Świątynia Bishamon

Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Asagi »

Fakt, że Asane zachowała przy sobie bokken sprawił, że niebieskooki lekko się uśmiechnął w duchu - on też zachował swoje wakizashi, dowód na to, że jest szermierzem i wojownikiem gotowym dobyć swojego ostrza zawsze i wszędzie. W zasadzie, nie rozumiał dlaczego jego siostra nie miała przy boku krótkiego ostrza, wszak powinno być kilka w rodzinnym dojo, miast tego musiała mieć przy sobie marną namiastkę broni (oczywiście, bardzo groźną)... czy to był powód jej zmieszania? Gdyby jemu zabronili mieć przy sobie miecza i sugerowali bokken, to czułby się zwyczajnie obrażony. Duszą samuraja jest miecz wykuty z najdoskonalszej stali w pocie czoła, a nie ostrugany patyk...
- Będę wdzięczny. Nie mogę wyglądać jak prosto z dojo... - odpowiedział jej z wdzięcznością w głosie i lekkim zmieszaniem. Taka była prawda, oto właśnie nadszedł dzień jego ślubu i nie mógł sobie pozwolić by wyglądać jakby go prosto ściągnęli z ulicy, nawet jeśli taka była prawda. Tak, Asane wyświadczała mu sporą przysługę i... było to miłe i w zasadzie, chyba pierwszy raz od od bardzo dawna ktoś coś przy nim robił. Nie, by Kakita miał takie potrzeby, ale czasem każdy lubi być dopieszczony? To chyba nie najlepsze określenie, więc zastąpimy je takim - w tak ważnym jak ślub dniu miło jest poczuć, że jest się tą ważną osobą, nawet jeśli to wszystko to tylko umowa między rodzinami i transakcja, to jednak...
Zapytał o swoją przyszłą żonę, a Asane się... spięła? Wielu reakcji się spodziewał, ale nie tego. Czy był to zły znak? Poniekąd tak, ale na szczęście siostra szybko odpowiedziała i to, co mówiła było bardzo zachęcająco. I nie chodziło jedynie o to, że Ayame jej zdaniem była piękna, bardziej znaczące było to, że Asane mówiła to z przekonaniem. Fakt, że jego przyszła żona pracowała w szpitalu na równi zaintrygował go jak i uspokoił. Od kobiet na Yinzin, szczególnie tych pochodzących z rodzin samurajskich, wymagano by umiały zająć się domem, ale nie pracować ciężko. Skutecznie ograniczono im możliwości rozwijania się w wielu dziedzinach, czego jego siostra była najlepszym przykładem. To, że Ayame znała się na medycynie oznaczało, że musiała odebrać elitarne wykształcenie, może nawet umiała leczyć chakrą? Jeśli tak, to stanowiła istny skarb i perłę w koronie. Niewielu samurajów potrafiło w ten sposób władać chakrą, jeśli więc rodzice znaleźli mu tak zdolną żonę... to tylko pytaniem było dlaczego jeszcze nikomu wcześniej jej nie obiecano? Cóż, może... nie było nikogo godnego? Medyczna z rodziny samurajskiej nie mogła być wydana za byle kogo, a Kakita Asagi nie był byle kim - był Hatamoto, śledczym i rosnąca sławą szkoły Taka, a przy tym jeszcze nie był bardzo stary...
Jednakże, wszystko ma swój kres i nie mógł tutaj siedzieć i rozmyślać, chociaż chwila spotkania z siostrą była bardzo miła i kojąca. Kiedy Asane dokonała ostatniego przeglądu, Kakita poczuł się jak oceniany miecz i widząc, że pomyślnie przeszedł test odpowiedział lekkim uśmiechem.
- Nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą, po czym uśmiechnął się szerzej i dodał - Ale teraz niczego nie muszę się obawiać. Dziękuję siostrzyczko. Naprawdę dziękuję. - zakończył z niskim ukłonem i... przytulił ją. Gdyby nie byli sami, nie pozwoliłby sobie na taką bezpośredniość. Trwało to tylko chwilę. Oboje byli wojownikami, członkami dumnego rodu Kakita, ale... siostrę ma się jedną (no dobrze, dwie w jego przypadku)... Po tej krótkiej chwili, niebieskooki znów był wojownikiem, w jego oczach istniała tylko głębia, na twarzy brak było emocji. Teraz mogli ruszać...

Pierwsza wyszła Asane, on poczekał odpowiednio kilka sekund. Nie mogli wyjść razem. Niebieskooki wkroczył do sali posyłając spojrzenie w głąb pomieszczenia, zebrał łopatki razem, wyprostował się i szedł spokojnie przed siebie począwszy od bioder, tak jak wchodzi się do pojedynku. Nie spieszył się, jego wzrok powoli "ogniskował" się, pierw spoglądał na wszystkich, niczym na dalekie góry, z każdym jednak krokiem zawężał pole widzenia, pierw objął nią swoich rodziców, dalej rodziców panny młodej i w końcu... ją. Ślubne kimono. Najpewniej trzy warstwy plus pas. Doskonale ukrywało wszelkie elementy jej figury na podobiznę idealnej kolumny stanowiącej ideał piękna Lazurowych Wybrzeży. Cóż dalej? Asagi spoglądał na nią w żaden sposób nachalny, ale... przenikliwy. Tak jak obserwuje się przeciwnika w pojedynku, chłonie się wszystkie szczegóły, wszelkie informacje. Tutaj tak samo. Spod połów jej kimona wystawały fragmenty dłoni, jej skóra była delikatna, niezniszczona. To potwierdzało, że jeśli istotnie pracuje w szpitalu, to nie jest jedną z wielu pielęgniarek. Twarz, Ayame była bardziej podłużna niż owalna, szlachetna i dobrze "wyrzeźbiona". Asane nie kłamała, Ayame była piękną kobietą, a te oczy... panna Natsumori grzecznie nie podnosiła oczu, tak jak powinna czynić skromna kobieta. Nie mogła jednak ukryć tego, że ma niezwykle gęste rzęsy i nie był to żaden zarzut. To intrygowało. Na koniec, skryte pod czepcem, silne i zdrowe włosy. Kakita znał symbolikę tego elementu stroju, miał on kryć "rogi zazdrości" - w przypadku Ayame był on istotnie duży. Czyżby więc była to dodatkowa informacja? Cóż... pewne było jedno. Jego przyszła żona była kobietą piękną i dbająca o szczegóły - jej strój był bezbłędny, idealnie taki jaki powinna mieć w dniu ślubu córka samuraja. To dobrze, że Asane pomogła mu się uczesać. Na tym wnioski się kończyły, a zaczynał się... stres. Oto bowiem Kakita stał już przy stole, w dystansie z którego nie da się uciec. Wiedział, że Ayame też go obserwuje, nawet jeśli nie podnosi wzroku. Cóż mógł jej pokazać? Hatamoto starał się wyglądać godnie i dostojnie. Pytanie tylko... co dalej? Powinien pochwalić jej wygląd, a może zwrócić się do jej ojca i pochwalić? A może lepiej milczeć i nic nie robić? No cóż, czasem lepiej milczeć i sprawiać wrażenie głupca, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości? Dlaczego to wszystko jest trudne... Miejmy nadzieje, że rodzice jakoś to jednak pokierują. Wszak przynajmniej jeden ślub za sobą mają, on tutaj tylko z "łapanki", prawda?
- Natsumori-dono, przepraszam, że musiałaś na mnie czekać. - a jednak się odezwał. Trudno. Ukłonił się przy tym z wyrazem szacunku. Jakoś, coś powiedzieć trzeba było...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Natsume Yuki »

Przepraszam za biedaposta, jestem troszkę styrany. Opiszcie teraz ceremonię - jak to zrobicie, zależy tylko od was, możecie również kierować swoimi członkami rodziny, jeśli wam to jest potrzebne do narracji ;)
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Ayame »

Teraz kiedy udało się jej delikatnie wybadać sytuację, co sprawiło że poczuła się pewniej, tylko że nie na długo.
Tak, teraz i do zgromadzonych dołączył główny sprawca zamieszania choć nie organizator. W końcu to na jego pojawianie się na wyspie sprawiło całą ceremonię. Miała okazję zobaczyć go po raz pierwszy. Towarzyszył mu młodszy brat odziany w zbroję, przynajmniej tak się jej w pierwszej chwili zdawało. Dopiero drugie spojrzenie uświadomiło jej, że była to siostra. Nie było to codzienne zjawisko by kobieta zajmowała się drogą miecza i trochę ją zdziwiło. To znaczy, nie było to niemożliwe, ale sama nie znała wielu dziewczyn, które obrałyby tą trudną drogę. Osobiście uważała, choć nie mówiła tego głośno, że jeśli kobieta miała predyspozycje do posługiwania się bronią i chciała to robić powinna mieć taką możliwość jak mężczyzna. Ciekawe jak jej przyszły mąż zapatrywał się na decyzję siostry? No ale wracając do bohatera tej uroczystości.
Był od niej wyższy. Ciemnowłosy, tak… włosy miał długie. Umiała to ocenić po wielkości fryzury. Elegancki. Trudno się dziwić w końcu to jego ślub. Jej ślub. Ich ślub. Trudno było jej wychwycić zbyt wiele szczegółów. Nie miała czasu. W sumie niedługo będzie mogła oglądać go i oglądać. Odezwał się nawet i to do niej. Zaskoczyło ją to nieco. Przez głowę przemknęło jej, że to zapewne ostatni raz kiedy ktoś zwraca się do niej w ten sposób. Wydawał się miłą osobą, a na pewno dobrze wychowaną. Tu pojawiał się problem. Znaczy nie w tym że był dobrze wychowany albo sprawiał wrażenie miłej osoby, tylko nie wiedziała jak ma się zachować i co ma odpowiedzieć. Zaprzeczyć, że nic się nie stało? W sumie poza tym, że trochę ścierpła to nic złego się nie stało. On wydawał się być bardziej zaskoczony przygotowaniami niż ona i możliwe, że to z tego wynikało opóźnienie. Miała wrażenie, że „spóźnienie” nie wynikało z jego złych intencji czy zaniedbania.
- Kakita-dono, cieszy mnie Twoja obecność- odwzajemniła ukłon w jego stronę pogłębiając go, ale tylko nieznacznie. Dodała do tego delikatny, łagodny uśmiech. Właściwie to była prawda. Cieszyło ja jego przybycie. Teraz można było rozpocząć.
Zaprowadzili ich razem w kierunku zaszczytnego miejsca . czuła jak wszyscy odprowadzają ich wzrokiem. Stresował ją każdy krok, kimono ciążyło jej i bała się czy nie przewróci się, albo zachwieje. To mogłoby zostać odczytane jako zła wróżba, że wacha się albo coś podobnego. Na szczęście nic takiego się nie stało. Nawet udało się jej zgrabnie usiąść sprawiając, że poły kimona ułożyły się właściwie.
Teraz nawet siedząc obok niego nie mogła mu się przyjrzeć zbyt dokładnie, w końcu siedzieli obok siebie a nie naprzeciwko siebie. Mogła spokojnie ocenić jego sylwetkę. Prezentował się dostojnie.
Powietrze wypełniała pełna oczekiwania cisza, którą przerwało przybycie dwóch kapłanek, jedna niosła tacę z metalowym ozdobnym czajniczkiem na długiej rączce i sześć płytkich czarek do sake. Druga niosła dzwoneczki i gałązkę zamoczoną w wodzie. Dzwoneczki wydawały z siebie metaliczny dźwięk odpędzający złe demony, gdyby przypadkiem jakiemuś udało się przedostać na teren świątynny i wejść tak daleko w jej pomieszczenia. Ale ostrożność nie zawadzi. Wszak wyła to ważna chwila. Dźwięk choć nie był głośny wypełniał wibracją całe pomieszczenie przełamując otaczającą młodych i ich rodziny ciszę. Kiedy podeszła do pary młodych skropiła ich wodą dopełniając oczyszczenia. I złożyła gałązkę przed nimi. Po czym dzwonienie ustało a sama kapłanka wycofała się kilka kroków ustępując miejsca drugiej miko. Ta ułożyła przed młodymi dwie „wieżyczki” na małych podwyższeniach, każda po trzy czerwone czarki. Na spodzie największa, podem średnia i na końcu najmniejsza. Zaraz rozpocznie się właściwa ceremonia san-san-kudo. Kapłanka sięgnęła po czajniczek i zgrabnym ruchem przechyliła dziubek wlewając nieco płynu do pierwszej czarki Asagiego potem drugi raz, i ostatni trzeci czyniąc czarkę pełną.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Asagi »

Niebieskooki samuraj zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyszła żona ocenia go podobnie, jak on ocenił ją. Był bardzo wdzięczny Asane za pomoc, chociaż tak mógł się nieco lepiej przygotować, bo skoro to wszystko działo się w zasadzie z marszu, to bardziej gotowy być już nie mógł. Z drugiej strony, prezentował się całkiem zacnie i to nawet w swojej opinii. Bardziej chodziło mu o wewnętrzne przygotowanie się, na to nie miał czasu i tak jak powiedział swojej młodszej siostrze nie był gotowy. Podobnie jak ona nie była gotowa na tak otwarte okazanie uczuć, cóż, szermierz nie może ulegać emocjom, musi być w stanie zachować trzeźwy umysł i jasną percepcję, jednakże... nie może w tym wszystkim zgubić siebie. Etykieta i kultura mieszkańców Yinzin pozwalała im ukryć swoje prawdziwe ja za maską gestów, postaw i strojów. To wszystko pozwalało nosić "twarz" i chroniło przed jej utratą, jednakże "nowa twarz" była na tyle "prawdziwa", na ile prawdziwym się było ją nosząc. Nasz bohater miał na to swoje własne zdanie, starał się żyć szczerze, bowiem dzięki temu nie musiał pamiętać, co komu powiedział. Może będzie miał jeszcze okazje porozmawiać o tym z Asane, ale to kwestia przyszłości. Przyszłości, której nie wolno faworyzować względem teraźniejszości, więc wróćmy do chwili obecnej...
Asagi zastanawiał się, jak wiele z jego obecnego zmieszania wypłynęło na wierzch i ile zobaczyła Ayame oraz jej rodzice. Bardzo chciał przynieść rodzinie chwałę i nie skompromitować się jakimś nieprzemyślanym gestem. Wszystko musiało być możliwie najbardziej idealne w obecnej sytuacji. Kiedy kobieta odezwała się, poznał barwę jej głosu. Był to głos należący do kobiety z samurajskiego domu, a sposób, w jaki się wyraziła i jak zapowiadał, że nie tylko odebrała odpowiednie wychowanie, ale... wydawała się nim żyć, a przy tym, chyba nie była zupełnie pokorna, ale... szczera? Samuraj odnotował jej delikatny uśmiech, nie wyczuł kłamstwa tudzież jedynie fasady uprzejmości. Cieszyła się, że ten dzień nadszedł. Czy na niego czekała? Cóż, najpewniej tak. Kakita wiedział, że rolą kobiety na Yinzin jest wyjść za mąż i rodzić dzieci, ponad to, zajmować się majątkiem w domu. Tylko nieliczne, tak jak jego siostra, mogły kroczyć drogą miecza. Czy Asagi miał zdanie na ten temat? Cóż, miał, jednakże nie było to coś, co powinien, a raczej, co wypadało wyrażać publicznie. Jego zdaniem wojownik to nie płeć, tylko umiejętności. Cios kataną od kobiety boli tak samo jak od mężczyzny, podobnie jak od sojusznika. Shinigami nie robi różnic między bogatym, a biednym, samurajem, a chłopem, kobieta, a mężczyzną - jego ostrze nie oszczędzało nikogo. Co więcej, czyż najpotężniejszym z bogów nie była kobieta - Amaterasu?
Kiedy Ayame ukłoniła mu się odpowiednio nisko, on również odpowiedział jej podobnym ukłonem, jednakże, zgodnie z wymaganiami nie aż tak głębokim. Nie zamierzał się sztucznie płaszczyć, czy też udawać, że są sobie równi. Nie byli. I wcale nie chodziło tylko o różnice płci. Kakita był hatamoto, oficerem i wojownikiem. Ayame, nawet jeśli była medykiem nie dorównywała mu pozycją. Wcale jednak nie oznaczało to, że nie nie była równocenna, jak on. To skomplikowane, jednakże skoro ona zamierzała pilnować tych reguł, wyrazem szacunku będzie jej na to pozwolić, a nie usilnie udawać, że jest inaczej, to byłoby kłamstwo.
Kiedy rodzice usunęli się by wskazać im odpowiednie miejsce, udał się na nie, a jego zmysły czytały otoczenie. Niemalże... wyczuwał jej zdenerwowanie. Może dlatego, że sam był zdenerwowany, a może to było jego własne zdenerwowanie? Nie wiedział, ale usiadł równie dostojnie jak ona. Niespiesznie, w stylu wojownika, pierw lewa noga, potem prawa - dokładnie tak by zaznaczyć, że ostrze jakie ma za pasem nie jest dla ozdoby. Każdy obeznany ze sztukami walki wiedział, że taka metoda siadania jest oznaką gotowości. w każdej chwili mógł dobyć ostrza. Kiedy jego oba kolana dotknęły podłogi, jego ręce zgrabnie ułożyły się na udach, ale znów w odpowiedniej kolejności, tym razem pierwsza lewa, potem prawa. Tym razem symbolika była odwrotna. Pierwsza ruszyła ręka, którą się miecza nie dobywa, to oznaczało pokój. Druga dołączyła prawa, podkreślając dostojność chwili. Jego hakama rozłożyła się idealnie, to głównie za sprawą eleganckiego złożenia oraz małej "pracy" dłonią w czasie siadania - ot małe sztuczki, dające finalny piękny efekt. Kakita wiedział, jak się zachować i jak uczynić wszystko, by wyglądać i zachowywać się godnie. Zebrał więc łopatki i siedział. Kątem oka oceniał swoją przyszłą żonę. Była skromna, ale przy tym wszystkim elegancka i dostojna? To dobre połączenie, skromność z dostojnością. Podobało mu się to.
Wraz z pojawieniem się kapłanek rozpoczęła się właściwa część ceremonii. Znał jej przebieg, uczył się go już od najmłodszych lat, a w swojej szkole widział to wielokrotnie. Stanowiąca główny obiekt kultu świątynia Amaterasu gościła przynajmniej jeden ślub w tygodniu (a w niektóre okresy więcej), więc doskonale wiedział, co się i jak stanie. Elementem pominiętym była procesja przez środek świątynnego placu, pod parasolami, w obecności kapłanów grających na shakuchachi. Nie żałował. Wiedział, że celem tych piskliwych dźwięków jest odpędzanie demonów. W jego osobistej opinii to jedynie filozofia dobudowana to chałtury odstawianej przez kapłanów, którzy nadają się jedynie do bezskładnego dmuchania we flety. Nie, by Kakita nie wierzył w demony, on wiedział, że istnieją. Był bardzo bogobojny, ale jeśli coś odpędza demony, powinno też być pożywką dla ducha. Przykładowo, strzały wystrzeliwane w święto wiosny, te nie tylko odpędzają demony, ale również miło brzmią...
Kapłanki, obie w strojnie ubrane, na oko miały może po 16 lat. Dzwoneczki, jakimi "odpędziły" zło brzmiały metalicznie, ale... sympatycznie. To nadal dużo lepsze niż te diabelne piszczałki, nie lubił (głównie dlatego, że wiedział co można na shakuhachi zrobić jak się umie). Następnie przyszła pora na czareczki. Asagi wiedział, ze jest kilka form tego rytuału, albo będą pili z jednej i tej samej, albo każdy ze swojej własnej. Jak się okazało, miała być ta druga z popularnych wersji. Niech tak będzie, pytanie tylko, czy ma wziąć czarki do ręki, czy podadzą mu nalaną? Sekunda, dwie i wymiana spojrzenie z kapłanką, niema rozmowa i wiedział. Ostrożnie, wysunął obie dłonie, ujął czareczkę i poczekał, aż kapłanka napełni mu ją w trzech ruchach. To było, ciekawe. Nie mogła tego zrobić byle jak - każda z porcja powinna być taka sama jak inne. Trzeba przyznać, że mimo młodego wieku, miko miała wprawę. Kiedy czarka była pełna, niebieskooki przysunął ją do siebie, a dalej do ust. "A więc... zaczynamy." - pomyślał chyba uświadamiając sobie, że teraz już nie będzie odwrotu. Ichi no Sakazuki - pierwsza czarka dla niebo i przodków którzy na nas spoglądają ze świata duchów. To symbol wdzięczności za dotychczasową opiekę, za to co dla nas zrobili. Najmniejsza, ale pierwsza. Pierwszy łyk. Zimny płyn rozszedł się po jego gardle. Drugi łyk, niespiesznie po pierwszym i trzeci... Niebieskooki zmrużył swoje oczy i ostrożnie odłożył czarkę. Udało się nie narozlewać. Sukces. Teraz pora by to samo zrobiła Ayame...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Ayame »

Jak już zostało wspomniane zaczęło się. Nie była świadkiem zbyt wielu ślubów, ale przebieg ceremonii znała. W wykonaniu nie był zbyt trudny. Oby tylko wszystko zrobiła tak jak należy.
Przynajmniej jej przyszły mąż zdawał się lepiej wiedzieć na czym to wszystko polega.
Obserwowała go jak unosi swoją czareczkę a następnie jest ona napełniana. Było w tym coś magicznego, precyzja z jaką to robiła. Doskonale wypracowane ruchy dziewczyny zdobywały uznanie. Czarka była pełna więc trzeba było sporej zręczności by nie wylewając manipulować nią w powietrzu. Jemu się udało. Upił pierwszy łyk, potem trzeci i wreszcie ostatni.
Teraz była jej kolej. Uniosła swoja do góry i ponownie mieli okazję oglądać jej napełnianie. Zaraz i ona będzie mogła pokazać, ze umie wykonać tą trudną sztukę. Chociaż uważała, że ma trudniej. Jej rękawy były dłuższe i cięższe. Samo trzymanie naczynia było wysiłkiem. Czy to miało jakoś mówić, że sztuka małżeństwa nie jest taka prosta i trzeba wkładać w to wysiłek?
Powoli przysunęła naczynie do ust i upiła pierwszy łyk. Sake było zimne i koiło gardło. Chwila przerwy dla zaakcentowania rozdzielności Potem był drugi łyk. Pierwsza czarka dla przodków. To było łatwe, hołd dla tego wszystkiego w czym została wychowana, w czym dorastała i czego ją uczono przez te wszystkie lata. W sumie ten ostatni łyk był konsekwencją tego wszystkiego na co składała się jej przeszłość. Zapewne zostawiła na naczyniu ślad szminki, ale ukrywał się w jej czerwieni. Kolor czarek do sake był niemal identyczny jak który miała na ustach. To było dość praktyczne. W sumie gdyby białe odcinałoby się to niepokojąco. To dziwne jakie myśli mogą towarzyszyć takiej chwili. Odgoniła je, pozwoli im wrócić kiedy będzie wspominać ten dzień a chciałaby mieć dobre wspomnienia.
Druga czarka była nieco bardziej problematyczna. Opiekowanie się sobą. Przynajmniej on pił pierwszy. Chociaż czy był to problem? Chyba nie. W opiekowaniu się innymi miała doświadczenie. Wszystko zależało od tego jak bardzo druga osoba chciała współpracować, albo chociaż nie przeszkadzać. Zanim upiła pierwszy łyk zerknęła na niego, na dobrą sprawę nie była mu nieprzychylna on sam zdawał się być uczciwą osobą. Chłodny płyn wlewał się lekko szczypiąc podniebienie. Nie była nawykła do tego trunku. Nie na Yinzin, gdzie ryż nie był popularnym zbożem. Znała ten smak, jednak nie umiała ocenić czy to akurat sake odpowiadało swoim standardom. Może było lepsze niż zazwyczaj a może nie? To co udało jej się ocenić, choć od początku było niejako wiadomo, że ta czarka była większa niż poprzednia. Teraźniejszość ważniejsza od przeszłości?
Tak jak i przy poprzedniej udało się jej nie uroić ani kropelki w trakcie picia, nie zadrżała jej też ręka.
Miała nadzieję, że i tak się stanie przy trzeciej czarce. Tej największej. Przyszłość miałaby najważniejsza? Ważiejsza od tego co było i tego co się dzieje? Pewnie czas pokaże, ale na razie liczyło się teraz.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Asagi »

Przyszła kolej na Ayame. Niebieskooki kątem oka spojrzał, jak jego przyszła żona radzi sobie z zadaniem, świadom tego, że on miał zdecydowanie łatwiej. Jego strój składał się z mniejszej liczby warstw, a przy tym był lżejszy i zdecydowanie krótszy. Ona natomiast miała bardzo długie rękawy, nawiązujące swoim krojem do furisode, w zasadzie, to już ostatni raz kiedy ubierała tak długie rękawy, ciekawe, czy o tym myślała, czy myślała o nim, czy... w ogóle teraz myślała? Myśli, natłok myśli był tym, co zabijało mistrzostwo w każdej sztuce, zarówno w mieczu, jak i w poezji czy tańcu - gdy pojawiały się myśli, działały niczym więzy pętające skrzydła perfekcję ruchu i intencji...
Ayame poradziła sobie... bardzo dobrze. Nie znał jej, ale niczego innego nie spodziewał się po kobiecie, która miała być jego żoną. Co więcej... niebieskooki lekko zmrużył oczy. Czerwień jej szminki idealnie pasowała do czerwieni czarek. Czerwień, to kolor życia, radości. Czerwień, to też pożądanie, ale i gniew. To ostrzeżenie i zaproszenie. Kakita nie spoglądał jednak długo na swoją, to znaczy się, jego rodziców wybrankę, oto bowiem miał znów ująć czarkę i podnieść ją w stronę kapłanki. Znów wszyscy mogli oglądać wprawę, z jaką kapłanka władając strojnym czajniczkiem napełniania kolejną czarkę. Trzy, pełne gracji ruchy ręką, napełniały trzy czarki, pite każda trzema łykami. Młody samuraj znał interpretację tego rytuału - to była gra słów, gra słów mową którą mało kto władał, lecz której fragmenty przenikały to współczesnego świata właśnie w takich gestach - san-san-ku-do, ceremonia której geneza niknie w dziejach, rożnie interpretowana, stanowiąca niejako trzy przysięgi po trzykroć składane - tej wersji nauczył się w domu, tej się trzymał. Napój, który pili również był w niej istotny, zwłaszcza dlatego, że na Yinzin nie był to popularny trunek - ryż nie rósł w tych stronach, więc w nieco innych alkoholach gustowali "lodowi szermierze". Asagi, który od kilku lat mieszkał na kontynencie umiał ocenić czy sake, jakie im podali było dobrej jakości - to było. Jego smak był bardzo głęboki, a temperatura idealna. Prawdopodobnie, gdyby nie był zestresowany, mógłby się nią rozkoszować. Mógłby...
Ni no Sakazuki - druga czarka poświęcona Ziemi, symbolizująca wzajemną opiekę. Samuraj ponownie kątem oka spojrzał na żonę. Ślub samurajski miał swoje bardzo... pragmatyczne znaczenie. Nie było w nim mowy o takich "błahostkach" jak miłość czy też pożądanie. Nowożeńcy nie ślubowali też sobie wierności, ani lojalności, ani wspomnianej już miłości. Miast tego, brali siebie w opiekę. To... wcale nie było złe. Deklaracja wzajemnego chronienia się była szczera, wynikała z obowiązki, tradycji i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Tak, to zdecydowanie Kakita nie tylko mógł, ale chciał zadeklarować. Nie zamierzał się wahać, to byłoby źle odebrane. Przysunął czarkę do ust i wypił w trzech łykach, podobnie jak poprzednią. Tym razem jednak dodał pewną... nutę pewności. Chciał zaprezentować, że nie robi tego bo "wypada". Przyjmuje na siebie obowiązek zaopiekowania się tą kobietą, która siedzi po jego lewej stronie. Od takiej deklaracji nie było odwołania. Widział... wyłapał jej delikatne spojrzenie. Ayame "sprawdzała" czy w jego "deklarację" nie wkradnie się jakaś nieszczerość. Nie było żadnej. Przyjmował w tej chwili to, co otrzymał. Następne, była jej kolei i teraz on, nieznacznie, ale jednak spojrzał na nią i teraz on oceniał. Znów zachowała się bezbłędnie, zgodnie z całą etykietą...
San no Sakazuki - ostatnia, największa i... najważniejsza czarka? Kakita ujął ją w obie ręce i skierował w stronę kapłanki. Jakaż była jej interpretacja? Pierwsza czarka dotyczyła Nieba, druga Ziemi, trzecia natomiast...Człowieka. Największa, czerwona czarka, reprezentowała płodność. Podstawowy cel każdego małżeństwa, powód łączenia się w pary każdej żywej istoty na tym świecie - posiadanie dzieci, przedłużenie linii swojego rodu, sukcesji i potęgi. To obowiązek i zadanie, które zarówno on, jak i jego (za jedną czarkę)żona odziedziczyli w chwili gdy zostali poczęci. Rola... wcale nie taka nieprzyjemna, na pewno nie z jego... punktu widzenia? A jaki on był? Niebieskooki raz jeszcze ukradkiem spojrzał na swoją (za 6 łyków)żonę. Wyglądała, bardzo dobrze. Była zadbana, elegancka, tak jak mówiła Asane - piękna. I ta czerwień ust. Czy mu się podobała? W tej chwili nie miał jej niczego do zarzucenia, niczego jednak wiele powiedzieć nie mógł i... nie miał jak się nad tym zastanawiać. A rzeczywistość była już tu tuż. Pierwszy łyk. Oto właśnie wołało go przeznaczenie - od tego nie będzie odwrotu, dwie czarki wypite, trzecia właśnie wypijana. Drugi łyk - rzeczywistość staje się coraz realniejsza, łyki są większe. Czy to tylko dla symboliki, czy po to, by jednak on stąd nigdzie nie uciekł i nie do końca był świadom tego, co się dzieje? To w sumie jest jakieś wyjaśnienie, pijany człowiek różne rzeczy robi... Trzeci i ostatni łyk. Oto właśnie, został mężem córki pana Natsumori. Od jej stania się panią Kakita dzieliły ją trzy łyki. Kakita... poczuł że robi mu się słabiej. Rzeczywistość właśnie do niego dotarła, uderzyła go, a myślał, że jest już gotowy. Właśnie złożył trzy przysięgi - przysięgę daną przodkom, przysięgę daną jej i przysięgę daną przyszłości, którą razem z nią sprowadzi na świat. Z Nią. To zmieniało wiele...znaczy się, wszystko. Głębszy wdech dla odzyskania jasności umysłu, bo to przecież nie koniec...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Ayame »

Ostatnia czarka była problematyczna. W intencji płodności. Posiadanie dzieci miało być celem wspólnego życia. Podobno.
Nie buntowała się, bo i po co? W końcu była to naturalna kolej rzeczy , ciągłość życia. Kiedyś to jej rodzice pili w tej intencji na swoim. Może wypili za mało, skoro musieli jeszcze raz modlić się do bogów? Ale bogowie wysłuchali i przyszła na świat. Jej rodzice też mieli rodziców i oni rodzicami mają zostać. To naturalne.
Sięgnęła po ostatnią największą czarkę. Cierpliwie czekała aż zostanie napełniona niby znowu tylko trzy ruchy przy napełnianiu a większe naczynie i tak było pełne tak samo jak i poprzednie. Niespiesznym ruchem przysunęła ja do ust i upiła jeden łyk, następnie drugi i przyszła kolej na trzeci. To był ostatni łyk w tej ceremonii kończący san-san-ku-do. I oficjalnie będą małżeństwem. Teraz nie było odwrotu. Wychyliła czarkę po raz kolejny. Zimny płyn połaskotał podniebienie wypełnił gardło i spłynął dalej. Kiedy odkładala czarkę na stół miała wrażenie, że dosłownie odprowadzają ja wzrokiem. A ta chwila trwa w nieskończoność.
I nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki atmosfera w pomieszczeniu złagodniała. Ogromne uczucie ulgi a powietrze wypełnia nieme zadowolenie. Nie mogło być okazywane zbyt otwarcie, ale czuć, że wszyscy są zadowoleni. Wszyscy pochodzili z tej lodowej krainy i wszyscy umieli się odnaleźć w tej spokojnej inscenizacji.
Czekało ich jeszcze jedno. W milczeniu wypili sake ale teraz czekała ich jeszcze deklaracja. Deklaracja przyszłości i pokoju. Kapłanka zabrała czarki a na ich miejsce pojawił się czerwony zwój, ułożony dokładnie tak by go rozwinąć każde z nich musiało sięgnąć za jeden koniec. I tak też się stało.
Wyciągnęła lewą rękę by chwycić swój koniec. Czuła lekkie podenerwowanie. Bała się, że głos będzie jej drżał. Umiała czytać to nienajgorzej. Co prawda nie udałoby się jej czytać traktatów filozoficznych czy traktatów astrologicznych ale spokojnie radziła sobie w codziennym życiu.
Spojrzała na tekst przed sobą i uśmiechnęła się w duchu. Kiedy wspólnie zmienili kąt ułożenia rozwiniętego zwoju odkryła, że materiał pokryty jest cieniutka warstwą jakiegoś metalu(? ) w taki sposób by czytając widzieli swoje odbicie. Może nie było tak wyraźne jak w lustrze, ale mogli spokojnie zobaczyć zarys swoich sylwetek. Biel i czerń. Powinni przeczytać to razem. Czekała aż rozpocznie i będzie nadawał rytm czytania.
„ W tym uświęconym przez bogów miejscu, w obecności jego przedstawicieli, przy udziale przodków obiecujemy…
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Asagi »

Istotnie, to jeszcze nie był koniec. Kiedy Ayame ujęła czarkę w swoje dłonie, ceremonia zbliżała się do końca, co wcale nie oznaczało, że można się wyluzować - jeśli coś ma się popsuć, to właśnie w takim momencie. Jednakże, jego przyszła, a w zasadzie, już faktyczna, małżonka poradziła sobie idealnie. Można by się zastanawiać, co trudnego jest w wypiciu trzech czarek sake w trzech łykach każdą. Spróbujcie wyobrazić sobie, że robicie to siedząc na zimnej posadzce, z wbitymi w was spojrzeniami, a od każdego łyka zależy, czy wasza przyszłość będzie pomyślna, czy też nie - to były ich najważniejsze łyki sake w życiu...
Kiedy Ayame odłożyła pustą czarkę na stolik sprawa została przypieczętowana. W tym momencie nie mogli się już wycofać, w zasadzie, w tej chwili nie chcieli, znaczy się, on nie chciał. Trudno powiedzieć, czego w tej chwili chciał. Sprawy pędziły bardzo szybko, jeszcze wczoraj wraz z byłym cesarzem jedynego, niezależnego kraju shinobi toczył pojedynek na tle morza, a dzisiaj właśnie wstępował w związek małżeński. Nie wiedział, który z bogów zafundował mu tak szalony los, jednakże na pewno musiał on mieć specyficzne poczucie humoru, a to wcale nie koniec...
Czerwony zwój, jak mógłby o tym zapomnieć. Pytanie, czy powinni razem go ująć, rozwinąć jednocześnie? Nie wiedział, ale nie dlatego był mistrzem miecza, by nie umieć się dostosować. Kiedy Ayame ruszyła dłonią by chwycić zwój, on wyciągnął swoją rękę, tak, że niemalże jednocześnie go ujęli i podnieśli w górę - ładnie to wyglądało. Teraz pora go rozwinąć i odkryć, że jest jest to niecodzienny rekwizyt - jego lustrzane właściwości pozwalały mu przyjrzeć się swojej małżonce bez konieczności zmiany kąta spoglądania - sprytne. Znaki, jakie były na nich postawione nawiązywały do podniosłego stylu wypowiedzi, fakt, że zwój wyglądał na stary podpowiadał, że jest to raczej uniwersalny "sprzęt". Kto zacznie? No cóż, jako mężczyzna miał pewne obowiązki i prawa - jednym z nich było właśnie stawanie na przedzie i przyjmowanie na siebie wszelakich wyzwań, w tym przypadku, nadać ton i rytm. Niebieskooki nabrał więc wdechu, oto bowiem pierwsza szansa by zaprezentować się jako mężczyzna w tym związku. Wystarczyło tylko mówić tonem przeponowym, dokładnie tak, jak na treningu...
- "W tym uświęconym przez bogów miejscu, w obecności jego przedstawicieli, przy udziale przodków obiecujemy się zawsze szanować, dążyć do zapewnienia dobrobytu naszej rodzinie i wypełniać wszelkie obowiązki wynikające ze stania się mężem i żoną na podobieństwo związku Izanami-sama i Izanagi-sama. Ponadto przysięgamy nigdy nie zboczyć z prawdziwej ścieżki małżeństwa i pracować, aby dzielić boską łaskę bóstwa Bishamon-sama pomagając ludziom i społeczeństwu." - przeczytali w jednym, równym tonie, a w każdym razie tak się mu wydawało. Następnie złożyli wspólnie zwój i przekazali go kapłance z ukłonem, po czym Asagi przeniósł spojrzenie na Ayame i... no właśnie co dalej? W zasadzie, kiedy już byli po wszystkim pojawiało się podstawowe pytanie - co dalej? Chyba oboje byli równie skołowani, ale on chyba bardziej. Ma żonę. ŻONĘ. Czy to już wszystko? Chyba nie...
Kakita przeniósł spojrzenie na pozostałych członków rodziny, niejako szukając podpowiedzi, co dalej. W zasadzie, jeśli dobrze pamiętał ze świątynnych ślubów, teraz wszyscy powinni wypić sake i istotnie, kapłanki przyniosły dodatkowe czarki, dając każdemu jedną (z wyjątkiem Asako, bo na to jeszcze za młoda), po czym napełniły im je. Przyszła pora na... pierwszy toast?
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Ayame »

Dokończyli wspólnie czytać przysięgę ze zwoju, który został zabrany i wyniesiony przez kapłanki. Zapewne znów został bezpiecznie schowany w skarbcu, bądź co bądź wyglądał na cenną rzecz.
Teraz już inicjatywę przejęli zgromadzeni przy ceremonii. Wszyscy wydawali się być bardzo zadowoleni i skorzy do wznoszenia toastów. Pierwszy był za nich, w sumie to było do przewidzenia. Tak nakazywała tradycja. Chyba.
Prawdę mówiąc ona już miała dosć sake na ten dzień. Nie była jego miłośniczką a i nie miała wprawy w piciu. Tak naprawdę nie miewała zbyt wielu okazji do spożywania alkoholu w swojej codzienności. I ważniejsze nie chciała by alkohol namącił jej w głowie. Nie oszukujmy się, nie jadła dziś zbyt dużo i jeszcze dzień był stresujący. I pas ją nieco ściskał. Same problemy.
Uśmiechała się udając i to całkiem zgrabnie, że pije z nimi. Podejrzewała, że nie wszyscy dali się zwieść, ale udają że nie widzą. W końcu tak lepiej niż by nieodpowiednim zachowaniem przysporzyła sobie i swojej nowej rodzinie wstydu.
Następnie przyszła pora na podarki. Tym razem nie była zaskoczona, przynajmniej nie za bardzo. Z jednej strony miała swój „posag”. Z drugiej nie spodziewała się takiego dodatku.
Otrzymała niewielki pakunek, który sam w sobie nie wyglądał imponująco, za to zawartość była piękna. Niewielka rozmiarowo broń była wykonana z wielką starannością i wyglądała na małe dzieło sztuki. Ciemna stal i grawerunek z kwiatów owocowego , na ten moment nie wiedziała jakiego. W końcu nie widywała ich zbyt często. Chyba była to wiśnia. Natomiast kwiaty na kunai były nieco inne i tu już nawet nie próbowała zgadywać. Szybko jednak praktyczna strona Ayame wzięła górę. Przez myśl przeszło jej, że nie ma pojęcia jak używać tego małego ostrza. I niewiele nim zdziała. Jedyne czego ją nauczono taką bronią to ochrona w swojego ostateczne honoru. Jeśli przyjdzie taka potrzeba. Myśli te przemknęły przez jej umysł i nie zostały wypowiedziane.
- Dziękuję – skłoniła się w odpowiedzi na podarek. Z dalszej części podziękowań została wybawiona prezentem jaki otrzymał jej mąż. On otrzymał coś większego, a właściwie został mu przekazana z rodzinną tradycją zbroja, o ile dobrze zrozumiała.
Teraz możnaby było przystąpić do zdjęć rodzinnych, jeśli byłyby już wynalezione, ale skoro jeszcze nikt o czymś takim jeszcze nikt nie słyszał to teraz kolej przypadała na wniesienie niewielkiego poczęstunku złożonego z dwóch tradycyjnych lokalnych dań weselnych. Jednak zanim to nastąpiło. Przyszedł ten moment na który Ayame czekała już od przynajmnie kilkunastu minut jak nie od rana. Asagi, znaczy jej mąż powinien zdjąć to coś z jej głowy i sprawdzić czy te rogi posiada czy też nie… A przynajmniej by mogła jakoś spokojnie zjeść posiłek nie ryzykując, że czepiec spadnie jej z pochylonej głowy.
Tak więc wracając do potraw.Pierwszym była mała miseczka Kaijō - zupy rybnej z dodatkiem mięsa foki i wieloryba oraz wodorostów. A następnie Daichi – pokrojone na cieniutkie paseczki smażone mięso renifera podawane z placuszkami pszenno-żytnimi placuszkami na zakwasie. Nazwy pochodziły ze starego dialektu i oznaczały mniej więcej „dobro z morza” i dobro z ziemi. Miały symbolizować pomyślność. Dostatek płynący z darów jakie przynosi morze i jakie rodzi ziemia. By niczego nie brakło zarówno młodej parze na nowej drodze życia jak i ich rodzinom. Rodzinie pana młodego, która przyjmuje pod swój dach „jeszcze jedną gębę do wykarmienia” i rodzinnie panny młodej, która traci „jedna parę rąk do pracy”
Ayame z niejakim niepokojem obserwowała przyniesiony jej posiłek. Właściwie to był pierwszy raz kiedy miała jeść coś takiego i jeszcze w takim stroju. Nie miała pojęcia jak smakują, w końcu podawane były najbliższej rodzinie państwa młodych a u nich w domu był to pierwszy ślub od… dawna przynajmniej od kilkunastu lat. W każdym razie nie pamiętała takiego wydarzenia, może była za mała. Mniejsza z tym. Teraz będzie musiała wykazać się dopiero zręcznością by zjeść to i się nie ubrudzić. Na szczęście przyniesiono im czerwone chusty, którymi okryli kolana, czerwony kolor szczęścia… tak, pewnie miało to też jakieś dorobione symboliczne znaczenie by ukryć to praktyczne ale prawdę mówiąc nie znała go.
Powoli i uważnie zjadała swoje dobrze wymierzone porcje skrojone pod ciasno zawiązany pas. Nie była pewna czy jej smaki odpowiadają, ale tradycja to tradycja. Wiedziała, ze robi się jej przyjemnie ciepło w środku, chyba tego potrzebowała.
Na sam koniec przyjęcia czekał ich pożegnalny toast niczym rozchodniaczek mętnego alkoholowego napoju robionego z pszenicy z dodatkiem gorzkich ziół i słodkich suszonych owoców. Na wszystkie gorzkie i słodkie dni przyszłości.
I teraz mogła się udać do swojego nowego domu…
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Kakita Asagi »

Udało się. Zakończywszy czytanie zwoju, który następnie został im ostrożnie i niezbyt nachalnie odebrany, wszystkim formalnością związanym z przebiegiem ceremonii i teraz... nie było już odwrotu. Chyba, wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, bowiem obie rodziny wydawały się odczuwać ulgę, ale w zasadzie, co mogło się nie udać? Rytuał nie był bardzo skomplikowany, ale... to właśnie w takich szczegółach siedzi diabeł, znaczy się oni. Może któraś z czarek mogła nie zostać poprawnie wypita, albo wręcz rozlana - to by była bardzo zła wróżba, ale na szczęście, udało się tego uniknąć i teraz wszyscy... mogli się znów napić, ale toast poprzedziły słowa ojca pana młodego, złożone w nadzwyczaj długie jak na niego zdanie. Asagi doskonale wiedział, że jego rodzic szanuje każde, nawet najmniejsze słowo i nie traci niepotrzebnie nawet najmniejszej cząstki energii, więc, skoro złożył aż tak długi toast, to sprawa... była poważna. Po prawdzie, to nawet on, wojownik słynący z szybkiej ręki i zimnego jak lodowce Yinzin serca nie mógł w pełni pozostawać obojętnym, na ślub swojego pierworodnego syna. Ślubu, który zapewniał sukcesję rodowi, a na pewno szanse, na jej utrzymanie.
Po toaście przyszła pora na podarunki - w zasadzie niebieskooki zapomniał, że istnieje i ta tradycja, w zasadzie, dostał już od swoich rodziców całkiem spory prezent, siedzący obecnie po jego prawej stronie, znaczy się, nie by Ayame była jakoś "duża" po prostu, była sporą niespodzianką. Tak czy inaczej, niebieskooki wyprostował się i słuchaj oraz oceniał wzrokiem eksperta prezent, jaki dla swojej córki przygotował jej teść. Tanto, stanowiło bardzo dobry prezent, praktyczny, ale i z przesłaniem. Kakita, który doskonale orientował się w samurajskich tradycjach wiedział, że podobnie jak wojownicy mieli swoje seppuku, tak kobiety miały swoje własne jigai - metodę obrony honoru własnego i domu. Oczywiście, na nim jako mężczyźnie spoczywał obowiązek zapewnienie bezpieczeństwa ich domowi ale jak słusznie zauważył Teść, Asagi nie zawsze był pod ręką. Fakt, że Ayame otrzymała krótkie ostrze sugerował, że powinna umieć go używać, a to go cieszyło w duchu. Żona, potrafiąca walczyć, chociaż w najmniejszym stopniu to zawsze wsparcie dla wojownika, głównie dlatego, że powinna zrozumieć jakie obowiązki i powinności spoczywają na jej małżonku. Asagi był hatamoto, a do tego nieoficjalnie pełnił stanowisko yoriki - inspektora policji w szkole Taka. To oznaczało, że nie raz nie dwa musiał stawać na przeciw wyzwań i zagrożeń, kobieta z walką nieobeznana, mogła tego nie rozumieć. Z drugiej strony, jego żona, jako córka samuraja (a zostało to już na głos powiedziane), musiała rozumieć zasady obowiązku i drogi miecza. Samo ostrze, jakie otrzymała jego żona wyglądało na dobrze wykonane, chociaż samej klingi nasz bohater ocenić nie mógł, ale to dobrze o dziewczynie świadczyło - szanowana miecz i nie zamierzała go obnażać bez dobrego powodu, a szczególnie w świątyni. Generalnie, podarunek jaki otrzymała jego małżonka był bardzo tradycyjnym podarunkiem, z całkiem ciekawą interpetacją - z tego co pamiętał Asagi, panna młoda otrzymywała sztylet jako symbol tego, że prędzej go użyje, niż będzie dążyć do rozwodu... w tej interpretacji, można go było rozumieć jako przesłanie "córko, jak masz zerwać kontrakt jaki podpisaliśmy, to lepiej zgiń". Troszkę mrożąca krew w żyłach idea, ale jak najbardziej w samurajskim duchu. Ciekawe, czy on dostanie podobny "prezent z przesłaniem"...
A skoro o tym mowa, kiedy natomiast przyszła kolej na jego prezent, postawa ojca... zmartwiła go. Dalsze słowa również i to nie dlatego, że miał czegoś nie dostać, przecież nie o to chodziło. Już chciał się odezwać że nie jest to konieczne, ale na szczęście jego ojciec sam przemówił, a Asagi nie zbłaźnił się tym, że mógł w ogóle pomyśleć o takim zaniedbaniu ze strony jego rodziców. Jak się okazało, prezent jaki on miał otrzymać... był rodową pamiątką. Słysząc, że otrzymał (otrzyma), zbroję swojego pradziadka, pierwszego Kakita, nogi się pod nim ugięły, na szczęście siedział już na ziemi. Ten pancerz... pamiętał wielkie dzieje jego rodu. To właśnie tą zbroję otrzymał jego pradziad, kiedy pozwolono mu zostać samurajem w dowód uznania jego umiejętności od rodziny Doji. W tym pancerzu jego dziadek toczył rozliczne walki sławiąc nazwisko domu Żurawia ramię w ramie z kuzynami z Daidoji - legendarnymi lansjerami i szermierzami. Ostatecznie, to właśnie ta zbroja chroniła jego ojca w czasie rozlicznych bitew, w jakich brał udział w wieku naszego bohatera, a dziś... dziś ten legendarny pancerz miał zostać mu przekazany. To był wielki symbol. Oznaczał, że jego ojciec wycofuje się z otwartego zajmowania się wojaczką i przekazuje swoje obowiązki na syna. To była ogromna doza zaufania, coś... co naprawdę trudno opisać słowami i wymykającego się pojmowaniu.
- Otō-sama, dziękuję. Bardzo dziękuje za zaufanie. Nie zawiodę go. - podziękował nisko kłaniając się i składając kolejną obietnice. Chyba robił tego dzisiaj zdecydowanie za dużo, ale jak już się powiedziało tyle słów, to już nie było odwrotu, a a co przed nimi? Cóż, tradycja nakazywała krótki poczęstunek, po którym obie rodziny miały się udać w swoją stronę, znaczy się, do domu pana młodego. Niebieskooki jeszcze do końca nie wiedział, w jaki sposób to zostanie rozwiązane - jego rodzina mieszkała poza Watarimono, a on wszystkie swoje rzeczy miał w jednym ryokanów - kłopotliwa sprawa, ale... nie wszystko na raz. Pierw, cieszmy się chwilą, póki trwa...

Do sali wniesiono dwa dania - zupę Kaijō, a następnie pokrojone mięso renifera - Daichi. Tak, Asagi znał tą tradycję, która sięgała czasów początków kolonizacji Teiz i Yinzin przez przodków samurajów, którzy udali się w te surowe regiony szukając ucieczki od zwaśnionego świata ninja i możliwości doskonalenia swoich dusz. Był to (jest to wciąż) trudny okres, gdzie wszelkie płoty ziemi i morza stanowiły cenne źródło pożywienie - trzeba przecież pamiętać, że to na rolnikach i rybakach opierała się cała siła Yinzin, nie na władających mieczami samurajach. Tak więc, to właśnie z tak zwanego gminu zrodziła się ta tradycja, w której jedna rodzina "zdobywała" dodatkową pomoc, którą trzeba było wykarmić, a druga traciła ją i mniej osób by ów nieść pomoc było - dlatego właśnie, tak ważnym życzeniem było, by nigdy nie brakowało jedzenia. Oczywiście, samurajska natura zakładała, że pragnienia ciała to słabość, ale nie oszukujmy się, wygłodniały wojownik nie walczy wcale dobrze, z resztą, spróbujcie pościć jeden dzień, a potem idźcie pobiegać. Tak czy inaczej, co teraz? Należało jeść, ale... czując na sobie spojrzenie matki, niebieskooki zreflektował się, że ma do wykonania pewne "zadanie". Szybko pojął o co chodzi - należało "sprawdzić" czy Ayame ma rogi, wszak jest demonem. Zabawna tradycja, "sprawdzająca" jak bardzo zazdrosna o wszelkie jego kochanki będzie małżonka, w praktyce sprowadzająca się do umożliwienia jej zjedzenia posiłku, bo przecież w tym czepcu jest to niemożliwe. Co więcej, znów podkreślało to, że bez mężczyzny kobieta sama sobie nie poradzi, w dalszym rozumieniu, nawet sama jeść nie może, lub nawet nie wolno jej, tak niech żyje ta wszechobecna równość. W sensie, równość mężczyzn.
- Oku-san, pozwolisz? - zwrócił się do Ayame możliwe najbardziej oficjalnie, jak przewidywała to etykieta, po czym ostrożnie i z gracją mistrza miecza obrócił się w jej stronę (nie rozwalając całego stołu) i elegancko zdjął jej czepiec "przyglądając" się czy "ma rogi". Wszyscy znający tą tradycję się uśmiechnęli i klasnęli w dłonie, z zadowoleniem zauważając, że Ayame nie jest demonem. W innym miejscu i czasie możnaby rzucać czepcem by wróżyć która panna się kolejna ożeni, ale... nie ten czas, nie to miejsce i wszyscy wiemy, że będzie to Asako. Znaczy, wiedzieli to wszyscy Kakita "starsi stażem". Dalej, można było swobodnie przejść do rodzinnego obiadu...

Rozmowy w dość prywatnym gronie dotyczyły w zasadzie... niczego? No, nie do końca, rodzice zarówno Ayame, jak i Asagi'ego w mniej lub bardziej otwarty sposób próbowali się wywiedzieć, czym się w zasadzie aktualnie zajmuje Asagi, co ciekawego na kontynencie i w ogóle jakie są jego zapatrywania na przyszłość. Niebieskooki odpowiadał spokojnie, dosyć zdawkowo i przemilczając zdecydowaną większość faktów, tych o których nie mówi się przy stole i w świątyniach. Tak więc przyznał, że w szkole Taka zajmuje się wspieraniem instruktorów przy młodszych adeptach, ale jego główny "zakres zainteresowań" to rozwiązywanie kryminalnych spraw dręczących prowincje Kaigan. Niebieskooki słowem się nie zająknął o wrogach szkoły kierowanych przez zdradzieckiego syna jednego z mistrzów - jeśli ktoś o tym wiedział, to najpewniej jego teść, skoro był urzędnikiem, to raporty przez jego palce przechodziły. Z przygód, cóż, ograniczył się do wspomnień poprzedniego turnieju, na który Tadatoshi-sama wysłał go w celu nauki. To w zasadzie, był dobry punkt do opowieści, wspomniał o tym, że dane mu było zobaczyć wielu ninja (to, że był na Ty z Cesarzem nie wspomniał), że poznał tam sławnego Seinaru Kei'a, dalej że udał się do Kaigan i tam właśnie pozostał na dłużej. Tutaj warto było wspomnieć, jak to się stało, że został hatomoto - nie była to tajemnica. Jego służba w szkole Taka, rozwiązywaniem spraw i biegłość w mieczu dowiodły jego wartości - tak wiec powiedział, że... to było dla niego niespodziewane wyróżnienie i pociągało za sobą obowiązki, w tym przypadku, powrót do Kaigan jak tylko będzie to możliwe. Ponad to, wspomniał, że mistrz Zenpachi wysłał go na Yinzn właśnie w celu ochrony turnieju, trochę nieoficjalnie i z boku, ale miał mieć oko na to i owo, a to oznaczało, że powinien zostać w Watarimono przynajmniej do końca wielkiego wydarzenia...
I tu właśnie doszliśmy do najważniejszego momentu, pory... pożegnania. Wszystko co dobre, szybko się kończy i w przypadku tej ceremonii nie było inaczej. Należało powoli wracać do domu, w tym przypadku... do teściów. Trudno powiedzieć, dla kogo był to większy szok, dla niego, czy dla Ayame. Tak czy inaczej, nic nie trwa wiecznie. Spotkanie z rodziną, chociaż krótkie było czymś, czego Asagi potrzebował. Nawet, jeśli nie dane mu było wymienić z nimi prywatnych rozmów, poznać ich smutków i radości, to jednak zobaczył ich, a to było ważne. Najważniejsze. Teraz, trzeba było niestety zająć się obowiązkami. Jego teść zapewnił, że służba przyniesie jego rzeczy z Ryokanu, a on obiecał swojemu ojcu i siostrom, że gdy tylko będzie mógł, odwiedzi ich, jednocześnie zaprosił ich do wizyty w Kaigan. Tak, przyszła pora ruszać w swoją stronę. Ten dzień wcale się bowiem jeszcze nie zakończył...

<ZT: Asagi i Ayame>
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Ao
Postać porzucona
Posty: 297
Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
Wiek postaci: 16
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
GG/Discord: Aka#1339
Multikonta: Akio Maji, Doge

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Ao »

Tysiąc schodów - i tysiąc kroków. Dokąd? Tego Ao nie wiedział. Nie wiedział gdzie, po co i dlaczego. I trochę się tego obawiał, stojąc przed pierwszym progiem do pokonania. Matka zawsze mu powtarzała, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a oto stał Ao, mając do pokonania tysiąc tych stopni. Mamusia z pewnością byłaby dumna - syn szedł w jej ślady i wtykał nos wszędzie tam, gdzie tylko mógł. A tam gdzie nie mógł, to i tak próbował. Ale hej - w końcu taka była rola szpiega, nieprawdaż? Tak samo jak w Shi no Geto, gdy na Murze znalazł się przez przypadek i mimo, że sprawa w żadnej sposób bezpośrednio nie dotyczyła samurajów, tak obowiązek Smoka wzywał go i kazał zbadać temat. Nie mógł postąpić inaczej, gdy w swej głowie usłyszał piękny, niemalże śpiewny głos kobiety. Nie dlatego, że go zauroczyła - Ao w ogóle nie był zainteresowany takimi rzeczami. Zaintrygowała go tym, że znała jego imię. Że zwróciła się bezpośrednio do niego, jako samuraja. Że wiedziała gdzie go szukać. To musiało oznaczać przynajmniej tyle, że wiedziała z kim ma do czynienia.
Szedł tak, krok za krokiem, pokonując kolejne schody. Droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność - nie przez sam jej trud. Brunet właściwie nie czuł bólu, a po takich schodach mógłby wbiec i zbiec i ze sto razy, zanim jakkolwiek poczułby zmęczenie. Dłużyło się przez to, że nie wiedział czego ma się spodziewać. Czy ktoś go zaraz zaatakuje? Czy może zawoła po imieniu?
Chłopak rozglądał się po okolicy, próbując wyłapać jakieś znajome twarze, kogoś, kto mógłby na niego czekać, albo jakkolwiek zwracać uwagę. Z drugiej strony, czy ktoś kto zakradał się do siedziby Tsukich, Smoków, chciałby się rzucać w oczy? Raczej nie. Ale w tych gierkach wszystko mogło być możliwe - trzeba było spodziewać się niespodziewanego. Tym bardziej, że nie wiedział nawet, z kim ma do czynienia. "Chcemy" - kluczowe słowo. Nie miał więc do czynienia z jedną osoba, a z grupą. A przynajmniej z osobą, która mogłaby reprezentować jakąś grupę. Próbował odnaleźć w zakamarkach pamięci, z kim ostatnio mógł zadrzeć, albo komu się przypodobać. Uchiha, albo Shisnengumi - tylko te dwie frakcje jakkolwiek mogłyby się nim interesować. Ale Uchiha prawdopodobnie sądzili, że nie żyje, a Murarze byli mu wdzięczni. Nie mniej - żadne z nich raczej nie kwapiłoby się na te wygwizdowo zwane Lazurowymi Wybrzeżami. Tym bardziej z każdym stopniem narastała ciekawość młodego Smoka.

W końcu wszedł na górę, lekko wypuszczając powietrze z płuc. Bynajmniej nie dlatego, że się zmęczył - wręcz przeciwnie, odetchnął z ulgą, że w końcu jest na szczycie. Że zobaczy, o co w tym wszystkim chodzi. Wszedł i zaczął się rozglądać, próbując odszukać kobietę w kapturze, albo jakąkolwiek kobietę - wszak tutaj ich raczej dużo nie było. To miejsce było miejscem dla mnichów, kupców i pielgrzymów, którymi kobiety raczej rzadko bywały. Piękny głos zapewne współgrałby z piękną twarzą - takich więc kobiet Ao wypatrywał.

Teraz zresztą zapewne panowało tu większe poruszenie, związane ze śmiercią Lidera. Zapewne pierwsze słowa dotarły już do ludności cywilnej - tym samym powodując strach i rozpacz. Być może ludzie przychodzili do świątyni i błagali swych bogów, by to wszystko było nieprawdą. Ao jednak wiedział, że to co właśnie działo się na Yinzin było jak najbardziej realne. Czekały ich naprawdę trudne czasy.

Nie zatrzymywał się jednak w miejscu - nie chciał pogrążac się w zadumie, by nie wzbudzić podejrzeń kogoś, kto mógłby się nim za bardzo zainteresować - na przykład strażników. To miejsce było na swój sposób wyjątkowe - z jednej strony głośne i pełne ludzi, chcących wzbogacić się czy to przez sprzedaż wszelkiego rodzaju dewocjonaliów, czy to wyciągając ręce po jałmużnę, czy też najzwyczajniej w świecie kradnąc sakiewki co bogatszych frajerów, którzy nie potrafili pilnować swoich pieniędzy. Ao oczywiście sakiewkę miał pod głębokim kimonem, niemalże niemożliwą do zdobycia dla przeciętnego złodzieja. Nie mniej jednak - zachowywał ostrożność. Jak to było już mówione - spodziewał się niespodziewanego. Poza tym, dalej nie miał pewności, czy nieznani mu osobnicy mieli wobec niego dobre zamiary.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Vulpie »

0 x
Awatar użytkownika
Ao
Postać porzucona
Posty: 297
Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
Wiek postaci: 16
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
GG/Discord: Aka#1339
Multikonta: Akio Maji, Doge

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Ao »

Ludzi w bród - handlarzy i biedaków, bogatych i biednych, dobrych i złych. W okolicach świątyni było to zupełne normalne - dlatego tym bardziej nie rozumiał miejsca spotkania. Może to był celowy zabieg? Spotkać się gdzieś, gdzie jest mnóstwo ludzi, by trudno było ich rozpoznać w przyszłości? Jeżeli tak - to musiał przyznać, że to naprawdę sprytne. Ale w sumie co się dziwić - przecież podobno najciemniej jest pod latarnią, nieprawdaż?
W sumie to było dokładnie tak, jak myślał - nie musiał długo szukać, bo to jego znaleziono. W sumie można było się tego spodziewać - skoro ktoś chciał się z nim skontaktować, to z pewnością wiedział, jak wygląda. W końcu inaczej nie byłoby tej całej aury tajemniczości wtedy, gdy siedział w ogrodzie, nieprawdaż?
Usłyszał głos kobiety - tym razem jednak nie w swojej głowie, lecz gdzieś z boku, z prawej strony. Zwykły, normalny, choć w miarę ładny, kobiecy głos. Żadna tam iluzja - ot, po prostu ktoś go wołał. Niebieskooki odwrócił się w kierunku, z którego dochodził głos dziewczyny. Szybko zauważył, kto jest jego źródłem. Oto stała przed nim młoda dziewczyna, niemalże o głowę niższa. Shinobi? Patrząc po ubiorze - było to całkiem prawdopodobne. Ostrze przy boku i kusza na plecach - nic nadzwyczajnego. Za to mięśnie - te były całkiem widoczne. Tsukiemu przez chwilę przeszło przez myśl, jak szybko dałby radę ją zdjąć i czy w ogóle zdążyłaby wyciągnąć broń. Gdyby aktywował bramy - całkiem mało prawdopodobne. Nie mniej - nie reagował agresywnie, był zadziwiająco spokojny jak na siebie, ale mimo to zachowywał należytą ostrożność. Podszedł do kobiety, stając naprzeciwko niej około dwa metry - na tyle blisko, by mogli spokojnie ze sobą rozmawiać, a na tyle daleko, by nie być na zasięgu jej broni. Nie ufał jej - bo i nie miał powodu, by to robić. Była nieznajomą, która wyciągnęła go z jego własnego domu, nieco podstępem, za pomocą iluzji. Jakie miała zmiary? Lub raczej: jakie mieli zamiary? Tego nie wiedział. Postanowił jednak wysłuchać, co ma do powiedzenia.
Nie znał żadnej "ja". Szybko zrewidował jej ubiór, w poszukiwaniu jakiegoś znaku, który pozwoliłby zidentyfikować jej przynależność. Była członkinią jakiegoś rodu, o którym nie miał pojęcia, a który miał zbyt wysokie mniemanie o sobie? Kręcił z nią kiedyś? A może zabił jej męża, a ona przyszła się na nim zemścić? Nie - raczej nic z tych rzeczy. Była zbyt miła i uprzejma, by chcieć zrobić samurajowi krzywdę.
- Cześć, Riri. Jestem Ao... ale to już przecież wiesz. - chłopak uśmiechnął się kącikiem ust, spoglądając kobiecie w oczy. - ... można wiedzieć skąd? - nie trzeba było chłoapka specjalnie przekonywać do tego, żeby za nią poszedł. Ciekawość jednak górowała nad młodym Smokiem, a chęć dowiedzenia się czegokolwiek o dziewczynie i jej (jak sądził) zleceniodawcach kierowała go wprost za dziewczyną.
Odwróciła się do niego plecami. A więc faktycznie nie miała wobec niego złych zamiarów - nikt, kto chce z Tobą walczyć, nie odwróci się do Ciebie plecami. Zyskała więc jego ufność - czy słusznie? Raczej tak. Gdyby chciała go zabić, to zrobiłaby to już dawno temu, w ogrodzie, gdy nikogo poza Ao tam nie było.
- "Saisei", mówisz. Kim wy dokładnie jesteście...? - pytanie bardzo konkretne - a jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że odpowiedź zapewne prosta nie będzie. Nie mniej - Ao zdecydowanie łatwiej było rozmawiać z pogodną i drobną dziewczyną, niżeli z jakimś zakapturzonym gburem, siedzącym w rogu karczmy. Choć sam nie był ekstrawertykiem, to zdecydowanie lubił słuchać. Nie lubił za to silniejszych od siebie - bo to by znaczyło, że utracił kontrolę nad sytuacją. A teraz, mimo, że to go prowadzono, miał przeczucie, że doskonale wie co robi.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Vulpie
Moderator
Posty: 2546
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Świątynia Bishamon

Post autor: Vulpie »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości