Gospodarstwo Onizuka

Największa prowincja Wietrznych Równin zamieszkana przez Ród Inuzuka. Pomimo swoich rozmiarów, prowincja jest zręcznie zarządzana przez Ród, a to dzięki niezwykle efektywnemu przemieszczaniu się członków rodu na swoich psach. Yusetsu od północy sąsiaduje z morzem, od północnego zachodu z prowincjami Karmazynowych Szczytów, od południowego zachodu z prowincjami Samotnych Wydm a z kolei od zachodu z Shigashi no Kibu. Takie umiejscowienie pozwala na rozwój w prowincji zarówno handlu morskiego jak i lądowego. Niektóre osady zamieszkują członkowie podzielonego wewnętrznie Szczepu Terumi.
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

Las zimą miał specyficzny klimat. To chyba przez to, że wszystko wyglądało zupełnie inaczej, kiedy pogrążone było we śnie. Ludzie, na ten przykład, nawet ci najbardziej straszni, podczas snu wyglądali zadziwiająco spokojnie i bezbronnie. Natura jednak się tak nie prezentowała. W umyśle gdzieś tkwiło przeświadczenie, że to, co pomalowane zielenią jest uspokajające. Lubimy barwę liści, ich szum i lubimy spokojne krajobrazy, które tchną pierwotnym ukojeniem. A czerń, brąz i biel? Powykręcane gałęzie drzew, z liści nagie, przypominające ciernie próbujące wbić się w samo serce nieba? Wrażenie pustki, bo nawet ptaki nie śpiewały? Krzyk wron - ale nawet ich dzisiejszego dnia tutaj nie było? Las stawał się wtedy wyobcowany i nieprzystępny. Nie chciałeś do niego iść na spacer, bo co krok przechodziły cię dreszcze. W słoneczny dzień wszystko jeszcze udekorowane było barwnym światłem odbijającym się od śniegu, który zamieniał się w miliony diamentowych opiłek. Dzisiejszy dzień był ciężki, pochmurny i człowiek tylko czekał na to, aż zacznie padać - tym bardziej unikasz oddalania się dalekiego od domu, kiedy wokół ciebie panuje dziwaczna zaraza doprowadzająca zwierzęta do szaleństwa, a ludzi posyłających do szpitala. Mimo to lubisz tę atmosferę. Nie dlatego, że naprawdę była kojąca, bo wirowała w myślach czymś ciężkim, opływała je smołą taką samą, jaka opływała to miejsce, a dlatego, że nadal to miejsce było dalej niż tamto. Wolne od ludzkich zapachów, krzyków i... wszystkiego, co cywilizacja chciała ci wepchnąć siłą na głowę.
- Co się dzieje? - Czuł drżenie Ikigaia pod swoim ciałem, które nie było spowodowane strachem. Widział, jak wilk na moment zwolnił, a chwilę potem z jego gardła wydobył się membranowe pomruk - ostrzegawczy. Chociaż nie widział tego ze swojej perspektywy wiedział, że zwierzę właśnie obnaża swoje kły, a po chwili prychnął - pewnie kiedy śnieg podniesiony spod jego smukłych nóg wpadł na jego nozdrza i zębiska.
- Rozmawialiście o zakażonych zwierzętach. Wyczułem jedno. Biegnie w kierunku farmy. - Yugen w tym momencie pociągnął lekko skórę na karku Ikigaia sprawiając, że ten gwałtownie wyhamował i zawrócił w miejscu. Lecz nie zatrzymał się. Od razu wyrwał susa w inną stronę. Nie tą, do której udawali się oryginalnie. Zagajnik mógł poczekać. Właściwie wszystko mogło poczekać, kiedy mówiliśmy o tym, że coś właśnie zbliżało się do farmy. I to coś opatrzone tym okropnym, słodkim zapachem przyprawiającym o mdłości. - Nie zbliżaj się do tego. Proszę. - Wilczur obejrzał się na moment na swojego pana, doskonale zdając sobie z tego, jaka była odpowiedź, że jeśli sytuacja tego będzie wymagała... ale dopóki nie będzie, Ikigai zamierzał być z przodu i oddzielać go od zagrożenia tak długo, jak długo tylko zdoła. Yugen rzadko wysuwał się naprzód. Tak i w odpowiedzi poczuł dotyk na swoim boku, przesunięcie dłonią po silnym barku, które posłało kolejny dreszcz po jego ciele, ale tym razem nie był to gniew i nadal nie strach. To było poczucie stabilności, że w tym wariactwie, które nakazywało jego instynktowi zabranie się stąd jak najszybciej, były rzeczy pewne. I ciągle była przy nim osoba, która nadawała temu wszystkiemu sens.
- Czuję go. Jedź przy lesie. Przetniemy mu drogę. - Hao wyciągnął linę, a raczej jej kraniec, z torby, żeby zawiązać na niej supeł. Lasso - innymi słowy. Uindi wspominał, że chciał coś bardziej pewnego, jeśli chodzi o próbki. Żywe zwierzę nie byłoby najpewniejszym, co mógłby bez obaw zbadać? Może nawet pozwoliłoby to uratować rękę tamtego nieszczęśnika. Nie to, żeby badania na zwierzętach spotykały się z pozytywnym odzewem jego myśli. Fałszywy podszept mówił nawet, że co cię obchodzi ręka człowieka, którego imię było zupełnie anonimowe? A dumne zwierzę, które jedynie walczyło tu o przetrwanie? Nie lepiej byłoby skrócić jego męki? Myśli mogły być swoje i zdradliwe. Jednak mówiłeś, że we wszystkim liczył się motyw. Ten, który widział każdy i o którym można było powiedzieć. Bo widzisz, Przyjacielu, motyw mogłeś mieć jeden - myśli zaś całkowicie jemu przeciwne i odciągające je od tego.
Ikigai zatrzymał się w punkcie, z którego już na wprost niego docierał zbliżający się zapach. Brunet zszedł z niego, zawieszając sobie linę na barku, wydawał się zamyślony. Pogrążony w tych zdradliwych myślach, ale na pewno nie wyglądał jak osoba rozdarta. Mógłby teraz rozstawić płótno i zacząć malować z tym wyrazem twarzy. Ale to tylko wrażenie. Skupiał się na celu. Na zmianach w powietrzu. Oddychając w końcu pełną piersią, bo zapachy natury nigdy nie były natrętne dla jego zmysłów. Oczy Ikigaia zaś błyskały, kiedy z nisko pochylonym łbem spoglądał w szarości lasu. Jeśli jednak nieznajome zagrożenie przestało się zbliżać lub zmieniło swój tor biegu względem tego, co byli w stanie wyczuć oboje, będą się przesuwać wraz z nim. Ewentualnie - wejdą w końcu za nim do samego lasu. Tak czy siak - gotowi na starcie.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

Mapka poglądowa:
Obrazek
  Ukryty tekst
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

Właśnie, polowanie. Na takie mieli wyruszyć z Ikigaiem. Tylko że celem nie miały być zwierzęta. Celem miał być człowiek. I chociaż Ikigai czuł to polowanie całym sobą, niepokój tego miejsca, jego fałszywe wonie i dźwięki (albo raczej brak tych dźwięków), tak Yugen, szukając siebie samego wśród tej ciszy i zimy, czuł nic. Spokój. Delikatną przyjemność z tego, że oddalili się od obrzydliwego zapachu, że znowu są na łonie natury, że znowu mają te chwile dla siebie. Jakieś poczucie obowiązku, oczywiście, ale to tkwiło w nim zawsze. To nie były zobowiązania wobec konkretnie klanu. Nie. To było poczucie, że musi troszczyć się o tę ziemię, jej mieszkańców. Nie tylko o to, żeby piąć się w górę, ale głównie o to, żeby panował tutaj porządek. To wszystko było jednak jakieś wyciszone. bieg tak na niego działał. Wyciszająco. I to wyciszenie wcale nie przeszło, kiedy poczuł woń. Czymkolwiek była ta istota, która się zbliżała... może to nawet człowiek? Nie pachniał jak człowiek. Nie pachniał też jak nic, co do tej pory by spotkał. I zaraz się wyjaśniło, dlaczego.
Ikigai przetarł pazurami glebę pod sobą, żeby mieć całkowitą pewność, że jego wyskok będzie miał odpowiednią siłę. Że kiedy już wyciągnie ze swoich mięśni wszystko, to nie będzie żadnego fałszywego ruchu. Nie poślizgnie się. Piął mięśnie, a z jego gardła wydobywał się warkot. Sierść stała mu dęba, ale niepokój zmieniał się w gniew, złość, w... potrzebę. Zupełnie tak, jakby ta bestia przejęła na siebie całą potrzebę przelewania krwi, jaka powinna tkwić chyba w każdym ninja. Tak zupełnie inny od spokojnego Hao, który nie odczuł niepokoju, czy złości. Poczuł lekkie ukłucie bólu. Biedne zwierzęta... Nie było takiego wroga, któremu życzyłby czegoś takiego. Tym bardziej nie było takich stworzeń, bogom winnych, które zasłużyły sobie na taki los. Skrócenie ich cierpień było łaską. I oto jest moralność u progu człowieczeństwa - czy żywa próbka uratuje kogoś jeszcze? Czy człowiek powinien mieć moc decydowania o tym, kto żyje, kto umiera? Cofasz nieznacznie jedną nogę w tył, oceniając bieg stworzeń. Ich szybkość, zwinność, ciężar.
- Nie gryź ich. Jeden mały żywy. - Może i brzmiało to trochę upośledzenie, ale przekaz był celowo krótki. Ikigaiowi zresztą więcej nie trzeba było. Jeden mały dzik ma zostać żywy. Inaczej Yugen nie wyciągałby liny i nie chciał robić z niej użytku. Pośpiech zdecydowanie nie był królową nauk. I nie był też królową Yugena. Za to Ikigai skoczył od razu. Prosto na wielkiego dzika, który był znacznie większy od niego - smukły pies zdawał się wręcz anorektycznie przy nim chudy. Bez żadnej szansy w klasie wagowej. Nic bardziej mylnego.
Ikigai skoczył w przód, jakby chciał lecieć prosto na spotkanie kłów dzika. Zamiast tego po jednym susie odbiegł w lewo - tak, żeby oddalić się na dwa metry od samego Yugena, który ze spokojem przyglądał się mniejszym dzikom - i szacował. Czarny basior zamierzał kawałek dalej skoczyć na bok dzika, żeby z całą swoją siłą przygwoździć go do ziemi. Rzecz jasna tak, by nie wpadł razem ze swoją ofiarą na samego Yugena.
Jeśli o Hao zaś mowa to ten wyczekał swojego. Skumulował minimalną ilość chakry w dłoniach i wyciągnął je przed siebie w kierunku jednego z małych dzików, jednocześnie w ostatniej chwili schodząc z drogi drugiemu, żeby nie spotkać się z jego kłami. I dopiero po trafieniu tego pierwszego obrócił się w kierunku tego, który go minął. Złapał porządnie lasso i próbował zarzucić je na łeb dzika - i od razu zacisnąć. Jego ruchy nie przypominały nawet walki. Przypominały taniec. Całkowicie spokojny i opanowany taniec.
Jeśli usłyszy, że drugi dzik jeszcze ducha, albo nie dajcie bogowie szarżuje na niego wielki to będzie się skraplał uciekał na drzewo, przylepiając się do niego chakrą i odbijając, żeby znaleźć na ich grzbiecie i poczęstować grzmotnięciem z lotu nogą w kręgosłup.
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

Rysunek poglądowy:
Obrazek
  Ukryty tekst
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

Ikigai wydawał się większy teraz niż był w rzeczywistości. Ze zjeżoną sierścią, z dzikością w oczach, która mogłaby go z powodzeniem postawić obok tych oszalałych zwierząt, które właśnie ich zaatakowały. Jego warkot zmieszał się z szarżą dzików, z kwikiem wielkiego stworzenia, które miało ulec sile tego, który postawiony był wyżej w łańcuchu pokarmowym. Piękno natury - żyjesz, jeśli jesteś silniejszy. Bystrzejszy. Jeśli natura wyposażyła cię w odpowiedni zestaw narzędzi do tego, żeby pokazać tę siłę. Nie było w tym niczego sprawiedliwego - w tym przydziale. Czasem przypisany jest ci pech i kończysz tak, jak te dziki - bez własnych myśli, z odebraną wolą, mieszając się w jakiejś potrzebie tego, żeby to skończyć, a pomiędzy tym, by nieść siebie jak najdłużej i przekazać złość światu. Co siła miała z tym wspólnego? To zwykły pech, albo wola boska. Sami możecie wybrać, którą z wersji preferujecie. Musiały zginąć, żeby bezsensownej przemocy i śmierci nie nieść dalej. Więc jak to jest? Urodziłeś się po to, żeby zostać królem, w jedwabnej pieluszce? Czy może tym na samym dnie, który marzył, żeby znaleźć koc do ogrzania się i jego oczy ciągle utkwione były w nieosiągalnym niebie?
Ikigai na pewno urodził się po to, żeby chronić. To, że musiał do tego zabijać, było sumą wymuszeń otoczenia, o którym decydował Los. Na ten zaś każdy miał swój własny pogląd i własne zdanie.
Wilcze łapy wgniotły się z pełną siłą w bok dzika i kiedy już na niego opadł, kiedy bok stworzenia przejechało po śniegu i poznaczyło ściółkę leśną swoją drogą, dołączył do łap przednich swoje tylne i wybił się z niego, żeby zeskoczyć na bok. Obrócił się znów w kierunku wielkiego dzika i tak stał - przed jego pyskiem, pół metra dalej, jeżąc się i wydając z siebie urywane szczeknięcia pomieszane z warknięciami. Zwracając na siebie uwagę celu, który nadal dychał. W tym czasie Hao naciągnął linę lassa, które trafiło bezpośrednio w cel, sprawiając, że zwierzak po prostu wyrżnął na ziemię. Jedną ręką podtrzymywał koniec liny na barku, tą wychodzącą z zawiniętej części, a drugą miał wyciągniętą w przód, zgiętą, żeby w razie czego kontrolować ewentualną, niewiadomą siłę małego stworzenia. Niewiadomą, za to podejrzewaną. Ale hao był przezorny. I nie lubił zostawiać wszystkiego w rękach Losu. Może dla zwykłego człowieka warknięcia i te dziwne, gardłowe szczeknięcia Ikigaia nie były zrozumiałe, ale on je rozumiał w pełni. Dlatego nie musiał się nawet oglądać za swoje plecy. Wystarczyło to, co słyszał. Tak z ruchu obu ciał, jak i z tej niby bezsensownej opowieści. Jestem pewna, że Las również rozumiał ją doskonale. Może zbierał każde z takich wydarzeń, aby podarować je Panience Wiośnie, kiedy ta się już obudzi.
Podszedł do dzika - chociaż raczej po prostu znalazł się przy nim wykonując szybki ruch w jego kierunku - i przycisnął nogą jego łeb do ziemi. Nie jakoś mocno. Nie chciał mu robić więcej krzywdy, niż już odczuwał. Ale zarazem tak, żeby móc związać jego racice, związać też od razu jego pysk, aby się zanadto nie rzucał. Nie zamierzał przecież tego maleństwa ciągnąć za wielkim Ikigaiem. Zupełnie tak, jakby dzik nie był już zagrożeniem i mógł się zajmować wszystkim wokół.
Wielkim dzikiem zajmował się jego własny anioł stróż. Ten, co raźnym krokiem wyszedł z bram piekła tych naście lat temu. Wiesz, co jest strasznego w wilkach? Nie zabijają od razu. To nie są lwy - nie rzucają się do szyi ofiary, żeby rozerwać krtań. One wykańczają powoli. Potrafią przez dwa dni biec za ofiarą, co jakiś czas tylko lekko ją kąsając, żeby ją wykończyć. Były tak wytrzymałe, że mogły dorównywać jej kroku, a jeśli ją gubiły - wytropiły po węchu. Ikigai, to na co dzień łagodne stworzenie, miał to zapisane w swoim instynkcie i genach. Wątpliwe, żeby naprawdę był czystej krwi Esukimo, ale nikt o to nie pytał. Gdzieś zagubiła się w tym wszystkim radość tej rasy. Chyba zamazała je krew. Czekał więc, aż dzik wstanie. I kiedy tylko zaczął podnosić się na już mniej pewne nogi, zaatakował znów. Teraz z drugiej strony. Wystartował do przodu, żeby potrącić dzika swoim barkiem i znów wytrącić go z równowagi. Przebiegł obok niego i zawrócił, żeby wbiec pionowo po drzewie - zupełnie jakby to było coś absolutnie normalnego dla czworonoga - aby odbić się od niego na wysokości 4m i spać z góry prosto na kręgosłup dzika.
Nazwa
Kinobori no Waza
Ranga
E
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

Trupy. Krew, świeże, parujące ciała. Krew? Jej minimalna ilość była zatrważająca. Nie było śladów pazurów, śladów kłów. Tylko rozjechany, przesunięty śnieg. Tylko, jakieś przeświadczenie, że wszystko, co tu się stało, było chwilą. Ikigai jeszcze chwilę się jeżył. Ale oddech Hao był całkowicie spokojny. Śnieg został stworzony po to, by nakrywać czystą bielą brudną śmierć. Tragiczne, jeśli pomyślisz o tym w ten sposób. Całkiem ciekawe, jeśli zrozumiesz, że zazwyczaj to właśnie prawdę nakrywało się kłamstwem. Ale może tym był właśnie śnieg? Ułudą - skoro potrafił lśnić jak miliony diamentów? Yugen odwrócił się do tego miejsca plecami, unosząc całkiem ostrożnie i delikatnie biedne zwierzę, spoglądając na nie - zniszczoną sierść, ten niezdrowy blask oczu. Czy było teraz przerażone, czy nadal czuło tylko agresję? Ciężko było się nie krzywić, patrząc na coś tak wypaczonego, co przecież samo w sobie miało być czystością - dziecko, które dopiero miało poznać smak tego świata. Myślisz sobie - nienormalny! Przecież to tylko zwierzę. Ale kiedy z jednym ze zwierząt łączy cię więź, której nie poczuje nigdy żaden człowiek, jakoś inaczej na to spoglądasz.
Trzymał mocno młodego świniaka, kiedy Ikigai niósł go na grzbiecie w kierunku domostwa. Zawołał, zgodnie z umową, swoje nazwisko i imię (dokładnie w tej kolejności), by powiedzieć krótko gospodarzowi, że jednak nie zostanie - musi wracać do Uindiego, bo pojawiła się większa szansa na odratowanie jego znajomego. Raczej ciężko było nie dostrzec młodego, chorego dzika w ramionach bruneta. A i on sam go nie ukrywał, wręcz przeciwnie - tylko zalecił, żeby się nie zbliżać, bo nie wie, na ile ten malec jest naprawdę niebezpieczny. Od razu też zapewnił, że problem w zagajniku został rozwiązany. Oszalały dzik, dziwnie wyrośnięty, siał tam spustoszenie. Już więcej nie będzie. Jego trupa będzie należało posprzątać, na pewno też jest zakażony, ale żeby nie zajmowali się tym dziś, kiedy go nie ma. Inaczej nie będzie mógł zareagować i pomóc mieszkańcom, gdyby cokolwiek złego się stało. A zima, jak to zima - łaskawa dla rozkładu. Większość rzeczy po prostu zamraża. Ciężko było sobie chociażby wyobrazić smród tamtej zgnilizny w pełnym lecie - tych zwierząt, które tutejsi mieszkańcy grzebali za domami.
Po powiedzeniu wszystkiego mężczyźnie Hao ruszył dalej - z powrotem do wioski. A tam - prosto do Uindiego. Chociażby do jego domu. Tym razem jednak Ikigai trzymał mocne tempo i dawał z siebie wszystko, żeby jak najszybciej wrócili. Odeśpi - nic się złego nie stanie. Teraz zaś ścigali się ze zmierzchem. Tak czy siak, kiedy tylko dotarł do miasta, od razu skierował swoje kroki do medyka, żeby pokazać mu żywy okaz, którego potrzebował, aby zagłębić temat nurtujący całą okolicę.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

Kolejny post w siedzibie władzy Okami den
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

- ... hahaha... nie, nie "wrrr". "R". - Hao nie uważał się za nauczyciela idealnego. Z drugiej strony - czy ty w ogóle uważałeś, że coś robisz idealnie? Zawsze była we wszystkim pora i miejsce do poprawy, zwłaszcza jak masz 19 lat. Każdą rzecz można dopracować. Dopieścić. Wszystko możesz zmienić. Jesteś księgą, w której następują ciągłe zmiany. Ważne, żeby się nie cofać. Tak, skromność, jak widać, była wpisana w jego posady, ale i nie ta przesadnie fałszywa, nie ta skrajna. Bo chociaż zawsze znajdą się ci, którzy są od ciebie lepsi, to chociażby to, co powiedział Uindiemu doskonale pokazywało, że jest w pełni świadom swoich mocnych stron i tego, gdzie leżały jego granice. Heh, to śmieszne, ale przecież swoimi zdolnościami dorównywał już prawie własnej matce, która była od niego dużo, dużo starsza i miała i o wiele więcej doświadczenia jako kobieta i jako shinobi.
- .... rrWWWWRRRrrrr... - Ikigai się bardzo starał. Och, jakże się starał! Nawet lepiej, że teraz nie widziałeś jego miny, ale w sumie nie musiałeś. Był niezadowolony. Niezadowolony tym, że mu się nie udawało. A przecież kiedy razem ćwiczyliście wspólnie, gdy był jeszcze właściwie małym psiakiem, to jakoś łatwiej to szło. Pamięć mięśniowa musiała zaniknąć. Pamiętałeś, że było tylko jedno słowo, które wypowiedziały w swoim życiu oba ninkeny. I było to Hao. Kochał imię, które nadała mu matka, ale to... to było jak pieczęć. I było też jak wspomnienie po Tsukikage - siostrze Ikigaia, która zmarła na Kami no Hikage. Jedna z wielu tamtejszych ofiar.
- Próbuj dalej. Nie poddawaj się. - Poklepał zachęcająco towarzysza po boku. I w następnej chwili zaczęło padać. Najpierw pojedyncze krople zleciały z nieba sprawiając, że Hao puścił sierść Ikigaia i uniósł dłonie, by te rozbijały się na jego bladych palcach. Uniósł też wzrok, by lodowaty deszcz dotknął jego policzków. Dreszcz przeniknął przez jego ciało. - Będzie długo padało... - Cały świat zamierzał przykryć się pościelą z szarości. I jak ku potwierdzeniu tych słów kropli spadało coraz więcej i więcej... Hao zarzucił kaptur podróżnej szaty na głowę. Przemarznięcie w ruchu im nie groziło. Ale deszcz na pewno nie był pomocny we wczesnej porze zimy. Właściwie nawet nie tak wczesnej. To i nic dziwnego, że temperatura nie sprzyjała. Ikigai odrobinkę przyśpieszył. - Pamiętasz jak z Tsukikage uczyliście się mówić? To było bardzo dawno temu... Mam takie wrażenie, że minęły dziesiątki lat. A to tylko... cztery. - Chyba deszcz tak na ludzi działa. Świat wydaje się wyciszony. Lubisz dźwięk deszczu..? Jego zapach..? Kolejny dreszcz na kręgosłupie.
- Pamiętam... Hao. - Zadziwiające, jak głęboko, jak dźwięcznie brzmiał ten głos. Jak przecinał dźwięk deszczu, jego tapanie, każde uderzenie kropli.
Deszcz skutecznie zniechęcił do dalszych nauk w tym momencie.
Skierowali się do gospodarstwa Onizuka. To było tak oczywiste, że tylko Ikigai spojrzał na swojego towarzysza i już wiedział, dokąd najpierw. Skoro mieli antidotum, a tam mogli umierać ludzie... Hao musiał wiedzieć, co tu się działo, kiedy go nie było i czy rzeczywiście byli tutaj jacyś Doko. Mógł o to zapytać Uindiego, jasne. Ale mógł też zapytać samemu. Chociażby po to, by dodać więcej otuchy tutejszej ludności i dać im więcej pewności co do tego, że Shirei-kan się o nich troszczy. Standardowo zatrzymał się przed domem i w łomocie deszczu podszedł do znajomych drzwi, żeby zapukać.
- Inuzuka Yugen! Wróciłem zająć się sprawą rzeki!
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

Jesteś shinobi. I co to dla ciebie oznacza? Jesteś zahartowany na różne widoki, ale bywały takie, które poruszały sercem. W jego rytm wkradała się fałszywa nuta, kiedy oglądało się południową porą gospodarstwo takie jak to, zalane strugami deszczu, w tej lodowatej aurze zimy. To było ponure. Kiedy wiesz, że panowała tu cisza, poza tym hukiem wody nie było nic więcej. Kiedy deszcz zmywał nawet smród tamtych ciał. Ciekawe, czy zajęli się tamtym dzikiem..? Powinni. Inaczej teraz zrobi się z tego naprawdę nieprzyjemny syf. Brzydkie, nieciekawe miejsce. A kiedy przyjedziesz tutaj wiosną, gdy rozkwitną sady, kiedy wszystko zacznie pachnieć kwiatami - czy nie będzie tutaj pięknie? Yugen był nieco ponad wrażeniem, że kara boska zawisnęła nad tym miejscem, bo bogowie nie mieli z tym niczego wspólnego. Był też ponad to, by bać się obcych, którzy tutaj przyszli - czyli tych, którzy byli odpowiedzialni za to, co działo się z rzeką. Nie wolno lekceważyć wroga, ale nie można też pozwolić mu wejść sobie na głowę. Bać się nieznanego to ludzka rzecz - o ile nadal rozpatrywaliśmy shinobi w ludzkich kategoriach. Lecz bać się dla zasady wypełnienia strachu - to już inna kategoria.
Ściągnął z głowy kaptur, kiedy przekroczył próg domostwa. Ikigai nie szukał innego schronienia - wbrew wszelakim pozorom był o wiele mniej wytrzymały od swojego pana i to bardziej właśnie on, niż sam Hao, potrzebował ogrzać się przy kominku. Wsunął się więc za jego plecami i zatrzymał na moment, z głową nisko pochyloną, spoglądając na izbę, w której przyszło mu się znaleźć. Wyczuwając jej zapachy i zapachy ludzi, którzy tutaj mieszkali, pochowanych teraz zapewne po innych pokojach. Jeśli na jego drodze nie było żadnej przeszkody - a tą byłaby raczej ludzka osoba - to skierował się prosto do rozpalonego pieca, czy też kominka, który ogrzewał to miejsce, by tam się wyłożyć. Nieszczęśliwy, mokry psiak. Odetchnął jeszcze głęboko.
- Chętnie skorzystam. Mógłbym prosić też o ciepłą wodę dla Ikigaia? - Wskazał zwierzę, które dla niego wyglądało na nieszczęśliwe - bo i taki Ikigai był. Mokre futro zbierało się właściwie wodą przy jego sylwetce. Wciskał się w kominek tak, że tylko czekać, aż jego futro zajmie się ogniem! Ale nie, aż tak blisko nie był. Jednak wiedział, że tylko on rozumiał swojego ninkena. Dla innych to był ogar z piekła rodem, nie ważne, w jakiej sytuacji. - Tak jak ostatnio wspominałem pozbyłem się zagrożenia w zagajniku. Zajęliście się tamtym truchłem? - Biorąc pod uwagę dość tragiczną sytuację tego miejsca nie było powodu, żeby stwarzać wokół dodatkowe zagrożenia spowodowane kolejnymi zwłokami. - Jak sytuacja tutaj? Jacyś chorzy? - Zapytał zapobiegliwie. Deszcze zazwyczaj nie trwały w tych rejonahc zbyt długo - gwałtowne i silne wiatru potrafiły szybko poradzić sobie z chmurami. Ale jak miałeś pecha, to te same wichry przywodziły po prostu kolejne chmury deszczowe. Po ostatniej ocenie naprawdę trudno było stwierdzić, ile czasu jeszcze będzie padać. - Był tu ktoś podczas mojej nieobecności? - O, o to też zamierzał zapytać. To musiał wiedzieć. Nie tylko w kwestii tamtych Doko, którzy mieli się tu pojawić, w okolicach. Jeśli rzeczywiście w górze rzeki ktoś sobie uwił gniazdko... to skądś musiał brać żywność. Czarne oczy Hao przesuwały się po pomieszczeniu, po każdym jego centymetrze, tak samo, jak wtedy badał pokój Uindiego. Z jednego pomieszczenia można naprawdę wiele się dowiedzieć o człowieku. A Hao miał już tę (paskudną) manierę, że lubił wiedzieć, z kim rozmawia. I to niekoniecznie zadając mu oczywiste pytania, jakie jest jego ulubiony kolor, albo czy woli sernik z rodzynkami czy bez nich. Jego oczy jednak zaraz utknęły na gospodarzu.
- Przynoszę również złą wiadomość. W celu uratowania życia tutejszego mieszkańca, Uindi-san, niestety, musiał amputować mu rękę. Przykro mi. - I rzeczywiście - było mu przykro, co było słychać w jego głosie. - Liczyłem na to, że jeśli jak najszybciej pośpieszę z próbką, to Uindi zdoła stworzyć antidotum. Niestety było już za późno...
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

W izbie przede wszystkim było przytulnie. Domowo. Nie czułeś sterylności, nie przeważała tutaj woń błota i deszczu. Czuło się zapach drwa palonego w piecyku i ziół, którymi tutaj operowano. Wyczuwałeś potrawę, która pewnie właśnie była przyrządzana na obiad. Czy skromnie? Pewnie tak. Dla tych ludzi nie było teraz wielkich perspektyw. Panował tu porządek. Gdzie nie spojrzysz, nie masz wątpliwości, że to miejsce należy do kogoś. Na pewno znalazłaby tutaj jakąś książkę, w której schowany był dziecięcy rysunek przedstawiający mamę, tatę i ulubioną krowę. Gdyby dobrze się rozejrzał, pewnie dojrzałby starą podkowę zawieszoną nad drzwiami tego pierwszego konia, tego karosza, który tak długo był z tą rodziną, ale w końcu każdy musi odejść. Takie prawo. Jednego tylko brakowało, jedno nie pasowało. Gdzie dzieci? Patrząc na Yadona i jego małżonkę, pewnie już wyrosły. Może opuściły to miejsce. A może byli na tyle nieszczęśliwi, że nie mieli komu powierzyć swojego dziedzictwa? Może nie mogli..? Może nie było żadnego rysunku. Może nie było żadnego pokoiku, w którego najgłębszej szufladzie nadal znalazłbyś zepsutą lalkę żołnierzyka-ninja wystruganą przez ojca w drewnie, kiedy udał się w dalszą podróż i nad którą pracował wieczorami przed snem.
Brunet pokłonił się połowicznie przed zajętą gotowaniem kobieciną. Nie było zwrócenia uwagi na "psiaka" ani przez Hao ani przez Ikigaia. Pies jedyne, czego teraz chciał, to ciepła i chwili wypoczynku przy płomieniach. Ludzie zwykli mylić ninkeny z psami, różnie je nazywali. Nie było się przecież nad czym rozwodzić. A jednak nie oznaczało to też, że Ikigaiowi to pasowało. Był jednak wystarczająco nie w sosie, żeby pozwolić sobie na ignorowanie ignorancji, którą prosta kobieta się popisała. Złośliwości i uraza pozostała więc w sercu ninkena i nie wyszła na wierzch. Chyba gdyby nie chciał być nazywany psiakiem, to wolałby się nauczyć szybciej mówić. Ale to przecież drażliwy temat. Nie na dziś. Nie na tu. Nawet jeśli nie było lepszej pory na wspominanie przeszłości niż w rytmie deszczu rozbijającego się o dach domostwa.
- Jeśli Matka Ziemia pozwoliła na zrodzenie takiej istoty, na pewno przyjęłaby ją z powrotem. Pochwalam mimo to spalenie. Lepiej nie ryzykować. - I nie babrać się też z kopaniem dołu... Przecież Amaterasu błogosławi zresztą pogrzebom w płomieniach. Nie było w tym niczego haniebnego. Hao ściągnął płaszcz z ramion, zbliżając się do kominka. Wsłuchując się w brzmienie desek pod swoimi stopami i brzmienie tego domu w tym momencie. W oddechy tych ludzi i bicie ich serc. Czarne oczy utkwione były w kobiecie - cieniach jej oczu i jej ubiorze, którzy pewnie w lepszych czasach był o wiele bardziej zadbany. Przesunęły się na jej królestwo - kuchnię. Na te wszystkie drobiazgi, które miała tam tak uporządkowane, ułożone. To osoba, która potrafiła zadbać o swoje miejsce pracy. Z całą pewnością potrafiła też zadbać o siebie samą. Czy to stres zżerał ją od środka czy może coś więcej..?
- Jest chory. Zakażony. Mówię o tym pomocniku. - Skierowałeś wzrok na twarz gospodarza, żeby nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Chociaż nie szukał tam potwierdzenia. Czuł ten zapach. Ach, więc jednak mieli córkę. - Zaprowadź mnie. Może, wyjątkowo, będę w stanie mu pomóc. - Wyjątkowo, bo mimo pojedynczych czytanek Hao nie znał się na medycynie i nie był też medykiem. Udzielenie pierwszej pomocy w razie potrzeby to nie to samo co zatroszczenie się o zakażonego bogowie wiedzą czym człowieka. Ale jednak - miał przecież antidotum. A Hao nie był osobą, która zwykła wydawać wyroki nad czyimś życiem czy nieżyciem, skoro miał możliwość pomóc. Nawet jeśli tym samym narażał siebie na niebezpieczeństwo. - Żyje. Stąd też konieczna była amputacja. Aby mógł przetrwać. - Są pewne decyzje, których nie powinno się podejmować, ale o tym mógł rozprawiać i się zastanawiać przy ciepłej herbacie. Na pewno nie w momentach, w których już trzeba było powiedzieć to wielkie finale. Shinobi zbyt często byli decyzyjni. A im wyżej byłeś - tym większe zobowiązania. Przecież Yugen mógł to wszystko dźwigać na własnych barkach. Tak długo, jak długo ktoś chciał być chroniony, a on mógł chronić, tak długo na tym świecie było dla niego miejsce. Skierował się za Yadonem, jeśli ten poprowadził ich do pokoju.
Ikigai rzeczywiście stał się teraz ninkenem szczęśliwym. Ale nie na tyle, żeby była mowa o jakimkolwiek głaskaniu. Jeśli tylko kobieta zbliżyła się za bardzo, pokazał, bezdźwięcznie, białe zęby, spoglądając na nią uważnie tymi ciemnymi, ciemno-czerwonymi ślepiami. Jeśli to nic nie dało, to i doszedł ostrzegawczy, cichy warkot. A jeśli kobieta nie miała za grosz instynktu, to pies gwałtownie się poruszył - ale naprawdę BARDZO gwałtownie - i kłapnął szczękami w powietrzu. Nie było takich ludzi, którzy mogliby do niego wyciągać rękę. Wystarczyło już, że próbowali te ręce wyciągać do Yugena. Za to też miał ochotę je odgryźć. Różnica polegała na tym, że Hao był o wiele bardziej tolerancyjny i na to zezwalał. Ale tak czy siak Ikigai się uniósł, żeby zbliżyć nos do wody i powąchać ją. Ocenić. Jeśli nie była wrzątkiem - i nie śmierdziała - to dopiero wtedy zaczął z niej łapczywie pić.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 301
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Gospodarstwo Onizuka

Post autor: Yugen »

Prości ludzie i proste problemy. Proste problemy nie znaczyło jednak jeszcze "małe". Dziwna analogia słów. Mówiliśmy jedno, a tak naprawdę myśleliśmy coś innego. "Nie to miałem na myśli" - standardowa próba wybronienia się... czasami naprawdę szczera. Słowa łatwo toczyły się z ust i czasami były nieodpowiednio dobrane do intencji - i nierzadko rzeczywiście niecelowo. Tak się po prostu dziwacznie składa, może o tym nie wiesz, drogi Losie, że te moje małe życie obracało się wokół tych drobnych przekręceń. Wokół tego, że to, że coś było ładne, nie oznaczało, że jest od razu dobre. I tego, że kiedy coś jest proste, wcale nie musiało być małe. Jeśli żyjesz w swoim malutkim świecie, nie szukasz przygód w tym wielkim, otwartym, to twoje odczucia problemów są proporcjonalne do tego świata. Ale to nie oznacza nadal, że są malutkie. Nawet na najbardziej spokojny skrawek ziemi, chroniony przez samą panią Amaterasu, mogło spaść największe nieszczęście. Na nich tutaj spadło. Mimo tego, jak blisko mieli do stolicy. Jak bezczelnym trzeba być, żeby w takiej bliskości pomyśleć sobie - hej, sprawdźmy się jako alchemicy! Coś się musi udać! Czy to tylko zwykła ciekawość wywiodła człowieka w pole, czy działo się tutaj coś o wiele gorszego?
- Postaram się. Nie wiem, czy nie będzie już za późno. Minęło kilka dni. Prawie tydzień. - Albo i już tydzień? Ile to czasu minęło, nim mężczyzna wrócił? Teraz nie było samego Yugena prawie trzy dni. Dzyń dzyń. Czas uciekał. Teraz już mjające sekundy chyba nie miały znaczenia. Złudne nadzieje bez pokrycia - Hao nie bał się wielkiego dzika, nie bał się spotkania w deszczu z nieznanymi ninja, ale wystraszył go dźwięk nadziei w głosie tego człowieka. Bo widzisz, co się dzieje, kiedy nadzieję tracisz? Łamie się twoja wiara w człowieka, którego widzisz? Yugen chciał, by ci ludzie mogli w niego uwierzyć, bo wiara, jak nic innego, dawała niewiarygodną siłę. Nie chciał ich wierności, ich pieniędzy. Chciał tylko tego, by byli silni i by patrząc na kogoś - niekoniecznie na niego - mieli poczucie spokoju i poukładania. Żeby ta biedna kobieta mogła zasnąć bez koszmarów. Żeby młoda dziewczyna nie musiała wisieć nad łóżkiem chorego, a Yadon nie martwił o to, że nie ma jak wykarmić swoich pracowników i że jego zwierzęta gniją pod ziemią.
Zgarnął mokre włosy z twarzy na plecy. Cały ociekał wodą. Spojrzał na tę podłogę, którą brudził, chociaż starał się stawiać kroki delikatnie. Obejrzał jeszcze na moment na Ikigaia, który z ciekawością przyglądał się ruchom Kozue i nawet podniósł łeb i uszy na baczność, kiedy podeszła z mięsem, a jego ogon przesunął się parę razy po podłodze. Zdradziecki ogon! Hao doskonale wiedział, że to był moment, w którym Ikigai samego siebie przyłapał na tym odczuciu radości i skarcił swoje ciało za te odruchy. Zawsze było to tak samo urocze. Podszedl do psa i wyciągnął z jego torby skrzyneczkę z medykamentem, a z niej jedną fiolkę. Przekonamy się, jak to działa. Podarowane mięso wylądowało w mocnej szczęce zwierzęcia, a Yugen wszedł do pomieszczenia.
- Nie ma takiej potrzeby. - Uspokoił mężczyznę gestem. - To raczej mi musicie wybaczyć, że wam tu brudzę. - Uśmiechnął się łagodnie. - Inuzuka Yugen, Akoraito z Ookami-den. Współpracujemy z Uindim nad pozbyciem się tego problemu. Na dniach problem powinien zostać rozwiązany, zajmę się tym, ale woda z rzeki, zanim całkowicie pozbędzie się zakażenia, może być niedostępna jeszcze jakiś czas. - Pokazał na widok fiolkę. - W ostatnich dwóch dniach udało się przygotować minimalną dawkę odtrutki. Dlatego, mimo chęci, nie mogłem pojawić się wcześniej. Powinna pomóc, niestety nie jestem w stanie zagwarantować, w jakim stopni. Przyniesiesz mu proszę odrobine herbaty do popicia? - Zwrócił się do Yazue. Poczekał chwilę, aż wróci, po czym wręczył jej ampułkę. - Proszę. Nie będę pochylał się nad chorym w takim stanie. - Przesiąkniętym lodowatym deszczem. Jeszcze całe łóżko byłoby mokre. Jasne, że nie wiadomo, co go czeka dalej. Ale znów - Hao nie był typem człowieka, który dla tej niewiadomej w takiej sytuacji poświęciłby czyjeś życie. Zgodnie z instrukcjami Uindiego wskazał, jak odmierzyć krople i ile ich podać choremu. Potrzymał nawet herbatę, jeśli trzeba było. - Zachowajcie resztę leku. Może będzie potrzeba podać go więcej, skoro nie masz żadnych zewnętrznych objawów zarażenia... Jin-san. - Nie można męczyć chorego. Nie, nie można. Ale to było pilne. Niestety. - Wiem, że to przykre wspomnienia. Czy mógłbyś mi jednak powiedzieć, co działo się w miejsc, z którego wróciłeś tylko ty?
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
ODPOWIEDZ

Wróć do „Yusetsu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość