Pomimo ciągłego wysiłku, jaki trzeba było włożyć w trening i ćwiczenia z nim związane młodzik czuł, że postępuje odpowiednio. Ciągłe sesje kończył odpoczynkiem i pilnował, żeby chakra w jego organizmie zdążyła się uregulować do pełna. Aby jednak to się stało musiał przyjmować spore ilości jedzenia i wody. Składniki odżywcze w tym miejscu nie były zbyt pożywne. Sama zielenina i kwiatki. Powoli zaczynało mu burczeć w brzuchu, a to znak do powrotu. Same pole, które wykorzystywał do praktyki nosiło piętno degradacji. Nie było to spokojne miejsce, jakie posłuży do odpoczynku. Nim jednak stąd odszedł zamierzał zniwelować skutki swojego Mokuton. Odwrócić proces. Chociaż wiedział, że to niemożliwe, to zamierzał spróbować.
Poczucie spełnienia jeszcze nie wypełniało jego umysłu. Toshio potrzebował wielu godzin spędzonych na szkoleniu, aby wzbić się ponad siły, które górują, a nawet zastraszają ten świat. Świadomość, że gdzieś tam czyhają monstra zdolne za dotykiem ręki zmienić krajobraz w ruinę, doprowadzała do dreszczy. Na szczęście wszystko musiało zachowywać harmonię. Konsekwencje dotyczyły nawet tak niewyobrażalnych mocy. Wraz z akcją przychodziła reakcja i nikt nie pozwoliłby sobie na zrobienie czegoś lekkomyślnego. Świat parł naprzód swoim tempem i raczej nic nie wskazywało, aby miał się diametralnie zmienić. Epoka skłaniała do wszczynania walk i prowadzenia wojen, więc należało się z tym pogodzić. Odszedł od ów myśli, a umysł zapełniła znowu masa przyziemnych spraw związanych z jego dalszymi poczynaniami. Musiał oddać parę dobrych uczynków mieszkańcom rodzinnej osady. Jako Doko mógł obserwować i uczyć się. Pomoc wydawała się w tym najlepszym rozwiązaniem z szeregu opcji, które zabraniały podejmować groźniejszych akcji. Oczywiście każdy podejmował ryzyko za siebie i był oceniany pod pewnym stopniem. Nic nie zależało od z góry ustalonych norm. Po prostu mogło być lepiej lub gorzej. Toshio w tym względzie był raczej bardziej doświadczony niż początkujący adepci. Przeżył zagrożenie, któremu teraz bez trudu byłby w stanie się oprzeć bez wsparcia. Miał przynajmniej ufność w swoje umiejętności. Toteż porzucając ustronne tereny parku udał się na ścieżki. Spacer to nie był, ale zawsze mógł pokonać okrężną drogę do wyznaczonego celu. Po prostu obserwował i szedł przed siebie. Skręcając, co jakiś czas w odpowiednim kierunku. Witał napotkanych przechodniów i starał się wyglądać naturalnie. Nie, jak ktoś, kto spędził całą noc na przyswajaniu trudnych technik Mokuton. Ocenę pozostawiał wyobrażeniom każdego z osobna. Względnie organizm nie mógł mu jasno oznajmić w jakim stanie się znajdował. Dochodziły do niego impulsy zmęczenia, lecz człowiek usilnie starał się ustać na nogach, żeby zachować przytomność i funkcjonować. Fakt faktem obudził się nad ranem i nie pamiętał kiedy zasnął, a to już wiele zmieniało. Miał nadzieję na smaczne śniadanie i trochę więcej odpoczynku.
Pod koniec zeszłej nocy nie mógł oprzeć się świadomości, że czegoś mu brakowało. Z pozoru mógłby wymyślić dla siebie kombinację różnych technik, pod każdym kątem, a nawet wybrać jutsu, które zaspokoi jego ciekawość. Mimo to nie wiedział, czy wybierze właściwie. Świadomość płatająca figle, tego jeszcze nie odczuwał. Samotne spędzanie czasu doprowadza człowieka do szaleństwa, więc czasami musiał wyrwać się z rutyny zajęć. Postanowił sobie, że zakończy, ale sięgnął po zwój i spojrzenie natrafiło na technikę elementu wody. Spis wyglądał na pokreślony, co ułatwiało wybór kolejnej techniki z zestawu. Schowawszy zwój przeciągnął odrętwiałe ciało. Powoli odmawiało mu już posłuszeństwa. Ognie paleniska dogasały, a chłód wzbierał na sile. Łatwo było się opierać zjawiskom zewnętrznym, lecz wymagało to odpowiedniego nakładu energii. Nie zrezygnował jednak i przybrał odpowiednią pozycję. Rozstawił szeroko nogi i skupił resztki chakry w ciele. Przywołał uczucie, jakie towarzyszyło mu przy bardziej restrykcyjnej technice strumienia wody. Tym razem seria pieczęci miała aktywować zupełnie inny efekt. Wierzył, że nie należało za bardzo o tym myśleć i manipulować. Rzecz jasna postara się w pełni nad kontrolą. Przy tym nic nie mogło umknąć woli umysłu. Nie w sposób wytworzyć coś i być tego nieświadomy. Wraz z instynktownym złączeniem palców dłoni w symbole barana i tygrysa wezbrał chakre w sobie. Mógłby w obecnej chwili porównać uczucie do silnego odruchu wymiotnego. Energia wydobyła się z organizmu w formie duchowej i utworzyła materialną maź. Nakierowując strumień ku podłożu rozlał na trawę i pobliskie drewno lepką substancję. Mógł teraz sprawdzić teorię, dzięki której uchroni się przed działaniem kleju. Prosty, aczkolwiek niedoceniany sposób chodzenia po wszelkiej cieczy. Zgromadził pod stopami w podeszwach chakrę i zaryzykował wejście. Odczuł typowe nadepnięcie na coś sprężystego, niby gąbkę. Nie doskwierał mu niechciany efekt, jaki miał zamiar ujrzeć. Zszedł z kleistej substancji po drugiej stronie i z zamysłem dotknął jej dłonią. Ta ugrzęzła na powierzchni, a do skóry przywarła spora ilość z pozoru niegroźnej klejącej cieczy. W konsystencji nadal stanowiła wodę, więc spróbował uwolnić się od niej za pomocą przelania chakry do dłoni. Nic z tego. Zatem odciągnął rękę i przeciął maź tuż przy dłoni. Skutki techniki powinny wkrótce osłabnąć i zniknąć. Miał taką nadzieję. A jak na razie był usatysfakcjonowany, że tak dobrze mu idzie. Jak nie całkiem idealnie, to zawsze mógł być z siebie dumny.
Suiton: Mizuame Nabara (C)
Nad ranem tuż po wyjściu z parku natrafił na niecodzienną dla siebie sytuację, ale jak najbardziej powszechną dla zawodu ninja. Wolałby jednak mieć do czynienia z kotkiem na drzewie. Nic jednak nie szkodzi jakiejkolwiek interwencji. Ospały umysł myślał już tylko o zabraniu się w odmęty snu. Nikt nie podejrzewał, że przed jego oczami nagle wydarzy się poruszenie. Oczywistym tego zdarzenia skutkiem była reakcja na uciekającego człowieka. Toshio mógł już tylko domyślić się, że jest to złodziejaszek, którego początek dnia nie będzie należał do miłych. Przynajmniej szczęśliwa passa wreszcie dobiegnie końca i zaczną się przeszkody w życiu. Chcąc nie chcąc chłopak ruszył do przodu. Nie miał planu, przez co musiał jeszcze bardziej się postarać. Przeciwnika miał w wystarczającej odległości, żeby jego działania zostały zakrojone do kilku możliwości. Skrępować go linkami rzuconymi przez shuriken albo dokonać czegoś bardziej spektakularnego. Zebrał się z decyzją i zabrał do pracy. Dwie pieczęcie i umysł nakierowany na unieruchomienie sprawcy. Biegł wystarczająco szybko, aby przeciąć drogę delikwentowi i w tym momencie rozlał na drodze swoją pułapkę. Nieświadomy niczego mężczyzna nastąpił na wodne jutsu i runął na nie, całkowicie nie będąc w stanie się poruszyć. Z zadowoleniem spojrzał na efekty własnego, nie do końca trafnego, pochwycenia. Poprawiło mu to humor i dało dodatkowej energii. Niestety nic więcej nie mógł zrobić. Reszta należała do organu ścigania, a nawet interwencji innego ninja, który wyłowi go z tej pajęczej sieci. Pomachał na pożegnanie bezradnemu uciekinierowi i udał na odpoczynek.
zt.