Blondynka zaczęła się z czasem otwierać. Było to miłe dla Mishimy i znaczyło naprawdę wiele. Sam dużo przeszedł i wiedział, jak ciężko się o tym wszystkim opowiada. Tak jak się spodziewał. Reika nie miała wygodnego życia, a co wiecej, tak samo jak on miał wszystko pod górkę.
- Dużo dla mnie znaczy fakt, że się otwierasz. Jako jeden z nielicznych wiem doskonale o czym mówisz. Trzeba przyznać jednak, że takie sytuacje stworzyły nas, pchnęły do momentu w którym teraz stoimy. Było dużo wzlotów i upadków, choć tych drugich znacznie więcej. Ale wiesz co? Dalej tu stoimy. To pokazuje tylko, jak silną mamy wolę i nie zamierzamy się poddać losowi.
Mówił już w spokoju, jak wtedy co się ledwo poznali. Słychać było poważny ton głosu, ale dalej jednak ciepły, mądry a jednocześnie ukazujący, że nie jest to tylko gadka, a doskonale wie co mówi.
- Z krwi czy nie z krwi. Dla mnie jesteś prawdziwym Senju i im dłużej z Tobą przebywam, utwierdzam się tylko w tym przekonaniu, że możesz być kimś jeszcze większym.
Tak, to był komplement. Czuł w tonie głosu blondynki, że bardzo chciałaby być krwią z krwi Senju, ale jednak przy takiej pracy i podejściu jak dotychczas przerośnie wszystkich, których znała do tej pory. Skoro on dostał drugą szansę, trzeba sie podszkolić i zdecydowanie jej w tym pomóc. Chociaż tak spłaci swój dług wdzięczności.
- Jeżeli zaś chodzi o mnie, to nie miałem takiej bujnej historii. Z klanem łączy mnie jedyne zwykła więź lojalności, nic wiecej. Tam skad pochodzę, zachowania takie jak Waszego klanu, są niespotykane. To zbiorowsko gości, nie rodzina. Ją swoją drogą, dawno straciłem. Dlatego doskonale wiem jak się czujesz, chcąc być częścią niej.
Otworzył się? Po części, bo dał większą ogólnikową odpowiedź aniżeli stricte konkretną. Bądź co bądź jednak, dowiedziała się istotnej rzeczy, a nawet dwóch.
Ren nie była zadowolona z sytuacji w jakiej się znalazła. Chciała wytrzeźwieć w spokoju. Jednak przeszkadzała jej w tym grupa bandytów. Trudno jednak było nazwać grupą tą trójkę. Gdybym była trzeźwa wyciełabym ich w pień. Pomyślała. Chętnie napiła by się wody. Jednak nie było jej w zasięgu ręki. Niestety narazie musiała się zadowolić widokiem wielkiego bełtu pomiędzy jej kolanami. Jej henge przestało działać. Do mgły weszły trzy skupiska czakry. Nasza protagonistka nie była w stanie walczyć. Musiała pierw wytrzeźwieć. Nie umiała nawet się podnieść. Nawet nie było sensu próbować wdać się w walkę. To by było zbyt męczące. Trójka ludzi bez problemu pokonałaby upitego shinobi. Młoda dziewczyna została sama na pastwę bandytów. Przechodnie nie kwapili się do pomocy. Ren nie wiedziała jakie zamiary ma trójka uzbrojonych ludzi. Może okradną ją i zostawią na pastwę losu, a może zaciągną ją do ich pracodawcy. W każdej chwili rówież mogli pojawić się strażnicy. Nasza bohaterka leżała we własnych rzygach rozmyślając o tym co by się stało gdyby nie poszła z Kobito do karczmy. Możliwe że nie doszło by do tej sytuacji, ale nie upiła by się przecież za nie swoje pieniądze. I nie przybyło by jej w sakwie 100 ryo. Na razie jej problemem było trzech bandytów zbliżających się co raz szybciej.
Młoda dziewczyna po tym jak brutalnie wykorzystała swojego wspólnika myślała chyba że ujdzie jej to na sucho. Nie pomyślała że zawodowy pijaczyna po chwili od zgonu może wstać i resztami mózgu jeśli ten mu nie wypłynął wraz z alkoholem przez lata praktyki to musiał poszukać dziewczyny aby podzieliła się z nim pieniędzmi Pewnie się trochę zdziwił, a potem mocno zdenerwował. Krzyknął do kilku ludzi żeby odzyskali jego hajs, w zamian za jakiś procent czy coś takiego. Jak sama dobrze uznała nie miała za bardzo szans na jakąś sensowną walkę, alkohol nie był jej sojusznikiem. Jeden z mężczyzn zgrabnie zbliżył się do niej zamachnął się pała i walnął ja w głowę powodując omdlenie. Otworzyła oczy i od razu ból w głowie w miejscu w którym oberwała zapulsował. Mogła zorientować się że była związana liną zwyczajną, oraz że była trzeźwa zupełnie. Kac to inna sprawa, ale uznać można że była w stanie gotowości bojowej. Leżała związana w jakiejś piwnicy, słysząc gwar na zewnątrz to pewnie jakiś budynek przy centrum osady. I nagle usłyszała głos osoby która perfidnie oszukała. Panowie trzymajcie ją tutaj w piwnicy i nakarmcie wieczorem. Jak wrócę to przejrzymy jej ekwipunek a potem poszukam klientów którzy są chętni zapoznać się bliżej z nią. Zrobimy z niej prostytutkę i zgodnie z umową najpierw odrobi mi z nawiązką to co ukradła, a potem jest wasza i możecie robić z nią co chcecie Potem rechot i potraktowania innych mężczyzn i trzaśnięcie drzwiami. Sądząc po głosach było ich 3 .... Pewnie ci sami którzy ją złapali. Drzwi wyglądały na mało solidne, jej sprzed leżał na stole w rogu piwnicy.
Czy się otworzyła? No może trochę. Cześć z tego co mu powiedziała, bez problemu dowiedziałby się w gospodzie, a widząc jego reakcję, Blondynka już wiedziała, że o nią nie wypytywał. Uśmiechnęła się lekko. Wzloty i upadki. O tak, zdecydowanie przebyli ciężką drogę, ale nadal jakoś się trzymają i brną dalej, choć Reika miała już wyraźnie dość, o czym powiedziała Mishimie przy wodospadzie. Ogarnęło ją zrezygnowanie, chęć odpoczynku od tego wszystkiego. Nie da się naprawić świata, choćby się bardzo próbowało. Zawsze znajdzie się jakieś zło, które wypełznie z jakieś ciemnej dziury i będzie siać zamęt, gnębiąc niewinnych ludzi.
- Wczoraj Ci mówiłam, że moja silna wola już od pewnego czasu słabnie. - Odpowiedziała. - Powoli tracę siły i chęci do dalszej walki. Chciałabym w końcu odpocząć i nie musieć się przejmować tym, jak zły potrafi być ten świat. Uśmiechnęła się z wdzięcznością na jego słowa o jej przynależności to Senju. To było naprawdę miłe i budujące, zwłaszcza że słyszy się to od osoby z zewnątrz. Co do bycia kimś większym, to raczej nie robiła sobie nadziei. Owszem, może uda jej się awansować jeszcze o jeden stopień w hierarchii shinobi, ale dalej już raczej nie miała szans bez genów. To jej brat miał zostać przyszłym Liderem Klanu, jednak teraz, po jego śmierci, nie miała zielonego pojęcia, kto mógłby kiedyś zastąpić jej ojca. Może kuzyn? Kto wie...
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się. - Miło usłyszeć takie słowa. Idąc dalej szlakiem, słuchała tego, co Mishima miał do powiedzenia o sobie. Najwyraźniej chciał odpłacić tym za jej otwartość. Niewiele się jednak dowiedziała. Przyznał, że z klanem łączy go tylko lojalność, ale nie wspomniał już, co to za klan. Wczoraj stwierdził, że z Harestsu nic go nie łączy, więc chodziło o jakiś inny. Trochę przykre, gdy klan jest nazywany tylko zbiorowiskiem ludzi i nie łączą go żadne więzi. Drugą informacją był fakt, że Mishima, tak jak ona, stracił swoją rodzinę. Różnica polegała na tym, że ona znalazła drugą...
- Strata bliskich jest zawsze bolesna. - Stwierdziła ze smutkiem. - Nawet zemsta nie jest w stanie ukoić tego bólu... Czyżby Blondynka była mściwą osobą? Po jej słowach można było podejrzewać taką możliwość, jednak czy było to złe, skoro był to czyn za wyrządzoną wcześniej krzywdę? O moralności można bardzo długo rozprawiać i dojść do różnych wniosków.
Ren spodziewała się sytuacji w jakiej się znalazła. Mogła się domyślić, że bandyci zabiorą ją do swojej kryjówki. Przecież zabicie jej było by nie opłacalne. Bez problemu można ją wykorzystać do różnyc celów. Wszystko szło według jej planu. Przynajmniej tak se wmawiała. Teraz priorytetem było wydostanie się z tego miejsca. Chociaż nasza bohaterka mogła zyskać coś na tej przygodzie. Przecież musiała jakoś sobie zrekompensować straty moralne. Poza tym była w siedzibie bandytów więc mogła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Mianowicie oprócz wzbogacenia się chciała zabić jej "wspólnika" i jego kolegów. Nasza protagonistka obmyśliła szczegółowy plan działania. Najpierw chciała użyć Nawanuke no Jutsu aby się uwolnić, a potem zebrać swoje wyposażenie. Oczywiste jest to, że żadne drzwi nie są w stu procentach szczelne. Miała zamiar użyć Suiton: Kirigakure no Jutsu aby w pokoju którym się znajdowała była 0 zerowa widoczność. Wiedziała, że mgła którą wytworzy będzie wychodziła z pod drzwi i koło zawiasów. Bandyci napewno pójdą sprawdzić co się dzieje. Jak otworzą drzwi mgła rozejdzie się po domu. Wtedy będą zdani tylko na łaskę Ren. Nasz bohaterka bez problemu zabije wszystkich wrogów posługując się swojim sensorem i jej kusari-gamą. Ren postanowiła zostawić jednego z bandytów aby podał jej potrzebne informacje. Możliwe że ogłuszy go we mgle a poten zwiąże liną którą sama była związana.
Ren po tym jak została ogłuszona i zamknięta w piwnicy zdążyła wytrzeźwieć, co dawało jej szansę na uczciwą walkę. Chociaż czy uczciwą walką można nazwać wydostanie się techniką z więzów, które powstrzymywałyby większość ludzi normalnych, a potem wytworzenie mgły? Za pewne po wydostaniu się z więzów wzięła swój ekwipunek z szafki obok wstała i złożyła pieczęcie. Mgła ukryła całe pomieszczenie i wydostała się na zewnątrz. Sensor mówił jej że ma 3 przeciwników w domu, tych samych z którymi miała styczność na ulicy. Podeszli do drzwi widząc tą samą technikę którą użyłaś na ulicy i krzyknęli coś do siebie. Ogólnie byli nieźle zaskoczeni, stanęli pod drzwiami i je otworzyli. Jeden wszedł w mgłę, a pozostała dwójka zaczaiła się przy drzwiach z piwnicy, czekając aż będzie próbowała się wykraść. Ahh jak ta umiejętność się przydaje, zaskoczenie jej jest praktycznie nie możliwe.
Uliczka w którą wbiegł już po chwili młodzieniec okazała się być dość krótka jak i podobna do tej w której znajdował się stosunkowo niedawno. Od razu zauważył trójkę nieznajomych osobników którzy ubrani byli w dość specyficzny sposób, zaś znaki kanji które znajdowały się na ich chustach oznaczały tyle co ‘’wolność’’. Oczywiście nie można było nie dostrzec noży które to znajdowały się przy ich pasach. - Wybaczcie, nie widzieliście przypadkiem dwóch gości? Jeden wysoki, a drugi niski. Ten mniejszy trzymał w ramionach małą dziewczynkę o jasnych włosach.
Miał nadzieję że jeżeli rzeczywiście ich spotkali to powiedzą mu gdzie podążyli. Właściwie była to poniekąd wina naszego bohatera, że teraz musi ich ścigać. Przecież mógł od razu ruszyć na przeciwnika zamiast stać jak kołek i czekać aż ten sam z własnej woli do niego podejdzie. No cóż, wszyscy się uczymy na błędach, nieprawdaż? Jednakże ten błąd może go sporo kosztować…
Ren była bardzo zadowolona z sytuacji w jakiej się znalazła. Było ku temu wiele powodów. Po pierwsze mogła się zemścić na jej oprawcach. Po drugie była to dobra okazja by "rozerwać się" i potrenować walkę kusari-gamą. Chociaż nie wiadomo czy tą sytuacje można było nazwać walką. Oponęci byli bez szans. Nasza protagonistka nie miała zamiaru zabijać wszystkich przeciwników. Pierw chciała zabić swoją bronią jednego który wszedł do mgły. Następnie wyrzucić 2 kunai (w szyję) tak aby zabić w jednego z czekających przy wejściu. Trzeciego bandytę miała zamiar oszczędzić. Przynajmniej do czasu aż będzie potrzebny. Potrzebowała go, aby podał jej ważne informacje. Ale pierw musiała go schwytać. To nie było trudne zadanie. W momęcie gdy pierwszy z bandytów będzie gryzł podłogę a drugi będzie miał wbite kunai w szyję i prawdopodobnie też bedzie konał, trzeci dostanie od naszej bohaterki ciężarkiem od kusari-gama w głowę. Następnie (licząc że ciężarek ogłuszy bandytę) Ren zwiąże go tą samą liną którą sama była spięta. A potem...potem się zobaczy.
Zaangażowanie u młodego członka klanu Senju trwało w najlepsze. Nie odpuszczać sobie, acz mogłoby w tym tkwić więcej wygody. Hart ducha pozwalał mu na znoszenie trudność związanych z wysiłkiem, bo przecież ku temu zmierzał każdy wojownik. Siła i opór związana z napieraniem na niezliczone ilości przeszkód. Dlatego też okiełznanie psychicznych słabości czasami było ważniejsze niż spoglądanie na fizyczne aspekty ciała. Toshiemu etap dorastania nie minie błyskawicznie. Wykorzysta go dokładnie i na pewno na tym nie straci. Na razie świetność dorastającego mężczyzny prezentowała się miernie. Gdyby spojrzał na niego prawdziwy mistrz, najpewniej swym okiem wychwycił by tuzin niedoskonałości. W prawdziwy, lecz oburzający sposób doprowadzić swój obiekt do wstydu za siebie. Bowiem nikt nie był na tyle pozbawiony wad, żeby nie móc się poprawić. Nawiązując do tego chłopakowi przydałby się prawdziwy nauczyciel. Jak dotąd w dalszej karierze musiał polegać na instynkcie i samodoskonaleniu. Alternatywa raczej przyjemniejsza niż ciężka rzeczywistość ponurego świata. W każdym razie nie postrzegał obecnego otoczenia za zbyt szare i wulgarne. Patrzył raczej przez swojego rodzaju pryzmat, gdzie wolał dostrzegać tą jaśniejszą stronę życia. Niekoniecznie zaślepiając się na krzywdę dziejącą się dookoła, czy ubóstwem. Tym bardziej, kiedy wszędzie indziej dokonywano sporo przykrości.
Wioska pozwalała człowiekowi wrócić do normy. Tutaj pośród wielu uliczek i budynków można było odnaleźć pożądany obiekt i zatracić się w jednej lub kilku czynnościach. Urozmaicić sobie mękę przeprawy poza miejskimi ścianami. Tak postrzegał to nasz bohater, przemierzając kolejną z ulic. Kłaniał się starszym mieszkańcom, a oni z sympatii odwzajemniali jego uczynek. Po trzech latach niestrudzonego dbania o kulturę dostrzegał w tym więcej wartości niż za młodu. Zadowolenie pisało się na jego twarzy poprzez ciągłą, wesołą minę. Tym radośniej się zachował, gdy pośród osób z naprzeciwka dostrzegł charakterystycznie stojącego, wysokiego mężczyznę. Energia wezbrała w młodym ciele i ruszył żwawiej do przodu. Oczywiście uważał na resztę przechodniów. Wyostrzył własne zmysły i prześlizgnął się cały dystans, aby zaczepić cel swoich poszukiwań. Tanzan rozmawiał co prawda z innym członkiem administracji. Nie dało się jednak nie uwzględnić młodzieńca, który swoją postawą zmężniał wystarczająco, by zganiać go za tak drobny występek. Wolał poczekać, aż sprawy ważne został rozstrzygnięte, a dopiero potem oczekiwał sygnału na odezwanie się. - Oto-san, w końcu udało mi się ciebie znaleźć. - wypowiedział zbawiennym tonem. Nie obnosił się z przesadną radością związaną ze spotkaniem rodziciela. Przyszła niejako pora na to, aby ojciec zajął się synem. Przebywał w domu z matulą dla jej wygody, że mogła widzieć i to, że miała jeszcze syna. Natura dorastających dzieci szybko dawała w kość uczuciom. Zwłaszcza teraz, kiedy rozwijały swoją karierę pod kątem bycia shinobi. Toshio, co za niespodzianka. Kiedy się zjawiłeś? - odparł przekornie z humorem, jakby naprawdę nie domyślał się co i jak. Jak na kogoś o jego stopniu zaawansowania w odgrywaniu biurokraty postawienie się w takiej sytuacji wyszło mu bez zastrzeżeń. Nastolatek obrzucił go zdziwionym wzrokiem, aby dopasować się do gry aktorskiej. - To chyba oczywiste, że jakiś tydzień temu. Po prostu nie odpuściłem treningów i mogłem się lepiej skupić. - odpowiedział zgodnie z prawdą, aby nie przesadzać z wyluzowaniem. Mężczyzna w geście powitania zbliżył się do chłopaka i wsparł jego ramiona swoimi dłońmi. - Zmężniałeś synu. - zamknął kwestię spotkania trafnym spostrzeżeniem. Nie stali długo, bowiem Tanzan poprosił Toshio gestem ręki do ruszenia za nim. Nie mogli tak tu stać, kiedy czas upływał. Byłoby to wielkie zaniedbanie i marnotrawstwo. W trakcie spokojnego marszu mogli porozmawiać o kilku swobodnych tematach. Głównie były to zainicjowane przez młodzika wzmianki o własnych osiągnięciach. Przy rodzicielce mógł się przechwalać i koloryzować przeszłe dokonania. To ojciec stanowił drugą stronę medalu, która dostawała rzeczywisty obraz tego, co się wydarzyło. Bez przykrości z obiektywnym komentarzem. Wsparcie, jakiego mógł oczekiwać.
Rozmowa trwała zaś dwoje Senju maszerowało i zmierzali w zupełnie ciekawsze miejsce. Takie, które sprawi, że Toshio będzie mógł delektować się odbywającymi się wydarzeniami.
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy - koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty - cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem - sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą - płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej - kabury na udach - wakizashi za pasem - manierka z wodą przy pasie
Gdyby tylko wiedział w którą stronę biec, miałby o wiele łatwiejsze zadanie, a tak to musiał pytać jakichś gości którzy najwidoczniej nie byli zbyt zadowoleni z faktu iż znalazł się gdzieś gdzie chyba nawet nie powinno go być. Z jakiegoś dziwnego i niezrozumiałego powodu jeden z nich zaczął się cofać w stronę jednego budynku. Czyżby to tam znajdowała się dwójka porywaczy? Być może ta trójka ich znała? No nie mógł wykluczyć takiej możliwości. A trzeba było wrócić do domu, to nie… Musi się bawić w jakiegoś bohatera. Bo przecież nikt mu nie kazał ich gonić, mógł tę sprawę zostawić Hanowi… Chociaż z drugiej strony, Han by chyba nie mógł nic zdziałać w tej sprawie. - A chciałem to załatwić po dobroci…
Postanowił przejść do ofensywy. Tym razem nie zamierzał stać jak kołek i czekać aż jego przeciwnicy wykażą się dobrocią i sami do niego podejdą. Nie tracąc więcej czasu ruszył na dwóch stojących blisko siebie oponentów. Gdy znajdował się wystarczająco blisko(około pięć metrów) złożył pieczęć ptaka w celu unieruchomienia ich. Od razu przebiegł obok nich kierując się na tego trzeciego. Podczas biegu złożył odpowiednie pieczęci i w mgnieniu oka dwie kopie młodego Senju pognały prosto na oponenta, a on za nimi. Miało to na celu rozproszenie przeciwnika które miało się objawić poprzez pojawienie się znikąd kopii. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni jednego kunaia, a gdy był dostatecznie blisko wyskoczył w górę i wykonał kopnięcie w głowę, lewą nogę. Jeżeli kopniak nie załatwi sprawy, to po prostu uderza go w twarz. Był także gotowy aby zblokować kunaiem nóż, który mógłby zostać użyty do ataku, gdyby tylko znajdował się w jego dłoni.
(Zakładając że atak się udała.)
- Dobra, to by było na tyle…
Parę sekund później podszedł do jegomościa leżącego na ziemi, chwycił go za fraki, lekko podnosząc ku górze. - No dobra, a teraz gadaj! Widziałeś ich czy nie?!
Kontrola Chakry E, Zasoby Chakry 101%, Wykonane Jutsu:
1. Dwa kolce
Opis Ofensywna technika Dotonu niskiej rangi. Polega ona na wytworzeniu włóczni/kolców z ziemi, które wbijają się w ciało przeciwnika. Choć techniki można stosować ofensywnie, można też czasem się nią bronić. Dużym plusem tego Jutsu jest to, że kolce mogą wyrastać ze ścian, ziemi, skał. W zasadzie ze wszystkiego, wystarczy, żeby miało to kontakt z ziemią. Wystarczy jednak uderzenie o sile 40 bądź Jutsu D i z naszych kolców zostanie tylko proch...
Opis Prosta technika Ninjutsu, która polega na stworzeniu iluzji nas samych. Przy jej pomocy – w zależności od Kontroli Chakry – jesteśmy w stanie stworzyć od jednej do kilkunastu iluzji, które wyglądają jak my i wykonują nasze polecenia wydawane drogą mentalną. Oczywiście iluzje nie są materialne, więc każde uderzenie w nie kończy się ich rozwianiem w małym, błyskawicznie znikającym obłoku dymu. Warto również zauważyć, że iluzje nie wydają żadnych dźwięków, dodatkowo nie rzuca swym "niematerialnym" ciałem cienia, a także nie potrafią poruszać żadnych przedmiotów.
Sytuacja Ren nie była najlepsza. Można było powiedzieć że jedna z gorszych. Musiała bardzo szybko obmyśleć plan działania. Liczyła, że po wbiciu ostrza w brzuch oponent nic nie zrobi. Niestety myliła się. Plusem tej sytuacji jest to, że dzierżyła swoją broń w ręce, a nie w brzuchu nieboszczyka. Pokój nie był taki mały, więc dwóch pozostałych bandytów miało kilka metrów do przebiegnięcia. Słaba pociecha ale zawsze jakaś. Do głowy ren wpadł w miarę "dobry" plan. Przynajmniej tak jej się wydawało. Pierw chciała stworzyć mgłę za pomocą Suiton: Kirigakure no Jutsu (Ale spamię tą techniką ) a, następnie miała zamiar użyć Kinobori no Waza, chciała jak najszybciej zebrać czakrę w stopach i wskoczyć na sufit. Później z sufitu chciała obserwować sytuację i jak jeden z bandytów odsunie się od drugiego na kilka metrów, zeskoczyć i wbić mu kamę w szyję. Po zabiciu jednego oponęta z drugim zrobić to samo. Naszej bohaterce nie zależało już na utrzymaniu jednego przy życiu. Na Kobito przyjdzie jeszcze czas. Przypuszczała że po zabiciu bandytów schowa się gdzieś w chacie i poczeka na Kobito.
Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy - koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty - cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem - sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą - płaszcz podróżny z kapturem
Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej - kabury na udach - wakizashi za pasem - manierka z wodą przy pasie