Karczma Nomisuke w osadzie Funemi
Re: Karczma Nomisuke
Kenji w końcu dotarł do poszukiwanej przez niego gospody. Choć zajęło mu to dłużej niż myślał, to jednak w końcu trafił pod drzwi Nomisuke. Przekraczając prób od razu dostrzegł poszukiwanego przez siebie mężczyznę. Niestety nigdzie nie mógł dostrzec Akame, dlatego dyskretnie podszedł bliżej i usiadł koło nich aby podsłuchać co mówią. Dowiedział się, że to rozmowa między ojcem a synem i to właśnie syn jest tym, którego Kenji obiecał sprać. Niestety jego budowa i sylwetka mocno chłopakowi tę sprawę popsuła. Nie mógł zebrać się na odwagę by powiedzieć to co chciałby mu przekazać. Musiał jednak coś zrobić, w końcu dziewczyna nie pokaże się tutaj zaraz sama z siebie. Chłopak postanowił wykorzystać fakt, że raczej przy swoim rodzicu facet, który ma od niego oberwać będzie bardziej potulny i mniej skłonny do bitki. Nie czekając dłużej wstał i podszedł do nich. Przepraszam, szukam Akame a ty ponoć wiesz gdzie ona jest panie "alfons". Kenji był w pełni świadom, że to ostatnie słowo może rozwścieczyć pana kto mi podskoczy, dlatego uważnie mu się przyglądał aby móc odpowiednio zareagować gdyby ten próbował go uderzyć.
0 x
Re: Karczma Nomisuke
Kenji nim w ogóle ogarnął, że w jego kierunku leci pięść już w sumie był w drodze na podłogę. Dopiero tam uświadomił sobie, że to ostatnie słowo było zbędne. Policzył językiem czy ma wszystkie zęby i podniósł do pozycji siedzącej. Spojrzał pierw młodego potem na starego i ponownie na młodego po czym powiedział: Eee, jakby to powiedzieć. Zrób to jeszcze raz a inaczej pogadamy. Masz farta, że twój tatulek tutaj siedzi, gdyby nie on inaczej byśmy rozmawiali. Interesuje mnie tylko Akame, mam dla niej wiadomość... No więc gdzie ona jest. Kenji czekał na odpowiedź ze strony młodego alfonsa. Jednak tym razem postanowił jakoś się zabezpieczyć. Rozkazał aby owady wyszły z jego ciała i kryły się pod ubraniem i czekały na sygnał do obrony gdyby jegomość postanowił ponownie zaatakować.
0 x
Re: Karczma Nomisuke
Kenji był pewien, że prędzej znów oberwie niż otrzyma jakąś zadowalającą odpowiedź z ust jakiegoś podrzędnego alfonsa. Nawet przygotował się do obrony, lepiej niż ostatnio bynajmniej. Całe szczęście dla niego i jego nadwyrężonych ząbków ojciec jego mościa był bardzo pomocny. Chociaż bardziej trafne było określenie, że przy swoim ojcu ów alfons nie mógł pozwolić sobie na tyle ile robiłby zazwyczaj. Odebrał kartkę od nielubianego przez siebie mężczyzny i odszedł mówiąc: Masz szczęście, nie można było tak od razu?Choć bardziej trafną uwagą byłoby powiedzenie, że to raczej nasz robaczywy bohater miał szczęście. W walce 1vs1 only taijusu byłby raczej na przegranej pozycji co pokazała poprzednia scena, w której był zmuszony do liczenia ząbków. W walce z użyciem technik miałby większe szanse oczywiście, ale skoro do walki nie doszło to po co się zagłębiać i obstawiać rezultat walki, która się nawet nie odbyła. Przeczytał co jest napisane na tym kawałku papieru. Okazało się, że jest to dokładny adres gdzie akurat "pracuje" poszukiwana dziewczyna. Chłopak niezwłocznie przyśpieszył kroku i udał się we wskazane przez "buraczanego jegomościa" miejsce. Gdy już dotarł na miejsce zaczął szukać wzrokiem uprowadzonej, ewentualnie jakieś jej koleżanki z pracy aby się dowiedzieć coś więcej o jej miejscu przebywania.
z/t
z/t
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Karczma Nomisuke
Chłopak po skończonym treningu nie za bardzo wiedział co za sobą zrobić. Zdążył zgubić się w lesie, wpaść w nieciekawą sytuację, wyjść z niej obronną ręką oraz na koniec wymyślić plan na wypadek gdyby podobna sytuacja przytrafiła mu się jeszcze raz, co zaowocowało nauczeniem się nowej techniki. Nie był to do końca czas zmarnowany bo zyskał dwie ważnie umiejętności oraz trochę niespodziewanej, aczkolwiek bardzo mile ciążącej w sakiewce gotówki. Kaigan różniło się znacznie od Kantai. Wielokrotnie podczas pobytu w lesie wypunktowywał różnice między nimi. Gdyby był rasowym kujonem, prawdopodobnie wszystkie te obserwacje ująłby w jakąś ładną tabelkę, wyciągnął z niej wnioski i dosłał cesarzowi jako załącznik do swoich zeznań. Jeszcze przez jakiś czas podziwiał swój miecz, oraz zręczność jakiej ostatnio nabrał w posługiwaniu się nim. Chciał sprawdzić swoje umiejętności w starciu z kimś więcej niż tylko kukłami z pola treningowego, ale niestety los widocznie poskąpił mu towarzyszy do wspólnych sparingów. Kaito z oczywistych względów się nie nadawał. Nie był w stanie z nim trenować od tamtego wypadku. Wiedział, że młodszy nie chowa urazy, ale trauma pozostała. Ostatnio, nie licząc oczywiście brata, życie stawia przed nim samych podłych ludzi, miał wrażenie, że ma tylko tego jednego towarzysza, z którym oczywiście nie mógł sprawdzić swoich umiejętności. Był wybitnie zniechęcony do ludzi, zresztą jak zawszę, tyle że teraz trochę bardziej. Miał nadzieje, że los w końcu się do niego uśmiechnie. Zmęczony po kilku godzinach chodzenia po lesie i nie dużo krótszym treningu postanowił zawitać do karczmy.
Pośrodku osady znajdował się sporej wielkości budynek. Z daleka "pachniał" rybami, gdyż jak dowiedział się od mieszkańców, gospoda miała w podziemiach swój własny magazyn ryb, trudnili się także skupem mięsa. Wszystko czego nie zdołali sprzedać u siebie, sprzedawali kupcom. Ame w myślach pochwalił ich biznes - karczma i hurtownia w jednym. Śmiało nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Wbrew wszelkim prognozą, zapach ryb nie odrzucił go na kilometr. Być może jako wyspiarz był na to w jakiś sposób uodporniony. Gdyby słabiej się kontrolował, to przez jego szczęki przeleciałoby właśnie trochę śliny, tylko po to zęby skapnąć na podłogę. W normalnych warunkach nie był smakoszem, ta funkcja w rodzinie była zajęta przez Kaito, ale tym razem nawiedził go wilczy apetyt i chęć spróbowania tutejszych ryb. Niby kraje nie dzieli kosmiczna przepaść i prawdopodobnie będą to te same morskie żyjątka co w Kantai, ale brak jedzenia od początku dnia wdał mu się we znaki. Podszedł do baru w kształcie okręgu i zamówił dwie ryby z grilla z dzbanem wody, który dostał od razu. Ciesząc się z prostej przyjemności usiadł przy stole i popijał monotlenek diwodoru, czekając na swoje jedzenie, z nadzieją, że znajdzie go tu młodszy, albo ktoś w minimalnym stopniu interesujący.
Pośrodku osady znajdował się sporej wielkości budynek. Z daleka "pachniał" rybami, gdyż jak dowiedział się od mieszkańców, gospoda miała w podziemiach swój własny magazyn ryb, trudnili się także skupem mięsa. Wszystko czego nie zdołali sprzedać u siebie, sprzedawali kupcom. Ame w myślach pochwalił ich biznes - karczma i hurtownia w jednym. Śmiało nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Wbrew wszelkim prognozą, zapach ryb nie odrzucił go na kilometr. Być może jako wyspiarz był na to w jakiś sposób uodporniony. Gdyby słabiej się kontrolował, to przez jego szczęki przeleciałoby właśnie trochę śliny, tylko po to zęby skapnąć na podłogę. W normalnych warunkach nie był smakoszem, ta funkcja w rodzinie była zajęta przez Kaito, ale tym razem nawiedził go wilczy apetyt i chęć spróbowania tutejszych ryb. Niby kraje nie dzieli kosmiczna przepaść i prawdopodobnie będą to te same morskie żyjątka co w Kantai, ale brak jedzenia od początku dnia wdał mu się we znaki. Podszedł do baru w kształcie okręgu i zamówił dwie ryby z grilla z dzbanem wody, który dostał od razu. Ciesząc się z prostej przyjemności usiadł przy stole i popijał monotlenek diwodoru, czekając na swoje jedzenie, z nadzieją, że znajdzie go tu młodszy, albo ktoś w minimalnym stopniu interesujący.
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Karczma Nomisuke
Rozstali się z bratem po wyjściu z łódki, żeby trochę pozwiedzać nowe miejsce na własną rękę. Kaito szybko tego pożałował, bo w gruncie rzeczy wiele nie zobaczył, a za to gubił się praktycznie na każdym kroku. Kompletnie nie znał tego regionu i nawet jeśli uważał, że jest tu całkiem ładnie i ciekawie, to jednak nie miał zielonego pojęcia, jakie przybytki powinien jeszcze odwiedzić. Ba, nie udało mu się nawet niczego zjeść, bo na drodze, którą obrał, napotkał tylko jedną knajpkę, w której niestety nie było już żadnego wolnego miejsca. Jego żołądek domagał się pożywienia, dlatego podpytywał przechodniów, gdzie znajdzie inną najbliższą restaurację. W końcu ktoś powiedział mu o karczmie Nomisuke – nazwa brzmiała w porządku, dlatego postanowił się tam udać. Kiedy tylko wszedł do środka i myślał o jakimś smakowitym mięsku, w jego oczy rzuciła się znajoma, niebieska czupryna.
- Ame! – Krzyknął radośnie w kierunku swojego starszego brata i od razu usiadł naprzeciwko niego. Musiał przyznać, że mieli jakąś dziwną rodzinną zdolność do odnajdywania siebie nawzajem, nawet jeśli wcześniej się nie umówili. Czarnowłosy Kantańczyk niezmiernie się jednak z tego powodu cieszył, bo w nowym regionie brakowało mu kogoś z kim można by porozmawiać i pogubić się razem.
- Jak tam? Co robiłeś, kiedy mnie nie było? – Zapytał wyraźnie zainteresowany wydarzeniami z życia starszego z Hozuków. Nie pozwolił mu jednak zbyt wiele powiedzieć, ponieważ akurat udało mu się dorwać przechodzącego kelnera. Zaczepił go na zaś i kazał czekać, ponieważ tak naprawdę nie zdecydował się jeszcze, co chce wziąć. Początkowo myślał o mięsie, ale po karcie zrozumiał, że knajpka specjalizuje się przede wszystkich w rybach. Może więc ryba?
- Trzy ryby z grilla i wodę z limonką. – Złożył swoje zamówienie, tak naprawdę bardzo podobne do Ame. Różniło się ono tylko wielkością, ale Kaito jak na samego siebie, i tak zaskoczył. Tylko trzy? Równie dobrze mógłby wziąć przecież osiem i na spokojnie by je zmieścił. Jak on to robił, że żarł za trzech, a wyglądał na takie chuchro? To była nieodgadniona zagadka. Rekin odwrócił się jednak w kierunku swojego brata z uśmiechem od ucha do ucha. Miał znacznie lepszy humor, kiedy wiedział, że jego jedzonko jest już przygotowywane.
- No, to opowiadaj, co tam się działo. – Ponowił wcześniejszą prośbę z racji tego, że jego rozmowa z kelnerem przerwała im niejako ich konwersację. Po prostu chciał się przypomnieć, żeby Ame nie ominął czasem jakichś pikantnych szczegółów. No bo skoro Kaito ten czas spędził raczej dość nudno, to liczył na to, że chociaż pośmieje się z perypetii swojego towarzysza.
- Ame! – Krzyknął radośnie w kierunku swojego starszego brata i od razu usiadł naprzeciwko niego. Musiał przyznać, że mieli jakąś dziwną rodzinną zdolność do odnajdywania siebie nawzajem, nawet jeśli wcześniej się nie umówili. Czarnowłosy Kantańczyk niezmiernie się jednak z tego powodu cieszył, bo w nowym regionie brakowało mu kogoś z kim można by porozmawiać i pogubić się razem.
- Jak tam? Co robiłeś, kiedy mnie nie było? – Zapytał wyraźnie zainteresowany wydarzeniami z życia starszego z Hozuków. Nie pozwolił mu jednak zbyt wiele powiedzieć, ponieważ akurat udało mu się dorwać przechodzącego kelnera. Zaczepił go na zaś i kazał czekać, ponieważ tak naprawdę nie zdecydował się jeszcze, co chce wziąć. Początkowo myślał o mięsie, ale po karcie zrozumiał, że knajpka specjalizuje się przede wszystkich w rybach. Może więc ryba?
- Trzy ryby z grilla i wodę z limonką. – Złożył swoje zamówienie, tak naprawdę bardzo podobne do Ame. Różniło się ono tylko wielkością, ale Kaito jak na samego siebie, i tak zaskoczył. Tylko trzy? Równie dobrze mógłby wziąć przecież osiem i na spokojnie by je zmieścił. Jak on to robił, że żarł za trzech, a wyglądał na takie chuchro? To była nieodgadniona zagadka. Rekin odwrócił się jednak w kierunku swojego brata z uśmiechem od ucha do ucha. Miał znacznie lepszy humor, kiedy wiedział, że jego jedzonko jest już przygotowywane.
- No, to opowiadaj, co tam się działo. – Ponowił wcześniejszą prośbę z racji tego, że jego rozmowa z kelnerem przerwała im niejako ich konwersację. Po prostu chciał się przypomnieć, żeby Ame nie ominął czasem jakichś pikantnych szczegółów. No bo skoro Kaito ten czas spędził raczej dość nudno, to liczył na to, że chociaż pośmieje się z perypetii swojego towarzysza.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Karczma Nomisuke
Ame stukał palcami po blacie, nie miał co zrobić z rękami jako, iż stracił swoją ulubioną monetę. Nie chciało mu się na razie gonić za przemytnikami, kompletnie zignorował strażnika, który oferował mu wspólne łowy na nich. Teraz trochę żałował, bo nie miał co robić przy stole, kiedy czekał na swoje zamówienie. Burczało mu w brzuchu i myślał tylko o jednej, a w zasadzie o dwóch rzeczach - rybach, które zamówił. Kompletnie ignorował otaczającego go otoczenie, cała jego percepcja była skupiona na poszukiwaniu kelnera, który przyniesie jego ulubione danie. Nie danie w mordę, tylko to drugie oczywiście. Lokalne pijaczki do tej pory starały omijać się go z daleka i bardzo cieszyła go ta sytuacja. Miał nadzieje, że podły los się odwróci, jeżeli nie może na swej drodze spotykać porządnych ludzi, to chociaż niech nie spotyka ich wcale. Z dwojga złego lepiej na tym wyjdzie. Przynajmniej znowu nie pójdzie siedzieć. Zamierzał po prostu delektować się rybą i również nie wchodzić nikomu w drogę. Dzbanek, który wcześniej był wypełniony po brzegi, teraz sięgał w najlepszym przypadku do połowy, zaś wymarzonego dania dalej nie było widać. Nawet wtargnięcie pewnej osoby nie było w stanie wybić go z transu. Ślina zaczęła mu zwisać z kącików ust, lecz natychmiast je oblizał gdy usłyszał swoje imię, które ktoś wykrzyczał w zgiełku tawerny. Mimo otaczającego go hałasu, wszędzie jest w stanie poznać ten głos. To nie mógł być nikt inny jak jego brat. Nadzieja na to, że to jednak leniwy kelner zawołał go do odebrania swojego posiłku prysła niczym sen. Nie chciało mu się wierzyć, że tak szybko skończył swoje zwiedzanie i włóczy się po jakiś dziwnych spelunach. Sam nie był lepszy, pewnie młodszy i tak miał ciekawsze przeżycia, jak zwykle. Nawet nie zdążył zareagować, a ten mały nicpoń już usadowił swój tyłek na przeciwko niego i wgapiał się tymi swoimi niebieskimi ślepiami. Oczywiście nie obyło się bez standardowych pytań.
- Zgubiłem się w lesie i spotkałem dwóch typów. Dawno nie widziałem takich debili. - streścił swoją przygodę jak najkrócej się dało. W tym czasie Kaito zaczepił kelnera i złożył zamówienie. Co prawda chciał jak zwykle więcej niż Ame, ale nie zamówił też tyle żarcia co zawsze - czyli tyle ile potrzeba do zastawienia w całości przeciętnego stołu. Przynajmniej będzie mógł mu podpijać wodę.
- Chcieli mnie obrabować, ale zagadałem ich, zadając im kretyńskie zagadki. -kontynuował opowieść, tym razem dorzucając trochę więcej szczegółów. Z perspektywy czasu ta historia jest całkiem zabawna, ale nie ma sensu przytaczać jej w całości. Tam trzeba było być, żeby to zrozumieć.
- Koniec końców, okazało się, że to miejscowe półgłówki, które urwały się z roboty i chcieli sobie dorobić na trakcie... oczywiście jako zbóje... nie wiem o czym pomyślałeś, mały zboczeńcu. Jeszcze dostałem trochę grosza za milczenie. - mówiąc ostatnie zdanie tajemniczo uśmiechnął się do rozmówcy. Co było w vegas, zostaje w vegas, nie? A co do vegas ...
- Znowu się upiłeś i ktoś złapał cię w iluzje, czy tym razem obyło się bez delirek, pijaku? - chciał dogryźć młodszemu, gdyż chciał sumiennie wypełniać rolę starszego brata.
- Tak na marginesie- wkurzę się jak dostaniesz żarcie jako pierwszy. - skrzyżował ręce w ramionach, zadarł nos i patrzył w sufit udając wielce obrażonego, czekając na reakcje Kaito.
- Zgubiłem się w lesie i spotkałem dwóch typów. Dawno nie widziałem takich debili. - streścił swoją przygodę jak najkrócej się dało. W tym czasie Kaito zaczepił kelnera i złożył zamówienie. Co prawda chciał jak zwykle więcej niż Ame, ale nie zamówił też tyle żarcia co zawsze - czyli tyle ile potrzeba do zastawienia w całości przeciętnego stołu. Przynajmniej będzie mógł mu podpijać wodę.
- Chcieli mnie obrabować, ale zagadałem ich, zadając im kretyńskie zagadki. -kontynuował opowieść, tym razem dorzucając trochę więcej szczegółów. Z perspektywy czasu ta historia jest całkiem zabawna, ale nie ma sensu przytaczać jej w całości. Tam trzeba było być, żeby to zrozumieć.
- Koniec końców, okazało się, że to miejscowe półgłówki, które urwały się z roboty i chcieli sobie dorobić na trakcie... oczywiście jako zbóje... nie wiem o czym pomyślałeś, mały zboczeńcu. Jeszcze dostałem trochę grosza za milczenie. - mówiąc ostatnie zdanie tajemniczo uśmiechnął się do rozmówcy. Co było w vegas, zostaje w vegas, nie? A co do vegas ...
- Znowu się upiłeś i ktoś złapał cię w iluzje, czy tym razem obyło się bez delirek, pijaku? - chciał dogryźć młodszemu, gdyż chciał sumiennie wypełniać rolę starszego brata.
- Tak na marginesie- wkurzę się jak dostaniesz żarcie jako pierwszy. - skrzyżował ręce w ramionach, zadarł nos i patrzył w sufit udając wielce obrażonego, czekając na reakcje Kaito.
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Karczma Nomisuke
Kaito nie wiedział o tym, że Ame utracił swoją szczęśliwą monetę i w sumie dziwne, że nie zauważył tego, że jego starszy brat nie ma jej przy sobie. Przecież często nią podrzucał, gdy nie miał nic lepszego do roboty. No nic, może to i lepiej, że niebieskowłosy postanowił na razie ten temat odpuścić. W innym wypadku musieliby przecież ganiać za przemytnikami, a młodszy z rodzeństwa miał już naprawdę dosyć Hanamury i Arro i Sakki. Chciał odpocząć, dlatego też cieszył się, że ostatecznie wyruszyli do Kaigan i zostawili brudne sprawy daleko za sobą. Ame złożył w końcu Cesarzowi raport i póki co zdawało się, że są wolni od zmartwień. No, o ile starszy Rekin nie wpadnie w jakieś tarapaty i tutaj, chociaż Kaito miał szczerą nadzieję, że sytuacja z Hanamury czegoś tego palanta nauczyła.
- Czyli to nie tylko ja mam problem z poruszaniem się po nowej okolicy… – Westchnął dla żartu, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Zwykle to on mniej ogarniał, co widać było po tym jak kiedyś Ame zdecydował się dać mu do ręki mapę. Co prawda w jakimś sensie uratował im obu wtedy tyłki, no ale… nie dało się ukryć, że orientację w terenie miał znacznie gorszą. Dlatego też tak bardzo rozbawiło go to, że tym razem i niebieskowłosy nie potrafił się poruszać po Kaigan.
- Widzę, że mamy podobnego pecha do rabusiów. – Dodał po chwili, słysząc, że ci dwaj chcieli jego starszego brata okraść. Od razu przypomniała mu się sytuacja z parku Kaito w Hanamurze, gdzie właściwie musiał się zmagać z podobnym problemem. On jednak nie zagadał złoczyńców żadnymi zagadkami, a raczej skorzystał z pomocy zaoferowanej mu przez jakiegoś dziwaka specjalizującego się w sztuce iluzji. No cóż, są różne sposoby rozwiązywania takich niekomfortowych sytuacji, prawda?
- Ja sobie o czymś pomyślałem? Pfft… prędzej takie określenie pasowałoby do Ciebie. – Mruknął zaraz niechętnie, kiedy jego brat próbował mu wmówić jakieś dyrdymały. On zboczeńcem? Tak po prawdzie w ogóle pogubił się w jego toku myślowym, ale nie chciał być gorszy.
- Nie mówię, kto tutaj miał problemy z powodu alkoholu. – Dodał więc zaraz, wspominając oczywiście nieudany przemyt w wydaniu Ame. To raczej on powinien unikać przez jakiś czas procentowych trunków. Młodszy z rodzeństwa raczej nie musiał się obawiać o żadne kłopoty ze strażnikami, delirki, czy innego rodzaju przeszkody. Tak czy inaczej, postanowił starszemu Rekinowi nieco już tę akcję z Hanamury odpuścić. Byli w końcu w Kaigan, którego nigdy wcześniej nie odwiedzili, więc trzeba było się cieszyć życiem i zapomnieć o przeszłych wydarzeniach.
Wtem do stolika podszedł kelner, który wypełnił największe obawy niebieskowłosego i postawił tacę z rybami przed Kaito. Ten w normalnej sytuacji pewnie wpierw rzuciłby się na jedzenie, ale w tych okolicznościach… znów wybuchnął głośnym śmiechem.
- Coś mówiłeś? – Pozwolił sobie zażartować, ale że nikt nie mógł lepiej zrozumieć w tym momencie złości Ame niż on sam, podsunął mu jedną rybę pod nos. – Masz, nie będziesz patrzył jak ja jem. Później ja Ci zgarnę coś z talerza. – Uprzedził jednak od razu, bo przecież nie zamierzał wyjść na tym układzie jako ten stratny.
- Czyli to nie tylko ja mam problem z poruszaniem się po nowej okolicy… – Westchnął dla żartu, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Zwykle to on mniej ogarniał, co widać było po tym jak kiedyś Ame zdecydował się dać mu do ręki mapę. Co prawda w jakimś sensie uratował im obu wtedy tyłki, no ale… nie dało się ukryć, że orientację w terenie miał znacznie gorszą. Dlatego też tak bardzo rozbawiło go to, że tym razem i niebieskowłosy nie potrafił się poruszać po Kaigan.
- Widzę, że mamy podobnego pecha do rabusiów. – Dodał po chwili, słysząc, że ci dwaj chcieli jego starszego brata okraść. Od razu przypomniała mu się sytuacja z parku Kaito w Hanamurze, gdzie właściwie musiał się zmagać z podobnym problemem. On jednak nie zagadał złoczyńców żadnymi zagadkami, a raczej skorzystał z pomocy zaoferowanej mu przez jakiegoś dziwaka specjalizującego się w sztuce iluzji. No cóż, są różne sposoby rozwiązywania takich niekomfortowych sytuacji, prawda?
- Ja sobie o czymś pomyślałem? Pfft… prędzej takie określenie pasowałoby do Ciebie. – Mruknął zaraz niechętnie, kiedy jego brat próbował mu wmówić jakieś dyrdymały. On zboczeńcem? Tak po prawdzie w ogóle pogubił się w jego toku myślowym, ale nie chciał być gorszy.
- Nie mówię, kto tutaj miał problemy z powodu alkoholu. – Dodał więc zaraz, wspominając oczywiście nieudany przemyt w wydaniu Ame. To raczej on powinien unikać przez jakiś czas procentowych trunków. Młodszy z rodzeństwa raczej nie musiał się obawiać o żadne kłopoty ze strażnikami, delirki, czy innego rodzaju przeszkody. Tak czy inaczej, postanowił starszemu Rekinowi nieco już tę akcję z Hanamury odpuścić. Byli w końcu w Kaigan, którego nigdy wcześniej nie odwiedzili, więc trzeba było się cieszyć życiem i zapomnieć o przeszłych wydarzeniach.
Wtem do stolika podszedł kelner, który wypełnił największe obawy niebieskowłosego i postawił tacę z rybami przed Kaito. Ten w normalnej sytuacji pewnie wpierw rzuciłby się na jedzenie, ale w tych okolicznościach… znów wybuchnął głośnym śmiechem.
- Coś mówiłeś? – Pozwolił sobie zażartować, ale że nikt nie mógł lepiej zrozumieć w tym momencie złości Ame niż on sam, podsunął mu jedną rybę pod nos. – Masz, nie będziesz patrzył jak ja jem. Później ja Ci zgarnę coś z talerza. – Uprzedził jednak od razu, bo przecież nie zamierzał wyjść na tym układzie jako ten stratny.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Karczma Nomisuke
Rozstali się wcale nie tak dawno, a on już miał wrażenie, że za tym palantem się trochę stęsknił. Oczywiście nigdy mu tego nie powie, bo jeszcze sobie pomyśli, że jest jakiś fajny czy coś. Przyglądał się jego szerokiemu uśmiechowi i czarnej grzywie, w zasadzie nic się nie zmieniło, ale jednak cały czas pozostało wrażenie, że młodszy jakby wydoroślał przez ten czas. Stał się o wiele bardziej rozgarnięty, nie pakował się w dziwne sytuację, a przede wszystkim przestał generować problemy. Zawsze byli swoim przeciwieństwem, ale czy dorastanie młodszego musiało powodować regres u starszego z braci? Ame miał wrażenie, że czasami zostaje jakby w tyle. Stał się o wiele bardziej leniwy, przy czym zaczął popadać w tarapaty, z których dawniej wyciągał Kaito. Nie przeszkadzało mu to, że ten może go przerosnąć w dziedzinach ninja, przynajmniej tak próbował sobie to wmówić. Nigdy nie był specjalnie pracowity i wszystko przychodziło mu z łatwością. Jego brat za to każdy swój sukces musiał okupić ogromnym nakładem pracy i włożonym w nią wysiłkiem. Dobre nawyki co do codziennych treningów wraz z jego zaangażowaniem zaczynały procentować. Różnica co prawda nie była jeszcze aż tak widoczna, Rekin dostrzegał ją wyłącznie intuicyjnie. Wiązało się to z pewną dozą pewności siebie, którą nabył tamten. Nie ma w tym nic dziwnego. W końcu odnosił zwycięstwa, podczas gdy Ame zaliczał wtopy. Jeszcze mógł ratować się podłym docinkami, ale nawet tutaj młodszy już zaczyna wykazywać się niezłą ripostą. Na domiar złego jako pierwszy otrzymał zamówione danie, mimo że starszy siedział tutaj dużo dłużej. Z jednej strony był głodny i ucieszył się z ryby, którą tamten mu podsunął. Przyjął ją, lecz nie bez zawahania. Doszło do niego, że zaczyna traktować brata jako rywala a nie nieznośny obiekt, którym trzeba się opiekować. W normalnych warunkach dałoby mu to kopa i motywacje do pracy nad sobą, ale teraz - w tej karczmie dopadła go dekadencja i marazm. Jeszcze przed chwilą był bardzo głodny i z niecierpliwością czekał na swoje zamówienie, tylko po to, żeby teraz niemrawo dłubać w rybie, udając, że skrupulatnie wydłubuję ości. Ze skwaszoną miną rozejrzał się po innych bywalcach gospody, jednak nie dostrzegł nikogo ciekawego. Szukał czegokolwiek, co miałoby szanse wyrwać go z podłego nastroju, w który sam się wpędził. Na wszystkie wcześniejsze słowa Kaito odpowiadał czymś w stylu: "aha", "mhm", "fajnie". Stracił jakąkolwiek chęć odpowiadania na zaczepki, które sam przecież zainicjował. Nie dojadł nawet połowy otrzymanej porcji, kiedy w swej łaskawości doniesiono mu jego danie. Do kelnerki nie odezwał się nawet słowem, na napiwek też nie mają co liczyć. Kto by pomyślał, że jedno spóźnione danie może zainicjować tyle procesów myślowych i doprowadzić do tylu gorzkich refleksji na temat obecnego stanu rzeczy. Bez słowa przerzucił jedną z otrzymanych ryb na talerz brata. Szybko zabrał się za dojedzenie ryby, którą próbował pozbawić, z tak wielkim pietyzmem, wszystkich ości. Błyskawiczną ucztę przepił za pomocą resztki wody, którą jeszcze miał w dzbanie.
- No całkiem, całkiem ta rybka. - powiedział jakby bez przekonania, lekko ironicznie. A wszystko to!, (uuoou) bo lasowe zdarzenie zepsuło mu humor i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. (ouuye). Chodź pokazać klasę chciał tak bardzo dziś.
- Dla mnie to za słone! - podsumował jakość otrzymanego jedzenia, jednocześnie kończąc tryb niezrozumiałego żartu.
- Jakie masz plany co do Kaigan? - rzucił od niechcenia, zabierając się za drugą rybę.
- No całkiem, całkiem ta rybka. - powiedział jakby bez przekonania, lekko ironicznie. A wszystko to!, (uuoou) bo lasowe zdarzenie zepsuło mu humor i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. (ouuye). Chodź pokazać klasę chciał tak bardzo dziś.
- Dla mnie to za słone! - podsumował jakość otrzymanego jedzenia, jednocześnie kończąc tryb niezrozumiałego żartu.
- Jakie masz plany co do Kaigan? - rzucił od niechcenia, zabierając się za drugą rybę.
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Karczma Nomisuke
Chyba czyli się dosyć podobnie… to nie tak, że samodzielnie sobie nie radzili, czasami nawedobrze było się rozstać na dłużej. Przyzwyczajeni jednak byli do wspólnych podróży, więc jeśli jeden nie widział drugiego przez jakiś czas na horyzoncie, mógł czuć się nieco zagubiony. Dlatego też Kaito cieszył się, że spotkali się tutaj przypadkiem na obiad, nawet jeśli zaraz mieliby iść w zupełnie innym kierunku. Tego w końcu nie mógł przewidzieć. Czy zaś młodszy z rodzeństwa rzeczywiście wydoroślał? Jemu samemu trudno byłoby chyba jednoznacznie stwierdzić. Faktycznie radził sobie coraz lepiej, a Ame nie musiał go już tak jak kiedyś wyciągać z jakichś tarapatów. Poza tym kiedyś niezaprzeczalnie to starszy Rekin górował nad nim umiejętnościami i opanowaniem, a zdawało się, że w ostatnim czasie nieco się to wszystko wyrównało. Bardzo prawdopodobne, że wynikało to z faktu, iż Ame wszystko przychodziło w życiu łatwiej, miał trochę lepszy start zważywszy na odziedziczone po ojcu Kekkei Genkai. Czarnowłosy Kantańczyk musiał się nieźle nagimnastykować, by w ogóle zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Jednakże dzięki temu wyrobił sobie pewien rytm treningów, stał się o wiele bardziej pracowity i zaczął doceniać swój wysiłek, bo w końcu zaczął widzieć realne efekty swojej ciężkiej pracy. Czy miał za to Ame za leniwego? Może nieraz widział, że jego braciszek spoczął na laurach, ale to wcale nie oznaczyło, że miał go za jakiegoś słabeusza. Ba, wiedział że w wielu sytuacjach wypadłby o wiele lepiej od niego, a i nie miał tak naprawdę pojęcia, kto zwyciężyłby w pojedynku, gdyby teraz stanęli razem w szranki. Poza tym… czy miało to jakieś większe znaczenie? Mogli wyłącznie motywować siebie wzajemnie do ćwiczeń, ale zwycięzca nie był taki istotny. Znacznie ważniejsze było to, by potrafili cały czas współpracować, a co za tym idzie by mogli być dla siebie zawsze tak niezbędnym wsparciem. Na to, że ten układ nadal działa, mieli zaś idealny przykład w Hanamurze. Może i role się odwróciły i tym razem to Kaito musiał pomóc starszemu Hozukiemu, ale wyglądało na to, że nadal mogą na siebie liczyć, niezależnie od niesprzyjających okoliczności. Mogli też liczyć ze swojej strony na cięte riposty, co oczywiście nieraz doprowadzało do szału, ale także zdawało się wzmacniać ich relację. Szesnastolatek nie zdawał sobie jednak jeszcze sprawy z tego, że podejście Ame do niego diametralnie się zmieniło i że ten zaczął go traktować inaczej. Nie sądził, że wyszedł już z roli niańki i postawił się w stosunku do młodszego braciszka w roli rywala. Nie było to jednak takie złe podejście, jeśli faktycznie zdołałoby zmotywować Ame do większego wysiłku.
- Zajebista. – Odezwał się dopiero w odpowiedzi na słowa brata, który próbował chyba obrzydzić mu posiłek. A może po prostu był nadal wściekły o to, że dostał swoje danie później? Cóż, Kaito nie do końca rozumiał te jego negatywne emocje. Jasne, gdyby był na jego miejscu, pewnie też nie byłby zadowolony, ale zły nastrój raczej przeszedłby mu zaraz po wzięciu pierwszego kęsa. W końcu te rybki mieli naprawdę znakomite.
- Sam jesteś dzisiaj jakiś słony. – Westchnął ciężko, bo widział, że nastawienie Ame do życia w przeciągu chwili zmieniło się jakby o sto osiemdziesiąt stopni. Nie czytał mu w myślach, nie był więc świadom tego natłoku. Dlatego też nie do końca rozumiał o co mu chodzi i nie bardzo potrafił mu pomóc.
- To przez tych rabusiów? – Dodał jeszcze pomiędzy jednym kawałkiem ryby, a drugim, ale nie sądził, by starszy Hozuki tak bardzo się tym przejął. Musiało go gnębić coś więcej, a Kaito zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli ma rację, to raczej żadną siłą nie wyciągnie ze swojego niebieskowłosego towarzysza niezbędnych informacji. Jedyne, co mógł zrobić, to poczekać, aż Ame zdecyduje się sam powiedzieć mu o swoich problemach, czy innych wyniszczających myślach.
- Zjem i idę trenować! – Rzucił radośnie, podkręcając jeszcze tempo jedzenia tak, że po chwili na jego talerzach nie zostało już praktycznie nic, tylko ości. Dopił jeszcze swoją wodę, po czym znów odwrócił wzrok w kierunku brata.
- Ja już zapłacę za wszystko. – Stwierdził tylko, machając mu na pożegnanie. No, baterie rodzinne naładowane, marudna morda Ame zobaczona… można było dalej zwiedzać Kaigan i nauczyć się paru nowych technik. Po drodze wręczył kelnerowi odpowiednią sumkę wraz z napiwkiem, bo nie miał takich zastrzeżeń do obiadu, co jego braciszek, po czym opuścił karczmę w nadziei, że znajdzie dogodne miejsce do swoich treningów.
zt.
- Zajebista. – Odezwał się dopiero w odpowiedzi na słowa brata, który próbował chyba obrzydzić mu posiłek. A może po prostu był nadal wściekły o to, że dostał swoje danie później? Cóż, Kaito nie do końca rozumiał te jego negatywne emocje. Jasne, gdyby był na jego miejscu, pewnie też nie byłby zadowolony, ale zły nastrój raczej przeszedłby mu zaraz po wzięciu pierwszego kęsa. W końcu te rybki mieli naprawdę znakomite.
- Sam jesteś dzisiaj jakiś słony. – Westchnął ciężko, bo widział, że nastawienie Ame do życia w przeciągu chwili zmieniło się jakby o sto osiemdziesiąt stopni. Nie czytał mu w myślach, nie był więc świadom tego natłoku. Dlatego też nie do końca rozumiał o co mu chodzi i nie bardzo potrafił mu pomóc.
- To przez tych rabusiów? – Dodał jeszcze pomiędzy jednym kawałkiem ryby, a drugim, ale nie sądził, by starszy Hozuki tak bardzo się tym przejął. Musiało go gnębić coś więcej, a Kaito zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli ma rację, to raczej żadną siłą nie wyciągnie ze swojego niebieskowłosego towarzysza niezbędnych informacji. Jedyne, co mógł zrobić, to poczekać, aż Ame zdecyduje się sam powiedzieć mu o swoich problemach, czy innych wyniszczających myślach.
- Zjem i idę trenować! – Rzucił radośnie, podkręcając jeszcze tempo jedzenia tak, że po chwili na jego talerzach nie zostało już praktycznie nic, tylko ości. Dopił jeszcze swoją wodę, po czym znów odwrócił wzrok w kierunku brata.
- Ja już zapłacę za wszystko. – Stwierdził tylko, machając mu na pożegnanie. No, baterie rodzinne naładowane, marudna morda Ame zobaczona… można było dalej zwiedzać Kaigan i nauczyć się paru nowych technik. Po drodze wręczył kelnerowi odpowiednią sumkę wraz z napiwkiem, bo nie miał takich zastrzeżeń do obiadu, co jego braciszek, po czym opuścił karczmę w nadziei, że znajdzie dogodne miejsce do swoich treningów.
zt.
0 x
- Ame
- Postać porzucona
- Posty: 645
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:22
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: jak na av
- Widoczny ekwipunek: *Zanbato na plecach
*Miecz obosieczny przy pasie
*Torba na zadzie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 902#p70902
Re: Karczma Nomisuke
Humor i miłe nastawienie do życia rąbnęły o ziemię jak pewien słynny samolot. Mimo, że w końcu się najadł, to nie już chyba nic nie będzie w stanie poprawić mu humoru. Jego lenistwo zaszło za daleko i nie zamierzał sobie pozwolić na więcej porażek. Po skończonym posiłku weźmie się za siebie jak nigdy dotąd. Nie może sobie pozwolić na użalanie się nad sobą i jednocześnie dać więcej czasu młodszemu na pogłębienie pojawiającej się przepaści. Kaito jak zwykle wszystko smakowało, nic nie było w stanie zepsuć mu smaku jedzenie, nawet kwaśny humor braciszka. Obaj jedli dosyć szybko, przy czym mówili niewiele. Naturalną koleją rzeczy było to, że zaraz zostaną tylko oni i pusty stół. Brak jakiegokolwiek progresu u Rekina mógł kompletnie zniszczyć równowagę sił, a dalej - kompletnie pogrzebać ich szanse na doskonałą współpracę w przyszłości. Co prawda starszy nie przywiązywał do tego aż takiej wagi, ale mimo wszystko tamten łoś był jedyną osobą, do której był szczerze przywiązany. Nie mógł sobie pozwolić na drastyczny spadek formy, na swoją mniejszą użyteczność w tym zespolę. Postanowił zacząć ogarnięcie się od tego momentu, gdyż Kaito chyba zaczął zauważać, że jednak nie wszystko jest takie w porządku jak to na pierwszy rzut oka mogło się wydawać.
- Takie płotki nie są w stanie popsuć mi humoru, jednak dali mi sporo do myślenia - odpowiedział na podyktowane zmartwieniem pytanie brata. Nowy manewr co prawda miał zastosowanie tylko w dosłownie takiej sytuacji jak ta na trakcie, co nie zmienia faktu, że nie jest to coś czym dysponuje każdy, zaś fakt, że już mu się to przydarzyło, nie znaczy, że nie zdarzy się i drugi raz. Młodszy szybko dojadł swoją porcje. Ame miał wrażenie, że słuchał jego odpowiedzi tylko jednym uchem. Był bardziej skupiony na obgryzieniu resztek oraz oddaniem talerzy. Jedyne co dobre, to tyle, że zapłacił za oba zamówienia. Może zrobiło mu się trochę przykro, że niekompetentni kelnerzy podle potraktowali niebieskowłosego? Niezależnie od tego co nim kierowało, na pewno po posiłku wrócił do treningów, tego co tak ostatnio Hozuki zaniedbał. Czas to nadrobić. Wstał ze swojego miejsca i nie oglądając się na nikogo ruszył do wyjścia.
z/t
- Takie płotki nie są w stanie popsuć mi humoru, jednak dali mi sporo do myślenia - odpowiedział na podyktowane zmartwieniem pytanie brata. Nowy manewr co prawda miał zastosowanie tylko w dosłownie takiej sytuacji jak ta na trakcie, co nie zmienia faktu, że nie jest to coś czym dysponuje każdy, zaś fakt, że już mu się to przydarzyło, nie znaczy, że nie zdarzy się i drugi raz. Młodszy szybko dojadł swoją porcje. Ame miał wrażenie, że słuchał jego odpowiedzi tylko jednym uchem. Był bardziej skupiony na obgryzieniu resztek oraz oddaniem talerzy. Jedyne co dobre, to tyle, że zapłacił za oba zamówienia. Może zrobiło mu się trochę przykro, że niekompetentni kelnerzy podle potraktowali niebieskowłosego? Niezależnie od tego co nim kierowało, na pewno po posiłku wrócił do treningów, tego co tak ostatnio Hozuki zaniedbał. Czas to nadrobić. Wstał ze swojego miejsca i nie oglądając się na nikogo ruszył do wyjścia.
z/t
0 x
Przez miesiące, patrzył na pełny lili wodnej staw i stawał się świadom, że nie może być to zwykły rekin morski. Element, który zmienił jego charakter to wlasnie wybor bestii. Kiedy wrócił był nieco inny. Nie posiadał jeszcze paktu, jednak już do czegoś się zobowiązał, reprezentowania cechy tego zwierzęcia swoim nastawieniem. - Hakai o Ame.


- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Karczma Nomisuke
Kei oglądał całą scenę, lecz już się nie poruszył. To jak mężczyzna po raz kolejny chwycił kobietę za rękę i niemal wyszarpał zza pleców Seinaru było dla niego niezrozumiałe, jednak samuraj nie usłyszał żadnego wołania o pomoc. Nie widział sensu wchodzenia z kimkolwiek w dyskusję teraz. Nawet gdyby sprał tego osiłka tu i teraz, niczego by to nie zmieniło. Niemniej jednak, zmiana nastawienia Reizeia do Seinaru była tak diametralna, jakby wzburzone morze nagle się uspokoiło i chciało zaprosić go Keia na swoje wody, aby chwilę później zatopić go, gdy nie będzie się tego spodziewał. Dlatego chłopak spojrzał na swojego rozmówcę podejrzliwie, choć nie odrzucił jego zaproszenia.
- Papa, nieznajoma! - Krzyknął tylko za dziewczyną, chociaż naprawdę było mu jej żal, że narzeczony, zapewne po czasie, okazał się skończonym dupkiem.
- Jasne, chodźmy. - Odpowiedział już teraz na propozycję Reizeia, który musiał poprowadzić go w zupełnie nowym i nieznanym jeszcze Seinarowi mieście. Tylko... o czym mieli ze sobą rozmawiać? Samuraj nie był pewny, czy z opryszkiem znajdą jakiś wspólny temat, chociaż przed chwilą nie spodziewał się też znajdą wspólny język. Kei nikogo nie skreślał od razu, nawet po scenie którą zobaczył. Może to tylko pogubiony romantyk, która za bardzo kocha swoją narzeczoną? Bajki przecież się zdarzają.
Znaleźli się w końcu w tutejszej karczmie. Było to tłoczne miejsce, za którymi Kei nie za bardzo przepadał, ale trzeba było przyznać, ze miało swój urok i Kei mógł bez trudu zrozumieć, co przyciąga ludzi do tego miejsca. Zajęli więc stolik, lecz Seinaru nie spuszczał jeszcze definitywnie swojej gardy. Był bardzo podejrzliwy z natury, dlatego nie zakochiwał się od pierwszego wejrzenia, tak samo jak nie dawał się zwieść pozorom życzliwości.
- Co to za ciekawsze sprawy nas tu sprowadziły? Widziałem wszystko całkiem dokładnie, nie wiem czy zostawiłeś sobie miejsca na jakieś wyjaśnienia. - Zaczął Kei, gdy usiedli już na jakichś miejscach.
- Papa, nieznajoma! - Krzyknął tylko za dziewczyną, chociaż naprawdę było mu jej żal, że narzeczony, zapewne po czasie, okazał się skończonym dupkiem.
- Jasne, chodźmy. - Odpowiedział już teraz na propozycję Reizeia, który musiał poprowadzić go w zupełnie nowym i nieznanym jeszcze Seinarowi mieście. Tylko... o czym mieli ze sobą rozmawiać? Samuraj nie był pewny, czy z opryszkiem znajdą jakiś wspólny temat, chociaż przed chwilą nie spodziewał się też znajdą wspólny język. Kei nikogo nie skreślał od razu, nawet po scenie którą zobaczył. Może to tylko pogubiony romantyk, która za bardzo kocha swoją narzeczoną? Bajki przecież się zdarzają.
Znaleźli się w końcu w tutejszej karczmie. Było to tłoczne miejsce, za którymi Kei nie za bardzo przepadał, ale trzeba było przyznać, ze miało swój urok i Kei mógł bez trudu zrozumieć, co przyciąga ludzi do tego miejsca. Zajęli więc stolik, lecz Seinaru nie spuszczał jeszcze definitywnie swojej gardy. Był bardzo podejrzliwy z natury, dlatego nie zakochiwał się od pierwszego wejrzenia, tak samo jak nie dawał się zwieść pozorom życzliwości.
- Co to za ciekawsze sprawy nas tu sprowadziły? Widziałem wszystko całkiem dokładnie, nie wiem czy zostawiłeś sobie miejsca na jakieś wyjaśnienia. - Zaczął Kei, gdy usiedli już na jakichś miejscach.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Karczma Nomisuke
Ohhh... Reishi nie bawił się w konwenanse, co? Po wejściu do karczmy niewiele czasu zajęło mu znalezienie miejsca i wyłuszczenie całej sprawy. Potrzebował gościa. Keiowi niezbyt podobał się ten początek, ale oprócz kulturalnej strony istniała jeszcze ta merytoryczna. Niemniej jednak, trochę zastanowiła go troska kobietę, którą facet szarpał przed kilkoma minutami jak workiem ziemniaków. Czy to prawda co mówią? Łobuz kocha najbardziej? Seinaru poprawił swój kij opierający się o krawędź jego krzesła, a następnie zmierzył wzrokiem mężczyznę.
- Chronić? - Powtórzył za nim.
- Czyli spodziewasz się, że będzie jej potrzebować? - Samuraj nachylił się nad stołem, po czym zadał kolejne pytanie.
- W takim razie stawka będzie zależna od trudności zadania. - Tak naprawdę nie chodziło mu o pieniądze. Jednakże sam fakt, że facet z góry wie, że jego narzeczonej będzie potrzebny ktoś do pomocy, świadczyć może o wielu nieprzyjemnych rzeczach. Oczywiście nawet gdyby Seinaru spytał go wprost o co chodzi, to i tak nie miałby jak zweryfikować prawdy, dlatego póki co wypytywał o dalsze szczegóły.
- Jakieś konkrety? Na czym miałoby to polegać? - Ochrona całodobowa, podczas wyjść na zakupy? Seinaru powoli zaczął czuć się jak zwykły żołdak, ale nie czuł, że mu to w jakikolwiek sposób uwłacza.
- Chronić? - Powtórzył za nim.
- Czyli spodziewasz się, że będzie jej potrzebować? - Samuraj nachylił się nad stołem, po czym zadał kolejne pytanie.
- W takim razie stawka będzie zależna od trudności zadania. - Tak naprawdę nie chodziło mu o pieniądze. Jednakże sam fakt, że facet z góry wie, że jego narzeczonej będzie potrzebny ktoś do pomocy, świadczyć może o wielu nieprzyjemnych rzeczach. Oczywiście nawet gdyby Seinaru spytał go wprost o co chodzi, to i tak nie miałby jak zweryfikować prawdy, dlatego póki co wypytywał o dalsze szczegóły.
- Jakieś konkrety? Na czym miałoby to polegać? - Ochrona całodobowa, podczas wyjść na zakupy? Seinaru powoli zaczął czuć się jak zwykły żołdak, ale nie czuł, że mu to w jakikolwiek sposób uwłacza.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości