Ruiny spalonego domu

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 948
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 16
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Anzou »

Sentoki chyba niezbyt chętnie udzielił odpowiedzi na pytanie, które zadał mu Białowłosy. Pewnie chciał się już zająć znacznie poważniejszymi sprawami, jednak mimo to Kaminari dowiedział się tego, co chciał. Liderzy nie żyją. To bardzo ważna informacja, jeżeli najsilniejsze jednostki są martwi, to potencjalne starcie może nie być takie trudne. Płotki prawdopodobnie prezentują podobny poziom co sam eskortowany, z którym bez problemu poradził sobie Ken.
- Dziękuję za odpowiedź.
Kaminari po prostu był wdzięczny. Należało to oznajmić i ruszyć dalej. Cała grupka opuściła osadę. Anzou po przekroczeniu bramy od razu się skupił. Wiadomo, że tutaj jest raczej bezpiecznie, jednak najciemniej pod latarnią. Misja to misja, trzeba wywiązać się ze swoich obowiązków. Białowłosy dopasował tempo marszu do pozostałych członków grupy. Po pewnym czasie marszu wszyscy dotarli do ruin spalonego domu. Miejsca, które w swoim życiu Kaminari miał okazję już być. To tutaj poznał grupkę dostarczającą towar na Mur. Tutaj dowiedział się wiele o ludziach, którzy pełnią tam służbę. Anzou czekał, aż dwójka delikatnie to mówiąc nie dogadujących się ludzi skończy, by przedstawić swoje zdanie.
- Według mnie powinniśmy tutaj przenocować. Znam to miejsce, można obserwować okolicę. Lepiej zachować siły na później. Jestem za tym, by tu zostać.
Anzou nie zamierza przemieszczać się po nocy w miejsce, którego nie zna. Jest to zbyt ryzykowne. Bandyci, zmęczenie, zwierzęta. Za wiele ryzyka. Chłopak był gotowy na taką sytuację. Ma odpowiednie narzędzia, by spędzić noc na zewnątrz. Dobrze, że temperatura nie jest niska. Anzou ciągle zachowuje czujność i jest skupiony. Wyczulony na każdy dźwięk, ruch. Przynajmniej tak uważa.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ame Uchiha
Martwa postać
Posty: 244
Rejestracja: 21 sty 2021, o 17:00
Wiek postaci: 15
Ranga: Doko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Ame Uchiha »

0 x
Obrazek Wszystko opiera się na prostym fakcie, iż 1+1=13
Awatar użytkownika
Anzou
Posty: 948
Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
Wiek postaci: 16
Ranga: Akoraito
Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Anzou »

Im więcej ludzi w otoczeniu, tym więcej różnych opinii na dany temat. W tym przypadku nie było inaczej. Grupa eskortująca miała delikatnie mówiąc inne zdanie na temat podstawowych kwestii podróży. Upór dawnego bandyty był niestety na wysokim poziomie i utrudniał zadanie. Kaminari odprowadził wzrokiem znikającego bandytę i westchnął głęboko. Niby to była również jego misja, jednak był niższy rangą i w chwili obecnej przywództwo nie należało do niego.
- Nie powinniśmy się rozdzielać. Chowanie się w piwnicy to głupota, wystarczy, że nas zlokalizują i sprawią, by ziemia się zapadła. To oznacza szybkie kłopoty. Z nim nie ma co dyskutować, nie liczy się z naszym zdaniem.
Anzou spokojnym głosem przedstawiał swoje myśli. Nie podejmował dalej jednak żadnych działań. W jego głowie pojawił się pewien pomysł, który powinien zadziałać. Bandyta, nawet jeśli mu się to nie podoba to jest zależny w tym momencie od dwójki Shinobi. Sam sobie nie poradzi. Przebywając w grupie przestępczej miał określone obowiązki i komuś podlegał. Widocznie i tym razem potrzebował bata nad głową, by sprawy przebiegały sprawniej.
- Ty mu skopałeś dupsko. Proponuję, byś krzyknął do tej piwnicy, że jak nie wyjdzie na zewnątrz to go tam zostawimy. Myślę, że zadziała. Boi się tych, co go ścigają i na pewno jest od nich słabszy. Potem zajmiemy się podziałem pozostałych obowiązków związanych z wartą.
Kaminari czekał teraz na odpowiedź rówieśnika. Czuł, że to co wymyślił może poskutkować posłuszeństwem. Niektórzy ludzie lubią czuć nad sobą przysłowiowy kij, który pogania go i mówi co robić... Mimo dyskusji Białowłosy nadal pozostaje skupiony. Nie może pozwolić sobie nawet na chwilę zawahania czy też rozluźnienia.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ame Uchiha
Martwa postać
Posty: 244
Rejestracja: 21 sty 2021, o 17:00
Wiek postaci: 15
Ranga: Doko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Ame Uchiha »

0 x
Obrazek Wszystko opiera się na prostym fakcie, iż 1+1=13
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Tatsuo »

Miejsce to było dość niecodzienne jak na moje standardy, które w ciągu ostatnich dni drastycznie się zmieniały. Szukałem cząstki ludzi. Chciałem poznać ich historię, ich przeszłość, której zapewne wielu nawet nie zauważa. Nie liderów klanów i wielkich shinobi, ale tych najzwyklejszych żyjących na obrzeżach miast. Niewiele jednak w tym domu pozostało, co mogłoby mi dać, choć namiastkę tego, jak kiedyś żyli. Niestety. Jednak wciąż, nie wiedzieć czemu, w rogu zawalonego budynku, stał fotel. Powycierany, z wieloma dziurami w sobie i wypadającym z niego pierzem. Właściwie teraz pozostało jedynie drewniane obramowanie przykryte materiałem. Wolnym krokiem podszedłem w jego stronę, uginając swoje nogi i wręcz opadając, czując jak moje plecy wbijają się w pokruszone od lat drewno, dostając niezbyt przyjemny masaż. Westchnąłem cicho, kładąc dłonie na oparciu fotelu. U nas w trupie zawsze był taki dziadek. Mówił, że nie może przebywać w żadnym innym miejscu namiotu, jak tylko przy jego prawej stronie, ustawionej zawsze na zachód, aby czasem wschodzące Słońce nie oślepiło go od samego ranka. Nie wiem, jakby miało to zrobić, gdyż nasze namioty to nie były zwykłe badziewne tkaniny fruwające dowolnie na wietrze, ale nikt nie kwestionował, a jedynie się do tego przyzwyczajał. Ponoć miejsca potrafią przesiąknąć drugą osobą, jeżeli spędza ona długo czasu w jednym miejscu. Wyprostowałem się, położyłem głowę na tylnym oparciu fotelu i spojrzałem w sufit, zamykając po chwili oczy.

Nogi w ciągu sekundy zamieniły się w kartki papieru, rozprzestrzeniając się po całym pokoju, wypełniając go, próbując nasiąknąć energią osób tu mieszkających. Choć ich nie widziałem, to stale je kontrolowałem, pozwalając im delikatnie dryfować pomiędzy muśnięciami zimowego wiatru. Czy powinienem pozwolić im tworzyć obrazy samoistnie, a może powinienem im cokolwiek narzucać? Opuściłem głowę, próbując wypatrzeć coś, co mogłoby być dla mnie wskazówką. Och. Włócznia. Nie, nie wygląda ona zbyt okazale. Trzon do połowy spopielony przez pożar, a na reszcie broni zasiedliły się już dawno korniki i inne robactwo, wyżerając je do cna, lecz, choć może to mi się zdawało, spostrzegłem dłoń. Czyżby to była kobieca dłoń żony, starającej się nauczyć obrony, aby w razie ataku móc uchronić swoje dzieci? Kartki błyskawicznie poruszyły się w stronę broni, oplatając ją z każdej strony, starając się nauczyć jej wyglądu, wtapiając się w drewno, z którego przecież naturalnie pochodzą. Zagłębienia przy palcach mocno zarysowane przez lata, widać było, że starała się jak mogła, lecz delikatnie osadzona nasada dłoni na rękojeści wcale nie wskazywała na to, żeby miała w sobie dużo krzepy. Papier wszystko idealnie pokazywał, opisywał, dokładając się warstwami, imitując włócznię, będącą głównym narzędziem pracy starszej kobiety. Tak ją widziałem i taką ją też widział mój papier, skupiający się powoli w jednym punkcie przy ścianie, gdzie jeszcze stała obdrapana szafka. Kartka po kartce tworzył się obraz zgarbionej, zmęczonej życiem kobiety, wycierającej pot z czoła swoim poszarpanym fartuchem. Nad powstałym, papierowym trójnogiem z zawieszonym kociołkiem, leżała nie tylko chochelka, przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale również ostrze. Ostro zakończony kilkunastoma bialutkimi kartkami. Do czego był wykorzystywany? Pewnie do krojenia i łuskania ryby, która do połowy wypatroszona właśnie tworzyła się na blacie. Głowa z cienkim kręgosłupem złożonym ze złożonych kilkadziesiąt razy kartek tworzących igiełki. Papier, wirując dalej, tworzył kolejne przedmioty codziennego użytku i gospodarstwa domowego. Niewielkie stoliki rozstawione dookoła centralnie ustawionego stołu, jeden, przekazywany od pokoleń obraz, wiszący na zachodniej ścianie, aby mógł być idealnie oświetlany przez poranne Słońce, wpadające przez naprawione dzięki Kamiemu okiennice. I on, ten, który sprawiał, że życie staje się lepsze - obronny pies, leżący zmęczony przy wejściu do powstałych na nowo drzwi, który, choć był z początku nieprzyjazny, to kochał swoją rodzinę ponad życie i był gotowy wpaść za nimi w bój. Kartki sprawiały, że nagle ten spalony, opuszczony dom uzyskał drugie życie. Budowały ściany, podłogi, nawet szklane lampioniki czy bluszcze, wijące się od wejścia aż do framugi pokojowych drzwi. Czy to było odtworzenie prawdziwego życia, a może po prostu moja fikcja, stworzona poprzez kartki, które dzisiaj uzyskały jakby dodatkową moc. Wcześniej stworzenie klona było dla mnie problematyczne, a teraz? Papier wręcz tworzył życie.

Szkoda tylko, że tak jak prawdziwe niezwykle kruche. Uśmiechnąłem się ciepło w duchu, zamknąwszy na chwilę oczy, a gdy je ponownie otworzyłem, nie było już nic. Nie było szafek, nie było palącego się trójnogu z gotującymi się wnętrznościami ryby, nie było kobiety. Była tylko smutna prawda, która pozostała ze mną. Nie potrzebowałem jej widzieć. W końcu swój obraz ludzkiej tragedii już w głowie mam. – Z kartek powstałeś, w kartki się obrócisz. – Wyszeptałem pod nosem, a wszelki stworzony papier wyleciał z zawrotną prędkością przez rozwalone okno, otaczając raz jeszcze dom, aby wokół niego się położyć i zniknąć pod spadającym śniegiem, podobnie jak zniknęli ludzie niegdyś tu żyjący.

Nauka Kokami no Jutsu: Reberu Bi [ B ]
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Tatsuo »

Hę? – Otworzyłem sklejone powieki i rozejrzałem się wokół. No tak, nadal tutaj jestem. Właściwie nawet nie wiem, czy po ostatniej wizualizacji sam nie odpłynąłem w świat marzeń sennych, pozostawiając nie kartkom, lecz jedynie mojej własnej wyobraźni stworzenie obrazu domu tętniącego życiem. Wypełnionego miłością i czułością, a nie rozwalonymi półkami, spopielonymi do granic możliwości deskami i rozrzuconą tu i ówdzie starą bronią, niebędącą jeszcze ograbioną przez złodziejaszków. Czując docierający do mnie chłód, zarzuciłem płaszcz na siebie, obwiązując go dość mocno w pasie, a następnie skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, chcąc, choć w taki sposób, dać sobie nieco ciepła do mojego ciała. Dłonie mimowolnie pocierały o ramiona, zwiększając swoją szybkość z każdą sekundą, jednak to dawało tylko krótkotrwałą ulgę. Wzrok skierowałem na kominek, choć ciężko teraz nazwać go kominkiem, gdy jedyne, co po nim pozostało, to dziura w ścianie, przez którą swobodnie mógł hulać wiatr. Czy nie powinien on być centralnym miejscem w domostwie? To wokół niego powinna zbierać się rodzina, chcąc opowiedzieć historie, jakie im się przytrafiły w ciągu dnia, zjeść wspólnie kolację i ostatecznie pójść spać, będąc pewnym, że każdy z nich jest zaopiekowany i bezpieczny. Jeżeli naprawdę chciałem sprawić, żeby ten dom ponownie zaczął tętnić życiem, to musiałem rozpalić raz jeszcze żar niegdyś wypełniający te pomieszczenia.

Niezbyt chętnie, bo nie należę do zbytnio energicznych postaci, zwlokłem się z fotela i udałem w stronę lasu. Nigdy nie rozpalałem ognia. No dobra, zdarzało się, że musiałem to robić, ale wychodziło mi to co najmniej marnie. Wiedziałem jednak, że potrzeba do tego czegoś, co zapłonie. Jesień minęła, liście i gałązki pospadały, a wiatr, chcąc nie chcąc, zamiótł je w świat pozostawiając puste polany z chłodną od pojawiającego się szronu trawą. Nie pozostało mi nic innego, jak zdobycie je w sposób wydawać się mogło niezgodny z prawami natury, lecz uznam, że jest to usprawiedliwione działanie. Wystawiłem dłonie przed sobą, a moje palce powoli zamieniały się w zwinięte kartki, rozwijające i mnożące się z każdą sekundą, wraz ze znikaniem moich rąk, aż pozostały jedynie wolne łokcie. Stanąłem mocniej na ziemi i spojrzałem w kierunku rozstawionych, wolnych od liści gałęzi. W ciągu krótkiej chwilki krawędzie kartki stały się ostrzejsze, przypominając teraz swoimi kształtami maluteńkie ostrza, które poszybowały w stronę gałązek, próbując przebić się przez nie, odcinając odpowiednie, mniejsze drewienka mogące potem wykorzystać. Papier jednak, choć oczywiście spełnił swoją rolę i przeciął najmniejsze z gałązek, to z większymi nie radził sobie tak dobrze. Kartki pozostały wbite szczególnie w gałęzie blisko konaru drzewa. Hm. Nie pozostało nic innego, jak tylko zwiększenie ich ilości. Skręciłem lekko dłonią, a z każdym kolejnym skrętem kartki coraz bliżej zlepiały się ze soba, nawarstwiając się, tworząc koniec końców sporej wielkości arkusz papieru, lecz gdy chciałem go naostrzyć, złożyć w nieco ostrzejszy kształt, umożliwiający cięcie gałęzi, kartki nie potrafiły się zgiąć, łamiąc się i tracąc swoje właściwości, a niektóre nawet odleciały na ziemię, pozostawiając mi nie drewienka, a papier, który też dobrze by się palił, ale przecież nie na tym mi zależało. Pstryknięciem palca rozwinąłem więc wirujący, niezbyt morderczy kwadrat, a kartki po chwili rozleciały się dookoła, wtapiając się ostatecznie w otoczenie.

Zebrałem to, co mogłem, chowając urwane gałązki po kieszeniach płaszcza, a następnie ruszyłem przed siebie, szukając lepszego miejsca, lecz jak na złość nic się nie znajdowało. Natknąłem się jednak na samotne położoną gałąź. Dawno już opadła ze swojego rodzimego drzewa. – Skoro natura sama daje mi swoje dzieci, to cóż ja mogę poradzić. – Przez krótką chwilę wędrówki do głowy przyszedł mi kolejny pomysł. Wystawiłem ponownie ręce przed siebie, formując z nich kartki papieru, lecz zdecydowanie mniej niż poprzednio. W końcu nie liczy się ilość, a ich jakość. Wytwarzane kartki były mniejsze, zwijały się od razu w pojedyncze, ostrza, które zazębiając się ze sobą, tworzyły powoli okrąg, przypominający swym wyglądem bardziej piłę wykorzystywaną do cięcia drewna, aniżeli kartki papieru, pokrętnie poskładane tworząc wymyślne origami. Dziwne uczucie, widząc, jak kartki, które do tej pory wykorzystywałem do tworzenia rzeczywistości, teraz będą użyte, aby faktycznie ją zmienić. W nieco brutalniejszy sposób niż miałem to w zwyczaju. Palcem wskazującym wykonałem delikatny obrót, a okrąg został wprawiony w ruch. Początkowo wolny, lecz z każdą sekundą nabierał coraz większego pędu. Wziąłem głęboki oddech i obróciłem powstały czakram w pozycji równoległej do linii moich rąk, a następnie posłałem go w kierunku gałęzi, będącej teraz podzielonej na dwa, po chwili cztery i za chwilę kolejne osiem mniejszych kawałków. Kontrola jednak tej broni wcale nie należała do najłatwiejszych, przez co, wykonując ostatni obrót, trafiła ono w wyrosłe drzewo, zatrzymując swój bieg. – Straszne, jak wiele można z tym zrobić. – Wyszeptałem do siebie, zbierając powstałe gałązki i wracając ponownie do domu.

Nauka Kami Chakuramu [ B ]
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Tatsuo »

Usiadłem przed rozpalonym już ogniskiem, krzyżując nogi. W rękach trzymałem znaleziony przed chwilą rozbity obrazek, oprawiony w drewnianą ramkę z obszytą w kilku miejscach, porozrywaną już niestety i zdegenerowaną przez czas wilczą skórą. Wilczą? Hm. W dotyku była niezwykle miękka, choć już sucha. Jednak to obiekt narysowany na tym niewielkim kawałku płócienka, przetrwałym o dziwo pożar, był czymś, co bardziej mnie zaskoczyło. Mało kto teraz wierzył w ochronne byty trzymające pieczę nad domostwem. Ten jednak, malutki wyrysowany niezbyt starannie przez artystę Tennin, miał przynieść im szczęście, chronić przed niebezpieczeństwem i pokazywać, że czeka na nich jeszcze dobro w tym świecie. Smutno się patrzyło na obraz tego, że jedyne, co pozostało po rodzinie, to wspomnienia. Przymknąłem na chwilę oczy, czując, jak stopy, kolana, a na końcu nawet biodra, zamieniają się w burzę białych kartek, nagle wznoszących się do góry i otaczających mnie z każdej strony. Wszystko, co tutaj zobaczyłem, chciałem przelać na papier, który ze mną pozostanie na długi czas. Czy wieczny? Nie wiem, nic nie mogę w tej sytuacji obiecać. Spoglądając na rysunek, starałem się go odwzorować, lawirując kartkami za moimi plecami, tworząc skrzydła podobne do tego, jakimi charakteryzował się Tennin na znalezionej przeze mnie rycinie. Delikatne w swoim wyglądzie, przypominające raczej biały puch, aniżeli ciężkie pióra lub jak w moim przypadku zbite kartki papieru, niemogące w pełni oddać tego idealnego piękna, lecz to nawet nie chodzi o to, aby powstałe skrzydła były faktycznie takie, jak na rysunku. Chciałem być kimś innym niż narysowany tutaj posłannik niebios. Złączające się powoli kartki papieru miały nieść nie ochronę, nie nadzieję na lepsze jutro, której ta rodzina z pewnością już nie miała, ale miały przenosić o wiele większy ciężar. Każda zwijająca się kartka papieru, pokazywała trudności, z jakimi musieli się zmierzyć na co dzień. Każda przecinająca się na pół sztuka obrazowało rozdarcia, trudne życiowe wybory, które, o ile zdołali przeżyć, byli zmuszeni podjąć. Odstawiając na podłogę obrazek, spojrzałem na powstały za moimi plecami twór. Skrzydła. Skrzydła, które w normalnych warunkach powinny mnie unieść do nieba, tam, gdzie dla zwykłego człowieka nie byłoby możliwe się dostać. Teraz jednak delikatnie lawirując w powietrzu, wbijając się w moje plecy, były dla mnie jedynie bólem. Niewygodną przeszkodą, którą będę musiał przeszkodzić, lecz czułem, że jestem w stanie ją znieść. Tak... tak myślałem przynajmniej. Wziąłem ponownie obrazek w dłonie i spojrzawszy na niego ostatni raz, wrzuciłem go w płomienie ogniska, tym samym tracąc kontrolę nad swoimi zbitymi w papier skrzydłami, których surowiec mimowolnie opadł na ziemię, zataczając wokół mnie koło.

Nauka Yoku no Jutsu [ C ]
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ryuujin
Martwa postać
Posty: 361
Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów.
GG/Discord: Aogiri#3463
Multikonta: Zenin Toji

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Ryuujin »

0 x
Obrazek
Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia! ❤️
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Tatsuo »

Czy to była dobra zabawa? Nie wiem, czy mógłbym się z tym stwierdzeniem zgodzić, choć z pewnością było to dobre przeżycie, które być może zapisze się w mojej pamięci na nieco dłużej, niż pospolite wydarzenia miały to w zwyczaju. Zgasiłem więc, a raczej pozwoliłem wygasnąć samoistnie ognisku, podobnie jak niektórzy ludzie pozwolili wygasnąć życie pewnej rodziny niegdyś tu mieszkającej, a następnie udałem się na trawiaste zbocze, by móc, choć jeszcze przez chwilę popatrzeć w niebo, z dłońmi splecionymi na brzuchu, a plecami zanurzonymi w lekkiej, miękkiej, nieco już zmarzniętej i ośnieżonej, ziemi. Nawet nie za bardzo przeszkadzało mi to, że mogłoby mi to pobrudzić płaszcz, który był bardziej roboczy, aniżeli wystawny, a takie przecież i tak są do wyrzucenia. On pamiętał jeszcze czasy, gdy nie tylko musiałem okłamywać ludzi, zapraszając ich na wspaniałe cyrkowe występy mojej trupy, ale również zadaniem moim było odwracanie uwagi, gdy reszta zwinniejszych ode mnie rąk wyłapywała zagubione w kieszeniach odwiedzających monety. Po co to noszę w takim razie, skoro aż tak złe wspomnienia z nim posiadam? Cóż. Bo lubię. Tak jakoś po prostu. Może wierzę w to, że uda mi się zmyć ten brud z mojego ubrania i zastąpić go inną, lepszą powierzchniową warstwą czegoś dobrego. 

Miałem się już nawet podnosić, gdy nagle do uszu mych dobiegł nie dźwięk ptaszków wpadających w zaspy, poszukujących w nich robaków, lecz najwyraźniej był to jakiś chłopak. Mężczyzna. Trudno stwierdzić, nawet jeżeli głos był dość wysoki. Sam przecież nie miałem jakiegoś niskiego tembru głosu. Wysunąłem swoją szyję do góry, a głowę wbiłem nieco w ziemię, wykrzywiając ją do tyłu, aby ujrzeć chłopaka do góry nogami. Co za przedziwny stwór. Wygląda jakby niedźwiedź zamienił się w człowieka. Interesujące. Przeleciało mi przez myśl, kiedy podniosłem swoje ociężałe ciało do góry, będąc teraz w pozycji siedzącej. Obróciwszy się tyłkiem na ziemi, tworząc w śniegu jeszcze większą dziurę, lekko się zdziwiłem widząc to, co się dzieje. Czyżby chciał mnie namówić na jakiś cyrk, który przyjechał do miasta? W sumie czemu nie. – Trudno mi stwierdzić, co sądzę, młody człowieku. – Uśmiechnąłem się nieco złośliwie, słysząc tę uwagę o panu. Aż taki stary to ja przecież nie jestem! Chyba... Dobrze, że jest ciemno, to nie widać moich zmarszczek pojawiających się ostatnimi czasy na czole. – Myślę jednak, że daleko temu miejscu do bycia uroczym. Obraz ludzkiej tragedii, obojętności osadników, a także zapomnienia jest raczej czymś smutnym, ale przecież nie wolno się smucić, prawda? – Poderwałem się wreszcie z ziemi, otrzepując się z resztek błota i śniegu, a następnie wykonałem z jeden, no może góra dwa kroki w kierunku chłopaka. – Jak to się mówi zmarli nie chcieliby, abyśmy się smucili. Dlatego też ćwiczysz tańce w takim miejscu? – Jak to się mówi... Ach, tańczenie na trupach, to dopiero interesujący pomysł. Jakoś mi do niego jednak nie po drodze.Myślę, że jednak mam więcej praw, aby pozostać w nocy tutaj, ale może się mylę. Jeżeli chcesz, to chętnie zabiorę cię ze sobą, to potańczysz do wygrywanej melodii. Lutnię pozostawiłem samą i pewnie tęskni. A za tobą ktoś tęskni? – A czy za mną ktoś tęskni? Lutnia chyba nie ma myśli. Ona tylko przelewa to, co ja wygram na niej. Jest po prostu przedłużeniem moich rąk i tylko tyle. – A może ty tutaj mieszkałeś? Tyle rozwiązań, a ja dalej nie wiem, które jest prawidłowe. – Rozłożyłem ręce na boki niczym w teatralnym geście. Piruetów jakoś nigdy nie wykonywałem.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ryuujin
Martwa postać
Posty: 361
Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów.
GG/Discord: Aogiri#3463
Multikonta: Zenin Toji

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Ryuujin »

0 x
Obrazek
Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia! ❤️
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Tatsuo »

Niczym nocna sówka, która atakuje dopiero w nocy, przesuwając swoją głowę to raz w prawo, to raz w lewo, celem zlokalizowania swojej ofiary i pochwycenia jej. Tak działają sowy? Właściwie nie wiem, ale w bajkach zawsze było, że potrafią kręcić głową dookoła. Przedziwne stworzenia. Mimo wszystko wiedziałem, że te puchate, nawet w miarę milutkie stworzenia, potrafiły być niebezpieczne, jeżeli tylko przesunęłoby się z nich wzrok w drugą stronę. Ja nie zamierzam popełniać takiego błędu. Z pełnym skupieniem i niemałym zaciekawieniem wpatrywałem się więc w tego, który mógł być moim skrywanym drapieżnikiem. – Wiesz co... – Aż przypomniała mi się rozmowa ze zmarłą staruszką. Miałem właściwie zamiar o niej opowiedzieć, ale sam nie wiem, czy nie zostałbym uznany za wariata. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo ja przecież lu- – Kiedyś rozmawiałem z taką babcią. Nad jej grobem. Trochę niespotykane, co? Też tak sądziłem, a dała mi radę powiedzieć tyle wspaniałych rzeczy. Znasz ją? Taka niezbyt wysoka yy... – Właściwie to jak ona wyglądała? Zapomniałem skupić się na jej ubiorze, wsłuchując się jedynie w jej słowa, które próbowała mi przekazać. – Tęsknię za nią. Fajna była. Też się wydajesz fajny, ale chociaż odpowiedz mi na pytania, jeżeli miałbyś ochotę zniknąć. – Podczas pierwszego razu może i bałem się cokolwiek z siebie wydusić, ale teraz nauczony wieloletnimdziennym doświadczeniem, jestem pewien, że takie okazje muszę wykorzystywać całkowicie.

Przykucnąłem, bo siadać mi się już nie chciało, a zresztą co ja będę tak wstawać i siadać i znowu siadać, a może zaraz wstawać. Moje stawy to nie jest pierwszorzędowy twór i swoje lata już mają, a chłopak najwyraźniej nie szanuje tego, że jest w stanie porozmawiać z tak wiekowym człowiekiem. Czasami to nawet zaszczyt powinien być, że ktoś, kto tyle świata widział i zwiedził, jest gotowy do przekazania czegoś od siebie. – To tak mam śpiewać bez muzyki? Ajaja, nutki chociaż zagłuszają moje przypadkowe fałsze, gdy nieco ucho mi się omsknie, a tak, to jak ja będę oszukiwać moją widownię. – Wyszczerzyłem swoje niezbyt białe zęby, zastanawiając się nad tym, co ten chłopak do mnie bredzi. Coś przede mną ukrywał albo albo kłamał albo... albo ja nie wiem, ale wydawał się jakiś dziwny, jakby te kreski to sobie narysował w jakimś przedziwnym rytuale. A co jak tak chowają zmarłych u jakiegoś bóstwa? Człowiek nigdy nie wie, a potem nawet nie zauważa, jak zostaje medium. – Pobawić? Rodzice nie będą źli, że bawisz się z obcym mężczyzną pośrodku lasu, do którego udałeś się o porze, gdy dzieciaczki już śpią? To chyba już pójście ze mną w nieznane wydaje się być o wiele bezpieczniejszym pomysłem. – Przecież nie pokazałbym mu kotków w mojej stodole. No dobrze, czasami może i kotki się tam jakieś pojawią, ale mam wrażenie, że warunki tam panujące, nawet im nie odpowiadają w pełni i wolą udać się do lepszego miejsca. No tak już bywa. – Za moich czasów... to dzieci to się nie miały jak bawić tylko ciężko pracowały, no... tak było! Ale pamiętam, że lubiliśmy układać haiku. Albo to tylko ja. Nie znałem innych dzieci za specjalnie. A ty, co lubisz robić?
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Ryuujin
Martwa postać
Posty: 361
Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów.
GG/Discord: Aogiri#3463
Multikonta: Zenin Toji

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Ryuujin »

0 x
Obrazek
Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia! ❤️
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
Awatar użytkownika
Tatsuo
Postać porzucona
Posty: 547
Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
Wiek postaci: 29
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
GG/Discord: Kraze#5092
Multikonta: Don Patch | Fujiko

Re: Ruiny spalonego domu

Post autor: Tatsuo »

No, wiedziałem, że mi nie wierzy. A i dobrze, mniejsza konkurencja w pozyskiwaniu wiedzy od starszych, nawiedzających mnie babć. Miałem nadzieję, taką ukrytą gdzieś na dnie serca, że faktycznie odwiedził mnie duch opiekun tego domu, ale najwyraźniej ostatnio jedyne, co mam, to złudna nadzieja, niedająca mi za dużo prawdziwych historii, a jedynie przemierzanie krainy mych myśli, poupychanych niezbyt elegancko tu i ówdzie w mojej głowie. – Rozumiem, że trochę się wystraszyłeś w takim razie? – Podniosłem delikatnie kącik ust na sceptyczną odpowiedź młodzieńca i spoglądałem na to, co on zamierza. Choć serce podpowiadało mi, że może nie powinienem pozwolić mu podejść na tak bliską odległość ode mnie, to jakoś ciało nie zamierzało uciekać i chować się w warstwie śniegu oddalonej o kilka metrów dalej. Przesunąłem głowę do góry, czekając na sam nie wiem co, może jakieś zaproszenie do zabawy? Łapanie, dotykanie, uciekanie. Aż wzdrygnąłem się na samą ich myśl. Ten jednak postanowił mnie... kopnąć.

Oczy błyskawicznie mi się rozszerzyły, a ja nie byłem w stanie pojąć, co się tutaj wyprawia. Czy my się właśnie zaczynamy bić, a ja powinienem zakasać rękawy i pokazać temu gagatkowi prawdziwą potęgę Tatsuo, a może przypadkiem noga mu się omskła i lepszym rozwiązaniem byłaby próba zamortyzowania upadku młodzieńca? Więc... więc zrobiłem nic, licząc na rozwój wydarzeń. – Haha, ha..ha. – Zaśmiałem się dość sztucznie przez zaciśnięte wargi, w głowie układając jedynie obraźliwe słowa, którymi normalnie mógłbym uraczyć w takiej sytuacji takiego urwisa, ale przecież mnie nie wypada! A zresztą, to co w mojej głowie się znajduje, bardzo rzadko jest wyrzucane na zewnątrz, gdzie staram się tworzyć jedynie piękne i barwne historie. – Poczułbym coś innego, co nie byłoby bólem na mojej łydce. Nigdy nie próbowałeś skupić się, choć na chwilę na tym, co cię tutaj otacza? – Masując jedną dłonią swoją lekko obolałą nogę (jestem miękkim mężczyzną, tak?), próbowałem skinieniem głowy wskazać znajdujący się niedaleko nas dom. Opuszczony, stracony. Zapomniany. Nawet przez chłopaka. A jaka wielka szkoda.

To może nie śpiewaj w takim razie?! To... to jak obelga! Powinien poprosić... ja... ja nie rozumiem. Uśmiechnąłem się, bo cóż innego mogłem zrobić, choć w głębi duszy, to zamierzałem już mu prawie pokazać mój piękny wokal. Jednak... no... no może faktycznie. Rozśpiewanie, złe warunki akustyczne, wiatr, śnieg. To pewnie wszystko pogorszyłoby efekty dźwięku wydobywającego się z mojej gardzieli przez poruszające się struny głosowe. No, niech mu już będzie. – I co, tak uciekasz z polowania na zwierzynę? Jakoś z zachowania nie wydajesz się być zbyt chętny do tego, żeby pójść w ślady ojca. Chciałbym powiedzieć, że masz artystyczną duszę w sobie, ale... – No, doigrał się. – Sam rozumiesz. To chyba tylko powoli kiełkuje, wyrzucając pierwsze korzonki i próbując przebić się przez warstwy niepewności, głuchoty i braku zrozumienia. Jednak ja ci chętnie pomogę! – Chyba jednak nie rozumie, ale ja rozumiem, a to jest dla mnie najważniejsze. – Sam uciekłeś od ojca czy może on cię już nie chciał widzieć na oczy? Tak z ciekawości rzucam, nie chcesz, to nie mów, ale co nam przyszło porobić w tę ciemną noc, jak nie przysiąść na śniegu, nie kopać się wzajemnie i porozmawiać. On chyba nas nie upoluje, co? A może to ja jestem zwierzyną? – Zaśmiałem się w duchu rozglądając się dookoła, ale to bardziej dla podtrzymania tej teatralnej scenerii grozy, aniżeli faktycznego mojego strachu. – Haiku... Taka zabawa w małego artystę. Pięć, siedem, pięć sylab. – Pokazałem na swoich paluszkach, bo jeszcze jakieś cyfry potrafię. – W pierwszych dwóch częściach opisujesz to, co widzisz i akurat przykuło twoją uwagę. Ostatnia, pięciosylabowa ma... sam nie wiem. Dać chwilę na zastanowienie się, przełamać opis natury, być czymś zaskakującym... Śniegu na łące, korony drzew za Słońcem, oczy zamknięte. – Może i brzmiało to, jak zdania przykładowo złożone, ale pod żadnym pozorem nimi nie były! No... słaby w to byłem, nie powiem, zawsze wygrywał ktoś inny z trupy, ale skoro oceniającymi byli ich znajomi, to co się mam dziwić. – No, twoja kolej. – Nie sądziłem, że mu się to spodoba. W końcu on wolał ekspresję ciałem, a ja słowami. Trudno tutaj znaleźć wspólną nić. A może... – Wiesz co. Chyba nie powinniśmy tutaj tak siedzieć i czekać na nie wiadomo co. W końcu skoro nie możesz odejść do mnie, to ja pójdę do ciebie. – Uśmiechnąłem się, podnosząc się wreszcie do góry i podając dłoń, o ile chłopak również zamierzał sobie przycupnąć. – To gdzie ten twój ojciec poluje? Powinniśmy mu jakoś dać znac? Sam nie wiem. Potrafię udawać ptaka, wiesz? No... takiego... no gwizdać umiem. To prawie jak ptak, tak? – Ruszyłem więc w kierunku wskazanym przez chłopaka. Może mnie czymś zaskoczy, choć kto wie.

z/t z tematu
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość