Posterunek straży

Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3683
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Posterunek straży

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Posterunek straży

Post autor: Seinaru »

No i przenieśli się. Nie w mgnieniu oka, bo Seinaru też nie był zbyt biegły w tutejszej topografii, jednak od słowa do słowa, od zakrętu do zakrętu udało się wyhaczyć budynek, który kratami w oknach sugerował, że to właśnie w nim trzyma się największą ilość testosteronu w całym Watarimonie. Kei sam nie wiedział, czy nie skompromituje się przy kolegach, gdy jakiś tutejszy Kapitan zdecyduje jednak, że przytrzymają Sandała tylko czterdzieści osiem godzin a potem umorzą sprawę z braku wniesienia oskarżenia przez Toshiro, jednak i tak warto było spróbować wygospodarować chociaż pół godzinki na tête-à-tête w sześć ócz.
Po dotarciu pod drzwi posterunku Kei zatrzymał swoją drużynę i pierwszy wszedł do środka. Chciał aby wyglądało tak, jakby to on ich tu wprowadził.
- Seinaru Kei, Paste... kurde znowu... Hatamoto z Teiz. Mamy tutaj agresywnego kibica z turnieju. Pijany jakiś czy co, nie wiem... Odstawimy go do celi osobiście. Yakuin został już o tym poinformowany. - Powiedział krótko, a następnie poprosił Ichirou, aby odsunął troszkę piaseczku i zrobił dostęp do mieczy, łuku i reszty ekwipunku Shikaruia, którego zamierzał go pozbawić i oddać do depozytu stacjonującym na posterunku strażnikom.
- Będą do odbioru później. - Powiedział do niego jakby na uspokojenie, żeby znowu nie zaczął walczyć i robić sobie tych dziwnych tatuaży. Następnie dowiedziawszy się którędy do wspomnianych cel, pokierował tam swoich przyjaciół. Teraz nareszcie mogli wygospodarować chwilkę dla siebie, chociaż warunki będą pewnie dość więzienne, a nie jak w Norwegii.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posterunek straży

Post autor: Shikarui »

*spoilery dla tych, którym się chce czytać :P

Huh... Bardzo daleko było zamkniętemu w okowach shinobiemu do jakiegokolwiek poczucia tego, że był gorszy od tej dwójki tutaj. Widział ich możliwości. Widział swoje. Sabaku posiadał szybką i silną broń, która pozwalała mu na bezpośrednią walkę i teraz jeszcze okazało się, że dysponuje ciekawszymi technikami. I na pewno miał ich jeszcze wiele w rękawie. Walki bezpośrednie były akurat piętą achillesową czarnowłosego, zwłaszcza w miejscu, którego nie chciał zniszczyć. Nie mógł zniszczyć. Te ułamki sekund, w których wszystko byłoby mignięciem dla niewprawnego ninja, zdały go na łaskę tej dwójki i bardzo boleśnie zdawał sobie z tego sprawę, tak wtedy jak i teraz. Natomiast nie przyszło gorzkie zaskoczenie. Nadal żył. A w końcu... spodziewał się czegoś kompletnie przeciwnego. Nawet... nawet odetchnął głębiej, z odrobiną ulgi, doceniając powietrze, którym mógł się zakrztusić, które mogło zapiec go w płuca. Piekło. W towarzystwie wszystkich pęczniejących emocji nie było czasu na rozważanie tego, co się stało, a przynajmniej jemu te sekundy umykały. Teraz czuł się po prostu zmęczony. Wyczerpany, obolały, z gorącą głową nieprzyjemnie pulsującą od nadmiaru doznań.
Na szczęście nie musiał pytać, co to kojot, bo wyjaśnienie szybko przyszło. Kolejny ból głowy z... głowy.
Cudownie było odetchnąć mroźnym powietrzem. Skupić się na nim, zamiast na braku możliwości ruchu. Nie było gorszej rzeczy od śmierci - tak zawsze twierdził. Jeśli jesteś wystarczająco cierpliwy, z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Czasem trzeba na nie czekać latami, niekiedy przychodziły od razu. Brakowało mu teraz zarówno własnych słów, cierpliwości jak i rozwiązań.
Ludzie... ludzie zmieniali się w obliczu śmierci. Stawali przed nią twarzą w twarz i kulili się przed nią ze strachu, bo miała puste oczy, bo pachniała zgnilizną, bo spod siodła jej konia wypełzały tłuste larwy, napęczniałe jak ziarenka ryżu od nadmiaru wody. Ta Śmierć miała naprawdę zielone oczy. I nie nosiła zielonego płaszcza, oj nie. Minął bardzo dawny czas, odkąd mnie odwiedziłaś, Przyjaciółko. Powiedz, co u Ciebie słychać? Ta Śmierć miała urocze pegi na nosie i duże, okrągłe okulary, które na nim nosiła. Jej kasztanowe włosy opadał lokami na jej ciało ubrane w ciemne szaty, kiedy siadała pomiędzy stosami książek i pergaminów. Wszystko tutaj było zakurzone. Drobinki pyłu lśniły w promieniach słońca wlewającego się przez okna i próbowały sprawić, żebyś uwierzył w czary. Naprawdę dawno jej nie widziałeś. Ostatnim razem przyszła razem ze Strachem i Samotnością, ale postanowiła ich zastąpić. W końcu zbierała ich wszystkim w swoim jednym serduszku, w tym drobnym i niewielkim ciele. Nie przysiągłbyś, że teraz miała inną barwę tęczówek? I tak panicznie, tak strasznie, zaczynasz się zastanawiać - jaki, no jaki? Jaki był kolor oczu Saki?! Nie pamiętasz. Łatwo zapominasz. Dlatego łatwo popełniasz błędy. Jego Śmierć miała niezwykle dołeczki na policzkach. Ten wiatr, który wabiła... Czy w osadzie Jugo czasem nie dotykał twarzy w ten sam sposób? Wspomnienia zalały głowę wrażeń, w których po głowie ciągle niósł się szept, że od dziś mogło nie być jutra. Gdy zmarła Saki, właśnie tak się czuł - jakby zawiązane na supeł życie miało w końcu zamarznąć, jak zimne było jej ciało. Był jednak wtedy, tak i teraz, ten ciepły podmuch, który ułatwiał utrzymanie się na powierzchni. Ciepło, którego Śmierć nie mogła ujarzmić i która jako jedyna przed nią nie klękała. To do niej trzeba wrócić.
Usiadł obok swojej Śmierci i milczał, jak milczała dwójka panów. Pasuje ci to, prawda? Ta cisza. Oj tak, Piękna. Pasuje, ponieważ pozwala zebrać myśli. Koi zimny wiatr. Tłamsi płomienie. Wiesz, Pani, znajduję gdzieś pocieszenie w tym, że te bzdurne emocje w końcu miną i znowu nie będę cię widzieć przez długi, długi czas. Pogrzebałeś mnie razem z Saki. Nie warto, Shikarui.
Pewnie miała rację. Nie warto. Człowiek zmieniał się w obliczu śmierci, ale nie zawsze na lepsze. Jego poprzednie potkanie z zielonooką dziewczyną było okrutne. A teraz? Jakie skutki miało mieć tym razem?
Widok strażnicy nie był szokujący ani przerażający. Przez cały ten marsz serce Sanady w końcu przestało walić jak oszalałe, choć ciągle uwierało, ciągle bolało, jak przeciążony mięsień. Przeszkadzało jak kamyczek, który dostał się do buta i nie dało się go pozbyć. W tym minimum rozsądku, o który ze sobą ciągle walczył, zdawał sobie sprawę z tego, że nawet jeśli go zatrzymają to na niedługo. I tutaj - niedługo nie oscylowało wokół dnia czy dwóch, oj nie! Czarnowłosy myślał, że pięć lat... może dwa lata? Jego pojęcie o tych regionach nie istniało. Nie znał tutejszego prawa. Za to wiedział, że zaatakował dwie ważne osobistości, w tym jedną tutejszą i będzie głos przeciwko głosowi. Dla niego to była samoobrona. Dla nich to był atak. Kolejna batalia stała się oczywista. Tymczasem przyszło mu się po raz kolejny mile zadziwić.
Shiarui milczał i był bardzo grzeczniutki. Kiedy Ichirou cofnął piasek, lekko się przechylił, z trudem łapiąc równowagę. Nogi się pod nim uginały, lekko drżał. Skinął głową, kiedy dostał informacje, że ma zdać całą broń. I że potem ją odzyska. Tym razem jednak nie miał jej wiele. Jeden miecz, pusta kabura, wyrzutnia kunai, torba pełna... khem... mina strażnika, kiedy zobaczył taką ilość notek wybuchowych świadczyła o tym, że właśnie całe życie przeleciało mu przed oczami. No cóż, przynajmniej było ich dzisiaj dwóch. Potem równie grzeczniutko powędrował do celi, nie spoglądając na niczyją twarz. Starając się kontrolować własny strach. Ignorować otoczenie, w którym się znaleźli.
Jesteś wrakiem. Wiem, moja Śmierci. Po prostu się boję, wiesz? Tak bardzo się boję... Oczywiście, że wiedziała. Znaliście się nie od dziś, nie od dziś siedzieliście obok siebie, ramię w ramię - ona zajęta przeglądaniem ksiąg, na których nawet nie była skupiona. Składała z literek, które przesuwały się przed jej oczami, w imiona osób, po które jeszcze miała dzisiaj przyjść. Nie chcę znów zasypiać w bliznach. Tyle, ile dajesz światu, tyle w zamian otrzymasz, tak głosiła równowaga, niepisana umowa między śmiertelnymi a bogami. Zapisane przez nich ścieżki przeorane były często wieloma trudnościami. Każde złamanie powinno jednak czynić wojownika lepszym. Przykro mi, Shikarui. Nie zatrzymasz swojej trwogi.
Zimny kamień zamrażał do kości, a ściany chyliły się do ciała do tego stopnia, że czarnowłosy schował głowę między ramionami. Potulna owieczka, która ledwo utrzymywała się na własnych nogach, chociaż jeszcze nie tak dawno temu stawiała wyzwanie prędkości samuraja i piasku Ichirou.
-Prze-przepraszam. - Nerwowo potarł policzek o bark, już nawet nie wiedząc, czy zimny pot spływa po jego skroniach, czy to jakaś dziwna gorączka, która ciągle rozmiękczała jego nogi. Ledwo pamiętał to odczucie. Towarzyszyło mu po Kami no Hikage. Odezwał się dopiero, kiedy dotarli do celi. - Myślałem, że chcecie mnie zabić. - Tutaj trzeba było być wdzięcznym. Kiedy dostajesz kolejne życie od słodkiej Pani Los, kiedy czujesz zapach jej perfum, ulotny, ale tak specyficzny, naprawdę potrafisz być cholernie, ale to cholernie wdzięczny. Zwłaszcza po słowach Seinaru. - Wystraszyłem się Toshiro, jego rzucenia genjutsu na Asakę. Nikogo nie chciałem krzywdzić. - No... to wcale nie była do końca prawda. Stała się nią dopiero po tym, jak już Shikarui uświadomił sobie, że położył przyjaciela na kolana, a wszyscy wokół już jawnie gotowali się do walki.
Winny się tłumaczy.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3927
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Posterunek straży

Post autor: Ichirou »

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posterunek straży

Post autor: Shikarui »

Padł na kolana.
Piasek zsunął się już całkowicie a on padł na kolana natychmiast przed ninja i samurajem, którzy go tutaj zawlekli. Z pochylonym karkiem, oczami zwróconymi w zimny kamień, który w jego spojrzeniu rozpływał się tak jak piasek pod jego nogami, któremu brakowało chakry. Nie, nie, ciągle nie miał sposobności się nad tym zastanowić. Jak i nad wieloma innymi rzeczami. Nie miał okazji zaplanować, ledwo był w stanie zebrać kilka słów, a jego własny głos był mu tutaj zdradą. Pod kruczymi włosami krążyły tylko nakazy. Na kolana. Przeproś. Wyjaśnij. Błagaj. Potem były pytania. Zabiją? Zrobią coś Asace? Przeżyję? Czego chcą? Kiedy gwaltownie minęła jego rola, w której w ułamku sekundy pogodził się znów ze swoją Starą Znajomą, wróciło wszystko to, co dla niego naturalne. Co mijało się z oczywistościami, kiedy nie dało się zachować klarowności myśli. Uniósł dłoń, by otrzeć nią oczy, a drugą zaczął wbijać paznokcie w kamień pod sobą, by opuszkami poczuć jego stabilność. Jego zimno. Aaa... ludzie mają na to ładną nazwę, Słodki. Nerwica natręctw - mówi ci to coś?
Umykało mu wiele, a trzymając głowę tak nisko dostrzegał tylko zarysy i cienie, ale on wcale nie chciał widzieć. Wolał zamknąć powieki, uszy i zatopić się w nicość. Niestety nie był w stanie zamknąć swojego serca, a te bardzo chciało szalonym galopem biec po gruzowiskach i skakać nad spalonymi mostami. Leciał nad wąwozami i rwącymi mostami i cofanie się wstecz nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Skoro sam je zbudował, sam je zburzył to i sam wiedział, jak najłatwiej poradzić sobie z zarośniętymi ciernistym bluszczem drogami. Kolejne doskonałe kłamstwo, które splótł w swoim życiu - że przeszłość nie ma żadnego znaczenia i można do niej wracać tyle razy, ile się chce. Masz okazję. Pomyśl o wszystkim, czego dokonałeś. Dlatego umknęło u lodowate spojrzenie i dlatego wcale nie chciał sprawdzać, co działo się w jego otoczeniu. Jego tęczówki nie obejmowała czerwona łuna.
Przez nakaz wstał, chociaż z trudem i usiadł na podsuniętym taborecie. Wciąż nie unosił głowy. Z dawnego odruchu wsunął prawą dłoń pod brzeg kimona, na prawy bark. Drapiąc. Drapał, chociaż wcale nie czuł już pieczęci tak jak kiedyś, nim jego ciało się przystosowało. Drgnął, niemal podskakując, kiedy dłoń Ichirou dotknęła jego głowy i skulił się jeszcze bardziej - ale poskutkowało to tym, że w końcu uniósł oczy, tak na moment, by zobaczyć przed sobą Seinaru. Kolejne klepnięcie spowodowało, że na nowo je opuścił, zginając już nie tylko swój kark, ale i kręgosłup. Nie uciekł dalej tylko dlatego, że dotyk nie bolał. Sądził, że będzie bolał. Że każde następne będzie coraz cięższe i cięższe, a on z dorosłego mężczyzny zmienił się znów w małego, karnego chłopca, który był gotów zrobić wszystko, żeby tylko uciec. Uciec od ciężkiej ręki.
- B-bałem się. Boję się ludzi. Kiedy patrzą. I emocje... za dużo ich było, nie umiem sobie z nimi... radzić... Chciałem się uspokoić. Nie... nie chciałem rozmawiać z Toshiro w takich nerwach. Już za dużo się stało. - Jego oddech i serce w miarę się uspokoiły na mroźnym wietrze, zebrane do słoiczka, przytulone do piersi. Teraz zobaczył ylko pobłażliwy uśmiech Śmierci, kiedy oderwała od słoika swoje długie palce. Szkło upadło na ziemię i rozbiło w tysiące diamentowych drobinek. Tak rozpętał się tajfun. Nie śmiał nawet drgnąć, chociaż drżało jego ciało, a on oddychał urywanie, ciężko i szybko. Nie śmiał skłamać i pozostawić zbyt wiele niedomówień, chociaż powinien to robić. Lecz nie możesz. Shikarui bardzo dobrze znal technikę, którą właśnie posługiwał się Ichirou Asahi. Haha, tylko co z tego? Na co komu cała ta wiedza, gdy był w takim stanie, że nie dostrzegał subtelności, że nawet nie chciał się bronić?
- T-to... to... chakra Juugo. Surowa chakra natury. Żałosny rodzaj senninki, którą posiada klan Juugo. Daje ogromną moc, ale niszczy ciało i umysł. W Kami no HIkage... mnie i Akiego goniła Wojna. Chciałem dać Akiemu szansę na ucieczkę i wyszedłem jej na spotkanie. Zabrała nas do Hana. - Ciągle tak cholernie wyraźnie pamiętał słowa Hana i jego spojrzenie, kiedy wtedy przyjął jego dłoń. Tylko nie pamiętał już, czy silniejszą chęcią była chęć ochrony Akiego czy może to, żeby Juugo go w końcu zaakceptowali. Juugo? Aleś Ty zabawny! Raczej żeby zaakceptował dawno zmarły ojciec. Han powiedział mu wtedy, że kiedyś go przeklnie za ten dar, a on przez wszystkie te lata był jego dumnym i szczęśliwym nosicielem. Nie mógł pojąć, kiedy niby miał nastać moment, w którym uznałby go za przekleństwo! Teraz widział. Dokładnie w tym dniu. Na tamtych trybunach. Po raz pierwszy pomyślał, że to naprawdę jest klątwa. I w przeciwieństwie do Akiego i Asaki wcale nie uważał, że klątwa Uchiha, ta wynikająca z ich oczu, była większa. Wydawała mu się wręcz mizerną krą przy wielkiej górze lodowej. Heh Przecież... Shikarui naprawdę był typem chłopca, który myślał kiedyś, że niebo upada, dlatego nie był w stanie go nieść sam. Przy boku Asaki zupełnie o tym zapomniał - o strachu, swojej malutkości, o ruinach swoich ideałów i na koniec końców zapomniał o tym, dlaczego nie był w stanie się niebem, które przestało walić mu się na głowę, zachwycić. To było proste! Banalne! Ten, który w oczach ma krew, nie pokocha błękitu. Shikarui pokochał więc to białowłosą dziewczynę władającym kryształem barwy krwi.
- Han... zapieczętwał we mnie swoją chakrę. Nie mogłem mu odmówić. Nie wiedziałem, co się stanie, jeśli mu zabronię. I chciałem w końcu stać się częścią mojej rodziny. - Peplał jak najęty. Jakby byli jego przyjaciółmi, którym mógł zaufać nad życie. Ach, no właśnie... Życie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Posterunek straży

Post autor: Seinaru »

Nie sądził, że od początku będzie tak ciekawie. Dobrze, że Ichirou nie tracił czasu na pieszczoty z więźniem, ani że oczywiście nie postanowił się nad nim w żaden sposób znęcać. Czasem widok słabszego, podporządkowanego człowieka pod swoimi stopami budzi w ludziach najgorsze instynkty. Shinobi może i często byli panami życia i śmierci, jednak bezsensowne zadawanie bólu wykraczało poza uprawnienia kogokolwiek i Kei już zobaczył, że w tej kwestii zgadza się z Ichirou. Jego duma była jednym, natomiast cierpliwość i powściągliwość to całkowicie odmienna sprawa i Sabaku już drugi raz tego dnia zdał swój test na najwyższą notę. Za pierwszym razem wtedy, gdy Sagisa właściwie groziła mu mieczem, a drugi w korytarzu, gdy podobny miecz cisnął w niego Shikarui. Seinaru szybko domyślił się, że ławeczka i ręka na głowie Sanady to nie do końca wyrazy uprzejmości i troski, lecz również przygotowanie do przesłuchania. W ten sam sposób Toshiro i Yoshimitsu przesłuchiwali ich przeciwników w Midori i z jakichś powodów tamci nie mogli wtedy kłamać. Teraz tą samą umiejętność chciał chyba zaprezentować Diaboł, bo Shikarui na jego pytania odpowiadał śpiewająco. A co do jego postawy... jego pokora i uniżenie były tak przesadzone, że Kei uznał to za parodię zamiast rzeczywistych emocji. Jakimi kartami jednak mógł teraz grać biedny Ranmaru? Co mu pozostało? Niech się chociaż powygłupia jeśli jeszcze jest w humorze.
- Hej hej, ale rączki na widoku. - Upomniał więźnia, gdy tamten sięgnął gdzieś pod ubranie za plecy. Mimo że to Ichirou przesłuchiwał ich aresztanta, to Kei nie tracił czujności. Stał obok i w gotowości, aby w razie czego zdzielić go przez ten skulony łeb.
To co usłyszał po chwili było naprawdę bardzo interesujące. Do tego stopnia, że było to chyba najciekawsze co Kei usłyszał w ciągu ostatnich kilku miesięcy. A więc mieli przed sobą kogoś, kto miał bezpośrednią styczność z Antykreatorem? Antykreator go dotykał! Pojawił się również jakiś wątek wojny, która miała mieć nogi i ich gonić i samuraj nie do końca wiedział, jak rozumieć tą metaforę. A poza tym, może tego Akę też trzeba będzie wziąć na takie spytki? Seinaru na razie słuchał i układał sobie wszystkie informacje do szufladek, choć jedno pytanie zrodziło od razu dziesięć kolejnych, no ale po kolei.
- Czyli jesteś zwolennikiem Hana? Antykreatora? Dał ci... to coś... żeby ci pomóc jak mniemam? - Nie wiedział czy on też może zadawać pytania, czy aby Shikarui na nie odpowiedział, czy potrzebne było powtórzenie ich przez Ichirou. Gdyby okazało się, że ten oto Shikarui jest czymś w rodzaju fana Hana, to bardzo skomplikowałoby jego przyszłość, która w takim wypadku mogła okazać się bardzo policzalna.
- I kim lub czym jest ta cała Wojna? - To były na razie pytania, które nasunęły się samurajowi po pierwszej transzy odpowiedzi. Po głowie chodziła mu jeszcze kwestia pochodzenia Sanady, bo z jednej strony dla Keia oczywistym było, że jego oczy to cecha charakterystyczna dla Ranmaru, jednak zarówno przedtem z ust jego żony, jak i teraz od niego samego znowu padło nazwisko rodowe Juugo. Co ma piernik do wiatraka?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3927
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Posterunek straży

Post autor: Ichirou »

0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posterunek straży

Post autor: Shikarui »

To nie była aż taka pokora i uniżenie, ale Seinaru nigdy nie potrafił czytać z ludzi. Ani wtedy, kiedy byli enigmatycznymi artystami, którzy swój ból chowali w głębi serca, ani w chwilach, kiedy miał do czynienia z zapędzonym w kąt psem, któremu wyrwano kły. Nigdy nie był empatyczny, a jego starania polegające na poznaniu drugiej strony zazwyczaj kończyły się na tym, że jego kraniec nosa przysłaniał mu widok. Tak powstawały mylne wnioski, kiepskie rady i złe słowa, które wtaczały truciznę do krwioobiegu. Lecz to nic, to nic. Samuraj przecież się zmienił. Niewiele, bo niewiele, nadal potrafił odnaleźć w swoim umyśle dawne wspomnienia dotyczące tych, których nie było. Może świadomie, a może instynktownie, nie poświęcał im zbyt wiele myśli, bo za dużo obiektów roztaczało się przed nim tu i teraz. Na krańcu jego płaskiego noska. I w jego oczach koloru deszczowego maju, niepodobnych do barwy mojej własnej Śmierci nie można było dojrzeć miłości do tego świata, do życia, do ludzi, których wartości przynosiły ulgę sercom jak i ich zwyrodnienie. Jedyną miłość, jaką ten pasterz czuł kiedykolwiek, była miłość do zielonych traw. Do drzew na Teiz i do tych skarp, które nigdy do końca nie należały do niego. Tam pogrzebane było jego serce. Zimne. Przecież tak długo próbowałem znaleźć w nim chociaż odrobinę ciepła dla siebie. Choć kroplę zrozumienia..! Nie. Przy Seinaru... Seinaru sprawiał, że człowiek stawał się chory. Chory na wszystko. Pamiętasz jeszcze, co kiedyś myślałeś? O tym, że jesteś przeklęty, że przynosisz tylko zgubę? Przeczyłem temu. Zaprzeczałem, bo przecież widziałem tobie tylko to, co najlepsze. Teraz wiem, że okłamywałem samego siebie. Kolejna dusza na stracenie. Obyś kiedy dowiedział się, skąd to przekleństwo, Seinaru, ale... heh, czcze życzenia. Zmarli w końcu głosu nie mają. I podobno nie nawiedzają.
Cofnął dłoń i ułożył ją zamiast tego na materiale, mnąc go mocno między swoimi palcami. Rozjeżdżał mu się obraz przed oczami, to nie poruszająca się podłoga. Jednak. Żółć podchodziła mu do gardła... Czemu tyle mówisz? Zawsześ taki cichy, wycofany. Zawsześ wolał słuchać, co się zmieniło? To nie twoi przyjaciele. To nie twój dom. Jeśli postawili cię przed sądem ostatecznym... Zaraz, zaraz. Poczekaj chwilę, przecież niektóre słowa dudnią w uszach! Żyj tak, abyś niczego nie żałował. Godność? Gdzie tu jakakolwiek godność? Jakim być, by ją zachować? Co zrobić, żeby ją odzyskać? Leży na podłodze, tylko spójrz, Asaka - leży i błyszczy, chyba była w słoju mojej Śmierci. Bardzo wiele kosztowało cię zaciśnięcie obu rąk na materiale czarnego kimona. Eleganckiego, wyjściowego - teraz sam jesteś niewyjściowy. Więc niegodny? Bardzo wiele prób mobilizacji... bez sensu, przecież to jak próba ułożenia pięciu tysięcy kawałków puzzli w jeden obraz przez wyrzucenie ich na stół jednym zamachem. Chaotyczne rozsuwanie ich dłonią, kiedy powinna być w tym jakaś systematyka. Zacisnąłeś powieki ze wszystkich sił, żeby już nie pozwalać nieskładnemu obrazowi dalej brudzić. Kiedy jest przed tobą jedyna pusta kartka do zapisania, nie wolno pozwolić, by dotknęły ją kleksy. Musiała zostać opatrzona ślicznymi kanji... ach,no zgoda, niech będą chociaż czytelne. Przy takim drżeniu rąk nie dało się inaczej. Przepraszam. Po prostu nie mogę być godny. Przepraszam!
- Tak. - Oj, oj, kat musiał mieć po prostu oczy zielone. Niestety miał też złote. Takie, jakie Shikarui naprawdę mocno, bardzo mocno ukochał. Cenne bursztyny, tak ważne, tak wspaniałe, że nie potrafił nawet ich przeliczyć. Nie miały żadnej materialnej przekładni, do której mógłby ją przyrównać. Lecz Shikarui pokochał też błękit. Błękit irysów. Nadal dostrzegał w nim urok, choć już odległy, już... zapomniany w większej części. - Han to moja rodzina. Docenił mnie takim, jakim jestem. - Shikarui... uniósł nawet spojrzenie, choć z trudem. Odnajdę w tym swoją godność, dobrze, Asako? Wezmę siłę z tego, co napełniało mnie dumą... choć dziś już wiem, że jest moją zgubą. - Mój ród... zawsze był dumnym posiadaczem Senninki. Może to była litość. Nie wiem. - Miał tak sucho w gardle, tak bardzo łamał mu się głos. I drżał. Jego ametystowe oczy lśniły teraz jak prawdziwe, szlachetne kryształy. Szkliły się. - Nie jestem jednak jego sługą. Chcę go uratować. Przed nim samym. Widzi w naszym świecie zło, bo chakra zniszczyła nasz ród, zniszczyła Jugo. Myli się. - Coraz trudniej i trudniej było mu skupić się na przekazywanych słowach. I tych, które pytały i tych, które musiał wypowiedzieć on. Na szczęście.. jakoś same się formowały. Shikarui był mu oddany - ale nie tak, jak można się było spodziewać. Dlatego wytężył się na tyle, na ile mógł... a mówił nadal zdecydowanie za wiele, oj za wiele. I po tym, gdy był w stanie powiedzieć jedno "tak" na odpowiedź Seinaru już wiedział, co się z nim dzieje. I coż? Nie mogę nic z tym zrobić, nie mogę nic... Asaka, ja nie mogę.
Mam dość.
- Co..? Wojna... To samurajka. Sługa Hana. - Robiło mu się coraz słabiej. Jego głos był coraz słabszy. Jego palce w końcu kompletnie przestały z nerwów pracować, a mięśnie rozluźniały. Lecz nie dlatego, że robił się spokojniejszy. Jego wzrok nawet nie mógł się skupić na samuraju, na którego spoglądał, kiedy po policzkach spływały mu łzy. Oj tak, bo spływały - wcześniej niedostrzegalne, których nawet on przestał czuć, a które były powodem pocierania twarzy. Od szoku. Od stresu. Od przerażenia. Od klaustrofobii. Próbował zebrać myśli i wolę, próbował zebrać obraz... a zamiast tego już nawet nie widział tego, kto stoi przed nim. Ten cień, ten przerażający, wielki cień z kijem nad nim... Odwetu... Co? Co mówił głos za jego plecami? Czy on wierzył w to, że nie mieli "zabójczych" zamiarów? Offf... zrozumiał to, gdy go nie zabili. Potem szybko zrozumiał, dlaczego go nie zabili. I teraz... ha... Shikarui nie był z tych, co wybaczają.
Nie wybaczył Shidze. Nie wybaczył strachliwemu chłopaczkowi, który miał dobre serce. Nie wybaczył służbie w swoim domu. Nie wybaczył bratu. Nie wybaczył ojcu. Możecie kontynuować sobie ten sznureczek. Shikarui nie wybaczał. I nie było takiej krzywdy, za którą by się nie zemścił, ale o tym... oo, o tym nie dane było się obu panom na ten moment dowiedzieć. Nie dlatego, że jego następne słowa miały skłamać,oj nie. Widzicie - człowiek w strachu, tak zgnębiony, powie wszystko, co druga strona chce usłyszeć. I w tym momencie ostatnim o czym myślał to zemsta. Z Shigą przecież było tak samo. A jednak gryzł glebę razem ze swoją lubą.
- M-Masayuki... proszę... nie będę... - Wydukał, wymamrotał... i osunął się z ławki bezwładnie, skrajnie wycieńczony emocjami i wyczerpaniem organizmu po klątwie.
Może to tylko mój chory sen. Jak myślisz, Asaka? Bo ja myślę, że spadam. I że zostaniesz całkiem sama.
Zemdlał.
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=JmKLT59cTIc[/youtube]
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Posterunek straży

Post autor: Seinaru »

- Pffff... uważaj bo w to uwierzę... - Seinaru zareagował ograniczonym zaufaniem na to, co przed chwilą zobaczył.
- Facet przebiegł z nami z pięćdziesiąt kilometrów w Midori, walczył z Biju, zabił dwie osoby i nawet się nie zająknął, a teraz zemdlał bo tak. - Odezwał się do Ichirou, a następnie nachylił się nad Shikaruiem.
- Hej, kolego! Nie śpimy! - Poklepał go po policzku i rozchylił powieki palcami. Pod spodem zobaczył jednak nieprzytomne lawendowoametystowofiołkowe oczy i nic więcej. Facet leżał jak długi, chociaż zupełnie nic mu się nie działo. Po prostu postanowił stracić przytomność, bo tak było mu wygodnie.
- A może kibicowaniem na arenie tak się zmęczył? Powinniśmy uważać na kolejnych walkach, żebyśmy my też tak nie padli. - Cały czas starał się postawić diagnozę, chociaż marny był z niego iryosamuraj. Kei był sfrustrowany tym, że nawet gdy wydawało mu się że ma nad czymś kontrolę i wszystko będzie miało jakikolwiek sens, to jednak próżno go szukać w świecie shinobi. Przewrotna Los miała dla wszystkich inny scenariusz i trzeba się było do niego dostosować, nawet jeśli ktoś próbuje wmówić ci, że to wcale nie jest tak jak myślisz albo na co wygląda.
- No dobra, zastanówmy się przez chwilę co wyszło z tego teatralnego pierdzenia. Facet jest zwolennikiem Hana, bo na pierwsze pytanie odpowiedział twierdząco. Jakiś jego kuzyn, czwarta woda po kisielu, a do tego chce go jeszcze uratować. Ma jakąś moc o wielkiej sile, która go przerasta, a na domiar złego jest... właśnie! Może to taka choroba że się zasypia nagle w jakichś miejscach? Słyszałem że jest coś takiego. Może on to ma? - Rzucił jeszcze raz badawczo okiem na nieprzytomnego Shikaruia. Co z nim zrobić? Trącił go włócznią.
- Ja go tutaj zostawimy to za parę godzin wypuszczą go z przeprosinami, a jak mu coś zrobimy to my będziemy ci źli. Nieźle sobie to wymyślił. Pewnie jeszcze obudzi się zaraz po tym jak wyjdziemy. - Samuraj miał naprawdę wiele podejrzeń co do tej nagłej niedyspozycji, w końcu nie takie rzeczy się już widziało na tym świecie, żeby myśleć że nie można zemdleć na zawołanie.
- Tak czy siak myślę, że mamy związane ręce. Trzeba było go przesłuchać gdzieś z dala od świadków. Przepraszam, moja wina i lekcja na przyszłość. - Zwrócił się jeszcze do Asahiego, bo rzeczywiście chyba już nic tu po nich. Dowiedzieli się dokładnie tyle ile tamten chciał im powiedzieć pomimo techniki przeznaczonej specjalnie do przesłuchań. Ale co mogli zrobić w tej sytuacji? Może mieć nadzieję, że tamten wyciągnie jakieś wnioski? O tak, zdecydowanie dostał nauczkę, a to będzie dla niego największa kara ze wszystkich. Na pewno gdy wyjdzie z tej celi i za jakiś czas kolejny raz rzuci się komuś do gardła pokryty cierniami, wspomni tą nauczkę i zatrzyma się pełny pokory i poszanowania dla ludzkiego życia. Tak wielka była siła bezstresowego wychowania.
- Chodź, może zdążymy jeszcze zobaczyć koniec tamtej najnudniejszej walki. Na pewno będzie ciekawsze niż to. - Wskazał wzrokiem ciało Sanady i opuścił celę.
Oczywiście aby wyjść ze strażnicy musiał jeszcze raz natknąć się na stacjonujących tam samurajów. Zdał im "raport" z tego co zaszło.
- Facet ma silne powiązania z Antykreatorem. Radzę przesłuchać go jeszcze raz później, bo na razie stracił przytomność. Strasznie to dziwne, bo nawet go nie dotknęliśmy, a na pewno nie jest pijany. Potraktujcie go poważnie, tym bardziej że normalnie wydaje się potulny, ale to maska. Gdy jego ciało pokrywa się cierniami, wtedy przestaje nad sobą panować i atakuje bez ostrzeżenia. Możliwe że będzie tu potrzebny ktoś wyższy rangą. - Swoją drogą, ciekawe czy ekwipunek włącznie z kilkudziesięcioma notkami też mu oddadzą? Heh, na pewno. Kogo ty chcesz oszukać Seinar?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posterunek straży

Post autor: Asaka »

Idzie Grześ przez wieś, worek piasku niesie. A przez dziurkę piasek ciurkiem sypie się za…
Piasek nie sypał się za Ichirou, gdy razem z Keiem prowadzili spacyfikowanego Shikaruiego do strażnicy, ciasno obleczonego w kuwetową trumienkę. Prawie-trumienkę. Oczywiście ten piasek nie sypał się tylko dosłownie, bo żadne ziarenka na ziemi nie leżały znacząc drogę. Jednak tak specyficzna konstrukcja i trzech gości błądzących po mieście mimo wszystko przykuwało uwagę. Asaka zapytała kogoś na próbę opisując wygląd swojego męża – to raczej nikomu nic nie mówiło, ale gdy zapytała opisując Ichirou i Keia, ooo… Diabeł Świtu przykuwał uwagę swoim odmiennym kolorem skóry, swoją bielą i swoim złotem. Zaraz znalazł się ktoś, kto kojarzył przystojniaka, który przypadkiem szedł w towarzystwie jakiegoś samuraja z naginatą i prowadził jakiegoś gościa w piasku. A czy ten jakiś gość w piasku miał może czarne włosy za ramiona i też był lekko opalony…? No był. Nosz kur… Łatwo dowiedziała się, że kierowali się w stronę strażnicy chyba…? A to było no gdzieś tam.
Łatwo tam trafiła. Nie po ziarenkach piasku, które wysypały się z Ichirouwego worka, czy tam gurdy, a po śladach bardziej ulotnych fizycznie, za to zapisanych w pamięci ludzi jako kuriozum. Całą drogę zastanawiało się co się stało. Jedyne co przychodziło jej do głowy, choć oczywiście nie miała pewności, że to na pewno był Shikarui (wszak nadzieja umiera ostatnia), to to, że Shiki musiał stracić kontrolę. Musiał zaatakować. A oni musieli go obezwładnić i… - Och Amaterasu, czuwaj nad nim. Dla Asaki nie był to w żadnym wypadku spokojny dzień, bo denerwowała się od samego rana. Najpierw częścią podróży i tym, jak bardzo źle się czuje, że musiała się podtrzymywać ramienia Shikiego nawet wtedy, gdy szli na trybuny pooglądać walki. Poczuła się potem lepiej fizycznie, ale z każdej strony atakowały ją takie rewelacje psychiczne, że kobieta w tym momencie naprawdę miała już dość. - Proszę, niech nic mu nie będzie, proszę niech nikomu nic nie będzie. Ichirou i Seinaru musieli sobie z nim poradzić, skoro prowadzili go do strażników, zresztą nie spodziewała się niczego innego, dlatego też poniekąd zostawiła go w ich rękach, gdy szli do kibelka. Kibelka, huh. No robiła się z tego wszystkiego całkiem wielka, śmierdząca…
Nie była spokojna, z każdym krokiem bliżej tej cholernej strażnicy serce waliło jej coraz mocniej a ona miała wrażenie, jakby wcale nie prowadziła swojego ciała, tylko stała gdzieś obok, może nad, i tylko się wszystkiemu przyglądała. - Proszę, żeby to nie był jednak on. Proszę, żeby to było tylko głupie nieporozumienie. Proszę, żeby… Prosiła o wiele, gdy w końcu weszła do strażnicy, a tam ją zatrzymano.
- Szukam swojego męża. Kilku ludzi widziało, jak był tutaj prowadzony przez shinobiego i samuraja – powiedziała zapytana po co tutaj przyszła. Nikt nie powiedział tego na głos, ale widziała pytanie w spojrzeniach, co taka laleczka jak ona robi w takim miejscu jak to? I po co jej to wakizashi, które niosła. Przecież kobiety nie są stworzone do dzierżenia oręża. Kobiety są stworzone do tego, by ładnie wyglądać i być ozdobą swoich mężów i domów, czyż nie? Asaka nie dała się zbyć, ale nie wpuszczono jej dalej, chociaż chwilę wykłócała się jeszcze ze strażnikiem, że jak to tak, że ma prawo wiedzieć co się dzieje, że…
Wtedy dopiero zobaczyła Seinaru i że mówi coś do jakiegoś samuraja szybko. Tak szybko i niezrozumiale, że w ogóle nie potrafiła sobie poradzić z jego akcentem, nie zrozumiała więc z tego w zasadzie nic. A niby mówił w tym samym języku. W ogóle miała problem by zrozumieć tutejszych, choć ci, gdy się orientowali, że nie mają do czynienia z kimś z Lazurowych Wybrzeży zaczynali mówić nieco wolniej, co ułatwiało komunikację. Nadal musiała zgadywać co znaczą niektóre słowa, ale było łatwiej. Tutaj zaś, gdy Kei składał raport? No nie. Nic nie załapała.
- Kei-san? Spotkaliście Shikaruiego? Tak długo nie wracaliście, że zaczęłam się martwić, a ludzie po drodze skierowali mnie tutaj – tuliła do siebie znalezione po drodze wakizashi przyobleczone rubinowym kryształem. Naprawdę wyglądała na zdenerwowaną i wystraszoną jednocześnie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 3927
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Posterunek straży

Post autor: Ichirou »

  • [zt] z Seinarem
0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3683
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Posterunek straży

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posterunek straży

Post autor: Asaka »

Na miejscu strażników i widząc takie dziwy, a potem słysząc jeszcze większe, pewnie by się mocno zdumiała. Turniej przyciągał przeróżne osobistości, mniej bądź bardziej charakterystyczne, i nie inaczej było tutaj. Dopiero po chwili zauważyła, że niedaleko Seinaru stał też Ichirou, najwyraźniej obrażony na cały świat z jakiegoś powodu. Oho. Podszedł do niej właściwie od razu, gdy ja zobaczył i odciągnął na bok.
Narozrabiał. Kurwa. Asaka miała naprawdę bogatą wyobraźnię i nietrudno było jej wyobrazić sobie co najmniej pięć scenariuszy tego, co się wydarzyło. Przejechała jednak wzrokiem po Asahim i zaraz odrzuciła chociaż jeden z nich, bo wyglądało na to, że naprawdę nic mu nie było. Seinaru też wyglądał na całego i zdrowego.
- Niech Amaterasu będą dzięki – odetchnęła, gdy już wiedziała, że Shikarui żyje, choć nie ma się do końca dobrze. Rozumiała doskonale co oznacza, że pokrył się cierniami i zaszarżował. Znaczy – stracił kontrolę. A mówiła, żeby byli ostrożni i dali mu miejsce, by się uspokoił. Musiało stać się coś, co sprawiło, że rzucił się właśnie na nich. Bał się? Tylko to przychodziło jej do głowy. - Nikomu nic się nie stało? – chciała wiedzieć, chciała się upewnić na czym teraz stoją. Jednak Ichirou nie powiedział, by tak się stało. Powiedział, że zaatakował tylko jego, a on stał tutaj bez najmniejszego zadrapania. Czyli kolejny scenariusz mogła odrzucić. Ale że zemdlał? Asaka wyglądała na strapioną, a nie na osobę, która zamierzała się tutaj wykłócać i mądrzyć. - Dziękuję. Ogarnę go, masz moje słowo. Też wcale nie chcę kłopotów – nie chciała mieć ani w Ishirou ani Keiu wrogów, po co jej to było? Tego samuraja słabo poznała, mało się udzielał, Ichirou mówił znacznie więcej i akurat z nim rozmawiało jej się dobrze. Zresztą… Poratował ich, gdy rzuciły się na nich te gadające psy. Była mu za to wdzięczna. I że nie rozsmarował Shikiego też. Bardzo. Sanada zwykle kłopotów nie sprawiał żadnych, więc… - Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za kłopot – powiedziała im na odchodnym, kłaniając lekko przed nimi głowę, gdy wychodzili.
I została sama. Ona i strażnicy. Kazali jej poczekać. Więc czekała, ściskając w rękach znalezione po drodze wakizashi. Jak tak teraz myślała… To na pewno musiała być broń Shikiego. Skoro zaatakował, nic nigdzie nie było zniszczone, to znaczy, że nie użył żadnej techniki. A z broni miał ze sobą tylko miecze i torbę. Seinaru i Asahi musieli być zbyt zaaferowani by zbierać jego miecz z podłogi, a nie sądziła, by jeszcze ktoś się bił. Nie widziała tutaj żadnego zamieszania więcej.
W końcu podszedł do niej jakiś mężczyzna.
- Tak, to mój mąż – powiązana aż miło. Bardziej powiązanej z nim osoby znaleźć tutaj nie mogli. - Sanada Asaka, sentoki rodu Koseki, mi również miło – odpowiedziała przywitaniem na przywitanie i kiwnęła do niego głową. - Ja… Oczywiście. Mogłabym go tylko przed tym zobaczyć? Ichirou powiedział, że zemdlał, to mu się nie zdarza – bogowie co się wydarzyło, że zemdlał? Jak wyglądała walka, skoro Asahiemu nic nie było, a Shikarui stracił przytomność w celi? Zacisnęła palce, chcąc powstrzymać drżenie dłoni. Żył – to była ogromna ulga, ale pytania, jakie się rodziły w jej głowie nie pomagały w niczym. Starała się jednak nie panikować.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3683
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Posterunek straży

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posterunek straży

Post autor: Asaka »

Starała się zachować spokój z całych sił, chociaż kosztowało ją to naprawdę, naprawdę wiele. Naprawdę, gdy siedziała na trybunach razem z Yamim i Akim myślała, że to już jej limit na dzisiaj, Że dalej nie da rady się już denerwować i w ogóle odczuwać cokolwiek. Ale nie. Bo oto wylądowała tutaj, i wszystkie smutki i zmartwienia wyleciały z jej głowy zostawiając w tamtym miejscu pustkę. Świat jednak pustki nie lubił i dążył do jej zapełnienia, więc chwila bez zamartwiania się w zasadzie nie istniała. Zaczęła się tylko powiększać, rozrastać. I teraz całe jej myśli zajmował tylko nieprzytomny Shikarui, którego nigdy w takim stanie nie widziała, i w ogóle cała ta sytuacja. Naprawdę, chciałaby po prostu wziąć go w ramiona, potrzymać za rękę, przeczesać kruczoczarne włosy. I powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Bo przecież będzie, prawda? Nikomu nic się nie stało. Nikomu oprócz Shikiego, którego trzymali teraz w celi i którego musiał zbadać medyk.
Poszła za kapitanem straży i po prostu stanęła jak wryta z szeroko otwartymi oczyma widząc leżącego na ziemi Shikiego, któremu podłożyli coś pod głowę. Przynajmniej go tak nie zostawili. Tylko te związane ręce… Chciała do niego podejść i choć w pierwszej chwili się zawahała, bo nie chciała mu zrobić żadnej krzywdy, to czekała jednak aż medyk skończy swoje. Przecież wiedziała doskonale co robi, i zrobiłaby to samo, gdyby żadnego tutaj na miejscu nie było – jednak nie musiała. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała, że nie jest ranny. Podeszła bliżej, nie przejmując się tym, że Otoshi szedł za nią krok w krok. Nie zamierzała zrobić nic złego, więc nie przeszkadzało jej, ze patrzą jej na ręce. Na ich miejscu też by patrzyła. Uklęknęła na ziemi obok Shikiego i delikatnie przejechała dłonią po jego policzku, a następnie po włosach, które założyła mu za ucho. Żył, to było najważniejsze, choć Asaka miała w głowie straszliwy mętlik do wszystkiego co się tutaj wyrabiało.
- Mogę mu to zostawić? Gdyby się ocknął. Nie znosi dobrze samotności w ciasnych pomieszczeniach – jeśli mężczyźni wyrazili zgodę, Asaka odpięła z włosów małe kanzashi z kwiatem peonii, które miała dzisiaj wplecione we włosy i położyła obok Sanady.
I poszła za kapitanem, rzucając nieprzytomnemu jeszcze jedno spojrzenie. Zajęła jedno z krzeseł i przez chwilę milczała, ewidentnie zbierając myśli i składając do kupy wszystko co się wydarzyło.
- Mój mąż to Sanada Shikarui. Przebywaliśmy na wschodniej trybunie areny, gdy wywiązała się mała sprzeczka pomiędzy mną a… ech, starym znajomym. Użył na mnie genjutsu, na co było kilku świadków i mój mąż stanął w mojej obronie. Zdenerwował się bardzo mocno. Chciał się uspokoić więc wyszedł na moment na korytarz za trybunę, a Ichirou i Kei poszli za nim – Asaka westchnęła. - Nie było mnie przy tym, źle się czułam więc zostałam na trybunie i czekałam. Trochę za długo to wszystko jednak trwało, Shikarui powiedział, że za chwilkę wróci tylko się uspokoi. Mój mąż jest normalnie bardzo spokojnym człowiekiem. Pochodzi jednak ze szczepu Jugo i czasami emocje biorą nad nim górę, staje się wtedy agresywny – wiedziała jak to brzmiało, ale gdyby sądziła, że Shiki ot tak coś komuś zrobi, to przecież nigdzie by z nim nie wychodziła. A oni wiele razy chodzili po mieście, siedzieli w karczmie, i nigdy nic się nie działo. - Ale potrafi nad sobą panować, dlatego wyszedł, żeby nie stać w tłumie i żeby nadal nie być prowokowanym. Nigdy w życiu nie widziałam by stracił nad sobą panowanie w innych warunkach niż walka. Nie wiem co się wydarzyło, jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że musieli go sprowokować. Albo sami zaatakować, mnóstwo osób widziało, jak prowadzili go owiniętego w piasek tutaj. Inaczej nigdy bym ich nie znalazła – splotła ze sobą dłonie i wpatrywała się w ruszające się pióro, gdy Otoshi notował to, co mówiła, na kartce papieru. - Brałam z Shikim udział w różnych walkach. Bardzo wyczerpujących. Nigdy w życiu nie zemdlał. Nie wiem co mu zrobili, że jest w takim stanie. Potrafi biec bez wytchnienia dziesiątki kilometrów w paskudnych warunkach, a tutaj jedno wyjście żeby się uspokoić i zemdlał?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość