Knajpka Kitsurai
- Ryuujin
- Martwa postać
- Posty: 361
- Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów. - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9612
- GG/Discord: Aogiri#3463
- Multikonta: Zenin Toji
Re: Knajpka Kitsurai
0 x

Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia!
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
- Kaiho
- Martwa postać
- Posty: 331
- Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski - Link do KP: viewtopic.php?p=170221#p170221
- GG/Discord: Angel Sanada #9776
- Multikonta: Koala, Yugen
- Aktualna postać: Yugen
Re: Knajpka Kitsurai
Właśnie to był powód, dla którego Kaiho kochał kuchnię. To, jak bardzo potrafiła rozwijać każdy zmysł i jak cieszyła na każdym polu. A skoro to kochasz - to i chcesz ją poznawać. Takim sposobem wślizgiwał się w rodzinnym domu do małego raju i zakątka kucharek, takim sposobem rozmawiał z różnymi karczmarzami... ale jak już i tak zapowiedział Ryuujinowi - lepiej znał się na tutejszych winiarniach niż dobrych knajpach z jedzeniem. Głównie dlatego, że przecież wszystko, czego potrzebował do codziennego funkcjonowania miał w domu i nie musiał łazić po ryokanach. Pewnie Smok powiedziałby, że to było plusem! W końcu kochał pieniądze. Heh, może to to przyciągało jego spojrzenie - złoto i srebro w stroju Itazury Kaiho i oczy jak jadeity, szlachetne, cesarskie kamienie uznane za święte w niektórych regionach. A Kaiho..? Kaiho nie potrafił tego nazwać plusem. Nie potrafił tego też nazwać minusem. Przyzwyczaił się do luksusów. Był przyzwyczajony do tego, że jeśli czegoś chce, to zazwyczaj to ma, nawet jeśli czasem musiał, jak każdy inny, przyłożyć do tego wysiłek. Czasem tak bywało! Jak chociażby w Sogen, kiedy musiał już dorobić się grosza, żeby móc je rozpieprzyć na większe ilości jedzenia, dziwek i alkoholu. Jedzenia, ha! Można było na nim prawie liczyć kości, ale jak się zadowala tylko najlepszymi rzeczami, to i się za nie przepłaca. Nie dało się porównać z kupnem zwykłej bułki w piekarni, żeby zabrać ją do kieszeni w serwetce na drogę.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc o nie ocenianiu po wyglądzie. No tak, to prawda - nie lubił, jak ktoś oceniał zupełnie powierzchownie. To jest - rozumiał, że ludzie kochali piękne towarzystwo - sam takie lubił. Mógł wyłożyć pieniądze tylko po to, żeby dwóch ładnych panów napiło się z nim herbaty. Taka sztuczna miłość. Sztuczna sympatia. Widzisz, niby pieniądze szczęścia nie dają - ano, nie dają. Ale na pewno ułatwiają dotarcie do tego szczęścia. Nie dadzą ci prawdziwych emocji, ale mogą ułatwić ich zdobycie. Wiedziałeś doskonale, jak istotne były wrażenia - te pierwsze, a potem te drugie, które zazwyczaj przecierały pierwsze. Jeśli ktoś to ignorował to był po prostu głupcem. Albo był tak szczery, że nie musiał właściwie dbać o jakikolwiek pozór, by zostać inaczej odebranym. Jak Yami. Jego chyba... nie dało się odebrać inaczej. Tak sobie przynajmniej o tym teraz pomyślałeś. Za to ty... pewnie dlatego to było miłe usłyszeć to, co usłyszał. Nie oceniam ludzi po pozorach.
- Będę ci zawsze kibicował. A w razie czego zawsze mogę pogryźć twojego przeciwnika po kostkach. - Puścił oczko w kierunku wielkoluda z szerokim uśmiechem. No... chyba go właściwie lubię. No, lubię go. Jest szczery. I... i czuję się przy nim inaczej. To uczucie było znajome. Miał kiedyś osobę, przy której tak się czuł - ale ta relacja była od dawna już zepsuta. Nic nie rozerwało jej gwałtownie - po prostu ich drogi się rozeszły, a nawet Kaiho, który potrafił latać za ludźmi jak naiwny piesek, chcąc tylko pogłaskania po główce, wiedział, że czasami trzeba odpuścić. A teraz już nabrał takiego pesymizmu, że nie potrafił sobie z samym sobą poradzić. Bo nie rozumiał, co jest z nim nie tak, że wszystko w jego życiu było jednorazowe, nawet ludzie. Tacy jednorazowi przyjaciele. Dlatego też pojawienie się Ryuujina było takim zaskoczeniem. Zastanawiał się, czy Kuro Yami to też taki jednorazowy przyjaciel. I czy ten dzień jest taki - jednorazowy. Ile przyjdzie zapłacić kaca moralnego za podjęte decyzje, bo niestety ostatnio ciągle go odczuwał. A to było wbrew jego filozofii życiowej. Chyba moją filozofią życiową jest już to, że mogę umrzeć w każdej chwili. To, że jeszcze nie umarłem, jest prawdziwą tragedią. Z zamyślenia wyrwała go dalsza część konwersacji.
- Oj, nie, nie! Dzięki! Już za dużo ludzi robi sobie ze mnie worek bokserski! - Wyciągnął przed siebie ręce i pomachał nimi w przeczącym i zatrzymującym geście, ale w jego głosie słychać było śmiech. - Ja wolę uprawiać walkę w łóżku niż na placu boju. - Uśmiechnął się szeroko. Jasne, czasami trzeba było poćwiczyć. Czasaaami... przesunąć jakoś punkt tego swojego rozwoju... i właściwie wypadałoby. Bo po tej ostatniej traumatycznej misji nie mógł nawet zmrużyć powiek. - Ej, ale z tą kuchnią to ty mnie nie przeceniaj. Naprawdę nie jestem jakimś super kucharzem. No i zwłaszcza w warunkach polowych ciężko coś upichcić. - Właśnie. Właśnie. To było takie nie w twoim stylu - tak milczeć. Ludzie raczej mieli cię za głośnego, otwartego. Jasne - bo łatwo powiedzieć, że ktoś jest otwarty, kiedy dużo mówi. To była jedna z taktyk, trochę podobna do Ryuujinowej, która tworzyła świetną zasłonę dymną. Może to przez kaca? Nie, kaca już właściwie nie było. Wyżłopał wodę, teraz nawet skubnął jedzenia, wykąpał się. Mógłbym teraz iść lulu, na spanko mnie bierze. No, mógłby. Gdyby nie nagły skok emocjonalny, który zabrał go do najgłębszego rowu pod poziomem morza, a potem wywindował prosto do burzliwych chmur - zupełnie takich, jakie kontrolował.
- S-serio? - Zapytał po powrocie do stolika. Nerwowo, bojąc się rozplatać ręce z klatki piersiowej, żeby mu się nie trzęsły. Chociaż teraz to sam już zadrżał. Ale się uśmiechnął. - To dobrze, bo lubię poprawiać innym humory. Ale miałem ciężki dzień, Yami. Tydzień. Miesiąc... kurwa. - Mruknął na końcu. Życie. W zasadzie to właśnie - na kogo był zły? Na nią? Smoka? ... siebie? Właściwie - o co ta złość? Chciałby wiedzieć i umieć wytłumaczyć - ale że nie umiał, to i ciężko było spojrzeć w oczy Ryuujina. A przecież to nie tak, że był na niego obrażony. Właśnie - teraz już z nikim nie można rozmawiać? Patrz, Kaiho, jaki ty głupi jesteś..!
- Z kimś innym? Ty siebie zapytałeś w ogóle, co ta panna do ciebie ma? - Słysząc te słowa jednak skonfrontował spojrzenie z czarnymi oczami. Może pójdę - będzie milej? Nie, nie, przestań. Spokojnie. Wdech, wydech... ale tą wiedźmę to za włosy i..! - Przecież to widać. Patrzy na ciebie jak ja. - Powiedział już ciszej i spokojniej, mrukliwym głosem. A ja mam nadzieję, że będzie miała! Sam bym ją zwolnił, jakbym mógł! - Trójkąty są super, najlepsza figura tego świata... - Domruczał jeszcze pod nosem. No, bo tak było! Tak było...
- Hę? - O, teraz to Kaiho uniósł z powrotem głowę i spojrzenie - bo to mu trochę opadało z powrotem w dół, był mimo wszystko zawstydzony swoją reakcją. Bardzo zawstydzony. - Przeprosić? - Że co? No szczena mu prawie opadła, ale nie, Smok mówił serio. - Żeby za coś przepraszać, trzeba mieć za co. - To już powiedział całkowicie pewnie. - Przeprosić mogę tylko ciebie. Zresztą... ach. - Teraz to Kaiho zamknął oczy i odetchnął. Nie mam siły. Nie mam siły. Chcę spać... Obudzę się i to wszystko będzie snem. - To zły pomysł z tą wycieczką. Pustynia jest pełna pięknych kobiet. Nie będę wam psuł wycieczki. Bo ja się nie pogodzę z tym, jak się panienki za tobą oglądają. - Podniósł się znów z krzesełka, ale teraz powoli. - Nie mów mi, że nie widziałeś, jak na ciebie patrzy. Jesteś dość domyślną osobą. Jest różnica między rozmową a flirtem - a ona uprawiała flirt. - I co, nie zrobiłeś tego specjalnie? Może Kaiho trochę przecenił Ryuujina. Może. Ale jakoś mu się nie wydawało, żeby ten człowiek miał przegapić coś takiego. Po co mi ta spina, jak ciebie kręci inna? Nie jestem temu winien. - Przepraszam. - To było całkiem szczere. Nie lubił psuć humoru innym i nie lubił, kiedy sam tworzył bajzel. A wiedział, że miał do tego skłonności. To przez to niekontrolowane emocje. A to wszystko, to wszystko było dla niego całkowicie nowe. I się w tym gubił. Tak teraz miał bałagan w myślach i bałagan w sercu. Spojrzał w kierunku Yamiego.
- Przepraszam, Yami. Jesteś jeszcze głodny? - Uśmiechnął się do niego znowu, ale teraz to był uśmiech smutny. Jestem już zmęczony tą emocjonalną karuzelą tego dnia. A nie, moment... jestem zmęczony imprezowaniem, heh. Taa... super śmieszność...
- Muszę się ogarnąć, drodzy panowie... innymi słowy - muszę wrócić do domu, przebrać się i odświeżyć do końca. - Odetchnął.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc o nie ocenianiu po wyglądzie. No tak, to prawda - nie lubił, jak ktoś oceniał zupełnie powierzchownie. To jest - rozumiał, że ludzie kochali piękne towarzystwo - sam takie lubił. Mógł wyłożyć pieniądze tylko po to, żeby dwóch ładnych panów napiło się z nim herbaty. Taka sztuczna miłość. Sztuczna sympatia. Widzisz, niby pieniądze szczęścia nie dają - ano, nie dają. Ale na pewno ułatwiają dotarcie do tego szczęścia. Nie dadzą ci prawdziwych emocji, ale mogą ułatwić ich zdobycie. Wiedziałeś doskonale, jak istotne były wrażenia - te pierwsze, a potem te drugie, które zazwyczaj przecierały pierwsze. Jeśli ktoś to ignorował to był po prostu głupcem. Albo był tak szczery, że nie musiał właściwie dbać o jakikolwiek pozór, by zostać inaczej odebranym. Jak Yami. Jego chyba... nie dało się odebrać inaczej. Tak sobie przynajmniej o tym teraz pomyślałeś. Za to ty... pewnie dlatego to było miłe usłyszeć to, co usłyszał. Nie oceniam ludzi po pozorach.
- Będę ci zawsze kibicował. A w razie czego zawsze mogę pogryźć twojego przeciwnika po kostkach. - Puścił oczko w kierunku wielkoluda z szerokim uśmiechem. No... chyba go właściwie lubię. No, lubię go. Jest szczery. I... i czuję się przy nim inaczej. To uczucie było znajome. Miał kiedyś osobę, przy której tak się czuł - ale ta relacja była od dawna już zepsuta. Nic nie rozerwało jej gwałtownie - po prostu ich drogi się rozeszły, a nawet Kaiho, który potrafił latać za ludźmi jak naiwny piesek, chcąc tylko pogłaskania po główce, wiedział, że czasami trzeba odpuścić. A teraz już nabrał takiego pesymizmu, że nie potrafił sobie z samym sobą poradzić. Bo nie rozumiał, co jest z nim nie tak, że wszystko w jego życiu było jednorazowe, nawet ludzie. Tacy jednorazowi przyjaciele. Dlatego też pojawienie się Ryuujina było takim zaskoczeniem. Zastanawiał się, czy Kuro Yami to też taki jednorazowy przyjaciel. I czy ten dzień jest taki - jednorazowy. Ile przyjdzie zapłacić kaca moralnego za podjęte decyzje, bo niestety ostatnio ciągle go odczuwał. A to było wbrew jego filozofii życiowej. Chyba moją filozofią życiową jest już to, że mogę umrzeć w każdej chwili. To, że jeszcze nie umarłem, jest prawdziwą tragedią. Z zamyślenia wyrwała go dalsza część konwersacji.
- Oj, nie, nie! Dzięki! Już za dużo ludzi robi sobie ze mnie worek bokserski! - Wyciągnął przed siebie ręce i pomachał nimi w przeczącym i zatrzymującym geście, ale w jego głosie słychać było śmiech. - Ja wolę uprawiać walkę w łóżku niż na placu boju. - Uśmiechnął się szeroko. Jasne, czasami trzeba było poćwiczyć. Czasaaami... przesunąć jakoś punkt tego swojego rozwoju... i właściwie wypadałoby. Bo po tej ostatniej traumatycznej misji nie mógł nawet zmrużyć powiek. - Ej, ale z tą kuchnią to ty mnie nie przeceniaj. Naprawdę nie jestem jakimś super kucharzem. No i zwłaszcza w warunkach polowych ciężko coś upichcić. - Właśnie. Właśnie. To było takie nie w twoim stylu - tak milczeć. Ludzie raczej mieli cię za głośnego, otwartego. Jasne - bo łatwo powiedzieć, że ktoś jest otwarty, kiedy dużo mówi. To była jedna z taktyk, trochę podobna do Ryuujinowej, która tworzyła świetną zasłonę dymną. Może to przez kaca? Nie, kaca już właściwie nie było. Wyżłopał wodę, teraz nawet skubnął jedzenia, wykąpał się. Mógłbym teraz iść lulu, na spanko mnie bierze. No, mógłby. Gdyby nie nagły skok emocjonalny, który zabrał go do najgłębszego rowu pod poziomem morza, a potem wywindował prosto do burzliwych chmur - zupełnie takich, jakie kontrolował.
- S-serio? - Zapytał po powrocie do stolika. Nerwowo, bojąc się rozplatać ręce z klatki piersiowej, żeby mu się nie trzęsły. Chociaż teraz to sam już zadrżał. Ale się uśmiechnął. - To dobrze, bo lubię poprawiać innym humory. Ale miałem ciężki dzień, Yami. Tydzień. Miesiąc... kurwa. - Mruknął na końcu. Życie. W zasadzie to właśnie - na kogo był zły? Na nią? Smoka? ... siebie? Właściwie - o co ta złość? Chciałby wiedzieć i umieć wytłumaczyć - ale że nie umiał, to i ciężko było spojrzeć w oczy Ryuujina. A przecież to nie tak, że był na niego obrażony. Właśnie - teraz już z nikim nie można rozmawiać? Patrz, Kaiho, jaki ty głupi jesteś..!
- Z kimś innym? Ty siebie zapytałeś w ogóle, co ta panna do ciebie ma? - Słysząc te słowa jednak skonfrontował spojrzenie z czarnymi oczami. Może pójdę - będzie milej? Nie, nie, przestań. Spokojnie. Wdech, wydech... ale tą wiedźmę to za włosy i..! - Przecież to widać. Patrzy na ciebie jak ja. - Powiedział już ciszej i spokojniej, mrukliwym głosem. A ja mam nadzieję, że będzie miała! Sam bym ją zwolnił, jakbym mógł! - Trójkąty są super, najlepsza figura tego świata... - Domruczał jeszcze pod nosem. No, bo tak było! Tak było...
- Hę? - O, teraz to Kaiho uniósł z powrotem głowę i spojrzenie - bo to mu trochę opadało z powrotem w dół, był mimo wszystko zawstydzony swoją reakcją. Bardzo zawstydzony. - Przeprosić? - Że co? No szczena mu prawie opadła, ale nie, Smok mówił serio. - Żeby za coś przepraszać, trzeba mieć za co. - To już powiedział całkowicie pewnie. - Przeprosić mogę tylko ciebie. Zresztą... ach. - Teraz to Kaiho zamknął oczy i odetchnął. Nie mam siły. Nie mam siły. Chcę spać... Obudzę się i to wszystko będzie snem. - To zły pomysł z tą wycieczką. Pustynia jest pełna pięknych kobiet. Nie będę wam psuł wycieczki. Bo ja się nie pogodzę z tym, jak się panienki za tobą oglądają. - Podniósł się znów z krzesełka, ale teraz powoli. - Nie mów mi, że nie widziałeś, jak na ciebie patrzy. Jesteś dość domyślną osobą. Jest różnica między rozmową a flirtem - a ona uprawiała flirt. - I co, nie zrobiłeś tego specjalnie? Może Kaiho trochę przecenił Ryuujina. Może. Ale jakoś mu się nie wydawało, żeby ten człowiek miał przegapić coś takiego. Po co mi ta spina, jak ciebie kręci inna? Nie jestem temu winien. - Przepraszam. - To było całkiem szczere. Nie lubił psuć humoru innym i nie lubił, kiedy sam tworzył bajzel. A wiedział, że miał do tego skłonności. To przez to niekontrolowane emocje. A to wszystko, to wszystko było dla niego całkowicie nowe. I się w tym gubił. Tak teraz miał bałagan w myślach i bałagan w sercu. Spojrzał w kierunku Yamiego.
- Przepraszam, Yami. Jesteś jeszcze głodny? - Uśmiechnął się do niego znowu, ale teraz to był uśmiech smutny. Jestem już zmęczony tą emocjonalną karuzelą tego dnia. A nie, moment... jestem zmęczony imprezowaniem, heh. Taa... super śmieszność...
- Muszę się ogarnąć, drodzy panowie... innymi słowy - muszę wrócić do domu, przebrać się i odświeżyć do końca. - Odetchnął.
0 x

Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.
ph • bank • głos • a to cały art od Kaisy ♥
- Kuro Yami
- Gracz nieobecny
- Posty: 21
- Rejestracja: 3 sie 2021, o 12:39
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Ogromny gość o ciemnej karnacji, noszący luźny podkoszulek, ciemne spodnie oraz bandaże na rękach.
- Widoczny ekwipunek: Bandaże na rękach
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10013&p=182484#p182484
- GG/Discord: Silens#9436
- Multikonta: Shabondama Haruki
- Ryuujin
- Martwa postać
- Posty: 361
- Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów. - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9612
- GG/Discord: Aogiri#3463
- Multikonta: Zenin Toji
Re: Knajpka Kitsurai
0 x

Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia!
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
- Matsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 215
- Rejestracja: 24 kwie 2020, o 13:42
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8445
- GG/Discord: 706675
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Knajpka Kitsurai
Anzou całkiem szybko i sprawnie zaprowadził Matsu do swojej ulubionej Knajpki. W tym miejscu spędzał miło czas i co najważniejsze: jadł wyborne potrawy! Idealnie doprawione mięso, przepyszna zielona herbata. To miejsce jest cudowne. Władca Piorunów zasiadł przy jednym ze stolików i czekał na podejście osoby odpowiedzialnej za obsługę stolików, która po chwili podeszła.
- Dzień dobry! Poproszę smażoną wołowinę z makaronem! Dla kolegi tak samo! Do tego herbata zielona! Czy chcesz coś jeszcze?
Zapytał młody Kaminari z uśmiechem na twarzy. Był u siebie, więc znał to miejsce na wylot. Wiedział, co dobre, a co złe. Jednak czy cokolwiek złego jest w Raigeki? Raczej nie. Młodzieniec następnie wziął głęboki wdech. Czy stoczył jakąś bitwę? Niejedną. Co więcej, kilka ze samym sobą, ze swoim sumieniem i swoją psychika. Anzou jednak pokonał już wiele wrogów w walce. Ostatnio giną sami Uchiha, chociaż nie tylko.
- Matsu... Stoczyłem już kilka walk. Od momentu, gdy wybuchła wojna wykonałem już trzy zlecenia. Odbijałem i broniłem wioski, zaatakowałem konwój z zaopatrzeniem, w każdej z tych misji walczyłem na śmierć i życie z wrogiem. Oni nie odpuszczają. Używają tego swojego cholernego ognia. Do tego wpływają na zmysły. Nie można ich lekceważyć, potrafią walczyć. Ja sam jako Kaminari mam ograniczone zdolności defensywne, jednak moja ofensywa... w przeciągu sekund jestem w stanie zamordować przeciwnika. Muszę popracować nad swoimi wadami... Ahh, rozgadałem się. A jak jest u Ciebie? Walczyłeś już na śmierć i życie?
Anzou lubił rozmawiać, nie miał problemu z interakcjami z innymi. Czasami może mówił za dużo, a sam Matsu mógł czuć się przytłoczony tym wszystkim, tym natłokiem słów.
- Dzień dobry! Poproszę smażoną wołowinę z makaronem! Dla kolegi tak samo! Do tego herbata zielona! Czy chcesz coś jeszcze?
Zapytał młody Kaminari z uśmiechem na twarzy. Był u siebie, więc znał to miejsce na wylot. Wiedział, co dobre, a co złe. Jednak czy cokolwiek złego jest w Raigeki? Raczej nie. Młodzieniec następnie wziął głęboki wdech. Czy stoczył jakąś bitwę? Niejedną. Co więcej, kilka ze samym sobą, ze swoim sumieniem i swoją psychika. Anzou jednak pokonał już wiele wrogów w walce. Ostatnio giną sami Uchiha, chociaż nie tylko.
- Matsu... Stoczyłem już kilka walk. Od momentu, gdy wybuchła wojna wykonałem już trzy zlecenia. Odbijałem i broniłem wioski, zaatakowałem konwój z zaopatrzeniem, w każdej z tych misji walczyłem na śmierć i życie z wrogiem. Oni nie odpuszczają. Używają tego swojego cholernego ognia. Do tego wpływają na zmysły. Nie można ich lekceważyć, potrafią walczyć. Ja sam jako Kaminari mam ograniczone zdolności defensywne, jednak moja ofensywa... w przeciągu sekund jestem w stanie zamordować przeciwnika. Muszę popracować nad swoimi wadami... Ahh, rozgadałem się. A jak jest u Ciebie? Walczyłeś już na śmierć i życie?
Anzou lubił rozmawiać, nie miał problemu z interakcjami z innymi. Czasami może mówił za dużo, a sam Matsu mógł czuć się przytłoczony tym wszystkim, tym natłokiem słów.
0 x

- Matsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 215
- Rejestracja: 24 kwie 2020, o 13:42
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8445
- GG/Discord: 706675
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Knajpka Kitsurai
Rozmowa pomiędzy Anzou i Matsu trwała w najlepsze. Dwójka Shinobi wymieniała się poglądami, doświadczeniami i swoimi przemyśleniami. Faktycznie, chłopak zapomniał o psinie. Na całe szczęście jego właściciel o nim pamiętał. Anzou uśmiechnął się tylko pod nosem i skinął głową.
- Walka na dystans. To się sprawdza. Zasięg moich technik jest ograniczony, bronią miotaną nie posługuję się za bardzo... Natomiast - w walce wręcz też nie najgorzej sobie radzę. Jak już przeciwnik skróci dystans - muszę sobie radzić!
Powiedział Anzou spokojnym głosem. W międzyczasie kelnerka dostarczyła posiłek, na który wszyscy czekali. Władca Piorunów zerknął ze smakiem na to, co mu podano. Wbił swoje pełne oczy w usmażoną wołowinę, a następnie pewnym ruchem wziął kęs. Młodzieniec poczuł idealnie doprawione mięso, dobrze dosmażone. Tak jak lubił. To było wniebowzięcie. Nie mógł jednak olać swojego rozmówcy. Trzeba odpowiedzieć na pytania.
- Sterowanie bronią za pomocą żyłek wydaje się być całkiem przydatną umiejętnością! Chyba raz się z tym spotkałem, właśnie jeden z Uchiha posługiwał się taką techniką. A wykorzystywanie zwierząt... tragedia.
Taki wstęp do dalszej części wywodu. Anzou opowie wszystko, dokładnie co wie na temat klanu Uchiha. Jeżeli Matsu chce wziąć udział otwarty w wojnie to musi wiedzieć wszystko. Każdy, nawet najmniejszy szczegół może ułatwić mu walkę.
- Uchiha jak mówiłem wcześniej - używają Katonu. Kule ognia w różnej formie. Większe, mniejsze. Do tego posiadają Sharingan. Te oczy ułatwiają im ogląd na sytuację, zwiększają percepcję. Są też mistrzami iluzji. Jak zauważysz, że otoczenie się drastycznie zmienia... to znaczy, że wpadłeś w iluzję. Musisz być ostrożny. Co mogę powiedzieć więcej? Z moich doświadczeń wynika, że nie są za szybcy. Do tego ich obrona nie stoi na najwyższym poziomie. Po kontakcie z moimi technikami - szybko następuje nokaut i koniec walki.
Anzou wziął duży łyk herbaty i zajął się posiłkiem. Teraz czekał na odpowiedź i reakcję ze strony Matsu. Białowłosy wiedział, jakie są plusy i minusy tego klanu, który pomimo tego, co zrobił z ludźmi na Murze wykorzystując najemników - potrafi być groźny i używać umysłu. To wróg na najwyższym poziomie.
- Walka na dystans. To się sprawdza. Zasięg moich technik jest ograniczony, bronią miotaną nie posługuję się za bardzo... Natomiast - w walce wręcz też nie najgorzej sobie radzę. Jak już przeciwnik skróci dystans - muszę sobie radzić!
Powiedział Anzou spokojnym głosem. W międzyczasie kelnerka dostarczyła posiłek, na który wszyscy czekali. Władca Piorunów zerknął ze smakiem na to, co mu podano. Wbił swoje pełne oczy w usmażoną wołowinę, a następnie pewnym ruchem wziął kęs. Młodzieniec poczuł idealnie doprawione mięso, dobrze dosmażone. Tak jak lubił. To było wniebowzięcie. Nie mógł jednak olać swojego rozmówcy. Trzeba odpowiedzieć na pytania.
- Sterowanie bronią za pomocą żyłek wydaje się być całkiem przydatną umiejętnością! Chyba raz się z tym spotkałem, właśnie jeden z Uchiha posługiwał się taką techniką. A wykorzystywanie zwierząt... tragedia.
Taki wstęp do dalszej części wywodu. Anzou opowie wszystko, dokładnie co wie na temat klanu Uchiha. Jeżeli Matsu chce wziąć udział otwarty w wojnie to musi wiedzieć wszystko. Każdy, nawet najmniejszy szczegół może ułatwić mu walkę.
- Uchiha jak mówiłem wcześniej - używają Katonu. Kule ognia w różnej formie. Większe, mniejsze. Do tego posiadają Sharingan. Te oczy ułatwiają im ogląd na sytuację, zwiększają percepcję. Są też mistrzami iluzji. Jak zauważysz, że otoczenie się drastycznie zmienia... to znaczy, że wpadłeś w iluzję. Musisz być ostrożny. Co mogę powiedzieć więcej? Z moich doświadczeń wynika, że nie są za szybcy. Do tego ich obrona nie stoi na najwyższym poziomie. Po kontakcie z moimi technikami - szybko następuje nokaut i koniec walki.
Anzou wziął duży łyk herbaty i zajął się posiłkiem. Teraz czekał na odpowiedź i reakcję ze strony Matsu. Białowłosy wiedział, jakie są plusy i minusy tego klanu, który pomimo tego, co zrobił z ludźmi na Murze wykorzystując najemników - potrafi być groźny i używać umysłu. To wróg na najwyższym poziomie.
0 x

- Matsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 215
- Rejestracja: 24 kwie 2020, o 13:42
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8445
- GG/Discord: 706675
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Knajpka Kitsurai
Anzou bardzo się cieszył, że jedzenie smakuje Matsu. Kto wie, być może dzięki temu będzie chwalił Raigeki i rozpowiadał o tym miejscu piękne historie? Białowłosy dobrze się czuł w jego towarzystwie, nie było barier, a wspólny wróg ich łączył. Sam w sobie klan Uchiha nie zrobił nic złego dla Anzou. Młodzieniec wciąż pamięta o Azumie i jego krągłych puckach, o tym ile dobrego wyniósł ze spędzania czasu właśnie z nim. Sabotaż na Murze zmienił jednak wszystko. Był chyba pretekstem do wojny. Anzou to rozumiał i niekoniecznie był z tego powodu zadowolony. Wojna jednak wymagała od niego całkowitego poświęcenia dla sprawy. Tutaj nie było możliwości dyskusji.
- Cieszę się, że Ci smakuje. To lokalna potrawa. Coś wspaniałego! Pozwala mi zapomnieć o syfie tego świata.
Anzou uśmiechnął się i wziął łyk zielonej herbaty. Uwielbiał to połączenie, smażone mięso i dobra herbata. Tego mu potrzeba do szczęścia. Nie wymaga zbyt wiele. Kaminari teraz zbierał myśli, chciał odpowiedzieć mądrze na pytanie, które zadał Matsu. Nie wiedział jednak jak. Sam wiedział, że recepta na Katon jest prosta - Suiton wystarcza. Obecne techniki Anzou jednak są za słabe by go przed tym chronić. Pozostaje jedynie technika podmiany lub... szybki odskok.
- Jak poradzić sobie z ogniem? Nie dać się trafić! Tak poważnie... Posiadam Suiton, ale pozostawia on wiele do życzenia. Bazuje na unikach, na szybkości. Warto przygotować sobie Kawarimi no Jutsu, pewnie znasz, co?
Złote rady Anzou. Powinni wrzucić je do głowy każdemu, kto walczy z Uchiha. Młodzieniec nie korzystał ani ze Suitonu ani z podmiany w walce z nimi, jednak takie rozwiązanie wydaje mu się optymalne. Bezpieczne.
- Cieszę się, że Ci smakuje. To lokalna potrawa. Coś wspaniałego! Pozwala mi zapomnieć o syfie tego świata.
Anzou uśmiechnął się i wziął łyk zielonej herbaty. Uwielbiał to połączenie, smażone mięso i dobra herbata. Tego mu potrzeba do szczęścia. Nie wymaga zbyt wiele. Kaminari teraz zbierał myśli, chciał odpowiedzieć mądrze na pytanie, które zadał Matsu. Nie wiedział jednak jak. Sam wiedział, że recepta na Katon jest prosta - Suiton wystarcza. Obecne techniki Anzou jednak są za słabe by go przed tym chronić. Pozostaje jedynie technika podmiany lub... szybki odskok.
- Jak poradzić sobie z ogniem? Nie dać się trafić! Tak poważnie... Posiadam Suiton, ale pozostawia on wiele do życzenia. Bazuje na unikach, na szybkości. Warto przygotować sobie Kawarimi no Jutsu, pewnie znasz, co?
Złote rady Anzou. Powinni wrzucić je do głowy każdemu, kto walczy z Uchiha. Młodzieniec nie korzystał ani ze Suitonu ani z podmiany w walce z nimi, jednak takie rozwiązanie wydaje mu się optymalne. Bezpieczne.
0 x

- Matsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 215
- Rejestracja: 24 kwie 2020, o 13:42
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8445
- GG/Discord: 706675
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Knajpka Kitsurai
Przedstawiciel klanu Kaminari chciał ugościć Matsu najlepiej jak potrafi. Chłopak chciał zrobić dobre wrażenie i przedstawić pozytywy przebywania w Raigeki. Wojna wywierała jednak swój wpływ, w Karczmie było mniej ludzi niż zazwyczaj, na ulicach także. Było to smutne, jednak na chwilę obecną trzeba było sobie z tym jakoś radzić. Białowłosy kończył już swój posiłek. Matsu wydawał się mieć całkiem dobre podejście do walki, ciekawe jak wszystko wyjdzie w praniu. Oby bez rozlewu krwi po stronie Kaminari.
- Jedzenie tutaj jest wspaniałe! Nigdy nie byłem u Akimichi, jak tam jest? Jacy oni są? Opowiadaj! Moja wiedza na ten temat nie jest za duża...
Białowłosy lubił dobre jedzenie, a znajomość przepisów kulinarnych przez Matsu wydaje się niezwykle atrakcyjna. Młodzieniec był otwarty na nowe doznania kulinarne. Jego kubki smakowe również!
- Jakoś sobie poradzimy. Nie pozwolimy im na używanie ognia. Sprzątniemy ich szybciej. Wtedy nie będzie trzeba się martwić!
Anzou uśmiechnął się szczerze. Był nakręcony i gotowy na kolejne zadanie. Krótka przerwa, szybka regeneracja i proszę bardzo - można ruszać do działania. Jego patriotyzm i poświęcenie dla klanu nabiera na sile z każdą kolejną godziną. Nawet jeśli głęboko w sercu pozostaje nić sympatii do Azumy... trzeba robić to, czego klan oczekuje.
- Tutaj zadania same mnie znajdują. Tak to już jest. Zazwyczaj przychodzi posłaniec, który mnie szuka i informuje o szczegółach lub o miejscu, w które należy się udać. Spodziewaj się, że już za chwilę możemy ruszyć na wojnę!
Wojna. Słowo, które pomimo okrucieństw, które niesie nie działa w zły sposób na Anzou. Chłopak potrafi odciąć się emocjonalnie od wszystkiego, co robił w trakcie zadań. Postawił duży i gruby Mur. Tylko w ten sposób potrafi normalnie egzystować. Dokończył herbatę oraz posiłek. Był gotowy.
- Jedzenie tutaj jest wspaniałe! Nigdy nie byłem u Akimichi, jak tam jest? Jacy oni są? Opowiadaj! Moja wiedza na ten temat nie jest za duża...
Białowłosy lubił dobre jedzenie, a znajomość przepisów kulinarnych przez Matsu wydaje się niezwykle atrakcyjna. Młodzieniec był otwarty na nowe doznania kulinarne. Jego kubki smakowe również!
- Jakoś sobie poradzimy. Nie pozwolimy im na używanie ognia. Sprzątniemy ich szybciej. Wtedy nie będzie trzeba się martwić!
Anzou uśmiechnął się szczerze. Był nakręcony i gotowy na kolejne zadanie. Krótka przerwa, szybka regeneracja i proszę bardzo - można ruszać do działania. Jego patriotyzm i poświęcenie dla klanu nabiera na sile z każdą kolejną godziną. Nawet jeśli głęboko w sercu pozostaje nić sympatii do Azumy... trzeba robić to, czego klan oczekuje.
- Tutaj zadania same mnie znajdują. Tak to już jest. Zazwyczaj przychodzi posłaniec, który mnie szuka i informuje o szczegółach lub o miejscu, w które należy się udać. Spodziewaj się, że już za chwilę możemy ruszyć na wojnę!
Wojna. Słowo, które pomimo okrucieństw, które niesie nie działa w zły sposób na Anzou. Chłopak potrafi odciąć się emocjonalnie od wszystkiego, co robił w trakcie zadań. Postawił duży i gruby Mur. Tylko w ten sposób potrafi normalnie egzystować. Dokończył herbatę oraz posiłek. Był gotowy.
0 x

- Matsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 215
- Rejestracja: 24 kwie 2020, o 13:42
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8445
- GG/Discord: 706675
- Kan Senju
- Posty: 448
- Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9151
- GG/Discord: Hikari#5885
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Knajpka Kitsurai
Chłopak zajmował się rozmową z Matsu. Trzeba przyznać, że wszystko przebiegało sprawnie i bez mniejszych zarzutów. W życiu Białowłosego bywało tak, że posłaniec odnajdywał go w różnych miejscach i przekazywał treść zadania. To było całkiem miłe, zważywszy na fakt, że młodzieniec pracował sobie na taką popularność. Teraz czerpie z tego tytułu odpowiednie korzyści. Duma go rozpiera.
- Uwielbiam dobre jedzenie, muszę się tam kiedyś udać!
Podsumował Białowłosy z uśmiechem na twarzy. Oczami wyobraźni już widział to mięsko, które będzie przez niego pożerane. Te idealne potrawy! Coś wspaniałego! Po wojnie, gdy wszystko się ustabilizuje Anzou z całą pewnością uda się na zasłużony odpoczynek.
- Razem dołożymy cegiełkę do sukcesu. Najlepiej, gdyby zlecenie polegało na likwidacji zaopatrzenia. Szybka dywersja i odwrót. To coś dla mnie.
Anzou lubił tego typu zadania. Jego szybkość, umiejętności eliminowania celu idealnie pasowały do takich misji. Co będzie tym razem? Nie ma co gdybać. Chłopak jednak przewidział przyszłość. Pojawił się człowiek, który go szukał. Nastolatek skierował swój wzrok w jego kierunku.
- Kaminari Anzou, zgadza się.
Powiedział wyprostowany Anzou. Lubił to mówić. Lubił to słyszeć. Czekał na kolejne informacje, kolejne instrukcje. Palił się do roboty!
- To Matsu. Uchiha zamordowali mu ojca. Myślę, że mamy wspólnego wroga.
Powiedział Anzou pewnym głosem, w ogóle się nie zawahał. Jeżeli Matsu chce - może się udać z nim na front, Białowłosy nie będzie mieć nic przeciwko. Każda jednostka walcząca za Antai to wartość dodana!
- Uwielbiam dobre jedzenie, muszę się tam kiedyś udać!
Podsumował Białowłosy z uśmiechem na twarzy. Oczami wyobraźni już widział to mięsko, które będzie przez niego pożerane. Te idealne potrawy! Coś wspaniałego! Po wojnie, gdy wszystko się ustabilizuje Anzou z całą pewnością uda się na zasłużony odpoczynek.
- Razem dołożymy cegiełkę do sukcesu. Najlepiej, gdyby zlecenie polegało na likwidacji zaopatrzenia. Szybka dywersja i odwrót. To coś dla mnie.
Anzou lubił tego typu zadania. Jego szybkość, umiejętności eliminowania celu idealnie pasowały do takich misji. Co będzie tym razem? Nie ma co gdybać. Chłopak jednak przewidział przyszłość. Pojawił się człowiek, który go szukał. Nastolatek skierował swój wzrok w jego kierunku.
- Kaminari Anzou, zgadza się.
Powiedział wyprostowany Anzou. Lubił to mówić. Lubił to słyszeć. Czekał na kolejne informacje, kolejne instrukcje. Palił się do roboty!
- To Matsu. Uchiha zamordowali mu ojca. Myślę, że mamy wspólnego wroga.
Powiedział Anzou pewnym głosem, w ogóle się nie zawahał. Jeżeli Matsu chce - może się udać z nim na front, Białowłosy nie będzie mieć nic przeciwko. Każda jednostka walcząca za Antai to wartość dodana!
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość