Zapomniana świątynia Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Uchiha Masako
Martwa postać
Posty: 638
Rejestracja: 11 kwie 2019, o 20:07
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Multikonta: Hoshigaki Toshiko, Hanuman

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Uchiha Masako »

0 x
Głos

Prowadzone misje:
  1. Ślad popiołu - Rozdział 3 - (C) Katakuri
Awatar użytkownika
Hou
Martwa postać
Posty: 39
Rejestracja: 16 gru 2019, o 15:01
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Wysoki, czarne włosy, piegi na twarzy, kapelusz na głowie, czerwone korale na szyi, zwykle chodzi bez koszulki i w krótkich spodenkach.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie.

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hou »

Kaiko zdawał się myśleć trzeźwiej od czarnowłosego chłopaka. Dostrzegł różnicę między siłą ochroniarza a bandytami, którzy napadli na jego przełożonego i zaproponował, aby ten został i odpoczął w świątyni. Zbędne jednostki mogą przeszkadzać w wirze walki, a ten zgodził się tylko wskazać kierunek podróży. Poszukiwania Taro Watanabe ruszyły do przodu, a ostatnim miejscem gdzie go widziano był wielki świrek w okolicy skalistego zbocza. Houtarou słabo orientował się w tutejszej okolicy, jednak Kaiko wydawał się wiedzieć w którym kierunku ruszyć. Sama wędrówka zajęła im niecałe trzydzieści minut, więc faktycznie można uznać to miejsce za nieodległe. Ich tupot przerwał obrzydliwy widok, na drodze leżał przewrócony wóz, a otaczały go ciała ludzi oraz koni. Czarnowłosy nie chętnie zaproponował
-Powinniśmy poszukać w okolicy jakichś śladów i wskazówek, musieli zostawić jakiś trop.
Następnie pokazał koledze, aby do niego dołączył i zbliżył się do rozwalonego wozu. Zaczął dokładnie rozglądać się za wszystkimi możliwymi poszlakami, oby dopisało im szczęście.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Jednak Kaiko czasami myślał całkiem sprawnie, a przynajmniej do momentu, w którym nie nakręcał się na walkę czy inne przygody. Ichigo rzeczywiście był na tyle ranny, że tylko by im przeszkadzał i zdawał sobie z tego sprawę. To cenna umiejętność - określić swoje siły na zamiary. Białowłosemu tego brakowało, jednak żyjąc w zapomnianej świątyni nie stanowiło to wielkiego problemu. W końcu co mogło pójść nie tak? Nadwyrężyłby ramię od noszenia zbyt dużej ilości drzewa? Nie miał szans, by jakkolwiek sobie zaszkodzić. Teraz jednak nadchodziła nowa sytuacja, w której jeszcze nigdy się nie znalazł - swego rodzaju misja, która miała go przetestować. Właściwie to sam miał siebie przetestować, bo był ciekaw czy ma w sobie to coś, co pozwoli mu kiedyś zostać ninja.
Kapłanem nie był, ale nie było teraz czasu na prostowanie słów strażnika. Kiwnął jedynie głową w zrozumieniu i uważnie wysłuchał wskazówek, mających naprowadzić ich na miejsce feralnego wydarzenia. Może Kaiko rzadko wychodził poza swoją świątynię i jej plac, ale okolicę znał. W końcu chadzał tam w poszukiwaniu zwierzyny leśnej, grzybów, jeżyn i wszystkiego innego czym bogate były tereny wokół. Nie zaglądał tylko do wiosek, których nawet w tak bliskim promieniu nie było, toteż nie natrafiał na nie nawet przypadkiem. Znał doskonale wspomniany świerk, górujący nad innymi drzewami. Wiedział gdzie powinni wraz z Houtarou ruszyć, zatem postanowił poprowadzić. Swój pakunek na plecach szybko zdjął i przewiązał wokół pasa, aby znajdował się równolegle do ziemi, a na plecy założył drewniany miecz, żeby ten nie przeszkadzał mu podczas biegu.
- Wiem gdzie to. Odpoczywaj tutaj, może nawet ukryj się, bo bandyci mogą poszukiwać Ciebie, tak jak My ich. - powiedział i spojrzał na swojego towarzysza, wskazując mu ręką, aby ruszył za nim. - Ruszajmy! - rzucił, przekraczając próg świątyni i opuszczając ją. Bez problemu kierował się najkrótszymi trasami - omijając różne zawalone drzewa i inne przeszkody, które mogły spowolnić ich podróż. Im bliżej byli celu, tym większą ekscytację odczuwał Kaiko, który nie do końca był świadom tego, co miał ujrzeć.
Widok zwłok ludzi i zwierząt wprawił go w osłupienie. Cały zapał, cała ta ekscytacja gdzieś nagle się ulotniła. Stał tak jak słup soli, z szeroko otwartymi oczyma i rozchylonymi ustami. Obejmował wzrokiem całe to miejsce kaźni dla niewinnych istot. Prawda, zabił jednego człowieka w swoim życiu, ale było to impulsywne, w obronie własnej, a także zabezpieczeniu się przed kradzieżą wyjątkowo ważnej pamiątki po Etsuyi. Wtedy miał świadomość, że pozbawia życia kogoś, kto nie zawahałaby się tego zrobić. Przyszło to łatwiej, niż myślał, ale ten obraz wcale do łatwych nie należał. Uderzył go zapach krwi, dostrzegł jak kruki zaczynają rozszarpywać truchła, żywiąc się zarówno ludźmi, jak i końmi. Natychmiast poczuł nudności, złapał się za brzuch jedną ręką, a drugą za twarz, zakrywając usta i ściskając kciukiem oraz palcem wskazującym nos, by smród go nie dopadł. Skulił się lekko, ale z tego okropnego przeżycia wyrwał go dosyć spokojny głos Hou. Znacznie bardziej opanowany towarzysz wykazywał się teraz zawodowym profesjonalizmem, którego oczywiście brakowało Kaiko, bo nawet nie należał do tego zawodu. Nie był shinobim, a prostym... opiekunem świątyni, który chciał od życia coś więcej. Teraz jednak nie wiedział czy do końca słusznie życzył sobie zostania ninja, czy był na to gotowy. Ocknął się ze swojego marnego stanu i poklepał po policzkach na otrzeźwienie. Jego twarz natychmiast przybrała ostry wyraz, widocznie był zdenerwowany. Tak, chciał się rozprawić z tymi bandytami, urządzić im taką kaźnie, by poczuli się jak ich ofiary. Oko za oko, ząb za ząb.
Posłuchał się Houtarou i zaczął przeszukiwania terenu. Dał sobie chwilę na oswojenie z sytuacją, zaczynając przeglądanie okolicy z dala od zwłok ludzkich. Powoli jednak się zbliżał, najpierw przyglądając się jednak koniom, a dopiero ludziom i śladom prowadzącym od nich. Potencjalnym śladom, bo w końcu ich przeciwnicy mogli je zatrzeć, aby nikt ich nie wytropił, zdecydowanie utrudniając śledztwo. Mogli też czaić się w zaroślach, wiedząc, że Ichigo sprowadzi pomoc.
- Bądź ostrożny. - rzucił do kolegi, martwiąc się, że mogą zostać zaskoczeni. Nie miał doświadczenia w takich sytuacjach, toteż nie wiedział czego oczekiwać od przeciwników, ale także od całokształtu sytuacji. Liczył na to, że wóz da im najwięcej wskazówek odnośnie bandytów, których poszukiwali, więc skupił się na sprawdzeniu właśnie powozu. W końcu zostali porwani ludzie, a raczej transport zakładników nie należał do najprostszych. Tak mu się wydawało. Musieli mieć konie albo nawet swój własny wóz. Ewentualnie wzięli ich na ramiona, ale wtedy kryjówka musiała znajdować się niedaleko. Nie dlatego, że nie mieliby siły nieść ich tak daleko, a z powodu ryzyka wykrycia.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Uchiha Masako
Martwa postać
Posty: 638
Rejestracja: 11 kwie 2019, o 20:07
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Multikonta: Hoshigaki Toshiko, Hanuman

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Uchiha Masako »

0 x
Głos

Prowadzone misje:
  1. Ślad popiołu - Rozdział 3 - (C) Katakuri
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Żyjąc na odludziu łatwo było zatracić poczucie czasu. Każdy dzień wyglądał podobnie, wręcz łudząco podobnie, a szczególnie dla Kaiko. Wrócił do swojej rutyny, gdy tylko jego przygoda z Houtarou się zakończyła. Początkowo miał chociaż trochę zajęć - najpierw musiał zakupić gwoździe, a później naprawić płot, wykorzystując sztachety, które otrzymał w zamian za nakarmienie swojego czarnowłosego kompana. Jak się okazało, drewno Hou było twardsze niż zwyczajne, toteż nie tylko Kaiko zdecydowanie bardziej się zmęczył przy przybijaniu sztachet, ale sprawa też wymagała większej ilości gwoździ, bo niektóre zwyczajnie gięły się pod wpływem siły. A tej białowłosy miał sporo i musiał sporo wykorzystywać. Ostatecznie było to zajęcie na trzy pełne dni, a później? Proza życia codziennego - wstać, umyć się, uprać ubrania, zjeść, posprzątać w świątyni, potrenować i tak dalej. Nic ekscytującego.
I tak Kaiko spędził nie dni, nie tygodnie, a miesiące. Ten dzień był nie inny, niż poprzednie. Zbliżało się południe, a białowłosy był z podstawowymi zajęciami obrobiony. Ostatnim z nich, na ten moment, był poranny trening, który właśnie zakończył. Bite dwie godziny ćwiczeń ciała i walki mieczem było jednym z ulubionych zajęć młodego opiekuna świątyni, dlatego oprócz porannego i wieczornego ćwiczenia, czasami było i popołudniowe. Zresztą - co tu innego robić? Zmęczony oraz spragniony postanowił nabrać chłodnej wody ze studni. Wyciągnąwszy wiaderko dostrzegł swoje odbicie, swoje zarośnięte odbicie. Nie chodziło tutaj o zarost, gdyż takowego Kaiko zwyczajnie nie posiadał czy to ze względu na wiek, czy na geny. Chodziło tutaj o włosy, które stały się zwyczajnie zbyt długie. Chłopak średnio przykładał do nich wagę, ale nie lubił gdy zaczynały przekraczać pewną długość, którą uważał za odpowiednią. Najpierw musiał jednak się ochłodzić, więc nabierając dłoniami wodę napił się jej, od razu czując się rześko. Jeszcze lepiej się poczuł, gdy oblał się trochę, pozwalając ochłonąć rozgrzanemu ciału. Ostatecznie zabrał wiaderko i ruszył z nim przed wejście do świątyni, by usiąść na drewnianej "werandzie". Nie było żadnej ławki ani krzesła, więc zwyczajnie klapnął tyłkiem na panelach, położył przed sobą wiaderko z wodą, by widzieć swoje odbicie, a następnie wyciągnął kunai z torby. Nastał moment skrócenia włosów. Odkąd Etsuya zmarł, Kaiko robił to sam i, szczerze mówiąc, nie szło mu to najlepiej. Jego fryzura zwyczajnie wyglądała na taką, którą ktoś sobie sam robi na jakimś odludziu i to w dodatku tępym ostrzem. Ostrze tępe nie było, ale jego posiadacz w kwestii fryzjerstwa był jak najbardziej tępy.
Zmoczył nieco włosy, bo tak robił Etsuya, a później chwycił za pierwszy lepszy kosmyk odmierzając długość na... połowę długości kciuka. Zawsze wolał wziąć trochę mniej, bo jakby wyjątkowo tragicznie poszedł proces strzyżenia i wyglądałby jak nieboskie stworzenie, to dało się je przyciąć bardziej i jakoś to naprawić. Jakoś. Przyłożył kunai do kosmyka, by następnie go uciąć, przyciskając i tnąc na bok. Żelazo było wystarczająco ostre, by bez problemu uciąć włosy równo, bez szarpania ich. Równo względem tego jak trzymał Kaiko, bo czy równa była fryzura to zupełnie inna bajka. I tak powoli, kosmyk po kosmyku, chłopak skracał swoje włosy, licząc że po wszystkim będzie wyglądał jak człowiek.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Podróż minęła jej całkiem przyjemnie. Początkowo trochę się bała, bo łódka kołysała się bardziej niż zazwyczaj, ale szybko się odprężyła i dała się ponieść własnym rozmyślaniom. Oto zaczynała nowy etap w jej życiu. Udało jej się opuścić rodzinne strony i wyruszyć w długo wyczekiwaną podróż. Była ciekawa co też może ją spotkać na drugim końcu świata. Miała nadzieję, że uda jej się przeżyć jakąś przygodę i wróci do Kantai jako zupełnie inna osoba. Przede wszystkim dojrzalsza i dużo silniejsza. Mimo wielu ciężkich treningów, Wakana zdawała sobie sprawę, że była mierną kunoichi i nie miała szans w starciu z większością Shinobi. Nie umiała wiele, ot, kilka podstawowych technik, które nie czyniły z niej żadnego przeciwnika. Nie była naiwna i wiedziała, że przed nią była jeszcze długa droga by zyskać siłę i uznanie reszty świata. Czemu właściwie miało to dla niej takie duże znaczenie? Chyba głównie przez dzieciństwo, podczas którego cały czas czuła się osamotniona. Myśl o tym, że ludzie mówiliby o niej w pozytywny sposób i podziwialiby ją, zamiast trzymać się od niej z daleka, motywowała ją do dalszej pracy nad sobą. W końcu na wszystko trzeba było zasłużyć.
Po dopłynięciu do Ryuzaki no Taki od razu ruszyła w dalszą podróż. Nie zatrzymała się w siedzibie wyznawców Jashina, bo zwyczajnie nie czuła takiej potrzeby. O Jashinistach nie wiedziała zbyt wiele, ale wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że miałaby na jakiegoś trafić. Jeszcze wpadłby w szał gdyby dowiedział się o jej agnostycyzmie. A wtedy niewiele mogłaby zrobić poza zwykłą ucieczką.
Poczuła się komfortowo dopiero wtedy gdy przekroczyła granicę Sogen. Stamtąd już na spokojnie udała się spacerkiem do Antai, które było pierwszym celem jej wyprawy. Po kolejnych trzydziestu minutach marszu była już na miejscu. I szczerze nie wiedziała co teraz. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna wynająć sobie pokój i odetchnąć po podróży, ale rozpierała ją energia i nie usiedziałaby w jednym miejscu. Zdecydowała się zająć tą sprawą później. Dzień dopiero się zaczynał i miała jeszcze dużo czasu by wstąpić do jakieś karczmy.
Normalna osoba zajęłaby się zwiedzaniem tak zwanego „centrum” prowincji i zbadaniu terenu, ale ona nigdy się do takich ludzi nie zaliczała i wybierała mniej oczywiste miejsca. Tak właśnie zawędrowała do gęstego lasu położonego na totalnym odludziu. Cóż, chociaż przebywanie na łonie natury nigdy jej nie przeszkadzało, oszukiwałaby samą siebie, gdyby powiedziała, że właśnie o to chodziło w jej przyjeździe. Tak naprawdę to zboczyła z głównej drogi i zwyczajnie się zgubiła. Pomyślała, że będzie oryginalna jeśli wybierze „mniej oczywistą drogę” i tak oto znalazła się na jakimś wygwizdowie, które od cywilizacji dzieliło przynajmniej kilka kilometrów. Zbliżało się popołudnie, a nadal nie spotkała żadnej osoby, którą mogłaby spytać jak wrócić do jakiejkolwiek osady. Dopiero teraz poczuła się trochę znużona i zaczynała żałować, że poszła na żywioł.
Nie mogła powiedzieć, że las był brzydki, ale po kilku godzinach chodzenia, miała go już serdecznie dosyć. Czy on był tak wielki czy po prostu miała tak słabą orientację, że nie potrafiła się z niego wydostać? Jak dobrze, że nie zlecono jej żadnej misji, bo najadłaby się sporo wstydu, gdyby musiała się tłumaczyć ze swojego opóźnienia.
- Niech to szlag – mruknęła. Jeśli zaczynała gadać do siebie, to była oznaka, że zaczynało być z nią źle i powinna się jak najszybciej gdzieś zatrzymać. Wtem – jakby na jej zawołanie – zauważyła niewielki budynek w oddali. Jeszcze nie wiedziała, czemu może on służyć, ale pojawiła się w niej nadzieja, że może w końcu natrafi na jakiegoś człowieka.
Po chwili doszła do świątyni. Nie do końca wiedziała ku czemu została wybudowana, ale w tamtej chwili nie miało to dla niej większego znaczenia. O wiele ważniejsze było dla niej to, że po rozejrzeniu się dookoła, zauważyła kogoś jeszcze. Podeszła bliżej, z zaciekawieniem patrząc na młodego chłopaka o białych włosach. Wyglądał tak zwyczajnie, że początkowo w ogóle go nie zauważyła. Właśnie poprawiał sobie fryzurę, gdy zdecydowała się odchrząknąć by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Cześć, chyba trochę się zgubiłam. Wiesz może którędy do jakieś osady? – zapytała. Nie była w stanie ukryć nutki zmęczenia w jej głosie, ale czy trudno było jej się temu dziwić? Wędrowała od samego rana i zamiast porządnie wypocząć po dotarciu do celu, wolała udać się na kolejny spacer. Gdyby tylko wiedziała, że tak łatwo się zgubi, od razu udałaby się do karczmy i przynajmniej zjadła porządny posiłek.
- Jesteś jakimś kapłanem czy coś w tym rodzaju? – zagadała, przyglądając mu się uważniej. Nie wyglądał jej na dużo starszego, możliwe, że nawet byli rówieśnikami. Sprawiał wrażenie jakby tu mieszkał, ale trudno jej było znaleźć powód, dla którego ktoś miałby zatrzymać się tu na dłużej. Może dlatego, że nigdy nie wierzyła szczególnie w bóstwa i wiara wydawała jej się zwykłym marnotrawstwem czasu, który mogła spożytkować w lepszy sposób. Jej pytanie nie miało jednak na celu urazić nieznajomego. Była po prostu ciekawa.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

W samodzielnym strzyżeniu najgorsze było skracanie włosów z tyłu głowy. Nie było to żadnym zaskoczeniem, bo zwyczajnie nie widziało się jak wygląda fryzura i jakiej jest długości. Dlatego tę część Kaiko zostawił sobie na koniec. Na pierwszy ogień poszły kosmyki z przodu, czyli jego niesforna grzywka, którą lubił mieć przydługawą, ale jednak odpowiednio ścieniowaną, by mu nie przeszkadzała w codziennych czynnościach. Zaraz jak się z nią uporał, to przeszedł do boków czaszki, zaczynając nad prawym uchem. Cisza, spokój, ptaków śpiew. Nie spodziewał się, że nagle usłyszy dźwięk tak różny od tego, co słyszał zazwyczaj. W końcu jak tutaj spodziewać się ludzkich odgłosów, gdy od miesięcy nie widziało się żywej duszy w okolicy? Nagłe odchrząknięcie zaskoczyło go, zareagował gwałtownie, a pech chciał, że akurat miał ucinać pasek włosów. Szarpnął kunaiem, niemalże pozbawiając się ucha. Jego zaskoczone, złote oczy otwarte były niezwykle szeroko, ale nie szukały źródła dźwięku. Jakby nieprzytomnie upuścił kunai, który z głuchym dudnieniem upadł na deski, a następnie ostrożnie zaczął dotykać swego ucha. Niepewnie, jakby nie wiedział czego się spodziewać. Nagle odetchnął z ulgą, zmieniając minę na zdecydowanie bardziej normalną. Był zwyczajnie przestraszony, że skrócił się o ucho tym nagłym szarpnięciem. Zawsze Etsuya mu mówił, aby się nie wiercił, bo mu utnie ucho. Tak mu to zapadło w pamięć, że naprawdę wierzył, że jest w stanie skrócić się o ucho.
Podniósł ostrze, rozglądając się za źródłem głosu. Damski, młody głosik, oprócz tego że nie pochodził z daleka, to należał do niezwykle rzucającej się w oczy osóbki. Złote oczyska chłopaka szybko namierzyły rudowłosą dziewczynę, która rzekomo trochę się zgubiła. Kaiko zaśmiał się lekko, bo doskonale wiedział, że w tej okolicy ludzie nie gubią się "trochę", a zupełnie. Miejsce to było oddalone od wiosek o dobre kilka lub nawet kilkanaście kilometrów, a w dodatku znajdowało się wręcz na skraju prowincji i cechowało się bardzo gęstym zalesieniem. Nikt kto zgubił się "trochę" nie trafiał na zapomnianą świątynię. Nikt kto zgubił się "trochę" nie mógł być tutaj, bo niczego konkretnego w pobliżu nie było, aby zgubić się tylko "trochę". Nie było to istotne, bo białowłosy zamierzał jej pomóc tak czy siak. Kunai w dłoni może nie dodawał mu punktów do zaufania, ale przecież nie skończył jeszcze skracać włosy, więc go nie chował. Zamiast tego gwałtownie wbił go w deskę obok siebie, a później równie gwałtownie go wyrwał, jakby czymś przestraszony. Drugą dłonią pogładził "dźgniętą" deskę, jakby chciał załagodzić wyrządzony jej ból. Tak naprawdę zapomniał się, że to nie byle deska, a podest, wręcz weranda prowadząca do świątyni, więc takie dziurki tylko przyśpieszały jej niszczenie.
Nim zdążył się odezwać zostało mu zadane kolejne pytanie, tym razem mniej precyzyjne i raczej typowe. Zazwyczaj, gdy spotykał tutaj ludzi, pytali czy był kapłanem. Może nie wyglądał jak jeden z nich, a przynajmniej tak uważał, ale fakt faktem zamieszkiwał ten przybytek religijny na odludziu, więc skojarzenie było oczywiste. Nic dziwnego, że brali go za osobę duchowną, ale niestety Kaiko był daleki od wiary. Szanował religię, szanował ludzi wierzących i będących sługami bożymi, ale nie kupował tego. Nie czuł obecności bogów. W skrócie - nie wierzył w nich. Ale wiara miała to do siebie, że była tylko i aż wiarą. Nie potrzebowała dowodów, nie potrzebowała zapewnień, bo skupiała się tylko na tej "wierze", że tak jest. Stąd też białowłosy nie czuł się w pozycji, aby kogokolwiek nauczać, że bogów nie ma czy bogowie są. On po prostu nie wierzył.
- Zależy do której osady. Jedne znajdują się kilka dobrych kilometrów stąd, inne kilkanaście. - odparł na początek, przyglądając się lepiej dziewczynie. Gdy tak na nią patrzył to czuł... zawstydzenie. Jakieś skrępowanie, którego nie potrafił wyjaśnić, wszak rzadko kiedy miał jakikolwiek kontakt z płcią piękną. Nie dość, że żył tutaj samotnie, to zazwyczaj pomagał w męskich robotach i nie spotykał kobiet. Dlatego nie rozumiał czemu czuje się tak dziwnie, gdy na nią patrzy. Znaczy... domyślał się, bo jego złote oczy ciągnięte były to na biodra rudowłosej, to na nogi, to na biust, by znów wrócić na chwilę do twarzy i tych dużych oczu, których barwy nie mógł określić z tego miejsca. - I chyba zgubiłaś się trochę bardziej, niż "trochę", co? - zadał pytanie, po czym położył kunai na ziemi obok siebie, by się podnieść na proste nogi. Oparł się ręką o drewnianą kolumnę podtrzymującą daszek nad wejściem do świątyni i uśmiechnął się delikatnie, jak to miał wyuczone, by nie obnażać swoich zębów.
- Nie, nie jestem kapłanem. Jestem Kaiki Kanamura i opiekuję się tym miejscem. Skoro się trochę zgubiłaś, to pewnie trochę jesteś zmęczona. Jeżeli chcesz, to możesz odpocząć w mojej świątyni. - jak to zazwyczaj bywało, przedstawił się nieco zmienionym imieniem. Nie lubił mówić o sobie "Kaiko", nie tylko przywodziło to na myśl rodziców, którzy go porzucili, ale także brzmiało jakoś... głupio. Wolał jednak Kaiki, a przynajmniej dla nieznajomych. - Yyy... znaczy nie w mojej świątyni, tylko Susanoo, bo to jest świątynia Susanoo. Ja tutaj mieszkam i tak jakby jest moja. Rozumiesz, nie? - trochę się pogubił, jak to on. Brak kontaktów międzyludzkich wychodził na wierzch, gdy trzeba było z innymi porozumieć się w sprawny sposób. Mało rozmawiał, więc małe miał doświadczenie w tym temacie. Tym bardziej, że czuł zakłopotanie, gdy przychodziło mu gadać z dziewczyną i to jak najbardziej urodziwą. Jednak jakoś sobie radził, zapewne przez to, że był naturalnie dosyć wyluzowany i mało się przejmował. Stał tak, oparty o kolumnę i oczekiwał odpowiedzi. Domyślał się, że pewnie odmówi, bo mogła go uznać za niezwykle podejrzanego - żyjąc tak na odludziu w jakiejś zapomnianej świątyni, ale nie zmieniało to faktu, że szczerze proponował jej spoczynek. Miał dobre serce i pielęgnował tę dobroć w sobie, starając się pomagać każdemu, kto tylko tej pomocy mógłby potrzebować.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Wyglądało na to, że zaskoczyła nieznajomego. Spojrzała z lekkim rozbawieniem na chłopaka, który na dźwięk jej głosu wypuścił broń z rąk i zrobił wielkie oczy, przypominając jej przy tym przestraszonego kociaka. Gdy w końcu zorientował się, że przy szarpnięciu kunai’em nic sobie nie zrobił, jego twarz wróciła do normalności i mogła mu się przyjrzeć uważniej. Miał złote tęczówki i krótkie, białe włosy, które właśnie przycinał. Jej oczom nie umknął fakt, że niezbyt zgrabnie. Dziewczyna od zawsze przywiązywała dużą wagę do tej części wyglądu, którą uważała za jeden z jej największych atutów i przyglądanie się jego nieumiejętnym próbom sprawiało jej pewnego rodzaju dyskomfort.
- Jakiej osady? Haha, nie zastanawiałam się nad tym. Jestem tak zmęczona, że chętnie dotrę gdziekolwiek – przyznała. Przez myśl jej przeszło, że może nie powinna przyznawać się do własnej słabości. Co jak ten wykorzysta ten fakt i ją zaatakuje i okradnie? Pewnie nigdy nie dotrze do cywilizacji. Szybko porzuciła jednak ten tok rozumowania. Wiadomo, bezpieczniej było zostawić go i samemu znaleźć drogę, ale jakby nie patrzeć, błąkała się tutaj już od dłuższego czasu i nie mogła wyjść. Jego obecność mogła być dla niej jedynym ratunkiem i jej paranoiczne podejście do nieznajomych nie mogło jej tego utrudnić. W razie czego mogła się przecież jakoś obronić. Nie była silna, ale może udałoby jej się z nim poradzić.
- No cóż, nie ma co ukrywać, że „trochę” to spore niedomówienie – powiedziała z lekkim zakłopotaniem – Jestem z Kantai i przybyłam do Antai w poszukiwaniu przygód. Tylko jak widać TROCHĘ mnie z tym poniosło i wylądowałam tutaj – dodała. Ta cała sytuacja była absurdalna i dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Gdyby tylko wiedziała, że to tak się skończy, zatrzymałaby się gdzieś i odpoczęła, ale było już za późno na narzekanie. Stało się i tyle. Miała nauczkę na przyszłość chociaż wiedziała, że następnym razem prawdopodobnie popełni ten sam błąd. Taka już była.
- Ja jestem Wakana. Hōzuki Wakana jeśli już bawimy się w formalności – przedstawiła się Kaiki’emu. Gdy ten złożył jej propozycję zostania tutaj, nastała niezręczna cisza. Nie wiedziała czy to był dobry pomysł, bo nadal nie była pewna czy może zaufać nieznajomemu. Nie wyglądał groźnie, ale to właśnie tacy często okazywali się najbardziej niebezpieczni. Z drugiej strony nie chciała iść dalej, była zmęczona i musiała odpocząć. Jej wytrzymałość nadal była na niskim poziomie i nie była w stanie wytrzymać w trasie tyle co przeciętny Shinobi.
- Rozumiem. Jeśli to nie problem, to chętnie zatrzymam się na chwilę – oznajmiła w końcu, uśmiechając się pogodnie. Miała nadzieję, że to nie będzie ostatni uśmiech w jej życiu.
Gdy euforia wywołana nagłym pojawieniem się budynku minęła, dziewczyna przyjrzała się bliżej świątyni. Gdy zbliżała się do niej, w ogóle nie myślała o tym, co to była za budowla i jakie miała znaczenie. O wiele ważniejsze było dla niej czy znajdzie tam człowieka, który jej pomoże i wskaże drogę. Jej zmęczona podróżą głowa myślała tylko o tym by gdzieś usiąść i odpocząć. Dopiero teraz, gdy w końcu przystanęła na chwilę, skupiła się na ocenieniu jej wyglądu.
Nie różniła się w zasadzie od innych świątyń – ot, zwykły, drewniany budynek położony w gęstym lesie. Nie znała się zbyt dobrze na architekturze – właściwie to jej wiedza była na poziomie młodszego dziecka – ale budynek wyglądał jakby dopiero niedawno został wybudowany. Stworzony w tradycyjnym stylu, sprawiał wrażenie całkiem zadbanego. Niestety nie mogła powiedzieć tego samego o jego okolicach. To miejsce zapierałoby wdech w piersiach gdyby tylko przystrzyc trawę i powyrywać te wszystkie chwasty. Wyglądało na to, że jedna osoba zajmująca się tym wszystkim to było za mało i temu miejscu dobrze zrobiłby jakiś ogrodnik.
Ciekawe czy ktoś jeszcze ją odwiedzał oprócz nieznajomego. Wątpiła by turyści zapuszczali się w te regiony, które – nie było co się oszukiwać – nie należały do wyjątkowo atrakcyjnych pod tym względem. Tak jak powiedział Kaiki, najbliższa osada była oddalona o kilka kilometrów i wątpiła, że zwykli ludzie zdecydowałoby się na taką wycieczkę. Tylko ona od zawsze miała oryginalne pomysły i zamiast zwiedzać popularne miejsca regionu, wybrała zwykły las położony na kompletnym pustkowiu, w którym na dodatek się zgubiła i błądziła od dłuższego czasu.
Pozostawała jeszcze sprawa wiernych, ale ilu z nich zdecydowałoby się na taką wizytę? Ona zawsze postrzegała wierzących jako wspólnotę ludzi, którzy nie chcą przyjąć do siebie wiadomości, że po śmierci niczego nie było i za wszelką cenę chcieli wierzyć w cokolwiek, a ich bogowie służyli im głównie do składania próśb, podczas gdy sami nic od siebie nie dawali. To była jej opinia jako agnostyczki, która nigdy nie widziała w tym wszystkim sensu i w życiu kierowała się kompletnie innymi wartościami, a z modlitwą nie miała zbyt wiele do czynienia. Możliwe, że błędna, prawdy dowie się pewnie dopiero po śmierci. A nie spieszyło jej się szczególnie do umierania. Miała jeszcze mnóstwo rzeczy, które chciała zrobić i pełno nierozwiązanych spraw, które czekały na zakończenie. Miała szesnaście lat i – jeśli nie wybuchnie kolejna wielka wojna – czekały na nią jeszcze długie lata życia. Oczywiście równie dobrze mogła zginąć na misji lub nawet idąc po zwykłej drodze, ale nie dopuszczała do siebie takiej możliwości.
-Więc jak ci się żyje tutaj? Często widzisz ludzi? – zagadała, zadając pytanie, które nurtowało ją od samego początku ich rozmowy.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Nieznajoma, całkiem rozsądnie, podchodziła do Kaiko ze zdrową dozą braku zaufania. On może też powinien tak postępować, jednakże nie pomyślał nawet, iż może być teraz w zagrożeniu. Wszak nie wiedział czy rudowłosa nie jest bandytką, czy jest silna, czy rzeczywiście się zgubiła, czy naprawdę jest tym, za kogo się podaje. Ogólnie nie wiedział nic, a musiał jej zaufać i tak też zrobił z miejsca. Nieostrożnie, nierozsądnie, jednak zupełnie naturalnie. Pomijając jego pewność siebie, to zwyczajnie pozostawał trochę naiwny. Nie znał tak dobrze świata, jak inni i wydawało mu się, że odsetek ludzi złych jest bardzo mały. Rzeczywistość pewnie by go wprowadziła w osłupienie, ale tutaj, na odludziu, ciężko było weryfikować wnioski. Dlatego też on był wyluzowany, wolny od podejrzeń i tym bardziej od jakichś niecnych planów.
Wypowiedź dziewczyny sugerowała, że nie ma zielonego pojęcia gdzie jest i gdzie zmierza. Tak, jakby wyruszyła sobie w podróż, by odkryć świat, który nomen omen, był już odkryty, ale nie przed nią. Kaiko nie oceniał, bo sam nie znał okolicy dalszej, niż kilkanaście kilometrów w promieniu świątyni, chociaż zapuszczenie się w gęsty las wydawało się skrajnie nierozsądne, gdy nie miało się doświadczenia w życiu w nim. On, w przeciwieństwie do większości społeczeństwa, wychował się w tych gęstwinach i doskonale sobie w nich radził, zatem dla niego problem byłby z goła inny - jak tu żyć w osadzie? Każde miejsce rządziło się swoimi zasadami. Natura miała swoje prawa, surowe i jasne, ale świat zdominowany przez ludzi był pełen pozorów i niejasności. To napawało białowłosego pewną niechęcią, ale także niepewnością, do której nie chciał się przyznać nawet przed samym sobą.
- Gdziekolwiek? Najłatwiej będzie w takim razie ruszyć w tamtym kierunku. - wskazał kciukiem za swoje plecy, czyli w miejsce za świątynią. - Przy powalonym drzewie jest ścieżka wydeptana przeze mnie i zwierzynę. W pewnym momencie przecina ona jeden ze szlaków, poznasz go po ubitej drodze. Wtedy niezależnie, w którą stronę skręcisz to w przeciągu kilku godzin spaceru trafisz na jakąś osadę. - wytłumaczył najlepiej jak potrafił. Nie wskazywał jej drogi w żadnym konkretnym kierunku, bo nie podała mu gdzie chce dokładnie dotrzeć. Mógłby niby wytłumaczyć jej trasę do najbliższych zabudowań, ale wtedy musiałby opowiedzieć jej o drodze niekoniecznie łatwej do śledzenia dla kogoś, kto i tak się zgubił już raz w lesie. Dlatego podał jej najprostszą trasę, która wymagała jedynie trochę sił i cierpliwości. Nie wyglądała na słabą, co najwyżej zmęczoną, a kij na plecach i torba przy biodrze wskazywały, że umie się obronić i ma trochę pary w sobie.
Kantai? Może i coś by mu ta nazwa mówiła, gdyby nie żył na odludziu. Etsuya edukował go na temat innych prowincji i z całą pewnością wspominał coś o Kantai, jednak Kaiko wielce pojętnym uczniem nie był i pamiętał tylko sąsiadów Antai. A Kantai z pewnością nie było w sąsiedztwie. Zatem dziewczyna pochodziła z jakichś dalszych terenów, co zresztą dało się wywnioskować z kwestii o poszukiwaniu przygód. W końcu ich się szukało gdzieś z dala od domu. Białowłosy był bardziej pod wrażeniem z powodu samego faktu, że nieznajoma jest poszukiwaczką przygód. On też chciał podróżować, zwiedzać świat, przeżywać różne przygody, ale... no właśnie, ale. Ta świątynia była dla niego wszystkim - tutaj został porzucony przez rodziców, tutaj się wychował, tutaj żył Etsuya i tutaj zmarł. Znał tylko to miejsce i tylko tutaj żył człowiek, który o niego dbał, dla którego cokolwiek znaczył. Poza tym miejscem czuł jakby... jakby nie miał znaczenia, jakby był pozbawiony wartości. Niby Kaiko był pewien siebie, a jednak nie tak skrajnie, nie tak obsesyjnie, by nie czuć tego, że nie należy do normalnego świata, że jest obcy i będzie obcy. W końcu nie potrafił żyć z ludźmi, nie znał wielu norm społecznych i do dzisiaj niezbyt wychodziły mu kontakty międzyludzkie, bo brakowało mu ogłady. Gdyby podać konkretny powód, dla którego wciąż spędzał swoje życie na odludziu, to trzeba byłoby wymienić dwa - strach i sentyment.
- Kantai i Antai. Prawie to samo. Niestety nie wiem gdzie jest Kantai, ale to pewnie gdzieś daleko. I pewnie takich lasów nie ma, skoro się zdążyłaś od razu zgubić. - tyle mógł wywnioskować, a później nastał moment przedstawiania się. Wakana, Hozuki Wakana. Nazwisko nic mu nie mówiło, a imię zapisał sobie w pamięci. Jego propozycja, aby odpoczęła trochę, spotkała się z milczeniem. Cisza uświadomiła mu dopiero, że dziewczyna mu nie ufa. Zrobił minę, jakby był czymś zaskoczony, jednak trwała tylko ten moment świadomości o jej ostrożności. Uśmiechnął się lekko, trochę rozbawiony, a trochę pod wrażeniem. Gdyby to on gdzieś się zgubił, to pewnie nawet nie pomyślałby, że oferująca pomoc osoba może niekoniecznie mieć dobroć w naturze. Dał jej czas na odpowiedź. Nie nalegał, nie zapewniał o niczym, bo byłoby to tylko bardziej podejrzane. Liczył jednak, że się zgodzi, bo sama mówiła jaka to jest zmęczona. A przed nią było jeszcze dobre kilka lub kilkanaście kilometrów drogi. Nie chciałby, żeby gdzieś zasłabła albo zwyczajnie z braku sił padła ofiarą bandytów lub, chociażby, dzikiej zwierzyny której w okolicach nie brakowało. Bandytów, jak się okazywało, również, a tym bardziej bliżej głównych szlaków.
- Żaden problem. - odparł, oczekując aż Wakana podejdzie bliżej, bo w dalszym ciągu rozmawiali z pewnej odległości. Uśmiechnął się przy tym lekko, jakby zapewniając, że nie ma nic złego w planach. Nogą zrzucił z desek kosmyki włosów, które obciął, by tak nie leżały. Było to na swój sposób obrzydliwe - takie walające się po podłodze włosy, ale cóż... zastała go w takim momencie a nie innym. Zdał sobie sprawę, że musi wyglądać w tym momencie niezbyt dobrze, gdyż przerwał swoje strzyżenie. Pomijał już to, że nawet po nim nie będzie ideałem piękna, bo był niezmiernie słabym fryzjerem, ale teraz, gdy nie zdążył skrócić prawego boku głowy i tyłu, to z pewnością wyglądał fatalnie. I może zabawnie. Nie przejmował się, bo jego aparycja akurat nie miała żadnego znaczenia w tym momencie.
Nagle Wakana zadała pytanie, a nawet dwa. Pierwsze całkiem normalne, ale drugie zabrzmiało niezwykle dziwnie. Kaiko roześmiał się wesoło i lekko, nie mogąc powstrzymać się przed obnażeniem swoich rekinich zębów. "Często widzisz ludzi" brzmiało tak, jakby był jakimś dzikusem lub nawet zwierzęciem, które niewiele ma z człowieka i sugeruje mu się mało ludzkich odruchów. Niczym subtelne zasugerowanie, że jednak tych ludzi nie widzi często. Albo po prostu próba uzasadnienia przez rudowłosą jego dziwnych zachowań tym, że po prostu rzadko spotyka ludzi. Oczywiście wiedział o co jej chodziło, a przynajmniej domyślał się, że miała na myśli jego zamieszkiwanie na odludziu. Nie zmieniało to jednak faktu, że lubił sobie stroić z innych żarty, gdy już miał do tego okazję.
- Naprawdę wyglądam na takiego dzikusa, że musiałaś zapytać? - zadał pytanie niby poważnie, a jednak wcześniejszy śmiech, a teraz niejasny uśmieszek na twarzy wskazywał, że sobie żartuje. Kiwną jednak ręką, jakby zbywał to co powiedział, pozostawiając to nieistotnym. - Żartuję. Żyje mi się tutaj, przede wszystkim, samotnie. Spokojnie. Cholernie nudno. No i zależy co rozumiesz pod słowem "często". - odparł po chwili i wzruszył ramionami. - Często... tutaj? Nie. Właściwie to nikt nie odwiedził tej świątyni od kilku miesięcy. Sam ostatniego człowieka widziałem w tamtym tygodniu, jak kupowałem ryż. - po tych słowach uśmiechnął się szerzej, przestając się opierać o drewnianą kolumnę. Teraz stał w wejściu, tak po prostu. - Czyli już wiesz dlaczego jestem taki dziwny lub dziki. - dodał niby żartem, niby serio, bo zaraz po tym się odwrócił i otworzył drzwi do świątyni, zapraszając gestem do środka. Nie chciał czekać, aż przekroczy próg, bo nawet on zdawał sobie sprawę, jakby to było podejrzane. Wyglądałoby to, jakby chciał zamknąć drzwi zaraz za nią, czyniąc z przybytku wiary więzienie dla Wakany. Prawda, była naprawdę ładna i nawet tak oderwany od cywilizacji Kaiko był w stanie to określić, ale przy okazji nie był na tyle zdesperowany lub szalony, by więzić dziewczynę. Szczerze, to nawet trochę się wstydził rozmowy z nią czy siedzenia zaraz obok, a co dopiero mówić o jakichś śmielszych rzeczach. Jednak, żeby zapewnić ją iż nie ma nic złego w planach, to wszedł do środka pierwszy.
- Napijesz się herbaty? Chcesz coś zjeść? - zapytał, przekraczając próg swojego domostwa. Podniósł głos, aby usłyszała go z pewnością, a po znalezieniu się wewnątrz, zaczekał na środku pomieszczenia na nią, by - w razie gdyby za nim podążyła - ruszyć do części mieszkalnej świątyni, czyli jego małego domku za drzwiami na końcu sali. Nie musiała iść z nim aż tam, bo przecież mogła usiąść i w głównej sali, która była miejscem kultu. Mógł jej przecież przynieść i herbatę i jakieś jedzenie. A co do jedzenia... - Rano ugotowałem zająca w sosie z warzywami i do tego ryż. Oprócz tego mam jeszcze... yyy... suszoną rybę. - dodał po chwili i czekał na odpowiedź czy w ogóle Wakana chce coś zjeść lub się napić. Skoro była tak podejrzliwa, to pewnie i z dystansem podejdzie do tych propozycji - wszak istniało ryzyko, że posiłek będzie zatruty lub nafaszerowany jakimś specyfikiem, który uczyni ją bezbronną. Liczył jednak, że się na coś skusi, bo nic tak nie regenerowało sił jak chwila spokoju po gorącym posiłku.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Od kiedy sięgała pamięcią, Wakana podchodziła do nieznajomych z pewnego rodzaju rezerwą. Zazwyczaj takie zachowanie jest związane z jakąś traumą, ale w jej przypadku tak nie było. Zaczęło się to prawdopodobnie w dzieciństwie podczas którego jej największą wadą była łatwowierność. Rówieśnicy często to wykorzystywali, wyśmiewając ją i robiąc sobie z niej obiekt żartów. Dzieciaki potrafiły być naprawdę okrutne. Do teraz wzdrygała się na myśl o tym, jak tamci kazali jej ukraść kota bogu winnej staruszce, wmawiając jej, że bierze udział w akcji ratunkowej zleconej przez samego lidera klanu. Gdy wspomniana kobieta się o wszystkim dowiedziała, od razu poszła do rodziców młodej Hoozuki i ci urządzili jej największą awanturę życia.
Teraz kunoichi zdecydowanie zareagowałaby inaczej, ale wtedy była zupełnie inną osobą. Łatwo wierzyła w różne kłamstwa i robiła to co chciała od niej grupa, nawet jeśli jej się to niekoniecznie podobało. Brakowało jej asertywności. Dopiero jej starsza siostra uświadomiła ją, że takie zachowanie nie jest w porządku i dzięki jej interwencji, dzieci przestały ją zaczepiać. Te lata spędzone w samotności nauczyły ją, że może ufać tylko dwóm osobom: jej samej i Yoko. Niestety siostry już z nią nie było i szesnastolatka była zdana tylko na siebie.
- Och, jak tak teraz mówisz, to wydaje się całkiem proste. Nie wiem jak mogłam się zgubić – zawsze myślała, że miała dobrą orientację w terenie i że poradzi sobie na misjach nastawionych typowo na tę cechę, a tu niespodzianka – wystarczył jeden las w Antai i dziewczyna kompletnie nie wiedziała gdzie iść. Gdyby nie spotkała nieznajomego, pewnie błąkałaby się pomiędzy drzewami jeszcze przez kilka godzin. W międzyczasie mogłoby się ściemnić i ktoś lub coś mogłoby ją zaatakować. Miała ogromną nadzieję, że chłopak nie miał wobec niej żadnych wrogich zamiarów, bo w obecnym stanie mogłaby sobie z nim zwyczajnie nie poradzić. Jego pomoc była nieoceniona i chciała wierzyć w to, że był tylko zwykłym, dobrym człowiekiem oferującym jej pomocną dłoń.
- Kantai? W sumie nie jest tak znowu daleko. Trzeba tylko kawałek przepłynąć i jakaś godzina pieszo. Lasów jako tako nie mamy, za to towarzyszy nam mgła utrudniająca normalne poruszanie się. No i jeszcze to zimno do którego po prostu trzeba się przyzwyczaić – odparła, starając się zabrzmieć swobodnie.
Odnośnie pogody, to chłodny klimat w Antai był właśnie głównym powodem dla którego wybrała tę prowincję za cel swojej podróży. Gorące tereny nie były dla niej, z tego powodu, że nie cierpiała słońca i upałów. Dlatego wiedziała, że gdy tylko zima dobiegnie końca, będzie zmuszona przenieść się w inne, chłodniejsze miejsce. Póki co temperatura była w porządku, ale wiedziała, że wraz z nadejściem wiosny, może się zrobić już dla niej zbyt wysoka. Była trochę jak ptaki odlatujące do cieplejszych regionów z tą różnicą, że działała odwrotnie.
Zauważyła, że pomiędzy nimi nadal był zachowany spory dystans, więc podeszła w jego kierunku, bo głupio było cały czas tak krzyczeć. Gdy ten zaczął się śmiać, pojęła, że zadane przez nią pytanie nie było zbyt grzeczne i zrobiła się cała czerwona. Musiała wyglądać naprawdę komicznie, na jej bladej cerze wszystko było bardziej widoczne. Po chwili dołączyła do śmiania się, drapiąc się po głowie z lekkim zakłopotaniem.
-, Haha, nie no coś ty, przecież nie o to mi chodziło – zapewniła. Oczywiście, że o to jej chodziło, ale lepiej było to przemilczeć by nie urazić niepotrzebnie gospodarza. Białowłosy mimowolnie wzbudzał w niej skojarzenie z dzikusem choćby przez jego niedbale obcięte włosy i życie na pustkowiu. Wakana od zawsze była bardzo bezpośrednia i w normalnym wypadku pewnie nie powstrzymałaby się od zgrzytliwego komentarza, ale w tej sytuacji lepiej było trzymać język za zębami, zwłaszcza, że Kaiki wydawał się miłym gościem. Miała nadzieję, że wypadła wystarczająco przekonująco, bo wyszłoby słabo, gdyby ten się obraził.
- Kilka miesięcy? Musisz być strasznie samotny – po raz pierwszy spojrzała na niego z czymś w rodzaju współczucia – Dlaczego nie opuścisz tego miejsca? – zdecydowała się zapytać gdy weszli do środka. Jej pytanie oczywiście nie miało na celu go urazić, po prostu nie widziała sensu w opiekowaniu się świątynią, której nikt nie odwiedzał. Świat był piękny i ona nie potrafiłaby siedzieć w jednym miejscu codziennie robiąc to samo. Chciała zrozumieć, dlaczego zdecydował się na taką decyzję, ale wiedziała, że raczej nie ma co liczyć na wielkie zwierzenia. Mimo wszystko byli dla siebie nieznajomi i jego brak odpowiedzi by jej nie zaskoczył.
- Och? Herbata będzie w porządku. Nie kłopocz się z jedzeniem, mam pełno prowiantu, którego się muszę pozbyć – uśmiechnęła się na wspomnienie wielkiej torby wyładowanej żywnością, którą dostała w prezencie pożegnalnym od ciotki. Ciekawe co teraz robiła. Pewnie jak zwykle sprzątała, narzekając, że nikt jej nie pomaga i wszystko musi robić sama. Za kilka tygodni Wakana pewnie zatęskni za jej wiecznym narzekaniem i poganianiem do roboty, ale póki co czuła się bez niej wyjątkowo dobrze.
Zdecydowała się pójść za nieznajomym, głównie żeby upewnić się, że temu nie przyjdzie jakiś głupi pomysł do głowy. Ich rozmowa stawała się coraz luźniejsza, ale mimo wszystko wolała zachować minimalne środki ostrożności. W końcu lepiej było chuchać na zimne, czyż nie?
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Oczywiście, że proste. Wręcz banalne, ale dla kogoś kto w tych lasach się wychował. Kaiko znał je jak własną kieszeń, a może nawet lepiej, bo we własnej kieszeni często znajdował przedmioty, o których zapomniał, że nawet je wziął. Był trochę jak dziecko - podnosił cokolwiek, aby się tym pobawić, a później wkładał do kieszeni. W ten sposób w małym woreczku w jednej z szafeczek znajdowała się kolekcja ładnych kamyków. Ładnych... subiektywnie, bo to wciąż zwyczajne kamienie, które nie posiadają żadnej wartości, a nawet tą estetyczną ledwo-ledwo. Białowłosy, prawdę mówiąc, nie wiedział nawet o istnieniu jakichś klejnotów czy kamieni szlachetnych, więc jego życie było o tyle prostsze. Ładny kamyk był ładnym kamykiem i tyle. To była najwyższa wartość jaką prezentował dla Kaiko.
Dla białowłosego Kantai brzmiało jak zupełnie inny świat. Praktycznie nie mieli drzew? Mgła, która utrudniała poruszanie się? I do tego wyspa, która jest zimna? Aż ciężko mu było uwierzyć, że rzeczywiście istnieje taka prowincja. Słuchał jednak z dosyć widocznym zaciekawieniem i nie miał powodu, aby ostatecznie nie dać wiary. Nie znał świata, a słyszał o różnych krainach, jak na przykład ta, gdzie jest żółty piasek jak okiem sięgnął. To dopiero brzmiało abstrakcyjnie. Wysłuchał Wakany, ale nic nie odpowiedział, pokiwał głową z uznaniem, jednak co mógł dodać? Jeszcze będzie miał szansę ją wypytać o inne tereny, nim sam kiedyś w nie wyruszy. O ile w ogóle. Wciąż walczył ze sobą, by to zrobić i tego nie zrobić - jednocześnie. Serce podpowiadało mu "zostań", ale umysł "wyrusz". I nie była to prosta walka dla kogoś, kto daje się łatwo kierować emocjami.
Jego żarcik zadziałał tak, jak się spodziewał - zawstydził rudowłosą, a to było tylko sygnałem, że mniej-więcej trafił w sedno. Może nie chodziło jej bezpośrednio o bycie dzikusem, ale musiała tak o nim myśleć skoro zadała pytanie, a później zareagowała tak jaskrawą czerwienią, gdy zostało jej to wytknięte. Swoją drogą, to miała naprawdę przekichane, bo jej jasna cera tylko uwydatniała wszelkie reakcje wywołujące rumieniec na twarzy. On przynajmniej miał opaleniznę i, raczej, nie czerwienił się tak bardzo, gdy bywał zawstydzony. Tak czy siak, nie gniewał się na nią, że tak go oceniała. Właściwie, gdyby był na jej miejscu, to pomyślałby tak samo. Miał do siebie dystans, był też całkiem wyluzowanym chłopakiem jak na odludka, więc zaśmiali się razem, a później nie komentował jej zapewnień, że wcale nie o to jej chodziło. Nie wierzył, ale nie chciał jej kłopotać bardziej, bo to nie miało sensu.
- Trochę. - odparł na stwierdzenie, że musi być strasznie samotny. Uśmiechnął się na moment dosyć ponuro, bo co więcej mógł zrobić? Nie miał nic do dodania. Żył sam odkąd zmarł Etsuya, a nawet gdy ten jeszcze był na tym świecie, to nierzadko czuł się samotnie. Towarzystwo opiekuna było trochę transparentne. Niby był, ale właściwie się nie odzywał, rzadko się z nim rozmawiało na jakieś nieistotne tematy, a jeżeli już, to poruszało się kwestię co należy zrobić tego dnia albo następnego. Pomijając już nauki, które niewiele miały wspólnego z normalnymi relacjami. - Zdążyłem się przyzwyczaić przez te siedemnaście lat. - w końcu dodał dosyć markotnie, bo poniekąd okłamywał i Wakanę, i siebie samego. Niby był przyzwyczajony, nie przeszkadzało mu to tak, jak innym, ale i tak był po prostu smutny, że żyje sam i nie ma do kogo się nawet odezwać. To też nie było zdrowe na młody umysł i zaczynał to zauważać, gdy po prostu mówił do siebie, jakby nie chciał zapomnieć jak brzmi jego własny głos.
Weszli do środka, a rudowłosa zadała dosyć niewygodne pytanie. Kaiko postanowił je na początku przemilczeć. Co miał jej powiedzieć, aby zrozumiała? Wątpił, by pojęła to, co czuje do tego miejsca. Jako członkini społeczeństwa z pewnością nie potrafiła tego zrozumieć tak, jak on nie rozumiałby jej w odwrotnej kwestii - jak można ot tak porzucić dom. Zadał za to pytanie na temat jedzenia i picia, a Wakana zdecydowała się na herbatę, więc pośpieszył do kuchni, by ją przyrządzić. Zgodnie z przewidywaniami - ruszyła za nim. Wolał, aby tak było, niżeli miałaby go później podejrzewać, że coś majstrował przy ciepłym napitku. W drobnym pomieszczeniu, które dumnie nazywane było kuchnią, wskazał na jedno z krzeseł, aby dziewczyna usiadła, a sam od razu podszedł pod położony na palenisku mały, żeliwny, opalony na czarno czajniczek, w którym to była świeża, dzisiejsza woda. Niestety zimna. Wziął krzesiwo, własnoręcznie przygotowaną hubkę i zaczął rozpalać ogień.
- Wiesz, to miejsce wiele dla mnie znaczy. Nie jest łatwo je opuścić. - zaczął, czując się niezręcznie, wszak nikomu właściwie się nie zwierzał i to niekoniecznie dlatego, że nie chciał, a po prostu nie miał okazji. Z tego powodu czuł się dziwnie, chociaż nie rozumiał dlaczego - wszak opowiadanie o własnej przeszłości nie było niczym strasznym. Nie wstydził się tego, że został porzucony, nie wstydził się tego, że wychował go Etsuya i nie wstydził się tego gdzie mieszka i kim jest. A jednak jakoś niekomfortowo było mówić o tak prywatnych sprawach. Znów na moment zamilkł, przygotowując teraz kubek z herbatą. Wciąż był odwrócony do Wakany plecami, więc jego zakłopotanie mogła poznać co najwyżej po tonie głosu. - Na progach tej świątyni zostałem porzucony przez rodziców jako dziecko. Kapłan tej świątyni przygarnął mnie i wychował jak własnego syna. Jak pamięcią sięgam - ciągle żyłem tutaj, w tej świątyni, w tych lasach. Z dala od ludzi, chociaż kiedyś odwiedzali nas znacznie częściej. - wszystko było przygotowane, więc odwrócił się. W tym momencie jego oczy były smutne, ale na twarzy widniał całkiem nostalgiczny uśmiech - ledwie widoczny, a jednak obecny. - Kiedyś nawet świątynia bywała pełna. Etsuya organizował zbiorowe modły i różne inne obrządki. Ludzie przynosili dary, składali ofiary, kupcy zostawiali spore sumy Ryo, aby tylko Susanoo ustrzegł ich flotę przed sztormami. - w tym momencie nawet nie patrzył na Wakanę, a gdzieś obok niej. Właściwie przed oczami miał przeszłość, a nie teraźniejszość. Widział te chwile, o których mówił. Nostalgiczny uśmiech znikł. Zapanował moment ciszy, powagi, a Kaiko nagle się ocknął, zdając sobie sprawę, że zboczył z tematu. - Ale to było kiedyś. Etsuya nie żyje, a mi po nim została tylko ta świątynia, która znaczyła dla niego bardzo wiele. Znów on znaczył dla mnie bardzo wiele, a więc i to miejsce jest dla mnie ważne. Chociażby dlatego, że zostałem tu porzucony. Jakby mi było przeznaczone tutaj żyć. I może umrzeć. - ostatnią część wyjaśnił naprędce, pośpiesznie i dosyć surowo. Wpatrywał się przez ten moment w brązowe oczy Wakany, jakby starając się wyłapać jaką ma opinię na jego temat teraz, gdy już wiedziała dlaczego tutaj mieszkał i dlaczego tutaj dalej mieszka. Był wybuchowy, emocje łatwo nim kierowały, a teraz czuł się jakby wystawiony na cel, zupełnie bezbronny. Stąd też ta reakcja, był gotów zaatakować albo się obronić - zależnie co uczyniłaby rudowłosa, jak zareagowałaby na jego historię. Chociaż teraz jej pomagał, to w każdej chwili mógł zwyczajnie ją wyprosić albo nawet, w skrajnym przypadku, uderzyć. Wiedział to, znał siebie, ale starał się jednak powstrzymać. Chciał być naturalnie dobry, tak jak miał w naturze i powstrzymywać takie wybuchowe reakcje.
Całe to zwierzanie, a później moment ciszy, to był wystarczający czas, aby woda się zagotowała. Mały czajniczek miał to do siebie, że był wręcz pochłonięty płomieniami i moment się nagrzewał. Zatem Kaiko zalał herbatę i postawił kubek z nią na stole, naprzeciw Wakany, o ile w ogóle usiadła. Chciał zmienić temat rozmowy, a raczej zmyć z siebie to niezręczne uczucie, które odczuwał po zwierzaniu się. Nic mu do głowy nie wpadało, aż nagle coś zaskoczyło. W jego oku pojawił się znów błysk, a na twarzy wykwitł nieznaczny uśmiech.
- Jesteś kunoichi z Kantai? - zadał nagle pytanie i wskazał palcem na kij, który znajdował się na jej plecach. - Walczysz nim? - od razu w jego głowie zrodziła się myśl, że mogliby się spróbować w sparingu, gdyby tylko rzeczywiście posługiwała się tym kijem do walki. Ale z drugiej strony... była zmęczona, a przed nią jeszcze trochę marszu, zatem zupełne wycieńczenie jej treningowym starciem byłoby nierozsądne. Gdyby nie była tak ostrożna, gdyby ufała mu trochę bardziej, to mogłaby tu przenocować nawet i wtedy problem sparingu zostałby rozwiązany - dzisiaj by powalczyli, a jutro wyruszyła w swoim kierunku. Jednak na razie nie chciał nic mówić, ani proponować. Po prostu zadał pytania na tematy, które go interesowały. Lubił słuchać o ninja, bo sam chciał zostać kiedyś jednym z nich, a walka w zwarciu była dla niego jak najlepsza rozrywka. Co prawda nie kijem, nie włócznią, a mieczem, ale tak czy siak - w zwarciu.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Coś w wypowiedzi Kaiki’ego podpowiedziało jej, że chłopak nie jest z nią do końca szczery. Trudno jej było uwierzyć w to żeby ten ot tak przyzwyczaił się do najgorszego uczucia, jakim była samotność. Życie bez rodziny, przyjaciół na kompletnym odludziu? Nie mogła sobie tego wyobrazić. Ona sama była sierotą i wokół niej nigdy nie kręciło się wielu ludzi, ale w porównaniu do białowłosego, była duszą towarzystwa. Może nie spędzała całego czasu w barach, ale jednak zawsze miała się do kogo odezwać. Jej główną towarzyszką rozmów była ciotka, ale często zamieniała też słowo ze sprzedawcami w sklepie czy przypadkowo spotkanymi ludźmi, jak na przykład Kanamura. On, jako osoba opiekująca się tym miejscem, nie mógł sobie na to pozwolić i – jeśli dobrze zrozumiała – rzadko widywał kogokolwiek. To w sumie mogło tłumaczyć zaniedbanie zewnętrznej części świątyni – jeśli prawie nikt jej nie odwiedzał, nie było sensu tak ciężko przy niej pracować. Gdyby była na jego miejscu, już dawno by się poddała. Wiedziała, że to zadanie by ją przerosło dlatego szczerze podziwiała go za to, że dbał o to by wnętrze budynku było schludne i zadbane.
Weszła za nim do kuchni i usiadła przy stole, czekając na swoją herbatę. Ona sama czuła się niezręcznie, bo nigdy nie lubiła narzucać się innym. Próbowała się jednak usprawiedliwiać tym, że w tej sytuacji naprawdę potrzebowała pomocy i byłoby z nią kiepsko, gdyby nie pojawiła się przed nią ta świątynia. Swoje lekkie zdenerwowanie próbowała ukryć chichotem, który wychodził jej… dosyć nerwowo. Gdyby tylko – jak reszta Shinobi – potrafiła ukrywać swoje prawdziwe emocje, życie stałoby się dla niej dużo łatwiejsze. Bała się, że kiedyś zawali przez to ważną misję, ale ile by nie próbowała czegoś z tym robić, nigdy jej się nie udawało. Niedawno czyniła nawet próby medytacji, ale zanudziła się przy tym tak mocno, że stwierdziła, że nic nie jest warte takiego poświęcenia.
Gdy w końcu usłyszała, dlaczego Kaiki nie chciał opuścić tego miejsca, zrobiło jej się głupio i nie wiedziała co odpowiedzieć. Jego historia była przygnębiająca. Został porzucony, umarł kapłan, który się nim zajmował, a na dodatek nikt go nie odwiedzał i wydawał się chorobliwie samotny. Nie mogła sobie wyobrazić tego, jak musiał się w tej chwili czuć. Dziewczyna żałowała, że spytała, ale kompletnie nie przewidziała, że może uzyskać taką poważną odpowiedź. Spodziewała się czegoś bardziej… swobodnego? Przygryzła wargę, zastanawiając się, jak ująć w słowa to, co zamierzała za chwilę powiedzieć.
- Nie powinnam była pytać, wybacz. Nie wiedziałam… głupia jestem. Nic dziwnego, że chcesz tutaj zostać, bardzo podziwiam takich ludzi jak ty. Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Jeśli jest coś co mogę zrobić, to mów śmiało – niestety była kiepska jeśli chodziło o „poważne” rozmowy. Z trudem przychodziła jej rozmowa na cięższe tematy czy po prostu pocieszanie innych osób. Ona nigdy nie zwierzała się ze swojej przeszłości, bo raz, że nie było komu, a dwa, że wiedziała, że ta druga osoba i tak by nie zrozumiała. Mogła mieć tylko nadzieję, że Kaiki nie miał jej za złe jej nieuprzejmego zachowania, bo nie chciałaby odchodzić w niezgodzie. Wydawał się sympatyczny i czuła w sobie dużo współczucia gdy na niego patrzyła. Nie miało to nic wspólnego z litością, którą obdarzali ją mieszkańcy osady gdy została sierotą. Nienawidziła gdy ludzie patrzyli na nią w taki sposób, bo czuła się wtedy zwyczajnie gorsza. To było zwykłe współczucie i oby Kaiki tak to odbierał. Nie miała pojęcia jak zachowałaby się na jego miejscu, ale na pewno nie byłoby jej stać na takie poświęcenie.
W międzyczasie zagotowała się woda i przed dziewczyną został postawiony gorący napój. Wakana podziękowała gospodarzowi i zaczęła powoli sączyć herbatę. Poczuła przyjemne, rozgrzewające ciepło rozchodzące się we wnętrzu. W smaku różniła się od tej, którą piła w Kantai, była trochę bardziej gorzkawa, ale i tak była dobra. Rudowłosa od zawsze lubiła cieplejsze rzeczy i miło było się takiego czegoś napić po długiej i wyczerpującej podróży.
- Zauważyłeś? Tak, jestem kunoichi. Póki co bardzo początkującą, ale umiem co nieco – uśmiechnęła się tajemniczo. Cieszyła się, że chłopak zmienił temat. – Nie byłam jeszcze na żadnej poważnej misji, ale wszystko przede mną. Póki co wolę o sobie mówić, że się jeszcze uczę. Co myślisz o Shinobich? – zapytała swobodnie. Wiedziała, że ludzie mieli na ich temat różne opinie. Albo się ich bali albo podziwiali i była ciekawa którym typem osoby jest Kaiki.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Nieco był zaskoczony reakcją rudowłosej na swoje zwierzenia odnośnie przeszłości. Nie wiedział czego oczekiwać, tak na dobrą sprawę, bo nie znał się na ludziach co zresztą było oczywiste, ale raczej nie myślał, że ta zacznie go przepraszać i nazywać siebie głupią. Dziwnym było, że żałowała zadanego mu pytania. Przynajmniej dla białowłosego, który chociaż niekoniecznie czuł się komfortowo, opowiadając o tych wszystkich, bądź co bądź, delikatnych sprawach, to mówił z własnej woli. Poznała prawdę, a teraz żałowała, że zapytała? I skąd miała wiedzieć? Skoro wiedziałaby jaka będzie odpowiedź, to po co zadawałaby pytanie? Cała ta sytuacja była dla niego niezrozumiała, ale uznał, że to z nim jest coś nie tak - w końcu jego doświadczenie w kontaktach międzyludzkich było wręcz znikome. Rzeczywiście zadała pytanie, na które odpowiedź wcale nie była przyjemna i lekka, ale przecież powinna się spodziewać i takiego obrotu spraw. Zawsze należało zakładać najgorszą opcję, tak z czystej przezorności. Przynajmniej tak powiadał Etsuya, a Kaiko próbował żyć tym tokiem myślenia. Jak dotychczas wychodziło mu to tylko na zdrowie. Tak czy siak, Wakana poczuła się raczej zakłopotana klimatem, jaki został nadany rozmowie, ale białowłosy, w tym momencie, go nie czuł. Wzruszył ramionami, jakby mówił o czymś nieistotnym, bo chociaż były to delikatne tematy, to przeszłe. Niczego nie mógł zmienić. Kolejna lekcja od starego opiekuna - jeżeli z czegoś jesteś niezadowolony, a możesz to zmienić, to zmień to; jeżeli nie możesz tego zmienić, pogódź się z tym. Jakkolwiek by chciał, aby przeszłość była inna, tak nie miał na to wpływu i pogodził się ze swoim losem. Inna sprawa, że były to kwestie wrażliwe, na które reagował wybuchowo i rudowłosa nieświadomie ominęła jakiekolwiek gorące reakcje Kaiko. Ten zdążył już nawet zapomnieć, iż wyczekiwał jej odruchów na te wszystkie skierowane do niej słowa. Zaraz po usłyszeniu przeprosin wszystko prysnęło.
Podziw. Ta kwestia go zastanawiała. Wakana rzekomo podziwiała takich, jak on, ale... co miała na myśli? Nieco dopowiedziała sobie wszystko, bo uznała, że Kaiko chce tu zostać. Białowłosy był świadomy, że niewiele jest tutaj z chęci. Właściwie był przymuszony przez własne uczucia. Coś mu mówiło, że musi tu zostać, chociaż niekoniecznie chciał. Nienawidził nudy, pragnął przygód, akcji, walk i relacji, a miał... pustą, zapomnianą świątynie boga, w którego nawet nie wierzył. Sprawa nie była wcale tak prosta, jak ją przedstawił i jak ją rozumiała dziewczyna, ale nie miał ochoty precyzować myśli. Sam nawet nie był pewien jak to ująć w słowa, by wyrazić to, co czuje i uważa. Pozostawił tę kwestię bez komentarza. Tak samo jak to, co podziwiała rudowłosa. Wiedział, że w jego życiu nie ma niczego godnego podziwu, a co najwyżej politowania.
- Pomóc? - zapytał, jakby oczekiwał nakierowania o jakiego rodzaju pomoc jej chodziło. Czy on potrzebował w ogóle pomocy? Może na takiego wyglądał? Może życie, jakie prowadził, było niewłaściwe w cywilizowanym świecie? Może takim jak on się pomagało? - Możesz pomóc mi się ostrzyc. - dodał po chwili, uśmiechając się beztrosko. Postanowił tamten ciężki temat zostawić za sobą, a skupić się na tych weselszych i, przede wszystkim, teraźniejszych. Zresztą pomoc w skróceniu fryzury, to jedyna pomoc, jaka mu przyszła do głowy i jakiej mógł rzeczywiście potrzebować w tym momencie. Jednakże sama propozycja wprowadziła go w dziwny stan dyskomfortu. Nagle stracił pewność czy jest tym, za kogo się uważa. W końcu oceniał siebie według własnego światopoglądu, zatem spojrzenia na rzeczywistość osoby, która spędziła całe swe życie na odludziu, mając jedynie sporadyczne kontakty z innymi. Tak, jak dla dzieci bandytów kradzież mogłaby być normalnym, naturalnym zachowaniem, tak dla niego mogłoby być... coś. Nie wiedział co, ale domyślał się, że Wakana zdążyła zauważyć te rzeczy, które były niewłaściwe. I może o to jej chodziło z pomocą. Tyle że, nawet jeżeli jej potrzebował, to sam nie miał kropli samoświadomości w tej potrzebie.
Nie umknęło mu to łagodne spojrzenie, którym go obdarowała, gdy już poznała jego przeszłość. Zauważył, że zmieniło się, było mniej czujne, mniej podejrzliwe, a bardziej ciepłe. Współczuła mu? Tak się wydawało. Tym razem już rozumiał o co jej chodziło. Wiedział, że jego los był smutny, chociażby dlatego, że został porzucony jako niemowlę. Nie chciał, aby odczuwała jego smutek. On już nawet go nie czuł. Prawdę mówiąc, więcej w tym było złości, niżeli żalu. Czystej agresji, którą najchętniej wyładowałby na losie, bawiącym się jego życiem. Tak czy siak, słusznie postanowił przejść do lżejszych tematów rozmowy. Od razu stał się weselszy, gdy Wakana potwierdziła, iż jest kunoichi. Jego oczy błysnęły żywym zainteresowaniem jej osobą - zdecydowanie bardziej, niż wcześniej. Mogła być piękna, mogła nęcić niejednego mężczyznę swymi powabnymi kształtami, ale Kaiko był prostym chłopakiem, który miał swoje pasje i jedną z nich była walka. A któż że walczy więcej, niżeli ninja? Rudowłosa mogła zapewniać, że była tylko początkującą, że nie była na żadnej poważnej misji, że dopiero się uczy, ale dla złotookiego była jak najsilniejsza kobieta świata. Nawet jeżeli rzeczywiście jej poziom był tak niski, jak opowiadała, to z pewnością przekraczał umiejętności białowłosego, który w dziedzinach chakry był zupełnym żółtodziobem. Gorzej, totalnym laikiem, wszak potrafił wykonać tylko najprostsze sztuczki, które podobno opanowywały dzieci, by zaznajomić się z chakrą. Dla niego były to zdolności wręcz legendarne, zatem Wakana tym bardziej stała się jednostką, do której Kaiko nabrał sporego respektu. I wystarczył sam fakt bycia kunoichi. Zupełnie zapomniał, że on, w przeciwieństwie do niej, miał za sobą poważną misję i to taką, na której niestety zginął jego towarzysz - shinobi. A on, zwyczajny opiekun świątyni, żył dalej, pokonawszy bandytów-ninja.
- Ciężko nie zauważyć taki spory kij. - odparł rozbawiony, przypatrując się rudowłosej nieco uważniej. Właściwie... wiele elementów jej aparycji znacznie bardziej przykuwało uwagę, niż jakiś kij, ale jednak przy jej całkiem drobnej figurze, to rzucał się w oczy. - Ciężko tak ocenić wszystkich shinobich. Ja z pewnością chciałbym zostać jednym z nich. Marzę o tym nawet. Ale unikałbym mówienia, że ich podziwiam. W końcu są i tacy, którzy korzystają ze swych zdolności w niewłaściwych celach. - dodał po chwili, jednocześnie odpowiadając na jej pytanie. W tym momencie zaparzył i sobie herbatę, a następnie zasiadł przy stole tuż obok Wakany, czekając aż napar trochę wystygnie. - Bez zagłębiania się w ich czyny, to bycie shinobi wydaje się wspaniałe. Mieć siłę do walki... za swoje ideały, za rodzinę, za tych, którzy tej siły nie posiadają. Ale nie będę Cię okłamywał, najbardziej mnie kręci walka, te emocje i to rozwijanie się, stawanie się coraz silniejszym, opanowywanie nowych technik i taktyk i, i... i zdobywanie nowego ekwipunku! I w ogóle to musi być niezmiernie ciekawe być ninja i przeżywać tyle przygód. - im dłużej mówił, tym bardziej się nakręcał, jego spojrzenie stawało się żywsze, uśmiech szerszy, a on jakby bardziej pochłonięty całą rozmową. Na końcu westchnął, zdając sobie sprawę, że to raczej los, który nie został mu pisany. Kontrola chakry przychodziła mu z trudem i chociaż mieczem walczył nie najgorzej, a nawet uważał siebie za porządnego szermierza, to do zostania shinobim potrzeba było więcej. Więcej, zdawało mu się, talentu, którego nie posiadał.
- Z jakiego powodu zostałaś kunoichi? - zadał pytanie, gdy już zdążył napić się trochę herbaty. On już wyjawił z jakich powodów chciałby zostać shinobim, ale co ją skłoniło do podjęcia tak ryzykownego zajęcia? Jakim ona była człowiekiem? Mógł z miejsca powiedzieć, że ostrożnym i, zdawało się, współczującym, ale równie dobrze mogło być to mylne wrażenie. Jak już zostało napisane - słabo znał się na ludziach, więc mógł coś zrozumieć na opak.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Jej reakcja faktycznie mogła mu się wydać trochę niezrozumiała. W końcu sama spytała o to, dlaczego chciał tu zostać, więc powinna się spodziewać, że dostanie mniej przyjemną odpowiedź. Dlaczego więc zaczęła go przepraszać? Cóż, wiedziała, że to nie był odpowiedni moment na zwierzenia. Byli dla siebie kompletnie obcy i nie powinni rozmawiać na takie tematy. Ich rozmowa powinna się ograniczyć do przyziemnych spraw jak na przykład pogoda, może jakieś zainteresowania. Nigdy nie lubiła dyskutować o poważniejszych sprawach, bo nie wiedziała, co powiedzieć. Dotyczyło to zwłaszcza nieznajomych, do których zawsze podchodziła z dystansem. Było widać, że nie czuła się komfortowo gdy zeszli na cięższy temat i z ulgą przyjęła zmianę rozmowy na bardziej swobodną.
- Włosy, hah? Z tym na pewno przyda ci się pomoc – uśmiechnęła się, spoglądając na jego fryzurę. Gdy znalazła tę świątynię, zastała chłopaka gdy akurat je podcinał. Jej oczom nie umknął fakt, że niezbyt estetycznie. Dodatkowo zamiast skończyć wykonywaną czynność, przerwał w trakcie i zajął się pomaganiem jej, przez co nie wyglądał dobrze. Jeśli mogła mu się faktycznie odwdzięczyć za gościnę, chętnie to zrobi, choćby przy takiej drobnostce. Nie była wybitną fryzjerką, ale nie trzeba było mieć talentu by poradzić sobie z włosami chłopaka.
Wyglądało na to, że Kaiki nie był osobą przykładającą sporo uwagi do wyglądu. Wiązało się to prawdopodobnie z tym, że rzadko kiedy ktoś go odwiedzał i przez większość czasu żył w osamotnieniu. Nie musiał dobrze wyglądać, bo nawet nie miał dla kogo. Wydało jej się to smutne, ale zdecydowała się nie popełniać tego samego błędu i tym razem przemilczeć tę kwestię.
- Jest tak jak mówisz. Używam tego kija w walce. To znaczy będę używać, bo jeszcze nie dostałam żadnej misji – przyznała. Chociaż była kunoichi już od jakiegoś czasu, nadal nie dostała żadnego zlecenia, nawet najniższej rangi. Chyba nie była zbytnio przydatna, bo nikt nie chciał skorzystać z jej usług. Była wprawdzie jedna sytuacja, w porcie, gdy pomogła w odbiciu zakładnika, ale robiła to w swoim wolnym czasie i nie było to przez nikogo zlecone. Oczywiście dostała za to zapłatę, ale nie było to nic oficjalnego. Znajdowała się kawałek od rodzinnej prowincji i wiedziała, że istniała mała szansa, że dostanie jakąś misję od klanu. Ten czas mogła więc spożytkować na inne zajęcia, jak na przykład zdobywanie wiedzy, pomoc potrzebującym lub trening.
- A więc chciałbyś zostać Shinobim? –po jego głosie widać było, jak bardzo mu na tym zależało. Prawdę mówiąc, nie spodziewała się tego po nim, myślała, że raczej będzie chciał tutaj zostać i przywrócić to miejsce to świetlności. Mogło być to trudne jeśli jednocześnie miałby wykonywać zlecenia, które przecież często trwały po kilka dni. Na dodatek misję wiązały się z dużym ryzykiem śmierci, a wtedy nie byłoby nikogo, kto by się opiekował tym wszystkim. Czyżby Kaiko chciał opuścić tę świątynie? Może źle oceniła jego zamiary?
- Mam tak samo! Walka, rozwijanie się i stawanie się coraz silniejszym Shinobi to właśnie to, co mnie kręci. A fakt, że dzięki temu mogę komuś pomóc, napawa mnie jeszcze większym entuzjazmem. Choć jeszcze na dobrą sprawę nie zaczęłam, czuję, że to coś dla mnie - odpowiedziała. Widać było, że chłopak myślał o tym na poważnie. Cieszyła się, że nareszcie spotkała osobę, która myślała podobnie do niej. Bo w tym wszystkim nie chodziło jej o zarabianie na życie, a właśnie o przeżywanie nowych przygód i zdobywanie wspomnień na całe życie. Jeśli przy okazji mogła pomagać potrzebującym, to wiedziała, że właśnie to było jej powołaniem i dobrze zrobiła, że zdecydowała się pójść tą ścieżką.
- Och, to długa historia. Moja siostra była iryoninem. Nie ma jej już z nami, ale zainspirowała mnie do pomocy innym ludziom. Chciałabym nauczyć się korzystać z medycznej chakry i leczyć potrzebujących. No i tak jak mówiłam, kręci mnie walka. Niezłe jest jeszcze to, że można zobaczyć kawałek świata – na wzmiankę o siostrze wyraźnie posmutniała. Po tylu latach nadal nie potrafiła jej znaleźć. Gdzieś tam była i potrzebowała jej pomocy. Było tyle rzeczy o które chciała ją zapytać.
- Dziękuje za herbatę, teraz mogę zająć się twoimi włosami – oznajmiła, gdy skończyła pić napój. Gdzieś w torbie powinna mieć jeszcze jakieś kunaie. To nie zajmie długo, a po tym od razu poczuje się lepiej. Nie będzie czuć się jak darmozjad, a jako osoba, która odwdzięcza się za okazaną pomoc.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Nawet taki odludek jak Kaiko był w stanie określić, że jego fryzura nie należy do najpiękniejszych. Może rzadko widywał ludzi, ale jednak ich widywał i wiedział, że poprawnie ostrzyżone włosy nie powinny wyglądać tak, jak jego. A szczególnie w tym momencie. Wakana dobrze kombinowała, chociaż tego nie oznajmiła - młodzieniec zdawał sobie sprawę ze swojej aparycji i jednocześnie nie dbał o nią. Zależało mu tylko na tym, aby być czystym, nosić uprane i niezniszczone ubrania, a reszta.... reszta nie była istotna. Na swój sposób było to zachowanie bardzo ludzkie, wszak tak samo jak Kaiko nie zwracał uwagi na swoją aparycję, tak niezbyt przejmował się tym, jak wyglądają inni. Oznaczało to, że zdecydowanie bardziej skupiał się na tym kim są, a nie na kogo wyglądają. Prostota myślenia, której nawet nie był świadomy, gdyż nikt nigdy mu nie powiedział, że wygląd ma znaczenie, że powinien o niego dbać bardziej, niż dotychczas.
Wakana zapierała się dalej, że jest początkująca, że nigdy nie walczyła tym kijem, bo nie miała zleconej żadnej misji, ale dla Kaiko to było jakby bez znaczenia. Sam fakt, że była kunoichi wystarczał mu, aby w jakiś sposób ją podziwiać. Zdobyła jego uznanie, chociażby tym, że podróżowała samotnie po świecie i, zdawało się, przemierzała świat właściwie wzdłuż i wszerz. A przynajmniej taki miała zamiar. Na retoryczne pytanie kiwnął energicznie głową, potwierdzając ostatecznie, że, tak jak mówił, pragnie zostać shinobim. Jak się po chwili okazało, niemalże te same uczucia sprawiły, iż rudowłosa została ninja. Równie żywiołowo podchodzili do tematu swojej kariery w tym niebezpiecznym zawodzie, widząc w nim głównie zabawę. To nie tak, że białowłosy nie rozumiał powagi swej decyzji, że nie wiedział do końca co to znaczy być shinobim, bo domyślał się i nie trzeba było być mędrcem, aby wpaść na pewne wnioski. Jednym z nich było pogodzenie się z mroczną stroną tego fachu - z zabijaniem, osądzaniem i wiecznym życiu w zagrożeniu. Kaiko był na to gotowy. Chociaż nienawidził w sobie tej cechy, tak jego zamiłowanie do zabijania w tym przypadku było bardzo pomocne. Wielki minus stawał się nagle plusem, wręcz przyjemnym dodatkiem. Życie w zagrożeniu było miłą odmianą po siedemnastu latach spokojnego, monotonnego i, niestety, nudnego życia. Może kiedyś za nim zatęskni? Może zrozumie jaki miał luksus? Na ten moment był młody i pragnął emocji oraz przygód, a nie ustatkowanego życia. Jedynie z tym osądzaniem czuł się... niezręcznie. Wiedział jak wiele nie wie, jak wiele pozostaje dla niego zagadką, jak wiele rzeczy jest mu obce. Czy bez takiej wiedzy mógł dostatecznie trzeźwo oceniać kto zasługiwał na pomoc, a kto na śmierć? W końcu bycie ninja, a szczególnie niezależnym, to rola sędzi i kata jednocześnie. Tego nie był pewien, ale przecież nikt nie mówił, że zawód ninja jest łatwy. Dla niego i tak był wystarczająco łatwy oraz zachęcający.
Szeroki uśmiech na chwilę przygasł, gdy Wakana wspomniała o swojej siostrze, której już nie ma. Nie chciał jej zmuszać do podjęcia ciężkich tematów, tak jak ona zrobiła to nieświadomie, więc postanowił tę kwestię przemilczeć. Zresztą co mógłby powiedzieć? Że mu przykro? Oczywiście, że byłoby mu przykro. Że współczuje? Z pewnością nie, bo nie wyobrażał sobie nawet jak to mieć rodzeństwo, a co dopiero je stracić. Nie potrafił postawić siebie w jej butach. Za to skupił się na innej kwestii, czyli na tym, że rudowłosa nie tylko lubiła walczyć, ale chciała też leczyć. Dosyć rozbieżne połączenia, jednak w gruncie rzeczy bardzo rozsądne - nawet jeżeliby oberwała w walce w zwarciu, to zawsze mogła sama siebie wyleczyć, gdy już pojedynek dobiegnie końca. Kaiko wiecznie był zaskakiwany jak wszechstronna była chakra, jak wiele dało się nią zdziałać. Dotychczas wydawało mu się, że to w głównej mierze proste sztuczki, ale sam Hou, którego niestety zmarł, zaprezentował mu jak bardzo się mylił.
- Widziałem kiedyś medyczną chakrę w akcji. To niesamowite, że można wykorzystać chakrę nie tylko do zadawania obrażeń, ale i leczenia ich. Ma tyle zastosowań... to fascynujące. Nadal nie mieści mi się w głowie jak użyteczna jest. - powiedział wesoło, a następnie upił porządny łyk herbaty. Gorzka, ciepła, ale stosunkowo dobrej jakości. - Normalnie rana się zasklepiała na moich oczach. Niesamowite! Jakbyś opanowała to... yyy... no leczenie chakrą, to zaraz po walce mogłabyś sama się uleczyć i walczyć dalej! To właściwie sprawa życia i śmierci. - w tym momencie pogładził się po nosie, który niefortunnie został złamany przy ostatnim starciu. Niby śladu wielkiego nie było, bo jedynie drobny garb, ale do głowy przyszła mu pewna myśl. - Myślisz, że taką chakrą to da się naprawić złamaną kość? Albo usunąć jakiś ślad po złamaniu? - postanowił zadać jej pytanie, bo wydawała się być idealną osobą do tego. Nie dość, że była kunoichi, to jeszcze wiedziała coś na temat medycznej chakry. Sprawiało to, że między Kaiko, a nią była gigantyczna przepaść wiedzy. Zapewne rudowłosa nawet nie zdawała sobie sprawy z takich prostych informacji, których opiekun świątyni nie posiadał. Dopiero Hou powiedział mu o żywiołach chakry i tym, że każdy posiada jakiś jeden konkretny. Do dziś nie wiedział jaki on ma, bo nawet nie wiedział jak to sprawdzić. Niby Houtarou wspominał coś, że w sklepie można sprawdzić, ale... jakim sklepie? Gdzie taki był? Co trzeba było zrobić? I, co istotne, ile to kosztowało? Kaiko tak naprawdę nie był tak biedny, na jakiego wyglądał. Żył sam, był wręcz samowystarczalny, jedynie warzywa i ryż kupował, a mięso zdobywał sam z lasu. Nie miał wydatków, zaś pieniądze odkładał, by kiedyś pomóc nimi komuś, kto bardziej ich będzie potrzebował.
- Podobno każdy ma jakąś naturę chakry. To prawda? Jaką Ty masz? - zapytał, po czym uśmiechnął się szeroko, wesoło, spoglądając w sufit, jakby na moment się zastanawiał. - Niech zgadnę... - mruknął, a następnie wrócił wzrokiem do Wakany, wychylając się w jej stronę, by zbliżyć się bardziej. Przyglądał się jej uważnie, intensywnie, z wytężonym wzrokiem. - Ogień! To na pewno ogień! - prosta myśl, bo właśnie ten żywioł przywodziły mu na myśl jej włosy. W końcu w jaki sposób dało się wypatrzeć czyjąś naturę chary? Houtarou miał nawet dwie, a Kaiko nie widział w nim ani jednej, dopóki ten nie powiedział i nie zaprezentował połączenia danych dwóch żywiołów. Może i Wakana miała ich kilka? Kto wie. Dla niego nie była to żadna poufna informacja, nawet nie wpadł na to, że ninja mógłby chcieć zachowywać to w sekrecie, więc nieokrzesany białowłosy po prostu zadał pytanie, a później zgadywał. Tak, jakby to była błahostka.
Chwilę później rudowłosa dokończyła herbatę, a zaraz za nią Kaiko - nieco pośpiesznie, ale nie chciał jej zatrzymywać, o ile w ogóle gdzieś się jej śpieszyło. Zgodziła się obciąć mu włosy, co go widocznie ucieszyło - nie lubił robić tego sam, a był święcie przekonany, że jeżeli zrobi to Wakana, to będzie wyglądał zwyczajnie lepiej. Nawet jeżeli nie miało to dla niego żadnej wartości, to czułby zwyczajną satysfakcję, że będzie przypominał nieco bardziej kogoś z cywilizacji, a nie z gęstwin leśnych.
- To chodźmy przed wejście do świątyni. Nie chcę, aby mi własne kłaki wchodziły do garnków. - rzucił lekko i podniósł się od stołu, by skierować się w zapowiedziane miejsce, czyli na swego rodzaju werandę przed budynkiem. Oczywiście poczekał na Wakanę, aby nie zostawiać ją za sobą. Gdy dotarli na miejsce, to zwyczajnie klapnął na deskach, siadając po turecku i wyciągnął jeden kunai, który położył tuż obok siebie, żeby dziewczyna mogła z niego skorzystać. Właściwie, to w tej chwili był niezmiernie naiwny - gdyby tylko chciała, to mogłaby go zabić, chociażby podrzynając mu gardło, ale on o tym nie myślał. Dla niego świat wyglądał trochę inaczej i chociaż starał się nie być naiwnym, tak niestety często bywał. Tym razem nie było inaczej.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości