Klif nadmorski

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Klif nadmorski

Post autor: Kaiko »

Wszystko wyszło nie tak, jak powinno, ale jednocześnie niewystarczająco źle, aby Kaiko był z tego powodu niezadowolony. Szerokie cięcie faktycznie zniszczyło klona, ale nie trafiło ostatecznie brodacza, na co białowłosy liczył. Poszarpane ubrania nie wygrywały pojedynków, chyba że ktoś się wstydził swojego ciała i to go rozpraszało, jednak przeciwnik z kastetami raczej do tego typu osób nie należał. Tak czy siak, po jednym ataku miał nastąpić drugi, ale wtem pojawiły się kolejne przeszkody, gdyż ciężko je było nazwać problemami. Błotne wilki, chociaż mocno zaskoczyły opiekuna świątyni, to okazały się być dosyć niegroźne. A przynajmniej jeden z nich, który po prostu chwycił za nogę Kaiko, zdawałoby się, wbijając swoje zębiska w łydkę. Zdawałoby się, gdyż błotny twór nie wywołał żadnego bólu, ani raczej ran. Młodzieniec pierwszy raz widział, aby z błota mogło powstać coś takiego i w dodatku żywego. Techniki ninja naprawdę nie znały granic, niejednokrotnie przekraczając absurd. Błotny wilk? Dziwaczne, ale w jakiś sposób skuteczne. Białowłosy nie oczekiwał, że błoto go zaboli, bo było właśnie błotem, zatem kły stwora nie miały szans przebić skóry. Samo jutsu wystarczająco zdezorientowało chłopaka, by wykonać swój atak z opóźnieniem, a to sprawiło, że brodacz po raz kolejny uniknął śmierci. Powoli zaczynało to irytować młodego opiekuna, który w tym momencie zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy - skoro facet od błota atakował jego, to znaczyło, że Hou już został wyeliminowany, tym samym pozostawiając Kaiko samego na dwóch. Słowo "wyeliminowany" było kluczowe, gdyż szermierz nie uważał, iż jego kompan mógłby zostać zabity. Nie tak szybko, nie tak bezgłośnie, nie tak bez znaczenia. Wpadło mu do głowy, że po prostu jest niezdolny do dalszej walki.
Przeklął pod nosem, nie mając nawet czasu na odpowiednie wkurzenie zaistniałą sytuacją. Wciąż walczył i wciąż miał się na tyle dobrze, by pokonać brodacza, a także tego długowłosego. Całe szczęście był nauczony wielu ruchów oraz działania na najwyższych obrotach, gdyż tego wymagały pojedynki w zwarciu. Nie było czasu na rozmyślanie nad skutecznym rozwiązaniem wszystkich problemów, które jednocześnie pozwoli zachować względne bezpieczeństwo. Gdy walczyło się mieczem, to zawsze było się w zasięgu rażenia czy to technik, czy to broni. Należało działać bardziej instynktownie, niż przemyślanie, a w tym pomagało nie tylko doświadczenie, ale także szeroki repertuar wyćwiczonych ataków, które w odpowiedniej chwili mogły zadziałać zupełnie inaczej, mimo swej prostoty. Tym razem Kaiko spróbował blefu.
Wilk go trzymał, ale czy wystarczająco mocno? Białowłosy zamarkował rzucenie się na brodacza niskim susem, pochylając się bardzo głęboko, jakby chciał wyprowadzić równoległy do ziemi atak na wysokości ud lub kolan. Był to fałszywy ruch, nie zamierzał faktycznie atakować swego przeciwnika, a zrobić tylko wrażenie, że to zamierza, aby sprowokować wszystkie wilki do rzucenia się za nim. I w tym momencie, miały oberwać atakiem, niby wycelowanym w brodacza, a jednak w błotne twory. Cięcie to nie należało do najprostszych i zazwyczaj wykonywane było w powietrzu, ale jedna rzecz zgadzała się - doskok, który był blefem. Uragiri, które miało zniszczyć wilki, a przynajmniej większość z nich, nie byłoby ostatnim z ataków Kaiko. Chłopak założył, że wilki, jak to wilki, są silne w watasze, a nie pojedynczo, dlatego też ten jeden, który trzymał go za nogę, nie powinien stanowić problemu. W końcu opiekun świątyni miał dużo siły, zakładał, że znacznie więcej, niż taki wilk z błota. Albo nawet więcej niż ze trzy wilki z błota jednocześnie. Toteż sam blef z atakiem brodacza, czyli wykonanie techniki Uragiri, było także wyrwaniem się z uścisków niezbyt groźnych szczęk, aby już dalej mu nie przeszkadzały.
Kaiko liczył na to, że jego atak w stronę wilków sprowokuje brodacza, do spróbowania swego szczęścia. Jeżeli jednak brodacz nie atakowałby, to młodzieniec zamierzał poczekać na jego ofensywę, by samemu nie opuszczać gardy, tym samym narażając się na oberwanie. Musiał skupić się na kontratakach, gdyż po prostu atak za bardzo otwierał jego defensywę. Liczył na cios lub nawet kopnięcie. Walka wręcz miała to do siebie, że niemalże każde uderzenie było jak pchnięcie bronią. W ten sposób zwyczajnie można było wyprowadzić najszybszy atak, najpewniejszy i, może nawet, najsilniejszy. Zatem, gdyby taki atak został wymierzony w stronę Kaiko, to ten skorzystałby z techniki Yōdō, ustawiając się bokiem do brodacza, a mieczem jedynie uderzając w jego rękę na tyle, by pociągnąć go do siebie i podstawiając mu nogę, aby się przewrócił. I zanim jeszcze straciłby równowagę, to białowłosy zamierzał wyprowadzić potężne, ukośne cięcie znad lewego ramienia skierowane w bok brodacza skierowanego do niego w tym momencie najpewniej tyłem. To powinno załatwić sprawę i uniemożliwić jakkolwiek skuteczną walkę mężczyźnie z kastetami.
Defensywa w tym momencie wręcz nie istniała. Kaiko skupiony był na tym, aby pierwszy ruch wykonać samemu - fałszując atak na brodacza, a atakując wilki. Niezależnie od rezultatu, zamierzał wykonać później Yōdō, które same w sobie było i obroną, i atakiem. Plany zmieniłyby się tylko wtedy, gdyby długowłosy zaatakował go błotem lub jakby brodacz wykonał ofensywę niemożliwą do uniknięcia z pomocą Yōdō. W takich wypadkach białowłosy, o ile wilki by mu na to pozwoliły, wykonywałby uniki, może nawet przeskoczyłby za drewnianą ścianę, byleby nie oberwać. Jeżeli nie miał takiej możliwości albo nie byłoby to konieczne, to korzystałby ze zwyczajnego blokowania ataków, korzystania ze swojego miecza jak tarczy czy zbijania ataków na boki. Istotne jest to, że białowłosy zwyczajnie ignorował wilki, zatem gdyby to one go atakowały, to zwyczajnie by je olał, dając się trafić. Co mogło mu zrobić błoto? Nic. Tak myślał. I miał taką nadzieję.
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hou
Martwa postać
Posty: 39
Rejestracja: 16 gru 2019, o 15:01
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Wysoki, czarne włosy, piegi na twarzy, kapelusz na głowie, czerwone korale na szyi, zwykle chodzi bez koszulki i w krótkich spodenkach.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie.

Re: Klif nadmorski

Post autor: Hou »

Houtarou czuł się trochę zawiedziony swoimi umiejętnościami i postawą, która doprowadziła go do dalszej niezdolności do walki. Swoje resztki sił chciał przeznaczyć na wykończenie związanego przeciwnika, jednak doskwierający mu ból okazał się zbyt silny. Klanowa technika nie doszła więc do skutku, a chłopak ponownie okazał się być bezużytecznym. W celu poprawienia swojej kondycji skorzystał z podstawowej, medycznej techniki, która skutecznie zdołała zatrzymać krwawienie. Przybity chłopak chciał się już poddać i bezczynnie oczekiwać na wynik potyczki, ale los ponownie dał mu szansę na zadośćuczynienie. Zza murka udało mu się dostrzec brodatego bandytę, zajętego walką z jego towarzyszem. Tym razem odległość między nim a oponentem była zdecydowanie mniejsza, więc zaprzestał dalszego leczenia, a dłońmi złożył kilka pieczęci. Z ziemi wokół bandyty powinno wyrosnąć kilkanaście drewnianych pnączy, które za zadanie miały unieruchomienie wroga. Każdą kończynę miały opleść po trzy drewniane "łańcuchy", a dla Kaiko byłaby to idealna okazja na zakończenie walki. Houtarou był świadom swoich niskich pokładów chakry, dlatego nie mógł pozwolić sobie na bardziej złożone twory. Resztkę energii zdecydował się zostawić, aby jego życie nie było zagrożone.

Chakra ~ 21%
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Uchiha Masako
Martwa postać
Posty: 638
Rejestracja: 11 kwie 2019, o 20:07
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Multikonta: Hoshigaki Toshiko, Hanuman

Re: Klif nadmorski

Post autor: Uchiha Masako »

0 x
Głos

Prowadzone misje:
  1. Ślad popiołu - Rozdział 3 - (C) Katakuri
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Klif nadmorski

Post autor: Kaiko »

Życie było krótkie. Ta myśl uderzyła w białowłosego dopiero wtedy, gdy kątem oka ujrzał zbliżającą się ku niemu pięść i to przystrojoną w kastet. Co z tego, że zniszczył błotne wilki tak, jak chciał - jednym cięciem trzy na raz, jeżeli błoto i tak go dopadło i wcale nie zredukowało problemów? No właśnie nic, bo trafienie od brodacza może nie było natychmiastowo śmiertelne, ale wystarczające, aby Kaiko nie był w stanie uniknąć kilku kolejnych, które pozbawiłyby go ducha. Zacisnął zęby, szkoda byłoby je stracić, nawet jeżeli miałby zostać trupem, to przynajmniej takim z zębami. Nawet jakby miał tutaj zgnić, to czaszka bez zębów wyglądała po prostu zabawnie. Chociaż nie miał czasu na unik, to miał cały czas w świecie, aby pogodzić się z myślą, że zaraz oberwie i to tak porządnie. Właściwie to spodziewał się takiego trafienia, które odetnie jego świadomość. Znał siłę swojego przeciwnika, znał też już swoją siłę oraz wytrzymałość, zatem kalkulacja była banalna. Trafienie było jak wyrok śmierci. I to zarówno dla brodacza, jak i białowłosego. Ale... nic się nie wydarzyło. Mężczyzną szarpnęło, co dało tylko chłopakowi czas na odzyskanie rytmu walki, z którego wybiły go wilki. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści drewnianej broni, wziął już zamach do szerokiego cięcia, mającego przetrącić kark przeciwnika, lecz ten nagle opuścił ręce. Złotooki dopiero teraz dostrzegł, że brodacz został schwytany przed drewno. Świetna robota Hou! Teraz byli kwita - obaj zawdzięczali sobie życie.
Nagłe słowa brodacza zdezorientowały białowłosego. Nie wiedział czy ma wyprowadzać ten atak, by dobić mężczyznę, czy pójść z nim na układ. Bezsprzecznie należała mu się śmierć - był bandytą, który napadał na uczciwych ludzi i nie zawahał się, aby zabić. Z drugiej strony, chociaż długowłosy nie mógł się ruszyć, to wciąż potrafił korzystać z technik, a czy oblepiony błotem Kaiko zdążyłby wyeliminować tak szybko brodacza, aby później dobiec do jego kompana i jego też wyeliminować? A może powinien najpierw zabić tego, który włada technikami, bo tylko on stanowi jakieś zagrożenie, nawet stojąc w miejscu? Była to ciężka zagwozdka, a szczególnie dla białowłosego, który czerpał z zabijania jakąś przyjemność. Jednak miał tę świadomość, że mordowanie jest złe i jeżeli nie musi, to nie powinien tego robić. Z drugiej strony... zostawienie tutaj bandytów, to jak proszenie się o drugi taki incydent, w którym ktoś zostaje zabity, porwany, okradziony. Stał tak, gotowy do wykonania ataku, mającego zakończyć żywot brodacza, ale jego mina powoli łagodniała. Już prawie zapomniał o tym złamanym nosie nawet. Bolało, fakt, ale nie wystarczająco, by w takim momencie odwrócić jego uwagę.
- Cholera jasna. I co ja mam z wami zrobić? Dobrze się walczyło, ale fakt faktem, jesteśmy tutaj tylko po ten towar co zdobyliście. I jego właścicieli, których porwaliście. - odezwał się, nie zwalniając jednak uścisku na swoim drewnianym orężu. Przy okazji przeszedł trochę na bok, aby jakakolwiek technika długowłosego miała na swoim torze lotu brodacza, który robił w tym momencie za żywą tarczę. - Jesteście zdani na moją łaskę. To znaczy... yyy... na naszą łaskę. Zabierzemy towar, zabierzemy porwanych ludzi i odejdziemy stąd w spokoju, zostawiając was przy życiu. Tak brzmi układ i musicie się na niego zgodzić, bo inny oznacza śmierć. Dla was, ma się rozumieć. - dodał po chwili, uważnie wpatrując się w mężczyznę, który zdawał się być przywódcą, a jeszcze chwilę temu, był głównym oponentem Kaiko. - Źle mi z tym, że zostawiam bandytów przy życiu, więc mam do was prośbę - skończcie z tym. Wiem jak wyglądacie, więc znaleźć was nie będzie problemem. Tym bardziej opisać wasz wygląd na posterunku straży, a po martwych kompanach szybko dojdą kim jesteście i jak się nazywacie. Może nawet ci, którzy jeszcze nie wyzionęli ducha, wygadają się? Chyba nie słyniecie z lojalności, co? - rozgadywał się, ale tylko dlatego, że był rozdarty wewnątrz. Nie wiedział czy to, co robi jest właściwe, czy nie. Powinien ich zostawić? Jakie znacznie mają jego naiwne prośby? A te groźby i zapewnienia? Ile w nich było prawdy? Musiał jednak postarać się, by zapobiec temu złu. Jeżeli nie teraz, to wróci po nich innym razem, w dogodniejszej sytuacji.
- Hej, Houtarou! Żyjesz tam? Jesteś w stanie popilnować tych dwóch? Pod żadnym pozorem nie wypuszczaj ich z tego drewna. Ja pójdę do obozu i odzyskam powóz z porwanymi. - nie odwracał głowy do swojego towarzysza, a zamiast tego podniósł głos, aby ten go dobrze słyszał. Wciąż nie wiedział w jakim stanie jest czarnowłosy, ale teraz nawet nie chciał oddalać się od bandytów, by wyjrzeć do niego. Poczekał na swojego towarzysza oraz jego odpowiedź i, o ile była twierdząca, to zrobił to, co zapowiedział - ruszył do obozu, aby odnaleźć porwanych ludzi i ich towar. Miał też zamiar wykrzykiwać pewne obwieszczenie, aby ktokolwiek skryty w obozie wiedział, że walka została zakończona.
- Mamy tego brodatego z kastetami i długowłosego co pluje błotem jako zakładników. Walka jest zakończona. Chcemy odzyskać tylko to, co zdobyliście dzisiaj. Ten powóz, towar i ludzi na nim. Po tym odejdziemy, pozostawiając was przy życiu. Jakikolwiek sprzeciw oznacza nie tylko śmierć waszą, ale też tamtej dwójki. - takie było ogłoszenie, gdy zbliżał się do obozu, a nawet jakby przez niego przechodził. Tym samym chciał dać znać porwanym, że przybyła pomoc i żeby zrobili jakiś hałas, by miał pojęcie gdzie ich szukać.
Przez cały ten czas był gotowy do ataku czy obrony. Cokolwiek kombinowałby długowłosy lub brodaty - kark walczącego wręcz zostałby przetrącony cięciem, do którego był Kaiko przygotowany tak długo, aż nie wyruszył do obozu. Jeżeli jednak do niego się skierował, to naturalnie uważał nie tylko na pułapki, ale także ataki z zaskoczenia, starając się nie tylko obronić, ale pojedynczymi, krótkimi cięciami skierowanymi głównie w nogi, zneutralizować zagrożenie. Po drodze, przy okazji, sprobówał otrzepać się z tego błota na tyle, na ile mógł.
  Ukryty tekst
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hou
Martwa postać
Posty: 39
Rejestracja: 16 gru 2019, o 15:01
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Wysoki, czarne włosy, piegi na twarzy, kapelusz na głowie, czerwone korale na szyi, zwykle chodzi bez koszulki i w krótkich spodenkach.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie.

Re: Klif nadmorski

Post autor: Hou »

Houtarou zza ściany, która wcześniej wytworzył nie widział zbyt wiele, jednak pozycja brodacza pozwoliła na wykonanie klanowej techniki i pomoc swojemu towarzyszowi. Kątem oka czarnowłosy dostrzegł jak drewniane pnącza unieruchomiły oponenta, a czas tego ruchu wydawał się być idealny. Na twarzy Kaiko zapewne pojawił się tak samo szeroki uśmiech jak ten, który towarzyszył Houtarou. Z oddali słychać było, że białowłosy zdecydował się darować życie dwójce bandytów, a kolejnym krokiem było ściągnięcie powozu z pobliskiego obozu. Kaiko zapytał i jednocześnie poprosił czarnowłosego o przypilnowanie pojmanych wrogów, a ten raczej nie miał wyboru. Zanim to jednak nastąpiło poprosił kolegę o pomoc
-Jeśli mam ich przypilnować musisz położyć mnie po drugiej stronie drewnianej ściany, żebym w razie potrzeby mógł dosięgnąć obu moimi technikami.
Po tej sugesti Houtarou czekał na pomoc w przemiesczeniu się, a następnie całą uwagę poświeci obserwacji wrogów, będąc w gotowości do użycia klanowej techniki. Każde podejrzane zachowanie brodatego i długowłosego zakończy się wyrośnięciem z oplatającego ich drewna kolców i penetracji ich szyi.

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Uchiha Masako
Martwa postać
Posty: 638
Rejestracja: 11 kwie 2019, o 20:07
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Multikonta: Hoshigaki Toshiko, Hanuman

Re: Klif nadmorski

Post autor: Uchiha Masako »

0 x
Głos

Prowadzone misje:
  1. Ślad popiołu - Rozdział 3 - (C) Katakuri
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Klif nadmorski

Post autor: Kaiko »

Brodacz odpowiedział swoją tyradą, ale Kaiko w tym momencie nie miał czasu na dyskusje na temat moralności. Może innym razem spotkają się w jakimś ustronniejszym miejscu, by porozmawiać na takie filozoficzne tematy, ale chwila po walce na śmierć i życie, to niekoniecznie odpowiedni czas. Zamiast tego białowłosy zrobił to, o co poprosił go Hou, a więc przyniesienie go bliżej reszty. Starał się być ostrożny, bo czarnowłosy nie wyglądał najlepiej. Sam fakt, że musiał być noszony wskazywał na jego rozległe obrażenia. Czyli tak wyglądał wynik pierwszego starcia i to w duecie. Kaiko nie był do końca zadowolony z rezultatów, chociaż zwyciężyli. Sam nie oberwał mocno, jednak kompan był w ciężkim stanie, a cała walka pełna była błędów związanych nie tylko z niezgraniem ich dwuosobowej drużyny, ale także brakiem doświadczenia akurat po jednej stronie tej kooperacji.
Ostatecznie Kaiko znalazł poszukiwanego kupca i uwolnił jego, a także strażnika który znajdował się tuż obok. Znalazł się też ostatni bandyta, na którego widok białowłosy zacisnął mocniej dłoń na rękojeści drewnianej broni i przygotował się do wykonania ataku, aczkolwiek uniesione w górę ręce były wystarczającym znakiem. Z jednej strony był trochę niezadowolony, że nie był w stanie zwyczajnie wybić tych ludzi - tak dla własnej satysfakcji. Z drugiej strony był szczęśliwy, że nie musiał ich zabijać. Umysł podpowiadał mu, że czyni dobrze, ale serce domagało się krwi. Młodzieniec kiwnął bandycie, aby po prostu stąd uciekał. Nikt więcej tego dnia nie zginie z rąk Kaiko. Taką miał przynajmniej nadzieję.
- Nie takiemu wielkiemu i z pewnością nie Ebisu, a Ichigo. To jego zasługa, że wraz z kompanem tu przybyliśmy. Pogadamy więcej jak się wyniesiemy stąd. Teraz wskakujcie na wóz i jedźcie za mną. - odezwał się i ruszył w stronę Hou, brodacza i długowłosego. Kupiec nie wyglądał najlepiej i to nie tylko w kwestii odniesionych obrażeń. Był, jak na standardy białowłosego, otyły i cholera wiedziała czy po takiej przygodzie ma siły w ogóle wejść na wóz i powozić nim. Młodzieniec liczył na to, że resztą zajmie się strażnik, który teraz nie musiał już niczego się obawiać. Obóz bandytów został pokonany.
- Dobry z ciebie wojownik, ale mędrzec marny. - odezwał się, wracając do brodatego mężczyzny. - Nie widziałem u was kalek, a każdy ma parę sprawnych rąk. Z uczciwej roboty łatwiej wyżyć, niż z rabunków. - postanowił trochę pogadać, skoro oczekiwał na wóz z kupcem. Nie chciał pozostać bez słowa w tej dyskusji, bo jasno bandyta zarzucał mu, że wcale nie uczynił cokolwiek dobrego, a wręcz przeciwnie - przez działania ich dwójki wielu ludziom będzie się żyło gorzej. - Zabiliście kilku niewinnych ludzi, a mówisz mi o żerowaniu na nieszczęściach zwykłych ludzi. Masz tupet, naprawdę. Pominę to i przejdę do konkretów. Każda decyzja ma swoje konsekwencje. Jeżeli podejmujesz decyzję i nie jesteś gotów ponieść jej możliwych konsekwencji, toś zwykły głupiec. Każdy z was powinien być gotów umrzeć czy to z rąk strażników kupca, czy z rąk straży, czy ninja. Ja, ruszając tutaj, byłem gotów na śmierć. Ryzyko było oczywiste, ale to jego świadomość podzieliła nas na głupców i odważnych. - zakończył na tym swój wywód, nie chcąc moralizować bandytów dalej. Przekazał swój światopogląd, a czy go zrozumieją, to już ich sprawa. Dla niego było to logiczne - jesteś bandytą, to musisz być gotowy, że ktoś kiedyś zechce odwrócić role i zapolować na ciebie. Ale jednak brodacz obwiniał Kaiko i Houtarou za śmierć towarzyszy, potencjalną głodówkę czy nawet osierocenie dzieci. Tak, jakby to on kazał im zostać leśnymi rozbójnikami, a później ich zabił, posyłając ich na akcję, w której puścili wolno uciekiniera. Ich niefart, że ten uciekinier trafił na ludzi zdolnych poradzić sobie ze zwyczajną swołoczą.
Jak już wóz podjechał, to Kaiko najpierw wsadził na niego Hou - ostrożnie, aby nie uszkodzić go jeszcze bardziej, niż był. Dopiero później sam wskoczył, zasiadając obok woźnicy i dając mu znak, że może ruszać. Miecz miał nadal w ręku, oparty o bark i gotowy do działania. Gdyby został zmuszony do jego użycia, to nie zawahałby się nawet na moment. Wykonałby czy to atak, czy obronę. I to tyczyło się wszystkich tych wydarzeń, w końcu wciąż znajdował się w obozie bandytów, a później od nich odjeżdżał i kto wie, czy go nie śledzili? Tak czy siak, wskazywał drogę woźnicy, prowadząc go do swojej zapomnianej świątyni.
- Teraz możemy wymienić uprzejmości. - odezwał się, spoglądając na kupca. Drugą ręką delikatnie badał swój nos, nie wiedząc czy powinien go jakoś nastawić czy co z nim zrobić, aby kość się zrosła. - Jestem Kaiki Kanamura, a to mój przyjaciel - Houtarou. - dodał, przedstawiając od razu swojego kompana, na którego wskazał dłonią. Czarnowłosy mógł zauważyć, że imię szermierza zmieniło się, bo faktycznie jemu przedstawił się jako Kaiko, czyli zgodnie z prawdą. Zgodne z prawdą było także to, że opiekun świątyni nie przepadał za swoim imieniem i wolał przedstawiać się jako Kaiki. Jego niechęć była podyktowana głównie skojarzeniami z tym, że to imię nadane przez jego rodziców - tych samych, którzy go porzucili na progu świątyni. Tych, którzy oddali go w ręce losu. - Co do wynagrodzenia, to z pewnością się dogadamy. Co jest na tym wozie? Jak żywność albo... właściwie cokolwiek dla mnie użytecznego, to mogę przyjąć zapłatę w towarze, a jak nie, to w Ryo. Mój kolega niech sam się wypowie, nie chcę decydować za niego. - zakończył, wracając do istotnego tematu zapłaty za to wszystko, co przeszli. Nie spojrzał czym w ogóle kupiec handlował, a w wyjątkowo skromnym domostwie Kaiko brakowało wielu rzeczy, w tym także żywności. Brodacz mówił o głodówce, a to białowłosy do dłuższego czasu walczył z tym, by nie zdechnąć z głodu. Gdyby nie mieszkańcy, którzy zawsze znaleźli dla niego jakieś zajęcie, to dawno by umarł. Czasami wydawało mu się, że wcale nie potrzebują jego pomocy, a zwyczajnie proszą go o nią, by móc mu dać trochę Ryo lub worek ryżu czy warzyw. Często płacili mu w towarach, bo i tak całe swoje pieniądze chłopak wydawał na jedzenie i inne niezbędne rzeczy, jak na przykład, garnki. W końcu w czymś musiał gotować swoje niezwykle proste, aczkolwiek pożywne potrawy. Całe szczęście w lasach było sporo zwierzyny, którą mógł upolować, a mięso przyrządzić tak, że starczało na długo. Nawet kości wykorzystywał, pichcąc na nich zupę, a szpik? Szpik też zjadał. Wszystko co pożywne.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hou
Martwa postać
Posty: 39
Rejestracja: 16 gru 2019, o 15:01
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Wysoki, czarne włosy, piegi na twarzy, kapelusz na głowie, czerwone korale na szyi, zwykle chodzi bez koszulki i w krótkich spodenkach.
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie.

Re: Klif nadmorski

Post autor: Hou »

Houtarou uważnie przysłuchiwał się monologowi bandyty, który dał mu trochę do myślenia. Los potrafi płatać przeróżne figle, a ludzkie historie mogą być wypełnione bólem i nienawiścią. Walka, którą stoczyli mogła zakończyć się sromotną porażką, a wtedy historia orzekła by dwóch pomocnych młodzieńców tymi złymi, którzy zaatakowali obóz "niewinnych ludzi". Oczywiście czarnowłosy nie dał sobie wmówić, że postąpił źle, ale życiowe refleksje mogą mu tylko pomóc. Senju starał się obserwować bandytów ze wszystkich sił gdy Kaiko udał się do obozu w poszukiwaniu zakładników, jednak jego stan zdrowotny i tak nie pozwoliłby na walkę z kimkolwiek. Powrót szermierza oznaczał, że wszystko poszło zgodnie z planem, a jego przemowa okazała się być jeszcze lepsza, niż pokonanego brodacza. Powoli z oddali nadciągał powóz, którym poruszali się dwaj zaginieni mężczyźni. Białowłosy pomógł rannemu koledze i posadził go w wygodnym miejscu na karawanie, a ich spontaniczna przygoda w końcu dobiegała końca. Houtarou zdążył zapomnieć już o przysługującej im nagrodzie, więc zarzucił lekkim uśmiechem gdy jego towarzysz wypowiadał się na temat zapłaty. Był również ciekawy dlaczego Kaiko przedstawił się fałszywym imieniem, jednak nie miał sił rozmyślać na ten temat. Zebrał się na siły, aby wydusić kilka ostatnich zdań przed udaniem się na krótką drzemkę
-Szczerze powiedziawszy bardziej interesowałyby mnie jakieś rzadkie towary. Wyglądasz na kupca, który mógłby mi zaoferować coś ciekawszego niż pieniądze.
Następnie swój wzrok skierował na Kaiko i postanowił się z nim pożegnać. Był pewny, że do końca życia będzie pamiętał o tej potyczce i w niedalekiej przyszłości go odwiedzi, ale w tym stanie nie może wrócić do świątyni.
-Cieszę się, że jakoś daliśmy radę, chociaż to Ty grałeś pierwsze skrzypce podczas tej walki. Nie ukrywam, że trochę zawiodłem się na swoich umiejętnościach, najbliższe dni poświęcę na regenerację i popracuję nad nowymi technikami. Jesteś wspaniałym kumplem i mam nadzieję, że niedługo się ponownie spotkamy, chociaż teraz powinienem udać się razem z tym kupcem do najbliższego miasta. Ty pewnie musisz wracać do domu, a oszczędności wystarczy mi na fachową opiekę medyczną, więc nie musisz się martwić. Jeszcze raz dziękuję...
Wypowiadając trzy ostatnie słowa stracił przytomność i zapadł w głęboki sen. Powodem były ogromne ubytki chakry i odniesione obrażenia, a wszyscy wiedzą, że sen to najlepszy przyjaciel w takiej sytuacji.
0 x
Awatar użytkownika
Uchiha Masako
Martwa postać
Posty: 638
Rejestracja: 11 kwie 2019, o 20:07
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Multikonta: Hoshigaki Toshiko, Hanuman

Re: Klif nadmorski

Post autor: Uchiha Masako »

0 x
Głos

Prowadzone misje:
  1. Ślad popiołu - Rozdział 3 - (C) Katakuri
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Klif nadmorski

Post autor: Kaiko »

Dysputy filozoficznej ciąg dalszy. Kaiko, wbrew pozorom, altruistą nie był i miał dosyć surowe podejście do świata. Rzeczywiście "żył pod kamieniem" jak to określił brodacz, ale to niczego nie zmieniało. Nie w tym momencie. Trzeba powiedzieć jedno - starał się pomagać ludziom najlepiej, jak potrafił, jednocześnie rozumiał, że świat nie jest miejscem przyjaznym ani sprawiedliwym. Jednak jeżeli życie postępowało z nami źle to znaczyło, że jesteśmy usprawiedliwieni, aby również czynić źle? W żadnym wypadku. Białowłosy mógł jedynie wzruszyć ramionami na krzywdy jakie spotkały rodzinę brodacza i jego samego, bo jaki miał wpływ na te wydarzenia? Żaden. Nie zmienił surowego prawa, które rządziło światem - podejmowało się decyzje i trzeba było być gotowym na konsekwencje. I nieistotne czy było się w potrzebie, czy nie. Nieważne czy robiło się to dla umierającej córki, czy dla własnego kaprysu. Nikt nie mógł oczekiwać, że każdy bandyta zostanie najpierw przesłuchany i oceniony czy jego zbrodnia ma wyższy cel, nim podejmie się z nim walkę. Prawo było prawem i chociaż można było dużo złego o nim powiedzieć, to było jednocześnie kruchym elementem trzymającym ten chaotyczny świat w kupie. Kaiko postanowił być po tej prawej stronie, a brodacz zszedł z tej ścieżki i tym samym stał się wrogiem. Mógł tego nie akceptować, mógł wyklinać los pod niebiosa, ale takie było życie. Czy tego chciał, czy nie, musiał się dostosować.
Młodzieniec nie wchodził w dyskusję. Przemilczał to wszystko. Nie był zbawicielem tego świata, aby pomagać każdemu, chociaż starał się. Nie wierzył też, że żaden z tych bandytów nie miał innej opcji, niż rabunek. Nawet przewidywał, że tak naprawdę możliwości mieli wiele, ale to szybki zysk przy małym nakładzie pracy tak bardzo ich do siebie przekonał. W końcu, o ile Kaiko dobrze zrozumiał, wraz z Kami no Hikage stracili swoje dobytki. Rozgoryczenie tym faktem ułatwiało podjęcie decyzji o odmiennym stylu życia, o porzuceniu uczciwej pracy na roli, która i tak poszła na marne. Było to do pewnego stopnia zrozumiałe. Właściwie białowłosy nie miał im za złe, że zaczęli kraść. Gdyby tylko to robili, bez mordowania ludzi, to podszedłby do nich łagodniej. Jednak by żyć na swoich zasadach, trzeba było mieć siłę, aby je obronić. Im zabrakło mocy i dlatego teraz przegrali. Nawet żyjący pod kamieniem Kaiko znał takie truizmy.
Nastał moment drogi, który wcale nie zmniejszył czujności opiekuna świątyni. Nie wiedział czego może się spodziewać po dwójce bandytów, których zostawił. Szczególnie po tym długowłosym, który z niepokojącym uśmieszkiem przeszedł całe starcie, a później milczał jak grób, gdy jego towarzysz był niesiony nerwami. Ostatecznie nic się nie działo i rozpoczęła się rozmowa o nagrodzie. Uprzednio chłopak dowiedział się, że nijaki Taro Watanabe jest właścicielem skromnego emporium handlowego. Cokolwiek to znaczyło. Dla Kaiko był on po prostu kupcem. Niestety nie posiadał żadnej żywności, ani nic co mogłoby zainteresować białowłosego. Tytoń... nie rozumiał jego fenomenu, ale nie miał też nic przeciwko. Nie był jednak palaczem, ani nie zamierzał zaczynać, bo był to zbędny luksus. Zdecydowanie bardziej potrzebował czegoś do jedzenia albo chociażby kilku garnków bez dziur. Ewentualnie trochę ceramiki. Mieszek z pieniędzmi był jak najbardziej mile widziany, bo oznaczało to, że sam sobie zapewni rzeczy, których potrzebował. Za to Houtarou dostał propozycję otrzymania wspomnianego wcześniej tytoniu.
- Żyję zbyt skromnie, by duszenie się dymem było dla mnie rozrywką. - odezwał się dosyć wesoło, tym samym zgadzając się na otrzymanie zapłaty w Ryo. Rzeczywiście uważał, że palenie tytoniu jest zabawą bogaczy, którzy nie posiadają takich zmartwień, jak sam białowłosy. Pomijając jego wydatki, był w sytuacji, która nie pozwalała mu na normalny zarobek, ale zmuszała do normalnego życia. Nie mógł przecież porzucić tej świątyni. Była dla niego jak dom, a nawet więcej - pamiątką po samym Etsuyi, czyli jedynej osobie na tym świecie, dla której cokolwiek znaczył. Był za bardzo związany z tym miejscem, a jednak musiał zarabiać. Problem w tym, że zapomniane miejsce kultu znajdowało się z dala od wiosek. Podróż między domem a pracą trwałaby zbyt długo, aby to było w jakikolwiek sposób opłacalne. Dlatego Kaiko starał się być tak bardzo samowystarczalny, jak mógł.
Pochwały od Houtarou nieco go speszyły. Spuścił wzrok, chociaż nie tyle zawstydzony, co nieco rozczarowany sobą i wnioskami swego kompana. Czy naprawdę był taki dobry? Czy naprawdę umiejętności Hou były tak słabe? Na oba te pytania odpowiedzi były przeczące. Prawda, był dobrym szermierzem, ale tylko w walce ze zwykłą hołotą brylował. W pojedynku z kimś dobrze wyszkolonym było ciężko. I chociaż zwyciężył, to nie dzięki swoim zdolnościom. Nieco zaskoczyło go to, że czarnowłosy chce się tak szybko rozstać. Szybko... i tak znali się jedynie jeden dzień i, w gruncie rzeczy, nie mieli wspólnych celów. Jednak Houtarou miał rację - Kaiko czuł się źle opuszczając świątynię i chciał do niej wrócić. Zaś jego władający drewnem towarzysz potrzebował fachowej medycznej pomocy.
- Przesadzasz. Może grałem pierwsze skrzypce w walce ze zwykłymi bandytami, ale jak przyszło stawić czoła tej dwójce, to pierwsza fala błota by mnie pokonała, gdyby nie ty. Później bez schwytania długowłosego, to leżałbym martwy jak tylko odwróciłbym się do walki z brodaczem, który zresztą też by mnie położył, jakbyś go nie zatrzymał w ostatniej chwili. Tak naprawdę byłem tylko skutecznym narzędziem, ale to dzięki tobie wygraliśmy. - wyjaśnił swoje spojrzenie na sprawę, podnosząc wzrok i spoglądając na Hou. Uśmiechnął się, nawet obnażając swoje rekinie uzębienie, by podnieść nagle rękę, jakby chciał klepnąć kompana w ramię. Zatrzymał się w ostatniej chwili, zdając sobie z czegoś sprawę, a dokładniej z faktu, że Houtarou porządnie oberwał i taki kumplowski gest może być dla niego bardziej niż tylko nieprzyjemny. - Nie ogół nie ruszam się ze swojej świątyni, więc wiesz gdzie mnie szukać. Cieszę się, że cię poznałem, Hou. Wiele dzisiaj przeszliśmy, wiele przeżyłem i wiele się nauczyłem. Otworzyłeś mi oczy na zupełnie nowy świat, wyjaśniłeś tyle spraw, jestem naprawdę wdzięczny. - odezwał się do niego wesoło i uśmiechnął jeszcze szerzej. Tak naprawdę, to pierwszy raz miał kumpla. Dotychczas jedynie znajomych - ludzi, z którymi współpracował czy po prostu ich znał. Nikt otwarcie nie mówił, że jest jego kolegą, ani nikt go nie odwiedzał. Nikt nawet nie zapowiadał, że go odwiedzi. Oprócz Houtarou.
Dalsza podróż przebiegła zupełnie spokojnie. Nastał czas rozstania. Okazało się, że pozostawiony w świątyni Ichigo postanowił ją trochę posprzątać co Kaiko odebrał z mieszanym entuzjazmem. Niby fajnie, bo był to miły gest i teraz ta rozpadająca się budowla wyglądała kapkę lepiej, ale z drugiej strony... to była jego rudera i niekoniecznie życzył sobie, aby ktokolwiek przy niej grzebał. Tak czy inaczej, podziękował przynajmniej za starania. Może podchodził do tego miejsca zbyt sentymentalnie - wszak nie było tutaj niczego istotnego. Ani żadnych kosztowności, ani informacji, ani sekretów, ani cokolwiek wartościowego. Było to po prostu istotne miejsce, ale dla niego samego. W końcu świat zdążył zapomnieć, że jest tutaj takie miejsce, w którym czciło się Susanoo.
- No to koniec naszej przygody. - odezwał się, opierając drewniany miecz o ścianę świątyni, stojąc w jej wejściu. - Życzę wam spokojnej drogi, niech Susanoo odpędzi od was wszelkie burze. - odezwał się spokojnie, starając się trochę improwizować przy życzeniach. Właściwie to nie znał się zbytnio na religii, modlitwach i powiedzeniach. Ale przynajmniej próbował. - Do zobaczenia Hou. Miecz, chociaż zdążyłem zniszczyć, to zostawię sobie na pamiątkę naszych przygód. Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz jeszcze. Ale nie zatrzymuję was, bo przed wami kawał drogi. Na razie! - zakończył i pomachał im, a następnie udał się do środka, do swojej świątyni, aby tam zająć się własnym, złamanym nosem. Nie czekał na słowa innych, bo nie chciał tego przedłużać. Nie chciał też dawać sobie szansę na podjęcie decyzji o wyruszeniu z nimi, gdyby tylko to zaproponowali. Wolał tutaj zostać. W innym wypadku dręczyłyby go sentymenty związane z tym miejscem.

Z/T

// Mazak, dzięki bardzo za misję mordeczko. I cierpliwość do nas. xD \\
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Keira
Martwa postać
Posty: 114
Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok
Multikonta: Seiren

Re: Klif nadmorski

Post autor: Keira »

0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Klif nadmorski

Post autor: Kaiko »

Sól może nie należała do najdroższych towarów, ale po co ją kupować, jak dało się zdobyć za darmo? Etsuya, szczególnie w ostatnich miesiącach swojego życia, starał się przekazać swojemu podopiecznemu wszystkie mądrości, rady i sztuczki, które mogłyby mu ułatwić życie. Wątpliwą była akurat ta, która mówiła o odparowywaniu soli z wody morskiej. Kaiko przekonał się, że jest rzeczywiście skuteczna, bo pozyskiwał sól w ten sposób od dłuższego czasu, ale wspinanie się po wzniesieniu z pełnymi wiaderkami, a później spacer przez gęstwiny leśne, uważając by nic nie rozlać, to co innego. Efekty były, ale marne i trzeba było się namęczyć, by zdobyć garstkę soli. Jednak białowłosy traktował to bardziej jako trening i swego rodzaju uczczenie pamięci Etsuyi, który chciał po prostu dobrze. Tak się złożyło, że podczas gotowania potrawki z królika okazało się, że zapasy soli są dosyć szczupłe, więc chłopak niewiele myśląc wyruszył ją pozyskać, gdy już się posilił. I teraz właśnie wracał z niemałym obciążeniem - na jego barkach spoczywał gruby jak pięść drewniany kołek, na którego końcach były po dwa wiaderka wypełnione niemalże po brzegi słoną wodą morską. Pominąwszy już obciążenie, to wspinanie się po wzniesieniu z uwagą, by nie wylać wody było niemałym wyczynem, ale nieco skrzywiony umysł Kaiko postrzegał to tylko jako wyzwanie. W końcu nie dość, że wiadra trochę ważyły, to jeszcze musiał zachowywać idealną równowagę, więc nie dość, że ćwiczył ciało, to też balans, a więc wszystko to, co niezbędne w walce. Przynajmniej tej na miecze.
Jak już wspiął się po wzniesieniu, omijając zbyt stromy do podejścia klif, to mimo wszystko postawił się skierować ku niemu z prostej przyczyny - był on goły, pozbawiony drzew, a więc znacznie łatwiej było poruszać się po nim, gdyż nie trzeba było uważać, by nie zahaczyć o gałęzie, krzewy czy bluszcze. Już nie raz padł ofiarą własnej nieostrożności i cały wysiłek szedł... na marne, gdy on jak długi wykładał się, bo o coś zaczepił kołkiem. Może do treningów podchodził entuzjastycznie, ale bez przesady - powtarzanie tej czynności do najprzyjemniejszych nie należało. Dlatego też szedł teraz krokiem ostrożnym i nieśpiesznym. Właściwie to czas go nie gonił, jego życie pozbawione było jakiegokolwiek pośpiechu, bo żył poza społeczeństwem, gdzie nikt od niego niczego nie wymagał. Sam stawiał sobie cele i wyzwania, a więc żył tempem, które sam sobie narzucał. A to nie było szczególne.
Przyzwyczajony do samotności Kaiko nawet nie oczekiwał, że spotka kogokolwiek podczas swojej wędrówki po wodę. Zawsze trasa ta była po prostu pozbawiona innych ludzi, a klif opustoszały, chociaż stał tutaj dom. Przyzwyczajony do tej swoistej rutyny wręcz przeoczył stojącą na skraju spadu dziewczynę... a może kobietę? Była odwrócona plecami, a jej sylwetkę dosyć sprawnie ukrywał płaszcz z futra i luźna suknia. Białowłosy jednak przystanął na chwilę z czystej obawy o nieznajomą. Może była tutejsza, może nie, ale wątpił, aby wiedziała więcej na temat tych terenów, niż on sam. Bez odkładania wiader i wciąż z przerzuconymi rękoma przez kołek patrzył tak na nią chwilę, zastanawiając się czy takie nagłe odezwanie się jest rozsądne. Jeszcze ją wystraszy, a ta zrobi coś głupiego i będzie miał ją na sumieniu.
- Wiesz... - odezwał się najpierw cicho, by zwrócić na siebie uwagę, ale nie tak gwałtownie. - ...na twoim miejscu nie stałbym tak blisko krańca klifu. Oprócz tego, że woda go podmywa i wiecznie się skały obrywają, to wiatr bywa tu zdradziecki. Potrafi ni stąd, ni zowąd zawiać od pleców i pchnąć. - wytłumaczył jej dwa główne zagrożenia, ale nie zamierzał mówić jej co ma robić. Jeżeli tylko chce, to może tam stać dalej - nie jego sprawa, ale szkoda byłoby, gdyby przez niewiedzę pochłonęły ją morskie fale. Szczególnie, że brzeg był kamienisty, a prądy między nimi wręcz nie do przewidzenia, co tylko utrudniało przeżycie. Kaiko, całe szczęście, nie spadł z klifu, ale raz wiatr go popchnął i niewiele brakowało, by pożegnał się ze swoim sielankowym życiem. W oczekiwaniu na jakąś reakcję nieznajomej, rozglądnął się po okolicy, sprawdzając czy może nie ma ze sobą jakichś towarzyszy, ale nikogo nie było. Tylko latające w te i nazad mewy, których skrzeczenia tak nienawidził. Skupił wzrok na jednej tłustszej, która akurat przelatywała obok i, jak to mewa, wydawała swój nieszczęsny odgłos.
- Cholerne ptaszyska. - mruknął do siebie, krzywiąc się na widok opasłego ptaka, pochodzącego najpewniej z okolic osady rybackiej. Tam były najgorsze mewy - duże, bo najedzone skradzionymi rybami i głośne. Jak można było lubić te odgłosy? Rozumiał, że ktoś lubił śpiew ptaków, ale śpiew, a nie krzyki. Sam białowłosy nie raz i nie dwa wylegiwał się na trawie, słuchając... jakichś ptaków, bo niezbyt się na nich znał. Może słowików? Może. W każdym razie wsłuchiwał się w ich dźwięczną melodię, a nie kakofonię, jakiej mógł zaznać tutaj, nad morzem.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Keira
Martwa postać
Posty: 114
Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok
Multikonta: Seiren

Re: Klif nadmorski

Post autor: Keira »

0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Klif nadmorski

Post autor: Kaiko »

Żyjąc na odludziu, bez kontaktu z innymi ma się naprawdę dużo czasu do zagospodarowania. Kaiko, część swojego dnia poświęcał na obowiązki typu gotowanie, sprzątanie, pranie, plewienie w ogrodzie, a część na treningi. Miał na głowie całą świątynię i chociaż brzmiało to tak zajmująco, to w gruncie rzeczy było zupełnie inaczej. Raz wysprzątany przybytek nie był brudzony przez odwiedzających, bo zwyczajnie ich nie było, więc całe porządki ograniczały się w głównej mierze do wycierania zalegającego kurzu. Zatem białowłosy miał ogrom czasu na rozmyślania, które czasami dotyczyły rzeczy błahych, jak kwestia tęczy i skąd pochodzi, i dlaczego mimo usilnych starań nigdy nie znalazł jej początku, a czasami rzeczy naprawdę poważnych, zahaczających o filozofię. Jednym z takich zagadnień była kwestia istnienia i wartości, zatem coś, co Etsuya szczególnie w ostatnich tygodniach swojego życia starał się wpoić młodemu podopiecznemu może po to, aby nie zginął w samotności, żyjąc wyłącznie dla siebie i bez sensu. Kaiko, chociaż przyjmował lekcje opiekuna z uwagą, tak nie wszystko brał do siebie bezkrytycznie i miał własne uwagi. Ostatecznie dochodził jednak do niemalże jednakowych wniosków, co Etsuya - ludzie byli tyle warci, ile znaczyli dla innych. I nie chodziło tutaj o proste korzyści czy wmawianie komuś, że jest cenny lub zbędny, a o rzeczywiste efekty jego istnienia oraz dalszej egzystencji. Zatem nawet samotny jak palec ninja, o ile zajmował się eliminowaniem zła i bezpośrednio nikomu nie pomagał, tak pośrednio przyczyniał się do poprawienia świata, a więc też życia zwyczajnych cywili, którzy nie mieli nawet pojęcia o jego istnieniu. I chociaż oni tego nie wiedzieli, tak on znaczył dla nich bardzo wiele, bo dzięki nim żyli w spokoju i bezpieczeństwie. Zatem chłopak, słysząc odpowiedź, jak się okazało - młodej kobiety, westchnął lekko i pokiwał głową na boki, jakby zaprzeczał lub nawet nie dowierzał w to, co słyszy.
- Nie tobie oceniać. - odparł bezczelnie zupełnie szczerze ze swoją naturą pozbawioną źdźbła ogłady. Przy okazji liczył, że nieznajoma zrozumie aluzje i nie obrazi się na niego z miejsca, że tak bezpardonowo sprowadził jej stwierdzenie do niczego. W końcu... dlaczego była małą stratą? Skąd ona mogła to wiedzieć? Nie siedziała w głowach innych, a nie dało się określić ot tak swego znaczenia w otaczającym świecie. Jeżeli za zarobione pieniądze kupowała warzywa u staruszki na targu, to już była istotnym czynnikiem w czyimś życiu - dzięki niej mógł przeżyć ktoś inny. Naprawdę nie trzeba było wiele, aby coś znaczyć. Białowłosy nie znał dobrze świata zewnętrznego, a jego pojęcie ograniczało się w głównej mierze do tego, co przekazał mu Etsuya. Zaś ten powtarzał, że prawie każdy człowiek chce dokonać czegoś wielkiego, aby wreszcie coś znaczyć, żeby się liczyć w świecie, a prawda była inna - czyny wielkie napełniały ego za pomocą sławy i niewiele wspólnego miały ze znaczeniem. - Na pewno na świecie istnieją ludzie, dla których znaczysz więcej, niż myślisz. - dodał w końcu, trochę bijąc się z samym sobą czy powinien to tłumaczyć, czy nie. Takie dopowiedzenie niewiele dodawało, a raczej nawet spłycało jego myśl, bo nie mógł jej dostatecznie dobrze wytłumaczyć. - Chociażby mi byłoby szkoda. - dodał na końcu nieco lżej, jakby żartobliwie, bo chociaż jasnowłosa tego nie wiedziała, to była dla niego rzadką okazją na kontakt z ludźmi i zabicie nudy. I to tylko potwierdzało słowa, że nie jej było oceniać jaką była stratą, bo dla Kaiko całkiem sporą - nierzadko w końcu widywał innych.
Nie bała się wiatru, a ognia? Najpierw białowłosy pomyślał, że to zupełnie normalne - w końcu wiatr był codziennie i nikt nie panikował, a ogień gdy się pojawiał chociaż w delikatnie niekontrolowanej formie, tak wzbudzał niepokój, by nie napisać, że strach. Jednak młody Kanamura miał dzisiaj jakiś dzień pełen przemyśleń i niby błahe słowa młodej damy skłoniły go do pewnych dedukcji. Nie wyglądała jak pierwsza lepsza dziewczyna z osady, nawet z tej głównej - Raigeki. Miała na sobie suknię, która wyglądała na drogą, a futra były szczególnie kosztowne, chociaż dzikiej zwierzyny nie brakowało, to odpowiednia obróbka była cenna. A szczególnie, gdy futro było szczególnie ładne, a to do takich się zaliczało. Stąd też pojawił się wniosek, że nieznajoma należy do zamożnej rodziny, wszak każda biedna bała się wiatru - ten zrywał dachy, zawalał ściany i niszczył plony. Ogień... był żywiołem zdecydowanie bardziej opanowanym, ale najważniejsze było to, że dało się go zwalczać wodą. Wiatru... nie dało się zlikwidować. On był i było się na niego skazanym. Strach przed ogniem pasował bardziej do osób zamożnych, które mogły żyć w obawie, że stracą swoje kosztowności, gdy zostaną strawione przez płomienie. Jednak im dłużej Kaiko o tym myślał, tym bardziej wydawało mu się to bezsensowne. "To", czyli własne rozmyślania.
- Ja nie boję się burzy, ale nie sprawia to, że błyskawice są dla mnie mniej śmiertelne. - odparł w końcu, odcinając się od poprzednich myśli, które wyprowadziły go tylko na manowce. - Ale rzeczywiście... wiatr wydaje się najbardziej rozczarowującym z żywiołów. Wiesz, ogień spopiela i zabija, grom uderza w mgnieniu oka i też zabija, woda odbiera siły i topi, ziemia miażdży i dusi, a wiatr? Przewraca i masz siniaka na dupie. - na koniec wzruszył ramionami. Dziewczyna nawet nie była świadoma, że w tym momencie Kaiko żali się jej, że ma naturę Fuuton, a nie jakąkolwiek inną, która zdecydowanie bardziej wpasowywała się w jego wyobrażenie żywiołu przydatnego w walce i w zawodzie ninja. Przy okazji przyznawał jej rację, że zdecydowanie bardziej zabójczy jest ogień, chociaż wiatr w odpowiednim momencie bywał nawet groźniejszy. Dla przykładu - gdy stoisz blisko krawędzi klifu, gdzie wiatr potrafił naprawdę zakotłować się i smagnąć nagle z niespodziewanej strony.
Zatem nie była tutejsza. Nie wyglądała nawet na tutejszą, ale akurat to nie należało do oceny Kaiko, który na ludziach się nie znał. A szczególnie na ich pochodzeniu, bo całe swe życie spędził w Antai, a będąc precyzyjniejszym, to nigdy nie był dalej, niż kilkanaście kilometrów od świątyni. Jednak, koniec końców, swojego pochodzenia nie znał i nie mógł być pewien, że urodził się w Antai i stąd też pochodzili jego rodzice.
- Widok... chyba się przyzwyczaiłem. Jest ładnie, ale bez przesady. Trochę nudno tak patrzeć na bezkres morza. Nic tu się nie dzieje. Ale bryza jest przyjemna i szum. No i rzeczywiście czasami widać Yinzin. - odparł poprawiając kołek przełożony przez bark. Nie miał w końcu dwóch wiaderek, a po dwa wiaderka na stronę, zatem łącznie cztery. Nie były jakieś gigantyczne, a po prostu zwyczajne - wysokie, drewniane, obite cienkim żelazem, żeby nie rozpadły się. Solidne, dosyć ciężkie same w sobie, a z wodą ważyły już trochę. Może i był silny, ale i jemu robiło się powoli ciężko. - Brzmisz... no jakbyś nie była stąd. Skąd pochodzisz? - chodziło mu zarówno o jej słowa, ale też o samą mowę, która brzmiała nieco inaczej, niż jego. On, nieświadomie, posiadał mieszankę akcentów z Lazurowych Wybrzeży i Wietrznych Równin, która ostatecznie brzmiała dosyć... mało charakterystycznie. Jednak dziewczyna brzmiała jakoś tak... inaczej, jakby... delikatniej? Może to jej głosik, a może rzeczywiście pochodziła z innego regionu.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Keira
Martwa postać
Posty: 114
Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok
Multikonta: Seiren

Re: Klif nadmorski

Post autor: Keira »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości