Szlak transportowy

Najdalej wysunięta na północ prowincja Prastarego Lasu. Obszar ten jest zamieszkiwany oraz kontrolowany przez Ród Senju. Prowincja w ogromnej części pokryta jest lasem, który jest schronieniem zarówno dla zwierząt jak i ludzi w nim żyjących. Shinrin od zachodu graniczy także z „niezbadanymi terenami” co może w przyszłości zaowocować potyczkami zbrojnymi. W prowincji rozwinięte jest głównie zbieractwo oraz łowiectwo.
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Czułem się… oszukany. Nie przez przeciwnika -przez sam siebie. Przez tę idiotyczną część mojego umysłu, która sądziła, że plan wystarczy. Że przewidywanie daje kontrolę. Że skoro wszystko zaplanowałem, to wszystko pójdzie zgodnie z tym cholernym planem. Naiwność. Prawie dziecięca. I może właśnie to wkurzało mnie najbardziej. Bo już miałem. Już czułem ten moment, kiedy świat przestaje drgać od napięcia, a wszystko się układa: cel, precyzja, błąd przeciwnika, moja riposta -gotowa. Już czułem w mięśniach to znajome napięcie, jakby wszystko we mnie ustawione było w linii prostej do ataku. A potem... nic. Nie. Gorzej niż nic. Blondyn, z jego wynurzeniem jak z jakiejś opery mydlanej, rozdarł mi plan na pół, zanim zdążyłem zamknąć go w klamrze. Byłem już gotowy na dokończenie tego, co zacząłem. Skoncentrowany jak nóż wbity czubkiem w drewno -aż tu nagle ktoś szarpnął całą deską. Rozkołysał ją. Zabrał tę precyzję, ten czysty moment. W środku zasyczało coś paskudnego. Nie złość -już dawno minąłem próg złości. To było zniesmaczenie. Ciężkie, gęste, jak smoła.
Bo nie chodziło tylko o to, że nie zdołałem dopaść blondyna. Chodziło o to, że on zdążył. Zdążył rzucić się na moich ludzi. Na dziewczynę, która -mimo że drażni mnie czasem swoją dobrocią i niespokojnym temperamentem- nie zasługiwała na to, by dostać się pod czyjś celownik tylko dlatego, że była pierwsza na linii. Zdążył rzucić się na Maru - śmiesznego, żałosnego, ale naszego. Naszego do momentu, w którym go oddamy, nie wcześniej. A teraz łapał się za ramię i oddychał przez zaciśnięte zęby, a ja…? Ja stałem. Jak kretyn. Z rękami gotowymi, ale bez momentu. Bez puenty. Jak aktor, któremu ktoś ukradł ostatnią scenę. Wszystko wokół zadrżało jak po uderzeniu dzwonu. Dźwięk, którego nie słychać, ale czuć w kościach. Las znów był zbyt cichy. Woda szumiała zbyt głośno. Nawet światło na liściach wyglądało inaczej
nie jak poranek, ale jak ostrzeżenie. Zacisnąłem zęby. Nie dlatego, że chciałem - to było instynktowne. Jakby moje ciało próbowało samo trzymać się w ryzach, nie ufając już mojej głowie. I miało rację. Bo teraz byłem jednym wielkim błędem. Mogłem dopaść go wcześniej. Mogłem przewidzieć więcej. A teraz... teraz tylko czekałem, aż los da mi drugą szansę, a właściwie trzecią, bo dwie już spieprzyłem koncertowo.

Musiałem Wyciągnąłem trójkunai z sakwy, ruch precyzyjny, niemal bezgłośny -jak oddech, którego nie widać, ale który niesie w sobie cały ładunek znaczenia. Chłód metalu był znajomy, uspokajający. Jakby przypominał mi, że to jest świat, który rozumiem: kąt, napięcie, ciężar, lot. Nie rzeczy miękkie, nie emocje, nie ludzie z ich kaprysami, a matematyka przemocy. Ruszyłem. Powoli. Nie dlatego, że się wahałem. Właśnie dlatego, że się nie wahałem. Mój krok nie był ciężki, ale miał w sobie ten rytm, który kojarzy się z werblem przed wyrokiem. Chciałem, by to wyglądało jak egzekucja -zimna, zaplanowana, nieuchronna. Nie było w tym szaleństwa, nie było furii. Tylko konsekwencja. Kara za zakłócenie mojego porządku. Każdy krok zbliżał mnie do spętanego przybysza, który wciąż próbował ogarnąć, co się właściwie stało. Oczy miał szeroko otwarte, jakby liczył, że dostrzeże w mojej twarzy jakąś szansę -pęknięcie, cień zawahania, coś, czego można się złapać. Ale ja nie byłem tam, żeby grać w jego grę. Moje spojrzenie nie dawało mu nic. Ani litości, ani gniewu. Tylko ciszę. Wszystko, co we mnie było -ten chłód, ta determinacja -zawisło między nami jak powietrze przed burzą. Nie śpieszyłem się, bo nie musiałem. To on miał czuć, że to koniec. To on miał zobaczyć w moich ruchach tę samą obojętność, z jaką świat patrzy na porażkę. Jakby to, co się z nim stanie, nie było już nawet ważne. Tylko potrzebne. Jak dokończenie zdania, które ktoś napisał zbyt chaotycznie, i trzeba je zakończyć kropką. Nie spuszczałem wzroku. Nie odwracałem uwagi. Nie komentowałem Po prostu kusiłem Blondyna, aby wylazł z kryjówki i postanowił ratować swojego towarzysza. Moje oczy, uszy, nozdrza szukały jakiegoś punktu zaczepienia, jednego z 4 możliwych, no jeszcze jest wersja tchórza, więc pięciu. Zaatakuje mnie, Koneko, Maru lub stanie pomiędzy mną, a spętanym, wątpię żeby uciekł, a jeśli tak będzie to problem w sumie z głowy.



TLDR
Idę udawać, że chcę dobić tego co oberwał notką, aby wykurzyć z ukrycia jego towarzysza. Jeśli jednak będzie dla mnie niebezpieczny to go dobijam od razu, jeśli nie to przedłużam scenę.
Chakra 103%
Nazwa
Jigoku Koka no Jutsu
Ranga
C
Pieczęci
Wąż → Tygrys → Małpa → Świnia → Koń → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania 2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi) Kula ognia dociera do celu w ciągu jednej tury
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Dość silna jak na ten poziom technika, bo wpływająca na zmysły wzroku, słuchu oraz dotyku. Po aktywacji techniki, pojawia się duża iluzja kuli ognia, która spada z nieba lub zostaje wystrzelona przez autora genjutsu (do wyboru na etapie wykonywania techniki), a następnie mknie w dużą szybkością w kierunku oponenta. Po zbliżeniu się do celu pocisk wybucha, a ofiara widzi otaczający ją płaszcz płomieni, słyszy szum ognia, czuje wysoką temperaturę, co może wywołać dezorientację lub nawet panikę. W rzeczywistości zaś technika nie wywołuje żadnych obrażeń fizycznych. Jako że pieczęcie przypominają te od żywiołu ognia, może to wprawić w konfuzję nawet użytkowników Katonu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: gorąc nacierającej kuli jest tak duży, że wydaje się aż przytłaczający, a po wybuchu ofiara ma wrażenie, że odniosła poparzenia.
Nazwa
Kyakubu Satsu
Ranga
C
Pieczęci
Tygrys → Baran
Zasięg
20 metrów
Cel
Technika rzucana na pojedynczy cel
Koszt
E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
Czas trwania
2 tury (+1 tura za każde 40 Psychiki przewagi)
Dodatkowe
Podczas wykonywania techniki: +10 Psychiki.
Opis Jutsu mające za cel ograniczenie ruchów przeciwnika. Po wykonaniu techniki i złapania w nią ofiarę, ta w trakcie trwania iluzji odnosi wrażenie utknięcia po kostki w grząskim lub płynnym podłożu. Technika wizualnie przystosowuje się do otaczającego krajobrazu i w zależności od terenu może przybrać postać na przykład ruchomych piasków, grząskiego błota, zbiornika wodnego. Dzięki temu mobilność złapanej postaci spada do minimum - możliwe jest co najwyżej bardzo powolne brodzenie, postawienie kilku pojedynczych kroków. Siła fizyczna ofiary nie jest w stanie w żaden sposób wspomóc wyrwania się z iluzji. Spętane są jedynie nogi. Ofiara pochwycona w genjutsu w biegu niemal natychmiast wytraca swój pęd i zostaje zatrzymana w miejscu.
  • Jeżeli Psychika większa o 40 od Konsekwencji: efekt ugrzęźnięcia jest silniejszy - ofiara w iluzji zapada się po kolana i nie jest w stanie jakkolwiek poruszyć nogami, a zatrzymanie w biegu jest natychmiastowe.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
Chakra: 115% - 2% = 113%
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yami »

  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Czy ja byłem w tym momencie agresorem? Ofiarą? Nie. Byłem czymś gorszym. Czymś, co nie musi już udawać, że te słowa ranią. Czymś, co przestało się przejmować moralnością, gdy tylko świat wypluł na moje buty resztki wszystkiego, co znałem. Bo ostatecznie - nie ma żadnego kodeksu. Nie ma zasad. Są tylko decyzje i ich konsekwencje. Mój cień padł na ziemię, tuż obok plam krwi i śliny. Słońce przebiło się przez liście, a cień poruszył się jakby niezależnie, falując, jakby las sam rozumiał, że dzieje się coś, czego nie powinien dotykać nawet czas. Jego złość już do mnie nie docierała. Już nie. Słowa były żałosnym jękiem -jak kopanie nogami pod wodą, kiedy już wiesz, że się topisz. Życzenia śmierci, wyzwiska, wspomnienie Sogen -to wszystko brzmiało jak szept zdechłego psa, który próbuje jeszcze raz ugryźć rękę, która go dobiła. I ten błysk. Jeszcze jeden desperacki skurcz. Jakby próbował przywołać bogów, którzy dawno przestali go słuchać. Stałem nad nim. Nie jako człowiek. Jako wyrok. Nie było już we mnie litości. Nie było triumfu. Tylko pustka, która miała jego twarz odbitą w środku -zapuchniętą, złą, zionącą jadem i gniewem tak starym, że aż zgniłym. Widziałem jego oczy. Już nie z wściekłością -z paniką. Jeszcze przed sekundą myślał, że coś ugra. Teraz wiedział, że nie. Że nie trafił do człowieka, tylko w coś, co dawno przestało czekać na sprawiedliwość. Przede mną nie było sądu, nie było negocjacji, nie było litości. Była tylko chłodna, metodyczna decyzja. Czułem w ustach coś metalicznego. Nie smak krwi. Smak decyzji, która już zapadła. Nie czułem satysfakcji. Nie czułem nic. Było mi wszystko jedno, co powie jeszcze. Było mi wszystko jedno, czy zrozumie. Tego świata i tak już nie będzie dla niego. A moje oczy -moje oczy były czerwone. I nie patrzyły na niego. One patrzyły przez niego. Jakby już widziały następną ofiarę. Las milczał. Konie przestały parskać. Koneko była gdzieś w tle, ale jej obecność zlała się z otoczeniem -z wiatrem, z wodą, z zapachem polany. Wszystko zeszło na dalszy plan. Liczył się tylko ten jeden moment, jedno oddechowe zawahanie -gdy wiesz, że nikt cię nie powstrzyma, że jesteś granicą, której nie powinien był przekroczyć. Patrzyłem na niego. A on wiedział, że już go nie ma. Że tylko jeszcze nie przestał oddychać. To była cisza przed ciosem. Cisza, w której mogłem usłyszeć własną duszę, a ta nie miała nic miłego do powiedzenia.

Podszedłem bliżej, jego słowa nie robiły na mnie wrażenia, a zapowiadało się, że jego towarzysz nie powróci, jeszcze przed chwilą miałem opory przed wykonaniem ostatniego lekarskiego cięcia, aktu dla jednych łaski, a dla innych spełnienia największych strachów. Z upiornym uśmieszkiem nachyliłem się nad nim i stało się, paniczny atak, znowu jakaś technika Raitonu, która miała mu uratować życie, a mnie sparaliżować robię wszystko, aby jej uniknąć, a następnie szybko skracam dystans doskokiem. Walczył do ostatniego momentu. Jednak moje położenie było lepsze, byłem w pełni sił. Jedną ręką łapię go za nadgarstek, tak, aby zablokować jego atak, drugą ręką korzystam z wyrzutni kunai, która jest w moim rękawie dobywam schowaną tam broń i wykonuję proste pchnięcie w serce, wyciągam kunai i uderzam tyłem kunaia delikwenta w skroń. Tyle, aby ulżyć cierpieniu - Mizerykordia w pełnym wydaniu, akt łaski, akt pokazania wyższości nad przeciwnikiem i odebrania mu możliwości odejścia na własnych warunkach. Coś jakby ostateczne pohańbienie. Po zakończeniu tego aktu, odchodzę od jego ciała i ruszam w stronę Koneko i Maru, aby ich obejrzeć i jeśli przyjdzie taka kolejność to opatrzeć.



TLDR
Wykonuję unik przed techniką Raitonu, następnie szybko skracam dystans, łapię go za rękę z kunaiem, a drugą ręką wbijam mu kunai w serce, a później nokautuję go rękojeścią kunaia.
Robię swoje, a później opatruję Maru i Koneko, jeśli to potrzebne to za pomocą Chiyute no Jutsu.
Chakra 103%
Nazwa
Chiyute no Jutsu
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni | 2 metry (Iryōjutsu A)
Koszt Ranga D: B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
Ranga C: B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Ranga B: B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (1/2 na turę)
Dodatkowe W przypadku leczenia samego siebie, technika działa rangę niżej i wymaga całkowitego skupienia | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Podstawowa i najważniejsza technika w asortymencie każdego medycznego ninja. Użytkownik przykłada obydwie dłonie w okolice rany pacjenta i przesyła do niej swoją chakrę. Ta przyśpiesza naturalne właściwości regeneracyjne ciała, wymuszając zasklepianie się ran i naprawę naczyń krwionośnych. Trudność zabiegu zależy bezpośrednio od rodzaju rany - szarpane są trudniejsze do zaleczenia niż zwykłe cięcia, a wielkość ubytku ciała czy stopień narażenia na infekcję zwiększają trudność poprawnego wyleczenia. Skuteczność techniki zależy bezpośrednio od umiejętności, wiedzy medycznej użytkownika i ilości chakry w nią włożoną, przez co zaawansowani medycy są w stanie osiągnąć znacznie lepsze rezultaty niż nowicjusz:
Iryōjutsu D Technika jest w stanie wyleczyć pomniejsze rany i tamować krwawienie z mniejszych naczyń krwionośnych. W przypadku poważnych ran jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Nadal zalecane jest korzystanie ze środków dezynfekujących i opatrunków. Proces jest też stosunkowo wolny. Leczenie ran lekkich trwa dwie tury.
Iryōjutsu C Medyk nie musi trzymać rąk na ranie, szczędząc bólu pacjentowi. Oprócz tego możliwości regeneracyjne nasilają się, możliwe jest tamowanie ran tętniczych i leczenie głębszych ran sięgających nawet do kości, a sam proces staje się szybszy. Odkażanie ran nie jest konieczne, ale jest zalecane. Leczenie ran lekkich trwa turę, a średnich dwie tury.
Iryōjutsu B Medyk może uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem. Dodatkowo technika dezynfekuje ranę w trakcie regeneracji. Od tej rangi możliwe jest wykonywanie techniki jedną ręką. Leczenie ran lekkich trwa mniej niż turę, średnich turę, a ciężkich dwie tury.
Iryōjutsu A Pasywnie: Od tej rangi możliwe jest przesłanie medycznej chakry w formie cienkiego strumienia o długości maksymalnie 2m. Dzięki temu medyk nie musi stać bezpośrednio przy ofierze celem jej uleczenia. Nadal wymagane jest skupienie, a jednocześnie można stworzyć jeden taki strumień. Przesłanie medycznej chakry na odległość nie powoduje zwiększenia kosztów chakry i redukcji możliwości medycznych techniki.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 124
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Szlak transportowy

Post autor: Koneko »

ObrazekCzułam każdy krok jakby przez ciało przechodziły drżące fale bólu. Było to jak mrowienie w kościach -ostre, pulsujące. Znałam ten ból. Nie był obcy, nie był przyjacielem, ale był częścią tego, kim byłam. Częścią świata, który wybrałam. Nie zatrzymał mnie. Nie mógł. Moje miejsce było tu - przy nich. Kiedy dotarłam do koni, powietrze wokół mnie natychmiast się zmieniło. Ich napięcie zaczęło opadać, jakby mój oddech mieszał się z ich oddechem, jakby moje tętno powoli zsynchronizowało się z ich. Jeden z nich nadal spoglądał w kierunku rzeki. I wtedy -dostrzegłam cień. Był, a potem zniknął. Po prostu... rozpłynął się w nurcie. Nie zostawiając nawet kręgu na powierzchni. Waleriana zadziałała -nie tylko na nich. Jej aromat koił i mnie. Wracałam do równowagi, choć ciało jeszcze się trzęsło. W tle słyszałam westchnięcia koni, ich parskanie -powolne, spokojne. Żyły. Były tu. Byłam przy nich. I wtedy poczułam dłoń na ramieniu. Ciepłą, chwiejną, trochę zbyt lekką. Maru. Odwróciłam głowę. Jego wzrok był rozbity, głos jakby oddalony, ale w tej słabości było coś prawdziwego. Ludzka troska. Zapytał o konie. Potem o mnie. Nie od razu odpowiedziałam. Wzrokiem przesunęłam po ich ciałach, po ich oczach - były czyste, spokojne. Żyły. Prawie uśmiechnęłam się, ale nie pozwoliłam, by ten cień wzruszenia opadł na twarz. Mój wyraz pozostał czujny, skupiony. Nie było jeszcze końca.Dopiero wtedy spojrzałam na niego. W jego oczach była wdzięczność, ale i coś więcej. Strach. Zmęczenie. I ta cicha, gorzka myśl -że nic nie będzie już jak dawniej. Przyjrzałam mu się uważnie. Nie widziałam krwi, ale nie ufałam pozorom. Skóra pod ubraniem mogła być sina. Pęknięte żebra, może coś gorzej. Delikatnie wsunęłam dłoń pod jego ramię, by go podeprzeć. Nie jak wojownik. Jak korzeń, który przytrzymuje drzewo podczas wichury. Bo chociaż wiatr nie przestał wiać - on już nie był sam.
Gdy tylko jego dłoń opadła na moje ramię, poczułam jej lekkość. Nie była pewna. Była niemal... bezwładna. Zbyt cicha. Zbyt chwiejna. Spojrzałam na niego kątem oka. Jego twarz, choć próbowała zachować spokój, była blada jak poranna mgła. Kąciki ust drgały od napięcia, a jego oczy — te oczy, które jeszcze kilka dni temu błyszczały nerwowym optymizmem — teraz były przygaszone, jakby gasł w nich żar. Odcień szarości pod powiekami zdradzał ból, którego nie chciał wypowiedzieć. Zadrżał, ledwie zauważalnie. Cień drgnienia przeszedł przez jego ciało, gdy próbował się oprzeć ciężarem o bok wozu. Widziałam, jak zbyt długo nie oddychał głęboko. Jakby każdy ruch żeber przypominał mu o czymś, co powinno pozostać ukryte pod ubraniem. Moje serce ścisnęło się — nie gwałtownie, ale tak, jak napina się cięciwa w ciszy przed wypuszczeniem strzały. Nie musiał nic mówić. Każdy jego gest był krzykiem cicho wypowiedzianego bólu. Czułam w sobie tę cichą furię, że został zraniony. Że ktoś, kto nie potrafił rozróżnić siły od okrucieństwa, zostawił w nim taki ślad. I może właśnie dlatego nie ruszyłam się z jego boku. Moje ciało, mimo bólu, napięło się w czujnym spokoju. Jak kora drzewa — nie pęknie łatwo.
-Jak się trzymasz? Mogę Ci jakoś pomóc? Krwawisz?- zapytałam Maru z troską podtrzymując go. Zyskałam szacunek do niego, to było zaskakujące, to był trzeci człowiek, który wywołał we mnie pozytywne odczucia. Może nie wszyscy są tacy paskudni jak to wygląda na pierwszej linii frontu.


Obrazek
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Shigemi
Posty: 265
Rejestracja: 22 sie 2022, o 01:48
Wiek postaci: 19
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Zeref
Widoczny ekwipunek: Torba medyczna i plecak,

Re: Szlak transportowy

Post autor: Shigemi »


Obrazek

Kruki odleciały, ale ich krakanie jeszcze przez dłuższą chwilę dudniło mi w głowie, jakby samo powietrze powtarzało pogłos śmierci. Ten moment… zaraz po końcu walki, kiedy adrenalina jeszcze nie opadła, ale już wiesz, że nie musisz się ruszać -ten moment jest najgorszy. Bo nagle wszystko, co tłumiłeś, zalewa cię falą. Nie było zwycięstwa. Nie było satysfakcji, tak wyglądałem na zewnątrz, ale w środk było inaczej. Dzika satysfakcja, lekkie drżenie podniecenia oraz upiorny dreszcz, jeśli ktoś to widział musiał myśleć, że przeżywam jego śmierć i to była prawda, ale zgoła inna. Nie miałem żalu, chociaż takie pozory przedstawiałem, ale dobicie go, to uczucie władzy, ta boska cząstka decyzji była demonicznie przyjemna. Było ciało, które jeszcze przed chwilą miało głos, oddech, butę. Teraz leżało nieruchomo. Na wpół otwarte usta, jakby wciąż chciały dokończyć jakieś zdanie. Palce, które nie zdążyły zacisnąć się na moim ubraniu. Tylko krew wypływała dalej. Zbyt ciemna. Zbyt gęsta. I zbyt znajoma. Stałem bez ruchu, z dłońmi ciężkimi od decyzji. To nie był pierwszy raz. Ale nigdy nie przestaje to być cholernie prawdziwe. Czasem myślę, że moment tuż po zadaniu ciosu mówi o człowieku więcej niż cokolwiek innego. Bo kiedy kurz opada, a wróg milknie -zostajesz tylko ty. I to, co zrobiłeś. Odwróciłem się. Kroki były lekkie, ale niepewne. Nie dlatego, że miałem wątpliwości. Nie. Po prostu cisza polany była teraz zbyt głośna. Słońce wyszło zza chmur. Nieśmiało, jakby bało się, że rozświetli za dużo. Nie potrzebowałem światła. Potrzebowałem ruchu. Potrzebowałem, żeby ręce miały coś do roboty, zanim zacznę się zastanawiać. Którym ja własciwie jestem? Ćpunem szpitalnym? Mordercą? Lekarzem? Socjopatą? A Może wszystkie odpowiedzi są prawidłowe? Westchnąłem cicho, moja impulsywność i łatwość ulegania żądzom i emocjom nie była moim największym sojusznikiem, a woreczek z lekami z Sogen, aby uspokoić nerwy robił się coraz bardziej kuszący... Musiałem się uspokoić, musiałem znaleźć sobie zajęcie, a moi towarzysze byli idealni do tego. Wyglądali na trochę pokiereszowanych, zwłaszcza Maru.

Zbliżyłem się do wozu. Do nich. Koń odstąpił o krok. Wyczuł, kim jestem -kim byłem chwilę temu. Parsknął, podnosząc kurz spod kopyt. Przez moment nasze spojrzenia się spotkały. I może to tylko moje złudzenie, ale w jego oczach było coś... znajomego. Instynkt. Lęk. Albo po prostu rozpoznanie: drapieżnik. Kiedy w końcu klęknąłem przy Maru, miałem już ręce gotowe do pracy. Mechanicznie, pewnie. Palce przesuwały się po jego żebrach, rozpoznając pod skórą zniekształcenia. Pęknięcia. Pulsujące naczynia. Ciało krzyczało, choć usta próbowały milczeć. Typowy przypadek. Nie zadałem pytań. Nie słuchałem od razu. Zacząłem od techniki. Cicha, chłodna zieleń chakry rozlała się po jego boku. Uspokoiła nerwy. Wygasiła na moment ból. Następnie szybkim, wprawnym ruchem ustawiłem żebra w odpowiedniej pozycji i chakrq powoli zaczęła scalać kości. Dopiero potem, kiedy jego oddech zwolnił, spojrzałem mu w twarz. Oczy już nie miały tego błysku, który jeszcze rano pojawiał się przy każdej wzmiance o zysku, o planie, o kupieckim sprycie. Teraz był w nich strach. I pytanie, którego nie wypowiedział. Następnie opatrzyłem Koneko i również za pomocą Chiyute no Jutsu doprowadziłem ją do stanu używalności. A potem przemówił. Słowa leciały jak ścinki papieru rzucone pod wiatr. Wyjaśnienia. Przysięgi. Zaprzeczenia. Nie przerywałem mu. Pozwoliłem mu mówić, bo wiedziałem, że musi. Nie dla mnie. Dla siebie. Żeby móc to jakoś ułożyć w głowie. Ale nie sądzę, żeby mu się to udało. Nie tym razem. W końcu kiwnąłem tylko głową. Milcząco. Bez potwierdzenia, bez sprzeciwu.
Nie mi sądzić czy kłamiesz czy nie – powiedziałem cicho. – Ale jeśli ktoś cię chciał z tej drogi usunąć... to nie był ostatni raz, ach i uważaj kość mimo że jest zrośnięta to przez osiem tygodni pozostanie osłabiona. - Wstałem. Otarłem dłonie o trawę, ale krew nie znika tak łatwo. Ani z palców, ani z myśli. Popatrzyłem na konie, które już się uspokoiły. Na las, który wrócił do szeptu. Na Koneko, która jak zwykle nie wyglądała na przerażoną, tylko... obcą. Jakby była bardziej częścią drzew niż tego całego świata ludzi. I może dobrze. Może jedno z nas powinno być poza tym wszystkim. Podszedłem do rzeki umyć ręce, zmyć krew, którą jako medyk powinienem chronić, a nie odbierać. Nie chciałem już więcej mówić. Ani słuchać. Każde kolejne słowo wydawało się zbędne, jak kurz na ranie — tylko pogarsza sprawę. W powietrzu wciąż unosił się zapach krwi, wilgoci i spalonego powietrza po technikach. Polana, jeszcze przed chwilą niemal sielankowa, straciła swój urok. Nie było tu już miejsca na odpoczynek, nie po tym, co się wydarzyło. Trzeba było ruszyć. Wrócić do rutyny, do bezruchu pomiędzy uderzeniami. Cokolwiek dalej nas czekało, łatwiej będzie to znieść w drodze. W milczeniu. Bez myśli. Bez wspomnień. Chociaż to było awykonalne, aby tak się odciąć próbować było trzeba. Przemierzaliśmy trakt do wspomnianego przez Maru miejsca, nie byłem zbytnio rozmowmy, ale jeśli ktoś zagadał to oczywiście kontynuowałem konwersację, nie byłem jakimś totalnym mrukiem, natomiast mając sposobność próbowałem sobie podrzemać na wozie. Z tyłu głowy ciągle tliło mi się zagrożenie związane z "Blondynem", ale miałem nadzieję, że nic się nie stanie.




Chakra 103% - 12% (Maru)-9% (Koneko) = 82%
Nazwa
Chiyute no Jutsu
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg
Bezpośredni | 2 metry (Iryōjutsu A)
Koszt Ranga D: B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
Ranga C: B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3% (1/2 na turę)
Ranga B: B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (1/2 na turę)
Dodatkowe W przypadku leczenia samego siebie, technika działa rangę niżej i wymaga całkowitego skupienia | Po zasklepianiu większych ran tą techniką pozostają blizny na ciele rannego
Opis Podstawowa i najważniejsza technika w asortymencie każdego medycznego ninja. Użytkownik przykłada obydwie dłonie w okolice rany pacjenta i przesyła do niej swoją chakrę. Ta przyśpiesza naturalne właściwości regeneracyjne ciała, wymuszając zasklepianie się ran i naprawę naczyń krwionośnych. Trudność zabiegu zależy bezpośrednio od rodzaju rany - szarpane są trudniejsze do zaleczenia niż zwykłe cięcia, a wielkość ubytku ciała czy stopień narażenia na infekcję zwiększają trudność poprawnego wyleczenia. Skuteczność techniki zależy bezpośrednio od umiejętności, wiedzy medycznej użytkownika i ilości chakry w nią włożoną, przez co zaawansowani medycy są w stanie osiągnąć znacznie lepsze rezultaty niż nowicjusz:
Iryōjutsu D Technika jest w stanie wyleczyć pomniejsze rany i tamować krwawienie z mniejszych naczyń krwionośnych. W przypadku poważnych ran jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Nadal zalecane jest korzystanie ze środków dezynfekujących i opatrunków. Proces jest też stosunkowo wolny. Leczenie ran lekkich trwa dwie tury.
Iryōjutsu C Medyk nie musi trzymać rąk na ranie, szczędząc bólu pacjentowi. Oprócz tego możliwości regeneracyjne nasilają się, możliwe jest tamowanie ran tętniczych i leczenie głębszych ran sięgających nawet do kości, a sam proces staje się szybszy. Odkażanie ran nie jest konieczne, ale jest zalecane. Leczenie ran lekkich trwa turę, a średnich dwie tury.
Iryōjutsu B Medyk może uleczyć głębokie rany, zasklepić rany tętnicze, złączyć ze sobą złamane kości, a nawet pozbyć się krwawień i drobnych uszkodzeń organów wewnętrznych. Wyleczona kość będzie osłabiona i ponowne jej uszkodzenie w krótkim czasie może skończyć się nie złamaniem, a pokruszeniem. Dodatkowo technika dezynfekuje ranę w trakcie regeneracji. Od tej rangi możliwe jest wykonywanie techniki jedną ręką. Leczenie ran lekkich trwa mniej niż turę, średnich turę, a ciężkich dwie tury.
Iryōjutsu A Pasywnie: Od tej rangi możliwe jest przesłanie medycznej chakry w formie cienkiego strumienia o długości maksymalnie 2m. Dzięki temu medyk nie musi stać bezpośrednio przy ofierze celem jej uleczenia. Nadal wymagane jest skupienie, a jednocześnie można stworzyć jeden taki strumień. Przesłanie medycznej chakry na odległość nie powoduje zwiększenia kosztów chakry i redukcji możliwości medycznych techniki.
Nazwa
Sharingan: Ni Tomoe
Na poziomie dwóch łezek możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
Możliwości
  • Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
  • Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
  • Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
Wymagania Przebudzenie zgodnie z mechaniką klanu (w przypadku misji minimum B), dziedzina klanowa D
Koszt E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie) (koszt x3 jeśli dziedzina klanowa nie jest rozwinięta na rangę C)
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Koneko
Posty: 124
Rejestracja: 17 lut 2024, o 15:15
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Jak w avku, UWAGA BRAK LEWEJ RĘKI na wysokości przedramienia!

Re: Szlak transportowy

Post autor: Koneko »

ObrazekZignorowałam jego wdzięczność. Nie z obojętności - ale z braku zgody. Na to, co się wydarzyło. Na ten świat. Na sposób, w jaki znów udowodnił, że jedyne, czego potrafi dotknąć, to przemoc. Maru był tylko kolejnym, który się potknął, a ziemia zamiast przyjąć go z czułością - odpowiedziała boleśnie. Tak to zawsze wygląda. Pomogłam mu się wyprostować, chociaż w środku wszystko we mnie krzyczało, że to nie powinno się zdarzyć. Nie tutaj. Nie wśród liści. Nie w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu żyły ptaki i szeptał mech. Dotknęłam jego ramienia - nie dla niego. Dla klaczy, która go trąciła pyskiem, dla tej małej sceny, która przypomniała mi, że w tym wszystkim jest jeszcze coś czystego. Czułego. Nie-ludzkiego. Głaskałam ją krótko, nie patrząc jej w oczy. Czułam jej ciepły oddech, niemal słyszałam jej pytanie. Było ważniejsze od każdego, które mógłby zadać człowiek. Nie odpowiedziałam. Nie mogłam. Czasem odpowiedzią jest tylko milczenie - jak list niesiony wiatrem, który i tak nie trafi do adresata. Westchnęłam, przelotnie dotykając boku. Miejsce po uderzeniu bolało, ale to nie był ból, który znałam. Nie od natury. Nie od drzewa czy skały. To był ludzki ból. Ten, który wnika głębiej, bo niósł intencję.
Spojrzałam na Shigemiego. Krótko. Nic więcej nie trzeba było. W jego oczach wciąż odbijał się koniec tamtego drugiego człowieka. Czerwony cień pod powiekami. Nie musieliśmy mówić. I tak nie było na to miejsca. Las słuchał, ale nie chciał już więcej słów. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą było spokojnie. Gdzie przy pieńku jedliśmy chleb, jakby świat potrafił być prosty. Już nie był. Ale koniki już były wolne i bezpieczne, uśmiechnęłam się, gdy skończył mnie opatrywać i radośnie, w podskokach podbiegłam do klaczy, aby je pogłaskać, a następnie ruszyliśmy w drogę.



Obrazek
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yami »

z/t -> Gospoda pod Kadambą
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shinrin”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości