Kiedy Rika obrywa, zazwyczaj kłopoty się piętrzą. Tym razem zdołała jednak wyprowadzić atak i grube pasma włosów dotarły do nieprzyjaciela. Nieprzyjaciela, który musiał uporać się z niezmaterializowaną kulą ognia. Biedactwo! Kari uśmiechnęła się, liżąc własne rany. Cierpiała, ale wiedziała że to nic z tym, co czeka "tego drugiego". Na chłopaka spadły praktycznie dwa jutsu jednocześnie! Jego możliwości ruchu zostały ograniczone do minimum, a jego ciało płonęło w ogniu iluzji. Jego technika została przerwana, a to z kolei pozostawiało go na łaskę osoby, na której łasce lepiej nie być.
Kari podtrzymała swoje jutsu, włosy w dalszym ciągu trzymały go w silnym uścisku. Teraz jednak zaciskały się ciaśniej i ciaśniej, jakby chciały zrobić z niego miazgę. Dziewczyna podeszła w stronę ciała, które za sprawą włosów zaczęło unosić się do góry. Zostało przewieszone przez jedną z gałęzi drzew, których było w pobliżu bez liku. Drugi kraniec włosów (ten bliżej głowy) zaplótł się w supeł na gałęzi i ciało swobodnie zwisało głową skierowaną w dół. Gdy była już blisko, ponownie sięgnęła do torebki po kunai, na którym pozostawała nieco krwi po poprzedniej ofierze. To z tym narzędziem wiele lat temu widział ją tatko, nie poznając własnej córki. Ścisnęła kunai mocnym chwytem aż do zbielenia knykci i zaczęła dźgać na oślep niczym w worek treningowy.