Kolejna prowincja przynależąca do Prastarego Lasu o znacznej powierzchni. Midori zamieszkiwane jest przez Ród Nara i tak jak Shinrin oraz Kaigan, w głównej mierze pokryty jest gęstą puszczą, która słabo przepuszcza promienie słoneczne. Prowincja od wschodu graniczy z Ryuzaku no Taki, od południa z Kaigan, od zachodu z Shinrin oraz od północy z regionem Wietrznych Równin, co pozwala na rozwój handlu oraz żeglugi morskiej.
Rika Kari Matsubari
Postać porzucona
Posty: 1091 Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Post
autor: Rika Kari Matsubari » 4 lis 2018, o 20:02
Wyszła z powrotem na zimne, jesienne powietrze. Dzięki bogu nie wiało za mocno przez szczelną kopułkę Prastarego Lasu. Rozwinęła mapę i spojrzała nań niemrawo, czując że zagląda jej z boku malutka sowa. Spodobało jej się. Chciała czym prędzej wrócić do domu, ale okropne myśli nie dawały o sobie zapomnieć. Trywialne pytanie: „dlaczego”, którego tak przecież nie lubimy, w chwilach gdy dotyka nas samych staje się nagle całym naszym życiem. Porysowała chwilę palcem po mapie i obrała kurs na Ryuzaku. Celowo wybrała nieco dłuższą drogę po łuku, by czasem nie natknąć się na kamień, pod którym leżały zwłoki Fumo. To byłoby nie do wytrzymania. Chyba wpadłaby w obłęd.
Szły więc dzielnie poznając nowe ścieżki Prastarego Lasu. Rika miała gdzieś, czy znowu spotkają kogoś chcącego wyłudzić nieco ryo. Zapłaciłaby. Teraz marzyła tylko o powrocie do domu i by ten dzień wreszcie się zakończył. Czy mogłam zrobić coś więcej? Czy dobrze się stało, że Fumo miała mnie przy sobie? Bała się w starciu z wilkiem a ja nie potrafiłam jej obronić. Nie dałam jej wsparcia. Nie wiedziałam nawet, że coś jej jest. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, zabrałabym ją do szpitala i może tam…
Nie dawało jej spokoju. To była wielka tragedia. Co gorsza, w ostatnim czasie było ich bardzo wiele. Wszystkie obrazy wróciły jej teraz przed oczy, a gdzieś pośród nich patrzyła na nią malutka Fumo. Nie miała już więcej łez, ale przygnębienie sięgało zenitu. Powinna wyciągnąć z tego jakąś lekcję, ale doprawdy nie wiedziała jaką. Fumo nie zostawiła jej żadnej wiadomości. Złączyła się ze swoim bratem i po prostu odeszła. Naprawdę nie widziała sensu w tym wszystkim.
Podróż zajęła bardzo długo. Dwukrotnie zgubiła po drodze kierunek i musiała ponownie wyciągać mapę. Zupełnie jak Fumo, która szła aż z Sogen, by ostatecznie ledwo zdążyć na pożegnanie. A może było to przywitanie, bowiem teraz patrzy gdzieś z góry i uśmiecha się na fakt, że dopięła swego? Nikt nie zna odpowiedzi, ale dla Riki wydawało się to nad wyraz naiwne.
Dotarły więc pod same drzwi mieszkanka Matsubarich. Rika i bezimienna sowa. Dziewczyna spojrzała się na malutką ptaszynę, które od dawna nie opuszczała jej ramienia. Spojrzała się pytająco, a sówka ani drgnęła.
-A więc zostajesz ze mną. – powiedziała ciężko, jakby nie sprawiało jej to radości. Niestety w tej chwili rzeczywiście tak było. – Od teraz jesteś Fumo. – dodała łamiącym głosem i weszły razem do środka.
z/w ->
Domek Matsubari
0 x
Takashi
Posty: 1019 Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Takashi » 5 kwie 2019, o 12:48
M amuście najzwyczajniej w świecie była na rękę cała ta sytuacja. Nie ukrywała nawet w najmniejszym stopniu, że chce się pozbyć syna, ten na szczęście był zbyt młody, by samemu to zauważyć. W pośpiechu spakowała wszystkie jego ciuchy i wyje**ła plecak pod drzwi, dając do zrozumienia, że jej podopieczny wraz z Takashi'm mogą już sobie pójść, co za babsko. Przed opuszczeniem lokalu bohater chciał najpierw skorzystać z toalety, wolał załatwić się w domowych warunkach i zadbać o względy higieniczne, aniżeli ulżyć sobie w lasku, gdzie nie mógłby nawet umyć rąk mydłem. Przejrzał się jeszcze w lusterku, poprawił wygląd, wyprostował ubranie i przeczesał włosy, dopiero po tym opuścił ubikację i udał się pod drzwi, skąd zabrał plecak dzieciaka.
-To co, Kenshin, idziemy? - rzucił niedbale, po czym wyszedł z domu i zaczął iść w kierunku szlaku transportowego.
Nie odzywał się nawet przez chwilę, nie miał takiego zamiaru, całą swoją uwagę skoncentrował na pilnowaniu bachora, bo z takimi przecież nigdy nie wiadomo. Ten konkretny pomiot szatana był na tyle niewychowany i energiczny, że w każdej chwili mógł gdzieś uciec, tak po prostu, właśnie dlatego członek klanu Nara musiał być nadzwyczaj uważnym, zgubienie małolata nie wchodziło w grę. Aż w końcu opuścili dziedziniec i minęli strażników, teraz znajdowali się już sam na sam, w związku z czym straszy z towarzystwa mógł się w końcu swobodnie odezwać.
-Okej, młody, słuchaj. Trzymasz się mnie i tylko mnie, nie możesz się ode mnie oddalać nawet na chwilę, bo jeśli tobie stanie się krzywda, to ja będę miał przerąbane, bo odpowiadam za twoje bezpieczeństwo. - mówiąc to powoli ściągał paski plecaka, najpierw jeden, potem drugi, rzucił bagaż przed nogi rzekomego panicza. -I nie jestem twoim tragarzem, więc masz to nieść. - przerwał na chwilę, by podrapać się w tył głowy i spojrzeć w niebo. -Im mniej będziesz marudził i wariował, tym szybciej dojdziemy do twojego ojca, więc bądź grzeczny i nie każ mi robić rzeczy, których robić nie chcę.
Może i Takashi był złośliwy, ale tym sposobem chciał zarysować pewne granice, dzięki którym podróż minęłaby znacznie sprawniej. Nie lubił dzieciaków, a w szczególności tych rozpieszczonych i nieusłuchanych, właśnie dlatego był gotów sięgnąć po ostateczność i zmusić chłopaka do posłuszeństwa metodą siłową, na razie nie musiał jednak tego robić. Spojrzał w którymś momencie na mapę, by upewnić się co do kierunku dalszej wędrówki.
-To gdzie teraz?
0 x
Kana Yuki
Post
autor: Kana Yuki » 7 kwie 2019, o 15:41
DEAD CITY 13/15
[Takashi - misja D] Dzieciak spojrzał na Takashiego z nieudawanym rozbawieniem. On już miał plan. Albo nie. Pokręcił głową na prawo i lewo.
- Z tobą? - roześmiał się nieomal dusząc. Matka, widząc naturalną reakcję swojego pomiotu szatana, diabelskiego nasienia klepnęła go zachęcająco w plecy i szepnęła coś do uszka. Ten nieomal natychmiast zmienił swoje zachowanie. Jakby demon, który go opętał został wypędzony przy pomocy krucyfiksu. Nagle, w parę sekund, stał się dzieckiem takim, o jakim śniliby wszyscy rodzice.
Pożegnawszy się z mamusią pocałunkiem w policzek pomachał jej łapką i ruszył śladami Nary. Oczywiście, w ręku dzierżył ulubionego misia-królisia-tulisia. Bo gdzieżby tak bez towarzysza podróży? Umiarkowane ciepło jesiennego słońca pędziło po twarzach podróżników promienistymi ciosami tworząc na ich twarzyczkach pasy podobne zebrom. Delikatny wiatr pozwalał na kontemplowanie ów ciepła w spokoju, gdy robiło się nazbyt gorąco - zabnie rozwiewał włosy i odzienie. Bynajmniej mocno, ot taki zabawny, nikły wiaterek. Nie działo się nic niepokoiącego, w końcu - Midori to ostoja lenistwa. A przynajmniej tak mówią kupcy. Ile w tym prawdy? Na moje oko najprawdę wiele.
- Do papy? - powiedział, by zaraz powtórzyć z jeszcze większym entuzjazmem. Kenshin bardzo się cieszył na ów wizytę u staruszka. W końcu dawno go nie widział. Byłoby z... 3 lata? Tak, jakoś tak. Szedł bez większego pośpiechu, summa summarum i tak trafi do ojca. Swojego ukochanego papy.
- Dobrze! - zakrzyknął po czym przystanął na chwilę w miejscu i podniósł z ziemi patyk. Wstał i dreptał dalej, coraz bardziej zadowolony. A przy tym wszystkim ciął powietrze ów kawałkiem drewna.
Kenshin, szczerze mówiąc, miał w tyłku uwagi i groźby Takashiego. Dla niego jedynym punktem uspokajającym był ojciec. I tylko on. Żadne inne osoby. Toteż nie robił problemów. Poza świszczącym w uszach dźwiękiem napieprzania badylem. Summa summarum - całą drogę, aż do domu ojca. Wędrówka nie była długa, dom papy dzieciaka był właściwie nieopodal granicy z traktem od strony Midori. Zasadniczo, gdyby komukolwiek powiedzieć, że dzieciak nie widział swego ojca 3 lata, mimo bardzo niewielkiej odległości, mogłoby się to skończyć niemałym zaskoczeniem.Postacie
1) Strażnik 1
2) Matka
3) Synalcio
Mapa
*klik*
Jakby coś było niejasne - feel free.
Dla MG
0 x
Meijin
Post
autor: Meijin » 4 lip 2019, o 11:49
Meijin, zaopatrzony w mapę prowincji Midori, wyruszył w dalszą podróż. Kiedy znajdował się jeszcze we wnętrzu wioski klanu Nara, zaczął rozmyślać i wyszło z tego swego rodzaju podsumowanie czasu spędzonego w tymże miejscu. Nie ma się co oszukiwac, wizyta w Yokukage okazała się dla niego wyjątkowo udana i na pewno nie zapomni tego miejsca zbyt szybko. To tutaj stawiał swoje pierwsze kroki w wielkim świecie, to tutaj poznał nowych, wspaniałych ludzi, którzy okazali wobec niego wiele cierpliwości, ale także miłych, całkowicie bezinteresownych, gestów. Do tego wyszystkiego spoktal też dwóch, najpewniej wędrownych, shinobi, którzy pomogli mu "wrzucić kamyk do koszyka pod tytułem co to znaczy być ninja". Dzięki rozmowom z nimi był sobie w stanie znaleźć nowy cel, odwiedzenie muru. Chciał poznać jego tajemnice, chciał zrozumieć sens jego istnienia, ale przede wszystkim chciał zobaczyć jak wygląda świat za nim.
Zanim jednak dotrze do nowej prowincji, której absolutnie nie zna, musiał przejść przez pozostałą część Midori. Nie była to trudna podróż, szczególnie gdy ma się mapę i gdy podąża się ciągle jednym, głównym traktem. Meijin co jakiś czas wymijał ludzi zmierzających czy to w stronę Sogen, czy też Yokukakge. Zazwyczaj szli oni w grupie. Kiedy mijał kolejne grupy jakoś tak robiło mu się smutno, on naprawdę lubił spędzać czas z innymi ludźmi. Nie mógł się jednak załamać. To była jego świadoma decyzja, wiedział jak ta podróż będzie wyglądała, ale czego się nie robi dla swoich marzeń!? Z tak bojowym nastawieniem szło się troszkę łatwiej.
Po kilku godzinach marszu, dwóch postojach i dziesiątkach miniętych osób, Meijin natknął się na kobietę, która również szła samotnie w stornę Sogen, a do tego miała na sobie ogromny oraz, przynajmniej tak się wydawało, ciężki plecak. Pamiętając o tym co przeżył w Yokukage, podszedl do niej i zapytał. -Przepraszam Panią bardzo, widzę, że pani plecak jest ciężki, nie potrzebuje pani z nim pomocy? Zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta może mu odmówić, bojąc się tego, że zostanie okradziona. Szybko więc dodał. -Wtedy ja dam Pani do poniesienia mój bokkun oraz moją małą torbę. Kobieta wydawała się być zaskoczona taką propozycją, ale zgodziła się. W toku rozmowy kkazało się, że zmierza ona do Antai, prowincji znajdującej się na północ od Midori. Powiedziała też chłopakowi gdzie, mniej więcej, powinien się kierować jeśli chce trafić na trakt prowadzący w stronę muru. Potem to już dyskutowali o wszystkim, a czas mijał im wyjątkowo szybko. Tak oto nasz bohaterek dotarł do nowego miejsca.
Dokąd: Sogen
Czas podróży: 30 minut
Środek transportu: Nogi
0 x
Ichirou
Posty: 3927 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 29 lip 2019, o 18:51
Czekał, czekał i - dziwo - się doczekał. Przez głowę zdążyła już przemknąć mu parę razy myśl, że być może samurajowi się coś odwidziało, zmienił plany i ruszył gdzieś w świat. Ichirou nie znał zbyt dobrze gościa i na ten moment nie potrafił go do końca rozgryźć, ponieważ był chyba ulepiony z zupełnie innej gliny. A że mistrz areny wisiorek zostawił i zniknął, to w sumie nie była to taka zła wersja wydarzeń. Asahi zamierzał i tak zrobić swoje, niezależnie od tego, czy z Seinarem, czy tez bez niego.
Pasterz z Teiz jednak się pojawił, więc nie było potrzeby zmieniać swoich zamiarów.
- Nie no, takie hasło to sobie może darujmy - odpowiedział dość delikatnie, bo nie był pewien, czy Kei nie obrazi się, kiedy nazwie jego pomysł niesamowicie tandetnym.
Zanim wyruszyli, Sabaku sięgnął po rzecz, którą przygotował wczorajszego dnia. Była to bandamka, niemalże identyczna do tej, którą nosił Kei i miał nawet teraz na sobie. Iczir miał oko do ciuchów i elementów stroju, więc u krawca dobrał nawet praktycznie ten sam kolor. Chusta wyróżniała się tym, że miała na sobie wyszyty złotą nicią symbol klepsydry , który właściwie stał się znakiem nowo powstałego ugrupowania.
- Załóż to i nawet się nie wymiguj. Jeżeli mamy się wypromować, to ludzie muszą przywyknąć do naszej nazwy i symbolu - wyjaśnił, wręczając pasterzowi mały podarek.
Sam zresztą też zadbał o wpasowanie symbolu klepsydry w elementy stroju. Wielki wzór miał wyszyty na plecach białej togi oraz namalowany na gurdzie.
- No to w drogę - odrzekł, niedbałym gestem dłoni zachęcając do wyruszenia.
[2x zt z Seinaru]
0 x
Shikatsu
Postać porzucona
Posty: 459 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
GG/Discord: urb#6156
Multikonta: -
Post
autor: Shikatsu » 23 sie 2019, o 18:11
Shi uniosła lekko brew w górę, gdy ojczulek poinformował ją, że w jego opinii jej umiejętności były w zupełności wystarczające do tego, by sprowadzić w rodzinne strony rozrabiającego zdrajcę klanu. Nie do końca widziały jej się tak dalekie wycieczki, tym bardziej, że bawiła w Midori od niedawna. Dodatkowo, czego nie śmiałaby powiedzieć głośno, to ostatnimi czasy trudno jej było nie powątpiewać w zdolność do racjonalnej oceny sytuacji swojego rodziciela - w końcu to właśnie jej brak doprowadziła do tego, że teraz muszą użerać się z wierzycielami. Westchnęła głośno, ale zatrzymała swoje uwagi dla siebie.
W tym czasie Inoyu zabrała głos - Shi w sumie nie była pewna, czy Yamanaka chce teraz podbudować jej samoocenę, czy zbesztać. Nie da się jednak ukryć, że z momentem, gdy albinoska zgodziła się podjąć zadania razem z nią, Nara poczuła, jak z jej klatki piersiowej spada kolosalny ciężar. Wykrzywiła usta w półuśmieszku, usiłując po sobie za bardzo nie okazywać tego, że ucieszyła ją decyzja towarzyszki. Miała nieodzowne wrażenie, że jeśli zbyt otwarcie okaże ulgę, którą odczuła, to Yamanaka spłoszy się i zmieni zdanie, zostawiając ją ostatecznie na lodzie.
- Wiem, wiem. Przynajmniej sobie pozwiedzasz - odparła półgębkiem, krzyżując łapska na piersi i wzruszając ramionami lekceważąco i wielce nonszalancko. Zerknęła jednak na Inoyu dość ciepło – Będę ci coś za to winna.
Ten cudowny moment zacieśniania się więzi i tworzenia się pięknej przyjaźni oczywiście przerwał jednak chwilę później jej ojciec, osoba nadzwyczaj konkretna. Podbudowana gwarantowaną asystą Inoyu chętniej już zajrzała ojcu przez ramię, zapoznając się z topografią obcych terenów. W Shinrin nigdy nie zapuściła się dalej niż biegnący tam szlak transportowy i parę tamtejszych przydrożnych noclegowni i knajpek - miała okazję spróbować tam ichniej dziczyzny, ale nie da się ukryć, że nie dorównywała ona tej, której można było skosztować w domu. Szkoda tylko, że nie będą pewnie miały czasu na turystykę.
Nie miała żadnych pytań – nie wiedziała w sumie, czy powinna się tym zacząć martwić, bo niedoinformowanie może później przynieść jedynie problemy. Spojrzała więc krótko na albinoskę, czekając na to, czy ona może podzieli się jakimiś wątpliwościami. Jeśli nie, to złożyła elegancko w kosteczkę mapę i rysopis niejakiego Shifusy, a później wsunęła sobie za pazuchę, tak, by przypadkiem tego nie zgubić.
Pożegnała się więc ze starym ojcem niezręcznym poklepaniem go po grzbiecie, dość niewyraźną minę nadrabiając mową ciała, by zasugerować mu, że nie trzeba im życzyć powodzenia, bo przecież wrócą migusiem. Przypomniała mu też, by pożegnał od nich mamusię. Duet dzielnych doko ruszył więc odebrać konie w sumie od razu - posiliły się przecież i miały przy sobie cały swój ekwipunek, nie było więc powodów ku temu, by jeszcze cofać się do domu po zbędne duperele. Tym bardziej, że Shi miała przeczucie, że jeśli wróci do swojego pokoju, to już z niego nie wyjdzie.
Tak więc, po załatwieniu wszystkich niezbędnych formalności, Shikatsu i Inoyu odebrały przydzielone im rącze rumaki i ruszyły w drogę szlakiem, który łączył dwie sąsiadujące prowincje. Shi w sumie nie była taka pewna siebie, jeśli chodzi o dosiadanie wierzchowców - co prawda została nauczona, jak operować parzystokopytnymi, ale równocześnie nie za często miała okazję na taką przyjemność - ze względu na to, że musiała zaciskać pasa, raczej przemieszczała się po świecie na własnych nogach. Za wszelką cenę starała jednak nie okazywać tego przy Yamanace – zawsze miała wrażenie, że przy Inoyu nie należy nigdy obnażać brzucha. Dlatego też pozwoliła sobie parę razy zaczepić ją, zawzięcie starając się wyprzedzić szkapę swojej towarzyszki. Nie szarżowała jednak – konie, które im przydzielono, chyba nie były najmłodsze, a Shi parę razy miała wrażenie wręcz, że tyle samo czasu zajęłoby im dojście na miejsce na piechotę. No ale cóż – darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda!
Czas podróży (i postojów w przydrożnych gospodach) zaplanowały tak, by dotrzeć na miejsce w ciągu dnia – zostawić zmarnowane koniki we wskazanym miejscu i, po konsultacji ze stacjonującymi tam shinobi, ruszyć na zwiad w stronę miejsca wskazanego na mapie – kryjówki łobuza.
Kto: Szi
Dokąd: Shinrin
Czas podróży: 30 minut
Środek transportu: konik z misji, ale chyba jakiś beznadziejny, bo licząc tak, jakby to były własne nóżki
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 469 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 24 sie 2019, o 13:34
Jej udział w tej krótkiej wymianie zdań między ojcem a jego kochaną córeczką był znikomy. Pozwoliła Shi na doprecyzowanie ewentualnych nieścisłości, zadanie ostatnich pytań i załatwienie im jakiegoś transportu. Z wyraźną ulgą przyjęła wiadomość, że Nara jednak nie są aż tak biedni, by kazać im zapieprzać aż do samego Shinrin na własnych nóżkach. Nie miała, co prawda, pojęcia, jak daleko może rzeczywiście znajdować się sąsiadująca z Midori prowincja, bo też nigdy nie miała sposobności się tam znaleźć. Odległość, którą musiałyby pokonać, mogła jedynie ocenić na oko, zerkając na podarowaną im mapę. Nie lubiła podróżować. Nie mogła dostrzec żadnych plusów przemierzania kiepskiej jakości drogi, niezależnie od tego, czy miałaby zostać pokonana konno, czy też pieszo, do tego najczęściej ignorując aktualne warunki pogodowe. Była całkowicie ślepa na uroki przydrożnych wiosek oraz zmieniających się widoczków, gdy czuła się niekomfortowo. W sumie, to zupełnie nic ją nie obchodziło, jeśli z jakiegoś powodu została pozbawiona tych podstawowych wygód, do których przyzwyczaiła się praktycznie nie ruszając się poza swój bezpieczny domek w Soso, który to przecież biedną prowincją nigdy nie był. Każdą dłuższą podróż musiała odchorować – najpierw tuż przed, by przygotować się mentalnie do zbliżającej się wędrówki, a potem także i po, tym razem żeby się zaaklimatyzować oraz odpocząć po męczącej przeprawie. A, jak można się domyślić, w przypadku Inoyū każda przeprawa była cholernie męcząca.
Skinęła głową od niechcenia, kiedy Shi poinformowała ją o tym, że będzie jej winna za to przysługę. No oczywiście, że będzie jej coś winna. Przecież sama jej chwilę wcześniej o tym powiedziała. Jeny, jaka ta Nara jest czasem powolna.
Pożegnała się z Shikao niemrawym do widzenia i, nie czekając aż jej koleżanka wreszcie zakończy poklepywanie się ze swoim ojcem po pleckach oraz polecanie pozdrowienia każdego kolejnego członka jej rodziny, opuściła siedzibę straży. Podobnie jak Shi nie widziała większego sensu w zwlekaniu z rozpoczęciem przygotowań do drogi, więc informację o tym, że nie będą już wracać do ich rozpadającej się chałupki przyjęła z nieco zrezygnowaną akceptacją. Czyli jednak już nie będzie miała szansy się wywinąć, co? Cholera.
Nie miała zbyt wielkich oczekiwań co do stanu przekazanych im wierzchowców. Najpewniej te lepsze jakościowo konie zostały już wykorzystane przez wyższych rangą shinobi do szybkiego przetransportowania się w okolice tych przedziwnych anomalii, o których parokrotnie wspomniał ojciec Shi, toteż widok podstarzałych, bardzo zmęczonych życiem szkap bynajmniej jej nie zaskoczył. Wgramoliła się na swojego konika dość niezgrabnie, próbując zachować równowagę znajdując się już na jego grzbiecie. Jeżeli Narze przeszło przez myśl, że Yamanaka może być jakąś mistrzynią jeździectwa, to w żadnym razie nie była to prawda – nauki jazdy konnej potraktowała odrobinę po macoszemu, uznawszy, że i tak nie miałaby zamiaru przemieszczać się na tak duże odległości, by rzeczywiście móc z tych koni skorzystać. W sumie, to w tym momencie miała kontakt z tym zwierzęciem pierwszy raz od dobrych kilku lat, więc musiała poświęcić parę chwil na obycie się z nową sytuacją oraz przypomnienie sobie podstawowych zasad.
Jej modły, na szczęście, zostały wysłuchane – aura nie wyrządzała im psikusów przez niemal całą drogę. Oczywiście tej pogody nie można było nazwać idealną, bo też było zdecydowanie zbyt ciepło, a promienie słońca po dłuższym czasie zaczęły nieprzyjemnie parzyć jej nieprzyzwyczajoną do letniego skwaru skórę, ale przynajmniej obyło się bez ulewnego deszczu, który byłby wyjątkowo uciążliwy zarówno dla koni, jak i ich tymczasowych właścicielek niemogących się aktualnie skryć pod jakimś daszkiem. Shi przez chwilę coś odbiło i najwyraźniej odczuła chęć pościgania się na tych niedomagających kobyłkach, na co Inoyū nie mogła zareagować inaczej niż podejmując rękawicę i pokazując jej swoje dość marne umiejętności jeździeckie, ale reszta trasy obyła się już bez wartych odnotowania incydentów.
Po dotarciu do posterunku udały się na krótki spoczynek, po czym dopytały znajdujących się tam strażników o jakieś dodatkowe informacje związane z kryjówką Shifusy i udały się wreszcie w jej okolice, uważnie taksując wzrokiem przemierzany przez nie obszar.
Dokąd: Shinrin
Czas podróży: 30 minut
Środek transportu: bardzo powolny konik, czyli czas jakby to było pieszo
0 x
Ichirou
Posty: 3927 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 24 sie 2019, o 16:30
0 x
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530 Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Post
autor: Seinaru » 8 paź 2019, o 22:27
O Seinaru można już chyba śmiało powiedzieć, że był wędrowcem zaprawionym w bojach. Mają swoją bazę na malutkiej wysepce na północy przemierzył już chyba połowę znanej tutejszym ludziom mapy: od Cesarstwa przez Pustynię po Soso na północy. Do Ryuzaku no Taki zmierzał po raz kolejny w swojej krótkiej karierze. Nie miał zbyt dobrych wspomnień związanych z tym kupieckim miastem, jednak zamykać się na ten kierunek również nie miał zamiaru. Czego tam szukał? Spodziewał się znaleźć albo dobrego kowala albo przynajmniej zdobyć namiar na kogoś na kontynencie lub Wyspach, który pomógłby mu wcielić ideę w życie, lub całkowicie wybić mu ją z głowy.
zt.
Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 30 minut
Środek transportu: pieszo
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Kuroi Kuma
Posty: 1518 Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda Plecak Wielki wachlarz
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
GG/Discord: Michu#5925
Post
autor: Kuroi Kuma » 9 paź 2019, o 17:10
Wyszedł z obozu, czas było ruszyć w drogę do rodzinnej wioski i zdać raport liderowi. Nie za bardzo uśmiechała mu się ta myśl, ale to było dobre miejsce, by zacząć nowy rozdział w jego życiu. To na Pustyni rozpoczął się jego żywot, z nią było związanych wiele ważnych wydarzeń i to go chyba tylko tam trzymało. No i może obecnie powiązania z Organizacją. Co do tego to zapomniał całkowicie o tym, by zabrać od Ocirka jakieś emblematy czy cokolwiek, by mieć jakiś znak rozpoznawczy, że tam należy. No nic, może następnym razem. Poprawił gurdę na plecach - miał piniondze, miał wszystko pod ręką, teraz wystarczyło tylko ruszyć przed siebie w podróż - prosto na pustynię.
zt.
Dokąd: Atsui
Czas podróży: 1,5 godzinki
Środek transportu: pieszo
0 x
Toshiro
Posty: 1357 Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
GG/Discord: Harikken#4936
Post
autor: Toshiro » 13 paź 2019, o 13:00
Choć kwestia tego co się stanie z Yamim nie została rozwiązania, to zarówno Toshiro jak i Asaka i Shikarui nie widzieli sensu, aby narzucać mu co powinien zrobić. Choć wydawało się to całkiem nieodpowiedzialne, to rzeczywiście, Nishiyama też nie odezwał się nawet słowem. Po pożegnaniu wszystkich ich trio opuściło namiot i skierowała się na szlak. Za swój cel podróży obrali Ryuzaku no Taki, osadę, która znajdowała się całkiem niedaleko jeśli porównywać jego wcześniejsze podróże - bo zaraz obok. Graniczyła z leśną prowincją Midori, w której odbywało się piekło na ziemi, a oni, pomogli zapobiec jego rozprzestrzenianiu się. Przed naszymi podróżnikami stały teraz różne perspektywy. Choć dokładny powód nie był znany czarnowłosemu, chyba, że rzeczywiście chodziło tylko o kruki, to on również miał pobudki do tego, aby się tam wybrać. Dlatego też nie miał co marudzić, a także nie był jak te piąte koło u wozu (chociaż zapasowe zawsze spoko jak dla mnie). Podróż mijała bardzo szybko i sprawnie, w końcu każdy z nich pokonywał już o wiele większe odległości.
z.t + Asaka + Sik
Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 30 minut
Środek transportu: Nóżki
0 x
Ichirou
Posty: 3927 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 21 lis 2019, o 21:12
Misja Wojenna rangi C
Inoyū i Shikatsu
4/45
Dwie godziny. Niby dużo, ale tak naprawdę to tyle, co nic, jeśli wziąć pod uwagę zjedzenie śniadania, ubranie się, przygotowanie do dłuższej wyprawy i rzecz jasna kłótnie, które prawdopodobnie zżarły dziewczętom najwięcej czasu. Przynajmniej tyle, że obie zgadzały się w najważniejszej kwestii, czyli w samym podjęciu się wojennego zlecenia. Ku chwale rodu Nara, czy też w celach czysto zarobkowych - to już bez znaczenia.
Szczelnie przykrywające cały nieboskłon, gęste chmury nie tylko zatrzymywały promienie słońca, ale też serwowały niezbyt przyjemną pogodę. Bohaterki ledwo wylazły z zapuszczonego domostwa, a w okolicach Yokukage pojawił się trudny do określenia, lekki opad - ni to śnieg, ni to deszcz. Temperatura była plusowa, więc spadające płatki śniegu w trakcie lotu po prostu się topiły, w efekcie czego otaczający krajobraz bardziej przypominał późnojesienną, paskudną szarówkę, niż piękną, bielutką zimę.
Ślizgnęły się czasowo, ale tylko troszeczkę, tak do paru minut. Na jakimś niedużym placyku, przy jednej z dużych ulic, czekało już dwóch osobników. Pierwszy z nich całkiem wysoki, na oko kilka lat starszy, o ognistych włosach, które teraz zmoknięte wpadały w bordowy kolor. Drugi był raczej w wieku kunoichi, przeciętnego wzrostu, o jasnobrązowych włosach i długiej grzywce przeczesanej na bok. Obaj ubrani byli w typowe stroje shinobi, praktyczne i adekwatne do aktualnej pory roku. Na udach kabury, przez plecy przewieszone torby z rzeczami na dalszą podróż.
Młodszy podpierał ścianę pobliskiego budynku i wlepiał zamyślone spojrzenie w jakąś błotnistą kałużę. Starszy stał bliżej ulicy i przyglądał się przechodzącym ludziom, najprawdopodobniej wypatrując pozostałych członków świeżo uformowanego zespołu.
Wreszcie doszło do ustalonego odgórnie spotkania.
- Nara Shikatsu? I, jak mniemam, najemniczka z Karmazynowych? To dobrze, nie będę musiał dobierać czwartej osoby - odezwał się, a potem podprowadził dziewczyny kilka kroczków dalej i zebrał całą czwórkę w jednym miejscu.
- Ja jestem Sato Hiroya, akolita rodu Nara, a to Toyama Izo - przedstawił kompana, który wyrwał się z zamyślenia i skłonił nowo poznanym na powitanie. - Pogoda mało przyjemna, więc może wymienimy się informacjami już w drodze. Zmierzamy do ziem podległych Ryuzaku, więc będziemy mieli wystarczająco wiele czasu na omówienie naszego zadania - zasugerował i w przypadku braku żadnych obiekcji ruszył przodem i poprowadził resztę zgrai w kierunku jednej z bram wioski.
Po drodze zahaczyli o wioskową stajnię, by odebrać stamtąd cztery zdrowe i w pełni sił wierzchowce. Prezentowały się o poziom lepiej niż stare, ale poczciwe szkapy, na których ostatnim razem przyszło jeździć dziewczynom. Jak wspomniał Hiroya, szkoda było czasu i przede wszystkim sił na samodzielną podróż, skoro musieli być w jak najlepszej formie, by dopiąć z sukcesem zadanie.
A potem wyruszyli przyzwoitym tempem, ale bez nadmiernego forsowania koni, jako że czekały ich przynajmniej ze dwa dni podróży.
- Kaigan do reszty kontynentu może się teraz dostać albo przez Shinrin, albo przez wąską granicę z Ryuzaku, albo właśnie przez morze, przez które prowadzą sobie spokojny handel. Nie mamy floty, żeby im przeszkodzić, dlatego skorzystamy z cudzych sił. Ostatnio w okolicach Ryuzaku grasuje jakaś grupa piracka. Jako Nara zadeklarowaliśmy zajęcie się tym problemem, tyle że zamierzamy zrobić to w mniej standardowy sposób. Zamiast się z nimi normalnie rozprawić, przerzucimy ich uwagę na statki Aburame. Trzeba będzie więc piratów przekonać lub zmusić, nie dając innej opcji wyboru. Oni będą przeszkadzać naszym wrogom, a my udzielimy im cichego wsparcia i zapewnimy względny spokój ze strony Ryuzaku - objaśnił pokrótce rudzielec kilka minut po opuszczeniu stolicy. - Musimy dotrzeć do szefa bandy, nie ma co gadać z pionkami. Opcje są dwie, albo przedrzemy się do niego siłą, albo sposobem. Optuję za drugą opcją. Udało się zdobyć informację, że zbierają kolejnych najemników. Prawdopodobnie rekrutują w jednej z portowych wiosek. Gdyby udało nam się w to wkręcić, to sprawa zostałaby mocno ułatwiona. Siłowe rozwiązanie zostawimy jako plan B. - Charakter misji rysował się już coraz wyraźniej, a Hiroya był skłonny udzielić odpowiedzi na kolejne pytania, gdyby którykolwiek z towarzyszy miał jakieś wątpliwości.
Prędzej lub później w trakcie podróży nastał czas może nie na integrację, co samo zapoznanie się nawzajem w kontekście posiadanych umiejętności.
- Powinniśmy poznać swoje umiejętności, żeby lepiej współgrać w razie walki. Specjalizuję się w walce na bliski i średni dystans przy użyciu krótkich ostrzy oraz elementu wiatru. Izo, ty jesteś medykiem, prawda? - zagaił do chłopaka, który wydawał się być trochę wycofany, a może i nawet nieobecny myślami.
Izo potrząsnął twierdząco głową.
- Tak, ale jestem też wyszkolony w taijutsu. Jestem przydatny w boju - odpowiedział beznamiętnie.
- W porządku - odrzekł ognistowłosy, kiedy już wszyscy powiedzieli coś na swój temat. - Shi, liczę również na twój analityczny umysł. Nie jestem czystej krwi Nara, więc, jak mniemam, nie mam do ciebie startu - dodał z pełną powagą.
Podróż sama w sobie mijała względnie spokojnie. Towarzystwo nie było szczególnie gadatliwe. Hiroya był całkiem konkretny i skupiony na zdaniu, ale wydawał się przy tym trochę zmęczony - może samą wojną, a może odpowiedzialnością, która spoczywała na nim podczas tego zadania. Jeżeli się odzywał nie w temacie misji, to najczęściej narzekał. Głównie na pogodę, ale też na kiepskie drogi, niepokornego rumaka i wiele innych drobnostek. Izo natomiast był bardzo cichutki i odzywał się zwykle dopiero wtedy, gdy akolita pociągnął go za język. Po pewnym czasie można było odnieść wrażenie, że chłopak jest nie tyle nieśmiały, co spięty i przytłoczony obecną sytuacją. Jego dwaj starsi bracia zostali odesłani na front, tymczasem jemu, niedoświadczonemu Dōkō, powierzono zadanie, które okazało się nie byle błahostką.
Przynajmniej tyle, że po pewnym czasie ciemne chmury nieco się przerzedziły i z nieba przestało spadać wilgotne dziadostwo.
Dodajcie notkę dotyczącą podróży do Ryuzaku. Wierzchowce bardziej fabularne, więc bez kaski i skrócenia czasu wędrówki.
0 x
Shikatsu
Postać porzucona
Posty: 459 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
GG/Discord: urb#6156
Multikonta: -
Post
autor: Shikatsu » 22 lis 2019, o 17:24
Shi była zbyt zaskoczona faktem, że Inoyu ostatecznie zgodziła się z nią wyruszyć, by szczególnie ucieszyć się tą wiadomością. Yamanaka sadystycznie wstrzymała się z ostatecznym werdyktem odnośnie jej udziału w wojnie klanu Nara do ostatniej możliwej chwili - idąc u jej boku w stronę punktu zbiórki Shi zerkała więc na albinoskę ukradkiem ze sporą dozą podejrzliwości, zastanawiając się, czy kapłanka w ogóle przemyślała tę spontaniczną decyzję i czy aby na pewno się za moment nie rozmyśli. Nie da się jednak ukryć, że towarzystwo dziewczyny dodawało jej otuchy. Mierzenie się z nową sytuacją w dwójkę wydawało się mniej przytłaczające, niż samotna wyprawa w obce i wrogie strony.
Spóźniły się, owszem, ale nie na tyle, by czuła się jakkolwiek zobowiązana do tego, by kogoś za to przepraszać. Ba, wiedząc, ile im potrafiło czasem zejść z wyjściem z domu - ze względu na lenistwo Shi i wieczne ociąganie się Yamanaki, która nie mogła przejść kilku metrów bez obwieszenia się toną świecidełek - czuła się wręcz zwycięsko, że tak szybko i sprawnie im poszło. Po odszukaniu dwójki, która, jak się okazało, czekała już tylko na nie, powitała ich skinieniem głowy, wsuwając dłonie w kieszenie. Pogoda pod psem, pozostało jedynie łudzić się, że ruszając w trasę uda im się uciec przed tym obrzydliwym i lepkim śniegiem z deszczem.
Po wysłuchaniu tego, jak się wszyscy przedstawiają – przywódca sam wskazał ją imiennie, nie musiała się więc produkować i tylko uniosła wtedy rękę leniwie jak uczniak przy sprawdzaniu obecności – mogli ruszać w dalszą trasę. Chwała niebiosom koniki, które tym razem im przydzielili, były trochę mniej zmęczone życiem niż szkapy z ostatniej misji. Przynajmniej jedno zmartwienie mniej – nie musiała obawiać się, że jej rączy rumak padnie przy jakiejkolwiek próbie forsowania tempa innego niż ślamazarny stęp.
- Musiałaś się ubierać w te błyskotki? - zaczepiła Inoyu w momencie, gdy wszyscy zajęci byli wdrapywaniem się na swoje wierzchowce. Nara wykonała nieokreślony gest wokół swoich uszu, chcąc jej klarowniej zasygnalizować, z czym tym razem ma problem: z kolczykami, które albinoska dostała w parę wieczorków wcześniej od Kogo z pustyni. - To wojna, a nie pokaz mody. Koniecznie chcesz zwracać na siebie tyle uwagi? Jeszcze zobaczysz, zaczniesz brzęczeć jak będziemy się skradać, czy cokolwiek, i będzie po misji. Nie możesz tego po prostu schować? Nie ma tu tego czarusia, nie obrazi się, że nie nosisz jego prezentu – gderała, poprawiając się na siodle. Tyłek bolał ją na samą myśl o tym, że będzie na tym siedzieć jeszcze przez długie godziny.
Nie mogła jednak dalej kontynuować wszczynania awantury, ponieważ ekspedycja musiała ruszać, a nie do końca widziało jej się robienie burdy na samym początku współpracy z obcym duetem. Zamknęła więc dziób, choć na jej twarzy nadal było widać lekkie niezadowolenie, i zwróciła całą uwagę na pana Sato, który postanowił w końcu wyłożyć im, jaki jest w ogóle cel tej czteroosobowej wycieczki.
Plan wydawał się całkiem sensowny – Nara zdecydowanie była zwolenniczką ciut bardziej zmyślnych sposobów działania niż rzucanie się na hurra z pięściami na piracką bandę. Dobrze wiedziała, że lepiej odnajduje się w powolnym i metodycznym parciu do przodu, a nie eksplozywnych operacjach, których celem było sianie jak największego zniszczenia w jak najkrótszym czasie. Skinęła głową na znak akceptacji tej propozycji – pytań nie miała. A przynajmniej nie miała żadnych na ten moment.
Po tym wstępie przyszedł moment przedstawienia się sobie członków eskapady bardziej szczegółowo, niż tylko z imienia i nazwiska. Czyli mieli medyka? Świetnie, doskonale, chociaż oznaczało to, że brano pod uwagę to, że podczas negocjacji z piratami ktoś może oberwać i Shi miała nadzieję, że to nie ona będzie potrzebowała pomocy Izo. Na wzmiankę o jej wielkim analitycznym umyśle zarechotała nerwowo – no świetnie, teraz jeszcze będzie czuła presję, by nie rozczarować pana Sato.
- No, to ja robię te wszystkie rzeczy z cieniem. Wszyscy pracujemy dla jednej osady, więc wiecie o czym mówię - machnęła ręką lekceważąco. A jak nie wiedzą, to niech się doedukują. - No i do tego ziemia, kamienie, błoto. Raczej wolałabym nie pchać się do zwarcia, nie będziecie tam mieli ze mnie zbyt dużo pożytku. Moja piękna towarzyszka za to – tu kurtuazyjnie wskazała otwartą dłonią albinoskę tak, jakby przedstawiała na proszonym przyjęciu bardzo ważnego gościa – to przedstawicielka klanu Yamanaka. Skubańcy robią niesamowite rzeczy, sami zobaczycie.
Czy chciała się podlizać kapłance? Bardzo możliwe. Nie da się ukryć, że Inoyu wcale nie musiała z nią tu teraz być.
Dalsza droga odbyła się bez ekscesów wartych wspomnienia – Shi czasem brała udział w rozmowie, a czasem nie, zbyt zajęta własnymi myślami. Narzekania Hiroyi w ogóle jej nie przeszkadzały, ba, chętnie do nich dołączała, wtórując w marudzeniach. Małomówność Izo również nie była dla niej problemem – zdecydowanie wolała milczków niż gaduły.
Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 30 min
Środek transportu: konik darmowy misyjny
0 x
Inoyū
Postać porzucona
Posty: 469 Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:55
Wiek postaci: 20
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Albinos, brak źrenic, czerwony cień wokół oczu, dość niska, przewieszona zbędnymi wstążkami, talizmanami i ciężką, mosiężną biżuterią; źle jej z oczu patrzy; ubrana w białe keikogi i czerwoną hibakamę.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi u boku, torba na biodrze, dwie kabury na udach, rękawiczki z blaszkami, bordowy płaszcz.
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85248#p85248
GG/Discord: Vay#6526
Multikonta: nope
Aktualna postać: Mayū
Post
autor: Inoyū » 23 lis 2019, o 20:55
Nic dziwnego, że Shikatsu aż do ostatniej chwili nie była stuprocentowo pewna pomocy Yamanaki - udział w tej wojnie był dla niej jedynie kaprysem. Kierowała się przede wszystkim chęcią uzupełnienia swoich funduszy całkiem przyjemną sumką, owszem, ale nie był to jedyny powód, dla którego zdecydowała się pomagać Narze; w ten sposób mogła zyskać pewne informacje, które mogły okazać się na tyle cenne dla jej liderki, że awansowanie albinoski byłoby jedynie formalnością. Im była starsza, tym bardziej zaczynało interesować ją sprawniutkie wspinanie się po drabinie wewnętrzklanowej hierarchii; wcześniej nawet przez myśl jej nie przeszło, by dobrowolnie poddać się tym wyścigom szczurów. Jak zdążyła się jednak przekonać na własnej skórze, apetyt rośnie w miarę jedzenia - chociaż starała się nieco poprawić poziom swoich umiejętności, to nadal było mało. Za mało. Musiała być jedną z lepszych .
Sam fakt uczestniczenia w tak niebagatelnym wydarzeniu uznawała już za jakieś osiągnięcie. W końcu równie dobrze mogłaby biernie przesiedzieć w jednym miejscu aż do zakończenia konfliktu, a wtedy bezpieczne przetransportować się prosto do Soso. Wiedziała jednak, że o ile dotychczas uchodziło jej to na sucho, tak nie mogła sobie na to pozwolić, skoro aspirowała do pozbycia się tej najmniej respektowanej w świecie shinobi rangi.
Och, czyli się spóźniły? Nawet tego nie zauważyła. W końcu i tak by bez nich nie ruszyli, więc ich obowiązkiem było na nie poczekać. A to, że trochę zmokli? Przecież nie są z cukru, prawda?
Zlustrowała zaciekawionym spojrzeniem towarzyszy tej morskiej przygody, z którymi będzie musiała nauczyć się współpracować. Inoyū była osobą raczej nieprzystosowaną do działania w zespole - po stokroć wolała posiedzieć nad czymś być może nieco dłużej, ale sama, niż polegać na jakichś losowych osobach. Zdarzało jej się kooperować z Shi tylko dlatego, że jej cień idealnie współgrał z niektórymi umiejętnościami albinoski. Musiała jednak przyznać, że waga zlecenia jest zbyt duża, by w tym momencie robiła raban i odmówiła walczenia u ich boku - Aburame w tej całej swojej obleśności zapewne byli też niesłabi, więc sporym błędem byłoby ich lekceważyć. Przytaknęła bezgłośnie, by potwierdzić swoją tożsamość, po czym doczłapała do swojego wierzchowca. Przejechała delikatnie po boku jego łba, chcąc się w ten sposób z nim przywitać. Skoro już będzie wiózł jej cielsko przez tyle czasu, to niech chociaż ma coś od życia.
Wzdrygnęła się lekko, gdy usłyszała gdzieś za swoich pleców skrzekliwy głosik Shi. Parsknęła pod nosem, przerywając na chwilę próba zainstalowania swoich zwłok na grzbiecie swojego rumaka.
— Ale wydaje mi się, że nie powinno cię to chyba obchodzić, hm? — zaczęła chłodno, nawet na nią nie patrząc. - Nie każdy musi chodzić w znoszonych łachach i z nieumytymi włosami jak ty. I to z tak błahego powodu? Wojna? A czy to pierwsza? Czy ostatnia? — Wzruszyła ramionami ostentacyjnie. — To jest najszczersze złoto, ignorantko. Muszę je mieć zawsze przy sobie, bo inaczej mi podfikasz, spieniężysz i wydasz na jakąś durnowatą grę w kubki. Skup się na zadaniu, a nie na mnie — zakończyła przyganę przewróceniem ślepi, po czym zgarnęła kosmyki za ucho, by Shi już zupełnie nic nie przeszkadzało w podziwianiu jej nowej biżuterii.
Irytująca mżawka najwyraźniej nie miała zamiaru przestać zawilgacać jej włosy, więc szybkim ruchem narzuciła na głowę kaptur swojego bordowego płaszcza. Kiedy wreszcie udało im się wyruszyć w trasę, jegomość o całkiem miłej dla oka aparycji, a którego imię jakoś tak wyleciało jej z głowy, zaczął objaśniać szczegóły ich wyprawy. Tak po prawdzie, to nigdy nie miała do czynienia z żadnymi piratami, więc przydzielone im zadanie wydawało jej się całkiem interesujące. Kiwnęła głową, przyznając słuszność próbie sprytniejszego rozwiązania tej sprawy niż wdawanie się w zbędne bójki. Warto zaoszczędzić trochę energii, gdy tylko jest taka opcja. W końcu była wojna, a bezpośrednie starcia z nieprzyjaciółmi były tylko kwestią czasu.
Z uwagą wysłuchała, jakimi umiejętnościami dysponowała jej tymczasowa drużyna, by unieść lekko brew ku górze, gdy Shi nieoczekiwanie postanowiła ją przedstawić. Znaczy tak, to wszystko, o czym powiedziała było prawdą, ale czy to była pora i miejsce na takie komplementy?
— Yamanaka Inoyū, sensor. Potrafię odczytać cudze wspomnienia i porozumiewać się telepatycznie, a okazjonalnie przejmuję umysły i ciała, więc byłoby całkiem miło, gdybyście nie zabijali przeciwników, którzy nagle zachowują się jakoś dziwnie — wyjaśniła w skrócie. Chociaż nie przepadała za wyjawianiem swoich klanowych sekretów, to w tej chwili było to niezbędne. I tak nie mieliby jak wykorzystać tej wiedzy przeciwko niej, gdy nie znali szczegółów jej technik. — W walce posługuję się głównie błyskawicą i krótkim mieczem, ale znam też parę technik z ninjutsu.
Drużyna wydawała się być całkiem nieźle zbilansowana, a niewątpliwym plusem była obecność medyka, który może i był obecny ciałem, ale nie duchem. Całkowicie go rozumiała - sama najchętniej teraz wylegiwałaby się w swoim ciepłym łóżku, sącząc herbatkę.
— Ej, Shi, jak tam ten twój — zagaiła, zerkając na nią kątem oka — analityczny umysł? Wpadłaś już na coś genialnego, czy będzie trzeba jeszcze trochę poczekać na pełnię twojego potencjału? — spytała z nieszczerą powagą, a kąciki jej ust uniosły się mimowolnie ku górze, układając w dość złośliwy grymas.
Marudzenie było jedną z tych rzeczy, którą Inoyū bardzo lubiła uskuteczniać, więc w ten sposób umilała sobie podróż - czyli zrzędząc raz z Hiroyą, raz z Shikatsu, a raz z nimi oboje. Mimo że marudziło jej się z nimi nawet przyjemnie, to nie mogła już się doczekać chwili, gdy wreszcie dotrą do celu ich podróży.
Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 30 minut
Środek transportu: fabularny wierzchowiec, czyli pieszo
0 x
Ichirou
Posty: 3927 Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
Lokalizacja: Atsui
Post
autor: Ichirou » 23 lis 2019, o 22:36
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość