Zapomniana świątynia Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

W tym momencie pękanie kamieni czy drgania ziemi były zupełnie poza percepcją białowłosego. Skupiony w pełni na swym przeciwniku nie zauważał nawet otoczenia, tego że Kensei przestał medytować, że wróciła Miko, że świat wokół niego istniał. Wiedział, że nie musi zwracać uwagi na to, co dookoła, bo toczył sparing, a nie walkę na śmierć i życie, a w dodatku obok znajdował się, zgadywał, najpotężniejszy ninja jakiego znał. Nie licząc oczywiście Antykreatora, chociaż jego nie zaliczał do ludzi, ani ninja, ani wojowników. Han był unikatowy, ponad wszystko, bo przecież przezwyciężył śmierć. Jednak nie on był tutaj istotny.
Różnica siły była zbyt gigantyczna, aby Kaiko mógł spokojnie analizować każdy ruch Kakity. Nawet najmniejszy sygnał odbierał jako atak, jako zwiastun ofensywy, do której musiał się przygotować. Działał na pełnych obrotach, starał się wykorzystywać maksimum zmysłu wzroku, słuchu i dotyku, aby nie dać się zaskoczyć. Takie wyczulenie miało swoje oczywiste wady, a jedną z nich było to, iż Kanamura wpadał w każdą zastawianą pułapkę. Wolał dać się oszukać, wprowadzić w błąd, niż zwyczajnie nie zareagować na atak i głupio dać się trafić. Asagi doskonale rozumiał tę przewagę, tak prostą, a tak skuteczną. Chociaż białowłosy trafił w wątrobę, chociaż kontynuował natarcie, to samuraj niewzruszony już snuł kolejny plan. Zupełnie nie dostrzegł tego, że wycofujący się przeciwnik z każdym krokiem pokonuje mniej dystansu, przygotowując się na coś. Kaiko był zbyt zajęty doprowadzeniem do skutku swojego ataku, by zrozumieć to, co się za chwilę miało wydarzyć. Pierwszy jego atak przeciął powietrze z tępym świstem. Kakita zaprezentował ruch, który w swych założeniach był identyczny, jak autorski manewr białowłosego. Unik, przy którym wykorzystywało się pęd ruchu, aby wykonać natychmiastowy atak.
Kanamura skłamałby, mówiąc że wiedział co zrobić, że jego ruch był podyktowany myślami. Ponownie, działając jedynie instynktem, posłał swój nietypowy oręż na lodowe ostrze Asagiego, tym samym blokując atak, pozostawiając ich obu w bardzo dziwnej, niewygodnej pozycji do walki. Stali do siebie bokiem i o ile Kaiko miał tę przewagę, że trzymał broń w jednej ręce, mając wciąż pewną swobodę ruchu przy ataku, o tyle samuraj nie mógł tego samego powiedzieć, jako że katanę trzymało się oburącz. Ale czy zawsze? Ułamek sekundy później udowodnił młodzieńcowi, że nie było to prawo świata, którego złamać się nie dało czy którego złamanie zaburzyłoby znany nam układ rzeczy. Może Kanamura nie znał takiego określenia jak "półmiecz", ale doskonale rozumiał tę technikę, która idealnie nadawała się do presji na przeciwniku poprzez zbliżanie się i zbijanie wszelkich ataków na bok - jako że trzymając broń w ten sposób miało się zdecydowanie precyzyjniejszy, stabilniejszy i silniejszy chwyt, chociaż ograniczało się zasięg. Ale przecież o to chodziło, aby go skrócić.
Białowłosy nie był w ciemię bity. Nie postanowił dać się przygwoździć, łyknąć ten haczyk poprzez wyprowadzanie bezmyślnych ataków na Kakitę, które mogłyby z łatwością zostać zbite na bok, wystawiając go na, jak się spodziewał, krótkie cięcie wykonane poprzez ciągnięcie ostrza, niż wyprowadzenie cięcia z zamachu. Zamiast tego skrzyżował Shuang Gou, chociaż nie dał im się dotykać, by móc "schwytać" jakikolwiek atak Kakity. Pułapka, oczywista pułapka, którą zastosował zupełnie świadomie, dając znać samurajowi, że jakikolwiek przypuszczony atak może skończyć się utratą broni - jeżeli tylko haki odpowiednio chwycą lodową klingę. A szanse były spore, gdy haków była para, a skrzyżowane umożliwiały sporo manewrów.
Nawet nie wiedział, że tym prostym ruchem obronił się przed pchnięciem, do którego przygotowywał się Kakita. Właściwie... Kaiko w ogóle nie wiedział co planuje jego przeciwnik. Sytuacja była niespotykana, samuraj przecież praktycznie na kucaka zbliżał się, trzymając miecz w jednej ręce, wspierając go drugą. Etsuya nigdy tak nie walczył. Takie fanaberie wymyślał tylko Kanamura, który nie ograniczał się szkołami, stylami czy czymkolwiek innym. Wykorzystywał ruchy, które były skuteczne i miał gdzieś, czy są właściwie i czy zyskają aprobatę. Jeżeli miały szansę zagwarantować mu zwycięstwo, to nie zamierzał ich odrzucać. Brak doświadczenia w tym momencie dał o sobie znać dosyć mocno, bo chociaż Kaiko miał szansę zadziałać, zrobić coś, co zaskoczy samuraja, tak zrobił... nic. Zaczekał na rozwój sytuacji, obawiając się jakiegoś ekstrawaganckiego ataku, który koniec końców nie nadszedł. Zauważył za to, że Kakita przyśpieszył. Nie drastycznie, ale jednak pogłębiając różnicę w prędkości. Nie było mowy, aby Kanamura mu uciekł, zresztą nie chciał się wycofywać, bo to przecież on miał gorszy zasięg. Nie zdążył cokolwiek zrobić, a samuraj już znajdował się za jego plecami. Naturalnym odruchem dla białowłosego było cięcie na odlew, przez ramię i podążenie za tym atakiem drugim z mieczy, ale... Kakita postanowił przylgnąć plecami do pleców Kaiko. Zacięty uśmiech zmienił się w nieco zaskoczony grymas, bo zupełnie nie rozumiał do czego zmierza jego przeciwnik. Co kombinuje, co wymaga takiego ustawienia?
Mogło się wydawać Asagiemu, że wszedł w bezpieczną strefę, z której białowłosy nie ma jak wyprowadzić ataku. Nie była to jednak martwa strefa. Czyżby już zapomniał, że na końcu rękojeści znajduje się ostrze idealne do krótkich pchnięć? W takim razie zamierzał mu przypomnieć. Czuł jak za jego ruchem podąża też Kakita, ale nie czekał na to, co zamierzał zrobić jego przeciwnik. I tak nie miał zielonego pojęcia czego się spodziewać, toteż nie tracił czasu na dedukcję. Należało działać. Lewa ręka z impetem została opuszczona, celując kolcem na końcu shuang gou wprost w bok prawego uda samuraja. Ciężko było uniknąć pchnięcia, którego się nie widziało. Asagi został trafiony, tym razem mocno, z pełną siłą jaką posiadał Kaiko w jednej, lewej ręce. To nie był koniec, zamierzał gwałtownie obrócić się przez prawe ramię, uniósł także broń w prawej ręce, by z tego obrotu błyskawicznie założyć hak lodowej repliki za szyję Kakity. Kolejne kroki planu już ukłądały mu się w głowie - gdyby to była prawdziwa walka, to wtedy kopnąłby swego oponenta w plecy, jednocześnie ciągnąc shuang gou do siebie, licząc na gładką dekapitację. Ale... życie nie było tak kolorowe. Rzeczywiście obrócił się, ale tym samym tylko pogorszył swoją sytuację. Z impetem wpadł na pchnięcie, które może wycelowane było w nerkę, ale teraz trafiło solidnie prosto w żołądek Kaiko. Chwyt samuraja był mocny, pewny, a jego specyfika sprawiła, że aż odepchnął Kanamurę o krok do tyłu, tym samym unikając już niechlujnego cięcia. Białowłosego aż zatkało, ból był naprawdę mocny, skręcający brzuch. Odruchowo opuścił lewą rękę, chcąc przycisnąć ją do brzucha. Jelcem zbił lodową katanę Kakity w dół, a prawy hakomiecz śmignął gdzieś w prawą stronę, gdy porażony bólem Kaiko zupełnie stracił skupienie. I zasięg. Zrobił krok do tyłu, nieco się pochylił, kuląc nieco pozycję, aby dać sobie chwilę ulgi, by wrócić do dalszej walki. Nie był jednak bezbronny, lewa ręka z ostrzem może opuszczona była swobodnie po udzie, ale prawą miał uniesioną, wystawioną do przodu, gotową do przechwycenia jakiegokolwiek ataku. Ten jednak nie nastąpił, jako że i samuraj musiał się obrócić i to też zrobił, wąskim ruchem połączonym z krokiem w bok. Ponownie nie byli w swoim zasięgu. Uśmiech na twarzy białowłosego został nieco starty, przyćmiony grymasem bólu, ale wciąż był obecny. Oddychał dosyć płytko, poruszanie brzuchem generowało dodatkowe cierpienie, a to chciał teraz ograniczyć, aby jak najszybciej wrócić do sprawności.
I nagle zacisnął zęby. Ruszył w przód, gwałtownie, jakby chciał tym samym zaskoczyć nie tylko przeciwnika, ale i własne ciało. Wystawione prawe shuang gou, gdy tylko znalazło się w zasięgu ostrza Kakity, miało swym hakiem zbić na bok lodową katanę. Ruch był szeroki, ryzykowny, bo Kanamura odsłaniał swój tors, jako że lewy hakomiecz znajdował się dosyć nisko. Jednak manewr ten był niezbędny, aby umożliwić sobie wejście w zasięg, starając się na jak najdłużej odsunąć zagrożenie od siebie. Jaki był plan awaryjny? Właściwie go nie było. Gdyby nie udało mu się zbić na bok broń Kakity, to musiałby zaczekać poza zasięgiem przeciwnika i wymyślić coś innego. Jednak gdyby się udało, to napędzając się bólem, adrenaliną i czystym entuzjazmem, zamierzał wyprowadzić cały huragan cięć, które kryły się pod techniką Omotegiri. Raz za razem, raz lewym hakomieczem, raz prawym, białowłosy wyprowadzał cięcia skierowane w splot słoneczny Asagiego, próbując przełamać jego defensywę czystą, brutalną siłą. Ale czy na pewno? Każde cięcie było ciągnięte, więc Kaiko liczył na to, że chwyci klingę oponenta, najlepiej między hak a ostrze, by wyrwać je na bok i tym samym zagwarantować sobie trafienie drugim orężem albo chociaż odsłonięcie. W przypadku odsłonięcia, w którym nie miał szans na wyprowadzenie ataku bronią, postanowił wyprowadzić długie kopnięcie, obracając stopę w bok, korzystając z rotacji bioder, aby trafić w brzuch samuraja, osłabiając go. Plan natychmiast został wyegzekwowany, ale czy skutecznie? Wiedział, że nie wszystko pójdzie tak gładko, ale powoli kończyły mu się pomysły jak zaskoczyć swego oponenta. Im dłużej walczyli tym lepiej siebie poznawali, jednak problem tkwił w tym, że Asagi pokazywał jedynie kawałek swych zdolności, a Kanamura... cóż, więcej niż całe.
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Dziewczyna wydawała się zaskoczona faktem, że ćwiczenia fizyczne również wpływają na pokłady błękitnej energii wewnątrz ciała - co w sumie na swój sposób zaskoczyło Yukiego. Kiedy za dzieciaka przechodził podstawowe szkolenia z kontrolowania chakry, wielokrotnie im tłumaczono jak działała chakra i co mogło wpłynąć na jej pokłady - a w to wliczało się nie tylko medytowanie i wzmacnianie odporności psychicznej, ale również rośnięcie w siłę i wytrzymałość zdrowotną: nawet przez te ostatnie dni, kiedy Natsume ćwiczył fizycznie pomimo bólu, po prostu uodparniał się na cierpienie, hartował swoje ciało, i tym samym - wpływał na siłę swojej chakry. Miecznik po prostu podejrzewał, że każdy kto miał jakiekolwiek pojęcie na temat chakry, wiedział jak ona działała - lecz najwidoczniej jeśli ktoś uczył się tylko poprzez doświadczenie, nie kojarząc teorii, po prostu uczył się jak coś robić, nie znając nawet genezy tej mocy.
Cóż, w takim przypadku jego robotą było naprostowanie tej niespójności, czyż nie? W końcu od czegoś tu miał być.
-Oczywiście, ale nie tylko. Chakra to nie jest jakaś niewiadoma energia, pochodząca bogowie wiedzą skąd. Aby móc wykonywać jutsu, potrzebne jest odpowiednie zmieszanie dwóch rodzajów chakry, które składają się na ciało człowieka: energię fizyczną, która kształtuje się i wzrasta razem z siłą i wytrzymałością ciała, oraz energię duchową, rozwijaną poprzez medytacje, skupienie, doświadczenia. Odpowiednie połączenie tych dwóch daje zaś chakrę taką jaką znasz: błękitną energię, której używasz do używania wszelkiego rodzaju technik. - Przeciągnął się lekko. - Pokłady chakry rosną razem z naszym rozwojem - im bardziej zahartowane i wytrzymałe jest ciało, tym więcej mamy w sobie chakry fizycznej. Im łatwiej potrafimy się skupić i wyciszyć, i im więcej doświadczenia nabywamy w kontroli naszego umysłu, tym bardziej wzrasta chakra duchowa. Więc, streszczając: tak, trening fizyczny również wpłynie pozytywnie na Twoją chakrę.
Oczywiście, istniała jeszcze trzecia, rzadsza forma energii - senjutsu. Jednak o tej na razie wolał nie wspominać, żeby nie wprowadzać chaosu w już i tak pokręconą naukę: sam potrzebował prawie trzech miesięcy, żeby w ogóle nauczyć się wyczuwać tę energię, a co dopiero jeszcze ją pobierać i mieszać z własnymi chakrami. Dla niewtajemniczonych ta lekcja powinna wystarczyć.
Następnie skupił się jeszcze przez chwilę, żeby obejrzeć jak zaprezentuje się walka, lecz póki co nie zmieniło się zbyt wiele: Kakita dalej bez problemu dominował, lecz nietrudno było zobaczyć że dość ograniczał siłę i mobilność, żeby dać jakiekolwiek szanse reakcji dla białowłosego młodzieńca. W końcu nie testowali się teraz po to, by Kaiko zobaczył jak duża różnica jest pomiędzy ich duetem, a żeby Asagi mógł lepiej zrozumieć sposób walki Kanamury i samemu ocenić, jak dużo potencjału będzie się dało z niego wycisnąć - jeśli tylko naciśnie się w odpowiedni sposób. Yuki również zauważył, że młodzik wychowany w świątyni tym bardziej się skupiał i poprawiał, im wyższe wyzwanie zostało przed nim postawione - a to dobrze wróżyło na przyszłość. Jeżeli nastoletni szermierz nie zatraci w sobie tej wytrwałości, to będzie się z tego kawałka metalu wykuć naprawdę dobry oręż.
Wrócił spojrzeniem do Mikoto, która wyraziła zadowolenie z faktu że otrzymała pozwolenie na nauki i dołączenie do ugrupowania. Kiedy dodała drobny komentarz o potencjale wachlarza jako broni na krótki dystans, Yuki tylko skinął powoli głową - chociaż jej słowa miały przekorny wyraz, to Natsume w tej kwestii mógł odpowiedzieć z pełną powagą.
-Jako obuch i narzędzie defensywno-ofensywne, jak najbardziej. O ile się wie jak uderzać.
Następnie westchnął lekko, pozwalając sobie tylko na lekki uśmiech.
-Zdążysz jeszcze zauważyć.
Oj tak. W kwestii treningów i szkoleń, Natsume potrafił być wyjątkowo rygorystyczny i perfekcjonistyczny: kiedy tylko zauważał jakieś pomyłki, od razu je poprawiał lub je brutalnie wypunktowywał, nakazując powtarzanie manewrów tak długo, aż nie będą wykonane idealnie i dopasowane do sytuacji. A nawet poza szkoleniami, Kensei potrafił być wręcz upierdliwy pod względem niektórych aspektów codziennego życia. Ale tego pewnie zdążą wszystkiego uświadczyć sami - nie ma co wzbudzać ich oczekiwań bądź niepokoju czymś, co może nigdy się nie wydarzyć.
Wtedy też Mikoto wyciągnęła jakąś niewielką skrzyneczkę, która - jak sama twierdziła - była ukryta gdzieś pomiędzy mułem pod wodą w jeziorku, w którym poprzedniego dnia Natsume zmywał krew z ciała. Dziewczyna spytała o sposób otworzenia "skarbu", a Natsume w tym momencie wyciągnął przed siebie rękę, w oczywistym geście prosząc ją o podanie mu puzderka. Kiedy to uczyniła, przyjrzał się dokładnie skrzyneczce i zbadał sposób w jaki została wykonana - gdyby zamiast normalnego zamka miała jakąś formę kłódki, to otworzenie jej byłoby kaszką z mleczkiem - wystarczyłoby zamrozić zamek i ułamać go odpowiednio silnym uderzeniem. W tym przypadku jednak sytuacja mogła być nieco bardziej... irytująca. Jako że większość przedstawicieli klanu Yuki była szkolona na skrytobójców bądź szpiegów, przyuczono go do otwierania zamków drzwi za pomocą wytrychów kuroro-kagi, znał też sposoby na otwieranie zamków za pomocą karakuri-kagi - lecz takowych nie miał przy sobie, a wykonanie ich z lodu mijałoby się z celem.
-Teoretycznie najlepszym pomysłem byłby zestaw wytrychów, ale wątpię że dałoby się to znaleźć w świątyni - powiedział z lekkim przekąsem. - W takim przypadku najłatwiej byłoby po prostu strzaskać zamek, ale nie wydaje mi się by to był dobry pomysł.
Potrząsnął pudełeczkiem.
-Zawartość jest dość ciężka - są to jakieś małe przedmioty, kilka na krzyż. A skoro się ruszają, to znaczy że ułamanie bądź odcięcie wieczka nie powinno być ryzykiem.
0 x
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kakita Asagi »

Obrazek Cios w udo... Kakita zapomniał, że jego przeciwnik posiada jeszcze te dziwaczne kolce na swojej broni i właśnie płacił za to cenę pod postacią nieprzyjemnego trafienia. W realnej walce taki cios oznaczałby dla niego jej zakończenie, udo to bardzo niebezpieczne miejsce, nie, by Kakita wiedział jak dokładnie przebiegają tam tętnice, ale z tego co go szkolono, jest to jeden z punktów, w który uderzać należy. Będzie musiał zapamiętać, ale zanim opadnie adrenalina i jego ciało upomni się boleśnie o błąd, który popełnił, samuraj dokończy swój zamysł i dokończy pchnięcie, na które... Kaiko sam się nabił. Niebieskooki cały czas kontrolował pole walki swoimi zmysłami, korzystał z każdej podpowiedzi jaką podsuwała mu percepcja i chociaż ograniczał siłę i szybkość ciosów, to jednak wszystkie inne swoje przewagi zachował. Z jednej strony, by stanowić odpowiednie wyzwanie dla swojego młodszego kolegi, z drugiej, by móc prowadzić to starcie możliwie bezpiecznie dla ich obu i by ktoś przypadkiem nie stracił oka...

Samuraj zarejestrował zmianę nastroju białowłosego młodzika, która oznaczała, że to starcie osiągnęło moment, w którym należy je zakończyć. Możliwe, że Kaiko był już zdecydowanie za bardzo nakręcony pojedynkiem i trzeba było... sprowadzić go na ziemię. Dosłownie, dla dobra ich obu...
Kakita widząc jak chłopak rusza w jego stronę zmrużył oczy i obniżył lekko pozycję, momentalnie cofając swój miecz do pozycji w której skierowany był on ostrzem w tył, nieco skrywając się za prawą nogą, która był wykroczna. Kakita stał z wystawioną lewą nogą, skręcony lekko lewym biodrem w stronę Kaiko, niejako zabierając mu część możliwych pól do trafienia. Chwyt palców na rękojeści również uległ zmianie, Kakite uwolnił lekko prawą dłoń, tak by nie blokowała lewej, jeszcze nie do końca wiedział czego spodziewać się po Kaiko, ale nie mógł sobie pozwolić na błąd. Ostatecznie musiał "udowodnić" różnice, jaka między nimi była...
Pierwsze uderzenie... Kakita dokładnie widział w jaki sposób porusza się Kaiko, jaką trajektorie obierze jego miecz i nawet jeśli była tam finta, zamierzał do niej nie dopuścić w najbardziej oczywisty sposób - przejmując linię centralną, tak więc kiedy pierwszy hakomiecz ruszył, Kakita skręcił biodra robiąc krok w tył z jednoczesnym cięciem wysoko znad obranej pozycji ze specyficznym zagraniem - domknięciem palców na rękojeści w momencie kontaktu z bronią przeciwnika. Co więcej, Kakita na tyle zgrał swoje ruchy, że jego uderzenie spadło w broń Kakiko dokładnie ułamek sekundy po ustabilizowaniu przez samuraja pozycji, przez co hakomiec "odbił się" od Tachi, a w każdym razie lekko zafalował - czyżby obaj wpadli na to samo? Nie do końca, bowiem hak ostatecznie spoczął na Tachi i spróbował odepchnąć je w bok i Asagi... pozwolił na to. Teraz zrobił coś zupełnie nie podobnego do Battodo, a niemalże bliźniaczego z tym, co dawno temu pokazała mu Uchiha-hime - miecz tachi odepchnięte w bok, ale zaraz po nim krok w tył i rozpędzenie ostrza dokładnie korzystając z siły zepchnięcia. Pełen obrót ciałem i niezatrzymywanie ruchu miecza tak by płynął i uderzył w kolejny hakomiecz, zbijając go z toru, znów mając linię centralną i kolejny krok w tył bez siłowania się - Kakita dostosował kroki do tempa białowłosego i zmusił swój umysł do maksymalnej uwagi, a ciało, do płynności...
Kakita wprowadził swoje ciało w metodę, która w zasadzie na codzie służyła do zupełnie innych celów, zazwyczaj do prezentowanie poematów i tańca - kenshibu. Kakita znał to zastosowanie broni, jak w zasadzie każde jakie dotyczyło samurajskiej tradycji i chociaż z założenia, nie służyło to do walki, to jednak... płynność ruchów wcale bardzo nie odbiegała od pryncypiów kenjutsu, a tego teraz potrzebował Asagi, który widział rodzącą się w ruchach Kaiko Omotegiri - potężna technika, jeśli dobrze zastosowana, z jedną wadą - jest punktowa. W swój taniec płynnych półobrotów samuraj dodał przeniesienie ponownie dłoni na tylec miecza dzięki czemu mógł przyjąć pierwsze dwa ciosy Kaiko bez zawahania, trzeci natomiast wykorzystał do wprawienia się w rotacje na palcach tylko jednej nogi i skupiając całą swoją siłę wybił się w powietrze manewrem podobny do tego, jaki zastosował w walce z Junem, przeskakując nad swoim przeciwnikiem robiąc w powietrzu wysokie, eleganckie salto. Rotacja połączona była również z szerokim i szybkim cięciem, które jednak nie trafiło w Kaiko od razu, ale... zakończone zostało kiedy Kakita dotknął ziemi. Jego miecz dokończył wtedy technikę Uragiri, normalnie stosowaną do walki w innej sytuacji ale tutaj... tutaj wszystko jest kwestią tego, jak rozumiesz jutsu. Miecz Kakity zatrzymał się na milimetry przy lewej stronie szyi Kaiko, by ostatecznie dotknąć go zaznaczając trafienie, które w normalnym starciu skróciłoby go o głowę.
Nie był to jednak koniec. Kakita bowiem szybko "ożył" zabrał miecz, odwrócił się przodem do Kaiko i wymierzył w jego tors swoje tachi, zaznaczając koniec starcia.
- Walka zakończona. - rzekł jakby dla ugruntowania końca, po czym wycofał się jeszcze dwa kroki po czym "schował" miecz do saya (przenosząc do lewej ręki) i ukłonił się lekko młodzikowi.
- Masz potencjał. Szybko się adaptujesz, korzystał z każdego atutu swojej broni i przesz do przodu. To ostatnie zdecydowanie sobie cenię, ale uważaj by emocje nie przysłaniały ci percepcji. Szczegółowych instrukcji udzieli ci twój mistrz. - zakończył Asagi, czekając na to, co nadejdzie. Oczywiście, czujności nie tracił. w ogóle.
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Wiek z pewnością grał rolę w tym, jakim się było wojownikiem. Gniewnym człowiekiem Kaiko zdecydowanie nie był, wręcz przeciwnie, bo pielęgnował w sobie taką zwykłą, ludzką życzliwość. Jednak był, jak każdy w tym wieku, wrażliwy na bodźce. W głównej mierze chodziło o emocje, a te już szargały Kanamurą jak samotnym drzewem. Mało było okazji, by ta cecha wychodziła na wierzch. Koniec końców białowłosy prowadził nudne życie wypełnione rutyną. Nic się w nim nie działo, więc i on był wtedy opanowany. Sporo się zmieniło i teraz Kaiko był wręcz bombardowany różnymi emocjami, przeżyciami, bodźcami. Ekscytacja z nowego senseia, zapał by zaprezentować się przed Kakitą, adrenalina z pojedynku i... ból. Ten znów generował gniew, a z nim Kanamura nienawidził igrać.
Samuraj dosłownie przeczytał młodzika, wszystkie jego plany, ruchy, możliwości. Nawet Kaiko to wiedział po pierwszym odbitym ataku przez Asagiego. Pozycja z jakiej zaczynał wyglądała... egzotycznie. Ciężko mu było pojąć dokładny jej sens - stojąc tak mocno bokiem, trzymając miecz za sobą, ostrzem skierowany w dół, nawet nie mając na nim pełnego uchwytu. Jednak precyzja defensywy Kakity zdradziła białowłosemu, że była to idealnie dobrana odpowiedź na jego Omotegiri. Cała fala cięć była zbijana na boki, napędzając tylko samuraja do kolejnych ciosów, wytrącając z równowagi raz za razem Kaiko, który niestrudzony błyskawicznie wracał do pozycji, by wyprowadzić kolejny atak i dokończyć technikę. Nie tracił nadziei do końca, jednak wiedział, że plan został pogrzebany. Już kombinował co zrobi dalej, jak będzie mógł połączyć pozycję wyjściową Omotegiri z dalszą ofensywą, nie dając Kakicie przeprowadzić własnej. Nie zdążył się zastanowić dobrze, gdy nagle samuraj wykonał... salto nad nim. Kanamura podążył wzrokiem za przeciwnikiem niczym zaczarowany, ale nim się spostrzegł, nim zdążył obrócić się przez ramię, to poczuł lekkie uderzenie w szyję. Został trafiony, a broń na chwilę zastygła w miejscu. Białowłosy tylko czekał na moment, z zaciśniętymi zębami i krzywym uśmieszkiem, skierowany plecami do swego oponenta czekał aż tylko lodowe ostrze odsunie się. Aż ten mroźny pocałunek zakończy się. I wreszcie samuraj odsunął klingę, a Kaiko natychmiast obrócił się w jego stronę, prawym hakomieczem mając zamiar uderzyć w broń Asagiego, zbijając ją w dół, by zaraz spróbować przytrzymać ją nogą, wchodząc w dystans i starając się trafić hakiem drugiego shuang gou pod pachę samuraja.
Jednak nagle zatrzymał się w pół ruchu. Jego miecz zawisł nad orężem przeciwnika, ostatecznie nie dotykając go nawet, drugi zaś nieco wystawiony do przodu, obrócony już ostrzem do góry cofnął się, opadając. Kanamura głośno westchnął, jakby wszystko z niego uszło, cały ten... gniew, adrenalina, wszystko co ciążyło na nim podczas pojedynku. I wtedy się skrzywił, nieco kuląc. Zaśmiał się wesoło, jednak nieco przez ból, ostatecznie pozwalając sobie usiąść na ziemi przed Asagim, odkładając lodowe repliki na bok. Chwycił się za brzuch, który rzeczywiście go bolał. Nie był to wielki ból, ale zdecydowanie utrudniający ruchy, ograniczający możliwości, zwyczajnie wkurzający.
Pochwały były naprawdę czymś wspaniałym. Etsuya był niezwykle powściągliwy w jakimkolwiek chwaleniu Kanamury. Zawsze jedynie kiwał głową albo zwyczajnie nie odzywał się, a jeżeli się nie odzywał i mówił, że źle, to znaczyło że było dobrze. I na takiej zasadzie Kaiko funkcjonował niemalże całe swoje życie. Miła odmiana usłyszeć parę miłych słów, ale i też jedną uwagę. Białowłosy niezbyt się nią przejął, bo zwyczajnie sam doskonale o niej wiedział i... niewiele mógł z nią zrobić. Starał się, wyznaczał granicę, ale w ferworze walki lub innych intensywnych wydarzeniach tracił nad tym totalną kontrolę. Nie znaczyło to jednak, że zatracał się. Nie był szaleńcem, był zwyczajnie podatny na emocje i nie potrafił sobie z nimi radzić. Ponownie się zaśmiał, patrząc na samuraja, widać że trochę go bolało, ale był w doskonałym, wręcz szampańskim humorze.
- Dziękuję, Asagi. - bezpardonowo prosto z imieniem, bo teraz czuł jakby przełamał pewną "barierę' z Kakitą. Wcześniej czuł wobec niego coś na wzór obawy. Respekt, a z tego powodu obawa, by zaprezentować się "godnie". To tworzyło dystans, który dla Kaiko był dosyć znajomy - w końcu niemalże przez całe życie odczuwał taki typ relacji ze swoim opiekunem. Teraz jednak, gdy zawalczyli, gdy samuraj pokazał jak wiele potrafi, gdy otwarcie go pochwalił i zwrócił uwagę na największą wadę... wtedy białowłosy poczuł się znacznie swobodniej. - Jesteś niesamowity, a i tak ograniczałeś swoje możliwości. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli zawalczyć obaj w pełni możliwości. - rzucił wciąż wesoło i wyłożył się jak długi na ziemi, trzymając się wciąż na lekko bolący brzuch. Bark nawet go tak nie bolał, widocznie go trochę "rozruszał". - Wszystkie twoje ataki są takie płynne, wyważone, przemyślane. Każdy ruch umożliwia cały wachlarz kolejnych, które dobierasz wedle potrzeby sytuacji, ale wciąż umożliwiających przejście do następnego. Nigdy nie zamykając opcji. Ja walczę sekwencjami, myślę o walce jak o momentach obrony, ataku, odpoczynku, skróceniu dystansu. Wszystko osobno, co składam w plany, ale zawsze się kończą, zamykając mi kolejne opcje. - te słowa wypowiedział już spokojnie, nie patrząc nawet na samuraja, bo oparł przedramię na czole i wpatrywał się w błękit nieba, drugą ręką lekko masując obolały brzuch. Do tych wypowiedzianych wniosków doszedł w trakcie walki, a dokładniej prawie przy jej końcu. Wtedy dopiero zaczął próbować myśleć o walce bardziej jako o całości, nieprzerywalnej czynności, stałym dążeniu do czegoś, otwieraniu sobie opcji. Nie było to łatwe, w jego stylu istniało wiele ryzykownych ruchów, które w odpowiedniej sekwencji były zdecydowanie bardziej groźne, niż ruchy bezpieczniejsze, mające mniej konsekwencji przy porażce. Kanamura wybierał ataki najskuteczniejsze na ten moment, nie dbając o kompozycję całej walki, a o tą jedną chwilę, by w niej być tak zabójczym, jak tylko się da. I to tworzyło wiele luk w obronie, wiele luk w pozycji, co znów oznaczało, że należało się zatrzymać i poprawić pozycję, a to kończyło jakąkolwiek inicjatywę. Samuraj może nie zawsze był tak skuteczny, jak mógłby być, ale za to pozwalał sobie na znacznie więcej możliwości, gdyby atak zawiódł lub nie odniósł oczekiwanych efektów.
Minęła chwilka, w której Kaiko ochłonął, poukładał sobie kilka myśli w głowie i wreszcie podniósł się na proste nogi. Zaraz jednak skłonił się, teraz głębiej niż na rozpoczęcie pojedynku. Zaraz jednak wyprostował się, mając na twarzy zadowolony uśmiech.
- Jeszcze raz, Kakita-sama, dziękuję. To wiele dla mnie znaczyło. - chciał jeszcze dodać, że będzie wspominał ten pojedynek do końca swych dni i że to był dla niego wielki zaszczyt zawalczyć z tak znamienitym szermierzem, ale ostatecznie powstrzymał się od takiej wylewności, bo mogłoby to brzmieć... dziwnie i głupio. Zabrał z ziemi lodowe shuang gou i wtedy dopiero spojrzał w stronę Akahoshiego. MIko wróciła, a więc postanowił podejść do nich, zauważając przy okazji, że... głaz nagle był popękany. Jakby tak się zastanowić, to Kaiko przez chwilę czuł jakieś drgania i nawet może słyszał trzaski, ale był tak zaaferowany sparingiem, iż zupełnie nie zwrócił uwagi na dźwięki otoczenia.
- Jakim cudem strzaskałeś głaz? - wystrzelił widocznie skonfundowany widokiem naruszonego kamienia. Nic o sparingu, o opinii swojego senseia, a zwyczajna zagadka czemu kamień jest pęknięty, a przecież nie był chwilę temu.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Po dokładniejszemu przyjrzeniu się zakończeniu walki pomiędzy Kakitą i Kaiko, Natsume wrócił spojrzeniem do Mikoto, która nieśmiało wyjaśniła co miała na myśli przez siłę fizyczną. Czyli chodziło jej nie o całokształt możliwości ciała, ale o samą krzepę bojową? Nie było to błędne podejście, ale akurat pod tym względem nie było większych połączeń pomiędzy ciałem a duchem. Rozwój siły ciosu na pewno wpływał pozytywnie na rozwój całego ciała, a co z tym idzie - na chakrę fizyczną, lecz patrzenie na to tylko jako narzędzie do walki było dość... krótkowzroczne. No ale, nie miał co oczekiwać cudów - Natsume miał świadomość że jego logika pod względem rozwoju ninja była dość pokrętna i nie zawsze zrozumiała. Być może z czasem zarówno Kaiko, jak i Mikoto przyzwyczają się do tych dziwności swojego niedoszłego nauczyciela.
-Rozmiary nie mają znaczenia, jeśli jest się odpowiednio przygotowanym - powiedział spokojnie. - Sam również nie jestem gigantem, co daje mi przewagę tego że nie każdy się po mnie spodziewa tego, że jednak co nieco potrafię. Siłę zawsze warto mieć - nawet jeśli nie dla chakry, to dla samej satysfakcji pokazania komuś jego błędów.
Na komentarz o sposobie walki za pomocą wachlarza jako obucha, który oczywiście rozpoznał jako żartobliwy, i tak lekko uniósł brwi. Jeśli chodziło o możliwości bojowe, zwłaszcza w sytuacjach w których waży się życie i śmierć (a takowymi było też spotkanie z niedźwiedziem), to Yuki zawsze podchodził do tematu śmiertelnie poważnie.
-Owszem, można uderzyć mocno. Jednak ten sam wynik, a może nawet lepszy, osiągnie się uderzając lżej, za to celniej. Co byłoby niebezpieczniejsze - ryzyko pękniętej czaszki po uderzeniu, czy zmiażdżona tchawica?
Lekko się wyprostował i delikatnie zsunął noszone już z przyzwyczajenia zwoje haramaki z torsu, odsłaniając tym samym dwie paskudnie wyglądające, stare blizny na wysokości brzucha - nietrudno było rozpoznać, że pochodziły one od niedźwiedzich pazurów.
-Precyzja jest czasem przydatniejsza niż siła. Sam nauczyłem się tego dwadzieścia lat temu.
Kiedy Mikoto stwierdziła, że nie ma żadnego ostrego narzędzia którym byłaby w stanie otworzyć skrzyneczkę, Yuki spokojnie przyjął pojemniczek z powrotem i przyjrzał się mu dokładnie. Chociaż nie znał sposobu działania tego zamka, nie podejrzewał że będzie on jakoś szczególnie silny - zapewne składał się on tylko z niewielkiego skobelka wewnątrz skrzynki. Siłowanie się z nim jednak byłoby bezsensowne. Na oczach dziewczyny Yuki przyłożył wolną dłoń do skrzyneczki, a zawiasy wieka natychmiast pokryły się śladami zmrożenia, osłabiając tym samym metal. Wtedy Kensei zacisnął pięść, a ze spodu karwasza na jego przedramieniu wysunęło się nagle wąskie, równe ostrze, idealne do skrytobójstw; mężczyzna delikatnie umieścił klingę pomiędzy pudełeczkiem a wiekiem, i delikatnie zaczął podważać wieczko - w taki sposób, by zawiasy po prostu odłamały się od puzderka. Gdy to się stało, spokojnie złapał za wieko, podniósł je pod kątem tak by skobelek wyskoczył z blokady, i podał otwarty pojemniczek dziewczynie.
-Jeśli dobrze widzę - kilka kamieni szlachetnych. Niezłe znalezisko.
Przez ten czas zdążył do nich powrócić Kaiko, który bardzo entuzjastycznie podziękował Kakicie za pojedynek. Natsume uśmiechnął się delikatnie, po czym spojrzał na kamień na którym siedział - i który rzeczywiście był pokryty licznymi pęknięciami. Parsknął cichym śmiechem i podrapał się po potylicy z zażenowaniem.
-Zbyt intensywna medytacja, wybacz. Podmienię później.
Czy miało to sens? Absolutnie nie. Ale mogło to sygnalizować, że Yuki zapewne zrobił to podświadomie, tylko za pomocą własnej chakry - a to Kanamura raczej spokojnie byłby w stanie z tego wyłapać.
Natsume wstał z głazu i stanął obok Kaiko, patrząc przy tym na Asagiego. Pozwolił sobie na ciepły uśmiech w stronę samuraja, który zdawał się być raczej usatysfakcjonowany tym krótkim pojedynkiem... chociaż, Yuki raczej wolałby usłyszeć ostateczną opinię werbalnie, zamiast zgadywać co Kakita miał na myśli.
-I? Jak się prezentuje ta ruda w oczach doświadczonego kowala?
0 x
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kakita Asagi »

Kakita nie tracił czujności nawet na nanosekundę. Był wojownikiem...w zasadzie cały czas. Niezależnie od tego czy w walce treningowej, prawdziwej czy też przy piciu herbaty. Wojownikiem albo się było, albo im nie było, a jeśli się jest, to nie ma przerwy od bycia. W przeciwnym razie, można równie dobrze umrzeć, a Kakita nie zamierzał umierać. Jeszcze nie teraz, jeszcze miał pewne zadania do wypełnienia, pewne długi do sprawdzenia, pewne plany i marzenia do zrealizowania... Co go podkusiło, by przejść pół świata, pozostawiając na drugim jego krańcu dom, żonę, wszystko co znał? Jak to się stało, że teraz, po środku niczego pojedynkował się z uczniem swojego...jedynego przyjaciela? Szereg decyzji i zbiegów okoliczności doprowadził go do obecnego momentu, a skoro już w nim był, to nie zamierzał marnować tego czasu. Dlatego też, musiał być wojownikiem, cały czas...
Starcie zakończone, ale jego konsekwencje pozostawały. Ciosy Kaiko pozostawiły na samuraju pamiątki pod postacią siniaków, dopiero teraz to odczuwał. W normalnej walce, byłyby to krwawiące rany. Musiał przyznać, że mylił się co do egzotycznej broni, jaką władał młodzik - miała nie tylko potencjał, ale również przewyższała możliwościami jego tachi. Powiadają, że nie broń ważna, tylko kto nią włada. Jest to jednak tylko pół prawdy. Bowiem, gdy obaj wojownicy mają podobny poziom siły, doświadczenia i umiejętności, gdy obu tak samo sprzyjają bogowie i demony, to wtedy właśnie przewaga jednak broni nad drugą wychodzi na wierzch. Rozszerzając tą myśl, celem każdego szermierza jest uczynić broń częścią ciała i wtedy, czyż rozróżnianie broni i szermierza ma sens? Wtedy właśnie odkrywamy, że broń ma znaczenie, tak długo, jak pielęgnujesz umiejętność władania nią...
Pomijając ten przydługi wstęp, tak... Asagi był wojownikiem i przede wszystkim był samurajem. Samurajem bardzo starej i bardzo surowej szkoły i kiedy Kaiko nazwał go po imieniu, niebieskooki zmrużył powieki, mierząc go od stóp do głów, ponownie oceniając szansę błyskawicznego wymierzenia mu ciosu. Chociaż chłopakowi mogło się wydawać przez moment inaczej, to jednak nie byli kolegami, jeszcze nie byli. I normalnie, w świecie Asagi'ego młodzik otrzymałby wymowne przypomnienie, ale... nie byli w jego świecie. Znajdowali się tutaj, w domu Kaiko, daleko od świata, po środku niczego, tak więc tak szybko jak się pojawiła, mordercza intencja znikła. Kakita starzał się. Pewne rzeczy przestawały mieć dla niego znaczenie? Z jednej strony tak, z drugiej strony nie. Przede wszystkich, jasnowłosy szybko przeszedł na prawidłowy ton, a to się ceni (a i pochwały każdy lubi, nawet tak pokorny i szlachetny szermierz jak Asagi, zwłaszcza wtedy, gdy szczere i zasłużone).
- Wolałbym, by do tego nigdy nie doszło. Wtedy, musielibyśmy się pozabijać. - odpowiedział spokojne, ale zarazem poważnie i z nutą jakiegoś niedopowiedzenia samuraj. Co miał na myśli? No cóż, najpewniej to, że walcząc na prawdziwe 100 procentu musiałby użyć prawdziwego miecza, bowiem tylko wtedy umysł potrafi istotnie zacząć zachowywać się w sposób prawdziwy. Tylko ostra stal, oblicze towarzyszącej śmierci i chęć unicestwienia przeciwnika czynią walkę prawdziwą - to jest coś, czego nie da się osiągnąć nawet najbardziej realnym sparingiem. A jednak... jednak te "sztuczne" pojedynki są najlepszą metodą by nauczyć się walczyć...
- Tu nie chodzi o ruchy, Kanamura-san. - zaczął niebieskooki, spoglądając kotem oka na Natsume, ostatecznie decydując się, uchylić tajemnicy bycia szermierzem, bo chociaż jasnowłosy nie był jego uczniem, to jednak Asagi mógł coś powiedzieć, prawda?
- Przede wszystkim, nie myśl. Trzymaj się zasady kontroli środka, a gdy masz środek, po prostu zabij. To co jest najtrudniejsze, to umysł. Twoje ciało z czasem będzie się starzeć. Ja jeszcze tego nie doświadczam, twój nauczyciel też nie, ale wszystkich nas czeka starość. Twój umysł już teraz musi się uczyć rekompensować słabości ciała. I widziałem, że masz podstawy, próbowałeś obserwować mnie całościowo, a to bardzo dobrze. Zawsze spoglądaj jakbyś patrzył na drzewo, widzieć musisz wszystkie liście, nie tylko jeden. Jednakże... - tutaj niebieskooki przerwał na krótki oddech i po to, by Kaiko przemyślał sobie dotychczasowe informacje.
- Oczy jedynie przekazują obraz do twojego umysłu. A ten, powinien być pusty, nie dać się ponosić emocjom, ani też pasjom i namiętnością. Jeśli chcesz pokonać w walce najlepszych szermierzy, poza szybkością i siłą oraz niezmącony umysł. Z tych trzech najważniejszy jest umysł. Pamiętaj, walka to nie zabawa. Jeśli dobywasz przeciwko komuś miecz, to po to by go zabić. Dla siebie, dla tych których kochasz, dla swojego pana, dla idei. To nie istotne. Jedynym celem sięgania po miecz, jest zabijanie. Trzeba jednak jasno określić kogo lub co się zabija. Przemyśl to i odpowiesz mi gdy spotkamy się następnym razem. - zakończył niebieskooki i ukłoni się jeszcze w stronę Kaiko, po czym przeniósł ponownie spojrzenie na Natsume, który zadał pytanie, dosyć naturalne, a jednak takie, o którym przy "rudzie metalu" rozmawiać się nie powinno, tak by to wyglądało na Yinzin, ale oni... nie byli na Yinzin, nie byli mieszkańcami Yinzin, sam Asagi natomiast...
- To dobry materiał na miecz. - odpowiedział w konwencji szarowłosego, po czym dodał znaną im obu maksymę - Wszystko rozstrzygnie próba ognia. - i jakkolwiek byłoby to jedynie "frazesem" to jednak dla ich obu miało piorunującą wartość.
- Kanamura-san, Mikoto-san, nie będę długo zajmował wam czasu. - zaczął zwracając się do "młodzieży", przy której już czuł, że jego czas w tym miejcu dobiega końca. Zawiązała się pewna relacja, w której on nie tylko był elementem zbędnym, ale wręcz wadliwym. Dwa tygrysy nie mogły żyć na jednej górze i Kakita wiedział to aż za dobrze. Musiał opuścić to miejsce jak najszybciej, ale pierw...
- Zanim jednak odejdę, chciałbym z tobą porozmawiać sam na sam, Akahoshi-dono.
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Może gdyby nie ten skręcający ból brzucha, może gdyby nie te emocje, całe zaaferowanie sparingiem i jego zakończeniem, to Kanamura dostrzegłby, że przesadził. Tak w swoim stylu. Kolejny raz go poniosło tak, jak ponosiło go zawsze. Emocje robiły z nim co chciały i odnosiło się to do tych negatywnych, ale też tych nazbyt entuzjastycznie pozytywnych. Słusznie, nie byli kolegami z Kakitą, ale czy podobnie uważał Kaiko? Samuraj mógł robić z tym co chciał, ale dla żyjącego w samotności młodzika nawet tak niewielka interakcja wystarczała, by zaczął go nazywać w myślach "kolegą". Nie było to z pewnością właściwe, ale przecież białowłosy nie był chodzącym ideałem, a konsekwencją życia, które przeżył dotychczas. Efektem nauk Etsuyi, lat samotności i życia na odludziu. Był, poniekąd, dziki. Zdecydowanie dzikszy, gdy chodziło o relacje międzyludzkie. Nie miał tego, co niektórzy nazywali "wyczuciem". Nie wiedział na co może sobie pozwolić, na co nie i jak wygląda rozwój znajomości. Jednak to nie było istotne, bo w tym momencie, nieświadomy swego błędu, zwyczajnie wysłuchał co ma Kakita do powiedzenia, nie dostrzegając jego morderczego spojrzenia, które dosyć szybko przeminęło.
Uwaga samuraja była słuszna. Musieliby się pozabijać, aby walczyć naprawdę w pełni. Kaiko, jak to młodzik, nie rozumiejąc do końca powagi sytuacji, roześmiał się i pokiwał głową, zgadzając się z Asagim. Szybko jednak się skrzywił, bardziej bólem niż zrozumieniem, że były to słowa z odpowiednią wagą.
- Racja, racja. W takim razie mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli walczyć ze sobą w pełni naszych możliwości. - poprawił się, ale teraz już nabierając poważniejszego tonu, nieco podobnego do tego, z jakim mówił Kakita. Niedopowiedzenie również pozostało w słowach Kanamury. Starał się przekazać proste zapewnienie o swoich czynach i ich prawości tak, aby nigdy nie musieli stanąć naprzeciw siebie z morderczymi intencjami.
Zaskoczony, to byłoby mało powiedziane na reakcję białowłosego, gdy usłyszał słowa "nie myśl". Odkąd pamiętał, do tej chwili wierzył w to, że najlepszy szermierz ma wszystko przemyślane, wszystko pod kontrolą, wie co może się wydarzyć i jak powinien zareagować na to, robiąc kolejne, wyważone, dobrze opracowane ruchy, będące częścią ustalonego planu. Złote oczy otworzyły się szeroko, brwi uniosły i Kaiko tak wpatrywał się w samuraja z niedowierzeniem. Nie spodziewał się, że coś takiego usłyszy właśnie od niego, od kogoś, kogo uważał za definicję przemyślanej walki. Przynajmniej do teraz. Kolejne słowa stopniowo ostudzały zdziwienie białowłosego, jako że były mu bardziej "znane". Nie należały do niego, nie były efektem jego przemyśleń, ale zdawał się rozumieć ich istotę, wiedział do czego zmierza Kakita. Obserwowanie całościowe, chociaż niekoniecznie tak to nazywał Etsuya i niekoniecznie takiej używał metafory, to Kaiko sobie doskonale zapamiętał z jego nauk. Niby coś banalnego, a jednak nieoczywistego i tak... praktycznego. Kanamura starał się nie patrzeć na punkt, a po prostu widzieć, lecz nie zawsze to wychodziło. Presja pojedynku, adrenalina, liczne emocje, wszystko to kumulowało się i zaczynało przeszkadzać. Im gorętsza była sytuacja, tym częściej białowłosy zapominał, że to nie broń jest groźna, a władający. Mimo wszystko uśmiechnął się zadowolony, gdy samuraj zwrócił uwagę, że ten się starał "obserwować go całościowo".
Niezmącony umysł. Białowłosy aż ciężko westchnął. Ze wszystkich rzeczy, które sobie wymarzył, to wydawało mu się najbardziej nieosiągalne. Jego myśli pozostawały spokojne, gdy... nic nie robił. Tylko wtedy był idealnie opanowany, gdy nie było żadnych bodźców czy to z zewnątrz, czy z wewnątrz. Walka jednak budziła w nim wiele emocji, a jego zmysły wydawały się wręcz przeładowane od bodźców. Można byłoby wziąć to za tok myśli pesymisty, jednak chłopak zwyczajnie próbował i zawsze zawodził. Wmawiał sobie, że może jest za młody, za mało doświadczony albo, tak po prostu, na to za głupi. Jego zapał w ostudzeniu umysłu już dawno wygasł, momentami próbował chociaż ograniczyć emocje, jednak ostatecznie i tak był wodzony za nos przez wszystko to, co czuł fizycznie i psychicznie. Przemilczał to, bo miał nieco odmienne podejście w tym momencie. Zamiast walczyć ze sobą, próbował korzystać z tego, napędzać się tymi emocjami. Jeszcze nie wiedział czy to właściwe rozwiązanie, ale był przekonany że ma jakieś plusy. Wszystko w końcu miało swoje wady i zalety. Niestety.
Szybko Kanamura spoważniał. Jego spojrzenie wyostrzyło się, a mina zrzedła. Walka to nie zabawa. Były to słowa, z którymi Kaiko i zgadzał się, i nie. Moment później znów poczuł się ugodzony wypowiedzią Kakity. Miał przemyśleć kogo lub co zabija i dać mu odpowiedź? Złote spojrzenie zwęziło się, a Kaiko delikatnie zestresował. Czy... samuraj tak szybko rozgryzł jego sekret? A może miał dopiero tylko przeczucia? Albo... to jedynie przypadek? Białowłosy poczuł się jak pod ścianą, ale samuraj nie zamierzał go przyciskać. Zamiast tego ukłonił się, co również pośpiesznie zrobił i sam młodzik, tym razem kłaniając się Asagiemu tak, jak Akahoshiemu wcześniej. Wszystko wskazywało, że towarzysz Kenseia niczego się nie domyślał... jeszcze, ale i tak Kanamura czuł się zmieszany. Nie czuł się komfortowo z myślą, że ktoś mógłby chociaż podejrzewać go o zamiłowanie do zabijania. Walka w końcu nie była zabawą, Kaiko to wiedział, że podnosząc na kogoś miecz musi być ku temu doskonały, poważny powód, a nie... frajda. Jednak uważał, że może cieszyć się z walki, jeżeli ma ona dobry powód. Dlaczego nie ma cieszyć się i bawić, gdy walczy w obronie innych? Czy to nie dobry powód, aby czuć radość z walki? Radość z... zabicia? I co on ma zabijać? Raczej Kakicie nie chodziło o "zło", które było zbyt ogólnie rozumiane. Może oczekiwał bardzo konkretnej, personalnej odpowiedzi? Kaiko westchnął, lekko poddenerwowany, starając się nieco zbić emocje. Wiedział, że przed nim poważne rozmyślania.
- Mam nadzieję, że nie zawiodę cię swoją odpowiedzią. - odparł, prostując się po ukłonie. Jego głos był... niepewny, wręcz dziwnie jak na niego. Zazwyczaj mówił donośnie, pełen pewności siebie, chyba że jasno zaznaczał brak wiedzy w temacie, a teraz? Czuć było w nim wahanie. Nie tak subtelne, jak by chciał, ale przecież będąc skazanym na łaskę emocji jest się skazanym na nie cały czas. Bez wyjątków.
Szybko mu przeszły te wszystkie dziwne uczucia, gdy jego sensei odparł na pytanie o głaz. Zbyt intensywna medytacja zabrzmiała Kanamurze jak żart, na który zaśmiał się lekko i pokiwał głową, jakby to była prawda. Nieświadomy, że była to prawda. Akahoshi przeceniał go, gdy założył, że ten zrozumie iż samą medytacją można wyzwalać chakrę, a ona w tej formie, niby spokojnej, bo medytacja, potrafi zniszczyć skałę. Rzeczywiście Oniniwa zmieniła jego perspektywę na chakrę z "niezwykłej, wspaniałej mocy" na "kataklizm", ale raczej przypisywał ją w tej formie bestiom lub żywiołowym technikom, a nie... tak po prostu czystej chakrze przy medytacji. Tak czy inaczej, pokiwał tylko głową na boki, że żadne podmienianie głazów nie jest potrzebne.
- Dobrze, że go skruszyłeś, Akahoshi-sensei. I tak tylko przeszkadzał. - no... bo co miał z nim robić? Fanem estetyki złożonej z kilku ułożonych kamieni we względnie losowych lokalizacjach nie był, w przeciwieństwie do Etsuyi, więc dla niego głaz był tylko przeszkodą, której dotychczas nie mógł usunąć. Może i był silny, nawet cholernie silny jak na zwyczajnego chłopaszka ze świątyni, ale wciąż niewystarczająco, aby wziąć i zabrać spory głaz ze "swojej" działki.
Metaforę z rudą żelaza akurat zrozumiał, jako że z podobnej skorzystał jego nauczyciel już wcześniej. Uśmiechnął się tylko dumnie, nawet szczerząc swoje rekinie kły, gdy przeniósł wyczekujący wzrok z Kakity na Kenseia. Dokładnie takiej odpowiedź chciał usłyszeć i teraz czuł się wniebowzięty. Chwalony przez niezwykłego samuraja do swojego równie niezwykłego senseia. Jeżeli ktoś by powiedział Kaiko, że będzie kiedyś tak szczęśliwy, to by go wyśmiał. A teraz mógł czuć to na własnej skórze, jak to jest być, tak po prostu, szczęśliwym.
Towarzysze z Kenseikai chcieli porozmawiać sami. Najpierw, na moment, Kaiko jakby nie zrozumiał, że to oznacza iż... ci albo muszą odejść na bok, albo on z Miko. Nagle się ocknął, z tej swojej radości i dumy, i pośpiesznie podszedł pod drobną kompankę, by zwyczajnie chwycić ją na ręce. Jedna ręka pod kolana, druga pod plecy i już znalazła się nad ziemią, a rozłupana szkatułka spokojnie spoczywała teraz na jej brzuchu. Czy Kaiko miał dobry humor? Nie, miał wyśmienity, szampański humor w tym momencie i niesiony impulsem postanowił "porwać" Miko.
- Zostawmy ich samych. Niech porozmawiają sam na sam. - rzucił do jasnowłosej, tylko na moment na nią spoglądając. I zaczął odchodzić w stronę świątyni wraz z dziewczyną na rękach, lecz nagle się zatrzymał i jeszcze raz ukłonił, trzymając wciąż Mikoto. Więc i ona poniekąd się ukłoniła wraz z nim. - Do zobaczenia, Kakita-sama. Nie będę cię zatrzymywał, chociaż szkoda, że nie zostaniesz na rybę. Miałbyś przy okazji prowiant na drogę. Zastanów się jeszcze. Ale no... bezpiecznej podróży. - rzucił w stronę samuraja i już spokojnie odszedł wraz z Miko w rękach do świątyni, dopiero pozwalając jej stanąć na własne nogi wewnątrz przybytku. Nieco jak na szpilkach podszedł do drzwi, które zasunął, a następnie oparł się o nie plecami. Nie chciał słyszeć rozmowy z zewnątrz, ale też nie chciał, by oni słyszeli... jego radość. Teraz mógł sobie pozwolić "wybuchnąć" i rzeczywiście, zaczął tak po prostu się śmiać, łapiąc się za głowę, przeczesując włosy palcami w niedowierzaniu, że sparował się z Kakitą Asagim, jednym z dwóch założycieli Kenseikai, który pochwalił go do Akahoshi Kenseia, drugiego założyciela i jego nauczyciela. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tej myśli, że tak wygląda jego życie. Nawet, z tego wszystkiego, stanęły mu na chwile łzy w oczach. Można było żałożyć, że są one łzami ze śmiechu, ale były pewnego rodzaju wzruszeniem, którego nie chciał roztrząsać. Więc szybko postanowić zagaić jakiś temat.
- Jak tam połów? I co to za skrzyneczka? - zapytał pośpiesznie, podchodząc nieco bliżej Miko, aby przy okazji przyjrzeć się drewnianemu pudełeczku.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume lekko skinął głową na potwierdzenie, że usłyszał podziękowanie ze strony Mikoto. Akurat otwarcie pudełeczka to była bardzo niewielka rzecz, którą dziewczyna równie dobrze mogła później zrobić sama - ale skoro został poproszony o zrobienie tego na miejscu, to czemu nie? Sama zawartość owszem, zdawała się być dość ciekawa, lecz Yuki nie odczuwał jakiejś szczególnej presji co do ujrzenia kamieni szlachetnych. Nie był ekspertem w jubilerce, a często też zdarzało mu się zupełnie ignorować prawdziwą wartość pieniężną różnych przedmiotów - do tej pory sobie nieco pluł w brodę po tym, jak przez przypadek sprzedał mały wisiorek za kilkadziesiąt ryo, tylko po to by dowiedzieć się kilka dni później że był on warty małą fortunę. Cóż, jedni są dobrzy w ekonomii i handlu, inni w sztuce, a jeszcze inni w wojaczce. Natsu zdecydowanie zaliczał się do tych ostatnich.
Nie zmieniało to faktu, że do jego oczu dotarł fakt że niektóre z tych kamieni zdawały się delikatnie mienić. A to oznaczało, że musiały sobą prezentować coś więcej, niż standardowe kryształki z pierwszego lepszego kamieniołomu. Nie podejrzewał ich o to, że miały jakiś związek z chakrą - nigdy wcześniej nie spotkał się z podobnym zjawiskiem - lecz tutaj... no, było to na pewno godne sprawdzenia w późniejszym terminie. Nigdzie się nikomu nie spieszyło.
Natsume parsknął cichym śmiechem, kiedy Kaiko stwierdził że może to i dobrze że ten głaz został skruszony. Doceniał prostolinijność młodzieńca - chłopakowi to było zupełnie obojętne, czy niszczyło to w jakiś sposób feng shui osiągnięte przez oryginalnych budowniczych świątyni, oraz to czy Yuki przypadkiem nie rozgniewał patrona świątyni przez swój niekontrolowany "pokaz". Nie mówiąc już o tym, że zupełnie mu było obojętne to, że tak uszkodzony kamień po prostu nie wyglądał najlepiej w ogrodach świątynnych. Trzydziestolatek był raczej z tych, którzy przestrzegali podstawowych zasad religii i duchowości - więc takie uchybienia jak to po prostu wywoływały wewnętrzną zgryzotę. Wątpił też że zdoła w jakiś sposób przekonać do tego również Kaiko, który bardziej niż w sferze duchowej wolał się trzymać bardzo solidnie na ziemi. Cóż, nie można być dokładnie takim samym, nie?
Kiedy Kakita spojrzał na niego pytająco, Natsume spokojnie skinął głową - nie miał nic przeciwko temu, by Kanamura usłyszał wskazówki od tak doświadczonego szermierza, jakim był samuraj. W przeciwieństwie do Asagiego, Yukiemu zupełnie nie przeszkadzało przekazywanie wiedzy przez więcej niż jedną osobę - uczeń w ten sposób dostaje więcej horyzontów i poglądów, z których będzie mógł kiedyś wyciągnąć własne wnioski i próbować połączyć nauki w taki sposób, by ostatecznie wykuć własną ścieżkę. Poza tym, to Asagi teraz toczył pojedynek z Kaiko, nie on - więc na świeżo będzie mógł mu przedstawić znacznie więcej wskazówek i podpowiedzi niż Yuki, który był tylko biernym obserwatorem (i to takim patrzącym piąte przez dziesiąte).
Uśmiechnął się, gdy Kakita odpowiedział twierdząco na jego metaforyczne pytanie.
-To wiadome - powiedział wesoło. - Tylko poprzez test ognia może powstać stal.
Kakita zaczął się żegnać z pozostałymi, lecz uprzednio poprosił o możliwość pomówienia z Yukim w cztery oczy. Natsume spokojnie kiwnął głową, i szarpnął tułowiem w górę w taki sposób, by od razu przejść z przyklęknięcia do przykucnięcia, i zszedł z popękanego chakrą kamienia. Kaiko chyba też zauważył to że Asagi pragnie względnie prywatnej wymiany zdań, i szybko odciągnął Mikoto na bok. Natsume więc po prostu podszedł do samuraja, i lekko wyciągnął rękę - lodowy miecz w dłoni Asagiego rozpadł się, pozostawiając tylko ozdobną rękojeść bokkena.
-Oczywiście. Coś się stało?
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Może i na twarzy Kanamury wynikłby drobny rumieniec spowodowany jego instynktowną, niesioną emocjami decyzją, aby zabrać Miko na rękach do świątyni, dając dwójce szermierzy porozmawiać na osobności. Teraz był przytłoczony znacznie intensywniejszymi odczuciami niż proste zawstydzenie. Serce waliło mu jak szalone, chociaż było już dobre kilka chwil po sparingu i nawet niesiona dziewczyna mogła czuć jak Kaiko wciąż cały "chodzi" od emocji. Chwila na ochłonięcie nastała dopiero wewnątrz przybytku. Kolejną pochwałę, tym razem od drobnej Yuki, przyjął zadowolonym prychnięciem, a następnie zgodnie z jej słowami oparł głowę o drzwi i wziął kilka naprawdę głębokich oddechów, na moment stając się śmiertelnie poważnym. Wzrok na chwilę rozmył się, aby natychmiast nabrać skupienia, ale... jakby na czymś niezwykle daleko. Świątynia duża nie była, zatem Kaiko patrzył, ale oczyma wyobraźni. Stawiał sobie kolejne cele i wyzwania. Opanować Fuuton, by móc wzmacniać nim szermierkę; dołączyć do Kenseikai; znaleźć artefakt. Krok po kroku, wedle tej kolejności chciał je zrealizować. Na razie uważał, że... nie jest wart jeszcze dołączenia do tej organizacji. Mimo pochwał, mimo bycia uczniem współzałożyciela, wciąż uważał, iż swoją osobą chce coś wnieść. Coś więcej, niż tylko zapał do nauki. Nie chciał być postrzegany jako ten, który wymaga pomocy. Potrzebował prezentować sobą poziom, na którym mogli polegać.
- Piętnaście ryb tak szybko? - zapytał szczerze zdziwiony. Wiedział, że w miejscu, do którego ją wysłał jest sporo ryb. Sam tam często łowił, ale nigdy takie ilości w przeciągu... ilu? Kilkunastu minut? W dobrych dniach, jak łowił na zaostrzony kij, to w pół godziny miał może z osiem ryb? I to naprawdę dobrego dnia. Na wędkę było znacznie trudniej, chociaż łapało się większe ryby. Tak czy siak, Miko trafiła na jakiś wysyp ryb. A przynajmniej tak uważał.
Dziw za dziwem, bo oprócz obfitego połowu, to dziewczyna trafiła także na skrzyneczkę. Kanamura już nie był pewien czy na pewno łowiła tam, gdzie ją wysłał, ale z drugiej strony... nigdzie indziej w pobliżu nie było jeziorka czy strumyka. Wciąż nieco zaskoczony podszedł bliżej, aby zaglądnąć do woreczka i samemu przekonać się czy rzeczywiście świecą. I świeciły, nikłym, ale jednak światłem. Kanamura podrapał się po głowie, patrząc skonfundowanym na Mikoto. Nie znał się na kamieniach, nie znał się na szlachcie, nie znał się też na kamieniach szlacheckich. Może... tak po prostu niektóre kamienie świeciły? Głupio mu było to zaproponować, bo jasnowłosa od razu zaszufladkowała świecące kamienie do tej samej kategorii, co gadające tygrysy i miecze-artefakty. Czyli raczej nie było to nic normalnego. A jak nie było to nic normalnego, to dla Kaiko odpowiedź była jasna jak słońce.
- Pewnie mają w sobie jakąś chakrę. - odparł zupełnie pewien, że się nie myli. Co do tego był przekonany, że jeżeli on czegoś nie rozumie, jeżeli nie wie jak to działa, a działa wbrew prawom natury, to znaczy że napędza to chakra. Albo jest związane z chakrą. Dotychczas ten sposób myślenia sprawdzał się we wszystkich przypadkach, które napotkał Kaiko w swoim życiu. - Może coś potrafią? Tak jak miecz się regeneruje, tak one za pomocą... yyy... twojej chakry albo swojej chakry yyy... no... coś robią. Tylko co? - w dalszej części wypowiedzi był zdecydowanie mniej pewien siebie. Pewnie coś kamienie potrafiły, skoro miały w sobie chakrę, ale może tym całym ich "potrafieniem" było po prostu świecenie? I to była ich marna rola? Sam sposób działania, cóż, Kanamura zwyczajnie zmyślał, gdybając jakby to mogło działać, ale raczej było jasne, że w tym przypadku nie należało brać jego słów zbyt poważnie. W końcu był kimś, kto jeszcze nie tak dawno temu nie wiedział, że istnieje kilka natur chakry.
Kan. No właśnie, gdzie on był? Kaiko jak na komendę wyprostował się i rozejrzał dookoła zmartwiony. Zapomniał o nim, zaaferowany wcześniejszymi wydarzeniami. Trochę głupia sprawa, że jeden z gości mu umknął ze świadomości i umknął z posiadłości. Ale nie bez słowa. W niewielkiej świątyni Susanoo było mało przedmiotów, a jeszcze mniej, bo zero, takich które leżały gdzieś bez wiedzy Kanamury. Zatem kawałek kartki szybko rzucił mu się w oczy. Tak samo jak umyta miska i łyżka. Nie odpowiedział Miko, podszedł do liściku i wziął go w ręce, by szybko przeczytać nieco zaniepokojony. Odetchnął, zdając sobie sprawę, że Kanowi nic nie jest, nikt go nie porwał i nie próbował właśnie zawiadomić o okupie. Chłopak zwyczajnie ich opuścił, musząc wracać do siebie, nie chcąc martwić rodziców. Podszedł z kartką do Miko i podał ją jej.
- Musiał wracać. Sama zobacz. - powiedział, dając dziewczynie zapoznać się z zawartością liściku. - Szkoda, wesoły z niego gość. - dodał i odwrócił się, by pójść do beczki z wodą. Wziął kubek, nabrał chłodnej wody i wypił ją łapczywie, zasiadając później przy stole.
- To... skoro mamy chwilę, to może mnie ostrzyżesz? A później zajmę się rybami i przyrządzi się coś do jedzenia. Chyba że Kensei będzie chciał zacząć ćwiczyć, ale znając jego apetyt, to nie odmówi najpierw porządnej, pieczonej ryby. - powiedział wesoło, rozsiadając się wygodnie na krześle, wyciągając nogi jak długi i zakładając ręce za głowę, dając całemu ciału trochę się odprężyć, odpocząć od tego stresu i wysiłku na najwyższych obrotach. Może i był to sparing, może i nie tak długi, ale dla białowłosego nie oznaczało to niczego mniej męczącego, niż prawdziwa walka o życie. Wciąż musiał pokonywać swoje limity, zmagać się z bólem i nie dać się ponieść emocjom. Być przy tym czujnym, pomysłowym, a w dodatku dobrze wypaść. Fizycznie był ciągle gorszy, nawet jeżeli Kakita dawał mu fory to nie na tyle, aby być tym gorszym. Nie, oprócz jego ogromnego doświadczenia, umiejętności, techniki, spokojnego umysłu i ducha, Kaiko musiał zmagać się też z jego warunkami fizycznymi. Chłopak wciąż był wolniejszy, mniej wytrzymały, mniej spostrzegawczy i... momentami silniejszy? Były takie chwile, w których Kaiko miał pewność, iż jest tym silniejszym, a w innych momentach czuł, że Asagi jest jak kamienny filar - nie do ruszenia, nie do przesiłowania.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kakita Asagi »

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

  Ukryty tekst
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości