Centrum osady

Senju Toshio

Re: Centrum osady

Post autor: Senju Toshio »

Co jakiś czas nastoletni adept w zielonym stroju odchodził od miejsca spoczynku, aby na powrót zapełnić wiaderko będące największym obiektem zainteresowania. Zmęczenie spowodowane wysiłkiem rekompensował sobie po części lekkim zmoczeniem twarzy. Podwinięte rękawy świadczyć mogły o tym, że wziął sprawy w swoje ręce i nie poprzestanie dopóki nie osiągnie zadowalających rezultatów. Cel musiał zostać zrealizowany, a niedostateczna kontrola szybko da o sobie znać. Choćby na polu walki.
Zerknął pobieżnie na tereny dookoła. Widział w oddali budynki i naokoło nich sporo ludzi, którzy również pracowali w pocie czoła. Zieleń bardziej mu odpowiadała, więc miły trawnik zapewnił dogodne podłożę do przykucnięcia. Grunt zroszony trawą znajdował się tuż przy drzewie, gdzie Toshio miał swoje miejsce. Gdyby ktoś raczył go zaczepić, mógł szybko zareagować na nadchodzącego rozmówcę.
Z początku zabrakło młodzikowi pewnego rodzaju werwy. Szybko naprostował swoją nieudolność i brak kompetencji. Złe wyniki przełożyły się jedynie na oczywisty rozwój i poprawę błędów. Technika sama w sobie stawiała na instynktowne działanie aniżeli na teorię. Nie wymagała pieczęci i stanowiła odmienny wizerunek do poprzednich treningów. Toshio załapał jednak w czym rzecz, kiedy gromadził chakrę i przelewał ją do dłoni. Zaraz po tym mógł skupić się na manipulowaniu wodą. Głównym narzędziem miał być brzeszczot. To doskonała broń na bezpośredni dystans, gdy nie miało się pod ręką nic innego. Awaryjna sytuacja, w której dogodną opcją jest posłużenie się jutsu. Chłopak zawierzył przeczuciu i kierował się pierwszymi pomysłami. Nie zawiódł się. Czuł się niczym król Artur, gdy dotknął i wyciągnął pierwsze ostrze. W jednej chwili miał zanurzoną bezwładnie rękę w wiaderku, aby po momencie chwycić rękojeść obiektu. Konsystencja, jak i wygląd Mizukiri nie różniła się niemal niczym od skórzanej powłoki zwykłego miecza. Mimo to wywarła odmienne wrażenie. Technika, co jakiś czas destabilizowała się, jakby czegoś brakowało. Złe wyważenie lub podobny czynnik sprawiał, że utrzymanie jutsu stało na słabym poziomie. Nie winiłby się za to, gdyby chodziło o słabą kontrolę chakry. Tą akurat znał na tym samym stopniu, co wyuczony element wody. Poświęcił się dopracowaniu całego mechanizmu rządzącego wytwarzaniu ostrza i dzięki temu chciał uzyskać lepsze wrażenia. Pamięć mięśniową oraz nabycie doświadczenia. Im dłużej stosuje technikę, tym lepiej zacznie się spisywać. Postępy doprowadzą do bezproblemowego dobywania broni w nagłych warunkach i przy asyście wody. Co innego walka nim, kiedy nie znało się podstaw szermierki. Machanie na oślep, to marne rozwiązanie w obliczu choćby zagrożenia życia.
W każdym razie, podczas utrzymywani techniki Toshio zamierzał wykonać coś na wzór ćwiczenia walki. Proste wymachy, które równie dobrze, można zrobić przy pomocy kunai. Długość Mizukiri sprawiała, że czuł się pewniej. Głownie dlatego musiał zapewnić sobie środek, który jakoś pozbawi go presji w zwartym pojedynku.

Koniec treningu Suiton: Mizukiri no Yaiba (C)
0 x
Senju Toshio

Re: Centrum osady

Post autor: Senju Toshio »

Spędzanie czasu na świeżym powietrzu nie powinno nikogo dziwić, nawet jeśli tym kimś jest młodociany shinobi z aspiracjami do stania się kimś większym. Dosłownie i w przenośni, bo przecież w wielu wioskach tacy właśnie ninja marzą o bohaterskich czynach. Celowo unikać można mniej dostojnych rodów, gdzie ubogi status wielu mieszkańców nie pozwalał na za wiele, a co dopiero myśli o byciu wielkim. Toshiego nigdy nie dotknęła walka o przetrwanie w życiu codziennym. Czasami tylko z własnej przyczyny był bardziej głodny niż zazwyczaj, ale to wina zatracenia poczucia czasu. Pochłonięcie danymi sprawami nie imało się poważnej stracie. Przeżycia również były zbyteczne, kiedy trwały tylko moment, a nie odnawiały się od nowa.
Chłopak o ciemnozielonych włosach odstawił rekwizyt w postaci wiaderka, które najpewniej przyda się komuś chcącemu skorzystać z wodopoju. Przydrożne studzienki nie były już zmartwieniem. Teraz chciał wprowadzić jakieś urozmaicenie. Czytane co i rusz nowe pisma podsuwały niezliczone pomysły. Nie mógł odpuścić ekscytacji i zabrał się do następnej, wyczerpującej pracy. Chociaż ta była ledwie małym przystankiem na trasie. Ważnym z punktu widzenia i ciągłości treningu.
Zaczęło się niewinnie. Toshio miał w głowie wzmianki, które gdzieś tam udało mu się zapamiętać. W skupieniu poszukiwał większej dawki wspomnień z wertowania kartek. Jego dziedzina Mokutonu nadal pozostawiała wiele do życzenia i nic nie wskazywało, aby był zdolny samodzielnie ją rozwinąć. Nie był tym faktem ani na trochę zasmucony. Instynktownie podążał za swoim przeznaczeniem, aż w końcu stanie się silny. Same Kekkei Genkai stanowiło potężne źródło do czynienia rzeczy potężnych oraz okropnych. Ktoś jednak znalazł uniwersalny środek, dzięki któremu użyteczność przerastała chęć destrukcji. Dawni przodkowie mogli być przede wszystkim konstruktorami. Pod rękę nastolatka wpadła wzmianka o wytwarzaniu drobnych przedmiotów, a w szczególności czegoś na wzór klucza. Zaintrygowało go to z tego faktu, że na drodze poszukiwaczy zawsze trafi się przeszkoda w postaci zamkniętych drzwi lub brama z łańcuchem na kłódkę. Stanowi to również dobrą metodę wkradania się niezauważonym i działaniach po cichu. Toshio prędko przeszedł do wprowadzania instrukcji w życie. Drewno tworzyło się na jego oczach dosyć naturalnie, więc i tym razem zamierzał zawierzyć swoim zdolnościom. Skupił się na silniejszej dłoni, aby pokrótce wyobrazić sobie klucz powstający u wylotu opuszka palca wskazującego. Mimo bardzo dostrojonej z umysłem wyobraźni zamierzał wyćwiczyć ja jeszcze bardziej. Perfekcyjnie dopasowane trybiki będą stanowić uwierzytelnienie powstałego klucza. Jego uniwersalne działanie będzie zależało od tej umiejętności. Efekty sprawdzi już niebawem.

Rozpoczęcie treningu Mokuton: Mokusei Hiketsu no Jutsu (D)
0 x
Senju Toshio

Re: Centrum osady

Post autor: Senju Toshio »

Drewniane patyczki rozsiane były dookoła chłopca, jakby bawił się w dość skomplikowaną i trudna grę strategiczną. W rzeczywistości oczom widza mógł ukazać się bałagan związany z tymi samymi, drewnianymi elementami. Niektóre z tych domniemany zapałek były wygięte. Ani to złamane, ani wygięte celowo. Każdy z nich odpadł za sprawą woli ich twórcy. Toshio starał się ile mógł i wyobrażał sobie cel swojego treningu. Klucz na wzór oryginału zamieszonego w książce. Prosty, przekręcany element z wypustkami. Po włożeniu do dziurki obracał mechanizmy, a te nie stawiały już oporu. Wiedziały, że nie mają po co, kiedy ktoś odgadł ich prawdziwą naturę. Czasami zdawało się, że czternastolatek za głęboko puszczał wodze fantazji. W końcu chodziło o coś, co każdy Senju znał najlepiej. Plastyczne właściwości drewna nadane im przez cudowną naturę nie wymagały zbędnych teorii. Po prostu działanie. Usłuchał się instynktowi i zamiast silić się na doprecyzowanie wyglądu, zawierzył działaniu. Temu jednemu na milion.
Zagłębił się w duszę, ale nie za bardzo i skoncentrował na manipulowaniu Mokutonem. Tak samo, jak ćwiczył to już setki razy. Szybko dojść do powielania tak dużych liczb bez jakiejkolwiek pomocy. To świadczyło o niezłomnej wierze. Energią wydobytą z siebie zasilił wskazujący palec silniejszej dłoni. Jakby napchał w pustą skórę misia waty, a ten nabrał odpowiednich i wesołych kształtów. Tym samym wytworzył z opuszka drewniany trzpień klucza. Wydłużała się zupełnie, jak u laleczki Pinokio, żeby zakończyć się wyjątkowo zgrabnym dzióbkiem. Toshio przyglądał się tworowi i miał wyraźnie zadowalające go uczucie. Może nie oprze się skomplikowanym działaniom silnych mechanizmów. To kruche narzędzie stanowić miało pomoc przy standardowych czynnościach. Ułatwienie, którego nikt poza kręgiem wtajemniczonych nie posiadał. Można wierzyć w niszczycielską siłę notek i bomb, ale proste otworzenie zamkniętych drzwi to właśnie coś na miarę Senju. Voilà. Bystrość młodego umysłu zaprowadzi na sam szczyt.

Koniec treningu Mokuton: Mokusei Hiketsu no Jutsu (D)
Każdy myślał o przyjemnym popołudniu lub o dalszej części dnia, która albo zwiastowała chwilę wytchnienia od pracy, czy cokolwiek innego albo miała swoją perspektywę w oparciu o zwiastujące zmiany. Na lepsze zmieniała się cała osada i mimo, że Toshio odwrócił wzrok i na powrót zajął się sobą, widok dookoła cieszył go, jak nigdy. Samemu był także częścią tego, co każdy nazwać mógł nadzieją. Młode pokolenie powinno zaznać szczęścia i czuć się bezpieczne. Aspirowanie na silniejszego powodowało jedynie, że wybierze ścieżkę kontynuatora. Kogoś, kto dopilnuje, aby nieprzerywalny krąg woli Senju mógł nadal istnieć. Wszak nie od razu wpadał w takie zamyślenia i głębokie filozofowanie. Od czasu do czasu potrzebna była zwykła, spójna myśl nastolatka. Otóż jak dotąd nie zdarzyło mu się mieć styczności z większą grupą rówieśników, pobyć z nimi czy wręcz dogodzić sobie w przepełniającym zgrozę ciele. Zajmował się nauką, bo ona powstrzymywała napady strachu i okropne wizje, których był świadkiem. Ciężko wymazać je ze wspomnień i zastąpić tymi łagodnymi. Nie były skuteczne przeciwko złowieszczej sile. Powątpiewania kierowały się ku odwiecznej walce dobra ze złem, gdzie jasna strona musiała opierać się ciemnej. Z oczywistych przyczyn początki świetlanej rzeczywistości borykały się z wyższością i pochłanianiem przez mrok. Mimo to Toshi wiedział, że wytrwałość i trwanie przy jednym sprawi, że w końcu szala przechyli się na jego korzyść. Od skromnych początków, poprzez odpowiedzialne i wielkie czyny. Cytat kogoś mądrego. Książki w gruncie rzeczy nie mogą kłamać, a tym bardziej omamiać.
Kolejne spędzone były przyjemne, a to ze względu na dość luksusowe warunki. Siedzenie na trawie i podziwianie tętniącej życiem wioski doprowadzało do myśli, że wszystko jakoś się ułoży i wróci do normy. Postrzegany przez każdego świat już nigdy nie będzie jak dawniej, lecz to dobry początek i wiara w ludzi - ich ewolucję i chęć przystosowania. Do pełni wygody pozostanie kilka kluczowych i niemal niemożliwych do rozwiązania spraw. Liczyło się to, że chłopak umiał zaakceptować obecne położenie. Nie przeszkadzał nikomu, nikt nie zakłócał mu odpoczynku. Tkwił w harmonii z otoczeniem. W pewnym momencie naszła go nawet myśl, że wywiesić tabliczkę oznajmiającą, że prowadzi trening. Ot zwykłe obwieszczenie poprzedzone czynami. Nie odsłaniając się jednak po prostu uważał z czym ma do czynienia. W żadnym stopniu nie potrafiłby zrobić komuś krzywdy. Przeczeniem byłoby już tylko zrobienie czegoś przez przypadek. Wyjątek od reguły poprzedzający ów zasadę. Ważne, że odetchnięcie z ulgą i wykreowanie na twarzy uśmiechu sprawiało, że był ciągle tym samym Toshio, jakim zazwyczaj go widziano. Senju o bujnej czuprynie ani myślał to zmieniać, chociaż wiele młodzieńczych w nim wad. Zdawał się jednak panować nad popędami i być niegroźny dla siebie oraz bliskich. Ani razu nie poniosło go, żeby potraktować wroga przyjaźnie tylko dlatego, że spodobały mu się pewne moce. Życie powoli nauczało go, iż takie błahostki w niczym mu nie pomogą. Tylko wiedza przysparzała odpowiednich bodźców i nakazywała ciału reagować. Tym samym nie pozwalała na zrobienie głupstw. Dokładnie zapamiętał, jak w jednej chwili chciał się zasłonić przed gniewem jednego z Uchiha, aby potem mieć na przedramionach płomienie przepełnione okrutnym, czarnym kolorem. Wszystko to zdawało się być realistyczne na tyle, że wywołało uzasadniony strach. Przerażenie niepodobne do niczego innego, a jednak wyszedł z tego ledwie z oparzeniami. Nie wiedział czym były, ale trawiły niczym samo zło. W ułamku sekundy dotknięty materiał przepadł. A w porywie chwili widzimy chłopca, który zastanawia się, czy obecnie nauczone jutsu przydadzą mu się do czegokolwiek. Niech się okaże, ale dopiero gdy stanie się jasne, że jest gotowy na kolejne wyzwania. Czas wakacji powinien już niebawem odejść i wkroczyć na odpowiednią ścieżkę. Kierunek znany i lubiany.

zt.
0 x
Masaru

Re: Centrum osady

Post autor: Masaru »

Znasz trasę więc możesz odmówić i napaść samemu bądź z jakimiś najemnikami po drodze na kupca i zabrać mu pieniądze i towar. Oczywiście z im większa pomocą napadniesz tym mniej dostaniesz ale większa szansa na wykonanie zadania. Albo 2 opcja zgodzić się i mu pomóc, licząc się z tym że jeżeli chociaż 1 wóz podczas twojej ochrony zostanie zniszczony bądź okradziony to twoja pensja się skurczy.
0 x
Senju Toshio

Re: Centrum osady

Post autor: Senju Toshio »

Perspektywa siedzenia w jednym miejscu dłużej coraz bardziej sprawiała, że Toshio nie był sobą. Być może chodziło o to, że tkwił bez celu w osadzie Senju, zaś gdzie indziej mógłby rozwinąć skrzydła. Pełnym wdechem powietrza zdziałać to, co tak naprawdę było mu przeznaczone. Piąć się w zdobywaniu marzeń. Na swój sposób stawać się bohaterem i wojownikiem, którego zapamiętają tłumy.
Na razie ledwie przygotowywał się i smakował owej pasji. Cudem przeżyte wojny stawały się porażkami, kosztując młody umysł wiele wyrzeczeń. Kłopoty raz za razem kleiły się do chłopaka i uodparniały. Ot, standardowy miecz obosieczny, zwany życiem. W każdym razie pospolitość rodzinnych stron nie była w planach na długo. Od jakiegoś czasu zanosił się z opuszczeniem domu i na powrót zaszczyceniem Ryuzaku swoją obecnością. Samotna wyprawa nie była mu straszna. Rzecz przecież w tym, że od samego startu zdany był na siebie. Nawet mimo szybkiego zaprzyjaźnienia się i spotkania w kupieckiej osadzie Shigeru oraz Reiki. O wiele doroślejszy młodzik, prędko zdecydował się na powiadomienie rodziców, aby zrozumieli jego plany. Kierujące nim poglądy powinny być znane przez opiekunów. Nic głupiego nie zamierzał robić ani natrafiać z własnej woli. Dla nich to wystarczający argument za brakiem obaw o jedynego syna. Domniemał w dodatku, że poczekanie i przyjęcie zdania będzie ciekawą odmiennością od zwykłego marszu ku Ryuzaku. Połączenie przyjemnego z pożytecznym. Towarzystwo również mogło okazać się ciekawe.

Nastolatek szybko dotarł na miejsce zbiórki. Po zgłoszeniu się, jako jedyny kandydat nie oczekiwał niczego poza wydawaniem mu rozkazów. Był młody i niewiele w nim tkwiło doświadczenia. Zazwyczaj nikt nie ryzykuje takiego zestawienia. Ktoś musiał szepnąć o nim dobre słowo, więc jakieś tam osiągnięcia zdobył po drodze. Już na samym początku Toshiemu spodobały się cechy usposobienia swojego zleceniodawcy. Po wyglądzie faceta od razu było widać, że bardzo wytrwały z niego kupiec. Równie pewne, facet zajmował się tym zawodem całe życie. Napływające, skrupulatnie dobrane informacje pozwoliły Toshio na szybkie namyślenie się i zrozumienie sytuacji. Kolejno spoglądał na wymieniane wozy i zawartości, które będą pod opieką przewoźnika. Zapamiętanie wszystkiego nie stanowiło problemu. Tak samo, jak to, że z miejsca zmierzał zgodzić się na warunki staruszka.
- Dziękuję za zaufanie i postaram się nie zawieść. Zamierzał zostać w Ryuzaku na dłużej, więc miło będzie wyruszyć z panem i w dodatku pomóc, jako ochrona. - zakomunikował kupcowi i zapewnił gotowość do działania. Nie zamierzał zachowywać powagi, kiedy rozluźnione ciało szykowało się do spokojnej podróży. Instynkt ninja podpowiadał z kolei, żeby nie ufać jasnemu niebu, bo zza horyzontu w każdej mogą nadciągnąć chmury. Nikt może nie wiedzieć o transporcie, jednak niegodziwcom wystarczą ich własne wizje i sama chęć robienia okropności. Do tego Senju był gotowy i niejako palił się do wojowania. Nadto młody by popełniać błędy, ale z jak najlepszym poczuciem obowiązku i ciągłej poprawy. Reszta okaże się podczas drogi. Wtedy też sprawdzą się umiejętności, jeśli chodzi o szybkie dostosowanie się do nagłej zmiany sytuacji. Jak tylko wyruszą, wtedy Toshio będzie mógł podzielić się swoimi spostrzeżeniami, czy uwagami dotyczącymi jego roli. Na pewno mężczyzna prowadził już wiele karawan, ale z Toshio na pokładzie jeszcze żadnej. To bardzo świeże i nowe doświadczenie.

zt.?
0 x
Masaru

Re: Centrum osady

Post autor: Masaru »

Obrazek
Obrazek
Obrazek
1. To staruszek, przywódca najemników
2. To ten shinobi
3. To jakiej konstrukcji są te wozy.
Jak mogę cię prosić podaj mi swoją percepcje i szybkość w następnym poście oraz czy masz jakieś zdolności sensoryczne bądź inne które pozwolą ci wykryć coś ukrytego.
0 x
Senju Toshio

Re: Centrum osady

Post autor: Senju Toshio »

Chwila spędzona nad obserwacją była odpowiednim czasem na zapamiętanie ważnych szczegółów. Toshiego przede wszystkim interesowały drobne rzeczy pokroju wozów i składu załogi, której objętość zdziwiła. To ledwie pierwsze zaciekawienie, z jakim miał zamiar się spotkać. Wzrokowo najszybciej mógł zlokalizować zagrożenie, a dopiero potem dochodzić do różnych wariantów strategii. Nie musiał skupiać się na każdym, mniejszym trybiku. Sądził raczej, że do niego należeć będzie docieranie do wszelkich miejsc, które ulegną w nieprzewidziany sposób uszkodzeniu i zaszkodzą pracy reszty. W takim rozstawieniu czułby się najlepiej. Gdy tylko dowiedział się, że najemnicy, to tak naprawdę dobrze wyglądająca eskorta, nie jeden zdziwiłby się najmowaniem kogokolwiek innego. Zaimponowało to naszemu młodzikowi z tego względu, że mimo skromnie prowadzonego biznesu i raczej nikłej szansy na napaść, zleceniodawca nie szczędził środków zaradczych. To niejako część tego biznesu, aby poszukiwać odpowiedniego panaceum dla wypraw handlowych. Każdy eksperymentował, a na pewno ktoś z głową i szerszą perspektywą. Nie liczyła się tylko żądza zysku. Główną nowością, jakiej doświadczył chłopak okazał się inny shinobi. Niecodziennie spotyka się kogoś o takiej aparycji i niespotykanym sprzęcie. Jego torby z ekwipunkiem czy zawieszone przy pasie bumerangi były u ninja czymś standardowym. Od tego zaczynało się podejrzewanie, że postać przed tobą może nie być zwykłym opryszkiem lub podróżnikiem.
- Miło mi poznać, Masaru-san. Oby nasza pomoc zrobiła wrażenie przy niechcianych opresjach. - przywitał się z groźnie wyglądającym towarzyszu broni. Zarazem nie chciał zapeszać i wywrzeć dobre wrażenie. Nie był pewien czego się spodziewać na drodze, ale jeśli do niczego nie dojdzie, to wypadało zachować pomyślność. W innym wypadku nastawienie u każdego uległoby natychmiastowemu zwrotowi ku bardziej poważnej treści. Stąd nawet Toshio mógłby wyciągnąć na wierzch istną bestię.
Kwestia wozów stała się przejrzysta jeszcze bardziej, gdy mógł podejść do nich. Priorytetem od samego początku będą kosztowności, na które z celów oczywistych rzuciłby się każdy, gdy tylko rozszyfrują, że belek drewna Inu w żaden sposób nie będzie można szybko chwycić. Zatem problemem będzie jedynie, gdy wóz ze świetnej jakości drzewcem na sprzedaż zostanie unieruchomiony. Do żaden problem dla kogoś o zdolnościach Senju. W naprawie pozostanie niezastąpiony i to, jak amen w pacierzu. W niczym tak na prawdę nie wydawało się, że będą niedocenieni. Mnogość pozytywów mogła tylko sprawić, że niedoświadczony adept pozostanie nadal niedoświadczony.
- Naprawdę robi wrażenie, z jaką dokładnością podchodzi Pan do wykonywanej pracy. - zwrócił się pochlebnie do Zleceniodawcy, którego imienia nie raczył usłyszeć wcześniej. Dla niego, młodego człowieka, trudno było prosić o cokolwiek tego typu. Zwyczajnie wypadało być kulturalnym i liczyć na wybaczenie głupstw. Nie miał też w zamiarze gawędzenia o tym, jakby to jemu zdawało się poprowadzić i dowodzić ochroną. Chciał się raczej skupić na byciu częścią załogi. Nastoletnia dusza Toshiego chciała wywrzeć dobre wrażenie, a do tego warto złożyć obietnicę.
- Może Pan liczyć, że znajdę się tam, gdzie będzie wymagać tego sytuacja. Czy to przy ochronie pańskiej osoby, a przede wszystkim najcenniejszego towaru w drugim powozie. Na pewno przydam się także w naprawie uszkodzeń, gdyby takie, nie daj Boże, wystąpiły. - zobowiązał się na dobre dość pospolitymi zdaniami i trochę tkwiącymi mu w gardle, jakoby ze stresu. Gwarantem sukcesu było już tylko rozpoczęcie wyprawy. Ekscytacja z nadmiarem buzowała w czternastolatku, ale to tylko dlatego, iż otwierała się przed nim całkiem nowa perspektywa. Wolał tym samym nie obcować w osadzie i przyzwyczaić się do wozów. Nocleg tutaj dobrze mu zrobi, zwłaszcza, kiedy nie musiał być tu sam. Na sen nie będzie narzekał, a rankiem dobrze będzie zjeść jakieś świeże owoce dla poprawy nastroju.
Chakra: 100%

Szybkość 30
Percepcja 41

KONTROLA CHAKRY C
MNOŻNIKI: Percepcja: 41 | 61
STYLE WALKI: Seido (shurikenjutsu)
0 x
Masaru

Re: Centrum osady

Post autor: Masaru »

0 x
Shin

Re: Centrum osady

Post autor: Shin »

Siedział pod jednym z wielu drzew. Patrzył w niebo, lekko drapiąc się po głowie, co było oznaką najwyższego zamyślenia. Myślał sobie o tym, czy lepiej oblewać ludzi na ulicy czerwoną farbą czy baranią krwią. Niby to pierwsze łatwiej pozyskać, ale to drugie trudniej schodzi. Ale łatwiej chodzić z puszką farby niż z wiadrem krwi. I jak tu wybrać idealny materiał pod żart? Niesposób! A ludzie myślą że kawalarze mają łatwe i proste życie. Nic bardziej mylnego moi mili! Muszą każdy kawał idealnie przemyśleć, to jest jak układanie puzli. Czasochłonne, ale efekty są nieziemskie dla oczu. Moment w którym jesteś już daleko od celu, a on dopiero orientuję się co się stało, i zaczyna cię gonić. Momenty kiedy pomidor rozkwasza się na twarzy. Kiedy petarda wybucha pod nogami. To wszystko piękne momenty które przechodzą w naszych umysłach do historii, byśmy mogli napawać się tą chwilą do końca naszych dni. No więc Shin siedział, patrzył w niebo i rozmyślał.
0 x
Tensa

Re: Centrum osady

Post autor: Tensa »

0 x
Shin

Re: Centrum osady

Post autor: Shin »

Shin siedział tak, myśląc o krwi barankowej łamane na czerwoną farbe, gdy tu nagle przylazł jakiś typ. Typ jak to typ, miał typową sprawę skoro tu do niego przyszedł. Trza było coś załatwić. Ale co? Tego Shin nie wiedział. Jednakowoż wystarczyło iż chwilę poczekał, a Dryblas metr dziewięćdziesiąt przemówił głosem zmęczonej pani, takiej z tych co stoją pod barami i gospodami i machają nogami w przykrótkich kieckach. One też tak śmiesznie często gadały. Chrypowato. Co chciał Typowy Typ? Jednak tylko się o coś spytał, ale to często prowadziło do zrobienia czegoś dla tego kogoś co zadaję pytanie. Tak już działał ten dziwny świat.
-No cóż drogi panie, jeśli nie jest pan idiotą to zauważy pan iż pochodzę z tego miasta. Jak już pan to zauważy,
to zrozumie pan, że miasto to znam. Jak już wysnuje pan te wnioski, pomnoży przez siebie i stuknie się trzy razy w głowę,
w celu uruchomienia mózgu, odpowie pan sobie na pana pytanie. Jeśli to pana Przerasta, a po pana wyglądzie wywnioskowałem już sobie, że tak, to od razu panu powiem że tak, znam to miasto, bo w nim mieszkam.

Spojrzał w oczy rozmówcy i czekał na odpowiedź.
0 x
Tensa

Re: Centrum osady

Post autor: Tensa »

0 x
Shin

Re: Centrum osady

Post autor: Shin »

Shin patrzył z rozbawieniem, jak dryblas usiłuje mozolnie uruchomić szare komórki. Nie to żeby się zdziwił, gdy już sie okazało, że mu nie wyszło. W końcu od razu wiedział że to kretyn jakich mało. No co poradzić, tak działał świat. Shin pokręcił tylko z zażenowaniem głową, patrząc w dół, i cmokał, jakby ktoś popełnił przed chwilą największy możliwy błąd jaki tylko był. Może tak właśnie było?
-Najchętniej powiedziałbym że nie, bo mi się szczerze nie chce, ale że zacząłem pracować ścieżką Shinobi,
to jednak się chyba skuszę na pańską ofertę. Od razu mówię, że to nie może być nic dużego, bo jestem dopiero uczniem, ale jakieś proste czy mniej skomplikowane zadanko bym mógł panu machnąć, nie ma sprawy. Pan tylko powie wreszcie, co to za zadanie, ile zarobię i tego typu rzeczy, rozumie pan. No, to jak, co mam zrobić? Zanieść coś? Chronić? Eskortować? Pobić parę złego typa? No dalej, mów żesz pan, bo nie mamy całego dnia.
0 x
Tensa

Re: Centrum osady

Post autor: Tensa »

0 x
Shin

Re: Centrum osady

Post autor: Shin »

Spojrzał z powątpiewaniem na mężczyznę. Chciał wynająć Shina do byle zaniesienia pudełka. Pudełka. Mały graniastosłupek z zawartością. To chyba nie będzie trudne, nie? No chyba nie. No. Chyba. Nie za bardzo się na tym znał, ale to chyba będzie misja D, patrząc na trudność. Rach ciach i po strachu, jak to mówią. Prawda? Chyba tak.
-Dobra, panie duży. Zadanie z tego co widzę dość proste, opłata jako taka jest, mogę się tego podjąć. Ale jeśli cała misja będzie miała miejsce w moim mieście, to muszę wiedzieć co jest w pudełku. Nie chce tu zaraz wejść w handel narkotykami czy coś w tym rodzaju. To moje miasto, i nie będę odpowiedzialny za jego tragiczne stoczenie się na dno. Ni to żeby mnie to obchodziło, to byłoby strasznie zabawne i śmieszne, ale od razu pociągnęliby pare osób za języki i dopadli by mnie,
winowajcę całego zajścia, a nie będę uciekał z miejsca, gdzie rodzina utrzymuje mnie za darmo a ja nie muszę się o to martwić. Tak więc jeśli zobaczę, podkreślam ZOBACZĘ co jest w pudełku, to wykonam dla pana to Zadanie. Jeśli nie, może pan poszukać kogoś innego, niezbyt mnie to obchodzi. Ale to będzie znaczyło, że ma tam pan coś nielegalnego, a wtedy od razu wskażę pana strażnikom. To jak?
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hayashimura (Osada Rodu Senju)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości