Kły Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Kły Susanoo

Post autor: Tatsuo »

Nie chcę zawiłych ścieżek, zmieniających swój bieg wraz z każdym ruchem. Nie dałbym rady znowu zastanawiać się, czy stawiany kolejny krok nie zrzuci mnie do przepaści, bo tor mojego życia raz jeszcze zawrócił w stronę, o której nawet nie śniłem, nie byłem na nią przygotowany, nie wiedziałbym co mam zrobić, by znów życie kierowało mnie tak, jakbym sam tego chciał. Pragnąłem tylko stabilności, która, choć będzie krucha, choć nie wiem, czy będę mógł w pełni zaufać w to czy brukowa kostka nie osunie mi się spod stopy, myślącej, że ma w niej oparcie, to może przez te kilka sekund, pozwoli mi to przedostać się do miejsca, w którym będę wreszcie czuł się bezpiecznie. Zaufałem ci, zaufałem drodze, którą przede mną stawiasz, nawet pomimo braku znajomości twoich wad czy zalet wraz z moją nikłą wiedzą o tobie samym, Kaiho, poczułem, że krocząc przed siebie, na tej dopiero co budowanej, prostej ścieżce, będę mógł dotrzeć do swojego własnego kierunku życia, z którego przypadkiem zboczyłem. Przecież nie jesteś Wilkiem, prawda? Prawdziwym myśliwym! Więc wyprowadź mnie z ciemnego lasu. Nie będę protestować, nie będę się zatrzymywać - już nie. Będę próbował dorównać ci w twoim szaleńczym, pełnym wigoru i niespodzianek kroku, tak fascynującym mnie z początku, lecz teraz coraz bardziej zrozumiałym, gdy udało mi się wreszcie stanąć łeb w łeb z tobą, niczym zwierzyna ze swoim łowczym, dającym jej jeszcze jedną szansę do życia. Choć z początku obaj mają odmienny sposób patrzenia na las, w którym przyszło im żyć, to poznając siebie bliżej, mogą zrozumieć i czerpać z tego, co dają sobie nawzajem, dopełniać się. Drogi smoków bywają zawiłe jak one same, lecz znaleźć można na nich ciepło Słońca, pod którym przyszło im latać, kojący chłód morza, gdzie uciekają przed ludzkim wzrokiem, a przede wszystkim można znaleźć tam prawdziwego Smoka, który jak na szlachetne, mityczne stworzenie, weźmie odpowiedzialność za przechodniów stąpających po jego ścieżce. Tylko teraz on się zagubił i potrzebuje jeszcze kilku, silnie podbudowanych brukiem kroków, by móc zaprosić tam swojego myśliwego.

Usłyszawszy wreszcie kierunek, pochwyciłem lejce z większą pewnością, obwiązując je nawet z raz czy dwa wokół prawej dłoni, a następnie przeciągnąłem w tym samym kierunku, mając nadzieję, że tak się prowadzi konia. No bo jakże inaczej Taiyofu mogłaby zrozumieć ten oczywisty znak. Mimowolnie, a może podświadomie, dołożyłem lekki nacisk stopą na prawy bok konia, lecz ta stara, dobrze znająca drogi swojego pana klacz, chyba nawet nie potrzebowała żadnych drogowskazów, aby wiedzieć, gdzie się ma udać. To w końcu miało być ich wyjątkowe miejsce, prawda? Ostatnia stacja na drodze wyjścia z lasu. Czy zaświeci jasno na tyle, abym się już nigdy w nim nie zgubił? Tylko teraz, spoglądając na to, co wyprawia ze swoimi rękami Kaiho, miałem wrażenie, że to raczej my się zgubiliśmy, gdy jedynym celem przejażdżki pozostawały plantacje owoców. – Jak tak brakuje ci jedzenia, to mogłeś mówić. Właściciele jakoś nie zwracają uwagi na to, gdy sam je podkradam. – Czyżby jazda konna pokazywała ich wspólne zainteresowania? Choć ciężko jest nazwać wspólnym zainteresowaniem podżeranie czyichś upraw, co nie zmienia faktu, że wykorzystując klacz, było to o wiele sprawniejsze, a i ucieczka wydawała się być o niebo szybsza, podobnie jak Taiyofu, która za namową Kaiho coraz szybciej przebierała swoimi kopytami, wzmagając wiatr. Lekki, chłodny, wieczorny wiatr. Było to naprawdę przyjemne dla skóry, gdy po całym dniu, mogłeś poczuć coś tak delikatnie gładzącego ciebie, uspokajając i wyciszając przed nadejściem nocy. Złapałem uciekające mi do tyłu włosy, nie chcąc, żeby Kaiho przypadkiem je ugryzł i jeszcze mi wyrwał. No bez przesady, nie przejmowałbym się aż tak jego komfortem jazdy, jak bardzo przejmowałem się moimi włosami, które starałem się skryć pod płaszczem. Jednak sterowanie jedną ręką nie leżało jeszcze w moich umiejętnościach.

Miasto, następnie pola uprawne, a potem już tylko rozległe połacie traw. Wszystko zmieniało się w zastraszającym tempie, a mijane krajobrazy pozostawały skryte gęstą mgłą w mojej głowie, lecz teraz jeden z nich widzę bardzo wyraźnie. Miejsce, jakie śnić mi się ma po nocach, a słysząc słowo Kaiho przed oczami wyobraźni będzie malować mi się krajobraz dwóch kłów. – Konie symbolizują wolność, a to miejsce ma odzwierciedlać twoją oceaniczną część? Kto by pomyślał, że podczas jednego dnia, poznam tak łatwo twoje dwie cząstki duszy. Skrywasz coś jeszcze przede mną? Oby to tylko nie była kryminalna przeszłość, bo nie widzę, żeby miał mnie kto uratować. – Oj, bardzo bym nie chciał, aby ktoś przede mną coś ukrywał, choć doszukiwanie się nieznanego, to jest dopiero sztuka! Próba zadania odpowiedniego pytania, ujawniającego skrywane przez kogoś tajemnice. Często odpowiedź leży w niewielkich gestach i tylko przez dobrą obserwację, jesteśmy w stanie je wyczuć, a następnie zinterpretować. Chłopak miał to szczęście, że go nie widzę, no, żeby mnie tylko okłamać nie próbował. Teraz jednak większym problemem okazał się być koniec drogi. Nie pamiętałem kompletnie, co do mnie Kaiho mówił, bo nawet nie kojarzę, bym wtedy go słuchał, będąc przejęty tym, co się ma wydarzyć. To chyba źle o mnie świadczy... jednak jeszcze gorzej świadczyć o mnie będzie to, jeżeli kompletnie się wywalimy. Przysunąłem lejce bliżej siebie, lecz to chyba ponownie sprawka Taiyofu, że zdołaliśmy się zatrzymać. Pewnie nie chciałaby się zamoczyć. Konie biegają w wodzie? Ciekawe... Jednak jak to ktoś powiedział (i ja usłyszałem) - stary koń sam uczy swojego jeźdźca. Czy coś. Nie pamiętam przecież tego aż tak dokładnie. Najważniejsze, że w końcu stoimy.

No. Nie cieszmy się jeszcze, nie cieszmy się, wiele złego może się stać. Złaź no już. No, dobra, teraz ja. – Nie będę potrzebować żadnej pomocy! Jestem samowystarczalnym smokiem... po części. Wziąłem głęboki oddech, podniosłem się wysoko na strzemionach i, po położeniu nogi na zadzie klaczy, przeniosłem ciężar ciała na drugą stronę, lecąc prosto w miękki, złoty piasek, kładąc się na nim na plecach, wyprostowując nogi i zamykając wreszcie oczy, mogąc odsapnąć od natłoku emocji. – ŁU! – Podniosłem prawą rękę wysoko w geście zwycięstwa, pozbawiając ją po chwili napięcia, by ta sama spadła w piasek za moją głową. W planach miałem spaść z konia, to i spadłem i nikt nie będzie mówił, że to zły sposób na zsiadanie z niego. Problem jest jedynie taki, że nie za bardzo kojarzę, aby w stajni była jakaś plaża... no, chyba trzeba wrócić na nogach. Hej! To nie dla piasku tutaj przyjechałem. Otworzyłem oczy, wykrzywiając głowę do tyłu. Obserwowanie morza do góry nogami było czymś, czego jeszcze do tej pory nie próbowałem. To jeszcze niebo, czy może woda? – Będziemy oglądać Słońce skrywane za horyzontem? – Obróciłem się na piasku tak, by teraz leżeć na brzuchu i móc normalnie, prawie jak człowiek, obserwować otoczenie. – No. Ja widzę, umiem widzieć, trochę mi się już oczy kleją, muszę przyznać szczerze, gdy zszedłem z Taiyofu, bo sam rozumiesz, leżenie nie jest tak ekscytujące, ale ja mam serię wielu pytań. Ciągle tylko konie, konie. Kaiho to tylko konie? Mmm. – Spojrzałem to w prawo, to w lewo. To miejsce ma emanować jego energią przecież! – No. Jaka jest woda? Ciepła jak twoje pobudzające słowa czy mrożąca krew w żyłach, jak wtedy, gdy coś nie idzie po twojej myśli, a w drugim człowieku aż gotuje się zakłopotanie? Ups, hehe. – Nie będę ukrywać, że zawód słyszany w minimalnej zmianie tonacji głosu Kaiho, popchnął mnie do tego wszystkiego. Jak wtedy, gdy stał przy bramie, a ja myślałem, że jakbym nie wybrał lasu, to zabiłbym w nim jego wewnętrzne Słońce. Czy jest mi z tym źle? Ależ skąd! Przez uszczęśliwianie innych, dajemy radość samym sobie. – Choć teraz moje żyły już się wystarczająco rozgrzały od jazdy. Może nawet bym się nie przeziębił wchodząc do niej... – No ale to zaraz. Obecnie jest czas na odpoczywanko. – Bardzo łatwo łapię takie choróbska, a potem to tylko leżenie i picie naparów. Ble. – Wystawiłem język, krzywiąc przy tym twarz, a następnie uśmiechając się niewinnie w kierunku Kaiho. A niech się boi, że gdy wejdę, to jedynym wspomnieniem z tym miejscem pozostanie długo niewyleczalna choroba. Przecież, jakbym faktycznie chorował co chwile, to nie dożyłbym moich już sędziwych lat.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

Podkradanie jedzenia leżało w pewnych normach Kaiho, ale to nie dlatego, że mu go brakowało. Potrzeba była zupełnie inna - Kaiho mógł pójść i to kupić. Ale palce same go świeżbiły do tych wspaniałych owoców i warzyw, kiedy mijał je czasami. Jedno, dwa - przecież nikomu to nie zaszkodzi przy takiej ilości! Takimi kategoriami myślał. Bardzo zgubny sposób na usprawiedliwianie swoich czynów, ale jak miało się okazać nie byłeś tym, który miał to oceniać. Że chłopak chodzący w złocie, pewnie nie do końca zdający sobie sprawę z biedy wokół niego, o pełnym dobroci dupsku (chociaż zgrabnym i szczupłym, ej!) akurat musi sięgnąć po tamtą pomarańcz. I o - jeszcze jedną! Wspólne zainteresowania - kradzież, mówisz? Cholera, więc to będzie dobry czas na założenie złodziejskiej spółki. Stańcie się jak Robin Hood i jego spółka. Będziecie zabierać bogatym i... aj, nie. Czy ty w ogóle gotów byłbyś oddawać biednym to, czego się dorobisz? Nie chciałbyś zakosztować luksusów? Pasowałyby do ciebie, Smoku! Pięknie wyglądałbyś ukoronowany rubinami i nocą Kairu. Kamienie czarnoksiężników dobrze podkreślałyby twoje włosy, wiesz? Albo na odwrót - to włosy dobrze podkreślałyby piękno tych kamieni. W kwestii mody pokusiłbyś się też o zaufanie? Ha! Zdecydowanie mniejsze niż to, którym trzeba obdarzyć obcego człowieka, żeby udać się z nim w podróż przez las. Żeby iść drogą, którą dla ciebie wytyczono. Niech będzie prosta. Będzie nam łatwiej. Czasem ominiemy zbyt duże do wykarczowania drzewo, niekiedy trzeba będzie skręcić przez wielki głaz. Ale to tylko drobne zakręty, w porządku?
- Kradniesz jedzenie? - Zabrzmiał na całkowicie zdziwionego. Powinien być? No nie bardzo, skoro właśnie sam to czynił. Jeszcze z jakim zadowoleniem! Jaka szkoda, że Tatsuo nie mógł tego widzieć, jak tulił do siebie pomarańczki a kieszenie wypchał oliwkami, niczym prawdziwy zdobywca, który dokopał się do skrzyń ze złotem. - Jadłeś kiedyś oliwki i pomarańcze? Oliwki są cierpkie, ale jak zagryziesz to pomarańczą to robi się słodko. Pomyślałem, że musisz spróbować! - A że wcześniej zupełnie nie wpadł na to, żeby uraczyć jego gościa dobrociami właśnie z tych stron, które chyba nigdzie indziej nie rosły tak na dobrą sprawę, to musiał jakoś to naprawić o tu, przy okazji, gdy już te drzewka zobaczył i pomysł wpadł mu do łba sam z siebie. Żeby jeszcze bardziej wzbogacić odczucia Tatsuo ze względów na to, że już wybrali się na tę wycieczkę. Wycieczkę, podczas której ciągle spoglądał na Tatsuo - głównie na niego, nie na widoki. Czy jest nadal spięty. Czy rozgląda się wokół. Czy kiedy obraca twarz to widnieje na niej coś błogiego, coś spokojnego - czy pękła tafla szkła, przez którą chciał się przebić i przekonać się, kto naprawdę kryje się w tych ciemnościach, za mocnymi słowami i pustym a twardym zarazem spojrzeniem. Krok, który rodził tajfun. Smok, który sprowadzał burze. Ale to był ten sam Smok, który dla Kaiho rozganiał chmury. Masz rację, Tatsuo, bardzo łatwo było wyłączyć to słoneczko. Cholerną rację.
Konie symbolizują wolność? Tak, rzeczywiście. Słyszał już gdzieś to stwierdzenie, a może nawet o nim czytał. A ocean? Czego symbolem był ocean? Poeci jednak potrafili przedstawić świat w taki sposób, że linka we wnętrzu Inuzuki była pociągana i zapraszała do oddalenia się w bogaty świat myśli unoszący prosto do chmur, do nieba, pozwalający unieść się ponad codzienność - bo taka była konieczność, żeby ją zrozumieć i spojrzeć na nią pod zupełnie innym kątem. Zupełnie nie zastanawiał się nad tym, że właśnie tak Tatsuo mógł to zinterpretować. A gdy już zinterpretował to natychmiast zaklikało. Zgodność jego słów z jego odczuciami właściwie go zadziwiła - i spodobało mu się to. Poczuł się pełny i kompletny. Wszystko było na swoim miejscu - dlaczego miałby chcieć i żądać więcej? Przed sobą miał ocean, który kochał, pod sobą konia, którego uwielbiał... a nie, przed sobą miał przecież jeszcze Tatsuo. Ale wychylił się zza jego ramienia, żeby przyjrzeć się rozmigotanemu od blasku słońca oceanowi.
- Czemu miałbym obdzierać się z całego swojego życia. Kto niby nie miałby sekretów... Najpierw ty mi coś opowiedz o sobie. - Kaiho był ciekaw. Tak skrywał te swoje pojedyncze ciekawostki, ale chciał usłyszeć, poznać, dowiedzieć się. Skoro już byli tutaj. Skoro już mieli tę rozmowę. Skoro Kaiho poczuł się nagi - ale wcale nie było mu źle z tą nagością. Była odświeżająca. Teraz morski wiatr mógł objąć całą jego duszę i porwać ją ze sobą. Poeciałby gdzieś daleko... tylko jeszcze nie wiedział dokąd. Może zabrałby Tatsuo ze sobą..?
- Aj aj kapitanie! - Kaiho zsunął się tak gładko i szybko, że w zasadzie zanim dobrze powiedziałeś, żeby złaził pierwszy a on potwierdził, że już, już! Już złazi! To był na dole. Słychać było tylko jak cicho zapadł się piasek pod ciężarem jego ciała - a wiele przecież nie ważył. Chciał wyciągnąć rękę i ci pomóc, ale skoro byłeś taką Zosią Samosią to jedynie założył ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się cynicznie. Z całkowitą wątpliwością tego solo przedsięwzięcia i szans jego powodzenia. Pokręcił tylko głową, kiedy jego uczeń mistrz zrobił PLASK na piasek. Dobrze, że nie z pełnej wysokości. Właściwie znów chciał podać dłoń, żeby pomóc ci wstać, ale... wcale nie wydawałeś się do tego chętny. Więc zamiast tego Kaiho po prostu zaczął ściągać buty. Zachichotał dopiero wtedy, kiedy z twoich płuc dobiegł głos zwycięstwa - tak to przynajmniej brzmiało. - Brawo, mistrzu! Dzięki tobie znam wschodni sposób jeździectwa i schodzenia z konia też! Tak na serio naprawdę dobrze ci poszło. Nie zsiadanie. Jazda. - Tak, tak! Utrzymywał się bez problemu na koniu i równie bez problemu przychodziło sterowanie klaczą. To naprawdę było coś - przynajmniej w jego oczach. Rzucił buty na bok i skierował spojrzenie z ciebie na ten horyzont. - Nie wiem. A chcesz? - Trochę się zdziwił. Nie myślał o tym, do zachodu było jeszcze trochę czasu, ale na pewno bliżej niż dalej. I nie to, że nie chciał. Raczje nie sądził, że Tatsuo będzie chciał spędzić tutaj - z nim - aż tyle czasu. Wydawało mu się, że już wykończył (psychicznie i fizycznie) swojego towarzysza. To było centrum jego zdziwienia. - Jak ci się oczy kleją to się prześpij. - Wzruszył lekko ramionami i powiedział to tak, jakby to było KOMPLETNIE oczywiste, że przecież jak się spędza czas razem to jedna osoba może iść w kimę. Zupełnie mu to nie przeszkadzało. Zresztą kto jak to, ale Kaiho pomysłów na zajęcie sobie czasu nie brakowało. Co najwyżej groziłaby Tatsuo w końcu pobudka, gdyby się znudził. I szukał atencji. Uniósł za to brzmi na pytanie (uznane za retoryczne) czy on to tylko konie. Nie. Oczywiście, że nie... ale na pewno to całkiem dużo jego życia. Tej lepszej części życia.
- No, no! Uważaj sobie, staruszku, bo ci pokażę, co się dzieje jak coś idzie nie po mojej myśli. - Teraz to on zwinął palce w pięść i wyciągnął ją w kierunku Tatsuo ostrzegawczo. Miał przy tym całkiem groźną minę ze ściągniętymi brwiami i skrzywionymi wargami. Ale zaraz odpuścił i uśmiechnął się. Żartował. Ale jego umysł połączył kropki co do tego, do czego mógł Tatsuo pić. Właściwie to Kaiho zamierzał dawać susa do wody i nawet się nie zastanawiać. Klacz obróciła łeb w jego kierunku po wejściu paru solidnych kroków do wody i zarżała cicho. Jeśli mieli tutaj zostać chwilę... to czemu nie! Kaiho podszedł do klaczy, żeby zdjąć z niej ciężkie siodło i uprząż i położyć je niedaleko Tatsuo. - Ciepła. Tutaj jest płycizna, więc woda bardzo nagrzewa się od słońca. Więc tak, jak moje słowa. I tak, to jest zachęta. - Zaśmiał się. Opadł na tyłek obok rudzielca. - Tyle się martwisz o to, co będzie dalej i co by ci się nie miało stać. A co, jakby miało nie być jutra? Trochę kataru jest niewarte dobrej zabawy? Albo obity tyłek niewarty tej przejażdżki? - Odwiązał chustę z pasa i położył ją na piasku, a na niej zdobyte pomarańcze i oliwki. - Gdybym kupił te owoce i zjadł je sam to nie smakowałyby tak dobrze jak teraz. Pomimo tego, że nie miałbym obitego tyłka i wizji kataru od przeziębienia.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Kły Susanoo

Post autor: Tatsuo »

Też mógłbym sobie iść i kupić owoce! Pewnie o wiele mniej i niekoniecznie z porannej, dopiero co zdjętej z krzaka uprawy, ale wciąż zjadliwych i niepowodujących u mnie niepotrzebnych zjawisk żołądkowych. Luksusy może i wyglądają pięknie, olśniewają swoim blaskiem, a wielu ich pożąda, choć niekoniecznie po to, żeby je docenić, raczej z powodu chęci do posiadania więcej, niż mogą sobie na to pozwolić. No i przede wszystkim tego, że mogą mieć to, czego inni zdobyć nigdy nie będą mogli - drogie kamienie, złote naszyjniki czy służba, gotowa zrobić wszystko, gdy tylko skiniesz palcem. Nie wydaje się to nudne? Gdzie w tym wszystkim jakaś pasja, gdzie w tym wszystkim jakiekolwiek życie? Bieda bywała trudna. Nierzadko zdarzało się, że ludzie nie wiedzieli, co mają do garnka włożyć, jedząc to, co wpadnie im w ręce, lecz właśnie takie chwile wiążą ludzi. Wspólne trudy, radości i żale. Przeżywanie jest bardzo ważne i nie sądzę, żeby mi jakiekolwiek ozdobniki to zastąpiły. W końcu nikt nie patrzy podczas jazdy konnej na to, w co jesteś ubrany, ile pieniędzy wydałeś, aby dokupić niewielki diamentowy pierścionek, rzeźbiony przez ludzi przez kilka lat, gdzie ty jedyne co dałeś od siebie, to stos złotych monet. Patrzy się na to, co czujesz, jak reaguje twoje serce i jakim jesteś człowiekiem. Oczywiście, nawet jubilerzy potrzebują pieniędzy i nie wykonują swojej pracy za darmo, ale czy miałoby to jakąś wielką wartość dla ciebie, poza swoim złudnym błyskiem? Sam staram się dobierać swój strój na tyle, na ile pozwalaja mi moje pieniądze, choć większość to zabrane z występów płaszcze, zbierane przez kilkadziesiąt lat mojego życia, do których staram się dać od siebie. Nawet tę jedną nitkę przechodzącą niedbale pod rękawem, mogącą symbolizować mi moje spotkania. 

Ach tak, jazda. No, chyba nie poszła mi najgorzej. Szczerze, to nie za bardzo czułem, abym cokolwiek zmieniał siedząc tam. Czy to ja kierowałem, a może byłem już kierowany, przez znaną zarówno Taiyofu, jak i Kaiho drogę? Jednak wciąż nie odważyłbym się samemu dosiąść grzbietu klaczy. Obecność chłopaka dała mi wiele i wiedziałem, że mógłbym w każdej chwili liczyć na niego, że chwyci za lejce i pomoże mi w tym, czym ja nie dałbym sam rady. W końcu mu zaufałem, tak? – Zsiadanie mi nie poszło tak dobrze? A myślałem, że był to najlepszy element przejażdżki. Wykonany z taneczną gracją i elegancją. – Pogładziłem piasek otwartą dłonią, przesypując go sobie między palcami. Znana mi, bezpieczna ziemia. Fajnie jest do niej powrócić, gdy już się przeżyło swoje życie, wykonało ten niebezpieczny krok do przodu, smakując tego, co było do tej pory niedostępne. – Nie wiem, czy chcę. W nocy robi się zimno, a ja jakoś nie przygotowałem sobie nic cieplejszego na takie pory. – Wzruszyłem delikatnie ramionami. Może piasek byłby dobrym ocieplaczem? W końcu z wyglądu przypomina siano, a to już połowa sukcesu. – Jednak skoro pozwalasz mi się przespać, to nie będę się sprzeciwiał. Jeżeli bym się nie obudził, to weź mi przynieś lutnie i rzuć ją na mnie w nocy. O, nie, rzuć ją obok, okej? A w zasadzie... – Czasami mam jakieś dziwne przebłyski w umyśle, gdy przypomina mi się historia bądź zadane pytanie, które w przeszłości całkowicie zbyłem. Dlatego też zawsze uważałem, że rozmowa ze mną nie należy do prostych spraw, gdy ja w środku jednego monologu wtrącę nagle zdanie odnoszące się do czegoś zupełnie innego, aby następnie kontrolować swoją pierwszą myśl. Brzmi to sensownie? Sam nie wiem.

 – Miałem ci opowiedzieć o sobie, tak? Nie za bardzo rozumiem czemu, bo przecież ja, tak jakby, cały czas opowiadam o sobie, a właściwie to jęczę i narzekam, no ale to normalka u mnie. Hm, no właśnie, to w zasadzie mógłbyś rzucić lutnię na mnie, miałaby przynajmniej oparcie, bo, ojej, proszę zanotować. – Uczniowie powinni notować słowa swojego mistrza, co nie? Nie wiem, nie miałem nigdy swojego nauczyciela, ale pewnie bym tak zrobił, o ile jeszcze chciałoby mi się trzymać notes między swoimi kieszeniami. Przesunąłem się odrobinę w prawo, aby położyć swoją głowę na siodle, by lepiej podglądać, co Kaiho robi. Przecież nie będę na serio szedł spać. Chyba, bo w sumie to nie jestem pewien, kiedy nagle sobie zasnę. – Mam bardzo twardy sen! To na pewno inspirująca i interesująca ciekawostka. Jak wtedy, gdy rodziciele właściwie zostawili mnie w... nie wiem, jakaś wioska to była. Zasnąłem pomiędzy skrzyniami, a obudziłem się już na trakcie. – A tak naprawdę to nie wiem, czy tak było. Tak mi opowiadali, a ja tylko dołożyłem swoją cegiełkę, kolorując nieco to słabe wspomnienie, dopełniając wydarzeniami dziejącymi się między początkiem - zgubieniem, a końcem - odnalezieniem. No tych dwóch pozycji w czasie byłem w zupełności pewien. – Przynajmniej miły pan wtedy był. Takie trochę przeciwieństwo ciebie, gdy coś nie idzie po twojej myśli, co? – Biedny mężczyzna, co dostał od ciebie w twarz, bo ośmielił się powiedzieć coś niemiłego o mojej grze. A może to, co mówił, było prawdą? Trochę bolesną, ale może... może... Przesunąłem głowę na siodle w stronę Kaiho, by móc zobaczyć jego ewentualną reakcję. On tak śmiesznie ruszał swoją twarzą! A w szczególnie wtedy, gdy próbował zgrywać groźnego. Jak wilk? Może raczej jak mały wilczek, który uczył sie swojego pierwszego ryku... wilki w ogóle ryczą? One chyba wyją... no, nie wiem, nie spotkałem za dużo wilków w swoim życiu.

Złożyłem ręce na brzuchu, a głowę przesunąłem bliżej klatki, by mieć lepszą widoczność na opisywaną przez Kaiho wodę. – Płycizna? Mówisz, że mógłbym się tam położyć, a woda mogłaby obmywać mnie z każdej strony? No i fajnie. Tylko y, a to tak zawsze płytko jest? Niekoniecznie chciałbym być obudzony przez nadchodząca na mnie falę. – Może i spłycam wszystko do leżenia czy odpoczywania, ale jakoś w prostej rozmowie lubiłem porównywać wszystko do tego, co było mi bliskie sercu, nawet jeżeli rozmówca pomyślałby, że nie traktuję go zupełnie poważnie. Taka już moja maniera. – Zachęta do czego? Do uwierzenia w kolejne twoje ciepłe słówka? Nie wiem, czy tak można ufać bezgranicznie jednej osobie. Nigdy tego nie praktykowałem i ciężko jest rzec, jak się na tym wyjdzie. A ty, ufałeś tak komuś? Nigdy, choć na chwilę, nie zdradziła cię taka osoba? – Zawsze byłem wolnym strzelcem, żyjącym z kwiatka na kwiatek, od człowieka do człowieka, nieprzejmującym się zbytnio konkretnymi znajomościami, a wliczającymi je raczej do ogółu zwanego ludzkość. Mało kogo znałem i mało kto tak naprawdę znał mnie, ale trudno jest być wędrownym bardem z wieloma rozbudowanymi znajomościami. Pewnie z Kaiho widzę się pierwszy drugi i ostatni raz...

Wiesz co... – Zakaszlałem nieco, chcąc oczyścić swe gardło i móc raz jeszcze zabrzmieć jak poważny mężczyzna o niskim głosie. Nie wiedzieć czemu, ale kobiety zawsze takich wolały. Mężczyźni pewnie też. – Jesteś młody, to sobie przeżyjesz, a ja widziałem, jak staruszkowie jednego dnia sobie kaszlą, a drugiego to nic się nie odzywają, bo nie żyją i o, tyle ich widziałeś. – No ale jest ciepła, więc ja nie widzę żadnego problemu. Zerknąłem kątem oka na rozwijaną chustę skrywającą w sobie dary ziemi. Och! Tak, tak, tak! Nawet, jeżeli byś je kupił, to nie smakowałyby tak dobrze, nie miałyby w sobie cząstki twojej duszy, którą przelałeś na nie zrywając je mniej lub bardziej legalnie. Trochę dziwne to by było, jeść tak swoją cząstkę duszy, ale to metafora, tak? No. Może jednak złote ozdóbki zdobiące jego głowę nie są aż takie przypadkowe, jak na początku sądziłem. Problem jest tylko taki, że ja nienawidzę oliwek. Już nawet miałbym mu to mówić, ale... – No, ja stary jestem, ale jeszcze myślę. Znowu mi nie uciekniesz, bo to ja zaraz ucieknę. – Nawet się podniosłem do pozycji siedzącej, aby pokazać, że tak, o, jestem gotowy, aby sobie pójść. – Teraz twoja kolej, by coś o sobie powiedzieć. Cokolwiek.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

Nie lubisz oliwek? Nie przepadasz za ich goryczą? Za tym, że wydają się obłazić język? Kaiho one chyba nie przeszkadzały. Nawet na pewno, biorąc poprawką na to, że po rozłożeniu ich na chuście złapał za jedną z nich i wsadził do dzioba, kierując wzrok przed siebie. Na tę drugą połowę siebie. Na pierwszą też, skoro konie symbolizowały wolność, a klacz właśnie, po leniwym wejściu nieco dalej, na wodę, po poskubaniu jej chrapami i prychaniu, kiedy po raz kolejny przekonała się, że słona woda do niczego się nie nadaje, zgięła przednie nogi iiii... bam! Przewaliła się na wodę i piach, tarzając w nim jakby miało nie być jutra. Ona najwyraźniej zupełnie nie martwiła się o przeziębienie. I nie martwiła się o to, jak będzie wyglądała, kiedy biel jej pięknego futra pokryje się mokrym piachem. Ba! Zdawała się być w pełni z tego ukontentowana, kiedy przestała wierzgać kopytami w górę nieba i położyła się na boku, potrząsając szyją i łbem. Za to jej też było dobrze na ziemi. Nie wydawała się chętna do wstawania. Tutejsze fale, delikatnie obmywające brzeg, były bardzo łagodne. Ocean też dziś był spokojny - żadne bałwany nie zakłócały widoku horyzontu, przez co całkowicie zlewał się z niebem. Kaiho uwielbiał ten widok. Uspakajał go. Sprawiał, że jemu też chciał się spać, a przyjemne ciepło słońca tylko bardziej zachęcało do popołudniowej drzemki. Ocean nie nosił śladów spotkań, tak jak nosiłeś je ty na swoim ubraniu. Z futra klaczy również można było ten piach ściągnąć, nie mogło zostać przetarte czy na trwałe zniszczone, dopóki nie była to blizna. Jak u Kaiho. Jego czarne, cienkie szaty zdobione na krańcach czerwienią i przeszywane żółtą nicią wpadającą w kolor złota nie wyglądało na takie, które nosiło jakiekolwiek pamiątki. Teraz może odrobinę brudu czy ciemniejszych kropelek od wody, po której przeszedł - nic, co nie może zostać sprane. Ale jego twarz nosiła bliznę. Szpetną bliznę. Dlatego też brunet nawet nie wpadł na to, że spruta nić może coś symbolizować. Co najwyżej chwilę nieuwagi - on by pewnie kręcił mocno nosem, gdyby zepsuł swój płaszcz kupiony za całkiem grube pieniądze.
- Fff, gracja i elegancja... To zsiadanie wyceniam na mierne. - Uniósł jeden kącik ust w górę. - Jak będę miał wenę to przytroczę cię do siodła Taiyofu i pociągnę do lutni. - Nie zrobiłby tego, oczywiście, ale brzmiało całkiem dobrze. Zwłaszcza, że nie będzie przecież jeździł w tą i z powrotem! Czas to pieniądz, jak to mawiają, dlatego trzeba go oszczędzać i dobrze nim dysponować! Powiedział człowiek obijający się przez cały dzień i spędzający go siedząc dupskiem na plaży. Aha. Bardzo poważne dysponowanie czasem przeliczanym na pieniądze. Zimno faktycznie było problemem, Kaiho nic na to nie odpowiedział. Bo co miał? On też miał na sobie bezrękawnik i spodnie za kolana - świetne na ciepłe popołudnia, zwłaszcza tutaj, ale na pewno nie na noc, zwłaszcza jesienną. Nie żeby robiło się tutaj wybitnie zimno, ale raczej nie na takie wdzianko. Odpowiedzialny człowiek powiedziałby w takim wypadku: oj niee, nieeee, to musimy złapaać, dziadzio katarek przecież złapie, tragedia, oj tragediaa..! Ale do tej grupy Kaiho się szczególnie mocno nie zaliczał. Co najwyżej zahaczał o nią małym paluszkiem, jeśli rzeczywiście był powód do tego, żeby akurat popisywać się swoją dorosłością. Taaa.
Aach, gadanie i narzekanie, ale nie o to chodziło! Przecież on też dużo gadał! I był w pełni świadom, że żadna z niego tajemnicza bestia, chociaż bycie tajemniczym i zamkniętym w sobie było takie cool i dawało przynajmniej +10 punktów do lansu. No cóż. Kaiho miał problemy z wypośrodkowaniem tego, kiedy kompletnie odcinał się od ludzi i kazał im spierdalać, a kiedy - o, jak z Tatsuo. Chociaż akurat Tatsuo to naprawdę go zmotywował do dziwnych rzeczy. A co robił Kaiho? Nic. Siedział ze zgiętymi nogami, na kolanach oparł przedramiona i spoglądał na ocean i to, co robi klacz. Teraz to on chłonął przyjemny spokój tego miejsca. Chyba nie było takiego obrazu, który mógłby oddać to miejsce. Jego piękno. Jego aurę. Nie. Ale Kaiho mimo to chciał spróbować je uwiecznić. Jak dotąd - bezskutecznie. Od tego widoku odciągnęły go dopiero następne słowa Tatsuo, kiedy opowiedział tą śmieszną - z perspektywy czasu - przypowiastkę. No... to faktycznie była ciekawostka.
- Ile ty wtedy miałeś lat? - Wow. Rodzice, którzy zostawili dziecko, a ten się zapałętał gdzieś na wóz... zaraz, zostawili? Kaiho to troszkę zinterpretował w łagodnej wersji - że Tatsuo miał na myśli, że zgubili. Bo jak to - zostawić dziecko? - Kiedy cię rodzice znaleźli? - Teraz to było zabawne, wtedy to musiało być straszne. Wręcz przerażające. W zależności od tego, ile miał czerwonowłosy lat. Pewnie on na miejscu Tatsuo byłby przerażony. Nie wie, gdzie jest. Nie wie, co tu robi. Ach, dobry człowiek na wozie, który nie krzyczy na dziecko i nie wyrzuca go przy pierwszym lepszym zakręcie... jedyne otarcie łez w tym wszystkim. Pewnie to on pomógł malcowi się odnaleźć. - Przedarło się przez myśli Kaiho. - Hej, o co ci chodzi? - Wsykoczył gwałtownie. Że co, że niby on jest niemiły jak coś idzie nie po jego myśli, tak?! Że taki egocentryk, że taki..! No, że taki?! Nie to, żeby mu to nie przeszkadzało, to wypomnienie. Wiedział doskonale, że ma krótki temperament. Ale miał wrażenie, że jeśli nie będzie wystarczająco głośny, to naprawdę nikt go w tym świecie nie usłyszy. - Wcale nie jestem taki zły... - Tak, tak, to był jego spory problem - głównie właśnie w relacjach. Najpierw wyskoczy, potem pomyśli - tragedia gotowa. A potem już nie dało się czegoś odbudować, kiedy powiesz kilka słów za dużo, albo zrobisz kilka ruchów za wiele. Jednak Kaiho i tak się teraz uśmiechnął pod nosem, bo tak - w sumie to załapał po chwili, do czego Tatsuo nawiązuje. Już miał mówić, że on to go nawet nie widział złego! Ale nie - przecież widział. Aaach... krótki temperament.
- Podczas przypływu jest więcej. Ale ja nie wiem, kiedy one są. Nigdy nie pamiętam. - Bo się tym też jakoś wielce nie przejmował. Zazwyczaj kiedy był to wszyscy o tym mówili. Pojawiały się teksty w tłumie "ale dzisiaj się nie kąpiemy, bo jest odpływ!" Czy tam - przypływ. Obie wersje były dość niebezpieczne, jeśli planowałeś pływać bardziej intensywnie. Jakoś wątpił, żeby podczas przypływu tutaj miało się coś bardzo zmienić. Oceanu jednak nie można było ignorować. Jego siły i jego możliwości. Uniósł wzrok ku niebu zastanawiając się nad tym bezwarunkowym zaufaniem. Czy ta osoba nigdy nie zawiodła... nie zdradziła. Hmm... - Tak. - Długo się nie zastanawiał, a jego potwierdzenie brzmiało jak kolejna niezaprzeczalna prawda tego świata, gdy oderwał wzrok od nieba i skrzyżował znów spojrzenie z Tatsuo. - Mam osobę, której tak ufam. Nawet nie jedną. Mogą nas różnić poglądy, możemy się czasem kłócić i sprzeczać, czasami oczekujemy czegoś innego od siebie, ale... wiemy, że możemy sobie ufać. - Nie wyobrażał sobie, jak ciężki musiałby być świat bez takiej osoby. Takich osób. Ale czy to nie była ta młodzieńcza naiwność..?
- Hahaha, jaaasne... no już, już, to sobie tu poleż i się powygrzewaj. - Biedny, stary dziadek! A Kaiho nawet nie miał pojęcia, ile Tatsu miał lat - bo na starego to na pewno nie wyglądał. - Opowiedzieć coś o sobie, hmm... - Spojrzał na piasek pod swoimi palcami, w którym zaczął trochę dłubać. Co można o sobie opowiedzieć? To musiałoby być ciekawe. Coś interesującego? Albo śmiesznego? Ale Kaiho zupełnie nic nie przychodziło do głowy. Przychodziły do niej tylko rzeczy, którymi dzielić się nie chciał. Poza tym co może interesować Tatsuo? Że lubi placki? Albo że... nie podziela entuzjazmu do spania? Albo... nie wiedział, co. - Uwielbiam ciuchy. - Wypalił w końcu tonem, który brzmiał strasznie lakonicznie. Podniósł wzrok na Tatsuo. Po chwili zawiechy jednak kontynuował. - A najbardziej modę z Unii Samotnych Wydm. Próbuję się przekonać do bieli, ale bardzo kiepsko mi to idzie. Za to Lazurowe Wybrzeża mają strasznie nudne ubrania! I Karmazynowe. Same kimona! To przecież przeżytek, ludzie, mamy już IV wiek! A ci nadal zacofani z modą, masakra po prostu... - Mruknął sobie z przejęciem, powracając do dłubania w ziemi. Trochę onieśmielony.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Kły Susanoo

Post autor: Tatsuo »

Czy z tą klaczą łączy cię jakaś telepatyczna więź, polegająca na tym, aby za każdym razem mi dopiec? Już sam fakt, że musiałem na nią wejść sprawiła, że w moim życiu zawitało wiele nieszczęść. Jak taki duch, którego nagle zauważasz, a ten ochoczo zaprasza cię do lasu, abyś z nim poszedł. W tym lesie jednak nie spotyka cię nic złego, w końcu masz opiekę swojego patrona, lecz dzieją się tam tak niezwykle dziwne rzeczy, że aż nie wiesz, czy śnisz, czy jeszcze w pełni żyjesz i funkcjonujesz. Może Taiyofu była uosobieniem takiego malutkiego duszka, co wskazuje komuś drogę i to, jak powinien żyć? W końcu póki co, kontakt z nią powoduje jedynie radość i szczęście. Emocje, które chyba niekoniecznie widnieją teraz na twarzy Kaiho, który w mojej ocenie wydawał się jakoś niezadowolony z tego całego siedzenia i leżenia. Yare, yare. Ludzie to się nigdy nie nauczą odpowiedniego wypoczynku, a może to ja przesadzam, bo przecież już późno i pewnie zmęczony jest. Podobnie jak klacz, która chyba zaczęła sobie słodko drzemać, będąc omywana delikatnie obijającymi się o nią falami.

Przy-tro-czyć. Przytroczyć. Ruszyłem oczami do góry, chcąc wyszukać zapisane to słowo w moim mózgu, lecz chyba nic takiego nie odnalazłem. – Że przywiązać? No. Mogłeś to zrobić, może wtedy przynajmniej mógłbym łączyć pożyteczne spanie z przyjemną jazdą konną. – Albo zupełnie na odwrót. Można byłoby powiedzieć, że to byłby idealny masaż dla moich pleców. Trochę ekstremalny co prawda, ale jaki nowoczesny. Rodzice? Rodzice to mnie jeszcze nigdy nie znaleźli. Wciąż chyba szukam duchowych rodziców, którzy wreszcie powiedzą mi jak żyć i nauczą podstaw funkcjonowania. – Wiesz co. Wybierz sobie z przedziału od siedmiu do hm... no nie wiem, może trzynastu lat. Pewnie sam masz niewiele więcej niż trzynaście, to akurat idealnie. – Zaśmiałem się cichutko pod nosem. No dobra. Miał może z piętnaście lat, już tak nie przesadzajmy. Chłopcy przecież później dorastają, a dla Tatsuo ta pora jeszcze nie nadeszła. – Ale jak widzisz, mogę być przerzucany z wozu do wozu i nie robi to na mnie wielkiego wrażenia. Może nawet wtedy poczułem ulgę? Szkoda, że nigdzie sobie nie spisywałem tego, co czuję. Trzeba kiedyś pamiętnik wreszcie założyć.

Czy nawiązanie do bieli było jakimś pstryczkiem w mój nos? A ponoć wcale nie jest taki zły, ach! Nabrany raz jeszcze. Jakby mi się chciało, to dopiero oceniłbym jego strój pozbawiony choćby grama stylu, elegancji czy wyczucia! No, tak by było, a po prostu z własnej chęci bycia miłym tego nie uczyniłem. – Jakbym wiedział, żeś taki obeznany w tym, to chyba bardziej bym się przyszykował, a nie jedynie wyciągnął niemodną już od stulecia biel. – Ajaj, no dobra no, nie będzie przecież mi obrażał mojego przygotowanego specjalnie na ten moment stroju. Są pewne granice, których przekroczyć nie mogę, jak na przykład pozbawienie Kaiho dostępności do moich pasywno-agresywnych odzywek. – Ale chyba planuję coś zmienić. Wiesz, przykleić sobie końskie włosy, może nawet piasek ulepię i się utrzyma. Nie wiem, w czym tam chodzą na samotnych wydmach, ale jeżeli jesteś uosobieniem ich stroju, to chyba będę musiał się wzorować na tym, co sobą reprezentujesz. – Podniosłem się do pozycji siedzącej, przesuwając się rękoma tak, aby oprzeć swoje stare, schorowane starcze plecy o siodło, na którym do tej pory smacznie spałem. Zlustrowałem wzrokiem od stóp do głów, no, szyi, strój Kaiho, próbując zapamiętać, w czym on się dokładnie lubuje. Czy ja mam coś takiego w swoich zwojach? Hmm... No, pamiętam, że kiedyś było coś czarnego, ale to wyglądało bardziej jak suknia pogrzebowa zakładana nieboszczykom aniżeli piękna szata. Może jakby ją nieco skrócić, rozciąć... ach, tyle roboty, a pewnie równie dobrze mógłbym wziąć i poprosić chłopaka o strój. Może zgodziłby się pożyczyć dla biednego barda. Rozmiarami chyba od siebie nie odstajemy. – A ja to taki nudny. Płaszcze i płaszcze, ale jakoś dziwnie, gdy ich nie mam na sobie. Czuję się, jakbym był goły przed wszystkimi. Mają tam jakieś płaszcze? Nie pamiętam, abym kiedykolwiek był na wydmach... raczej mało przyjemne tereny dla cyrkowców. – Poruszałem delikatnie płaszczem, zarzucając obie strony i obwiązując je paskiem na środku. Robiło się coraz zimniej, a ja faktycznie nie zamierzam chorować, szczególnie wtedy, gdy sobie smacznie leżę na piasku i nic nie robię. – Może jeszcze kiedyś ujrzę cię przechodzącego targiem w swoim nowym stroju. Jakbyś mnie zauważył, to zatrzymaj się na chwilę. Wiesz - grajkowie potrzebują inspiracji, podobnie jak krawcy. To zabawne, bo ani jednym, ani drugim jakoś chyba specjalnie nie jestem. Ale się staram. Ooo co ważniejsze - starania czy efekty? Odwieczny problem wielu ludzi. Ja tam lubię, jak ktoś docenia sam fakt tego, że ktoś próbuje coś zrobić. Trochę dziwne, co? – Bo sam przed chwilą niezbyt chętny byłem do próbowania jakiegokolwiek. Można powiedzieć, że po prostu nie byłem do końca sobą wtedy. A czy teraz jestem? Cóż.

Tylko jakoś Kaiho nie wydawał się zadowolony. Może go już za bardzo męczę? W końcu pewnie nie podejrzewał, że spędzi ze mną prawie cały dzień. Ja też nie. Jednak mnie to ani trochę nie przeszkadzało, a jemu... sam nie wiem. Pewnie najchętniej znowu wsiadłby na Taiyofu i odjechał w nieznane, przemierzając wszelkie osady tego świata. – Hmm... – Westchnąłem cicho, rozglądając sie raz jeszcze po tym wspaniałym miejscu. Miejscu, które miało kipić energią chłopaka, więc czemu, niczym jakiś wandal, staram się zainfekować je swoimi usposobieniami? Wstając, pochwyciłem w swoją dłoń pomarańcz i niczym ci wszyscy młodzi chłopcy, pokazujący, jacy to nie są super, podrzuciłem ją delikatnie do góry, łapiąc ją w locie. Łoo, ekscytacja. No. – Będziesz tak siedział i przerzucał ten piasek? Nie zrobi się go więcej od tego. Zachowujesz się jak ci starzy ludzie, którym jedyne co pozostało, to chodzenie po górach i liczenie spadających ziarenek. Nu-da. – Odzywka kompletnie nie w moim stylu, ale czy chociaż odrobinę udało mi się naśladować to, jakby powiedział to Kaiho? Pewnie nie, ale próbować trzeba, aby stać się w czymś doskonałym. – Co to w ogóle za dziwne skały są. Wspinałeś się na nie kiedyś? Pewnie z nich jest dopiero dobry widok! Normalnie powiedziałbym, że moglibyśmy się ścigać, kto pierwszy wejdzie ten mistrz, ale patrząc na twój stan, to byłoby trochę nieuczciwe. – Nie, nie, nie, nie. Nigdy bym tak normalnie nie powiedział, tylko palnąłem coś, co pierwsze przez język mi przeszło, a z mózgiem to się nigdy na swojej drodze nie widziało. Już miałem to odwoływać, ale nie, zamaskuję to wszystko uśmiechem i szybkim ruchem w kierunku morza. No cóż, może chociaż go to jakkolwiek pobudzi, a nie będzie mi więdnął na plaży. Jedyną osobą, która może więdnąć w moim towarzystwie będę ja i ta rola jest już niedostępna dla innych, zwykłych śmiertelników.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

- No. Przywiązać. - Dokładnie to miał na myśli. Przytroczyć. Teraz się zastanawiał, czy naprawdę było takie słowo (owszem, było a nawet - jest). I oznaczało dokładnie to, co Kaiho powiedział - przywiązać coś do czegoś za pomocą sznurów. Tym nie mniej Kaiho był tylko młodym chłopakiem, który lubił czytać (do czego publicznie się nie przyznawał za bardzo), ale jednak miewał za dużo myśli na jedną chwilę. I z pewnością nie był chodzącą encyklopedią. Nie przeszkadzało mu to sprostowanie, czy też... brzmiało trochę jak upomnienie, że chyba używa jakichś nieistniejących słów, stąd też u niego się wzięło to zwątpienie we własne "kompetencje". Rzecz nie zajmowała mu głowy przez długi czas. Zaraz pojawiły się następne tematy do przemyślenia. Jak wyobrażenie tego, że Tatsuo będzie spał podczas bycia ciągniętym po ziemi za koniem. O bogowie. Chyba musiałby być pijany! Można mieć twardy i mocny sen, głęboki, że nawet krzyki cię nie budzą, ale aż tak? Gdyby wybrał trasę po miękkim piasku albo trawce... robiąc optymistyczne założenie, że po drodze nie byłoby żadnych kamyczków ani korzeni, których by nie zauważył (a to aż nader optymistyczne, skoro bierzemy poprawkę na jazdę nocą) to moooże byłaby taka opcja? Teraz chyba nie pozbędzie się tej wizji ze swojej własnej głowy - tego, jak chrapiący smacznie rudzielec sunie po ziemi za koniem. Tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku i właśnie tak bogowie chcieli ustawić ten świat. Złapał się za głowę. - Na samą myśl o takim spaniu wszystko mnie boli. - A to nawet nie on miał być tym ciągniętym. On miał być zaledwie oprawcą ciągniętego.
- Z przedziału..? O czym ty mówisz. - Ściągnął brwi i opuścił ręce, szybko tracąc nastrój do żartów, kiedy brzydka i zła prawda wylewały się z tych słodkich warg. Tak to już było - ludzie nie lubili prawdy. Kochali za to kłamstwo - bo dawała fałszywe nadzieje i układała świat według ich własnych pasji i marzeń. Lepiej było dać się oszukać i żyć w mirażu czy poznać prawdę i rozbić swoje zwierciadło złudzeń? Kaiho nie uważał, że to jest taka łatwa odpowiedź. Niemal wszyscy krzyczeliby, że prawda lepsza! Jakakolwiek by nie była, to przecież człowiek musi wiedzieć, co się wokół niego dzieje! Że oni chcą wiedzieć. Bardzo ładnie to brzmi, strasznie szlachetnie, uduchowienie i samoświadomie. Szkoda tylko, że to było kolejne kłamstwo, jakie sobie (głównie innym) wmawiali. Oto i doskonałość kłamstwa samego w sobie - nie musi się za bardzo starać, żeby w ogóle plątać się między ludźmi, bo zazwyczaj podszywało się pod miano prawdy. Niewielu to dostrzegało. Tym, którzy widzieli, należało współczuć. Tym, którzy zawsze za dużo wiedzą i widzą, należy współczuć. Najbardziej zatrważał go jednak nie czyn, a to, że Tatsuo się w ogóle tym nie przejmował. Nie szukał rodziców? Nie zależało mu? Niemożliwe. Czy dziecku może NIE ZALEŻEĆ na tym, kto go urodził? Były różne ponure i okrutne historie - o tym, że rodzice bili dzieci, że je katowali, albo... właśnie. Oto historia, w której chyba o nim zapomnieli. Chcieli zapomnieć. Nie zgadzał się na to i nie zamierzał tego zaakceptować. Jego palce mocniej wcisnęły się w piasek, a ramiona i mięśnie na nich naprężyły. Czy w ogóle Tatsuo chciał o tym mówić? Albo czy chciał, żeby ktoś pchał się do jego życia z butami? Mógł teraz udawać nawet, że tak lekko to traktuje, ale mogło go to boleć we wnętrzu. Mimo słodkich słówek nie czuł się odpowiednią osobą, żeby grzebać w tych ranach. Bo czy otwieranie ich cokolwiek zmieni oprócz zabicia ciekawości? Ciekawość zabiła za to kota, pamiętaj o tym. - Przykro mi. - I naprawdę było mu przykro. Opuścił głowę. Mógł się nie godzić na skurwysyństwo, ale co to zmieniało? Dopóki jesteś słaby, niczego nie zmienisz. Tylko ci, którzy mieli siłę w rękach, mogli sobie poradzić ze światem. Mogli próbować je zmienić. On nawet nie potrafił zmienić swojego własnego - co dopiero mowa o zmienianiu cudzego..?
- Hęęę? - Jak to przyszykował... co on, zaplanował to spotkanie?! I jak to biel niemodna od stulecia... Nie, nie! To nie tak! - Nie, nie, biel jest w modzie i jest świetna, poza tym pasuje mi do karnacji... mówię o kimonach. - Żeby nie było żadnych niedomówień. Że gdzie to, on by się przystrajał w coś niemodnego?! Nie ma takiej opcji! - Nie jestem. - Wyciagnął paluch w kierunku Tatsuo. Jego strój... może i był troszkę inspiracją tamtejszej mody! Ale tylko troszkę! Problem w tym, że pustynia nie lubiła się z czernią, ale Kaiho za to już bardzo czerń lubił. - Ooo, jak chcesz mogę ci pokazać wszystkie cudeńka z mojej szafy! Głównie kolekcjonerskiee, booo... no, bo w ogóle mam problem z kolorami i nawet jak próbuję ubrać coś innego to i tak kończę na czerni. - Założył kaptur na łeb z bezrękawnika i naciągnął go, podsuwając mocniej kolana pod brodę. Wstydzioch! To był wstydzioch! Nawet jego policzki się lekko zarumieniły! - Płaszcze są super, co ty od nich chcesz. Niestety na tutejsze upały się nie nadają. Teraz jak cię mogę, ale gdybyś trafił tu innego dnia, cieplejszego, a nie daj Susanoo w lecie to byś w tym płaszczu nie wytrzymał. Albo byś się zamienił w gotowanego Smoka. - Puścił ten kaptur i obrócił się z powrotem w kierunku Tatsuo. - Inspiracji? Mam być twoją inspiracją? - Czy ciuchy może miały być jego inspiracją. Czy... o zgrozo, co to w ogóle za zaproszenie! Kaiho się jeszcze bardziej zaczerwienił. - To zależy... - Wymruczał. - Starania są ważne, ale starać to się można we wszystkim. Jak twoje założenie efektu końcowego jest złe, to twoje starania też będą o kant dupy obił. - Tak, mało to poetycko opisane, ale przynajmniej wiadomo było, o co chodzi w filozofii Kaiho. - Czy to jedno z tych pytań czy chcesz być wykrzyknieniem czy pytajnikiem? - Zazwyczaj była jakaś trzecia droga, ponieważ nic prawie w tym świecie nie było czarno-białe. No, może były. Ale to raczej mniejszość niż większość. Tak jak pytasz o Taiyofu - wydaje się, że rzeczywiście łączy ich wyjątkowa więź. I tak było. Jednak skoro stoi w boksie tyle czasu to czy na pewno można mówić, że jest szczęśliwa? Kaiho utrzymywał, że tak. Ale..? Gdzieś się to wszystko spotykało pośrodku. Tam, gdzie ona nie była zniewolona, a on nie był jej katem. Gdzie oboje na sobie polegali i sobie ufali.
W tym słońcu oczy Kaiho były jeszcze węższe. Pionowe kreseczki. Podniósł wzrok za Tatsuo, kiedy ten wstał - no, noo... za ten trick to +1 punkt do lansu. Całkiem sporo w skali lansowania! Żeby nie było! I te oczy zrobiło się jednocześnie trochę jak spodki. Spięcie, jakie się w nim pojawiło, powoli schodziło, a na szczęście te rumieńce były prawie niewidoczne przy jego odcieniu skóry. Dobrze, bo inaczej wyglądałby tutaj jak piwonia. Więc mówisz, że piasku nie przybędzie..? Ale może jednak! Nie, nie, to nie chodziło po umyśle Inuzuki. Jego umysł chwilowo stał się blank space. Wypełnij tę przestrzeń. Namaluj coś na tym płótnie, Smoku. Postaw swoje nuty - przecież bardzo chciałeś zostawiać na tym świecie swój odcisk. Aach... to miało być na odwrót, prawda? To ten chłopak miał zostawić odcisk na tobie. Zdziwiłbyś się, gdyby powiedział, że odczucie były mutualne?
- Ściąłbym ci te góry pod nogami. - Wstał z piasku i otrzepał z niego tyłek, kładąc jedną dłoń na biodrze. - Nie będę pokazywał palcami ani łokciami, kto tu zaliczył glebę i może być w połamanym stanie, dziadziuniu. Berek! - Tyknął Smoka w ramię i ruszył sprintem do przodu z wyrzuconymi w górę rękoma. - ŁAAA DZIADKUU TY PEWNIE NAWET BIEGAĆ NIE POTRAAFIIISZ!
Klacz uniosła łeb i nastawiła uszu, patrząc na dwóch dwunogów. A widząc, że Kaiho wpadł na płyciznę rozchlapując wodę na boki sama się podniosła i zarżała, zamierzając najwyraźniej dołączyć do tej gonitwy. Zabawy. Cokolwiek to miałoby nie być!
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Kły Susanoo

Post autor: Tatsuo »

Przykro mi. Przerzuciłem swój wzrok na chłopaka. Czy naprawdę mu było przykro, czy może rzucał kolejną miłą formułkę, która miała sprawić, abym poczuł się lepiej? Cóż. Nie poczułem się lepiej, a właściwie to w żaden sposób się nie poczułem, słysząc te dwa słowa. Pewnie przez własne przekonanie do tego, że są one rzucane nieszczerze, nie byłem w pełni stanie zrozumieć prawdziwych intencji płynących z serca Kaiho. Uśmiechnąłem się jedynie do niego, chcąc powiedzieć dziękuję, ale to przecież byłoby takim samym kłamstwem, jak historia przeze mnie przed chwilą opowiedziana. Lubię słyszeć kłamstwa. Lubię ten moment, gdy jest przyjemnie i słodko, a ze strony rozmówcy czuję bijące w moją stronę ciepło. Tylko to nie trwa wiecznie, a potem przechodzisz do rozmyślania nad tym, ile z tych straconych minut na drugą osobę było prawdziwe, a ile było jedynie udawanym scenariuszem i Sogeńską gościnnością. Na takim czymś nie da się nic zbudować, a dalsze relacje kończą się wraz z postawieniem kroku w drugą stronę. Czy nie na tym mi teraz zależy? Budowaniu, umacnianiu więzi z innymi? Już chciałem powiedzieć, że właściwie nie powinno mu być przykro, w końcu to normalna sprawa, kiedy ktoś zgubi dziecko i pewnie większość ma taką nikłą więź ze swoimi rodzicami, ale to było tylko kolejne kłamstwo, które sam sobie wmawiałem, aby zasłonić mój żal do nich, że mnie jedynie wykorzystywali do swoich celów zarobkowych. Jedyne, co po nich mam, to moją lutnię, niemogącą powiedzieć mi, że wszystko będzie dobrze, kiedy życie mi się wali, czy niebędącą w stanie wstawić się za mną, gdy ktoś zachowa się bezczelnie w moim kierunku. Chyba brakowało mi tego, lecz kłamstwo obojętności było czymś, z czym żyłem przez tyle lat, że już właściwie nie zwracałem na nie uwagi. 

Śliczny kaptur. Idealny do ucieczki przed światem. To właściwie nie wiem, po co ci on, bo ty raczej wchodzisz w świat z buta. Można byłoby zamiast niego... och, może futro jakieś? Ci bogaci ludzie to lubią się nosić z różnymi futrami przyszytymi do kołnierza, ale to takie niewygodne chyba. I pewnie mało samotno-wydmowskie, bo tam to ciepło mają. – No, nie wiem, po co on ten kaptur na łeb zakłada, ale pewnie chciał się pokazać, jaki to jego strój jest nowoczesny i jak wiele elementów posiada, to warto byłoby rzucić mały komplemencik w kierunku chłopaka, a być może w przyszłości posłucha mojego gustu modowego i ubierze się w końcu w jakiś porządny płaszcz. Płaszcz tylko na zimę? Co to za dziwne wymysły ktoś widział, ale tak to jest, gdy się wypowiada ktoś o znikomej wiedzy w tej dziedzinie! – Zależy i zależy. Od mówienia zależy, to jestem tutaj ja. – Zaśmiałem się cicho, chcąc dać do zrozumienia, że to nie był żaden przytyk w jego stronę, a po prostu malutki, niewinny żarcik. Czasami trzeba się zabezpieczać uśmiechami i innymi, a szczególnie wtedy, jeżeli nie chce się spłoszyć swojego rozmówcy. Jeszcze te kilka minutek mogę mu dać, coby chłopak miał radość ze spotkania się z wielkim wieszczem. – W twoim przypadku odpowiedź byłaby łatwa, kto będzie wykrzyknieniem. Dlatego od mówienia zależy będę ja, bo to takie bardziej pytające, a ja lubię sobie fantazjować. A tobie tak dobrze idzie mówienie tego, co w duszy ci się wygrywa, bez patrzenia na nuty i inne zależności. Fajne to. Tak wiesz. Idziesz z falą, mój mały oceanie. – A może jednak on też chciałby być pytający, a tylko ja o tym nie wiem? W końcu sam niezbyt chętnie był skory do opowiadania o sobie, a nie uwierzę w to, że taki barwny wilk nie miałby wielu mniej lub bardziej przejmujących historii, choć faktycznie, muszę przyznać, że opowiedzenie mi o swoim guście było odważnym ruchem. Ciekawe czy faktycznie jego okazy kolekcjonerskie są na tyle warte zobaczenia. Oby tylko był tam jakiś płaszcz.

Co. Dobrze, może i zaproponowałem wyścig, ale wyścig we wspinaczce, nie bieganiu! Widząc chłopaka przebiegającego tuż koło mnie, chciałem go złapać. W końcu chyba o to chodzi w tej zabawie, sam nie wiem, dawno w to się nie bawiłem, ale umknął mi w ostatniej sekundzie, a jedyne co złapałem to ostatnie ziarenka piasku odklejające się od jego stroju przez wiatr. Przez chwilę poczułem swoją klatkę piersiową, w której jakieś żebra chyba aż przeskoczyły z powodu wyprostu mojej ręki. Czy ja się już sypię? – No ale żeby dziadka tak męczyć. Tylko nie popłacz się jak przegrasz, dzieciaku. – To się doigrał. Nie miałem się nawet co oszukiwać, że dam radę go dogonić, ale jak to się ludzie uczą przez całe swoje życie - trzeba w nim kombinować, jak tylko się potrafi. A ja nawet coś potrafię! Takie małe, ledwo zauważalne sztuczki. Ruszyłem co prawda w pogoń za Kaiho, podwijając nieco spodnie, bo mokre ubranie wcale przyjemne do noszenia nie jest, lecz moje kroki stawiane były o wiele wolniej, bo teraz skupiłem się na swojej lewej dłoni, zamienionej w kilkanaście kartek papieru, które uformowawszy niewielki, wzmocniony bloczek, poleciały w kierunku chłopaka. Celem ich było podstawienie nogi, o ile można tak powiedzieć, czyli po prostu wlecenie nad postawioną stopę i wywrócenie chłopaka. Skoro jest takim oceanem, to niech go nieco poczuje na swojej skórze, a nie tylko stopy będzie w nim moczyć. W końcu woda jest ciepła i idealna do położenia się tak gdzieś słyszałem, ale wiesz... już nie bardzo pamiętam gdzie. – Hej, patrz przed siebie jaka fala, chyba przypływ nadchodzi. – Wykrzyczałem zdyszany, chcąc tą dziecinną sztuczką odwrócić uwagę Kaiho od zbliżającego się pod jego nogi bloku, a co gdy już spełni swą rolę lub nie? Ach, rozpadnie się, próbując nie zostawić żadnych śladów, gdy wiatr rozwieje kartki tu i tam. Nic by mnie bardziej nie ucieszyło jak widok przewróconego stajennego.  No przecież mu się nic nie stanie! Nie jest tak stary jak ja, to powinien sobie nie połamać niczego. Może poza swoją godnością, gdy się okaże, że przegra w berka ze starcem.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

Co jest dla jednego prawdą, dla innego było kłamstwem. Dlatego ludzie tak kochali mieć te swoje, tylko ich własne. Zawijać się sztucznymi przekonaniami, a czasem zasłaniać twarz woalem, żeby tylko prawda nie zdążyła do nich dotrzeć. By jej nie widzieć, by na nią nie spoglądać. Mówisz, że przed życiem nie da się uciekać, że prędzej czy później człowiek będzie gonił za czymś, co odsuwał daleko od siebie. Albo to ta kwestia twoich uczuć - że chcesz czuć, więc próbujesz własne wnętrze wypełnić przeżyciami kogoś innego. Wyrwać cząstkę duszy, stworzyć jej kopię - jeśli ją oddasz to czy nadal będzie taka sama? Wydarty kawałek szaty - czy szata wygląda tak samo, gdy z powrotem go przyszyjesz? Przecież linie widać. I szata już nigdy nie będzie tak samo wytrzymała. Wystarczy potem mały zadzior - jak na twoim płaszczu. Rozpruwa się natychmiastowo i nie można potem tego zatrzymać. Z dnia na dzień, nie zauważasz kiedy, niszczeje coraz bardziej dopóki nić nie spruje się całkowicie. Próbujesz spowolnić proces, dlatego zrywasz nić. Lecz dusza, widzisz, to delikatna rzecz. Jeśli straciłeś swoją, bo wyrosłeś po rodzicach - niedaleko wszak pada jabłko od jabłoni - i zostawiłeś ją gdzieś na wozie, by pojechała bez ciebie, nie możesz wepchnąć chimery stworzonej z rzeszy innych. To nie zadziała. Masz tylko jedną - do niej możesz dopasować ledwo drugą połówkę. Ale jeśli ma być drugą połówką, czy nie wymagała zaufania? Spójrz, jak dziwnymi ścieżkami chodzi ludzki umysł! Przypatrz się uważnie, choć nie wyciągniesz wniosków, nawet gdy odpowiedź zostanie podana na tacy. Możesz zaufać komuś, powierzyć mu swoje zdrowie. Lecz nie zaufasz, że naprawdę mu przykro. Tak całkowicie po ludzku. Że ktoś może uronić nad tobą łzę i może być mu przykro. A czy to nie to wrażenie, Smoku? Że zatruwasz to miejsce, że przesiąka tobą? Kolorami bieli i czerwieni? Może i brązu, bo przecież smok brązowe ślepia nosił. Nie możesz brać i nie dawać niczego w zamian. Nie możesz prosić, by odciśnięto na tobie piętno nie zostawiając własnego. Każdego innego tak - proszę bardzo. Na pewno znajdziesz takich, którzy byli niewzruszonym głazem, twoje starania będą drapaniem paznokci po nierównej powierzchni. To nie zaliczało się do funkcjonowania Itazury Kaiho. Żartu, którego w imię robienia dowcipów stworzyła Los, tylko zapomniała spisać, komu te dowcipy będą robione. Więc robiono je jemu samemu. Karmiąc się naiwnością chłopaka wierzącemu w to, że ten świat jeszcze można zmienić i że wystarczy czasem odrobina dobroci.
- Futra są piękne, ale też - za ciepłe na te rejony. Kiedyś sobie kupię futro. Jak wybiorę się gdzieś w śnieżne tereny. Mój ojciec o nich pisał. O tym... Cesarstwie. - Tak, teraz to było Cesarstwo. - Heh... z buta... muszę ojcu podziękować, że nie nazwał mnie imieniem, jakim chciała obdarzyć mnie matka. - Są pewne wspomnienia, które są po prostu złe, a Kaiho miał ich całą garść. Tych, którymi nie chciał się dzielić i tych, którymi zatruwał sobie sam życie, bo nie chciał ich porzucić, zapomnieć. Były jego - i chciał nauczyć się je akceptować tak, by zasilały jego wolę do walki. Udowadniały wartość. Jak imię, które nosił - bo przecież ocean przed nimi był całkowicie spokojny, ale to nie oznaczało, że w nocy nie zerwie się sztorm, który przewróci kilka statków. Ocean był najbardziej zdradliwym z żywiołów. Woda, która w nim pływała, taka była. Nie musiało być fal, żeby ocean wciągał cię w swoje głębiny i utrudniał pływanie nawet najlepszym z pływaków. - Nie. - Odparł spokojnie na to, że w jego przypadku odpowiedź byłaby oczywista. Wydawała się jedynie oczywista. - Ja jestem kropką. Nie wykrzyknieniem. - Ponieważ zawsze jest ta trzecia droga i ta dobra odpowiedź, jakiej musisz udzielić. Dlatego pytania z serii - wybierzesz to czy tamto były śmieszne. Czemu niby wybierać między tymi dwoma rzeczami, kiedy pośrodku leżała trzecia - ta idealna. - Musiałem dopisać kreskę do swojej kropki przy tobie. Potrzebowałeś tego. - Taki był właśnie bezczelny! Już nie "myślałem, że tego potrzebujesz", teraz przeszedł do stwierdzeń!
Nie trzeba było wiele, żeby Kaiho podniósł swoje spojrzenie, a czy już zauważył nieco kartek kręcących się przy nim..? Nawet jeśli to z uniesioną głową i śmiesznie podskakując na jednej nodze w następnej sekundzie już wyrżnął w przód, podpierając się rękoma i ratują o tyle, żeby nie wylądować twarzą prosto w tym piachu. Takim sposobem znalazł się na klęczkach, cały uwalony i mokry. A czy to popsuło jego nastrój? W żadnym wypadku! Po chwili ciszy zaraz znowu rozległ się jego śmiech, kiedy osiadł na łydkach, nic sobie nie robiąc z piasku WSZĘDZIE i obejrzał na Tatsuo. Roześmiany i z rozjaśnionymi oczami, w których słońce mieniło się refleksami jak na tafli tego oceanu. Albo to woda tak się w nich odbijała razem z promieniami..? Szkoda tylko, że to co dobre zazwyczaj szybko się kończy. Nawet jeśli, jak dumnie powiedział Kaiho, smutek rozstań istnieje tylko po to, aby można się było cieszyć z powitań.
Kaiho miał całkiem sporo energii do spożycia, ale nawet on w końcu się zmęczył po tych gonitwach i zległ w piasku zaraz obok Tatsuo, biorąc głęboki wdech, uśmiechnięty od ucha do ucha. Mokry! Cały mokry! Obmył się z piasku o tyle o ile - ciężko było go raczej na tych płyciznach pozbyć się z ciuchów czy nawet włosów, w które się zaplątał. To był naprawdę wspaniały dzień. Nie był pewien, ile tak przeleżeli, wyciągając się na słońcu i ziewając przeciągle z porządnego dotlenienia jodem, ciesząc się tym spokojem i ciszą. Ale długo. Na pewno długo. Patrząc na to, że w końcu słońce spotkało się z horyzontem i wtedy zaczęło się gubić zupełnie jego granicę. Kaiho aż potrząsnął Tatsuo, żeby upewnić się, że ten nie śpi i nie przegapi tego malowniczego widoku. Tej malowanej pomarańczy przylepionej do nieba. Tych gładkich muśnięć fioletu. Tego granatu, który był jak kołdra usłana tysiącami gwiazd, która powoli i leniwie, ale w oczach, nasuwała się na barwną pościel nieba. Piękne. To było po prostu piękne. Zapierało dech w piersiach. Choć w piersi Kaiho panował akurat spokój. I przyjemne poczucie, że chyba znalazł przyjaciela.
Dopiero po zachodzie osiodłał Taiyofu i zabrał Tatsuo z powrotem do Raigeki. Oferując mu, że jeśli tylko chce - może się na tę noc zatrzymać u niego w gościnie.

[z/t]
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Kły Susanoo

Post autor: Tatsuo »

Duszę ma się tylko jedną, lecz czym jest ona tak naprawdę? Jest już zapisaną przez rodziców kartką, do której my możemy jedynie dopisywać małe skraweczki na jej rogach? Nie czuję, abym cokolwiek pozostawił po sobie, nie czuję tego piętna, które mógłbym odbić na czyimś płótnie. Może mylnie, może jednak moje ruchy znaczyły więcej, niż sam jestem w stanie przypuszczać, lecz gdyby dusza była już czymś ukierunkowanym przez los i przez niezależne od nas zdarzenia, to nie mógłbym ni pozostawiać, ni otrzymywać śladów zgarnianych przez całe moje życie. Nitka się pruje, lecz to nie znaczy, że coś się musi psuć. To po prostu oznaka czegoś nowego, jest to małe popchnięcie w nieznanym nam kierunku, które kto wie, może będzie dla nas czymś szczęśliwym. Świat, podobnie jak my sami, to jedynie naczynie, w którym pozostawiasz cząstkę siebie, wlewasz kolejne łzy, przesiąkające jego ściany. Jedna łezka dobroci wiele nie zmieni, lecz co, gdy wylejesz ich wiele? Czy spotkanie z każdą kolejną osobą, każdą potrzebującą pomocy klaczą, nie będzie tworzyły coraz lepszego świata, wymarzonego tak przez Ciebie? Nie wiem, czy da się zmienić, ja nawet nie wiem, czy mogę zmienić siebie, ale pokazałeś mi, że wszystko jest możliwe, jeżeli pokieruje tobą ktoś, komu zaufasz. 

Widzę, że zawsze musisz być tą wyjątkowością. Dobrze więc, moja kropko. – Skoro tego chciał, może i zostać kropką. Pewną siebie, pełną dobroci, a nie nienawiści. W końcu taki był przez cały dzisiejszy dzień - nie krzyczał, odpuszczał, gdy nie widział odwzajemnionej energii, lecz wciąż  stawiał na swoim, choć czasami niezbyt pewnie. Tak, z pewnością nie był wykrzyknieniem potrzebującym atencji ludzi. W końcu sam się nazywał samotnikiem, tak? Kroczącym własnymi ścieżkami z dala od miast i straganów wypełnionych przez zgiełk i gwar. Zaskoczyło mnie jednak jego stwierdzenie o imieniu. W sumie to jednak nic dziwnego, że czujemy się bardziej związani z jednym rodzicem niż drugim, niejednokrotnie przejmując jego cechy, adaptując zachowanie, które jako dzieci widzimy najczęściej. – Musisz mi kiedyś opowiedzieć, jak tam jest. Nie dane mi było zmierzyć cesarskich terenów, a nie wydają się szczególnie przyjazne. Takie Yinzin tylko na wschodzie. – Aż się wzdrygnąłem na myśl o osadzie samurajów. Nieprzyjemne wspomnienia. Czemu one wciąż mi pozostają w głowie? Niby tak nieważna podróż, a jednak odbiła się na mnie, pozostawiając piętno na mojej duszy, tej zagubionej, a może raczej tej od nowa lepionej w moim wnętrzu. – Teraz nie chcesz innego imienia, ale co jeżeli byś je zyskał? Czy wtedy nie byłbyś innym człowiekiem? Sam mi przypomniałeś, jak wiele znaczą te dwa proste znaki, jakie otrzymujemy przy narodzinach. – Z pewnością był to ślad na sercu, którego nie mogliśmy wybrać, ani nie mogliśmy zmienić. Jednak czy na pewno? Zmiana imienia, to jak zaczęcia nowego życia, rozwinięcie nowego pergaminu w naszej historii. Czy ja bym widział siebie nazwanego inaczej? Hmm... nie, chyba jednak ciężko byłoby mi przyjąć coś, z czym nie mógłbym się obecnie utożsamiać, lecz to tylko kwestia przeżycia odpowiedniego wydarzenia, mogącego zmienić mnie całkowicie, a także me imię. – Może byłbyś wtedy wykrzyknieniem, uu a może nawet znakiem zapytania? Choć nie, chyba nie chciałbym takiego ciebie widzieć. Dwa pytajniki wcale nie wróżą dobrej konwersacji. Czasami lepiej jest po prostu wyłączyć myślenie i udawać, że nie wie, co się dzieje. Ja tak często robię! Polecam. – No, a może po prostu mało ogarniam jakby to powiedziała młodzież. 

Coby to nie było, to wiem, że podczas dzisiejszego spotkania moje niewielkie komóreczki w mózgu z pewnością doznały nowych wrażeń. Tych radosnych, a nie przesiąkniętych smutkiem i rozpaczą. Pewna nowość ostatnich dni. Wsiadając wreszcie na Taiyofu, opierając się dość niedbale rękami o jej grzbiet, bo jakoś miałem już gdzieś, co się ze mną stanie, a jakbym spadł, to jedynie byłby to znak, że pora na spanko, zamknąłem na chwilę oczy, chcąc wsłuchać się w nocną ciszę. Lekkie pohukiwanie wymierzało rytm moich myśli, skaczących przez obrazy, jakie zapisały mi się w pamięci dzisiejszego dnia, lecz jakich wizji nie chciałbym zobaczyć, to zawsze wracały do jednej uśmiechniętej szczerze buzi chłopaka. Pełnej wigoru, pełnej dobroci i zrozumienia. Nie wiem, czy Kaiho wie, ile dla mnie dzisiaj zrobił, a ile ja dla niego nie byłem w stanie. Jednak taki już nasz bardzi los. Spotykamy na swoim trakcie bohatera, który przez chwilę przemyka przed naszymi oczami, a my musimy przypomnieć i zapamiętywać te wizje, aby móc je odtworzyć. Jaką pieśń o tobie miałbym napisać? Wypełnioną heroicznymi czynami, walką o innych, a może zwykłą opowieść o chłopcu z wiejskich pól, zbierających pomarańcze, cieszącym się życiem takim, jakim jest. Pełną piersią! Nie wiem jeszcze, którą cechę Ciebie pragnę zapisać w mym notatniku, lecz wiem, że na pewno pojawi się tam jedno, proste słówko, wyrzucone z głębi mego serca - dziękuję.
z/t
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

Są ludzie, którym lepiej nie ufać. Czy Kaiho można było zaufać? Aaach, widzisz... To był dobry chłopak - tak z natury. Chciał pomagać innym, kiedy tylko mógł i potrafił podać dłoń osobie, która jej potrzebowała nie oczekując niczego w zamian. Ot - żeby zobaczyć czyjś uśmiech na twarzy słany właśnie do niego. Nie, nie miał wiele wspólnego z ludźmi Shigashi, w którym to każdy szukał dla siebie interesu i gdzie mafijne sprawy ścigały się wzajem i próbowały gonić jak psy za zającami. Ludzie Antai byli z reguły sympatyczni i mili, wynik ciągłego słońca, wyciskanych soków z pomarańczy i zdrowej oliwy. Gdzieś tam w dodatku można podesłać słodkie figi do osłodzenia wieczorów. Rodzinnie siadało się tutaj wieczorami i piło wspólnie wino czy sake. Ludzie nie bali się tutaj też bliskości. A jednak nawet tutaj atmosfera trzymania porządku kultury potrafiła być ostro przestrzegana. I nie znaczyło to wszystko też tego, że Kaiho nie popełniał błędów w swoich decyzjach. Zwłaszcza, kiedy sam nie był najbardziej trzeźwy. A nie był aktualnie.
- Teraz masz policzki jak pierożki, nie rób tak bo się nie powstrzymam i zacznę je ciągnąć. - Zaśmiał się widząc tę minę na twarzy Ame, która aż prosiła się na tyknięcie tego nadętego policzka paluchem. Już wystarczy w końcu tego tykania. Ścierka wylądowała na blacie i tam miała pozostać - do posprzątania przez kelnereczkę w brudnych naczyniach, z których Meitou jeszcze przed chwilą jadł. - Nie ma mowy, sukienki są moje i się nimi nie dzielę! Moja szafa pęka w szwach, jest tam pod dostatkiem spodni i koszulek, w które by cię można wcisnąć... - Znów zmierzył krytycznych spojrzeniem figurę Ame. Pewnie szybko ze wszystkiego wyrośnie. Kaiho był kurduplem - natura poskąpiła mu i wzrostu i szerokich barków. Być może pomogłoby noszenie się bardziej jak facet... pewnie na pewno. Byłby mniejszym pośmiewiskiem. Ale jako buntownik z wyboru musiał pokazywać całemu światu, że się siebie samego nie wstydzi.
Odebrał od karczmarza trzy butelki - jedną wcisnął do swojej torby, przymykając ją, a dwiema pozostałymi zamachał, obracając się w kierunku Ame z zadowoloną miną. Zapłacił jeszcze karczmarzowi niemałą sumkę - bo owszem, lubił popić, ale w dodatku nie lubił pić byle czego. Dopóki był na tyle trzeźwy, żeby w ogóle odczuwać smak, rzecz jasna. To było dość istotne w całym procesie. I już w leciutkich jak sarenka podskokach znalazł się przy Ame, machając mu jedną butelką, żeby wyszedł przodem i drzwi przytrzymał.
- To co tam mówiłeś? Że dobry balast jest w cenie? Teraz to nie wiem, czy to komplement, że jestem dobry, czy wręcz przeciwnie - bo jestem balastem. - Zachichotał i wcisnął jedną butelkę w ręce Ame. Jakby wiedział, że ten ma tak słabą głowę i jeszcze wcześniej nie pił to nawet by nie składał takiej propozycji i nie zabierał takiej ilości procentów ze sobą. Nie wiedział. Tak samo jak nie wiedział wielu innych rzeczy o Ame - na przykład że jest młodszy od niego o jakieś dwa lata i że w sumie aktualnie demoralizował młodzież. Ładnie. Wuj dałby mu popalić i suszyłby mu za to głowę, zresztą Kyo tak samo. Na szczęście - czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. - Właściwie to czekaj, ściąga cię tu poszukiwanie tatuaży? Mógłby tu kogoś popytać, zagadać w siedzibie władzy... tylko kogo ty dokładnie szukasz, jeszcze raz? I ten, może poszukaj lepiej jak się wojna skończy, no mówiłem, że o wojnie koniec, ale fajny chłopak z ciebie, a właściwie nigdy nie wiadomo, kiedy tutaj przyjdą się wyrzynać.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Ame Meitou
Posty: 188
Rejestracja: 23 cze 2021, o 11:59
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Jak na avku
Widoczny ekwipunek: torba na zadku
Multikonta: nje

Re: Kły Susanoo

Post autor: Ame Meitou »

Lepiej nie wchodzić na temat tego czy ktoś jest tak dobry z natury. Dalej można bardzo płynnie przejść do wniosku, że to jednak środowisko kształtuje postawę danej osoby. Niektórzy mają oliwki, pomarańcze i figi, podczas gdy inni mają nóż pod żebrami gdzieś w zaułku. Albo coś troszeczkę bardziej przyjemnego, ale nie dużo bardziej. Przynajmniej mafiozo mógł zaznać tego Antaiskiego życia. Napić się sake i ruszyć na plaże. To była dziwna odskocznia od otaczającego go świata. Jak widać czasami wystarczy zmienić klimat, żeby świata na tych samych zasadach doświadczyć z kompletnie innej perspektywy. Jakby kompletnie zapomniał kim jest, przestało go nurtować kim z urodzenia był. Liczyło się tylko tu i teraz.
- Wstrzymaj konie! - rzucił chowając policzki i tym samym przywracając im stary, ascetyczny wręcz wygląd. Następnie zawtórował kompanowi śmiechem. Ciekawe czy to z koniami też można podciągnąć pod jakiś podtekst?
- Wiem, że dobrze wychowani shinobi nie pytają o takie rzeczy... - powiedział lekko przechylając głowę.
- Ale po wypiciu sake chyba mogę zadać bardziej osobiste pytanie... - krążył wkoło tematu przerzucając głowę na drugie ramie.
- Kaiho, chłopie. Dlaczego w ogóle nosisz sukienki? - jakby dopiero teraz to zauważył albo dopiero teraz nabrał odwagi, żeby zadać mu tak podstawowe pytanie. Po chwili trochę się speszył, bo mimo że długo zabierał się do zadania tego pytania, to nawet przez moment nie pomyślał o tym jak druga strona z tak postawionym pytaniem się poczuje. W tym czasie chłopak już trzymał drzwi do lokalu, bo osoby w sukienkach należało puszczać przodem. Po wyjściu odebrał jedną z butelek.
- A to jak zwykle zależy od tego co artysta ma na myśli. - posłał mu oczko w porozumiewawczym geście. Mędrcy mówią, że świat jest jaki jest, ale to co widzisz jest odbiciem Ciebie, więc nie ma tak, że dobrze czy niedobrze. Oczywiście nie dosłownie, ale przecież wiadomo co artysta ma na myśli. Zastanawiał się czy to kulturalnie zacząć pić już teraz czy najpierw powinni dotrzeć na miejsce. Nie widział żeby Kaiho już pił, więc postanowił nie rzucać się na alkohol jak wygłodniały menel.
- Tak. Podobno za dzieciaka do Shigashi przyniósł mnie mężczyzna z tatuażem na ramieniu. - rzucił skróconą wersje, ale tak na prawdę to była jej znaczna większość. Po prostu dało się to wszystko podsumować jednym zdaniem.
- I to tyle bo nikt z żyjących nawet wyglądu tatuażu nie pamięta. - dopowiedział drugie zdanie, które po chwili zaczęło mu się wydawać istotne nawet dla skróconej wersji. Łącznie dwa zdania.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

Kaiho od dawna wiedział, że wystarczy przenieść się w inny świat, żeby poczuć się inaczej. Ludzie inni, inaczej wyglądający, inaczej się ubierający, jedzący na śniadanie coś innego niż pomidory z mozarellą i mający inne zwyczaje. Wiesz, że tutaj często panowały leniwe i bezkarne popołudnia? A raczej - południa, bo temperatura bywała naprawdę wysoka. Paradoks - w końcu na północy mieli prawdziwie mroźne Yinzin. Ale tez i mieli blisko do pustyni... no dobra, wcale nie tak blisko. Kiedy ostatni raz tam szedł to zeszło mu kilka tygodni! Ta prawda świata - o zmianach - nie była dla niego ukryta. Dobrze, że teraz mógł się podzielić tym z kimś innym. Bo widzisz - Kaiho lubił się dzielić. Lubił wprawiać ludzi w dobry nastrój i bardzo lubił, kiedy mogli dzięki niemu doświadczyć czegoś nowego. Życie na tym powinno polegać, aby łapać chwile w swoje dłonie. I z drugiej strony czym by to życie było, gdyby brakowało w nim ludzi, z którymi moglibyśmy się tym dzielić? Największym dramatem Kaiho było to, że ludzie szybko o nim zapominali. Był miły dzień, wymiana imion, cześć, cześć, ale było miło! I tyle. Każdy szedł w swoją stronę. Pewnie to właśnie dlatego się tak starał - żeby ktoś go zapamiętał. Żeby potem taki Ame wrócił do Raikegi nie po to, żeby spróbować słodkich pomarańczy, tylko po to, żeby znowu powiedzieć "cześć!" dawno nie widzianemu Itazurze Kaiho. Chyba każdy człowiek miał marzenia, a przynajmniej większość ludzi ich miała. Brunet miał ich całkiem sporo. Mógłby wyłożyć nimi tę ulicę - i, ach, ubrać ją w naprawdę piękne kolory.
I tak, z końmi było mnóstwo skojarzeń, ale Kaiho na tyle kochał te zwierzęta, że aktualnie mu (o dziwo) żadne do łba nie przyszły. Więc tylko wtórowali sobie śmiechem. Żeby jeszcze potrafili wskazać, co w tym takiego śmiesznego było, ach..!
- No dawaj, zaskocz mnie. - Oj tak, po wypiciu butelki sake już sam był bardziej gotów na bardziej odważne pytania. A trzeba było się postarać, żeby Itazure zaskoczyć. Wałęsał się w naprawdę wątpliwie poprawnych towarzystwach, a tam zazwyczaj nikt nie miał oporów przed robieniem i mówieniem wszystkiego. Nie zawsze mu to odpowiadało. Właściwie w większości nie odpowiadało. Ale jak już sam zauważyłeś, a ja poprawiłam - po alkoholu jakoś było więcej przyzwoleń. Więc im więcej alkoholu, tym mniej oporów. Kaiho złapał rąbek swojej sukienki i spojrzał na nią, pomachał nią w przód i w tył, stąpając przez moment bardziej na palcach, jakby właśnie założył szpile, żeby tylko zwrócić na siebie spojrzenie mężczyzn. - Bo mi się podobają. Są ładne i wygodne. - Słychać było zmianę w jego tonie, która zeszła na smutniejszą nutę. Okręcił się na palcach wokół własnej osi, puszczając materiał, by ten zawirował wokół niego, zanim zaczął iść normalnie. - Jak ubieram się jak chłopiec to już nikt na mnie nie patrzy. I czuję się jeszcze bardziej nieszczęśliwy niż jestem. - Nie być sobą - to byłoby naprawdę bardzo fajne. I kompletnie kluczyło się z tym, że Kaiho chciał być naprawdę dumny ze swojego nazwiska, imienia. Z siebie.
- A kto cię wychowywał? Jak nie chcesz to nie mów, nie chcę, żebyś się źle poczuł. - Spojrzał na moment z troską na Ame, zastanawiając się nad tym samym, co przed momentem tknęło jego samego, kiedy zadawał swoje pytanie. Wiedział, że czasem wypada na bardzo niedelikatnego, dlatego wolał postawić sprawę jasno. Bez ucisku! Przecież mieli spędzić dobrze czas. A Kaiho wychodził z założenia, że naprawdę wygadanie się często pomagało.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
Awatar użytkownika
Ame Meitou
Posty: 188
Rejestracja: 23 cze 2021, o 11:59
Wiek postaci: 16
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Jak na avku
Widoczny ekwipunek: torba na zadku
Multikonta: nje

Re: Kły Susanoo

Post autor: Ame Meitou »

Theme

A Ame o tym wiedział, ale nie praktykował. Kaiho kopnął zaszczyt w postaci możliwości pokazania zdemoralizowanemu i tak mafiozowi, że podróże po alkoświecie równoległym mogą być zabawne. Ciekawe tylko czy pokaże mu, że mogą się skończyć na sposoby, których w normalnym świecie prostopadłym sobie nawet nie wyobrażał? To nie jest tak, że w Shigashi nie miał okazji spróbować życia, ale na pewno na innych warunkach niż tutaj. Z jego perspektywy wyglądało to tak jakby przepracowanego pracownika korporacji przerzucić na płatny urlop o czasie nieoznaczonym. Nagle wszystko nabrało nowego koloru i stało się magiczne. Dałby głowę, że zaraz spadnie z nieba złoty proszek, który pokrywając go sprawi, że będzie się świecił niczym wampir z popularnej sagi. Jeżeli jego towarzysz lubił sprawiać radość, to w tym wypadku mu się udało doskonale. Czy będzie to dzień, który białowłosy zapamięta na zawsze? Trudno powiedzieć, bo to zależy od tego ile jeszcze wypije. Na pewno Kaiho i sake to mieszanka wybuchowa. Z podziwem patrzył jak jego towarzysz potrafi w bardzo subtelny sposób wejść w rolę kobiety i z gracją bawić się sukienką zupełni jakby się w niej urodził. Gdyby Ame ją założył to wypierdoliłby się po kilku krokach.
- Tylko tyle? - zapytał nie kryjąc zawodu. Spodziewał się jakieś mrocznej tajemnicy, jakiegoś motywu na tle buntu przeciwko społeczeństwu i narzuconym z góry standardom, a tu tylko wygoda. Co prawda mafiozo sukienki nigdy nie nosił, ale intuicja podpowiadała mu, że to nie jest zbyt praktyczny ciuch. Po chwili jednak, gdy patrzył na wirującego Kaiho zdał sobie sprawę, że jego wniosek i reakcja były przedwczesne.
- Życie to kurwa jest. - rzucił tylko, aby podsumować. Nie wiedział dlaczego ten jest jeszcze bardziej nieszczęśliwy, ale wewnętrznie czuł, że zadał już zbyt wiele osobistych pytań i to jedno akurat może jeszcze poczekać.
- Podobno w dniu moich urodzin chata była pusta, bo żadne z moich rodziców nie przyszło. - zaczął podnosząc szczękę do góry w kierunku słońca, tak że jego nos wydawał się wskazywać na kulę ognia gdzieś w niebie.
- A potem było już tylko gorzej. - nie było sensu opowiadać o kowalu, ulicy i treningach Soueia. Typowe dzieciństwo w Shigashi, nic niezwykłego i zapewne i tak nikogo nie obchodziło. Obrócił wszystko w żart. Popatrzył na butelkę sake jakby z tęsknotą w zazwyczaj znudzonych, podkrążonych oczach. Takie niewerbalne "pijemy?".
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiho
Martwa postać
Posty: 331
Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski
GG/Discord: Angel Sanada #9776
Multikonta: Koala, Yugen
Aktualna postać: Yugen

Re: Kły Susanoo

Post autor: Kaiho »

Zdemoralizować zdemoralizowanego - no, to dopiero była sztuka! Ale Kaiho potraafił, oj taaak! Chyba tylko jeden jedyny Kyoushi, którego spotkał na swojej drodze, nadawał na identycznych falach co on. Tylko brońcie się bogowie, gdyby miał z tym białowłosym pić co noc to chyba w końcu zostałby abstynentem, bo jego organizm by tego nie wytrzymał. Przewiesiłby się przez jakiś płotek, już by sam nie wiedział, gdzie jest i kim jest i powiedział wtedy sławne ostatnie słowa "nigdy więcej". No, nigdy więcej - aż do następnego picia. Jak to mawiają - nigdy nie mów nigdy! Można dać się zaskoczyć.
Złoty proszek z nieba nie był wcale taki głupi. Choć lepiej, żeby to był proszek biały i przy okazji odpowiednio kopał... za taki to Kaiho na pewno nie byłby zły. Tak, krok Kaiho był bardziej kobiecy niż męski, stawiał je równo, potrafił przy tym kołysać biodrami i dawać popis prawdziwego kota na wybiegu. Modelki mogłyby się czuć zazdrosne, gdyby nie to, że na zostanie takową ten kurdupel nie miał szansy i wątpliwe, że mieć będzie. Niby każdy ma do czegoś talent, czy coś. Jedni potrafią udawać każdego, inni potrafią być jak baba, a jeszcze inni to prawdziwe maczo, na widok którego panienki sikały w majtki z zachwytu, co im marynara pękała na barach, takie były szeroki. No i taki wtedy naturalnie chodził jakby miał arbuzy pod pachami - jak inaczej. Mięśnie na pewno potrafiły przeszkadzać.
- No przecież jestem ładny w sukience, co nie? - Spojrzał na Ame kontrolnie, ale w sumie to z uśmiechem, w którym szczerzył ząbki z ostrzejszymi kłami. Takich pytań to lepiej nie zadawać, bo nie zawsze jesteśmy gotowi na odpowiedź. Ale biorąc pod uwagę ton, w jakim toczyła się ich konwersacja to jakoś brunet nie sądził, żeby teraz dostał jakimś rykoszetem w twarz, po którym by się odwinął. Pewnie błąd. Naiwność była mocno wpisana w jego charakter.
Kiedy tak teraz przyglądał się wyższemu chłopakowi, naprawdę chudemu, który naprawdę mógłby zapewnić sobie lepsze ciuchy, żeby prezentować się jak elegancik (był pewien, że wtedy dziewczyny też by na jego widok piszczały), gdy spoglądał w słońce to złapało go smutne, samotne uczucie. To alkohol? Czy to ta sławna kobieca intuicja? Empatia? Zwał jak zwał, a ty sam często miewałeś przebłyski czegoś, co się "za dużo wydawało". Może teraz ci się za dużo wydawało, że trafiłeś po raz kolejny na zamkniętą duszę, która broni swój własny, bogaty, wewnętrzny świat przed tym zewnętrznym opryskliwością i cynizmem. Skąd to wiedział? No, przecież sam to robił bezbłędnie. Z tym, że przy takich osobach Kaiho wychodził na naprawdę bardzo otwartego gościa. Szli tak przez moment - na szczęście wiedziałeś, dokąd prowadzisz. Nie zostali więc zdziwieni dotarciem w inne miejsce niż potrzeba, bo "ja szedłem za tobą", "co, ale to ja szedłem za tobą!". Nie, nie. W końcu utrzymywałeś, że byłeś bardzo dobrym nauczycielem. I oprowadzaczem wycieczek. Czy jakkolwiek się ta rola zwała. Chwilę - nim się uśmiechnąłeś ciepło, wyrywając z przemyśleń i zbliżyłeś do Ame, wyciągając rękę, żeby przewiesić ramię przez jego ramię i szyję. Jakbyście byli kumplami, co się znają od lat i teraz muszą pomarudzić na to życie, co to kurwą jest. Całkiem okrutne, jeśli bierzesz pod uwagę fakt, jak młodzi byli.
- Wtedy było gorzej, ale zawsze może być lepiej. A dzisiaj zapewniam, że będziesz miał fantastyczny dzień, już moja w tym głowa! Tylko nie pij za szybko! Bo nic nie zapamiętasz! - Wyciągnął sam swoją butelkę i stuknął nią w butelkę Ame, choć sam swojej jeszcze nie otworzył. - Patrz, widać już ocean! Prawda, że jest wspaniały? - kaiho otworzył szeroko ramiona, pozwalając, by wiatr porwał jego włosy i ubranie. Napełnił tym powietrzem pełne płuca, które brnęło od mieniącej się, spokojnej tafli, nad którą latały mewy, wydobywając z siebie ten charakterystyczny śpiew. Cykady już grały w wysokich trawach, kiedy wychodzili z miasta i na moment przysłoniły ich cienie drzew. Kaiho przystanął na jednej nodze, skacząc śmiesznie, kiedy odwiązywał sandały z jednej i drugiej nogi, łapiąc je do wolnej ręki. - Ściągaj ten płaszcz bo się zagotujesz i będziesz śmierdzieć potem! Nie ma nic gorszego od samców śmierdzących potem. - Wywrócił oczami. No, były takie rzeczy i takie wonie, ale akurat smród potu był okropny. - ŁAAaaAAaA nieee wytrzymaaam chcę do wooodyyyyy..! - Wydobył z siebie śmieszny dźwięk i przyśpieszył, truchtając w kierunku plaży, która już przed nimi. Aż w końcu zaczął biec z uśmiechem na ustach.
0 x
Obrazek
Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.


phbankgłosa to cały art od Kaisy ♥
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości