Głęboko w Lesie

Najdalej wysunięta na północ prowincja Prastarego Lasu. Obszar ten jest zamieszkiwany oraz kontrolowany przez Ród Senju. Prowincja w ogromnej części pokryta jest lasem, który jest schronieniem zarówno dla zwierząt jak i ludzi w nim żyjących. Shinrin od zachodu graniczy także z „niezbadanymi terenami” co może w przyszłości zaowocować potyczkami zbrojnymi. W prowincji rozwinięte jest głównie zbieractwo oraz łowiectwo.
Murai

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Murai »

0 x
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Reika »

Widząc radość na twarzy Blondyna, który porwał swoją torbę w objęcia, Reika uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z faktu, że mogła pomóc. Kiedy mężczyzna wyjął pudełeczko i otworzył je, przyglądając się pierścionkowi, Blondynka przyznała, że jest bardzo ładny i obdarowana kobieta na pewno będzie zachwycona. W sumie dobrze się złożyło, że mężczyzna dostał zadośćuczynienie za zniszczone ubranie, bo jak taki poszarpany pokaże się w domu ukochanej? A tak będzie mógł sobie kupić nowy strój i od razy lepiej się zaprezentować. A właśnie, co do tych oto pieniędzy, to mężczyzna wziął tylko część, zostawiając jej resztę jako podziękowanie za pomoc. Z początku kunoichi nie chciała ich przyjąć, ale gdy Blondyn zapytał, czy zna drogę do osady, bo się wcześniej zgubił, skinęła głową, więc zaproponował, że wynajmie ją za tą sumę jako przewodnika, który bezpiecznie odstawi go do cywilizacji. Na to Reiką zgodziła się z uśmiechem i schowała pieniądze do swojego mieszka, który trzymała we własnej torbie przy pasie. Pozostało już tylko poprowadzić mężczyznę w odpowiednim kierunku. W sumie to sama zmierzała do osady, więc nie był to dla niej żaden problem. Przez całą drogę rozmawiali o przyszłej narzeczonej Blondyna i o tym, jak się poznali, co wywołało szczery uśmiech na twarzy Reiki, ale też poczuła coś zupełnie innego. Ukłucie smutku głęboko w sercu, że jej nadal nie udało się odnaleźć tej drugiej osoby, z którą chciałaby spędzić resztę życia. Cóż, na każdego przyjdzie czas, a przynajmniej taką miała nadzieję. Miała dopiero dwadzieścia lat, więc jeszcze wszystko przed nią, o ile uda jej się przeżyć, będąc nadal aktywną kunoichi. Dlatego właśnie musi się wzmocnić, żeby nie wielu mogło jej zagrozić na tyle, żeby dotkliwie zranić, nie mówiąc już o zabiciu.
W końcu wyłonili się z wszechobecnego lasu, a przed nimi stała otworem brama osady, do której oboje zmierzali. Gdy tylko ją przekroczyli, Reika pożegnała się z Blondynem i życzyła mu szczęścia i powodzenia z ukochaną, po czym rozeszli się każde z nich w inną stronę. Kunoichi rozglądała się z uwagą po znajomych ulicach, sklepach i kramach. Widząc znajome twarze, skłaniała lekko głowę, albo machała ręką. W pewnym momencie wiatr zawiał jej pod nogi jakąś kartkę papieru, więc kunoichi schyliła się i podniosła ją. Już chciała ją zgnieść i wrzucić do najbliższego śmietnika, kiedy dostrzegła, że na drugiej stronie jest coś napisane. Czyżby jakaś ulotka?
0 x
Awatar użytkownika
Rokuramen Sennin
Support
Posty: 1033
Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Rokuramen Sennin »

Okazało się, że owa kartka była wykonana z niezwykle starego pergaminu, widocznie ledwo się trzymającego w jednym kawałku. Stary papier był pokryty ledwo widocznymi znakami z atramentu, w wielu miejscach układającymi się w słowa. Niestety, duża część zapisków była albo starta przez czas, albo zakryta śladami czegoś, co wyglądało jak bardzo stare plamy po krwi...
  Ukryty tekst
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Awatar użytkownika
Reika
Martwa postać
Posty: 2051
Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
Wiek postaci: 28
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
Multikonta: Brak

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Reika »

To na pewno nie była ulotka. Papier był stary i bardzo kruchy, wyglądał na prawdziwy pergamin. Do tego jeszcze wyblakły atrament, układający się w całe zdania i plamy, które sprawiły, że Reice mimowolnie zjeżyły się włoski na karku. To wyglądało jak zaschnięta krew, ale miała nadzieję, że się myliła i to tylko umysł podsuwa jej takie niepokojące myśli. Przez chwilę skupiła się na odczytaniu tego, co było tam napisane. Okazało się to nie łatwe, ale powoli dawała jakoś radę uchwycić kontekst. Kiedy już płynnie przeczytała całość, przez kręgosłup przeszedł jej lodowaty dreszcz. Teraz tym bardziej mogła podejrzewać, że plamy na pergaminie to istotnie krew.
  Ukryty tekst
To wyglądało jak myśli z pamiętnika, do tego bardzo niepokojące. Wyglądało na to, że jakiś shinobi próbował schwytać wszystkie demony, które okazały się dla niego zbyt dużym wyzwaniem. Mające niezwykłą siłę i do tego uczucia...niesamowite i zarazem przerażające. Z całą pewnością gość już dawno nie żyje. Będzie musiała pokazać to ojcu, gdy tylko znajdzie dla niej wolną chwilę któregoś wieczora. Nie chciała o swoim znalezisku rozmawiać w murach siedziby, w razie gdyby istotnie było to coś, czego należałoby się obawiać. Ostrożnie zrolowała pergamin i ruszyła w drogę powrotną do domu. Innym razem popracuje dla ludzi z osady.

[zt]
0 x
Senju Toshio

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Senju Toshio »

Głęboko w lesie, lecz nie na tyle, aby zgubić się w rozległej kniei Toshio zamierzał kontynuować swój trening. Pokładane w sobie nadzieję motywowały go, więc tym bardziej nie lękał się niczego, co mógł przeżyć. Zdążył zobaczyć okropieństwa, które jeszcze nie raz spędzą mu sen z powiek. Dla shinobi sen i tak stawał się zbędną koniecznością. Na wojnie, której początek zwiastował terror w wielu zakątkach, to leśne tereny były raczej ostoją spokoju. Schronienie dla wielu zwierząt, niekoniecznie tylko tych małych, okazywało się tym, co młody Senju uwielbiał w dzieciństwie. Skakanie po drzewach nie należało do bezpiecznych, ale przy odpowiedniej wprawie ciało zaczynało robić to automatycznie. Zatem po wielu upadkach stał się swoistym członkiem runa leśnego.
Chłopak nie zapomniał zabrać z domu ekwipunku, aby móc się bronić przed ewentualną koniecznością. Wybierał jednak drogę z dala od zwierząt, co nie stanowiło znacznego problemu. Wychwytywanie śladów i obecności żerowisk to jak rzucanie kunai do tarczy. Praktyka sama w sobie. Potrzebne umiejętności zdawały się jednak być mu dopiero potrzebne. Musiał szybko je nabyć i przetestować, żeby okazały się przydatne w prawdziwych okolicznościach. Na tę chwilę kontynuował swoisty spacer, aż nie natknął się na pewne ślady stóp. Łapami nazwać ich nie mógł. Zatem pospiesznie wdrapał się na drzewo i tam chwilę przeczekał. Kilka razy przeskoczył na inną gałąź i skrył się pośród liści. W dobrym, jak na swoje oczekiwania kamuflażu wreszcie zjawiła się ofiara. Postać okryta w kaptur i charakterystyczny, gruby pas z przytroczonymi do niego sakwami zbliżała się powoli. Młodzik liczył na jedną rzecz, aby skoczyć niczym drapieżca na ofiarę. Dokonać tego najlepiej podczas gdy ta będzie korzystała z wodopoju. Rozkojarzenie dokonało się w trakcie zbierania przez wędrowca kolejnego okazu rośliny. Adept sztuki ninja ześlizgnął się z gałęzi i opadł na ziemię, a następnie pobiegł na postać od tyłu. Przez kilka pierwszych kroków osobnik jeszcze kucał, aby rozpłynąć się w powietrzu i zajść Toshiego za plecami.
- Dobra strategia, wykonanie nie najgorsze. - odpowiedział ochrypły głos. Mężczyzna od razu puścił chłopca.
- Nadal nie wiem, jak ty to robisz, Sensei. - zwrócił się trochę z wyrzutem z powodu kolejnej porażki, ale również radośnie na jego widok.
- Toshio. - przywitali się w końcu i podczas wspólnego spaceru mogli porozmawiać. Szli ścieżkami wydeptanymi już przez staruszka nazwanego nauczycielem. W życiu chłopca mężczyzna był mentorem, który mógł przekazywać mu wiedzę niemal bez przeszkód. Taką, którą rodzice zawsze bali się przekazywać z obaw i troski. W trakcie Toshio pochwalił się osiągnięciami i przyszłymi planami. Pokrótce potwierdził to, co działo się w osadzie. Mógł liczyć na Senseia, jak na nikogo innego w tych sprawach. Poza tym to ważna opinia kolejnej osoby z jego bliskiego otoczenia. Prawdziwa i otwarta sugestia.
- Jest tu taka jaskinia, której wnętrze czyni człowieka odważniejszym... - rozpoczął z zagadkową dla opowieści tonacją głosu.
- Czy uczyni mnie silniejszym?
- Byłbyś zachwycony, prawda? Otóż to zwyczajna, wytłoczona przez naturę, niezamieszkana jaskinia. Zwyczajny w niej mrok, wilgoć i kamienna powłoka. Nie trzeba być śmiałkiem, żeby do niej wejść. Sęk tkwi w tym, aby po jej przejściu okazało się, że nadal wierzysz w bycie nim...
Tak oto Sensei wywarł na Toshio nieprzerwaną do tej pory ciekawość, a także wzbudził obawy. Sam widok jaskini okazał się być niczym innym, jak zarośniętym przejściem pośród zbiorowiska drzew. Chłopiec na przemian okazywał zdecydowanie i tracił jem jakby ktoś mu je odbierał. Nic nie wskazywało na tajemnicze moce władające tym miejscem, które spowodowałyby, że chłopak posiądzie zdolności do władania elementem ziemi. Zawierzył w sens wypowiedzianych przez mentora słów, bowiem nic nie mogło odwieść go od postanowień i pragnień. Wszedł do środka pewny swego. Nikt nie kazał mu zostawiać broni, ani też wyciągać. Czas zmierzyć się z namiastką strachu i przeznaczenia. Pełną gammą wrażeń godnych wyobraźni dziecka.

Rozpoczęcie nauki drugiego żywiołu (Mokuton) - Doton
0 x
Senju Toshio

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Senju Toshio »

Gdyby ktoś zdołał zapuścić się w głąb lasu, w pobliże pewnej jaskini, zauważyłby starca i młodego chłopca wchodzącego właśnie w czeluści nieznanego. Niecodzienny byłby to widok, zważywszy że i otoczenie nie zdawało się naturalnej w swej subtelności. Niepokojące zdawało się także to, iż w takim wypadku dużo świadczyło za negatywnością uczuć nabieranych przez obserwatorów. Na szczęście mało prawdopodobne, aby ktokolwiek z zewnątrz był w stanie wejść w drogę akurat podczas pobytu Toshiego i jego Sensei. Zwykły zbieracz roślin odczekał chwilę, aby rozpłynąć się w gąszczu bujnej flory lasów nieopodal Osady rodu Senju.
Trzynastolatek poczuł na rękach mokre zimno, gdy rozchylał porośnięte pnączami wejście. Chłód sam w sobie nie był czymś, czego się obawiał. Ani wilgoć, którą zdąży wsiąknąć w materiał oraz skórę. Tym, co zmusiłoby każdego były wszystkie czynniki na raz. Ciemność przesłaniała wszystko i niemal nie dało się określić, gdzie zaraz stanie. Krok stał się niepewny z co i rusz większą siłą. Mechanizmy obronne zmusiły go do macania ścian i ostrożnego stąpania po ziemi. Czuł pod stopami i na ścianach mokre podłoże. Mimo to parł naprzód, aż w końcu przywyknie. Nie mógł zrezygnować, chociaż często przemykała mu ta myśl przez głowę. Nic gorszego niż widok umierających w zamieszkach ludzi na pewno tu nie czeka. Nie zlęknie się żadnej bestii, jaka przypadkiem mogła zostać tu zapędzona.
- Eo~ - wybadał dźwiękiem położenie i odkrył, że nadal znajduje się w korytarzu. Idąc dalej przez niezliczoną ilość kroków, sprawdzał tylko czy ściany nie rozszerzają się za bardzo. Jeśli gdzieś wpadnie, to i tak ciężko będzie się uratować. Nie wychwycił różnicy, więc polegał na dotyku i słuchu, które niewątpliwie były tutaj najpotrzebniejsze. Wreszcie kopnął w coś, co mogło być podwyższeniem. Obadał dłoniami dokładnie otwór, jaki pojawił się na drodze. Innej drogi nie było. Przesmyk prowadził w górę i dla młodego chłopca nie stanowił większego wyzwania. Schylił głowę i ugiął nogi w kolanach, żeby wejść stabilnie wyżej. U wyjścia pierwsze, co rzuciło się w oczy była pustka. Lekkie opadnięcie wznieciło lekkie echo, które potem potwierdził głosem. Poczuł obawy, a to wywarło ciarki na całym ciele. Wyobraźnia już szukała wielu obrazów, jak wyglądała przestrzeń przed nim, a najgorszą wizją okazać mogła się bezdenna przepaść, w którą mógł w każdej chwili wpaść. Moment czekał w miejscu, jakby na ratunek. Gdy już wiedział, że to się nie stanie po omacku wyszukiwał stabilnego podparcia. Długo jej szukał i nie znalazł żadnego głazu. Wpadł za to nogą w wodę. Zanurzył się przy brzegu, jak się okazało. Tafla po uspokojeniu zajarzyła się błękitną poświatą. Jakby zauważyła jego obecność. Grota nabrała przejrzystości, a była ogromna. Zaniemówił, ale słowa nie miałyby teraz znaczenia. Mógł na moment zapomnieć o tej okropnej rzeczywistości, w jakiej się znalazł. Nie mieć żadnych obaw i przerażonego umysłu. Z tego powodu nie musiał długo czekać na reakcję tajemniczego miejsca. W miejscu przy brzegu, gdzie wdepnął do wody zaczynało się coś wyłaniać. Zdołał się tylko przyjrzeć krystalicznej powłoce, aby potem ujrzeć niemal idealną podobiznę siebie. To go zmieszało. W konsternacji czekał na ciąg dalszy, jakby w umyśle miał zabrzmieć jego własny głos. To chyba tak nie działało. Nie miał pewności, jak wejść w interakcję tego, co widzi. Najlepiej ominąłby zjawisko szerokim łukiem. W sumie to zapragnął wyjść już z tej jaskini. Zawrócić i z powrotem tą samą trasą, jaką przyszedł. Klon uśmiechnął się, a to spowodowało, że Toshiego ogarnął złowieszczy nastrój. Wyjął pospiesznie kunai, a dziwny twór zrobił to samo. Lustrzane odbicie wykonało jednak samodzielne, nieporadne i koślawe ruchy, jakby przyzwyczajało się dopiero do nowej formy. W rzeczywistości już od pierwszych chwil postanowiło nie zwodzić przybysza. Skierował się na chłopca, a kiedy ten machnął w niego nożem, ten uczynił to samo. Miejsce cięcia na wodnej powłoce zostawiło chwilowy rozbryzg, zaś w odwrotnym przypadku Toshio odczuł przerażający ból. Woda wręcz poparzyła go i zmroziła jednocześnie. Odskoczył. Widząc to lub czując Żywiołak nabrał większej agresji - uczył się i powtarzał. Toshio musiał zmusić się do większej uwagi i ucieczki. Miał styczność z czymś niepojętym, ale przy swojej wprawie potrafił przewidzieć ruchy przeciwnika. Cieszyło go to, ale z drugiej strach nadal siedział w nim i nie ustępował. Popełniał błąd za błędem, a twór uczył się wszystkiego. Gonił go dookoła zbiornika, a gdy upadł w ciemność i tkwił w bezruchu nie atakował. Stwarzało to teorię, że chodzi o dźwięki. Nie do końca, bowiem po podniesieniu się żywioł ciskał w niego pociskami. Młodzik począł kryć się i pozostawać cicho. Wymyślić sensowny plan, którego nie miał, a mimo to udało mu się. Zjednoczył się z miejscem doszczętnie pokrytym kamieniem. Nie przeszkadzały mu już cierpkie i szorstkie powierzchnie. Mimo tylu otarć i pieczenia na skórze bardziej przeszkadzały mu miejsca dotknięte przez nieokreślony żywioł. Wszystko mogło zdawać się istnieć w jego głowie, lecz potem doznał natchnienia. Wyszedł pewnie i zamierzał ruszyć otwarcie, z atakiem, który powinien rozstrzygnąć wszystko na jego korzyść. Gdy tylko został zlokalizowany wyobraził sobie, że ściera z powierzchni istotę, a to za sprawą dwóch kamieni, które go zgniatają. Klasnął w dłonie, jeden czy drugi raz. Nic. Marne zastraszanie zmusiło go do podniesienia prawdziwych kamyków i ciskania nimi w postać.
- Przepadnij! No znikaj już. - w głosie wzmagała się bezradność, aż w końcu przyszło zbawienie. Coś nabrało mocy i faktycznie zmiażdżyło nieświadomą tego wodną materię. Chakra przepływająca w tym momencie przez Toshio przypadkowo zmanipulowała nimi oraz bliższym otoczeniem, które w całości składało się ze skały.

Koniec nauki drugiego żywiołu (Mokuton) - Doton
Widok przejrzystego światła było zbawcze dla kogoś, kto spędził sporo czasu w mroku. Nawet nie spodziewając się, że trwało to sporo ponad pięć godzin. Toshio zmrużył powieki, aby widok dnia nie oślepił go. Wyszedł na zewnątrz wyczerpany, lecz z nowym bagażem doświadczeń. Wspaniałe uczucie. Zwycięstwo przelewało się poprzez pot i strudzone mięśnie, dające o sobie znać przy każdym ruchu. Nie padł jednak na ziemię, jak to sobie wyobrażał po wkroczeniu do Jaskini Próby. Nie czekał tez na niego nikt, a spodziewał się zastać Senseia. To oczywiste i godne jego miana, pomyślał sobie Toshi. Wszystko na własną rękę. Gdy tylko odzyskał więcej sił pobiegł znaleźć jakieś jagody, żeby odzyskać szybciej energię. Jedzenie posiadało tą zbawienną moc na ciele i powodowało lepsze samopoczucie. Zamierzał jeszcze trochę tutaj pozostać.
0 x
Senju Toshio

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Senju Toshio »

Świętowanie urodzin z pewnością nie należało teraz do najważniejszych aspektów życia młodego ninja, bowiem szczególnie pokrywało się z nieprzyjemnymi wydarzeniami spływającymi na świat. To już czternaście wiosen za nim. Całe szczęście przygnębienie było schowane przez Toshio głęboko w odmętach pamięci. Był coraz to bardziej podekscytowany wyzwaniami, które czekały na niego podczas treningu. Czuł się w swoim żywiole, niczym ryba w wodzie. I jeśli już myśleć o życiodajnej substancji, to należy przenieść się trochę w głąb lasu, aby dojrzeć śmiałka pokonującego trudy wraz z otaczającym go jestestwem wodospadu. Mnogie tereny niebezpiecznej, bądź co bądź puszczy kryły w sobie wiele niespodzianek, więc w zasadzie nie można narzekać na brak udogodnień. Woda i ziemi były już częścią, a więc w ciele chłopca najpewniej zachodziły całkiem przyjemne zmiany. Stawał się prawowitym dziedzicem Senju i aby zdać kompletny test potrzebował odrobinę więcej determinacji.
Rozpostarł ramiona szeroko, hen poza otaczający go widok, jakby chciał objąć wszystkie drzewa, a nawet góry dookoła. Powtarzał czynność kilka razy, aby napełnić się zdrowym, świeżym powietrzem. Koncentracja była w tym wypadku potrzebna. Doprowadzi go to do lepszego skupienia, a w afekcie wszystko wyjdzie, jak powinno. Z książek wiedział, że musi połączyć bardzo dokładnie najważniejsze czynniki i nie było mowy o półśrodkach. Wykonanie wymagało takiego poświęcenia, jakby nie miało być kolejnej okazji. Zminimalizowanie powtórzeń, które mogą napsuć niepotrzebnie i zmącić umysł niepotrzebnym zwątpieniem.
- Osu! - odetchnął i oznajmił całemu światu swoją gotowość. Stał na brzegu tuż przy opadającej z góry wody. Grawitacja rozpryskiwała na boki bezwładnie lecącą wodę i omywała co mniej nieostrożnych. Toshiemu nie sprawiało to problemu. W zaciszu, niemal jak zbiegły z osady dezerter postanowił samemu osiągnąć wszystko, na czym skupiała się jego droga ninja. Tylko on mógł to osiągnąć i nie spocznie póki nie będzie usatysfakcjonowany. Nie wiedział tylko w czym tkwił haczyk albo kiedy pozna, że udało mu się. Ciężkie wyzwanie, lecz jak to bywało z różnego rodzaju sprawami - to się czuje. Umysł sam dochodzi do wniosku, jaki to moment i podpowiada ciału, co ma robić. Niby harmonia tworząca się wszędzie za sprawą niewyjaśnionych, ale wszędobylskich czynników. Zjawisko podniecenia na moment ucichło, ponieważ chłopiec rozpoczął standardowe i nie podsycane żadną magią czerpanie chakry. Energia przepływała swoim obiegiem, niczym krew w krwiobiegu. Z tym wyjątkiem, że nad krwinkami człowiek nie panował. Wezbrała w nim wtedy odpowiednia siła i poczucie pewności. Duchowa moc za sprawą woli Toshio spłynęła po ramionach wprost do dłoni. Przelanie utkwiło w newralgicznym punkcie, kiedy chłopiec złączył je w mocnym uścisku. Kwintesencją tego zabiegu byłoby miło wspominać, gdyby po utworzeniu znaku zdarzyło się cokolwiek więcej poza odgłosami przyrody...

Rozpoczęcie nauki Kekkei Genkai - Mokuton
0 x
Senju Toshio

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Senju Toshio »

Kurtyna podnosi się i zamyka co rusz podczas oddawania kolejnych występów, w które nieczęsto zamieszani są artyści. Shinobi wedle teorii nie powinien być widowiskowy. Zamierzchłe czasy sugerowały wiodły ich ku skrytobójstwie, która z kolei była ledwie nędzną robotą dla małego, acz niegodziwego grona. Możliwe również, że to jedynie bajania, jakimi kiedyś zawrócono uwagę młodemu chłopcu. Klany, jak i rody niezłomnie dążące do coraz większych osiągnięć rozwinęły się i same w sobie stanowiły sporą siłę militarną. Stąd ten popyt na pokazy. Toshiemu mało w głowie polityki i ogarnięcia w sprawach wyższych. Jemu zwyczajnie wola dyktowała, żeby płynął z nurtem, robiąc wszystko najlepiej, jak tylko potrafi. Nie odbiegając od założeń bliskich, ale także w zgodzie z własnym sumieniem. Czego spodziewać się po czternastolatku? Tego dowiedzieć się nie da. Wystarczy śledzić jego historię taką, jaka jest, u jego boku. Lubił się takim od początku, więc czego innego chcieć?
Opadające ze zmęczenie ręce prosiły się o odpoczynek. Tak samo niemal bezwładne i wyczerpane ciało. Niby chwiejnie trzymająca się życia powłoka. Toshio przesadzał, jak zwykle, lecz to wszystko dla dobra siebie i swoich przyjaciół. Młodociane ambicje dopiero w nim wzrastały, więc trudno pozbyć się nadmiaru energii w inny sposób niż wyniszczając organizm do przesytu. W grę wchodziła zbyt wielka stawka i na karkach wielu ninja z rodu Senju czyhał zwiastun okropieństw i rozpaczy. Śmierć mogła spotkać każdego, lecz nie na ten temat przyszło chłopcu rozmyślać. Polepszanie się we własnym zakresie powodowała, że tlił się w nim płomyk nadziei, którego nie da się zgasić. Próżno szukać zwątpienia i smutku. I mimo całkowitej nie siły, ten dzieciak uśmiechał się bardzo szeroko. Teren dookoła przed rozpoczęciem nauki Mokutonu stanowił płaską glebę jednego z brzegów przy wodospadzie. Teraz pokrywały go liczne szramy i niemal idealnie odwzorowane pobojowisko. Nikt jednak poza chłopcem nie zapuszczał się w te okolice. Efekt treningu musiał również wystraszyć wiele zwierząt, w tym sporo drapieżników. Leśne tereny porośnięte zostały dodatkową roślinnością, chociaż była ona dość specyficzna. Konary rozsiane wszędzie dookoła, niczym wychodzące na wiosnę przebiśniegi były tworami Toshio. Podłużne, skromne i ociosane, jakby przez precyzyjne cięcia siekiery pnącza z drewna. Euforia, jaką wzbudziła pierwsza w pełni stworzona materia doprowadziła do kolejnych. W efekcie nie wytworzył ich więcej niż pięć sztuk, a przy dodatkowej kontroli stanowiły poważne obciążenie dla władającego. Mimo to udało się. Toshiego nie złamało nic, począwszy od marnie rozdysponowanej chakry na początku, aż po problemy z manipulowaniem konarami. Czuł się świetnie wiedząc, że stał się częścią rodziny. Od bardzo dawna zatracił tą świetność i to moment pozyskania Mokutonu zaliczyć można do niebywałego cudu. W końcu może być dumą własnego ojca, nazwać się jego synem. Chłopak przyjrzał się swemu dziełu. Trochę tu niechlujnie, pomyślał. Natura powinna poradzić sobie z tym. Za jakiś czas zniknie i nie będzie żadnego śladu. To ledwie drewno pośród całego lasu.
Odrobina wytchnienia doprowadziła Toshiego do wskoczenia pod sam wodospad. Prysznic był lodowaty, lecz bardzo orzeźwiający. Zaraz po nim wypadało upewnić się, że nie zapomni uczucia, jakie towarzyszyło w powstawaniu elementu drewna. Drobny sprawdzian, który już tak nie wytęży osłabionego ciała. Wręcz odpowiednia dla malca zabawa, który jednak tym malce przestawał być. Niemniej dla swojej matki nigdy nie przestanie być wyjątkowy i uważany za cudowne dzieciątko. Sentymenty na bok, bowiem jeszcze wiele pracy, a tak mało czasu - mogłoby się wydawać.

Zakończenie nauki Kekkei Genkai - Mokuton
0 x
Senju Toshio

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Senju Toshio »

W głębi lasu młody przedstawiciel rodu Senju czuł się komfortowo. Miejsce takie, jak to było jego podwórkiem, na którym się wychował. Rzec można, że gdyby nie okoliczności byłby adoptowanym synem w jakimś stadzie małp. Na szczęście ciężkie dzieciństwo stanowczo ominęło go i wychował się w szczęściu i zdrowiu. Wszakże przychodził moment, w którym postanowienie jest święte i nie ważne, jakby na to spoglądać, musiał iść za głosem serca. Bicie w klatce podpowiadało mu, żeby wziąć się w garść i spełnić to, co od niego oczekują. Stać się przydatny dla rodziny i klanu. Już od najmłodszych lat i mimo, że wszyscy byli do tego przyzwyczajeni, to gdzieś skrycie nienawidzili się za to. Sytuacja zmuszała do niewybaczalnych czynów. Także Toshio udał się na samotną wyprawę, chociaż nie oddalał się od domu na tyle, aby nie móc do niego w każdej chwili wrócić. Oczywiście nikomu o tym nie powiedział, aczkolwiek spotkanie z mentorem na pewno było pomocne. Jemu mógł ufać, jak nikomu. Miał przed nim wiele tajemnic i był zagadkowy do granic możliwości, ale to część wspaniałej relacji. I tym razem nie omieszkał skorzystać z rady staruszka, który wiedział wszystko lepiej. Prawidłowa zależność wieku do rozumu. Dlatego chłopiec musiał zmienić harmonogram i pójść za radą Sensei. Doszli do optymalnego porozumienia, aby nie forsować tak bardzo tempa z panowaniem nad Mokutonem. Jeśli zamierzał osiągnąć coś więcej niż marne próby i ryzykowanie wycieńczeniem, to niech spożytkuje siły na rozwijanie każdego żywiołu z osobna. Od razu spodobał mu się ten plan, bo już raz na niego wpadł, przy lepszej kontroli elementu wody. Od czegoś trzeba było zacząć.
Najważniejszą rzeczą, jakiej dotąd nie zrobił, to polepszenie ogólnej kontroli chakry. Racja leżała po stronie bardziej skupionych na dalekosiężnym i strategicznym myśleniu. Planowanie nie należało do najtrudniejszych rzeczy, z jakimi nie radził sobie młodzik, lecz będąc początkujący wolał zachować pozory zrozumienia. Z wywyższania nikomu jeszcze nic nie przybyło. Po krótkiej rozgrzewce wskoczył na jeden z usytuowanych na wodzie kamieni. Tych z rodzaju idealnych do ćwiczenia podstaw koordynacji w sztuce walki, a także licznych pomocy przy różnorakich metodach treningu. W końcu dawni mistrzowie wspomagali się tylko naturalnymi czynnikami. Dzisiaj wiele zmieniało się przez postęp, lecz do rzeczy. Toshio zwyczajnie usiadł na kamieni i w pozycji klęczącej zamierzał przystąpić do staromodnej medytacji. Opornie siedząc w miejscu pozyskiwał ze swojego ciała energię i nie rozdysponowując jej, polepszał krążenie. To od tego zależało, jak dobrze będzie w stanie wykorzystać chakrę. To dlatego na obecnym poziomie zużywa jej więcej, gdyż niezbyt dokładnie skupia się na jej pozyskaniu. Tak zwane mieszanie chakry wpływa potem na jakość techniki i jej koszta mocy. Wszystko pięknie i ładnie opisane, jako teoria. Praktyka zaś pokazywała swoje. Być może dlatego Toshio wolał wpierw naukę, a potem skromne działanie. Lubił za to patrzeć i na tym się skupił. Musiał zająć umysł czymś przyjemnym i czystym, więc bez oporów myślał o rodzinie, znajomych i jak bardzo jest tu szczęśliwy. Stan ten niewątpliwie należał do owocnych i oby tak pozostało. Usytuowany na kamieniu pośród ujścia wodospadu. Wsłuchujący się w szum spadającej wody.

Rozpoczęcie nauki Kontroli chakry - D
0 x
Senju Toshio

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Senju Toshio »

Otoczenie nie uległo żadnej zmianie, bo i dlaczego miałoby to robić, gdy nikt w nie nie ingerował? Czas biegł swoim rytmem, którego nikt nie był w stanie zakłócić. W tym tempie ani rzeka nie zdoła się przelać, ani słońce, które nadal wschodzi i zachodzi. Tak samo przyroda dookoła godziła się na obecność każdego stworzenia i istoty na świecie.
- Jednak starcze gadanie o medytowaniu były prawdziwe, czy to w ogóle działa? - głos staruszka zabrzmiał, kiedy Toshio w skupieniu wykonywał żmudną pracę nad poprawą swoich zdolności. Mimo zaskoczenia nie odezwał się, więc nastała stosowna ku temu cisza.
- Jak zwykle dajesz z siebie wszystko Toshio.
W wyniku tych słów na spokojnej twarzy chłopca pojawił się uśmiech. Komplement ten zadziałał tylko dlatego, że Sensei nigdy nie postąpiłby tak z własnej woli. Były takie rzeczy na tym świecie, które sprawiały, że każdy robić coś wbrew przekonaniu. Niewątpliwie Toshio zaraził swoim nastawieniem sędziwego i mającego niezmienne już nawyki dziada. Wymusił na nim sentyment do tego, co było kiedyś.
Nie obyło się bez trudu, jakim opasana zostanie historia ów młodzika z Senju w dążeniu do siły. Umiejętności nigdy nie przychodziły z łatwością, więc już dawno wyparł ze swojego umysłu bajki o bohaterze mającym ponadprzeciętny talent. Geniuszu mogącym pokonać każdego na swojej drodze. Być może wynikało to z braku wiedzy i doświadczenia. W końcu pospolite książki o technikach czy historii nie stanowiły niczego. Dopiero wkraczający w prawdziwy bój bycia shinobi chłopiec uczył się pilnie, aby nie pozostać w tyle za resztą. Tuż ku dorosłości, gdzie będzie mógł, jak własny ojciec przekazać spuściznę Senju dalej. Wytrwale operował chakrą i podobnie, jak w przypadku wcześniejszych treningów rezultat zdawał się oczywisty. Coś na pewno w nim siedziało i powoli zmieniało na lepsze. Swoboda, niczym podczas noszenia wody ze studni. Wymarsz stanowił przygotowanie do pracy, zaś na miejscu rozpoczynało się napełnianie wody. Pojawiał się pierwszy wysiłek związany z podniesieniem napełnionych naczyń. Barki czuły ciężar, jaki napierał na kij z obciążnikami po obu stronach. Ciało stawało do wyzwania w trakcie marszu. Wytrwale znoszący dyskomfort pracownik nie mógł się skarżyć, bo wiedział, że czeka go za to nagroda. Na następny dzień przekonanie również nie mogło zniknąć z jego umysłu, aż nie doszedł do perfekcji i wtedy pokonał barierę niewygody związaną z ciężarem. Ciało nabrało wprawy, a umysł wiedział, na co stać organizm. Rozwój wydarzeń doprowadzał do polepszenia zdolności, lecz tylko wtedy, gdy szczerze tego pragniemy. Toshio bez wątpienia w to zmagał się szczerze i nie próbował oszukiwać sam siebie. Nawet jeśli to nie dla niego spróbuje i przekona się na własnej skórze. Mentor, a przede wszystkim Tanzan nauczył go ważnych czynników życia oraz radzenia sobie w każdej sytuacji. Gdzieś istniało odpowiednie dla niego połączenie talentów, w których musiał być dobry i wystarczyło, że skupi się na odnalezieniu odpowiedniej kombinacji. Polepszenie kontroli nad energią wewnątrz była kolejnym podpunktem do odhaczenia i przejścia do następnego. Nieustannie pojawiały się kolejne na liście, która zdawała się ciągnąć bez końca. Aż do końca żywota. Nie dało się tego skończyć, kiedy czuło się wrzącą w sobie krew, ekscytację.

Zakończenie nauki Kontroli chakry - D
Postać w zieleni podparła się rękami o kamień i energicznie odepchnęła. Praca nóg ułatwiła ramionom zadanie i w krótkim czasie ciało zostało postawione do pionu. Sekwencja nie skoczyła się na czymś tak prostym. Nogi w trakcie ugięcia już przygotowały się do wybicia. Umysł wiedział o tym już na początku, lecz dopiero w pewnej chwili mógł podać reszcie do wiadomości, co robić. Wyskok nie należał do imponującym, ale też nie miał taki być. Ot zwyczajna uciecha związana z zachcianką użytkownika. Toshio opadł po momencie i zacisnął mocno obie pięści.
- Tak jest! To powinno na jakiś czas wystarczyć. Tak mi się wydaje. - zapewniony o udanej nauce zamierzał poddać się krótkiej rekreacji i polepszeniu samopoczucia. Odpoczynek w każdej odsłonie niosła za sobą przerywnik, który mu wpajano, aby nie myślał tylko i wyłącznie o nauce jutsu i czegokolwiek z tej dziedziny.

zt.
0 x
Narubi

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Narubi »


Dziewczyna: #FFBF00
Chłopak: #FFFFFF
Starzec: #bfc8fb
Ochroniarze Ryū: 2x 750 PH, 1x 1500 PH
0 x
Yoshimitsu

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Yoshimitsu »

Wydostał się bez najmniejszego problemu, jakby strażnicy nawet nie mieli zamiaru go ścigać, jakby byli zainteresowani tylko tym co też tutaj robił, a to że udało mu się wkręcić im bajki to już była inna kwestia. Nie był przecież specjalnie dobrym aktorem, a o samej sztuce przekonywania można było mówić jedynie podczas używania przez niego siły. Ale! Nie wypadł chyba tak źle skoro w pewnym sensie zebrany pod jego stopami tłum okazał się być na tyle skołowany, że wypuścili go bez pościgu. Mogła istnieć też inna opcja, a mianowicie strażnicy, którzy wydawali się z pozoru silni w grupie po prostu nie byli na tyle szybcy by w ogóle myśleć o jakiejś próbie podjęcia pościgu, a nawet jeśli to również było dość do tego... zgubienia się w tym gęstym lesie.
Yoshi błąkał się między kolejnymi drzewami, jakby zdając sobie sprawę już jakiś czas temu, że zgubił się... Mimo, iż nie wiedział jakim cudem, ponieważ miał zamiar iść cały czas prosto co neguje jakąkolwiek możliwość zgubienia się, to jemu się to udało. Gdyby znajdowała się tuż obok niego istota zdolna zgubić się nawet w barze szukając toalety, toteż ona zaczęłaby się z niego śmiać. Nie rozumiał więc tego jakim prawem on zgubił się w tym miejscu. Wszyscy zapewne bez najmniejszego trudu podróżowali tam gdzie chcieli, lecz on musiał jako jedyny zabłądzić. A goniący go czas uśmiechał się w jego stronę z irytującą miną, jakby po prostu miał nad nim wielką przewagę. I tak oto Czerwony Król kołował do wieczora, gdzie w pewnym momencie trafił na otwartą przestrzeń. W brzuchu pojawiały się pierwsze oznaki głodu, lekkie burczenie i domaganie się przez niego swojej dziennej dawki pożywienia. Swoją drogą, ostatnimi czasy kiedy oczekiwał na Rudowłosą przytył. Jadł, pił i spał... Nic praktycznie więcej nie robił, chyba przybyło mu z kilo czy dwa. Toteż chwilowa głodówka dobrze mu zrobi. Ale kiedy tak objął wzrokiem całą przestrzeń przed nim, zauważył od razu ognisko, które mocnym światłem rozdzierało nadchodzący zmrok. Skoro jest ognisko to są też i osoby, które to ognisko rozpaliły. Przyjrzał się aktywując Sharingana, toteż od razu dostrzegł bardziej szczegółowe zarysy postaci, a także ich chakrę, która była... (jaka?) Cóż, chyba nie miał wyjścia jak sprawdzić dokładnie kim są i poprosić o jakieś jedzenie. Dalej stał w tle lasu zastanawiając się co zrobić, był rozdarty między głód i niechęć do ludzi którzy posiadają przy sobie katanę. Wyobrażał ich sobie jako uczniów i mistrza, choć mógł być to przypadkowy złudny obraz wieku, nie miał podstaw poza tym by tak sądzić. Bardziej skłaniało go to do przemyślenia tematu pod względem trzech ochroniarzy Ryu. Nie dostał opisu jak wyglądają czy choćby jakiejś szczegółowej informacji, jednak wszystko było możliwe w tym świecie, nawet tak wielki przypadek.
-Heh, sprawdźmy to, czemu by nie. Zjem i zabiję lub tylko zjem. -delikatnie uśmiechnął się i dezaktywował Sharingana. Ruszył spokojnym krokiem w ich stronę, tak jakby chcąc ukazać swoją obecność. Tanto dygotało mu przy pasie, on bez założonego na czerwony łeb kaptura, z rękoma w ulubionej kieszeni był przygotowany na ewentualny atak z ich strony. Kiedy znalazł się bliżej krzyknął w ich stronę.
-Halooo! Przepraszam bardzo, zgubiłem się i błądzę od jakiegoś czasu w tym lesie. Możecie mi pomóc?-brzmiał niczym zagubione po prostu dziecię, bo w zasadzie tak było. Najpierw trzeba było zyskać nutkę bezradności by mieć możliwość podkreślenia jej później jeszcze bardziej. Kto wie, tym razem może uda mu się trafić na trop Ryu. Szedł więc w ich stronę z zapytaniem, a co na to oni?
0 x
Narubi

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Narubi »


Jeśli ostrzeże tą trójkę to być może (jeśli administracja się zgodzi) będzie miał lepszą reputację w Shinrin. Dodatkowo dostanie 100 Ryo.
Dziewczyna: #FFBF00
Chłopak: #FFFFFF
Starzec: #bfc8fb
0 x
Yoshimitsu

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Yoshimitsu »

Zbliżał się z każdą kolejną sekundą, z kolejnym wdechem, nikt nie spostrzegł się, iż on nadchodzi. Dopiero kiedy wydał z siebie kilka słów ktoś zrozumiał, że ktoś do nich podchodzi. Stanął w objęciach światła płomieni, te nieregularnie i chaotycznie oblewały go blaskiem, jednak wszystko było mniej lub bardziej dokładnie widać. Jak się okazało, dziewczę go rozpoznało. Z radością niezahamowaną, jakby będąc co kimś w jej życiu ważnym skakała w około niego. Zdawało mu się przez moment, że własnie odnalazł Inu, lecz to złudzenie mignęło mu przed oczyma jedynie na sekundę, pozostawiając ze sobą jedną dziwną niespokojną nutkę myśli. Podobna istota ma zginąć dziś lub jutro...
Zaraz to odezwał się jej brat, jakby będąc karcącym Czerwonym Królem, który bez emocji okazuje prawie wszystko. Wypruty ze zbędnych i przeszkadzających ludzkich uczuć, kolejny obraz zamglił mu widok, znów wydawało mu się to znajome. Przełknął ślinę, chcąc wybudzić się od dziwnych wizji. Zaraz przemówił również i starszy człowiek, z nim też miał skojarzenia, choć nie były tak silne jak te poprzednie lub może po prostu doprowadził się do porządku. Z początku nie rozumiał niczego, dlaczego tak reagują, dlaczego są tacy mili... Dopiero z kolejnymi wypowiedzianymi słowami czy gestami nadciągały fale wyjaśnień, a hasło potwierdziło jego przypuszczenia. Westchnął głośno, spojrzał najpierw na dziewczynę, później jej brata i na końcu na starca.
-Tak to ja... Wybaczcie mi chwilę zapomnienia, ale to chyba przez głód jestem trochę oszołomiony, macie coś dobrego przy sobie? -zaraz wystawił nogę do przodu by zbliżyć się kilka kroków do ogniska. Sięgnął po paczkę papierosów, wydawała się mu lekka, zbyt lekka. Otworzył i spojrzał do środka, okazało się, że jest to przed ostatnia sztuka, którą ma przy sobie. Będzie trzeba udać się do sklepu po powrocie, a może Ryu okaże się palaczem lub ktoś z tutejszych i będzie miał mu pożyczyć kilka sztuk. Wyciągnął więc jednego i umieścił między wargami, odpalając wcześniej od ogniska. Zaciągnął się mocniej i usiadł na ziemi. Jedną nogę zgiął pod siebie, a drugą postawił prosto na ziemi, tak by móc oprzeć się o kolano.
-Została mi ostatnia sztuka papierosa przed rozpętaniem piekła. Ale przed Tym... przedstawcie się. -kiedy to dowie się jakie noszą imiona, od razu przechodzi do następnego etapu wydmuchując chmurę dymu z ust.
-Wysłuchajcie mnie teraz uważnie, bo tego drugi raz nie będę powtarzać. Daizo ma dla mnie coś zrobić, w zamian ja coś dla niego i tym się właśnie obydwoje zajmujemy. Nie będę pierdolić jak głupi, że Daizo ma dla mnie kogoś odszukać i śpieszy mi się cholernie. Więc mam nadzieję, że wykonam robotę szybko i dowiem się wszystkiego czego chce. Zostaliście wyznaczeni do zwabienia do mnie ludzi Ryu, jeśli wiecie o kim mowa to nie będę tłumaczyć. Jeśli nie, to mówcie. Wtedy ja miałem zostawić Was na śmierć i śledzić tych ludzi. Ale! -przerwał na moment, żeby spojrzeć na nich znów, po czym skierował swoje ślepia na ogień, uwielbiał go. Był do niego podobny, mógł się z nim adaptować, z racji niepozornego istnienia, które może spalić wszystko na tym świecie.
-Nie zostawię Was na śmierć. Z racji, że mam taki kaprys. W zamian, za to. Będziecie mi musieli pomóc do samego końca. To znaczy, dołączę do Was i znajdziemy ich, następnie zabijemy wszystkich poza jednym. Wydobędę informację z niego i udamy się do Ryu razem. Pomożecie mi i spłacicie dług również i u mnie. Jak tylko rozpierdolę wszystko w jego posiadłości możecie brać wszystko co chcecie i robić co chcecie, mam na to wyjebane. Będziecie wolni. A tak... Wszystko poza głową Ryu. Ona jest moja. -strzepał zbędny dym z papierosa do ogniska i uśmiechnął się szeroko, jakby ironicznie. -Sprawdziliście wasze bronie? Są wystarczająco ostre i wytrzymałe? Choć ma to teraz niewielkie znaczenie... -a teraz czekał na ich reakcję.
0 x
Narubi

Re: Głęboko w Lesie

Post autor: Narubi »


Dziewczyna: #FFBF00
Chłopak: #FFFFFF
Starzec: #bfc8fb

Daizō
Ryū
Yūichirō
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shinrin”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości