Karczma "Inusan"
: 20 mar 2017, o 19:20
~***~
Nie dało się siedzieć w domu. Yoichi nie potrafił tam spędzać czasu z kilku powodów. Matka od razu wyszła mu na spotkanie, jak tylko poczuła go w osadzie Ōkami-den. Nie trzeba wyjaśniać, że znała go lepiej niż ktokolwiek na tym świecie. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak, chociaż rudowłosy starał się to zamaskować. Nie chciał martwić jej niepotrzebnie. Przez pierwszy dzień udawało mu się jakoś udawać, że wszystko to przez wydarzenia, które jej ze szczegółami opowiedział - bo czemu nie. Nie zaznaczył jednak obecności Reiki, której zapach na sobie wciąż posiadał. Znikomy, ale jednak. Matka wypytywała, lecz ją zbywał, aż po trzech dniach nie dawała mu zbytnio spokoju, zaś Ninkeny nalegały, by wyjawił problem. Reakcja była spodziewana. Kobieta natychmiast zaczęła znów nalegać, zresztą jak zawsze, by porzucił fach shinobiego, a przynajmniej swoje cele, które były w jej mniemaniu durne. I tak cały czas. Całymi dniami to samo, gdyż wyczuła, że jest aktualnie największa okazja, by jej syn wreszcie zrezygnował z zemsty i bycia bohaterem dla całego świata. On również zdawał sobie sprawę, że jak dłużej będzie tego słuchał, to wreszcie się złamie i wróci do Reiki. Podjął już decyzję, więc musiał się jej trzymać. W domu zatem nie siedział praktycznie wcale - jedynie wieczorami i nocami. Zapowiedział, że robi sobie przerwę "od życia" - jak to nazwał - co było dla matki nadzieją, że może porzuci cele.
Co robił poza domem? Spacerował. Chodził po całym Yusetsu z dala od ludzi. Sam z Ninkenami, które początkowo nie miały nic przeciwko - rozumiały, że Yoichi potrzebuje czasu. Czasami się gdzieś zatrzymał, aby zająć się bezsensowną czynnością pokroju rzucania kamieni do wody lub wycinania czegoś z kawałka drewna za pomocą kunaia. Do niczego to nie prowadziło. Podobnie jak coś, co stało się jego rytuałem. Co drugi dzień znajdował się w Karczmie "Inusan", aby zapić swoje smutki. Pił tak długo, aż nie był w stanie samemu chodzić. Akira i Ayu nigdy nie pozwalali mu spać w karczmie czy na zewnątrz, więc na grzbiecie wędrował do domu. Czasami przypominając bardziej zwłoki niż dawnego, żywego siebie. Co ważne - nie nosił przy sobie też żadnego ekwipunku, oprócz wcześniej wspomnianego kunaia. Wszystko inne zostawił w domu. Dużo pił, mało jadł i krótko spał. Taki tryb życia szybko odbił się na jego zdrowiu. Schudł i nieco osłabł, gdyż zupełnie porzucił treningi. Rzadko też się golił, więc zazwyczaj miał zarost. Zupełnie inny człowiek. Niegdyś wygląd był dla niego ważny, gdyż to niezbędny element do uwodzenia, a teraz? Teraz było mu wszystko jedno. I w taki sposób żył przez cały pierwszy miesiąc po powrocie do Yusetsu.
Wypadał tego dnia ten, w którym spędzał wieczór w karczmie. Akira i Ayu już od tygodnia przestali towarzyszyć mu w upodlaniu siebie. Nie mogli patrzeć na to, co się stało z nim. Wyjątkowo źle radził sobie ze złamanym sercem. Ich próby przemówienia mu do rozumu ignorował. Tak samo własną matkę, która już wolała, gdy syn był zamieszany w ogromne rzeczy, ale był sobą - tym radosnym chłopakiem, a nie mrukliwym kandydatem na ochlejmordę.
Wszedł do środka i od razu został przywitany przez pijaczków, którzy już go kojarzyli. Praktycznie nic o nim nie wiedzieli oprócz tego, jak się nazywa. Uważali go za niesamowitego dziwaka, gdyż zawsze Yoichi zasiadał sam w kącie pomieszczenia i nie odzywał się. Czasami mruczał coś, ale dopiero pijany, do swoich Ninkenów, a jak otwierał usta do człowieka, to tylko po to, aby zamówić trunek. Tym razem podszedł pod szynkwas, żeby w milczeniu obserwować barmana, który stał plecami do niego i układał jakieś alkohole na półkach. Nie odezwał się, a czekał, aż ten go zauważy. I w końcu odwrócił się, by z tym niemiłym uśmieszkiem obejrzeć sobie zmarniałego ninja.
- Niech zgadnę, rudzielcu, to co zawsze? - zapytał z przyjemnością. Zwracał się w ten sposób do Yoichiego odkąd ten zaczął wyglądać tragicznie. Tak, jakby cieszył go słaby stan chłopaka. Inuzuka nic sobie z tego nie robił. Nawet o tym nie myślał. Wyciągnął natychmiast pieniądze i położył na blacie. Więcej niż powinien, gdyż było to zapłatą za kolejne zamówienia. Później może nie być w stanie wyciągnąć cokolwiek z kieszeni.
- Taa. - wycharczał swoim zmęczonym głosem. Dostał butelki oraz szklankę, więc zabrał się do stołu, przy którym zawsze siedział. Podszedł i dostrzegł, że ktoś go zajmuje. Urocza blondynka w wieku maksymalnie dwudziestu jeden lat żywo rozmawiała z równie urodziwą koleżanką o czarnych włosach. Przez chwilę w głowie Yoichiego pojawiła się myśl skąd takie śliczności w tak zaplutej karczmie, jednak odpuścił ją sobie. Zawrócił i skierował się w inny kąt pomieszczenia. Tam zasiadł spokojnie, aby nie czekając na nic, nalać sobie alkoholu. Naturalnie od razu by się przysiadł do nich i zaczął zabawiać rozmową, by zdobyć względy, ale to nie były naturalne i normalne czasy. Czas na pierwszy łyk. A później drugi, trzeci, czwarty i tak dalej. Minęły ze trzy godziny - na zewnątrz było już ciemno, a Inuzuka był w stanie ciężkim. Nie był zupełnie pijany, gdyż tempo miał ślimacze w upijaniu się, jednak wiadomo było, że jest mocno wcięty. Siedział oparty ręką o czoło, a drugą gładził się po zaroście. Powoli, melancholijnie, z przymrużonymi oczyma jakby w pijackiej wizji przeżywał na nową jakąś historię, która już miała miejsce. Odgrywał w głowie scenariusze, rozmyślał nad nimi, jednak nigdy nie dochodził do wniosków. Obawiał się ich. Wiedział co wyjdzie i nie chciał tego już rozumieć. I tak trwał, aż nagle do karczmy biegiem wpadła Ayu. Psisko pognało między stołami prosto do Yoichiego, aby bez większych ceregieli złapać swoimi zębiskami za jego kurtkę na boku, tuż obok szyi. Na pierwsze szarpnięcie nie zareagował, jednak drugie było już naprawdę potężne. Zerwała go z krzesła i wytargała na zewnątrz. Wszyscy obserwowali jak Ninken wydziera swojego właściciela, lecz nikt nie miał zamiaru przeszkadzać psisku w swoim zadaniu. Inuzuka nawet nie stawiał oporów - dał się zawlec jak martwego. Wyciągnęła go na ścieżkę przed karczmą gdzie czekał Akira. Niebo było bezchmurne, więc wszystko oświetlał księżyc i gwiazdy.
- Zamień Akirę w człowieka. - wyszczekała rozkazująco Ayu, gdy rudowłosy podnosił się mozolnie z ziemi. Lekko nim chwiało, ale dał radę całkiem zgrabnie wstać. Spojrzał na Ninkeny nieco nieobecnym wzrokiem i podszedł do Akiry, by zrobić co musi i ruszyć dalej się upijać. Chwilę mu zajęło skupienie chakry w tym stanie, jednak ostatecznie podołał zadaniu. Psisko zmieniło się w jego replikę, a Yoichi odwrócił się na pięcie, żeby skierować się do karczmy. Nagle coś szarpnęło nim za ramię. Zarzuciło nim znów do tyłu i nim zdążył zrozumieć o co chodzi, to oberwał prawym prostym w twarz od Akiry. Hamował siłę jedynie na tyle, by nie zabić Inuzuki, ale też korzystał z niej na tyle, by cholernie go obić. Rudzielec upadł na tyłek i prawie się wyłożył na ziemi. Było blisko. Lekko go zamroczyło.
- Podjąłeś decyzję dwa miesiące temu, a miesiąc temu ją wykonałeś! Ile jeszcze masz zamiar się tak zachowywać?! Gówno, a nie wydoroślałeś. Dalej jesteś dzieckiem, gówniarzem, który jest niezdecydowany. Odrzuciłeś miłość, aby zająć się sensem życia, celami, a co robisz?! Siedzisz i, kurwa, zapijasz się w co drugi dzień albo wędrujesz bez celu po prowincji! Wybierałeś między Reiką, a resztą. I teraz ani nie jesteś z Reiką, ani nie zajmujesz się resztą! Jesteś żałosny! Weź się wreszcie do kupy, człowieku! Ile to ma jeszcze trwać?! - nerwowe szczekanie nasilało się. Doskonale rozumiał jej słowa, ale... łatwiej było się napić, odciąć od świata oraz problemów, a nie zmierzyć z nimi, przyjąć do wiadomości sytuację, pogodzić się z wyrzeczeniami i stanąć naprzeciw wyzwaniom. Znów się podnosił, jednak tym razem w kierunku karczmy. Na ziemię posłało go kopnięcie Akiry - prosto w żebra.
- O nieee, nigdzie nie idziesz. Akira musi Ci coś wyjaśnić w sposób, w który może wreszcie zrozumiesz skoro słowa nie docierają. Wstawaj! - Yoichi pluł śliną, ale w końcu zdołał się podnieść, chociaż pokasływał od uderzenia, które odbiło się na płucach.
- Pokaż na ile Cię stać teraz. - warknął w ludzkiej postaci, ale mimo to Inuzuka zrozumiał o co chodziło psisku. Niejednokrotnie razem walczyli i zawsze dochodzili do jednego wniosku - rudowłosy potrafił zadać więcej ciosów, gdyż był szybszy i nieco celniejszy, zaś Akira je wytrzymywał i kiedy Yoichi się męczył, to obezwładniał go kilkoma udanymi ciosami. Rudzielec uniósł ręce i zacisnął pięści, jakby był gotowy do starcia, lecz nim się zorientował, to oberwał w brzuch. Zgięło go w pół, a łokieć w tył głowy dobił do ziemi. Znowu się podnosił i ustawiał w pozycji. Tym razem nawet spróbował bloku, lecz cios Akiry przebił się bez problemu - lewy prosty w twarz. Inuzuka cofnął się zamroczony na kilka kroków do tyłu i gdy tylko odzyskał swoją pijacką sprawność, to ruszył z zamysłem odwetu. Kopnięcie w wewnętrzną część kolana praktycznie go przewróciło, a z pewnością odsłoniło na kolanko z wyskoku, które wylądowało na jego nosie. Znów upadł na tyłek, chwile siedząc w ten sposób. Tym razem prawie stracił przytomność przez uderzenie. Czuł jak krew leci mu z nosa i wreszcie się zdenerwował. Zdarł z oka opaskę, gdyż tylko mu przeszkadzała w tym momencie. Zacisnął mocno i zęby, i pięści, a następnie z rykiem zerwał się, by spróbować zmylić Akirę krokiem w prawo, a zadać cios z lewej prosto w wątrobę. Psisko górowało nad osłabionym, zmęczonym, obitym i mocno wciętym Yoichim. Uniknął bez problemu ataku, odsuwając się o krok, a później następnego - schylając się. Podczas skulenia przeszedł obok rudzielca i popchnął go za plecy. Inuzuka zachwiał się, lecz nie upadł. Z obrotu chciał odwinąć Akirze, jednak Ninken spodziewał się tego. Najpierw odchylił się troszkę do tyłu, by pięść chłopaka minęła o kilka centymetrów jego twarz, a później wyprowadził naprawdę potężny prawy sierpowy, który od razu pozbawił przytomności Yoichiego i rzucił nim jak szmacianą lalką. Ayu nawet zmartwiła się, że Akira mógł przesadzić. Psisko wróciło do swojej normalnej formy, by natychmiast zaszczekać.
- Nic mu nie będzie. Nic poważnego, bo jutro będzie czuł jakby łeb mu pękł na pół. I alkohol, i uderzenie na raz. Może mu nawet żebro złamałem tym kopnięciem, ale nosa chyba nie. Pozbiera się. - po wypowiedzi złapał zębami za ubrania Inuzuki, by wraz z pomocą Ayu zarzucić go sobie przez grzbiet.
- Przesadziłeś. Miałeś go wymęczyć, a nie uśpić pewnie na kilka dni. Był pijany, nie musiałeś go nokautować. - Akira ruszył, lecz szybko się zatrzymał i spojrzał na towarzyszkę, kiwając głową w zgodzie.
- Racja, nie musiałem, ale wkurwił mnie. Był żałośnie słaby. Taki ktoś nie powinien współpracować z nami. Jako Urufu mam większe wymagania. - i ruszyli do osady Ōkami-den, aby wrócić do domu ułożyć Yoichiego do łóżka. Ninkeny wzięły się za niego na serio tym razem i nie miały zamiaru odpuszczać. Nawet jeśli siłą, to sprawią, że rudzielec się ogarnie. Nie mogły wiecznie się przyglądać i liczyć na to, że sam do czegoś dojdzie. Nie wychodziło mu to. Ktoś musiał to zrobić w pewnej części za niego. A przynajmniej mu pomóc w brutalny sposób.
Z/T
Nie dało się siedzieć w domu. Yoichi nie potrafił tam spędzać czasu z kilku powodów. Matka od razu wyszła mu na spotkanie, jak tylko poczuła go w osadzie Ōkami-den. Nie trzeba wyjaśniać, że znała go lepiej niż ktokolwiek na tym świecie. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak, chociaż rudowłosy starał się to zamaskować. Nie chciał martwić jej niepotrzebnie. Przez pierwszy dzień udawało mu się jakoś udawać, że wszystko to przez wydarzenia, które jej ze szczegółami opowiedział - bo czemu nie. Nie zaznaczył jednak obecności Reiki, której zapach na sobie wciąż posiadał. Znikomy, ale jednak. Matka wypytywała, lecz ją zbywał, aż po trzech dniach nie dawała mu zbytnio spokoju, zaś Ninkeny nalegały, by wyjawił problem. Reakcja była spodziewana. Kobieta natychmiast zaczęła znów nalegać, zresztą jak zawsze, by porzucił fach shinobiego, a przynajmniej swoje cele, które były w jej mniemaniu durne. I tak cały czas. Całymi dniami to samo, gdyż wyczuła, że jest aktualnie największa okazja, by jej syn wreszcie zrezygnował z zemsty i bycia bohaterem dla całego świata. On również zdawał sobie sprawę, że jak dłużej będzie tego słuchał, to wreszcie się złamie i wróci do Reiki. Podjął już decyzję, więc musiał się jej trzymać. W domu zatem nie siedział praktycznie wcale - jedynie wieczorami i nocami. Zapowiedział, że robi sobie przerwę "od życia" - jak to nazwał - co było dla matki nadzieją, że może porzuci cele.
Co robił poza domem? Spacerował. Chodził po całym Yusetsu z dala od ludzi. Sam z Ninkenami, które początkowo nie miały nic przeciwko - rozumiały, że Yoichi potrzebuje czasu. Czasami się gdzieś zatrzymał, aby zająć się bezsensowną czynnością pokroju rzucania kamieni do wody lub wycinania czegoś z kawałka drewna za pomocą kunaia. Do niczego to nie prowadziło. Podobnie jak coś, co stało się jego rytuałem. Co drugi dzień znajdował się w Karczmie "Inusan", aby zapić swoje smutki. Pił tak długo, aż nie był w stanie samemu chodzić. Akira i Ayu nigdy nie pozwalali mu spać w karczmie czy na zewnątrz, więc na grzbiecie wędrował do domu. Czasami przypominając bardziej zwłoki niż dawnego, żywego siebie. Co ważne - nie nosił przy sobie też żadnego ekwipunku, oprócz wcześniej wspomnianego kunaia. Wszystko inne zostawił w domu. Dużo pił, mało jadł i krótko spał. Taki tryb życia szybko odbił się na jego zdrowiu. Schudł i nieco osłabł, gdyż zupełnie porzucił treningi. Rzadko też się golił, więc zazwyczaj miał zarost. Zupełnie inny człowiek. Niegdyś wygląd był dla niego ważny, gdyż to niezbędny element do uwodzenia, a teraz? Teraz było mu wszystko jedno. I w taki sposób żył przez cały pierwszy miesiąc po powrocie do Yusetsu.
Wypadał tego dnia ten, w którym spędzał wieczór w karczmie. Akira i Ayu już od tygodnia przestali towarzyszyć mu w upodlaniu siebie. Nie mogli patrzeć na to, co się stało z nim. Wyjątkowo źle radził sobie ze złamanym sercem. Ich próby przemówienia mu do rozumu ignorował. Tak samo własną matkę, która już wolała, gdy syn był zamieszany w ogromne rzeczy, ale był sobą - tym radosnym chłopakiem, a nie mrukliwym kandydatem na ochlejmordę.
Wszedł do środka i od razu został przywitany przez pijaczków, którzy już go kojarzyli. Praktycznie nic o nim nie wiedzieli oprócz tego, jak się nazywa. Uważali go za niesamowitego dziwaka, gdyż zawsze Yoichi zasiadał sam w kącie pomieszczenia i nie odzywał się. Czasami mruczał coś, ale dopiero pijany, do swoich Ninkenów, a jak otwierał usta do człowieka, to tylko po to, aby zamówić trunek. Tym razem podszedł pod szynkwas, żeby w milczeniu obserwować barmana, który stał plecami do niego i układał jakieś alkohole na półkach. Nie odezwał się, a czekał, aż ten go zauważy. I w końcu odwrócił się, by z tym niemiłym uśmieszkiem obejrzeć sobie zmarniałego ninja.
- Niech zgadnę, rudzielcu, to co zawsze? - zapytał z przyjemnością. Zwracał się w ten sposób do Yoichiego odkąd ten zaczął wyglądać tragicznie. Tak, jakby cieszył go słaby stan chłopaka. Inuzuka nic sobie z tego nie robił. Nawet o tym nie myślał. Wyciągnął natychmiast pieniądze i położył na blacie. Więcej niż powinien, gdyż było to zapłatą za kolejne zamówienia. Później może nie być w stanie wyciągnąć cokolwiek z kieszeni.
- Taa. - wycharczał swoim zmęczonym głosem. Dostał butelki oraz szklankę, więc zabrał się do stołu, przy którym zawsze siedział. Podszedł i dostrzegł, że ktoś go zajmuje. Urocza blondynka w wieku maksymalnie dwudziestu jeden lat żywo rozmawiała z równie urodziwą koleżanką o czarnych włosach. Przez chwilę w głowie Yoichiego pojawiła się myśl skąd takie śliczności w tak zaplutej karczmie, jednak odpuścił ją sobie. Zawrócił i skierował się w inny kąt pomieszczenia. Tam zasiadł spokojnie, aby nie czekając na nic, nalać sobie alkoholu. Naturalnie od razu by się przysiadł do nich i zaczął zabawiać rozmową, by zdobyć względy, ale to nie były naturalne i normalne czasy. Czas na pierwszy łyk. A później drugi, trzeci, czwarty i tak dalej. Minęły ze trzy godziny - na zewnątrz było już ciemno, a Inuzuka był w stanie ciężkim. Nie był zupełnie pijany, gdyż tempo miał ślimacze w upijaniu się, jednak wiadomo było, że jest mocno wcięty. Siedział oparty ręką o czoło, a drugą gładził się po zaroście. Powoli, melancholijnie, z przymrużonymi oczyma jakby w pijackiej wizji przeżywał na nową jakąś historię, która już miała miejsce. Odgrywał w głowie scenariusze, rozmyślał nad nimi, jednak nigdy nie dochodził do wniosków. Obawiał się ich. Wiedział co wyjdzie i nie chciał tego już rozumieć. I tak trwał, aż nagle do karczmy biegiem wpadła Ayu. Psisko pognało między stołami prosto do Yoichiego, aby bez większych ceregieli złapać swoimi zębiskami za jego kurtkę na boku, tuż obok szyi. Na pierwsze szarpnięcie nie zareagował, jednak drugie było już naprawdę potężne. Zerwała go z krzesła i wytargała na zewnątrz. Wszyscy obserwowali jak Ninken wydziera swojego właściciela, lecz nikt nie miał zamiaru przeszkadzać psisku w swoim zadaniu. Inuzuka nawet nie stawiał oporów - dał się zawlec jak martwego. Wyciągnęła go na ścieżkę przed karczmą gdzie czekał Akira. Niebo było bezchmurne, więc wszystko oświetlał księżyc i gwiazdy.
- Zamień Akirę w człowieka. - wyszczekała rozkazująco Ayu, gdy rudowłosy podnosił się mozolnie z ziemi. Lekko nim chwiało, ale dał radę całkiem zgrabnie wstać. Spojrzał na Ninkeny nieco nieobecnym wzrokiem i podszedł do Akiry, by zrobić co musi i ruszyć dalej się upijać. Chwilę mu zajęło skupienie chakry w tym stanie, jednak ostatecznie podołał zadaniu. Psisko zmieniło się w jego replikę, a Yoichi odwrócił się na pięcie, żeby skierować się do karczmy. Nagle coś szarpnęło nim za ramię. Zarzuciło nim znów do tyłu i nim zdążył zrozumieć o co chodzi, to oberwał prawym prostym w twarz od Akiry. Hamował siłę jedynie na tyle, by nie zabić Inuzuki, ale też korzystał z niej na tyle, by cholernie go obić. Rudzielec upadł na tyłek i prawie się wyłożył na ziemi. Było blisko. Lekko go zamroczyło.
- Podjąłeś decyzję dwa miesiące temu, a miesiąc temu ją wykonałeś! Ile jeszcze masz zamiar się tak zachowywać?! Gówno, a nie wydoroślałeś. Dalej jesteś dzieckiem, gówniarzem, który jest niezdecydowany. Odrzuciłeś miłość, aby zająć się sensem życia, celami, a co robisz?! Siedzisz i, kurwa, zapijasz się w co drugi dzień albo wędrujesz bez celu po prowincji! Wybierałeś między Reiką, a resztą. I teraz ani nie jesteś z Reiką, ani nie zajmujesz się resztą! Jesteś żałosny! Weź się wreszcie do kupy, człowieku! Ile to ma jeszcze trwać?! - nerwowe szczekanie nasilało się. Doskonale rozumiał jej słowa, ale... łatwiej było się napić, odciąć od świata oraz problemów, a nie zmierzyć z nimi, przyjąć do wiadomości sytuację, pogodzić się z wyrzeczeniami i stanąć naprzeciw wyzwaniom. Znów się podnosił, jednak tym razem w kierunku karczmy. Na ziemię posłało go kopnięcie Akiry - prosto w żebra.
- O nieee, nigdzie nie idziesz. Akira musi Ci coś wyjaśnić w sposób, w który może wreszcie zrozumiesz skoro słowa nie docierają. Wstawaj! - Yoichi pluł śliną, ale w końcu zdołał się podnieść, chociaż pokasływał od uderzenia, które odbiło się na płucach.
- Pokaż na ile Cię stać teraz. - warknął w ludzkiej postaci, ale mimo to Inuzuka zrozumiał o co chodziło psisku. Niejednokrotnie razem walczyli i zawsze dochodzili do jednego wniosku - rudowłosy potrafił zadać więcej ciosów, gdyż był szybszy i nieco celniejszy, zaś Akira je wytrzymywał i kiedy Yoichi się męczył, to obezwładniał go kilkoma udanymi ciosami. Rudzielec uniósł ręce i zacisnął pięści, jakby był gotowy do starcia, lecz nim się zorientował, to oberwał w brzuch. Zgięło go w pół, a łokieć w tył głowy dobił do ziemi. Znowu się podnosił i ustawiał w pozycji. Tym razem nawet spróbował bloku, lecz cios Akiry przebił się bez problemu - lewy prosty w twarz. Inuzuka cofnął się zamroczony na kilka kroków do tyłu i gdy tylko odzyskał swoją pijacką sprawność, to ruszył z zamysłem odwetu. Kopnięcie w wewnętrzną część kolana praktycznie go przewróciło, a z pewnością odsłoniło na kolanko z wyskoku, które wylądowało na jego nosie. Znów upadł na tyłek, chwile siedząc w ten sposób. Tym razem prawie stracił przytomność przez uderzenie. Czuł jak krew leci mu z nosa i wreszcie się zdenerwował. Zdarł z oka opaskę, gdyż tylko mu przeszkadzała w tym momencie. Zacisnął mocno i zęby, i pięści, a następnie z rykiem zerwał się, by spróbować zmylić Akirę krokiem w prawo, a zadać cios z lewej prosto w wątrobę. Psisko górowało nad osłabionym, zmęczonym, obitym i mocno wciętym Yoichim. Uniknął bez problemu ataku, odsuwając się o krok, a później następnego - schylając się. Podczas skulenia przeszedł obok rudzielca i popchnął go za plecy. Inuzuka zachwiał się, lecz nie upadł. Z obrotu chciał odwinąć Akirze, jednak Ninken spodziewał się tego. Najpierw odchylił się troszkę do tyłu, by pięść chłopaka minęła o kilka centymetrów jego twarz, a później wyprowadził naprawdę potężny prawy sierpowy, który od razu pozbawił przytomności Yoichiego i rzucił nim jak szmacianą lalką. Ayu nawet zmartwiła się, że Akira mógł przesadzić. Psisko wróciło do swojej normalnej formy, by natychmiast zaszczekać.
- Nic mu nie będzie. Nic poważnego, bo jutro będzie czuł jakby łeb mu pękł na pół. I alkohol, i uderzenie na raz. Może mu nawet żebro złamałem tym kopnięciem, ale nosa chyba nie. Pozbiera się. - po wypowiedzi złapał zębami za ubrania Inuzuki, by wraz z pomocą Ayu zarzucić go sobie przez grzbiet.
- Przesadziłeś. Miałeś go wymęczyć, a nie uśpić pewnie na kilka dni. Był pijany, nie musiałeś go nokautować. - Akira ruszył, lecz szybko się zatrzymał i spojrzał na towarzyszkę, kiwając głową w zgodzie.
- Racja, nie musiałem, ale wkurwił mnie. Był żałośnie słaby. Taki ktoś nie powinien współpracować z nami. Jako Urufu mam większe wymagania. - i ruszyli do osady Ōkami-den, aby wrócić do domu ułożyć Yoichiego do łóżka. Ninkeny wzięły się za niego na serio tym razem i nie miały zamiaru odpuszczać. Nawet jeśli siłą, to sprawią, że rudzielec się ogarnie. Nie mogły wiecznie się przyglądać i liczyć na to, że sam do czegoś dojdzie. Nie wychodziło mu to. Ktoś musiał to zrobić w pewnej części za niego. A przynajmniej mu pomóc w brutalny sposób.
Z/T