Kolejna z prowincji Wietrznych Równin o dość pokaźnych rozmiarach. Sakai zamieszkiwane i zarządzane jest przez Ród Akimichi. Prowincja sąsiaduje od południowego zachodu z regionem Samotnych Wydm, a od południowego wschodu z regionem Prastarego Lasu. Od południa Sakai z kolei sąsiaduje z terenami niezbadanymi, co niejednokrotnie powoduje zbrojne utarczki. W prowincji tak jak w regionie, od czasu do czasu dopatrzeć się można niewielkich zagajników leśnych, ale w przeważającej części dominuje ukształtowanie równinne, z wysoką trawą, które idealnie nadaje się do hodowli bądź uprawy roli. Nieopodal granic znajdują się również wioski pod zarządem Szczepu Kakuzu.
W momencie, gdy mój atak trafił, czułem głęboką satysfakcję, widząc, jak moje techniki skutecznie dezorientują przeciwnika. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem, tylko dywersja oraz pierwsze uderzenie wyszło tak jak miało. Gdy jego postać zgięła się pod siłą mojego kopniaka, poczułem, że mam przewagę. Jedyne co musiałem osiągnąć to chwilowy kontakt fizyczny z jego ciałem, wysłać krótki impuls elektryczny i będzie po wszystkim. To była ta chwila, gdy wszystkie godziny treningu zdawały się przynosić owoce, a moje umiejętności potwierdzały swoją wartość na polu walki. Jednak, gdy przygotowywałem się, by zadać decydujący cios, coś niespodziewanego przerwało moje działania. Podczas drugiej części mojego ataku, zauważyłem przy jego plecach źródło chakry - niestety za późno. Właśnie nauczyłem się czegoś ważnego - eksplozje pan pałkarz może tworzyć nie tylko z rąk, ale również z innych części ciała. Niestety zdobycie tej wiedzy było okupione pewnymi przykrymi konsekwencjami, nie tylko dowiedziałem się, gdzie może tworzyć wybuchy, ale również jak silne mogą być. Z jego pleców, z nieoczekiwaną i przerażającą siłą, wystrzelił potężny wybuch, znacznie mocniejszy niż jakikolwiek inny, który widziałem w jego wykonaniu. To zaskoczenie sprawiło, że moje serce na moment zamarło. Nie tylko z powodu nagłego zagrożenia, ale także ze zdumienia, że mój przeciwnik posiadał zdolność do wywołania tak potężnej eksplozji i to z pleców. Byłem zbyt arogancki i zapłaciłem za to wysoką cenę. Starałem się napiąć wszystkie mięśnie i skulić się podczas lotu, aby jak najbardziej złagodzić siłę uderzenia, ale to było prawie pewne, że nie wyjdę z tego bez szwanku. Na szczęście wyglądało na to, że wpadłem do piwnicy zamiast na ścianę. Siła wybuchu była tak ogromna, że obaj zostaliśmy wrzuceni do piwnicy, a ja wylądowałem w tumanach kurzu, próbując zrozumieć, co właśnie się stało. Na moment wszystko inne straciło na znaczeniu, gdy zdawałem sobie sprawę z nieprzewidywalności i potencjalnego niebezpieczeństwa, jakie niosła jego zdolność. To była przestroga, że nawet w obliczu wydawałoby się pewnej przewagi, zawsze muszę być przygotowany na nieoczekiwane zwroty akcji. Podczasgdy kurz i dym wypełniały powietrze piwnicy, poczułem ból palącej skóry, a także głęboki wstrząs wynikający z rozmiarów zniszczenia, które przypadkowo spowodowaliśmy. Z mojego ciała wciąż emanowała energia wybuchu, który był znacznie silniejszy niż przewidywałem. Spojrzałem na mężczyznę leżącego kilka metrów ode mnie pod gruzami,był nieprzytomny, sparaliżowany przez technikę, którą na nim użyłem. Leżał, a z jego głowy wypływała krew, tworząc ciemną plamę na posadzce. Czułem, że chociaż był moim wrogiem, przekroczyłem granicę. Zapach palącego się drewna i tkanin docierał do mojego nosa, przypominając o pilnej potrzebie działania. Zdawałem sobie sprawę, że sytuacja mogła przyciągnąć nie tylko posiłki dla mojego wroga, ale także stanowić niebezpieczeństwo dla przypadkowych osób, które mogły znajdować się w pobliżu. Wstałem, otrzepując z siebie kurz i gruz, starając się opanować ból i chaos wokół. Wziąłem głęboki oddech, odkaszlnąłem bardzo solidnie. Ale to było wszystko porąbane. Rozejrzałem się wokół, Henge na pewno już zniknęło, więc musiałem zobaczyć, kto mógł mnie spostrzec. Na szczęście leżeli sami poobijańce. Cholera, ale się pojebało, kto by pomyślał, że na plecach też będzie w stanie zrobić wybuch... - obejrzałem się, rany były solidne, ale nie mogłem się teraz obijać, zaraz przybędą posiłki albo służby porządkowe. A ten koleś rozsadził karczmę w drobny mak. Czy on był normalny?! Zacząłem szukać go wzrokiem i spostrzegłem leżącego i krwawiącego z głowy. Podbiegłem do niego, sprawdziłem jak się czuje i szybko wyciągnąłem bandaż aby owinąć mu nim głowę, aby nie stracił za dużo krwi. Następnie jednak sięgnąłem po żyłkę i spętałem szybko jego ręce i nogi, robiłem to wszystko tak, aby nie mógł zobaczyć mojej twarzy. Podczas owijania mu głowy, sprawdziłem czy nie wymaga leczenia, jeśli nie to podążyłem w dół piwnicy w poszukiwaniu Koneko, śmierdziało ogniem, więc musiałem jak najszybciej ją znaleźć. -Koneko-chan!! Jesteś tutaj?! - wrzasnąłem, nie miałem innego wyjścia i tak cała zabawa w podchody poszła się jebać.
Charka: 71% - 2% = 69%
[tname=Nazwa]Sharingan: Ni Tomoe[/tname]
[topis]Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.[/topis]
[topis=Możliwości]
Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Rozpoznawanie genjutsu
Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
[/topis]
[topis=Wymagania]Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D[/topis]
[topis=Koszt]E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)[/topis][/tab]
Nazwa
Hokahikō
Ranga
C
Pieczęci
Brak
Zasięg
Zasięg rzutu zależy od samego użytkownika
Koszt
Brak
Dodatkowe Do wykonania jedynie z shurikenami | Podczas wykonywania techniki: +20 Percepcji.
Opis Sprytna sztuczka możliwa do wykonania jedynie przez wprawionych w rzucaniu shurikenami. Podczas rzucania shrukenów należy odpowiednio poruszyć nadgarstkiem pod koniec rzutu, w wyniku tego bronie polecą nie prosto, a po łuku. Mniejszym bądź większym, zależnym od rzucającego. Skomplikowana trajektoria znacznie utrudnia unik, nie jest tak łatwa do odczytania przez przeciwnika. Nigdy jednak nie dojdzie do sytuacji, by broń zawróciła. Nie jest to też proces natychmiastowy, a rozłożony w czasie podczas całego lotu.
Czułam, jak serce wali mi w piersi z szybkością uciekającej z klatki ptaszyny. Gdy strumień wody opuścił moje usta, osłabiając mury płomieni, które mnie odgradzały, poczułam mieszankę ulgi i odnowionego gniewu. To był moment, w którym mój instynkt przetrwania walczył z pragnieniem odwetu na tych, którzy bezwzględnie wykorzystywali te piękne, niewinne istoty dla własnego zysku. Oberwałam solidnie, herszt bandytów umiejętnościami był lepszy ode mnie o kilka długości. Czułam tego efekty w postaci ran. Przypomniałam sobie o jednej z technik, którą nauczyłam się dawno temu, która teraz mogła okazać się kluczowa. Suiton: Teppōuo. Zebranie chakry w ustach zabrało chwilę, czas w którym moje serce biło jak oszalałe, każde uderzenie rozpamiętywało moje zdecydowanie. Wyplułam z siebie strumień wody, nie był duży, lecz mocny. Strumień ten natychmiastowo zaczął gasić ogień przed sobą. W miarę jak ogień zaczął słabnąć, moje oczy szybko przeszukały otoczenie, próbując wyłapać każdy szczegół, który mógłby mi pomóc. Musiałam upewnić się, że wkraczając do tego pomieszczenie po raz wtóry nie wpaść w jakąś pułapkę. Umysł, choć obciążony bólem i złością, pracował z niespotykaną wcześniej prędkością. Wspomnienie ptaków walczących o każdy oddech w ciasnych klatkach rozpalał mój gniew, ale jednocześnie wzmagał determinację. Nie mogłam pozwolić, aby ten okrutnik wyszedł stąd bezkarnie
Usłyszałam jeszcze hałas i dziwne trzęsienie. Rozejrzałam się wokół zanim, ruszyłam dalej już miałam dać kilka kroków stronę piwnicy, ale usłyszałam Shigemiego, który mnie wołał z góry. -Usagi-san! Tutaj jestem, trochę oberwałam, pospiesz się! - krzyknęłam, ale postanowiłam na niego poczekać. Moja drewniana ręka odpadła, nie mogła już dłużej jej podtrzymywać, zbyt wiele chakry mnie to kosztowało. Obejrzałam się, czy nie muszę się opatrzyć, czy moje rany nie zagrażały mojemu organizmowi dalej. -Co tam się stało u góry? - zapytałam Shigemiego, gdy już dotarł do mnie - -Trochę oberwałam, ale to nic, ruszamy oni uciekają z ptakami, tam z tyłu jest ukryty tunel, a ich szef potrafi tworzyć ogień na mieczu! Piękny ogień! - zachłysnęłam się własnym oddechem na samo wspomnienie, ale prawie natychmiast powróciłam do życia i teraźniejszości. Ruszyliśmy biegiem wzdłuż korytarza, musieliśmy dogonić ich za wszelką cenę i uratować te słodkie i rzadkie zwierzątka. Byłam w pełni zdeterminowana, aby ich pojmać i wybić im z głowy ten paskudny biznes. Wobec kłusowników, którzy handlowali życiem tych wspaniałych ptaków, czułam głębokie obrzydzenie. Każdy ich gest, każde słowo, nawet najmniejsze śmiechy, którymi celebrowali swoje zbrodnicze działania, wywoływały we mnie furię. Ich brak szacunku dla natury i życia, ich chciwość, która prowadziła ich do zamykania tych majestatycznych stworzeń w klatkach, budziły we mnie nie tylko nienawiść, ale i pogardę. Ich postępowanie było tak dalekie od mojego własnego światopoglądu, że każda ich obecność w moim polu widzenia była dla mnie prawdziwą torturą. Jak mogli tak bezdusznie traktować te stworzenia, które miały takie samo prawo do życia i wolności jak każdy z nas? Ich działania, tak okrutne i bezwzględne, były odrażające. Ich istnienie w moim świecie było czymś, co chciałam jak najszybciej wyeliminować, aby przywrócić równowagę i sprawiedliwość dla tych bezbronnej ptaków, które cierpiały przez ich chciwość. Kiedy ogień opadł i wiedziałam, że jesteśmy gotowi. Nie chcąc tracić czasu, ruszyłam w kierunku, z którego dobiegały odgłosy przerażonych ptaków, gotowa stawić czoła kolejnym wyzwaniom, które niewątpliwie czekały tuż za rogiem. Oddychałam głęboko, moje oczy błyszczały determinacją, gdy skanowałam pomieszczenie w poszukiwaniu kłusownika i tego drugiego wyjścia, które widziałam przez kilka sekund. W głębi ducha wiedziałam, że nie cofnę się, niezależnie od tego, jak trudne wyzwania postawi przede mną los. Chakra 79% - 12% = 67%
opis Jedna z najprostszych technik Suitonu. Po zebraniu chakry w ustach wypluwamy prosty strumień wody. Nie wyrządzi on krzywdy silniejszemu przeciwnikowi, ale z pewnością ugasi nieduży ogień lub porządnie zmoczy oponenta.
Stałem w piwnicy w tej rozpadającej się karczmie, ogarnięty mętlikem emocji i decyzji, które musiałem podjąć. Ogień trawił drewniane elementy budowli, a krzyki Koneko, walczącej z żywiołem, wypełniały przestrzeń. Przez moment pomyślałem o pomocy przeciwnikowi, którego wcześniej pokonałem, ale jego stan zdawał się już zaawansowany, a każda sekunda spędzona na ratowaniu go mogłaby kosztować nas życie. Dym wypełniał pomieszczenie, ograniczając widoczność i tłumiąc każdy inny dźwięk prócz trzaskającego ognia. Z trudem oddychałem, a moje oczy piekły od ciepła i dymu. Koneko, mimo swoich ran, desperacko próbowała ugasić płomienie, ale ogień był zbyt silny. Jej wysiłki, choć heroicze, zdawały się bezowocne wobec rosnącej siły żywiołu. Determinacja małej Kunoichi była godna podziwu, ale to nie wystarczało, aby ugasić ogień. Rozpętaliśmy naszym zachowaniem paskudne piekło. Zacisnąłem zęby lustrując pomieszczenie i wspinając się na wyżyny moich umiejętności percepcyjnych, starałem się dostrzec cokolwiek, jednak nic nie rzucało mi się w oczy. Druga opcja, czyli skok przez ogień był ryzykowny i mógł skończyć się tragicznie, biorąc pod uwagę stan Koneko i moje własne zmęczenie, jednak to zmniejszało bezsensowność całej sytuacji, przynajmniej zbliżymy się do herszta kłusowników. Moje myśli kłębiły się w głowie, musimy znaleźć jakiś sposób, aby się stąd wydostać! Jak zminimalizować skutki poparzeń? Zapytałem sam siebie, wiedziałem, że każda decyzja, którą mogłem podjąć, wydawała się równie ryzykowna i równie naiwna. Ucieczka mogła nas narazić na śmierć w płomieniach lub napotkanie kolejnych przeciwników, którzy byliby gotowi wykorzystać nasze osłabienie. Skok przez płomienie wydawał się niemożliwy do wykonania bez konsekwencji, jednak sprawiał, że nie porzucaliśmy zadania, które sobie narzuciliśmy. Poszukiwałem innych możliwości - czy jest jakiś inny wyjście z piwnicy, które moglibyśmy wykorzystać, jakaś zapomniana klatka schodowa czy tunel, który mógłby nas bezpiecznie wyprowadzić na zewnątrz? Ale nawet to nie gwarantowało, że zdążymy przed zapadnięciem się konstrukcji. Jednak kłusownicy nie biegli w naszym kierunku, czyli musiało istnieć drugie wyjście stąd. W końcu, wpatrując się w płonący sufit, zrozumiałem, że nasze opcje są ograniczone. Musieliśmy działać szybko, decydując się na najmniej ryzykowną ścieżkę, która mogłaby nas prowadzić do bezpieczeństwa. Wiedziałem, że muszę chronić Koneko i siebie, ale także nie mogłem pozwolić, by zbrodnie kłusowników pozostały bezkarnie. Każdy ruch, który teraz wykonam, musi być przemyślany, z pełną świadomością ryzyka i konieczności działania w obronie niewinnych istnień, które próbowaliśmy ocalić. Spojrzałem na Koneko, wyglądała jak siedem nieszczęść. Musiałem zareagować, ale priorytetem była ucieczka stąd, ogień był silny, ale nie był nie do pokonania. -Musimy się spieszyć, weź te dwie pigułki, a następnie na mój płaszcz użyj po raz kolejny tej samej techniki, spróbuj przejść pod ziemią, ja się przebiję w ten sposób! - wrzasnąłem i podałem jej pigułkę z osoczem oraz pigułkę z chakrą. - -Przebijamy się, łapiemy skurwysynów, a później się ogarniemy, ilu ich tu było? - wrzasnąłem, a następnie jak oblała wodą mój płaszcz, szczelnie się nim owinąłem, gdy zobaczyłem, że jej technika Dotonu działa na tym obszarze to biorę głęboki wdech, upewniam się, że nie wystaje mi nigdzie skóra spod płaszcza i szarżuje na ścianę ognia, aby się przez nią przebić. Jakieś pół metra przed ścianą ognia odbijam się stopą i za pomocą chakry zwiększam bardzo mocno impet z jakim się przebijam, a następnie błyskawicznie zrzucam płaszcz, który najpewniej zajął się ogniem. Czekam aż Koneko wyjdzie z glinianej podłogi jednocześnie szukając zagrożeń i poszlak, gdzie uciekli kłusownicy z klatkami. Jeśli technika Dotonu nie zadziała to przytulam mocno Koneko, a następnie owijam nas mokrym płaszczem i skaczemy przez ścianę ognia.
Charka: 80%-2% = 78%
[tname=Nazwa]Sharingan: Ni Tomoe[/tname]
[topis]Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.[/topis]
[topis=Możliwości]
Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Rozpoznawanie genjutsu
Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
[/topis]
[topis=Wymagania]Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D[/topis]
[topis=Koszt]E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)[/topis][/tab]
Gdy ogień rozprzestrzeniał się z coraz większą siłą, ogarniając pomieszczenie brutalnym blaskiem, moja złość i bezsilność narastały z każdą chwilą. Wściekłość mojej osoby narastały z każdą sekundą. Płomienie odgradzały mnie od kłusowników i cierpiących ptaków, a poparzenia, które pokrywały moje ręce, przypominały o sobie ostrym bólem przy każdym ruchu. Byłam zmęczona, zła i rozdygotana, tyle treningów, tyle potu, a ja ciągle byłam zbyt słaba. Dym wypełniał pomieszczenie, utrudniając oddychanie i zasłaniając mi widok, co tylko potęgowało moje uczucie klaustrofobii i desperacji. Łzy zaczęły napływać do moich oczu, mieszając się z potem i sadzą na mojej twarzy. To nie były łzy strachu, lecz frustracji i gniewu na tych, którzy tak bezwzględnie eksploatowali niewinne istoty dla własnego zysku. W moim sercu narastało przekonanie, że muszę coś zrobić, jednak przeszkody zdawały się nie do pokonania. W tym krytycznym momencie moją jedyną nadzieją był Shigemi. Choć ogień rozdzielał naszą dwójkę od naszego celu, wiedziałam, że jeśli ktoś mógł znaleźć sposób na ocalenie sytuacji, to właśnie on. Jego spokój i zdolność do szybkiego myślenia w obliczu niebezpieczeństwa były teraz bardziej potrzebne niż kiedykolwiek. Oddychałam głęboko, musiałam się uspokoić, odpocząć, rozjaśnić umysł. Desperacja mieszała się z nadzieją, gdy próbowałam go do siebie przyciągnąć, krzycząc przez łomot płomieni, aby zwrócił na mnie uwagę i pomógł znaleźć wyjście z tej śmiertelnej pułapki. Potrząsnęłam głową. W każdej sekundzie, gdy ogień rozprzestrzeniał się dalej, musiałam wybierać między próbą ratunku a koniecznością ucieczki, aby ocalić własne życie. Ucieczka nie wchodziła w grę. Nie mogłam sobie pozwolić na chwile słabości. Zacisnęłam dłonie, przygryzłam wargi. Oparzenia mnie zapiekły, krew która powoli krzepła na moich ranach. Ograniczało to moje ruchy i jasność umysłu. To dylemat, który kładł ciężar na moje młode, ale już doświadczone przez życie barki. Czy mogłam jeszcze coś zrobić, czy musiałam uciekać i zostawić ptaki na pastwę losu? Te pytania krążyły w moim umyśle, dodając bólu do fizycznego cierpienia, jakie już znosiłam. UW momencie, gdy Shigemi podał mi pigułki, połknęłam je bez wahania. Poczułam, jak szybko zaczynają działać, przywracając mi siły i odnawiając moją wolę walki. Mimo że ciało nadal mnie bolało, a oparzenia i rany były dalekie od czegoś przyjemnego, wiedziałam, że muszę kontynuować. Usłuchałam także jego drugiej prośby i skoncentrowałam chakrę, by wytworzyć znaczną ilość wody, którą natychmiast wyplułam na jego płaszcz, aby chronić go przed ogniem. Następnie skierowałam swoją uwagę na podłogę piwnicy. Nie wydawała się solidna – typowa lepianka z gliny, jakich pełno w tych rejonach. To była moja szansa. Skupiłam chakrę w stopach, próbując zatopić je w miękkiej, glinianej podłodze, by bezszelestnie przemieścić się w głąb piwnicy. Moim celem było miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą kłusownik zabierał ptaki. Musiałam się śpieszyć, by zdążyć przed nim i jego ludźmi, zanim znikną z mojego zasięgu wraz z niewinnymi stworzeniami. Działając szybko i cicho, zaczęłam przesuwać się pod ziemią, kierując się w stronę, którą zauważyłam, że udali się kłusownicy. W głowie wciąż miałam obraz tych przerażonych ptaków, walczących o każdy oddech w ciasnych klatkach. To dodawało mi determinacji, by nie poddać się, mimo przeciwności i własnego bólu. Moja misja była jasna – musiałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby powstrzymać tych, którzy tak okrutnie wykorzystywali te piękne, dzikie istoty. Szukałam tego ukrytego korytarza, musiałam się tam znaleźć.
opis Jedna z najprostszych technik Suitonu. Po zebraniu chakry w ustach wypluwamy prosty strumień wody. Nie wyrządzi on krzywdy silniejszemu przeciwnikowi, ale z pewnością ugasi nieduży ogień lub porządnie zmoczy oponenta.
Użytkownik porusza się pod ziemią z połową posiadanej szybkości
Opis Jedna z podstawowych technik Dotonu. Użytkownik rozmiękcza glebę pod swoimi stopami i zapada się pod ziemię, by potem poruszać się pod jej powierzchnią. Dzięki temu jutsu można więc uniknąć zagrożenia, zniknąć z pola widzenia wroga, czy też przemieścić się niezauważonym i przygotować zasadzkę. Możliwe jest poruszanie się w różnego rodzaju glebach, a mniejsze przeszkody takie jak kamienie, żwir, czy korzenie drzewa nie są dużym problemem. Niemożliwym jednak jest przebicie się przez litą skałę. Oczywistą wadą techniki jest brak poglądu na to, co dzieje się na powierzchni. Dzięki technice użytkownik jest w stanie jedynie wyczuć występujące w promieniu dwóch metrów drgania gruntu wywoływane przez poruszających się ludzi lub cięższe obiekty. Jutsu polega na przemieszczeniu się pod ziemią, a nie drążeniu tuneli, więc niemożliwe jest przetransportowanie innych osób. W czasie trwania tej techniki niemożliwe jest wykonywanie innych jutsu.
W miarę jak płomienie zacieśniały nasze możliwości ucieczki, moje zmysły były na najwyższym poziomie czujności. W mojej głowie kołatała się jedna myśl - musimy działać szybko i skutecznie. Spojrzałem na Koneko, która mimo oczywistego bólu i strachu, pozostawała zdecydowana. To dodawało mi sił, wiedząc, że nie jestem w tym sam. Skoncentrowałem się na misji, która nas tu przyprowadziła - uwolnienie orłów. Te stworzenia nie zasłużyły na los, który kłusownicy dla nich przewidzieli. Nawet jeśli cały świat miałby runąć wokół nas, zrobilibyśmy wszystko, aby te ptaki odzyskały wolność. To była nie tylko misja, ale i obietnica, którą złożyliśmy sobie nawzajem. Kierowałem się w stronę, gdzie ostatnio widziałem klatki z orłami, starając się omijać płomienie i spadające gruzy. Każdy nasz krok mógł być ostatnim, ale determinacja i wspólny cel popychały nas do przodu, przez dym, ogień i niepewność. Wspólnie, Koneko i ja, mimo przeciwności, przeciskaliśmy się przez zgliszcza, gotowi na wszystko, co mogło nas spotkać. Każdy na inny sposób przemieszczał się, ja będąc w mniej paskudnym stanie niż Koneko dotarłem pierwszy. Emocje, które targają mną w tym momencie, są mieszanką determinacji, gniewu i lęku. Każda iskra, każdy płomień, który obserwuję, wzmacnia moje postanowienie, by zakończyć tę misję sukcesem. Czuję, jak adrenalinę pompowaną jest do moich żył, kiedy skupiam się na celu, który jest tak blisko, a jednocześnie oddzielony od mnie morzem płomieni. Gniew, który mnie ogarnia, nie jest tylko reakcją na bezpośrednie zagrożenie ogniem. Jest to gniew na mężczyznę, który tak bezwzględnie wykorzystuje te niewinne stworzenia dla zysku, na cierpienie mojej przyjaciółki Koneko, która z każdym ruchem pod ziemią ryzykuje swoje życie, by pomóc mi. To osobista krzywda, która dodaje mi sił, ale również powód do wątpliwości. Co jeśli nie zdążę? Co jeśli moje działania przyniosą więcej szkód niż pożytku? Lęk jest zawsze obecny. To strach przed nieznanym, przed możliwością, że mimo wszystkich naszych starań, może się nie udać. Po drodze przełknąłem pigułkę żywnościową. Czułem jedną dziwną emocję jest to strach, który każe mi działać ostrożniej, ale jednocześnie z większą desperacją, gdyż wiem, że każda sekunda liczy się na korzyść przeciwnika. Kiedy mężczyzna stanął przede mną, kończąc pieczęci i wystrzeliwując płomienie z pod swoich nóg, poczułem szok i niepewność. "Ciebie też zajebać?!" - jego słowa były pełne agresji i pogardy, a ja, stojący tam, zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. To była moja szansa, może jedyna, aby zakończyć to wszystko. Czułem, jak każdy nerw w moim ciele napiął się, gotowy do działania. Nie było czasu na strach, tylko na decyzję i działanie. Koneko była wciąż w drodze, a ja byłem sam, z prawie płonącymi orłami i zdesperowanym przestępcą przed sobą. To była moja walka, moja misja do zakończenia, i wiedziałem, że muszę użyć każdej kropli swojej woli i umiejętności, by to osiągnąć. Ocknąłem się, z przemyśleń, patrzyłem na płomienie spod jego stóp, jeśli na mnie ruszyły to oczywiście wykonuję uniki po kole i staram się zminimalizować promień okręgu, który nas dzielił, jednocześnie wykonuję sekwencję pieczęci. Jednak jeśli nie dzieje się nic takiego i te płomienie się nie ruszają to mówię: -Żałosne sztuczki... - powiedziałem i zacząłem składać sekwencję pieczęci Wąż → Tygrys → Małpa → Świnia → Koń → Baran, a następnie z sarkastycznym uśmieszkiem wskazuję palcem w górę - - Jebać Ciebie i te ptaki, mam Was wszystkich dosyć. -chciałem wykorzystać ten łoskot, które robiły orły w klatkach. Musiałem działać korzystając z kuli ognia, która odwracała jego uwagę. Szarżuję na niego, oczywiście omijając po łuku jego płomienie, jeśli na mnie ruszyły. Wziąłem głęboki wdech i wyciągnąłem kunai, w jednej ręce, ale w obu aktywowałem Chakra Kogeki, chciałem zbliżyć się do niego, zaatakować od prawej strony. Kunai miał służyć zablokowaniu ewentualnego ataku wykonanego przez niego, a następnie wyprowadzam drugą ręką atak w jego skroń, a następnie wypuszczam z ręki kunai i staram się go uderzyć drugą ręką w okolice brzucha lub żeber. Jeśli mi się to udaje to kolejny raz atakuję go uderzeniem w twarz, a następnie kopnięcie w kolana. Cały czas poszukuję jego kontrataków i staram się na nie reagować.
Charka: 78% -2% - 18% = 58% + 40%= 98%
- pigułka żywnościowa
[tname=Nazwa]Sharingan: Ni Tomoe[/tname]
[topis]Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.[/topis]
[topis=Możliwości]
Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Rozpoznawanie genjutsu
Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
[/topis]
[topis=Wymagania]Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D[/topis]
[topis=Koszt]E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)[/topis][/tab]
Czas trwania 2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi) Kula ognia dociera do celu w ciągu jednej tury
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Dość silna jak na ten poziom technika, bo wpływająca na zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Po aktywacji techniki, pojawia się duża iluzja kuli ognia, która spada z nieba lub zostaje wystrzelona przez autora genjutsu (do wyboru na etapie wykonywania techniki), a następnie mknie w dużą szybkością w kierunku oponenta. Po zbliżeniu się do celu pocisk wybucha, a ofiara widzi otaczający ją płaszcz płomieni, słyszy szum ognia, czuje wysoką temperaturę, co może wywołać dezorientację lub nawet panikę. W rzeczywistości zaś technika nie wywołuje żadnych obrażeń fizycznych. Jako że pieczęcie przypominają te od żywiołu ognia, może to wprawić w konfuzję nawet użytkowników Katonu.
Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: gorąc nacierającej kuli jest tak duży, że wydaje się aż przytłaczający, a po wybuchu ofiara ma wrażenie, że odniosła poparzenia.
Nazwa
Chakra Kōgeki
Ranga
C
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
A: 9% | S: 6% | S+: 3% (utrzymanie na turę)
Dodatkowe
Wymagana Kontrola Chakry A
Opis Niezwykłe jutsu medyczne polegające na wzmacnianiu eksplozywnej siły uderzeń użytkownika chakrą, a co za tym idzie - siły medyka. Im bieglejszy jest użytkownik w Iryōjutsu, tym więcej potrafi wykrzesać ze swojego ciała. Chakra uwalnia się z kończyn wzmacniając uderzenia, jednak nie wpływa to np. na możliwość udźwignięcia większych ciężarów czy na mocniejsze pchnięcia bronią. Dużą wadą tego wzmocnienia jest jego kosztowność na dłuższą metę. Chociaż siła techniki wiąże się z kontrolą chakry i wypuszczaniem jej w odpowiednim momencie, uzyskiwana Siła nadal podlega ograniczeniom Wytrzymałości postaci.
Bonusy Zależne od rangi Iryōjutsu:
C: +40 Siła
B: +60 Siła
A: +80 Siła
S: +100 Siła
Bonusy na każdej randze nie sumują się.
Przemieszczanie się pod ziemią było dla mnie, czymś trochę przerażającym, poprzednim razem, gdy próbowałam to zrobić to straciłam rękę, ale teraz było inaczej, czułam, ze jednak się rozwinęłam, dawało mi to uczucie radości i niezwykłej mocy. Każdy centymetr, który przemierzałam pod powierzchnią, był wyrazem mojej determinacji i zaciętości. Moje ciało, choć nadal obolałe i osłabione od poprzednich zranień, zaczęło powoli odzyskiwać siłę dzięki pigułkom żywnościowym, które Shigemi dał mi wcześniej. Poczułam, jak energia powraca do moich mięśni, a umysł staje się bardziej skupiony i gotowy na nadchodzące wyzwania. Pod ziemią panował chłód i ciemność, które były w pewnym sensie kojące po palącym żarze i jaskrawych płomieniach, z którymi zmagałam się wcześniej. Każde moje przesunięcie było precyzyjne i metodyczne, skupiałam się na tym, by moje ruchy były ciche i niezauważalne dla tych na powierzchni. Moje serce biło szybko, ale równo – każde jego uderzenie było jak metronom przypominający mi, że czas jest naszym wrogiem. Pomimo fizycznych przeciwności, moje myśli były jasne. Obraz tych biednych, cierpiących orłów, zamkniętych w małych, dusznych klatkach, nie przestawał mnie nawiedzać. To on pchał mnie do przodu, to on dawał mi siłę, by kontynuować, mimo przeszkód i bólu. Moja determinacja była żelazna; byłam gotowa zrobić wszystko, aby uwolnić te ptaki, aby już więcej nie cierpiały z rąk okrutnych kłusowników. Czułam także gniew – silny, palący gniew wobec tych, którzy wybierali cierpienie niewinnych istot jako środek do własnego wzbogacenia. Moje gardło ściskała złość, kiedy przypominałam sobie ich śmiechy i chełpliwe rozmowy o tym, jak dużo zarobią na sprzedaży tych pięknych, majestatycznych stworzeń. To wzmacniało moją determinację i skupienie, ponieważ każdy mój krok przybliżał mnie do momentu, kiedy mogłabym zmierzyć się z nimi twarzą w twarz. Przemierzając ciemności, rozmyślałam również o Shigemim, który był już na powierzchni, samotnie stawiając czoło niebezpieczeństwom. Moja troska o niego dodatkowo nakręcała moją determinację. Musiałam być szybsza, musiałam go dogonić. Nie mogłam pozwolić, aby stała mu się krzywda, kiedy ja wciąż byłem pod ziemią. Biegłam przez mroczny tunel, każdy krok rezonował echem w tej ciasnej przestrzeni, mimo że wyciszone przez wilgotną, zimną ziemię. Rany pulsowały ostrym bólem z każdym ruchem, a oparzenia piekły, jakby ogień wciąż je lizał. Jednak po połknięciu pigułek, które Shigemi mi dał, ból stał się bardziej znośny. To pozwalało mi zachować ostrość umysłu i koncentrację, której desperacko potrzebowałam, aby dotrzeć do celu. Mój oddech był szybki i płytki, ale rytmiczny, pomagając mi utrzymać równy tempa biegu, mimo że ciało protestowało przeciwko każdemu kolejnemu krokowi. Byłam zdeterminowana, aby nie tylko uratować orły, ale i Shigemiego. Wiedziałam, że ten herszt kłusowników, z którym już raz się zmierzyłam, jest niebezpiecznie silny. Jego umiejętności w walce były zaawansowane, a sposób, w jaki władcał płomieniem, był równie imponujący, co przerażający. Shigemi, mój towarzysz i mentor, był niewątpliwie silnym shinobi, ale czy na tyle, aby stawić czoła tak potężnemu przeciwnikowi samodzielnie? Nie mogłam tego wiedzieć na pewno. W moim sercu tlił się lęk, że nawet jego umiejętności mogą nie wystarczyć przeciwko tak zręcznemu i bezwzględnemu wrogowi. Shigemi miał swoje techniki, swoje doświadczenie, ale czy to wystarczy, by obronić się przed tym, co mogło go spotkać w tej chwili, gdy próbował przeszkodzić w odjeździe kłusowników? To pytanie pulsowało w mojej głowie równie mocno co bicie mojego serca. Pod wpływem adrenaliny i rosnącej desperacji, przyspieszyłam. Każdy kolejny krok przybliżał mnie do wyjścia z tego podziemnego labiryntu. Moje myśli krążyły wokół misji i ochrony tych, którzy byli bezbronni – zarówno orłów, jak i mojego przyjaciela. Wiedziałam, że każda sekunda zwłoki mogła kosztować nas wszystkich bardzo wiele. Nie było czasu na wahanie czy strach. Tylko działanie, odwaga i determinacja mogły teraz zdecydować o wyniku tej konfrontacji. Chakra : 83%
opis Jedna z najprostszych technik Suitonu. Po zebraniu chakry w ustach wypluwamy prosty strumień wody. Nie wyrządzi on krzywdy silniejszemu przeciwnikowi, ale z pewnością ugasi nieduży ogień lub porządnie zmoczy oponenta.
Użytkownik porusza się pod ziemią z połową posiadanej szybkości
Opis Jedna z podstawowych technik Dotonu. Użytkownik rozmiękcza glebę pod swoimi stopami i zapada się pod ziemię, by potem poruszać się pod jej powierzchnią. Dzięki temu jutsu można więc uniknąć zagrożenia, zniknąć z pola widzenia wroga, czy też przemieścić się niezauważonym i przygotować zasadzkę. Możliwe jest poruszanie się w różnego rodzaju glebach, a mniejsze przeszkody takie jak kamienie, żwir, czy korzenie drzewa nie są dużym problemem. Niemożliwym jednak jest przebicie się przez litą skałę. Oczywistą wadą techniki jest brak poglądu na to, co dzieje się na powierzchni. Dzięki technice użytkownik jest w stanie jedynie wyczuć występujące w promieniu dwóch metrów drgania gruntu wywoływane przez poruszających się ludzi lub cięższe obiekty. Jutsu polega na przemieszczeniu się pod ziemią, a nie drążeniu tuneli, więc niemożliwe jest przetransportowanie innych osób. W czasie trwania tej techniki niemożliwe jest wykonywanie innych jutsu.
Stałem tam, nad ciałem kłusownika, czując zarówno ulgę, jak i ciężar tego, co właśnie się wydarzyło. Mój atak był ostatecznym rozwiązaniem konfrontacji, która zaczęła się od desperackiej próby ocalenia niewinnych istot. Kiedy kula ognia, którą stworzyłem za pomocą moich umiejętności iluzji, rozpłynęła się w powietrzu, widziałem w oczach mojego przeciwnika realizację tego, co go spotkało. To był moment, w którym wszystko się zatrzymało — chwila, gdy życie przecięło się z nieuchronnym końcem konfliktu. W sercu czułem przypływ emocji. Adrenalina, która pchała mnie do przodu przez całą tę walkę, teraz mieszała się z refleksją nad konsekwencjami naszych działań. Aby uratować ptaki zabiliśmy wiele postronnych osób, jednak prawda była taka, że nasza dwójka była dosyć specyficzna, mimo to zadawałem sobie pytanie, czy wszystko to, co zrobiliśmy — zniszczenia, ból, a nawet śmierć tego człowieka — było konieczne. Było to pytanie, które pozostawało bez odpowiedzi w hałasie walki i teraz, w ciszy po burzy, brzmiało jeszcze głośniej. Jednak grzmiało ono strachem o konsekwencje, a nie smutkiem nad śmiercią postronnych ludzi. Koneko, która wyłaniała się z ziemi, również zdała sobie sprawę z tego, co się stało. Widok martwego mężczyzny i orłów walczących o wolność był dla nas obu przypomnieniem o celu, który nas tu przyprowadził. Musieliśmy skupić się teraz na tym, aby uwolnić ptaki, które były bliskie odzyskania wolności, ich paniczne uderzenia w klatki były sercem tej misji. Podszedłem do wozu, na którym były zamknięte orły. Moje ręce, choć drżały od napięcia i zmęczenia, były zdeterminowane, by wykonać ostatni akt tej dramatycznej historii. Z Koneko obok, która pomagała mi otwierać zamknięcia, poczułem ponownie, jak ważne jest to, co robimy. Chwila, w której ptaki wydostały się na wolność, napełniła mnie mieszaniną radości i smutku. Radości, że udało się osiągnąć nasz cel, smutku, że droga do tego miejsca była tak bolesna. Kiedy ostatni z orłów wzniósł się w powietrze, odfrunął ku wolności, my z Koneko pozostaliśmy na polanie, oddychając głęboko, próbując zrozumieć pełnię tego, co się wydarzyło. Nienawiść mojej towarzyszki do kłusowników doprowadziła do małej rzezi, ale jedno było pewne, szajka została rozbita. Był to koniec naszej misji, ale pytania i refleksje, które się z nią wiązały, pozostaną z nami jeszcze na długo. Po chwili,oddechu i kontemplacji, kiedy ptaki już odleciały ku wolności, poczułem, że nadszedł czas, aby zająć się sprawami praktycznymi. Podszedłem do ciała herszta kłusowników i zacząłem przeszukiwać jego kieszenie, zbierając wszystko, co mogło się przydać. Jemu już i tak się to nie przyda, nie planowałem go zabijać, ale w ferworze walki często zapominałem jaką mam siłę oraz na ile ona może się zdać. Precyzyjne uderzenie niestety koleżkę uśmierciło. Rozejrzałem się wokół, aby zobaczyć czy nie zostawiliśmy jakichś specyficznych śladów, które mogłyby naprowadzić na nas ewentualny pościg. Koneko i ja mieliśmy świadomość, że nie możemy dłużej zwlekać w tym miejscu. Sytuacja była nadal niepewna, a możliwość pojawienia się posiłków ze strony innych kłusowników lub miejscowej ludności była zbyt duża, by ryzykować. W końcu puściliśmy z dymem karczmę, chociaż istniała spora szansa, że o tunelu wiedziało niewielu, w dodatku ogień najprawdopodobniej strawił podpory i wszystko uległo zawaleniu. Uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli oddalimy się jak najszybciej i jak najdalej stąd. Postanowiliśmy, że lasem będziemy oddalać się od osady Morinioko w poszukiwaniu jakiegoś spokojniejszego miejsca, w którym moglibyśmy odpocząć. Po zapewne kilku godzinach zatrzymaliśmy się w zacisznym miejscu, gdzie mogłem w końcu zająć się ranami Koneko oraz moimi własnymi. Były to głównie oparzenia i zadrapania, które wymagały oczyszczenia i opatrzenia. Przystąpiłem do leczenia, korzystając z medykamentów, które miałem przy sobie. To był moment, w którym mogłem nieco odetchnąć, choć w głębi duszy wiedziałem, że prawdziwy odpoczynek przyjdzie dopiero wtedy, gdy będziemy w pełni bezpieczni, daleko stąd, w miejscu, gdzie nikt nie będzie nam groził. Więc ruszamy dalej w naszą podróż ku pustyni i protezie dla Koneko. Długo byłem milczący, więc w końcu zagaiłem: -Zadowolona z efektów? - nie sprecyzowałem czy chodziło o leczenie, czy o kłusowników, niech jej artystyczna dusza się wyszaleje.
Charka: 98
[tname=Nazwa]Sharingan: Ni Tomoe[/tname]
[topis]Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.[/topis]
[topis=Możliwości]
Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Rozpoznawanie genjutsu
Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
[/topis]
[topis=Wymagania]Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D[/topis]
[topis=Koszt]E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)[/topis][/tab]
Czas trwania 2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi) Kula ognia dociera do celu w ciągu jednej tury
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Dość silna jak na ten poziom technika, bo wpływająca na zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Po aktywacji techniki, pojawia się duża iluzja kuli ognia, która spada z nieba lub zostaje wystrzelona przez autora genjutsu (do wyboru na etapie wykonywania techniki), a następnie mknie w dużą szybkością w kierunku oponenta. Po zbliżeniu się do celu pocisk wybucha, a ofiara widzi otaczający ją płaszcz płomieni, słyszy szum ognia, czuje wysoką temperaturę, co może wywołać dezorientację lub nawet panikę. W rzeczywistości zaś technika nie wywołuje żadnych obrażeń fizycznych. Jako że pieczęcie przypominają te od żywiołu ognia, może to wprawić w konfuzję nawet użytkowników Katonu.
Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: gorąc nacierającej kuli jest tak duży, że wydaje się aż przytłaczający, a po wybuchu ofiara ma wrażenie, że odniosła poparzenia.
Nazwa
Chakra Kōgeki
Ranga
C
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
A: 9% | S: 6% | S+: 3% (utrzymanie na turę)
Dodatkowe
Wymagana Kontrola Chakry A
Opis Niezwykłe jutsu medyczne polegające na wzmacnianiu eksplozywnej siły uderzeń użytkownika chakrą, a co za tym idzie - siły medyka. Im bieglejszy jest użytkownik w Iryōjutsu, tym więcej potrafi wykrzesać ze swojego ciała. Chakra uwalnia się z kończyn wzmacniając uderzenia, jednak nie wpływa to np. na możliwość udźwignięcia większych ciężarów czy na mocniejsze pchnięcia bronią. Dużą wadą tego wzmocnienia jest jego kosztowność na dłuższą metę. Chociaż siła techniki wiąże się z kontrolą chakry i wypuszczaniem jej w odpowiednim momencie, uzyskiwana Siła nadal podlega ograniczeniom Wytrzymałości postaci.
Bonusy Zależne od rangi Iryōjutsu:
C: +40 Siła
B: +60 Siła
A: +80 Siła
S: +100 Siła
Bonusy na każdej randze nie sumują się.
Kiedy wreszcie wyłoniłam się z podłoża, mój wzrok natychmiast przykuł widok martwego mężczyzny leżącego na ziemi. Obok niego stał Shigemi, jego postura zdawała się mówić wszystko — walka była zacięta i brutalna. Moje serce zabiło mocniej na widok ptaków, które desperacko próbowały wydostać się z klatek na wozie. Poczułam falę ulgi przeplataną zmęczeniem i bólem. Udało się. Przeciwko wszelkim przeciwnościom, przetrwaliśmy i osiągnęliśmy nasz cel. Ale jaki to miało koszt? Patrzyłam na Shigemiego, jego zmęczone oczy spotkały się z moimi. Wiedzieliśmy, że teraz nie czas na rozmyślania o przeszłości. Adrenalina jeszcze nie opuściła moich żył, a przed nami pozostało jeszcze jedno zadanie — uwolnić orły. Choć radość z sukcesu była słodka, nie mogłam oprzeć się uczuciu, że cena, którą zapłaciliśmy, była zbyt wysoka. Te śmierci, te rany... Czy naprawdę były tego warte? Podszedłam do wozu i zaczęłam pracować nad otwieraniem klatek. Moje ręce, choć ranne i obolałe, poruszały się z determinacją. Ptaki, te piękne istoty, zasługiwały na wolność, na życie poza ciasnymi, metalowymi prętami. Każda otwarta klatka przynosiła mi ulgę i poczucie, że chociaż w tej jednej sprawie, dokonaliśmy czegoś dobrego. Shigemi dołączył do mnie, wspólnie pracowaliśmy, słysząc ptasie skrzydła trzepoczące w powietrzu, gdy kolejne orły odzyskiwały wolność. Ich lot w stronę nieba był jak lekarstwo na nasze zmęczone dusze. Kiedy ostatni ptak wyleciał ku wolności, oparłam się o bok wozu, patrząc jak orły oddalają się, tańcząc w powietrzu. Uśmiechnęłam się smutno, szukając w jego oczach odpowiedzi, której sama nie byłam pewna. Adrenalina powoli opadała, pozostawiając miejsce na refleksję o wszystkim, co się wydarzyło. Kiedy otwierałam klatki, każdy odgłos otwieranego zamka był jak muzyka dla moich uszu. Radość, która przepełniała mnie, gdy obserwowałam orły odzyskujące wolność, była ogromna. Widok tych pięknych, majestatycznych ptaków, które rozpostarły swoje skrzydła i wzbiły się w powietrze, był dla mnie chwilą triumfu i głębokiej satysfakcji, obawiałam się, że być może, któryś z kłusowników lub ich ataków mógł je skrzywdzić i uniemożliwić im swobodny lot. Ich radosne okrzyki, gdy krążyły nad nami, wydawały się śpiewem wolności, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci. To po to była ta cała eskapada, nie mogłam zrozumieć, jak ktoś mógł być tak okrutny i pazerny, aby je pojmać i sprzedać. Razem z Shigemim, czując zmęczenie ale i ulgę po wykonanym zadaniu, postanowiliśmy oddalić się jak najdalej od osady Morinoko. Przemierzaliśmy leśne ścieżki, co chwila zerkając przez ramię, aby upewnić się, że nikt nas nie śledzi. Las, choć bywał dla wielu pełen niespodzianek, oferował nam schronienie i spokój, którego tak bardzo potrzebowaliśmy. Przynajmniej tak mi się wydawało. Pośpiewywałam sobie pod noskiem przemierzając leśne ścieżyny, humor pomimo zmęczenia mi dopisywał, a mojej głowie wręcz co chwilę pojawiało się wspomnienie odlatujących orłów. Szliśmy przez kilka godzin, a zmęczenie z każdym krokiem stawało się coraz bardziej odczuwalne. W końcu znaleźliśmy zaciszne miejsce, idealne do odpoczynku i opieki nad naszymi ranami. Shigemi, zawsze skupiony i metodyczny, zajął się przemywaniem i opatrywaniem naszych ran. Przygotował proste opatrunki z materiałów, które mieliśmy przy sobie, oraz ziół znalezionych w lesie. Pigułki, które mi podał przestały działać jakiś czas temu, więc moja silna wola głównie trzymała mnie w pionie. Jednak Iryonin był dzisiaj strasznie milczący, nie zarzucił nawet jednym sarkazmem, nie rozumiałam tego, czy to była oznaka zmęczenia, czy jakiegoś głębszego procesu wewnętrznego. Jego ręce poruszały się z chirurgiczną precyzją, niczym powolny taniec nad moimi oparzeniami i rozcięciem, a ja czułam, jak każde jego działanie łagodzi ból. Westchnęłam cicho, gdy zrozumiałam, że praktycznie nic już mnie nie boli, uśmiechnęłam się i zamyśliłam - te wspólne przeżyte chwile, walka, którą stoczyliśmy ramię w ramię, zbliżyły nas do siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Czułam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, mogę polegać na Shigemim jak na nikim innym. Usłyszałam jego dziwne pytanie po ogromnym czasie milczenia -OCZYWIŚCIE, że tak, dobrze wiesz, że nienawidzę kłusowników. - zaintonowałam dosadnie pierwszy wyraz, wszystko złego co mi się w życiu przytrafiło miało dotychczas dwa podłoża, pierwsze - moją głupotę i ognisty temperament, drugie kłusownicy. Chakra : 83%
opis Jedna z najprostszych technik Suitonu. Po zebraniu chakry w ustach wypluwamy prosty strumień wody. Nie wyrządzi on krzywdy silniejszemu przeciwnikowi, ale z pewnością ugasi nieduży ogień lub porządnie zmoczy oponenta.
Użytkownik porusza się pod ziemią z połową posiadanej szybkości
Opis Jedna z podstawowych technik Dotonu. Użytkownik rozmiękcza glebę pod swoimi stopami i zapada się pod ziemię, by potem poruszać się pod jej powierzchnią. Dzięki temu jutsu można więc uniknąć zagrożenia, zniknąć z pola widzenia wroga, czy też przemieścić się niezauważonym i przygotować zasadzkę. Możliwe jest poruszanie się w różnego rodzaju glebach, a mniejsze przeszkody takie jak kamienie, żwir, czy korzenie drzewa nie są dużym problemem. Niemożliwym jednak jest przebicie się przez litą skałę. Oczywistą wadą techniki jest brak poglądu na to, co dzieje się na powierzchni. Dzięki technice użytkownik jest w stanie jedynie wyczuć występujące w promieniu dwóch metrów drgania gruntu wywoływane przez poruszających się ludzi lub cięższe obiekty. Jutsu polega na przemieszczeniu się pod ziemią, a nie drążeniu tuneli, więc niemożliwe jest przetransportowanie innych osób. W czasie trwania tej techniki niemożliwe jest wykonywanie innych jutsu.
Stojąc wśród polanki, do której prowadził tunel ze spalonej karczmy, obserwowałem z ulgą orły, które wyrywały się do wolności z drewnianych klatek. Każde z nich, zanim uniosło się w powietrze, rzucało mi pełne wdzięczności spojrzenie. Był to dla mnie głęboko wzruszający moment, gdyż moje dłonie, dotąd splamione walką, teraz stały się narzędziem ich wyzwolenia. Uśmiechnąłem się sarkastycznie do siebie. Od kiedy zaczęło mi zależeć na takich pierdołach? Zmieszanie uczuć, które towarzyszyło mi, było trudne do opisania. Radość z ich uwolnienia mieszała się z ciężarem odpowiedzialności za chaos, który wyrządziliśmy. Koneko, wyciągając się z ziemi, dzieliła moje uczucia. W jej oczach widziałem odzwierciedlenie tych samych emocji - ulgę, zmęczenie, a przede wszystkim determinację. Nie było czasu na dłuższe świętowanie naszego sukcesu. Świadomość, że każda chwila zwłoki może nas narazić na niebezpieczeństwo, przyspieszyła nasze kroki. Szliśmy szybko, trzeba było opuścić ten region zdecydowanie jak najszybciej. Chciałem użyć wozu, który wcześniej służył kłusownikom, by jak najszybciej oddalić się od miejsca zdarzenia. Jednak to by zostawiało zbyt wiele śladów, więc musiałem po przyjeździe podleczyć Koneko, a następnie pozbyć się wozu. W tle, odgłosy nocnego lasu zdawały się śpiewać pieśni na cześć nowo odzyskanej wolności ptaków, a jednocześnie lamentować za tymi, którzy tej nocy ponieśli straty. Gdy znaleźliśmy bezpieczne miejsce, przystąpiłem do leczenia naszych ran. Koneko, choć silna i zdecydowana, była zraniona, a jej cierpienie przypominało mi o bezlitosnych realiach naszego świata. Delikatnie aplikowałem maści i bandaże, każdy gest był pełen troski i skupienia. To był moment, kiedy mogłem nie tylko opatrzyć jej rany, ale również przemyśleć nasze kolejne kroki. Westchnąłem cicho, pomimo tych wszystkich treningów dalej była w gorącej wodzie kompana i lekkomyślna, z drugiej strony miało to także wpływ na moje zachowanie. Działałem w ostatnim czasie dużo mniej wyrachowanie i w ostatnim czasie przysporzyłem tym sobie i jej sporo kłopotów.
Nagle , orzeł, który towarzyszył nam przez całą misję, obniżył lot i osiadł na ramieniu Koneko. Jego przybycie uznałem za znak, że mimo licznych przeszkód na naszej drodze, nie jesteśmy samotni w tej walce. Kiedy jego dziób delikatnie dotknął czoła Koneko, poczułem, jakby to było błogosławieństwo, potwierdzenie, że nasze trudy nie są pozbawione sensu. A śmierć to śmierć prędzej czy później doświadczy każdego, a tutaj chociażby byliśmy na tyle litościwi, że zadaliśmy ją szybko. Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu nowego miejsca na odpoczynek, zostawiliśmy wóz za sobą, byliśmy już w dużo lepszej kondycji i nie było sensu się narażać.Po kilkugodzinnym spacerze znaleźliśmy polanę w głębi lasu. Zrobiliśmy prowizoryczne obozowisko, gdzie usiedliśmy przy ognisku, razem z Koneko i naszym orlim strażnikiem. Westchnąłem cicho, dawno już nie byłem tak zmęczony i choć przyszłość rysowała się niepewnie, wiedziałem, że damy radę, może będziemy trochę poobijani, ale damy radę. Usiadłem sobie pod drzewem i zatopiłem się w przemyśleniach. Musieliśmy się znaleźć czym prędzej na pustyni i skombinować jej nową rękę, być może dzięki temu będzie bardziej odporna na swoją głupotę. Przy okazji może i ja się uodpornię na tę zarazę. Podrapałem się po głowie i poczułem jak powoli przychodzi sen. Nie wiedziałem jak i kiedy oparta o konar drzewa głowa zaliczyła przysłowiowego gwoździa, który lekko mnie przebudził i wymusił na mnie lepszą pozycję do spania. Nazajutrz musieliśmy wyruszyć dalej, w stronę pustynnych krain, aby tam poszukać jakiegoś kuglarza, o których wspominał Tetsuro podczas bitwy o Kotei.
Charka: 98
[tname=Nazwa]Sharingan: Ni Tomoe[/tname]
[topis]Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.[/topis]
[topis=Możliwości]
Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
Rozpoznawanie genjutsu
Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
[/topis]
[topis=Wymagania]Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D[/topis]
[topis=Koszt]E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)[/topis][/tab]
Czas trwania 2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi) Kula ognia dociera do celu w ciągu jednej tury
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Dość silna jak na ten poziom technika, bo wpływająca na zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Po aktywacji techniki, pojawia się duża iluzja kuli ognia, która spada z nieba lub zostaje wystrzelona przez autora genjutsu (do wyboru na etapie wykonywania techniki), a następnie mknie w dużą szybkością w kierunku oponenta. Po zbliżeniu się do celu pocisk wybucha, a ofiara widzi otaczający ją płaszcz płomieni, słyszy szum ognia, czuje wysoką temperaturę, co może wywołać dezorientację lub nawet panikę. W rzeczywistości zaś technika nie wywołuje żadnych obrażeń fizycznych. Jako że pieczęcie przypominają te od żywiołu ognia, może to wprawić w konfuzję nawet użytkowników Katonu.
Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: gorąc nacierającej kuli jest tak duży, że wydaje się aż przytłaczający, a po wybuchu ofiara ma wrażenie, że odniosła poparzenia.
Nazwa
Chakra Kōgeki
Ranga
C
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni
Koszt
A: 9% | S: 6% | S+: 3% (utrzymanie na turę)
Dodatkowe
Wymagana Kontrola Chakry A
Opis Niezwykłe jutsu medyczne polegające na wzmacnianiu eksplozywnej siły uderzeń użytkownika chakrą, a co za tym idzie - siły medyka. Im bieglejszy jest użytkownik w Iryōjutsu, tym więcej potrafi wykrzesać ze swojego ciała. Chakra uwalnia się z kończyn wzmacniając uderzenia, jednak nie wpływa to np. na możliwość udźwignięcia większych ciężarów czy na mocniejsze pchnięcia bronią. Dużą wadą tego wzmocnienia jest jego kosztowność na dłuższą metę. Chociaż siła techniki wiąże się z kontrolą chakry i wypuszczaniem jej w odpowiednim momencie, uzyskiwana Siła nadal podlega ograniczeniom Wytrzymałości postaci.
Bonusy Zależne od rangi Iryōjutsu:
C: +40 Siła
B: +60 Siła
A: +80 Siła
S: +100 Siła
Bonusy na każdej randze nie sumują się.
Kiedy orły wzbiły się ku wolności, każdy ich ruch wydawał się celebrować odzyskaną przestrzeń. To uczucie radości, które wypełniło mnie widząc ich lot, było tak silne, że przez moment zapomniałam o bólu i zmęczeniu. Serce biło mi mocniej, a uśmiech sam ciągnął się na mojej twarzy. Przez chwilę, obserwując ich skrzydła tnące błękitne niebo, poczułam się jakbym sama unosiła się w powietrzu, wolna od wszystkich trosk. W ich okrzykach słyszałam muzykę wolności, która grała prosto do mojego serca. Chwile te, gdy każdy trzepot ich skrzydeł rozdzierał powietrze, sprawiały, że wszystkie przeszkody i trudy, które przeszliśmy, nabrały sensu. Wszystko, co zrobiliśmy – walka, ból, poświęcenie – zyskało swoją wagę. To był moment triumfu nad siłami, które chciały te piękne stworzenia zamknąć w klatkach. Obok mnie, Shigemi stał zamyślony, może nawet zatroskany, ale ja nie mogłam oderwać wzroku od spektaklu na niebie. Mój wojowniczy duch, który zwykle targał mną w czasie bitew, teraz czuł głębokie zadowolenie z udanej misji. To właśnie w takich momentach przypominałam sobie, dlaczego wybrałam drogę shinobi – nie tylko do walki, ale przede wszystkim do ochrony i obrony życia. Kiedy później Shigemi opatrywał moje rany, jego spokojne i skupione ruchy przynosiły ulgę nie tylko mojemu ciału, ale i duszy. Jego obecność i stałe wsparcie dawały mi siłę, by przetrwać ból i zmęczenie po walce. Cisza otaczającego nas lasu, przeplatana jedynie odgłosami natury, była idealnym tłem dla tej chwili regeneracji. Kulminacyjnym momentem tego dnia była wizyta orła, który osiadł na moim ramieniu. Gdy jego główka delikatnie dotknęła mojego czoła, poczułam nie tylko fizyczny kontakt, ale głęboką emocjonalną więź. Ten gest solidarności między mną a tym majestatycznym ptakiem był jak pieczęć na naszej wspólnej misji – by chronić i ratować. To przypieczętowało nasze wzajemne zobowiązanie do obrony tych, którzy sami obronić się nie mogą. Byłam samozwańczą obrończynią natury i środowiska. Miniony dzień to był dzień pełen intensywnych emocji i zmian, ale przede wszystkim dzień, w którym udało nam się dokonać czegoś naprawdę wielkiego - przynajmniej w moim odczuciu, Shigemi raczej nie wyglądał jakby się z tym zgadzał. Nawet ogień obozowy, który trzaskał spokojnie, rzucając światło na twarze zgromadzonych wokół niego nie zmieniał moich odczuć wobec tego co myśli sobie teraz Uchiha. Siedzieliśmy razem – ja, Shigemi i nasz nowy towarzysz, orzełek, który teraz spoczywał niedaleko, roztaczając spokój. Noc była cicha, tylko od czasu do czasu przerywana przez odgłosy zwierząt leśnych i delikatne szelesty liści poruszanych przez wiatr. Patrzyłam w górę, na niebo usiane gwiazdami, które wydawały się błyszczeć wyjątkowo jasno tej nocy. Było coś magicznego w tym, jak gwiazdy zdawały się tańczyć tuż nad nami, tworząc mozaikę, która na chwilę odbierała troski dnia codziennego. W takich chwilach wszystkie problemy wydawały się mniejsze, a świat – nieskończenie piękniejszy. Obecność Shigemiego dawała mi poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Jego cicha siła była kojącym balsamem na rany fizyczne i emocjonalne. Czułam wdzięczność za jego niezachwiane wsparcie i umiejętności, które wielokrotnie ratowały nas w trakcie naszej misji. Orzełek, który dołączył do naszej drużyny, przynosił z sobą nie tylko uczucie triumfu, ale też głębokiego zadowolenia. Patrząc na jego spokojny odpoczynek, przypomniałam sobie wszystkie wyzwania, które pokonaliśmy, by zapewnić wolność jemu i jego współtowarzyszom. Jego obecność była niezaprzeczalnym dowodem na to, że nasze wysiłki miały głęboki sens i że każda stoczona przez nas bitwa była warta swojej ceny. Otoczeni ciepłem ogniska, szumem lasu i blaskiem gwiazd mogliśmy na moment odłożyć na bok zagrożenia i przeciwności, jakie niesie ze sobą świat zewnętrzny. Ta chwila spokoju i zadumy była jak oaza — czas, kiedy mogliśmy cieszyć się prostymi radościami życia: ciepłem ognia, obecnością dobrych przyjaciół i widokiem nieograniczonego, gwiaździstego nieba.
opis Jedna z najprostszych technik Suitonu. Po zebraniu chakry w ustach wypluwamy prosty strumień wody. Nie wyrządzi on krzywdy silniejszemu przeciwnikowi, ale z pewnością ugasi nieduży ogień lub porządnie zmoczy oponenta.
Użytkownik porusza się pod ziemią z połową posiadanej szybkości
Opis Jedna z podstawowych technik Dotonu. Użytkownik rozmiękcza glebę pod swoimi stopami i zapada się pod ziemię, by potem poruszać się pod jej powierzchnią. Dzięki temu jutsu można więc uniknąć zagrożenia, zniknąć z pola widzenia wroga, czy też przemieścić się niezauważonym i przygotować zasadzkę. Możliwe jest poruszanie się w różnego rodzaju glebach, a mniejsze przeszkody takie jak kamienie, żwir, czy korzenie drzewa nie są dużym problemem. Niemożliwym jednak jest przebicie się przez litą skałę. Oczywistą wadą techniki jest brak poglądu na to, co dzieje się na powierzchni. Dzięki technice użytkownik jest w stanie jedynie wyczuć występujące w promieniu dwóch metrów drgania gruntu wywoływane przez poruszających się ludzi lub cięższe obiekty. Jutsu polega na przemieszczeniu się pod ziemią, a nie drążeniu tuneli, więc niemożliwe jest przetransportowanie innych osób. W czasie trwania tej techniki niemożliwe jest wykonywanie innych jutsu.