Wzgórze nad Ookami-den

Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Airan nie znosiła ludzi, z wielu powodów, a część już Yugenowi przedstawiła. Była samotniczką nie bez powodu, nie za dobrze dogadywała się z rówieśnikami, to też już mówiła – dlaczego: bo nie miała czasu. Reszta była sumą i różnicą różnych zdarzeń, które pozostawały po sobie niezbyt pozytywny ślad. Ale za to lubiła dzieci. I miała taką własną zasadę, że tym nie robiła krzywdy. Tak jak pomogła Yugenowi w Kami no Hikage i tak zawiązała się ta znajomość, przyjaźń może nawet z braku lepszego słowa. I tak nie zaatakowała chłopca w ruinach świątyni, który z kolei zaatakował ją. Spacyfikowała go i zabrała do Kinkotsu. Dzieci były przyszłością ich wszystkich, można je było nakierować na dobrą drogę. Naprawdę lubiła dzieci. Swoich, rzecz jasna, nie miała. Ale też dlatego nie widziała problemu w tym, by pomagać młodym umysłom i nakierowywać je na ścieżkę, którą mogłyby później kroczyć, jak już zawiążą podstawy i znajdą swoje mocne strony. Ktoś musiał ich pokierować. I może Airan nie była Sentokim rodu, ale no… Nie była niedoświadczonym Akoraito.
- Tak. I został zakończony krwawym wykrzyknikiem na końcu zdania – westchnęła, zakładając nogę na nogę, wpatrując się przed siebie, jakby przywoływała sobie w pamięci obrazy tamtego dnia. Tak właśnie było. Morze trupów. Przykład tego, co może zrobić człowiek drugiemu człowiekowi. Ninja drugiemu ninja. Ale nie miało znaczenia to, czy władali chakrą czy nie. To samo stałoby się nawet wtedy, gdyby mieli w dłoniach tylko stalowe miecze – byłoby równie krwawo. A może nawet bardziej w sposób dosłowny. - Słyszałeś o tym, co przerwało Pustynny Pogrom? – uśmiech na ustach kobiety był gorzki i było to widać. Kąciki jej ust nie były zwrócone w górę w szczerym uśmiechu, w szczęściu. Tu nie było szczęścia. To był krzywy uśmieszek. Śmiech przez łzy, bardzo dosłownie, ale Hibiki nie płakała, a przynajmniej nie teraz. Łzy już wyschły, lata, lata temu. Teraz pozostawały tylko westchnienia, ale nie te przyjemności. Westchnienia bezradności. Niekoniecznie chciała o tym rozmawiać, ale jeden temat został pociągnięty i poszło jakoś tak… samo. Jak to już było z rozmową. Sama raczej by tego tematu nie zaczęła, ale została ruszona jedna struna, druga… Muzyka sama się wygrywała, wedle nut. Kobieta delikatnie zakręciła czarką z płynem, wprawiając go w ruch, przez co aromaty nieco bardziej się uwydatniły – ale nie było to celowe w tej chwili. Zrobiła to raczej bardziej machinalnie, zanurzona w tych starych wspomnieniach, z którymi musiała żyć połowę swego życia… Wcale nie takiego znowu długiego.
- Twoje sekrety są ze mną bezpieczne, Hao. Cokolwiek dzisiaj powiedziałeś i cokolwiek powiesz później, zamierzam zostawić dla siebie – pewnie nie było potrzeby składać takiego zapewnienia, ale Airan poczuła, że chce. Żeby mieli jasność, kolejną, bez niepotrzebnych niedomówień i zastanawiania się. Zbyt słabo się znali by Yugen mógł stwierdzić, czy fiołkowooka jest osobą słowną, ale taka deklaracja nie znaczyła niczego i można było na jej podstawie zrobić wiele rzeczy. - Tylko ignoranci nie wątpią. A wątpić jest rzeczą ludzką. Nie poddawać różnych rzeczy w wątpliwość to brak rozwoju, bo i brak wniosków… A nie ma ludzi nieomylnych, tego też się w życiu nauczyłam. Wiesz… To nic złego, bo może teraz się pomyliłeś, a kolejnym razem może uratować życie tobie, albo Ikigaiowi i Karoshiemu – odparła po chwili ciszy, kiedy przetrawiła słowa Yugena. Nie widziała w tym żadnego mankamentu, ale zrozumiała tyle, że Hao nie był zadowolony z tego, że tak wiele rzeczy poddaje krytyce i ogląda z każdej strony. Nie było to w jej oczach nic złego. Ale były to chyba też wnioski z przykrości, jakie go w życiu spotkały.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Ranga w tym świecie nie była tylko figurą. To nie tylko zmieniona plakietka przy pasie, nie tylko nowy wpis w dzienniki zdarzeń prowincji, które leżą w szafkach Shirei-kana i ten sięga po nie z potrzeby, z przypadku, czy czasem po to, by zetrzeć z nich kurz. Ranga w tym świecie oznaczała wszystko. Była twoim prestiżem, władzą i biletem ochronnym. Przepustką do zwolnienia z więzienia i spisem wszystkich zasług, które miałeś. Tutaj nie było mowy o awansach za ładnych uśmiech. och, no zgoda, pewnie czasem i takie się zdarzały. Inaczej nie byłoby tyle wołania o tym, że ktoś komuś zrobił dobrze pod biurkiem i nagle myk - uprzywilejowany. Plebejskie żarty potrafiły być całkiem... ciekawe. Ciekawe w swojej obrzydliwości i rodzącym się pytaniu, czemu w ogóle ludzie mają potrzebę je tworzyć. A pytanie niby nasuwa automatyczną odpowiedź, bo czy to czasem nie zazdrość i potem ewoluująca w nią zawiść sprawia, że człowiek sam kurwą się stawał? To potrafiło wręcz zawstydzać - takie ludzkie odzywki szeptane za plecami. I stawiać kolejne pytanie - czy skoro mówią tak o tym a o tamtym, to czy o mnie szepczą podobnie? Utrzymanie wspaniałej reputacji było naprawdę ciężkie. Nie da się zrobić tego tak, żeby każdy cię lubił i nikt nie żywił do ciebie żadnej urazy. Nawet te większe zło, mniejsze dobro i wszystkie warianty, jakie człowiek wymyśli, niosły w sobie te sławne plusy dodatnie i plusy ujemne. Czasem obcowanie z ludźmi była jak gra. Starasz się nie wystawiać swoich najlepszych kart, żeby mieć coś w zanadrzu. Zapobiegać, by potem nie leczyć. Nie wiesz, czym zagra osoba po drugiej stronie. Czy cię nie zaskoczy. Nie wiesz, czy w ogóle będzie skłonny grać czysto. I w końcu nie wiesz też, czy nie pieprznie kartami o stół i nie wywróci krzesła wstając. Ludzie to inwestycje bez pokrycia. a jednak ciągle chciało się w nich inwestować. Byli cenni. Bardzo cenni. Niektórych nie dało się wymienić na walutę - byli nie do zastąpienia. Wprowadzali ładunek emocjonalny, który zapadał w pamięć.
- Krwawy wykrzyknik na końcu zdania. Jak trafnie ujęte. - Powtórzył za nią, smakując te słowa. Smakując ich siłę w malowniczym ujęciu. Piękno gracji, jaką prezentowało. I jednocześnie brzydkie przeslanie, które za sobą kryło. To właśnie takie obrazy kochali poeci. Właśnie takich inspiracji szukali muzycy, tancerze i malarze. - Słyszałem o... bestii, która się tam pojawiła. - Jeśli wierzyć plotkom to pojawiła się nie tylko tam. W większości było ziarno prawdy, ale ciężko było człowiekowi objąć umysłem twory wielkie jak góra, które niszczą wszystko na swojej drodze. I wszystkich. ile w tym prawdy... Może Airan rzeczywiście więcej wiedziała? nie chciał pytać, nie chciał jej przypominać, ze może nie mówić, że może nie czuć się zobowiązana do udzielania odpowiedzi. Wiedziała chyba o tym. Musiała wiedzieć.
Po kolejnej czarce Yugen odłożył ją na bok i sięgnął po guqin. Wyciągnął ją z futerału i ułożył sobie na kolanach, przejeżdżając palcami po strunach. Instrument dziwny - ale i popularny. Przynajmniej w domach sake czy domach gejsz, gdzie piękne panie do towarzystwa gotowe były sprzedać swoje talenty za odpowiednie pieniądze. Nie oznaczało to, że tylko one kultywowały grę na tym instrumencie, choć Yugen nie znalazł jeszcze wspólnego zainteresowania w tym temacie z kimkolwiek wokół. Nie przeszkadzało mu to. Mogło być więc to winą, że nawet nie szukał. Obdarzał zainteresowaniem innych muzyków, o bardów nie było ciężko - tych, którzy żyli od karczmy do karczmy i też, za pieniądz, gotowi byli opowiadać o herosach, którzy wsławili się tym a siamtym. O, o tych też dobrze było posłuchać. Kto by na przykład podejrzewał, że talent do śpiewania ma Airan? Naturalny, a głos wyrobiony czystą przyjemnością podśpiewywania czegoś od czasu do czasu. Czy może trenowała? Albo nie ćwiczyła wcale? Airan mogła się kojarzyć z elementem, jakim władała - stalą. W rzeczywistości była miękka jak puch przekwitniętych mleczy - dmuchawce unoszone przez wiatr. I to wcale nie było złe znaczenie. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież mlecze były banalne, typowe! A czy wiesz, że potrafiły leczyć?
Z zaufaniem... to ciężki temat i ciężka przeprawa. Oczywiście ufali sobie wzajem - inaczej nie spotkaliby się po latach i nie postanowili spędzić kilku oderwanych od codzienności dni. Natomiast na ile już ufasz drugiemu człowiekowi - aj, tutaj zaczynają się schody. Poziomy wtajemniczenia bywały różnie i często nie wynikały nawet z tego, czy boisz się, że rzecz zostanie przekazana dalej, tylko jak wybrzmi, kiedy już zostanie wypowiedziana. To nie strach przed słowami niesionymi jak te dmuchawce - w przestrzeń. To obawa przed słowami, które były ciężkie jak kamień częstokroć wstrzymywała przed słowotokiem. Wstrzymywała też drobne słówka i gesty.
- To prawda. - Zwątpienie bywało pomocne. Zresztą nawet gdyby chciał to chyba nie potrafiłby funkcjonować inaczej. Zamknąć umysłu. Odciąć się. - Jednak kiedy zaczynasz się zastanawiać - pociągnął za strunę - i zaczynasz wątpić - pociągnął za drugą - to gdy się już zgubisz - znajdziesz z powrotem drogę do domu?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Zgadza się, to nie była tylko figura. I może niektórzy mogliby ją dostać za ładne oczy, ale nie była to Airan. Miała oczy piękne, ale to nie one sprawiały, że była skuteczna. Wygląd wyglądem, ale największym problemem tutaj były więzy rodzinne, bo te komentarze mogłyby być nawet bardziej bolesne i nieprzyjemne niż to, że ktoś coś komuś dał pod stołem, by coś zyskać. Posądzenie o to, że ma rangę i może coś komuś rozkazać tylko dlatego, że jest siostrą Shirei-kan… Nie chciała tego. Dlatego tak ciężko pracowała na to, by udowodnić wszystkim dookoła, że sobie za to zapracowała. Że nie jedzie na nazwisku czy czymkolwiek innym. Dlatego ta poprzeczka była zawieszona tak wysoko. Dlatego te porównania do siostry tak bardzo irytowały. Wiedziała ile sama była warta i przez dużą część swojej młodości chciała, by inni też to dostrzegali, żeby ktoś powiedział: dobra robota, Airan. Cóż… Dobra robota. Która była jej obowiązkiem. Ludzie nie awansowali z różnych powodów, czasami wadą był charakter, czasami stopowały inne rzeczy. Ale kiedy i umiejętności i charakter, i wszystko było w najlepszym porządku i jedyną przeszkodą było nazwisko, to… Cóż. Bolało. Było zadrą na sercu. I nieprawdą było, że każdego dało się zastąpić. W pewien sposób tak, jak najbardziej, natomiast nie było dwóch identycznych na tym świecie osób. Z wyglądu, charakteru, doświadczenia… Każdy miał w sobie pierwiastek indywidualności. Jedną osobę polubisz, jednej, pozornie takiej samej – nie.
Airan była dobra w słowach. Była dość oczytana, lubiła poezję, to i nic dziwnego, że miała takie zacięcie do tego, by niektóre słowa wypowiadać w kombinacji bardziej lirycznej. Mniej dosadnej, a subtelnej. Może właśnie malowniczej, to całkiem dobre określenie, mimo tego, że już wiedzieliśmy – z Airan był kiepski rysownik i malarz.
- Bestia… Można i tak powiedzieć, że bestia, chociaż nie wiem jak tobie, ale mi to słowo kojarzy się z czymś bardziej namacalnym, chociaż złowieszczym. A nie z ogromnym chakrowym potworem, który rozerwał pustynię i pogrzebał osadę – wiedziała, że nie musi mu nic mówić, udzielać żadnej odpowiedzi… Ale temat sam wyszedł, a to przecież nie była żadna tajemnica. Po tym, jak dwanaście lat temu tysiące shinobich zniknęło w walce, którą „zakończył” Ogoniasty Demon… Czy można było mówić o tajemnicy? Może nie każdy wierzył, ale ludzie z Pustyni chyba nie mieli powodu, by nie wierzyć w Ogoniaste Bestie. Nawet jeśli nie widzieli tego na własne oczy, bądź jedynie z oddali… To nie było coś w co można było nie wierzyć. Ogrom zniszczenia i przekaz ustny zbyt wielu ludzi to po prostu wykluczał. - Jako dziecko zawsze myślałam, że to tylko takie bajki, Ogoniaste Bestie… - westchnęła i spojrzała na swoje dłonie, na pomalowane, zadbane paznokcie. - Jaka szkoda, że bajką nie pozostały… A na żywo jest milion razy gorzej – wyprostowała się odrobinę i odwróciła do Yugena, by te słowa skwitować smutnym uśmiechem. Nie pochodziła z Sabishi, ale była to część Samotnych Wydm… I po prostu bolało. Już nie tak mocno jak kiedyś, ale… jednak. Czasami gdzieś tam. Czasami budziła się w nocy zlana potem i mijała chwila nim orientowała się, że to był tylko zły sen… Tym razem. Bo po raz pierwszy była to koszmarna jawa.
Nie znała się na grze na instrumentach, ale z ciekawością zerknęła jak Yugen wyciąga instrument z futerału. Czarnowłosa wzięła wtedy jego odłożoną czarkę, by położyć po swojej drugiej stronie – tak na wszelki wypadek, by się nie zbiła, w końcu guqin wymagało jednak trochę miejsca. I zdecydowanie wymagało czasu, by nauczyć się grać. Wszystko wymagało czasu, by być w czymś dobrym, wielu ludzi chyba wyobrażało sobie, że można jakoś przejść na skróty, ale było to niemożliwe. Nigdzie i w niczym. I tak jak Yugen musiał ćwiczyć z instrumentem, by grać dobrze, tak Airan musiała ćwiczyć głos – i robiła to, tylko w zaciszu własnego domu.
Oczywiście, że człowiek musiał się ośmielić. Zwłaszcza jeśli sam był na co dzień tak wycofany jak Yugen. Czasami ciężko było drugiej osobie przekazać swoje myśli, dopuścić do swojej głowy… Ale Airan nie naciskała. I nie chciała zupełnie niczego wymuszać od Yugena. Nie masz się czego bać - może nawet to mówiła podprogowo, po prostu sobą, nie na głos i nie słownie. Może ten wschodzący księżyc i nocna pora zachęciły Hao do tego, by jednak wziąć oddech i powiedzieć kilka słów więcej… Takich z głębi serca. O sobie.
- Wystarczy znaczyć sobie drogę powrotną. Albo liczyć na kogoś innego, kto cię w tym gąszczu znajdzie i zaprowadzi z powrotem na szlak – ściszyła głos jakoś naturalnie, odpowiadając na pytanie mężczyzny. Dźwięki popłynęły po pociągnięciach strun, i kobieta oparła dłonie z tyłu na pniaku, lekko wypychając wprzód ramiona. Piękna melodia. I po chwili, kiedy już załapała jej powtarzalność, zanuciła ją pod nosem razem z tymi dźwiękami.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Yugen »

Wygląd można równie skutecznie zamienić w broń. śmiertelną bron. Bardzo niebezpieczną, bo wpływającą na wyobraźnię i na ludzkie pragnienia. Tak kobiety potrafiły ulegać pięknym, przystojnym panom, tak i mężczyźni lgnęli do malowanych panien. Jeden wolał te ostrzejsze rysy, gdzie widoczny był charakter, którego nie dało się ukryć, a druga osoba bardziej preferowała łagodność - taką, która przypominała w dotyku płatki stokrotki. Jedni lubili czuć na krańcu języka ostre papryczki sprowadzone ze słonecznego Antai, inni - łagodny smak pysznych poziomek, który posiadał w sobie delikatność i słodkość zarazem. Nie brakowało tych, co przepadali za łączeniem różnych dziwnych doznań. I nawet nie chodziło o te kulinarne. Czasem nie musisz wiedziec, czego pragniesz i nie zawsze musisz mieć stricte określone preferencje. To pewnego rodzaju słodycz - dawać się zaskakiwać i odkrywać na nowo. Niekiedy łatwiej powiedzieć, czego się nie lubi i czego się woli unikać. Łatwiej powiedzieć, że towarzystwo krzykatych osób bywało dla Yugena bardziej męczące, zaś łagodna Airan ze swoją obecnością, co już było wielokrotne powiedziane, była nieodczuwalna. Lekka jak motyle skrzydła. Motyl. Jeśli jedni kojarzyli Airan z żelazem, którym tak sprawnie się posługiwała, to czy byli tacy, którzy poznali ją z tego drugiej strony? Ktoś inny niż Yugen. Ktoś więcej. Nie wiedział, jak kwitło jej życie towarzyskie. Tak, nie lubiła ludzi - to ona powtarzała kilkukrotnie. Dawała o tym też nie raz znać w listach, kiedy zdarzało się zamarudzić na misjodawcę. Ach, sztuka marudzenia! Wiesz, podobno marudzić też należy umieć. Niektórzy potrafią męczyć - męczyć okrutnie swoim ciągłem nadawanie, jak to jest źle, jak to niedobrze. Ale Airan taka nie była. Co sprawiało, że człowiek tak się męczy, stara, ale i tak trzyma głowę wysoko i tylko irytują go debile? Posiadanie reakcji alergicznej na niepełnosprawnych umysłowo było naturalne i przynależało do przypadłości większości inteligentnych i rozumnych ludzi. To było zrozumiałe. Tylko skąd to wrażenie, że Airan była naprawdę zmęczona? Pracą? Życiem? Widać było po niej, że gdyby przybrała na wadze stałaby się już absolutnym bożyszczem - z krągłościami odpowiednimi, w blasku dnia... ach, teraz przecież, jak posąg z marmuru - niby wrażliwa, o delikatnej skórze, a jednocześnie istota, która kryła w sobie mord. Krucze włosy, jak welon samej śmierci, porwany z jej korony, by wkomponować je w ludzką istotę. I mimo tego, że była wychowanką pustyni - jak bladą miała skórę! Jak na tamte standardy, rzecz jasna, lecz nadal...
Dreszcz przesunął się po karku na połączenie wizji świata rozrywanego dziwną bestią - nienazwaną w sposób oczywisty, bezimienną, ale tworem przerażającym, które jak słusznie kobieta ujęła - były właściwie bajkami. Nikt nie brał tego na poważnie. Nikt o tym nie mówił na poważnie. Do czasu. Gdy Yugen był mały mówiono o tym wszystkim bardziej otwarcie. I bardzo poważnie. Tak, zgadza się, nie dało się wszystkiego utrzymać w tajemnicy. Możesz zmusić do milczenia swoich żołnierzy, ale nie zmusisz do milczenia wyrzutków, najemników z wyboru i prostych ludzi. Plotka była jak syfilis - naprawdę nie dało się nad tym zapanować, gdy raz już poszła w ruch. Kolejna rzecz, którą możesz ubrać w ładne słowa, bo tylko dzięki temu stanie się bardziej przystępna. Yugena oczy ciężko było zamydlić. To przez to, że zawsze szukał tego, czego nie słyszysz na pierwszy rzut. Czego nie dostrzeżesz na pierwsze spojrzenie. Łatwo było sobie dopowiadać pewne rzeczy, dlatego należało z tym uważać. Dawkować. Ciężko było na to znaleźć odpowiednie słowa. ciężko było... objąć umysłem potwierdzenie z pierwszej ręki tragedii.
- Nie widziałem wielkich bestii. Ogoniastych. Jeśli były na tych ziemiach, pamięć o nich rozpadła się w perzynę. - Albo została tak dobrze schowana. Skryta. Yugen wiedział, jak wiele rzeczy pozostawało ukrytych poza wzrokiem przeciętnych ninja. Akoraito..? Ten tytuł, jeden z wielu, o który się walczyło? To zaledwie początek drogi. Wybój, na który wskakujesz, przed prawdziwą sceną, która pozwala ci na więcej. sam ściszył teraz głos, kiedy pociągał kolejnymi razami za struny. Nie grając niczego bardzo wymagającego - ale za to grając jedną z melodii, które naprawdę kochał. Które w swojej melancholii koiły. Jakby były tęsknotą, ale jednocześnie człowiek wiedział, że nie było za czym tęsknić. Więc..? Trwała melodia. Dla emocji, które ciężko nazwać słowami, które lulały duszę do snu bez usypiania umysłu. Drżały w powietrzu, a jednocześnie nie naruszały jego spokoju. Komponowała się z szumem listowia w koronie drzew.
- Mam nadzieję, że nie brakuje ci takiej osoby. - Airan była silna i niezależna - wspaniałe określenie na kobiety, które po prostu muszą sobie radzić. Dla wszystkich osób, które musiały sobie radzić w świecie rzucone hienom i sępom na pożarcie. Mogła też odczuwać ból z powodu siostry, ale przynajmniej była jedną z tych szczęśliwych, którzy posiadali spokojną rodzinę. Na tyle, na ile może być ona spokojna. W końcu każda rodzina miała swoje problemy i niuanse. Tym nie mniej nie wątpił, że bywało jej ciężko. Jak powroty do pustego domu. Jak to, że lubiła zwierzęta, ale żadnego nie mogła mieć, bo nie miał się nimi kto opiekować. Było wiele niuansów, które składały się na ciężar niesiony na barkach. I wszystko to brzmiało łagodniej w rytmie muzyki. Muzyki, której zaczęła przynucać. I które to nucenie przywołało uśmiech na jego wargi. Piękna noc. Spędzona w równie pięknym towarzystwie. Niektórzy nie lubili nocy - kryła w sobie tajemnice, skrywała mrok, sekrety, była czasem przerażających czasem drapieżników. Ale Yugen noc kochał. Miał wrażenie, że to właśnie nocą człowiek może być najbardziej sobą, kiedy nagle można rozluźnić ramiona i dać się oczarować gwiazdom.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 330
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Wzgórze nad Ookami-den

Post autor: Airan »

Wszystko mogło być bronią – wygląd też. A może zwłaszcza wygląd. W końcu tyle w nim było pozorów… Nawet w Airan – blada jak na standardy Pustyni skóra, delikatny uśmiech na ustach, który w mgnieniu oka potrafił się zamienić w ten figlarny, mocne spojrzenie, które w odpowiednich warunkach bardzo łagodniało. Z pozoru była twardą babką… Heh, pozoru – może nie do końca, bo nie była kimś, kto pozwoli sobie wejść na głowę, była zbyt pyskata, natomiast… Miała też bardzo łagodną stronę, której wcale całemu światu nie pokazywała. Wygląd mógł jednak sprowadzić na manowce. Mógł skusić i taka kobieta, czy mężczyzna – zależy do kogo byli przyciągani – mogli się naprawdę bardzo pomylić. Myślisz sobie, że spędzisz miły wieczór, a tu… Nóż z trucizną w serce, bo taka była do wykonania robota. Wszystko to zależało od tego, jak tę walkę się prowadziło i co się w niej wykorzystywało. I tak jedni korzystali ze swoich wdzięków, by wykonać robotę – inni, nawet jeśli byli atrakcyjni, nie. Wiele cech składało się na odbiór danej osoby; wygląd, charakter, aura jaką się wokół roztaczało. Airan była pewna, że zupełnie inna była prywatnie, inna przy obcych i jeszcze inna w walce – trzy twarze jednej i tej samej osoby, a każda z nich zupełnie inna. I żadna z nich nie była maską. Jakakolwiek by nie była, nie lubiła marudzić. Znaczy jasne, każdemu się zdarzyło ponarzekać, była to przecież rzecz ludzka, że nie wszystko się układa jak należy, że coś uwiera i denerwuje – ale nie była typem, który narzeka na swój los, jak to źle, niedobrze, wszystko do dupy. Nie. Szła przez życie z podniesioną wysoko głową, pomimo zła, jakie spotkała na swojej drodze i jakie widziała na własne oczy. Trzymała kręgosłup wyprostowany, może właśnie dzięki temu, czego była świadkiem i co ją tak ukształtowało, mocno, w swoich przekonaniach. Była piękną kobietą, wiedziała – teraz wiedziała, ale nie wiedziała w którym momencie nastąpiła zmiana. Bo to była kolejna, którą w swoim życiu przegapiła, zajęta własnym rozwojem. Była więc świadoma swojej urody i swoich mankamentów też. Jak tego, że jest odrobinkę za chuda – bo choć była wysportowana, to jednak trochę to zaniedbała, skupiając się na innych aspektach rozwoju. Wiedziała, że musi i nad tym popracować, natomiast problemem był czas i to, że ciągle rzucała się w wir pracy. Ciągle było coś do zrobienia… Chyba naprawdę potrzebowała się w końcu zatrzymać. Zatrzymać, złapać oddech – tak jak teraz tutaj w Yusetsu. Tak naprawdę zatrzymać. I przemyśleć kilka dość istotnych spraw. Ale by złapać ten oddech trzeba było mieć warunki i perspektywę.
- I obyś nie widział. Ich obecność nie może zwiastować niczego dobrego. Nie wiem jak z innymi… Ale skoro naprawdę istnieje jedna, to cała reszta wydaje się mniejszą bajką niż wcześniej. Tylko… Skoro jej obecność zdołała przerwać walki na śmierć i życie pomiędzy shinobimi, to… To chyba mówi samo za siebie jak bardzo było źle – te słowa nie oddawały ogromu mocy, jaki wtedy zakosztowali ci, którzy stali jeszcze na polu walki. Airan tam nie było, była w trakcie ewakuacji, była przecież zbyt młoda by brać udział w tym… Tym. I pewnie to ją uratowało, bo nie wierzyła w to, że przeżyłaby, gdyby tam została. Widziała jednak z oddali – i samo to mroziło krew w żyłach. Może wyolbrzymiała to w swojej pamięci, nie była pewna, może umysł dziecka to przekoloryzował. Ale pamiętała to jak żywo. - Jego tam nie było od początku. Wziął się… Nagle. Ktoś musiał go wypuścić, tak sądzę. Nie wiem – i był tam jeden pierwiastek wspólny dla innej tragedii, który, gdy się nad tym zastanowić, był niepokojący. Shiro-ryu. Byli też tam. A kiedy wiesz, kto nimi kierował… - Tam byli Shiro-ryu. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej sądzę, że to wszystko nie było dziełem przypadku – dodała jeszcze po chwili, pomiędzy melodią wygrywaną przez Yugena.
- Po prostu nie można w tym wszystkim zatracić samego siebie. Wtedy drogę zawsze się odnajdzie, nawet jeśli potrwa to trochę dłużej. Albo trzeba zająć myśli czymś innym. Misja za misją nie daje czasu na błądzenie pośród myśli – nie grzęzła, bo miała silny kręgosłup, nie wyprostowany jak struna, lecz giętki, dlatego nie miała problemu z zaakceptowaniem punktu widzenia drugiej osoby. Po prostu piasek, który poprzez wiatr przesypywał się przez jej kości zdążył je już wyłagodzić i pozbyć się tych ostrych zadziorów. Po prostu wiedziała jak znaleźć drogę do domu, nawet jeśli wokół wszystko wyglądało tak samo: bo wszędzie był ten sam piasek. Trzeba było wiedzieć gdzie spojrzeć, na przykład w górę, na niebo, gdzie księżyc przesuwał się od horyzontu po horyzont a gwiazdy wyznaczały kierunek. W nocy wszystko było spokojniejsze. To, co powiedziała, nie było mówione wprost, ale raczej nie pozostawiało wątpliwości. Nie, nie miała takiej osoby. Czy brakowało… To zależy. Dotychczas nigdzie się nie zagubiła tak, by potrzebowała pomocy z zewnątrz. Choć może to dlatego, że na to nie pozwalała. - Piękna noc – nie dało się zaprzeczyć, że jej uroda była bliższa nocy niż dniu. Nie była słoneczkiem pośród traw; była bardziej jak księżyc przeświecający pomiędzy śpiącymi kwiatami.
Chwilę trwało nim butelka sięgnęła dna, nim muzyka wybrzmiała do końca i postanowili w końcu wrócić na noc do domu. Dźwięki guqin może się skończyły, ale ich głosy nie zamilkły.

[zt + Yugen]
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ōkami-den (Osada Rodu Inuzuka)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości