Fukurō

Najdalej wysunięta na północ prowincja Prastarego Lasu. Obszar ten jest zamieszkiwany oraz kontrolowany przez Ród Senju. Prowincja w ogromnej części pokryta jest lasem, który jest schronieniem zarówno dla zwierząt jak i ludzi w nim żyjących. Shinrin od zachodu graniczy także z „niezbadanymi terenami” co może w przyszłości zaowocować potyczkami zbrojnymi. W prowincji rozwinięte jest głównie zbieractwo oraz łowiectwo.
Sarutobi Kazumi

Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Obrazek
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

/Trochę nie wiedziałem jak się za to zabrać, bo od Ciebie posta wstępnego nie było. KP przeczytałem wygląd i charakter, troszeczkę może nie dostosowałem się do charakteru za co ewentualnie przepraszam. Możesz mnie poprawić w swoim poście, wtedy będę mógł bardziej opisać emocje : )
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Płonie ognisko i szumią knieje!
Obrazek
A nieumarli są wśród nas.
Wędrowała traktem którego nie znała, mijając ludzkie siedziby, większe i mniejsze, niektóre przygotowane do obrony, inne gotujące się do łupieżczych wypraw. Sama droga była jednak względnie spokojna i bezpieczna. Pogoda nie znęcała się nad wycieńczoną podróżną, a w jednej karczmie - podupadającej z braku klientów - udało się jej nawet wyżebrać trochę jedzenia. Szła dalej, z każdym krokiem zbliżając się do domu.Wojna między Senju a Uchiha zniechęciła handlarzy do używania tych tras, a skoro zabrakło ich taborów i przybyło uzbrojonych shinobi, bandyci musieli skryć się w gęstwinach... Albo zaoferować swoje zdolności za opłatą. Nikt jednak nie niepokoił Kazumi, która w końcu, w opłakanym stanie, dotarła do Fukurō. Było południe, nie miała więc choćby najmniejszej szansy na usłyszenie (o zobaczeniu nawet nie myśląc) słynnych sów. Ale spaloną i wymarła osadę poczuła (i niedługo później zobaczyła) bez trudu. Nawet nie pamiętała, by biegła. Ale musiała biec, inaczej nie łapałaby powietrza w usta jak ryba wyjęta z wody. Nie upadłaby na kolana, które nie mogły jej utrzymać.
- To niemożliwe... - wyszeptała, wpatrzona w zgliszcza. Chciałaby to negować, uwierzyć, że to tylko genjutsu jej senseia, ale znała prawdę. Jej dom przestał istnieć, a wraz z nim cała osada. Jak wielu ludzi, którzy wcześniej tu mieszkali, zginęło z kościstych rąk? Ich krew zrosiła ziemię, pozostawiając po sobie ciemne plamy. Po pierwszym szoku, na który się przecież przygotowywała całą drogę, zaczęła zwracać uwagę na szczegóły. Z niektórych miejsc nadal unosiły się strużki dymu, a z popiołów czuć żar. Czyli od chwili jej porwania minęło niewiele czasu. Dzień? No i czas powrotu, czyli dwa dni. Czterdzieści osiem godzin. Dwa tysiące osiemset osiemdziesiąt minut. Sto siedemdziesiąt dwa tysiące osiemset sekund. Dla jednej, zbłąkanej istoty była to nieskończoność, która zmieniła ją i jej życie. Pytanie tylko, jak bardzo? Odpowiedź ukształtuje się później.
Miejsce wydawało się opuszczone przez ludzi, żadnych rozmów, krzyku czy choćby śladu ogniska, poza zwęglonymi domostwami rzecz jasna. Młoda Sarutobi nie miała zamiaru popadać w rozpacz, co to to nie! Zbyt wiele emocji kłębiło się w jej drobnym ciele, by dokładać do nich kolejne. Zamiast tego miała zamiar rozejrzeć się po okolicy, zaczynając od miejsca, które kiedyś było jej domem. Powędrowała więc do centrum osady, prześladowana radosnymi wspomnieniami, które teraz przypominały igły wewnątrz niej. Może uda się jej odnaleźć przynajmniej ślady ocalałych?
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

To musi być sen!
Obrazek
Nie, to koszmarna rzeczywistość.
Przeznaczenie, los, bóg albo i cały panteon... Wszystkie te idee, w które wierzą ludzie od zarania dziejów mają pewną skłonność do tworzenia nieprawdopodobnych zjawisk. Dzięki nim powstają przezabawne zbiegi okoliczności, z popiołów żalu odradzają się mściciele, a bohaterowie wkraczają na wieki do legend. Czyżby właśnie tak samo miało być z Kazumi? Wędrowała ulicami tego, co kiedyś było dobrze prosperującą osadą. Teraz było to co najwyżej pogorzelisko. Słyszała tylko siebie - bicie serca, oddechu, chrzęst żwiru pod butami. Szkielety domów nie patrzyły na nią, kruki nie krążyły nad głową jak po piewcach złych wieści można by się spodziewać. Może na nie tak odległym polu walki miały więcej roboty? Srebrnooka szła dalej, przypominając sobie poszczególne fragmenty z dzieciństwa. Z kim się bawiła, o co się kłóciła, jak wyglądali jej sąsiedzi... Ale wracając do przeznaczenia, jej dom pozostał w prawie nienaruszonym stanie. Prawie nienaruszonym. Bo co z tego, że prawie wszystko wokół spłonęło? Zasady przeznaczenia musi zrobić swoje, heh. Stanęła niezdecydowana, bojąc się ruszyć do przodu. Z drugiej strony, ucieczki też sobie nie wyobrażała.
- No, śmiało. - zaszeptało coś w głębi jej umysłu. Krok po kroku zbliżała się do miejsca, w którym spędziła dziewiętnaście lat swojego życia. Dobre i jeszcze lepsze chwile. A teraz czuła się jak intruz, menel który zawitał na pogrzeb profesora, nawet jeśli denat był jego bratem. Przysięgła sobie, że strach nią nie zawładnie, że dowie się wszystkiego, czego tylko zechce! No i tutaj powinien paść jakiś rzewny monolog przetykany retrospekcjami... Ale to prawdziwe życie, nie shonen z blond debilem w dresie. A co kryło się za drzwiami? Tego dowiemy się już za chwilę, walić czwartą ścianę!
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

//wybacz zajęty byłem, no ale to już wisz z gygy. O 9 wychodzę i wracam 12-13. Jak będzie post to od razu odpiszę.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Kółko i krzyżyk.
Obrazek
I odcięte kończyny?
Powoli przekroczyła próg domostwa. Znała na pamięć rozkład pomieszczeń, wiedziała też, które deski mogą zdradliwe zaskrzypieć. Tyle, że kompletnie jej to w tej chwili nie obchodziło, i tak, jak na początku z trudem robiła krok, teraz biegła wzdłuż korytarza, kuchnia była najbliżej i to do niej wparowała. No i znalazła, czego szukała. Większość mieszkańców osady. Ilość kawałków w tej krwawej układance była większa w jej głowie, niż w rzeczywistości. Truchła leżały w trzech stosach, nieruchome z czarnymi plamami krwi.
W tej chwili dziewczę powinno myśleć, analizować sytuację. Dlaczego ich tu zgromadzono? Dlaczego podzielono? Dlaczego jej dom stał się ich mogiłą? A może ołtarzem, w końcu wszystkie ciała leżały w jakimś kręgu. Tylko po co szkielety bawiłyby się w symbolikę? Miały znaleźć kandydata na pojemnik dla bijuu, a nie wymordować osadę. Chyba, że jedno wiązało się z drugim. Może kandydat miał mieć świadomość, że nie ma już dokąd wracać? Łatwiej kimś takim manipulować. Bo co innego miałby robić, jak spełniać rozkazy istoty zdolnej dać jej opiekę?
Żadna z tych myśli nie przyszła do głowy Kazumi. Nie myślała, nie czuła, dziwne że jeszcze oddychała. Tkwiła nieruchomo, wpatrując się w obraz zdolny zniszczyć psychicznie znacznie bardziej odporne osoby od niej. Czy kiedyś zdoła usunąć ten obraz z pamięci? Może nigdy.
- Przestań się mazać. To tylko trupy. Ty żyjesz. - zaszeptało coś w jej wnętrzu. Nie był to kot, tego była pewna. Nieważne, do czego lub kogo należał głos, pozwolił jej się ocknąć. Podeszła niepewnie do "średniego" stosu" starając się dostrzec, czy pośród ciał odnajdzie swoich rodziców. Piękna matka, ojciec górujący nad innymi mężczyznami w wiosce o głowę... A jeśli poszukiwania okażą się bezowocne, uda się do swojego pokoju - o ile nie spłonął. Chciała zabrać stamtąd kilka rzeczy i wynieść się z tego przeklętego miejsca. Za nic nie mogła pozbyć się żółci wzbierającej w gardle.
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

...
Obrazek
Yhym.
Czyżby tak wyglądało szaleństwo? Trupy, krew, zagubienie, głos w głowie... W przypadku Kazumi nawet dwa głosy, a doliczając jej własne myśli - trzy. Trochę tłoczno jak na jedno, drobne ciało. Tym razem mówił kto inny, a dotyk, o ile to w ogóle był dotyk... Chciała go zignorować, a przynajmniej udawać, że się jej to udało. Widok ciał rodziców był wystarczająco dobry (znaczy zły) do odwrócenia jej uwagi od gadającego kota siedzącego w jej wnętrzu. Czyli i oni zginęli. Nie czuła już nawet smutku, jedynie zrezygnowanie. Nie mogła im w żaden sposób pomóc, nawet godny pochówek nie wchodził w grę. Chociaż... Pomysł zaczął rozwijać się w jej głowie, dopasowywać do okoliczności... Spalenie nie jest najgorszym pogrzebem, he?
Poczłapała niepewnie do swojego pokoju, uważając na spadające z sufitu szczątki, plamy krwi i inne takie niespodzianki. Jeśli wszystko będzie na swoim miejscu, to otworzy szafę i zabierze z niej trochę drobiazgów, a przede wszystkim czyste ubrania. Te ciuchy miała na sobie już kilka dni, a w dodatku porwały się podczas ucieczki, pobytu w laboratorium, a droga powrotna nie poprawiła ich stanu. Jeśli znajdzie świeże rzeczy, zabierze je ze sobą - w końcu przebieranie się w takim miejscu budzi co najmniej mieszane uczucia. Wyjdzie z domu, niedaleko od osady jest strumień, wystarczy by się nieco odświeżyć. A potem zrealizuje swój plan. Czy powinna rozpaczać? Pewnie tak. Szkoda tylko, że nie miała już siły na czcze żale.
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Dziecko...
Obrazek
Ne, trup.
Dostała się do pokoju, nietkniętego złem, które panoszyło się wszędzie wokół. Znalazła ubrania, zabrała je i opuściła budynek. Dlaczego nie przyszło jej do głowy, by przeszukać skrytkę z oszczędnościami? Może i większość majątku rodzice trzymali w banku, ale mieli też mały zapas skryty przed całym światem. Zawrócić? Nie miała najmniejszego zamiaru ponownie oglądać jatkę wewnątrz. Musiałaby przerzucić truchła, by dotrzeć do luźnej deski w podłodze... Nie. Nie i kropka. W drodze do strumienia srebrnooka spotkała drugą ocalała. Czyżby komuś jeszcze się poszczęściło? Choć w tej sytuacji można mówić raczej o ironii losu - być ostatnim żyjącym członkiem rodziny, bez domu, jakichkolwiek relacji. Ami Takeda - bo tak zwała się młodsza o kilka lat dziewczynka - była dzieckiem równie rozpuszczonym, co Kazumi. Ich rodzice byli w końcu wspólnikami w interesie, jeden organizował wycinkę i obróbkę drzew, drugi ich transport. Można więc powiedzieć, że się znały. Że były koleżankami, bo przyjaciół jako takich młoda kunoichi nie miała, nie ma, i mieć nie będzie. Chyba, że polubi głosy w głowie, huh.
- Ami-san, zostałaś tylko ty? - wolała nie pytać o to, jakim cudem przeżyła, nagły powrót wspomnień mógłby ją doszczętnie rozbić.
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Odejść stąd.
Obrazek
Stąd? Ze świata?
Eh... Już po sekundzie pożałowała, że w ogóle odezwała się do tego chodzącego nieszczęścia. Sama nie była w najlepszym stanie, ale to... Zapłakane, zasmarkane, jedno złe dotknięcie (heh, nie taki zły dotyk) i po niej. Może i rozhisteryzowana, może i wczepiona w pannę Sarutobi jak leniwiec w swoje drzewo, ale udało się co nieco od niej dowiedzieć. Wychodziło na to, że srebrnooka nie była tak wyjątkowa, przeżyło aż czworo, tyle, że ona była najstarsza. No i to w jej wnętrzu siedział wielki kot. Powód do dumy? Dar? Klątwa? Jeszcze kwestia tego trzeciego, dziwnego towarzysza. Może dowie się o nim czegoś więcej? Tylko gdzie? Tutaj, wśród trupów i sczerniałej krwi? Długa jeszcze droga czekała Kazumi - tak do odpowiedzi na pytania, jak i do równowagi psychicznej.
- No już... Całe życie przed tobą... Jeszcze będzie dobrze, ne...? - mówiła drżącym głosem. Bardziej pocieszała siebie niż Ami, ale może jej słowa dotrą i do dziewczyny? Byleby się od niej wyrwać i odejść jak najdalej. Od niej, od osady, od wspomnień. Od bólu wylewającego się z serca. - A teraz wracaj do brata, pewnie się martwi. Musisz być dla niego przykładem. - poklepała ją jeszcze niezręcznie po plecach i poszła swoją drogą. O ile tylko Ami się od niej odczepi i nie będzie szła krok w krok za nią. Kazumi była zainteresowana wyłącznie strumieniem i ulgą, jaką da zanurzenie w chłodnej wodzie. Czy zimno zagłuszy ból emanujący ze strzaskanej duszy?
0 x
Yoshimitsu

Re: Fukurō

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Fukurō

Post autor: Sarutobi Kazumi »

W drogę!
Obrazek
A ognisko?
Taaa... To było, krótko mówiąc, dziwne. Ale w jakimś stopniu pomogło dla obu bohaterek tego dramatu, bo każda miała siłę by pójść dalej. Dosłownie i metaforycznie. Ami zniknęła między budynkami, najpewniej wracając do swojego brata, a Kazumi... Popatrzyła przez chwilę na małą i ruszyła własną drogą. Ścieżka do strumienia była rzadko uczęszczana. Ludzie nie mieli ochoty na wchodzenie pod dość ostrą górkę tylko po chłodną wodę.
Umycie się było trudne bez żadnych pachnideł, o braku czegoś do wytarcia nie wspominając. Ale zdołała doprowadzić się do stanu względnej świeżości, założyć świeże ubranie, a stare po prostu wyrzucić. Co jeszcze zostało do zrobienia w tym miejscu? Minuta ciszy dla poległych? Jaki to miało sens? Oni i tak już milczeli, i to na wieki. Zamiast tego zeszła z powrotem do osady, klucząc między drzewami, układając w głowie mowę pożegnalną... Której nie wygłosiła, bo i po co? Jeśli jej rodzice faktycznie są przy niej to dobrze wiedzą, co czuje. Stojąc przed domem złożyła kilka pieczęci i zalała budynek kulami ognia. Powinien spłonąć doszczętnie, a nie robić za symbol okrucieństwa. Akuryo będzie musiał kiedyś za to zapłacić.
Nazwa
Katon: Hōsenka no Jutsu
Pieczęci
Szczur → Tygrys → Pies → Wół → Królik → Tygrys
Zasięg Max.
35 metrów
Koszt
E: 8% (od pocisku)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Najprostsza technika Katonu. Polega ona na nabraniu powietrza i wypluciu pewnej ilości kul ognia o małej wielkości. Ogromną zaletą techniki jest to, że w pociskach można ukryć mniejsze bronie, np. shurikeny, co sprawia, że pomimo małej rangi Jutsu to może sprawić wiele kłopotów. Jednak nic nie trwa wiecznie i po wykonaniu jednej salwy kul ognia trzeba nabrać powietrza na następną. W jednej salwie mieści się 15 pocisków. Przerwa między salwami trwa mniej więcej tyle co długi oddech, a następnie można wykonać kolejną salwę, bez składania pieczęci.
Żeby się dom ładnie paliło, o!
[z/t]
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shinrin”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość