Oj warunki nie były nawet średnie, a co dopiero mówić o najlepszych czy chociażby dobrych. Wszystko było przeciwko bogowi piorunów i płomieni. Nic poza tym. Nic go nie interesowało i wszystko mógł przetrwać, chcąc dotrzeć do miejsca i wykonać swoje zadanie. Zdecydował się zaatakować domostwa, które aż buchały ciepłem. Czy to był dobry ruch? To miało się niedługo okazać. Wykonał co trzeba i ruszył przed siebie. Abstrahując od pogody, palce zawsze mógł schować se w kieszeń, wiadomo. Doktor Misae była boska nie tylko z powodu koloru włosów i oczu, ale i umiejętnosci medycznych, które były ponad wszystko istotne i należało je doceniać.
Wszedł, nie czekając już dłużej na tym łez padole. Cóż, było widać bardzo wiele, ale wciąż za mało by uzyskać potrzebne informacje. Teraz pewnie wszyscy wpatrywali się w niego bez najmniejszych skrupułów. W końcu nie dość, że był obcy to jeszcze przy okazji wyglądał dość niecodziennie nawet dla ludzi, którzy widywali różne stwory i bydlaków.
Poczuł się w tym miejscu nawet przytulnie. Widać było, że szanowali wszystkich, bez wyjątku. Uśmiechnął się w kierunku wszystkich życzliwych mu ludzi, bo dlaczego miałby tego nie zrobić. Był w końcu nie tylko zwariowanym wariatem, ale i dobrym, choć czasem impulsywnym i nieprzewidywalnym człowiekiem. Dostrzegł jednak swoimi oczami kogoś, kto mógł przypominać Uchiha. Nie zamierzał się wahać i zauważył dzięki swojej percepcji jej znak, którego nie dostrzegłby nikt poza nim. To musiał być Sharingan. Po chwili także skinęła głową, nie było wątpliwości. Ruszył w jej stronę.
- To na mnie czekałaś, Hokori. Jak wygląda sytuacja? Co się zmieniło przez ostatnie kilka miesięcy, gdy próbowałem tu dotrzeć? Tylko mi nie mów, że już go tu nie ma, bo mnie po prostu szlag trafi i krew nagła... Zale-je. A co do zalewania, to może czymś tu częstują? Bo żołądek mi chyba przyspawał się do kręgosłupa, a ostatni raz wodę piłem jak widziałem potok... - to był cały Shiroyasha. Dwa w jednym do zdobycia - nie tylko informacje od swojej przyszłej przyjaciółki, ale i najważniejsze, czyli chlańsko i żarcie. No i niczego sobie towarzyszka także była bardzo pozytywna nie tylko ze względu na to, że była po prostu kobietą.
Re: Osada Totsukawa
: 23 kwie 2023, o 15:04
autor: Tetsurō
Re: Osada Totsukawa
: 23 kwie 2023, o 17:43
autor: Kyoushi
Całe szczęście pozytywna energia była wszędzie, dzięki temu, że sam ją propagował to i otrzymał ją od innych. Ten dzień był prawie tak dobry jak dzień, w którym spotkał pastucha, z którym tak dobrze się dogadywał. Nawet powitalny okrzyk był bardzo pozytywny. Potrzebny był kufel piwa na cito. Nie obyło się bez wskazania tego, by pokazać następnie stolik do którego ów kufle mają trafić. Nie był aż takim bydlakiem, by nie poczęstować swojej nowej towarzyszki. Pewnie i na to czekała, czarnowłosa.
Nie musiał długo czekać, gdy widział już jadło i piwsko, zabrał się za to niemal odrazu, tuż po tym jak wypowiedział co miał wypowiedzieć. W trakcie tego, przyjrzał się młódce by móc ocenić na oko ile może mieć lat. Mimo, że to złudne to wyglądała bardzo młodo i bardzo atrakcyjnie, szczególnie z wypalonymi różami na polikach. Tuż po chwili okazała swoją ciemniejszą stronę w kierunku innych, by wzbudzić w nich trochę strachu. To była intymna chwila dla nich.
- Albo miał ręce pełne roboty... Hehe - ten żart był tak potężny, że mógł rozśmieszyć tylko takiego chorego wariata jakim był Kjudini. Nie mógł się jednak powstrzymać, gdy dziewczyna próbowała być tak sucha i oziębła. Brakowało u niej wigoru, jednak nie mógł jej winić. Uchiha specyficznie wychowywali swoje kolejne pokolenia, na następnych ponuraków. Następnie wysłuchał dobrych wieści, gdy wspomniała o Yoshimitsu.
- Więc jak się pospieszę, to i w parę minut go dorwę. To bardzo dobrze się składa... - na chwilę się przymkną by ją wysłuchał i w sumie miała rację. Już tyle Mesmer na niego czekał, że ten jeden dzień przysłowiowo dupy mu nie urwie. Przytaknął rozglądając się, gdzie może się zatrzymać na spanie, ale to pewnie wyjdzie w praniu.
- Odpokutowuje swoje krzywdy w religii czy opieką nad świątynią? Największy minus to ten, że dzikie zwierzęta znów wrócą w okolice i ludzie moga nas przez to obwiniać, ale chyba nie zdają sobie sprawy kim jest ten skurwiel i czego dokonał, do czego jest zdolny. Trzeba go powstrzymać raz na zawsze. - podsumował. Miał pytania, jednak te mogły się rozwiać już po chwili. Aktualnie musiał dokończyć jadło i piwsko. Może to dziewczyna zaśpi z nim? W końcu mogła służyć za porządną kołdrę. - Domyślam się, że jakby się nie skończyło to zostaniesz zobaczyć wynik mojego spotkania z Mesmerem, co? A w dodatku, myślisz że cię nie spostrzegł, gdy tak go obserwowałaś? Może już wie o czyjejś obecności i spodziewa się komitetu powitalnego? - dodał już z czystej ciekawości, gdy alkohol uderzył mocniej w łeb. Pusty, ale jednak solidny łeb.
Re: Osada Totsukawa
: 25 kwie 2023, o 21:37
autor: Tetsurō
Re: Osada Totsukawa
: 26 kwie 2023, o 08:34
autor: Kyoushi
Białowłosy także się uśmiechnął, gdy tylko zobaczył reakcję młodej dziewczyny. Widać było, że nie była taka drętwa i sztywna na jaką chciała uchodzić. Nawet w takich chwilach człowiek potrzebował trochę rozluźnienia. Jej misja była równie trudna co i jego, bo mogła w każdej chwili przypadkiem dać się zauważyć, a przeciwnik nie był z niskiej półki. Mógł to wykorzystać i w bardzo szybki sposób się jej pozbyć. To budziło respekt, że podjęła się tego dla klanu. Wracając, jej komentarz także rozbawił Kjudasza, który aż musiał zasłonić usta by nie wypluć czegoś ze śmiechu, samemu rozglądając się dookoła po sali, czy nikt nie spogląda na dwójkę śmieszkujących głąbów.
- Tego akurat się domyśliłem, że jaki wynik by nie był pozostaniesz do końca by potwierdzić go klanowi, jednak bardzo dobrze, że nie będziesz się wtrącać. Wolę walczyć w takich sytuacjach sam. - dodał, popijając kolejny łyk piwska, które dziś żłopał jakby nigdy go nie pił. A nie pił go od wielu, wielu dni. Poza tą gorzałą u pastucha, które była zaiste wyborna.
- Ważne, że nie zaatakował i wciąż możesz mi pomóc. Czyli stał się jakimś odludkiem i pustelnikiem po śmierci Hana, bardzo ciekawa zmiana w nim zaszła. A jeszcze niedawno tak chciał zawładnąć światem. Yhym, domyślam się skąd to się bierze, Katsumi wspominała o tym, że zdobył geny Senju, ale nie spodziewałem się, że w jakiś sposób się do nich sam dobierze... - akurat na temat przeszczepów Kjudasz miał ogromną wiedzę. Sam jeden przeżył, więc nie był to dla niego temat tabu, tak samo, że ktoś inny mógł wziąć inne Kekkei Genkai i je wszczepić. Domyślał się, że i takie stwory chodzą po świecie, a w tym przypadku miał z jednym z nich się zmierzyć. Później przyszły wieści o spaniu. No, nie była to najgorsza opcja, białowłosy wręcz był zachęcony, jednak nie musiał tego aż tak pokazywać, zaś jego różnokolorowe oczy aż zabłyszczały.
- Świetnie to ustawiłaś. Dziękuję za zaproszenie, z przyjemnością skorzystam! - był dość bezpośredni i nie zamierzał się powstrzymywać. Z tym spaniem nie musiał komentować, nie zależało mu na tym. Byle by był wypoczęty przed jutrzejszym wielkim starciem, które miało nadejść lada chwila. To był ten dzień, jakby miał odebrać uścisk dłoni w szkole ninja, do której nigdy nie uczęszczał. To był ten czas na relaks i ostatni posiłek przed wielkim wydarzeniem zachodzącym skoro świt dnia jutrzejszego. Hokori i Kjosz, Kjudini i Hokori, zostali sobie przedstawieni i tak pozostaną dziś. We dwoje!
Re: Osada Totsukawa
: 26 kwie 2023, o 17:36
autor: Tetsurō
Re: Osada Totsukawa
: 27 kwie 2023, o 17:08
autor: Kyoushi
Tak też było, ostatnie chwile luzu tuż przed akcją, która miała zostać zapisana na kartach historii. Wyglądało na to, że pojedynek między Jinchuuriki dwuogoniastej bestii z ostatnim Jeźdzcem zbliżało się nieubłaganie. Na słowa Hokori jedyne co mógł zrobić to uśmiechnąć się zadziornie. Otóż to nie ważne jakie to było niebezpieczne i jak mogło się zakończyć - w sumie widowisko też nie było ważne. Najważniejsze zaś było zakończenie żywota Mesmera.
- Jeśli zawiodę to i Ty będziesz w niebezpieczeństwie, nie zapominaj - mrugnął okiem zaczepnie. Musiała już wiedzieć tak jak i cały klan. Gdyby tylko mu się coś stało to wszyscy będą mieli przesrane. A szczególnie ci, którzy zamierzali doglądać walki. Na pytanie o walkę trochę się zaniepokoił. Co to za przesłuchanie?!
- A co to za przesłuchanie, co? Sama zobaczysz, nie mogę tak wszystkiego zdradzać na pierwszej randce. Trochę tajemniczości podsyci pikantność! - dodał, by kolejny raz machnąć piwko. Jednak z drugiej strony miała rację, warto było wyciągnać od Yoshimitsu co tylko się dało. Jednak czy na pewno ten pachołek coś wiedział od samego Antykreatora? Być może, tego postara się także dowiedzieć, choć jego zadaniem było wyraźnie - pozbyć się ostatniego Jeźdźca.
Wracając już do domu, spotkał się z ciosem, którego się spodziewał. Grzecznie położył się i zasnął niemal jak dzieco, jednak uprzednio, gdy dziewczyna się rozbierała oczywiście nie zamierzał zasypywać gruszek w popiele. PODGLĄDAŁ ile tylko się dało i nasycił swoje myśli jak tylko mógł. Otóż wciąż był tylko zwierzęciem.
Nazajutrz wstał, widząc Hokori, która już zrobiła śniadanie i czekała. To było bardzo miłe z jej stronie. - Miło z twojej strony, że się tym dzielisz. Jestem wdzięczny. Może to ostatni posiłek, heh - coś mogło byc w tym żarcie. W końcu nigdy nie wiadomo jak silny stał się Yoshimitsu. Białowłosy był pewny siebie. Rzadko ktoś mógł sie z nim równać, jednak wiedział co posiadał Mesmer i czym był Kalejdoskop. Najedzony jednak przestał o tym myśleć, popijając gorącą herbatką, także przygotowaną przez kunoichi-gospodynię. Nie mogli zwlekać już dłużej, czas było ruszać by spotkać się z przeznaczeniem i zamknąć kolejny rodział (arc.) samego białowłosego. Arc zemsty nad Mesemerem, którego już dawno powinien dorwać. Komu w drogę temu czas. Zachęcając do ruszenia czterech liter samej Hokori.
- Czas nagli. Wskaż jego miejsce, czas z gościem potańczyć. - tak, to miał być czyjść ostatni taniec. W głowie Białego Demona był to Last Dance samego Yoshimitsu, jednak los pokaże. Czas pokaże. Zabierajac wszystkie graty, ruszyli...
Re: Osada Totsukawa
: 29 kwie 2023, o 00:18
autor: Tetsurō
Re: Osada Totsukawa
: 29 kwie 2023, o 08:21
autor: Kyoushi
Kobiety zawsze miały wymagania, których sam Kjudini nie potrafił rozszyfrować. Niby bawiła się dobrze, uśmiechała, rumieniła, była zadowolona z obecności samego Shiroyasha, niemal legendy klanu, a i tak znalazła dziurę w całym. Kwiat podważył wszystko, a więc także i randkę, która była doskonale zorganizowana. Mógł tylko westchnąć i popić piwkiem, by kontynuować nieudany podryw, którego wcale nie planował. Nigdy uczuciami się nie przejmował, te potrafiły jedynie mydlić oczy i zasłaniać szerszy horyzont, dlatego trzymał się od nich z dala. Tylko raz polegał na emocjach i mogło się to skończyć źle, gdy tylko Seinaru umarł. Jej rzucone parę shurikenów podczas podglądania także nie popsuły humoru białowłosego szermierza, to była tylko delikatna zaczepka z jego strony, nie powinna się przecież temu dziwić - była młoda i atrakcyjna, każdy zbok chłop by zaglądnął z czystej, nieokrzesanej ciekawości.
Ruszyli w drogę tuż po posiłku i zebraniu wszelakiego sprzętu, który Kjudasz miał ze sobą. Kolejna przygoda i kolejny raz samotna. Przyjaciele z Klepsydry byli, ale tylko podczas walki z demonem i Hanem mierzyli się ramię w ramię. Pozostałe walki zawsze prowadził sam, przy czym nie można ukryć, mógł polegać tylko na sobie i czuł się w takim stanie doskonale. Teraz, jego przygotowania nie polegały na obmyślaniu niebywałych i jakichś wymyślnych taktyk. Był sobą. Wiedział, że musi zaatakować i zabić swojego przeciwnika, a podstęp tu nie pomoże. To tak, jakby ktoś planował podstępem zaatakować i jego. Nie ma takiej możliwości przy tak dużej wrażliwości na bodźce. Zakładał, że Yoshimitsu jest przynajmniej na tym samym poziomie.
Droga była długa i kręta, jednak w końcu mogli dowieźć i siebie do miejsca, gdzie las po górskich szczytach się przerzedzał. To był znak, że byli już naprawdę niedaleko. Jego oczom stanęło około dwustu metrów przed nim drewniana świątynia, na ośnieżonym stoku. Drzewka owocowe wokół niej świadczyły o możliwościach (nowych) samego Yoshimitsu, to ważny fakt, którego przeoczyć się nie dało. Swoją drogą miał talent ten pieprzony Mesmer w budowlankę i odnowienie tego wszystkiego - to trzeba było mu przyznać. Samą Hokori szermierz z Sogen odprawił kiwnięciem głową. To nie był czas na rozmowy. On sam ruszył ścieżką i schodami w kierunku świątyni. Nie miał zaskoczyć Mesmera, bo w tej chwili pewnie i tak wiedział, że się zbliża. Białowłosy wchodząc na ścieżkę aktywował swojego Sharingana, który miał pomóc mu w okręśleniu nadchodzącego zagrożenia, jeśli takowe miało skądkolwiek nadejść, wciąż wyszukując źródeł chakry. Wtem, gdy był już dość niedaleko, krzyknął w kierunku świątyni:
- Wyłaź ze świątyni, wiem że tu jesteś. Musimy sobie porozmawiać. - powiedział bardzo głośno, niemal krzycząc w stronę świątyni. Tu nie było czasu na jakiekolwiek pogaduszki. Białowłosy także przygotował siebie, stając na ziemi, schodząc z drewnianego tworu, a ręce pod płaszczem miał gotowe do składania pieczęci czy też sięgnięcia po miecze. Teraz jednak, oczekiwał i także wypatrywał (wyczuwał także innymi zmysłami) swojego przyszłego, potężnego wroga. To był ten czas, jakże wspaniały!
Re: Osada Totsukawa
: 3 maja 2023, o 23:47
autor: Tetsurō
Re: Osada Totsukawa
: 5 maja 2023, o 20:08
autor: Kyoushi
Wchodząc w to miejsce wszędzie było czuć spokój. Ten spokój był bardzo podejrzany i dawał bardzo dużo do myślenia samemu białowłosemu. Wyglądało na to, że ta szybka rozłąka może być pierwszą i ostatnią, jednak pożegnał się delikatnym skinieniem głowy tylko. On sam szedł w tę rzekę zbyt spokojną i zbyt stabilną. Sam Shiroyasha jednak pozostawał w pogotowiu przez cały czas. To był moment, w którym najwyższy czas był na pojedynek na samym szczycie. Bez pomocy przyjaciół i kompanów, bez przypadkowych bonusów, które spływały ze względu na Klepsydrę. Teraz był tylko on i Mesmer. No i oczywiście Nibi, która była przepotężnym wzmocnieniem, ale sam Yoshimitsu nie był wcale osłabiony. Był o wiele mocniejszy niż ostatnim razem, gdy uciekał czołgając się w tunelu.
Ruszył przed siebie, pokonując kolejne elementy budowli i to, że ktoś na pewno był na miejscu. W końcu zaatakował, dostrzegając sylwetkę kogoś, kto mógł przypominać Yoshimitsu. To był on na więcej niż sto procent. Byli bardzo blisko siebie. Niemal na wyciągnięcie ręki, gdyby tylko któryś z nich ruszył w kierunku drugiego. Z pełną szybkością, nie byłby to nawet ułamki sekund. Zaledwie dziesięć metrów dzieliło ich przed sobą, jednak nie był to jeszcze moment na atak. Nie teraz. Wiedział, że to może być pułapka, więc musiał bardzo uważać i tak też robił, rozglądając się swoim Sharinganem, spoglądając w każdy zakamarek, próbując dostrzec fortelu.
W końcu ten skurwiel wstał, jednak wciąz odwrócony. Białowłosy był w ciągłej gotowości do wykonania obrony, którą był atak. Po chwili obrócił się i wyciągnął w kierunku szermierza z Sogen rękę spod głębokiego rękawa, by zaprosić go niejako do modlitwy. Temu nie ufał jeszcze bardziej. Jednak jego zaproszenie nie miało w sobie niczego czego by się nie spodziewał. Był ciągle gotowy, więc przyjął to zaproszenie. Podszedł, jednak wciąż pozostając parę dobrych metrów od Mesmera, by móc w każdej chwili zareagować, by uciec w tył. Teraz skupił swój wzrok także na nim, by chociażby zauważyć choćby najmniejszy ruch rąk.
- Nie śmiem odmówić. Niechaj tak będzie. A więc porozmawiajmy... - powiedziawszy, zakończył swoją bardzo krótką i niezbyt pochlebną modlitwę, która była po prostu pokazowa i taka, na którą przystanęła także Nibi. "Dlaczego tak uważasz? Co to zmieni?" zapytał swojego wewnętrznego ja, którym była Matatabi. Dlaczego i ona nalegała na to, by się przywitał. Mimo, że już było po fakcie, bardzo go to interesowało, jaki miała w tym interes i ona. Teraz to miał być czas na rozmowę, na którą czekał od lat. Cóż, kolejne jakieś wrzucone zioła do ogniska, które kolejne buchnęły. Co to miało wszystko znaczyć? Co to za szopka? - Co to za szopka? Co sługus Hana robi tutaj, gdy jego pan gryzie piach? - zapytawszy, był już znów gotowy do ataku, wiedział w czym specjalizuje się sam Yoshimitsu - techniki iluzji były jego konikiem, ale nie na Sharingan białowłosego, który także wspomagał jego świadomość tego, że mógł zostać właśnie w taki sposób potraktowany i zaatakowany. To były kolejne sekundy, które zbliżały ich do wielkiego pojedynku.
Re: Osada Totsukawa
: 6 maja 2023, o 17:03
autor: Tetsurō
Re: Osada Totsukawa
: 6 maja 2023, o 19:44
autor: Kyoushi
Białowłosy zaznaczając, że nawet na chwilę nie stracił czujności wykonał wszystko co było mile widziane i po naleganiu przez Matatabi. Nie miał w sumie wyboru, jednak nie widział też agresji ze strony Mesmera, jednak nie było to pewne czy czegoś nie kombinował, więc trzeba było i tak pozostać czujnym. Szopka jak to dobrze narrator nazwał, inaczej religia w tym przypadku tylko przeszkadzała szermierzowi z Sogen. Jednak teraz musiał robić to jak mu zagrają, a dokładnie jak ten ciul mu powie. Dziwnym jednak było, że Ogoniasty także popierał ten pomysł. To było podejrzane. Same słowa Matatabi były na tyle głębokie, że niemal ich nie zrozumiał. Jakie znowu duchy są niespokojne i o co jej chodzi. Po jaką cholerę tu jakieś duchy zostały. Daru nie pozostawił, bo nie miał nawet co zostawić. Przecież katany nie odda, jeszcze nie zdurniał całkowicie, musiało się obejść bez tego i pozostawił samą pseudo modlitwę.
Niestety, zaczepki nic nie dały. Jego poplecznik był obelgo-odporny i nie chciał zaangażować się w grę na argumenty, w której to głupi zawsze wygrywa. A wiadomo, kto z tej dwójki byłby tym głupim i niczego nie trzeba więcej w tym temacie dodawać. Wsłuchał się zaś po chwili w słowa tego czerwonego drania, który opowiadał o czymś, co miało sens, bo w sumie taka była prawda. Han na zawsze nie zniknął.
- Osobiście bym dopilnował tego, by ze zwoju już nigdy nie wyszedł, jednak do tej pory nie wiem jak to możliwe, że nie da się go zabić. - wspomniał, przy okazji może dowie się tajemnicy, która tkwiła w technice, która utrzymywała przy życiu bestię, którą niewątpliwie był Antykreator. Po chwili nawiązali mini-dialog, a dlaczego miał być mini? Bo siwy tak naprawdę nie miał wiele do powiedzenia w tym temacie poza po prostu "nie wiem".
- Chyba poproszę o łatwiejszy zestaw pytań, bo nie mam bladego pojęcia w czym poza odebraniem wszechrzeczy chakry dążył ten szaleniec. Oświeć mnie proszę w takim razie, może zmienię zdanie i jednak wrócimy do planu, w którym właśnie chakra miała zniknąć z tego świata. - powiedział swoje, by po chwili odpowiedzieć także co miało nadejść, bo to zainteresowało go najmocniej.
- Co gorszego poza nim samym mogło nadejść i.. Skąd miałby to wiedzieć i ty też? - wciąż pytał, bo to było ważne. Te informacje były ważne, ale czy Yoshimitsu zechce rozmiawiać - to już zależało od samego Mesmera. Białowłosy się niecierpliwił, ale nie zamierzał od razu zadawać ciosu. Najważniejsze teraz było dotrzeć do prawdy, którą ukrywał pseudo-mnich. Ciekawe czy rozwiąże mu się język, jednak gdyby wydarzyło się coś niestosownego, jego Sharingan zwiększający naturalnie gigantyczną percepcję Białego Demona ostrzeże go i pozwoli na unik i kontratak przed czymkolwiek co miałoby nadejść.