Zapomniana świątynia Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai położone jest nad Morzem Lazurowym i graniczy z Atarashi i Zachodnim Sogen na wschodzie, Midori i Shinrin na południu oraz Sakai i Yusetsu na zachodzie. Prowincja jest w trakcie walk, kiedy to w 394 roku część ich ziem na Półwyspie Antai została zajęta przez ludzi zza Muru i próbując przejąc ziemie Zachodniego Sogen. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne. Ziemiami zarządza klan Kaminari. W południowych sektorach prowincji można znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 448
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Oświadczenie Kaiko o nieumiejętności używania chakry lekko zaskoczyło Kana, bo przyznawanie się do własnych słabości było czymś niezwykłym. Szczególnie wobec obcego, bo przecież zupełnie się nie znali. To było ich pierwsze spotkanie które mogli liczyć w minutach, czyżby wzbudzał w ludziach aż takie zaufanie? Gdyby trafili na złą osobę, która chciała by to wykorzystywać... Sama myśl była przerażająca, choć jemu daleko jest do tak niecnych knowań póki nikt nie zagraża jego rodowi czy rodzinie. Przez chwilę głowił się nad odpowiedzią, ale żadna sensowna mu nie przychodziła go głowy więc spokojnie przyjął klepnięcie po plecach kiwając głową. Swoją drogą, ciekawiło go jak musiało wyglądać życie osoby niezdolnej do używania chakry. Osobiście pierwszą technikę opanował w wieku zaledwie czterech, a potem zaczął tylko rozwijać swoje zdolności. Oczywiście zadanie takiego pytania byłoby niesamowicie niegrzeczne, więc trzymał buzię na kłódkę w tym momencie słuchając rozmowy o samuraju z Kaigan. Czyli był jedynym z towarzystwa nieznający legend o sławnym Kakicie Asagim? W przyszłości będzie musiał to nadrobić, bo niespodziewanie dostał zaproszenie do krainy zamieszkałej przez ród Aburame. Idealna okazja do poznania różnych ciekawych historii. Poza tym to była już druga mu znana osoba z tej prowincji, więc prędzej czy później odwiedzi swoich sąsiadów. Teraz jak zaczął powoli podróżować będzie miał więcej odwagi przy kolejnej wycieczce.
- Jeżeli znajdę się w okolicy będę pamiętać, ale niczego nie obiecuję. To jest moja pierwsza podróż poza Shinrin, więc gdybyście przypadkiem znaleźli się w stolicy to możecie zawsze liczyć na porządną strawę oraz nocleg w moim domu. Zazwyczaj jestem tam uwięziony aby pomagać w interesach rodzinnych.
Próbował nie rozbudzać niczyich nadziei, bo kto wie czy ojczym z macochą pozwoliliby mu na ponowne opuszczenie granic. Można się z tego śmiać, ale był dobrym dzieckiem, które potrafiło się odwdzięczyć. Przygarnęli go więc postanowił być im posłuszny. Co prawda poluźnili jego obowiązki od kiedy został akoraito. Planowali aby również przysłużył się rodowi z swoimi umiejętnościami, które ciągle szlifował próbując tworzyć swoje techniki. Pierwsza okazała się sukcesem, bo obecnie mogli skorzystać z darów trzech wytworzonych drzewek. Wykorzystując okazję kiedy patrzył się zdumiony swoim sukcesem Kaiko zabrał mu koszyk zaczynając zbierać owoce. Miał zamiar do niego dołączyć, ale jakoś ciężko mu było uwierzyć w swoj. Senju podobnie gdy słyszał o byciu geniuszem speszył się spoglądając w ziemię z rumieńcem na twarzy.
- Cieszę się, że smakują.
Na dowód prawdziwości słów wystarczyło spojrzeć na minę, która była rozciągnięta w uśmiechu niemalże od ucha do ucha. Zastanawiał się nad znaczeniem słów o poleżeniu dłuższym poleżeniu owoców, czy był jakiś sposób aby to dopracować? Wpierw musiał poznać na własnej skórze efekty więc zerwał śliwkę wolną od robaków, które zerwały się z kagańca kolegi w okularach aby jej zasmakować. Ugryzł ją pewnie, ale to wcale nie pomogło mu w zrozumieniu błędu jaki popełnił. Dla Kana smakowały identycznie niczym te z domu... Doszedł do wniosku, że smakosz z niego nijaki wracając do werandy razem z białowłosym młodzieńcem od którego również otrzymał pochwałę słowną. Tym razem przyjął ją swobodniej, kiwając głową, przecież nie będzie się powtarzał prawda?
Wcinając gruszkę zostały poruszone interesujące obu przybyszów legendarne ostrza. Bursztynowe oczy zdradzały podekscytowanie tematem, którego nie przerywał nawet słowem. Z początkowymi słowami mógł sympatyzować, bo oddawały idealnie jego uczucia chociaż żadnych mitów w tym zakresie nie słyszał. Podczas opowieści o Kubikiribōchō pokręcił przecząco głową otwierając swoje usta. Ostrze, które potrafiło się regenerować pijąc krew brzmi niezwykle, zresztą drugie potrafiące zamrozić dotykiem równie intrygująco. Ugrupowanie szermierzy naprawdę przykuło jego uwagę, jedynie martwiące było brak najmniejszego talentu do machania mieczami. Od małego szkolił się posługiwanie kijem, którego mógłby wytworzyć w każdej sekundzie za pomocą swojego kekkei genkai. Żałował, że do nich nie pasował... Tyle różnych historii go z tego powodu omija.
- Masz interesujących znajomych, od teraz zapamiętam ich nazwę Kenseikai. Zasługują na szacunek za swoją pracę w odkrywaniu takich broni. Jestem pewien, że uda się tobie do nich dołączyć w porównaniu do mnie posługującego się całe życie chakrą.
W głosie przy ostatnim zdaniu pojawiła się nuta smutku, którą można łatwo przegapić. Niestety sam wiele nie potrafił przekazać więcej nowinek, czekał czy Benisuke podzieli się jakimiś zaskakującymi nowinami.
Jak się okazało Hotaru również należał do Senju, który zginął niczym bohater i prawdziwy wojownik. Wieść przyniosła dziwny ból na sercu, bo rozmawiali o rodaku z Shinrin. Zresztą, śmierć porządnych osób zawsze bolała. Pierwszą reakcją było głośne zebranie powietrza do płuc, a następnie ich wypuszczenie. Cała wcześniejsza ekscytacja gdzieś uciekła, a kończyny wydawały się nagle bardzo ciężkie.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
Spojrzał w dal bez specjalnego przyglądania się żadnemu punktowi, wydając się troszkę nieobecny. Minęło kilkadziesiąt sekund aby pokręcił szybko głową na boki wracając do rzeczywistości. Musiał pokazać siłę, aby wziąć wiadomość na swoje barki, a także oddać mu honory jak przystało na jednego z nich.
- Czy mógłbym zobaczyć jego grób?
Zapytał się o pozwolenie, dopiero po uzyskaniu zgody miał zamiar przejść na tyły przybytku.
0 x
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kutaro »

[z/t] : (
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Yuki na spokojnie powrócił do swoich pozostawionych na brzegu jeziora rzeczy, i skorzystał z chwili kiedy dziewczyna się obróciła by przyodziać się w pełen strój mnicha shukke. By być szczerym, podobny strój nosił tylko kilka razy, i to jeszcze za czasów przed porwaniem przez piratów - kiedy rzeczywiście jego planami było pozostać mnichem eremitą. Na co dzień zwykle zakładał pełny przyodziewek shinobi, przydatny w przypadku niespodziewanego ataku lub jednego z treningów, którymi lubił zapełniać sobie dzień. Tym razem jednak, cóż - nie miał niczego lepszego pod ręką, a to odzienie było nie tylko tradycyjne (a on był osobnikiem lubiącym tradycję), to również dość komfortowym. Kiedy dziewczyna już się odwróciła i skorzystała z wachlarza by podnieść się do pozycji pionowej, Yuki przypiął do paska również resztę swojego wyposażenia, wliczając w to również ukryty w shirasayi Shiroi Shi. Dla niepoznaki jednak wydobył z jednej z kabur swój stary flet shinobue i zatknął go obok "kija", w identyczny sposób jak robili prawdziwi mnisi, by uzupełnić "przebrania".
Na twarzy mężczyzny ponownie pojawił się nieco krzywy uśmiech, kiedy białowłosa wspomniała o krótkim pobycie w pobliżu Muru.
-No no, Mur, miejsce z niesamowitymi widokami, nie ma co, pierwszy punkt turystyczny - powiedział z wyczuwalnym sarkazmem, chociaż na jego twarzy było widać bardziej rozbawienie niż intencję dogryzienia. - Podczas podróży nie ma co "liczyć" na coś. Lepiej być mile zaskoczonym pesymistą i zakładać że czegoś nie będzie, niż zawiedzonym optymistą który ma nadzieję że coś się znajdzie. W ten sposób można z łatwością uniknąć rozczarowań. I przyjąć stan umysłu odpowiedni do walki o przetrwanie w trakcie wędrówek.
Tak, to było z doświadczenia. Gdyby miał zliczyć wszystkie noce które spędził pod gołym niebem, to musiałby chyba liczyć w tysiącach. A wszystkie te wędrówki wymagały ciągłego myślenia poza ramami i kombinowania, jakie następne kroki trzeba postawić aby dotrzeć do celu w dobrym stanie fizycznym i psychicznym. Punkt pierwszy: nie liczyć na to, że los w jakikolwiek sposób będzie się do ciebie uśmiechać. Założenie że życie będzie cię chciało wdeptać w ziemię i napluć na tyle by przerobić ją na błoto, jest znacznie bardziej realistyczne. I będąc na to przygotowanym, łatwiej temu zapobiec.
Następnie dziewczyna stwierdziła, że chciałaby udać się do świątyni, lecz nie czułaby się komfortowo z faktem że przyszłaby do niego z pustymi rękami. Yuki zaś pozwolił sobie na kolejny lekki uśmiech. Przypuszczał że po mieszkaniu przez tak długi czas w samotności, dla Kanamury nawet jakiekolwiek spokojne towarzystwo byłoby dobrą odpłatą za ugoszczenie. Dlatego też najzwyczajniej w świecie machnął ręką, przy okazji sprawdzając czy nie zostawił żadnego pakunku przy wodzie. I dobrze że to zrobił, bo zostawiłby sakiewkę.
-To jest świątynia shinto, nie zajazd. Żeby się tam zatrzymać nie trzeba żadnych podarków ani opłat - opiekunowie zawsze cieszą się samą obecnością większej liczby osób w okolicach kapliczek bogów. - Spojrzał na moment w górę. - A chociaż znam Kaiko względnie niedługo, wątpię żeby miał coś przeciwko. Na pewno pierwsze co zrobi to zaproponuje herbatę.
Następnie rozłożył ramiona, uśmiechając się na poły przepraszająco, na poły bezczelnie.
-Rana na wylot belką. Zaleczona w większości. Wystarczy rozchodzić. Mój ród upewnił się żebyśmy byli wykonani ze stali i nie rozpadali się od czegoś tak błahego.
Zanim jednak zdążył cokolwiek dodać, usłyszał tylko specyficzne warknięcie, brzmiące po części jak cichy ryk dzikiego kota, i po części jak stęknięcie człowieka przeciągającego coś wyjątkowo ciężkiego. Wydobyło się ono zza gęstych chaszczy, prowadzących w głębszy las. Yuki od razu uśmiechnął się i zwrócił twarzą w stronę roślinności.
-Hyohiro, jak mniemam? - stwierdził. - Czyli polowanie się udało?
-Ano, nawet poszło - odpowiedział specyficzny, głęboki głos, wydając z siebie kolejne stęknięcie. - Może i łatwo mnie zauważyć, ale te durne jelenie w ogóle nie patrzą w górę. Jeden skok, dwa machnięcia i mamy żarcia na dwa dni.
Wtedy zza krzaków wysunął się najpierw tułów, a później - cała reszta stworzenia które przemawiało. A był to wielki, śnieżnobiały tygrys, dostatecznie duży by można było na nim siąść jak na wierzchowcu. Stwór szarpnął głową, rzucając pod nogi Yukiego to, co przeciągał - a był to dorodny jeleń z rozłożystym porożem. Zwierzę miało przegryzioną krtań i nienaturalnie przekręconą głowę - Hyohiro dołożył wszelkich starań, by zwierzę zginęło natychmiast. Yuki spojrzał najpierw na Mikoto, a później przyklęknął przy jeleniu i ocenił jego stan.
-... Niezła robota, Hyohiro. Kaiko będzie skakać pod niebiosa. - Skinął głową. - Nie obrazisz się że poproszę Cię o przeniesienie go?
-Patrząc na to że w aktualnym stanie to prędzej byś się zesrał niż podniósł dorosłego jelenia, to chyba nie mam za bardzo wyjścia - powiedział ironicznym tonem tygrys.
Następnie zwrócił łeb w stronę stojącej nieopodal Mikoto, i zmrużył oczy.
-A to jest...?
Natsume podszedł do Hyohiro i położył mu rękę na szyi.
-Yuki Mikoto, jak twierdzi
... No pięknie. Tylko tego brakowało, żeby na drugim końcu świata znalazła go przedstawicielka jego własnego klanu. Pozostało tylko mieć nadzieję, że w swoim stanie fizycznym i dość zaniedbanym wyglądzie nie będzie możliwy do rozpoznania jako przeszły Cesarz Morskich Klifów.
-To jest Hyohiro, mój bliski kompan - powiedział w kierunku białowłosej. - Ja zaś jestem Akahoshi Kensei, bezpański shinobi i szermierz.
0 x
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Cóż, po części powinien był się tego spodziewać - w momencie, kiedy spomiędzy gęstej roślinności gęstej roślinności wychyliło się olbrzymie cielsko białego tygrysa, dziewczyna nieomal się zapowietrzyła. A gdy ten dodatkowo wyrwał za sobą sporego jelenia i przemówił ludzkim głosem, ostatkiem świadomości odpowiedziała na przedstawienie jej tygrysowi i najzwyczajniej w świecie osunęła się na ziemię, tracąc przytomność. Yuki patrzył tylko na leżącą bez ruchu Mikoto, nie wiedząc za bardzo jak to wszystko skomentować. Wiedział że Hyohiro potrafił zrobić piorunujące wrażenie, zwłaszcza na tych którzy zupełnie się tego nie spodziewali, ale zwykle kończyło się na zwykłym wyrażeniu szoku i chwilowym otępieniem. To był chyba pierwszy przypadek, kiedy ktoś na jego widok po prostu padł.
Spojrzał na Hyohiro, który w tym samym momencie spojrzał na Natsumego, mając na pysku wyraz równie dużego osłupienia. Chyba był równie zaskoczony jak Yuki. Ostatecznie jednak obaj westchnęli ciężko (w tym samym momencie, warto wspomnieć) i ponownie rzucili okiem na nieprzytomną białowłosą.
-No... to co teraz?
-Mnie się pytasz? Nie moja wina że ludzie mają zbyt słabe serca.
Yuki spojrzał na niego z rozbawieniem.
-Z naszej dwójki obawiam się, że to Ty jesteś bardziej wzbudzający zaniepokojenie niż ja - stwierdził, po czym podszedł do Mikoto i przykucnął przy niej, patrząc czy rzeczywiście jest nieprzytomna. - Do diabła, całkiem jej wyłączyło światła.
Hyohiro kiwnął w końcu głową, i złapał mocniej złapanego przez siebie jelenia.
-No dobra. Z kobietą jej rozmiarów raczej powinieneś sobie poradzić, zważając na to ile żelastwa na co dzień tachasz. Jelenia biorę ja... i nie, nie ma szans na podwózkę.
Yuki tylko westchnął ciężko, i podniósł ostrożnie nieprzytomną. Cóż, przecież jej nie zostawią pośrodku niczego, kiedy w okolicy mogą się kręcić jakieś wilki czy inne cholerstwo. Kaiko powinien znaleźć jakiś wolny kąt, w którym będzie mogła się zdrzemnąć, a zatenczas zdążą też może przygotować coś ze zdobyczy tygrysa...

Natsume wkroczył do świątyni, niosąc na rękach nieprzytomną. Od razu zauważył też, że wewnątrz budowli było o jedną osobę mniej - przez ten czas kiedy przywracał samego siebie do życia, ich towarzystwo zdążył opuścić Benisuke. Cóż, szkoda trochę że nie miał możliwości porządnie się pożegnać, ale... co poradzić. Na razie było kilka ważniejszych rzeczy do załatwienia.
-Kanamura-kun, masz chwilę?
Kiedy ktokolwiek zwróci uwagę na przybyłych i Kaiko przyjdzie w pobliże przedsionka, raczej nie będzie mieć problemów z zauważeniem nieprzytomnej białowłosej. Yuki zaś zamierzał również odsunąć się od wejścia w taki sposób, by Kaiko mógł zobaczyć stojącego na zewnątrz Hyohiro, aktualnie przyglądającego się dokładniej dorodnemu jeleniowi. Na zdobyczy widać było mnóstwo mięsa, więc można będzie założyć że spokojnie zdołają sobie poradzić co najmniej przez dwa-trzy dni. Zwłaszcza jeśli znalazłoby się jakiś worek ryżu i jakiekolwiek warzywa, żeby zrobić coś w rodzaju potrawki. Albo sól, żeby w jakikolwiek sposób doprawić mięso przed wrzuceniem go na ruszt. Co prawda dziczyzna miała to do siebie że miała bardzo specyficzny smak i zapach, ale patrząc na warunki w jakich przebywali wcześniej, taka niedogodność będzie dla nich niezauważalna, a posiłek - królewski.
-Hyohiro upolował coś do jedzenia. A ja, korzystając z kąpieli, przez przypadek napatoczyłem się na wycieńczoną podróżną, która przechodziła nieopodal.
W tym miejscu lekko ruszył rękami, by wykazać o kogo dokładniej chodzi. Co prawda wierzył że Kaiko nie będzie miał problemu z rozróżnieniem, ale na wszelki wypadek wypadało to zasygnalizować.
-Widok Hyohiro chyba ją całkiem wytrącił z równowagi - dodał z krzywym uśmiechem. - Znajdzie się może jakieś ustronne miejsce ze względnie świeżym futonem, żeby mogła się przespać? Przez ten czas będziemy mogli zająć się jedzeniem i omówić treningi. Jak mniemam, nasz nowy gość... Senju-kun, jeśli dobrze wychwyciłem... również zamierza zostać?
W tym momencie Hyohiro spojrzał wymownie najpierw na jelenia, później na Kaiko.
-Upolowałem, więc mam prawa. Zaklepuję jedną nogę.
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Dzięki Kanowi białowłosy zaczynał rozumieć o co chodzi z tym "czytaniem jak z otwartej księgi". Opowieść o legendarnych orężach może na Benisuke nie robiła wrażenia, w końcu był starszy i najpewniej bardziej doświadczony nie tylko tak ogólnie, ale też w kontroli emocji, ale Senju... z nim było inaczej. Kaiko dosłownie widział jak ten chłonie krótką historyjkę, która bardziej brzmiała jak zwyczajny opis, ale słabe zdolności opowiadania nie wpływały na odbiór, bo młodzieniec zdawał się być tak czy siak zafascynowany. To też oznaczało, że jego wcześniejsze słowa o zamiłowaniu do tego typu historii były szczere. I tej szczerości raczej mógł teraz oczekiwać.
Tak szybo jak pojawiła się na twarzy Kana radość, tak szybko ustąpiła miejsce jakiemuś rodzajowi smutku. Kanamura ekspertem nie był, więc ciężko było mu stwierdzić czy to żal, czy rozczarowanie, czy cokolwiek innego. Sprawa się wyjaśniła błyskawicznie, gdy czarnowłosy Senju się odezwał. Kaiko prychnął lekko rozbawiony, przypominając sobie jak działała natura ludzka - zawsze atrakcyjniejsze wydawało się to, czego nie posiadaliśmy. Tak było dla Kanamury w kwestii posługiwania się chakrą, tak było dla Kana w kwestii szermierki.
- Wszystko ma swoje wady, zalety. - odparł szczerze i wzruszył ramionami. - Skoro ja zamierzam nauczyć się władać chakrą, to Ty możesz nauczyć się władać mieczem. Wystarczy poświęcić czas. - dodał nie do końca rozumiejąc rozżalenie Kana. Od dzieciństwa władał chakrą, a Kaiko od małego machał mieczem, więc teraz musieli nauczyć się czegoś zupełnie innego. I tyle. Nic niewykonalnego.
I wtedy Kutaro postanowił uraczyć wszystkich historią o dziadku. Dla Kanamury była ona ciekawa chociażby z powodu dziadka, bo on nie miał żadnej rodziny, a przynajmniej żadnej nie znał. Relacja z dziadkami i babkami zawsze wydawała mu się dosyć dziwna. Nie potrafił zrozumieć jak powinna ona wyglądać. W końcu nie miał przykładu. Uważnie słuchał, oczywiście biorąc poprawkę na to, że historia, jak Benisuke zaznaczył, była po części nieprawdziwa. I akurat po tej większej części. Nie do końca rozumiał do czego zmierza historia, co miał zrobić dziadek z tym złym, co się zalęgło i dlaczego akurat on, skoro był właściwie tylko pijakiem i palaczem. Sporo rzeczy pozostawało niejasnych, ale gdy historia otrzymała szczęśliwe zakończenie, bo dziadek miał wszystkiego pod dostatkiem, to Kaiko się roześmiał. Bądź co bądź, opowieść była zwyczajnie śmieszna. Wtem Kutaro wyskoczył z informacją, że jego matka zginęła stratowana przez kozła, a w wyniku tego wypadku ucierpiał też składzik. Kanamura szybko powstrzymał się od rozbawienia, chociaż sama śmierć od kozła... też brzmiała zabawnie, jednak byłoby to niewyobrażalnie niemiłe śmiać się ze śmierci czyjejś matki. Albo sposobu tej śmierci. Fascynujące było to, że coś z tej opowieści musiało być prawdą, a zważywszy na róg kozła i kozła-mordercę, to najpewniej kwestia tego niezwykłego rogu. No i w końcu dziadek miał co chciał, a tego Benisuke był pewien, zatem... ten róg musiał istnieć! Białowłosy milczał, teraz nieco zbity z tropu. Co powinien powiedzieć? Co zrobić? Historia wprowadziła w zamyślenie również starszego kolegę, który rozpamiętywał chyba swoją rodzinę. Kanamura postanowił mu nie przerywać, bo nie miał nic mądrego do powiedzenia. Wtem Kutaro się ocknął i oznajmił, że musi wyruszać. Kaiko się błyskawicznie poderwał, zgarnął z kosza trzy gruszki i trzy śliwki, by wcisnąć je na siłę mężczyźnie czy to w ręce, czy bezpośrednio w kieszenie, gdyby się opierał.
- Przed Tobą kawałek drogi, weź owoce. - odparł nachalnie wciskając podarki, które właściwie sam otrzymał od Kana. - Pewnie, przekażę mu jak już wróci. Trzymaj się, spokojnej drogi. - dodał i pomachał mu na pożegnanie. - Na razie! - krzyknął jeszcze za nim i wrócił już uwagą do Senju, z którym został.
Kan nie miał za co przepraszać, bo... no właściwie za co? Houtarou nie żył i nic tego nie zmieniało. Właściwie to Kaiko specjalnie chciał się podzielić tą wiedzą, aby trafiła ona w odpowiednie miejsca, by ludzie wiedzieli. Może ktoś za nim tęsknił? Może ktoś go szukał? Może ktoś nie wiedział gdzie ten jest albo jaka śmierć go spotkała? Powinni się dowiedzieć, bo Hou, tak jak mówił białowłosy, zginął jak bohater, oddając życie by uratować inne życie. Śmierć o jakiej Kanamura marzył. W walce, próbując pomóc innym.
- Oczywiście, to zaraz za świątynią. - odparł na pytanie Kana i wskazał mu ręką, aby ten ruszył za nim. Musieli przeskoczyć płot i wejść do lasu, ale raptem na chwilkę, minęli może z pięć drzew i ukazała się malutka polanka ze sporym głazem na uboczu. Obok tego głazu były dwa niemal identyczne groby. Oba były mogiłami z kamieni, okrągłych otoczaków z pobliskiego strumienia i oba miały na końcu znacznie większy kamień, ociosany do tego stopnia, aby przypominał prostokąt, by mógł stać wyżej ponad stos. Na większym kamieniu widniały namalowane białą farbą znaki układające się w napis "Kanamura Etsuya", na mniejszym był napis "Donkihōte Houtarou". Między nimi był może metr przerwy. A kilkanaście metrów w prawo, na drugiej stronie polanki również był grób, jednak ten składał się tylko ze stosu kamieni. Brakowało większego, na którym napisana byłaby godność poległego. Kaiko kucnął pomiędzy nimi, kładąc dłoń na kamieniu nagrobkowym swego opiekuna.
- Pochowałem go obok mojego opiekuna. Byłby dumny z Houtarou. - powiedział z nostalgią w głosie, mając dosyć niewyraźny wzrok, wlepiony w ziemię. Został tutaj tak długo, jak Kan chciał, chociaż... nie mogło to być dłużej, niż do momentu, w którym usłyszał głos Akahoshiego. Wrócił. Nie musiał mówić głośno, żeby Kanamura go słyszał, wszak byli niedaleko od świątyni. I wciąż miał w pamięci, że jest tam legendarny oręż Kenseia, który lepiej żeby nie zginął niepilnowany. - Zostań jak długo chcesz. Pójdę sprawdzić o co chodzi. - jeżeli jednak Kan chciał pójść z nim, to raczej wiedział, że nie musi pytać o pozwolenie.
Skoro był od zewnątrz, to najpierw zobaczył Hyohiro wraz z upolowanym jeleniem co wywołało na jego twarzy uśmiech. Jeleń był niezwykle pożywny, miał dużo mięsa, a skórę i rogi mógł wykorzystać albo sprzedać. Wtedy wyszedł zza rogu i dostrzegł, że Akahoshi ma na rękach jakąś kobietę. A nawet młodą dziewczynę, która wyglądała niezwykle uroczo. Ale podobno każdy wyglądał uroczo, gdy spał. Podobno. Nieco zaskoczony wysłuchał Kenseia i pokiwał głową na znak zrozumienia oraz zapewnienia, że ma kilka zapasowych fuutonów dla przybyszów, a nawet jedno wolne łóżko, chociaż akurat stojące ledwo dwa metry od jego własnego, więc niezbyt właściwie byłoby tam kłaść dziewczynę.
- Widzę że każdy z Was coś upolował. - odparł białowłosy i się zaśmiał, mając zamiar wejść do świątyni. Stanął jednak w jej progu, by odpowiedzieć tygrysowi, na którego to przeniósł wzrok. - Jak lubisz skórę i surowe, to odgryź ją sobie teraz. Później oprawię jelenia, wypatroszę i zrobię porcję, to możesz poczekać jak chcesz. - rzucił do zwierza, bo w końcu to on powinien decydować, skoro to była jego zdobycz. Zrozumiałe, że miał największy udział w wyżywieniu ich trójki na ten moment i pewnie przyszłe kilka dni, więc należało mu się coś z tej racji. Białowłosy zaraz po tych słowach skierował się pośpiesznym krokiem po posłanie dla nieznajomej. - Etsuya kazał mi dbać o te fuutony, gdyby jacyś podróżnicy ich kiedyś potrzebowali. Regularnie je prałem, chociaż odkąd pamiętam, to nikt z nich nie korzystał. - powiedział w trakcie szukania, a później wybrał ten najlepszy, czyli najmiększy, najnowszy i najcieplejszy, bo od podłogi bywało chłodno. Następnie rozłożył go w świątyni w rogu niedaleko wejścia do małej kuchni i części mieszkalnej, by Akahoshi mógł ją tam ułożyć wygodnie do snu. W tej sposób dziewczyna miałaby tę prywatność, że nie spałaby w jednym pomieszczeniu z mężczyznami. O ile w ogóle jej to przeszkadzało w tym stanie. On się już przyzwyczaił do Hyohiro, ale rozumiał, że widok wielkiego, białego tygrysa z jeleniem w zębach mógł niejednego porządnie wystraszyć. A szczególnie podróżniczkę.
- Ja zajmę się oprawianiem jelenia. Mam wprawę w takich rzeczach. Robię to od małego. No i mam nadzieję, że Kan zostanie na potrawkę. - podyktował swoje własne zadanie, dając znać Kenseiowi, że mu go nie zabierze. Wbrew pozorom lubił oporządzać zwierzynę. Trzeba było mieć sporo wprawy, aby zedrzeć skórę tak, aby jej nie zniszczyć. Pewne cięcia oraz stabilna ręka ułatwiały porcjowanie mięsa, co w jakimś stopniu dla Kaiko było treningiem szermierki. W końcu posługiwał się wtedy ostrzem... tylko znacznie krótszym. A kwestia Kana była oczywista - mówił o nim w trzeciej osobie, ale wzrokiem wtedy wskazywał, że oczekuje jedynie potwierdzenia od Senju. Żadnego zaprzeczania, bo przecież jakoś musiał mu się odwdzięczyć za te owoce i drzewka. A mięsa i tak mieli dużo, więcej niż mogliby zjeść zanim się zepsuje. Pomijając, że właściwie mogliby ususzyć je. - Yyy... a co chciałbyś omówić? Wybacz, ale ja nawet nie wiem jak te treningi powinny wyglądać. - odezwał się jeszcze zanim postanowił wyjść na zewnątrz. Pozostał w środku, mając nadzieję, że Akahoshi trochę rozjaśni tę sprawę. Nie wspominał na razie o zwoju od Keiry, który wciąż posiadał przy sobie, a ten opisywał podstawowe techniki Fuutonu i ich sposób wykonania, ale to było bardzo... rzeczowe, a mało opisywało jak to trenować. Jak trenować, gdy nie miało się zielonego pojęcia o własnej naturze chakry, o tym jak jej użyć i czym się różni używanie chakry Fuutonu od zwyczajnej chakry.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 448
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Lekka zmiana tonu została wyłapana przez Kaiko gdy wspominał o swoim braku talentu w szermierce. Osobiście starał się to ukryć, ale wciąż brakowało mu doświadczenia w takich sprawach. Gdyby był graczem pokera prawdopodobnie byłby jednym z najgorszych na świecie tracąc cały majątek adoptowanych rodziców, szczęśliwie trzymał się od hazardu daleko, nigdy nie miał z nim styczności w swoim beztroskim życiu. Czy atrakcyjniejsze wydawało się posługiwanie mieczem zamiast chakry? Wątpliwe, aczkolwiek posługiwanie się legendarnym ostrzem było interesujące. Nawet gram zazdrości w jego myślach się nie pojawił. Miał swój styl, w którym potrafił biegle posługiwać się innego rodzaju bronią. Włócznia, kosa, chociaż gdyby miał cokolwiek wybierać to preferowałby kijek. Ciekawe czy ktoś widząc jego pomysły i rozwiązania też nie uznałby jego narzędzia na swój sposób za jakiś artefakt...
- Oh, potrafię dość biegle walczyć stylem mokuzai, tak myślę. Nie jest to tak, że mam dwie lewe ręce tylko moje ciało jest zbyt słabe. Mimo treningów ostatecznie brakuje mi siły. Moje wszelkie próby nabrania krzepy zawodziły więc muszę uciekać się do innych sztuczek.
Uśmiechnął się życzliwie i szczerze odpowiadając, bez żadnego wstydu schowanego w cieniu. Nie wiedząc kiedy polubił Kaiko, mimo krótkiego kontaktu zaczęło mu się wydawać jakby znali się już jakiś czas. Zaczął zauważać wspólne cechy charakteru, które ułatwiły zbliżanie się w zastraszającym tempie. Może Senju brakowało jakiegoś przyjaciela w podobnym wieku przy którym mógłby się otworzyć? Nie zdążył się nad tym zastanawiać, bo teraz Kutaro przejął pałeczkę z opowiadaniem ciekawych historii. Wspominał o swoim dziadku, który zawsze miał pod dostatkiem fajkowego ziela oraz wina ryżowego. Z twarzy dało się łatwo wyczytać pytanie jaki to ma związek z historią, zwyczajnie nie widział w tym większego sensu. Postanowił jednak słuchać, co okazało się jednym z trafnych wyborów. Dochodząca do końca opowieść go rozbawiła, więc razem z białowłosym kolegą się roześmiał. Ciężko było uwierzyć w róg z magicznymi zdolnościami, ale równie dobrze można tak powiedzieć o wytwarzaniu owoców które zademonstrował niedawno. Chakra widocznie jest odpowiedzią na niesłychanie wiele pytań. Gdzie kończy się zakres możliwości tej magicznej energii? Pytanie bez odpowiedzi. Zaraz potem wspomniał o tragicznym końcu swojej matki, który przypomniał Kanowi jedno tragiczne wspomnienie z jego życia kiedy stracił swoich prawdziwych rodziców w wieku pięciu lat. Raptownie stracił swój dobry humor na dłuższy czas gubiąc słowa jakich mógłby właśnie użyć. Otworzył tylko usta, które się zamknęły dopiero po kilku sekundach. Widząc tą grobową ciszę zapewne Benisuke postanowił ich opuścić wracając do swojej prowincji.
- Miłej podróży, do zobaczenia!
Pożegnawszy najwyższego w gronie mogli przejść do odwiedzenia grobu rodaka, bohatera. Kiwnął głową przyjmując do wiadomości miejsce jego spoczynku, a następnie ruszył za Kanamurą. Przeskoczyli płot, weszli do lasu, zrobili kilkanaście kroków, a jego bursztynowym oczom ukazała się polanka ze sporym głazem na uboczu. Podeszli bliżej, pod nim było pochowane ciało Hotarou posiadający towarzystwo w postaci Etsuyi. Wnioskując po nazwisku był to krewny opiekuna świątyni, co tylko jeszcze bardziej go smuciło. Śmierć jest okrutna, a jako początkujący shinobi dopiero się przyzwyczajał do jej gorzkiego smaku.
- Wiesz... W Shinrin mamy pewną tradycję, chociaż może powinienem wpierw opowiedzieć skąd się ona bierze.
Wziął głębszy oddech przerywając na sekundę jej opowiadanie jakby chciał się zastanowić jak powinien to przedstawić.
- Nasza prowincja posiada podobno najgęściejsze lasy na kontynencie z którego wielu rodaków jest dumnych. Legendy mówią, że większość z nich jest po części duchami naszych przodków. Kiedy Senju umiera jak bohater na jego grobie sadzone jest drzewko. Symbolizuje ono dumę, a także odwagę zmarłego. Dbając aby wyrosło pokazujemy jak ważną był ktoś osobą za życia, symbolizuje naszą pamięć o nim. Wybacz, nie jestem dobry w opowieściach.
Uśmiechnął się smutno do swojego nowego znajomego lekko zawstydzony swoim beztalenciem w przekazywaniu wiedzy w ciekawy sposób.
- Jeśli pozwolisz chciałbym dla niego uczynić podobny honor zgodnie z tradycją.
Czekał na uzyskanie pozwolenia, po którego uzyskaniu wyciągnął przed siebie dłoń. W tym samym momencie z ziemi pod białym napisem "Donkihōte Houtarou" wytworzył drzewko mające kilkadziesiąt centymetrów. Miało ono dopiero się rozrosnąć gdy będzie zadbane, co będzie spoczywać na barkach Kaiko w tym przypadku. Gdyby odmówił oczywiście zaniechał swojego działania. Postali tak kilka chwil, aż usłyszeli głos mężczyzny udającego się na kąpiel.
- Uczyniłem honory, możemy wracać. Pewnie będzie się głowił gdzie uciekliśmy.
Wracając do świątyni pierwszego zobaczyli tygrysa, który przyniósł im jelenia. Teraz musieli się zająć jego oprawą, w której nie mógł pomóc. Metr dalej mógł dostrzec Akahoshiego, który na rękach młodą niewiastę. Wyglądała ładnie, ale dlaczego była niesiona zamiast skorzystać z swoich nóg? Czyżby jej coś dolegało? Jakaś choroba, a może rana? Ciężko przewidzieć, więc postanowił płynąć z prądem rzeki podchodząc bliżej. Zagadka się rozwiązała, zemdlała na widok Hyohiro. Pokiwał kilkukrotnie głową do samego siebie w duchu kompletnie się zgadzając z taką możliwością pamiętając swoje przerażenie. Jak najbardziej naturalna reakcja. Wewnętrznie wciąż nie potrafił się przyzwyczaić do gadającego zwierzęcia, starał się jednak przełamać bariery umysłu. Świat w jakim żyli był bardziej skomplikowany niżeli to sobie wyobrażał, musiał to tylko przyswoić do siebie więc spoglądał w jego kierunku zamyślony aż nie usłyszał swojego imienia z zaproszeniem na potrawkę.
- Chętnie zostanę jeżeli nie sprawiam kłopotu.
Uśmiechnął się serdecznie do pozostałych, chociaż miał na wszystko rozwiązanie. Wystarczyłaby mu minutka aby stworzyć sobie dom w którym mógłby komfortowo odpocząć. Nie obraziłby się gdyby im zawadzał, przecież mieli omawiać treningi. Z drugiej strony odzywała się w nim ciekawość, jak to robią profesjonaliści. Nie miał okazji się zbytnio takim przyglądać w swoim życiu. Z trzeciej, czy słuchanie takie nie było okazaniem brzydkich manier? Mając swego rodzaju walkę w głowie pomiędzy swoimi głosami nieświadomie zaczął się przyglądać nieprzytomnej białowłosej, a dokładniej jej twarzy.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

-Akurat w tej sytuacji ciężko było mówić o polowaniu - powiedział z krzywym uśmiechem Natsume, patrząc na zbliżającego się Kaiko. Białowłosy najwidoczniej na chwilę wyszedł ze świątyni razem z Kanem, więc Yukiemu pozostało tylko poczekać aż młodzieniec powróci i pomoże z wyznaczeniem jakiegoś miejsca na odpoczynek dla nieznajomej. - Najpierw próbowała się zakraść kiedy przemywałem się z krwi, a gdy ją usłyszałem, skręciła sobie kostkę przy próbie wstania. Przynajmniej tyle że wygląda na to że jest medykiem. A później... cóż. Zobaczyła Hyohiro, i reszta jest historią.
Hyohiro wykonał gest który można było jedynie porównać do "wzruszenia ramionami", i słysząc słowa Kaiko, od razu sięgnął pyskiem do nogi jelenia. Kilka ruchów głową i łapami później tylna noga została czysto odgryziona od reszty zdobyczy, a sam tygrys podniósł ją i poszedł na ubocze, aby spożyć zdobyte mięso. On sam również już od dobrej chwili nie miał możliwości przekąszenia czegoś solidniejszego, więc ta zdobycz była dla niego istnym ukojeniem.
Yuki wszedł do świątyni, nadal trzymając białowłosą na rękach. Poczekał aż Kaiko przygotuje jakieś miejsce do snu dla nieprzytomnej, po czym ułożył ją pod futonem i odstawił jej ekwipunek obok, aby nie przeszkadzał podczas snu. Prędzej czy później będzie musiała się obudzić, więc przynajmniej będzie miała wszystko pod ręką - i zobaczy, że żaden z obecnych nie jest złodziejem. Natsume zaś wyszedł na zewnątrz, patrząc tylko na Kaiko który pozostał na progu. Kanamura postanowił że zajmie się oprawianiem zdobytego jelenia, na co Yuki tylko odpowiedział kiwnięciem głową - sam też nie miał problemów z tym zadaniem, lecz jeśli opiekun świątyni postanowił się czymś zająć (i dosadnie to wypunktował), to kim był by się narzucać? W takim przypadku Natsume zamierzał sięgnąć po niewielki toporek do rozszczepiania drewna, i przygotować nieco opału pod ogień. Bez tego ciężko będzie przygotować jakiekolwiek jedzenie, jak by nie spojrzeć.
Podniósł na chwilę głowę, by spojrzeć na stojącego nieopodal Kana. Pozwolił sobie na lekki uśmiech i skinął głową.
-Jeżeli opiekun świątyni nie ma nic przeciwko, to nikt nie ma prawa nikogo z niej wypraszać - powiedział żartobliwie. - Mnie Twoja obecność nie przeszkadza, Senju-san. Sam kiedyś miałem przyjaciela z Twojego klanu, lecz... niestety, nie ma go już pośród nas.
Następnie zaś spojrzał w stronę Kaiko, który zadał dość ważne pytanie. Wyprostował się i stanął twarzą w stronę młodzieńca.
-Żeby móc Cię czegoś nauczyć, muszę wiedzieć na czym Ci najbardziej zależy - powiedział spokojnie. - Czy chodzi o poprawienie Twoich możliwości w walce wręcz, treningi wzmacniające ciało? Czy może wolisz skupić się... - tu uniósł siekierkę, a Kaiko mógł zobaczyć że na jej ostrzu pojawiła się cienka warstwa Uwolnienia Wiatru. - ... na tym?
Uśmiechnął się, i ruchem od niechcenia machnął toporkiem tuż nad kawałkiem drewna. Co ciekawe jednak - drewno i tak zostało przecięte, rozpadając się na dwie części.
-Ćwiczenia kontroli chakry i ćwiczenia fizyczne są różne, lecz zarazem są też połączone. W końcu "chakra" to połączenie dwóch energii: fizycznej i duchowej. Tylko wzmacniając siebie, można zwiększyć również jej siłę - ale bez balansu ducha i pracy nad samym sobą, nie będzie się w stanie jej kontrolować. Oba będą wymagały trochę czasu... ale będą warte świeczki.
Wyszczerzył lekko zęby w uśmiechu.
-Jeśli dobrze pamiętam, znasz swoją naturę chakry, prawda?
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Kan nie tyle co nie potrafił walczyć w zwarciu, co zwyczajnie posługiwał się innym orężem, a co za tym idzie, innym stylem walki. Mokuzai był zbiorem zasad dla broni drzewcowej, która akurat w starciu z mieczem miała ogromną przewagę. Naturalnie wynik starcia i tak zależał od walczących, jednak to szermierz musiał być bardziej uważny. Intrygujący było to, że Senju tak zwyczajnie nie może nabrać krzepy, chociaż próbował. Kaiko pierwszy raz słyszał o czymś takim. Brzmiało to... na swój sposób okrutnie. Dla Kanamury rozwijanie ciała było rutyną, zwykłym elementem każdego dnia. Codziennie ćwiczył i starał się wykonywać każdą czynność tak, aby trenować. Przyzwyczaił się, że rozwój fizyczny jest dla niego jak nauka, zwyczajnie powinien to robić, a w dodatku miał satysfakcję, gdy widział efekty. Sprawiało to też, że był lepszym szermierzem, chociaż w najprymitywniejszy sposób, bo nie doskonaląc techniki.
Przemilczał to, jedynie pokiwał głową w uznaniu, bo broń drzewcowa z pewnością wymagała wiele umiejętności, tak jak i ostrza. Nie wiedział jak zaawansowany jest Kan w tym przypadku, jednak to nie grało roli. Nie przedłużając, ruszyli w stronę małego cmentarza gdzie Senju przedstawił tradycję ze swoich terenów. Białowłosy był bardzo pozytywnie zaskoczony, bo brzmiało to w jakiś sposób... dumnie, wspaniale. Drzewa w końcu rosły wiele, wiele lat, upamiętniając tym samym zmarłego.
- Oczywiście, nie mam nic przeciwko. - odparł szybko, nie pozostawiając wątpliwości. - Piękna tradycja. - może Kaiko nie wierzył w bogów, duchy i yokai, ale sama symbolika oraz filozofia tego rytuału go urzekły. Właściwie... Kanamura powoli nie wiedział czy ma rację, ze nie wierzy. Na własne oczy widział Bijuu, które dla niego były równie nierealne, co bóstwa. A przemienieni Jugo? Wyglądali jak potwory, jak yokai. Zaś Han? Czy on nie był yokai i duchem? Martwy, ale żywy? Tak wiele rzeczy, które wydawały się być bajkami, okazywało się prawdą. Jeżeli jednak bogowie istnieli... z pewnością nie byli zadowoli z braku wiary opiekuna świątyni i on zaczynał się tym martwić.
W przeciwieństwie do drzewek owocowych, tym razem powstało małe drzewko. Zatem Kanamura miał nowe zadanie - pielęgnować ten żywy pomnik pamięci Houtarou. Nie miał nic przeciwko, właściwie było to swojego rodzaju ulgą. Nawet jeżeli Hou już nie żył, to Kaiko chciał mu się jakoś odwdzięczyć za wszystko. Za śmierć również, którą poniekąd uważał za swoją winę. Kan uczynił honory, a Akahoshi powrócił, więc wrócili do świątyni.
- Brzmi jakby cię podglądała albo próbowała zabić. - odparł białowłosy, gdy już szykowali dziewczynie posłanie. Kensei czy tego chciał czy nie, to okazywał się magnesem na masę różnych osób. Kan, Kutaro, nieznajoma. Może nikogo bezpośrednio tutaj nie ściągnął, ale odkąd się pojawił w pobliżu, to osób tylko przybywało. Co naturalnie Kaiko uważał za wielki plus, wszak uwielbiał towarzystwo innych, a wyjątkowo rzadko je miewał. - W obu przypadkach wypada kiepsko. - skwitował swoją myśl, gdy już białowłosa leżała przykryta wygodnie pod fuutonem. Jeszcze Kanamura szybko zgarnął poduszkę z pierza, którą ostrożnie podłożył jej pod głowę i mogli dać jej już w spokoju odpoczywać.
- Właściwie, jakbym sam spotkał Hyohiro kilka dni wcześniej w antaiskim lesie, to pewnie też bym tak zareagował. - nie było się co dziwić dziewczynie, że straciła przytomność, gdy w lasach, w których oprócz dzików, wilków i ewentualnie niedźwiedzi nagle znalazł się wielki biały tygrys. Widok niezwykle niecodzienny tak dla ludzi, jak i innych zwierząt.
Kan wyraził chęć, a raczej zgodę, że pozostanie w świątyni jeszcze, jeżeli tylko nikt nie ma nic przeciwko. Akahoshi, jak można było się domyślić, nie miał zamiaru wyganiać Senju chociażby dlatego, że nie on był tutaj gospodarzem. Dla Kanamury brzmiało to krępująco trochę, ale i dumnie. Pierwszy raz czuł, że jego słowo ma jakieś znaczenie, że jest kimś, a nie... no właśnie, nikim jak to było zazwyczaj. Co ciekawe, Kensei też miał przyjaciela z klanu Senju, tak jak Kaiko i, ponownie tak jak Kaiko, niestety go stracił. Nie rozwodził się nad tym tematem dłużej, ale uznał to za ciekawą cechę wspólną, których mieli coraz więcej.
Hyohiro, jak to zwierzę, wolał mięso na surowo, więc odgryzł sobie sam i zajadał w całości. On po tej całej wędrówce też musiał być piekielnie głodny, więc Kanamura rzucił tylko krótkie "smacznego", gdy tygrys odchodził na bok i postanowił zabrać się za oprawianie jelenia. Miska, sznurek, nóż i był gotowy.
Zaczęły się rozmowy na temat treningu i Kensei wiedział jak zaciekawić białowłosego. Drobny pokaz umiejętności Fuutonu przypominał ten, jaki zaprezentowała Keira, gdy przecięła głaz. Teraz jednak wszystko było jakby... na mniejszą skalę, pod większa kontrolą, jakby na życzenie i z wielką łatwością. W dodatku... usprawniało ostrze, a to oznaczało, że dało się łączyć Fuuton z szermierką, o ile Kanamura dobrze rozumował. Naturalnie, jak to on, nie krył zdziwienia, gdy nawet nie dotknięty kawałek drewna zostaje przecięty na pół i to niezwykle czysto. Z rozchylonymi ustami patrzył na toporek i słuchał Kenseia, który poruszał bardzo intrygujące kwestie. Chakra była połączeniem sił? Było to czymś zupełnie nowym dla Kaiko, który uważał ją za... chakrę, energię samą w sobie, którą chyba każdy posiadał, ale nie każdy umiał nią władać. Jak się okazywało, była wynikiem siły fizycznej i duchowej. Co oznaczała siła duchowa? Dobre pytanie, na które Kaiko zamierzał kiedyś uzyskać odpowiedź od Akahoshiego, jednak nie teraz. Teraz były rzeczy ważniejsze. Jeżeli wszystko pojmował, to w tym momencie nie brakowało mu energii fizycznej, wszak ciało ćwiczył odkąd pamiętał, ale co z duchową? Podejrzewał, że brakowało zatem tego balansu, by zacząć kontrolę.
- Szczerze, to chcę rozwijać się w każdym kierunku, który wymieniłeś, Akahoshi-san. - dosyć losowo używał grzecznościowych form, jako że nie był ich fanem, ale czasami po prostu czuł, że powinien. I wtedy próbował chociaż brzmieć odpowiednio. - Jednak tylko jednej rzeczy nie udało mi się ćwiczyć samemu i jest to chakra. - dodał po chwili, wzdychając lekko. Nieważne jak długo próbował, bez pomocy innych nie potrafił opanować chakry. Bez pomocy ninja, który był dłużny Etsuyi za pomoc, to nigdy nie opanowałby podstawowych technik. I bez Keiry nie udało mu się opanować Fuutonu, chociaż zapisała mu najprostsze techniki i ich sposób wykonania, a nawet zaprezentowała kilka. - Więc pewnie chciałbym się skupić na chakrze, a jeżeli starczy ci czasu, chęci i sił, to może i inne rzeczy, Akahoshi-san. - dodał, teraz już zabierajać się za oprawianie jelenia. Najpierw jednak zdjął haori, by go nie pobrudzić, a później przywiązał jelenia, by móc najpierw go wypatroszyć. Robił to nie raz i nie dwa, więc wszystko szło szybko i zręcznie, bez szarpania się, bez zbędnych ruchów.
- Tak, znam, to Uwolnienie Wiatru, Fuuton. Mam przy sobie nawet zwój od Keiry, w którym zapisała mi trochę podstawowych technik tego żywiołu. Pokazała mi też kilka, ale później zostawiła mnie samego i no... no cóż, samemu tego nie opanowałem. Jak to się dzieje, że zwykła chakra staje się chakrą żywiołu? - ostatnie pytanie było zadane tonem nawet lekkiego oburzenia, które wynikało po prostu z niewiedzy, dodającej absurdu kwestii transformacji chakry. Kaiko spojrzał na Kana, chcąc w sumie i jego o coś zapytać. - Hou mówił, że Mokuton to połączenie dwóch żywiołów. Jak to się dzieje, że umiesz najpierw kontrolować chakrę, by ją później zmienić jednocześnie w dwa osobne żywioły, a później połączyć w trzeci jeszcze inny? To... szalone. - i mówił to białowłosy zupełnie szczerze, bo był to proces tak skomplikowany, że Kanamura naprawdę nie wierzył, że byłby w stanie osiągnąć coś podobnego. Wrócił do oprawiania, które polegało też na zdjęciu skóry, więc naciął tak jak powinien wokół nóg i głowy, a później zrobił jeszcze kilka pomocniczych nacięć. Z upolowanej zwierzyny zawsze starał się wykorzystać jak najwięcej materiału. Zwierze było tylko i aż zwierzęciem, więc chociaż na nie polował i zjadał, to zamierzał szanować każdy jego kawałek, bo było to stworzenie żyjące, zatem niech ta śmierć idzie na marne w jak najmniejszym stopniu.
- Yyy... w jakim wieku uczyliście się władać chakrą? - postanowił zapytać, chociaż uważał to za trochę głupie pytanie. Miał jednak jakieś wrażenie, że ta cała sprawa ze zmianą chakry w różne natury była czymś co najpierw uczono, a później tłumaczono. On był w przypadku wiedzy o chakrze jak dziecko - zaczynał praktycznie od zera, ale od dziecka różniło go to, że miał znacznie dojrzalszy umysł, który szukał logiki oraz wyjaśnienia w tym wszystkim, a nie po prostu przyjmował rozwiązanie. Wydawało mu się, że takich rzeczy ninja uczyli się jako dzieci, a dopiero później poznawali sekrety tego, jak to się działo. On zaś czuł, ze podchodzi do tego z odwrotnej strony, najpierw chcąc zrozumieć dlaczego, a później ucząc się tego. W ten sposób działał z mieczem, zwyczajnie analizował co działało i dlaczego, a później dopiero uczył się ruchu lub wymyślał własny.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 448
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Kan mógł czynić honory wraz z zgodą Kaiko, chociaż posiadał pewne rozterki z tym związane. Zwyczajnie nie wiedział czy jest osobą godną tego zaszczytu. Zazwyczaj robili to członkowie rodziny, którzy potem zajmowali się drzewkiem, ale czy był ktokolwiek chętny na wędrówkę tak daleko od domu? Wątpliwe, więc obowiązek należał do kogoś tutejszego. Przenoszenie ciała nie wchodziło w grę, o ile przetrwało w ziemi. Uważał to za bezczeszczenie zmarłego, który umarł bohaterską śmiercią. Ucieszyły go słowa, że tradycja z jego rodzinnych stron jest uznawana za piękną. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad nią. Miał to szczęście, że nie posiadał okazji do jej egzekwowania od kiedy usłyszał związaną z nią historię. Utworzył małą roślinkę, która zadbana powinna dorównać swojej rodzinie w okolicy.
- Zostawiam go pod twoją opieką.
Użył formy jakby wspominał o człowieku, bo teraz zaczynał rozumieć istotę całego procesu. Senju zawsze szanowali naturę, również należał do tego grona. Obustronna kooperacja, właśnie z niej czerpali swoją siłę posługując się kekkei genkai.
Wrócili do świątyni prowadząc kolejne pogadanki zaczynając od nieprzytomnej niewiasty. Akahoshi wytłumaczył całą sytuację rozbawiony, która powodowała w głowie młodzieńca o bursztynowych oczach pytania. Dlaczego był jej cel próbując się zakraść? Była zboczuszkiem, a może zabójczynią? W jaki sposób skręciła sobie kostkę podczas wstawania? Jest to możliwe? Przy takiej pomyłce ta druga opcja musiała odpadać.
- Morderczyni potrafiąca sobie zwichnąć kostkę przy wstawaniu? Zapewne moje zdanie nic nie znaczy, ale wątpliwy cel podglądania.
Westchnął wyraziwszy mając swoje podsumowanie. Postanowił przestać myśleć o nierozwiązywalnej na ten moment sprawie wychodząc na zewnątrz do przerażającego Hyohiro. Przy pierwszym kontakcie czuł przerażenie, które znikło widząc przyjazne usposobienie zwierzęcia. Rozmawiał z ludźmi traktując ich równych sobie, nawet upolował dla nich jelenia. Większość powodów do negatywnej energii wyparowało.
- Naprawdę jesteś tygrysem? Mogę dotknąć futra? Wciąż ciężko mi dowierzyć, że potrafisz... No wiesz, mówić.
Znalazł sposób na jakieś zajęcie gdy pozostali przygotowywali nieznajomej posłanie. Gdyby opowiedział o tym swoim przybranym rodzicom zostałby uznany za szaleńca, ale hej! Mógł zostawić to spotkanie w tajemnicy. Zawsze jest sposób. Swoimi pytaniami mógł urazić rozmówcę, na którego chcąc nie chcąc zwracał uwagę. Serce biło szybciej, szczególnie gdyby dostał pozwolenie do pogłaskania majestatycznej istoty. Podchodziłby wtedy powoli, ostrożnie wyciągając rękę w kierunku głowy.
Minęło kilka chwil, a wszyscy zebrali się na zewnątrz gdzie został zatwierdzony jako tymczasowy gość świątyni przez towarzystwo. Kan uśmiechnął się serdecznie robiąc delikatny ukłon okazujący szacunek. Pozytywny przypływ emocji szybko zamienił się w pochmurny przy wspomnieniu o kolejnym rodaku pozbawiony możliwości maszerowania po ziemi. Śmierć, była dużo powszechniejsza niżeli się spodziewał. Sekunda, dwie, pięć spoglądał na rąbiącego mężczyznę nieobecnym wzrokiem zastanawiając się jakich słów powinien użyć w tym przypadku. Już drugi raz musiał się mierzyć z taką sytuacją co powodowało pustkę w głowie.
- Bardzo mi przykro... Mogę wiedzieć jak miał na imię?
Odezwał się wybudzony z letargu chcąc wysłuchać odpowiedzi. Czyżby mówił o Houtarou, którego grób odwiedzali? W tym przypadku ciężar informacji kładący się na sercu mógł być lżejszy, choć intuicja podpowiadała coś innego. Musieli właśnie mówić o kimś innym posługującym się drewnem. Pogrążony w własnych myślach postanowił się wyłączyć opierając o zewnętrzną ścianę. Uszy odbierały informacje, ale większość wypadało drugą stroną. Czekał aż słowa zostaną skierowane w jego kierunku. Obecnie zastanawiał się ilu rodaków poświęciło swoje życie, aby mógł spacerować nieświadomy po ulicach Hayashimury. Jak wiele z grobów na cmentarzu powstało z przyczyn naturalnych? To jest los shinobiego, przed którym chciano go ochronić? Dlatego miał ukrywać swoje zdolności, co zmarnował broniąc wioskę przed bandytami? Popełnił wtedy błąd pomagając cywilom? Nie, nie mógł tak myśleć. Pomógł cywilom, którzy również byli martwi. Po prostu musi zadbać aby samemu nie stracić życia, wtedy będzie mógł uszczęśliwiać ojczyma osiągnięciami. Akoraito, to dopiero początek. Powinien zadbać o zmniejszenie tragedii dotyczących Shinrin. To będzie jego postanowienie.
- Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, podobno mokuton powstaje z połączenia żywiołów ziemi oraz wody to nie poznałem ani jednego jutsu związanego z nimi. Początkowo uczyłem się podstawowych ninjutsu, aż pewnego razu podpatrzyłem jak ktoś używa naszego kekkei genkai więc próbowałem go naśladować... Udało mi się po tygodniu, więc przeszedłem od razu do panowania nad drewnem.
Zrobił zamyśloną minę odpowiadając na jedno pytanie szczerze, czyżby rzeczywiście był geniuszem znającym dwa żywioły bez prawdziwej nauki ich? Senju szybko odrzucił swoją myśl kręcąc na boki głową, a przyszła kolej na dalsze zagadnienia. W jakim wieku uczył się posługiwać chakrą? Ciężka kwestia...
- Miałem wtedy... Cztery lata gdy opanowałem samodzielnie pierwszą technikę? Może pięć? Wybacz nie pamiętam.
Był ewidentnie smętny, bo przypomniał sobie o rodzicach pogrzebanych już dwanaście lat temu. Postanowił nie psuć pozostałym humoru, więc w głowie opracował szybki plan ucieczki dający mu odrobinę samotności.
- Pójdę zajrzeć do naszej nieprzytomnej, jak się obudzi będzie zdezorientowana.
Ukłonił się Kaiko, a także Akahoshiemu, a następnie wszedł do wnętrza. Usiadł obok futonu podciągając kolana do klatki, założył wokół nich ręce i schował w nich głowę. Czuł ból serca, który brał się z prostej przyczyny. Przez cały czas od kiedy został adoptowany nie odwiedził grobu swoich prawdziwych rodziców. Nawet nie poznał jego lokalizacji, nie wiedział czy był zadbany, a temat zataczał koło niczym bumerang wreszcie uderzając konkretnie. W jego oku pojawiła się pojedyncza łza, bo walczył z uczuciem smutku. Musiał stać się silny jeżeli miał spędzić pokładane w nim nadzieje. Minęła minuta, dwie kiedy podniósł swoją głowę spoglądając na leżącą obok dziewczynę. Próbował zająć swoje myśli czymś innym, więc była dobrym do tego obiektem. Osiągając powoli stan pustki wyciągnął swoją dłoń w kierunku jej twarzy dziugając palcem w policzek, chciał upewnić się czy nie zobaczy jego żałosnej strony.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Yuki tylko uśmiechnął się krzywo, kiedy Kanamura wspomniał o wątpliwych umiejętnościach ukrywania się w wykonaniu Mikoto. Cóż, trudno było zaprzeczyć że może i była sprawnym medykiem, zdolnym naprawić sobie uszkodzoną kostkę w kilka sekund, ale na skrytobójcę albo myśliwego nadawałaby się tak dobrze, że aż wcale. No ale, w tym przypadku mógł tylko zakładać dwie rzeczy. Jeden - rzeczywiście musiała być wyjątkowo wycieńczona i zwyczajnie nie byłaby w stanie się odpowiednio zakraść, gdyż jej zmysły były zbyt do tego przytłumione. Dwa, co było bardziej domysłem - nigdy nie była szkolona żeby być polowym shinobi. Klan Yuki akurat był specjalistami we wtłaczaniu odpowiednich umiejętności dla przyszłych ninja służących pod ich sztandarem. Kekkei Genkai władców Hyuo było idealnie przystosowane do technik szybkiego zabójstwa i eliminacji, lub do przywoływania istot powodujących sporą destrukcję na morzu i lądzie - dlatego, by kontrolować te umiejętności, Yuki musieli doskonale kontrolować swoje emocje, i przechodzić wyjątkowo rygorystyczne treningi. A w tych duże znaczenie miały ćwiczenia sztuki przetrwania - a skoro Mikoto nawet nie była w stanie złowić ryb ze zmęczenia, no to...
-Ano. Lepszych skrytobójców widziałem w sierocińcu w mojej rodzinnej wiosce. A miały może po kilkanaście lat. - Westchnął ciężko. - Nie ma w sobie ducha zabójcy. Ani determinacji shinobi nawykłego do walki. Kiedy ją nakryłem, na jej twarzy dało się widać tylko przerażenie i obawę o własne życie. Shinobi prędzej walczyłby ostatkami sił, a mając bezwładne ręce, próbowałby przegryźć gardło wroga własnymi zębami niż polec lub się poddać. A tu... Wycieńczenie wzięło u niej górę, a ona sama była kłębkiem nerwów.
Następnie, kiedy Kaiko wspomniał o jego możliwej reakcji na Hyohiro, Yuki tylko parsknął śmiechem. Lekko się skrzywił, jako że ledwo zregenerowana przepona niechętnie przyjęła ten sygnał rozbawienia, ale powstrzymał się przed dalszym okazywaniem bólu. Albo głodu. Który zaczynał być upierdliwy.
-Moja pierwsza reakcja też była podobna. Przynajmniej tyle, że miałem wtedy miecz pod ręką i nic do stracenia. Ostatecznie jednak wszystko wyszło na dobre.
W tym samym czasie, Hyohiro usadowił się wygodnie w rogu nieopodal płotu odgradzającego teren świątyni od nieco już zaniedbanej drogi, i zajął się konsumpcją oderwanej nogi jelenia. Wychodziło mu to całkiem sprawnie, w takim stopniu że na jego pysku prawie nie było widać śladów krwi z surowego mięsa. Zauważył jednak kątem oka, że przybliżył się do niego Kan, więc podniósł pytająco jedną z brwi, kontynuując przeżuwanie.
-Z tego co sprawdzałem rano, to tak, jestem tygrysem - powiedział tonem, z którego delikatnie dało się wyczuć swego rodzaju ironię. - Niech będzie. Byle nie po nogach, bo to akurat łaskocze. A gdy mnie coś łaskocze, moje kończyny mają w zwyczaju odwinąć.
Wykonał wymownie ruch nogą, tak by nie trafić Senju. Był na tyle szybki i silny, by przy trafieniu spokojnie obalić dorosłego człowieka. Przy okazji wziął kolejny kęs mięsa.
-Amno - wydukał z pełnym pyskiem. - U naf fsyfdzy gadayo... - Przełknął. - Wszyscy moi pobratymcy potrafią mówić ludzkim głosem. Tylko jedni lubią to robić, inni - nie. A jeszcze inni mają inteligencję pingwina i mówią w stylu "moja lubić śledź".
Natsume w tym czasie kontynuował ścinanie drewna i rozmowę z Kaiko. Drobny pokaz umiejętności aktywowania Uwolnienia Wiatru widocznie zaciekawił białowłosego, który na krótki moment przerwał porcjowanie mięsa, aby przyjrzeć się technice Hien. Yuki nie byłby w stanie policzyć, ile razy miał już możliwość aktywowania tego jutsu, i jak często ratowała mu ona rzyć w pojedynkach z silnymi i opancerzonymi oponentami. A że Kanamura był zainteresowany zarówno umiejętnościami szermierczymi, jak i nauką kontrolowania chakry, to spokojnie można było założyć że sztuczka w tym stylu przyciągnie uwagę młodego opiekuna świątyni. Miał już przejść do dalszej rozmowy, lecz zaczepił go jeszcze Kan, pytając o imię poległego kompana. I przed oczami Natsumego od razu pojawiły się dwie znajome twarze. Senju Shigeru, pierwszy człowiek którego spotkał w Ryuzaku no Taki, i dzięki któremu teraz mógł być użytkownikiem Hakuhyo, oraz Azura Reika, jego przybrana siostra i sprawna użytkowniczka sztuk żywiołowych. To od niej dowiedział się o śmierci Shigeru, a po tym jak zniknął z Cesarstwa, stracił również kontakt z nią samą. Ciekawe, co teraz się z nią dzieje?
-... Senju Shigeru - powiedział w końcu, uśmiechając się smutno. - Sprawny w walce wręcz i ekspert w sztuce Mokutonu. Wiadomość o jego śmierci na misji dotarła do mnie kilka lat temu, i potrzebowałem trochę czasu żeby dobrze odprawić modlitwy by mógł bezpiecznie wędrować przez świat.
Wtedy też skupił spojrzenie na Kaiko, który ponownie zajął się oprawianiem zwierzyny, lecz widać było że dalej słuchał, zważając na fakt że zadawał pytania i podtrzymywał rozmowę.
-Rozwijanie kontroli i pokładów chakry to dwie różne rzeczy, ale czemu nie - postaram się pomóc i wytłumaczyć to wszystko w sposób jak najłatwiejszy do zrozumienia. - Przeciął kolejne drewno. - Chakra to naturalna energia, rozwijająca się w każdej żywej istocie i łącząca jej umysł i ciało. Punkt w którym jest ona tworzona i gromadzona znajduje się na torsie, a po naszych ciałach jest rozprowadzony specjalny układ, pozwalający transportować ją po całym ciele. Im lepiej człowiek jest przystosowany i wyćwiczony fizycznie, tym większe ma pokłady chakry - można powiedzieć, że jest ona swoistą manifestacją "sił życiowych". Każde jej użycie powoduje zmęczenie, a wykorzystanie całości może się skończyć nawet śmiercią. Sam widziałeś co się ze mną działo przez ostatnie kilka dni. Był to między innymi efekt nadmiernego użytkowania chakry.
Odchrząknął lekko, korzystając z tego momentu by wyłączyć Hien i kontynuować normalne cięcie drewna.
-Poprzez ćwiczenia fizyczne i pilnowanie swojego zdrowia, pokłady energii w naszym ciele rosną naturalnie. Jednak, aby umieć wyczuć wewnątrz siebie chakrę i nauczyć się ją kontrolować, potrzebny jest balans i spokój ducha. Przykładowo, poprzez medytację i zaglądanie do "wnętrza", można z czasem opanować kontrolę chakry. Na początku jest to trudne, lecz im więcej się ćwiczy, tym łatwiej się tym parać - z czasem zaś przychodzi to równie łatwo jak oddychanie. Ważnym elementem takowych medytacji jest również coś, co nazywa się kuji-in - pieczęci ręczne. Poprzez utrzymywanie spokoju ducha i składanie specjalnych pieczęci dłońmi, łatwiej kontrolować swoją chakrę i przekazać jej to co się chce z nią zrobić. Pieczęci podstawowych jest dwanaście, lecz istnieje mnóstwo wariantów znanych tylko pojedynczym jednostkom i służącym do tworzenia specjalnych technik. Oczywiście, to również Ci pokażę podczas normalnego treningu.
Uśmiechnął się lekko, po czym odłożył na chwilę toporek i stanął twarzą w stronę Kaiko.
-Każdy człowiek rodzi się z naturalną łącznością z żywiołami. Chakra to w końcu energia życiowa - podobnie jak same żywioły. Ogień, woda, powietrze, ziemia, błyskawice. Przykładowo, ludzie bardziej przystosowani do władzy nad ogniem, potrafią podczas medytacji i ćwiczeń z pieczęciami przekształcać energię duchową w energię tegoż żywiołu. Wymaga to jednak trochę doświadczenia w kontroli chakry w formie podstawowej - tylko istni geniusze potrafią przekształcać chakrę w żywioł bez problemów. Więc, w skrócie - po opanowaniu kontroli chakry, z czasem sam możesz sobie zażyczyć by ta zmieniła swoje właściwości, i dokładnie to zrobi.
Uniósł palec, uśmiechając się.
-Ludzie zwykle mają łączność z jednym żywiołem, lecz z czasem zyskują też umiejętność kontrolowania drugiego, a nawet trzeciego żywiołu. Lecz są one oddzielne. Łączyć je mogą tylko niektóre jednostki, uwarunkowane Limitami Krwi - sztukami ninja, które potrafią tworzyć ludzie tylko z określonego rodu. Przykładowo, wspomniany Mokuton to połączenie Uwolnienia Wody i Ziemi. Albo - w tym momencie rozłożył obie dłonie przed sobą. Na jednej pojawił się niewielki powietrzny wir, na drugiej - mała kulka wody. Pomiędzy nimi zaś zaczął się stopniowo krystalizować mały blok lodu. - jak w moim przypadku, łącząc Uwolnienie Wody i Wiatru, mogę tworzyć Uwolnienie Lodu - Hyoton. Jest to sztuka znana tylko Rodowi Yuki, i nikt poza nimi nie jest w stanie jej opanować.
Kiedy padło następne pytanie, Natsume ponownie się odwrócił, aby ukryć zaciśnięte wargi - tym razem powróciły do niego wspomnienia o nieco mniej przyjemnej naturze. Najpierw rygorystyczne treningi pośród innych dzieci z klanu Yuki, później - pojmanie przez piratów i długie, ciężkie tortury. Pierwszy raz, kiedy użył Uwolnienia Lodu, aby wyrżnąć pijanych i ledwo przytomnych korsarzy. A później - kontynuowanie szkolenia by stać się maszyną bez emocji, gotową zabić wszystko co stanie na drodze pomiędzy nim a zleconymi mu zadaniami. Ostatecznie jednak pokręcił głową.
-Kontroli chakry uczyliśmy się od dziecka. Pierwsze ćwiczenia mieliśmy w wieku sześciu, może siedmiu lat. A faktyczne, proste jutsu wykonywaliśmy w okolicach wieku lat dziesięciu, może jedenastu. Każdy rozwija się w innym tempie i specjalizuje się w czym innym - nie ma określonego wieku ani terminu, w jakim trzeba się nauczyć danej sztuki. Przy odrobinie chęci nawet starzec może się nauczyć sztuki ninjutsu.
Kolejne kilka cięć, i kolejne kilka kawałków drewna spadło obok pieńka. Teraz już robił to wszystko niemalże machinalnie - skupił się na rozmowie, a opału tylko przybywało i przybywało. Przynajmniej tyle że nie tylko przygotują jedzenie, ale też nie będzie chłodno w nocy. Ha, kiedy ostatnio miał ten komfort że mógł przespać się pod faktycznym dachem, z buchającym ogniem nieopodal?
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Skrytobójcy w sierocińcu? Kaiko zamrugał kilkukrotnie, jakby nie dowierzając w to, co usłyszał. Czy naprawdę w rodzinnej wiosce Akahoshiego wykorzystywano sieroty, by zrobić z nich narzędzia do zabijania? Brzmiało to okrutnie, niezwykle przebiegle. Kanamura nawet nie wiedział od czego miałby zacząć, gdyby chciał wymienić wszystko to, co złe w tym postępowaniu. Zabijanie na zlecenie? Szkolenie dzieci do bycia mordercami? Wykorzystanie do tego sierot, za którymi nikt tęsknił nie będzie? Potrząsł głową na boki, nie zapędzając się myślami w ciemny róg, starając się odgonić od siebie ten mrok. Może kiedyś o to zapyta. Może, bo nie każdą wiedzę należało posiąść, niektórą należało unikać. W końcu nie bez powodu Etsuya mawiał, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Prosta, chłopska prawda.
Surowy w słowach Kensei nie szczędził nieznajomej, oceniając ją jako wręcz zaprzeczenie bycia ninja, ale dla Kaiko była to jakaś ulga. Potraktował to wszystko, jakby były to jednak komplementy. Czy każdy musiał być stworzony do walki i zabijania? Białowłosy teraz znacznie bardziej cenił ludzi, którzy od tego stronili, byli po prostu... ludźmi, dobrymi ludźmi, którzy nie są stworzeni do wspomnianego "przegryzania gardła wrogowi". Waleczność walecznością, jednak uspokajające było to, że pośród wszystkich odwiedzających ostatnio świątynię pojawił się ktoś, kto zwyczajnie nie parał się mordem. Niezależnie czy w dobrym, czy złym celu, o ile można było usprawiedliwiać zabijanie.
Niby logiczne, że Akahoshi nie znał Hyohiro od urodzenia, ale i tak Kaiko był nieco zaskoczony, że tygrysa spotkał zwyczajnie przypadkiem, będąc gotowym nawet do walki z nim. Każdy początkowo reagował na zwierza... z dużym uprzedzeniem, podejrzliwością, ale wystarczyła chwila, aby się do niego przekonać. Z pewnością ułatwiała kwestia, że ten tak po prostu mówił i mógł ze spokojem oznajmić, że nie ma nic złego w zamiarach. Nawet Kan, który początkowo zareagował wyjątkowo nerwowo, teraz przekonywał się do Hyohiro, będąc zaciekawionym chociażby jego futrem. Ta dwójka zajęła się sobą, a Kaiko w tym momencie nieświadomie przyjmował pierwsze lekcje. Dla niego było to... rozmową, z której starał się wyciągnąć jak najwięcej. Zawsze tak robił i zawsze tak było, że jak spotykał ninja, to prowokował go do dyskusji, która mogłaby go czegoś nauczyć. Teraz właściwie nic nie musiał robić, bo Kensei sam zamierzał nauczać, ale nawet jeszcze nie dotarło do Kanamury, że jest teraz uczniem, a nie... no, rozmówcą. Nie słyszał nigdy o Senju Shigeru, ale nie było to niczym niezwykłym, gdy żyło się w lesie.
Fascynujące było to, że chakra wcale nie była jakąś niezwykłą energią, a czymś co nasze ciało... produkowało? Chakra była jego elementem, normalnym składnikiem, który miał swoje elementy budowy niczym krwiobieg. Kaiko naturalnie wiedział o kontroli, ale żeby rozwijać pokłady? Nie wiedział, że każdy posiadał jakiś zbiornik, który można było powiększyć poprzez trening. Nie miał też pojęcia, że chakra ma swoje centrum w ciele i jest po nim rozprowadzana jak krew. Dotychczas uważał, że wypełnia ona ciało tak, jak filozoficzna dusza. Nie ma konkretnego miejsca, w którym przebywa, bo jest wszędzie po trochu. A jednak nie. Ciężko było to wszystko objąć myślami, ale Kanamura na razie nie starał się wszystkiego zrozumieć idealnie. Na razie wystarczyło zapamiętać, a później będzie mógł łamać sobie głowę nad tym, jak to wszystko działa i gdzie tu jest sens. Z uniesionymi brwiami i co chwilę kręcąc głową w niedowierzaniu, słuchał i oprawiał jelenia dalej. Kończył już zdzierać skórę, a kolejne tajemnice chakry zostawały przed nim odkryte. Wedle tego co powiedział Kensei, białowłosy powinien mieć nieco więcej chakry, niż przeciętny człowiek. Jeżeli ćwiczenie ciała powiększało też jej pokłady, to musiał też nieświadomie i ją rozwinąć, chociaż nie miało to znaczenia, gdy nie potrafił jej kontrolować. Nieco mniej enigmatyczna była kwestia z siłą życiową, bo to już zdążył zrozumieć, obserwując Akahoshiego i wracając z Hyohiro, gdy szermierz był nieprzytomny właśnie z powodu utraty chakry. Tygrys wtedy pokrótce wytłumaczył, że nie jest to zwykłe zemdlenie z wyczerpania, ale nie jest to też śmierć, bo jest to coś, jak regeneracja ciała, leczenie się, jednak nie fizyczne. Nieco niepokojąca była myśl, że używanie technik, to tak naprawdę korzystanie z własnej energii życiowej. Oznaczało to, że poświęcało się część siebie, aby wykonać jutsu. Kanamura na moment zastanowił się czy nie ma to długotrwałych wpływów, czy takie używanie chakry zwyczajnie nie skracało życia, jeżeli była to w końcu energia życiowa.
Nie było jednak czasu na zastanowienia, bo Akahoshi nie oszczędzał białowłosego, przedstawiając mu kolejne rzeczy. Ponownie młodzieniec dochodził do wniosku, że musi mieć więcej chakry, bo oprócz rozwijania ciała, to był zupełnie zdrowy. Przynajmniej na tyle, na ile wiedział. Właściwie... nigdy jakoś nie chorował. Zdarzyło mu się mieć katar, kiedyś przeziębił się, gdy wpadł do jeziora zimą, ale ogólnie to nic mu nigdy nie dolegało. W dodatku żył w ciszy, spokoju, mając dach nad głową, pełny żołądek i bezpieczeństwo, więc zdrowie powinien mieć końskie. Jeżeli dobrze rozumiał dalej, to brakowało mu spokoju ducha i balansu. Cokolwiek balans oznaczał, to nawet jeżeli go miał, to z pewnością nie miał spokoju ducha. Kanamura był świadomy, że jest... żywiołowy. Nie oznaczało to, że nie miał nad sobą kontroli, po prostu wszelkie bodźce działały na niego z pełną mocą. On nie potrafił niczego tłumić, nie potrafił radzić sobie z emocjami. On zwyczajnie na nie reagował, a reakcja była różna, często daleka od spokoju. Nerwy, strach, radość, złość czy gniew, który odczuwał w mniejszym lub większym stopniu cały czas. Szczególnie wtedy, gdy przypominał sobie o swoich rodzicach. Kolejną rzeczą niezrozumiałą było "wnętrze", do którego trzeba było zaglądać, by kontrolować chakrę. Oczywiście Kaiko miał swoje podejrzenia, że chodzi tutaj metaforycznie o poznanie siebie, żeby zapanować nad sobą, ale na ten moment był to domysł równie dobry, jak każdy inny. Energicznie kiwał głową, nie próbując wszystkiego zrozumieć za jednym zamachem. Tak jak wspomniał sobie wcześniej - na razie wystarczyło zapamiętać i to starał się zrobić za wszelką cenę.
Skóra była zwinięta i związana sznurkiem, a wnętrzności jelenia już w misce, gdy Kensei nawiązał kontakt wzrokowy z Kanamurą. Ten nieco zbity z tropu stanął jak wryty i tak po prostu patrzył, poświęcając całą uwagę szermierzowi, wytężając swój wątpliwy intelekt, aby nic mu nie umknęło chociażby po to, by nie zawieść swego nauczyciela. Słowa były zdecydowanie prostsze, bo wydawało się białowłosemu, że wszystko zrozumiał. Musiał nauczyć się kontrolować chakrę w większym stopniu, by móc ją zmieniać w chakrę natury. I tyle, nie było w tym większej filozofii. Chakra miała po prostu uczynić to, co się od niej wymagało.
Rozchylił usta w niedowierzaniu, gdy usłyszał, że i on może mieć dwie lub nawet trzy natury chakry, chociaż nie od razu. Dla niego niezwykłą niespodzianką było to, że miał jakąkolwiek, a teraz nagle okazywało się, że mógł mieć więcej. Właściwie najpierw wolał opanować w pełni Fuuton, zanim odkryłby tajniki innych, bo w tym momencie to wszystko wydawało mu się zbyt skomplikowane. Samo uwolnienie wiatru było wystarczająco zagadkowe. Limit Krwi. Wydawało mu się, że gdzieś kiedyś słyszał to określenie, ale teraz rozumiał, że były to jakieś unikalne zdolności. Jak nazwa wskazywała, wynikające z krwi, a więc z dziedzictwa, z rodu. On swojego nie znał, więc... może miał jakiś limit krwi? A może był po prostu nikim i robił sobie czcze nadzieje? Wyjaśniło się za to jedno - Mokuton był jednym z limitem krwi i należał on do Senju. Już zaczynał czuć się pewniej, że wszystko rozumie i chakra przestaje być dla niego taką zagadką, gdy Akahoshi postanowił coś mu pokazać. Trzy natury jednocześnie w różnych formach. Wiatr, woda i lód. Kaiko teraz już nie rozchylił ust, a zwyczajnie je otworzył, szczęka mu opadła, a oczy mrugały raz za razem, kolejny raz niedowierzając w to, co widzą. Opuszczona dłoń wypuściła nawet nóż, który wbił się w ziemię niebezpiecznie blisko stopy białowłosego. Słowa docierały do niego dopiero po chwili, a wtedy dopiero zaczynał łączyć pewne fakty. Ród Yuki. Nigdy o nim nie słyszał, ale wychodziło na to, że Kensei do niego należał.
Chwilę zajęło Kaiko pozbieranie się do kupy, ale jak już to osiągnął, to podniósł nóż i wytarł go o własne spodnie, by dalej zacząć oprawiać jelenia - teraz już zaczynając porcjować mięso, przy okazji odcinając wszelkie błony i inne niezbyt smaczne rzeczy, które tylko psuły potrawy. Jak się okazywało, Kan w wieku czterech lat zaczął korzystać z pierwszych technik ninja. Białowłosy najpierw tylko rzucił na niego spojrzeniem, które wyrażało czyste zaskoczenie, ale też podziw. W tak młodym wieku opanować coś, co dla Kanamury wciąż było jak magia. Jakby tego było mało, nikt go nie uczył władania nad Mokutonem, a podpatrzył to u kogoś innego, by samemu po tygodniu odnosić sukcesy w tej dziedzinie. Ponownie Kaiko zamrugał kilkukrotnie w niedowierzaniu, chociaż jak najbardziej wierzył Kanowi, tak samo jak Akahoshiemu. Zwyczajnie to wszystko nie mieściło mu się w głowie tak szybko, a każde zdanie właściwie burzyło jego światopogląd.
- To imponujące! - rzucił wesoło do czarnowłosego, a następnie spojrzał w niebo mrużąc oczy. - Ja... ja w wieku czterech lat... co ja robiłem w wieku czterech lat? - mówił półgłosem, bardziej do siebie, niż do reszty, próbując przypomnieć sobie swoje najmłodsze lata. - Pamiętam że... żaby łapałem. Miałem taką wielką ropuchę i nazwałem ją Hop. - i właściwie na tym kończyły się jego wspomnienia z tego okresu życia. Reszta była raczej historiami, które słyszał od Etsuyi, ale sam nie pamiętał, bo był zbyt młody. Tak jak ta o tym, jak to zawisł na gałęzi drzewa zahaczony o ubrania i wisiał tak dwie godziny, zanim opiekun go znalazł zwyczajnie śpiącego w ten sposób, nie przejmującego się mizerną sytuacją, w jakiej się znalazł. Tak czy siak, po tej nic nie wnoszącej opowieści wrócił spojrzeniem do Kana, uśmiechając się nieco głupkowato, zanim przeszedł do dalszego oprawiania upolowanego jelenia. Słowa Akahoshiego były uspokajające nie tylko dlatego, że on uczył się władania chakry później niż Kan, ale też dlatego, że rozwiał wnioski Kaiko, że kontroli należało się uczyć jako małe dziecko. Jednak nie przegapił swojej szansy. Senju w tym czasie oznajmił, że pójdzie zobaczyć co u nieprzytomnej, na co Kanamura odpowiedział mu krótkim skinięciem głowy.
- Od czegoś to zależy, że ja mam Uwolnienie Wiatru, a Kan Uwolnienie Ziemi i Wody? Znaczy, u niego pewnie zależy to od Limitu Krwi, o którym mówiłeś, ale czy jest jakaś zasada dlaczego ludzie mają różne żywioły? Coś to reprezentuje? - dla Kaiko wszystko było podstawą do jakiejś filozofii. Etsuya we wszystkim widział zasadę, nic nie było przypadkowe i z wszystkiego dało się wyciągnąć lekcje, więc może i natury miały jakieś reguły? Może odzwierciedlały charakter? Może wręcz przeciwnie? - Jeżeli dobrze wszystko zrozumiałem, to poprzez treningi i zdrowe ciało mam więcej chakry, ale brakuje mi spokoju ducha, więc nie umiem jej kontrolować. Medytacja może mi pomogłaby w... ułożeniu emocji, ale co w przypadku walki? Jak mam być spokojny, jak mam medytować, gdy jestem atakowany, a bliskie mi osoby w zagrożeniu? Jakoś sobie tego nie wyobrażam... że ja, taki spokojny korzystam z jakiejś wyrafinowanej techniki Fuutonu, a nie... jak zwykle, wiesz, zaciskam ręce na mieczu i rzucam się w gniewie do walki. Właśnie, gniewie... - słychać było, że w tym wszystkim jest nie tyle zwątpienie, co raczej zagubienie, dezorientacja własnym stanem "ducha". Jak miał władać chakrą, gdy nie władał nawet do końca nad sobą? Wyglądało na to, że na razie potrzebował kogoś, kto pomoże mu się tak zwyczajnie "ogarnąć", by dopiero później móc myśleć o chakrze. Kanamura miał też mieszane uczucia co do tego czy to właściwy moment, aby cokolwiek mówić na temat wspomnianego wcześniej gniewu. Wiązała się z tym bardzo prywatna historia, którą dotychczas opowiedział jedynie Keirze. O jego uczuciach wobec rodziców, o tej irracjonalnej agresji, jaką czuł wobec nich cały czas. O tym jak było to mu potrzebne, aby żyć dalej i jak go to niszczyło. Na razie to przemilczał. Zaczynał zauważać, że w życiu każdego były kwestie, o których ciężko się mówiło, a nawet wspominało. Nikt nie miał łatwo, niezależnie jak wyglądał. W końcu Etsuya zaznaczał, że ból podlega percepcji. To co dla dziecka jest tragedią, dla dorosłego jest chlebem powszednim i nie wynika to z wytrzymałości, a z odbierania bodźców. Problem w tym, że Kaiko wszystkie bodźce odbierał za mocno.
Milczał przez jakiś czas, kończąc oprawiać zwierzynę. Akahoshi już narąbał przez ten czas tyle drewna, że wystarczyło im nie na dzień, a na tydzień. Dodając do tego mały składzik z opałem Kanamury, to mieli czym podsycać ogień przez dobry miesiąc non-stop. Drzewa w lesie było pod dostatkiem, więc była to raptem kwestia poświęcenia czasu. Białowłosy dokończył swoją robotę i zgarnął mniejszą miskę, którą napełnił lodowatą wodą ze studni, by w niej położyć porcje mięsa, a także nieco podrobów, które przebrał. W drugiej misce zostawił wnętrzności, które miały posłużyć jako zanęta na ryby. Przynajmniej w pewnej części.
- No, to możemy zabrać się za gotowanie. - oznajmił, obmywając ręce w pozostałej w wiaderku wody, którą następnie wylał na bok. - Uderzę prosto w sedno - w jaki sposób będziemy trenować? Sama medytacja wystarczy? Ręczne pieczęci znam... a przynajmniej do pewnego stopnia. - naprawdę zżerała go ciekawość jak będą wyglądały treningi. Nie miał nic przeciwko medytacji, wręcz przeciwnie, był podekscytowany tym, że znów ktoś będzie go zmuszał do tego tak, jak niegdyś Etsuya. Wiedział też, że nie będzie to pewnie taka zwykła medytacja, jaką wymagał od niego opiekun. Wydawało mu się jednak, że sama medytacja... no cóż, nie będzie wystarczająca. Jakoś nie mógł wyobrazić sobie tego, że jak tylko uspokoi się, ukoi swoje emocje i nerwy, to nagle zacznie władać chakrą. No i przecież nie zawsze mógł medytować i nie zawsze mógł być spokojny. Właściwie wydawało mu się, że w Akatori i Oniniwie widział jak ninja są targani emocjami bardziej niż on, a jednak wciąż byli w stanie wykonać jutsu. Zatem... w czym tkwił sekret? W zwyczajnym treningu? Najpierw załapaniu o co chodzi poprzez medytację, aby później wiedzieć do czego zmierzać?
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 448
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Hyohiro dawał się polubić w zaskakująco szybko, wystarczyło wymienić kilka zdań. Ton jakim mówił słowa był ironiczny, ale Kan przez swoją nieświadomość został całkowicie rozbawiony przez szczerość w jego słowach, nakreślanie z góry granic i konsekwencji ich przekroczenia. Czuł, że mogliby zostać przyjaciółmi jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało dla normalnych ludzi. Uśmiechnął się widząc jak demonstruje potężny wymach nogą mogący zapewne połamać kilka kości przy trafieniu. Z jakiegoś powodu nie przeraził się, zapamiętał sobie aby zostawić odnóża w spokoju. Prosta zasada zapewniająca większe bezpieczeństwo. Sięgnął dłonią do jego grzbietu delikatnie nią przejeżdżając po mięciutkim futerku. Chciał się do niego przytulić, zrobiłby gdyby nie przeszkadzał w jedzeniu. Wolał mu nie przeszkadzać.
- Jesteś naprawdę majestatyczny, w każdym tego słowa znaczeniu.
Radość przelewała się po twarzy, która zmieniła wyraz na mocno zaskoczony słysząc o innych tygrysach potrafiących gadać. Jest ich więcej? Fascynujące! Nie jest wyjątkiem, należy do społeczności o inteligencji dorównującej ludzkiej! Oczywiście nie wszyscy, bo zdarzali się również osobniki mówiące prostymi zdaniami. Tylko czy ludzie nie byli podobni? Naszą jedyną formą porozumienia jest pismo lub mowa, są przypadki mające z tym problem.
- Chciałbym was kiedyś odwiedzić, jesteście niezwykli. Czuję się jakbym właśnie rozmawiał z jakąś legendą spełniając jedno z marzeń. Wybacz, chyba za bardzo się podekscytowałem.
Cicho się zaśmiał odrywając od jego ciała dłoń, aby przysłonić własne usta. Opanowanie szczęścia rozlewającego się po wnętrzu było ciężkie, pomogło w tym zejście na zejście na ciężkie tematy z Akahoshim kilka chwil później. Rozmowa o martwych znajomych będących członkami rodu Senju jest podobne do oblania lodowatą wodą. Dotychczas groby odwiedzane na cmentarzach były zazwyczaj anonimowe, tak nabierały swoich imion oraz historii. Czy kiedyś przechodził obok tego ku czci Shigeru? Pamięć go w tym zakresie zawodziła.
- Żałuję braku okazji do spotkania Shigeru. Obiecuję odwiedzić jego grób po powrocie do domu i pozdrowić. Chciałbyś abym coś mu przekazał?
Teoretycznie przy śmierci przestawało się słyszeć, ale wiele osób miało tradycję w której rozmawiali z zmarłymi. On również, chociaż zazwyczaj zwierzał się Isoshiemu. Legendarnego lidera, szanowanego przez całą wioskę. Ku jego czci stworzono nawet mauzoleum.
Na pozostałych przykładach Kan zrealizował jak wcześnie rozpoczął swoje szkolenie z chakrą. Bez mentorów, całkowicie samodzielnie posiadając najwyżej zwoje. Czyżby rzeczywiście był geniuszem jak powiadali mu? Zawsze powtarzali aby był dumny z umiejętności zdobytych w młodym wieku, ale jakoś nie potrafił zaufać tym słowom. Uważał, że pochodzą one z troski kierowanej w jego stronę.
- Nazywano mnie geniuszem, ale wątpię abym należał do grona wybitnych jednostek. Dziwię się z przyznania mi rangi Akoraito gdy tylko raz obroniłem wioskę przed bandytami. Jedyne doświadczenie bojowe z przypadku, które zwróciło uwagę liderki. Zajmowałem się tam interesami ojczyma. Jestem tylko dobry w nauce.
Odpowiedział zanim znikł wewnątrz domu pogrążony w smutku przypominając sobie jak traktował grób należący do prawdziwych rodziców. Mając pięć lat zabroniono mu podróżować w takie odwiedziny, ale minęło dwanaście. Kiedy pierwszy raz opuścił stolicę myślał ich poszukać, zatrzymało go wnętrze pogrążone wstydem. Minęło wtedy siedem lat od ich śmierci, brakowało mu poszlak gdzie powinien się udać... Postanowił zamknąć wtedy ten rozdział w sobie. Szukając uspokojenia siedząc obok nieprzytomnej zaczął palcem dotykać jej policzka. Chciał się upewnić, że nie wybudzi się spoglądając na żałosny stan w jakim się znalazł. Niespodziewanie powieki zaczęły jej drżeć wywołując u niego przerażenie, natychmiast zapomniał o problemach. Odciągnął dłoń jakby była poparzona, polik zalał się czerwonym kolorem przekręcając głowę na wprost spoglądając w ścianę. Instynkt podpowiadał aby zaczął gwizdać po cichutku, już składał usta do tego. Szczęśliwie udało mu się zapanować nad odruchami. Udawał niezorientowanego jej przebudzenia, a zwrócił uwagę dopiero z pierwszymi słowami spoglądając jej w oczy. Uśmiechnął się sięgając wolną dłonią do tyłu głowy zawstydzony.
- Niczego nie zrobiłem, powinnaś te słowa skierować do dwójki na zewnątrz.
Odetchnął głębiej starając się uspokoić, ale pomogło w tym pytanie o opiekę świątynią. Radośnie zaśmiał się pokazując swoje ząbki przyjemnym tonem. Wyśmiewanie czy ironia były w tym całkowicie nieobecne.
- Jestem tylko wędrowcem, który chciał pierwszy raz w życiu zobaczyć morze. Podobno skrót prowadził przez las, a w nim znalazłem tę świątynie pełną niespodzianek.
Oprzytomniał słysząc burczenie w brzuchu dziewczyny zrywając się na równe nogi.
- Jesteś głodna? Poczekaj, zaraz przyniosę owoce. Muszą one wystarczyć zanim przygotują obiad.
Bez czekania na odpowiedź wybiegł z przybytku orientując się zajęciami pozostałych. Kaiko obmywał ręce, Akahoshi prawdopodobnie kończył rąbanie drewna mając przy sobie cały stos gotowy do palenia.
- Obudziła się!
Jego głos prawdopodobnie był słyszalny wewnątrz kiedy biegł do drzew. Szybkość, którą osiągnął mogła być zadziwiająca dla cywili. Pokazał ułamek swoich zdolności będącym na zewnątrz mężczyznom i tygrysowi, całkowicie bezmyślnie. Zerwał kilka gruszek, śliwek i wrócił do już przytomnej niewiasty wewnątrz przekazując dary natury trzymane w ramionach.
- Tymczasowo powinno wystarczyć.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości