Na pytanie Ociroła uniósł brew ku górze. Kuroi nie raz pokazał swój stosunek do władzy, która oceniała ludzi na podstawie rang przypisując im jakąś specjalną rolę podziału społeczeństwa. Sabaku był na samym dole tej drabinki razem ze świeżakami. Z ludźmi, którzy to dopiero zaczynali swoją zabawę z ganianiem kotków i sprzątaniem domów. Ostatnim razem sam Jou wyznaczył mu zrobienie kilku takich zadań zupełnie jakby chciał mu pokazać jego miejsce w szeregu. Albo zwrócić uwagę na to, że wypadałoby być wyżej, przylepić jakąś magiczną karteczkę do jego czoła i pokazanie "ten człowiek jest godny!". Kuroi podchodził do tego zupełnie inaczej, bowiem sama ranga nie świadczyła o człowieku. Nie mówiła o tym kim jest, jakie ma zdolności. Po prostu było to dalekie od jego światopoglądu, że nie miał za bardzo jak się dogadać z obecnym liderem. Wieczny Doko - ten przydomek zapewne będzie bardzo realny. -Czy ja kiedykolwiek wypełniałem rozkazy Jou? To że nadal jestem Doko chyba dosyć mocno świadczy o moim stosunku do jego poleceń - wzruszył ramionami. Nie miał za wiele więcej do powiedzenia w tej kwestii. A może kiedyś zmienią się ich stosunki i zostaną koleżkami? Kto to wie, kto to wie. -Kiedyś trzeba. Sam pewnie jesteś ledwo kilka lat starszy. W sumie dziwniej jest zadawać się ze staruchami, z wiekiem zawsze ludziom odbija - niby to popatrzył w bok, niby o nikogo mu nie chodziło, ale ta aluzja była chyba aż nazbyt oczywista. -Będziecie namawiać ludzi do jakiejś religii czy czego? Chyba że zostajesz drugim Jashinem, a nasz pasterz jest Twoim pierwszym wyznawcą. W sumie jeżeli wielkość tego... czegoś odzwierciedla stopień zaangażowania, to nawet byłbym w stanie w to uwierzyć - pokiwał głową spoglądając jeszcze raz na maluteńką klepsydrę na ubraniu Sabaku. Spodziewał się raczej ruchów w klanie, bowiem młodziak miał całkiem niezły kontakt z Jou, jednak i tym razem został zaskoczony. Konkurencja, czy raczej poszukiwania nowych ludzi do sojuszników pustyni? Potem obrócił się do Harumi, która była całkiem miłym zaskoczeniem. W sumie nie tylko dlatego, że młodziutka dziewczyna była przyjemna dla oka - dużo bardziej niż wystrojony Ociroł - ale miała coś w swoim sposobie bycia, co Staruszek lubił, chociaż nie potrafił tego nazwać. -Ah - skomentował całą sprawę z rozdzieleniem ścieżek. Ani nie współczuł, ani nie żałował, ani nie gratulował, bo nie miał czego. Skoro ktoś odnalazł swoją ścieżkę, to powinien się nią kierować. Mimo tego, że spędził trochę czasu z tym chłopakiem, to jakoś nie mógł go sobie wsadzić jakiejkolwiek szufladki. Pasował jednocześnie do wielu z nich, ale nigdy do jednej konkretnej i pozostał tak w eterze, przez co bardziej pamiętał go jako towarzysza Białowłosej, niżeli personę jako taką. Nawet Człowiek z twarzy podobny do nikogo był bardziej wyrazisty. -Do zobaczenia po wszystkim. Nie daj się tam za łatwo! - rzucił jej na odchodne i popatrzył na swoją grupę i złapał kontakt wzrokowy z Shikaruiem. U tego (W KOŃCU) zauważył ukłon, więc zrobił dokładnie to samo. Grupki zaczynały się zbierać, w sumie to u nich było trochę więcej ochotników. Rozglądał się po ludziach, którzy postanowili dołączyć do grupek. Kakuzu o którym mówił Ocir nie był mu znany, chociaż chyba każdy go tutaj rozpoznał. Poczuł się trochę ignorantem, ale przecież nie mógł teraz po prostu podejść do jakiegoś obcego faceta i zacząć go wypytywać co tutaj w sumie robi. Chociaż... Nie no nie na imprezie tego kalibru, może innym razem, albo po prostu wypyta Diabołka co było takiego specjalnego w tym człowieku. Ich dowódca wyglądał dużo poważniej, w sumie Kuroi mógłby przyznać, że mógłby temu komuś zawierzyć jeżeli chodzi o prowadzenie grupy. Gdy tylko ten odchrząknął Kuma poczuł jakby ukłucie, które kazało mu słuchać. Zaniepokoiły go wysokie temperatury, chociaż spędził tyle czasu na pustyni, że nie powinny one być aż tak dotkliwe, to jednak gorąc na dłuższą metą potrafił być męczący. Gorzej jednak z roślinnością i zwierzętami, bo jeżeli te potrafiły poruszać się bez problemu w takim środowisku, to będzie z nimi trochę zabawy. Informacji jednak poza tym było tyle co nic. Niby coś jest, ale nikt nie wie co. Czy Ci ludzie tutaj nie mieszkają, nie robią zwiadów? Do tego całkowite poddaństwo i wypełnianie rozkazów też nie było najmocniejszą stroną staruszka, ale czy miał inne wyjście? Nie znał tych terenów tak dobrze, więc musiał zdać się na tą dwójkę. Radosny ton człowieka z łańcuchami sprawił, że Kuroi ufał mu nieco mniej. Mord w oczach, mordercze narzędzie na rękach i wesolutki ton. A może po prostu lubił mord, a swoich sojuszników traktował jak ziomeczków? Wyszedł przed szereg i ukłonił się ku zebranym. -Kuroi, władam piaskiem. Potrafię też zająć się niektórymi ranami - gdyby była taka potrzeba zgłoście się do mnie. Preferuję walkę na większy dystans, najlepiej w roli wsparcia. - rzucił głośno, wyraźnie, przy czym po raz pierwszy odkąd się pojawił w miejscu zbiórki postanowił się też wyprostować. Dopiero teraz dało się zauważyć, że staruszek nie ma jakiegoś garba na plecach, a do tego jest całkiem wysoki. Zrobił krok w tył, dał innym szansę na zrobienie tego samego, chociaż kilkoro ludzi zrobiło to już wcześniej. W sumie to wiedział już czego się spodziewać po ponad połowie zebranych, co i tak stanowiło całkiem sporą część. Nie było źle. -Jak myślicie, znajdziemy cokolwiek? - rzucił na sam koniec do Pastuszka i Diabołka stojących obok niego. Staruszek, Diabołek i Pastuszek - drużyna Bydlaków, nie ma co.
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 1 sie 2019, o 11:45
autor: Yami
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 1 sie 2019, o 19:47
autor: Shikarui
Pokłonił się głęboko w stronę Ichirou, kiedy ten na nich spojrzał. Oh crap. Czyli jednak słyszał! Teraz powinien być moment, w którym czarnowłosy zakopywał się pod ziemię ze wstydu za jedno krótkie słowo żony i..! W końcu oddał tak głęboki, pełen szacunku pokłon. Przeprosiny pełną parą, brakowało tylko, żeby zamiótł nosem podłogę albo padł na kolana. Tego jednak nie zrobił. Wtedy przecież poniżyłby żonę. I kiedy się wyprostował, a Król Pustyni wrócił do rozmowy ze swoimi towarzyszami, to uśmiechnął się nieco pod nosem. Tak na ułamek sekundy wyciągnął jeden kącik warg w górę. Dumne reprezentowanie swojej rodziny, co? W końcu to nie tylko nazwisko. W tej dumie nie było miejsca na strach, by wyrazić swoje zdanie. Shikarui również mógłby je wyrazić - tylko ubrałby to w śliczne słowa. Jak każdy gad miał zwyczaju to robić, sunąc swoim ogonem po zdeptanej przez ludzi ziemi.
Jego wzrok nie wyłapał machania Chise. Spoglądał wtedy na buty, które przesunęły się obok, czyjaś sylwetka, bardzo nieznajoma. Kto by pomyślał, że pomimo tylu ludzi ich akurat usłyszała? Gdyby mogła ich zobaczyć, ba! Gdyby Shia ich zobaczył - na pewno by podszedł. To dobrze? Źle? Bez znaczenia. Mnich był jedyną osobą, która tak jak była wrogiem - tak wcale nim nie była. Jedynym, w którego plecy Shikarui nie wystrzelił strzały, choć miał tak cudowne otwarcie podczas Kami no Hikage. Jedna strzała mogłaby bardzo wiele załatwić. Potem wystarczy dodać kilka więcej. Nie. W końcu był powód, dla którego nie wyprosił go z wesela i nie pisnął ni słówka swojej żonie. Powód, dla którego tak fascynowały go ciepłe iskry wokół jego sylwetki. Gdzieś tam głęboko, zakorzenione mocno w nim. Uniósł spojrzenie, by zobaczyć czarne włosy Chise, które zawirowały w powietrzu, gdy żwawo poszła w kierunku przeciwnej grupy. Gdyby była tylko odrobinka czasu więcej..! W sumie dobrze, że nie było. Nie miał siły i ochoty na konfrontacje, które wymagałyby od niego energii, starania się. I chodzenia na krańcach swoich tygrysich pazurów. Zastanawiał się, jak to się stało i jakim cudem świat był tak mały, że ta dwójka się zeszła. No i - jak to powiedział Asace w Ryuzaku no Taki - kim on był, by oceniać, że białowłosy nie złagodniał pod dłonią Chise? Ludzie się zmieniali. Byli jednak tacy, którym nie wolno było ufać w pełni nawet po całych latach znajomości. Albo - nie znajomości? Tak czy siak - wzrok mnicha nawet nie powędrował w tym kierunku i tylko Chise odeszła ze swoim ciepłym, szczerym uśmiechem. Miała w sobie aż za dużo gracji. Każdy jej krok był przesiąknięty sogeńskimi zwyczajami.
-To może być nudna przeprawa. - Ściągnął mocniej pas na swoim tułowiu. Jego szyja i ręce obwiązane były czarnym, miękkim materiałem - bardzo cienkim z uwagi na panujące tutaj warunki. Ciekawe, co ta góra miała im do zaoferowania na zewnątrz. Nie widział w najbliższym promieniu nic ciekawego ani na górze, ani na dole. Żadnego ruchu, życia... z życiem było w zasadzie tym gorzej, im dalej w las. A raczej - im dalej w to, co zostało z lasu.
Przedstawił już swoje zdolności od razu po podejściu. Jak się spodziewał - wszystko było wymagane. W końcu swoje zdolności trzeba znać. -Mogłabyś mi stworzyć 3 kunaie? - Zwrócił się do Asaki, kiedy już wszycy ważni powiedzieli, co mieli do powiedzenia, nachylając się lekko do niej, by nie zakłócać momentu, w którym wszyscy przedstawiali swoje umiejętności - i samych siebie. Słuchał, rzecz jasna. Zamierzał bardzo dokładnie wiedzieć, z kim mu przyjdzie podróżować. I z kto ewentualnie może mu wbić kunaia w plecy. Albo jakieś inne badziewie.
- Natura chakry: suiton na poziomie A. Bliski i daleki dystans. - Dodał jeszcze ten istotny szczególik. Na swoim plecach nosił piękny, oryginalny łuk z kołczanem pełnym strzał oraz dwa miecze - wakizashi. Jeden po prawej stronie, drugi na plecach, na poziomie pasa. Mógł się bez problemu wpasować w każdą rolę. Przesunął oczyma po wszystkich istotnych jednostkach, istotnych twarzach. Zaraz, zaraz, jak oni..? Że jak tam leciały ich nazwiska? Hmph. Chyba byliby dobrym uzupełnieniem kolekcji. Nic dziwnego, że nie chcieli żadnych zabijaków. A jednak gotowi byli przyjąć wszystkich - nawet tych poszukiwanych listami gończymi. W gruncie rzeczy wszystkim zawsze było obojętne - byle było komu zlecić, kogo poświęcić za istotną sprawę. W zasadzie to mógł się czuć wykluczony z góry, ale przecież - co złego, to nie on! Potulny baranek. Miły, miły...
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Ukryty tekst
KARTA POSTACI
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 1 sie 2019, o 21:09
autor: Asaka
Pewnie zdziwieniem dla nikogo nie będzie fakt, że Asaka absolutnie nie czuła wstydu za słowa prawdy, jakie powiedziała pod adresem Ichirou. Gdy więc on miażdżył ją pogardliwym wzrokiem, białowłosa tylko wygięła lekko wargi w górę, posyłając mu delikatny uśmieszek. I to by było na tyle, bo zaraz jej uwagę przykuł kłaniający się w pas mąż, który, mało brakowało, a zaryłby nosem o ziemię. Tak się kłaniał i kajał! Nie pierwszy zresztą raz, bo Shikarui miał tendencję do przesadyzmu i dramatyzowania i padał na kolana tam, gdzie ona ledwie tylko zginała kark w wyrazie szacunku. Poza tym na słowa jakie do niej powiedział, ta reprymenda, próba ustawienia jej do pionu – fiu fiu! Aż wciągnęła z wrażenia powietrze, bo oto Shikarui zachował się jak facet i bardzo dosadnie swoje zdanie wyraził. Rzadko kiedy robił to tak… dobitnie, z takim przekonaniem i… czy ona wyczuwała w jego głosie nutkę zirytowania? …rozkazu? Nie przestała się więc uśmiechać gdy Shiki w końcu się wyprostował – ona oczywiście za nim przepraszać nie zamierzała, za prawdę się nie przeprasza – ale uśmiech skierowany do niego był w zupełnie innym stylu. Podziw – tak, to dobre słowo.
Ona akurat nie patrzyła w swoje buty wtedy, gdy Chise uniosła dłoń w pozdrowieniu. Asaka prawdę mówiąc nie widziała ani jej ani Shigiego, i gdyby Shikarui o nich nie wspomniał, to pewnie dalej by nie wiedziała, że też znaleźli się w obozie. Asaka nie rozglądała się jednak, przyjęła do wiadomości informację, ale wtedy inne rzeczy były do roboty niż szukanie ich w tłumie. Z Chise by się przywitała, a jakże. To Shiga był problemem, ze względu na fakt, o czym opowiedział jej Shiki, gdy już go przycisnęła. Trudno było jej się z tym pogodzić, bo oboje bardzo polubiła, ale nie miała powodu, by Sanadzie nie wierzyć. Zresztą jego wgapianie się w ziemię było dla niej aż nazbyt dosadne. Złotooka obserwowała jak ludzie dzielą się na dwie grupy i to wtedy dopiero zobaczyła czarnowłosą dziewczynę, a obok niej wysokiego, białowłosego faceta. Uniesiona ręka? Kunoichi rozglądnęła się obok, chcąc mieć pewność, że to do nich, a nie do kogoś obok, ale nikt jej nie odmachał, więc…? Złotooka uniosła więc dłoń w geście pozdrowienia, ale dopiero później dotarło do niej, że Chise i tak tego nie zobaczy… Więęęc? Dziwna sytuacja. Asaka wpadła w lekką konsternację, ale zaraz jej uwagę odwróciło to, że Shikarui znowu się odezwał. I zaczął się obmacywać i poprawiać swoje ubranie. No i jeszcze przemowa dwójki dowódców.
Wydawali się kompetentni i konkretni, zwłaszcza Nara Gyori, ale przedstawicielka Senju też była niczego sobie. Notowała pewnie nie bez powodu. Kompetentni i konkretni - czyli dokładnie takie osoby, za którymi Asaka jak najbardziej przepadała. Ani trochę nie dziwiło ją to, że nie chcieli mieć w grupie scysji i kłótni, tak samo jak to, że chcieli, by reszta podzieliła się tym, co umieją tak z nimi, jak i z całą resztą. Jak inaczej idealnie dobrać plan, jeśli nie zna się możliwości pionków, którymi zamierzało się sterować na szachownicy? Asaka nie była kłótliwa. O ile lubiła sobie czasem popsocić i pozaczepiać, jak chociażby biedną-ofiarę-jej-charakterku-Ichirou, ale nie zamierzała tego ciągnąć i dogryzać na każdym kroku. Swoje powiedziała, dotarło to do uszu tego, kogo miało trafić no i to tyle. Był czas na żarty i złośliwości i był też czas na powagę. To była ta druga opcja. Koleś z łańcuchami nie zrobił dobrego wrażenia.
A więc Senju i Mokuton, w porządku. Był też Kuroi, który wyglądał na starszego shinobi, władający piaskiem – i do tego najwyraźniej iryonin (o cholera, to może im się przydać!) i był też… jakmutam? Fuinjutsu i fuuton. No ale tego akurat przepuścić nie zamierzała. Nim powiedziała coś więcej o sobie, zwróciła się do chłopaczka. - A jak mamy do ciebie mówić? Na pewno masz jakieś imię, chyba, że wolisz „e, e ty tam” albo „hej kolego” – skoro już mieli się podzielić swoimi umiejętnościami, to Asaka chciała wiedzieć chociaż z kim przyjdzie jej teraz badać zagadkę lasu.
Kiwnęła Shikiemu na potwierdzenie, ale skoro już zabrała głos, to równie dobrze mogła to pociągnąć dalej. - Nazywam się Asaka – przedstawiła się raz jeszcze, tym razem całej grupie, a nie tylko dowództwu i lekko skłoniła głowę. - Kontroluję Shoton, znaczy kryształ, a w małym stopniu też futon oraz doton. Poza tym specjalizuję się w taijutsu, a więc walka wręcz. Ewentualnie średni dystans. Generalnie dostosuję się do sytuacji – dostosowywanie się miała akurat opanowane do perfekcji. Jak coś tworzy się tak wolno, to trzeba było potrafić myśleć na kilka kroków w przód i brać pod uwagę wszystkie zmienne.
I tyle. Już. Co więcej miała powiedzieć? Mogła tylko potwierdzić swoje słowa – i zresztą zamierzała to zrobić, chociaż nie na pokaz, w końcu Shiki poprosił o kunaie. Pewnie osioł zapomniał sobie je wyciągnąć ze zbroi… Złączyła dłonie, skupiła się – i po chwili w jej garści zmaterializowały się trzy kunaie o krwistoczerwonym, rubinowym kolorze, które bez słowa podała mężowi.
Sama wyglądała dość niepozornie. A wielki wachlarz, który miała na plecach, był prawie tak wielki jak ona sama. Aż cud, że stała prosto.
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 1 sie 2019, o 22:05
autor: Seinaru
Informacja że nic wiedzą też mogła być cenną informacją. Z potoku słów mało wynikło. Zebrani dowiedzieli się tego, co w zasadzie wszyscy już powinni wiedzieć, jednak było to teraz oficjalnie podane do wiadomości publicznej. Mimo negatywnych emocji, które wzbudził w wielu człowiek opleciony łańcuchami, Kei dojrzał w nim pewność siebie i charyzmę. Oprócz lekceważenia i braku dyscypliny, Seinaru spodziewał się, że jegomość albo szybko zginie, albo będzie wyróżniającą się postacią w drużynie. Nie spotka go zatem taki sam los, jak większości anonimowych twarzy zebranych dookoła. Anonimowych tylko do pewnego czasu, bo jeden po drugim wszyscy zaczęli odkrywać swoje karty. Blef czy nie blef, to co mówili i tak trzeba było przyjąć na razie za pewnik. Życie pewnie samo zweryfikuje to, kto walczy na krótki a kto na daleki dystans, a także na jakim naprawdę poziomie stoją ich umiejętności ninjutsu, genjutsu, czy innego pierdziujtsu, które sobie przypisywali. Samuraj znał tylko jedną uniwersalną prawdę: kto zostanie przebity bronią na wylot ten umiera.
Gdy więc wyliczanka dotarła do niego również przedstawił się dowództwu, ale także Kuroiowi i Ichirouwi. Ci nie widzieli go jeszcze w akcji oprócz turnieju na Wyspach dawno temu. Jego styl od tamtego czasu się nie zmienił, ale dobrze było chociaż zakomunikować, że Kei nie szukał czegoś nowego, tylko trzymał się utartych ścieżek, którymi zaszedł już dość daleko. Głupio byłoby z nich zawracać. - Seinaru Kei, pasterz z Teiz. Walczę głównie w zwarciu... w zasadzie to tylko w zwarciu... na dystans... na dystans tego o. - Wskazał wzrokiem naginatę, którą trzymał w ręce. Długości broni, nawet takiej długiej, nijak nie można był jednak podciągnąć średni dystans. Gdy ta chwila sławy i blask reflektorów minęły, samuraj odpowiedział Kuroiowi na zadane pytanie. - Szczerze mówiąc to nie jestem pewien, czy chciałbym coś znaleźć. Ale myślę że we trójkę dobrze się uzupełniamy i nie mamy się czego bać. Krzyczcie gdy ktoś podejdzie za blisko. - Powiedział to jednak ze szczególnym wskazaniem na towarzyszących mu dwóch Sabaków w ich własnym Klepsydrowym gronie. Na pewno nie zamierzał zawracać sobie głowy wszystkimi obecnymi.
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 1 sie 2019, o 23:17
autor: Ichirou
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 1 sie 2019, o 23:49
autor: Uchiha Masako
Re: [Event] Iglica i okolice
: 2 sie 2019, o 04:03
autor: Toshiro
Pomimo nienaturalnego ciepła Toshiro czuł się tutaj na prawdę dobrze, głównie przez lasy. Bardzo lubił je przemierzać w górach zwane powszechniej tajgą, które swoją drogą również miały całkiem surowy klimat. Tutaj było jego przeciwieństwo, czuł się bardziej jak w jakiejś dżungli. Było strasznie duszno, ale z drugiej strony drzewa tworzyły tutaj pewnego rodzaju mikroklimat, który pozwolił mu zachować zmysły. Dodatkowo trafiając na dwójkę swoich przyjaciół czuł się o wiele pewniej. Choć czuł, że jego zdolności być może nie będą w tej sytuacji aż tak bardzo pomocne, to zawsze mógł się przydać w jakiś inny sposób, którego na przykład teraz nie dostrzegał. Z resztą tym razem nie rozchodziło się tylko o niego i jego umiejętności, tym razem uczestniczył w czymś o wiele większym. Nie miał z tym wcześniej do czynienia, zazwyczaj, gdy robił dla kogoś zlecenie to pracował z maksymalnie jedną osobą. Głównie samotnie. Praca zespołowa to na pewno aspekt, nad którym będzie musiał popracować i na pewno nadarzy się ku temu dobra okazja. Na szczęście jest z osobami, które zna i które znają też jego. Być może nie będzie trzeba formować się w jakieś większe szyki. Poza tym w tej dużej grupie i tak porobiły się już pewne podgrupki, które zdołał wcześniej dostrzec. Choćby biały-czarny "król stylu", który trzymał się ze swoim klepsydrowym znajomym, a także z drugim Sabaku. W takim razie była ich grupa, a oprócz tego oni, Asa-Shika-Tosh. Nazwa została nadana na szybko, proszę nie oceniać, ale chyba najlepsze kombinacja, jaka mogłaby z tego powstać, moim zdaniem brzmi całkiem nieźle. Niespodziewanie Ichirou odwrócił się w ich kierunku, o-o, kłopoty. Chłopak spojrzał w kierunku Sanady, a potem z powrotem w kierunku Sabaku, który posłał Asace piorunujące spojrzenie. Typową reakcją białowłosej był oczywiście uśmieszek, upajała się zwróconą na nią uwagą, która wynikła z tego, że mogła komuś dopiec i nie odczuć konsekwencji swojego czynu, a przynajmniej teraz. Wtedy też Shikarui zaraz po tym zaczął się kłaniać w sumie jakby padał przed liderem swojego klanu albo co najmniej jakimś możnowładcą. Po tej całej szopce w końcu doszło do podzielenia na grupy, decyzja została podjęta, Formacja Asa-Shika-Toshi zajmie się zwiadem wokół góry, aby potem dołączyć do głównej eskapady w paszczę diabła.
W końcu można było przejść do jakichś konkretów. Podział przebiegł bez żadnych problemów, każdy miał trochę czasu na zastanowienie się dokąd chce iść i gdzie chce pomóc, a następnie po prostu tam się udał. Dwie osoby stojące na podwyższeniu odpowiadały zapewne za ich grupę. Mężczyzna bacznie obserwował tłum mierząc wszystkich pewnym siebie wzrokiem. Kobieta obok zerkała co chwilę to na ludzi przed nią, to na podkładkę, na której coś zapisywała. W końcu odchrząknął, aby skutecznie zwrócić na siebie swoją uwagę wszystkich, którzy zdecydowali się pójść na zwiad. Przedstawił się jako Nara Gyori, a kobietę obok niego jako Senju Kyoko. W podróży poznał jakiegoś Senju i mniej więcej ich zdolności, były na prawdę niesamowite, szczególnie tutaj, gdzie jest dużo drzew mogli na prawdę dużo zdziałać. Nishiyama po prostu stał gdzieś sobie i patrzył to na ich dowódcę, to na kobietę obok, to na ludzi, z którymi przyjdzie mu zapewne współpracować. W sumie nie powiedział nic nowego, ale cenił go za to, że przedstawił sprawę jasno i klarownie. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że tak na prawdę nie mają pojęcia co to wywołuje i nie są w stanie powiedzieć z czym przyjdzie im się mierzyć oprócz temperatury i nie sprzedawali im jakichś tanich bajeczek o wrednym ninjy, który przybył ich podbić.
Oczywiście musiał się znaleźć jakiś lewy typ, który na wzmiankę o problemach do innych prychnął pod nosem. Nie uszło to uwadze Senju, która od razu uspokoiła podejrzanego jegomościa. Toshiro tylko zerknął w jego kierunku nie przywiązując zbyt dużej uwagi. Ot spojrzał, zapamiętał wygląd i tyle. Wolał wiedzieć kto może zajść go od tyłu i spróbować wbić kunaia w plecy. Ostrożności nigdy nie za wiele.
- Niekoniecznie, szczególnie jak pojawiły się tutaj takie osobistości, chociażby ktoś taki jak on. - powiedział skinąwszy głową w kierunku typka z łańcuchami.
W końcu przyszedł czas, aby każdy z nich się krótko przedstawił i opowiedział o swoich umiejętnościach. Pierwszy był dość wyróżniający się wiekiem mężczyzna, który towarzyszył Ichirou. Przedstawił się jako Kuroi o la boga, kto by się nie domyślił. Władał piaskiem. Choć dodatkowo okazało się, że jest też medykiem, ale chyba nie aż tak dobrym, bo zaznaczył, że można do niego przychodzić tylko z "niektórymi" ranami. Nishiyama miał nadzieję, że nie będzie testerem, który przekona się, których ran nie jest w stanie wyleczyć. Następny był jakiś chłopak, który był w podobnym do niego (Toshiro) wieku, podniósł rękę jakby chciał zwrócić na siebie uwagi i przedstawił swoje umiejętności nawet się nie przedstawiając, jakiś dziwny typ. Pieczętowanie i Fuuton. Może się przydać. Oczywiście Asaka musiała wtrącić swoje trzy grosze na co Toshiro tylko lekko się uśmiechnął, bo było to dla niej typowe zachowanie. Shiki również przedstawił swoje zdolności, ale już wcześniej, teraz tylko dopełnił je o suiton, łuk i walkę mieczem. No cóż... Wielokrotnie już się przekonał, że jest dobry. I to bardzo i we wszystkim. W następnej kolejności był nie kto inny jak Koseki. Jej umiejętności też znał już bardzo dobrze. Dobrze wiedział, że potrafi zdrowo przypierdolić, tak, to słowo było użyte tutaj celowo.
Dalej gość, który przedstawił się jako "pasterz" choć zdecydowanie na takiego nie wyglądał i albo robił z siebie głupka, albo rzeczywiście nim był. Ktoś kto wygrywa turniej raczej nie jest zwykłym pastuchem, który pasie sobie owce i nie wiedzieć dlaczego starał się cały czas utrzymywać, że jest inaczej. Seinaru Kei, osobistość godna zapamiętania. Teraz na przód wysunął się Ichirou, ten, z którego wcześniej zadrwiła Asaka. Śmiesznym zbiegiem okoliczności okazało się, że będą teraz współpracować. Zastanawiał się, czy wcześniejsze wydarzenie nie odbiją się jakoś na ich pracy zespołowej, choć tak jak wcześniej zauważył nawet ich grupa była podzielona już na grupki. Sabaku mówcą raczej nie zostanie, swoje umiejętności przedstawił jako "szast-prast", na szczęście Toshiro nie musiał domyślać się o co mu chodzi, swoją droga wyglądał na znużonego. Następna była kobieta, która paliła w międzyczasie fajkę. Jej umiejętności były mu całkiem dobrze znane, nawet zbyt dobrze, coś mu tutaj zalatywało i dobrze wiedział co... Katon, iluzje i walka wręcz przy pomocy miecza. Hmmmm.... Ktoś takiego kojarzy, ale kogo? Zaraz, zaraz... To on sam! Teraz jego kolej.
- Nishiyama Toshiro. - powiedział spokojnie przedstawiając się swoim imieniem i nazwiskiem jak to miał w zwyczaju. Tak został wychowany i tego się trzymał. Uważał to też za pewną formę szacunku do ludzki, z którymi ma się do czynienia. - Katon, Genjutsu, w ostateczności walka w zwarciu. Oprócz tego radzę sobie w tropieniu. - powiedział spokojnym tonem. Nie określał też swojego poziomu, bo jakby miał to zrobić, to wzięliby go raczej za kogoś, kto dopiero zaczyna swoją karierę jako shinobi. Rozejrzał się jeszcze po wszystkich twarzach, gdzie nie dostrzegł jeszcze tej jednej znajomej twarzy, choć dużo mniej, ale jednak. Najwidoczniej tak miało być. Jednakże niesmak dalej pozostawał. W takim razie nie pozostało nic innego jak czekać na przedstawienie się reszty i dalsze rozkazy od głównodowodzących.
KP i ekwipunek:
Staty:
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 2 sie 2019, o 22:00
autor: Papyrus
Re: [Event] Iglica i okolice
: 3 sie 2019, o 12:59
autor: Yami
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 3 sie 2019, o 14:24
autor: Shikarui
P-podziw? Shikarui aż się zdziwił, kiedy zobaczył to spojrzenie Asaki, ale zaraz to zdziwienie zniknęło z jego twarzy. Mała bździągwa. Wszystko potrafiła robić niespodziewanie i wprawiać go w coraz to nowe zakłopotania i zdziwienia. Nigdy nie wiesz, kiedy padną jakieś wielkie słowa. Na przykład - nie zesraj się. Odebrał od niej broń, przyglądając się kryształowej nawierzchni i schował je do torby. To trzeba opatentować. Po co komu wydawać pieniądze na kunaie, kiedy miało się taką żonę przy boku?
Skierował swoje oczy na Asakę, a potem prosto na Yamiego, kiedy ta się do niego zwróciła. Prawdę mówiąc nie zwrócił na to najmniejszej uwagi wcześniej - na to, że chłopak się nie przedstawił. Chłopiec? Jego wiek nie robił dla niego żadnej różnicy. Nawet 12 latek z nożem w dłoni może ci wbić nóż w plecy, a ten tutaj wcale na 12 lat nie wyglądał. Czy imiona miały jakiekolwiek znaczenie? Być może. Kiedy czegoś trzeba będzie potrzeba... ale to było zmartwienie dowódcy. Nic dziwnego, że również kupcy z tych wielkich, jakże królewskich miast chcieli mieć swoje trzy grosze do wsadzenia w tą całą sytuację. Czy to pragnienie zysku czy może coś innego? Ta informacja, która zawsze jest zyskiem.
- Shigashi no Kibu jest politycznie zaangażowane w sprawy Midori? - Zainteresował się. Kupcy równa się złoto. Złoto równa się... równa się... no złoto równa się złoto! A gdzie można dostać więcej złota niż od kupców! Z nimi zawsze są jakieś zamieszania, przynajmniej takie doświadczenia miał czarnowłosy. Nie ocierał się o polityków, ale jeśli miałby sobie ich wyobrazić w prosty, chłopski sposób - to mieliby właśnie twarze wszystkich tych kupców, których napotkał na swojej drodze. Zarówno tych, co nadal mieli głowę na karku jak i tych, którzy mieli go już przetrąconego.
- W promieniu 9 kilometrów nie ma niczego ciekawego. - Zawiadomił leniwym pomrukiem, kiedy pojawiło się wezwanie, by skanować otoczenie. Więc zapowiadało się na fantastyczny marsz i marsz i marsz... dopóki nie upewnią się, że cały ten teren jest na tyle nieciekawy, że już nie ma czego więcej sprawdzać. Pod ziemią również niczego ciekawego nie widział. A niebo... no przecież światło mogłoby go oślepić, to tam nie patrzył.
- Toshiro, trzymaj się w środku formacji. Asaka, idziemy.- Wysunął się naprzód grupy, by zgodnie z zaleceniami zająć miejsce na przodzie. Choć równie dobrze mógłby być wszędzie - tym nie mniej, wnioskując z tutejszych preferencji, w tym wypadku wypełnił lukę na przodzie formacji. No i zawsze wygodniej, kiedy nikt ci nie stoi na linii strzału. Zgodnie z zaleceniem odwiązał jeden z materiałów na przedramieniu, odsłaniając bliznę, by zawiązać ją wokół twarzy - od nosa w dół. Jeśli to rzeczywiście mogło pomóc to czemu nie.
Liczył metry, które przemierzali, kiedy przeskakiwali z drzewa na drzewo. Zmieniająca się kraina wyglądała smutno, ponuro - wyniszczona i zblazowana. Być może by się zdziwił, gdyby nie widział tego wcześniej. Zgodnie z przestrogą uważał, po czym stąpa i tym bardziej - na każdy odruch ziemi, który mógłby zapowiedzieć wyrwania całej ziemi z korzeniami. Wraz z tym wyrwanie czyjegoś życia. Dopiero po przebytych kilometrach tego, co uznawano za strefę w miarę bezpieczną, gdy minęła chwila czasu, a teren, który poznał, został minięty, spojrzał na to, co przed nimi.
JUTSU:
Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Ukryty tekst
KARTA POSTACI
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 3 sie 2019, o 15:33
autor: Kuroi Kuma
Pojawił się także i Człowiek z twarzy podobny do nikogo. A to Ci niespodzianka! Wyglądało na to, że z grupki zajmującej się odbiciem karczmy z rąk mafii brakowało tylko Etsyui. W sumie podobnie jak poprzednio, także i tutaj doszło do rozłamu, bowiem Harumi postanowiła ruszyć pod ziemię razem z pierwszą grupą. Ciepło, parno, do tego mało tlenu. Czy tylko Staruszkowi wydawało się, że miejsce to było chyba najmniej przyjazne dla człowieka i chyba tylko samobójcy się tam pchali? Jednak wszyscy stanowili tutaj jedną grupę - shinobich (no może z kilkoma wyjątkami w postaci samurajów, ale Ci też mieli skrzywioną psychikę). Nie to żeby druga grupa była bezpieczniejsza - fauna i flora także chciała tutaj zabić wszystko co się poruszało. Kumie przypomniało się, jak to każdy uznawał Pustynię za niebezpieczne miejsce, a tu proszę bardzo - przyjemny lasek by się wydawał. A przecież jego dom był tak cudownym miejscem! Cieplutko,a w nocy chłodkiem trochę przywiało to można było do kogoś się dosunąć pod pretekstem że "hej, bo się ochłodzimy oboje!". Do tego wszędobylski piasek, z którym Sabaku przecież byli za pan brat, który stanowił nieodzowny element ich wyposażenia, ale i kultury. Chyba jak nikt byli przyzwyczajeni do niekorzystnych warunków, więc zarówno Kumie jak i Ocirkowi nie powinno tak bardzo doskwierać gorąco.
Wracając jednak do smutnej rzeczywistości Kuroi usłyszał dłoń towarzyszki Shikaruia, która (na całe szczęście!) wypomniała Człowiekowi z twarzy podobnemu do nikogo to, że się nie przedstawił. Dużo łatwiej będzie im się komunikować prostym słowem, jakim jest imię, niżeli "Ej Ty pieczętujący!". Pewnie każdy coś tam potrafił w tej sztuce, przynajmniej tak się Kumie wydawało. Po wielkiej rewolucji Sznycla przecież nikt nie mógł nie posiadać tak przydatnego, prostego w użyciu i niewymagającego żadnych dodatkowych środków jutsu! Ich grupka wydawała się jednak całkiem całkiem - nie mieli nikogo na daleki dystans (cokolwiek to oznaczało). Gdy tylko kolejni przedstawiali swoje mocne strony Staruszek zdecydował się, iż jego rola w tej drużynie będzie bardziej jako wspierająca, niżeli atakująca. Widział jak walczy Ocir i że raczej nie dotrzyma mu tutaj tempa. Do tego Pastuszek, który w sumie wygrał jakiś tam turniej, więc też potrafił walczyć. Sama ich dwójka, bo tylko ich zdolności poznał i potrafił mniej więcej ocenić, stanowiła ogromną siłę. Mieli też kilku tropiących, co chyba najbardziej pasowali do specyfikacji tej grupki. W końcu jakby nie patrzeć byli zwiadem, mieli obserwować, badać, by później dotrzeć z raportem. Najmniej jednak przypasowała mu ilość władających genjutsu. Nie znał się za bardzo na tej sztuce, a nie wiedział też jak zwierzęta reagują na tego typu sztuczki. Roślinność raczej nie będzie wzruszona tym, że ktoś zrobi jej czary mary, bo korzysta przecież z całkowicie innych zmysłów niżeli wzroku, a to on chyba był najczęściej atakowany. Wszystko miało okazać się jednak w praniu. Kuroi wrócił uwagą i wzrokiem do swojej małej grupki, a dokładniej do Pastuszka. -Wypadałoby coś znaleźć niż tylko błąkać się bez celu. A może to coś będzie smaczne? - zapytał samuraja i podparł rękę pod brodą zastanawiając się co takiego mogą znaleźć w tym gęstym lesie co jednocześnie ich nie otruje, ale także będzie stanowił jakiś przepyszny posiłek! Kuroi co prawda miał ze sobą trochę prowiantu, ale na tygodnie tułaczki na pewno im nie starczy. Prędzej czy później będą musieli wrócić do obozu. A będzie to i tak zdecydowanie łatwiejsze niż w przypadku pierwszej grupki. Tej mogą co najwyżej sturlać do tunelu paczkę i może się nie zatrzyma po drodze hehe. -W sumie... jeżeli nie każdy musi mieć takie wielkie cuś na klacie to możemy pomyśleć. Seinaru ma klepsydrę, ja mu uzupełnię piasek w razie czego, uzupełniamy się jakby nie patrzeć - pokiwał głową w zadumie jednocześnie zauważając jak bardzo było to genialne! Och Kuroi, Ty to jednak jesteś, wpierający jak z Pustyni do morskich klifów! - jego wewnętrzny głosik skomplementował to jak doskonale sobie radził z wysypywaniem żartów jak z rękawa. Ciekawiło go co takiego przedstawiała cała ta idea Klepsydry. Ocir raczej nie był człowiekiem zajmującym się pierdołami jak to Kuma miał w zwyczaju. Gdy jeden szukał celów wyższych, drugi wolał prowadzić proste życie, gdzie nie musiał podejmować ważnych decyzji. Diabołek był trochę mniej sztywny od Jou, co sprawiało że już na sam start miał ogromny plus.
Co zdziwiło najbardziej Kumę, to pochodzenie, a może raczej nazwisko władcy łańcuchów. Uchiha. Nie to żeby pałał do tego rodu jakąś ogromną niechęcią, ale delikatny konflikt Senju-Uchiha był znany chyba wszystkim i pytanie było jaki cel miał tutaj zarówno on, jak druga z tego rodu. Dowodzący szukali najemników, ich grupka była zgrają ludzi, a nie wybranych wojowników, których darzyło się chociażby minimalnym zaufaniem. Dla Kumy byli zbytnio zapatrzeni w swój klan, w często niepopartą niczym dumę, która dążyła głównie do destrukcji. Ich grupka posiadała także i drugiego medyka - miła odmiana zobaczyć kogoś podobnego do Piaskowego Dziadka. Zwróciła uwagę na ważną rzecz, o której w sumie dowodzący mogliby wspomnieć wcześniej. Gorące powietrze musiało tutaj być mocno doskwierające, skoro zwróciła na to uwagę. Kuroi wpadł na pomysł mocno podobny do tego, który wykonał Yami. Bandaży miał pod dostatkiem, odwinął więc kawałek, który zawsze służył mu w roli prowizorycznego szalika, odciął go przy pomocy wakizashi. Następnie zrolował go w kulkę, otworzył manierkę i przechylił ją tak, by bandażem zasłonić powstały otwór. Materiał szybko powinien nasiąknąć wodą - tylko tyle, nie za wiele bo jeszcze się udusi. Kilkukrotnie obwiązał sobie głowę dookoła, i tak wykonaną maseczkę przewiązał sobie z tyłu głowy. -Potrzebujecie też może? - wystawił manierkę i bandaże do stojących obok niego Bydlaków. Gdyby Ci się zdecydowali skorzystać z oferty to przygotuje im także taki gadżecik. Gdyby wiedział wcześniej, wydziergałby za pomocą szwów coś bardziej wygodnego. Teraz jednak musieli się zadowolić tym, co było pod ręką. W razie czego miał przy sobie jeszcze trochę wody, więc powinno jej wystarczyć na długo. Wysłuchał jeszcze do końca dowódcy, jednak nie miał za bardzo pytań. Wszystko wyjdzie dopiero na miejscu. Ustawił się w formacji tuż obok wspomnianej dwójki. Pewnie będą parli na przód, więc z każdej strony powinien mieć ochronę. Ważne, to się dobrze ustawić, c'nie?
Wyruszyli, wskoczyli pomiędzy drzewa i już na samym początku gorąc zaczął dawać się we znaki. Kuroi przyglądał się wszystkiemu co nowe - może dla zwiadu to miejsce było znane, ale on rzadko zapuszczał się w tak gesty las. Zmiany w lesie mogły doprowadzić do całkowitego przebudowania środowiska, może nawet zamieszka tutaj coś, czego się nikt nie spodziewa? Mijali ślady zniszczeń, efekty działania jakiejś nieznanej siły. Przykro było na to patrzeć, lecz taka była natura. Brutalna, niszczycielska. Nie wybaczała nikomu, nie traktowała nikogo lepiej. Albo się dostosujesz do zmian, albo giń. Chyba tylko dlatego ludzie ciągle jeszcze żyli i stanowili znaczną większość istot - bo najlepiej potrafili się dostosować. Ostrzeżenie od dowodzącego wziął sobie do serduszka. Kiwnął głową potakująco, chociaż zapewne tamten nawet nie miał szansy tego zauważyć. Strefa zagrożenia, gejzery... co go skłoniło do podróży w to miejsce? A ponoć na dole było jeszcze gorzej. Eksplozja pary, która wydarzyła się nieco później zrobiła na nim wrażenie. Nie był to jednak strach, a ekscytacja, pewien rodzaj podniecenia mówiącego "stary, jest jeszcze wiele rzeczy, których nie widziałeś".
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 3 sie 2019, o 17:38
autor: Seinaru
Facet z łańcuchami... Seinaru nie rozpracowywał go jak jakiś samozwańczy mistrz strategii, ale trudno było nie zwracać na niego uwagi, gdy ten po prostu tego od wszystkich żądał. Niemniej jednak z tego co mówił wynikało, że może się szczycić tylko walką łańcuchami. To trochę za mało jak na taką rozdmuchaną osobowość, więc Kei spodziewał się, że te jego "słabe i średnie" strony mogą być fałszywą skromnością, a przynajmniej zawierać w sobie nieco przewrotności. Oprócz tego krótko opisała się również para dowódców oraz zamaskowana iryoninka. Z nimi (medykami) zawsze było dziwnie. Trzeba było się narażać żeby ich bronić, a potem oni leczyli te rany które otrzymałeś gdy ich broniłeś, chociaż w ogóle by ich nie było gdybyś nie musiał ich bronić. Szaleństwo jakieś.
Mimo wszystko po jej słowach większość grupy poszła po rozum do głowy i zaczęła zabezpieczać swoje drogi oddechowe za pomocą prowizorycznych maseczek na twarz. Mokry materiał ochładzał powietrze którym oddychali, nie było w tym niczego odkrywczego. Kei odwiązał z nadgarstka swoją bandankę, która była chyba jednak bardziej cywilizowanym wyborem na taką maseczkę, niż obwiązywanie sobie głowy bandażem jak mumia... Gdy jednak miał ją skropić odrobiną wody pojawił się problem - nie miał przy sobie ani kropelki. Rozejrzał się po swoich dwóch towarzyszach z żałosnym i zakłopotanym spojrzeniem. Nie był to łebski samuraj który na wyprawę do nieznanej zalesionej prowincji przewiduje wszystkie anomalie pogodowe i do lasu przychodzi z zapieczętowanymi hektolitrami wody. No nie, na to nie wpadł. - Słuchajcie... moje manierka wypełniona po brzegi wodą musiała mi wypaść z kieszeni przypadkiem gdzieś po drodze, gdy walczyłem wczoraj z setką bandytów naraz. Niefortunny przypadek. Kuroi, to pożyczysz trochę? - Wyciągnął łapkę po oferowaną wodę, a następnie zmoczył sobie bandankę i przewiązał nią usta i nos a'la kowboj. No, teraz był gotowy.
Nie czekali długo z wymarszem. Nie było "jutro rano", albo "po obiedzie", tylko teraz i tutaj przegrupowali się i ruszyli w las. Kto zdążył się przygotować to miał szczęście, a kto nie... cóż, nikt nie oglądał się za maruderami. Kei zajął swoje miejsce w szyku zgodnie z wytycznymi dowództwa. Nie szarżował zaraz na przód grupy, nie zamykał całej stawki - zabezpieczył lewą flankę mając już dobytą cały czas naginatę w ręku. Trzymał się blisko Kuroia i Ichirou, spodziewał się że oni również zwrócą uwagę na to, aby ich trio nie było rozsiane po wszystkich trzech wierzchołkach tego koła. Obejrzał się również na innych, kto zajął które krańce oddziału, gdzie podróżowali iryonini i Uchiha z łańcuchami.
Pierwsze oznaki tutejszych anomalii dało się wyczuć już w obozie w postaci gorętszego powietrza, a nie tej świeżości która zawsze była zaletą każdego lasu. To jednak było jeszcze zrozumiałe i w sumie spodziewane. To co było widoczne na terenach przez które podróżował oddział już takie oczywiste nie było. Cały teren wyglądał jakby ktoś od tygodni zajmował się jego sukcesywnym niszczeniem. Kei nie widział do tej pory takich rozległych połaci zdewastowanego, spalonego i ugotowanego lasu. Do tego kratery w ziemi po wybuchach gejzerów i zwiększająca się temperatura oraz duchota. Nie, niemożliwe było to, aby dokonał tego człowiek, albo nawet grupa ludzi. Nawet w Bitwie o Mur nie było jednostek zdolnych do takich czynów. Na myśl przyszło mu, że potrzeba by do tego albo armii takiej jak tamte, albo przywołańców tak dużych jak tamte węże...
Podróżowali po drzewach, Seinaru uważnie wybierajał gałęzie na które miał zamiar wskoczyć - nie trzymał się kurczowo ziemi zgodnie z zaleceniami. Szybko okazało się to trafnym wyborem. Po kilku przebytych kilometrach natura zaprezentowała się przed nimi w pełnej krasie. W jednej chwili ziemia przed nimi eksplodowała w wybuchu pary, ziemi i kamieni. Kei odruchowo zasłonił oczy ramieniem w odpowiedzi na huk i gwizd, ale na szczęście nic nikomu się stało. Spojrzał na swoich towarzyszy, wymieniając spojrzenia z Kuroiem i Ichirou. Tutaj naprawdę każdy krok mógł być ich ostatnim i nagle wszystko zaczęło być na serio.
Ukryty tekst
Re: [Event] Iglica i okolice
: 4 sie 2019, o 01:27
autor: Asaka
No to byli już wszyscy. Przedstawili się, opowiedzieli krótko o sobie. Jak na to, ile osób liczyła sobie ich grupka, i ile tutaj osób specjalizowało się w katonie i genjutsu, to mogło to się skończyć różnie. Z czym chcieli tym walczyć? Z rozpływającą się roślinnością? Ze zniszczeniem, które rysowało się w lewo, w prawo, w przód i w tył? Iryonini bardziej by się tutaj przydali, ale ach, oni zawsze byli na wagę złota – jakież więc szczęście, że mieli tutaj aż dwóch! Tak to już było, że każdy był w czymś dobry, jedni w tym, jedni w tamtym, bez medyków było ciężko, a ci zwykle nie trenowali się w walce – nic wiec dziwnego, że trzeba było ich chronić. Asaka nie miała nic przeciwko, bo tak już był skonstruowany świat.
Nieznajomy, który się wcześniej nie przedstawił w końcu to jednak zrobił – Asaka nie wiedziała, czy podał swoje rzeczywiste dane, ba nie wiedziała czy ktokolwiek podał tutaj swoje rzeczywiste dane, no może za wyjątkiem trzech osób, ale to w zasadzie nie było istotne. Chłopak mógł powiedzieć równie dobrze, by zwracać się do niego per „pan Chmurka” i też byłoby spoko, zostałby Chmurką i wszyscy wiedzieliby do kogo się mówi i o kim. Zapytała o jego imię z przyczyn czysto technicznych, ułatwiających życie i działanie drużynowe – dość standardowy zabieg. Bo co innego nie znać imienia jednego z trójki towarzyszy, gdzie zaraz łatwo się połapać do kogo mowa, a co innego nie znać imienia jednego z piętnastki towarzyszy, których dopiero co poznałeś, zwłaszcza z umiejętności i czegoś chcesz od tej jednej, konkretnej osoby. Białowłosa przykładała wagę do takich – wydawałoby się, że małych rzeczy. Starała się zapamiętywać imiona tymczasowych towarzyszy zawsze, gdy przychodziło pracować w grupie. Choćby pamiętała je tylko na czas misji. Nieistotne. Uśmiechnęła się jednak do chłopaka, gdy ten przemielił w głowie, przekalkulował i w końcu coś z siebie wyrzucił. Yami, może być i Yami. Na pewno lepsze od pana Chmurki.
Ano mieli tu w drużynie sensora, nawet lepszego od takiego typowego. Shikarui powiedział to na samym początku, ale nie wszyscy to chyba wyłapali. Może nie słuchali. Może dla ich dowódcy to też było sporo informacji do przyswojenia. Ale Shikarui tutaj u nich był nieocenioną pomocą, zwłaszcza mając na uwadze zasięgi, na jakich operował. Mógł coś zobaczyć z bardzo dużym wyprzedzeniem. Nim jednak wyruszyli, Asaka podpatrzyła, jak Yami i Kuroi ratują się teraz obwiązując bandaż wokół głowy. W sumie… to było niegłupie, zwłaszcza, jeśli samemu nie miało się żadnej maski czy innej chusty, by ją wykorzystać. Tylko, czy to rzeczywiście mogłoby pomóc? Zupełnie się na tym nie znała… No ale dobrze. Wyciągnęła więc bandaż, który przecięła kunaiem, by zawiązać go sobie luźno wokół głowy na poziomie nosa i ust. Jedyne co – to nie zwilżyła materiału wodą. Miała wrażenie, ze skoro jest tak gorąco, to materiał przez wodę zaraz zrobi się jeszcze cieplejszy i tyle z ewentualnego chłodzenia, czy cokolwiek innego miało to robić. Chciała podać go też Shikiemu, by i jemu z tym pomóc, ale on zajął się odwiązywaniem bandaża z nadgarstka. - Idę.
Taak, Toshiro chyba najbardziej nadawał się, by zostać w środku. Asaka z kolei mogła być gdziekolwiek, z przodu, z boku, z tyłu, obojętnie, ale zważywszy na dystanse, na których walczyła, chyba rzeczywiście bardziej nadawała się, by znaleźć się z przodu. Tak jak Shiki powinien być z przodu ze swoim sokolim okiem, a nie z tyłu i w razie czego zatrzymać formację, a nie krzyczeć, ani przyspieszać do przodu, by przekazywać informacje. Tak było zwyczajnie dla wszystkich wygodniej. Gdy więc Shikarui wysunął się na przód i zawołał ją do siebie, ona bez wahania ruszyła za nim, by wyjść na przód.
Z początku nic się nie działo. Było cholernie ciepło, parno, ale to tyle. Krajobraz zniszczenia też wcale się nie zmienił, nie wyróżniał. Wszystko wyglądało tak samo strasznie. Złotooka ponownie zaczęła zadawać sobie pytanie – jak? Czym? Dlaczego? Po co? Ktoś znowu testował jakąś broń i… i to był tego efekt? Kogo mogli się tutaj spodziewać? Rozglądała się na boki, ale prócz zniszczonej roślinności, nie było tutaj nic ciekawego. Mogła sobie wiec tylko wyobrażać, jak wcześniej wyglądał ten las – a wyobrażenie miała spore, w końcu Daishi tez porastały głównie lasy. Czuła się tu jak w domu – prawie. Bo jej dom nie wyglądał jak po jakiejś wielkiej bitwie i wojnie.
Gejzer, który wystrzelił nieopodal… Asakę aż wryło, patrzyła na ten… wątpliwy cud natury przez chwilę, nim się opamiętała. Na drzewa, tak? Dobrze. Tak chyba faktycznie było lepiej dla wszystkich. Tylko czy te drzewa miały jeszcze w sobie jakąś siłę, by nie złamać się, gdy będą po nich przeskakiwać? Skoro zaś wchodzili do strefy zagrożonej, dziewczyna nie zamierzała ryzykować. Skumulowała chakrę, a jej ciało pokryło się warstwą rubinowego kryształu, który zaraz… wtopił się w tło, którym była ona sama. Gdyby ktoś nie widział, że właśnie coś takiego miało miejsce – to nigdy by się nie połapał. I tylko mocno padające refleksy słońca były w stanie zdradzić, że coś z Asaką jest nie tak. Przecież nie każdy człowiek tak błyszczał. I nie wszystko złoto, co się świeci. Chwile później już była na drzewie i odbijała się od jego gałęzi, by wskoczyć na kolejne.