Wzgórze nad Ookami-den

Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Życie było zbyt krótkie, by uwiązywać swoje szczęście w taki sposób, by się go tak naprawdę pozbawiać. By obowiązek przyćmiewał wszystko. W obliczu świata, te obowiązki mało co znaczyły, bo historia prędzej czy później się zacierała i świat biegł po swojemu, w poważaniu mając, czy ktoś tam zrobił tak czy tak. Miało to znaczenie tu i teraz, ale za kilka lat świat się dopasuje… A ludzie też byli elastyczni i się dopasowywali, ot, taka była ludzka natura po prostu. Świat pozwalał na wiele a jedynymi, którzy to ograniczali, byli ludzie – i to sobie samym to robili. Sami siebie blokowali, sami siebie… I po co. By być kimś wielkim w oczach innych? Nieskazitelnym? Ludzi obchodziło to może tylko na chwilę – mieli swoje sprawy i swoje szczęście na głowie, a to, że na sam koniec ludzie umierali samotnie… To też był tylko ich wybór. Bo gdyby Airan ktoś zapytał o zdanie, to chciałaby umierać trzymając ukochaną osobę za dłoń. Strach byłby wtedy mniejszy. Tylko najpierw trzeba było kogoś takiego mieć – ale to… to nie mógłby być byle kto. Serce z obowiązkiem można było łączyć, tylko trzeba było wiedzieć jak: serce nie mogło być tuż obok, bo wtedy przyćmiewało obowiązek. Gdy to dawkować i chodzić na misje zostawiając to serce daleko, wtedy pozostawał tylko obowiązek i brak zawahania. Sama logika, niezmącone niczym decyzje. I to się dało pogodzić – bo i wszędzie dało się znaleźć balans. Grunt to nie popadać z jednej skrajności w drugą, a Yugen chyba popadł. Dlatego życzyła mu, z całego serca, i miała nadzieję, że zrozumie to wcześniej niż później. To milczenie owszem, było wymowne i wystarczające, ale wcale nie sprawiło, że Airan poczuła się urażona, zrażona czy cokolwiek – nic z tych rzeczy! Nawet odrobinę ją to rozbawiło, więc puściła do Yugena oczko, żeby się tak nie stroszył.
- No, obawiam się, że w przyszłości to mnie pokonasz, bo wyczuwam, że teraz nie odpuścisz i będziesz ćwiczył regularnie – to było przeczucie co do ninkena – że nie da jej tak wygrać następnym razem. A dla niej rysowanie nie było żadną formą relaksu – ot, czasami trzeba było coś nakreślić, miała wyćwiczoną rękę przez stawianie pieczęci, ale to tyle. Wolała śpiewać i to robiła najczęściej, tym bardziej, że do tego nie było potrzeba widowni, a ona nie miała potrzeby się chwalić. I można to było robić przy okazji czegoś innego. Lubiła muzykę.
Na pustyni wcale się nikt nie kłaniał w pas – witało się słownie, uśmiechem, nie trzeba było od razu szorować nosem po ziemi. Nie było tej sztuczności. I jeśli nie chciało się kogoś dotykać, to miało się ku temu świetny powód – tak się po prostu nie robiło, ludzie trzymali ręce przy sobie. Airan wiedziała, że nie wszędzie tak jest, zwyczajnie o tym zapomniała – o takich drobnostkach jak to. Nie robiła tego, to nie było dla niej codziennością, stąd to całe zawahanie. Ale nie chciała też wyjść na dzikuskę.
- W bałaganie, który sam zrobił – dodała za to, ale posłusznie usiadła, wzdychając sobie pod nosem. No, zobaczymy, panie Hao, kto wygra ten pojedynek na siedzenie na dupie i na usługiwanie. Kto ile wytrzyma w tych rolach, bo Airan wiedziała doskonale, że aż ją będzie świerzbić – bo jak to tak, ciągle robić wszystko za nią. Była dorosłą dziewczynką, potrafiła po sobie uprzątnąć, umiała umyć naczynia, wiedziała jak się gotuje, chociaż nie robiła tego często ani chętnie, bo tylko dla siebie to jej się nie chciało. Wszystko zależało od tego, kogo się odwiedzało. U rodziców, gdy była, to im pomagała, wyręczając ich w tym i tym, zresztą… Kiedyś to był przecież i ich dom. U siostry, jeśli już tam zaszła, też czuła się jak u siebie, a wiedząc, że Kirino ma kupę roboty, to często ona po nich sprzątała, kiedy starsza Hibiki spieszyła do swoich obowiązków. Tutaj… Bardzo nie chciała, żeby Hao skakał wokół niej jak przy rozpieszczonej księżniczce, która nic sama nie potrafi zrobić – nawet jeśli była tak czasami nazywana, ze względu na swoje pokrewieństwo i urodzenie, to nie było tutaj rozpuszczonej królewny.
- Och, to brzmi jak wyzwanie. Jak „wybierzmy losowe rzeczy, jak najmniej do siebie pasujące i niech Hao myśli” – powiedziała to na głos, patrząc z rozbawieniem i lekkim zmrużeniem oczu na Ikigaia. Och, nie była tak zła, by stawiać Yugena przed takimi wyzwaniami, ale taki jeden niepasujący składnik… Ach, kusiło! I poszli. I taki jeden składnik oczywiście się znalazł, z całkowicie niewinnym uśmieszkiem Airan do pary.
Wcale nie potrzebowała, by ktoś jej dotrzymywał ciągle towarzystwa – była samotniczką, lubiła spędzać czas ze sobą. Inna sprawa, że była tu, by trochę tej samotności odsunąć i zakosztować przyjemnego towarzystwa. Ale czasami milkła – milkła i patrzyła jak Karoshi biega po trawie goniąc się z Yugenem. Absolutnie rozczulający widok, łącznie z tym, jak młodzik ich wszystkich testował. Z warczenia nic sobie nie robiła – zaszczycała go wtedy spojrzeniem i uśmiechem, zupełnie ciepłym, nie wyzywającym. Widok śpiącego na kolanach Yugena szczeniaka był kolejnym, w który mogła się wpatrywać godzinami. Jakoś tak człowiek wtedy automatycznie zniżał głos do szeptu, by dzieciaka nie obudzić.
- Bardzo chętnie – to było krótkie stwierdzenie, po którym się zebrali, zostawiwszy ninkeny w domu, i wyszli.
Airan rozglądała się ciekawie wszędzie, chłonąc widoki. Wszystkie budynki, obok których dzisiaj już przeszła, uśpione rośliny. Ludzie mniej ją interesowali, widziała ich tylko kątem oka – byli, ale zaraz o nich zapominała. A już tym bardziej zapomniała, kiedy zaczęli się wspinać na wzgórze. Kobieta uwielbiała naturę, zwierzęta, roślinność, zwłaszcza kwiaty – może to wpływ jej własnego imienia, trudno powiedzieć, ale zawsze wspaniale czuła się w ogrodach Kinkotsu, tak i to ona zajmowała się kwiatami w rodzinnym domu, a później też u siebie. Lawendy nigdy nie widziała na żywo – znała ją oczywiście z książek. A widok jaki roztaczał się ze wzgórza – na Ookami-den, farmy, pola i tę lawendę, zapierał dech w piersi. Zatrzymała się i zapatrzyła, nic sobie nie robiąc z wiatru, który poruszał jej długimi włosami odrobinę je plącząc, czy tym, że porywał jej ciemne ubranie, przynosząc odrobinę chłodu w ten początek wiosny. Odetchnęła nawet głośniej.
- Piękny widok, nie dziwię się, że lubisz tutaj przychodzić – powiedziała, łapiąc niesforne, kruczoczarne kosmyki, kiedy odwróciła się uśmiechnięta w stronę Yugena.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Widoki wokół Ookami-den nie były wcale powalające dla osoby, która tutaj mieszkała. Zazwyczaj tak bywało - mieszkasz gdzieś i się przyzwyczajasz, nie ważne jak fantastyczne tereny były na początku. Zachwycasz się, kochasz, chcesz tu być i nigdy się z tym miejscem nie rozstawać. W końcu więc decydujesz się przeprowadzić, najlepiej z rodziną, masz część najbliższych przy sobie, część została w rodzinnych stronach, ale to nic. Przecież możecie się odwiedzać. Masz za to wspaniały dom we wspaniałym miejscu, które było wręcz biciem twego serca - i w jego rytmie funkcjonowało. Myślę, że wiesz, miłośniczko muzyki i pieśni, o co mi chodzi. Tego typu melodie czasem zdarzają się raz w życiu. Przecinające na wskroś tak mocno, że zapominałaś, jak się oddycha. Domek jest uroczy i drewniany. Może być kamienny - w zimniejszych stronach nawet tak wypada. Rano tęcza, wieczorem mgła przelewająca się pod progiem. A może właśnie słyszysz szum fal obmywających brzeg i kryjesz się przed słońcem w cieniu palmy? Bez względu na to jakie nowe miejsce pokochałeś, prędzej czy później COŚ zaczyna ci przeszkadzać. I nagle raj przestaje być rajem. Denerwuje cię ta mgła - przez nią jest CIĄGLE wilgotno. W twoooim starym dooomu tak nie było. Albo ta tęcza - bo przecież ile razy może być tak zwariowana pogoda że pada i świeci słońce! A ten piasek? Włazi WSZĘDZIE! Piasek trzeba lubić. Albo w końcu okazuje się, że pory roku nie te - w twoich stronach to były cztery i przejściowe, a tutaj to tylko słoneczna i deszczowa! Plusy dodatnie i plusy ujemne, jak to lubią prześmiewczo lubić. A morał z tej bajki jest taki, że ludzie za dużo rzeczy robili na "hurra!", zamiast dobrze się zastanowić nad swoimi pomysłami. Zwłaszcza tymi, które mają odmienić ich życie. Rada na te kłopoty przecież prosta - wystarczyło zrobić odpowiedni wywiad w okolicy. Zapytać, jak tu wygląda. Przyjechać do karczm w różnych porach roku, przekonać się. Wynająć pokój na dłużej, by sprawdzić. Wszystko po to, żeby pewnego dnia przy rodzinnym obiedzie nie przejęzyczyć się tragicznie i nie powiedzieć do ukochanej osoby: ty stara kurwo zmarnowałaś mi 25 lat życia. Więc - Ookami-den było nieciekawe dla tych, co tu mieszkali, ale na pewno szalenie ciekawe dla Airan. Różnica chociażby budowy - w końcu tu budynki były przystosowane do porywistych wiatrów. Ba - nawet huraganów. Yugen jednak nie poprowadził naszej bohaterki przez centrum - wybrał drogę dookoła, nieco dłuższą, to prawda, ale dzięki temu kobieta mogła podziwiać całe piękno miasta z boku i jednocześnie pola wokół. Mówiłam, że do tych widoków człowiek się przyzwyczaja, prawda? Hao potrafił się co jakiś czas zachwycać nimi na nowo. Dojrzeć coś nowego, chłonąć zmiany otoczenia. Czasem mu się podobały, czasem nie, ale zawsze chodziło o kwintesencję tych zmian - emocje. Pozytywne, negatywne - cały świat tańczył wokół emocji. Dzięki nim chwile były warte zapamiętania.
Zachodzące słońce malowało nowy pejzaż na zachodzie, po ich lewej stronie. Puste jeszcze pola, porastające dopiero z wolna nową roślinnością podkreślane pomarańczą i czerwienią promieni wyglądały zjawiskowo. To jeszcze nie wszystko, na co to miejsce stać - przez wczesną porę roku było tu w końcu pusto, dziwnie. Cóż, dziwniej będzie tylko wtedy, gdy jedni będą debatować, że wojna to zaczęła się w zimie, a inni powiedzą: nie no co ty, był środek wiosny. Drobiazg. Przed nimi - na północy - widoczne były wzgórza. Nie do przeoczenia - nie powalały wysokością, to nie były góry, ale przerywały monotonię krajobrazu i były jak strażnik, do którego silnych ramion przylgnęła Wilcza Jama. Tak i lawendy już wyłaniały się z ziemi, a ich fiolet nabierał głębi przy ostatnich muśnięciach złotej gwiazdy. Przechodzili właściwie prosto przez nie - udeptaną drogą szeroką na dwukonny wóz. Im dalej byli od Ookami-den, tym bardziej pusto i cicho się robiło. Jak już wspominałam - ten mistyczny moment, kiedy natura zasypia i jednocześnie nocne stworzenia nie zdążyły się wybudzić. Pojedyncze ptaki jeszcze przemieszczały się na malowniczym firmamencie. Sam zaś szczyt wzgórza... oj tak. Piękno. Widać już było rozpalane w domach latarenki, pochodnie na ulicach i kaganki w oknach. Bez szczegółów, ale pierwsze blaski w coraz mocniejszym mroku docierały do oczu. I człowiek wiedział, co to może być, gdy pojawiały się na ulicy i co to było, gdy błyskały z domów.
- Kocham tę ciszę. - Hao zatrzymał się przy wielkim dębie, który przetrwał ku przekorze losu wiele wichur i wiatrów. Pod nim ułożono ścięty pień - była tutaj nieco wydeptana gleba, nie do końca, trawa ją zarastała, ale widać było, że ludzie muszą tutaj przychodzić. I nic dziwnego. Hao nie był jedynym poszukiwaczem tego piękna i tych wzruszeń. Tak i nie był w końcu jedyną uwrażliwioną duszą tego świata. Jedna właśnie mu tego dnia towarzyszyła. Położył worek, w którym były rzeczy, na bok, delikatnie, by niczego nie stłuc, tak i oparł skrytą w futerale guqin, by spojrzeć na ten widok. Zaczerpnąć łagodnego wiatru, który niósł woń kwiatów i roślin - woń wiosny. Zamknął oczy. Dotyk powietrza na twarzy był wyzwalający. Zupełnie jakby czułe głaskanie Susanoo potrafiło ściągnąć z człowieka jego trudy i znoje. Ale Hao lubił to powtarzać. Że Inuzuka byli dziećmi Wiatru.
- To ledwo zalążek piękna tego miejsca. Gdy wiosna jest w rozkwicie całe te wzgórza pokrywają się jasnozieloną trawą, niektóre drzewa barwią się różem, inne bielą, a pomiędzy trawami wyrastają kwiaty. Jesteś w innym świecie - choć tak blisko miasta. Często umykałem tu, kiedy czułem, że wziąłem na siebie za wiele.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Oczywiście, że tak duże zmiany trzeba sobie przemyśleć. Zryw serca to jedno, ale warto się upewnić, że nie jest tylko chwilowy, że za pięć minut w skali wieczności jednak uzna się coś za miałkie albo w ogóle bez sensu. Za sercem można było iść i się nim kierować, spokojnie można było wszystko pogodzić, ale nie każdy zryw był warty, by za nim iść. I to zupełnie nie tak, że Airan poddawała się chwili – raczej rzadko, ale rzecz w tym, by w ogóle dopuszczać do siebie coś jeszcze prócz obowiązków i wszystkiego, co z tego wynikało. Taka przeprowadzka – z rodziną lub bez niej – to nie było coś, do czego powinno się podchodzić lekko. Może dla kogoś nieodpowiedzialnego tak, ale miarą dorosłości było przemyśleć to, co się robiło. Wcale nie trzeba było być spontanicznym, by czerpać szczęście z życia i niczym złym nie było, jeśli nie chciało się zmienić otoczenia – nie każdy to potrzebował, jeśli urodził się we właściwym czasie i właściwym miejscu. Airan, jak już zostało kiedyś wcześniej powiedziane, wiedziała że Samotne Wydmy będą z nią przez całe życie, nawet jeśli przyjdzie jej kiedyś zamieszkać gdzieś indziej i dopuszczała do siebie taką myśl bo i nie upierała się, że to było najlepsze miejsce do życia. Nie było nawet wcale przesadnie piękne – było wiele innych, które podobały jej się bardziej, jak choćby wzgórze, na którym właśnie byli, nawet jeśli wiosna była dopiero u swego początku, i nie pokazywało swoich prawdziwych kolorów. Airan kochała to, co dla wielu ludzi było uciążliwe, jak deszcz, a wiatr pomagał im przeżyć i wytrzymać najgorszy ukrop – i jego też bardzo lubiła. Po prostu pewne miejsca zostają w sercu, nawet jeśli nie są tymi ulubionymi. Były jednak tymi, w które wtłoczyło się wiele krwi i pozostawał sentyment. I pozostanie już do końca. Airan niczego nie chciała zakładać, ani nie mówiła, że tu i tu będzie mieszkać już zawsze – nie wiedziała tego, tym bardziej, że różne były koleje losu i różnie się w życiu układało. Jaka melodia zagra, co zaprze dech w piersi, co będzie sprawiać, że serce będzie biło szybciej… Teraz na przykład biło szybciej – kiedy spoglądała ze wzgórza na nieśmiałe lawendy delikatnie przeczesywane wiatrem. Usta jakoś same jej się uśmiechały. Lubiła ten moment pomiędzy dniem i nocą, kiedy słońce zachodziło. Nad światem panował wtedy taki… spokój. Wszystko zwalniało i można było wziąć głębszy oddech, spoglądając na barwy, jakie wylewają się na niebie – wszystkie odcienie złota i czerwieni, zmieszane z fioletami i niebieskościami, piękna paleta barw. Tak samo uwielbiała świt, kiedy słońce wstawało dopiero nad horyzontem. Panował wtedy podobny spokój, ale zupełnie innego rodzaju. Airan w takich chwilach potrafiła się zatrzymać i zapatrzyć spod tej swojej firany smoliście czarnych rzęs i zamyślić. Teraz jednak myśli jej pouciekały, kiedy po prostu patrzyła i chłonęła widok. Pamiętała jednak, że nie jest tutaj sama. I nie, ta obecność drugiej osoby jej nie przeszkadzała – odkrywała to ze zdziwieniem mimo wszystko, bo zupełnie nie wiedziała jak odbierze osobę Yugena… aaa… Odbierała tak, że czuła się przy nim najzwyczajniej w świecie dobrze, swobodnie i normalnie. Nie było tego dziwnego skrępowania drugą osobą – ono zniknęło bardzo szybko po pierwszych minutach rozmowy, kiedy oswajała się z tym, że ten mężczyzna to ten sam Yugen, którego poznała kiedy miał trzynaście lat. Musiała to sobie poukładać w głowie, że to dorosły, przystojny mężczyzna. Jakoś układała.
Obróciła głowę, spoglądając na dąb, przy którym przystanął Yugen, kiedy ona zerkała ze wzgórza na okolicę.
- Też ją lubię. O świcie jest podobnie, kiedy noc przegrywa z dniem. Wtedy też jest cisza i spokój, kiedy roślinność i zwierzęta powoli się budzą. Ale kwiaty najpiękniej pachną pod wieczór – podzieliła się swoimi wrażeniami i wnioskami, po czym sięgnęła dłonią do kieszeni, by wyciągnąć stamtąd fioletową wstążkę i związać swoje włosy, by nie latały tak we wszystkie strony. - Kocham kwiaty – dodała jeszcze, ponownie swoje fiołkowe spojrzenie przenosząc na niewyrośnięte jeszcze w pełni lawendy u dołu. To tak jakby Yugen tego jeszcze nie wiedział – a mógł nie wiedzieć! Bo choć Airan raz na jakiś czas wspominała coś o kwiatach, to raczej nie tak, by od razu wysnuć taki wniosek. Można się było za to domyślać. - Brzmi pięknie – i rzecz jasna chciałaby to zobaczyć na własne oczy, ale gdyby coś takiego powiedziała, to Yugen mógłby poczuć się do czegoś zobowiązany. A nie chciała, by tak się czuł. - Wysokość i odległość mają taką właściwość, że pozwalają się zdystansować, prawda? – odparła, nim odwróciła się do Hao, by na niego spojrzeć, lekko przekrzywiając głowę. - Ale jakoś sobie poradziłeś. Ważne, że się nie poddałeś, a to znaczy, że wziąłeś dużo, ale nie za wiele. Za wiele łamie człowieka – uśmiechnęła się łagodnie. To też ją dziwiło – ta łagodność, która tutaj z niej wychodziła. Nie była swoją siostrą i nigdy nie chciała nią być, nie sądziła jednak, że to spotkanie wyciągnie z niej tak wiele spokoju. Ale to nie było złe.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Niektórzy ludzie wyciągali z człowieka coś nowego. Zupełnie innego. Działali otrzeźwiająco, jak porażenie prądem, albo wręcz przeciwnie - kojąco. Yugen miał wokół siebie aurę spokoju. Jego obecność była lekka, starał się, żeby ludzie jednak nie czuli się nieswojo, ale to nie oznacza, że przy tym był skłonny do uginania się na prawo i lewo czy szybką zmienność przekonań, w żadnym wypadku! Niemal wszystko na tym świecie wymagało weryfikacji, większość rzeczy, przeważająca, poddawana temu procesowi była w jego umyśle, kiedy spotykał się z nowymi osobami. Poddać weryfikacji, sprawdzić, delikatnie zmienić opinię - jasne, przecież to właśnie oznaka postępu. Skakanie z kwiatka na kwiatek nie było jednak cnotą. Było niestabilnością, sprawiała, że ludzie byli jak kameleony, które dopasują się ciałem do otoczenia i przez to nigdy nie pokażą prawdziwych kolorów. A więc - są fałszywi. Nie lubił takich ludzi. Był na nich wyczulony i nawet Ikigai wtedy nie musiał go namawiać, żeby jednak trzymać się z daleka - w bezpiecznej odległości, która w razie czego nie sprawiała, że należało się wycofywać w trybie hayaku. Nie, nie. Dlatego towarzystwo należy jednak dobierać rozważnie. Na przykład - zaprosić taką Airan i spędzić z nią przyjemne dni, zupełnie jak wakacje! Oderwanie od spraw ninja i shinobi, zanurzenie się w dość zwykłym świecie relacji i tego, że najlepsze emocje to te, które dzieli się wspólnie. Czy naprawdę kogoś dziwi, że ludzie nie mogli żyć bez społeczeństwa? Kiedy tylko w nim byli tak naprawdę zdrowi? Pomijając te jednostki, które zawsze świeciły przykładem odmienności.
Zdaje się, że Airan nie miała jeszcze okazji pochwalić się miłością do kwiatów, ale to chyba tak jak Hao. Kochał całą naturę - kwiaty, drzewa, krzewy. Zwierzęta, które się pomiędzy nimi przechadzały i wszystkie żyły w idealnej harmonii, perfekcyjnie do siebie przystosowane. Ludzie też potrafili to robić, gdyby tylko chcieli. Po co jednak - wszystko po najmniejszym koszcie i z jak największym zyskiem. Ciężko było nawet mieć o to pretensje do kogoś konkretnego. Społeczeństwo było tak ułożone, że albo rodzisz się pod szczęśliwą gwiazdą, albo jesteś półmózgiem, który ora pole. Tego ostatniego, powie kto, można się wyzbyć - przecież ten świat to możliwości! Można się kształcić, zostać kimś innym! Jasne. Tak jakby ograniczony umysł mógł poszerzyć horyzonty. Raczej nie. Mimo łagodnej natury Hao miał dość twardy pogląd na ludzi - i tylko pozytywnie się dziwił, kiedy przypadkiem spotkał osobę wyróżniającą się z tłumu. Nie to, że szufladkował od razu, tak jak robił to Ikigai, ale wiedział, że inteligencja to mniejsza część tego świata. Niektórzy spośród prostego ludu potrafili mieć za to niezwykłą mądrość, z której należało wręcz czerpać. Była niewystarczająca, żeby każdego pouczyć i odpowiednio pokierować wszystkimi ludźmi. Tak jak i pieniądz działał tak, że nie dało rady dać wszystkim po równo. A tak byłoby potrzeba, aby doszło do symbiozy człowieka z naturą. Tak czy siak do tego człowiek był stworzony - by brać. Dawał coś od siebie, starał się jak mógł, ale głównie - brał. W przeciwieństwie też do zwierząt zabijał o wiele częściej dla zabawy niż z potrzeby.
- Jest piękne. - Mógł wybrać bardziej odpowiednią porę na zaproszenie Airan, ale właściwie dobrze się stało, że wyszło tak... tak. Po prostu tak. Karoshi stał się bardziej nieoczekiwany niż oczekiwany, a i dzięki temu kobieta miała okazję zobaczyć prawdziwą rzadkość wśród Inuzuka - szczeniaka ninkena! - To bardzo ładnie brzmi: odpoczywać, kiedy jest się zmęczonym. Czy też - potrzebować chwili oddechu od obowiązków. - Uśmiechnął się nieco psotliwie, spoglądając na Airan. Chyba była oczarowana widokiem. Nie, to nawet nie był czar. To nie pojedyncze zaklęcie - na nią działała teraz cała magia. Niemal czuć ją było w powietrzu - w tych zapachach i szeleście liści. Włosy Hao nieskrępowanie plątały się po jego ramionach i plecach, przesunął je tylko z twarzy, ale co jakiś czas i tak jakiś kosmyk się na nie wsunął. - Większość ludzi twardnieje w złamanych miejscach. Ci jednak, którzy nie potrafią ulec wzmocnieniu - giną. Selekcja NIEnaturalna naszego świata, dokonywana ręką człowieka. - Skierował wzrok na Ookami-den. Jego dom. Miejsce, które chciał chronić i które kochał. Airan była pewna, że potrafiłaby opuścić pustynię... a on widział niewiele świata. I może dlatego potrafiłby powiedzieć, że nie ruszyłby się stąd nigdy. Dlatego, że nie widział miejsc, które mogłyby mu się spodobać bardziej niż te równiny.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Nie wiem czy jest to kwestia samych ludzi, co po prostu całokształtu sytuacji i tego z kim i jak spędza się czas. I na co samemu sobie się wtedy pozwala. Bo choć Airan nie porzuciła swojego dystansu całkowicie, w końcu nie minął nawet jeden dzień tutaj w Yusetsu, to po prostu nie budowała wokół siebie tak wielkiego i grubego muru, przez który nie da się przebić i tak ona jest odgrodzona jak i inni od niej też. Nie, tutaj murek był, ale cienki i nie tak daleko wymurowany wokół niej, więc i zbliżyć się można było bardziej i zobaczyć ją lepiej. Jak chociażby jej uśmiech, a gdy była sama, to wcale tak często się nie uśmiechała. Uśmieszek też wcale tak bardzo jej się nie błąkał po kształtnych ustach. A tutaj jakoś samo się działo, bo po pierwszych nerwach jak to będzie, gdy już wszystko opadło, została sama radość. Jak tu się nie cieszyć, kiedy po tylu latach można było zobaczyć kogoś drogiego i kto okazywał się tak przyjemnym towarzystwem? Nie chodziło wcale o pozory, bo pomimo tego, jaką aurę spokoju Yugen wokół siebie roztaczał, Airan doskonale wiedziała, że to nie jest chłopiec w skorupce kurzego jaja. Widziała to też w tych rzadkich, wymownych spojrzeniach do Ikigaia – o nie, Hao był bardzo zdecydowany tam, gdzie miał wyrobione swoje zdanie. I to było… Hm. Airan nie wiedziała jakie to było prócz tego, że przełamywało ten pozór łagodności i pokazywało pazur, zrzucając na bok jakiekolwiek wyobrażenie, że Yugen może być flegmatykiem. Nie był – ale to dobrze, bo raczej taka osoba miałaby problem nadążyć za charakterną i temperamentną Airan. Więc tak, podobało jej się to, jaki Yugen był tak po prostu, łagodny z przełamaniem i chyba właśnie to tworzyło całą tę przyjemność.
Czy to był wpływ jej imienia w końcu jeden ze znaków był kwiatem pięknej orchidei, czy po prostu zbieg okoliczności – no uwielbiała kwiaty od maleńkości. Na pewno z raz pisała Yugenowi wspomnienie z dzieciństwa dotyczące kwiatów, ale to prawda – o niczym to jeszcze nie świadczyło. Sama bardzo lubiła naturę, zwierzęta, rośliny… Tak i bardzo była ciekawa jak wyglądają te całe żaby. Głuptasek. Na Pustyni lubowali się w roślinnych wzorach – czy to na ubraniach, czy jako dekoracje, a nawet ornamenty na ścianach. Może dlatego, ze tak mało co u nich żyło? Trudno było powiedzieć. Prawdą jednak było, że natura była tym, co można było podziwiać w całej jej rozciągłości i sile. Jej zdolność do regeneracji… Nawet na krwawiącej pustyni, która pod piaskiem skrywała skarby. I kości. Ale tutaj, gdzie pory roku były dostrzegalne, można było lepiej zaobserwować tę zdolność do regeneracji – jak po zimie była wiosna i wszystko wzrastało…
- Nie da się odpoczywać kiedy nie jest się zmęczonym, bo odpoczywa się od czegoś, albo w konkretnych warunkach – odbiła piłeczkę, nieco wyżej unosząc brwi w wyrazie rozbawienia. - No każdy potrzebuje. Przecież nie jesteśmy niezmordowanymi laleczkami w rękach Ayatsuri – powtórzyła to, co mówiła wcześniej, ale tym razem w zupełnie innym kontekście, zupełnie niezrażona. Przynajmniej teraz Yugen już wiedział jak ugryźć to jej porównanie. - Choć nie wiem do czego teraz pijesz – teraz nie pił do niczego, ale wino na nich czekało w worku pod dębem. Był to akurat celowy dobór słów – bo Airan z reguły wiedziała co mówi i dlaczego. Rzadko kiedy zdarzało jej się chlapnąć coś nieprzemyślanego. Po prostu… Myślała szybko. - Złamanie to nic. Najgorzej jak się skręci jakąś kończynę. Widziałam jak to się później ciągnie za człowiekiem, mimo że pozornie jest wszystko dobrze. Natomiast nie wszystkie złamane miejsca mają szanse się zrosnąć. Zwykle bierzemy coś na barki i dźwiga wszystko kręgosłup. Złam go, to… - nie musiała chyba kończyć, bo rozumiało się samo przez się. Złamany kręgosłup to w najlepszym przypadku śmierć, w najgorszym – kalectwo do końca marnego życia. A to właśnie miała na myśli mówiąc o tym, że wzięło się na siebie za dużo – na swoją ramę, która złamana, nie miała szans się odbudować. Może czasami wydawało się ciężko, ale tak długo jak jest tego dużo, ale nie jest za, to ciągle można się było jeszcze podnieść. I powiedzieć: dałem radę. Nie poddałem się. - Chcesz o tym porozmawiać? O tych razach, kiedy wziąłeś na siebie prawie zbyt wiele?
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Zakładane na samych siebie ograniczenia sprawiały, że na rękach powstawały kajdany. Te zaś prowadziły do różnych szkód. Potrafiły powstrzymać, to prawda, ale w końcu uwierały. Jeśli za mocno je ściskasz to w końcu zaczynasz się szarpać. Zwłaszcza, kiedy w twoim polu widzenia pojawiało się coś - lub ktoś - czego bardzo chcesz, czego potrzebowałeś i do czego... musiałbyś zastosować metody, jakie związałeś. Szarpiesz się jak dzikie zwierzę. Tak, w naturze ludzkiej leżało życie w społeczeństwie. Tak, życie w społeczeństwie wymagało przystosowania do niej i jego norm. Dopasowania się do tego, co się w nim dzieje i do zasad, jakie były tam wykowane. Jedni kuli je w kamiennych tablicach i potem kazali palić złote byki, inni woleli pergamin i wiarę, że wszystko da się załatwić słowem i wiarą. Miłością. Liczył się wynik - a wynikiem było to, że wpasowując się w ramy dodatkowo miałeś swoje własne przekonania i przyzwyczajenia, które wszystko komplikowały. Sprawiały, że nie patrzyłeś na pojedynczy kwiatek a widziałeś jego całokształt. Prawdy żywe i cuda, które w nim tkwiły. Jego wonie, kolory, dotyk jedwabnym płatków. Zwykły kwiatek z daleka - magia z bliska. Co jeśli chcesz powąchać tego kwiatka, ale dobrze wiesz, że wtedy pęknie twoja silna wola i uparcie wrócisz do nawyku? Przecież to kwiatek! W czym problem! Ach, bo nie dodałam - kwiat jest zatruty. Wcale nie mocno, łagodnie i delikatnie. Jednokrotne poczucie jego woni niczego nie zmieni. Jednak jeśli będziesz wąchał go w kółko i w kółko w końcu się zatrujesz. To, jak wiele złego to zatrucie ze sobą przyniesie pozostaje dla nas nieznane. Jedni się wystraszą, inni - głupcy - zignorują niewiadome zagrożenie. Nie znają go, nie wyobrażają sobie - jest więc dla nich abstrakcyjne. Można łatwo zepchnąć je ręką do kosza "może nic mi nie będzie"! Lepsze to niewiadome niż testowanie swojej woli i szarpanie się z kajdanami. Airan nie wydawała się taką osobą, która pozwoliłaby sobie samej zrobić krzywdę. Nie pozwoliłaby też na to, żeby raniły ją te ograniczenia. Jeśli już się pojawiają to w głębszym celu. Albo na krótką chwilę, by dopasować ją do migającej sytuacji. To naprawdę zaleta. Choć to przecież mogło być tylko wrażenie zbudowane z przemyślanie dobieranych słów przez listy. I tych, które padały tutaj.
- Niektórzy pracują i zachowują się tak, jakby przerwa była dla nich zbędnym mitem. To pozory. Ale widząc te osoby, które są w stanie nieść tak wiele, człowiek czuje się zainspirowany. - Nie mówił o to ze zmartwioną twarzą, wręcz przeciwnie, słychać było pozytywną nutę w jego słowach dotyczącą tego tematu. Czy da się odpoczywać od niczego? O zgrozo - na pewno! I zarazem - wcale nie. Bo, dokładnie, odpoczywasz od CZEGOŚ. Hao potrzebował niezłego odpoczynku od siedzenia w domu w misjowym bezruchu na ten przykład. Każdemu wedle potrzeb danej chwili. Człowiek przede wszystkim nie był przedmiotem, żeby można było go porównywać do lalek. Na szczęście teraz już wiedział, co to za analogia, dlatego potwierdził ją skinieniem głowy. Nie, nie byli. Byli istotami z krwi i kości. Czasem w głowie się nie mieściło, ile tych istot potrzebowało wsparcia i pomocy. Ile potrzebowało zaangażowania ninja w ich życie, żeby wszystko było dobrze. - Często słyszałem te słowa jako wymówkę i próbę wywikłania się z pracy, która musi zostać wykonana. Od ludzi, którzy wcale nie potrzebowali odpocząć, bo niekoniecznie się czymkolwiek wykazali. Nie chciało im się. Często się przez to zastanawiam - kiedy ktoś mi mówi "potrzebuję odpocząć" mówi tak, ponieważ jest naprawdę zmęczony, czy zwyczajnie dotknęło go lenistwo. - Wyciągnął znów kąciki ust ku górze. Rozumiał, że czasem i lenistwo było potrzebą. W końcu sam takie momenty z Ikigaiem cenił. To był relaks. Teraz mówił o tym dość pozytywnie, ale w gruncie rzeczy potrafiło go rozsierdzić takie gadanie, gdy wiedział, że wcale żadnego odpoczynku nie było potrzeba. Kiedy ludzie szukali wymówek, bo im się czymś zająć nie chciało. To też szybko wyczerpywało jego limit cierpliwości.
- Tak, kręgosłup. Wyjątkowo wrażliwe miejsce. - Przez głowę Hao przeleciało wspomnienie tego, jak zanurzył dłoń w klatce piersiowej przeciwnika i złapał go za kręgosłup. Sięgając po ten kręgosłup przez płuca. - Słyszałem o wielu tragicznych złamaniach, po których ludzie nie byli w stanie sprawnie się poruszać. Zwłaszcza, gdy nie mógł się tym zająć iryoninja. - Każdy klan miał zdolnych iryoninów, ale nie oszukujmy się - nie zawsze mogli obsługiwać prostych ludzi. Mieli ponadto ograniczone zasoby chakry. A opracowanie jej też wymagało lat. Niektórym szło to ciężej niż innym - Airan była chociażby prawdziwą specjalistką w tym temacie. Niebieska energia była cenna. Potrafiła zabijać, to prawda. Ale potrafiła też ratować życie.
- Jak zauważyłaś nie jestem osobą, która lubi się zwierzać. - To nawet nie było pytanie. Airan była bystra, bardzo bystra. Bardzo... empatyczna. Chyba nie spotkał drugiej takiej osoby. Nie liczył Ikigaia, który był uwrażliwiony na każdy gest czy westchnięcie jego samego - to inna broszka. Z nim spędził całe życie. Z nią widział się pierwszy raz od dziecięcych lat. Nie zrobił jednak pauzy. Kontynuował dalej, by nie pomyślała, że to oznacza: nie, nie chcę. - Za tym nie czai się jednak żadna tajemnica. Mogę ci opowiedzieć - w sam raz do czarki wina. - Zachęcił z uśmiechem, siadając na pniaku. Kiedy tylko usiadł - wiatr przestał tak mocno przesuwać się po twarzy. Sięgnął do worka, wyjął buteleczkę wina i dwie czarki. Jedną wręczył Airan. Pień był taki duży, że spokojnie czarki mogły tam leżeć, czy stać buteleczka. Tam też postawił pudełeczko z przysmakami. Rozlał więc wino i wzniósł czarkę w górę. - Za nasza spotkanie. - Pozwolił sobie zadedykować pierwszy toast. Wino było naprawdę... pyszne. Zupełnie inne niż to, które wyrabiano w tym regionie. Pełne nowych smaków i nowego uczucia pozostawianego na języku. - Baardzo dobre. - Przyznał ze zdziwieniem, spoglądając na płyn. Wąchając jego aromat po wzięciu tego jednego łyka.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Te kajdany założone samemu sobie nie były zbyt zdrowe. Jasne, powstrzymywały przed niektórymi złymi zachowaniami, ale czasami powstrzymywały też przed tymi dobrymi. Powstrzymywały przed tym, co mogłeś mieć, nie miałeś, a co mogło cię wynieść wyżej i uskrzydlić. Tylko, że człowiek przekonywał się o tym dopiero, kiedy otwierał oczy ze świadomością, że coś stracił – coś wielkiego, coś dobrego, coś… Ewentualnie uświadamiał sobie, jak bardzo te kajdany krępowały, kiedy zupełnym przypadkiem się je poluzuje i pozwoli na coś, na co wcześniej nie było mowy, a co wcale nie było czymś złym – wtedy też przychodziło zrozumienie: jak głupim się było wcześniej. Na każdą truciznę można się było uodpornić, a organizm ninja był niesamowity, przechodził wszystkie granice, jakie miało się w wyobrażeniu i kiedy już myślałeś, ze bardziej się nie da – chakra zawsze zaskakiwała.
- Hmm, zabrzmiało znajomo – i nie mówiła wcale o nikim odległym, a o sobie. Kiedy wpadała w wir pracy, to trudno jej się było z niego wydostać. I tak mijał rok, jeden, drugi – lata. Tak minęło siedem lat bez ruszania się choćby małym palcem za granice Samotnych Wydm. Ciągle było co robić, a ostatnie dwa lata były szalone. Każdy jednak, pomimo wszelkiego gadania, potrzebował odpocząć – i jej szala goryczy przelała się tak całkowicie po eskorcie architekta, lecz już wtedy była umówiona z Yugenem. - Chyba nie ma nic gorszego od roszczeniowych leni, którzy myślą, że wszystko im się należy i muszą odpocząć od ciężkiej pracy polegającej na podniesieniu ręki, żeby naładować sobie śniadanie do buzi – mruknęła pod nosem, ewidentnie mając na myśli coś konkretnego, skoro pokusiła się o tak obrazowy opis. - Więc odpowiedziałabym, że to zależy z kim rozmawiasz. Darmozjad będzie się w ten sposób wymigiwać od pracy, ale ktoś, kto jej nie zaniedbuje może faktycznie potrzebować znaleźć moment na nabranie oddechu – bo jego czasami potrafiło zabraknąć w ferworze pracy, zdarzeń i walki. Airan przesypiała później kilka dni, a następnie… wracała do pracy. Teraz tutaj to były jej pierwsze wakacje odkąd… Została ninja? Nie, Kami no Hikage miały tym być, ale wyszło jak wyszło… Nie wszystko jednak poszło tam beznadziejnie. Pewne więzi tam utkane trwały nadal. Tego lenistwa się musiała jednak nauczyć i cały czas się zastanawiała jak to będzie. Już zwolniła, w końcu była od dwóch tygodni w podróży, ale właśnie: to była podróż! Prawdziwe z w o l n i e n i e nastąpiło dopiero dzisiaj. I… Było wspaniale.
- Wrażliwszy jest chyba kark… Równie niebezpieczne – dodała jeszcze, ale nie miała niczego konkretnego na myśli, choć chyba powinna. I ona miała swoje grzeszki, kiedy dawała się ponieść podczas misji… Ale to nie było coś o czym mówiło się ot tak, głośno. Chyba nie było się czym chwalić… Może bardziej wstydzić? Dlatego chodziła na misje solo. - Taak… Gdyby nie iryoninja… - to pewnie kto inny byłby teraz Shirei-kanem Maji. Urwała zapatrzona w piękny obrazek. - Ratują nam wszystkim tyłki, taka prawda – dopowiedziała po chwili uśmiechając się do Yugena.
- Zauważyłam, dlatego zapytałam czy chcesz. To była propozycja, ale liczyłam się z odmową. Wychodzę z założenia, że gdy się o coś pyta, należy być przygotowanym na każdą odpowiedź, również taką, która może się nie spodobać, a jeśli nie jesteśmy w stanie jej zaakceptować, albo nie jesteśmy na nią gotowi, to lepiej nie pytać – mogła być osamotniona w swoim podejściu, ale wierzyła, ze słowa są równie ważne co czyny, dlatego dobierała je w sposób przemyślany, a nie chlapała co ślina na język przyniesie. Nie była w tym jednak ślamazarna, zastanawiając się nad dosłownie każdym słówkiem, jakie padało z jej ust. Tak czy siak, wszystko co mówiła i wszystko o co pytała, mogło zostać przez Yugena odrzucone i oddalone, nie było przymusu do mówienia czegokolwiek. Wolała, żeby sam chciał – tak było łatwiej dla wszystkich. I zdecydowanie milej. - Dlatego, jeśli przypadkiem zapytam o coś, o czym mówić nie chcesz, nie wahaj się odmówić – dodała jeszcze, by mieli jasność. Empatia wcale nie zabijała – pomagała, tylko trzeba ją było odpowiednio objąć. Usiadła na pieńku poprawiwszy swoje czarne ubranie i materiał, jaki miała narzucony na ramiona, poprawiła też długie włosy nim przyjęła w dłoń czarkę. - Za spotkanie – podjęła za nim. - Kolejną chyba powinniśmy wypić za to, by nie spotkać się za kolejne siedem lat – cóż, kto wie co za te siedem lat będzie. Mogą już nie żyć. A kiedy raz się już spotkało, to jakoś łatwiej było też o kolejne razy o ile przypadło się sobie do gustu. Upiła dwa łyki z czarki, a po języku rozlało się przyjemne, słodkie ciepło, rozgrzewające w tym chłodzie wieczoru i wiatru. Uśmiechnęła się słysząc kolejne słowa. - Tak smakuje pustynia – może nie mieli tam wiele, ale to co mieli zapadało w pamięć. Te wszystkie przyprawy… To nie było byle co! A Airan nosiła je nawet ze sobą, żeby w podróży móc zrobić coś, co potrafi i co zna. - Smakuje ci?
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Właśnie - chakra potrafiła dokonywać cudów! Potrafiła niewolić, ale potrafiła również wyzwalać. Podstawowa technika, którą wbijał sobie do łba każdy i musiał ją potrafić na początku drogi ninja, jeśli chciał odznakę Doko - Nawanuke no Jutsu. Jutsu banalne, zmuszające do zebrania ledwo kawałka chakry, żeby wyzwolić się z uwięzi. I to różnych. Liny pękały wtedy, jakby coś naruszyło je od środka. Albo jakby rozepchała je siła mięśni. Były takie niebezpieczeństwa, przed którymi nie mogliśmy się uchronić, ale jeśli chciało być się dobrym, należało myśleć perspektywami. I chyba zawsze wymagało to odrobiny kreatywności. Pomysłowości, żeby obrócić wydarzenia na swoją korzyść. Tak jak pomysłowości wymagało to, jak wiązać sobie ręce tak, żeby jednocześnie nie zrobić sobie krzywdy. Zakładać raz na jakiś czas? Dopasować do sytuacji? Czy może do ludzi? W końcu nie będziesz się tak samo zachowywać w towarzystwie rodziny co przy Shirei-kanie. Nie ma w tym nic złego, nie czyni cię to od razu nieprawdziwym człowiekiem, który raz udaje tego, raz tamtego. Tego wręcz w y m a g a n o. Żebyś zastosował się do pewnych prawideł, okoliczności i ludzi. Na salonach trzeba powitać się pokłonem, ale już poza nimi możesz podać komuś dłoń - i nikt na to krzywo nie spojrzał. I to też były kajdany. Człowiek dostawał na dzień dobry kilka metalowych prętów, którymi był krępowany. Ciało potrafiło dopasować się do wielu rzeczy, tak i w końcu rasa ludzka opanowała prawdziwe mistrzostwo w adaptowaniu się do środowiska. Ale to wszystko pozostawało przy możliwościach, a omijało pojęcie szczęścia. Szczęście... każdy chciał je mieć, nie każdy potrafił po nie sięgnąć. Proste "nie przeszkadza mi" nie oznaczało w końcu "lubię to". Hao podał dzisiejszego dnia idealną przypowiastkę, która to udowadniała. Nie miał ochoty jej powtarzać.
- Słyszałem kiedyś dwójkę yusetsańczyków rozmawiających ze sobą przy rzeźni. Nie da się nie pamiętać tego widoku i tych słów - jeden rzeczywiście zmęczony, widać to było po nim, rzeźnik po ciężkim dniu pracy. Drugi oparty o miotłę, nawet odcisków nie miał na dłoniach. I prawią - o tym, jak ciężko jest pracować, jak to prości ludzie muszą pokonywać codzienne trudy. I w końcu odzywa się ten oparty o miotłę: "widzisz, bo w życiu to chodzi o to, żeby zrobić, ale się nie narobić". - Już na końcu brzmiał śmiech w jego głosie i na końcu lśniły czarne oczy od rozbawienia. To było w pewien sposób tragiczne - i denerwujące. Ale nie teraz. Emocje, jeśli były negatywne, wygładziły się, nastawała noc. A noc była wspaniałym czasem, kiedy można było się sycić dokładnie tym, czego potrzebowałeś i nikt ci w tym nie przeszkadzał. Jak zostało powiedziane - była Airan i była Yugen, którzy wiedzieli, kiedy musieli odpocząć a kiedy nie. Hao i Ikigai byli.... och, cóż powiedzieć, oni byli prawie nie do zajechania pod względem fizycznym. Musiały się dziać naprawdę niepokojące rzeczy, żeby zjechali w dół. Dużo niepokojących rzeczy, które wymagały również dużo uwagi. Za to Yugen łatwo męczył się psychicznie. Łatwo... na pewno łatwiej niż fizycznie - ujmijmy to w ten sposób. I to zazwyczaj tego rodzaju odpoczynku potrzebował. I oni wiedzieli, kiedy go potrzebowali, a kiedy mogli działać dalej, by mieć pełen komfort poruszania się w sferze ninja. Wymęczony umysł czy wymęczony organizm mogły być przepisami na tragedię.
- Zgadza się. Mądry człowiek pyta, kiedy jest przygotowany na odpowiedzi. Nawet kiedy te zaskakują czy powodują nieprzyjemne uczucia - jeśli nie jesteś chętny na przyjęcie każdego rodzaju emocji, nie pytaj. - To było bardzo drastyczne i właściwie Hao tak nie rozumował... w odwrotnym kierunku. W kierunku odpowiedzi. Sam, owszem, pytał tylko tedy, kiedy naprawdę chciał znać odpowiedź. Niezależnie od tego, jakie emocje miałaby powodować czy przynieść. Taki był urok tego świata, że nie możemy być na wszystko gotowi, ale jednocześnie nie możemy popisywać się ignorancją, kiedy poszukujemy poznania. Za to cenił Airan - pytała, kiedy chciała wiedzieć. I dlatego był w stanie z nią rozmawiać swobodnie. Jak było widać po ich rozmowach dzisiejszych - kiedy temat Yugenowi nie pasował to mówił, by go nie poruszać. I tyle. Nie miało sensu brnięcie w coś, co powodowało nieprzyjemne odczucia, tak i Hao nie pozwalał nikomu na to, aby wlazł na jego głowę i docierał tam, gdzie obecność osoby trzeciej mu przeszkadzała. Bo... po co? Tylko po to, by czyjąś ciekawość zaspokoić? Niee. - Nie będę się wahał. I prawdopodobnie będę to robić równie dyplomatycznie co do tej pory, chyba że postanowisz zmieć taktykę i mnie podrażnić jak czasem robi to Ikigai. - Można pytać a PYTAĆ. Pytać a bawić się w podchody. Mówić subtelnie a kręcić i prowokować. Komunikacja międzyludzka była bardzo szerokim tematem. Rzeką wręcz. Wszystko można było powiedzieć na dziesiątki sposobów i zapytać na dziesiątki sposobów. Zazwyczaj ograniczał nas charakter - i brak oratorskich zdolności.
- Za to warto wznieść następną czarkę. Bardzo smakuje. Jak mówiłem - nie jestem koneserem, ale bogactwo smaku tego trunku jest wspaniałe - dla mojego podniebienia. - Nic co ludzkie nie jest mi obce, jak to mawiają. Hao lubił wypić od czasu do czasu buteleczkę sake, a już na pewno potrafił wypić czarkę czy dwie do obiadu czy kolacji. Rozgrzewała, miała przyjemny smak, no i zawsze lepiej napić się tego niż samej wody. Bezpieczniej - po prostu. Tak zawsze było w jego domu i tak pozostało. Dopił powoli czarkę, przez moment milcząc, zanim podjął wątek.
- W mojej karierze ninja napotykałem bardzo mały opór rozwoju. Nakładałem na siebie duży nacisk, żeby być coraz lepszym. Miałem przez to problemy z wpasowaniem się w społeczeństwo. Byłem dzieckiem ślęczącym nad książkami i spędzającymi czas na placu treningowym zamiast na zabawie z rówieśnikami. Nie potrafiłem się z nimi bawić. Raz grupka chłopców zaprosiła mnie do zabawy w ninja z drewnianymi patykami to potem matka musiała świecić oczami przed resztą rodzicielek przez siniaki. - Uśmiechnął się szeroko. Kiedy było się małym dzieckiem wielu rzeczy się nie rozumiało. Zrozumienie przychodziło z wiekiem. - Wraz z wiekiem było trudniej. Kiedy dziecko zaczyna zadawać sobie pytania, co jest ze mną nie tak, dlaczego staram się być dobry dla każdego, ale patrzą na mnie chyłkiem, czemu mówią, że dziwny, że inny. W takich momentach uciekałem tutaj, czasem nawet bez Ikigaia. Ale on zawsze wiedział, gdzie mnie znaleźć. Dlatego powiedziałem, że to ładnie brzmi. "Odpoczynek". - Podczas gdy sporo razy Hao stosował taktykę zwykłej ucieczki, kiedy wszystko go za bardzo przytłaczało.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Ninja, którzy szli drogą chakry, a nie drogą pięści, powinni być kreatywni i szybko myśleć. Jutsu dawały mrowie możliwości, natomiast jeśli nie miało się pomysłu jak je wykorzystać w różnych sytuacjach – to po co w ogóle ci były? Były wtedy tylko stratą czasu na naukę, a przecież to nie jest kwestia poświęcenia pięciu minut. Zupełne podstawy każdemu zajmowały sporo czasu. Im lepiej panowało się nad chakrą, tym szło to zdecydowanie szybciej, jasne, ale podstawy były mozolne. Opłacały się, a przynajmniej coś takiego można było usłyszeć od siedzącej na pniaku czarnulki, ale widziała już przypadki tak zwane beznadziejne. Może i była tylko Akoraito, jakaś tam mało znana siostra swojej siostry (trochę jak taki zawód), ale w momencie, kiedy sama poświęciła tony czasu na samodoskonalenie się, mogła swoją wiedzę przekazywać innym. I czasami pomagała młodym Maji, jako że naprawdę nie tak łatwo było znaleźć kogoś, kto z taką precyzją i perfekcją panował nad chakrą – a kto lepiej tę wiedzę przekaże? Nie była też przecież już dzieckiem, tylko dorosłą kobietą, na którą dzieciaki potrafiły spojrzeć z szacunkiem. Więc… zdarzało się, że uczyła przez jakiś czas jakieś dzieciaki, zwłaszcza w podstawach, by nakierować ich jak powinny szukać w sobie chakrę, by nauczyć się chodzić na przykład po ścianach. To nie było wcale takie proste! A ktoś z cierpliwością Airan był wręcz na wagę złota. Więc na ile miała czas – to przekazywała wiedzę podstawy, bo na więcej zwykle tego czasu nie wystarczało.
- To droga na skróty. Prędzej czy później wychodzi brak doświadczenia, a go nie da się nabić sobie inaczej jak pracą – stwierdził po prostu kręcąc głową, bo w głowie jej się nie mieściło to jak bardzo ludzie potrafili być leniwi i jacy cwani, żeby znaleźć te sposoby, by narobić się jak najmniej. - Bystrzacha się tylko w tej rzeźni marnuje, jak jest taki mądry, to mógłby wymyślić inne pożyteczne rzeczy, może by się do czegoś przydał – parsknęła pod nosem, nadal porażona tym pokazem cwaniactwa. Ale nie dało się przy tym nie uśmiechnąć – i może nie był to śmiech przez łzy, ale nie był to też taki szczery, otwarty uśmiech jak zwykle. Ludzie po prostu nigdy nie przestawali zaskakiwać, ot i tyle. - Może powinno go wziąć do polityki, tam się tacy sprawdzają – żmije, tym to było. Więcej w tym zwykle było gadania niż rzeczywistego robienia, czyli… no. To co robił wspomniany rzeźnik. Airan sama w sobie niestety nie miała tak wytrzymałego ciała, zdecydowanie była do zajechania. Jej umysł to nieco inna sprawa, była silna psychicznie, wytrzymała na tym polu. Ale tak to już było – równowaga. Jeden przodował w jednym, drugi w drugim.
- Nie przeszkadza mi dosadność – dodała jeszcze, by mieli jasność. Dyplomacja dyplomacją, ale jak dla niej Yugen wcale nie musiał się z nią gimnastykować i mógł wyłożyć kawę na ławę prosto, bez pierniczenia się w miłe słówka – zrozumiałaby. Zresztą sama była jaka była, jej rodzina też była jaka była, przywykła już więc do dosadności i bezpośredniości – nawet jeśli sama lubiła być na tym polu delikatniejsza. Ale nawet jej się zdarzało powiedzieć coś mocno, gdy kończyła jej się cierpliwość. - Już ci mówiłam, że zmuszanie człowieka do czegokolwiek daje zupełnie odwrotny skutek, więc taktyki nie zmienię, to nie leży w mojej naturze – nie, że zmiana taktyki nie leżała, bo leżała, o ile widziała, że jest nieskuteczna. Chodziło jej tutaj o zmuszanie. A Yugena zmuszać do niczego nie chciała. Wolała z niego wydobywać uśmiech po prostu rozmową i tym jaka była, a nie przykładać palce do kącików jego ust i kazać mu się uśmiechać na siłę.
- Cieszę się więc – powiedziała zgodnie z prawdą, zatapiając się w smak wina daktylowego. Pachniało i smakowało domem. Kadzidłami rozpalanymi wieczorem, kiedy czuło się nadal ciepły piasek pod stopami, ale ten już wyraźnie stygł, zaś ostatnie promienie słońca lizały skórę przed ustąpieniem nocy i zimna. - Miałam nadzieję, ale różnie to bywa z gustami, zwłaszcza przy czymś tak różnym od znanych smaków.
Nie przerywała mu, kiedy zaczął mówić. Słuchała w ciszy, w skupieniu, zastanawiając się jak bardzo ich życia wyglądały podobnie i jednocześnie jak odmiennie, bo ciągnęły ich do przodu inne motywacje, choć wynik był dokładnie taki sam.
- Mam nadzieję, że nie myślisz sobie teraz, że jest coś z tobą nie tak, albo że jesteś dziwny czy coś w ten deseń – powiedziała w końcu, patrząc w przód, w przestrzeń malującą się przed nimi, ciemniejącą wraz z każdą minutą, kiedy słońce zachodziło. - Też niezbyt się z rówieśnikami dogadywałam. Nie miałam na to czasu, bo przecież sama się nie rozwinę, trzeba było na to zapracować, żeby przestali patrzeć na mnie tylko jako młodszą i gorszą siostrę Kirino. Poprzeczka była wysoko i presja też była duża, a to nie sprzyja kontaktom z innymi dzieciakami – uśmiechnęła się pod nosem bo niezbyt tego żałowała. Tego „straconego” dzieciństwa. I tak znikłoby szybko, wydarzenia na Pustyni nie pozwalały na beztroskę. Zresztą nadrabiała teraz, jak dzisiaj z Ikigaiem. - Ale wiem, że dzieci podchodzą do tego nieco inaczej… Bardziej się przejmują – zwłaszcza tak wrażliwe dzieci jak Yugen.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Czy byli na tym świecie ninja, którzy w ogóle wyzbywali się sztuk ninjutsu? Wykorzystywali tylko i wyłącznie siłę pięści bez pokuszenia się na szeroki świat możliwości, jaki oferowały jutsu różnego rodzaju? Osoby trenowane w rzadkich limitach krwi, tacy jak Kaminari czy Yuki, mieli dość naturalną drogą rozwoju. Dodatkowo mieli ograniczone pole rozwoju na płaszczyźnie żywiołów, których opanowanie nie było wcale proste. Pojedynczy ich mistrzowie mogli to potwierdzić - ile finezji i sztuki wymagały, by je w pełni opanować. Yugen znał swoją naturę chakry, ale nic nie wskazywało na to, żeby w najbliższym czasie miał ją rozwijać. Owszem, była pomocna, tak, potrafiła zmienić pole bitwy... ale ilekroć o tym myślał, zupełnie jak z tym iryojutsu czy ninjutsu, to ciągle myślał tylko o tym, że jeśli skupi się na tym, to jego towarzysze - teraz już cała dwójka! - nie będzie mogła czerpać z tego zysku. I tak się to przeciągało. Jasne, można powiedzieć: ale każdy skorzysta na rozwoju! To poszerzenie repertuaru! Czy tego uczono dzieci ninja, którzy, jak Airan, posiadali te rzadkie zdolności tworzenia zupełnie nowych elementów i potrafili odmienne od przeciętnych shinobi cuda? Tego właśnie? Żeby potrafili myśleć kreatywnie, a skoro kreatywnie to też poszerzać szablon swoich ruchów i nigdy, ale to nigdy nie zamykać się do schematów - bo schematy mogą kogoś zawieść. Zawód ten to nie tylko to, co ci się nie podoba i co byś najchętniej zmienił. To mogły być niebezpieczeństwa, z którymi należało się zmierzyć - jak przy tych błędach. Niektóre możesz zrobić tylko raz. Kiedy umysł był zamknięty to nie rozwijał się dobrze. Jeśli stróżuje nad tobą dobra gwiazda - to i dobra twoja. Kciuk w górę, może to ona pozwoli ci uniknąć niebezpieczeństw. Co jeśli jej nie masz i jesteś zdany sam na siebie? Każdy wróg wymagał indywidualnego podejścia. Jako osoba zmuszona do nawiązywania kontaktu bezpośredniego czasem wymagało niezłego napocenia się, żeby w ogóle do przeciwnika się dostać. Ninja potrafili tworzyć bariery, zmieniać otoczenie na swoją modłę i zawsze potrafili cię zaskoczyć. A właśnie zaskoczenie było elementem często przełamującą szalę. Tak i chociażby ta zdolność Dotonu, która pozwalała przechodzić pod ziemią - przecież to niesamowite! Robiło piorunujące wrażenie i jednocześnie stawiało pytanie - skoro istniała taka... to co inne żywioły w sobie kryły?
- Hahaha, tak... w polityce tacy są zawsze mile widziani. - To był teraz żart z jego strony. Właściwie to jeden z tych, co możesz albo się śmiać albo płakać. Pozostawało to pierwsze - byli już za dużymi dziećmi, żeby rozckliwiać się nad tym, na czym to ten świat stoi. - Cieszy mnie to, że takich ludzi nasza Shirei-kan ustawia w pion. Mam na myśli - w polityce. Potrzeba do tego naprawdę silnej woli, by opierać się napływom możnych, którzy chcieliby uszczknąć coś dla siebie w tym wszystkim. - Nie było to takie kolorowe i święte, bo chyba nie istnieli święci na tym świecie. I nie był naiwny, żeby tak uważać. Ale wiedział, co było dla niego najważniejsze, że jego matka podziela jego poglądy. Albo raczje - on podziela jej. Że można było wiele wybaczyć i dopuścić się różnych okropnych rzeczy, byle tylko chronić to, co kochasz. Swój klan, swoje ziemie, dumę swojego rodu.
- Oo, to na pewno. - Wyciągnął jeden kącik ust w górę. To na pewno - znaczy, że daje zupełnie inny skutek od zamierzonego. W zależności od bodźca, który się pojawiał, Hao potrafił się łagodnie wycofać, żeby przyzwyczaić się do sytuacji, ale jeśli bodziec był mocny - sam się wtedy stroszył. To jest ta wolność, o której wspominałam. Szanował cudzą przestrzeń i tego samego oczekiwał od drugiej strony, tutaj nie było miejsca na wędrówki ku spotkaniu się pośrodku, chodzenie na rękę. Nie. Brunet bardzo, ale to bardzo lubił swoją przestrzeń, był do niej przyzwyczajony i łatwo się denerwował nawet kiedy Ikigai na nią wchodził, a co dopiero ktoś poza nim. Czemu jednak się uśmiechnął? Ano dlatego, że Airan ujęła to w przyjemny sposób. I dlatego, że pasowało to do jej dotychczasowego zachowania i stylu bycia. Jednocześnie zastanawiał się, ile w niej było cierpliwości do takich problematycznych osobników jak on sam - i myślał o tym też bardziej w kategorii żartu niż na serio. Pół-serio. Ponieważ to, ile ma cierpliwości - tego był akurat ciekaw. Na szczęście nie na tyle ciekaw, żeby to sprawdzać i testować. Nie, to byłoby bardzo niesympatyczne. Sprawdzanie człowieka... a i o tym już przecież mówiliśmy. - Nie przepadam za dosadnością w prywatnych kontaktach, dopóki sytuacja tego nie wymaga. Mówię tutaj o dosadności z własnej strony. Zabija polemikę i zamyka myśl. Stawia ramy... - Oczywiście, pewne rzeczy były dosadne, jasno rozpisane, jasno powiedziane. Jak samo to, że teraz powiedział, że nie należy do fanów dosadności. Tym nie mniej gdy słowo sunęło razem z wiatrem miało więcej wdzięku. I o wiele łatwiej wpasowywało się w jego równie płynne i bogate myśli.
- Znam swoją wartość, jestem ekscentrykiem, to prawda, ale bycie ekscentrykiem w świecie ninja nie jest niczym specjalnym. - Uśmiechnął się, sięgając po buteleczkę, żeby napełnić kolejny raz czarki. - Rozumiem. Zajmuje to - i zajmowało - wiele moich myśli. Ciężar i frustrację wywoływaną tym, że ciągle jest się przyrównywanym do kogoś innego. Nie jestem podobny do matki - twierdzi ona za to, że jestem jak kopia swojego ojca. Ludzie przez to nie porównywali mnie do niej ani fizycznie, ani umiejętnościami. Gdyby to robili... ciekawe, czy inaczej by mnie to ukształtowało. Proszę - mam nadzieję, że nie poczujesz się urażona takimi śmiałymi słowami. Ta ciekawość nie jest bazowana na twoich negatywnych odczuciach. Wyobrażam sobie, że to musi być ciężkie. Wiem, ze to musi być ciężkie. - Poprawił się w ostatnim zdaniu. Nie był w takiej sytuacji jak Airan, nie da się postawić w pełni w świecie drugiego człowieka, ale od słowa do słowa, do listu do listu - wiadomym było, że Airan chce dorosnąć do oczekiwań. A nawet więcej! Chce być sobą. Nie Kirino - sobą. Hao nigdy tak na nią nie spoglądał, ale on nie był z pustyni. Pewnie nikt spoza pustyni by na nią tak nie patrzył. - Moim życiowym mankamentem jest to, że za dużo myślę. Choć pewien filozof napisał: "Człowiek jest trzciną najsłabszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą. Nieco mgły, kropla wody starczy, by go zabić. Lecz niechby był zgnieciony przez wszechświat cały, to jeszcze byłby szlachetniejszy od tego, co go zabija: gdyż on wie, że umiera. Cała tedy godność nasza leży w myśli." - Właśnie, dzieci odczuwają inaczej i odczuwają więcej. A nawet w Yugenie było momentami sporo gniewu z powodu tego, że nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca. To się brzydko zazębiało z... - Ten problematyczny czas zazębił się z Kami no Hikage. Nie chciałem swoich frustracji przekładać na świat - tutaj były zdecydowanie bardziej bezpieczne ze mną samym i Ikigaiem.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Miałam raczej na myśli tych ninja, którzy bardziej polegali na swojej chakrze niż na sile swoich mięśni – a ten styl walki preferowała właśnie na przykład Airan. Yugen? Wyobrażała sobie, że jednak poszedł w tę drugą stronę, trenując siebie i Ikigaia bardziej fizycznie. Nie myślała jednak o tym, że całkowicie porzucili chakrę – nie… Tak się w ogóle dało? Cóż, świat był pełen dziwów, więc pewnie istniała taka możliwość, opcja, ale wydawała się czarnowłosej zupełnie abstrakcyjna. Zbyt mocno była związana z chakrą, z kontrolą jej, z manipulacją światem wokół za pomocą swoich zdolności, których wcale nie wykorzystywała w codziennym życiu. Dla niej to była broń, a taką się w domu przecież nie bawisz… Za bardzo. Można było jednak spokojnie powiedzieć, że była pewnego rodzaju ekspertem w chakrze i jej tworach, a na pewno w kontroli – i miała na ten temat swój pogląd, a jakże! Żywioły dawały mnóstwo opcji, mnóstwo. I nawet jeśli wcale się w tym kierunku nie rozwijała, to widziała w tym ogromny potencjał i mnogość zastosowań.
- Silna wola to jedno. Do tego potrzeba być śmiałym i nie bać się mówić co się myśli – niektórzy tego nie robili, nie potrafili, bo byli miękcy. Albo zbyt mili. A inni wręcz przeciwnie – uśmiechali się miło, żeby w końcu powiedzieć kilka słów tak, że delikwentowi szło w pięty. Airan… mimo wszystko bardzo szanowała takie osoby na wysokich stanowiskach. Może to wpływ jej siostry – nie, na pewno to był jej wpływ. W końcu podziwiała ją prawie całe swoje świadome życie! - Ludzie są jak sępy, wyszarpaliby dla siebie ostatni kawałek padliny, byle tylko mieć więcej dla siebie – stwierdziła w końcu. Nie przepadała za ludźmi, mówiła to już Ikigaiowi, i tymi wypowiedziami dawała temu upust i potwierdzała to, choć może nie-wprost, zwłaszcza, że nie mówiła tego akurat Hao. Chociaż może akurat to słyszał. Oczywiście, nie było ludzi idealnych i nie było ludzi świętych, ale ci darmozjadzi, którzy chcieliby dla siebie dużo robiąc wielkie nic… Zasługiwali na wybiczowanie dla przykładu.
Ile cierpliwości miała Airan… To zależy – mówili ludzie u władzy i choć ona u władzy nie była, to mogłaby powiedzieć to samo. Przedsmak swoich granic już Yugenowi przedstawiła opowiadając o swojej ostatniej „przygodzie” w nieznaną pustynię eskortując architekta. Mówiła, że straciła wtedy cierpliwość, że nie zdarza jej się prawić morałów i pouczać zleceniodawców, ale wtedy już się nie powstrzymała. Dlaczego? Yugen wiedział dlaczego. Sytuacja była tak abstrakcyjna, że po prostu musiała mu coś powiedzieć, bo by chyba pękła, jakby zachowała dla siebie wiele cierpkich uwag na temat nieodpowiedzialności i narażaniu życia. Jej cierpliwość do ludzi zależała od nastroju i tego, czy w ogóle chciała kogoś tą cierpliwością obdarzyć. Czy jej na tym zależało, czy miała to całkowicie w dupie. Czy było warto. Czy coś działało jej na nerwy mocno, czy w ogóle. Tutaj nie została nawet zadrapana – jedyny jej zawód był w tym, że Yugen potrzebował tylu lat, by opowiedzieć tak wiele ważnych rzeczy, jakie wydarzyły się w jego życiu.
- A czy moja dosadność ci przeszkadza? O ile się już pojawia – wolała wiedzieć. Czy chodzi mu tylko o to jak on używa słów, czy może jednak tyczy się to również innych osób. Mogła się dostosować, mogła przynajmniej spróbować, by go nie drażnić. Nie obiecywała oczywiście, że powstrzyma się każdorazowo od przeklnięcia, zwłaszcza jeśli sytuacja będzie tego wymagała, natomiast mogła to ograniczyć.
- Nie widzę w tobie absolutnie nic dziwnego, innego ani ekscentrycznego – to było stwierdzenie faktu. Yugen był dla niej tak absolutnie normalny, że obecność przy nim była miła i odświeżająca. Może to dlatego, że pod wieloma płaszczyznami byli zwyczajnie podobni, co odkrywała z zaskoczeniem, tym niemniej… Nie. Dla niej był w zupełności normalny. Że był podobny do ojca… no tego to się domyśliła, bo na ile kojarzyła jego matkę, co było jak przez mgłę ale jednak, to zupełnie nie połączyłaby jednego ani drugiego. Więc zrozumiałym było, że przynajmniej tego mu życie odjęło – porównywania do matki. Ale porównania do rodzica były dość naturalne, w końcu się było krwią z ich krwi, kością z ich kości. Porównania do rodzeństwa też były dość wytłumaczalne. Airan po prostu całe życie bolało, że porównywano je na każdym kroku. - Nie jestem urażona, Yugen – nie zauważyła nawet tego, że raz mówi do niego pierwszym imieniem, a raz drugim. Jakoś samo to tak wychodziło, zupełnie od niej niezależne. Podsunęła za to swoją pustą czarkę, by i jej nalał wina. - Te porównania odbierały indywidualność. Sprawiały, że na każdym kroku nie czuło się, żeby się coś osiągnęło, bo ta druga przecież już to wszystko miała. Wiek, urodę, zdolności, władzę – tej ostatniej nie chciała, ale i tak te wszystkie porównania… - Zawsze, cokolwiek się nie robiło, to zawsze było za mało. Nie dość mocno – o tak, większość swojego życia chciała dorosnąć do oczekiwań, a te były ogromne. I później przegapiła w ogóle ten moment, w którym do tych oczekiwań dorosła, przegapiła i sądziła, że to wszystko to wciąż za mało. Wiele czasu zajęło jej nauczenie się tego, że można odpuścić, że już dość. Dość, bo… więcej się zwyczajnie nie da. Hao odebrał z jej listów dobre wrażenie. Z listów, słów… Teraz miał tylko potwierdzenie. Większość życia była w niej gorycz, teraz – teraz pobrzmiewało przez to zmęczenie. - Za dużo myślisz, czy za dużo analizujesz, przez co zamiast robić, to zastanawiasz się czy powinieneś, czy warto i jakoś samo mija? – podpytała, chcąc wiedzieć co dokładnie miał na myśli. Bo myśleć, a MYŚLEĆ to były dwie różne rzeczy! I wszystko można było dawkować…gorzej jeśli przez to myślenie i analizę życie uciekało gdzieś bokiem i przepływało przez palce. - Rozumiem… Kami no Hikage… Nie było łatwe i nie mogło być, zwłaszcza gdy byłeś tak młody… - bo taka była prawda, był wtedy młody. Bardzo młody. I doświadczył starty, której nie powinien… Było jej z tego powodu bardzo przykro. Bo pamiętała jak wyglądały łzy w tych czarnych oczach. Łamały serce. - Pewnie trudno w to uwierzyć… Ale Kami no Hikage nie było najgorszym co widziałam w życiu – ona też swoje przeżyła gdy była w podobnym wieku co Yugen. Widok, który rozdzierał serce.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Oczywiście, że poszedł w drugą stronę, jak i zresztą powiedział Airan. Ale to prawda - od chakry ciężko było się uwolnić. Nawet ci, którzy korzystali z niej mniej, gdzieś tam, kiedyś tam, podczas czegoś tam po nią sięgali. Nie wspominając o specyficznych momentach, które sprawiały, że sięgało się po nią całkowicie naturalnie. Jak chociażby moment wspomniany, gdy musisz uwolnić się z narzuconych więzów. I to tych nie mentalnych. Kiedy trzeba przejść po pionowej ścianie albo kiedy trzeba uporać się z wodą czy nierówną powierzchnią, w której nogi chciały tonąć. Jak tamte bagniska, po których przechodzili z Ikigaiem. Były różne szkoły, jedni twierdzili, że chakra jest szkodliwa, bo gdyby nie ona byłoby mniej tragedii, a drudzy doceniali i podziwiali, bo często ułatwiała wiele rzeczy. A bo to mało było ninja, którzy potrafili z dobrej woli zaangażować się w sprawy ludzi i chociażby pomóc przygotować teren pod budowę? Jedni dobrowolnie, jak napisałam, a inni potrafili być nawet do tego oddelegowani z wioski. To prawda - chakra to broń masowego rażenia. Ludzie stosowali wygodny argument, że gdyby nie było chakry to ludzie zabijaliby się mieczami - oj tak, robili to. Natomiast była różnica w zabiciu kogoś mieczem, a zniszczenia całej wioski jednym jutsu. Diametralna różnica. Natomiast Yugen nie dawał się zwieść pozorowi tego, jakby to pięknie było, gdyby chakra nie istniała. Przede wszystkim - nie potrafił tak na to spoglądać ze względu na Ikigaia. Co by się z nim stało? Zniknąłby? Stałby się zwykłym psem? To chakra sprawiała, że ninkeny były tak wyjątkowe. I to ona sprawiała, że można było nawiązać z nimi niepowtarzalną więź, która częstokroć zaskakiwała nawet tych, którzy studiowali ją długie lata. Nie miał też złudzeń co do tego, że ludzkość była bardzo, ale to bardzo sprytną rasą. Zostali stworzeni do tego, by górować, żeby władać ziemiami wokół siebie. Tak i mieli naturalnych wrogów - siebie samych. W naturze zawsze musiał panować balans. Choć balans ten potrafił być szokujący. Jak gromady lwów, które nie potrafią tolerować obcego stada na swoich ziemiach, tak wydawałoby się, że człowiek jest ponad to, jest mądrzejszy. NIE! Błąd! Człowiek potrafił zabijać o kawałek ziemi. Nawet jeśli miała ona być tylko figuratywną linią na mapie, którą trzymał w szufladzie. Niesamowita rzecz.
- Skąd tak ostre słowa? - To było tego typu zdanie, którego się nie tworzyło na poczekaniu. Tego typu słowa rodziły się z doświadczeń przeżytych, zebranych, nie tylko dlatego, że zobaczyłeś dwójkę rozmawiających ludzi. Trzeba było doświadczyć czegoś więcej. Czy to chodziło o trudną sytuację pustyni? To jak Kinkotsu przechodziło z rąk do rąk? To jak człowiek człowiekowi potrafił być wilkiem, lecz krył się za pięknymi uśmiechami? Tak, zarówno do powiedzenia komuś "nie" jak i "tak" potrzeba było charakteru. I należało wiedzieć, czego się chce. Czasem jednak popełnione błędy rozwlekały się na majaczenie w temacie, czy na pewno powiedzenie "nie" byłoby adekwatne do zadanego pytania czy postawionej prośby... ale Hao już to przerobił. I już dostał bardzo mocną nauczkę od drugiego człowieka, że do swojego życia nie można wpuszczać kogoś tylko dlatego, że ci nie przeszkadza.
- Jak mówiłem - nie przepadam za wyrażaniem jej, nie przeszkadza mi zaś w odbiorze. - Uśmiechnął się uspakajająco. Trafnym było zauważenie, że na ustach bruneta nie krążyły bluzgi, do których Airan się odniosła i domyślił się o co chodzi w tym pytaniu. Nie znaczyło to, że mu przeszkadzały. Nie w takim wydaniu. Kiedy ktoś rzucał mięsem na prawo i lewo, klął jak szewc gdzie popadnie i kiedy popadnie - tak, wtedy już uszy zaczynały więdnąć. W pewien sposób był to styl przekazywania wiadomości, jeśli w ogóle tak można o tym mówić, świadczący o dużym ładunku emocjonalnym, ale tutaj wkraczał ten malutki problem, że przekazanie informacji od czasu do czasu w taki sposób - okej. Ale... ciągle? Wtedy przestawało to być nawet wytłumaczalne wspomnianymi emocjami. To było po prostu... złe. Ciężko było zrozumieć, dlaczego niektórzy stosowali słowo "kurwa" w ramach przecinków - na ten przykład.
Po niektórych ludziach indywidualność była widoczna na pierwszy rzut oka. Ot - patrzysz na nich i wiesz, że to dziwaki. Że muszą mieć mocno nasrane we łbie i że są kolorowi, jaskrawi, jaśni. Albo wręcz przeciwnie - ponurzy i zakotwiczeni w swoich negatywach. Po niektórych to widać, słychać i czuć. Inni całkiem nieźle się maskowali w swoich wygibasach. Albo mieli mniejsze dziwactwa, których nie widać, albo pokazywały się one za zasłoniętymi firankami domu. Yugen uśmiechnął się tylko w odpowiedzi na te słowa i nic nie dodał. Bez różnicy w końcu, jak jesteś określany, dopóki te określenia nie psują ci obrazu samego siebie. Dopóki nie są obraźliwe i nie naruszają poczucia własnej wartości. Nazywanie kogoś ekscentrykiem się w to nie wliczało. Gdy już zaczynają mówić, żeś dziwadło istne to... można było to odebrać raczej negatywnie. A niby znaczenie podobne. Zabawne. W ciszy również przyjął słowa o porównywaniu - i ładunku emocjonalnym, jaki to ze sobą niosło. Skinął głową, przyjmując te przykre fakty. Co tu było do powiedzenia? Słowa współczucia? Czasem niektórym robiło się lepiej, gdy mówiło się im o tym, że się współczuje. Hao bardzo uważał na te słowo - zwłaszcza w stosunku do ninja. Bo i owszem - on sam współczuł. Ale nauczył się, że dla wielu osób to słowo również było nacechowane negatywnie. Kojarzyło się ze słabością.
- Nie zdarzyło mi się jeszcze pozwolić czemuś bezrefleksyjnie minąć. Niczemu istotnemu w każdym razie. - Nigdy nie mów nigdy, tak samo nie można było powiedzieć, że się jakichś błędów w przeszłości, chociażby za dzieciaka, nie popełniło. Tutaj też nie mógł powiedzieć, że nigdy w życiu. Ale też mógł tak powiedzieć względem spraw naprawdę istotnych. I w odniesieniu do czasu teraźniejszego - zostawiając przeszłość za plecami. - NIe, nie jest w to trudno uwierzyć. - Perspektywa. Wszystko było kwestią perspektywy. O makabrycznych wydarzeniach świata się słyszało, mówiło, nie wszyscy rozumieli, ale nie dało się zaprzeczyć, że prawdziwe tragedie można było napotkać na świecie. Jednak, no właśnie - perspektywa. Dla Hao kolejnym takim makabrycznym wydarzeniem będzie, gdy zginie Ikigai. Gdzieś tam podświadomie wiedział, że to była część jego obsesji związanej z trenowaniem ciała. By do tego nie dopuścić.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Były pewne podstawy, które musiał opanować każdy ninja, jeśli takim mianem chciał być nazywany. Chodzenie po ścianach, po wodzie, rozplątywanie więzów, tworzenie swoich kopii, nakładanie na siebie obrazu kogoś lub czegoś innego… Dla doświadczonej osoby to było nic, ale dzieciak, który musiał opanować podstawy nieźle się musiał nagimnastykować, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Wiedziała to najlepiej, bo widziała jak to szło tym dzieciakom, którym pomagała w podstawach. To wszystko ułatwiało życie i jednocześnie mocno go komplikowało, bo nakierowywało je na jeden konkretny tor: narzędzie klanu, ostrze w rękach Shirei-kana, przedłużenie jego woli i ktoś, kto pilnował prawa. Bez chakry jednak byłoby… Inaczej, to fakt. Inaczej, ale jednocześnie wcale nie byłoby spokoju, tak uważała Airan. Bo ludzie znajdowali zwadę z innymi z byle powodu. Daleko nie trzeba było szukać – byle powodem było nieodwzajemnienie uczuć.
- Z doświadczenia i obserwacji. Podczas Pogromu każdy stracił, nie było chyba nikogo, kogo by to nie dotknęło. Jedna osada całkiem zniknęła z powierzchni pustyni, wszędzie była tylko śmierć i zniszczenie. I czemu? Bo ktoś uznał, że to wspaniały moment na to, by wykonać ruch – kiedy wszyscy będą patrzeć na utalentowanych wojowników na arenie. Zdradził jeden, pociągnęło to kolejnych. Bił się każdy z każdym. I później Uchiha, wchodzący do piaskownicy jak do siebie, żeby też się pobawić i poniszczyć babki z piasku. Co z tego, że było już wtedy tylu martwych, że cywili trzeba było ewakuować, albo dzieci. Kogo to obchodziło, skoro można było coś ugrać? Podeptać trupy, kogo one obchodzą, piasek je przecież zasypie, nic nie będzie widać. Nie byli tam nawet od początku. Ludzkie skurwysyństwo nie zna po prostu granic – nie znała szczegółów, wraz z rodziną była wtedy zbyt zajęta by się ewakuować, ale później przyszedł czas na wnioski. Na podliczenie strat. Na przyjęcie do wiadomości, że Demony nie były tylko bajką na dobranoc dla złych i niegrzecznych dzieci. - Zginęły tysiące ludzi, niektórzy potracili domy, bliskich… Już abstrahując od żądnych krwi shinobich… Został tylko szok i płacz, i głód. A i wtedy byli tacy, którzy na tym ludzkim nieszczęściu chcieli się dorobić. Ludzie nie mieli nic i nawet to nic chcieli im zabrać. Ukraść ostatnie ryo, zabrać pleśniejący kawałek chleba – stąd porównanie do sępów i padliny. Airan zwyczajnie nie miała o ludziach jako ogóle dobrego zdania. I nie, to nie było zdanie chlapnięte ot tak. To były jej emocje, jej złość na niesprawiedliwość, nawet jeśli już nie tak żywa jak na początku, co popchnęło ją do działania. To, że Kinkotsu przechodziło z rąk do rąk a jej mały szczep przez długi czas był spychany w kąt to była mała kropla w tym całym morzu ludzkiej niegodziwości.
Kiwnęła głową, przyjmując to do wiadomości. Na szczęście nie była jedną z tych osób, która klęła jak szewc na każdym kroku. Raczej były to takie niezbyt częste momenty, które wymagały podkreślenia czegoś – jak przed chwileczką. Nie dało się pewnych rzeczy powiedzieć ładniej. I czasami wręcz nie dało się owijać w bawełnę. Nie wypadało owijać w bawełnę – była to winna tym wszystkim ludziom, którzy stracili tamtego dnia życie.
To nie tak, że nie nazwałaby Yugena indywidualistą, bo zdecydowanie zasługiwał na to miano i to akurat było widać z daleka. Nie miało to jednak w oczach Airan złego zabarwienia. Indywidualista to indywidualista, nie było to nic negatywnego, zaś ekscentryk, dziwak… Już niestety tak. Dlatego kiedy wspomniał, że jest ekscentrykiem… Nie, nie był. Był zupełnie normalnym człowiekiem, takim, z którym można usiąść, napić się, porozmawiać i nie będzie się miało wrażenia, że ma się do czynienia z jakimś dziwakiem. Nie był nim. Był… No po prostu był taki jaki był i w tym swoim byciu zupełnie fiołkowookiej odpowiadał. Miał w sobie wiele ciepła, wiele łagodności i wiele siły, do wyrażania siebie i własnego zdania. To zaś, że mieszkał na uboczu miasta ze swoimi czworonożnymi towarzyszami nie było żadnym dziwactwem. Nie po tym, kiedy ich zmysły były wyczulone i mieszkanie na uboczu im mocno pomagało. Nie po tym, jak nie mógł znaleźć wspólnego języka z rówieśnikami. Nie po tym, że Yugen chyba lubił samotność – tak jak Airan. To nie znaczyło wcale, że byli ekscentrykami – nie w jej głowie przynajmniej.
- Więc na czym polega ten mankament? – „za dużo myśleć” nie brzmiało jak żadna wada. Hibiki wręcz uważała, że ludzi zbyt mało myślą! A tu… Prócz tego, co wymieniła wcześniej podpytując, nie potrafiła wpaść na nic innego, co można byłoby nazwać mankamentem w kontekście myślenia.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Owszem, od czegoś trzeba zaczynać, a i były to całkiem dobre treningi na opanowanie chakry w lepszej formie - to dbanie o to, żeby korzystać z podstaw, aby potem piąć się coraz wyżej. Tak w teorii, bo Hao całkiem mocno zaniedbał akurat ten aspekt swojego rozwoju. Teraz dopiero zamierzał powolutku wrócić na tory tego, co chakra oferowała, nawet nie dlatego, że tyle jej potrzebował - potrzebował za to zbierać ją szybciej i sprawniej. W walce ułamki sekund potrafiły odwrócić jej losy. Jak było mówione - każde zawahanie... Jak to więc dobrze, że miał przy sobie całkiem dobrą nauczycielkę! Ale to po kolei. Na razie nie w głowie było mu akurat to, by Airan prosić o lekcje z kontrolą chakry. Za to jutro, jeśli rzeczywiście będzie okazja poćwiczyć, dla sportu jak i rozrywki, bardzo chętnie o to zagai. Ta cierpliwość... cóż, Hao nie był dzieckiem, więc nie wymagał takiej cierpliwości, jakiej wymagały one. Potrafił się łatwo i szybko rozpraszać, biegać, ciężej przychodziła im nauka i jednocześnie szybciej - nie na darmo się mówi, że umysł dziecka jest o wiele bardziej pojęty. Bardziej chłonny. Za to utalentowani ninja łatwiej przyswajali bardziej zaawansowane sztuki, bo przynajmniej wiedzieli, dlaczego i po co się uczą. Robili to już z własnej i nieprzymuszonej woli. Dziecko potrafiło marudzić i narzekać, że po to, że dlaczego, ale przecież tak to lepiej, ale w sumie to dlaczego nie tamto i nie siamto. Niektórzy za to mieli specjalną umiejętność - cierpliwość do dzieci. Oj niee, nie mylić ze zwykłą cierpliwością! Niektórzy potrafili mieć ją anielską, ale kiedy przychodziło do dzieciaków to ją tracili jak ręką odjąć! Yugen akurat uwielbiał dzieci, chociaż z nimi nie pracował. Nie uczył. Chyba po prostu nie był na to odpowiednim materiałem. No i problem polegał na tym, że Ikigai dzieci nie znosił. Małe smrody - jak czasami je nazywał obraźliwie. Śmierdzące, hałasujące, biegające wszędzie. A jakoś Karoshi mu nie przeszkadzał!
- Pustynny Pogrom... chyba nie ma bardziej krwawego wydarzenia w historii świata. - A przynajmniej z wydarzeń współczesnych. To, co się tam działo, jak potem całe państwo musiało powstawać z kolan... ile umarło ludzi, ilu straciło domy. Nie tylko mieszkańców Pustyni - na tamtym turnieju byli ludzie i ninja z całego świata. Straszne. Ale szczegółów tego wydarzenia nie znał. Za to mógł je poznać teraz. Z perspektywy osoby, która miała to nieszczęście, żeby znaleźć się w centrum tego wszystkiego. Są takie wspomnienia, których się nie zapomina. Takie obrazy, których nie da się wymazać, nie ważne jak mocno będziesz próbował przemyć oczy. Jak wiele razy je zamkniesz. Potrafią powracać w najmniej odpowiednich momentach i dręczyć podczas snu. Właśnie one - koszmary, które rozrywały odpoczynek na drobne kawałki. I zostawiały człowieka wykończonego. Nie chciał się z tym sprzeczać. Nie chciał podważać jej zdania i poruszać starych ran, bo te za łatwo było rozdrapać, nawet jeśli w danej chwili były zagojone i wydawały się nienaruszone. Wciąż miały swój stan zapalny - Airan całkowicie się z nich nie wyleczyła, tak jak Hao nigdy nie wyleczy się na dobre z Kami no Hikage, nawet jeśli mówienie o samym wydarzeniu nie było problematyczne. Pozostawały zadry w umyśle, które potem cierniami wbijały się w codzienność.
- To już jest pytanie, na które normalnie wolałbym nie odpowiedzieć... ale zawierzę temu, że Tsukuyomi chroni sekrety. - Uśmiechnął się. - Mankament kładzie swoje podwoje w myśleniu tam, gdzie to myślenie doprowadza do tego, że zaczynasz wątpić... i tracisz poczucie tego, co jest dobre, a co złe. Lub gdy myślisz zbyt wiele - i prostych ludzi oskarżasz o kanibalizm.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość