Gospoda pod Kadambą
Re: Gospoda pod Kadambą
Zaśmiała się, a właściwie to parsknęła śmiechem i niezbyt dobrze jej wychodziło ukrywanie tego. Zaś Mamoru ni w ząb nie rozumiał dlaczego tak zareagowała. Powiedział coś śmiesznego? A może miał coś na twarzy? Pierwsze odpadało, bo pomimo wytężenia zwoi mózgowych, których i tak za wiele nie było - a które i tak pewno dawno zgniły - nie odnalazł nic interesującego. Więc nie o to chodziło. Czyli to na bank jakiś farfocel na gębie. Problem w tym, że nie miał żadnego lusterka, ani innego kawałka czegoś w czym się mógłby przejrzeć, więc jedynie przemacał łapkami lico i tu ponowne zdziwienie - nic tam nie było! Przynajmniej tak wynikało z macanej inspekcji. A skoro nic innego nie przyszło mu do głowy, to i on również się zaśmiał. Ale tak na serio, nie udawanie, chociaż nie wiedział czemu.
- Jakby się zastanowić to nasza osada faktycznie jest niedaleko. - podciągnął odnóża pod siebie, coby siąść na niezbyt dużym krześle i przekrzywił się w bok, coby przemyśleć sprawę. Znała jego Szczep, i się go nie bała. To zupełnie jak tamten dzieciak, Higato. Higato? Nie czekaj, on się jakoś inaczej nazywał... a zresztą, nie ważne.
- Nie bardzo rozumiem, co w tym takiego dziwnego. - wyciągnął jedną z nici, by się jej przyjrzeć. - A co ważniejsze, spotkałaś już kogoś z mojego Szczepu, że tyle wiesz? Sądziłem, że moi pobratymcy nie są zbyt... - zakręcił wymownie czarną wicią kółeczko, dając do zrozumienia, że no ten, no rozumiesz, wiesz. Właśnie tak. Ale on taki nie był. Lubił towarzystwo ludzi, ale Ci nie bardzo lubili jego. Ale wyglądało na to, że jakieś szczęście go kopnęło, bo wpierw Higaki, a teraz Reika zechcieli z nim porozmawiać i nie patrzyli na niego ze strachem i obrzydzeniem. I jak się okazało ona również była Senju! No, prawie...
Na wieść, że dziewczyna zna sporo Drzewolubów i mało tego - sama do nich należy (!), Mamoru niemalże nie wylądował na stole, ale jego radość szybko minęła. Była adoptowana i nie umiała drewna. Wielka szkoda. Na taką kolei rzeczy, Shishidou z powrotem ułożył się na swoim siedzisku, spoglądając na rozmówczynie. Jednak nie wszystko było stracone, bo jak powiedziała: zna sporo Senju. A to znaczy, że może mu jakiegoś wskazać! To chyba dobrze, prawda?
- Mhm, rozumiem... tak, już słyszałem co to drewno potrafi. Podobno umiecie stworzyć las. Brzmi mało prawdopodobnie, ale wciąż nie rozumiem jak ma on pomóc w walce. Myślałem, że Drzewoluby na nich śpią, ale powiedziano mi, że to nie prawda. - znów przekrzywił łepetynę. Jak on niewiele wiedział o świecie. Taki - o ile to w ogóle możliwe - niewinny Kakuzu, który myśli, że jak ktoś umie zrobić ot tak drzewo, to również na nim sypia.
- Uchiha chcą z Wami walczyć? To Ci od tych czerwonych oczu, tak? - zapytał w między czasie, kiedy zaczął wsuwać makaron ze swojego ramenu. Niezbyt się przejmował tym, że z pełnymi ustami się nie mówi. Szamał i mówił dalej, aż mu się uszy trzynsły. Był niesamowicie głodny. - Narażać? Ale że jak? - ponownie przekrzywił czerep w bok, nie rozumując jej słów. Że niby miałby uważać na swój żywot? Nah, nah, co za bzdury. Kakuzu nie przejmują się takimi głupotami, bo ich się zabić nie da. A ból to jak zwykły pryszcz.
- Fajnie macie, z chęcią bym do Was dołączył, bo polubiłem Drzewolubów. Albo chociaż popatrzył, ale chyba mi nie wolno. Ktoś z mojego Szczepu mógłby być niezadowolony z tego, że bez ich wiedzy uczestniczę w czyichś wojnach. A swoją drogą, co im zrobiliście, że chcą z Wami walczyć? - przez cały czas konsumował swój posiłek i bez krępacji wypluwał kolejne słowa. Poza tym nie sprawiał kompletnie wrażenia przejętego, czy przestraszonego tą wojną. Jakby kompletnie go nie obchodziło, że śmierć poniesie wiele istnień. No bo nie obchodziło. A dlaczego miałoby niby?
- Jakby się zastanowić to nasza osada faktycznie jest niedaleko. - podciągnął odnóża pod siebie, coby siąść na niezbyt dużym krześle i przekrzywił się w bok, coby przemyśleć sprawę. Znała jego Szczep, i się go nie bała. To zupełnie jak tamten dzieciak, Higato. Higato? Nie czekaj, on się jakoś inaczej nazywał... a zresztą, nie ważne.
- Nie bardzo rozumiem, co w tym takiego dziwnego. - wyciągnął jedną z nici, by się jej przyjrzeć. - A co ważniejsze, spotkałaś już kogoś z mojego Szczepu, że tyle wiesz? Sądziłem, że moi pobratymcy nie są zbyt... - zakręcił wymownie czarną wicią kółeczko, dając do zrozumienia, że no ten, no rozumiesz, wiesz. Właśnie tak. Ale on taki nie był. Lubił towarzystwo ludzi, ale Ci nie bardzo lubili jego. Ale wyglądało na to, że jakieś szczęście go kopnęło, bo wpierw Higaki, a teraz Reika zechcieli z nim porozmawiać i nie patrzyli na niego ze strachem i obrzydzeniem. I jak się okazało ona również była Senju! No, prawie...
Na wieść, że dziewczyna zna sporo Drzewolubów i mało tego - sama do nich należy (!), Mamoru niemalże nie wylądował na stole, ale jego radość szybko minęła. Była adoptowana i nie umiała drewna. Wielka szkoda. Na taką kolei rzeczy, Shishidou z powrotem ułożył się na swoim siedzisku, spoglądając na rozmówczynie. Jednak nie wszystko było stracone, bo jak powiedziała: zna sporo Senju. A to znaczy, że może mu jakiegoś wskazać! To chyba dobrze, prawda?
- Mhm, rozumiem... tak, już słyszałem co to drewno potrafi. Podobno umiecie stworzyć las. Brzmi mało prawdopodobnie, ale wciąż nie rozumiem jak ma on pomóc w walce. Myślałem, że Drzewoluby na nich śpią, ale powiedziano mi, że to nie prawda. - znów przekrzywił łepetynę. Jak on niewiele wiedział o świecie. Taki - o ile to w ogóle możliwe - niewinny Kakuzu, który myśli, że jak ktoś umie zrobić ot tak drzewo, to również na nim sypia.
- Uchiha chcą z Wami walczyć? To Ci od tych czerwonych oczu, tak? - zapytał w między czasie, kiedy zaczął wsuwać makaron ze swojego ramenu. Niezbyt się przejmował tym, że z pełnymi ustami się nie mówi. Szamał i mówił dalej, aż mu się uszy trzynsły. Był niesamowicie głodny. - Narażać? Ale że jak? - ponownie przekrzywił czerep w bok, nie rozumując jej słów. Że niby miałby uważać na swój żywot? Nah, nah, co za bzdury. Kakuzu nie przejmują się takimi głupotami, bo ich się zabić nie da. A ból to jak zwykły pryszcz.
- Fajnie macie, z chęcią bym do Was dołączył, bo polubiłem Drzewolubów. Albo chociaż popatrzył, ale chyba mi nie wolno. Ktoś z mojego Szczepu mógłby być niezadowolony z tego, że bez ich wiedzy uczestniczę w czyichś wojnach. A swoją drogą, co im zrobiliście, że chcą z Wami walczyć? - przez cały czas konsumował swój posiłek i bez krępacji wypluwał kolejne słowa. Poza tym nie sprawiał kompletnie wrażenia przejętego, czy przestraszonego tą wojną. Jakby kompletnie go nie obchodziło, że śmierć poniesie wiele istnień. No bo nie obchodziło. A dlaczego miałoby niby?
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Wyglądało na to, że Mamoru nie załapał, co takiego rozbawiło Reikę, bo już po chwili zaczął się macać po twarzy, sprawdzając czy przypadkiem czegoś tam nie ma. To sprawiło, że kunoichi nie wytrzymała i znowu się roześmiała. Ta sytuacja była tak komiczna, że zwyczajnie nie mogła.
- Śmiałam się z tego, jak im pomachałeś nićmi. - Przyznała z rozbawieniem. - Ich miny były całkiem zabawne. I nie, nie masz nic na twarzy, spokojnie.
Musiała przyznać, że ten młodzieniec skutecznie poprawił jej humor. Wyglądał na takiego niewinnego i zahukanego, co na swój sposób było całkiem słodkie. No i do tego bardzo zabawne, co było widać po szerokim uśmiechu na twarzy Reiki. Kunoichi upiła łyk herbaty.
- Dla Ciebie to nic dziwnego, bo taki jesteś, ale dla innych to nie jest normalne. - Wyjaśniła spokojnie. - Spora część tu obecnych to zwykli, prości ludzie, którzy wiele w życiu nie widzieli, więc nie ma się co dziwić, że tak Ci się przypatrują. Po prostu nie rozumieją Twoich zdolności i pewnie myśleli, że wypruwasz sobie żyły, tylko krwi coś nie widać.
Ponownie upiła trochę zielonej herbaty, by następnie uważnie popatrzeć w oczy Mamoru, który nawiązał do tego, że poznała już kogoś z jego szczepu, skoro posiada o nich taką wiedzę. Uśmiechnęła się, gdy Kakuzu zabrakło słowa, aby odpowiednio wyrazić swoją myśl.
- Wylewni? - Podsunęła mu z rozbawieniem. - Rzeczywiście, nie są. Owszem, poznałam jednego z was, a raczej widziałam co potrafi. Jakiś czas temu odbywał się w Sabishi wielki turniej shinobi i siedziałam na widowni, kiedy jeden z waszych walczył na arenie.
Spojrzała uważniej na Mamoru, zastanawiając się jaka będzie jego reakcja. O masakrze po turnieju zapewne słyszał, a jeśli nie, to musiał chyba w buszu siedzieć. Każdy shinobi wiedział, co się wtedy wydarzyło i dla wieli była to bolesna strata. Było to istne piekło, które do tej pory nawiedzało Reikę w sennych koszmarach. A teraz czekało ją kolejne. Westchnęła, po czym zamrugała z lekkim zdumieniem, gdy zobaczyłam że Mamoru o mało nie władował się z wrażenia na stół, gdy usłyszał, że zna Senju i jest jedną z nich. Niesamowite, jak bardzo intrygował go Mokuton.
- Tak, las też potrafią stworzyć, ale nie jest to zwyczajny las. - Wyjaśniła z uśmiechem. - Te drzewa mogą chwytać przeciwników i na przykład udusić ich gałęziami. Są pod całkowitą kontrolą Senju, jak Twoje nici. Dzięki temu można się pozbyć całej grupy przeciwników za jednym zamachem.
O mało nie opluła się własną herbatą, gdy Mamoru przyznał, że myślał o tym, iż Senju śpią na tych drzewach. Chwilę odczekała, aż minie rozbawienie, po czym spojrzała na swojego rozmówcę.
- Nie, nie śpią na drzewach. Ale lubią sami budować sobie domy, wykorzystując do tego swoje umiejętności. - Przyznała z uśmiechem. - Zawsze to pewna oszczędność i przede wszystkim masz od razu schronienie w kilka chwil.
Skinęła potwierdzająco głową, gdy Mamoru zapytał czy Uchiha, to Ci od czerwonych oczu, po czym uśmiechnęła się do właściciela gospody, który postawił przed nią talerz z okonomiyaki. Zabrała się za jedzenie, by zaraz przełknąć i odpowiedzieć na kolejne pytanie towarzysza.
- Uchiha mają jakieś niebezpieczne działo, które jest w stanie za jednym razem zniszczyć spory obszar. - Opowiedziała posępnie. - Przypuszczam, że nawet Kakuzu nie miałby szans przeżyć takiego ataku. Zapewne rozerwałoby Cię na strzępy, albo spopieliło na pyłek. W każdym razie jeśli nie chcesz brać udziału w tej bitwie, to lepiej przeczekają ją w bezpiecznej prowincji. Gdyby Uchiha wygrali, zapewne wkroczyliby tutaj i zamordowali resztę, albo wzięli do niewoli.
Na samą myśl aż się skrzywiła. Nie mogli do tego dopuścić, choćby mieli to okupić wielkimi stratami. Muszą wygrać i ocalić swoich ludzi. Wzięła kolejny kęs swojego placka i chwilę się zamyśliła, zastanawiając się nad kolejnymi słowami Mamoru.
- Lider Senju wysłał wiadomość do Twojego przywódcy, ale jak na razie nie dostał odpowiedzi. - Odpowiedziała Reika. - Nie wiemy, czy Kakuzu się do nas przyłączą, dlatego chyba będzie lepiej, jak wrócisz do swoich i tam się wszystkiego dowiesz.
Wzruszyła ramionami na ostatnie pytanie.
- Nasze klany nienawidziły się odkąd tylko pamiętam. Nie mam nawet pojęcia o co poszło. - Stwierdziła z rezygnacją. - W każdym razie nie zaczepialiśmy ich. To oni pierwsi zaatakowali naszą delegację po turnieju w Sabishi. Przez to nasz były Lider został strasznie okaleczony, a kilku naszych zginęło. Sami wypowiedzieli nam otwartą wojnę, a teraz chcą nas jawnie zaatakować. Ich Lider jest szalony. Zaślepia go nienawiść i chora ambicja.
- Śmiałam się z tego, jak im pomachałeś nićmi. - Przyznała z rozbawieniem. - Ich miny były całkiem zabawne. I nie, nie masz nic na twarzy, spokojnie.
Musiała przyznać, że ten młodzieniec skutecznie poprawił jej humor. Wyglądał na takiego niewinnego i zahukanego, co na swój sposób było całkiem słodkie. No i do tego bardzo zabawne, co było widać po szerokim uśmiechu na twarzy Reiki. Kunoichi upiła łyk herbaty.
- Dla Ciebie to nic dziwnego, bo taki jesteś, ale dla innych to nie jest normalne. - Wyjaśniła spokojnie. - Spora część tu obecnych to zwykli, prości ludzie, którzy wiele w życiu nie widzieli, więc nie ma się co dziwić, że tak Ci się przypatrują. Po prostu nie rozumieją Twoich zdolności i pewnie myśleli, że wypruwasz sobie żyły, tylko krwi coś nie widać.
Ponownie upiła trochę zielonej herbaty, by następnie uważnie popatrzeć w oczy Mamoru, który nawiązał do tego, że poznała już kogoś z jego szczepu, skoro posiada o nich taką wiedzę. Uśmiechnęła się, gdy Kakuzu zabrakło słowa, aby odpowiednio wyrazić swoją myśl.
- Wylewni? - Podsunęła mu z rozbawieniem. - Rzeczywiście, nie są. Owszem, poznałam jednego z was, a raczej widziałam co potrafi. Jakiś czas temu odbywał się w Sabishi wielki turniej shinobi i siedziałam na widowni, kiedy jeden z waszych walczył na arenie.
Spojrzała uważniej na Mamoru, zastanawiając się jaka będzie jego reakcja. O masakrze po turnieju zapewne słyszał, a jeśli nie, to musiał chyba w buszu siedzieć. Każdy shinobi wiedział, co się wtedy wydarzyło i dla wieli była to bolesna strata. Było to istne piekło, które do tej pory nawiedzało Reikę w sennych koszmarach. A teraz czekało ją kolejne. Westchnęła, po czym zamrugała z lekkim zdumieniem, gdy zobaczyłam że Mamoru o mało nie władował się z wrażenia na stół, gdy usłyszał, że zna Senju i jest jedną z nich. Niesamowite, jak bardzo intrygował go Mokuton.
- Tak, las też potrafią stworzyć, ale nie jest to zwyczajny las. - Wyjaśniła z uśmiechem. - Te drzewa mogą chwytać przeciwników i na przykład udusić ich gałęziami. Są pod całkowitą kontrolą Senju, jak Twoje nici. Dzięki temu można się pozbyć całej grupy przeciwników za jednym zamachem.
O mało nie opluła się własną herbatą, gdy Mamoru przyznał, że myślał o tym, iż Senju śpią na tych drzewach. Chwilę odczekała, aż minie rozbawienie, po czym spojrzała na swojego rozmówcę.
- Nie, nie śpią na drzewach. Ale lubią sami budować sobie domy, wykorzystując do tego swoje umiejętności. - Przyznała z uśmiechem. - Zawsze to pewna oszczędność i przede wszystkim masz od razu schronienie w kilka chwil.
Skinęła potwierdzająco głową, gdy Mamoru zapytał czy Uchiha, to Ci od czerwonych oczu, po czym uśmiechnęła się do właściciela gospody, który postawił przed nią talerz z okonomiyaki. Zabrała się za jedzenie, by zaraz przełknąć i odpowiedzieć na kolejne pytanie towarzysza.
- Uchiha mają jakieś niebezpieczne działo, które jest w stanie za jednym razem zniszczyć spory obszar. - Opowiedziała posępnie. - Przypuszczam, że nawet Kakuzu nie miałby szans przeżyć takiego ataku. Zapewne rozerwałoby Cię na strzępy, albo spopieliło na pyłek. W każdym razie jeśli nie chcesz brać udziału w tej bitwie, to lepiej przeczekają ją w bezpiecznej prowincji. Gdyby Uchiha wygrali, zapewne wkroczyliby tutaj i zamordowali resztę, albo wzięli do niewoli.
Na samą myśl aż się skrzywiła. Nie mogli do tego dopuścić, choćby mieli to okupić wielkimi stratami. Muszą wygrać i ocalić swoich ludzi. Wzięła kolejny kęs swojego placka i chwilę się zamyśliła, zastanawiając się nad kolejnymi słowami Mamoru.
- Lider Senju wysłał wiadomość do Twojego przywódcy, ale jak na razie nie dostał odpowiedzi. - Odpowiedziała Reika. - Nie wiemy, czy Kakuzu się do nas przyłączą, dlatego chyba będzie lepiej, jak wrócisz do swoich i tam się wszystkiego dowiesz.
Wzruszyła ramionami na ostatnie pytanie.
- Nasze klany nienawidziły się odkąd tylko pamiętam. Nie mam nawet pojęcia o co poszło. - Stwierdziła z rezygnacją. - W każdym razie nie zaczepialiśmy ich. To oni pierwsi zaatakowali naszą delegację po turnieju w Sabishi. Przez to nasz były Lider został strasznie okaleczony, a kilku naszych zginęło. Sami wypowiedzieli nam otwartą wojnę, a teraz chcą nas jawnie zaatakować. Ich Lider jest szalony. Zaślepia go nienawiść i chora ambicja.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą
A więc o to chodziło.
- Naprawdę? Może faktycznie masz rację. - on również się zaśmiał. Tak, zdecydowanie to było śmieszne i jemu również się podobało.
Słuchał kolejnych wyjaśnień dziewczyny, rzecz jasna nawet na chwilę nie przerywając spożywania posiłku. To był chyba pierwszy raz, kiedy mu ktoś wyjaśnił dlaczego ludzie tak na niego patrzą. Może nie powinno go to dziwić, ale było wręcz odwrotnie - a więc to dlatego! No to wiele wyjaśnia, czemu nie mógł znaleźć nikogo do zwykłego pogadania, czy też jakiegoś zajęcia, za które dostanie pieniądze. Ludzie się go bali. Jego wyglądu, jego nici. Hmm, chyba powinien się głębiej nad tym zastanowić i zmienić swoje zachowanie... chyba. Ale to raczej będzie trudne, choć z drugiej strony teraz już wiedział. Pokiwał głową.
- Rozumiem, rozumiem, a więc to dlatego... jak o tym pomyśle to faktycznie pokazywanie komuś swojego serca nie jest najlepszym sposobem na nawiązanie znajomości. - od razu przypomniała mu się chwila, kiedy chciał zademonstrować młodemu Senju, że on wcale nie jest trupem, zaś jego pikawa bije, jak bić powinna. Czy jeśli mimo wszystko by to zrobił, to tamten, by uciekł? Ciężko stwierdzić, oczywiście mógłby to wypróbować na Reice, tylko po co? Ona się go nie bała i nie chciał tego zmieniać. Nie ma nic lepszego niż towarzysz do pogadania przy posiłku. A skoro jedzenie jest mu jeszcze potrzebne, to nie chciał sobie odbierać tej przyjemności.
Coś tam słyszał o tym turnieju, jednak jak w przypadku tej całej wojny, nie był przejęty tą masakrą. Ludzie umierają to tu, to tam. Nie obchodziło go to, poza tym nie miał wśród ofiar nikogo znajomego więc tym bardziej. Ot, masakra, to masakra.
- Tylko tyle? Przecież las można spalić. - zdziwił się, chociaż może faktycznie coś w tym było. Jakby go dorwały korzenie i kilka setek innych drzew to mogłoby być nieciekawie. On sam nie władał ogniem, więc najpewniej miałby spory problem. Ale tak czy siak, póki nie zobaczy tego na własne oczy, bądź nie przekona się na swojej szarej skórze, to pozostanie niedowiarkiem.
Chłonął kolejne słowa adoptowanej Senju jak woda gąbkę, był niezwykle zaciekawiony nadchodzącą batalią i również chciał w niej uczestniczyć, choć jeśli faktycznie mieli to całe działo to mógłby być problem. To zapewne coś dużego skoro twierdzi, że nawet Kakuzu, by tego nie przetrwał. Ale z drugiej strony co ona tam wie? Nie wie na co stać Złodziei Serc. Może Mamoru był idiotą, ale i tak z chęcią by się zmierzył z tymi całymi Uchiha. Już nie tylko dlatego, że lubił Drzewolubów i nie chciał ich zguby, a po prostu, by sobie powalczyć. W końcu słabi nie wywołują wojen ot tak. Ci Uchiha musieli być potężni. A potężny przeciwnik to sama przyjemność w walce.
Po wciągnięciu ostatniej kluski, Shishidou chwycił w obie łapki miskę, a następnie wypił na raz pozostałość i z zadowoleniem odstawił naczynie z powrotem na stół, wycierając usta dłonią.
- Ci cali Uchiha wydają się interesujący, z chęcią bym ich spotkał, ale zdecydowanie Was lubię bardziej. Chyba masz rację, udam się do Sakai i pogadam z liderem. A nóż mnie wyślą do pomocy. Z chęcią bym powalczył w Waszej sprawie. A wiecie kiedy nastąpi ta cała bitwa? Bo nie ukrywam, że wpierw chciałbym zwiedzić Shinrin i spotkać, któregoś z Senju, by pokazał mi drewno. Właśnie, skoro znasz ich sporo to możesz mi powiedzieć, który zademonstruje mi swoje umiejętności? Bardzo proszę! - wyszczerzył się, błagalnie składając obie dłonie. Co zaś się tyczyło samej wojny - najpierw musiał zdobyć broń, a to był problem. Nie miał pieniędzy, by ją kupić, więc jak przyjdzie co do czego to nie będzie miał czym walczyć. Eh, same problemy.
- Naprawdę? Może faktycznie masz rację. - on również się zaśmiał. Tak, zdecydowanie to było śmieszne i jemu również się podobało.
Słuchał kolejnych wyjaśnień dziewczyny, rzecz jasna nawet na chwilę nie przerywając spożywania posiłku. To był chyba pierwszy raz, kiedy mu ktoś wyjaśnił dlaczego ludzie tak na niego patrzą. Może nie powinno go to dziwić, ale było wręcz odwrotnie - a więc to dlatego! No to wiele wyjaśnia, czemu nie mógł znaleźć nikogo do zwykłego pogadania, czy też jakiegoś zajęcia, za które dostanie pieniądze. Ludzie się go bali. Jego wyglądu, jego nici. Hmm, chyba powinien się głębiej nad tym zastanowić i zmienić swoje zachowanie... chyba. Ale to raczej będzie trudne, choć z drugiej strony teraz już wiedział. Pokiwał głową.
- Rozumiem, rozumiem, a więc to dlatego... jak o tym pomyśle to faktycznie pokazywanie komuś swojego serca nie jest najlepszym sposobem na nawiązanie znajomości. - od razu przypomniała mu się chwila, kiedy chciał zademonstrować młodemu Senju, że on wcale nie jest trupem, zaś jego pikawa bije, jak bić powinna. Czy jeśli mimo wszystko by to zrobił, to tamten, by uciekł? Ciężko stwierdzić, oczywiście mógłby to wypróbować na Reice, tylko po co? Ona się go nie bała i nie chciał tego zmieniać. Nie ma nic lepszego niż towarzysz do pogadania przy posiłku. A skoro jedzenie jest mu jeszcze potrzebne, to nie chciał sobie odbierać tej przyjemności.
Coś tam słyszał o tym turnieju, jednak jak w przypadku tej całej wojny, nie był przejęty tą masakrą. Ludzie umierają to tu, to tam. Nie obchodziło go to, poza tym nie miał wśród ofiar nikogo znajomego więc tym bardziej. Ot, masakra, to masakra.
- Tylko tyle? Przecież las można spalić. - zdziwił się, chociaż może faktycznie coś w tym było. Jakby go dorwały korzenie i kilka setek innych drzew to mogłoby być nieciekawie. On sam nie władał ogniem, więc najpewniej miałby spory problem. Ale tak czy siak, póki nie zobaczy tego na własne oczy, bądź nie przekona się na swojej szarej skórze, to pozostanie niedowiarkiem.
Chłonął kolejne słowa adoptowanej Senju jak woda gąbkę, był niezwykle zaciekawiony nadchodzącą batalią i również chciał w niej uczestniczyć, choć jeśli faktycznie mieli to całe działo to mógłby być problem. To zapewne coś dużego skoro twierdzi, że nawet Kakuzu, by tego nie przetrwał. Ale z drugiej strony co ona tam wie? Nie wie na co stać Złodziei Serc. Może Mamoru był idiotą, ale i tak z chęcią by się zmierzył z tymi całymi Uchiha. Już nie tylko dlatego, że lubił Drzewolubów i nie chciał ich zguby, a po prostu, by sobie powalczyć. W końcu słabi nie wywołują wojen ot tak. Ci Uchiha musieli być potężni. A potężny przeciwnik to sama przyjemność w walce.
Po wciągnięciu ostatniej kluski, Shishidou chwycił w obie łapki miskę, a następnie wypił na raz pozostałość i z zadowoleniem odstawił naczynie z powrotem na stół, wycierając usta dłonią.
- Ci cali Uchiha wydają się interesujący, z chęcią bym ich spotkał, ale zdecydowanie Was lubię bardziej. Chyba masz rację, udam się do Sakai i pogadam z liderem. A nóż mnie wyślą do pomocy. Z chęcią bym powalczył w Waszej sprawie. A wiecie kiedy nastąpi ta cała bitwa? Bo nie ukrywam, że wpierw chciałbym zwiedzić Shinrin i spotkać, któregoś z Senju, by pokazał mi drewno. Właśnie, skoro znasz ich sporo to możesz mi powiedzieć, który zademonstruje mi swoje umiejętności? Bardzo proszę! - wyszczerzył się, błagalnie składając obie dłonie. Co zaś się tyczyło samej wojny - najpierw musiał zdobyć broń, a to był problem. Nie miał pieniędzy, by ją kupić, więc jak przyjdzie co do czego to nie będzie miał czym walczyć. Eh, same problemy.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Reika spojrzała uważnie na Mamoru, gdy ten wspomniało o pokazywaniu serca. To chyba niemożliwe, żeby mogli sobie tak po prostu wyciągać i wkładać własne serce, prawda? Chociaż kij ich tam wie. Skoro ich ciało było praktycznie nićmi, to kto wie, czy przypadkiem nie potrafią ganiać z sercem albo żołądkiem na wierzchu. Wtedy to i ją ruszyłby taki widok i wolała nie prowokować swojego towarzysza do takiej ''otwartości'', zwłaszcza że obecnie cieszyła się swoim posiłkiem, który bardzo jej smakował. Przynajmniej chłopak zrozumiał gdzie tkwi problem. Pokiwała tylko głową, dając do zrozumienia, że się z nim zgadza w tej kwestii. Zajadając się swoim smażonym plackiem, Reika spojrzała uważniej na Kakuzu, który stwierdził, że las można spalić.
- Owszem, można. - Zgodziła się z tym. - Ale na to potrzeba czasu. Zanim ogień pochłonie takie drzewo, to trzy razy zdoła Cię rozszarpać na strzępy.
Była zdumiona, jak jej rozmówca nadstawia uszy, żeby nie uronić ani słowa z tego co mówiła. Jego ciekawość była naprawdę imponująca. Przez myśl nawet jej przeszło, że może to szpieg, ale z drugiej strony jego zachowanie i ogólna otwartość wyraźnie temu przeczyły, do tego był z Kakuzu, którzy byli sojusznikami Senju, więc i tak wiedzieli o umiejętnościach swoich sąsiadów, nie było więc sensu robić z tego wielkiej tajemnicy.
- Na Twoim miejscu nie zbliżałabym się do Uchiha, a przynajmniej nie teraz. - Poradziła Reika. - Kroczą ślepo za swoim Liderem tyranem i mogą być naprawdę niebezpieczni. Przez ich oczy i genjutsu, którym się posługują, są naprawdę upierdliwym i nieobliczalnym przeciwnikiem. Mamy nadzieję, że może uda się nam ich pokonać, wraz z ich Liderem, bo to mogłoby złagodzić nieco obecną sytuację, bo przecież nie wszyscy z nich popierają tą wojnę między klanami.
Uśmiechnęła się, gdy Mamoru przyznał, że lubi jej klan i chętnie stanąłby u ich boku w tej walce, jednak musiałby najpierw uzyskać zgodę swojego Lidera, na co Reika skinęła głową.
- Możesz nie zdążyć ze zwiedzaniem. - Stwierdziła, kończąc swój posiłek. - Bitwa ma się rozstrzygnąć w ciągu najbliższych kilku dni.
Westchnęła, gdy Mamoru zaczął ją prosić o to, żeby przedstawiła go jakiemuś Senju, aby tamten pokazał mu jak działa Mokuton. Ten Kakuzu naprawdę był mało ogarnięty, no ale może dlatego, że był młody? Trudno było stwierdzić wiek u tych osobników, ale stanowczo zachowywał się jak ciekawy świata nastolatek.
- Teraz nie da rady. - Odpowiedziała stanowczo. - Wszyscy przygotowują się do obrony naszego domu, wielu może zginąć. Nie będę zawracać im głowy tylko dlatego, że chcesz zobaczyć ich umiejętności. Jeśli wygramy, to może wtedy uda mi się przedstawić Cię mojemu przybranemu bratu, ale na razie musisz się uzbroić w cierpliwość i zrozumieć, że gra toczy się o nasze przetrwanie. To nie jakaś tam potyczka i przepychanka. Uchiha chcą nas wymordować...
Była tym faktem wyraźnie przygnębiona. Do tego Shigeru jakoś dziwnie się zachowywał. Zamiast spędzić ten czas z rodziną, gdzie mogą to być ich ostatnie chwile razem, ten postanowił przeprowadzić się do własnego domu. Dlaczego właśnie teraz? Nie mógł z tym poczekać? Jak ona niby ma to powiedzieć matce?
- Owszem, można. - Zgodziła się z tym. - Ale na to potrzeba czasu. Zanim ogień pochłonie takie drzewo, to trzy razy zdoła Cię rozszarpać na strzępy.
Była zdumiona, jak jej rozmówca nadstawia uszy, żeby nie uronić ani słowa z tego co mówiła. Jego ciekawość była naprawdę imponująca. Przez myśl nawet jej przeszło, że może to szpieg, ale z drugiej strony jego zachowanie i ogólna otwartość wyraźnie temu przeczyły, do tego był z Kakuzu, którzy byli sojusznikami Senju, więc i tak wiedzieli o umiejętnościach swoich sąsiadów, nie było więc sensu robić z tego wielkiej tajemnicy.
- Na Twoim miejscu nie zbliżałabym się do Uchiha, a przynajmniej nie teraz. - Poradziła Reika. - Kroczą ślepo za swoim Liderem tyranem i mogą być naprawdę niebezpieczni. Przez ich oczy i genjutsu, którym się posługują, są naprawdę upierdliwym i nieobliczalnym przeciwnikiem. Mamy nadzieję, że może uda się nam ich pokonać, wraz z ich Liderem, bo to mogłoby złagodzić nieco obecną sytuację, bo przecież nie wszyscy z nich popierają tą wojnę między klanami.
Uśmiechnęła się, gdy Mamoru przyznał, że lubi jej klan i chętnie stanąłby u ich boku w tej walce, jednak musiałby najpierw uzyskać zgodę swojego Lidera, na co Reika skinęła głową.
- Możesz nie zdążyć ze zwiedzaniem. - Stwierdziła, kończąc swój posiłek. - Bitwa ma się rozstrzygnąć w ciągu najbliższych kilku dni.
Westchnęła, gdy Mamoru zaczął ją prosić o to, żeby przedstawiła go jakiemuś Senju, aby tamten pokazał mu jak działa Mokuton. Ten Kakuzu naprawdę był mało ogarnięty, no ale może dlatego, że był młody? Trudno było stwierdzić wiek u tych osobników, ale stanowczo zachowywał się jak ciekawy świata nastolatek.
- Teraz nie da rady. - Odpowiedziała stanowczo. - Wszyscy przygotowują się do obrony naszego domu, wielu może zginąć. Nie będę zawracać im głowy tylko dlatego, że chcesz zobaczyć ich umiejętności. Jeśli wygramy, to może wtedy uda mi się przedstawić Cię mojemu przybranemu bratu, ale na razie musisz się uzbroić w cierpliwość i zrozumieć, że gra toczy się o nasze przetrwanie. To nie jakaś tam potyczka i przepychanka. Uchiha chcą nas wymordować...
Była tym faktem wyraźnie przygnębiona. Do tego Shigeru jakoś dziwnie się zachowywał. Zamiast spędzić ten czas z rodziną, gdzie mogą to być ich ostatnie chwile razem, ten postanowił przeprowadzić się do własnego domu. Dlaczego właśnie teraz? Nie mógł z tym poczekać? Jak ona niby ma to powiedzieć matce?
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą
I co z tego, że ogień tak szybko nie zeżre tego całego lasu. To wtedy trzeba użyć większego ognia i tyle! Mamoru będzie się w dalszym ciągu trzymał swojego zdania i nie zmieni go do czasu, aż nie zobaczy drewna w akcji. Bo na ten przykład, jego nici nie da się spalić, ani nic takiego. Chyba. Nie przypominał sobie, by ktoś nawet próbował. Więc: Kakuzu > Drzewoluby. Ale i tak lubił tych drugich, bo mógł.
Słuchał o tych całych Uchihah ze skupieniem, ale nawet to w żaden sposób nie odwiodło młodego mężczyzny od chęci spotkania jakiegoś członka Wchlarza, czy też walki z nim. Nie ważne jak byłby silny, czy kimkolwiek by nie był, on się nie bał nikogo i niczego. A jej dalsze słowa jedynie go nakręcały jeszcze bardziej na chęć wzięcia udziału w batalii. Raaaaaany, ale by było fajnie. 'Wtedy wchodzi on, cały na biało', pokiwał sam sobie łepetyną.
- A więc to zaraz? Hmmmm, no trudno, to może innym razem. - wyszczerzył się po chwili. Skoro raz się bili, to czemu by nie mieli jeszcze raz za jakiś czas? Oczywiście Shishidou nie brał pod uwagę faktu, że kolejnego razu może zwyczajnie nie być. Bo na przykład, Senju zostaną zrównani z ziemią. Bądź na odwrót, rzecz jasna.
Kolejna szpila wbiła mu się w jego biedne kokoro. Nie dość, że prawdopodobnie nie będzie miał szans wzięcia udziału w walce, to jeszcze nie spotka Drzewoluba, który zaprezentuje mu swój żywioł. Przynajmniej nie teraz. A Mamoru nie należał do osób cierpliwych, choć niejako rozumiał, że Ci mogą nie mieć teraz czasu. Zresztą przyszedł tak trochę na krzywy ryj, więc czemu niby mieliby mu cokolwiek pokazywać? No właśnie. Ale skoro Reika powiedziała, że później, to później. On sobie zatrzyma te słowa i je zapamięta, i na pewno się upomni o spotkanie z tym starszym bratem. Swoją drogą, ciekawe jaki on jest? Również adoptowany? Nie, nie, nie może być. Skoro umie drewno to musi być Drzewolubem z krwi i kości.
- W porządku. Poczekam. Albo nie, wpierw wrócę do Sakai i pogadam z liderem, albo z kim, może jednak mnie wyślą jako jakieś wsparcie. Poza tym muszę zdobyć pewną rzecz... będzie mi bardzo potrzebna. A właśnie, właśnie, Reika-san, skoro nie jesteś Drzewolubem i nie umiesz drewna, to czym walczysz? - ponowny banan na twarzy. Był niezwykle ciekawy. Zresztą jak wszystkiego wokół.
Słuchał o tych całych Uchihah ze skupieniem, ale nawet to w żaden sposób nie odwiodło młodego mężczyzny od chęci spotkania jakiegoś członka Wchlarza, czy też walki z nim. Nie ważne jak byłby silny, czy kimkolwiek by nie był, on się nie bał nikogo i niczego. A jej dalsze słowa jedynie go nakręcały jeszcze bardziej na chęć wzięcia udziału w batalii. Raaaaaany, ale by było fajnie. 'Wtedy wchodzi on, cały na biało', pokiwał sam sobie łepetyną.
- A więc to zaraz? Hmmmm, no trudno, to może innym razem. - wyszczerzył się po chwili. Skoro raz się bili, to czemu by nie mieli jeszcze raz za jakiś czas? Oczywiście Shishidou nie brał pod uwagę faktu, że kolejnego razu może zwyczajnie nie być. Bo na przykład, Senju zostaną zrównani z ziemią. Bądź na odwrót, rzecz jasna.
Kolejna szpila wbiła mu się w jego biedne kokoro. Nie dość, że prawdopodobnie nie będzie miał szans wzięcia udziału w walce, to jeszcze nie spotka Drzewoluba, który zaprezentuje mu swój żywioł. Przynajmniej nie teraz. A Mamoru nie należał do osób cierpliwych, choć niejako rozumiał, że Ci mogą nie mieć teraz czasu. Zresztą przyszedł tak trochę na krzywy ryj, więc czemu niby mieliby mu cokolwiek pokazywać? No właśnie. Ale skoro Reika powiedziała, że później, to później. On sobie zatrzyma te słowa i je zapamięta, i na pewno się upomni o spotkanie z tym starszym bratem. Swoją drogą, ciekawe jaki on jest? Również adoptowany? Nie, nie, nie może być. Skoro umie drewno to musi być Drzewolubem z krwi i kości.
- W porządku. Poczekam. Albo nie, wpierw wrócę do Sakai i pogadam z liderem, albo z kim, może jednak mnie wyślą jako jakieś wsparcie. Poza tym muszę zdobyć pewną rzecz... będzie mi bardzo potrzebna. A właśnie, właśnie, Reika-san, skoro nie jesteś Drzewolubem i nie umiesz drewna, to czym walczysz? - ponowny banan na twarzy. Był niezwykle ciekawy. Zresztą jak wszystkiego wokół.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Dobry humor nie opuszczał Mamoru, a uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet po tym, kiedy dowiedział się o fakcie, że bitwa jest tuż tuż i nie zdąży ze wszystkim. Tym bardziej nie zobaczy drewna w wykonaniu Senju, którzy teraz intensywnie się szkolili i doszlifowywali swoje umiejętności, aby być w pełni gotowymi do odparcia agresorów i na pewno nie chcieli, żeby ktoś im przeszkadzał, zwłaszcza z tak błahego powodu, jak zwykła ciekawość. Skinęła więc głową z uśmiechem, gdy Kakuzu ostatecznie postanowił wrócić do wioski i porozmawiać z własnym Liderem na temat jego udziału w bitwie. Jeśli dostanie zgodę, to jeszcze się napatrzy na Mokuton.
- To dobra decyzja. - Stwierdziła kunoichi, popijając swoją herbatę. - Byłoby dobrze, gdyby Kakuzu przyłączyli się do nas. Wasze umiejętności są naprawdę niesamowite.
A skoro już mowa o umiejętnościach, to Mamoru sam postanowił zapytać o jej własne, bo skoro nie jest Senju, to powinna potrafić coś innego, bo przecież nie była kunoichi z byle powodu. Zanim jednak postanowiła zdradzić swoje umiejętności, rozejrzała się uważnie po gospodzie, żeby sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje. Szpiegów przecież nie brakuje, a ona nie bardzo chciała się ujawniać. Nawet wśród Senju niewielu wiedziało, czym tak naprawdę dysponuje poza jej rodziną.
- A jak jest z wami, Kakuzu? - Zapytała zaciekawiona. - Nadal ciężko mi pojąć, że wasze ciało składa się z nici, ale co z krwią, narządami i tak dalej?
- To dobra decyzja. - Stwierdziła kunoichi, popijając swoją herbatę. - Byłoby dobrze, gdyby Kakuzu przyłączyli się do nas. Wasze umiejętności są naprawdę niesamowite.
A skoro już mowa o umiejętnościach, to Mamoru sam postanowił zapytać o jej własne, bo skoro nie jest Senju, to powinna potrafić coś innego, bo przecież nie była kunoichi z byle powodu. Zanim jednak postanowiła zdradzić swoje umiejętności, rozejrzała się uważnie po gospodzie, żeby sprawdzić, czy nikt nie podsłuchuje. Szpiegów przecież nie brakuje, a ona nie bardzo chciała się ujawniać. Nawet wśród Senju niewielu wiedziało, czym tak naprawdę dysponuje poza jej rodziną.
Ukryty tekst
Co za ironia losu. Gdyby Reika wiedziała, że Kakuzu wyrywają ludziom serca i w ten sposób pozyskują ich żywioły, to nigdy w życiu nie podzieliłaby się wiedzą na temat swoich umiejętności, no ale nie wiedziała, więc się pochwaliła. Oby tylko Mamoru polubił ją na tyle, żeby nie chciał ukraść jej serducha, bo jeszcze mieliby wojnę z Kakuzu. Ojciec na pewno nie puściłby tego płazem.- A jak jest z wami, Kakuzu? - Zapytała zaciekawiona. - Nadal ciężko mi pojąć, że wasze ciało składa się z nici, ale co z krwią, narządami i tak dalej?
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą
A więc to tak, miała talent do żywiołów. Czyli Błyskawica i Ziemia? Dziwne połączenie, szczególnie, bo nijak nie dało się tego połączyć w sensowną kombinację. Zwyczajnie ziemia nie przewodziła prundu. Ale jakby nie patrzeć, dziewczyna dzięki temu dysponowała i atakiem i obroną, bo w końcu jeden lepiej się sprawdzał w tym, a drugi w tym. Choć to nie znaczy, że uwolnieniem ziemi nie można było zrobić krzywdy - bo można było. Ale kto co lubi. Do tego była medykiem. 'Oficjalnie'. Czyli nie dość, że potrafiła wytworzyć dwa żywioły, to jeszcze do tego potrafiła poskładać ludzi do kupy? Całkiem niezły wachlarz możliwości. On sam nie potrafił ani tego, ani tego. Przynajmniej na razie, bo docelowo Kakuzu władają kilkoma na raz. Ale jeszcze żmudna i trudna droga przed nim.
- To całkiem nieźle, z chęcią przetestowałbym twoje umiejętności, ale najpierw zdecydowanie bardziej wolałbym zobaczyć drewno. - uśmiechnął się do niej.
No ale nie wiedziała, że jego Szczep tak robi. Zresztą, nawet jeśli - nie potrzebował jej serducha. Bo po co mu? Drugie takie samo mu na nic, chyba że straciłby własne, to wtedy tak. Ale to się nie zdarzy, poza tym teraz i tak i tak nie potrafił tego zrobić, no i do tego polubił dziewoje przed sobą. - To całkiem nieźle, z chęcią przetestowałbym twoje umiejętności, ale najpierw zdecydowanie bardziej wolałbym zobaczyć drewno. - uśmiechnął się do niej.
Wyglądało, że nastąpiła mała wymiana - wiedza za wiedzę. Reika i tak wiedziała dość sporo o Kakuzu, do tego powiedziała, co sama potrafi, tak więc nie miał żadnych oporów, by wyjaśnić jej co nieco. Zresztą, komuś innemu, jakby zapytał też by powiedział. Bo czemu nie? Co im da taka wiedza? I tak umro, jak będą chcieli walczyć.
- Jak to co? Nie mamy ich, bo po co komu one? - odpowiedział jakby nigdy nic. I taka była prawda. Na uj Ci płuca? Albo żołądek? To tylko zbędny balast, który ktoś może Ci uszkodzić. Krew, ból, problemy z oddychaniem i kto wie, co jeszcze innego. Bez tego było zdecydowanie łatwiej. - Nie mamy krwi, a przynajmniej nie tyle co ty, ale nie mamy też płuc, ani żołądka. Jeszcze paru innych rzeczy również nie mamy, ale to nie tak, że nasze ciało składa się tylko i wyłącznie z nici... tak myślę. W każdym razie w większości wypełniają one nasze ciała. Jak widać zresztą. - dla zademonstrowania poluźnił szwy na przegubach, by otworzyć skórę i pokazać wijące się, czarne nitki. Oczywiście równie szybko je schował, bo wziął sobie do serduszka słowa dziewczyny, że nie wszystkich ludzi może to ciekawić. A wręcz przeciwnie - bali się tego.
Po tych małych wyjaśnieniach mogło nasunąć się pytanie - skoro Kakuzu nie mają żołądków to po grzyba Mamoru przed chwilą wsunął w trybie ekspresowym ramen? Albo na przykład w tej chwili oddycha jak zwykły człowiek? Ano cóż, mogło mu się zapomnieć wspomnieć, że on jeszcze nie pozbył się wszystkich organów. Zapomniał, albo zwyczajnie nie chciał o tym wspominać. Jednak dziewczę nie wydawało się głupie i na pewno to zauważy, wtedy też będzie musiał coś powiedzieć.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Reika uśmiechnęła się lekko, gdy Mamoru wspomniał o przetestowaniu jej umiejętności, jednak póki co jego myśli cały czas zaprzątała chęć zobaczenia Mokutonu. To niesamowite, że ktoś mógł tak bardzo interesować się tworzeniem drewna. Ciekawe co tamten Senju mu nagadał, żeby rozbudzić w nim taką wielką ciekawość. Osobiście nie widziała w Mokutonie nic specjalnego. Fakt, miał potencjał i można było go wykorzystać na wiele sposobów, ale osobiście Lód Yukich czy Kryształ Kōsekich zrobił na niej większe wrażenie. Aż wróciła myślami do Sabishi, gdzie jeden z posiadaczy kryształu osłaniał ją swoimi umiejętnościami, gdy leczyła jego towarzysza i jak potem udało jej się zachować kawałek błękitnego cudeńka, które teraz miała w torbie przy pasie.
- Nie mogę wyjść z podziwu, że tak bardzo fascynują Cię umiejętności Senju. - Przyznała Reika, popijając herbatę. - Drewno jak drewno. Nasycone chakrą przybiera różne kształty i można nim manipulować. Osobiście widziałam kilka innych umiejętności, które bardziej mi się podobały.
Wzruszyła ramionami i rozejrzała się po sali, w której nadal trwała ożywiona rozmowa wśród różnych grupek. Nie była wstanie dosłyszeć o co chodzi, ale mogła się tylko spodziewać, że może mieć to związek z najazdem Uchiha. Westchnęła i ponownie skupiła się na swoim rozmówcy, który właśnie ją uświadomił, że nie ma organów. Że co?! Kunoichi aż wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, gdy się o tym dowiedziała. Ale przecież to oznaczało, że...
- Jesteście nieśmiertelni. - Wykrztusiła z siebie. - Znaczy się fizyczny atak mógłby was zapewne jakoś zniszczyć, ale nie umieracie z głodu ani pragnienia, nie oddychacie, nie starzejecie się.
Po chwili jednak jej wzrok padł na pusty talerz po ramen, który Mamoru wciągnął niedawno w błyskawicznym tempie. Zmarszczyła brwi i ponownie spojrzała na Kakuzu, jakby coś jej tu nie pasowało. Zapewne on także doszedł do tego samego wniosku co ona i czekał tylko, aż zada to pytanie i oby miał na to dobą odpowiedź.
- Coś mnie tu wkręcasz. - Stwierdziła, opierając policzek na dłoni, a łokieć na blacie. - Skoro nie macie żołądków, to gdzie trafiło ramen, które właśnie zjadłeś? Do tego Twoja klatka piersiowa unosi się i opada, więc czemu oddychasz, skoro nie macie płuc?
Kunoichi właśnie zwietrzyła tu małe oszustwo i nie odpuści, dopóki Mamoru nie wyjaśni jej tego, co właśnie zauważyła. Bo niby skąd dziewczyna ma wiedzieć, że z czasem te funkcje zanikają u Kakuzu?
- Nie mogę wyjść z podziwu, że tak bardzo fascynują Cię umiejętności Senju. - Przyznała Reika, popijając herbatę. - Drewno jak drewno. Nasycone chakrą przybiera różne kształty i można nim manipulować. Osobiście widziałam kilka innych umiejętności, które bardziej mi się podobały.
Wzruszyła ramionami i rozejrzała się po sali, w której nadal trwała ożywiona rozmowa wśród różnych grupek. Nie była wstanie dosłyszeć o co chodzi, ale mogła się tylko spodziewać, że może mieć to związek z najazdem Uchiha. Westchnęła i ponownie skupiła się na swoim rozmówcy, który właśnie ją uświadomił, że nie ma organów. Że co?! Kunoichi aż wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, gdy się o tym dowiedziała. Ale przecież to oznaczało, że...
- Jesteście nieśmiertelni. - Wykrztusiła z siebie. - Znaczy się fizyczny atak mógłby was zapewne jakoś zniszczyć, ale nie umieracie z głodu ani pragnienia, nie oddychacie, nie starzejecie się.
Po chwili jednak jej wzrok padł na pusty talerz po ramen, który Mamoru wciągnął niedawno w błyskawicznym tempie. Zmarszczyła brwi i ponownie spojrzała na Kakuzu, jakby coś jej tu nie pasowało. Zapewne on także doszedł do tego samego wniosku co ona i czekał tylko, aż zada to pytanie i oby miał na to dobą odpowiedź.
- Coś mnie tu wkręcasz. - Stwierdziła, opierając policzek na dłoni, a łokieć na blacie. - Skoro nie macie żołądków, to gdzie trafiło ramen, które właśnie zjadłeś? Do tego Twoja klatka piersiowa unosi się i opada, więc czemu oddychasz, skoro nie macie płuc?
Kunoichi właśnie zwietrzyła tu małe oszustwo i nie odpuści, dopóki Mamoru nie wyjaśni jej tego, co właśnie zauważyła. Bo niby skąd dziewczyna ma wiedzieć, że z czasem te funkcje zanikają u Kakuzu?
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą
- Bo nigdy nie widziałem takiego drewna. - wzruszył ramionami. A czy mu się owa zdolność spodoba - to się dopiero okaże. Na daną chwilę było to coś pomiędzy 'wow, umiesz zrobić las!', a 'i co niby z tym lasem masz zamiar zrobić?', wiec no. Jeśli faktycznie będzie mu dane zobaczyć umiejętności jej brata, i będą one niesamowite, wtedy też ze spokojem ducha będzie mógł powiedzieć, że Drzewoluby są potężne. W sumie do tego jego zdanie nie było potrzebne, bo tacy byli i tak. No ale Mamoru nie obchodziła ich ta cała liczebność i w ogóle polityka. Wpierw trzeba pokonać go w walce (co na daną chwilę jest żadnym wyczynem).
Gdy Reika palenąła oczywistą oczywistość, czarnowłosy zachichotał, a następnie wyszczerzył się do niej.
- Bingo, bingo, bingo! Wygrywasz wiadro niczego! - powiedział wesoło. - Nas się nie da zabić. Jest to niemożliwe. Więc dlaczego mielibyśmy bać się Uchiha? Czy kogokolwiek innego? - dodał po chwili, co nie do końca było prawda. Byli nieśmiertelni, ale zarazem dało się ich zabić. Fakt, nie starzeli się, nie doskwierały im żadne potrzeby zwykłego człowieka, jednak uśmiercenie ich było możliwe. Jednak było to niesamowicie trudne, rzecz jasna jeśli chodzi o przedstawiciela Szczepu Kakuzu, który osiągnął maksimum. Takiego to trzeba ubić aż 5 razy! Ni mniej, ni więcej. Ale o tym najwyraźniej dziewczyna nie wiedziała, no bo skąd? Kradzież cudzych serc i wszczepianie ich sobie, by wydłużyć własny żywot, jednocześnie mając możliwość użytkowania żywiołu danego organu była raczej tajemnicą. I niech lepiej tak zostanie. Przynajmniej na razie. Jeszcze jej ojciec, by się wkurzył, że jakiś podrostek skradł serce jej córuchny, hehe.
Niestety pominięcie przez niego niektórych informacji zostało zwietrzone przez młodą Azurę, która słusznie zauważyła, że Mamoru zjadł ramen, choć podobno nie powinien mieć żołądka. Również oddychał, choć nie powinien mieć płuc. Chłopak na taki rozwój spraw ponownie wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho.
- Ops, masz mnie. Chyba nie mam wyjścia... wiesz, to nie tak, że my nigdy nie mieliśmy płuc, czy żołądka. Powiedzmy, że to tylko etap przejściowy. Pozbywamy się niepotrzebnego balastu. A ja jeszcze tego nie zrobiłem, więc mam wszystko na miejscu. Ale nie na długo, w końcu i na mnie przyjdzie czas. - mówił to z taką lekkością i wesołością, jakby faktycznie było to coś normalnego i wcale nie okropnego. Ej no, ten gość mówi tylko że sobie wyrwie płuca, żołądek i co tam jeszcze miało być? To nic niezwykłego.
- Poza tym za dużo mam przyjemności z towarzystwa przy jedzeniu, by z tego chwilowo rezygnować, czyż nie? Gihihihi. - ponowny banan na mordzie. A skoro już o tym mowa, to może powinien zamówić coś jeszcze? Ciekawe, czy dziewczyna również jest jeszcze głodna.
Gdy Reika palenąła oczywistą oczywistość, czarnowłosy zachichotał, a następnie wyszczerzył się do niej.
- Bingo, bingo, bingo! Wygrywasz wiadro niczego! - powiedział wesoło. - Nas się nie da zabić. Jest to niemożliwe. Więc dlaczego mielibyśmy bać się Uchiha? Czy kogokolwiek innego? - dodał po chwili, co nie do końca było prawda. Byli nieśmiertelni, ale zarazem dało się ich zabić. Fakt, nie starzeli się, nie doskwierały im żadne potrzeby zwykłego człowieka, jednak uśmiercenie ich było możliwe. Jednak było to niesamowicie trudne, rzecz jasna jeśli chodzi o przedstawiciela Szczepu Kakuzu, który osiągnął maksimum. Takiego to trzeba ubić aż 5 razy! Ni mniej, ni więcej. Ale o tym najwyraźniej dziewczyna nie wiedziała, no bo skąd? Kradzież cudzych serc i wszczepianie ich sobie, by wydłużyć własny żywot, jednocześnie mając możliwość użytkowania żywiołu danego organu była raczej tajemnicą. I niech lepiej tak zostanie. Przynajmniej na razie. Jeszcze jej ojciec, by się wkurzył, że jakiś podrostek skradł serce jej córuchny, hehe.
Niestety pominięcie przez niego niektórych informacji zostało zwietrzone przez młodą Azurę, która słusznie zauważyła, że Mamoru zjadł ramen, choć podobno nie powinien mieć żołądka. Również oddychał, choć nie powinien mieć płuc. Chłopak na taki rozwój spraw ponownie wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho.
- Ops, masz mnie. Chyba nie mam wyjścia... wiesz, to nie tak, że my nigdy nie mieliśmy płuc, czy żołądka. Powiedzmy, że to tylko etap przejściowy. Pozbywamy się niepotrzebnego balastu. A ja jeszcze tego nie zrobiłem, więc mam wszystko na miejscu. Ale nie na długo, w końcu i na mnie przyjdzie czas. - mówił to z taką lekkością i wesołością, jakby faktycznie było to coś normalnego i wcale nie okropnego. Ej no, ten gość mówi tylko że sobie wyrwie płuca, żołądek i co tam jeszcze miało być? To nic niezwykłego.
- Poza tym za dużo mam przyjemności z towarzystwa przy jedzeniu, by z tego chwilowo rezygnować, czyż nie? Gihihihi. - ponowny banan na mordzie. A skoro już o tym mowa, to może powinien zamówić coś jeszcze? Ciekawe, czy dziewczyna również jest jeszcze głodna.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Odpowiedź Mamoru na temat drewna była całkiem prosta. Fakt, nigdy wcześniej nie miał okazji, żeby zobaczyć manipulację drewnem, więc dla niego było to w jakiś sposób fascynujące. Reika osobiście napatrzyła się już wystarczająco, żeby wijące się konary nie robiły na niej wrażenia. Co prawda nie miała jeszcze okazji podziwiać tych najpotężniejszych technik, które zapewne ojciec i Isoshi potrafili, ale może w tej bitwie w końcu będzie miała okazję.
Kiedy Kakuzu potwierdził jej domysły o nieśmiertelności jego szczepu, Reika była naprawdę pod wrażeniem. Co prawda już miała do czynienia z jednym takim przypadkiem, że nawet odcięta głowa nadal sobie żyła, a byli to wyznawcy Jashina, ale tutaj to była zupełnie inna sprawa. Przypuszczała, że Kakuzu bez głowy raczej sobie długo nie pożyją. Nie ma co, ciekawe informacje.
- Na pewno jest jakiś sposób, żeby was zabić. - Odpowiedziała Reika. - Można się nie starzeć, nie chorować i nie umierać, ale myślę, że nawet was potężna eksplozja rozerwałaby na kawałki. Nie mniej sprawia to, że macie ogromną przewagę i jesteście bardzo silni.
Pozostała jeszcze tylko kwestia tego, co wychwyciła w wypowiedzi swojego towarzysza, a co wymagało dodatkowego wyjaśnienia, bo póki co się nie zgadzało. Okazało się, że jego słowa były całkiem sensowne, chociaż ''pozbywanie się balastu'' było dość ciekawym określeniem. Bardziej by stawiała na to, że z czasem po prostu organy przestają działać, ale nadal są obecne. Cóż, pewnie kiedyś dokładnie się tego dowie, ale na razie zadowoliła się tą teorią.
- Mimo, że brzmi to dość strasznie, to muszę przyznać, że jesteście naprawdę interesującym zgromadzeniem. - Przyznała Reika. - Cieszę się, że mimo wszystko jesteście naszymi sojusznikami.
Po tych słowach dopiła swoją herbatę i odstawiła dzbanek wraz z czarką na bok, aby ktoś z personelu gospody, mógł się tym zająć. Zaśmiała się na ostatnie stwierdzenie Mamrou. Mimo wszystko polubiła go i dobrze się z nim rozmawiało, ale nie mogła już dłużej zostać.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, a tymczasem na mnie już pora. - Oznajmiła. - Czeka nas bitwa i trzeba się do nie dobrze przygotować. Powodzenia, Mamoru i miło było Cię poznać.
Wstała ze swojego miejsca i uśmiechnęła się jeszcze do Kakuzu, po czym ruszyła w stronę lady, żeby zapłacić za swoje zamówienie i przy okazji za ramen Mamoru. A co, niech ma niespodziankę, w końcu Senju gościnni. Ostatecznie wyszła z gospody i skierowała kroki prosto do domu, aby przekazać matce nieciekawe wieści.
[zt]
Kiedy Kakuzu potwierdził jej domysły o nieśmiertelności jego szczepu, Reika była naprawdę pod wrażeniem. Co prawda już miała do czynienia z jednym takim przypadkiem, że nawet odcięta głowa nadal sobie żyła, a byli to wyznawcy Jashina, ale tutaj to była zupełnie inna sprawa. Przypuszczała, że Kakuzu bez głowy raczej sobie długo nie pożyją. Nie ma co, ciekawe informacje.
- Na pewno jest jakiś sposób, żeby was zabić. - Odpowiedziała Reika. - Można się nie starzeć, nie chorować i nie umierać, ale myślę, że nawet was potężna eksplozja rozerwałaby na kawałki. Nie mniej sprawia to, że macie ogromną przewagę i jesteście bardzo silni.
Pozostała jeszcze tylko kwestia tego, co wychwyciła w wypowiedzi swojego towarzysza, a co wymagało dodatkowego wyjaśnienia, bo póki co się nie zgadzało. Okazało się, że jego słowa były całkiem sensowne, chociaż ''pozbywanie się balastu'' było dość ciekawym określeniem. Bardziej by stawiała na to, że z czasem po prostu organy przestają działać, ale nadal są obecne. Cóż, pewnie kiedyś dokładnie się tego dowie, ale na razie zadowoliła się tą teorią.
- Mimo, że brzmi to dość strasznie, to muszę przyznać, że jesteście naprawdę interesującym zgromadzeniem. - Przyznała Reika. - Cieszę się, że mimo wszystko jesteście naszymi sojusznikami.
Po tych słowach dopiła swoją herbatę i odstawiła dzbanek wraz z czarką na bok, aby ktoś z personelu gospody, mógł się tym zająć. Zaśmiała się na ostatnie stwierdzenie Mamrou. Mimo wszystko polubiła go i dobrze się z nim rozmawiało, ale nie mogła już dłużej zostać.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, a tymczasem na mnie już pora. - Oznajmiła. - Czeka nas bitwa i trzeba się do nie dobrze przygotować. Powodzenia, Mamoru i miło było Cię poznać.
Wstała ze swojego miejsca i uśmiechnęła się jeszcze do Kakuzu, po czym ruszyła w stronę lady, żeby zapłacić za swoje zamówienie i przy okazji za ramen Mamoru. A co, niech ma niespodziankę, w końcu Senju gościnni. Ostatecznie wyszła z gospody i skierowała kroki prosto do domu, aby przekazać matce nieciekawe wieści.
[zt]
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą

Niestety ich wspólny i fajny, choć krótki czas dobiegł końca. Dziewczyna musiała się zbierać. W końcu czekała ją batalia o być, albo nie być. Z chęcią podreptał, by za nią, ale jak już doszliśmy do wniosku, byłoby to równie niewskazane, co szastanie tajemnicami Szczepu. Tak więc pogodził się z tym faktem i również się pożegnał.
- Baj, baj ~ Do następnego ~ - pomachał jej, z szerokim uśmiechem na mordzie. Nie miał zamiaru jej życzyć powodzenia, czy czegoś takiego, albo żeby nie umierała. To nie było w jego stylu. Poza tym, jak coś takiego powie, to co, będzie miała jakieś immuniuniu na umieranie? No właśnie, aczkolwiek nie chciał, by wyzionęła ducha. Polubił ją, poza tym, dzięki niej miał zobaczyć drewno na własne oczy. Więc właśnie. Gdy Azura już sobie poszła, nasz bohater o ciemnych włosach westchnął sobie cicho, a następnie rozejrzał się po przybytku i stwierdził, że na niego również pora. Miał w końcu coś pozwiedzać, a siedząc tu nic nie zobaczy. Do tego jego brzuchal był już pełen, tak przynajmniej sądził. Tak więc wstał, sypnął groszem za posiłek, i nucąc coś pod nosem zrobił z tematu.
[zt]
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Tak więc opuścili cmentarz, aby udać się do centrum Hayashimury. Toshio wybrał obiad, więc pozostało im tylko przenieść się do jakiejś knajpy i nasycić żołądki ciepłą strawą. Może i dla Akumy coś się znajdzie, który teraz szedł przy nodze młodego Senju. Toshio korzystał z chwili, żeby nacieszyć się tym psim towarzystwem, a humor wyraźnie mu wrócił. Reika jednak miała niepokój na twarzy. To co powiedział jej kuzyn, nie bardzo jej się spodobało. Chłopak uznał wiedzę o innych klanach za coś własnego, zdobytego podczas wielu trudności, czego nie można było jak on to określił ''wypaplać''. Problem polegał na tym, że ta wiedza, to życie albo śmierć dla każdego z nich. Jeśli w porę rozpozna się umiejętności przeciwnika, o których wcześniej się wiedziało, łatwiej będzie go pokonać, niż walczyć na świeżo i się motać z powodu braku wiedzy. Te informacje to spora przewaga, bo pozwalała odpowiednio się przygotować i zapewniała większe szanse wygranej. Będzie musiała mu o tym powiedzieć, ale to może już w gospodzie.
Udali się do jednego z popularniejszych miejsc, gdzie często można było zastać innych shinobich z Shinrin, którzy chcieli dobrze zjeść, a przy okazji dzielili się całkiem ciekawymi informacjami. Kiedy Reika i Toshio weszli do środka, powitało ich kilka okrzyków i podniesionych rąk. Nic dziwnego, w końcu Kapitan i Porucznik wojsk Shinrin byli już całkiem dobrze rozpoznawani wśród ninja. Kunoichi odpowiedziała na te miłe gesty uniesieniem własnej ręki, po czym spojrzała wymownie na gospodarza lokalu, a następnie na Akumę, który czaił się za ich nogami. Mężczyzna z uśmiechem dał znak, że pies mu nie przeszkadza i może zostać. Oczywiście warunkiem było spokojnie siedzenie pod stołem. Z resztą to nie był pierwszy raz, kiedy Reika zaglądała tu z Akumą, dlatego też gospodarz już wiedział, że zarobi jeszcze na dodatkowej porcji dla zwierzaka. Tak więc pozostało im już tylko wybrać jakiś wolny stolik, który po chwili zajęli w głębi sali. Akuma uważnie rozglądał się po obecnych w gospodzie, nawet kilka razy dał się pogłaskać, kiedy osoba dobrze mu pachniała. Na końcu jednak wcisnął się pod stół i tam czekał na to, czy coś dostanie.
- To na co masz ochotę? - Zapytała kuzyna. - Ja chętnie się skuszę na tonkatsu i zieloną herbatę, a Akumie weźmiemy jakiś surowy kawałek mięsa z kością i miskę wody.
Gdy Toshio się zdecyduje, będzie można złożyć zamówienie, a potem pozostanie już tylko czekać na posiłek. W sumie to Reika cieszyła się, że może teraz spędzić z Toshio więcej czasu po tak długiej rozłące. Nie wiadomo też, kiedy znowu będą mieli okazję się spotkać. Stawiała, że wyprawa na wyspy długo jej nie zajmie, ale to nie tylko od niej zależało. Wiosenna pora była bardzo zdradliwa dla statków, ponieważ częściej można było się natknąć na załamanie pogody i sztormy. Zanim uda się w podróż morską, będzie musiała się upewnić, czy to bezpieczne.
Udali się do jednego z popularniejszych miejsc, gdzie często można było zastać innych shinobich z Shinrin, którzy chcieli dobrze zjeść, a przy okazji dzielili się całkiem ciekawymi informacjami. Kiedy Reika i Toshio weszli do środka, powitało ich kilka okrzyków i podniesionych rąk. Nic dziwnego, w końcu Kapitan i Porucznik wojsk Shinrin byli już całkiem dobrze rozpoznawani wśród ninja. Kunoichi odpowiedziała na te miłe gesty uniesieniem własnej ręki, po czym spojrzała wymownie na gospodarza lokalu, a następnie na Akumę, który czaił się za ich nogami. Mężczyzna z uśmiechem dał znak, że pies mu nie przeszkadza i może zostać. Oczywiście warunkiem było spokojnie siedzenie pod stołem. Z resztą to nie był pierwszy raz, kiedy Reika zaglądała tu z Akumą, dlatego też gospodarz już wiedział, że zarobi jeszcze na dodatkowej porcji dla zwierzaka. Tak więc pozostało im już tylko wybrać jakiś wolny stolik, który po chwili zajęli w głębi sali. Akuma uważnie rozglądał się po obecnych w gospodzie, nawet kilka razy dał się pogłaskać, kiedy osoba dobrze mu pachniała. Na końcu jednak wcisnął się pod stół i tam czekał na to, czy coś dostanie.
- To na co masz ochotę? - Zapytała kuzyna. - Ja chętnie się skuszę na tonkatsu i zieloną herbatę, a Akumie weźmiemy jakiś surowy kawałek mięsa z kością i miskę wody.
Gdy Toshio się zdecyduje, będzie można złożyć zamówienie, a potem pozostanie już tylko czekać na posiłek. W sumie to Reika cieszyła się, że może teraz spędzić z Toshio więcej czasu po tak długiej rozłące. Nie wiadomo też, kiedy znowu będą mieli okazję się spotkać. Stawiała, że wyprawa na wyspy długo jej nie zajmie, ale to nie tylko od niej zależało. Wiosenna pora była bardzo zdradliwa dla statków, ponieważ częściej można było się natknąć na załamanie pogody i sztormy. Zanim uda się w podróż morską, będzie musiała się upewnić, czy to bezpieczne.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą
W głębi duszy zawsze będzie czuł smutek. Nie ominą go zmiany, jakie zaczęły już zachodzić. Zmieniał się i chociaż podlegało to raczej wyglądowi zewnętrznemu, to dla najbliższych ważnym było jego usposobienie zewnętrzne. Reika, jako bliska osoba Toshio nie mogła przegapić niczego w zachowaniu chłopaka. Młody Senju potrzebował jednak potknięć i przeżyć, które będzie mógł przekuć w oręż. Zyskać moc potrzebną do uratowania ważnych dla niego osób, a przede wszystkim domu. Niekoniecznie musiał porywać się na cały świat, ale któż może to przewidzieć.
Na przekór temu, co sądzą fakty mógł uważać się za mało ważnego. Jednak dokonał nieodwracalnych zmian i przydał się całemu rodowi. Musiał nieść na barkach informację, że jednak uratował oddziały Senju przed unicestwieniem. Przykładem tego było podążanie za kuzynką i wejście z nią do baru, w jakim jedli już posiłek. Tym razem bez Shigeru. Mimo to atmosfera znacznie się obróciła. Niewyobrażalnie odmiennie od poprzedniej, gdzie raczej nie przykuwali uwagi. Teraz rzucali się w oczy, przez co Toshiemu zrobiło się lekko niezręcznie. Nie przywykł do popularności. Chociaż zawsze pragnął być bohaterem, to w rzeczywistości jeszcze do tego nie dorósł. Mimo to rozgłos wśród rodaków cieszył. Dał emocjom wolną wolę i powrócił do swojego sposobu bycia. Zapytanie kunoichi o posiłek skwitował przyjemnym w wydźwięku i zdecydowanie będący faworytem z całego spisu ulubionych dań.
- Udon. - gdyby Toshio nie powstrzymał się, zapewne każdy obserwator zauważyłby cieknącą mu z ust ślinę. Marzył o tak wspaniałym posiłku, a na zupie nie zamierzał skończyć. Dorastający szesnastolatek potrzebował wielu składników odżywczych, które zapewniały mu potrzebną do funkcjonowania energię. Bez niej, byłby tylko zwykłym chłopakiem codziennie zastanawiającym się nad tym samym. Monotonia nie przemawia do niego.- A potem na pewno jeszcze tempura z ryżem. - dodał dla zapewnienia, że był żądny jedzenia, jak głodujące zwierzę. Siadając na krześle poprawił swój sprzęt, aby mu nie przeszkadzał w komforcie. Na razie delektował się unoszącym zewsząd aromatem potraw.
- Nawet przyjemnie jest być rozpoznawalnym wśród swoich. - zagadnął z wolna.- A co u wujka Kazuo? - uśmiechnął się na samą wzmiankę, że może odejść od codziennych dylematów shinobi. Spokojnie zjeść posiłek i nie martwić się misjami do wykonania. Zagłębić się w proste niuanse i zapytać o sprawy z życia codziennego. Pewnie zabrzmiał dość oczywisto, jakby nie trzeba było zaczynać od oznajmienia, że jest przecież kolejnym przywódcą. Równie lubianym, co Isoshi.
Na przekór temu, co sądzą fakty mógł uważać się za mało ważnego. Jednak dokonał nieodwracalnych zmian i przydał się całemu rodowi. Musiał nieść na barkach informację, że jednak uratował oddziały Senju przed unicestwieniem. Przykładem tego było podążanie za kuzynką i wejście z nią do baru, w jakim jedli już posiłek. Tym razem bez Shigeru. Mimo to atmosfera znacznie się obróciła. Niewyobrażalnie odmiennie od poprzedniej, gdzie raczej nie przykuwali uwagi. Teraz rzucali się w oczy, przez co Toshiemu zrobiło się lekko niezręcznie. Nie przywykł do popularności. Chociaż zawsze pragnął być bohaterem, to w rzeczywistości jeszcze do tego nie dorósł. Mimo to rozgłos wśród rodaków cieszył. Dał emocjom wolną wolę i powrócił do swojego sposobu bycia. Zapytanie kunoichi o posiłek skwitował przyjemnym w wydźwięku i zdecydowanie będący faworytem z całego spisu ulubionych dań.
- Udon. - gdyby Toshio nie powstrzymał się, zapewne każdy obserwator zauważyłby cieknącą mu z ust ślinę. Marzył o tak wspaniałym posiłku, a na zupie nie zamierzał skończyć. Dorastający szesnastolatek potrzebował wielu składników odżywczych, które zapewniały mu potrzebną do funkcjonowania energię. Bez niej, byłby tylko zwykłym chłopakiem codziennie zastanawiającym się nad tym samym. Monotonia nie przemawia do niego.- A potem na pewno jeszcze tempura z ryżem. - dodał dla zapewnienia, że był żądny jedzenia, jak głodujące zwierzę. Siadając na krześle poprawił swój sprzęt, aby mu nie przeszkadzał w komforcie. Na razie delektował się unoszącym zewsząd aromatem potraw.
- Nawet przyjemnie jest być rozpoznawalnym wśród swoich. - zagadnął z wolna.- A co u wujka Kazuo? - uśmiechnął się na samą wzmiankę, że może odejść od codziennych dylematów shinobi. Spokojnie zjeść posiłek i nie martwić się misjami do wykonania. Zagłębić się w proste niuanse i zapytać o sprawy z życia codziennego. Pewnie zabrzmiał dość oczywisto, jakby nie trzeba było zaczynać od oznajmienia, że jest przecież kolejnym przywódcą. Równie lubianym, co Isoshi.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gospoda pod Kadambą
Gdy Toshio wyraził swoje życzenie co do posiłku, Reika zamówiła wszystko u właściciela gospody, który rozpromienił się na licu i przekazał zamówienie do kuchni. Pozostało już tylko czekać na posiłek. Na początek podano im dzbanek zielonej herbaty i dwie czarki, do których Reika nalała naparu, zaś Akuma od razu otrzymał miskę z wodą i kawał surowej kości z mięsem, za który natychmiast się zabrał. Słysząc słowa kuzyna na temat rozpoznawalności, kunoichi uśmiechnęła się i zerknęła przez ramię na innych shinobi, którzy wcześniej ich pozdrowili.
- Do tej pory nie mogę się przyzwyczaić. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Salutujący shinobi to jeszcze pół biedy. Bardziej mi głupio, kiedy zatrzymują mnie zwykli mieszkańcy. Myślałam, że spalę się ze wstydu, jak na tłocznej ulicy starsza pani wcisnęła mi w rękę jabłko i życzyła dobrego męża i dzieci, bo wojsko to nie miejsce dla kobiet, nawet takich jak ja. Powiedziała, żebym nie marnowała sobie życia, po czym odeszła, zostawiając mnie z bandą gapiów.
Było też kilka innych incydentów, ale już nie tak krępujących. Do pokazywania jej palcami i szeptania zdążyła przywyknąć, chociaż miała nadzieję, że to co mówią ludzie, nie było czymś niepochlebnym. Nie chciała, żeby ludzie mieli o niej złe zdanie, chociaż tego nie dało się uniknąć. Zawsze znajdą się zawistni ludzie, którzy będą twierdzić, że wkupiła się do znamienitej rodziny, a teraz nie dość, że ma ojca Lidera, to jeszcze przejmie jego majątek, skoro prawowity syn Kazuo zginął w tajemniczych okolicznościach, będąc tak dobrym wojownikiem. Nie zdziwiłaby się, gdyby krążyły teorie spiskowe, jakoby to ona go zamordowała.
- Wujek Kazuo jak zwykle zapracowany. - Westchnęła bezradnie. - No ale przynajmniej przychodzi na posiłki i nie pracuje do późna, chociaż musiałyśmy się z mamą napracować, żeby to osiągnąć. Kiedy się przepracowywał, dostawał napar usypiający do picia, kompletnie się tego nie spodziewając. Kilka razy próbował nas przechytrzyć, ale ostatecznie zawsze wygrywałyśmy, więc po kilku takich akcjach skapitulował i obiecał, że będzie o siebie dbać.
Jak to mówią, faceta trzeba sobie wychować. Co jak co, ale nie mogły pozwolić, żeby ojciec się wykończył z powodu smutku i nawału pracy. Musieli mieć trzeźwo myślącego Lidera, który zawsze będzie wypoczęty i gotowy do działania. Przynajmniej tak mogły dbać o jego zdrowie.
W tym momencie przed Toshio stanęła duża miska z udonem, zaś przed Reiką, polane sosem tonkatsu na świeżej kapuście. Pozostało tylko podziękować, życzyć samcznego i zabrać się za jedzenie. Drugie danie dla Toshio miało przyjść później, gdy tylko upora się z pierwszym. Pod stołem zaś było słychać trzask chrupanej kości, z którą właśnie rozprawiał się czarny wilczur.
- Toshio...chciałam Cię jeszcze zapytać o tą wiedzę na temat klanów. - Zagadnęła niepewnie. - Jesteś pewny, że nie chcesz wzbogacić swoich informacji? To nie o to chodzi, że co zdobędziesz, to Twoje i nie można się tym dzielić. Wręcz przeciwnie. Gdyby teraz przyszło Ci naciąć się na przeciwnika, którego kompletnie nie znasz, to trudniej byłoby Ci go pokonać, niż gdybyś miał o nim wiedzę. Czasami taka wiedza może uratować życie... Nigdy nie wiadomo, z kim przyjdzie nam się zmierzyć. Mając wiedzę o przeciwniku i jego umiejętnościach, możesz się dobrze przygotować do walki, a tym samym Twoje szanse się zwiększają...
Wolała się upewnić, że chłopak zdaje sobie sprawę z tego, jak taka wiedza jest cenna i ile znaczy. Reika nie chciała mieć wyrzutów sumienia, że zatrzymała informacje dla siebie, a Toshio przyszłoby kiedyś z tego powodu zginąć. Nigdy by sobie tego nie darowała, dlatego wolała się upewnić, że kuzyn jest tego wszystkiego świadomy i dalej będzie podtrzymywać swoją decyzję. Jeśli tak, to kunoichi ją uszanuje i dłużej nie będzie namawiać.
- Do tej pory nie mogę się przyzwyczaić. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Salutujący shinobi to jeszcze pół biedy. Bardziej mi głupio, kiedy zatrzymują mnie zwykli mieszkańcy. Myślałam, że spalę się ze wstydu, jak na tłocznej ulicy starsza pani wcisnęła mi w rękę jabłko i życzyła dobrego męża i dzieci, bo wojsko to nie miejsce dla kobiet, nawet takich jak ja. Powiedziała, żebym nie marnowała sobie życia, po czym odeszła, zostawiając mnie z bandą gapiów.
Było też kilka innych incydentów, ale już nie tak krępujących. Do pokazywania jej palcami i szeptania zdążyła przywyknąć, chociaż miała nadzieję, że to co mówią ludzie, nie było czymś niepochlebnym. Nie chciała, żeby ludzie mieli o niej złe zdanie, chociaż tego nie dało się uniknąć. Zawsze znajdą się zawistni ludzie, którzy będą twierdzić, że wkupiła się do znamienitej rodziny, a teraz nie dość, że ma ojca Lidera, to jeszcze przejmie jego majątek, skoro prawowity syn Kazuo zginął w tajemniczych okolicznościach, będąc tak dobrym wojownikiem. Nie zdziwiłaby się, gdyby krążyły teorie spiskowe, jakoby to ona go zamordowała.
- Wujek Kazuo jak zwykle zapracowany. - Westchnęła bezradnie. - No ale przynajmniej przychodzi na posiłki i nie pracuje do późna, chociaż musiałyśmy się z mamą napracować, żeby to osiągnąć. Kiedy się przepracowywał, dostawał napar usypiający do picia, kompletnie się tego nie spodziewając. Kilka razy próbował nas przechytrzyć, ale ostatecznie zawsze wygrywałyśmy, więc po kilku takich akcjach skapitulował i obiecał, że będzie o siebie dbać.
Jak to mówią, faceta trzeba sobie wychować. Co jak co, ale nie mogły pozwolić, żeby ojciec się wykończył z powodu smutku i nawału pracy. Musieli mieć trzeźwo myślącego Lidera, który zawsze będzie wypoczęty i gotowy do działania. Przynajmniej tak mogły dbać o jego zdrowie.
W tym momencie przed Toshio stanęła duża miska z udonem, zaś przed Reiką, polane sosem tonkatsu na świeżej kapuście. Pozostało tylko podziękować, życzyć samcznego i zabrać się za jedzenie. Drugie danie dla Toshio miało przyjść później, gdy tylko upora się z pierwszym. Pod stołem zaś było słychać trzask chrupanej kości, z którą właśnie rozprawiał się czarny wilczur.
- Toshio...chciałam Cię jeszcze zapytać o tą wiedzę na temat klanów. - Zagadnęła niepewnie. - Jesteś pewny, że nie chcesz wzbogacić swoich informacji? To nie o to chodzi, że co zdobędziesz, to Twoje i nie można się tym dzielić. Wręcz przeciwnie. Gdyby teraz przyszło Ci naciąć się na przeciwnika, którego kompletnie nie znasz, to trudniej byłoby Ci go pokonać, niż gdybyś miał o nim wiedzę. Czasami taka wiedza może uratować życie... Nigdy nie wiadomo, z kim przyjdzie nam się zmierzyć. Mając wiedzę o przeciwniku i jego umiejętnościach, możesz się dobrze przygotować do walki, a tym samym Twoje szanse się zwiększają...
Wolała się upewnić, że chłopak zdaje sobie sprawę z tego, jak taka wiedza jest cenna i ile znaczy. Reika nie chciała mieć wyrzutów sumienia, że zatrzymała informacje dla siebie, a Toshio przyszłoby kiedyś z tego powodu zginąć. Nigdy by sobie tego nie darowała, dlatego wolała się upewnić, że kuzyn jest tego wszystkiego świadomy i dalej będzie podtrzymywać swoją decyzję. Jeśli tak, to kunoichi ją uszanuje i dłużej nie będzie namawiać.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gospoda pod Kadambą
Zmiana otoczenia od razu pozwoliła na żywsze zachowanie. Takie codzienne, do której przyzwyczaił się Toshio. Bez ukrywania swojego humoru i okazywania pogody ducha bez względu na stan wewnątrz. Być może był to jego system obronny na nieprzewidziane negatywne zjawiska. Ludzie kryli się za różnymi maskami i chłopakowi w końcu przyjdzie włączyć się do tej gry. Na razie był otwarty i to przede wszystkim na bliskich, jakich miał przy sobie. Dotąd spotykane na drodze osoby były przelotnymi rozmówcami czy partnerami w zadaniu. Nic znaczącego, co byłoby pomocne na przyszłość. Ot zwyczajny sentyment i wspomnienia, które może sobie odtworzyć. Nadal skupiał się na atmosferze w barze. Węch pobudza kubki smakowe, a rozmowa jeszcze bardziej przypada mu do gustu.
- To na pewno musiało być zabawne. Chciałbym zobaczyć taką sytuację na żywo. Chyba nie wytrzymałbym z rozbawienia. - odparł pogodnie Toshio. Mogło zdarzyć się tak, że będą w pobliżu nie odpędził by się od śmiechu. Nie chciał urazić tym Reiki, lecz podejrzewał, że miała niechęć do zakładania rodziny. Jakkolwiek źle tego nie interpretować, chodziło tu bardziej o skupienie się na innej rzeczy. Jako kunoichi bardziej pożytecznym zajęciem była kariera i rozwój osobisty niż paranie się w roli gospodyni. Nikt jednak nie negował bycia jednym i drugim.
- Nie rozważałaś Reika bycia żoną i kunoichi w jednym? - powiedział otwarcie i niejako z ciekawości. Wtargnął na trochę prywatny grunt, o którym kuzynka mogła nie chcieć rozmawiać z młodszym o kilka lat chłopakiem. W końcu, po co mogłaby mu być taka wiedza? Na szczęście w porę też przybyło jedzonko. Zanim zaczął jeść, był rozbawiony opowieścią o wujku. To racja, że ktoś jego pokroju posiadał na swych barkach wielką odpowiedzialność. Cała osada musiała być wielką studnią biurokracji. To podsunęło mu kilka pomysłów do realizacji. Jakby nie patrzeć, to zawsze dobra praktyka - zajmowanie się administracją. Nie takie, jak patrole w oddziale ninja, ale od czegoś trzeba było zacząć.
- Świetnie wygląda. Itadakimas! - złożył dłonie w klaśnięciu wedle zwyczajowej modlitwy i czym prędzej sięgnął po pałeczki. Gorący bulion i makaron z dodatkami pachniał nieziemsko. Złapał precyzyjnie sporą wiązkę klusek podmuchał kilka razy i zjadł. Zassał je z przyjemnym wydźwiękiem siorbania. Przeżuł i połknął. Nie był w tej czynności sam. Energicznym sposobem jadł również Akuma, którego natura raczej nie należała do bycia przyzwoitym. Nie umniejszał mu ogłady, nad jaką czuwała Reika, ale psisko nie wyglądało na niewinne stworzonko. Posiadało pazury i kły, jakich nie powstydziłby się żaden niedźwiedź. Zwrócił ostatecznie uwagę na Reikę. Zainteresowała się tematem głównie przez jego odmowę. Zarumienił się lekko zawstydzony tym faktem. Dlaczego sobie utrudniać życie, jeśli miało się dostęp do informacji? Tylko szaleniec mógłby się obejść bez wiedzy i porywać na nieznane tereny. Niemniej była w tym nutka ekscytacji. Podziwu dla samego siebie. I by odkrywać wiele tajemnic na własnej skórze. Mankamentem całej sprawy stawała się rychła śmierć. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma. Zatrzymał się na moment z pałeczkami w misce.
- To głupie z mojej strony, ale wcale nie uważam, że każdy powinien zachowywać wiedzę dla siebie. Wsparcie ze strony bliskich czy działanie zespołowe jest bardzo przydatne. Mimo to mam nieodpartą chęć poznawania wszystkiego na własnej skórze. Odkrywania. Na razie jestem tylko Doko. Jak to się zmieni, wtedy z chęcią przyda mi się porządna dawka informacji. - odpowiedział Reice zgodnie z własnym odczuciem. Bycie nieustraszonym wiązało się z ryzykiem, które i tak każdy shinobi podejmował od początku. Nie mógł być rozsądny i na wszystko przygotowany. Życie nieraz sprawi, że nie będzie łatwo. Ze świadomością czy bez, musiał podołać każdej przeszkodzie.
Powrócił do jedzenia i siorbania.
- To na pewno musiało być zabawne. Chciałbym zobaczyć taką sytuację na żywo. Chyba nie wytrzymałbym z rozbawienia. - odparł pogodnie Toshio. Mogło zdarzyć się tak, że będą w pobliżu nie odpędził by się od śmiechu. Nie chciał urazić tym Reiki, lecz podejrzewał, że miała niechęć do zakładania rodziny. Jakkolwiek źle tego nie interpretować, chodziło tu bardziej o skupienie się na innej rzeczy. Jako kunoichi bardziej pożytecznym zajęciem była kariera i rozwój osobisty niż paranie się w roli gospodyni. Nikt jednak nie negował bycia jednym i drugim.
- Nie rozważałaś Reika bycia żoną i kunoichi w jednym? - powiedział otwarcie i niejako z ciekawości. Wtargnął na trochę prywatny grunt, o którym kuzynka mogła nie chcieć rozmawiać z młodszym o kilka lat chłopakiem. W końcu, po co mogłaby mu być taka wiedza? Na szczęście w porę też przybyło jedzonko. Zanim zaczął jeść, był rozbawiony opowieścią o wujku. To racja, że ktoś jego pokroju posiadał na swych barkach wielką odpowiedzialność. Cała osada musiała być wielką studnią biurokracji. To podsunęło mu kilka pomysłów do realizacji. Jakby nie patrzeć, to zawsze dobra praktyka - zajmowanie się administracją. Nie takie, jak patrole w oddziale ninja, ale od czegoś trzeba było zacząć.
- Świetnie wygląda. Itadakimas! - złożył dłonie w klaśnięciu wedle zwyczajowej modlitwy i czym prędzej sięgnął po pałeczki. Gorący bulion i makaron z dodatkami pachniał nieziemsko. Złapał precyzyjnie sporą wiązkę klusek podmuchał kilka razy i zjadł. Zassał je z przyjemnym wydźwiękiem siorbania. Przeżuł i połknął. Nie był w tej czynności sam. Energicznym sposobem jadł również Akuma, którego natura raczej nie należała do bycia przyzwoitym. Nie umniejszał mu ogłady, nad jaką czuwała Reika, ale psisko nie wyglądało na niewinne stworzonko. Posiadało pazury i kły, jakich nie powstydziłby się żaden niedźwiedź. Zwrócił ostatecznie uwagę na Reikę. Zainteresowała się tematem głównie przez jego odmowę. Zarumienił się lekko zawstydzony tym faktem. Dlaczego sobie utrudniać życie, jeśli miało się dostęp do informacji? Tylko szaleniec mógłby się obejść bez wiedzy i porywać na nieznane tereny. Niemniej była w tym nutka ekscytacji. Podziwu dla samego siebie. I by odkrywać wiele tajemnic na własnej skórze. Mankamentem całej sprawy stawała się rychła śmierć. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma. Zatrzymał się na moment z pałeczkami w misce.
- To głupie z mojej strony, ale wcale nie uważam, że każdy powinien zachowywać wiedzę dla siebie. Wsparcie ze strony bliskich czy działanie zespołowe jest bardzo przydatne. Mimo to mam nieodpartą chęć poznawania wszystkiego na własnej skórze. Odkrywania. Na razie jestem tylko Doko. Jak to się zmieni, wtedy z chęcią przyda mi się porządna dawka informacji. - odpowiedział Reice zgodnie z własnym odczuciem. Bycie nieustraszonym wiązało się z ryzykiem, które i tak każdy shinobi podejmował od początku. Nie mógł być rozsądny i na wszystko przygotowany. Życie nieraz sprawi, że nie będzie łatwo. Ze świadomością czy bez, musiał podołać każdej przeszkodzie.
Powrócił do jedzenia i siorbania.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości