Park botaniczny

Senju Toshio

Park botaniczny

Post autor: Senju Toshio »

0 x
Senju Toshio

Re: Park botaniczny

Post autor: Senju Toshio »

Toshio wiedział, że wyjście z domu to dopiero początek jego dalszej aktywności w osadzie. Próby jego spożytkowania na każdym kroku ulegały zmianie pod wpływem chwili. Tak już działał mniej rozsądny i młody rozum. Nie było ścisłych ram, w których zawiera się wszystkie przemyślenia. Wyobraźnia ciągle podsuwa coś, nad czym chłopak musiał przysiąść i z namysłem zaakceptować lub odrzucić. W Hayashimurze było na tyle przyjemnie, że prawie zapomniał, jakie to cudowne uczucie. Z werwą nastolatka zamierzał dostać się do centrum i tam zacząć obserwacje. Zaciekawiony jednak zboczył z kursu, aby zerknąć na dobrze znany mu teren zieleni. Doskonałe miejsce na spacery, zabawę dla dzieci i szereg innych czynności głównie dla mieszkańców. Typowa odskocznia od długiego okresu zmagań w pracy. Toshio co i rusz witał się z przechodniami. Okazywał im swój szacunek i przyjazność, która tkwiła w nim niezmiennie od początku. Nie było nic lepszego od uczucia przynależności. A gdy ukłonom oraz pochlebstwom nastał kres, chłopak mógł skupić się na sobie. Z namysłem wybrał boczną ścieżkę i zszedł z widoku tłumnie oblegających spacerniak ludzi. Nadal nie zdecydował się na nic obszerniejszego w swoim szkoleniu. Potrzebował nadrobić jutsu, które bardziej podlegały prawom odpowiedniej taktyki i zgrania niż czystej sile. Oczywiście potem należało zaopatrzyć się w kwestie okazania destruktywnej mocy Mokutonu, ale nie tylko jego. W całej gammie wyszkolenia ninja potrzebował militarnych smaczków pokazujących waleczne usposobienie. Wygląd często nie miał znaczenia przy bardziej doświadczonych przeciwnikach.
Postanowił jeszcze dokonać krótkiej rozgrzewki. Nastawić ciało do wysiłku dla samej satysfakcji ściekającego z czoła potu. Symbolu wysiłku i udanego spożytkowania energii w celu nie tylko rekreacyjnym, a dokonywania postępu w rozwoju ciała oraz umysłu. Poza standardową sekwencją skłonów i rozciągania miał w zanadrzu szybki trening sztuk walki. Żadne to kungfu czy karate. Walka w bezpośrednim starciu gołymi pięściami zdarza się Toshiemu rzadko, jak nie w ogóle. Wolał polegać na dystansie i broni. Śmiercionośny kawałek stali w postaci noża do rzucania czasami okazywał się odpowiednią barierą dla niepewnej psychiki. Wystarczyło być odpowiednio skupionym, a nikomu nie stanie się krzywda. Tym bardziej nam. Dlatego dla odmiany skupił się na serii ciosów i akrobacji. Nie mogło to wyglądać zgrabnie w jego wykonaniu, lecz był w tym odpowiedni cel.
Młody adept sztuki Mokutonu nie mógł przez cały okres swojej kariery polegać tylko na skuteczności poziomu w manipulacji drewnianym limitem krwi Senju. Często był na tyle uniwersalny, że posiadał widoczne luki w zastosowaniu. Nie zdziała tyle, co przystosowana do ataku lub obrony technika. Był to oczywisty mankament, który zauważyłby każdy po dość długim czasie. Starcia, do jakich ostatnio był zmuszony stawać dobrze go ku temu skłaniały. Poza tym wypadało mieć jutsu na różne okazje. Nie tylko tworzyć coś, co akurat podpowie mu umysł.
Miarodajny oddech po ćwiczeniach dodawał nastolatkowi animuszu. Był gotowy do kolejnych zmagań. W otoczeniu drzew nie musiał martwić się o postronnych. Jak już zakładał, nie zamierzał dewastować żadnego z terenów. Wystarczyły mu dwa metry kwadratowe i drzewo. Mając naprzeciwko pień drzewa skupił się na swojej chakrze i czekał w gotowości na złożenie pieczęci. Musiał w tym celu połączyć oba żywioły chakry. Znał już euforię, która towarzyszyła mu za każdym razem, gdy używał Mokutonu. W poznawanym zagadnieniu nie chodziło jedynie o znajomość tego, co potrzebował zrobić czy uzyskać. Potrzebował niechybnie praktyki. Jak się okazało musiał zapanować nad tym, co widział. Wyrastające przy drzewie belki mokutonu, jakby posiadały własną wolę. Wiły się niczym oplatające ofiarę węże, lecz w wielu miejscach pozostawiły spore szpary. Nie mógł sobie pozwolić na odrobinę wolnej przestrzeni, którą wróg wykorzystałby w mgnieniu oka. Poprzez szybkość tracił na precyzji. Po rozwaleniu poprzedniej wersji podchodził do kolejnej próby. Łączył wspomniane atrybuty w całość do wykonania poprawnej wersji więzienia. Zajęło mu to prawie kilka godzin, kiedy wiązania każdej z belki łączyły się i przylegały do siebie w ścisłą całość. Dopiero wtedy wiedział, że splątana ofiara musiałaby wykazać się odpowiednią siłą mięśni, żeby rozerwać kokon w drzazgi. W innym wypadku była zdana na stronę przeciwną. W tym właśnie tkwiła przewaga Senju. Ich umiejętności nie mogły się równać z żadnym innym klanem. Unikalność drewna sprawiała, że każdorazowo zaskakiwali i doprowadzali do sytuacji, w której byli górą. Nie była to pyszność ze strony Toshiego, a wiara w to, co reprezentowali, jako grupa.

Mokuton: Kouskou (C)
0 x
Senju Toshio

Re: Park botaniczny

Post autor: Senju Toshio »

Widok przyrody po długim czasie spędzonym na pustyni sprzyja klimatowi. Rosnące krzewy i inna roślinność akompaniowała najstarszym i najszlachetniejszym z nich - drzewom. Stąd także wywodziła się historia Senju. Zawsze wyobrażał sobie starych przodków w długich, białych szatach, jedzących korzenie i podcierając się liśćmi. Nieco zdegustowany, lecz rozbawiony zyskiwał dzięki temu nowe siły. Świat postępował dalej i ciekaw był, jak bardzo zdoła się rozwinąć. Czy jeszcze za jego życia zastanie jakąś innowację, której nikt dotąd nie widział? Czy jakaś rzecz przywędruje z daleka i przyćmi wszechobecny u ninja podziw ze względu na ich umiejętności? Ludzkość potrafiła wynajdować, a ich specjalnością niestety nie było tworzenie, a destrukcja. Oczywiście dalej umysł wytwarzał już tylko czarną plamę, pustkę dla tego, co ma nastąpić. Domysły odeszły na bok. Toshio odpoczywał po intensywnym owijaniu drzew dodatkową warstwą drewna. To również wyglądało śmiesznie. Mimo to nie przeszkadzało w odbieraniu natury taką, jaka jest naprawdę. Przemieścił się z tego miejsca z zamiarem znalezienia kolejnego. Ustronna polanka z bardziej otwartą przestrzenią, gdzie zacznie się poważniejsza zabawa. Nikt chcący podnieść swoje umiejętności nie zamierzał wystawiać się na spojrzenia osób trzecich. A to dlatego, że zdradzi to jego nowe atuty albo wręcz przez zbyt wysokie niebezpieczeństwo. Chłopak gdzieś tam z tyłu głowy posiadał odpowiednią intuicje, aby wiedzieć, jak postępować. Nie robić niczego pochopnie i dwa razy zastanowić się. Toteż obejrzał się po w miarę rozległej przestrzeni. Miejsce wydawało się w porządku pod względem terenu do zagospodarowania na jego Mokuton. Na szczęście drewno jest bardzo utylitarne.
Jak zazwyczaj Toshio miał w nawyku skupienie się przede wszystkim na odszukaniu zgromadzonych w umyśle wiadomości. Na nic zdałyby się jego próby, jeśli nie wiedział od czego zacząć. Realizacja krok po kroku podpunktów do użycia jutsu. Zmuszało go to trochę na poleganiu, żeby niczego nie zapomnieć. Nie był na tyle utalentowany, że potrafiłby instynktownie dojść do ukończenia każdej z technik czy opanowania wyższej dziedziny. Nie wywierało to na nim zbytniego nacisku, bo nie doprowadzał do podbramkowej sytuacji. Zgromadzona wiedza była pod jego nosem i potrafił o nią zadbać.
Po chwili teorii ze stanowczą miną zakasał rękawy. Podniósł ręce do skondensowania chakry i zaczął serię pieczęci. Dotąd nie miał okazji korzystać z nich w tej kombinacji. Nie zostawiając tego na później wolał przyzwyczaić się do tego już na początku. Nie spieszył się mimo chylącego się ku wieczorowi dniu. Nic nie wskóra, jeśli przyspieszy któryś z procesów. Najważniejsze było zachowanie dla niego zwyczajnej cierpliwości. Poza tym komu przeszkadzało uczenie się technik, które wywierają taki wpływ na otoczenie? Zawsze znajdzie się coś, w czym dana osoba jest dobra i pnie tą zdolność na wyżyny możliwości. Na dalszy plan sprowadza się te mniej lubiane i poznaje się je z konieczności. Toshio znał takie u siebie, chociaż nie wydawał się być na tym etapie, aby zasklepiać nimi luki. Jeszcze wiele nie wiedział o Mokutonie, żeby musieć opanowywać choćby Ninjutsu. Gdy tylko znudziło mu się monotonne powtarzanie znaków i uważał, że nie będzie problemu z ich błyskawicznym odtworzeniu mógł przelać cały wysiłek w główną twórczość. Na celownik padło oczywiście jutsu obronne. Idąc za radą Reiki, która wspominała o obronnych technikach Doton, mógł jedynie wyszukać takowe z szeregu elementu drewna. Jego ziemne techniki nie były na tyle rozwinięte. Jako, że jego klanowa dziedzina zaszła na bardzo wysoki poziom pierwsza próba powiodła się ze zjawiskową skutecznością. Nie musiał długo czekać, aż pnie drewna o zjawiskowym kolorze mahoniu wyrosły po obu jego stronach. Zataczając łuk miały zetknąć się ze sobą i wytworzyć kopułę. Począwszy od mniejszych dwa metry przed nim, aż po rosnące wysoko nad głową. Stukot zasklepującego się drewna nie wydawał się zachwycający. Był bardzo nieregularny i z pewnością pozostawiał wiele luk, przez które ktoś mógłby rzucić broń. Bardziej jednak interesowało go zatrzymywanie o wiele cięższych i wymagających pocisków. Choćby szczelna osłona przed ogniem czy innym żywiołem, który będzie miał problem z przedarciem się dalej. Zastosowań było od groma. Na razie przenosił się i tworzył kolejne kopuły, które inicjował precyzyjniej i z większą prędkością. Wszystko ku temu, żeby przyzwyczaić się do używania tego typu kombinacji. W kilka godzin był zdolny łączyć grube pale ciemnego drewna w spójną całość. Zadowalająco, ale wyników oczekiwać będzie podczas skutecznych prób powstrzymania nadchodzących zagrożeń. Już nie mógł się doczekać mimo niebezpieczeństwa. Jeśli tylko zdoła takim uczynkiem kogoś obronić, wtedy będzie warto. Wszystko należało spożytkować we właściwym celu. To dodawało potrzebnej motywacji i siły. Odróżniało od wrogów, którzy kierowali się jedynie wściekłością i żądzą zabijania.

Nauka Mokuton: Mokujōheki (B)
0 x
Senju Toshio

Re: Park botaniczny

Post autor: Senju Toshio »

Przyjemne muskanie wiatru sprawiło, że Toshiemu nie chciało się wstawać. Poliki łaskotały go chwilę, a zamknięte powieki dodawały większej ulgi umysłowi. Nie musiał się skupiać na tym, co już zakończył. I chociaż pozostawił lekki bałagan, to drewno szybko zniknie z krajobrazu na rzecz utylizacji. Zanim jednak natura dokona czegokolwiek, chłopakowi przyda się do kolejnego treningu. Pod gołym niebem mógłby przebywać dość długo, ale nie chciał z kolei martwić Akemi brakiem obecności w domu. W dodatku obiecał, że spotka się z tatą, czego jeszcze nie dokonał. Miał zwyczajnie za dużo bardziej ekscytujących zajęć. Póki wszyscy byli zajęci nie martwił się w zasadzie niczym. Tylko tym, czy uda mu się zaskarbić sobie przychylność swojego Mokutonu. Jednak nadal leżał i w niczym mu to nie przeszkadzało. Gorzej, gdyby okazało się, że leży na czymś, a to coś nie zacznie zaraz do niego mówić. Na szczęście aż tak chyba nie zwariował, żeby słyszeć gadające zwierzęta czy kamienie. Jeszcze na chwilę zamknie oczy, ale nie na długo.
Nim się zorientował było już po zmroku. Typowa utrata przytomności po wysiłku. Drzemka doprowadziła do sytuacji, w której miał dylemat, czy wracać. Westchnął tylko po wcześniejszym zebraniu się na nogi. Ekwipunek spoczywał gotowy do użycia w razie nieprzewidzianego ruchu w oddali. Umysł musiał być zawsze nastawiony na każdą ewentualność. Tym bardziej, że w spokojnej osadzie nie trudno o wtopienie się w tłum i zaplanowanie jakichś rozruchów. Nie nazwałby tego paranoją, lecz takie myśli przemknęły mu przez głowę ze względu na późną porę. I aby nie tracić zapału, jaki odzyskał postanowił wykorzystać trochę drewna i rozpalić w niewielkich odległościach małe paleniska. Wydrążył starannie nisze, aby wpakować do nich opał. Po niewielkim trudzie zyskał oświetlenie wystarczające do swobodnego biegania na przestrzeni dziesięciu metrów dookoła. Poruszanie nie było jednak jego zamiarem. Nie do końca. W zasadzie zamierzał stać i celować.
Na początku wybrał sobie kopułę, którą wcześniej stworzył do obrony i jak każdy mógłby się domyślić wiedząc, czego zamierza użyć, że wykona na niej atak. Uważał ten pomysł za błyskotliwy. Za jednym zamachem zorientuje się, do czego zdolne są dwie techniki. Przywołał w umyśle odpowiednią sekwencję znaków i po uprzednim sięgnięciu po zapasy chakry zaczął. Tygrys → Koń → Tygrys → Wąż. Ze zdecydowaniem złączył obie dłonie, w których panowała harmonijna jedność obu połączonych żywiołów do stworzeniu unikalnego elementu drewna. Wraz z tym nadeszła euforia, którą po chwili wahania przekierował na jedną z rąk. Wyciągnął ramię przed siebie, kiedy poczuł, jak opanowuje go ucisk. Od ramienia, aż po nadgarstek poczuł ucisk związany z wypływaniem na zewnątrz Mokuton. Materializujący się twór nabierał wyraźnych, bojowych kształtów, aż zastygł w miejscu, gdy otarł się o przeszkodę. Instynktownie uwolnił się od wpływu drewna, które opadło bezwładnie na ziemię. Natłok myśli sprawił mu nie lada zaskoczenie. Ogólnie ucieszył się z efektu i tego, czego przed chwilą doznał. Wydawało się, że miał to we krwi i nie potrzebował żadnej porady ani wymyślania sztuczek. Jeśli tylko pogłębi swoje zdecydowanie i wyprowadzi jutsu z pełną mocą, będzie w stanie uszkodzić przeszkodę. A przynajmniej w wielu miejscach naruszy konstrukcje i posypią się drzazgi. Naprzemienna kombinacja pieczęci powodowała, że znowu potrzebował tylko trzech symboli do utworzenia. Palce dłoni przeskakiwały w tę i wew tę, aby po ich uwolnieniu ponownie wyprostować ramię. Tym razem skierował je nieco w górę i spróbował manipulować lotem wystrzelonego strumienia. Nie był to jeden pocisk w postaci ostrego pala. Mógł doprowadzić do licznych odgałęzień, lecz aby nie stracić siły przebicia i szybkości trzymał je w kupie. Wraz z nieudanym początkiem oddalił się i z przekonaniem użył techniki we właściwy już sposób. Wydawało się, że nic nie pominął i nie zabrakło niczego szczególnego. Zmasowany wręcz atak uderzył we wspomnianą kopułę z Mokujōheki. Doprowadził do ogromnego trzasku. Ścierające się ze sobą drewna wydały głuchy dźwięk. Jak oczekiwał były wióry pod wpływem oddziaływających na siebie sił. Jedna ze stron opierała się drugiej przez co powstał niejaki impas. Żadna ze stron tak właściwie nie uległa przeciwnikowi, co go cieszyło. Niemniej zamierzał uderzać z jeszcze większą siłą, żeby doprowadzić swoje umiejętności do właściwej wprawy. Co z tego, że posiadał już wystarczająco dobrze zorganizowane poczucie przydatności ów jutsu, jeśli okaże się mieć mniej czasu i miejsca w prawdziwej walce. Niekoniecznie chciał masowo korzystać z Mokuton dla samej zasady pokazania swej władczości. Sądził jednak, że każda z technik przyda się w niespodziewanym momencie i będzie pomocna w z góry nieskutecznej pozycji.

Nauka Mokuton: Daijurin no Jutsu (B)
0 x
Senju Toshio

Re: Park botaniczny

Post autor: Senju Toshio »

Pomimo ciągłego wysiłku, jaki trzeba było włożyć w trening i ćwiczenia z nim związane młodzik czuł, że postępuje odpowiednio. Ciągłe sesje kończył odpoczynkiem i pilnował, żeby chakra w jego organizmie zdążyła się uregulować do pełna. Aby jednak to się stało musiał przyjmować spore ilości jedzenia i wody. Składniki odżywcze w tym miejscu nie były zbyt pożywne. Sama zielenina i kwiatki. Powoli zaczynało mu burczeć w brzuchu, a to znak do powrotu. Same pole, które wykorzystywał do praktyki nosiło piętno degradacji. Nie było to spokojne miejsce, jakie posłuży do odpoczynku. Nim jednak stąd odszedł zamierzał zniwelować skutki swojego Mokuton. Odwrócić proces. Chociaż wiedział, że to niemożliwe, to zamierzał spróbować.
Poczucie spełnienia jeszcze nie wypełniało jego umysłu. Toshio potrzebował wielu godzin spędzonych na szkoleniu, aby wzbić się ponad siły, które górują, a nawet zastraszają ten świat. Świadomość, że gdzieś tam czyhają monstra zdolne za dotykiem ręki zmienić krajobraz w ruinę, doprowadzała do dreszczy. Na szczęście wszystko musiało zachowywać harmonię. Konsekwencje dotyczyły nawet tak niewyobrażalnych mocy. Wraz z akcją przychodziła reakcja i nikt nie pozwoliłby sobie na zrobienie czegoś lekkomyślnego. Świat parł naprzód swoim tempem i raczej nic nie wskazywało, aby miał się diametralnie zmienić. Epoka skłaniała do wszczynania walk i prowadzenia wojen, więc należało się z tym pogodzić. Odszedł od ów myśli, a umysł zapełniła znowu masa przyziemnych spraw związanych z jego dalszymi poczynaniami. Musiał oddać parę dobrych uczynków mieszkańcom rodzinnej osady. Jako Doko mógł obserwować i uczyć się. Pomoc wydawała się w tym najlepszym rozwiązaniem z szeregu opcji, które zabraniały podejmować groźniejszych akcji. Oczywiście każdy podejmował ryzyko za siebie i był oceniany pod pewnym stopniem. Nic nie zależało od z góry ustalonych norm. Po prostu mogło być lepiej lub gorzej. Toshio w tym względzie był raczej bardziej doświadczony niż początkujący adepci. Przeżył zagrożenie, któremu teraz bez trudu byłby w stanie się oprzeć bez wsparcia. Miał przynajmniej ufność w swoje umiejętności. Toteż porzucając ustronne tereny parku udał się na ścieżki. Spacer to nie był, ale zawsze mógł pokonać okrężną drogę do wyznaczonego celu. Po prostu obserwował i szedł przed siebie. Skręcając, co jakiś czas w odpowiednim kierunku. Witał napotkanych przechodniów i starał się wyglądać naturalnie. Nie, jak ktoś, kto spędził całą noc na przyswajaniu trudnych technik Mokuton. Ocenę pozostawiał wyobrażeniom każdego z osobna. Względnie organizm nie mógł mu jasno oznajmić w jakim stanie się znajdował. Dochodziły do niego impulsy zmęczenia, lecz człowiek usilnie starał się ustać na nogach, żeby zachować przytomność i funkcjonować. Fakt faktem obudził się nad ranem i nie pamiętał kiedy zasnął, a to już wiele zmieniało. Miał nadzieję na smaczne śniadanie i trochę więcej odpoczynku.
Pod koniec zeszłej nocy nie mógł oprzeć się świadomości, że czegoś mu brakowało. Z pozoru mógłby wymyślić dla siebie kombinację różnych technik, pod każdym kątem, a nawet wybrać jutsu, które zaspokoi jego ciekawość. Mimo to nie wiedział, czy wybierze właściwie. Świadomość płatająca figle, tego jeszcze nie odczuwał. Samotne spędzanie czasu doprowadza człowieka do szaleństwa, więc czasami musiał wyrwać się z rutyny zajęć. Postanowił sobie, że zakończy, ale sięgnął po zwój i spojrzenie natrafiło na technikę elementu wody. Spis wyglądał na pokreślony, co ułatwiało wybór kolejnej techniki z zestawu. Schowawszy zwój przeciągnął odrętwiałe ciało. Powoli odmawiało mu już posłuszeństwa. Ognie paleniska dogasały, a chłód wzbierał na sile. Łatwo było się opierać zjawiskom zewnętrznym, lecz wymagało to odpowiedniego nakładu energii. Nie zrezygnował jednak i przybrał odpowiednią pozycję. Rozstawił szeroko nogi i skupił resztki chakry w ciele. Przywołał uczucie, jakie towarzyszyło mu przy bardziej restrykcyjnej technice strumienia wody. Tym razem seria pieczęci miała aktywować zupełnie inny efekt. Wierzył, że nie należało za bardzo o tym myśleć i manipulować. Rzecz jasna postara się w pełni nad kontrolą. Przy tym nic nie mogło umknąć woli umysłu. Nie w sposób wytworzyć coś i być tego nieświadomy. Wraz z instynktownym złączeniem palców dłoni w symbole barana i tygrysa wezbrał chakre w sobie. Mógłby w obecnej chwili porównać uczucie do silnego odruchu wymiotnego. Energia wydobyła się z organizmu w formie duchowej i utworzyła materialną maź. Nakierowując strumień ku podłożu rozlał na trawę i pobliskie drewno lepką substancję. Mógł teraz sprawdzić teorię, dzięki której uchroni się przed działaniem kleju. Prosty, aczkolwiek niedoceniany sposób chodzenia po wszelkiej cieczy. Zgromadził pod stopami w podeszwach chakrę i zaryzykował wejście. Odczuł typowe nadepnięcie na coś sprężystego, niby gąbkę. Nie doskwierał mu niechciany efekt, jaki miał zamiar ujrzeć. Zszedł z kleistej substancji po drugiej stronie i z zamysłem dotknął jej dłonią. Ta ugrzęzła na powierzchni, a do skóry przywarła spora ilość z pozoru niegroźnej klejącej cieczy. W konsystencji nadal stanowiła wodę, więc spróbował uwolnić się od niej za pomocą przelania chakry do dłoni. Nic z tego. Zatem odciągnął rękę i przeciął maź tuż przy dłoni. Skutki techniki powinny wkrótce osłabnąć i zniknąć. Miał taką nadzieję. A jak na razie był usatysfakcjonowany, że tak dobrze mu idzie. Jak nie całkiem idealnie, to zawsze mógł być z siebie dumny.

Suiton: Mizuame Nabara (C)
Nad ranem tuż po wyjściu z parku natrafił na niecodzienną dla siebie sytuację, ale jak najbardziej powszechną dla zawodu ninja. Wolałby jednak mieć do czynienia z kotkiem na drzewie. Nic jednak nie szkodzi jakiejkolwiek interwencji. Ospały umysł myślał już tylko o zabraniu się w odmęty snu. Nikt nie podejrzewał, że przed jego oczami nagle wydarzy się poruszenie. Oczywistym tego zdarzenia skutkiem była reakcja na uciekającego człowieka. Toshio mógł już tylko domyślić się, że jest to złodziejaszek, którego początek dnia nie będzie należał do miłych. Przynajmniej szczęśliwa passa wreszcie dobiegnie końca i zaczną się przeszkody w życiu. Chcąc nie chcąc chłopak ruszył do przodu. Nie miał planu, przez co musiał jeszcze bardziej się postarać. Przeciwnika miał w wystarczającej odległości, żeby jego działania zostały zakrojone do kilku możliwości. Skrępować go linkami rzuconymi przez shuriken albo dokonać czegoś bardziej spektakularnego. Zebrał się z decyzją i zabrał do pracy. Dwie pieczęcie i umysł nakierowany na unieruchomienie sprawcy. Biegł wystarczająco szybko, aby przeciąć drogę delikwentowi i w tym momencie rozlał na drodze swoją pułapkę. Nieświadomy niczego mężczyzna nastąpił na wodne jutsu i runął na nie, całkowicie nie będąc w stanie się poruszyć. Z zadowoleniem spojrzał na efekty własnego, nie do końca trafnego, pochwycenia. Poprawiło mu to humor i dało dodatkowej energii. Niestety nic więcej nie mógł zrobić. Reszta należała do organu ścigania, a nawet interwencji innego ninja, który wyłowi go z tej pajęczej sieci. Pomachał na pożegnanie bezradnemu uciekinierowi i udał na odpoczynek.

zt.
0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Park botaniczny

Post autor: Jun'ichi »

0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Hiyori

Re: Park botaniczny

Post autor: Hiyori »

Hiyori widząc niemrawo poruszającego się człowieczka postanowiła podejść nieco bliżej. Na sprawcę zdecydowanie nie wyglądać, chociaż pozory lubią mylić. Jednak czy osoba na pierwszy rzut oka dbająca o prezencję parku mogłaby mieć jakiekolwiek intencje w niszczeniu nikomu winnej roślinności? Gdy czerwonowłosa znalazła się kilka kroków od obcej sylwetki, zdecydowała się zaczepić starca.
- Piękny wieczór, prawda? - zaczęła, jak gdyby przyszła tu podziwiać gwieździste niebo. Cóż, po części i tak było - Słyszałam jednak, że ktoś to piękno lubi niszczyć. Podobno ostatnio grupka osób dewastuje tutejszą zieleń. Wie pan coś może na ten temat? - zapytała łagodnym tonem, nie oczekując niczego konkretnego od mężczyzny. Mimo to młoda kunoichi miała w sercu tę iskierkę nadziei, że ów persona będzie w stanie jej chociaż trochę pomóc, rzucić drobną radą.
0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Park botaniczny

Post autor: Jun'ichi »

0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Hiyori

Re: Park botaniczny

Post autor: Hiyori »

Okazało się, że starzec nie wiedział wiele na temat sprawców. Prawdopodobnie nie udało mu się ich spotkać, na jego szczęście. Wątpliwie, aby dał radę się obronić, jeżeli ci zostaliby przypadkowo przyłapani na gorącym uczynku.
- Tak, przyszłam zająć się tą sprawą - potwierdziła czerwonowłosa, szmaragdowe irysy mimowolnie kierując w bok na otaczającą ich zieleń - W takim razie idę rozejrzeć się za tymi, które wciąż są całe. Dziękuję za rady - dodała uprzejmie, lekko unosząc głowę w dół w geście ukazania szacunku - Życzę panu miłego wieczoru.
Po tych słowach kunoichi rozpoczęła rozglądanie się za wciąż nieuszkodzonymi okazami. Racja, jeżeli ktoś przychodzi je niszczyć i ma zamiar przyjść po raz kolejny, to istnieje spora szansa, że właśnie uda się w miejsce, gdzie nadal było coś do popsucia.


A może... nie był to ktoś, a coś? Jakieś dziwne zwierzę? Niby mało prawdopodobne, taki osobnik powinien zostać łatwo przez kogoś zauważony. Może jednak strażnicy przysypiali na nocnych wartach? Hiyori, biorąc i taką opcje pod uwagę, starała poruszać się najciszej jak umiała, trzymając się blisko cienia. Trzeba przyznać, że zabawnie by było, gdyby to zamiast spotkać się z grupką psotników musiała łapać zdziczałego psa.
0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Park botaniczny

Post autor: Jun'ichi »

0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Hiyori

Re: Park botaniczny

Post autor: Hiyori »

Po niedługiej wędrówce wzdłuż parkowej ścieżki Hiyori odnalazła w końcu zbiór niezniszczonych wciąż kwiatów. Obserwując ich piękno aż żal się może człowiekowi zrobić, że ktoś od tak może tu przyjść i postanowić je zniszczyć. Co za bezcelowe marnotrawstwo. Są niczym kolorowe gwiazdy, oświetlane zarówno przez odbijający się od księżyca blask jak i latarenkę, w której skromnym świetle znalazła się także stojąca nieopodal ławka. Na niej czerwonowłosa dostrzegła czyjąś sylwetkę. Mężczyzna, w którego ręce skrywał się kwiat, zupełnie taki sam jak te porastające trawnik. Dziewczyna lekko zmrużyła nocy, powoli kierując się do tej tajemniczej postaci. Płatki wspaniałej niegdyś rośliny bezwładnie opadały na ziemię, martwe.

Kiedy wszystkie barwne siostry dotknęły już podłoża, kwiecisty dywan zaczął poruszać się, a kilka z rosnących tam okazów zdało się zniknąć, jak gdyby coś wciągnęło je pod powierzchnię. Chwilę później siedzący na ławce mężczyzna trzymał kolejny kwiat? Co to, wyrywa je telepatycznie?
- Niebo jest tak beztroskie, a mimo to sam wieczór wydaje się być smutny. Zechcesz mi opowiedzieć czym zawinił tek kwiat, że skazuje go pan na pozbawienie kończyn? - zapytała spokojnym tonem, będąc już na tyle blisko, aby zaczepiona osoba mogła ją usłyszeć bez przymusu podniesienia tonu. Czyżby trafiła na jakiegoś smętnego człeka, pogrążonego w rozpaczy? A może osóbka ta po prostu wyrobiła sobie nietypowe hobby przez ostatnie kilka dni? Hiyori gotowa była na każdą opcję, a niech ją zaskoczy powodem.
0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Park botaniczny

Post autor: Jun'ichi »

0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Hiyori

Re: Park botaniczny

Post autor: Hiyori »

O nie. Właśnie przed takimi ludźmi Hiyori zwykła uciekać. Wiecie co jest gorsze od osób nadto gadatliwych? Osoby w stanie depresyjne, oddychające wraki smutku, od których słuchania człowiek ma ochotę położyć się i nie wstać. I czy ten zniszczony kwiat mu na serduszku ulży? Jak już musi coś pourywać, to ma włosy, paznokcie. Mimo to... z jego cieniem było coś nie tak, ciężko wyjaśnić. Może jego myśli były aż tak czarne, że te, nie będąc w stanie pomieścić się w ciele wylały spoza jego obrębu. Młoda Uzumaki w dzieciństwie nieraz słuchała opowieści o złych duchach, które żywiły się ludzkim cierpieniem. Ciemne zmory wędrujące wokół nosiciela, aby podsuwać mu coraz to gorsze scenariusze. Jednak duchów nie ma, raczej, a wszystkie nietypowe efekty wizualne da się jakoś logicznie wytłumaczyć.

Hiyori westchnęła tylko w odpowiedzi, postanawiając zostawić na moment tę jałową kulkę smutku w postaci mężczyzny na ławce i udać się w stronę miejsca, gdzie kolejne kwiaty zdawały się uchylić swe głowy, opadając na ziemię, która je zrodziła. Wątpliwe, że działo się to z tęsknoty. Coś tam było? Ktoś tam był? A jeśli tak, to czy był z jej rozmówca związany? Zobaczmy co w trawie piszczy
0 x
Awatar użytkownika
Jun'ichi
Martwa postać
Posty: 1910
Rejestracja: 31 maja 2018, o 12:41
Wiek postaci: 21
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Przeciętnego wzrostu i wagi chłopiec, którego pokryte bliznami ciało skryte jest pod prostą, dwukolorową szatą. Twarz jako szczególnie szpetna jest całkowicie zakryta maską.
Multikonta: -
Lokalizacja: Warszawa

Re: Park botaniczny

Post autor: Jun'ichi »

0 x
Obrazek

I do not want the sun to rise if she will not be there
Hiyori

Re: Park botaniczny

Post autor: Hiyori »

Technika cienia? Hiyori obiło się coś o uszy na ich temat. A więc mężczyzna pochodził z klanu Nara. Wygląda na to, że próba wyszarpania się z tego łatwa nie będzie, także ta opcja wydaje się bezsensu. Z drugiej strony, utrzymywanie tego powinno kosztować go czakrę, może po dłuższej chwili zrezygnuje. Dziewczyna wsecthnęła widząc, że ma do czynienia z wyjątkowo upierdliwym przypadkiem.
- Widzę. Opieranie całego swojego szczęścia na drugiej osobie to nienajlepsza rzecz. Na prawdę twierdzisz, że masz nic ciekawszego do zrobienia ze sobą niż użalanie się nad tym, czego nie ma? Bliscy, marzenia, pasja? - zapytała opanowanym tonem, przerywając na moment, aby spojrzeć na jego przepełnioną cierpieniem twarz. Ta mimika była taka nieporadna i zagubiona.
"Oh, przestań. Po prostu powiedz jak bardzo nim gardzisz"
Kunoichi potrząsnęła głową na boki, a przynajmniej spróbowała, odrzucając naglą myśl, która nawet zdawała się nie należeć do niej.
- Proszę, przemyśl to wszystko. Chyba nie chcesz, aby tak wyglądało twoje życie, prawda? Poza tym, nie uwolnisz się ode mnie, jeżeli będziesz mnie trzymać tym cieniem - dodała, szmaragdowe tęczówki przenosząc na mimowolnie poruszające się dłonie. Trochę jak bycie marionetką. Strasznie dziwne uczucie
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hayashimura (Osada Rodu Senju)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość