Re: Hitsugaya - miasteczko portowe
: 20 maja 2020, o 15:20
Shinobi War to gra PBF Naruto, gdzie akcja została osadzona w zamierzchłych czasach, w czasach gdzie światem rządziły klany.
https://shinobiwar.pl/
Niezgrabne wywinięcie się od ewentualnego ataku w plecy prawdopodobnie uratowało Yoake tyłek, plecy i walkę. Może nawet życie. Z rozwścieczonym Motochim ta walka na pewno była na śmierć i życie. Kilka metrów dystansu pozwalało Yoake zareagować na każdy ruch przeciwnika, który ten wykona. Tak więc gdy tylko zaczęła się seria ciosów, zaczął odskakiwać do tyłu. Chciał wypatrzyć rytm, z jakim ten wyprowadza serię, żeby móc poprawnie kontratakować. Gdy po kilku odskokach poczuł się odpowiednio pewnie, odsunął się lekko na bok i gdy oponent wykonywał cięcie z góry na dół, blondyn odpowiedział.
Ponownie zbliżył się do przeciwnika I ponownie z jego lewej strony, gdy zaczął wykonywać cięcie z góry. Wakizashi uderzyło w katanę od góry, ciągnąc ją w stronę ziemi dużo bardziej niż tego chciał dzierżący. Ten atak nie wykorzystywał zbytnio siły Yoake, a w większości siłę przeciwnika. Korzystając z przewagi w szybkości, blondyn użył lewej nogi, by w momencie, gdy przeciwnik traci równowagę, podciąć mu nogi i zmusić do upadku. Pod upadającym ciałem był ciągle miecz, który zbijał drugi miecz, ale był też kunai, o którego miejscu obydwaj dobrze wiedzieli, ale kto by zwracał na to uwagę, gdy leci na łeb na szyję? Lewa dłoń z tym małym ostrzem odskoczyły od rękojeści wakizashi i czekały na lecącego nieszczęśnika, by wbić się w płuca. Połączenie siły chłopaka z ciężarem upadającego ciała powinny być wystarczające… A nawet jeśli nie, to Yoake po przekroczeniu pewnego momentu w przygniataniu wrogiego miecza wycofał wakizashi spod walącego się przeciwnika, więc mógł go teraz pchnąć w plecy…
Misja Rangi - C - 31/30
- Rok 388 - Jesień -
- Yoake -
- Hitsugaya -
- Sprawa Honoru -
" Honor " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TWSKFy6ULL0[/youtube] Czy wiesz jak często pada tu deszcz?
Nie wszystkie walki jakie toczymy są proste. Ta wyjątkowo nie należała do takich. Z początku - wyprowadzony z równowagi przeciwnik miał się okazać prostym oponentem, a teraz mimo, że to jednak ty jako pierwszy upuściłeś jego krwi, to i tak wymieniliście już przeciwko sobie kilka ciosów. Tym razem to ty musiałeś się obronić przed serią nadchodzących ciosów, jeden za drugim, jeden za drugim, każdy nadchodził z tego samego kierunku, a zamach od góry zwyczajnie miał cię zmylić, lub Motochi sam nie zdecydował z której strony zaatakuje. Ty jednak musiałeś się odsunąć, bo nie byłbyś w stanie zablokować takiej serii, a przynajmniej takie wrażenie sprawiały nadchodzące ciosy. Musiałeś ich uniknąć i to robiłeś. Odskakiwałeś póki jeszcze miałeś za sobą miejsce, a wiele go nie było. Odsunąłeś się w pewnej chwili na bok. Właśnie wtedy chciałeś wykorzystać taki sam ruch jak on przedtem, zbijając jego miecz ku ziemi. Bronie wydały z siebie odgłos uderzanego żelaza gdy ostrze Motochiego wędrowało ku ziemi, by się o nią zaczepić i możliwe przewrócić twojego przeciwnika.
Wyglądał jakby był gotowy, błysk w jego oku mówił na ten temat wszystko. Ostrze nie sięgnęło ziemi. Zmieniło trajektorię pod kierownictwem rąk twojego oponenta. Ostrze wydawało się wędrować niewiele nad ziemią. Dokładnie w chwili gdy ty podstawiałeś mu nogę. Miecz sięgnął twojej skóry w okolicach golenia. Zadał ci cięcie, niezbyt głębokie bo w tej chwili Motochi próbował ratować się przed upadkiem i nie miał jak wykorzystać swojej siły do zadania ci groźniejszej rany. Ratował się, obracał swoje ciało próbując wylądować na plecach - ten ruch mu się powiódł, wylądował prawie na plecach na które szybko się z boku obrócił, miecz miał cały czas w dłoni. Podnosił się. Wszystko to mógł zawdzięczać ziemi która dzięki kroplom deszczu stawała się powoli grząska a gdzieniegdzie śliska, sprawiając, że jego - wymuszone twoim ruchem potkniecie przybrało nieoczekiwany obrót.
Sędzia przypatrywał się zadawanym ciosom i od kilku chwil wydawał się zaniepokojony, ciężko powiedzieć czym dokładnie, możliwe, że tym co zostanie mu osądzić gdy walka już dobiegnie końca? A może tym co dostrzegł, lecz nie ośmielił się odezwać i przerywać waszego starcia... Oczywiście nie miałeś czasu by jakoś dokładniej to analizować, prawda?
Ukryty tekstSędzia
Motochi
Yorikane Tawaraya
Walka nabierała tempa, szczególnie, że każdy ruch obarczony był ryzykiem poślizgu. A to było szczególną pomocą w obaleniu przeciwnika, co właśnie robił Yoake. Dostał w w goleń i poczuł to pieczenie rozrywanej skóry, ale czymże to było w ogniu walki? Zacisnąwszy mocniej zęby, chłopak poszedł za ciosem i nie przestawał kontratakować. Motochi nie miał oparcia, a nawet widząc blondyna, nie był w stanie zareagować na wszystko. Wakizashi po przyciśnięci katany było skierowane w dół, więc nawet nie musiał go zbytnio podnosić, podczas gdy przeciwnik ciągle manewrował mieczem.
Leżąc opcje obrony są słabe. Można zaatakować przeciwnikowi nogi, ale wtedy się odsłania. Można spróbować podciąć przeciwnika częściami ciała, ale ten ma dużo czasu na reakcję i może tego uniknąć. Motochi był w ciężkiej sytuacji. Yoake chciał to wykorzystać. Przekierował wakizashi i pchnął. Po poprzednim manewrze to była właściwie kwestia przesunięcia czubka, podczas gdy jego przeciwnik zaatakował jego nogę, oddalając miecz od swojego ciała. To jednak nie wszystko. Chłopak wiedział, że mężczyzna spróbuje się obronić, nie było innego wyjścia. Dlatego lewa ręka pomogła z wpychaniem miecza, a noga solidnym kopnięciem w dłoń trzymającą rękojeść katany miała odtrącić obronę. Blondyn był świadomy, że nie miał tyle siły, by pozbawić tamtego miecza, ale tutaj liczył się czas. A ponoć on był szybszy. Choćby chwila opóźnienia w ustawieniu gardy mogła skończyć ten pojedynek. Nie ryzykował też próby przebijania się przez żebra, a raczej celował w środkowe partie brzucha, by po przebiciu skórzanego pancerza ostrze weszło miękko w ciało, a następnie można było zakręcić i przesunąć, zagrażając wnętrznościom.
Mogło się jednak okazać, że tamten jakoś uniknie tego dobijającego ataku, a biorąc pod uwagę wszelkie poprzednie próby ataku, trzeba było uznać to za pewne. Po odkopnięciu katany jego miecz powinien znaleźć się między nim, a mieczem przeciwnika, utrudniając cięcie w nogi. Noga po kopnięciu miała znaleźć się na tułowiu Motochiego, by przytrzymać go, aby nie uciekł od pchnięcia. Dodatkowa siła przy stawianiu tej nogi pewnie utrudniała złapanie równowagi na grząskim podłożu i odbicie się od ziemi. Lewa ręka z kunaiem w gotowości przyciskała teraz wakizashi od góry rękojeści (bo miecz skierowany był ku ziemi). Yoake starał się pilnować wszystkich ruchów przeciwnika – ręce, które mogłyby go złapać, albo zaatakować mieczem, nogi, które mogłyby go próbować chwycić albo podciąć, czy nawet ruch barków, którymi mógł próbować odbić się i przeturlać. Blondyn stracił honor na turnieju, dobijanie leżącego to nie jest dla niego obraza, bo przecież udało mu się obalić przeciwnika. To jego sukces po dwakroć. Jeszcze walczył bez Raitonu, którym mógł zabić oponenta w pierwszych sekundach walki. Miał nadzieję, że zbliża się już ku zwycięstwu.
Misja Rangi - C - 33/30
- Rok 388 - Jesień -
- Yoake -
- Hitsugaya -
- Sprawa Honoru -
" Honor " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TWSKFy6ULL0[/youtube] Czasami to co zrobiliśmy wcześniej wracało do nas później, czasami w bardzo nieoczekiwany sposób. Deszcz który wywołałeś wcześniej sprawiał, że ziemia powoli robiła się śliska, na tyle śliska, że przewrócenie się wcale nie było niemożliwością, a niemal stawało się pewniakiem.
Mężczyzna leżał, powoli próbował się podnieść. Śliska ziemia w której był umorusany wcale mu tego nie ułatwiała. Obydwaj zastanawialiście się nad swoim kolejnym ruchem. Nie było czasu na wieczne rozmyślania. Wszystko działo się szybko i nie myślało przestać, ustać, ani się zatrzymać. Walka trwała, a ten moment wytchnienia... Nie, to nie była chwila wytchnienia, dla żadnego z was. Teraz to ty stałeś nad nim i gotowałeś się do ciosu. Ciosu który miał być tym finalnym i zakończyć to starcie, leżał na ziemi, niby jak miał się obronić, to było jasne, że nie ma opcji by wstać nim zadawany przez ciebie cios dojdzie do skutku.
Byłeś szybki, trochę szybszy od niego, a co ważniejsze to ty miałeś przewagę pozycji, wysokości, a to on leżał na ziemi. Szybko podjąłeś decyzje, namierzałeś punkt w który zamierzałeś wbić swoje wakizashi już wcześniej, tak samo przygotowałeś na ostrzu obie ręce, a raczej rękojeści która miała skierować ostrze w okolice podbrzusza. Potrzebowałeś tej dodatkowej siły, potrzebowałeś jej gdyby jednak zdecydował się chwycić ostrze lub powstrzymać cię w jakiś inny sposób. Już dostrzegałeś jak zamierzał podciągnąć swoją rękę z bronią, ale właśnie wtedy zaatakowałeś go z kopniaka, kopnąłeś w dłoń która chwytała miecz. Ten moment kopnięcia wystarczył by spowolnić jego ruch na tyle byś wbił się dosłownie tam gdzie chciałeś...
Przestał walczyć. Wyglądało na to, że miałeś przewagę której nie mógł już się przeciwstawić. Sędzia jeszcze walki nie przerwał. Miałeś moment dla siebie, choć dostrzegałeś, że powoli się zbliża... Wciąż jednak był wystarczająco daleko. – Ty... M-mały kmiocie... — Wycedził przez zęby Motochi. Chyba coś powoli zaczynało gromadzić się w jego ustach.
Ukryty tekstSędzia
Motochi
Yorikane Tawaraya
Cios w brzuch. Niemalże jak w Watarimono, gdy duży shuriken wbił się w Yoake. Tym razem jednak walka nie została od razu przerwana, więc musiał kontynuować swoje dzieło. Wbił się już w Motochiego mieczem i gdyby ten próbował się ruszać, to spotkałby go potężny ból związany z rozcinaniem kolejnych wnętrzności. Gorzej, jeśli chciałby ruszać ręką i zaatakować. Korzystając z sytuacji, poprawił kopnięcie w rękę przeciwnika, a potem ewentualnie na nią nadepnął, by katana została wypuszczona z palców. Chociaż Yoake był już wręcz w zwycięskiej sytuacji, to walka ciągle trwała, a leżący szermierz mógł jeszcze spróbować wierzgnąć, czy w rozpaczy oddać. Jeśli wypuści miecz, to zagrożenie będzie prawie na pewno zażegnane. Tak oto Yoake czekał, jedną nogą oparty o ziemię, drugą o dłoń przeciwnika, a rękoma o wbity miecz. Czekał aż to wszystko się skończy. Na jego twarzy widniała niezwykła zaciętość, bo w końcu sam też został zraniony i czuł to pieczenie oraz ciepło spływającej krwi, a teraz, gdy zdominował, mógł oddać za to wszystko.
- Dalej chcesz walki na śmierć i życie? – Zapytał po cichu, by nie usłyszał nikt z brzegu, a tylko ten leżący pod nim nieszczęśnik. Nie było w jego głosie drwiny, była powaga. Ale dobór słów był nieszczęśliwy. Prawdę powiedziawszy, mógł zadać to pytanie w formie „Czy będziesz w stanie żyć z tą porażką, czy wolisz, żebym cię dobił?”, ale to też wyszłoby na celebrowanie zwycięstwa, a nie na faktyczną i swoistą troskę o honor przeciwnika.
Teraz pozostaje pytanie, gdzie jest ten sędzia? Deszcz spływał po ciele i mieszał się z posoką, rozprzestrzeniając ją. Krew i błoto na ziemi tworzyły brunatną kałużę. Kiedy to się skończy?
Misja Rangi - C - 35/35
- Rok 388 - Jesień -
- Yoake -
- Hitsugaya -
- Sprawa Honoru -
" Honor " [youtube]https://www.youtube.com/watch?v=TWSKFy6ULL0[/youtube] Cios wystarczył by wyłączyć Motochiego z dalszej walki, wszystko inne to była już tylko duma. Byliście tutaj tylko we dwoje. Paść mogły wszelkie słowa, jednak Motochi na żadne się nie porwał, na żadne kolejne ponad te które już z siebie wydusił. Wolną ręką którą miałeś na widoku uderzył tylko parokrotnie w ziemię dając sygnał.
Nie był to żaden sygnał do walki, a znak rezygnacji i poddania się. Wszyscy to zobaczyli, nawet mimo deszczu który zaczynał padać coraz mocniej. Taki ruch oznaczał tylko jedno. Zwycięstwo dla Yoake. Sędzia przywędrował na miejsce do ciebie, jeszcze spojrzał na Motochiego by potwierdzić dostrzeżony znak. Kilka kiwnięć głową pozbawionych słów które nie przeszły by mu przez gardło wystarczyły. – Zwycięzcą jest Akaraidesu Yoake — Ogłosił sędzia wszystkim zgromadzonym. Mogłeś ze spokojem wyjąć z niego miecz. Na miejsce zaraz zaczęli się schodzić medycy zawołani przez grubego kolegę Motochiego. Najpierw podbiegli do niego i zaczęli się nim zajmować. Po chwili któryś z nich go zostawił i zaczął zajmować się tobą – A z tobą wszystko w porządku? — Zapytał jeden z zawołanych sanitariuszy. Mógł ci pomóc na tyle ile możliwe było to w terenie, a twoje rany nie należały do groźnych, dlatego jeśli już miałbyś dochodzić do siebie to raczej obędzie się bez większej hospitalizacji.
Ludzie którzy przyszli tutaj dla Motochiego w większości zniknęli ze wzgórza. Wszyscy inni dalej oczekiwali na rozwój wydarzeń, wyglądało jednak, że wygrałeś i do ślubu nie dojdzie. Za jakiś czas do całej gruby która się przy was kręciła dołączyła też Yorikane. Obserwowała wasze pole walki, była uradowana końcem do jakiego tutaj doszło. – Wygrałeś! Wiedziałam, że ci się uda. Pewnie cały czas próbował cię sprowokować, ale nie dałeś mu się. — Cieszyła się, trudno było to ukryć, wciąż pozostawała przez to wolna, mogła dalej kontynuować życie singielki dzięki twojemu zwycięstwu, albo przynajmniej znaleźć sobie własnego wybranka, już bez wymuszonej woli rodziców. Twój dziadek też tam był, stał pośród innych którzy obserwowali tą walkę. Zdawał się zajęty rozmową z innymi shinobi, możliwe, że o tobie, albo samej walce. Jedno było pewne - widział walkę, wiedział po czyjej stronie stanąłeś i z jakiego powodu. Mimo, że w Wataramiono nie udało ci się zwyciężyć i zdobyć sławy na skalę światową, to tutaj... Ty byłeś zwycięzcą i czyimś osobistym bohaterem.
Czy było to warte więcej niż " jakieś " imię rzucone na wiatr na turnieju, które akurat należało do ciebie? To już musiałeś osądzić sam. Yorikane w przeciągu kilku dni przygotowała podziękowanie od siebie w którym również nagrodziła cię pieniędzmi.
Po wszystkim podszedł jeszcze do ciebie uradowany wynikiem walki sędzia, odetchnął wyraźnie z ulgą gdy Motochi został zabrany przez swoją eskadrę. – Nawet nie wiesz jak się cieszę z takiego finału... Ah, a powinienem nikomu nie kibicować... — Nie zostało tutaj już nic innego do roboty jak zebranie swoich rzeczy i powrót do domu. Zabawa w błocie na pewno nie należała do najczystszych.
Ukryty tekstFINSędzia
Motochi
Yorikane Tawaraya
Motochi nie prosił o śmierć, więc jej nie dostanie. Yoake zdjął nogę z jego dłoni, ale nie wyjął miecza z brzucha. Ruszenie ostrza mogło dodatkowo uszkodzić wnętrzności, a to poważnej utraty krwi i ewentualnie śmierci. Czekał więc na sanitariuszy, by z ich pomocą się wycofać z aktualnej pozycji.
– Nie ruszaj się, żeby nie uszkodzić wnętrzności. Może być potrzebna natychmiastowa pomoc. – W zasadzie to nie znał się na medycynie, ale szperanie mieczem w brzuchu nie może się skończyć dobrze. Uwolnienie miecza może spowodować krwotok, a ten trzeba będzie natychmiast zatamować. Gdy jednak sanitariusze podeszli, ostrożnie odzyskał wakizashi, przetarł je haori i schował do podniszczonej sayi. Podobnie oczyścił kunai, który wylądował w kaburze.
Choć zirytowany przeciwnikiem, który się zbytnio wywyższał, pokonany już nie zadzierał nosa, więc można było jakoś zaakceptować jego obecność, a można było też pomóc, chociaż od tego byli inni ludzie. Nie mając więcej do roboty, wrócił na brzeg i przyjął gratulacje sędziego i dziewczyny, która była najbardziej zainteresowana pojedynkiem. Skinął głową obojgu i dał się opatrzyć, bo rany choć drobne, to jednak na dłuższą metą niewygodne i pieczące.
– Zrobiłem, co moje. Mam nadzieję, że jakoś ułożysz sobie życie. – Lepiej niż on. Jedyne co znał, to bycie bronią i narzędziem. Żadnej miłości, tylko siła i pomoc. Nawet pokazanie własnej wartości na turnieju mu nie wyszło. Udał się do domu, odpocząć. Przyjął nagrodę. No i oczywiście przeszedł do dalszego życia.
[z/t]
Sakiko
Misja rangi D
1/15 Wiele złego można powiedzieć o miasteczkach portowych, ale nikt nigdy nie odejmie im wpływu na rozwój gospodarki w poszczególnych krajach. Co więcej, to właśnie w miastach, które leżały na głównych szlakach handlowych najbardziej było widać rozkwit dobrobytu wśród mieszkańców. Trzeba było napewno pamiętać o tym, że przy nagłym wzroscie czegokolwiek, pojawiają się często niegodziwcy, którymi mądry władca powinien się zająć odrazu.
Przybycie Sakiko, młodej dziewczyny wzbudzało standardowy zachwyt wśród mijających ją mężczyzn. Wielu wypatrywało łatwej okazji podbojów, inni zaś czekali na potknięcie się niedoświadczonej kobiety, by móc ograbić ją z jej dóbr materialnych. Na szczęście wraz z drogą, jaką przebywała w stronę karczmy, ilość takich osób proporcjonalnie malała, aż wkońcu ku jej oczom, pojawiła się ładnie przystrojna karczma, wyłaniająca się między budynkami. Przed nią samą mogła zobaczyć dwa przywiązane konie, co świadczyło nie mniej nie więcej o tym, że w środku nie jest pusto. Z dużego komina unosił się dym, a nos dziewczyny szybko jej podpowiedział - pieczone mięso...i to nawet dobrze przyprawione.
Obok niej przeszło dwóch młodzików, którzy grali w piłkę, a raczej starali się odbijać między sobą coś na kształt piłki, totalnie ignorując stojącą kobietę. Słońce było raczej za chmurami, lecz można było założyć, że jeszcze dziś się rozjaśni.