Oczekiwał ogłuszenia przeciwnika, a otrzymał efekt zupełnie inny. Czaszka bandyty po prostu pękła, a drewniany oręż mimo braku prawdziwego ostrza, to wbił się głęboko w głowę, miażdżąc łeb przeciwnika. Złote oczy otworzyły się szerzej, adrenalina uderzyła mocniej, gdy uświadomił sobie w ten ułamek sekundy, że kogoś zabił. Druga osoba. Chociaż chciałby czuć się inaczej, to poczuł w sobie moc, poczuł zadowolenie lub nawet radość. Wiedział już, że odbieranie życia jest dosyć przyjemne, ale nie rozumiał jeszcze dlaczego. Nie czuł się źle, gdy musiał zamordować osoby, które miały trochę za skórą, aczkolwiek nie czuł się najlepiej z tym, że cieszy się z wysyłania żyjących istot na drugi świat. Nie miał czasu teraz na rozmyślania na ten temat, wykonał drugie cięcie, również fatalne w skutkach dla przeciwnika. Dwóch padło, a on błyskawicznie się odwrócił, zasłaniając przed nieznanym. Tym nieznanym była strzała.
Wyszczerzył swoje rekinie zębiska, zadowolony ze swej skuteczności. Był teraz bardzo pewien siebie. Miecz dalej trzymał tak, by się nim zasłaniać, ale druga ręka sięgnęła do czarnej torby, by wyciągnąć z niej jeden kunai i jeden shuriken. Kunai został wbity w miecz od wewnątrz tak, by nie widział go łucznik, a żeby Kaiko mógł go błyskawicznie dobyć, gdyby zaszła taka potrzeba. Gwiazdka została wyrzucona w stronę łucznika, starając się ugrać trochę czasu Hou, który, jeżeli dobrze białowłosy rozumiał, miał zaraz pojawić się obok bandyty.
Problemem było to, że łucznik wołał do kogoś za sobą o wezwanie wsparcia. Jeżeli przybiegną tutaj kupą, to mieli przerąbane, bo zwyczajnie zdobędą znaczną przewagę liczebną, a to oznaczało, że ich szanse na zwycięstwo drastycznie malały. Młody opiekun świątyni wiedział, że nie może pozwolić, aby ktokolwiek kto został wysłany do obozu po "szefa i Haku" rzeczywiście tam dotarł, więc odsunął się, by wskoczyć znów na drzewo, cały czas się zasłaniając od strony łucznika. Następnie ruszył ile miał sił w nogach po drzewach, trzymając swoją zasłonę i zostawiając jedynego bandytę Hou. Musiał wierzyć, że ten sobie z nim poradzi. Samemu gonił najszybciej jak umiał w stronę rzekomego obozu, wypatrując przy okazji pułapek, które zapewne gdzieś się znajdowały. Najpewniej im bliżej kryjówki, tym więcej ich było. Dodatkowo liczył na to, że jego szybkość i przemieszczanie się między gałęziami oraz koronami drzew utrudni nie tylko łucznikowi trafienie go, ale także innym bandytom wypatrzenie, aby ponownie ich zaskoczyć. Teraz już wiedział, że jest dosyć szybki, dosyć silny i dosyć uzdolniony, aby zwykłego rozbójnika lub dwóch z zaskoczenia pokonać i to bez najmniejszych problemów. Teraz byli świadomi, że przyszło im walczyć z ninja, chociaż w przypadku białowłosego nie było to do końca prawdą.
Jakby kogoś dogonił albo przynajmniej miał w zasięgu rzutu, to wykonałby akcję. Jeżeli dałby radę zaatakować mieczem, zeskakując z powietrza, to tym razem nie zamierzał korzystać z Fuma Ninken, bo byłoby to zbyt przewidywalne. Jakby mógł, to chciałby zeskoczyć obok lub przed bandytę i ciąć po nogach, aby je połamać. Nie musiał ich przecież zabijać - wystarczy, że nie dotarliby do obozu, aby zawiadomić resztę. Nie wiedział ile ich tam mogło być, jednak jeżeli był drugi, to zbliżyłby się do niego susem i wykonał Omotegiri, aby jak najszybciej się go pozbyć, napierając serią wielu cięć. Któreś musiało trafić. Jeżeli jednak nie mógł ich atakować mieczem, to miał zamiar rzucić przygotowanym kunaiem, celując w nogi bandyty. Jeżeli byłoby ich więcej, to wyciągnąłby tym razem trzy shurikeny jeszcze, którymi ciskałby raz za razem, aby uniemożliwić dalszy bieg kolejnym.
Obrona w takim przypadku polegała zwyczajnie na unikach i zasłanianiu się mieczem. Nie posiadał żadnych wyszukanych defensywnych technik, więc nie mógł na nich polegać. Polegał na swoim ciele, na swojej spostrzegawczości i wielkim, drewnianym mieczu, który służył zarówno jako broń, jak i tarcza. Zasłaniałby się nim, skakał po drzewach lub uskakiwał na boki, starając się skryć za pniami, aby nie oberwać, gdyby zaszła taka konieczność. Jednak pogoń była ważna, aczkolwiek nie ważniejsza, niż wyszukiwanie pułapek. Co z tego, że dogoniłby ich, gdyby wpadł w notkę i sam się obezwładnił? On nie potrafił władać chakrą jak Houtarou, żeby być użytecznym nawet, gdy jego ciało odmawiało posłuszeństwa.