Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Jedyne co mogę powiedzieć o moich działaniach to że zdumiała mnie ich skuteczność. Rzucając kunajem totalnie nie spodziewałem się że technika jakiej użyłem okaże się tak skuteczna. Chciałem w ten sposób tylko nieco dać Oshiemu do zrozumienia że nie jest do końca bezpieczny za swoją ścianą. Ku mojemu zaskoczeniu kunaj wbił się w ziemię w momencie gdy Oshi chciał wybiec z za ściany. Starałem się jednak zachować trzeźwość umysłu i nie cieszyć się zawczasu, dlatego też kontynuowałem mój plan. Wzmacniając chakrą swoje mięśnie użyłem jednej z najbardziej destrukcyjnych technik jakie znałem i uderzeniem utworzyłem krater w ziemi tuż przy samej ścianie. Chcąc nie chcąc musiałem na chwilę się zatrzymać by nie potknąć się o pękający grunt. Oczywiście zaraz po tym chciałem kontynuować natarcie, ale widząc jak drewniana ściana pęka i sypie drzazgami na wszystkie strony musiałem chronić oczy. Fakt że ściana nie wytrzymała okazał się bardzo ważny bo, gdy runęła zauważyłem za nią drugiego Oshiego, zginającego się w pół tak jak tamten, który był obok kunaja. Oznaczało to że Oshi po postawieniu ściany musiał stworzyć przynajmniej jednego klona i zarówno on jak i jego klon zostali ranieni moją techniką. Czułem że w tej chwili mam przewagę i muszę działać szybko póki przeciwnicy są oszołomieni i wciąż odczuwają skutki trafienia moją techniką. Nie mogłem zbyt długo się zastanawiać, ale odpowiedź dość szybko sama przyszła mi do głowy.
-Myślałeś że schowasz się przede mną za tą ścianą.-Byłem przekonany że rozgryzłem plan Oshiego, ale coś nie dawało mi spokoju. Możliwe że byłem po prostu zbyt ostrożny, ale przeczuwałem że coś może mnie jeszcze zaskoczyć. Jednakże nie mogłem teraz oddawać pola Senju, dlatego też nie tracąc czasy wyciągnąłem trzy shurikeny by cisnąć nimi w Oshiego, który wcześniej chciał wybiec za ściany, gdyż był bliżej i miał nieco mniejsze szanse na unik no i podejrzewałem że jest klonem. Sądziłem że to powinno wystarczy by zniszczyć kopie, a w przypadku Oshiego zranić dostatecznie by wykluczyło go to z walki, ale wciąż starałem zachować czujność bo pewności nie miałem. Oczywiście nie zapomniałem o moim drugim przeciwniku, ale nim chciałem zająć się w inny sposób, więc ruszyłem na niego w biegu składając pieczęć psa. Przez wzgląd na lekcję, którą dostałem kiedyś od przyjaciela nie mogłem bez tego całkiem swobodnie ruszyć do ataku. Choć jest to krótki dystans nie mogłem być pewien czy Oshi nie otrząśnie się zaraz i nie zaatakuje, dlatego też staram się nie biec cały czas po prostej tylko przeskakiwać zygzakiem jak tylko widzę jakiś niepokojący ruch że strony Senju. Chce zakończyć to jedynym silnym kopnięciem z półobrotu, a gdyby to nie wystarczyło to serią ciosów na korpus.
Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Oshi zwyczajnie zignorował przeciwnika. Pragnąc poznać jego prawdziwą siłę, postanowił jedynie bronić się przed nadchodzącymi atakami. Cios który przyniósł za sobą elektryczne wiązki, okazał się równie skuteczny co destrukcyjny. Mimo że Keion zatrzymał obu przeciwników, Senju czuł jedynie radość... Każda komórka jego ciała pragnęła więcej. Chciał czuć każde uderzenie, każdą ranę zadaną przez towarzysza...Prawdziwy dziedzic kekkei genkai drewnianego klanu, dysząc ciężko, uśmiechał się od ucha do ucha... Ktoś kto zbliżył się na dostateczną odległość, mógł usłyszeć ciche mamrotanie.
-AAAAAA
Krzyknął nagle w przestworza, gdy mokutonowa ściana rozpadła się po kolejnym ataku... Młody medyk ukrywał ciekawe umiejętności, jednak przypadkiem spowodował że Oshi pragnął więcej... Wybijając morderczy wzrok w przeciwnika, skupił pokłady chakry, szykując się do kontrataku...
Jego klon miał proste zadanie... Pomimo bólu miał wyciągnąć wakizashi z pochwy na plecach, po czym ruszyć na Keiona celując w odsłonięte ciało.Prawdziwa walka w której żadna strona nie chciała kapitulować. Senju wciąż czuł palący ogień, ciało które trawił prąd... Oraz nieopisana przyjemność której nikt nie potrafił zrozumieć... Burū doskonale znał swego pana. Obserwując z bezpiecznej odległości, wiedział kiedy nie powinien wchodzić w drogę rozpalonego Senju... Gorączka która zawsze się pojawiała, uczucie nienasyconego pragnienia, by zniszczyć wroga... Wszystko zawsze kończyło się tak samo.
Ukryty tekst
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
<mój post nic nie wnosi do walki - tylko sobie obserwuję starcie>
Zaczęło się. Czas na mały pokaz… Stojąc z zaplecionymi rękami, oraz lekko rysującym się uśmiechem wyrażającym wewnętrzną ekscytację na szykującą się rywalizację, pruby przechytrzenia i zdominowania rywala celem pokonania go, wpatrywał się uważnie na stojących naprzeciw siebie Keiona i Oshiego swoim beznamiętnym, lodowo-błękitnym spojrzeniem. Spojrzeniem mającym wyłapać nie tylko każdy najdrobniejszy ruch walczących, ale również skrupulatnie obserwującym emocje rysujące się na twarzy jednego i drugiego. To właśnie w tym momencie Ryu mógł tak naprawdę poznać z jakimi ludźmi ma do czynienia, bowiem będąc na granicy życia i śmierci, bólu oraz chęci zwycięstwa, nawet najlepszy aktor nie ukryje swej prawdziwej natury, swych emocji, pragnień i rządz. „Życia i śmierci” – teoretycznie głupie postawienie sprawy, patrząc przez pryzmat tego, iż jest to jedynie sparing, aczkolwiek… jeden niepotrzebny ruch, niepotrzebna emocja, i sytuacja przybiera inny obrót – kunaie, ciosy i techniki są przecież prawdziwe, i nie zostały wymyślone w celu zabawiania dzieci czy prężenia się przed kobietami, a po to by unieszkodliwiać, zwyciężać i zabijać. Oshi aż kipi pewnością siebie, ale dziwiłoby mnie gdyby było inaczej - z Shinobi na poziomie Sentoki z klanu Senju niewielu na tym świcie miałoby szanse. Keion teoretycznie stoi na przegranej pozycji, ale jego spokój wskazuje, że jest świadom kogo ma za przeciwnika i jak go ukłuć. W głowie Białowłosego kotłowało się dziesiątki myśli, a mózg gotów był do skrupulatnych analiz, i przeżywania walki nie tylko z punktu obserwatora ale też z punktu potencjalnego „walczącego”. Wiedział, że póki co jest na poziomie na którym nie miałby szans ani z Keionem, ani z Oshim, ale tego typu obrazy to najlepsza z możliwych motywacji do chęci rozwoju, doskonalenia się, dorównania silniejszym od siebie…
Białowłosy z każdym kolejnym ruchem był pod wrażeniem świadomości i inteligentnego wykorzystania swoich atrybutów przez Keiona, który idealnie rozpracowywał przeciwnika… Oshi zaczął wkręcać się… – na twarzy opiekuna widać było wszystkie możliwe rządze jakie towarzyszą podczas walki – pragnienie zranienia, zdominowania, pokonania rywala, i ekscytację. Ludzkiej natury nie można oszukać w ekstremalnych warunkach… wszystko co się dzieje w strefie zagrożenia stanowi dla obserwujących ją otwartą księgę. Walczący zaczęli pokazywać znaczący wachlarz swych umiejętności – od technik Makuton Oshiego, które utwierdzały Ryu w przekonaniu jak potężnym może być Shinobi z Makutonem, po niekonwencjonalny styl łączenia broni z żywiołem Raiton przez Keiona, po niesamowitą technikę burzącą „drewnianą ścianę”. Bezpośredni atak na Oshiego i klona? Albo to jakiś spektakularny plan albo przegrał w tym momencie ponieważ… – Białowłosy nie dokończył jeszcze myśli a Keion już był oplatany drewnianymi „pnączami” niczym mężczyzna udami swej kochanki w miłosnym rytuale…
Wszystko szło tak ładnie dopóki za bardzo się nie podpaliłem, myśląc że zaczynam przypierać Oshiego do ściany. Dodatkowo sądziłem że moja technika raitonu wywrze jakieś większe wrażenie na przeciwniku i jego klonie. Tym czasem jego klon chwilę po przyjęciu wyładowania elektrycznego był w stanie odbić moje shuriekny i ruszył na mnie z wakizashi. Niestety mój bieg w kierunku domniemanego oryginału został przerwany i musiałem najpierw pokonać kopie, która usilnie chciała pokazać że nie jest gorsza od oryginału. Mój pierwszy cios został zatrzymany, tak jak i parę kolejnych, nacierałem dalej, ale wtem poczułem że coś blokuje moje nogi. -Szlag, ma mnie, za bardzo się rozpędziłem i byłem nieostrożny.-Ugryzłem się w wargę zauważając ze moje ciało z dużą prędkością zaczyna oplątać drewno. Wyglądało to trochę dziwnie, ale widocznie nie było to nic nadzwyczajnego dla członków klanu Senju. Znalazłem się w nieciekawej sytuacji z której być może miałem wyjście, ale nie byłem pewien czy mi się uda. Mimo wszystko postanowiłem zaryzykować. Niestety wiedziałem że siłą niczego nie ugram, nawet jeśli zdołam się wyrwać to byłem przekonany że Senju jest w stanie szybciej tworzyć drzewo niżeli ja je niszczyć. Jedynym rozwiązaniem na które wpadłem było złożenie trzech pieczęci, kolejno pies, świnia, baran. Moim następnym celem było zwiększenie dystansu, a mianowicie wycofanie się w kierunku jeziora z którego przybyłem i poruszanie się możliwie jak najbliżej brzegu. Chyba że nie ma szans na wykonanie tej techniki to po prostu motam się przez chwilę by w później w bezradności opuścić ręce.
Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Oshi, nie zamierzał poddać tego starcia. Mimo że całe zajście miało być tylko sparingiem, żądza zwycięstwa uwolniła w nim typowe emocje. Keion był przebiegłym przeciwnikiem, nawet jeśli ukrywał się pod otoczką medyka. Senju wiedział że Ryu będzie obserwował każdy ich ruch, jednak w tej chwili to miało małe znaczenie... Każda jego cząstka czuła odzew walki, jedyne podniecenie które można było przeżyć tylko ścierając się z przeciwnikiem. Oshi uśmiechnął się szeroko, w chwili gdy pnącza dopadły rywala... Oddychając głośno wciąż spoczywał na swoim miejscu, chciał oglądać wszystko do samego końca... Jak daleko zszedł w swojej podróży, i ile jeszcze czekało wyzwań. W swoich planach widział wielkie rzeczy, jednak aby je osiągnąć potrzebował dużo więcej siły. Tym razem miał sprawdzić się przeciwko innym planą. Chciał na własne oczy przekonać się czyje pragnienia mają większą moc... Ile sam jest z siebie dać.
Ukryty tekst
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Niestety nic nie poszło po mojej misli. Drewno Oshiego było zbyt szybkie żebym zdążył złożyć pieczęci i defakto nie zdołałem przemienić się w węża. Jeszcze przez chwilę próbowałem się w jakiś sposób wyrwać siłując się i próbują jakoś wyswobodzić. Jednakże po chwili zauważyłem że nie przynosi to żadnych skutków, drewno ani drgnie, a dodatkowo klon Oshiego był gotowy żeby mnie powstrzymać. Całkiem straciłem wolę walki i pewnie opuściłbym z bezradności ramiona, gdybym tylko mógł. - W pewnym sensie zostałem zabity już po raz trzeci. - Pomyślałem przypominając sobie na szybko dwie poprzednie sytuacje w których moje życie zostało przez kogoś oszczedzone. Chwilę mi zajęło nim zdołałem cokolwiek powiedzieć.
-Przegrałem...Z trudem powiedziałem. - Przegrałem na całej linii całkowicie mnie obezwładniłeś.-Nie podobał mi się ten stan rzeczy, ale niestety byłem za słaby że temu przeciw działać. Poniekąd czułem że z każdą akcją byłem bliższy wygranej i biorąc pod uwagę z jakiego progu wystartowałem uważałem to za dość duży postęp. Mimo wszystko nie mogłem uznać tego za prawdziwy postęp póki nie byłem wstanie ustalać warunków bądź nie otarłem się o zwycięstwo. Powód był bardzo prosty, każdy inny wynik w prawdziwej walce byłby dla mnie pewną śmiercią, a póki co nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem pozwolić sobie na umieranie dopóki moje istnienie choć w małym stopniu nie wpłynęło na polepszenie się życia maluczki i nie czułem przy tym poczucia spełnienia, wynikającego z uratowania życia komuś innemu.
Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Oshi walczył na pełnych obrotach. Postanowienie które złożył sam sobie, oraz samoistna wola walki, zmuszała go do podejmowania ryzyka. Albo do ostatniej chwili będzie stał na nogach, albo zniosą go w kawałkach. Keion posiadał swoje własne powody, całkowicie zaskakując członka klanu Senju. Ich walka nie trwała długo, jednak Oshi czuł jak krople potu zbierają się na jego skroniach. Wciąż przytrzymując przeciwnika w sidłach, pracował całkowicie na jednym trybie.
Kiedy Keion oświadczył że zdaje sobie sprawę z porażki, chłopak z klanu Senju anulował technikę. Jego walka się zakończyła, a bitewna mgła opadła. Znów mógł wrócić do swego ciała, siadajac na zielonej trawie.
Kolejny raz nieco się zapędził, spoglądając z uśmiechem na pozostałości po starciu.
-Możemy uznać że jest remis... Pewne jest że przebiegły z Ciebie medyk
Przemówił spokojnie, ciesząc się że to już koniec. Mimo że nigdy nie odmawiał starcia. Sam przed sobą, nie potrafił stwierdzić z pewnością, że do końca zapanuje nad własnymi demonami.
Burū po kilku chwilach pojawił się przy boku Oshiego, z zaciekawieniem wpatrując się w niego z pewnej odległości. Dopiero gdy chłopak wyciągnął ramię, wąż czujnie zajął swoje miejsce pod okryciem płaszcza.
Przyjemny chłód na ciele odgonił troski, a Oshi zdał sobie sprawę że przecież ktoś jeszcze oglądał ten spektakl. Zwracając swój wzrok na nowego ucznia, Senju uśmiechnął się szeroko z nieco głupim wyrazem twarzy.
-I to tak mniej więcej wygląda... Nie bierz przykładu ze mnie, zawsze unikaj prądu.
Dokończył, czochrając włosy na swojej głowie.
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
Przez chwilę po moim przyznaniu się do porażki miałem małe wątpliwości co czy Oshi, mnie wypuści. Co prawda nie spodziewałem się że będzie chciał mnie zabić, ale obawiałem się że będzie próbował się upoić swoim zwycięstwem pokazując mi przy tym jak bardzo słaby jestem. Całe szczęście moje obawy były krótkie i bezpodstawne bo Senju uznał w pewien sposób moją siłę.
-Jesteś strasznie skromny skoro twierdzisz że to był remis.-Powiedziałem i odetchnąłem z ulgą, gdyż cała wcześniejsza presja ze mnie zleciała, choć czułem niedosyt. Widziałem gdzie popełniłem błąd bo, gdybym po skruszeniu ziemi się tak nie podpalił i nie zaszarżował to pojedynek by nadal trwał, a ja wciąż miałbym szanse na wygraną. Niestety postąpiłem jak postąpiłem i mierzyłem się teraz ze skutkami tej decyzji, która miejmy nadzieję czegoś mnie nauczyła.
-W momencie gdy twoja ściana runęła przez chwilę myślałem że mam Cię w garści i mogę wygrać. Zabawne bo to właśnie przez to przegrałem, poczułem się zbyt pewnie i popełniłem błąd.-Spojrzałem na leżące drwa, które początkowo były ścianą, a które udało mi się skruszyć. Czułem swego rodzaju satysfakcję bo widziałem o ile silniejszy stałem się od pojedynku z Hiroshim, gdybyśmy teraz go toczyli to Hyuga tak łatwo by mnie nie pokonał.
Gdy tak rozmyślałem zauważyłem że do Oshiego zbliża się mały biały wąż, wpatrywał się w chłopaka, a ten wystawił do niego rękę po której zwierze się wspięło. Zaciekawiło mnie to tym bardziej że w końcowej fazie pojedynku pomyślałem właśnie o przemianie w węża jako sposobie wyswobodzenia się.
-Interesujące stworzenie, jak to się stało że się... za kumplowaliście?-Spytałem widząc jak zwierzę się chowa pod płaszczem i przypomniało mi się o mojej zgubie. Mianowice nie chciałem zostawiać pozostałości po pojedynku leżących gdzieś na ziemi i podniosłem użytego kunaja. Na komentarz o unikaniu nie braniu przykładu z Oshiego i unikaniu prądu niemalże się uśmiałem, gdyż zabrzmiało to trochę nie poradnie, a to on w końcu zatryumfował. Ciekawiło mnie czy Ryu rzeczywiście czegoś się nauczył obserwując nas, w końcu obserwowanie to nie to samo co uczestniczenie, nie ma tej presji i emocji, które towarzyszą podczas starcia.
I po wszystkim… – pomyślał lekko rozczarowany ostatnim bezpośrednim atakiem Keiona, który do czasu tej decyzji konsekwencją i obraną strategią imponował Białowłosemu. W sumie nadal mu imponuje, ponieważ nie spodziewał się, że w ogóle zbliży się do Oshiego, nie mówiąc o zranieniu go. Starcia pomiędzy Shinobi nie wybacza, i jest na tyle dynamiczna, że bardzo łatwo popełnić błąd w ferworze walki – tym razem nie ustrzegł się tego Keion. Gdy pojedynek się rozstrzygnął, Senju wolnym krokiem udał się w kierunku towarzyszy, a rzucona w jego kierunku uwaga, czy też ostrzeżenie od Oshiego poprawiło humor chłopakowi… Heheh jasna sprawa – jeszcze tylko ktoś Cię podpali, spróbuje podtopić, przysypie ziemią, albo spróbuje posiekać powietrzem, a będę unikał również pozostałych żywiołów. Pocierpisz, ale czego się nie robi dla edukacji podopiecznego. odrzekł w formie żartu, z wyraźnym uśmiechem. Po chwili dodając – A tak poważnie to znakomity pokaz umiejętności, i ogromny bodziec do chęci rozwoju, bym mógł wskoczyć kiedyś na poziom przez was reprezentowany. Dzięki Tobie Oshi mogłem zobaczyć na własne oczy potęgę Makuton, a Ty Keion pokazałeś, że świetną strategią, analizą i czuciem pola walki oraz konsekwencją można zaskoczyć każdego przeciwnika, ale również ile jedna zła decyzja kosztuje. To była cenna lekcja. Ryu wypowiadając te słowa w pewnym momencie wyraźnie zmienił ton, zaskoczony zupełnie tym co widzi, a widział… węża włażącego pod ubranie Oshiego. Keion jak widać po jego reakcji również był tym faktem zaskoczony…Właśnie… Dołączam się do pytania Keiona. Gady to stworzenia, które w przeciwieństwie do ssaków mają mózgi tak skonstruowane, iż nie da się ich oswoić – są skonstruowane wyłącznie do przetrwania, i nawiązanie jakiejkolwiek więzi emocjonalnej czy wytworzenie u nich jakichkolwiek innych potrzeb niż zdobywanie pożywienia, rozmnażanie, i zapewnienie odpowiedniej temperatury jako istoty zmiennocieplne jest niemożliwe. Jakim cudem więc oswoiłeś tego węża? – zapytał zdezorientowany Białowłosy, oczekując na odpowiedź Mentora, który coraz bardziej go intrygował.
Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Oshi wcale nie zamierzał wstawać z miejsca, całkowicie delektując się chwilą relaksu. Zanim jakiekolwiek wnioski czy odpowiedzi, pojawiły się w jego głowie. Zastanawiał się jedynie nad nadchodzącym dniem, tam gdzie obecne kroki mogły zmienić całkowicie przyszłość... Burū kładąc łeb na jego ramieniu, spoglądał z podejrzeniem na nowych towarzyszy. Oshi widząc zachowanie przyjaciela, uśmiechnął się szeroko bez problemu wyczytując jego intencje.
- Właściwie to Burū nie jest moją własnością... Uratowałem go przed śmiercią, a On najwyraźniej ma teraz własne powody...
Chłopak położył dłoń na jego łebku, przemawiając do niego spokojnym głosem.
- Bez nerwów Burū, jak coś odstawią to pierwszy będziesz mógł wybrać sobie część ciała na kolacje
Zakończył szerokim uśmiechem, zwracając się teraz do Keiona który najwyraźniej również poczuł ulgę z zakończonego starcia. Jego towarzysz, tak jak i on pędził za marzeniem. Oshi zastanawiał się, kiedy stanie się to powodem ich rozdzielenia.
-Zawsze chętnie przyjmę wyzwanie, może następnym razem wykorzystasz dzisiejsze błędy.
Zanim ktokolwiek miał chociaż cień pomysłu "co dalej?". Atmosferę zakłóciło, pojawienie się tajemniczego młodzieńca. Oshi zrobił z miejsca to co wcześniej zamierzał. Dokładnie, całkowicie, nic. Nie potrafił przerwać sobie odrobiny relaksu, właściwie to od dawna nawet nie pamiętał jak powinno to wyglądać. Śmiejąc się pod nosem, przejrzał się towarzyszowi z wioski liścia, który w swym zielonym uniformie wyglądał wręcz wspaniałe. Widać było z miejsca, że wojownik leśnego klanu opanował do perfekcji sztukę walki w swym środowisku. Chłopak z rodu Senju, wysłuchał co tamten ma do przekazania. Po czym dowiadując się że chodzi o kolejne ważne sprawy, wyciągnął dłoń w stronę "listonosza". Zdawać by się mogło że przejmie zwój z informacją, ale w ostatniej chwili wskazał na Ryu.
- To tamten
No cóż.
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
„Uratowałem go przed śmiercią, a On najwyraźniej ma teraz własne powody...” – słysząc to, dla Ryu było wszystko jasne. Jako człowiek którego łączyła bardzo silna więź z naturą, a życie zwierząt stawiał na równi z życiem ludzi odpowiedź Oshiego nie była zaskoczeniem. To nie żaden cud, a jedynie wdzięczność stworzenia, które zostało uratowane – od człowieka bardzo często jej nie zaznasz, a od zwierzęcia zawsze… Ryu patrzył na Buru, z wyraźnym podziwem piękna tej istoty, ale również z nutką elektryzującej niepewności, bowiem było to wąż atakujący ofiarę w ułamku sekundy. Z nutką zazdrości gratuluję tak głęboko nawiązanej więzi…
Oshi wyglądał na absolutnie zrelaksowanego, a jego mowa ciała wskazywała, że najchętniej uwaliłby się na trawie z wężem na klacie i nie wstawał – zresztą po takim pojedynku nie dziwiło to Białowłosego wcale, i pewnie nawet nie zakłócałby nadchodzącej sielanki. Zakłócił ją za to rudy, zielonooki brzydki młodzieniec, przedstawiający się jako „Youki posłaniec i tropiciel”. Niewysoki mężczyzna szukał Oshiego, dla którego miał zadanie do wykonania, co skłoniło Ryu do głębszego wytężenia słuchu. Jakież to było zdziwienie gdy Mentor pobawił się w zgrywusa, wskazując na Białowłosego jakoby to on nosił imię Oshi. Nie wiedząc czy to jakiś test czy zwykły żart, Ryu wszedł do gry i nie dając po sobie nic odrzekł podnosząc dłoń do góry… Owszem to ja. Zamieniam się w słuch. – odrzekł poważnym głosem, będąc ciekawym co Youki ma mu do powiedzenia.