Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Shikarui »

Właśnie - szczęście sprzyjało lepszym. Nie było w tym żadnej większej filozofii. Jeśli jesteś wystarczająco silny, żeby zawalczyć o to, co przyniesie ci radość, to to dostaniesz. Czasami dostaniesz po dupie, rózgą, przełożą cię przez kolano i zrobią "nu, nu, nu", bo nie zawsze świat układa się pod dyktando twoich myśli. Nie da się przewidzieć ruchów ludzi wokół, zdarzeń i pewnych zjawisk świata, które jawiły się tu jako jednostka trzecia. Jednak to ta siła pozwala ci starać się nieustannie i zbliżać cały czas do stworzenia życia wypełnionego dokładnie tym, czego potrzebujesz. Trzeba być uważnym, trzeba ciągle pracować, trzeba ciągle się doskonalić, bo jeśli stoisz w miejscu, to odkrywasz, że tak naprawdę się cofnąłeś - świat poszedł do przodu, a ty gdzie? Nie dwa kroki za nim - już cztery. Bo kiedy ty stajesz, inni cały czas się poruszają. To musiało być męczące - ta ciągła praca, ciągłe doskonalenie się, ciągła potrzeba zmieniania świata wokół siebie i Shikaruiemu brakowało teraz na to sił. Na to wszystko, co chciał osiągnąć, a co okazało się tylko mrzonką, bo niepopartą prawdziwym sercem, które miała Asaka dla tych spraw. Nie ziemie, nie ród, nie duma, nie honor... więc co? Pewnie rodzina. Ta świetlana, miła przyszłość, która przyniesie ciepło i całkowicie odmieni świat - ten ich własny, ten prywatny. To będzie kiedyś. Dziś stali przed świątynią, poddając wątpliwościom ewentualne plany i zastanawiając się, ile z nich jest możliwych do realizacji bez narażania tego, co jeszcze bardziej dalekie.
- Nie chciałem tego zasugerować. Nie chcę, żeby cię to denerwowało, ani żebyś się tym nadmiernie przejmowała. To zaledwie opcja. - To było całkowicie zrozumiałe - bać się tego, co niepoznane. I on również powinien się tego bać, powinien mieć wątpliwości, powinien być bardziej ostrożny, bo właśnie - naprawdę nie był lekkomyślny i lekkoduszny. A jednak nie potrafił przyjąć tych wątpliwości tak, by zburzyły jego spokój i zmieniły nastawienie. Odmieniły to, ze już decyzję podjął - ale swoją własną. Ona w pełni uwzględniała Asakę i nigdy by jej nie zmusił do zmiany zdania. Jeśli prezent miał sprawiać, że czułeś się z nim źle, to lepiej go odmówić. Na stałe zburzony spokój ducha był o wiele groźniejszy niż chwilowe zakłopotanie tym, że w końcu podarunki powinno się przyjmować, tak kultura wymagała. W związkach jakoś inaczej to wszystko działało. Chyba. Łatwo było powiedzieć o kimś, że czarnowidzi, kiedy samemu nie dostrzegało problemów, które snuła druga strona - intencje wtedy nie były ważne, oboje mieli takie same. Dostać coś więcej od życia i jednocześnie być bezpiecznymi obywatelami Karmazynowych Szczytów. Ona chciała być doceniana wśród współbraci i lidera, on chciał świętego spokoju. Spotykali się pośrodku tych dróg. Nie było szans, żeby biegły w całkowicie innych kierunkach.
Tak, w tym była jakaś szczerość i prostota. Od momentu zaproponowania Asace, żeby w ogóle zainteresować się tą sprawą, po moment samego zapytania, czy rzeczywiście pomocy tutaj potrzebują. Zadziwił nawet samego siebie. Bo skąd to wszystko? Zdziwienie nie objęło go całego, nie było krzykiem pytanie, które padło w granicach jego własnej głowy, ale spojrzenie, które posłał Asace, sugerowało, że sam nie wie, dlaczego to tak wychodzi. I dlaczego wyszło. Czemu tu i teraz priorytety się przestawiły i czy był konkretny powód dla porzucenia swoich norm. Bliskość z bogami zmieniała ludzi, to prawda. Bardziej jednak człowieka zmieniał tylko drugi człowiek. Chyba nadszedł czas, żeby zastanowić się nad tym, czego naprawdę się chciało - po tych zmianach, na tej nowej drodze. Oj tak, bo droga z całą pewnością była całkiem nowa. Dziwnie było na niej stawiać stopy, kamyczki nie pasowały do odcisku butów, wbijały się w podeszwy. Na poprzedniej poznałeś już szlaki i wiedziałeś, jak się poruszać. Tu czekało coś zupełnie nowego. Eksploracja przez najdłuższą noc. Ach, no zgoda. Dopóki nie padało - przecież można iść.
- To tylko iluzje. Nawet młodzi nie odtrącają starych tradycji. - Zapewnił starca. Przywilej smutnych i samotnych, co..? Przez swoje życie Shikarui zdążył zaobserwować, że jest wiele rodzai smutków. Ciekawe, o który z nich chodziło mnichowi..? Może o wszystkie? - Byłoby nam bardzo miło. - Uśmiechnął się w kierunku staruszka, czując się naprawdę spokojnym, kiedy na niego spoglądał. Przypominał mu pewną babcię, która pogodziła się dawno ze światem i jedyne, czego pragnęła, to spędzenie swoich chwil z rodziną. Ciekawe, czy ten mężczyzna miał swoje dzieci, wnuków i prawnuków. Czy może bogowie odebrali mu wszystko sprawiając, że tylko z nimi pozostał w stałym kontakcie.
Poszli zaraz za staruszkiem, czarnowłosy rozejrzał się po otoczeniu, którego każdy kawałek zdawał się przypominać, że to nie są zwykłe domy, kwiaty i kamienie. Każda rzecz miała tu duszę. Albo to Shikarui odnalazł duszę w sobie samym. Spojrzał na Asakę, kiedy padło pytanie o to, co tutaj w sumie robią i czy to nie dziwne, że nadal jest tutaj tyle ludzi - nie było to dziwne, nie dla nich, ale to już mnich wiedział. Przecież ci, co wierzą, wierzą również w to, że serca bijącego świata również są tą samą wiarą wypełnione po brzegi. Człowiek tego potrzebował jak powietrza. Inaczej zaczynał się gubić w natłoku rzeczywistości.
- Słyszałem, że jeden z mnichów w świątyni ma tajemnicze kłopoty, które są coraz częstsze, że nie jest już tutaj bezpieczny. Ponoć liczycie, że jego stan się poprawi.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Asaka »

Shikarui dużo myślał. Dużo siedział i się zastanawiał, nim coś zrobił – ale nie w walce, bo tam decyzje podejmował szybciutko. Długo mu to schodziło w sprawach… ujmijmy to: domowych. O wielu rzeczach nie wiedział, wielu się uczył, wiele było dla niego całkowicie niezrozumiałych. To i siedział, przyglądał się, analizował i nie zawsze wiedział co ma zrobić. Najlepiej było, gdy Asaka zaganiała go do pomocy przy obieraniu ziemniaków na obiad – ooo na początku to było cudo! Facet wiedział jak trzymać kunai czy nóż, ale do w a l k i, nie do gotowania. Białowłosa była jednak cierpliwa, a Shiki chętny do pomocy i nigdy nie marudził. Ogólnie mało się uskarżał na cokolwiek. I nawet jeśli przejawiał to typowo samcze podejście pod tytułem „aale ja mam na wszystko czas” i nie spieszył się z wykonaniem zadania (w domu), to naprawdę się starał. Dlatego uważała, że jest tak wzorowym mężem. I nawet ziemniaki nauczył się obierać. Z grubsza. Nie był ideałem, ale dla niej – tak jakby był. Tak jakby. Był idealny dokładnie taki, ze wszystkimi swoimi wadami, a przecież miał ich sporo i nie były też małe. Nic też samo się nie robiło, a choć Shiki lubił wygrzewać się na słońcu i leniuchować, to daleko mu było od nieroba.
- Za dużo na raz, dlatego tak się denerwuję – bo nie chodziło tylko o to, a ogólnie o natłok emocji. Shikarui nic nie zasugerował, bo właściwie powiedział wprost, że Asaka szuka wszystkiego, co jest przeciwko temu przedsięwzięciu. Trochę ją to ubodło, ale tylko odrobinę. Nie na tyle, by zepsuć jej humor, bo zaraz już o tym zapomniała. No i nie była to dla niej zaledwie opcja, ale nie było sensu tego teraz ciągnąć. Ten drugi temat, ledwie napomknięcie o dziecku, rozpłynął się samoistnie.
Staruszek z wyglądu przypominał takiego starszego, grubiutkiego liska-chytruska. To chyba te wąskie oczy właśnie, które przywodziły na myśl, jakby były zmrużone do jakiegoś podstępu, chytrości i po prostu spłatania figla. Prawdą jednak było, że coś, co nie jest piękne, gdy jest się młodym, przestawało być takie ważne w podeszłym wieku i jeśli mężczyzna za młodu mógł wyglądać śmiesznie, do teraz… Teraz mu to pasowało. Jakby jego przeznaczeniem było zostać starcem i właśnie osiągnął swoją ostateczną formę – i to jeszcze tą, do której dążył.
- To chyba zależy od wychowania. W moim domu religia była ważną sprawą. No i w pierwszym dniu turnieju na arenie widziałam chłopaka mocno związanego ze swoją wiarą, wysławiał imię wielkiego Hachimana – Shikarui miał rację, nawet młodzi nie odtrącali tradycji, jeśli w nie wierzyli i mieli do nich szacunek. Asaka spotkała na swojej drodze różnych ludzi, tych pobożnych i tych mniej. Akurat ona i jej mąż byli zdecydowanie po tej bardziej religijnej stronie, choć miała wrażenie, że to też się w czasie zmieniło w Shikim. W sensie – kiedyś przejawiał mniejsze przywiązanie do bogów, modlitw i tak dalej. Teraz zależało mu na tym znacznie bardziej, ale nie wiedziała z czego to wynika. Czy dlatego, że znalazł w tym jakiś spokój, czy może ona go natchnęła, czy był jeszcze inny powód – nie było to aż tak ważne. Kiwnęła głową potwierdzając, że to turniej ich tutaj przywiódł, pośrednio już o tym wspomniała, ale nie było powodów, by to zatajać. - Czasy takie jak każde inne. Jesteśmy po to, żeby inni nie musieli się martwić – mówiła teraz ogólnie. Ciężkie czasy – jak dla kogo. Wojny? Dla ninja to była praca, zarobek. Narażanie życia, tak, ale do tego byli przecież szkoleni. Po co? Po to, by zwykli ludzie mogli spokojnie siedzieć w domach i zajmować się tym, czym zawsze. Niekoniecznie działało tak w praktyce wszystko, ale założenie było dobre. No i fakt, normalni ludzie nie musieli iść na wojnę. Shinobi robili to za nich. - Dziwne? Dlaczego? Dziwne jest to, że sporo ludzi wierzy i czuje spokój przychodząc tutaj, niosąc modlitwy razem z dymem kadzidła i świecy? – dla niej było to… normalne. Potrzebne. Przynosiło spokój ducha, a przynajmniej jej. - Dla mnie to całkowicie naturalne. Człowiek tego potrzebuje, wiary – nieświadomie powiedziała prawie to samo, o czym myślał Shikarui.
Poszli za nim. W budyneczku, do którego ich zaprowadził, Asaka też ściągnęła buty nim weszła dalej, nie godziło się inaczej. Szła ostatnia, za starcem i swoim mężem, bo też tam było jej miejsce. W Yinzin nie różniło się tak bardzo od zwyczajów Daishi. Mężczyzna był tym ważniejszym. I choć kunoichi były tam traktowane na równi z mężczyznami, to i tak w sprawach oficjalnych to mężczyznom oddawało się pałeczkę. Ona też tak robiła. No… Przed Shirei-kanem, oczywiście, i przed swoim mężem. Czyli przed dwoma osobami. Dawniej przed ojcem, i choć nadal bardzo go szanowała, to już nie mógł o niej decydować. Tutaj jednak, w Watarimono, Asaka zauważyła, że na kobiety patrzy się z góry. Nie widziała wielu kobiet z bronią. Zaproszona usiadła przy stoliku obok Shikiego, pozwalając mu mówić. Teraz przyszła jej kolej na dyskretne rozglądanie się.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Shikarui »

- Moja żona jest medykiem, być może uda się pomóc. Niczego nie obiecuję. - Miał w zwyczaju wypowiadać się za siebie i za Asakę, kiedy przychodziło do pewnych sytuacji bardziej oficjalnych. Stawał na wysokości zadania bycia mężczyzną - tak po prostu. Przejmował rolę mu nadaną - głowy rodu, który miał prowadzić dom i dbać o dobro swojej żony i jej bezpieczeństwo. Reflektował się czasem w takich chwilach i spoglądał na białowłosą, czy na pewno tego chce i czy powiedział słusznie, ale nie dziś i nie teraz. Teraz wiedział - chcieli oboje pomóc. Zapytał już o to wcześniej, dlatego teraz mógł powiedzieć "spróbujemy". Damy z siebie wszystko, co możemy ofiarować temu światu - rachunek sumienia nadejdzie potem. Wyślemy go pocztą - piękną, białą gołębicą. Niech leci i niech poniesie winy i służbę prosto do Nieba.
Tajemnicze kłopoty brzmiały bardzo zawrotnie - na tyle, że były sposobem na zastanowienie się nad tym, co dokładnie do tego rachunku chce się dopisać. Żeby dosłali parę ryo? Jakoś... nie mógł o to zapytać. Spoglądając na twarz tego mnicha nawet nie chciał. Pieniądze... cel życia, tak okręcił swoją rolę w tym układzie słonecznym. Przyciągał złoto i klejnoty jak magnes. Tak jak bóstwa przyciągały go coraz mocniej do siebie. Miał chyba trochę wyrzutów z przeszłości go bóstw, chociaż nie przyznawał tego nawet przed samym sobą. Teraz wydawało mu się, że to było kolejne kłamstwo. Wyrzutów o to, że napisali mu taką drogę, która poznaczona była samymi cierniami. Szukał słońca, tęsknie wypatrując dnia. Ciągle nadchodził jedynie wieczór. Był bardzo karny, od zawsze, tak został wychowany, więc wiedział, że przed Siłami trzeba chylić głowę i nie sprzeczać się z nimi. Człowiek był jak motyl w pajęczynie bogów - im bardziej się motał, tym mocniej pajęczyna go pętała. Nie było żadnych dróg bocznych - były tylko te dawno zapisane i wytyczone, a wybór własny był jedynie idyllą dla naiwnych marzących o całkowitej wolności. Nie bał się śmierci - bał się, że zginie, nie zrobiwszy tego, co mógł osiągnąć. Nagle mógł powiedzieć, że nie bał się śmierci po tylu latach drżenia przed jej obecnością. Watarimono miało go bardzo mocno odmienić i jedyne, co mu pozostało, to przyjąć tę zmianę z pokorą. Tak jak z pokorą przyjmował całą swoją przeszłość. Bezczelny na tyle, by spoglądać bóstwom w twarz.
- Główna świątynia w Watarimono jest poświęcona temu bóstwu, staruszku. Nie pamiętasz już? - Uśmiechnął się łagodnie do mnicha, od razu sądząc, że ten po prostu miał już kłopoty z zapamiętaniem wszystkiego, co knuł, co planował, co myślał sobie pod tą łepetynką. To nic - przecież starość, tak jak młodość, rządziła się własnymi prawami. Miała swoje smutki i wzloty. W większości to właśnie starsi oddawali się pod opiekę bóstw. Szukali u nich wsparcia, którego większość nie mogła zaznać od swojej rodziny. Te rodzaje smutku... Shikarui miał wrażenie, że ten jego podobny był do studni, w której zabrakło już wody. Zaglądasz do niej i widzisz tylko ciemność. Jest zimna, stara i zniechęcająca. Nieludzka. Brak w niej było miękkości prawdziwego, człowieczego ciała, realności doznań. Za bardzo była daleka i nawet dla niego samego jawiła się jako artefakt - zabytek dawnych czasów, który można zostawić, by dalej porastały ją dzikie kwiaty, stokrotki i maki. Do twarzy jej było wśród biało-czerwonych kolorów. - Życie ninja toczy się innym rytmem niż życie ludzi. Większość z nas nie ma komfortu doczekania starości. - Shikarui o niej nie śnił. Cieszył się z każdego przebytego roku, który pokonali z Asaką własnymi siłami, chociaż może nie było tego widać. I dlatego też tak bardzo naciskał na dziecko. Zakrętów było sporo, często pogoda nie sprzyjała, wiele pożarów buchało w przemierzanych lasach. I nigdy nie wiedziałeś, który z tych zakrętów będzie ostatnim, jaki pokonasz. I czy zobaczysz jeszcze nowe jutro, kiedy ogień odetnie ci dalszą drogę. Czarnowłosy tego nie widział - tego jutra. Wcześniej było dla niego klarowne, a teraz wszystko się zamazało i znalazł się jedynie w tu i teraz - dlatego też i dziecko zniknęło z tej rzeczywistości. Nagle stała się ona zbyt okrutna i zbyt niebezpieczna. Czy więc warto nowe życie sprowadzać na ten świat?
Przymknął na moment oczy, wsłuchując się w rozmowę mnicha i żony. Dom. To miejsce było naprawdę jak dom. MImo, że wypełnione obcymi, mimo, że tak odległe od prawdziwego budynku i miejsca urodzenia. Zatrzymał się złowrogi wiatr i ucichło wycie wilków. Koniec polowania oznaczał, że łowcy i zwierzyna mogli odpocząć. Tętent kopyt koni myśliwych ucichł na następne kilka dni, tygodni. Lat. Czcze życzenia - zapewne ucichł tylko na kilka godzin.
To, kto pierwszy wchodził, kto miał decydujący głos, kto gdzie siadał i jak się zachowywał, nie miało znaczenia dla samego Shikaruiego. W ich domu, kiedy byli sami, nie obowiązywały żadne zasady i było to bardzo często widać, chociażby po samej białowłosej, która lubiła mieć swoje do powiedzenia i lubiła być częścią decyzji albo nawet ich prowodyrem, a nie tylko uczestnikiem, ty biernym, który nie ma nic do dodania. Czarnowłosy też tego chciał - żeby była, uczestniczyła, żeby żyło im się dobrze, bo uważał, że Asaka była jego drugą częścią - idealnie dopasowaną połową, która uzupełniała go wszędzie tam, gdzie jemu czegoś brakowało i gdzie on potrzebował oparcia. Widział, co zrobił. Wiedział, co robi. Musiał się nauczyć pewnej koegzystencji, która zatrzymywała się pomiędzy jego milczeniem, a tym, że teraz to milczenie dzielił z Asaką. Nie była w stanie zajrzeć do jego umysłu, wysnuć z niego wszystkich opowieści. Czuł, że musiał - nie dlatego, że tak bardzo Asaka chciała, nie dlatego, że świat naciskał i tak wypadało, a dlatego, że naprawdę chciał. Najważniejszym dla niego było dobro tej kobiety i mógł jej je dać w każdej formie. Nie zapominał jednak, że "my" dzieli się na dwa i nie tylko ona istniała w tej przestrzeni. Był też i on - ze swoimi potrzebami, pragnieniami, ze swoim charakterem... ach, właśnie o tym zapomniał. Gdyby pamiętał, nie usnułby tylu kłamstw. Nie szedłby drogą manipulacji, pozwalając Asace wierzyć w rzeczywistość, która była ułudą. Czekało go wiele pracy, a ta praca potrzebowała odpowiedniej oliwy, żeby podtrzymywać nocą kaganek. Tak wiele prawd do przeczytania i tak wiele do dopisania. Tak wiele do spalenia i jeszcze więcej do przeredagowania.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Asaka »

- U nas w Daishi tradycja to ważna część życia. Staramy się im sprostać – im czyli tradycjom. Faktycznie było to ważne, choć nie dominowało to każdego aspektu życia. Głównie chodziło o małżeństwa, rodzinę i dom, reszta spraw nie miała takiego tradycyjnego nacisku, ale to, co było ważne i tak zajmowało zdecydowaną większość życia. Z tego co wiedziała, oprócz Karmazynowych Szczytów, gdzie ta tradycja w jakiś sposób była bardzo ważna, przestrzegano tego jeszcze tylko w Sogen oraz właśnie tutaj, na Lazurowych Wybrzeżach. Wszędzie indziej machano na to rękę w mniejszym czy większym stopniu. Młodzi sami wybierali sobie partnerów, o ile w ogóle, więcej było nieplanowanych dzieci, za które nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności… i tak dalej. Uważano tradycję za wroga postępu, ale Asaka tak nie sądziła. Dla niej było po pokłonienie głowy przed historią, o której nie można zapomnieć, bo definiowała to, kim się jest i co można. Przypominała o tym, co było, by można było wyciągnąć odpowiednie wnioski. Tutaj mnich miał jak najbardziej rację. - Oryginalność nie zawsze jest zaletą – czasem to faktycznie był powiew świeżości, nowe spojrzenie na sytuację, którego tak brakowało. Ale częściej była to krzykliwa próba zwrócenia na siebie uwagi.
- Wydaje mi się, że to może przez różnicę. Tamten chłopak wyznawał boga, a tutaj z tego co widziałam, przedstawiana jest jako kobieta – mówiła to trochę ciszej, do męża, ale nie tak, by mnich nie mógł tego usłyszeć. Fascynujące były te różnice. Niby wyznawało się to samo, ale… w sumie nie tak do końca. - Dla mnie spokój ducha nie jest marnotrawstwem czasu. Prędzej czy później każdy się o tym przekonuje – dlatego w świątyniach częściej widziało się starców, bo mieli wystarczająco czasu, by to pojąć. Albo po prostu nie mieli już nic ciekawszego do roboty.
Słuchała go w skupieniu – przestała się nawet rozglądać na boki. W odruchu już chciała unieść ręce by nalać tej herbaty, ale staruszek ją ubiegł i dało się widzieć tylko delikatne drgnięcie ramion. Jej dłonie spoczywały złożone na udach. Kiwnęła głową twierdząco, gdy Shikarui wspomniał, że jest medykiem. Cóż… Nie wybitnym, ale rzeczywiście była. Lecznicza, zielona chakra była na jej zawołanie. Brzmiało to jednak tak, z opisu mężczyzny, że to nie fizyczne rany były tutaj problemem, bo z tym sobie poradzili. Jakoś. Długo im to zajęło i zrobili to lepiej czy gorzej, ale zrobili. Problemem było to, co było… w głowie. Zabawne, bo Asace od razu na myśl przyszedł Shikarui związany w pokoju przesłuchań na posterunku. Pokonany, wystraszony, gdy cała jego przeszłość znowu doszła do głosu, łącząc jawę z przebytym koszmarem. Trauma. To, co opowiadał mnich, brzmiało tak, jakby to była trauma., skoro mu się pogorszyło.
- Skoro morze wyrzuciło go na brzeg, to coś musiało się stać. Na łodzi, statku czy czymkolwiek. Brzmi to tak, jakby to siedziało głęboko w nim i dlatego o tym powtarza, bo to jedyne co pamięta, ale może… Prawdopodobnie to nie są nawet dobre wspomnienia. Może dlatego mu się pogorszyło – to była bardzo śmiała teza, bo oparta tylko na niekompletnej historii. Ale od czegoś trzeba było zacząć. - I właśnie, co to znaczy, że mu się pogorszyło i poprawia mu się nocą? Robi coś dziwnego? Mówi dziwaczne rzeczy? Z jakim akcentem? – ludzie w Yinzin bełkotali w większości i Asaka miała problem bardzo często by ich w ogóle zrozumieć. Podróżowała jednak z Shikim już trochę, spotkali różnych ludzi i poznali sposób mówienia w różnych zakątkach świata. Sama sięgnęła po czarkę i złapała ją wprawnie w jedną dłoń, asekurując drugą. Zapatrzyła się na płyn. - Moglibyśmy go zobaczyć? Obejrzeć? Porozmawiać z nim? Czy raczej jakakolwiek próba rozmowy kończy się ścianą?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Shikarui »

Gdyby małżeństwo miało jakiekolwiek wątpliwości co do tego, żeby mieć dzieci, to mnich starał się chyba bardzo mocno przekazać, że warto. I jeśli już warto, to warto to zrobić dobrze. Tak, żeby przyszłe pokolenie nie należało do tych, co ignorują święte tradycje, które nadal odnoszą się do bogów, które czczą ojca swego i matkę swoją, nie odwracając się od rodzinnego domu, z którego wyniosły wszystko. Słowa mężczyzny (czy mnich się w ogóle przedstawił, czy ty po prostu już jego imienia nie pamiętasz?) należały do kategorii "Shikarui zapamięta to". Nigdy nie zamierzał młodego latoroślą chować jednak z daleka od miłości do bogów, skoro to właśnie bogowie pobłogosławili go życiem. Tak chciało przeznaczenie, więc tak musiało się stać.
- Wszyscy ludzie młodzi chcą być oryginalni. Potem przychodzi następne pokolenie ze swoją oryginalnością i nagle ci starsi wracają do dawnych tradycji, odkrywając, że wcale tacy wyjątkowi nie są. Że to zasady cenione przez ich rodziców i dziadków nadawały porządek temu światu i pozwalały mu nie popadać w chaos. Zmiany, nie ważne, jak dobre by nie były, są zawsze chaosem. Nawet najbardziej trwały budynek poddany zmianom zostanie zniszczony. - To właśnie dobrego miała w sobie oryginalność - nie zawsze była zła. Nie zawsze była też dobra. Zmiany były potrzebne tego światu i czarnowłosy nie był zatwardziałym konserwatystą, żeby gonić za starym porządkiem i odwracać się od nowego. Jego poszanowanie do starych tradycji istniało na powierzchni, ale nie było drzewem - było zaledwie polem chwastów. Niby trudno to powyrywać z suchej ziemi, ale z drugiej strony - po co wyrywać, jeśli można wypalić. Na miejscu popiołów można zasadzić nowe, zdrowe rośliny.
Zrobił coś w stylu niemego "aaach", gdy Asaka mu wyjaśniła niuanse tego, skąd to całe nieporozumienie i z przeprosinami wręcz spojrzał na mnicha, tylko na moment pochylając głowę. Żeby nie poczuł, że czarnowłosy próbował go obrazić, chociaż to wcale nie byłoby takie aż niezgodne z prawdą. W końcu - czemu miałoby mu zależeć na przypadkowo spotkanym dziadku, który w dodatku chciał ich zatrudnić jako pomoc do walki z tajemniczą chorobą umysłu? Jego myśli również powędrowały do tego, co jemu samemu działo się w celi. Słuchał uważnie tego, co kapłan miał do powiedzenia. Duch. Tak, to nie ciało, to duc mógł być uszkodzony, to przodkowie mogli wyć mu do ucha, że zapożyczył imię od jednego z nich i zamierzał je oddać splamione. Może dokonał czegoś okropnego na morzu - słyszał już taką historię. O mężczyźnie, który zdradził własny ród tylko dlatego, że piraci oferowali mu więcej. Nie podejrzewał jednak, że od zderzenia dwóch sił oba statki zatoną i uratują się bardzo nieliczni. Nie żeby sam nie był zdolny do takiej zdrady - dla niego to, co słuszne, szerokim łukiem mijało pojęcie słuszności ludzkości. Tutaj również dla niego sposób był klarowny - jeśli odpowiednio mocno zwiążesz delikwenta, albo przypierdolisz mu w łepetynkę, to nie będzie się rzucał dalej - proste.
- Pomożemy go przenieść, jeśli jest taka konieczność. Lub sprowadzić osobę, która może mu pomóc, tutaj. W drugą stronę będzie bardziej efektywnie. - Po co się wysilać z transportem niebezpiecznego jegomościa, jeśli można osobiści przywlec osobę, która może mu pomóc, tutaj? Pewnie dlatego, że nie ma po niego kto posłać, albo że tamten się nie zgadza, albo że niebezpiecznie na drogach... Powodów było w bród, a skoro Shikarui na poczekaniu znalazł kilka, to nie oczekiwał żadnego tłumaczenia się z tego, dlaczego do tej pory nikt nie spróbował podjąć takiej decyzji. Mnichom ewidentnie zależało na tym schorowanym. Shikarui, rzecz jasna, nie wierzył, że robili to bezinteresownie, bo bezinteresowność na tym świecie dla niego nie istniała. Wszystko było inwestycją. Nawet to teraz, co robił, nią było - nawet jeśli nie taką, w której zyskiwałeś złote monety. Też go ciekawiło, skąd ten jegomość przybył i co mu się właściwie stało, że tak rozgrzewał Panią Morze.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Asaka »

To, o czym mówił Shiki, było prawdą. To znaczy Asaka nie mogła mówić w imieniu wszystkich, ale sama w młodości też chciała się wyróżniać. Chciała, by zwracano na nią uwagę – bo nie ważne jak mówią, ważne że to robią. Nie żeby teraz była stara, co to, to nie, ale miała tutaj bardziej na myśli swoje nastoletnie, szczeniackie wręcz lata. Sama nie miała nigdy wątpliwości pod tytułem czy warto mieć dzieci – wiedziała, że warto i wiedziała, że chce. Jej wątpliwości, które miała do niedawna dotyczyły w zasadzie tylko tego, że „to nie był odpowiedni moment” oraz że „nie jest jeszcze gotowa”. Mnich się nie przedstawił, ale i oni tego nie zrobili. Wspomnieli tylko skąd pochodzą i na tym skończyło się jakiekolwiek przedstawianie. Najwyraźniej na tym etapie rozmowy nie było to jeszcze nikomu potrzebne.
A że mnich nie pochodził stąd… Można się było domyślić, w końcu nie był ogolony na łyso, chociaż Asaka nie znała się na hierarchiach aż tak bardzo by wiedzieć, czy ktoś wyżej może zachować swoje włosy. Nie miało to zresztą większego znaczenia, przyjęła to do wiadomości – choć odrobinę się zdziwiła, że ktoś, kto nie pochodzi bezpośrednio stąd, mówi im to wszystko, ale najwyraźniej szukali pomocy gdzie się dało. I nie chcieli skreślić życia tego chorego człowieka.
- Niech zgadnę, sądzili, że może być jednym z wyznawców Jashina? – niebezpieczny kult, co? Ta, Asaka w pełni się z tym zgadała. Że ty zachowywał się jak chory na umyśle też się trochę zgadzało i w sumie Asaka nie zdziwiłaby się, jeśli tak właśnie by pomyśleli. Wyznawcy Jashina nie byli normalni. Asaka miała w swojej głowie całkiem rozległą opinie na temat tych dupków, ale skoro nie miała pewności w czym była rzecz, to zresztą ugryzła się w język. Nic to nie zmieniało. Nawet uciętą rękę by zrozumiała w tym wypadku – bo, huh, mógł być początkujący w swoich wierzeniach. Ale skoro ustalili, że to nie żaden członek niebezpiecznego kultu, to pewnie nie było o czym mówić.
- Przedziwne zachowanie, nigdy się z czymś takim nie spotkałam, żeby ktoś zmieniał się aż tak bardzo, nagle – brzmiało to nieprawdopodobnie, ale nie byłaby to najdziwniejsza rzecz, jaką usłyszała i widziała w swoim życiu. Zastanowiła się przez chwilę, upijając trochę swojej herbaty. - W jaki sposób okaleczał innych? Mam na myśli… Czy to ma związek z chakrą? Czy raczej robił to przedmiotami, a może… Cóż, sobą może się na kogoś rzucił i drapał paznokciami, gryzł zębami… A, cholera jedna wie. Chciała po prostu wiedzieć, czy to ktoś, kto mógł być obeznany z tajnikami ninpo. - Tak czy siak nie jestem tylko medykiem. Jestem w stanie się osłonić na tyle mocno, by podejść do niego tak, żeby nie zrobił mi krzywdy. Rozumiem, że dla kogoś niewykwalifikowanego może być problematyczne trzymanie go tutaj. Skoro robi się coraz bardziej agresywny, to… - kim byli mnisi, by sobie z kimś takim poradzić? Ona i Shikarui z pewnością by mogli. Widziała strach w oczach staruszka i posłała mu ciepły uśmiech, taki dodający otuchy. W tym czasie odezwał się Shikarui, proponując dwie opcje. - Podejrzewam, że gdyby ta osoba mogła się tutaj zjawić, to już by to zrobiła. Skoro minęło tyle czasu na leczenie tego człowieka… To ktoś, kto może mu pomóc może nie chcieć bądź nie móc się ruszyć od siebie. W takim wypadku… Tak jak mój mąż wspomniał, możemy go przenieść – a na pewno nadawali się do tego lepiej niż mnisi. Mieli kilka możliwości jak poradzić sobie z nadaktywnym, agresywnym jegomościem, jak go spętać tak, by nie zrobił krzywdy sobie albo innym i całemu otoczeniu. Mnisi oczywiście nie musieli im wierzyć na słowo, mało o sobie powiedzieli, a jeśli już się zdecydują, to na pewno nie na ślepo, skoro zależało im na tym mężczyźnie. Tym niemniej bez oficjalnego zajęcia się sprawą Asaka nie miała co mówić – zwłaszcza, że nie zostali zapytani o godność, pozycje czy umiejętności jako takie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Shikarui »

W swoim zwyczaju - milczał. Zastanawiał się nad niepoznanym człowiekiem, którego twarz była niejasną, niezrozumiałą plamą w jego głowie, który obleczony był ciężką smołą, która przyciskała go do ziemi i wpychała na dno, gdzie jego własne demony próbowały go utopić - ale on potrafił pływać. Zastanawiał się nad anonimową osobą, która dla samej siebie była klęską, a dla niego oznaczała poznanie czegoś nowego, obcego i pachnącego żurawiną połączoną z mandarynką. Słodko-cytrusowy zapach nie pozwalał myślom na zatopienie się w spokoju chwili, pobudzał do działania. Był słodki, bo był obietnicą nowej przygody. Przygoda. Słowo brzmiało dokładnie tak samo egzotycznie, jak na talerzyku wyglądała żurawina z mandarynką. Poznawał je, smakował i próbował nadać kształt twarzy, której wyraz pozostawał zatopiony w ciemnocie niepoznania. Strasznie błądzi człowiek, któremu brakuje wiedzy - i strasznie dobrze śpi, dopóki niewiedza nie męczy. Niestety dobrze się też śpi tylko wtedy, gdy po zaspokojeniu tej męczącej potrzeb zdobycia informacji nie okazało się, że nigdy nie chcieliśmy się tego dowiedzieć. Jest wiele niepewnych w tych myślach skrytych pod kruczymi piórami jego włosów. Na skrzydłach można było daleko dolecieć, ale można było też bardzo boleśnie upaść, jeśli do oświecenia zbliżyło się za bardzo. Na ile było to niebezpieczne? Nie pytał, na ile chcieli się tym zająć. Widział tak klarownie prostą drogę jak tamtej nocy, kiedy drzwi do jego więzienia zostały otworzone. Uchylone niby nieśmiało, ale wlewający się doń blask księżyca kreślił wyraźną linią drogę, którą powinien był przejść. Dziś było dokładnie tak samo. Zrodzony nocą, prowadzony szlachetną dłonią Tsukuyomi. Dziś bez krwi i bez smrodu potu, który wylewał się ze skóry przez każdy ciężki krok i ruch. To nie Śmierć, to Wyzwolenie. To spokój, kiedy wiesz, co masz robić i nie musisz błądzić. Możesz zastanawiać się nad mistycyzmem doznawanej chwili, a nie musisz przejmować przyszłością. Jego oczy - ten zimny, szlachetny ametyst - zawsze był skierowany przed siebie. Spoglądał w przód zarówno za siebie jak i za Asakę, często biorąc za przewodnika złociste szkiełka jej własnej duszy. Była wyróżnieniem samym w sobie. Mogła spoczywać na kryształowym tronie i robić nic. Nigdy by się na to nie zdecydowała. Zastój nie był im przeznaczony. To dobrze. Walka z przeznaczeniem była przecież walką z wiatrakami. Więc czy to naprawdę do człowieka należał jakikolwiek wybór?
- To nie jest głupie ani irracjonalne. Znamy ludzi o takich zdolnościach. - Umiejętnościach, które pozwalały kontrolować umysł, ciało, być może nawet ducha. Wiele cudów było do poznania w tym świecie, których jeszcze na swoje oczy małżeństwo nie widziało. Tak samo i wyglądało na to, że mnich nie wiedział wszystkiego. Lecz to nic, to nic.
- Sanada Shikarui. To moja żona, Sanada Asaka. - Przedstawił ich pokrótce. Już wiedział, pan Nobukazu, że pochodzili z Karmazynowych Szczytów, a Asaka była zdolna do wytwarzania bardzo wytrzymałego materiału. Nic dziwnego, że wiedział też o Jashinistach. Dlaczego sam o tym wcześniej nie pomyślał..? TO mógł być trop. Ale jego paranoje milczały. Było coś bardzo przejmującego w poznaniu człowieka, którego zwichrowany umysł nakazywał mu krzywdzić świat wokół niego samego - nawet tych, którzy mu pomagali. Tylko czemu? Shikarui nie przejmował się jego losem, nie czuł w sercu czegoś, co goniłoby go do zadbania o dobro tego człowieka. Więc - czemu? No tak. Było to fascynujące, bo Shikarui chciał zobaczyć, jak to wygląda z zewnątrz. Jego własne wariactwa - jak brzmią w uszach świata zewnętrznego? Chyba... było mu szkoda nieznajomego, którego pochłonęły niebezpieczne wody, którym on sam ufał. Chyba było coś dojmującego w tym, że Pani Woda mogła kogoś potraktować okrutnie nawet pomimo okazania jej szacunku. Lecz taka właśnie woda była - zdradliwa.
Shikarui chyba poczuł, że jego wola wcale nie leżała w zamkniętej w zbiornikach wodzie.
Był dzieckiem wiatru.
- Zabierzemy tego mnicha ze sobą.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Asaka »

Wolała się nie zastanawiać w jaki sposób sprawdzali, czy mężczyzna należy do kultu Jashina, a to dlatego, że na myśl mogłyby przyjść jej tylko same makabryczne rzeczy. Tak to już było z tym kultem, że nie było w nich absolutnie ani grama czegokolwiek miłego. Mordy, gwałty, krwawe ofiary – tylko po to, by zyskać nieśmiertelność. Nie było niczego bardziej obrzydliwego od tego. Nie było więc sensu drążyć i Asaka nie podjęła tematu, bo – całe szczęście – mężczyzna nie miał z tym nie wspólnego, uff.
- Czyli można przypuszczać, że w jakiś sposób jest wytrenowany w walce bronią – podsumowała krótko, mierząc w głowie kilka opcji. Może to był jakiś… strażnik, albo ktoś po prostu kto przeszedł szkolenie wojskowe? Skoro był na statku i miał swojego kapitana i towarzyszy to raczej nie płynął tylko od punktu a do punktu b, jak to ona z Shikim miała do tej pory w zwyczaju – może ochraniał ładunek statku? Albo był żołnierzem, który brał udział w bitwach morskich? Albo… No mógł być też piratem, choć teraz nie miało to większego znaczenia. Myśli w głowie kobiety biegły szybko i mało się zakrztusiła herbatą, gdy mnich szedł z opowieścią dalej. - Co to znaczy, że prawie podtopił swoich opiekunów? – wybałuszyła na staruszka oczy i zmarszczyła brwi w konsternacji. No bo czyli że co. Jak to niby zrobił będąc w tej swojej „łagodniejszej”, miłej formie? Co, wziął kogoś za łeb i wsadził do wody? Czy wylał balie wody unosząc ją jedną ręką? A może kontrolował wodę…? Ale o czymś takim to Asaka jeszcze nie słyszała, a widziała różne techniki suitonu, w końcu Shikarui się tym trudnił. Aż odwróciła głowę, by spojrzeć na niego szybko. - O czymś takim to już w ogóle nie słyszałam. Ale brzmi to tak, jakby jednak chakra miała tutaj swój udział – to, że Asaka nie wiedziała i nie słyszała o nikim, kto mógł długi czas oddychać pod wodą nie znaczyło, że nie istniały takie umiejętności. - Kochanie, a ty słyszałeś? – Shikarui zwykle w takich sprawach wiedział więcej niż ona, zwłaszcza, że woda była tym, co z taką łatwością kontrolował.
- Rozumiem. Skoro to taki problem, to rzeczywiście najlepiej będzie go stąd zabrać. Teraz jest na to stosowna chwila. Turniej przyciągnął do siebie mnóstwo różnych ludzi, nie powinien więc wzbudzać podejrzeń – naprawdę rozumiała, że mnisi się bali. Skoro „ten drugi” był taki groźny to nie było sensu bardziej ryzykować. Ona i Shikarui byli wytrenowani do takich sytuacji, walczyli, bronili się… zabijali. Mnisi nie przechodzili przecież (chyba) żadnego bojowego szkolenia, a szaty w jakich chodzili nie broniły ich przed uderzeniem noża.
Pokiwała głową, gdy Shiki odezwał się, mówiąc o różnych umiejętnościach. Dla Asaki zresztą nie brzmiało to bardziej irracjonalnie od krwawego boga Jashina zsyłającego dar nieśmiertelności, więc nie jej było to oceniać. Dar wyciągania z kogoś złości, żalu… Nie brzmiało to wcale tak głupio. Dawało nadzieję. A chyba ta nadzieja była tutaj potrzebna. Skoro więc jeden z mnichów szczerze w to wierzył, cokolwiek wydarzyło się w miejscu zamieszkania tego tajemniczego starca… białowłosa nie zamierzała tego negować.
- Jak mówiliśmy już, pochodzimy z Daishi. Jestem Sentokim na służbie rodu, z którego pochodzę, posiadam zdolności Kosekich – nie drgnęła nawet dłonią, a przed staruszkiem na stole w mgnieniu oka zaczął materializować się malutki kwiat – głowa kwiatu właściwie. Rozłożona, bardzo szczegółowa peonia – nawet kolor w miarę pasował, choć był bardziej czerwony. Rubinowy dokładnie. Gdyby go wziąć w ręce, to mieściłby się w dłoni. - To shoton. Nie znam twardszego materiału. Jestem w stanie z niego tworzyć przeróżne bariery, a także wytworzyć go na sobie, dlatego ten człowiek nie będzie w stanie zrobić mi krzywdy. Mogłabym go też obezwładnić, zatrzymać, ochronić nas i jego samego przed nim samym. Oprócz tego jestem medykiem jak już było wspomniane. Z kolei mój mąż ma zdolności sensoryczne, więc trudno byłoby nas zaskoczyć w razie czego. Zresztą jest znacznie bardziej utalentowanym shinobi niż ja – uśmiechnęła się ciepło, bo tak właśnie było i tak uważała. Był uważniejszy, ostrożniejszy, jego zmysły były bardziej wyostrzone. Nie chciała mówić wprost co potrafi, o jego wspaniałych oczach, niesamowitej kontroli wody czy broni. Shikarui był tym atakującym w ich dwuosobowej drużynie, a ona zajmowała się defensywą. Zazwyczaj. I działało. A chyba w tym momencie defensywa był istotniejsza. - Tak, jeżeli ten mnich też będzie chciał iść, to zapewnimy ochronę i jemu.
Z tymi słowami była w zasadzie gotowa by dopić grzecznie herbatę i wstać, by zobaczyć się z gościem świątyni. Rzecz jasna Asaka i Shikarui przed samą podróżą i tak musieliby udać się do ryokanu po swoje rzeczy by się przygotować, ale do rozmowy z… chorym tego nie potrzebowali. Asaka zaś miała przy sobie wszystko co potrzebne – swój umysł i wolę.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Shikarui »

Złożył dłonie ze sobą przed stołem, wsuwając je w szerokie rękawy noszonego kimona. Było luźne, zapewniało sporą dozę lekkości ruchów i poruszania się, a szerokie rękawy zawsze można było podwiązać pod pachami, żeby ręce mogły spokojnie zająć się bronią czy składaniem pieczęci. Nie był to jednak strój, w którym w pełni wygodnie było walczyć. Wszystkie swoje rzeczy, włącznie ze zbrojami, zostawili w pokoju ryokanu - czarnowłosy nosił przy sobie tylko dwa miecze i torbę z pierdołami, które były jako jedyne widocznymi oznakami jego bycia ninja. Czujne oko wypatrzyłoby karwasze pod rękawami i może parę innych elementów, z którymi czarnowłosy się nie rozstawał w myśl zasady, że ci, którzy są odpowiednio przygotowani, nie muszą wznosić modlitw do bogów, prosząc ich o łaskę ratunku.
- Klany Hoshigai i Hozuki są stworzone do współpracy z wodą. Niektórzy Hoshigaki posiadają skrzela, które pozwalają im przebywać pod wodą, a Hozuki świetnie nią manipulują i sami potrafią się w nią zamieniać, czasem bezwiednie, pod wpływem ataku. - Podzielił się swoją wiedzą - krótko i na temat, taka wiedza w pigułce, żeby wyraźne było zaznaczenie problemu, z jakim się spotykają. To właśnie którymś z tych klanów mógł być ich tajemniczy ninja, który tak mocno przeżywał... co? Rozpad statku? - Może pan powtórzyć, gdzie dokładnie mężczyzna został znaleziony i w jakich okolicznościach? - Ciekawe, jak wyglądały postępowania śledcze mnichów? Czy rzeczywiście badali tę sprawę, czy sam poszkodowany zajął wszystkie ich myśli i czas? Czy zrobili to naprawdę w ramach tej bezinteresowności, w którą nie wierzył? W jego wnętrzu pojawiło się lekki zwątpienie, które sprawiło, że twarz mężczyzny przed nim nabrała nowych kolorów - bardziej ludzkich. Nie był już tylko sługą boga - był człowiekiem, przez którego przemawiali bogowie i jednocześnie wystawionym na wszystkie pokusy świata doczesnego mężczyzną. To wystarczyło, by w człowieka zwątpić - uświadomienie sobie, jak ludzki był. - Nie wiem, do jakiego stopnia Hozuki wodę kontrolują, oprócz tego, że nie jest to tak jak z kryształem czy piaskiem. - Jeśli o czymś wiedział, to o wodzie, zgadza się. A przy tym nadal był okropnym ignorantem, bo wciąż pozostawało bardzo wiele do dowiedzenia się. Jak powstaje deszcz, dlaczego rzeki płyną tylko w jedną stronę, czemu bogowie czasem zabierali morze, by potem oddać je w naddatku podczas przypływów? Świat i jego prawidła - czarnowłosy by chyba oszalał, próbując zrozumieć to wszystko. Na szczęście bycie ignorantem było wpisane w jego naturę i nie musiał się za bardzo tym przejmować.
Skinął głową na słowa Asaki. Owszem, moment był idealny, w tym tłumie, nawet jeśli byli tacy, którzy chcieli zaszkodzić tajemniczemu nieznajomemu, to zwyczajnie zleją się ze wszystkimi ludźmi, którzy będą opuszczali zapewne już dzisiaj, większość jutro, Watarimono. Jeśli zorganizują to sprawnie i prężnie, nie będzie istnieć problem. Pytanie, czy w ogóle ten problem istniał. Shikarui postawił przed sobą pytanie, czy są ludzie, którzy będą chcieli im zaszkodzić i czy zagrożenie będzie tylko wewnętrzne, czy może też zewnętrzne? Czy mnich im czegoś nie mówił, czy powiedział wszystko wprost? W naturze Shikiego leżało poddawanie w wątpliwości dobrych intencji ludzi oraz uważanie, że wszyscy oni są zdrajcami - bez wyjątku. Ten tutaj miał pewne fory, w końcu sługa boga, w końcu tak chciała wola boska, żeby się tu znaleźli, co znowu nie oznaczało, że przez to należy temu ślepo wierzyć. Humorki bogów w Watarimono pokazały im jawnie, że to nie tylko bogowie szczęścia nad nimi czuwają. Od początku wiedział, że krainy mlekiem i miodem płynące nie obfitują tylko w słodycz.
Nie skomentował tego, że niewiedza nie zwalnia z popełnionych błędów, bo mnich otwarcie się do błędu przyznawał. I wyciągał z tego błędu wnioski. Zresztą starzec miał wiele doświadczenia na karku - jakoś akurat w to czarnowłosy nie wątpił, czuł przy nim mądrość pokoleń, która została zapisana pod jego siwizną. To wzbudzało respekt. Nawet jeśli stary tygrys nie miał już wystarczająco wiele sił, żeby chronić się przed młodszymi, to często młodsi bali się go atakować tylko dlatego, jaką potęgę sobą wcześniej prezentował. Jakie doświadczenie posiada. Spojrzał na Asakę, kiedy ta stwierdziła, że jest bardziej utalentowany. Nie zgadzał się z tym. W jego oczach było lekkie zdziwienie i potwierdzenie, że tak nie uważa, czego nie wypowiedział na głos. Nie było potrzeby teraz wyciągać tego tematu, przy obcym, mieszać, kto co sądzi, kto co uważa, co tak, co siak. On miał o wiele więcej lat do nauki - po prostu. To nie była kwestia talentu czy też nie. Oczywiście, że wiedział, że ma talent, że jest dobry, że wyrasta sporo ponad przeciętność świata ninja i jest jednym z lepszych - ale to samo uważał o Asace.
Dokończył herbatę i elegancko zebrał się, żeby powędrować za mnichem. Najważniejszym było zaufanie pracodawcy, przekonanie go do swoich umiejętności, a Asaka zawsze robiła to świetnie - jednocześnie zawsze potrafiła pozostawić jego samego w strefie komfortu, która nie objawiała wszystkiego, co mógł i co potrafił. Magia, po prostu magia! Niby prosta dziewczyna - ale i to było jej wielką bronią. Wiara w to, że jest naiwna, że jest całkowicie prosta. Tak nie było. Jego myśli szybko skupiły się na dwójce mężczyzn, która została im przedstawiona. Rzeczywiście - przemycenie tego wielkoluda byłoby nie lada wyzwaniem, gdyby nie obecne afery na mieście. W razie czego zawsze można wynająć łódź w mniejszym porcie, obejść główny tłum. Tak byłoby bezpieczniej, skoro ten tutaj jest nieprzewidywalny i skoczny jak mucha. Jego oczy przesunęły się na Takeo - opiekuna pana Kisho. Blizna była jak trofeum, która znaczyła jego przeżycia. Nabyta dopiero co? Wyglądała... okropnie. Shikarui zatańczył na krańcach paluszków w swojej głowie, żeby nie odezwać się "wie pan, znam osobę, która usuwa blizny."
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Asaka »

Genjutsu było niegodziwe, złe i przekraczało granicę dobrego smaku i Asaka przekonała się o tym na własnej skórze pierwszego dnia turnieju! Ach, to znaczy nie, wróć, inaczej… W walce jak na wojnie (i w miłości) – wszystkie chwyty były dozwolone, tak przynajmniej mówią i Asaka się z tym zgadzała. No, oprócz nawiasu, bo ktoś, kto musiał się uciekać nawet do iluzji i mącenia w głowie, by kogoś mieć dla siebie, z pewnością na tego kogoś nie zasługiwał. To samo tyczyło się też normalnej rozmowy między dwojgiem ludźmi – to nie była walka na śmierć i życie. Po co w ogóle uciekać się do technik i chakry? I to takich? Asaka nie mogła dostrzec w tym sensu, nie potrafiła tego szanować. Podczas walki zaś użycie genjutsu wydawało się jej zupełnie normalną sprawą. Tutaj zaś… W ogóle nie myślała o genjutsu. Nie myślała też o zdolnościach mieszających w głowie. Po prostu przyjęła to do wiadomości takim jakim było, bo na świecie było tyle różnych dziwów, że trudno było mówić o niemożliwościach.
- Nie chodziło mi o szkołę – kobieta uśmiechnęła się zachęcająco do mnicha, bo właściwie dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że dla staruszka to wszystko może nie być tak oczywiste jak dla niej czy dla Shikiego, którzy żyli tym na co dzień. - Tylko głośno myślałam, to nic przesadnie istotnego, przynajmniej na ten moment – po prostu komuś wyszkolonemu łatwo było stwierdzić, czy ktoś przeszedł podobne szkolenie, czy byle jak trzyma broń, bo czuje się jak zaszczute zwierzę. - Niesamowite… Móc tyle czasu wytrzymać pod wodą. Dobrze, że nikomu nic się nie stało – pokiwała głową, nie chciała nikogo obwiniać, bo jak tutaj w takiej sytuacji? Mnisi też wszystkiego się uczyli po drodze, odkrywali z kim mają do czynienia i i tak poszło im całkiem nieźle, jak na to, jak bardzo niebezpieczny wydawał się mężczyzna.
Białowłosa odwróciła głowę w kierunku czarnowłosego, gdy zaczął wspominać o klanach Hoshigaki i Hozuki. Asaka sama… nic o nich nie wiedziała. Chyba tylko nazwiska obiły jej się o uszy, gdy byli na Kantai. Uniosła w zaskoczeniu i zastanowieniu ciemne brwi nim ponownie spojrzała na starszego mężczyznę. Czekała co odpowie na pytanie Shikiego. Może faktycznie miał coś wspólnego z tymi klanami? A może zupełnie nic? Te skrzela zwłaszcza dawały do myślenia, ale pewnie by takowe zauważono od razu. Nie wiedziała jak to ugryźć, ale nikt tego chyba nie oczekiwał.
Uśmiechnęła się raz jeszcze. Może faktycznie było to zrządzenie losu? Misja od bogów? Powiedział tak mnich, nad czymś podobnym dumał wcześniej Shikarui gdy wspomniał o mnisim problemie. Obaj pomyśleli o czymś podobnym, choć doszli do tego w zupełnie inny sposób, a Asaka…? Mogła tylko przytakiwać i się uśmiechać tak jak teraz. Sama w to wierzyła. Przecież nic nie działo się bez przyczyny. Mogli złapać to w dłonie, albo uciec i udać, że wcale ich tutaj nie było, ale bogowie dawali im właśnie przed nosy szansę. Asaka nie lubiła takich szans marnować. Szanse się wykorzystywało, żeby później nie żałować, że się czegoś nie zrobiło, choć można było. Wymieniła z mężem krótkie, może nawet figlarne spojrzenie, gdy nie dowierzał, że uważała go za bardziej utalentowanego. Nie było w jej słowach czy spojrzeniu fałszu, bo naprawdę tak uważała. Wiedziała doskonale, że sama będzie odstawać, bo tak późno zabrała się za trening chakry, zgoda, Shiki uczył się dłużej od niej, ale i bez tej różnicy w latach uważała go za lepszego. Co zabawne, wcale nie czuła się przy nim gorsza, czy żeby jej czegoś brakowało. To było zwyczajne stwierdzenie faktu, żadna zazdrość.
Kiwnęła na przywitanie głową mijanym mnichom na dziedzińcu, nim staruszek wpuścił ich do środka docelowego pomieszczenia. Tutaj rozejrzała się swoim zwyczajem, ale bardzo szybko zwróciła uwagę na siedzącego przy oknie wielkoluda. Ona sama, ze swoim marnym jak na kunoichi metrem sześćdziesiąt i ogólnie dość drobną budową ciała, musiała wyglądać przy nim jak taka kruszynka, którą zdmuchnie mocniejszy powiew wiatru.
- Dzień dobry – odpowiedziała na przywitanie i również skłoniła głowę najpierw jemu, a następnie mnichowi z paskudną blizną, który pojawił się za chwileczkę. Nie zwróciła większej uwagi na tę oczywistą szpecącą deformację, dla shinobich przecież nie było to nic nadzwyczajnego. Nie gapiła się więc, choć rzecz jasna zanotowała to w głowie, i bardzo szybko powróciła spojrzeniem do Kisho, przyglądając mu się uważnym spojrzeniem złotych oczu. Wyglądał na spokojnego, przynajmniej w tej chwili, ale Asaka nie chciała się na to głupio nabrać. Przede wszystkim chciała ocenić w jakiej znajdował się kondycji, tak na pierwszy rzut oka, czy wyglądał na zmęczonego, słabego, zniechęconego czy raczej nie, jak wyglądała ta jego nieszczęsna ręka... - Miło poznać. Jak się dzisiaj czujesz, Kisho-san? Domyślam się, że nie ma pan zbyt wielu gości i okazji na spacer – chciała zacząć rozmowę delikatnie, lekko badając grunt. Sądziła, że to Nobukazu powie po co ona i Shikarui tutaj są – tak samemu zainteresowanemu jak i jego opiekunowi. Widziała jak spogląda w okno, pewnie chcąc się stąd wydostać, przespacerować po ogrodach przynajmniej…
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Kuroi Kuma
Posty: 1518
Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
Wiek postaci: 43
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz
GG/Discord: Michu#5925

Re: Dzielnica świątynna Chiku Chōwa

Post autor: Kuroi Kuma »

0 x
Obrazek
PH | BANK
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości