Erufu no Mura

Najdalej wysunięta na północ prowincja Prastarego Lasu. Obszar ten jest zamieszkiwany oraz kontrolowany przez Ród Senju. Prowincja w ogromnej części pokryta jest lasem, który jest schronieniem zarówno dla zwierząt jak i ludzi w nim żyjących. Shinrin od zachodu graniczy także z „niezbadanymi terenami” co może w przyszłości zaowocować potyczkami zbrojnymi. W prowincji rozwinięte jest głównie zbieractwo oraz łowiectwo.
Namida

Re: Erufu no Mura

Post autor: Namida »

- W takim razie postaram się dyskretnie dowiedzieć o co chodzi – stwierdziła z uśmiechem, na obecną chwilę starając się nie oceniać sytuacji. A może chłopak był niewinny i rzeczywiście znalazł miśka przypadkiem? Kto tam wie tę dzisiejszą młodzież. Na słowa Shena, kiwnęła głową ze zrozumieniem. – Czasem każdy może się pogubić, dobrze, że Pan reaguje. Nie mogłabym być zła – odparła spokojnie i razem z mężczyzną wrócili do stołu, przy którym Namida nie miała już zamiaru siadać. Najpierw praca, potem przyjemności. Dodatkowo czuła lekką motywację - jeszcze przed chwilą marudziła, że w jej życiu nic się nie dzieje, teraz mogła się czymś zająć.

Dziękuję, ale lepiej jeśli już pójdę. Widzę, że chłopcy zniknęli. Gdzie mogli się wybrać o tej porze? Mają jakieś swoje ulubione miejsca? I jak nazywa się ten, o którego nam chodzi? – zapytała, kierując się powoli w stronę drzwi wyjściowych, zerkając na Shena. Nie wiedziała czy chciał dzielić się swoimi spostrzeżeniami ze staruszką, dlatego starała się, by jej pytania usłyszał tylko on. Swoją drogą to dziwne, że nie zapoznała się wcześniej z chłopakami, przecież jedli razem obiad.

Zawężenie obszaru poszukiwań wydawało jej się teraz najistotniejsze, inaczej słabo widziała swoje szanse w przeszukiwaniu całego okolicznego lasu. Jej tsūjitegan nie był na takim poziomie, by swobodnie przeczesywać duże powierzchnie, a na większe odległości radziła sobie z konkretnymi miejscami. I… Mimo wszystko wolała używać go bez zbędnych świadków. Dlatego czekała teraz na kilka istotnych informacji, a zaraz po tym chciała udać się w jakieś ustronne miejsce.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Erufu no Mura

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 185
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Erufu no Mura

Post autor: Shigemi »


Obrazek
Gdy podążaliśmy wspólnie leśną ścieżką prowadzącą w kierunku miasta, moja uwaga koncentrowała się na zmieniającej się postawie Koneko. Początkowy szok spowodowany niespodziewaną zmianą koloru jej włosów na siwy, symbolizujący jej ogromne obciążenie zarówno fizyczne, jak i psychiczne, stopniowo ustępował miejsca czemuś, co można by nazwać akceptacją - choć pełna zgoda z rzeczywistością była jeszcze daleko. Koneko starała się wprowadzić lekki ton do naszej konwersacji, żartując nawet z koloru swoich włosów i wyrażając pragnienie zjedzenia czegoś normalnego, typowego, co było dla mnie wyraźnym sygnałem jej próby powrotu do jakiejś formy codzienności, mimo spirali wydarzeń, które wydawały się wciągać nas coraz głębiej w chaos. Te drobne próby normalizacji, jakkolwiek kruche i niepewne, pokazywały jej niezłomność. Moje myśli jednak nie dawały mi spokoju. Błądziły między obrazami naszych ostatnich doświadczeń - jej walki, upadków, momentów desperacji, a widmem przyszłości, która rysowała się przed nami równie niepewna i zagadkowa. Moje milczenie, choć obecne fizycznie obok niej, mogło wydawać się ciężarem. Byłem świadom, że ma własne zmartwienia, które ważyły na niej jak góra. Jednak wierzyłem, że moja obecność, moja gotowość do wsparcia, może nieść jej ukojenie. To był rodzaj niewypowiedzianej, ale głębokiej troski, która ma moc tworzenia wyjątkowych, niezwykle silnych więzi międzyludzkich. Podczas naszej rozmowy, przedstawiłem propozycję - wyprawa na Pustynię. To mogło być kluczowe, moglibyśmy tam znaleźć cenne informacje na temat protez, które mogłyby pomóc Koneko w pełniejszym i szybszym odzyskaniu sprawności. Było to skierowanie naszych wspólnych obaw i niepewności w stronę konstruktywnego działania, nowego celu, misji, która mogła dostarczyć nam ścieżki do wyjścia z obecnych trudności. Próba zmiany tematu na Elfy, mieszkańce pobliskiej wioski, była moim sposobem na przełamanie narastającej ciszy, która mogła stać się przytłaczająca. "Wiesz, że w pobliskiej wioseczce podobno mieszkają Elfy?" - jej słowa miały na celu wprowadzenie lekkości, chociaż moja powaga mogła czasami sprawiać wrażenie chłodu, w rzeczywistości była przepełniona niepokojem o jej dobrostan.
-Myślę, że to turystyczna bujda, ale może coś w tym jest, niedługo się przekonamy, jak tam się znajdziemy idziemy od razu do tawerny się najeść i wyspać. - Nie chciałem, aby czuła się osamotniona w swoich próbach radzenia sobie z rzeczywistością, chciałem być opoką, na której mogłaby polegać w każdej chwili. Moje milczenie, długie i pełne rozważań, nie było znakiem braku empatii. Było raczej odzwierciedleniem głębokiego zamyślenia nad naszą wspólną sytuacją, nad kierunkiem, który powinniśmy obrać. Każdy nasz krok na drodze do miasta, każde wspólne przejście przez zmieniające się krajobrazy, nie było tylko fizycznym przemieszczaniem się – było podróżą przez emocjonalny i psychiczny krajobraz naszych doświadczeń. Rozmawialiśmy o potencjalnych rozwiązaniach, o możliwościach, które przed nami stały. To była nasza wspólna droga do zrozumienia, do potencjalnej poprawy naszej sytuacji. Każda wspólna chwila, każda wymieniona myśl stawała się cegiełką w fundamentach lepszej przyszłości, którą moglibyśmy zbudować na bazie tych trudnych, ale niezwykle pouczających doświadczeń.

Podróż przez leśne ostępy w kierunku małej wioski, znanej lokalnie jako "Wioska Elfów", była zarówno oczekiwaniem, jak i niepewnością. Drogowskazy subtelnie zaznaczone na południowo-wschodnim skraju głównego traktu prowadziły nas prosto do serca lasu, gdzie każdy krok wydawał się zagłębiać nas głębiej w ten tajemniczy, leśny świat. Z każdym przesunięciem pejzażu, wioska stawała się coraz bardziej realna, a nasze ciała coraz bardziej wymagające odpoczynku po długiej podróży. Po dwóch godzinach marszu, krajobraz zaczął się zmieniać – z gęstego lasu na bardziej otwartą przestrzeń z prostymi drewnianymi budynkami, które, jak zauważyłem, wyglądały niezwykle podobnie do siebie. Przez moment mogłem pomyśleć, że każdy budynek był klonem poprzedniego, co sugerowało, że cała wioska została zbudowana według jednego, powtarzalnego planu. Takie jednorodne projektowanie nadawało miejscu specyficzny, spójny charakter. Droga, którą podążaliśmy, była wyłożona świeżo ściętymi pniakami, co wskazywało na to, że drwale nie próżnują, a drewno z ich codziennych wycinek jest podstawą lokalnej gospodarki. Na głównym placu wioski, pośród szeregu identycznych domostw i niewielkiego marketu, udało nam się znaleźć tawernę. Była to prostokątna, drewniana konstrukcja, większa niż inne budynki w wiosce, z ciepłym światłem wydobywającym się z rozwieszonych przed oknami latarni. Wchodząc do środka, zostaliśmy przywitani przez przyjazną atmosferę – mieszkańcy wioski siedzieli przy drewnianych stołach, rozmawiając i delektując się lokalnymi specjałami. Podszedłem do lady, za którą stała kobieta o ciepłym spojrzeniu i spokojnym głosie. Po krótkiej wymianie uprzejmości, z Koneko u mojego boku, poprosiłem o coś do jedzenia dla nas obojga oraz o dwa pokoje, w których moglibyśmy odpocząć po naszych przygodach. Kobieta, z uśmiechem przytakując, powiedziała, że zaraz przygotuje dla nas posiłek, a także że ma wolne pokoje, które idealnie spełnią nasze potrzeby. Po krótkim oczekiwaniu, dostaliśmy serwowane lokalne przysmaki – gęstą, aromatyczną zupę i świeży chleb, który idealnie komponował się z chłodnym wieczornym powietrzem. Gdy siedzieliśmy przy stoliku, przysłuchując się szmerom rozmów i odgłosom życia w tawernie, poczuliśmy, jak ciężar naszych ostatnich wyzwań powoli odpływa, pozostawiając miejsce na spokojny, regenerujący odpoczynek. Zakończywszy posiłek, zostaliśmy poprowadzeni do naszych pokoi – prostych, ale przytulnych komnat z miękkimi, zapraszającymi łóżkami. Koneko wybrała pokój z widokiem na leśną ścieżkę, którą przyszliśmy, podczas gdy ja zdecydowałem się na pomieszczenie od strony wewnętrznego dziedzińca tawerny. Oddając się zasłużonemu wypoczynkowi, wiedziałem, że te chwile regeneracji były niezbędne, aby móc stawić czoła kolejnym dniom, które z pewnością przyniosą nowe wyzwania i nowe przygody w "Wiosce Elfów". Chociaż teraz wolałbym uniknąć przygód, trochę ich za dużo w ostatnim czasie

0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 74
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Erufu no Mura

Post autor: Koneko »

ObrazekPrawdziwa podróż zaczęła się gdy dotarliśmy do głównego traktu, który powoli zamieniał się w leśną ścieżkę. Droga do wioski, choć niezbyt uczęszczana, była dobrze oznakowana, co ułatwiało orientację w terenie. Z każdym krokiem zagłębialiśmy się głębiej w leśne ostępy, które z każdą minutą zdawały się być coraz bardziej magiczne i tajemnicze. Drzewa wysokie, o masywnych pniach i szeroko rozłożystych koronach, tworzyły nad naszymi głowami zielony baldachim, przez który przebijały się pojedyncze promienie słońca. Dźwięki lasu - śpiew ptaków, szelest liści i odgłosy nieznanych leśnych stworzeń - stworzyły niepowtarzalną symfonię, która idealnie komponowała się z naszym spokojnym marszem. Powietrze było świeże i wilgotne, pachnące ziemią i żywicą, co sprawiało, że każdy oddech był jak balsam dla duszy. Po około dwóch godzinach marszu, zaczęliśmy dostrzegać pierwsze znaki cywilizacji - prostokątne, drewniane budynki, które wyglądały, jakby zostały wycięte z jednego szablonu. Architektura wioski była niezwykle spójna - wszystkie domy były podobne do siebie, co nadawało miejscu charakterystycznego, jednolitego charakteru. Była to zapewne praca jednego człowieka lub bardzo zgranego zespołu, co tylko potęgowało wrażenie, że wioska "Elfów" jest miejscem wyjątkowym. Przy każdym domostwie można było zauważyć ślady codziennego życia drwali - stosy ściętego drewna, narzędzia leżące tu i ówdzie, a nawet mały market, w którym prawdopodobnie można było kupić potrzebne zapasy czy naprawić uszkodzone narzędzia. Kuźnia, rzucała iskry, oznajmiając o ciężkiej pracy kowala, który, choć nie specjalizował się w broni, był niewątpliwie rzemieślnikiem z krwi i kości. Po dotarciu na miejsce, czułam, jak urokliwość wioski zaczyna działać na moje zmysły. Mimo iż nazwa „Wioskę Elfów” mogła wydawać się tylko chwytem marketingowym, to magia tego miejsca była jak najbardziej rzeczywista. Urocze, jednolite domki, spokój i harmonia panująca wśród mieszkańców, oraz otaczająca nas przyroda, sprawiały, że miejsce to rzeczywiście mogło być domem dla elfów, gdyby tylko zechcieli się tu pojawić. Podczas tej podróży, każdy krok dalej od cywilizacji zdawał się nas przybliżać do czegoś starożytnego i tajemniczego, jakby każdy fragment tej wioski miał swoją nieopowiedzianą jeszcze historię. A my, choć tylko na chwilę, mogliśmy stać się częścią tej opowieści.
Po sycącej kolacji, pełnej lokalnych smaków i aromatów, kelnerka zaprowadziła nas do naszych pokoi w niewielkiej, ale urokliwej tawernie wioski. Moje pomieszczenie, choć skromne, miało wszystko, czego potrzeba do odpoczynku po długim dniu – przede wszystkim wyjątkowo wygodne łóżko z miękkim, zapraszającym materacem, który wręcz obiecywał noc pełną odnowy i regeneracji. Koneko, zdecydowawszy się na pokój z malowniczym widokiem na leśną ścieżkę, prawdopodobnie chciała pożegnać dzień, obcując jeszcze przez moment z naturą, która była dla niej tak ważna. Rozdzieliwszy się po przybyciu do pokoi, każde z nas zanurzyło się w swoich myślach i refleksjach. Ten krótki moment samotności pozwolił mi na głębokie przemyślenia naszej wspólnej przygody. Zaczęło się od intensywnego treningu w zaciszu leśnym, który przyniósł nie tylko fizyczne, ale i emocjonalne zmęczenie, poprzez niespodziewane i szokujące zmiany w moim wyglądzie, które nawet dla doświadczonego shinobi jak ja stanowiły zagadkę, aż po naszą wędrówkę przez leśne ostępy do tej malowniczej wioski. Każdy z tych momentów składał się na niezwykłą opowieść, pełną niespodziewanych zwrotów akcji i głębokich emocjonalnych doświadczeń, które z pewnością zostaną z nami na długo. W mojej głowie powracały obrazy i dialogi z ostatnich godzin, próbując znaleźć miejsce w mojej świadomości i zrozumieniu. Leżąc na miękkim materacu, z zamkniętymi oczami, zastanawiałam się nad przyszłością. Wioska Elfów, o której tak niewiele wiedzieliśmy, a która już niebawem miała stać się kolejnym etapem naszej podróży, była owiana tajemnicą. Czy znajdziemy tam odpowiedzi, które tak desperacko szukamy? Czy kolejne dni przyniosą rozwiązanie zagadek, które pojawiły się niespodziewanie w naszym życiu? Niepewność tych pytań wypełniała powietrze ciężarem nieznanego, ale jednocześnie, była to też niepewność pełna nadziei i potencjału na nowe odkrycia. Wspólnie spędzone chwile, choć czasami pełne były wyzwań, to jednak każda z nich była cenną lekcją i doświadczeniem, które zbliżało nas nie tylko do rozwiązania naszych zagadek, ale i do siebie nawzajem. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co przyniesie jutro, wspólnie przeżyte przygody już na zawsze zmieniły nasz sposób postrzegania świata i siebie samych. Jutro, kolejny dzień naszej przygody miał rozpocząć się od wizyty w tawernie, a potem dalszej eksploracji Wioski Elfów. To miał być czas na nowe doświadczenia, nowe odkrycia i, mam nadzieję, na nowe odpowiedzi. Z niecierpliwością oczekiwałam kolejnych dni, gotów na to, co przyniesie przyszłość, wiedząc, że każdy kolejny krok, nawet ten najmniejszy, jest ważny na naszej wspólnej drodze do zrozumienia tajemnic, które nas otaczają.
Obrazek
0 x
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 185
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Erufu no Mura

Post autor: Shigemi »


Obrazek
Poranek w "Wiosce Elfów" przywitał nas nietypowo chłodnym, ale jasnym światłem, które przebiło się przez starannie ułożone drewniane żaluzje mojego pokoju w tawernie. Promienie słońca tańczyły na ścianach, rzucając ciepłe, złote refleksy na surowe drewniane panele. Obudziłem się odświeżony, czując, jak energia powoli wraca do mojego ciała po wyczerpujących dniach pełnych niepewności i wyzwań. Spokojna noc w bezpiecznych murach tawerny pozwoliła mi nie tylko zebrać myśli, ale także ponownie poczuć solidny grunt pod nogami, co było niezbędne do dalszej podróży. Wstałem z miękkiego, jeszcze ciepłego łóżka i podszedłem do niewielkiego, drewnianego stołu, który karczmarka z pełną przemyślaną troską nakryła dla mnie czystymi ubraniami. Ułożony tam stos odzieży był prosty w formie, ale wykonany z wygodnych materiałów, idealnych na dalsze trudy podróży. Tekstury tkanin były przyjemne dla skóry, co po wielu dniach noszenia tego samego, coraz bardziej zniszczonego ubioru, było prawdziwym ukojeniem. Z uśmiechem na twarzy przebrałem się szybko, ciesząc się każdym dotykiem świeżej tkaniny na skórze, która przynosiła odrobinę normalności i komfortu w te niepewne czasy. Gdy byłem już gotowy, zszedłem po starych, skrzypiących schodach na dół, gdzie w głównej sali tawerny czekała na mnie właścicielka, przygotowując się już do porannego ruchu. Jej postać emanowała ciepłem i gościnnością, co w tych trudnych czasach było więcej niż mile widziane. Po krótkiej, ale serdecznej rozmowie, w której wyraziłem swoją wdzięczność za jej nieocenioną pomoc i gościnność, przejrzeliśmy razem zawartość spiżarni, aby wybrać prowiant na kolejne etapy naszej podróży. Zdecydowałem się na zakup solidnego, grubo krojonego chleba, który świetnie sprawdzi się jako pożywne podłoże dla serów i wędlin, które również znalazły się w moim prowiancie. Do tego dobrałem kilka suszonych owoców, które miały dodać energii podczas dłuższych marszów oraz bukłak wody, który został napełniony świeżą, chłodną wodą ze studni. Karczmarka, z troskliwym uśmiechem, zapewniła mnie, że wybrane przeze mnie zapasy z pewnością wystarczą, aby utrzymać nas w siłach na kilka kolejnych dni. Jej optymizm i zapewnienia dodawały mi odwagi, wiedząc, że choć droga przed nami jest niepewna, nasze przygotowania pozwolą nam stawić czoła nadchodzącym wyzwaniom. Wypełniony nowym prowiantem i odnowioną energią, wraz z Koneko, gotowi byliśmy kontynuować naszą podróż, wiedząc, że każdy nowy dzień na szlaku przyniesie nie tylko trudności, ale również nowe możliwości do odkrycia.
-Przemyślałem sporo spraw wczoraj i myślę, że musimy ruszyć na pustynię. To co się z Tobą dzieje nie jest normalne, a myślę, że mając dobrą protezę mocno odbarczysz swój organizm. - powiedziałem, a następnie skierowałem swoje kroki ku granicy z Wietrznymi Równinami.

Po opuszczeniu „Wioski Elfów”, Koneko i ja udaliśmy się w kierunku posterunku granicznego Sakai a Midori, który rozdzielał Prastary Las od Wietrznych Równin. Początek naszej podróży był spokojny, droga początkowo prowadziła przez bujny, zielony las, który z czasem zaczął ustępować coraz bardziej posępnym i rzadziej porośniętym terenom. W miarę jak oddalaliśmy się od znanych terenów, w moim sercu zaczęło narastać niepokojące uczucie niepokoju. Moje wnętrze wypełniała rosnąca pustka, która wydawała się odzwierciedlać otaczający nas coraz bardziej jałowy krajobraz. Koneko, chociaż zwykle pełna determinacji, również zdawała się być bardziej zamyślona, co tylko potęgowało atmosferę niepewności między nami. Przemierzając coraz bardziej opustoszałe tereny Prastarego Lasu, zauważyliśmy, że życie wokół nas zdawało się zanikać. Ptaki przestały śpiewać, a drzewa stały smutne i bezlistne, jakby także one czuły ciężar nadchodzących wydarzeń. Nasze rozmowy, zwykle pełne planów i nadziei, teraz ograniczały się do niezbędnego minimum – obydwoje byliśmy pogrążeni w swoich myślach, próbując nie ulec rosnącemu w nas niepokojowi. Jak coraz bardziej oddalaliśmy się od znanych nam, bezpiecznych ścieżek „Wioski Elfów”, tereny Prastarego Lasu, przez które przemierzaliśmy, zaczynały wyglądać coraz bardziej posępnie i opustoszale. Było to miejsce, które zwykle tętniło życiem, pełne było zielonych kaskad liści i koncertów ptasich treli. Teraz jednak, coś się zmieniło – życie zdawało się z tej ziemi uchodzić. Ptaki, które jeszcze niedawno radośnie wypełniały powietrze swoim śpiewem, teraz milkły jeden po drugim, aż w końcu ich głosy całkowicie zniknęły, pozostawiając za sobą tylko głuchą ciszę, którą sporadycznie przecinał tylko szum wiatru. Drzewa, niegdyś dumne i rozłożyste, teraz stały przygarbione, ich gałęzie zwisały smętnie i były pozbawione liści, jakby samą naturą opłakiwały swoje niedawne bujność i zdrowie. Ich kory były blade i wyschłe, a pęknięcia na nich wyglądały jak blizny po nieznanym cierpieniu. Wszystko dookoła zdawało się poddawać jakiejś niewidzialnej, tłamszącej siły, która wyssała z lasu całą radość i życie. W tej coraz bardziej tłumiącej atmosferze nasze rozmowy, które zwykle były pełne planów na przyszłość, entuzjastycznych projektów i nadziei, zaczęły tracić swoją barwę. Teraz nasze słowa ograniczały się tylko do niezbędnego minimum – krótkich, rzeczowych wymian informacji lub przemyśleń, które miały na celu pomóc nam poruszać się dalej. Rozmawialiśmy szeptem, jakbyśmy bali się, że każde głośniejsze słowo może przyciągnąć uwagę czającego się wśród drzew niebezpieczeństwa, albo jeszcze bardziej rozdrażnić już i tak naelektryzowaną atmosferę. Obydwoje byliśmy pogrążeni w swoich myślach, zmagając się z wewnętrznymi demonami i próbując nie ulec rosnącemu w nas niepokojowi. Czułem, jak Koneko obok mnie chwilami zaciska pięści, a jej kroki stawały się coraz bardziej zdecydowane, jakby próbowała fizycznie odpędzić od siebie ciężar tego, co nas otaczało. Ja sam czułem, jak ciężko jest mi złapać głęboki oddech, a w piersi zbierało się uczucie, jakby ktoś umieścił w niej ciężki kamień. Poruszaliśmy się powoli, nasze kroki były niepewne, a każdy kolejny metr drogi, który pokonywaliśmy, zdawał się wymagać coraz więcej siły. W tych trudnych chwilach, choć każde z nas było zatopione w swoim własnym morzu zmartwień, wiedzieliśmy, że możemy polegać na sobie nawzajem. Ta niema więź, która nas łączyła, dawała nam siłę, aby nie poddać się bez walki i z każdym krokiem starać się odzyskać choć część dawnej nadziei i determinacji, która kiedyś nas prowadziła.

z/t

0 x
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shinrin”

Użytkownicy przeglądający to forum: Koneko i 1 gość