Zapomniana świątynia Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Zadanie było proste, a duet zgrany, więc moment grzała się woda do wszelkiego rodzaju celów, zaś oni mogli usiąść i pogadać. Kutaro sam nie był pewien jak się walczy dużym kunaiem, co potwierdzało teorię Kaiko, iż są szermierzami w tym samym stopniu, czyli podstawowym. Coś tam umieli, coś tam wiedzieli, ale właściwie brakowało w tym zwykłego pojęcia oraz doświadczenia. Kanamura też miał nadzieję, że orężem Benisuke walczy się jak tradycyjną kataną, chociaż był w stanie wyobrazić sobie jakiś styl walki skupiony na pchnięciach. Jak się okazywało, łączyło ich nieco więcej, bo jeszcze zwyczajne ubóstwo. Nie stać ich było na lepszy miecz, więc kupili najlepszą z najtańszych rzeczy. Widocznie budżet Kutaro był jeszcze szczuplejszy, niż Kaiko.
- Wiem coś o tym. - odezwał się i odpiął od pasa swoje Shuang Gou, które położył na stole przed sobą, by je zwyczajnie zaprezentować. Wyglądały... dziwnie i skomplikowanie, co powinno wskazywać na ich wysoką cenę, ale w rzeczywistości było inaczej. - Miałem kupić katanę albo miecz obosieczny, ale nie było mnie stać. Za to było mnie stać jakimś cudem na dwa hakomiecze. - dodał po chwili nieco skonfundowanym tonem. Pogładził się po potylicy, wpatrując w swój własny oręż, jakby szukał w nim odpowiedzi. - Pewien znakomity szermierz teraz chce zobaczyć jak nimi władam, jest ciekawy, a ja nie mam pojęcia jak się tym walczy. Prawie wszystkie ruchy jakie znam, to nie działają na Shuang Gou, aż musiałem wymyślić własny. - westchnął ciężko, wracając spojrzeniem do Kutaro. Może brzmiał na przybitego, ale ta sytuacja była dla niego jedynie krępująca, bo on... no nie wiedział co wyprawia, gdy ma w rękach te zakrzywione ostrza. Kombinował, może nawet dobrze kombinował, ale czy to było jakąś sztuką? Wymagano od niego sztuki, sztuki walki, a nie tłuczenia jak cepem, nawet jeżeli się to sprawdzało.
A więc Kutaro spędził w okolicy parę dni. Kaiko bardziej zaaferowany powrotem do domu, niż przyglądaniu się otoczeniu nawet nie zauważył, że niektóre drzewa ucierpiały w mniejszym lub większym stopniu. Nie było to ważne, bo wciąż stały i było ich... no od groma, jak to w środku lasu. Dopóki przynajmniej połowa z nich stała mocno i zdrowo, dopóty Kanamura nie miał niczego za złe.
- Z Daishi, a właściwie to z Głębokich Odnóg. Nawet jakbym ci opowiedział co się wydarzyło, to byś mi nie uwierzył. Sam Han, Antykreator, ludzie zamienieni w potwory, ninja rzucający się sobie do gardeł, Ogoniasta Bestia i towarzysz Hana, który się mu sprzeciwił - NES. - żywo się odezwał, wymieniając kolejne dziwa jakie przeżył, samemu jakby znów nie mogąc pojąć, że to wszystko prawda. Prychnął rozbawiony i pokiwał głową na boki. - Ja bym nie uwierzył w nic z tej listy, gdybym sam tego nie zobaczył na oczy. - dodał, na moment odpływając gdzieś myślami. I nim zdążył cokolwiek przemyśleć, to już został wyrwany. Ocknął się i przeniósł nieco zamglony wzrok na tygrysa oraz Kenseia, który jak się okazywało, ocknął się. Nareszcie. To momentalnie poprawiło i tak już nie tragiczny humor Kaiko, który z boku słuchał wymiany słów między Hyohiro i Akahoshim. Tryb Mędrca cokolwiek znaczył, to nic nie mówił w tym momencie Kanamurze. Wpadało to jednym uchem i drugim wypadało, pozostawiając po sobie jedynie niewyraźne wspomnienie. Wtem szermierz zwrócił się do białowłosego, na co ten zaśmiał się lekko i wzruszył ramionami.
- Nic co by przebiło wydarzenia z Oniniwy. - odparł krótko i podniósł się. Skoro Kensei wrócił do zmysłów, a przez ostatni czas nic nie jadł oraz nie pił, to należało mu czym prędzej przygotować napitek i strawę. W końcu każdy wojownik powinien dużo jeść, a szczególnie taki, który został ranny i wyczerpał prawie całe swoje rezerwy chakry. Dlatego postanowił przyśpieszyć nieco proces gotowania wody, odbierając część z niej do zwyczajnego czajnika, który umieścił pogrzebaczem centralnie w ogniu paleniska. Niby nie najmądrzejszy sposób, ale wyjątkowo efektywny. W tym czasie, chociaż Akahoshi chciał, by Kutaro został przedstawiony, to Kaiko tego nie uczynił, bo shinobi sam zareagował. Postanowił dodać kilka słów od siebie, aby uspokoić podejrzenia Kenseia. Nie znał go długo, ale był przekonany, iż z pewnością mu nie ufa. Nie po tym co się wydarzyło, nie w tym stanie, w którym jest teraz. - Kutaro trenował kilka dni w okolicy i korzystał ze świątyni, by odpoczywać w niej. To tak mój dom, jak każdego innego. Takie uroki świątyń. - dodał, nawet nie odwracając się, bo już przyszykowywał w kubkach herbatę
Świątynia tego dnia miała niezwykłe szczęście. Cztery nowe osoby, wliczając w to tygrysa jako "osobę", spotkały się w przybytku kultu Susanoo. Kaiko czterech gości przyjmował jednocześnie ostatnim razem... no... z pewnością kiedyś, kiedy jeszcze świątynia była odwiedzana przez okolicznych mieszkańców, kupców, wędrowców i kapłanów. Cztery nowe osoby to spotkał tutaj osobno w przeciągu kilku lat, a nie jednego dnia. Chociaż dwie przyprowadził, ale wciąż były tutaj pierwszy raz. W tym zapomnianym miejscu.
Wyprostował się gwałtownie, gdy usłyszał nagły krzyk, będący jednocześnie przeprosinami i oznajmieniem niemalże wtargnięcia. Jakby to było w ogóle możliwe do świątyni, która od swego pierwszego dnia stała otworem i nigdy nie była zamknięta. Najistotniejsze było to, że był to głos nieznajomy, więc Kaiko obrócił się, by dostrzec kogo nogi przyniosły w jego skromne progi. I jakim cudem. Białowłosy wręcz nie mógł uwierzyć, że tak wiele osób nagle natykało się na to miejsce. Wiele, w tym przypadku, oznaczało raptem dwie, ale to wciąż więcej, niż czasami przez cały rok. Kolejnym gościem był... niski, drobny młodzieniec o urodzie, która niemalże krzyczała do Kaiko, iż ten ma powodzenie wśród kobiet. Nie trzeba było należeć do płci pięknej, aby obiektywnie uznać, że chłopak jest tak po prostu przystojny, czego Kanamura o sobie powiedzieć nie mógł. Teraz nagle zdał sobie sprawę, że jego włosy ścinane własnoręcznie kunaiem wyglądały naprawdę fatalnie, gdy widział dobrze przyciętą fryzurę czarnowłosego, która była też stylowo ułożona, o ile bezguście pokroju białowłosego mogło w ogóle wypowiadać się na temat stylu. Ubrania Kaiko, chociaż haori było całkiem eleganckie, to nijak miało się do odzienia młodzieńca, które wyglądało porządnie, gustownie i drogo. Tyle, że chłopak nie wyglądał na ninja, brakowało mu ekwipunku, był niewysoki oraz drobny, chociaż... czy tak samo nie było z Akahoshim? A bez problemu władał Ostrzem Kata, które niemal dorównywało mu wzrostem. Tak czy inaczej, Kaiko uznał nieznajomego za... kupca, syna kupca albo po prostu syna kogoś bogatego, kto mógł ubierać się i wyglądać w ten sposób, bo nie pracował fizycznie, nie trenował i nie walczył. Nie żeby Kanamura czuł się jakoś niezręcznie w swojej skórze i szatach, ale... no rozumiał, że nie był zbyt atrakcyjny i pierwszy raz czuł, że ma to jakieś znaczenie. Może zachodziła jakaś zmiana? Może teraz, gdy widywał dużo ludzi, to zaczynał rozumieć, że powinien się jakoś prezentować? Tak czy inaczej, młodzieniec wyjaśnił, że zwyczajnie zmierza nad morze i z czystej ciekawości postanowił odwiedzić świątynię, a następnie... został wmurowany widokiem tygrysa.
- Witaj we właściwie zapomnianej świątyni Susanoo. Może teraz już nie będzie tak zapomniana. - powiedział, a następnie przeniósł wzrok na tygrysa, szukając w nim jakiejś odpowiedzi czy może zdradzić sekret, że zwierz gada. Kutaro już wiedział, ale czy kolejna osoba miała wiedzieć? - I tak, to tygrys. Nazywa się Hyohiro. A ja jestem Ka... Kaiko. Kaiko Kanamura. Zajmuję się tą świątynią, ale nie jestem kapłanem. - czuł się zobligowany każdego powiadomić o tym, że chociaż mieszka tutaj i opiekuje się tym miejscem, to nie ma najmniejszych predyspozycji do jakichkolwiek obrządków, rytuałów czy innych religijnych spraw. On nawet nie wierzył w bóstwa. Chociaż... teraz zaczynał wierzyć trochę we wszystko tak długo, jak nie będzie miał dowodów, że jest inaczej. Tak było łatwiej po tym, co zobaczył w Oniniwie.
- Przysiądziesz się? Parzę herbatę i spróbuję coś przyrządzić do jedzenia... chociaż bez polowania to porządnie pożywnej strawy nie będzie. - zaprosił go, a następnie dostawił kolejny kubek dla wędrowca i nawet wziął w rękę kolejny, lecz zawahał się. Zastygł na chwilę, a później powoli się odwrócił w stronę tygrysa, na którym spoczął pytający wzrok białowłosego. - A Ty Hyohiro... wiesz... pijesz herbatę? - to była dopiero zagwozdka. Co piją tygrysy i czy może być to zielona herbata? Nawet zapomniał swoją wcześniejszą konspirę, żeby nie sprzedawać z miejsca faktu, że tygrys może gadać. Zatem jeżeli zwierzę chciało herbatę, to zrobił i jemu w kubku, starając się nie poparzyć gorącym jak szlag czajnikiem. Następnie każdemu rozdał napar.
- Dam ci swoje ubrania, bo pewnie nie masz zastępczych? Czy masz? - odezwał się do Kenseia, gdy podawał mu herbatę. Jeżeli ten nie miał, no to Kanamura zrobił jak powiedział, czyli poszedł wyciągnąć z małej komody niemalże identyczne spodnie jak te, co miał na sobie, ale w kolorze brązowym i ciemnoszarą koszulę, którą zamiast zapinać guzikami, to wiązało się czarnymi sznureczkami. Miał jeszcze trochę innych ubrań, ale te akurat były najmniej zniszczone, oprócz tych, które sam miał w tym momencie.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Ilość ludzi w przecież do niedawna opuszczonej świątyni zaczynała nagle zaskakująco się powiększać. Przez czas kiedy Yuki leżał nieprzytomny na grzbiecie tygrysa, okazało się że w pobliżu budynku znalazła się nowa, nieznajoma osobistość o dość... osobliwym wyglądzie. Niewiele później przedstawił się jako Benisuke Kutaro, i dodał że on również para się zawodem shinobiego. Cóż, na ten moment Yuki był zbyt skołowany długim snem, by skupiać się na wypatrywaniu jakichś podejrzanych akcji lub wyszukiwaniu jakichś dziwnych gestów ze strony mężczyzny - po prostu skinął głową i lekko się uśmiechnął, na znak że zrozumiał. W tym przypadku zdał się na Kaiko - jeśli białowłosy postanowił wpuścić go do swojego azylu, to znaczy że będzie mógł tam pozostać. Obaj byli w takim samym stopniu gośćmi w tym domu boga Susanoo.
-Jeszcze nie jestem dobudzony w takim stopniu by móc narzekać na czyjekolwiek "przeszkadzanie" - powiedział żartobliwie, po czym znów syknął. Cichy śmiech poruszył jego przeponą, która wcześniej przyjęła trafienie drewnianą belką, więc taki skurcz tylko przypomniał mu o jego ledwo posklecanym stanie. - Miło mi Cię poznać, Benisuke-san. Jestem Akahoshi Kensei, bezpański shinobi i szermierz. A mój kompan, jak zresztą wspomniał Kanamura-kun, nazywa się Hyohiro.
Hyohiro lekko kiwnął łbem w stronę Kutaro.
Yuki zaś pozwolił sobie na lekki uśmiech i skinął głową na słowa Kaiko. Jak najbardziej miał rację. Świątynia nie należała do nikogo, i nawet jeśli była prawie opuszczona, to była miejscem w której każdy mógł znaleźć chociaż chwilę na odpoczynek lub inne czynności, zwłaszcza jeśli chciało się w ten sposób znaleźć jakieś ustronie ciszy i spokoju. Skoro Kutaro skorzystał z okazji że nikogo tu nie było, aby znaleźć tu schronienie i miejsce na odbycie treningów, to miał do tego pełne prawo. W tej kwestii nie zamierzał się spierać z opiekunem tego przybytku.
Skorzystał z chwili że Kaiko skupił się na przygotowywaniu herbaty, i - zgodnie z zaleceniem Hyohiro - powoli sięgnął do skórzanych zapięć, przytrzymujących zdezolowany pancerz. Kaptur i płaszcz spadły jako pierwsze, do nich zaś po chwili dołączył również wykonany ze skóry napierśnik. W efekcie, na torsie Yukiego pozostała tylko czarna koszula jinbei, aktualnie cała pokryta nieco zaschniętą już czerwienią. Odruchowo dotknął okolic rany, by sprawdzić czy żadna z jego ran się nie otworzyła, po czym ostrożnie zdjął również ten materiał - odsłaniając tym samym swój umiarkowanie umięśniony tors, pokryty dziesiątkami, jeśli nie setkami mniejszych i większych blizn. Każda z nich prezentowała inny rodzaj możliwej rany: jedne były wąskie i gładkie, widocznie wykonane ostrym narzędziem, inne zaś zdawały się zrosnąć się nieregularnie - co mogło sugerować obrażenia szarpane lub zadane jakimś pazurem. Oczywiście, najświeższa była szeroka blizna od przebicia drewnianą belką, która została zasklepiona na miejscu przez Mujina, ale samego śladu zapewne nigdy się nie pozbędzie. I nie żeby tego potrzebował. Wyspiarze chlubili się swoimi bliznami zdobytymi w boju.
Odetchnął ciężko, patrząc na zakrwawiony pancerz i odłożone na bok wszystkie elementy ekwipunku - Kubikiriboucho, Shiroi Shi, Hakuhyo i ciężki wachlarz. Do diabła, dopiero teraz poczuł jaką różnicę robi brak tej kupy żelastwa na plecach.
Wtedy też do świątyni wszedł nowy przybysz, który wszedł do świątyni i spytał czy nikomu w niczym nie przeszkadza - jednak który widocznie się cofnął, gdy zobaczył leżącego w rogu śnieżnobiałego tygrysa. Natsume miał ochotę parsknąć śmiechem. A Hyohiro to właśnie zrobił. Kiedy Kaiko przedstawił dzikiego kota przybyszowi, ten tylko uniósł łapę i poruszał paluchami, symulując prześmiewczy geścik powitania uwielbiany przez kobiety.
-Ano tygrys, dobry dzień - powiedział z czymś, co mogło się kojarzyć z krzywym uśmiechem na pysku.
Następnie Hyohiro spojrzał na Kaiko, kiedy ten podawał Natsumemu herbatę.
-Herba... aaa, to ta gorąca woda z liśćmi? Nie, dzięki, poradzę sobie.
Yuki zaś parsknął śmiechem i wypił dość pospiesznie zawartość naczynia. Chociaż nie chciał tego okazywać na zewnątrz, to te kilka dni rzeczywiście sprawiły że cholernie chciało mu się pić. Kiedy zaś to uczynił, powoli podniósł się do pozycji pionowej, wspierając się na Shiroi Shi (który z zewnątrz wyglądał przecież jak zwykła drewniana laska). Spojrzał najpierw w stronę wszystkich gości, a później - na swojego czworołapnego kompana.
-Pozwolicie, że na chwilę was opuszczę. Muszę się odświeżyć i umyć z tego całego pyłu Oniniwy. Nie obawiaj się, Kanamura-kun, mam przy sobie strój zastępczy. Hyohiro, jeśli mógłbyś - zapieczętowałbyś mój pancerz i ubrania?
Tygrys skinął głową.
-Jasne. Skoczę też na coś zapolować - nie powinno być tak trudno, nawet jeśli w lesie jestem równie ukryty jak pomnik na farmie.
I jak powiedzieli, tak też uczynili. Hyohiro po zapieczętowaniu resztek pancerza ruszył w stronę lasu, a półnagi Natsume, wspierając się na lasce, wyszedł ze świątyni i ruszył w stronę będącego nieopodal jeziora i haszczy nieopodal. Tam też najpierw... załatwił wiadome potrzeby w odpowiedniej odległości od wszystkiego i wszystkich, a później - po prostu wszedł do jeziorka i klęknął w nim tak, by wystawać tylko od pasa w górę. Rękami zaczął obmywać swój poraniony tułów i ramiona, starając się pozbyć jak największej ilości zaschniętego i względnie świeżego szkarłatu, jak również pyłu i brudu który pokrywał go jeszcze od Górskich Odnóg. Dałby się zabić za gorące źródła, ale na to raczej teraz nie będzie mógł sobie pozwolić - więc nawet i jeziorko będzie do tego dobre...
0 x
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 450
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Zobaczenie tygrysa wśród ludzi zdecydowanie zestresowało Kana, co było piekielnie trudne do przeoczenia. Mimo to reszta ludzi przebywająca w przybytku była zupełnie tym niewzruszona. Czyżby to był jakiś strażnik świątynny? Nie dziwota, że miejsce zostało tak bardzo zapomniane co wnioskował po chwastach na zewnątrz i podniszczonym płocie. Gdyby wiedział, że spotka go w środku zastanowiłby się nad wstąpieniem do wnętrza kilkukrotnie. Obecnie było zbyt późno na ucieczkę, dobre wychowanie mu zabraniało. Musi starać się godnie reprezentować swoje nazwisko, ale jak to mógł zrobić gdy ten olbrzymi kotek zaczął się z jego reakcji śmiać? Twarz natychmiastowo przybrała rumieńców, czuł jakby obecnie przyłożyć jego policzek do wyschniętego drewna mógłby zastąpić krzesiwo z hubką. Instynktownie spróbował się uspokoić, wrócić do normalnej pozycji i uśmiechnąć. Szkoda, że ta ostatnia czynność słabo wychodziła przez wciąż drżące usta. Do normalności o dziwo pomogło mu wrócić przywitanie się tygrysa, który... Zaczął mówić? Czyżby on był tutejszym bóstwem? Oczy chciały obecnie wylecieć z orbit, już szkoda wspominać o otwartej szeroko gębie. Potrząsnął głową na boki, a następnie przeszedł do pozycji niczym na baczność wykonując głęboki ukłon.
- Dźdździeń dobry!
Nie krzyczał, ale odezwał się dość donośnie wykazując wobec niego swój szacunek po którym się wyprostował i przełknął ślinę aż widać było mocny ruch jabłka adama na szyi. Przerzucił swój wzrok na mężczyznę w okularach kiwając głową od góry do dołu, jakby chłonął potwierdzenie jego wcześniejszych obaw. Serce wciąż mu się kołatało w klatce piersiowej, więc ciężko mu było wydusić jakąkolwiek odpowiedź. Zamiast tego skupił uwagę na białowłosym chłopaku, który przejął inicjatywę chcąc najpewniej uspokoić Senju. Wykorzystując tą chwilę postanowił wziąć kilka głębszych oddechów. Powoli czuł jak przejmuje kontrolę nad swoimi reakcjami ponownie.
- Nazywam się Kan Senju, miło mi was poznać.
Zdanie było wypowiedziane szybko, na jednym wydechu. Jego wybawca posiadający złote oczy starał się, aby pochodzący z Shigashi czuł się jak najswobodniej. Nawet zaprosił go na herbatę, a także zaproponował później poczęstunek posiłkiem jeżeli pójdą na polowanie. Wewnętrznie był mu niezmiernie wdzięczny za tak ciepłe przyjęcie, przez moment mógł się poczuć niczym na wyprawie w celach biznesowych do innych bogaczy zleconej przez ojczyma. To wzbudziło w nim zaufanie, poliki przestały się czerwienić, a także mógł lepiej zwrócić uwagę na otoczenie. W tym jeszcze jednego mężczyznę, u którego mógł dostrzec pełno blizn skoro był bez większości swoich ubrań. Przez moment zawiesił wzrok w głowie zastanawiając się nad jego historią. Przybrani rodzice mówili, że każda rana u szanowanego wojownika jest jakimś wspomnieniem z którego należy wyciągać nauczkę i powinien słuchać kiedy zechcą się podzielić swoim doświadczeniem. Tego mu obecnie najbardziej brakowało, mimo posiadania rangi Akoraito na którą nie czuł aby szczerze zasłużył. Pokręcił głową na boki wracając z swojej zadumy do rzeczywistości. Takie coś było bardzo niegrzeczne, tym bardziej kiedy opiekun świątyni pytał go o dołączenie do spożywania herbatki.
- Chętnie się przysiądę, ale pozwólcie abym również czymś się podzielił. Niestety moje zapasy praktycznie się skończyły, więc wpierw musiałbym was na chwilę opuścić skorzystać z chakry. Podczas podróży z Shinrin próbowałem stworzyć swoją technikę, która mam nadzieję zdołałem opanować. Mam w tym już pierwszy sukces za sobą.
Uśmiechnął się lekko zawstydzony splatając przed sobą dłonie, a następnie kręcąc kciukami dookoła.
- Gdyby mi się powiodło powinienem wytworzyć drzewo owocowe, a następnie zmusić je do zaowocowania. Macie na coś ochotę? Jabłko, wiśnie, śliwki?
Skierował do wszystkich pytanie gotowy do zbierania zamówień, a ich grono się uszczupliło o tygrysa, a także pokiereszowanego mężczyznę, którym natychmiast zszedł z drogi. Większość czasu stał niemalże w wejściu, więc wykonał szybciutki odskok w bok zanim został stratowany.
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Ach, trzeba było przyznać że możliwość oczyszczenia swojego ciała z wszelkiego brudu który się na nim nagromadził przez te ostatnie dni było istnym błogosławieństwem. A dodatkowo, delikatnie rześka woda (czyli - nieludzko lodowata dla wszystkich innych) sprawiała że Yuki zaczynał czuć senność odpływającą z jego ciała. Tak, dokładnie tego potrzebował. Po tak długim czasie w drodze lub na misjach, kiedy jedyną przerwą jaką miał na porządniejszy odpoczynek był miesięczny trening dwóch dziewcząt w jednej z wiosek Daishi, opcja najzwyklejszego w świecie spoczęcia pod wodą i obmycia się była wręcz darem z nieba. Oczywiście, uprzednio odłożył pozostałe elementy wyposażenia na brzegu - w końcu nie będzie właził do wody ze wszystkimi bombkami, notkami, zwojami, brońmi i innym cholerstwem. Odłożył również drewnianą laskę, o której szedł do jeziorka.
I teraz po prostu cieszył się tą krótką chwilą ciszy i spokoju.
Jeśli by tak spojrzeć, to od opuszczenia Hanamury wydarzyło się w jego życiu zaskakująco wiele. Najpierw spędził półtorej roku na lodowej pustyni Hyogashimy, gdzie żywiąc się tylko rybami i pingwinami ćwiczył wraz z Hyogamim tajniki kontroli chakry natury i opanowanie umiejętności znanej jako Tryb Mędrca. Później, po powrocie do cywilizacji, ciężko mu było ponownie się przestawić na bycie zwykłym wędrowcem - zwłaszcza, że sporo ludzi znało jego twarz, więc musiał zmienić swój wygląd. Nosząc czarne szaty i pancerz, stał się Akahoshim Kenseiem, którego personę porzucił tylko raz - na czas pojedynku z Kakitą Asagim, którego teraz mógł w sumie nazywać jedynym przyjacielem któremu mógł zaufać. Przeżył walkę z seryjnym mordercą i zdobył Miecz Kata. Obserwował turniej w krainie samurajów, kryjąc się przed wszystkimi. Dostał się do Oniniwy, gdzie dowiedział się wielu ciekawostek nie tylko na temat Antykreatora, ale też... samego siebie.
Widocznie zmarkotniał, przy okazji nabierając przygarść wody by obmyć twarz i włosy. Sprawdził też stan nowej, szerokiej blizny po odłamkach, która przecinała jego twarz na wysokości oka. Cud, że przy okazji nie wyłupiło mu gałki ocznej. Chyba zaczynał tracić czujność.
... chociaż, to nie powinno dziwić. Przecież niewiele przed tą felerną walką z Sześcioogoniastym, Yuki dowiedział się że jest spokrewniony z największym złem tego świata. Hanem Sozo, Suzumurą Shinjiro. Do tego jego ojciec nie tylko nadal był żywy, ale też był aktualnie przywódcą jednej z najsilniejszych grup mafijnych w Shigashi no Kibu. Spojrzał na swoje wilgotne dłonie, zamyślony. Chociaż jego przodkowie pochodzą z przeklętego klanu Juugo, on sam nigdy nie wykazywał żadnych cech mogących wskazywać na pokrewieństwo... no, jeśli nie liczyć drugiego, oddzielnego człowieka, kryjącego się wewnątrz jego duszy. Ale to zwykle zwalał na yokai, a nie na pokrewieństwo z klanem szaleńców i bestii. Czy jednak nadal będzie mógł utrzymywać tę narrację, gdy poznał prawdę?
Opuścił ręce, z chlupotem rozrzucając wodę wokół siebie.
Ech, kurwa.
W tym momencie zaś usłyszał w oddali jakieś jęknięcie z bólu - chociaż jego zmysły były przytępione, tak niewielki dźwięk nieopodal nie zdołał umknąć jego uwadze. Natychmiast podniósł głowę i zaczął się rozglądać, starając się wychwycić kogokolwiek lub cokolwiek, co mogło być źródłem tego dźwięku. Nie podejrzewał żeby ktoś z wnętrza świątyni podchodziłby w taki skryty sposób, a Hyohiro na pewno nie byłby tak nieostrożny by podczas skradania wydawać jakieś niepotrzebne dźwięki. Było więc to albo jakieś zwierzę, albo ktoś mu się przyglądał.
-Kto tu jest? Pokaż się!
Odruchowo wstał i wyskoczył z wody, a ułamek sekundy później trzymał w lewej dłoni Shiroi Shi - nadal w formie laski, lecz z możliwością dobycia go w każdej sekundzie. Jego złote oczy zaś zaczęły skanować okolicę, starając się wychwycić jakiekolwiek podejrzane ruchy roślinności, które mogłyby oznaczać pułapkę.
0 x
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Ano niewiarygodne. Tak samo myślał Kaiko, gdy przypominał sobie to, co zobaczył. Nie chciał wierzyć, ale taka była prawda. Powoli jakoś przyswajał wszystkie informacje i nowości, starając się też zrozumieć, że życie wśród ninja to pasmo niebezpieczeństw. To samo tyczyło się życia jako ninja. Idealnym dowodem na to był Kensei, którego ciało było pokryte niezliczoną ilością różnorakich blizn. Chociaż nie spodziewał się, że Akahoshi bywał aż tak często ranny, to właściwie nie był zaskoczony. Mniej-więcej tego się spodziewał po kimś, kto posiadał nie jeden, a dwa legendarne oręże. Bardziej zaskakujące było to, że nawet ktoś taki jak zamaskowany szermierz bywał w przeszłości tak po prostu raniony. Kanamura znał go jedynie takiego, jakim był teraz, a więc potężnym shinobi, radzącym sobie w każdej sytuacji. Nieco dziwnym był więc pomysł, że tak jak reszta, niegdyś nie był silny albo nie był dostatecznie silny. A może to oznaczało, że im silniejszym się było, tym silniejszych się miało wrogów?
Kan Senju. Na początku Kaiko po prostu zanotował godność młodzieńca, chociaż brzmiała mu jakoś tak... znajomo? Potrzebował chwili, aby zrozumieć, że przecież Hou również był z klanu Senju. Władał Mokutonem, połączeniem dwóch żywiołów, tworzących niezwykle silne drewno. Nawet miecz z drewna był równie niebezpieczny, co stalowy. Na razie jednak nie pytał o to, czy chłopak może znał Hou, bo jeżeli tak, to powinien wiedzieć jaki go spotkał los. W końcu to Kaiko był przy jego ostatnich chwilach. Najpierw białowłosy rozdał herbaty. Kutaro chociaż poprosił, to wcale nie musiał, bo od samego początku opiekun świątyni parzył herbatę dla każdego. I dla siebie również. Akahoshi rzeczywiście był spragniony, w błyskawicznym tempie wypił właściwie wrzątek co było godne podziwu same w sobie. Jak się okazywało, śpieszyło mu się, by zwyczajnie umyć się po tym wszystkim. Kanamura miał tę swobodę, że zrobił to w trakcie podróży, gdy szli obok strumienia i teraz mógł w spokoju poczekać aż woda się zagrzeje, by wziąć porządną kąpiel. Zatem Kaiko jedynie kiwnął głową Kenseiowi w znaku, że rozumie, a następnie zabrał się za dalsze rozdawanie herbaty.
Wziął tę dla Kana, lecz ten nagle oznajmił, że chce się od razu odwdzięczyć poprzez nową techniką, jaką opracował. Kaiko wciąż był żółtodziobem w kwestii chakry i właściwie nie wiedział co to oznacza, więc stał tak, jak wryty i patrzył na młodzieńca, oczekując wyjaśnień. Te szybko nadeszły, bo jak się okazywało, Mokuton nie ograniczał się po prostu do robienia drewna, ale nawet do tworzenia drzew. Jak zwykle, twarz białowłosego przybrała wyraz zaskoczenia, wszak nie spodziewał się, że chakra może tak po prostu tchnąć życie w naturę. Stworzyć roślinę, która będzie żyła... i rosła, a nawet dawała od razu owoce. Zaskoczony tym faktem nie zdążył nawet się zastanowić jakie drzewa i owoce chciałby, a co dopiero odpowiedzieć, więc pierwszy odezwał się Benisuke. Śliwka shinrinka? Pierwsze słyszał, ale lubił śliwki, więc czemu nie. Pokiwał głową energicznie na potwierdzenie.
- A umiałbyś stworzyć gruszki? Gruszki, śliwki i wiśnie to moje ulubione. - odezwał się wesoło, zwyczajnie rozentuzjazmowany niczym dziecko. Prawda była taka, że Kaiko wyjątkowo rzadko jadł owoce. W lasach nie rosły drzewa tego rodzaju, a owoce szybko się psuły, więc musiałby specjalnie po nie iść, by kupić niedużo, żeby się nie zepsuły, więc zjadałby wszystko w ten sam albo następny dzień. Gra niewarta świeczki. Drzewko owocowe, chociażby pielęgnował, to musiałby czekać kilka dobrych lat, aby zjeść z niego owoc, co wydawało się jakieś... mało atrakcyjne. A teraz miał szanse mieć owoce obok świątyni. Chakra była niesamowita.
- Znałem jednego Senju, ale nie spodziewałem się, że potraficie również tworzyć... no życie, rośliny, drzewa. - odezwał się wciąż nieco zaskoczony tą myślą. Skoro teraz tylko Kan nie miał herbaty, a Benisuke ją otrzymał, to Kanamura postanowił wyjść na zewnątrz wraz z Kanem, gdyby ten postanowił stworzyć owocowe drzewa. Białowłosy chciał być świadkiem tego wydarzenia, bo wydawało mu się niezwykle fascynujące. Jak narodziny czegoś. Zresztą drzewa rosły długo, a owoce dojrzewały powoli. Teraz mógłby dostrzec to wszystko w przyśpieszonym tempie. Fascynujące.
Nim jednak opuścił świątynię, to zwrócił się do niego Kutaro, dopytując o Akahoshiego. Nie dziwił mu się, bo szermierz był niezwykle enigmatyczną osobą. Po części dlatego, że sam Kanamura znał go raptem kilka dni. Tak czy inaczej, Kensei nie mówił o sobie wiele, przedstawił się jako bezpański szermierz i shinobi, przedstawił tygrysa i tyle. Żadnych wyjaśnień skąd te rany, skąd ten gadający zwierz, skąd dwa legendarne ostrza. I tylko na jedno pytanie Kaiko znał odpowiedź.
- Akurat nie o nim mówiłem. Miałem na myśli innego znakomitego szermierza. Kakita Asagi. - wyjaśnił krótko białowłosy, ale nie zamierzał na tym zakończyć. - Wraz z Akahoshim Kenseiem tworzą organizację Kenseikai, a przynajmniej zaczynają. Wedle planów, chcą zrzeszać szermierzy i pomagać im rozwinąć się. Jest jeszcze coś... - nie wiedział czy powinien w ogóle mówić o nieswojej organizacji, do której nawet nie należał. Jednak właściwie nie zdradzał niczego niezwykłego. Gorzej było z kwestią legendarnych oręży. Powinien o tym mówić? - Chciałbym do nich kiedyś dołączyć, ale na razie odpadam w przedbiegach. Widziałem ich poziom. Akahoshi ma mi pomóc w treningu, więc liczę, że po jakimś czasie i ja będę mógł władać jednym z legendarnych mieczy. - specjalnie powiedział o tym, jakby to było nic. Niewarta uwagi informacja, której nie zamierzał rozwijać, a z pewnością nie bez wcześniejszej konsultacji z Kenseiem. Tak to mogło to brzmieć jak zwyczajne marzenie dziecka o jakimś niezwykłym artefakcie. I tym też trochę było.
Gdy Kan zakończył technikę, a oni zebrali owoce, to wtedy Kaiko wręczył mu herbatę. Nie musieli przesiadywać koniecznie w malutkiej kuchni, więc Kanamura postanowił usiąść na drewnianej "werandzie" będącej na przedzie świątyni. Nie było żadnych krzeseł, ani ław, zatem należało się rozgościć na schodach.
- Kan, znałeś może Donkihōte Houtarou z klanu Senju? Z tego co wiem dużo podróżował. - postanowił jednak zapytać dla spokoju ducha. Może akurat go znał? Może klan się zastanawiał co się z nim stało? W końcu jego ciało zostało pogrzebane przez białowłosego kawałek za świątynią, na małej polance, na której też znajdował się grób Etsuyi.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 450
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Mężczyźni w świątyni byli przyjaźnie nastawieni, co można uznać za sporą dozę szczęścia. Przez swój brak doświadczenia nawet nie pomyślał co zrobiłby w sytuacji gdyby spotkał bandytów. Co prawda posiadał umiejętności dzięki którym czuł się pewnie będąc w stanie się obronić przed wieloma zagrożeń, ale nie śpieszył się z ich używaniem. Wykorzystywał swój czas młodości, który miał nadzieję będzie trwać jak najdłużej. Co prawda raz już powstrzymał atak na wioskę za co otrzymał rangę Akoraito, ale udało się bez zabójstwa kogokolwiek. Wszystkich pozbawił przytomności, zamknął w drewnie, a następnie poinformował odpowiednie organy o zamieszaniu. Nie dowiedział się ich późniejszego losu, a jednorazową sytuacje mógł nazwać wyjątkiem. Przy większej frekwencji podobnych czynów wiedział, że jego nastawienie nawet do obcych może się zmienić. Obecnie jedynie bywał troszkę zestresowany spotkaniami nieznajomych, otwierał się dopiero po kilku chwilach aklimatyzacji w otoczeniu kiedy zobaczył pozytywne nastawienie z drugiej strony. W świątyni wszyscy byli przyjaźni, nawet tygrys więc mógł poczuć się swobodnie mimo ostrzeżeń przybranych rodziców aby zawsze miał się na baczności. Jak mu powiedzieli przed wyruszeniem na wycieczkę, ludzkie serca bywają bardziej zgniłe od ziemniaczków zostawionych w cieple przez dwa lata więc przyjął to do siebie bardzo poważnie.
Benisuke poprosił o śliwki nazwane shinrinkami, które musiały pochodzić z jego prowincji. Przynajmniej nazwa na to wskazywała, choć prawdę mówiąc nie posiadał o nich zbytniej wiedzy. Nigdy nie interesował się jakie śliwki były serwowane przez służbę, w uznaniu Senju śliwka to śliwka. Nie drążył tematu przyzwyczajony do życia w luksusie, gdzie zakupami nigdy się nie zajmował. Niemniej mógł je znać, bo mimo fioletowej skórki wnętrze posiadały żółte. Słysząc też pochwały, że jego moce były wspaniałe lekko się zawstydził. Policzki nabrały troszeczkę różu, a sam sięgnął dłonią do tyłu głowy z uśmiechem na ustach, bo z drugiej strony wiedza o podziwie pewnych zdolności przynosiła również szczęście.
- Nie uważam aby były to niesamowite, tym bardziej na poziomie gdzie wciąż się uczę wielu rzeczy.
Chłopakowi o bursztynowych oczach wciąż brakowało wielu podstaw, choć potrafił już czynić cuda z drewnem. Nie bez powodu wielu uznawało go za geniusza, gdy w swoim wieku opanował kilka potężnych technik, ale gdyby wiedzieli o jego zaległościach ich zdanie na pewno by się zmieniło. Chwilę potem odezwał się Kaiko, który zażyczył sobie gruszek. Obie opcje stanowiły spore wyzwanie, gdyż jeszcze nigdy nie tworzył akurat tych drzewek owocowych, które miał zamiar podjąć.
- Więc śliwki shinrinki, gruszki i wiśnie gdyby mi się powiodło. Niczego nie mogę obiecać, ale postaram się. Jak wspominałem niedawno ją wymyśliłem, można powiedzieć wciąż ją udoskonalam.
W samym wzroku dostrzegalna była determinacja, z którą miał zamiar wyjść na zewnątrz. Już odwrócił się na pięcie, kiedy opiekun świątyni wspomniał o znajomości rodaka Kana. Zaczął się zastanawiać o kim mógł mówić, ale nie planował zadawać o to pytania gdyż jego kontakty w klanie były mocno ograniczone. Był obecnie dzieckiem arystokracji, które nie zawarło zbyt wielu znajomości Hayashimurze. Ludzi w stolicy było od groma, trafienie na wspólnego kolegę graniczyło z cudem. Musiał jednak coś odpowiedzieć, bo milczenie byłoby bardzo niegrzeczne, tylko nie chciał zdradzać też zbyt wielu sekretów rodzinnych. Zawsze był przestrzegany przed dzieleniem się informacjami o zdolnościach, ale będąc podekscytowany potencjalnym wykazaniem się, dobrymi manierami w których musiał jakoś się odpłacić trochę się wygadał. Kilka sekund zastanawiał się jakie słowa będą w tutaj odpowiednie, aby nikogo nie urazić sięgając kciukiem i palcem wskazującym do swojej brody.
- Nie wiem czy można to nazwać życiem, bo nie posiadałem okazji przekonać się co stanie się z tymi drzewkami owocowymi w dłuższej perspektywie. Czy pozbawione chakry będą żyły, a może zaczną umierać? To dobre pytanie.
Dzięki pozostaniu w pomieszczeniu mógł usłyszeć ciekawe wieści. Interesowały go plany białowłosego rówieśnika, który zaczął wspominać o znakomitym szermierzu pod którego okiem miał się szkolić. Kakita Asagi, będzie musiał zapamiętać to imię równie dobrze co Akahoshiego Kensei'a. Jeżeli dobrze łączył fakty drugi wymieniony poszedł się obmyć, więc dobrze wiedzieć jak powinien się do niego zwracać. Zachłanność Senju na tym się nie kończyła, bo wspomnienie o organizacji również przyciągnęło jego uwagę. Razem założyli Kenseikai, które miało zrzeszać szermierzy pomagając słabszym ogniwom w rozwoju. Przez moment żałował, że samodzielnie nie posługuje się kataną, bo zdobycie nauczyciela mogłoby go rozwinąć. Zawsze się uczył samemu, więc uczucie z posiadanie mentora również było interesujące. Najbardziej jednak zapał rozwinęło wspomnienie o legendarnych mieczach, bo kochał poznawać wszystkie legendy. Przypominało mu to czasy gdy matka żyła i opowiadała różne historie w tym o ogromnych bestiach nazwanych bijuu. Mimo świecących oczu, chęci merdania ogonem gdyby jakiś posiadał starał się powstrzymać od pytań, wyszedł na zewnątrz szukając odpowiedniego miejsca. Podszedł do płotu, a następnie spróbował sobie przypomnieć naukę podczas podróży zamykając oczy...
  Ukryty tekst
Przypomniawszy cały potrzebny proces otworzył swoje oczy, wziął głębszy oddech, złożył dłońmi pieczęć węża i postanowił przesłać chakrę dwa metry przed siebie w duchu modląc się o powodzenie. Na pierwszy ogień poszło drzewo gruszkowe, które raptownie wyrosło z ziemi osiągając rozmiary troszkę do przewyższające. Wciąż przesyłając do niego chakrę sprawił, że pojawiły się owoce, które zaczęły na ich oczach się rozrastać do naturalnych rozmiarów. Widząc jak grusza jest gotowa odetchnął z ulgą, a następnie przeszedł do kolejnego. Wciąż podtrzymując znak przesłał chakrę w kolejne miejsce powtarzając proces z drzewem śliwkowym, ostatnie było wiśniowe. Zakończywszy proces otarł swoje czoło z powstałego na nim wcześniej od stresu potu. Na tym nie zakończył tworzenia różnych rzeczy, bo przeszedł do stworzenia drewnianego koszyka w który mógłby je pozbierać. Gdy wszystko zostało przygotowane dołączył do niego opiekun świątyni, na którego nie zwracał przez moment uwagi. Był zbyt skupiony na swoim zadaniu, więc postanowił się zapytać o interesującą go kwestię.
- Swoją drogą, znasz jakieś legendarne miecze, lub historie z nimi związane? Troszkę wstyd się przyznać, ale uwielbiam legendy nawet gdyby okazały się w rzeczywistości tylko bajkami.
Zadając swoje zaczął się drapać po policzku, który nabrał delikatnego różu. Podczas słuchania odpowiedzi zaczął zbierać owoce, w czym też uzyskał pomoc gospodarza. Poszło to sprawnie, po czym mogli wrócić do wnętrza. Zadowolony z siebie przyjął kubek z herbatą i wypił ją zachłannie. Całość na jeden raz, po czym odłożył naczynie na miejsce.
- Donkihōte Houtarou? Muszę ciebie rozczarować, nigdy o nim nie słyszałem.
Odpowiedział zapytany nawet bez konieczności zastanowienia się.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Okazało się, że jednak zmysły go nie zawodziły, a ten dziwny dźwięk rzeczywiście pochodził od człowieka. Żeby być dokładniejszym - od jakiejś młodej, białowłosej kobiety, która znalazła się w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Na dodatek, jeśli uwierzyć pozycji w jakiej się znajdowała, zapewne dźwięk pochodził od upadku. Może zauważyła go wcześniej jak obmywał się z krwi, i spróbowała się wycofać? Albo być może po prostu została przyłapana przed atakiem, więc zaczęła udawać że pojawiła się tutaj przez przypadek. Musiał bazować tylko na domysłach, co w przypadku jego przesadnej ostrożności zahaczającej o paranoję nie było najlepszym źródłem informacji. Na wszelki wypadek pozostał w pozycji bojowej swojego stylu szermierczego, trzymając dłoń na końcu drewnianej laski (a w rzeczywistości - rękojeści miecza), patrząc z uwagą na najmniejsze ruchy ze strony dziewczyny. Na jego twarzy nie dało się rozróżnić żadnej emocji. Oceniał sytuację.
Ostatecznie jednak, powoli opuścił rękę i podniósł się do pionu, nadal nie spuszczając oka z nieznajomej. Zazwyczaj utrzymywałby podejrzliwość i byłby gotowy na wyprowadzenie ataku - gdyby zobaczył że białowłosa spróbuje agresywnych ruchów, jego ręka ruszyłaby się od razu, a przy dokonywaniu egzekucji nie drgnęłaby mu nawet powieka. W tym przypadku jednak było coś, co sprawiło że Natsume powstrzymał się od gotowości do agresji.
Przede wszystkim - autentyczne przerażenie w oczach dziewczyny.
Natsume opuścił "laskę" tak, by znowu wyglądała jak jej domniemane przeznaczenie, i odruchowo ruszył dłonią w stronę twarzy, żeby przejechać palcami po bliźnie na oku. Ha, już dawno nie było sytuacji w której samym swoim wyglądem wzbudziłby czyjeś przerażenie. Między innymi po to właśnie chował swoją klatkę piersiową - mało kto widząc taką siatkę blizn przyjąłby że Yuki jest niegroźnym i generalnie spokojnym człowiekiem. A tu teraz jeszcze doszła ta szrama przez twarz. Czyżby naprawdę aż tak go oszpeciła?
Westchnął ciężko i ponownie spojrzał na nieznajomą.
-Jeżeli Ty nie jesteś zagrożeniem, to i ja nie mam powodu by Ci odbierać życie - powiedział spokojnym tonem.
Oczywiście, rozpoznał też od razu lekki blask zielonej chakry spowijający się wokół dłoni dziewczyny. W końcu taki sam obłok jeszcze całkiem niedawno przenikał jego ciało, kiedy Yokage Mujin wydobywał wielki kolec z jego tułowia. Ha, czyli była Iryoninem? Rzadko się widuje takich jak ona, wędrujących z miejsca na miejsce bez celu. Bo na to miejsce, tak mocno oddalone od cywilizacji, nikt z wyraźnie określonym celem raczej się nie wybrał. I przyznał, że gdyby to że nie wiedział jeszcze czy może zaufać przybyszowi, sam nie pogardziłby kuracją żeby pozbyć się tego cholernego bólu w okolicy nowej, głębokiej blizny po belce.
Lekko się skrzywił, a jego prawa ręka spoczęła na tułowiu. Wsparł się również nieco mocniej na "lasce".
-Nie spodziewałem się jeszcze więcej przybyszy w okolicy tej zdezolowanej Susanoo-odera. Skąd się tu wzięłaś i w jakim celu? - powiedział z krzywym uśmiechem. - A, i zanim spytasz - to moja krew.
W oddali usłyszał też ciche ryknięcie, które raczej mało kto niewyćwiczony rozpoznałby pośród dźwięków natury. I oczywiście ryk ten również rozpoznał. Hyohiro. Nie brzmiało to jednak jak reakcja na zagrożenie - bardziej okrzyk bojowy, którego się osłuchał aż do znudzenia kiedy z innymi tygrysami polowali na pingwiny na Hyogashimie. Czyli pewnie jednak zdołał coś upolować. Albo zwierzęta w okolicy były ślepe, albo zupełnie nie miały instynktu samozachowawczego.
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

- Ja nie potrafię praktycznie używać chakry. - odparł rozbawiony, aby uspokoić Kana. Jemu mogło się wydawać to zwykłe, słabe, ale dla Kaiko tworzenie drzew brzmiało jak coś niesamowitego. Jeżeli potrafił chociaż tyle, to już dla kogoś takiego jak białowłosy, był kimś. On był cywilem i cała ta chakra wciąż go przerastała, ale też fascynowała. Poklepał wesoło młodego Senju po plecach jakby na otuchę, gdy ten wyglądał na lekko zestresowanego. Świadomie czy nie, wkopał się w pokaz umiejętności, której nie był do końca pewien, a w dodatku połączone było to z testem smaku.
Kwestia życia drzew była... problematyczna. Rzeczywiście, skoro były tworem z chakry, to na jak długo starczała im ta, która została w nie tchnięta przy tworzeniu? A może technika przekraczała tę barierę wszak tworzyła drzewo, które powinno samo sobie radzić. A może to jest jeszcze inaczej? Może drzewo jest tylko elementem, a prawdziwym tworem są owoce? Wiele pytań, na które nawet Kan nie potrafił odpowiedzieć, więc Kaiko nie zamierzał w tym momencie łamać sobie nad tym głowy.
Co zaskakujące, Kutaro znał Kakitę Asagiego, o którego istnieniu Kanamura dopiero niedawno się dowiedział. Samuraj musiał dokonać czegoś niezwykłego, skoro był sławny w Kaigan. Właściwie oznaczało to też, że Benisuke pochodzi lub przynajmniej mieszka w Kaigan, skoro słyszał o Kakicie. Słowa wsparcia białowłosy przyjął nieco speszony, ale zadowolony. Z lekkim uśmiechem pokiwał głową, bo właściwie Kutaro miał rację. Wystarczyło przeć na przód, rozwijać się i dążyć do celów, a prędzej czy później się je osiągnie. Tylko tyle i aż tyle.
- Dzięki, jeżeli tylko odwiedzę Kaigan, to postaram się ciebie odnaleźć i skorzystać z zaproszenia. - żywo odpowiedział zadowolony, że właśnie nawiązuje jakieś konkretniejsze znajomości. Miło było pomyśleć, że będzie miał w innej prowincji znajomego, który go przyjmie w swoje progi. W sumie dla Kanamury wystarczająco miłą była myśl, że ma nowego znajomego. I to shinobiego. I to szermierza.
Kan, po chwili skupienia, zabrał się do roboty. Wystarczyła jedna pieczęć, aby nagle z ziemi zaczęło wyrastać drzewo, począwszy od małego drzewka, które przypadkiem można byłoby zdeptać. Jednak grusza rosła i rosła, aż osiągnęła naprawdę imponujące rozmiary, by dopiero wtedy zacząć dawać owoce. Nie potrzeba było kwiatów, aby nagle zaczęły rosnąć gruszki, dojrzewając w mgnieniu oka. Kanamura stał jak osłupiały. Młodzieniec mógł sobie twierdzić, że to nic niezwykłego, że nie wie czy to dawanie życia, ale białowłosy miał zupełnie inne zdanie. Było to coś... wręcz absurdalnego. Ale czy bardziej absurdalnego niż wieść, że Han jest wskrzeszony i nieśmiertelny? Otóż nie, więc mimo tej otoczki niesamowitości, Kaiko nie był tak podejrzliwy jak Kutaro. Dla niego, nawet jeżeli wynaturzenie, to jednak... natura. Grusza rodziła gruszki, śliwa śliwki, a wiśnia wiśnie. Żadnych anomalii. Jedynie proces przyśpieszony, ale skąd wiadomo, że sztuczny? Może Kan jedynie wspomagał naturę chakrą, a nie budował ją od początku? Tak czy siak, opiekun świątyni odstawił swoją herbatę na bok, a później szybko zgarnął od Kana kosz, który stworzył, a do którego narwał owoców z każdego drzewa, wspinając się na nie z wykorzystaniem najprostszej z najprostszych sztuczek ninja - Kinobori no Waza. Nie miał zamiaru oczyszczać drzew od razu, jedynie wziął tyle, by im nie zabrakło. Następnie położył kosz między nimi, by wyciągnąć z niego oczywiście gruszkę. Nie czekając wgryzł się, ciekawy smaku. Gruszka była... soczysta, a sok słodki, jak to u gruszki. Smakowała również jak gruszka, więc Kaiko szybko ją pochłonął, wyrzucając ogryzek mocnym rzutem za płot naprzeciwko, czyli solidne kilkanaście metrów, skoro teren wokół świątyni był prostokątny. Niezbyt rozumiał o co chodziło Kutaro z tym, że jakby powisiały na drzewie jeszcze, to by były lepsze. Chociaż... teraz dopiero zauważył, że nie były tak pachnące, tak aromatyczne jak normalne owoce. Smakowały normalnie i to jednak było najważniejsze.
- Smaczne, smaczne, chociaż tak dawno nie jadłem owoców, że nie wiem czy je dobrze pamiętam. - odparł trochę rozbawiony, bo niestety była to prawda. Koniec końców owoce były problematyczne i drogie w stosunku do tego jak były pożywne oraz sycące. A były niestety mało pożywne i mało sycące. Przynajmniej według Kaiko. Znacznie konkretniejszy posiłek składał się z czegoś zapychającego, jak ryż albo pieczywo i mięsa, bo trzeba było jeść mięso, aby być silnym. Tak akurat nie mawiał Etsuya, ale takiego zdania był białowłosy.
Niefortunnie wyszło, że akurat temat, który chciał uniknąć został poruszony i to z takim zaciekawieniem. Nieco zaskoczony szybko sięgnął po śliwkę, która również spełniła jego oczekiwania wobec smaku. Właściwie... smakowała podobnie do śliwek, które on znał. Była jedynie słodsza, jakby bardziej mięsista. Chwila na pochłonięcie owocu była momentem, w którym Kaiko zastanawiał się nad tym co powinien powiedzieć. Właściwie... co mógł powiedzieć. Legendy legendami, ale nie chciał wciskać kitu swoim nowym znajomym, że nie wie o tym, iż naprawdę legendarny oręż istnieje. Głupio byłoby mu opowiadać o Ostrzu Kata jak o bajce, gdy widział jak się zrasta. Nie mógł jednak wyjawić nic o posiadaczu ostrzy i żadnych więcej szczegółów. Jedynie tę ciekawostkę, którą mógł potraktować jako coś, co zachęciłoby Kana lub Kutaro do dołączenia kiedyś do Kenseikai.
- Wiem coś o tym. Sam zawsze szukałem jakichś historii o sławnych szermierzach i ich orężu. Chciałem wierzyć w artefakty, broń o niezwykłej mocy. Prawdę mówiąc, to sam nawet wymyślałem jakie mogłyby być legendarne miecze. Co mogłyby potrafić. - zaczął przydługawo, krążąc wokół tematu, ale chciał jedynie zaznaczyć, że dobrze rozumie Kana. Nawet jeżeli historie były bajkami, to on zwyczajnie je lubił. - Powiem tak... do niedawna znałem legendy o niezwykłym orężu, ale dzisiaj znam legendarny oręż. - należało zaznaczyć, że nie będzie im opowiadał bajek, a zwyczajnie przywoła fakty. Słyszał różne legendy, ale właściwie te ostrza, które okazały się być prawdziwe... te legendy usłyszał dopiero od Akahoshiego. I pewnie o to mu chodziło, gdy tłumaczył, że Kenseikai ma nieść tę legendę. - Kubikiribōchō. Słyszeliście kiedyś tę nazwę? To wielki miecz nazywany Ostrzem Kata nie bez powodu. Nie przytoczę wam jego historii, jednak powiem wam co potrafi. Każda broń może zostać zniszczona czy to w wyniku zużycia, czy w walce. Legendarny miecz nie jest wyjątkiem, ale nie stanowi to problemu. Ostrze Kata żywi się krwią. Pije ją, niczym pijawka, ale nie po to, by przetrwać, a po to, by się odbudować. Nieważne czy to krew władającego, czy przeciwnika, Kubikiribōchō korzysta z niej i naprawia się przez co zawsze może być w idealnej formie. - po tej opowieści, którą starał się opowiadać z nijaką immersją, wziął dwa głębokie łyki herbaty, a następnie postanowił skosztować wiśni. Te również smakowały jak wiśnie, więc zjadł ich garść nim zaczął mówić dalej.
- Wiem także o istnieniu ostrza, które potrafi zamrozić samym dotykiem. Niestety więcej szczegółów nie znam na jego temat. - pomijając ten, że wraz z Kubikiribōchō oba miecze leżały kilka metrów obok nich, bo w świątyni, gdzie Akahoshi zostawił swój ekwipunek. Tego nie zamierzał zdradzać. - Wiem to wszystko dzięki Kenseikai, chociaż dopiero aspiruję, by do nich dołączyć. Właściwie... Kensei jeszcze nawet nie wie, że jestem zainteresowany. Pewnie się domyśla, bo... zawsze wie co chcę usłyszeć i zawsze wie co powiedzieć. Jakby mnie znał, ale z drugiej strony... mój opiekun powtarzał mi, że można ze mnie czytać jak z otwartej księgi. A Akahoshi na pewno umie czytać. - mówił może lekko, ale im dalej brnął, tym bardziej był zakłopotany. Było to trochę niezręczne mówić o swoim celu, o swoim nauczycielu którego właściwie się nie znało i o tym, że ten jakby mu czytał w myślach.
Okazywało się, że Kan nie znał Hou. Trochę to rozczarowało Kaiko, ale właściwie spodziewał się takiej odpowiedzi. Na tyle, na ile zdążył poznać Houtarou, to ten był poszukiwaczem przygód, a nie stałym mieszkańcem osady. Sam mówił, że wiele podróżuje, szuka wrażeń i nie zagrzewa miejsca długo. Kanamura pokiwał głową, że rozumie, ale zamierzał i tak poinformować o najważniejszym.
- Chciałem jedynie powiedzieć, że Houtarou nie żyje. Zginął jak bohater i prawdziwy wojownik, walcząc z porywaczami kupca, którzy napadali i mordowali. Niestety byłem za słaby, aby go uratować. Zginął na moich oczach. Pochowałem go kawałek za świątynią. Pomyślałem, że klan Senju może być ciekawy co się z nim stało. Gdyby pytali... powiedz im. - nie mówił tego łatwo. Słowa przychodziły mu z trudem, nie wiedząc jak przekazać to spokojnie, bez zbędnych emocji i profesjonalnie. Powolna wypowiedź zakończona została westchnięciem. Nie chciał kończyć na takiej żałobnej nucie, więc postanowił sam zagaić rozmowę w innym kierunku.
- A wy? Znacie jakieś legendy? Niekoniecznie o mieczach czy szermierzach, chociaż nie ukrywam, że te dwa tematy interesują mnie najbardziej. - zapytał rozbawiony, a następnie zgarnął kolejną gruszkę, którą zaczął energicznie wcinać. Nie chciał za bardzo tego po sobie pokazywać, ale był jak dziecko ze słodyczami - nie mógł się najeść, bo rzadko kiedy miał okazję jeść owoce.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Cóż, przynajmniej tyle że udało się wyjaśnić jedną sprawę. Sądząc po zachowaniu dziewczyny, raczej był skłonny jej uwierzyć w to że rzeczywiście nie jest ona dla niego zagrożeniem - nietrudno w jej gestach i głosie było rozpoznać zaniepokojenie całą sytuacją, więc istniało duże prawdopodobieństwo że po prostu nie spodziewała się spotkać kogoś tak daleko od cywilizacji. Oczywiście, zaufanie od razu byłoby ruchem zdecydowanie bezmyślnym - bo o ile był skłonny uwierzyć w to że Kutaro niczego nie odwinie, bo Kaiko wpuścił go do świątyni i odbył z nim jakąś rozmowę, o tyle spotkanie kogoś w środku lasu, skradającego się po krzakach, było czymś zupełnie innym i wystarczająco niepokojącym by wymusić jakąś formę ostrożności. Dlatego też o ile Yuki przestał okazywać agresję w swoich gestach i ruchach, to wciąż nie opuszczał gardy i próbował cały czas mieć oko na to, co teraz zrobi białowłosa. Lepiej mimo wszystko być ostrożnym. Przynajmniej na razie, dopóki nie udowodni że jest godna zaufania.
Westchnął ciężko, i podszedł do swoich pozostawionych na brzegu pakunków, by wydobyć z niego jeden ze zwojów - i korzystając z prostej pieczęci, wydobył z niego coś co wyglądało jak dokładnie złożony strój, składający się z grubej koszuli samue w kolorze ciemnogranatowym, czarnego pasa uwa-obi, dostatecznie solidnego by móc utrzymać katanę, czarnej tradycyjnej hakamy i wysokich do połowy łydek tradycyjnych butów podróżnych jika-tabi. Wtedy też pokazał gestem dziewczynie żeby się odwróciła. Kiedy to uczyniła, zamierzał zdjąć z siebie resztę wilgotnego stroju i ubrać się w całość wydobytych ubrań, pozostawiając tylko kapelusz amigasa, który schował z powrotem do zwoju. W ten sposób przyodział się w pełne odzienie, przywodzące na myśl wędrownych nauczycieli-mnichów shukke - jedynym elementem niepasującym do kostiumu była opaska Kenseikai, zawieszona na ramieniu. Upewnił się, że ubrania nie przeszkadzają mu w mobilności, i odchrząknął, by dać znać dziewczynie że może już ponownie się odwrócić.
Nie było w tym wszystkim wstydu - nie robiło mu zupełnie żadnej różnicy w jaki sposób, gdzie i przy kim zmienia strój. Po prostu założył, że to dziewczyna może poczuć zażenowanie.
Kiedy usłyszał historię dziewczyny na temat jej wędrówki, Yuki aż wydał z siebie głośne parsknięcie śmiechem. Było ono jednak bardziej bazowane na zaskoczeniu niż rozbawieniu.
-Na piechotę z Ryuzaku wzdłuż wybrzeża aż tutaj? No to cię dość mocno wywiało od świata - stwierdził, kręcąc głową. - Jesteśmy w Antai, przeszłaś co najmniej kilka granic, nie mówiąc nawet przechodzenia koło sogeńskiego Muru. Piesza wędrówka przez taki dystans, zwłaszcza jeśli nie ma się doświadczenia w sztuce przetrwania, jest niemalże samobójstwem. Jestem zaskoczony że dotarłaś aż tak daleko.
Podniósł rękę i wskazał kciukiem w stronę stojącej na ustroniu, nieco zrujnowanej budowli.
-I tak, tam jest stara świątynia Susanoo, nieco już... zapomniana przez brak mnichów. Mieszka tu tylko młody opiekun, którego również nie było tu już dobrą chwilę, więc jej stan nie jest bogowie wiedzą jaki - ale przynajmniej nie pada na głowę i można się ogrzać. - Wzruszył ramionami. - Jako że to świątynia, każdy może tam wejść, tak długo jak nie będzie się sprawiało problemów opiekunowi.
Wtedy też dziewczyna wspomniała o ranie, którą Yuki odniósł w Oniniwie. Odruchowo ponownie przyłożył dłoń do miejsca w którym drewniana belka przeszyła go niemalże na wylot. A więc jednak zauważyła jego lekki grymas. Cóż, i miała też rację - o ile sama rana została załatana tak, by Natsume przeżył rekonwalescencję, w tym samym czasie przecież było znacznie więcej rannych, którzy potrzebowali więcej pomocy niż on. Nawet sam Yuki przecież namawiał Mujina, by ten zajął się leczeniem reszty, a jego pozostawił w stanie przejściowym - prędzej czy później jakoś się z tej rany wykuruje, albo znajdzie innego medyka.
Na jego twarzy ponownie pojawił się lekki, krzywy uśmiech.
-Ach... to. Cóż, było za mało medyków, za dużo rannych, i zbyt ciężka jatka, żeby dokończyć leczenie do końca. Jakoś to rozchodzę.
Czy nie doceniał propozycji pomocy? Oczywiście że doceniał. Po prostu Natsume nie cierpiał okazywać słabości. A dyscyplina wojskowa wpajana młodym Yukim sprawiała, że nieważne jak ciężko byłby ranny - i tak pokazywałby że nic mu nie jest, i może kontynuować walkę. Od tego przecież byli. Może teraz warunki się zmieniły, ale cóż - kiedyś działało to zupełnie inaczej. I nie było litości.
-W takim razie, jeśli potrzebujesz odpoczynku, udaj się do świątyni. Ja muszę poczekać na mojego kompana, który ruszył na polowanie. - Uśmiechnął się krzywo. - Powinien tu być za moment.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości