Przesunął się bardzo gładko razem z Asaką pod ścianę. Trzeba było uważać - właśnie tu. I właśnie
teraz. Nie dlatego, że przed Tobą demon potężny, który swoim oddechem wypalał glebę, zostawiał po sobie zwęglone zwłoki. Nie. Tu należy uważać, bo człowiek człowiekowi wilkiem, a wilki jeszcze ostrzejsze miały kły. Lubiły nimi błyskać, szczerzyć je - w mowie ludzkiej nienawiści. Wiedział, bo sam czasem potrafił nimi błysnąć. Wiedział też, że kiedy należałeś do danego stada, wymierzone razy zawsze były właściwe. Każde szczeknięcie, każde słowo i każda przelana kropla krwi - wtedy decydowali, kto jest tym złym, a kto jest dobrym. Ooo, poznałeś już pełen sekret ludzkiej moralności. O tym, co jest złe, decydował ten, kto głośniejszy miał głos i większe stado. Żaden inny kruczek nie krył się za kurtyną rozumowania. Była bardzo prosta i nie zawierała w sobie większych zawiłości, a to dobrze - czarnowłosy nie lubił skomplikowanych rzeczy. Dlatego mimo wszystkiego, co się działo, mógł powiedzieć, że rozumiał. I że wcale mu to nie przeszkadzało. Swoim jednak sposobem - nie mówił nic. Tnące rzeczywistość słowa białowłosej mówiły wszystko za niego, a on jedynie oparł się o nagrzaną ścianę, niby nie patrząc na nic. W rzeczywistości patrzył na wszystko. Sięgnął po manierkę wody i dopił jej resztki. Teraz i tak nie mieli jak dostać się do przeciętego mnicha i stał się on priorytetem, który spadł na najniższy poziom. Wszystko dlatego, że wiadomym było, że nigdzie nie ucieknie.
Mieli całkowitą rację - wszystko było personalną korzyścią. W gruncie rzeczy Shikaruiemu wcale nie zależało na pozbyciu się demona. Mógł nawet wybić wszystkich znajdujących się tutaj.
Byłoby ciekawiej. Wszystkie historie, które spisane były krwią, były bardziej interesujące. Słońce świeciło w końcu bardzo wysoko nad ich głowami, a oni byli głęboko w dole. Dalej nawet niż legendarne sześć stóp. Jeszcze niżej, niż pochowano jego własne, prywatne słońce, które miało być jego ostatnią nadzieją. Być może dziwne, być może nie, że właśnie teraz pomyślał o Saki i o tym, że chyba razem z nią stracił więcej, niż planował zyskać. Albo i nie? Mijały lata, wydawało mu się, że coś się zmieniało, Aka mu mówił, że się zmieniało, Asaka mu mówiła, że się zmieniał. Zmienił. Przez kilka chwil czuł moc w swoich ramionach, zaraźliwą dumę, przez kilka chwil pysznił się swoim pawim ogonem. Nie był przekonany, czy podobały mu się te chwile. Wydawały się bardzo sztuczne. Za mocno przysłaniające prawdziwą wolność, po którą tak żarłocznie wyciągał swoje ramiona. Tą samą wolność, która teraz oplotła go czule i dodała skrzydeł, pozwalając odetchnąć głęboko i swobodnie. Tak po prostu.
Dla własnej korzyści. Bez względu na to, czyją śmiercią trzeba by było okupić tę wolność.
Kai zabrzmiał tak, jakby to, że odmówił pieczętowania demona w ciele jego czy Asaki było karą. Zupełnie nie pojmował, dlaczego tak miałoby być - przecież to brzmiało jak nagroda. Kto chciałby nosić w sobie taką bestię? Najwyraźniej bardzo wielu, spoglądając na wychodzących naprzód. Jego wzrok prześlizgnął się po sylwetce Yamiego i zatrzymał na nim na moment - ciężko i... karcąco?
Nie stój tak blisko, chłopcze. Podchodzisz za blisko ognia, możesz się sparzyć. Zaraz przesunął się też na Toshiro. Myśląc czysto logicznie - najlepiej zapieczętować go w kimś najsilniejszym, kto będzie sobie w stanie poradzić chociażby z takim Yoshimitsu. O wiele ciekawiej jednak byłoby go zapieczętować w Yamim. Gdyby tak... wbić mu potem nóż w plecy? Sprawdzić, czy drugie Kami no Hikage wydarzy się w Ryuzaku no Taki, które stało się nową Koroną Świata?
-
Yami. Toshiro. - Brzmiało to jak jakaś nagana. Przygana? Doprowadzenie do porządku. Otrzeźwienie myśli. O, może właśnie tak..? Jak zimna, lodowata woda wylana na twarz podczas gorąca, gdy bestia zaczynała się budzić, gdy ludzie tracili rezon. W zupełności zgadzał się z Asaką. Nie było mowy o tym, żeby ktokolwiek pieczętował coś takiego w niej czy też w jego
stadzie. Rodzina 500+ miała swoje zasady. -
Kuroi Kuma to bardzo zdolny ninja o łagodnym charakterze. Poradzi sobie z zagrożeniem. - Głosowanie? Co za bzdura. Skoro jednak Kai, który w swojej karierze nikogo nie zabił, jak słusznie Murai zauważył, chciał kogoś
godnego - oto i kandydatura. Wtedy problem uciekał baaardzo daleko - bo aż na pustynię. I cokolwiek się tam stanie - nie będzie problemem ani jego, ani Asaki, ani Toshiro. Rodzina Uchiha pozostanie niezagrożona. Miasta kupieckie będą oddalone. Zresztą Kuroi cieszył się poparcie Ichirou. Choć w tym momencie chyba już żadne podlizywanie się nie mogło niczego uratować.
Sumienie - słyszałeś o tym?
On słyszał - ale tylko w plotkach. Dlatego nie było w nim poczucia winy. Było coś ekscytującego w tym, gdy nazywali cię
mordercą. Zapewne dlatego, że była to prawda. Nawet jeśli Asaka była po jego stronie stada.
Obrócił głowę w kierunku gruzów, gdy zobaczył, jak mnich sięga po notkę wybuchową i jego usta zaczęły się rozszerzać w uśmiechu. Bardzo szerokim, jak szeroko rozwarły się jego oczy, rządne tego spektaklu. Tak. TAK! Oto, jak nadzieja opuszcza człowieka. Żal i gorycz. Rozpacz. Malowały się w oczach mnicha, które kiedyś poznał z tak bliska. Głazy zadrżały, kamienie osunęły się w dół.
Wybuch. Czarnowłosy pochylił głowę i przytrzymał czarne kosmyki włosów dłonią, przysłaniając częściowo twarz. Jego ciało lekko zadrżało, ale nie z bólu. Nie z rozpaczy.
-
...hahaha... Ahahaha! Wysadził się! - Uniósł wzrok, błyszczące czerwienią oczy.
Mówią, że zemsta to okrutne narzędzie. Że spełniasz się, zabijając, a potem? Potem zostaje pustka. Była narzędziem, które wybuchało, płonęło niezwykle jasnym ogniem i zostawiało po sobie tylko zgliszcza. Świat Shikaruiego błyszczał tak samo intensywnie, jak lśniły w tym półmroku jego oczy. -
Bardzo dobrze. - Wyprostował się i spojrzał na białowłosą jak na swoje trofeum. Nieodpowiednie miejsce na rzucanie takich spojrzeń. Wszystko tu było nieodpowiednie. -
Nie żyje. - Potwierdził to, co oboje chcieli usłyszeć.
Skinął głową, skryty za kryształową barierą. W razie gdyby była konieczność gotów był zabrać Asakę i uciekać w górę, po ścianie. Tym nie mniej jeśli nie było potrzeby, to stał nadal, oparty o ścianę, rozluźniony. Podziwiający kolejny spektakl. Nigdy nie sądził, że ta wyprawa będzie aż tak udanymi łowami.
tl;dr
stojem sobie albo uciekam
TECHNIKI:
Ukryty tekst
EKWIPUNEK:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Ukryty tekst
KARTA POSTACI
Ukryty tekst