Prowincja znajduje się na południu Prastarego Lasu i tak jak sąsiadujące z nią obszary regionu, porośnięta jest gęstym lasem. Kaigan zamieszkiwany jest przez Ród Aburame, który to odnalazł tutaj wspaniałe warunki do rozwoju. Prowincja graniczy z morzem jak i też z krajem kupieckim co pozwala rozwijać handel oraz żeglugę. Znacznym problem w prowincji jest sąsiedztwo na zachodniej granicy z Tajemniczym Lasem co zaowocować może tworzeniem się szajek przemytniczych. Zwłaszcza, że porośnięte tereny nadają się na idealną kryjówkę.
Przyznać trzeba iż Etsuya miał dzisiaj farta. Podążając szlakiem transportowym ku pustyni na zachodzie, udało mu się spotkać karawanę z czwórką czarnych jak noc koni. Powóz kierowany był przez dziwnego starca w czarnym cylindrze z charakterystycznym szkiełkiem na jedno oko. Blondyn rozpoznał w nim żebraka, któremu kiedyś rzucił parę Ryo podróżując po Kaigan. Nakiri nie miał pojęcia skąd ten dorobił się takiej karawany, oraz jakie były jego cele, ale słysząc zaproszenie na miejsce obok nie wahał się długo. Zanim się obejrzał był już głęboko na pustynnych terenach, a niezależnie od tego w jakim kierunku spojrzał widział jedynie wydmy.
Dokąd: Sabishi Czas podróży: 0h 0m Środek transportu: Przeklęty powóz - zaprzęgnięty w czarne konie pozwala na transport między prowincjami drogą lądową bez czasu oczekiwania - jednorazowy.
Krótki wygląd:https://imgur.com/a/9wDbR - po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego, plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców - długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą - blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari - katana - plecak
Przeszukać i oczyścić? Brzmiało całkiem łatwo, szczególnie gdy miało się owadzich przyjaciół. Z drugiej strony, takie z pozoru łatwe misje lubiły się komplikować. Dlatego też, Takeshi nie lekceważył tego zadania, zresztą było ono okazją do pokazania, że może wykonywać misje rangi C. Nie zamierzał zawieść i musiał traktować to wszystko poważnie. W sumie, był Aburame, oni wszystko traktują poważnie...
Niepokoił go także ten Doko, niby był to tylko rekrut ale podczas swojego zniknięcia mógł się trochę podszkolić i dorównać, a może i przewyższyć poziom Takeshiego. Poza tym, był nieobliczalny i miał mordercze zapędy, w walce więc ciężko byłoby odgadnąć jego ruchy. Ewentualne starcie zapowiadało się więc ciekawie i Aburame już zaczął myśleć nad jakimś planem, w przypadku spotkania tego przeciwnika. Mógł zapytać o naturę jego Chakry albo o całe akta, ale został stamtąd w grzeczny sposób wygoniony a nie chciał już wracać. Rozpracuje go na polu bitwy.
Poruszał się sprawnie, ale nie było to szaleńcze tempo, nie chciał się zabić albo zamęczyć zanim dotrze do celu. Musiał mieć siłę na ewentualną walkę i poszukiwanie pułapek. Najpierw musiał znaleźć tych osadników, by ci wskazali dalszą drogę. Rozglądał się więc za namiotami i ich mieszkańcami. Nie zamierzał jednak wchodzić z nimi na to pobojowisko, nawet jeśli bardzo by chcieli. To było ryzykowne, a on chciał uniknąć strat w ludziach. Ryzykował tym samym swoim życiem, zawsze para oczu więcej to lepiej niż jej brak. Z drugiej strony, cywil lub kilku cywili tylko by przeszkadzali na polu walki. No cóż, wszystko miało swoje wady i zalety.
Cóż, było w tym trochę racji, porywcza osoba raczej ciągle się przemieszcza a nie siedzi w jednym miejscu. Ale Takeshi zakładał każdy dostępny scenariusz jaki wpadał mu do głowy, nawet jeśli ten był mało prawdopodobny. Chociaż z pewnością było więcej możliwości niż zakładał Aburame no ale wszystkiego nie przewidzisz i na wszystko się nie przygotujesz. A szkoda, bo z takiej umiejętności ten bohater na pewno by się ucieszył.
Mijał różne osoby, zarówno podróżnych jak i karawany ale ani śladu po tych ludzi, których miał znaleźć. Aburame już zaczynał się obawiać, że pomylił kierunki, bo przecież ci ludzie musieli tam być. Raczej nic ich z dnia na dzień nie zmusiło do ucieczki lub nie zabiło, prawda? W końcu dostrzegł dym, za mały na pożar więc pewnie ognisko. Takeshi podszedł bliżej ale nie za blisko, nie zamierzał wskakiwać na środek obozu z uniesioną ręką i okrzykiem "Dzień dobry !!!". Głupi nie był a życie było mu miłe.
Przysiadł na jakieś gałęzi, czy w innych krzakach, byle tylko nie być widocznym a mieć jaki taki obraz na wioskę. Rozłożył ręce, z których wyleciała chmara owadów, która natychmiast się rozproszyła i poleciała w kierunku obozowiska na zwiady. Tak było najbezpieczniej. Takeshi musiał tylko cierpliwie czekać na raport.
Rozwinięcie umiejętności klanowych wiąże się z możliwością perfekcyjnej kontroli wszystkich posiadanych owadów. Nadal możemy osiągnąć te same efekty co przy poprzednim poziomie z tym, że tym razem przy użyciu wszystkich posiadanych owadów. Zwiększa się zasięg i szybkość z jaką się poruszają.
Po niedługim odpoczynku, Gan postanowił wyruszyć w dalszą podróż. Tutejsi mieszkańcy opowiedzieli mu co nieco o tym, co się dzieje w pobliskich prowincjach, co pozwoliło mu podjąć jakąś decyzję. Miejscem docelowym tej podróży jest Sogen leżące na Wietrznych Równinach. Legendarny mur, na który można się zaciągnąć w celu wykonywania służby jest znany również Kantaiczykowi. Sama chęć ujrzenia tak wielkiej budowli motywowała blondyna do wyruszenia w tamte rejony, dodatkowo możliwość zarobienia sowitego pieniądze i podbudowania swojej reputacji nie pozwalały mu zwlekać. Wynajął więc solidną klacz, zabrał cały swój dobytek i udał się w podróż na nowe tereny.
Dokąd: Sogen Czas podróży: 60 min.*0,5 = 30 min. Środek transportu: Wierzchowiec Wydatek: 50 ryo
Pięć namiotów i dziesiątka ludzi? Chyba za mało by zasiedlić osadę, chociaż na początek być może wystarczy. Chyba, że jest ich więcej. Nawet jeśli to oni byli tymi, których miał znaleźć to wolał nie wychodzić z ukrycia. W końcu, miał przewagę i pozbycie się jej byłoby lekkomyślne. Już miał kazać owadom by sprawdziły zawartość namiotów. W końcu tam mogli ukrywać się inni, może nawet uzbrojeni.
Nie wydał jednak rozkazu, bo zauważył tą dziwną ambonę, dodatkowo owady doniosły mu, że ktoś tam jest. Zamaskowany, więc raczej nie jest osadnikiem, w końcu oni nie potrzebowali ukrywać swojej tożsamość. Tak robią głównie shinobi i kryminaliści. Ani jednego ani drugiego Takeshi wolałby nie spotkać. Lepiej by misja była spokojna, wtedy unika się strat, zarówno w ludziach jak i materialnych. Przywołał swoje owady do siebie i poczekał aż wszystkie powrócą po czym opuścił swoją kryjówkę.
Próbował się podkraść do ambony, od tyłu. Strażnik najprawdopodobnie pilnował namiotów, to było dosyć logiczne. Może to był zwykły strażnik ale złożyć wizytę mu nie zaszkodzi. Gdy stanął już do celu wyciągnął kunaia, którego ukrył w rękawie i zaczął powoli wchodzić po drzewie jak na shinobiego przystało !
Jeśli nie został zauważony, spróbował się schować i obserwować nieznajomego
//
Owady - 100%
Nazwa
Kinobori no Waza
Pieczęci
Brak
Zasięg
Na ciało
Koszt
Minimalny, nieodczuwalny
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis <span style="display: block; margin: 0; padding: 0; text-align: justify;">Kolejna z podstawowych jutsu, które potrafią wykorzystać nawet największe świeżaki spomiędzy ninja. Technika ta pozwala na odpowiednią kontrolę i kumulację chakry w z góry określonym miejscu - tu są to stopy. Dzięki temu shinobi jest w stanie poruszać się po powierzchniach pionowych, a nawet poziomych (tylko w sprzeczności z grawitacją), czyli prościej - po ścianach i sufitach, drzewach, gałęziach, i po czym tylko nam przyjdzie ochota - nie wliczając wody.
Uwaga: Odpowiednio skumulowana chakra w stopach nie wyklucza korzystania z innych technik w trakcie jej używania.</span>
Wchodzenie po drzewie nie było najlepszym pomysłem, skarcił się w myślach, gdy usłyszał trzask łamiącej się gałązki. Mógł użyć owadów jako chmury, która by go uniosła ale, nie chciał nadużywać Chakry. W końcu jego misja się jeszcze nie zaczęła, a on nie wiedział czy podczas jej wykonywania nie spotka go jakaś niemiła niespodzianka. No ale teraz nie było już odwrotu i musiał wejść po tym drzewie.
Miał nadzieję, że osobnik na górze nie zorientował się o tym, że będzie miał gościa. Takeshi nie znał teraz dokładnej pozycji celu, ani w jaką stronę patrzył. Zatrzymał się więc, korzystając ze swojej osłony. Rozłożył ręce, wypuszczając z siebie część swoich owadów, by te dokonały rozpoznania. Przy okazji miały spróbować otoczyć cel lub znaleźć się na suficie. W razie potrzeby mogłyby na niego spaść i odwrócić jego uwagę.
Nie wiedział na ile jeszcze wystarczy mu ta kryjówka ale nie chciał pakować się na nieznany teren. Czekał więc ukryty na powrót części z wysłanych owadów. Oczywiście dosyć prawdopodobne było, że to jakiś zwyczajny osadnik i cała ta akcja nie ma sensu ale Aburame wiedział jedno, nadmiar ostrożności jeszcze nikomu nie zaszkodził. Nawet na niektórych misjach najniższej rangi, które Takeshi odbył, ostrożność i zdrowy rozsądek były bardzo pomocne. Poza tym, ostatnim razem, gdy był zbyt pewny siebie - dosyć mocno oberwał. Jak widać dobrze zapamiętał tamtą "lekcję"
//Owady 100%-10% = 90%
Chakra: 81%-1%=80%
Nazwa
Kikaichū no Jutsu: Reberu Shi
Rozwinięcie umiejętności klanowych wiąże się z możliwością perfekcyjnej kontroli wszystkich posiadanych owadów. Nadal możemy osiągnąć te same efekty co przy poprzednim poziomie z tym, że tym razem przy użyciu wszystkich posiadanych owadów. Zwiększa się zasięg i szybkość z jaką się poruszają.
No i podejście po cichu szlag trafił. No cóż, będzie musiał na tym popracować. Co do samego faktu podkradania się do swoich, był Aburame, oni zawsze byli dziwni i trudni do zrozumienia. Jak widać był przesadnie ostrożny i nieufny, cóż każdy ma jakieś wady czy odchyły... -Aburame Takeshi
Przedstawił się gdy stwierdził, że dalsze skradanie się nie ma sensu. Został odkryty, więc odpowiedział na pytanie nieznajomego. Nie wychodził jednak, obawiając się, że może zaraz oberwać. Czekał aż każe mu się pokazać. Tak było najbezpieczniej. Miał nadzieję, że gość ma dosyć mocne nerwy i nie wypuści strzały z łuku, gdy tylko dostrzeże nieznajomego. Oberwać jeszcze przed rozpoczęciem prawdziwej misji, śmiechu warte. Chociaż czy Aburame wiedzą co to śmiech? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
-I właśnie dlatego wolałem nie wchodzić do wioski bez zrobienia rozpoznania.
Nieznajomy był nieufny i Takeshi był nieufny. Oni mogli obawiać się tego co rozwaliło tamtą wioskę, a Aburame wolał wiedzieć czy i gdzie znajduje się jego "rodak". Takeshi rozumiał oczywiście jego reakcję i wiedział, że teraz wychodzi na conajmniej złodzieja ale co poradzić? Była akcja, musi być reakcja, podjął najprawdopodobniej złą decyzję to teraz do niego mierzono z łuku. -A ty jakbyś zareagował na zamaskowanego mężczyznę obserwującego twój cel podróży? Zero podejrzeń?
Zapytał patrząc na niego uważnie. Zazwyczaj taki gadatliwy nie był ale teraz tylko słowa mogły go uratować przed konfliktem z mieszkańcem wioski. Nie chciał używać siły, a władze jego klanu byłyby pewnie wściekłe gdyby dowiedziały się, że ich akolita wdał się w walkę z członkiem społeczności, której miał pomóc -Kazano mi przeszukać to ruiny wioski i odnalazł wszystkie pułapki
Powiedział to spokojnym ale i szczerym tonem. W końcu taka była jego misja.