Siedziba władzy

Awatar użytkownika
Defrevin
Założyciel Forum
Posty: 2109
Rejestracja: 11 lut 2015, o 22:31

Siedziba władzy

Post autor: Defrevin »

0 x
Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

W drodze do osady dwa razy robiłem z klonem postój i małą przerwę. Po raz pierwszy, aby upewnić się że nasz wciąż nieprzytomny więzień nie ma ukrytej nigdzie broni, którą mógłby wykorzystać przeciwko mnie lub innym ludziom z osady, z kolei za drugim, aby zmienić klona, który do tej pory taszczył mężczyznę przewieszonego przez bark. Za każdym razem gdy go zrzucaliśmy na ziemię, upewnialiśmy się czy wąska, drewniana żerdka, którą mocno go związałem - nadal uniemożliwia jego dłoniom złożenie jakichkolwiek pieczęci. Może reagowałem nazbyt przesadnie, w końcu jak był nieprzytomny, połamałem mu palce wskazujace i kciuki w dłoniach aby mieć pewność, że przeciwnik nie wydmucha mi kuli ognia w plecy bądź w twarz w zależności od tego kto by go w tamtej chwili niósł, a kto stałby z tyłu. Uchiha odzysłał przytomność dopiero przed bramami osady, próbował się wyrwać, ale na szczęście silne uderzenie w skroń go uspokoiło na tyle, że znowu obijał się o bark nieprzytomny.
Moja obecność wraz z klonem i nieprzytomnym, oponentem który krwawił z głowy, wywołało dość spore zamieszanie przy wrotach, na szczęscie strażnicy dość szybko mnie rozpoznali i co więcej, pomimo późnej pory i szybko zapadającego zmierzchu, wydzielili dodatkową osobę, która miała mnie eksportować o siedziby władz. To tam miało się wyjasnić co dalej będzie. Czy Uchiha, który stał za dewastowaniem ogrodzeń poniesie śmierć, czy też może wykpi się z niej? Co do tego drugiego miałem spore wątpliwości. Niedaleko pół uprawnych wciąż przecież leżały ciała osób, które zginęły w potyczce i ktoś za to musiał zapłacić. Jeśli będzie trzeba, uczyni to Ród Uchiha.
Zbliżając się do centralnego budynku w osadzie, poleciłem klonowi aby udał się do domu rodzinnego, a sam ruszyłem do wnętrza licząc na to, że pomimo późnej pory natrafię jeszcze na kogoś ze starszych bądź nawet samego czcigodnego Isoshiego Senju. Przywódce naszego Rodu ostatni raz widziałem przed podróżą do Ryuzaku no Taki. Wciąż pamiętałem w głowie jego rozkazy, aby mieć szeroko otwarte oczy i nadstawione uszy. Udało mi się uzyskać co nie co informacji, nie miałem jednak wątpliwości co do tego, że dzisiejsza rozmowa będzie dotyczyła całkiem czego innego. Zbliżajać się w eksporcie strażnika spod bram, zostaliśmy w końcu zatrzymaniu przed samymi drzwiami, na korytarzu prowadzącym do siedziby Isoshiego. Dwójka strazników spojrzała na nas nieufnie, na co ja zmęczony i zabrudzony krwią Uchihy, zrzuciłem z łoskotem na podłogę jego nieprzytomne ciało.
- To właśnie ten mężczyzna stał za szkodami jakie ostatnio prowincja Shinrin odnotowywała w zbiorach pól uprawnych. To Uchiha, mamy przez niego mnóstwo rannych ludzi którzy nie mogą dłużej czekać. Muszę zdać raport. Poproście proszę Shirei-kana, że Senju Shigeru prosi o audiencję - odparłem, zwracając się w ten sposób do strażników, czekając następnie na ich reakcję.
0 x
Support nr 6
Support
Posty: 2059
Rejestracja: 9 cze 2015, o 22:55

Re: Siedziba władzy

Post autor: Support nr 6 »

Na pewno niecodziennym widokiem było to, co właśnie serwował mijającym go ludziom Shigeru. Taszczenie ze sobą niemalże zwłok raczej nie było czymś, z czym często się miało styczność, chociaż te czasy zapewniały momentami niezłą rozrywkę. Teraz w jej centrum był Shigeru i nieprzytomny Uchiha. Coś z nim trzeba było zrobić, a młody Senju wybrał chyba najbezpieczniejsze wyjście z tej sytuacji. Stanął bowiem przed dwójką strażników, zrzucając z siebie balast i tłumacząc sytuację, jaka zaistniała. Jeden z nich kiwnął delikatnie głową, po czym przemierzył do zamkniętych drzwi gabinetu, pukając, a następnie za pozwoleniem wchodząc do środka i zamykając za sobą wejście. Drugi zaś milczał, oczekując powrotu swojego kompana. Nie trwało to długo, bo pół minuty później drzwi się otworzyły.
- Pan Isoshi zaprasza. - powiedział stonowanym głosem, wychodząc z środka gabinetu i pozostawiając drzwi otwarte, żeby Shigeru mógł wejść. Sam zaś ruszył w stronę leżącego ciała, sprawdzając jeszcze jego puls. Dychał, ale trzeba było go zamknąć. Zapewne po rozmowie z Shigeru Lider postanowi, co z nim zrobić, teraz trzeba było go jedynie zabezpieczyć, żeby nie zwiał. Albo żeby nie narobił kolejnych szkód.
Senju Isoshi siedział za biurkiem, spokojny i opanowany. Musiał najpierw poznać całą historię, nim cokolwiek postanowi. Nie chciał pogłębiać konfliktu z rodem Uchiha. Ba, chciał go jak najbardziej zmniejszyć, zniwelować, chociaż to było naprawdę trudne zadanie. Dlatego uważał sprawę za delikatną i oby zbyt szybko się nie rozniosło, że ciało Uchiha było tutaj taszczone, nawet jeśli ten ktoś narobił wielu szkód.
Mężczyzna wskazał dłonią krzesło, na którym mógł usiąść Shigeru. Nie wiedział jak długa będzie ta opowiastka, a chłopak wyglądał w miarę dobrze, raczej jego przeciwnik nie sprawił mu aż tak dużych problemów. To znowuż go z jednej strony cieszyło, że mają w swoich szeregach naprawdę dobrych ninja. A przed nim była przecież jeszcze naprawdę długa droga.
- Witam cię, Shigeru. Minęło trochę czasu od ostatniego spotkania. O tym jednak później. Opowiedz co się wydarzyło. Jesteś pewny, że to Uchiha? - zapytał, wbijając czujne spojrzenie w młodego Senju. Sam nie widział owego mężczyzny, więc nie wiedział czy miał jakieś swoje klanowe znaki czy też po prostu mu się owym nazwiskiem przedstawił.
0 x
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Po przybyciu takiej drogi na szczęscie nie zostałem wyrzucony na zbity pysk. Może przyczyniła się do tego powaga sytuacji jaka już narosła wokół niszczenia ogrodzeń, a może powaga w moim głosie i towarzystwo strażnika spod bramy? Z pewnością obecność rannego, związanego zakładnika ułatwiło "wymuszenie" na strażnikach korytarza potraktowanie całej sprawy poważnie i zakłócenia spokoju czcigodnego Pana Isoshiego. A o nic więcej mi w tym momencie nie chodziło. Jeden ze strażników wszedł do pokoju, a drugi pozostał na straży, sam zwróciłem się do wciąż towarzyszącego mi mężczyzny z podziękowaniem.
- Dziękuje za bezpieczne doprowadzenie - zdążyłem odpowiedzieć mężczyźnie, gdy ponownie otworzyły się drzwi wejściowe do gabinetu Lidera Klanu, a stamtąd wyszedł uprzednio widziany strażnik, który zaprosił mnie do wejścia. Nie pozostało mi nic innego jak spełnić postanowienie, które mnie tu przyprowadziło. Minąłem się z mężczyzna, który podszedł do skrępowanego więźnia i najwyraźniej sprawdził mu puls, a sam zniknąłem w gabinecie, zamykając za sobą cicho drzwi.
Isoshi Senju wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałem. Stonowany, poważny, z najwyższą uwagą obserwował swojego rozmówcę. Siedział wyprostowany za biurkiem najwyraźniej czekając na to aż przemówię, gdy wtem sam przemówił. Mimo, że stałem z pochyloną głową, skłoniłem ją lekko, a kąciki ust zadrżały w delikatnym uśmiechu. Martwiłem się, że Isoshi będzie niezadowolony iż zakłócam mu spokój, zwłaszcza ze była już późna pora, a słońce już zdążyło zmierzchnąć. Na szczęście jednak sprawy Rodu w dalszym ciągu zaprzątały mu głowę. Tak jak i mi.
- To prawda Ioshi-sama, ostatni raz widzieliśmy się zanim udzieliłeś mi i mojej siostrze zgody na podróż do Ryuzaku no Taki - odpowiedziałem unosząc w końcu brodę do góry i krzyżując swoje spojrzenie ze wzrokiem Lidera Klanu. Dobrze spożytkowałem czas jaki został mi udzielony i nie obawiałem się tego, że wywołam niezadowolenie tym czego zdołałem się dowiedzieć. Rozmowa jednak o Ryuzaku no Taki miała zostać przeprowadza kiedy indziej, teraz były ważniejsze kwestie do omówienia.
- Nie mam co do tego wątpliwości. Widziałem jego aktywnego Sharingana. Czerwony oczy z czarnymi tomoe. Nie mogła to być pomyłka. Zgadzał się również żywioł, którym władał - to nie był koniec mojej wypowiedzi bo wciąż pozostawała do omówienia najważniejsza sprawa, które nie została wypowiedziana, mianowicie ofiary jakie zostały w tej potyczce poniesione. - Nasza potyczka odbyła się na polach uprawnych tuż niedaleko starego młyna przy Leśnych Rozlewiskach. Udział w tym brali również nasi rolnicy. Wspomogli mnie w walce z grupą uzbrojonych rzezimieszków, którzy to tak na prawdę stali za dewastacją ogrodzeń. Uchiha nimi przewodził. Nie zdołałem się jednak dowiedzieć co nim kierowało. Nie udało mi się nawiązać z nim dialogu, natomiast tamci... wskazali, że to wszystko spowodowali nasi rolnicy - odparłem, lekko się przy tym krzywiąc bo sam zdawałem sobie sprawę z tego jak to zabrzmiało. Rolnicy, zwykli wieśniacy mieliby przyczynić się do naprzykrzenia bandytom, rozbójnikom? Niby czym? Uprawą roli?
- Był.. był pewien moment... przez który się wahałem czy dobrze czynię. Nie zależy mi na wojnie z Uchihami, a gdybym.. pozbył się go, nikt by się nie dowiedział o tym kto za tym stał. Teraz przecież nie zamiecie się tego pod dywan. Niektórzy z nas będą chcieli wywrzeć zemstę - dopowiedziałem do historii, nie wiedząc po co to wyjawiam. Stanowiło to przeciez o mojej słabości. Zatajenie czegoś przed głową klany? Ktoś by mógł rzec, że otarłem się takimi myślami o zdradę stanu i chyba faktycznie nie przesadziłby takim stwierdzeniem. - Ucierpiało tam jednak zbyt wiele ludzi. Wciąż są tam ranni Ioshi-sama i oczekują na pomoc. Nie mogłem ukryć takiej wiedzy nie wiedząc czy to nie były zaplanowane działania prowincji Sogen. Bo jeśli tak... to się może powtórzyć, a my musimy być przygotowani - odparłem i wykonałem głęboki ukłon w geście szacunku i poddaństwa wobec przywódcy swojego Rodu. Nie pozostawało mi nic innego jak czekać teraz na jakikolwiek rozkaz od Lidera.
0 x
Support nr 6
Support
Posty: 2059
Rejestracja: 9 cze 2015, o 22:55

Re: Siedziba władzy

Post autor: Support nr 6 »

Mężczyzna przewodniczący klanowi Senju, siedział cicho w oczekiwaniu na wyjaśnienia Shigeru. Nie chciał mu przerywać czy wtrącać mu się w słowo. W razie co, przecież może go dopytać, jednak młody klanowicz był dość szczegółowy w swojej wypowiedzi i wyjątkowo szczery, przyznając się do opcji, jakie rozważał, a których jednak nie wybrał. I szczerze powiedziawszy, Isoshiego nawet cieszyło rozwiązanie wybrane przez Shigeru. Skoro widział aktywowanego sharingana, to nie mogło być wątpliwości, że był to Uchiha. Szkoda tylko, że znowu było to nieprzyjemne spotkanie. Z drugiej jednak strony, całe szczęście, że to Shigeru wyszedł z tego zwycięsko. Nie wiadomo czy nieznany im Uchiha byłby na tyle litościwy co chłopak.
- Wyślę tam parę osób, żeby pomogli tubylcom. - stwierdził dość krótko, bo nie widział powodu, żeby się rozgadywać na ten temat. Nie czuł również jakiegoś niedosytu z powodu wypowiedzi młodzieńca z klanu. Skinął jeszcze lekko głową na znak, że wszystko zrozumiał.
- Dobrze zrobiłeś, Shigeru. Gdybyś go zabił, a na pewno ktoś by go szukał, mogłyby i tak paść podejrzenia na naszą osadę, doskonale zdajesz sobie sprawę z tego jakie stosunku łączą nas z Uchiha. - dodał i westchnął na koniec cicho, bo wciąż te relacje nie dawały mu spokoju. Uważał jednak, że naprawdę znajdzie dobre wyjście z tej sytuacji, ale chciał jeszcze poczekać aż dostanie informację o tym, iż ich pojmany jest gotowy do rozmowy. Jego wyjaśnienia też by się przydały. Wtedy się zadecyduje, co z nim zrobić.
- Jeszcze raz, dobra robota. A teraz powiedz, jak wam się powodzi w Ryuzaku no Taki? - zapytał, wstając z miejsca i powolnym krokiem, oczywiście dalej zwracając uwagę na swojego rozmówcę, podszedł do drzwi i uchylił je lekko, mówiąc jednemu strażnikowi o oddelegowaniu jednej grupy do miejsca, o którym mówił Shigeru, by pomogli mieszkańcom. Trwało to ledwo parę sekund, więc nie powinno kolidować w dalszym prowadzeniu konwersacji z młodzieńcem.
0 x
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Ioshi-sama zachował się tak jak się po nim spodziewałem. Wiadomości jakie przyniosłem może były zaskakujące, ale w jego postawie jak i zachowaniu nie dostrzegłem niczego co by pokazało, że jest informacją wzburzony. Nie co nie spodobało mi się wykorzystane przez niego w wypowiedzi sformułowanie "tubylcy", w końcu jakby nie patrzeć to dzięki właśnie nim - zwykłym zbieraczom, leśnikom i rolnikom byliśmy tym kim byliśmy, kastą rządzącą prowincją. Kim jednak byłem, aby zwracać na to uwagę Liderowi Klanu?
- Dziękuje Ioshi-sama - odpowiedziałem równocześnie na to, że zajmie się rannymi mieszkańcami Shinrin, a także na jego pochwałę i wyrozumiałość odnośnie mojego zachowania i myśli jakich się dopuszczałem, gdy postanowiłem mu wyjawić pobudki jakie mną kierowały. Obawiałem się jego reakcji, ale na szczęście przeczucie mnie nie oszukało i właściwie zinterpretowałem to czego mogłem się spodziewać w odpowiedzi od Lidera. - Na prawdę doceniam Pańskie słowa.
Odpowiedź moja była zgodna z prawdą. Byłem wdzięczny za takie indywidualne podejście. Liderowi tak jak i mnie samemu, bardzo zależało na zachowaniu prawidłowych stosunków opierających się o pokojowe rozwiązania z naszymi sasiadami. Prowincja Sogen, która znajdowała się pod jurysdykcją klanu Uchiha była czerwonym punktem na mapie relacji sąsiedzkich. Niestety zażyłości z przeszłości wciąż rzutowały na obecne relacje, a sytuacja jaka dziś zaszła na polach uprawnych z pewnością nie ułatwi podejmowania i prowadzenia dialogu.
- W porządku. Dotychczas omijały nas problemy. Poznałem nie co lepiej również Ród Yuki. Odbyłem z przedstawicielem tego klanu misję rangi B. Gdy wrócimy z Ryuzaku no Taki do Shinrin po odbyciu regulaminowego pobytu, zdamy pełny raport. Już teraz jednak mogę powiedzieć, że przedstawiciele tego klanu władają nas elementem lodu. Żywiołem szybszym od Mokutonu, znacznie jednak od niego słabszym - odpowiedziałem Liderowi, dzieląc się tym samym z wiedzą jaką pozyskałem w czasie swojego pobytu tam. Udzielając takiej odpowiedzi zaczałem się również zastanawiać nad tym co się w tym czasie zdążyło wydarzyć w Shinrin. Czy prowincja zmaga się z innymi kłopotami o których się jeszcze nie dowiedziałem? Niszczenie ogrodzeń było jedynym obecnie problemem?
- Ioshi-sama, czy jest coś jeszcze w czym mógłbym jeszcze pomóc? - spytałem w końcu, pochylając lekko głowę w geście szacunku. Nie chciałem się narzucać swoją osobą, chciałem się jednak zachować właściwie i pokazać, że na prawdę zależy mi na dobru prowincji.
0 x
Support nr 6
Support
Posty: 2059
Rejestracja: 9 cze 2015, o 22:55

Re: Siedziba władzy

Post autor: Support nr 6 »

Oczywiście sam lider nie miał nic złego na myśli używając słowa "tubylcy". W końcu to mieszkańcy ich prowincji, prowincji Shinrin, w której zamieszkiwał również ród Senju. Na szczęście nie musiał tłumaczyć małej, słownej wpadki, bo młodzieniec nie chciał tego komentować w jaki sposób to zrozumiał. Sam Isoshi również już nie kontynuował tematu walki z Uchihą, bo wszystko co było mu potrzebne, już zostało mu przekazane i następne działania już będą należały do niego. Tymczasowo skupił się jeszcze kolejnych słowach Shigeru. Dowiedział się dość ogólnikowo o misji i o poznaniu przez chłopaka klanu Yuki. Całkiem ciekawe, dlatego nie zamierzał wchodzić w słowo młodzieńcowi i postanowił, że ta sprawa może trochę poczekać. Misja B to przecież poważna sprawa, więc w głębi ducha był pod wrażeniem, że udało mu się ją wykonać i to najwidoczniej bez większych strat. Pokiwał jednak lekko głową na znak, że nie ma problemu i reszty, czyli szczegółów misji, dowie się już gdy Shigeru i Reika wrócą do ich osady.
- Nie, dowiedziałem się wystarczająco. Uważajcie na siebie z siostrą, bezpiecznego powrotu do Ryuzaku no Taki. I z powrotem do nas również. - powiedział, uśmiechając się do chłopaka lekko i pogodnie, dając mu tym samym do zrozumienia, że może opuścić gabinet, bo chyba sam już nic więcej do powiedzenia nie miał. Nie będzie go przecież niepotrzebnie trzymać. Może skoro zawitał do Shinrin to spędzi trochę czasu z rodzicami. Był pewny, że na zbyt długo i tak nie mogą opuszczać wioski kupieckiej, dlatego warto było skorzystać z okazji, jeżeli ta się nadarzyła.
- Do zobaczenia, Shigeru. - dodał, wyciągając dłoń w stronę chłopaka, w geście pożegnalnego uścisku. Rozumiał te wszystkie ukłony i inne wyrazy szacunku, ale i on był człowiekiem, a doceniał poczynania i postępy chłopaka, dlatego gdy tylko ten uścisnął jego dłoń, drugą położył na jego ramieniu, delikatnie je klepiąc i mrużąc oczy. W tym momencie to była jego forma pożegnania.
0 x
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Ioshi-sama tak jak się spodziewałem, w żaden sposób nie wyraził zachwytu nad informacją którą mu właśnie udzieliłem. Kto wie, może posiadał już wiedzę na temat Rodu Yuki, a może nie uznał ją za istotną? Oczywiście najbardziej jednak prawdopodobne było to, że nie wyrażał zachwytu nad byle jaką informacją, tak więc zgodnie przyznałem w duchu, że jakiekolwiek uznanie z jego strony uzyskam co najwyżej po zdaniu pełnego raportu. I tak byłem zadowolony z przebiegu spotkania. Tyle mi musiało na razie wystarczyć.
- Na pewno będziemy - odparłem w zgodzie z duchem i tym co przekazali nam również rodzice przed opuszczeniem Shinrin. Oni także prosili nas byśmy na siebie uważali i co więcej, również kazali nam wzajemnie o siebie dbać. Miałem nadzieję, że Reika czuje, że może we mnie liczyć na pomoc. Mimo, że od czasu kiedy przybyliśmy do Ryuzaku no Taki minęło już sporo czasu, więcej mnie tam nie było niż było. Do tej pory mi to wciąż ciążyło na sercu.
Rozmowa zaczęła się powoli już nie co przeciągać, główna część spotkania została przykryta licznymi uprzejmościami pełnymi szacunku co w obecnej sytuacji było na prawdę nieistotne. Ludzie cierpieli i należało się nimi zająć, a taka rozmowa z pewnością im nie pomagała. Etykieta jednak musiała być przestrzegana, dlatego też z ulgą odebrałem sygnał od Lidera na wznak, że spotkanie uważa za skończone. Wyciągając dłoń w moim kierunku zaskoczył mnie, bo nie spodziewałem się takiej spoufałości z jego strony, względem zwykłego Akolity. Z wdzięcznością wyciągnałem rękę, a następnie mocno uścisnąłem w geście pożegnania. Już miałem się skierować ku wyjsciu gdy wtem Ioshi-sama położył mi na ramieniu drugą dłoń i poklepał mnie po nim. Niby drobnostka, a jednak pokazywała, że Lider klanu docenił chyba wszystko co uczyniłem. [/akap]
- Do zobaczenia Ioshi-sama - odpowiedziałem, po czym już nie zajmując mu więcej czasu, ruszyłem do wyjścia. Tam jak się spodziewałem, leżał w dalszym ciągu nieprzytomny Uchiha, jeden strażnik wciąż nad nim stał, a drugi z uwagą stojąc przy drzwiach, nie spuszczał pozostałej dwójki z oczu. Oczywiście do momentu mojego wyjścia.
- Nie zgubcie go. Jest nam coś winien - powiedziałem do strażników z początku pół żartem, niemniej jednak skończyłem tą krótką wypowiedź niezwykle poważnie. Mężczyzna z Rodu Uchiha poczynił nam poważne szkody i tak czy siak, zapłaci za to. Zadośćuczynieniem albo krwią.

  • [z/t]
0 x
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Śmiało wkroczyłem do budynku siedziby władz, przypominając sobie w tym samym momencie to jak ostatnio prezentowało się to miejsce. Zabiegani urzędnicy, liczni interesanci, handlarze, oczekujący dyplomaci, strażnicy, wieśniacy, wszelka maść ludzi, którzy przybyli tutaj załatwić swoje sprawy. W tym momencie było podobnie, choć można było zauważyć pewne, istotne zmiany. Po pierwsze w oczy wrzucali się strażnicy. Było ich znacznie więcej, z kamiennymi twarzamu uważnie lustrowali otoczenie ludzi. Z kolei dyplomaci przybywający tu z najodleglejszych miejsc nie zachowywali się już tak jak spokojnie, najwyraźniej do końca nie wiedząc jak się zachować w sytuacji gdy u Senju zmienił się przywódca, a ponadto potężny Ród znalazł się w stanie wojny. Sytuacja nadzwyczajna, wymagająca od nich całkiem innego podejścia do tej sytuacji.
Nie Ci jednak mnie interesowali tylko osoba znajdująca się u samej władzy, mój ojciec, dlatego nawet nie zatrzymałem się w holu, jedynie kiwnięciem głowy potwierdzić w obliczu spojrzeń niektórych strażników, gest powitania bo najwyraźniej paru dostrzegało we mnie nie tylko syna władcy Rodu Senju, ale także Sentokiego, jednostkę, która zdołała udowodniła swoją wartość...
Wchodząc na wyższe piętra i tam mogłem dostrzec interesantów, choć w większości byli to już tylko urzędnicy jak i strażnicy, którzy pilnowali, aby cała ta instytucja działała. Mnie interesował jednak gabinet znajdujący się u szczytu tej lokalizacji, dlatego też uparcie parłem na przód, na samą górę, aż stopą nie przekroczyłem ostatniego stopnia, dostrzegając u skraja korytarzu, trzech strażników, uparcie i niewzruszenie wpatrujących się we mnie. Żadnego z nich nie znałem, zapewne ze wzajemnością bo i u nich nie dostrzegłem żadnego sygnału jakoby mnie choćby kojarzyli.
- Senju Shigeru, chciałbym prosić o zapowiedź i audiencję - zwróciłem się do trójki strażników, zachowując jednak dwumetrową od nich odległość, nie powodując niepotrzebnego spięcia, pokazując, że nie mam nic do ukrycia, tylko po prostu proszę o rozmowę.
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Rokuramen Sennin »

0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Może błędnie oceniłem ich niewzruszoną postawę, bo trójka młodych strażników dość szybko wyraziła zgodę na to, aby mnie wpuścić do środka. Spojrzeli jedynie na siebie, jakby się upewniając w swoich przypuszczeniach i tym, czy aby na pewno nikt z nich nie miał nic przeciwko. Zostałem przy okazji tego poinformowany, że w gabinecie wraz z moim ojcem przebywa nie kto inny jak były Shinrei-kan. Nie spodziewałem się zostać dwóch liderów osady, w tym samym miejscu, akurat jak chciałem wymienić istotne opinie z własnym ojcem na stopie oficjalnej, ale może to i dobrze się stało. Będziemy mieć pełniejszy obraz tego co zamierzałem uczynić poprzez wzbogacenie go doświadczeniem Isoshiego-dono.
Kiwnąłem delikatnie głową w geście zrozumienia i ruszyłem do gabinetu, przepuszczony przez strażników, którzy rozstąpili się na boki, czyniąc mi stosowne przejście. Wchodząc do środka dostrzegłem Isoshiego siedzącego na wózku, który miał doczepione specjalne kółka, zapewne mające mu ułatwić poruszanie się. Tuż obok znajdował się mój ojciec, żywo dyskutując, wspominając w tym dialogu wspominając najpierw coś o skomplikowanym zabiegu, czymś co mogło jednak być przenośnią i odnosić się do jakieś misji o szczególnym znaczeniu. Dyskusja jednak dość szybko się zakończyła, bo została dostrzeżona moja obecność.
- Witaj.. ojcze, Isoshi-dono - w ostatniej chwili się poprawiłem, nie chcąc w stosunku do ojca zachowywać się zbyt oficjalnie, zwłaszcza, że byliśmy tutaj tylko we trójkę i nie było sensu trzymać się tak protokołu - Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem Wam w spotkaniu, postaram się nie zająć dużo czasu - zapewniłem dość szybko, nie chcąc burzyć atmosfery ich wcześniejszej już prowadzonej narady, wprowadzając do toku rozmowy swoje aspekty...
- Pamiętacie na pewno tą kobietę, z Rodu Kaminari, która towarzyszyła nam w drodze powrotnej do Shinrin, a która jednocześnie była świadkiem wydarzeń w Sachū no Senjō - powiedziałem, a raczej zapytałem dwójki starszych i mądrzejszych ode mnie mężczyzn, nawiązując do białowłosej, która przecież była świadkiem zarówno mojego awansu jak i mojego ojca w szpitalu polowym na ziemiach Sabishi. - Nie tylko Ród Senju odczuł skutki sąsiedztwa z Uchiha, Kaminari również doznali krzywdy. Jakiś czas temu podczas organizowania zaślub na szczeblu dzieci możnowładców, przez pana młodego pochodzącego z Rodu Sogen została zamordowana córka samego Shinrei-kan klanu Kaminari. Wszystkich szczegółów tamtych wydarzeń nie udało się wyjaśnić ani wywrzeć zemsty, co uderzyło nie tylko w szacunek i prestiż tego klanu, ale również odsłoniło słabość tamtejszej władzy co do wyprowadzenia kontrataku - spostrzegłem spokojnie, rzeczowo odsłaniając kolejne fakty i brnąc do końca, chcąc przejść w końcu do kluczowych rzeczy - My również ucierpieliśmy i do tej pory w żaden sposób na to nie odpowiedzieliśmy, co na pewno wywołało zaskoczenie a i nawet zdziwienie w sąsiadujących prowincjach, co może również wskazywać jakobyśmy byli słabi. A tak nie jest - oznajmiłem, kładąc szczególny nacisk na ostatnie zdanie, bo była to prawda z którą wielu mogło próbować dyskutować.
- Nie chcę nawoływać do przeprowadzania zbrojnego odwetu, bo nie mam na tyle doświadczenia taktycznego, ani też dostępu do innych nie mniej ważnych informacji strategicznych, aby proponować takie działania. Zamiast tego chcę wykorzystać sytuację jaka się narodziła i zawiązać pierwsze nici współpracy z Rodem Kaminari. Oni tak jak i my, są wrogo nastawieni do Rodu Uchiha, a jak wiadomo, wróg naszego wroga może być naszym przyjacielem. Nikusui Kaminari opuściła Shinrin i udała się do swojego domu, aby wypytać jak się sam Lider zaopatrywałby na taką propozycje - tutaj ostrożnie wkroczyłem w temat, który mógłby zostać uznany nie co za naruszenie noty dyplomatycznej, ale musieli oboje zrozumieć do końca co chciałem przekazać i że to nie wyglądało tak jak mogliby pomyśleć- Wszystko to Nikusui-san wykonuje oczywiście nieoficjalnie, bada po prostu grunt. Ona również dostrzega dla swojego klanu zagrożenie, zwłaszcza odkąd Szczep Jugo znalazł się pod nową jurysdykcją... I sądzimy, że należałoby zacząć kooperować. Na początku zapewne z dozą nieufności, ale w miarę jak współpraca okazałaby się owocna, można by mówić nawet w przyszłości o perspektywicznym sojuszu. Poprzez posłańca już wiem, że Lider Rodu Kaminari przyjął tą propozycję dobrze, a Nikusui mogłaby pełnić rolę dyplomaty między naszymi osadami. Oczywiście sami możecie wcześniej z nią porozmawiać jak przybędzie. Sam jednak... jestem gotowy jej zaufać - oznajmiłem z przekonaniem, bo w żadnym względzie nie uważałem się za człowieka lekkomyślnego bądź naiwnego, nie po tym co wydarzyło się w Sabishi. Poznałem Nikusui na tyle, że w nią wierzyłem.
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Rokuramen Sennin »

// wiem, trochę bieda, ale dziś jestem pochorowany po drodze do domu i nie mam sił na cokolwiek
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Uśmiech, śmiech, a następnie frywolny gest drewnianą protezą u Isoshiego, wywołały u mnie niemałe, ale miłe zaskoczenie, bo obawiałem się co do stanu psychicznego naszego byłego przywódcy, który został tak bardzo pokrzywdzony przez los. Jego odpowiedź jakoby odnalazł się w nowej roli, spowodowała, że odwzajemniłem uśmiech i kiwnąłem głową w geście pełnego szacunku dla jego nowej pozycji, która przecież była równie ważna, choć nie odznaczała się takim prestiżem.
- Twoja wiedza Isoshi-dono z pewnością będzie dla mojego ojca ogromnym wsparcie - odpowiedziałem, po czym zgodnie z tym co zapowiedziałem, przeszedłem do wytłumaczenia powodu mojego przybycia, chcąc szybko omówić tą sprawę i umożliwić obecnemu i przeszłemu Liderowi Rodu Senju, kontynuować przerwaną dyskusję.
Moja wypowiedź, która ze względu na objaśnienie i wytłumaczenie każdego aspektu - od tego z jakich pobudek się narodził, a także powodów dla których należało w mojej opinii spróbować - trochę zajmowała czasu, była od czasu do czaru przerywana cichymi komentarzami, które wymieniali między sobą Kazuo i Isoshi. Niestety plan, który przedstawiłem, ostatecznie nie spotkał się z takim entuzjazmem na jaki liczyłem i jak mi się wydawało - minęło się również z zrozumieniem na które liczyłem. Musiałem jednak zachować spokój, powagę bo każde inne zachowanie przyjęte zostałoby jak fochy nieopierzonego podlotka, który próbuje zachowywać się tylko jak dorosły.
- Propozycja, którą Wam podałem nie każe w żaden sposób rezygnować z ostrożności, którą należy zachowywać zawsze w kontaktach z innymi klanami. Chodzi mi jedynie o wysłanie sygnału w świat, że nie przeszliśmy do normy w życiu codziennym po tym co się wydarzyło i że podjęliśmy kroki choćby w zakresie dyplomacji i to na podwórku, które nalezało wcześniej do Uchiha - wtrąciłem w pewnym momencie, nie chcąc aby rozmowa którą prowadziliśmy obrała ten punkt odniesienia jako główne założenie na którym plan miałby się opierać. Tak przecież w końcu nie było. - Macie rację mówiąc, że wcześniej relacje między naszymi osadami nie były owocne, ani nawet dobre. Czy to nie jednak takie wydarzenia jak te, które uderzały w interesy Rodów, powodowały, że całe rodziny zmieniały fronty i tym samym zmieniały całą historie? - spytałem bardziej retorycznie niżeli oczekując na odpowiedź, ale w końcu pokręciłem przecząco głową, bo taka dyskusja na dywagacje nie doprowadziłaby nas do niczego, a ja chciałem ponownie wrócić do merytorycznej wymiany poglądów.
- Wydaje mi się, że wysłanie do naszej osoby kogoś z rodu Kaminari, kogoś kto nie jest kimś początkującym, tylko perspektywiczną na przyszłość jednostką, acz nie stanowiącą dla naszej osady swoją siłą zagrożenia, mogłoby właśnie zostać przez nas odebrane jako gest takiej dobrej woli. Jeśli zgodzilibyśmy się na pobyt takiej osoby tutaj, dość łatwo moglibyśmy powiększyć swoją wiedzę o zdolnościach tamtego rodu, a ponadto zdobywamy dodatkową parę rąk, którą możemy wykorzystać w misjach, których niewypełnienie nie obciążałoby naszego rodu. W ten sposób nie ryzykujemy, a tylko możemy zyskać. Z kolei co do samego przywódcy Rodu Kaminari.. Nie znam go, ale skoro do tej pory klan nie odegrał się z jego rozkazu na Rodzie Uchiha, może też nie do końca prawidłowo zakładamy, że jest tak impulsywny za jakiego go mamy? - zapytałem ponownie, przenosząc spojrzenie z ojca na poprzedniego lidera, to ponownie na tego.
Teraz należało odnieść się do jeszcze jednego spostrzeżenia, które padło w trakcie dyskusji. Motywem przewodnim poruszonej insynuacji była kobieta, dzięki której narodził się ten cały pomysł. Nie powiem, aby tok rozmowy w kierunku którym to prowadziło odpowiadał mi, ponieważ podważało to mój trzeźwy osąd, obiektywizm, którym starałem się kierować i w tym przypadku. Nie chciałem jednak zaczynać od kłamstwa, stąd też musiałem kierować się prawdą.
- Nikusui Kaminari była bodźcem dzięki której powstał cały ten plan. Skłamał bym mówiąc, że narodziłaby się taka myśl bez jej uprzedniego poznania. To ona jest jedynym łącznikiem, pierwszą ręką z której wiem coś więcej o tym klanie i o tym co się tam dzieje. Skłamał bym również gdybym powiedział, że Nikusui mnie nie zaintrygowała - powiedziałem, pozwalając sobie tutaj na lekki uśmiech, który nie mógł się pojawić bez wzruszenia ramion. Nie unikałem ich spojrzenia, chciałem by o tym wiedzieli i zdawali sobie z tego dobrze sprawę. Jeżeli istniała możliwość, że to wszystko co się wydarzyło między mną, a Nikusui było tylko cynicznym, pełnym premedytacji zachowaniem nastawionym na osiągnięcie nieznanych mi celów, to dobrze jeżeli ktokolwiek poza mną będzie mógł to w porę przejrzeć, albo dojść do wniosków, które przerwałyby te nieszczere działania. - Jest inna... od kobiet, które poznałem. Egzotyczna na swój sposób. Dlatego zwróciłem na nią uwagę. Mimo jednak tego, chciałbym, żebyście wiedzieli, że dobro naszego klanu stanowi dla mnie najwyższe dobro i nigdy nie zrobiłbym niczego, co mogłoby Senju zaszkodzić. Nie świadomie - zapewniłem, nie wiedząc jak zostanie odebrana ta deklaracja i te słowa szczerości jakie z mojej strony padły. Wydawało mi się, że przemycenie prawdy jeżeli zostałoby kiedykolwiek odkryte, doprowadziłoby jedynie do nadszarpnięcia zaufania względem mojej osoby, a tego chciałem uniknąć za wszelką cenę.
- Nie wiem czy Was przekonałem, ale mam nadzieję, że przynajmniej skłoniłem do ponownego rozważenia tego pomysłu. Przyjęcie takiego ambasadora nie musi się wiązać automatycznie z zawarciem sojuszu. Wiadomo, że przed taką decyzją należy najpierw wybadać grunt, a jak to uczynić lepiej jeżeli nie w sposób, który sam się nasuwa do wykorzystania? Z tą kobietą rozbiłem już w Shinrin szajkę przemytniczą z doków i wiem co potrafi. Na tym etapie rozwoju nie stanowi dla nas zagrożenia, a może się przydać - zauważyłem, bo właśnie między innymi od tamtego pamiętnego zdarzenia w parku, rozwój naszej znajomości nabrał na szybkości. W tym momencie moje spojrzenie zawisło na dwójce męzczyzn i oczekiwałem z ich strony sygnału, czy mam wyjść bo sprawa jest zamknięte, czy też może ich przekonałem, a może chcieli dalej rozmawiać - w każdym jednak razie nie zamierzałem nadszarpywać ich cierpliwości i jeżeli taka byłaby ich wola, opuściłbym gabinet.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Siedziba władzy

Post autor: Vulpie »

0 x
Shigeru

Re: Siedziba władzy

Post autor: Shigeru »

Uważnie wsłuchiwałem się w każdą wypowiedź swojego ojca, a także Isoshiego, tak by nie umknęła mi żadna myśl, bo istotnie mogła zostać zwrócona uwaga na kwestię, której wcześniej mogłem nie wziąć pod uwagę. I tak też Isoshi napomknął o tym, że przyjmując do siebie wysłanniczkę z Rodu Kaminari, osobę w roli ambasadora, ujawnimy swoje tajemnice przed obcymi oczami. Ciężko było się z tym nie zgodzić, jeżeli przyjmowało się taki punkt widzenia. Z drugiej jednak strony, dobrze przecież wszyscy wiedzieliśmy, że wystarczająco dużo Senju już pokazali innym klanom podczas wydarzeń w Sachū no Senjō. - Pytanie brzmi ile tak na prawdę wiedzą o naszych zdolnościach inni. Nie zapomniałem Isoshi-dono o tym co się wydarzyło w Sabishi... nie mógłbym. Wiem jednak, że stawiliśmy tam czoło agresji Uchiha i robiliśmy to przy wykorzystaniu Mokutonu. Tam był również inne klany, Rody i one też to widziały. Nie wiemy już tego co stanowi tajemnicę, a co nie. - spostrzegłem spokojnie, spoglądając to na ojca, to na Isoshiego, który to sam zapoczątkował ten akurat temat.
- Pamiętajmy proszę o tym, że dopiero decydowalibyśmy o zasadach na jakich odbywała się początkowa współpraca. Wiemy na razie tyle, że Kaminari są chętnie do tego nastawieni. Oni nie wiedzą co o tym myślimy, bo nie mają pojęcia, że toczą się u nas równorzędne rozmowy. Można powiedzieć, że dopiero przy przybyciu Nikusui do Shinrin padną pierwsze propozycje z ich strony. Czy tu będzie ktoś przebywał na stałe, czy okresowo, czy też cyklicznie będą się odbywać audiencje posłańców jednej osady u drugiej.. to wszystko zależy od Was - dodałem, chcąc raz a dobrze wyjaśnić to co było już poruszane kilkakrotnie w naszych dyskusjach, a wciąż jak mi się wydawało nie do końca było zrozumiałe.
Isoshi w swojej wypowiedzi podkreślił również po raz kolejny, że nie ufa Ukyo Kaminari i co więcej, posuwał się do przypuszczeń, że to co się u nich wydarzyło mogło być zaplanowane. Myśl ta wydawała mi się kompletnie absurdalna. Cięzki mi było zrozumieć, jak własny rodzic mógłby przyłożyć rękę do śmierci własnego dziecka. I to w dniu ślubu. Tego dnia, który powinien być najszczęśliwszym dniem w całym życiu tego dziecka. Kompletnie zaskoczony spojrzałem na swojego ojca, a ten najwyraźniej również zdegustowany tą myślą wyraził swoje niezadowolenie, co jednak spotkało się z jeszcze większym naciskiem na ostrożność. Patrząc jak skończył Isoshi, cięzko było się z tym nie zgodzić, choć warto było zauważyć, że nikt tu nie kazał podejmować decyzji tu i teraz, a ponadto to też była tylko propozycja, nic konkretnego, choć w moim mniemaniu - myśl godna dalszego rozważania.
- Oczywiście ojcze, nie ma pośpiechu, jak wspomniałem wszystko toczyło się drogą nieoficjalną. Jest to wysłannik, który ma przekazać dopiero propozycję, a nie decyzję. Stąd też do Was przyszedłem i zacząłem całą tą rozmowę - oznajmiłem lekko pochylając głowę w geście szacunku przed swoim obecnym i poprzednim liderem. Mimo, że rozmowa nie potoczyła się po mojej myśli, uczyniłem to co powinienem, a przy tym zachowałem się szczerze, z czego byłem dumny i zadowolony. Do głowy mi przyszła jednak jeszcze myśl, która mogła stanowić na pytania które padły ze strony obu przywódców - Może dlatego się pospieszył, iż nie chcę dłużej zwlekać z wywarciem zemsty? Sami powiedzieliście, że to nie w jego stylu, a skoro mógłby znaleźć w tym sprzymierzeńców... Nie da się ukryć, że i my mamy prawo do ich krwi - spostrzegłem, dostrzegając, że to wpasowałoby się w kreślony przez Kazuo i Isoshiego charakter przywódcy Rodu Kaminari.
W tym też czasie, zaraz po wypowiedzianych przeze mnie słowach, ojciec poprosił mnie o pomoc w wykonaniu misji, w szczegóły której wprowadzony był jeden ze strażników znajdujących się przed drzwiami. Byłem nie co zaskoczony, bo byli to ludzie bardzo młodzi, acz nie dałem po sobie tego poznać, tylko skłoniłem ponownie lekko głowę - Oczywiście się tego podejmę. Nie będę Was też dłużej zatrzymywał... Dziękuje za wysłuchanie. Isoshi-dono, mam nadzieję, że z każdym dniem będziesz w co raz lepszej kondycji - zwróciłem się do obu mężczyzn, po czym zgodnie z prośbą ojca, opuściłem gabinet, szczelnie zamykając za sobą drzwi, tym samym pozostawiając Kazuo oraz Isoshiego samych w pomieszczeniu, aby na spokojnie mogli ze sobą porozmawiać.
- Shinrei-kan wspomniał, że jeden z Was zna szczegóły misji, której miałbym się podjąć - powiedziałem w kierunku trójki chłopaków, spoglądając na przemian w każdą z twarzy. O co chodziło? Czy mowa była o jakieś drobnej przysłudze, czy też mówiliśmy o czymś poważniejszym? Szczegóły miałem właśnie dopiero poznać.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hayashimura (Osada Rodu Senju)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość