-Jeśli zostały wypuszczone to istnieje szansa, że wrócą. Są tresowane tak by lecieć do jedzenia. Jak im wrzucimy coś do klatek, to może któryś się skusi. Gorzej jeśli zostały wybite. Wtedy nie mamy na co liczyć. - podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z Nishiyamą. Wymagało to trochę czasu i cierpliwości, ale nie zgadzałem się, że nie należy brać takiego scenariusza pod uwagę.
-Uważaj na siebie. Powoli się ściemnia. Jakby coś się działo to krzycz. Z Kutaro rozejrzymy się jeszcze tutaj i daj ten klucz to może sprawdzimy piwnice. - dodałem do wychodzącego kompana i zerknąłem na ranne ramię Benisuke. Po lisią maską pojawił się grymas na mojej twarzy. Nie podobały mi się jego rany, ale jakoś dawał sobie radę. Ostrożnie położyłem dłoń na zdrowym barku chłopaka. -Trzymasz się? - spytałem, żeby raz jeszcze się upewnić. Nie żeby to cokolwiek zmieniało.
-Mam nadzieję, że to nie będzie jakiś głupi pamiętnik, tylko jakiś dziennik dowódcy. - zaśmiałem się cicho. W innej sytuacji czytanie niezręcznych historyjek mogło być zabawne, ale teraz w ogóle nie miałem na to ochoty. Miałem nadzieję, że chociaż trochę nakieruje nas na napastników. Powoli otworzyłem notes, bardzo wyczulony na nawet najmniejsze syknięcie. Nie spodziewałem się pułapki w takim miejscu, ale właśnie dlatego ktoś mógł spróbować umieścić notkę na jednej ze stron. Lepiej, żeby Kutaro nie musiał znowu oberwać z bliskiego dystansu. Tym razem mógłby nie mieć tyle szczęścia.
Przekręciłem notesik w kierunku resztek słońca wpadających przez okno do środka i zacząłem przeglądać zakrwawione strony. Dobrze, że miałem na sobie kamienną zbroje. Przez grubą ochronną warstwę kartki nie były takie nieprzyjemne w dotyku.