Sierociniec "u Czarodziejki"

Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Sierociniec "u Czarodziejki"

Post autor: Kaiho »

W międzyczasie jego oczy przeniosły się na kobietę, która zbierała do kółeczka wszystkie dzieci. Która pochylała się nad każdym jednym, które akurat potrzebowało uwagi. Mniejszej czy większej. Było ich tutaj sporo i nie sposób było zatrzyma się przy każdym jednym, kiedy próbowałeś zająć większość. Tak, dwie osoby to była dobra sprawa. Pewnie na co dzień przydałoby się nawet osób więcej. Przecież dzieci nie zawsze dało się zatrzymać w miejscu, nie zawsze trafiłeś akurat w moment ich zainteresowania. Jasne, krótka zabawa tego typu, pojedyncza, sprawdzała się znakomicie, ale na dłuższy dystans? Dzieci były wypełnione życiem i potrzebą zabawy. Nie dało się każdego z nich usadzić na tyłku, żeby ciągle słuchały. Miały swoją małą chwilę odwiedzenia przez ninja. W ich życiu, a czekało ich jeszcze wiele, na pewno spotkają jeszcze niejednego. Z całego serca życzyłeś im, żeby jednak spotkali ich jak najmniej. Nie bez powodu tak samo, jak ludzie potrafili kochać wielkich bohaterów, którymi ninja byli, tak potrafili się ich bać. Te dwie emocje, nienawiść i miłość, leżały bardzo blisko siebie i wcale nie były sobie przeciwne. Miały wspólne odbicie w krzywym zwierciadle - pustkę. Strzeżcie się martwych za życia, co? Wśród tych małych szkrabów nie trzeba się było o to martwić. Były różne, każdy miał swoją osobowość, swoje własne przeżycia. Każdy z nich został skrzywdzony - może niektóre nawet zdradzone przez własnych rodziców. Kaiho przypomniał się Tatsuo, Smoczy Chłopiec, którego zostawiono kiedy był mały. Tak po prostu o nim zapomniano. Pozwolono, żeby zasnął na przypadkowym wozie i nigdy nikt nie próbował go znaleźć. Tylko że on sobie jakoś poradził. Na pewno było mu ciężko - przecież to było w nim wyryte. Wypisane w tych ciemnych, brązowych oczach. W niektórych oczach tych dzieci dostrzegał to samo mimo tego, że się teraz błyszczały od zainteresowania i śmiechu. Dostrzegał w nich krzywdę. A co poniektóre lśniły nawet brakiem zaufania. Bo jak mają zaufać dorosłym, kiedy to właśnie dorośli ich zdradzili? Ci, co mieli się nimi zajmować, opiekować, kochać bezwarunkowo.
W końcu jego ojciec też chciał go zamordować. Czy powinien go za to nienawidzić?
Czy może kochać, że pragnął go wyzwolić od życia w świecie pełnym przemocy, kłamstw i pustki?
Uśmiechał się do dzieci jak one uśmiechały się do niego. Bawił się razem z nimi tak, jak one się bawiły. Było mu naprawdę dobrze. I był pewien, że dokąd by nie dotarł i gdzie nie poprowadzą go jego drogi to będzie wspominać to miejsce i te dzieci z ciepłem w sercu. Cholera, był nawet pewien, ze jeden z nich to wszystko pomieszał i zamiast strażnikiem to krzyczał o byciu strażakiem!
- Nie ma za co. Dobrze się bawiłem. - Przyznał, uśmiechając się do nieznajomej. Skinął jej głową i obejrzał się na tę bawialnię. Obraz wart uwiecznienia. Obraz zapisany w głowie artysty. Ostatnie spojrzenie, zanim opuścił ten pokój i skierował się skrzypiącym korytarzem z powrotem do przebieralni, gdzie dojrzał już starą kobiecinę.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Nana
Posty: 798
Rejestracja: 13 paź 2020, o 18:05
Wiek postaci: 22
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne włosy, ciemne oczy, blada cera, Sharingan - typowa Uchiha. Szczupła, średniowysoka.
Widoczny ekwipunek: Ładne, czarne kimono. Torba przy pasie i zawieszona maska Kitsune. Katana na plecach.
GG/Discord: nanusia_

Re: Sierociniec "u Czarodziejki"

Post autor: Nana »

  • Misja D
    Kaiho
    post 15
Babcia czekała na niego niecierpliwie stukając obcasem. Kiedy w końcu do niej dotarł miała na końcu języka, żeby zganić go za ociąganie się i marnowanie jej cennego czasu. Przełknęła jednak bycie zrzędliwą, ten jeden raz.
- Dobrze się spisałeś chłopczyku - powiedziała za to posyłając mu dziwny uśmiech, który wyglądał ja gdyby coś ją bardzo bolało. Wyciągnęła z kieszeni przygotowaną wcześniej sakiewkę z odpowiednią zapłatą. Jeśli Kaiho zdecydował się odmówić powinien pewnie liczyć się z tym, że nią w niego rzuci. - Na dzisiaj wystarczy. Znasz drogę do wyjścia - dodała patrząc na niego podejrzliwie jak gdyby się spodziewała, że zrobi coś głupiego. Widocznie miała nosa do niesfornych dzieci i nastolatków. Taka praca, była do nich przyzwyczajona.
- Do zobaczenia - dodała na koniec, jak gdyby było to dla niej całkiem normalne, że miał pomagać w sierocińcu na co dzień. Może jutro? Może pojutrze? Tego już mu nie powiedziała, a chłopak nie wiedział jaką umowę posiadała osoba, która rzeczywiście miała dzisiaj pomagać. Babcia zniknęła za rogiem kierując się w stronę jadalni, gdzie gromadziły się maluchy na obiad. Inuzuka miał jednak w sierocińcu nieskończone sprawy. Stał sam przed drzwiami do przebieralni. Czy opuści to miejsce raz na zawsze, a może postanowi odnaleźć swoją zgubę? Schody na trzecie piętro, do skrzydła szpitalnego, znajdowały się tuż na przeciwko przebieralni. Nic trudnego.

kolor - staruszka pracująca w sierocińcu.

Koniec misji D
0 x
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Sierociniec "u Czarodziejki"

Post autor: Kaiho »

Już nie odmawiał. Tej zapłaty. Pieniądze na pewno by się przydały temu miejscu, zwłaszcza w takiej ilości, ale jeśli kogoś zatrudniasz to też chcesz mu uczciwie sypnąć groszem. Mimo to nie zerknął do sakiewki, żeby przekonać się, ile ryo w niej drzemało. Ciążyła w dłoniach i dzwoniła, kiedy przeszła z ręki do ręki. Kaiho nawet nie podziękował, odprowadził babkę w ciszy znów myśląc o tym, że jeśli chodzi o odprowadzanie, to na pewno przydałoby się jej wymienić laseczkę na zdrowe, silne ramię. Kaiho może i wyglądał mizernie i drobnie, ale przeszedł szkolenie ninja i miał wytrenowane ciało jak każdy z nich, nawet jeśli ciągle w zupełnej podstawie. Mógłby pomóc. Tutaj, tam, wszędzie. Jego ramię mogło służyć, a tymczasem od długiego już czasu najlepiej służyło jego słowo. To było w tych czasach najbardziej wartościową ofertą? Czułe słówka i odrobina dobroci - towar deficytowy. Jeśli go otrzymałeś, wypadało przekazać go dalej. Tak można odrobinkę odmieniać obcą rzeczywistość i na nią wpływać, ale na pewno nie pozwalał to przewracać jej do góry nogami. A tego przecież chciał Kaiho. Aby rewolucja miała swoje podpory, należy ją postawić na stosie ideałów. Na gruzach dawnych, nieprawidłowych założeń - tak pewnie myślą wszyscy naiwni i... wariaci. Mimo swojej impulsywności brunet nie wątpił w to, że na gruzach nie da się wybudować niczego trwałego. Problem nie do końca leżał w świecie samym w sobie, a systemowi, według którego wychowywali się ludzie. Tym zaś potrzebny był porządek i ład dla poczucia stabilności i bezpieczeństwa.
Znał drogę do wyjścia, ale to nie do drzwi wyjściowych się udał. Najpierw się przebrał - i jego sprzęt ninja wrócił na swoje miejsce. Kunaie, shurikeny... były śliczne. Wypolerowane, chociaż noszące ślady używania. Przecież z nimi trenował. Zimna stal ciążyła w dłoni i przypominała o tym, że ludzkie życie waży jeszcze więcej. Wow, takie niesamowite rzeczy, wow, katany... Dla dzieci to było coś niesamowitego, kiedy słyszały to z bajek i opowieści, z których często wycinało się najmniej wygodne fragmenty. Jedno z drugim wycięciem, tutaj podbarwić, tam coś dodać... i oto mamy legendę. I potem jedno z drugim dziecko chciało zostać takim strażnikiem, który czasem nawet ryzykuje swoje życie dla dobra czegoś większego. Dla innych. Ciężar życia...
Kiedy już się przebrał to ruszył w kierunku lecznicy tutejszej. W pierwszym momencie zdziwiło go, że w ogóle tutaj taką mieli, ale w drugiej stało się to bardziej zrozumiałe. Dzieci łatwo się przeziębiały czy łapały jakiekolwiek choroby. Łatwo było też o jakiejkolwiek kontuzje mniejsze czy większe. Nic dziwnego więc, że nikt nie chciał, żeby bezdomne dzieciaki ciągle latały do lecznicy. Kto by je odprowadzał i ich pilnował? Chciał pukać, ale drzwi były otworzone. I kiedy wszedł zobaczył od razu Fumihito siedzącego na jednym z łóżek z książką w rękach.
- Hej. - Wymruczał, przyglądając się przez moment chłopakowi. Po raz kolejny zastanawiając, ile Fumihito tak naprawdę ma lat. Teraz, kiedy był umyty i przebrany w świeże ciuchy, nadal na niego trochę za duże, ale to już chyba kwestia tego, jaki był wychudzony, wyglądał młodziej. Ech, to zły pomysł... Ale skoro już się tutaj pofatygowałeś po biciu się z myślami to czy warto było od niego odchodzić? Jeśli wierzyć słowom wuja, to nie było osoby wierniejszej od tej, której życie ocaliłeś. I która wdzięczna ci jest tak, że zrobi dla ciebie niemal wszystko. Nie byłeś nawet pewien, czy Fumihito w ogóle jest wdzięczny i czy chce ci spoglądać w twarz. Chciał. Jego głowa poderwała się z książki i uśmiechnął się w twoim kierunku. Zamknął lekturę i wstał. Kaiho wątpił, czy w ogóle potrafił czytać i zastanawiał się, czy chłopak nie oglądał tylko obrazków.
- Dzień dobry, proszę pana! Cieszę się, że pana widzę. Nie zdążyłem nawet podziękować... - W tych dużych oczach czaiła się czeluść smutku. Głęboka i przepastna czeluść smutku. Ciężko było w nią patrzeć. Ale Kaiho patrzył. Bardzo uważnie. Wyszedł mu naprzeciw, kiedy ten wstał.
- Jasne... - Podziękowania. O zgrozo, jak gorzko one brzmiały. Nie dlatego, że Kaiho nie zrobił zupełnie niczego, bo przecież... udało się. Uratował tak chłopca jak i ojca... tylko że ojca zawiódł potem jego własny organizm. - Posłuchaj, Fumihito... od dłuższego czasu szukam sługi - to była nieprawda - i pomyślałem, że gdybyś chciał... to mogę cię zatrudnić. Wielkich pieniędzy z tego nie ma, ale będziesz miał gdzie spać, co jeść... - nawet nie zdążył dokończyć. Fumihito mu na to nie pozwolił, bo padł na kolana i złapał go za dłoń. Kaiho zrobił ze zdziwienia pół kroku w tył, wpatrując się w zdumieniu na chłopca.
- Panie, jestem chory. Nie będę dużą pomocą...
- Weź nie... - pierdol - Dajże spokój! Wiem, że jesteś chory. Nie będziesz przecież tyrał na budowie, potrzebuje osobistego sługi...
Fumihito był mądrym chłopakiem i tego akurat Kaiho był pewien. Nie dał się długo namawiać. To była jego prawdopodobnie jedyna szansa na milion, żeby wieść dobre i godne życie. Marna szansa, że trafiłby na drugą taką.
Parę dni później Fumihito nie było już w sierocińcu.
[/zt]
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
ODPOWIEDZ

Wróć do „Raigeki (Osada Rodu Kaminari)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość