Rezultat był taki, że jak wyskoczył, to dostał w ryj krzesłem, a bukmacher-knajpiarz się zeźlił. Szy wolną ręką mu pokazał tylko symbol "okej', że się zgadza jak najbardziej z faktem, że za dodatkowe zniszczenia będą musieli zapłacić. To było dla niego przecież jasne, ale to i tak była wina tego złego krzesła które mu pod ręke samo podlazło, na pewno. Tak czy siak, Akashi dostał wpizdę, a kij został zablokowany pod pachą Shigiego, czyli everything went as expected. Shiga rozumiał spojrzenie i bełkot, jakim obdarzył go brat w wierze i wiedział o co mu chodzi. Jeśli pójdą w ruch rzeczy ostre, jak drzazgi czy odłamki zniszczonego krzesła, jeśli zostanie uszkodzone ich ciało... No cóż, zregeneruje się zdecydowanie szybciej niż powinno i wszystkim obecnym w karczmie zapali się bardzo jasna świeczka czy inne światełko i będzie to sygnał - Coś jest nie tak, trzeba ich przycisnąc.
I w serii niefortunnych zdarzeń dalej może wyjść na jaw, że są Jashinistami i nie będzie zabawy, tylko krew, rany i ból dupy.
A do tego straż, mordercy w postaci jakichś złych ludzi, którzy by ich, biednych Jashinistów chcieli ubić...
Shiga dlatego więc utrzymuje kij pod pachą, utrzymując Akashiego w ryzach, bo albo puści kij, albo będzie z nim zblokowany na określonym polu ruchu. Shiga postanowił ponowić próbe ataku i zamiast pięści w twarz - cios z całą siłą i szybkością otwartą dłonią w ucho Akashiego, by go ogłuszyć.