Plac Kami Ai

Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Plac Kami Ai

Post autor: Satoshi »

0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Plac Kami Ai

Post autor: Kaiho »

Ludzie mówią, że uciekanie jest złe. A przynajmniej mówili tak ludzie, którzy przed sobą widzieli tylko możliwości. Nie ma problemów, są tylko rozwiązania. Nie ma strat, są tylko na nowo pozyskiwane zasoby... Kiedy uciekasz to nie widzisz rozwiązań. Kiedy uciekasz to nie masz szans na pozyskanie zasobów. Prawdopodobnie gdy uciekasz - nie masz nawet wystarczająco wiele oddechu, żeby powiedzieć samemu sobie, że to co właśnie robisz nie ma najmniejszego sensu. Dziwne, bo z drugiej strony ludzie mówili, że stanie w miejscu jest złe. Skoro bieg do przodu, przesuwanie się w tempie, w którym wszystko zostawiasz za plecami jest złe, lecz zatrzymanie się, by spojrzeć na świat szeroko otworzonymi oczami też było złe, to... co jest dobre? Dlaczego wszyscy wokół, ci domomądrzy dorośli i ci wielcy myśliciele tego świata, potrafili tylko powtarzać, co jest złe i co wolno, ale nie mówili ci, co powinieneś zrobić, żeby uniknąć wszystkiego, co sami określą jako złe. Czy spacer jest dobry? Nie biegnij, nie stój - więc szukaj wypośrodkowania? Większość problemów zamykała się w tym, że skrajności burzyły tą tak zwaną harmonię. I wszystko fajnie - dopóki nie zauważysz, że jeden człowiek stawia wolne i leniwe kroki, a drugi sowimi długimi nogami pośpiesznie brnął naprzód. Czy powinniśmy też pytać o tępo? Byłoby miło dowiedzieć się, że to nie ważne, czy biegniesz, czy stoisz - dobrze, że jesteś po prostu sobą. Ale nawet tam, gdzie próbujesz znaleźć zagubiony sens możesz dowiedzieć się, że to co robisz jest zwykłym odwracaniem kota ogonem. Czasem nie miało znaczenia, z której strony spojrzysz na problem (a ponoć ich nie ma - bo są rozwiązania?) - on pozostaje taki sam. Możesz jedynie próbować przed nim umykać... i wmawiać sobie, że to, co robisz, jest bardzo dobre, choć zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo jest złe. Takie... uciekanie przed odpowiedzialnością, chociażby. Ooo, przed nimi, wiesz, można zbiec nawet na kraniec świata! Tam, gdzie niepoznane piaski pochłaniały życia odważnych, którzy chcieli je pokonać i tam, gdzie potwory morskie łapały w swoje sidła marynarzy, którzy chcieli nakreślić nowe lądy na mapie świata. I choćby pokonał tysiące mil - ona zawsze cię odnajdzie. To ten rodzaj szalonej brunetki, która ugania się za tobą w kółko i w kółko i wgapia maślanymi oczami, żebyś tylko poświęcił jej atencję. Zakochana-szalona, bo raz na nią spojrzałeś, bo masz za dobre serce, żeby powiedzieć jej w sympatyczny sposób spierdalaj. Jak to dobrze, że Kaiho nie był w pozycji do krytyki zakochanych szaleńców. I jak to dobrze, że wcale nie pizgnął wszystkim bez żadnej gracji, żeby tylko wybrać się na głupią wycieczkę po pustyni. Prawda?
Dźwięk znajomego głosu sprawił, że chłoptaś, który powinien się już tytułować mężczyznom, najpierw się naprostował jak struna, zrobił iście strusią minę pełną niezrozumienia świata, a potem łeb schował między ramiona. Noo, zupełnie tak jak struś chowa swój łeb w piasek. Może to dobrze, że tu takowego nie było. Jeszcze wpadłoby temu wariatowi wzięcie z tych dziwacznych stworzeń przykład...
- Ratunku. - Wydobyło się automatycznie na głos z jego ust. Nie był to głos wypełniony strachem czy faktyczną prośbą ratowania, zabrzmiał wręcz mechanicznie. Bo nie oczekiwał pomocy, ratunku i nie spodziewał się, że uda mu się magicznie zniknąć, kiedy stał na środku placu, a jeszcze obok niego, przywiązany do drzewa, był jego kary, raigekański rumak - o, tego to już ciężko było przegapić. A kiedy dodać, w jak czerwonym i wyzywającym stroju pojawił się tutaj Panicz Itazura, to już zupełnie traciło się nadzieje na bycie kameleonem. Albooo straciłby tę nadzieję każdy normalny, no ale przecież nie Itazura Kaiho..! - Polujeee na dzikii i łosiee, niewidzialny ninjaaaa... - Słyszał kiedyś od jednej znachorki, że to zaklęcie działa nieźle na znikanie. Tylko dziwna sprawa - jak się już wyprostował i obrócił to jakoś służący patrzył prosto na niego. - Coś mi mówi, że zaklęcie na znikanie nie działa... - Wymruczał już bardziej nawet do siebie, niż faktycznie do Ryuujina. - Zaraz wracam. - Wyszedł naprzeciwko mężczyzny. Błagam, błagam, błagam, tylko żebym zaraz nie usłyszał: "wracaj do domu dzieciaku!" Tak, właśnie tego się spodziewał. Kolejnej walki, kolejnych kłótni. Wuj sobie uświadomił, że się wymknął, dowiedział się, że zabrał konia, pieniądze, więc teraz będzie: nigdzie nie jedziesz! Jest wojna, jeśli gdzieś jedziesz - to ze mną na wojnę! Nie miało znaczenia, co myślał o tym świat, co myślała służba. Nie miało znaczenia, jak bardzo na siebie krzyczeli i to, że ostatnio ich kłótnie nie kończyły się na słowach a przechodziły w rękoczyny. Wuj miał ognisty temperament - tak i z temperamentem miał problemy Kaiho. Chyba... rodzinne. Przepis na tragedię gotowy. A nie miało to znaczenia, bo w gruncie rzeczy Kaiho szanował tego człowieka. I wiedział, że chce dobrze - dla rodziny, dla niego. Że nie jest tym typem egocentrycznego chuja, który będzie chciał zachować ten majątek dla siebie na całe życie. I wiedział, że co by złego teraz nie wykrzykiwali sobie w twarz - to na swój sposób kochali tę rodzinę. Tylko jakoś... to wszystko nie wychodziło. A Kaiho był bardzo zmęczony myśleniem, że wszystko to przeze mnie.
Itazura nawet nie zdążył otworzyć swojej gęby przysłoniętej wachlarzem - i może to i lepiej. Palnąłby coś nieprzyjemnego... a dziś to nie jego była kolej na mówienie nieprzyjemnych rzeczy. Na moment cię zmroziło. Otworzyłeś szerzej oczy, zimny dreszcz przeszedł przez plecy i sprawił, że poruszanie kończynami było niemożliwe. Chyba na te pół sekundy twoje serce też zapomniało, że powinno dzielnie bić w klatce piersiowej. A jednak, mimo tego zmrożenia, ręka podtrzymująca wachlarz jakoś osunęła się w dół. I to wszystko trwało moment.
- Co ty gadasz... Kyo jest zdrowa jak koń, jak to nie chce pić... - W twoim świecie pomieszało się niedowierzanie i jednocześnie próba zepchnięcia problemu - no bo przecież... Kyo była... od zawsze. Była najsilniejszym stworzeniem, jakie znał. Jak często wskakiwała między niego i wuja, żeby ich powstrzymać przed rozpętaniem burzy w domu na dobre? Ale... ale jakoś... to, co łapało za te serce i spowalniało jego rytm... Mimo tego, co powiedziałeś, mimo chęci tego, żeby zignorować problem, przyszła jakaś taka zła myśl. Zaraz za tą myślą, która w dalszym ciągu próbowała wyprzeć problem, że to pewnie próba zatrzymania mnie w domu. Kaiho obrócił się w kierunku Ryuujina i znów spojrzał na służącego... po czym złożył wachlarz z trzaśnięciem, wsunął go za pas i podszedł po konia, żeby złapać jego lejce w dłonie.
- Moja przyjaciółka źle się czuję. Przepraszam na moment... Wrócę! Poczekajcie na mnie z Yamim! - Bo przecież... wróci, tak? W tym wszystkim nawet jakoś się zapomniał, żeby Kyo nie nazywało psem - była przecież dumnym ninkenem! Bardzo dumną przedstawicielką swojej rasy, która tak jak kochała jego matkę, tak teraz kochała jego. - Jest bardzo źle? - Zwrócił się już do mężczyzny obok siebie, zastanawiając się właśnie, czy nie powinien wsiąść na konia i popędzić na złamanie karku. A może przesadzał? Może... może wcale nie jest tak źle? Może to tylko jakieś... kobiece humorki? Nawet jeśli Kyo nigdy takowych nie miewała.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Satoshi
Posty: 583
Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze
GG/Discord: Satoshi#3881

Re: Plac Kami Ai

Post autor: Satoshi »

0 x
Obrazek
Where the post at?
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Plac Kami Ai

Post autor: Kaiho »

Ile czasu minęło? Godzina? Dwie? Odkąd zrobił mało eleganckie wyjście, informując Ryuujina, że musi coś załatwić, gdzieś iść, coś zrobić? Nie bardzo miał czas na wyjaśnienia. I to było widać wtedy na jego twarzy - pośpiech, panikę, wszystko doprawione niepewnością co do tego, że sługa wezwał się tutaj i zaprosił go z powrotem do posiadłości rodzinnej. Ciężko to było nawet nazwać zaproszeniem... Brunet pogubił się w tym czasie. Nie liczył go. I kiedy jeszcze wyjeżdżał to wyglądał dokładnie tak, jak powinien wyglądać na co dzień - jak lubił się stroić na te specjalne okazje, żeby samemu sobie poprawić humor choć trochę. Kiedy zaś wrócił wyglądał jak wstęp do tragedii. Gorzej niż wczorajszego poranka? O tak. O wiele gorzej. Przygarbiony, z nieprzytomnym spojrzeniem, zapłakany - musiał płakać bardzo dużo, czerwone oczy, rozmazany absolutnie makijaż. Poplamione krwią ręce. Nie dużą jej ilością. A jednak plamy czerwieni pojawiały się na drobnych, smukłych palcach i przegubach.
Koń jechał spokojnie - z oddali było już słychać kłapanie podków o bruk głównej ulicy, z której nadciągał. I dopiero kiedy rumak sam się zatrzymał, Kiaho uniósł nieprzytomne głowę, żeby rozejrzeć się po placu. Zastanawiając się, czy w ogóle jeszcze tu kogokolwiek zobaczy..? Nie, nawet o tym nie myślał. Pomyślał dopiero, gdy głowę uniósł i na pierwszy rzut oka dojrzeć nie można było nikogo. Jakby to powiedzieli sogeńczycy tak nie wypada..! Nie wypada kogoś wystawić do wiatru i nie wypada się spóźniać. Ale są pewne sytuacje życiowe, które decydują i mówią za ciebie. Potrafisz to zrozumieć? W końcu jednak Itazura natknął się na sylwetkę Smoka. Jego i tylko jego - bo Yamiego nigdzie nie było. Może już poszedł? A może znużył się czekaniem..? Kaiho spojrzał w niebo, pytając samego siebie ile minęło czasu i czy aby nie za dużo..? Mógł wysłać tutaj sługę - kogokolwiek zamiast samemu wlec się przez miasto w tym stanie. Nie pomyślał. O niczym wtedy nie myślał. Słowa i ruchy... ruchy... bardziej odruchy były marginalnymi częściami jego świadomości. Ciało działało, ale niekoniecznie wraz z jego udziałem.
Nawet nie zszedł z konia, kiedy zbliżył się do Smoka.
- Przepraszam, Ryu... nie mogę dzisiaj wyruszyć. Zmarła... zmarł ktoś, kto był mi jak matka. Wybacz. Gdybyś czegoś potrzebował... czuj się gościem w posiadłości Itazura. - Ten głos - to był nadal jego? Czy może już kogoś obcego, kogo jeszcze nie zdążyłeś dobrze poznać?
Zawrócił konia do posiadłości. W końcu trzeba było się przygotować do pożegnania przyjaciółki.
[z/t]
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Ryuujin
Martwa postać
Posty: 361
Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów.
GG/Discord: Aogiri#3463
Multikonta: Zenin Toji

Re: Plac Kami Ai

Post autor: Ryuujin »

Czasem przychodzi taki moment w życiu człowieka gdy zastanawiasz się czy planowanie ma właściwie jakikolwiek sens, bo wszystko idzie nie tak a przecież ten plan był prosty jak budowa cepa. Wypadkoodporny. No przynajmniej tak mi się zdawało ale ewidentnie bogowie obrali sobie za punkt honoru udowodnienie mi że jestem w błędzie. Lecz mimo wszystko nie czułem gniewu bo nauczony doświadczeniem wiedziałem że nic nie dzieję się bez przyczyny i choć czasem coś zdaję się absurdalne bądź pozornie stawia ich w negatywnym świetle to jednak ich działania są dużo bardziej złożone by ludzki umysł tak od razu mógł pojąć prawdziwy cel.
Staliśmy tak z moim niewielkim Kaiho dosłownie dopiero co się spotykając i ledwie co wymieniliśmy kilka zdań gdy raptem nastąpiła lawina dziwnych rzeczy. Jakiś mężczyzna biegnący do malucha, cudaczne zaklęcia na niewidzialność i po chwili wieści. Wieści które całkowicie wstrząsnęły człowiekiem żyjącym chwilą.
- Oczywiście rozumiem, leć zaczekam ile będzie trzeba a gdybym mógł pomóc wiesz gdzie mnie szukać. - odparłem zatroskanym tonem po tym co zostało mi przekazane.
Czy w takich chwilach należało się uśmiechać? Może taki uśmiech dodał by otuchy, może właśnie tego potrzebował, może... ja niestety nie potrafiłem na takie wieści się uśmiechnąć tak jak zawsze. Kąciki ust samoistnie opadały i choćbym nie wiem jak się starał nie byłem w stanie nad tym zapanować. Jednak jedyne co mogłem teraz zrobić to wierzyć że wszystko się ułoży i prosić bogów aby i oni otoczyli szczególną troską przyjaciółkę Kaiho tylko czy nie było za późno?
Czekałem tak na placu w myślach prosząc o łaskę i oczekując co raz rychlejszego przybycia Yamiego jednak olbrzym nie specjalnie kwapił się przybyć. Słońce co raz wyżej wznosiło się na niebie i w końcu przybył. Kaiho, olbrzym najpewniej zapomniał albo może i u niego wydarzyło się coś strasznego. Bo u malca musiało się coś takiego zdarzyć. Nie musiał mówić, wystarczyło jedno spojrzenie na tą postać żeby być tego pewnym, słowa tylko potwierdziły moje obawy.
Delikatnie zacisnąłem pięści gniotąc przy tym swoją szatę i próbowałem otworzyć usta by coś powiedzieć jednak nie potrafiłem w tamtej chwili wydobyć z siebie żadnego słowa. Jakąś niewidzialna ręka skutecznie odebrała mi głos zaciskając się na moim gardle w wyniku czego jedyne co mogłem zrobić to wbić wzrok pełny współczucia i niedowierzenia w jeźdźca.
- Pójdę z tobą. - wyrzuciłem z siebie po chwili jednak czy moje słowa dotarły do niego to była zupełnie inna kwestia gdyż gdy to mówiłem malec już zawracał konia .
z/t
0 x
Obrazek
Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia! ❤️
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
ODPOWIEDZ

Wróć do „Raigeki (Osada Rodu Kaminari)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość