Onsen Odayaka Mizu

Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Do niektórych rzeczy trzeba dojrzeć. Inne trzeba zobaczyć. W ostatniej kategorii potrzebne były obie te kategorie - kiedy widzisz wielką pajęczynę zawieszoną pomiędzy drzewami w lesie, których gałęzie splatają się nad tobą, zamykając też za tobą, masz świadomość, że jej właścicielem musi być naprawdę wielki i paskudny pająk. O grubym odwłoku, długich nogach, obrzydliwie śliski i o błyszczących w półmroku parzystych ślepiach. Na nitkach, delikatnych jak jedwab, dyndały owady, ptaki, nawet drobne drapieżniki. W rogu zwisał orzeł o pokracznie powyginanych skrzydłach, który przecenił swoje możliwości, gdy z prędkością trzystu kilometrów na godzinę spadał w dół. Orientujesz się w coraz większej ilości szczegółów im dłużej na nią patrzysz - że te trupy są dawno uschnięte, że złapane owady dawno zapomniano zawlekać w kokony, a brud na tym jedwabiu pozwalał go widzieć wyraźnie w przelewającym się świetle. W tym celu jednak musisz zostać w miejscu, musisz skupić się na tej konkretnej przeszkodzie... a po co masz to robić, skoro wystarczy minąć dwa drzewa i iść dalej drogą? No po co dostawać się w najgorsze części lasu, w którym nie czekało nic dobrego? Już tam kiedyś byłeś, ten dziki fragment nie był żadną tajemnicą. Był tylko nieprzyjemny. Tylko że to, co dla jednego było śmieciami niewartymi wspomnienia, zardzewiałymi i połamanymi, dla innego stanowiło piękno doznań. Byle kubek, z którego codziennie piłeś, lekko wyszczerbiony, pomazany tuszem za dzieciaka to przecież kawałek historii, która opowiadała o nikim innym jak o tobie samym. I czasem ten kubek, którego uważałeś za śmieć, potrafi zadziwić, z jaką czułością potrafił dotknąć umysł sentymentem. Dlatego potrzeba było uważnego spojrzenia i potrzeba było dorośnięcia do myśli, że ten las nie jest pełen cierni ani strasznych bestii. Czarnowłosy zawsze przecież uważał, że nie ma co wspominać historii źle, mówić o niej z bólem. A jednak tak wiele jeszcze było do opowiedzenia.
Bardzo ciężko szło mu się ulicami tego miasta. Miał ochotę stąd uciec jak najdalej, dokądkolwiek. Zniknąć, zaszyć się, przepaść. A już na pewno chciał zapaść się pod ziemię i pod nią skryć, żeby znaleźć się jak najdalej od ludzi. Dlatego trzymał się bardzo, bardzo mocno Asaki i nie było nawet o tym, żeby puścił. Dzisiaj po raz kolejny świat udowodnił, że istniało wiele takich sił, które próbowały rozerwać ten mocny uchwyt - wyszło? Bogowie musieli się świetnie bawić, z tymi fałszywymi sieciami, zaschniętymi strugami krwi na poboczach i rykami, które w głuszy brzmiały jak wycie bestii, a były ledwie pomrukiwaniami lisa. Niech grają, próbują - co cię nie zabije to mogło tylko wzmocnić. Choć Shikarui prędzej powiedziałby, że co go nie zabije niech lepiej ucieka w popłochu.
Zostawili wszystkie rzeczy i skierowali się prosto do onsenu. Przez całą tę drogę stopniowo się uspakajał, próbował przeanalizować sytuację, próbował zebrać samego siebie do wspinania się w górę, po tej drabinie, którą zrzuciła mu z góry białowłosa. Wystarczyło w to włożyć trochę wysiłku - ona na pewno zaczęłaby mu pomagać. Ciągnęłaby drabinę w górę, byle tylko wydostał się z tej pustej studni, w której jedyną myślą było echo odległych słów. Już nie spadał. Przy Asace nie dało się spadać. Powiedzieliby o niej, że to diablica, paskudny charakter prezentuje. Dla Shikaruia była aniołem. Jej skrzydła były tak mocne, że nigdy nie gubiły lotek. Nawet teraz trzymała je w ryzach, choć opadły, przylgnęły długimi piórami do ziemi, a wyprostowane plecy ugięły się pod ciężarem świata, który uparcie pchał na jej głowę błękit. Dlatego wyciągnął w górę ręce. Jeśli miała dźwigać ich rzeczywistość, nie zamierzał pozwolić sobie na luksus trwania w bezruchu. Wszystko było za bardzo od niej zależne. Przecież... gdyby jej zabrakło, to gdzie znalazłoby się jego serce?
Onsen przyciągał, zapraszał i wabił. Tak jak Shikarui nigdy nie był ich przesadnym fanem, chociaż mógł spędzić w takim długie godziny, uzależniony od wody jak ryba, tak teraz były spełnieniem marzeń i życzeń dla niego i białowłosej. Ciepłem kontrastowało z mroźnym powietrzem, a rozgrzanie było właśnie tym, czego potrzebowali, aby rozluźnić umysł i mięśnie. Przeszli przez odprawkę i wybrali wspólny basen - jako że i tak był pustawy. Wszystkich ściągnęło na trybuny. Pojedyncze osoby rozlazły się kątach, zajęci sobą, rozmowami czy po prostu relaksem. Shikarui tylko na moment odłączył się od żony, by w swoim tempie złożyć do szafki swoje ciuchy i owinąć się ręczniczkiem, powoli i w swoim tempie. Każdy ruch nadal szarpał i rozpalał jego mięśnie, a dzisiejsze przeżycia tak wyzuły go z energii, że teraz miał wrażenie, że wystarczy, że na moment usiądzie, a uśnie. Co było zupełnie złudne, bo jego nerwy wciąż napięte były do granic możliwości, krojąc kolejne paranoiczne myśli na części i rozsyłając je po różnych kątach. I kiedy się na ten moment z Asaką rozdzielili to skurcz znowu złapał jego żołądek, serce zaczęło kołotać w klatce piersiowej i oddech przyśpieszył. Na końcu już właściwie się śpieszył, żeby wślizgnąć się do basenu, namierzając Asakę spojrzeniem i usiąść obok niej. Poprosił jeszcze tylko po drodze służkę o przyniesienie dzbanka chłodnej wody. Po ciele od razu przeszły mu dreszcze, kiedy zanurzał się coraz bardziej, na moment błyskając czerwienią oczu, by upewnić się, że żadna ściana nie ma tu uszu.
- Nigdy ci tego nie mówiłem... - Jego głos przeszedł przez tyle faz dzisiaj, że na ten moment był po prostu zachrypły. - Kiedy on zaproponował mi senninke, wyśmiałem go. Zaśmiałem mu się w twarz i powiedziałem, że sobie kpi. Że to przekleństwo naszej rodziny, więc czemu miałbym ją chcieć. Byłem tam nieistotny, w tamtym spotkaniu. Rozmawiał z Akim, tak zażarcie dysputowali o tym, kto czemu jest winny, o zasadach tego świata, a ja tylko milczałem. Potem zamienił się w pełną formę Juugo i wyciągnął do mnie rękę. Byłem przerażony, Asaka. Tamtego dnia pożegnałem się z życiem, ale sądziłem, że uratuję chociaż jedno. Myślę, że dobrze wiedział, że mu odmówię. Dobrze też wiedział, że w końcu i tak przyjmę jego klątwę. - Mówił bardzo cicho, bardzo spokojnie i bardzo powoli, zanurzony w wodzie i wpatrzony całkowicie wyzutym z emocji wzrokiem na taflę. - Powiedział mi, że ród Sanada zawsze był dumnym przedstawicielem senninki. Nigdy nie poddawali się jej mrocznemu urokowi. Potem wbił kolec ze swojego ciała w moje ramię. Na zmianę odzyskiwałem i traciłem przytomność z bólu. Moje ciało nie wytrzymywało takiego napływu chakry. Było zbyt przeciążone. Pewnie bym zmarł... ale on nie pozwolił mi umrzeć. Poświęcił wiele cennego czasu i energii, składając długie sekwencje pieczęci, by zapieczętować tę chakrę i nie pozwolić jej mnie zabić ani z niej korzystać, dopóki nie będę gotowy. Ból pieczętowania był jeszcze gorszy. I wtedy Aka upadł na ziemię z poderżniętym gardłem. Co miałem czuć? Nienawiść? Zdradę? Wdzięczność? Nie chcę podążać za nim. Chcę zebrać taką moc, by móc stanąć przy nim. I chciałbym, żeby spojrzał na ten świat i zobaczył to, co ja zobaczyłem dzięki tobie i Akiemu. Żeby pokochał go na nowo. Przecież człowiek nie może być sam. Inaczej... jest jak zwierze.
Shikarui z trudem ubierał myśli w słowa, a potem te słowa w zdania, kiedy przychodziło do wyrażenia tego, co kryło się za wielką pajęczyną. Dziś została ona zerwana - w strachu i panice, pod przymusem. Skoro zaś była zerwana... był gotowy pokazać Asace drogę. Pokazać jej kolejną część tego nawiedzonego lasu, w którym tak często pobrzmiewały złowieszcze trąby anielskie nawołujące do sądu ostatecznego. Nie, nie sądził, żeby było coś, co sprawiłoby, że Asaka poczuje urazę, odwróci się od niego, ucieknie. Już nie. Znała jego wszystkie najbrzydsze strony. I jakimś cudem nadal go kochała miłością, na którą uważał, że zasłużył. Jednocześnie sądził, że taka miłość nie była przeznaczona dla takich, jak on. Przecież moment, w którym zabójca sam odkrywał własne powinien być momentem, w którym umierał - tak go uczono. Tymczasem on odkrył, że ma serce i dopiero wtedy zaczął żyć. Dopiero tak naprawdę przy Asace.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Była cierpliwa i nie naciskała. Wiedziała o nim całkiem wiele, zwłaszcza po tym, jak go przymusiła, by jej powiedział co jest grane z Shigą. Nie chciał. Bardzo się przed tym wzbraniał, ale w końcu powiedział, a wraz z tym – puściły hamulce i powiedział jej dużo więcej. Różnych rzeczy. Bolesnych dla niego, mniej bolesnych dla niej, ale i tak wprawiających w niezbyt szczęśliwy nastrój. Od tamtego zdarzenia minęło już jednak trochę czasu, rok z okładem i pomiędzy nimi tak bardzo wiele się zmieniło… Tak bardzo wiele ewoluowało, weszło na wyższy poziom, choć przecież zawarcie małżeństwa miało być tym najwyższym. Asaka tak bardzo się myliła – i cieszyła się, że ślub to nie było wszystko. Że mieli przed sobą jeszcze tak wiele do odkrycia… W każdym razie nie naciskała i czekała, aż Shikarui uzna, że jest gotowy powiedzieć jej coś jeszcze, co tak skrzętnie chował w swoim sercu i myślach.
Asaka wzięła ze sobą tylko część rzeczy, które normalnie nosiła w torbie. Dwa zwoje z zapieczętowanymi rzeczami i miksturkę, która otrzymała od medyka na posterunku. Schowała je do kabur na bronie, które przyczepiła do ud. Wszystko schowane pod długą spódnicą. Ręką z początku obejmowała męża w talii, później trzymała pod ramię, a jeszcze później, gdy poczuł się nieco pewniej, złapała go za dłoń, prowadząc go niespiesznie w kierunku onsenu. Nigdzie im się przecież nie spieszyło, a nie chciała, by Shiki czuł się jeszcze bardziej przytłoczony czy przemęczony tym wszystkim. Nadal był przecież słaby. Czy może wystraszony? Trudno jej było powiedzieć. Tam w pokoju przesłuchań, gdzie go zobaczyła po raz pierwszy, wydawał się na przerażonego, lecz później w trakcie rozmowy z kapitanem straży nieco się oswoił i mówił z pewnością w głosie. Całą drogę paplała w sumie o wszystkim i o niczym, nie starając się wcale wciągnąć Shikiego w rozmowę, do której mógł nie mieć siły. Chciała po prostu swoim gadaniem rozgonić chmury, które kłębiły się nad jego głową. Przypominać mu cały czas, że nie jest sam i że może się na niej oprzeć, chociaż dla niej to też nie był wcale łatwy dzień. Sprawa z Toshiro była dla niej całkowicie przekreślona. Jeszcze Aka… Eech. To było takie niezręczne, spotkanie z chłopakiem. Zapomniała nawet, że miała się zezłościć na Shikiego, że nic jej nie powiedział. A była pewna, że zobaczył go na arenie, tylko nie raczył jej cokolwiek powiedzieć. Powinien czy nie? Sama zaczęła się zastanawiać, czy był jej to winien – informację o swoim byłym. Niby nie, bo nic go z nim już nie łączyło, a Asaka potrafiła być czasami diablo zazdrosna (potrafiła być też wyjątkowo wyrozumiała, jak to, że nie była zazdrosna o ich wcześniejszą relację), ale z drugiej strony Shikiego bolało, że Aka zginął, a on nie znalazł na czas kogoś, kto byłby w stanie pozbyć się jego blizny. Więc chyba wypadałoby jej powiedzieć cokolwiek… A tak… Dowiedziała się tylko dlatego, że Aka jej się przedstawił, bo pokojarzył fakty. To była wyjątkowo niezręczna rozmowa, tam na trybunach. I białowłosa nie miała zielonego pojęcia co o chłopaku w ogóle myśleć. Miała jakieś takie mieszane uczucia…
To było nawet zabawne, że Shiki nie był fanem onsenów tak kochając wodę – bo Asaka, choć okazało się, że nie znosi podróży morskich, tak liczne onseny w Daishi sprawiały, że była do nich przyzwyczajona i bardzo je lubiła. Ciepło wody ją relaksowało, pozwalało ściągnąć z siebie ciężar dnia i nerwów. Z miłą chęcią więc przyjęła ten wypad, tym bardziej, że został zalecony przez medyka. Asaka na razie nie dawała jeszcze lekarstwa mężowi. Zostawiła je na moment opuszczenia basenu, gdy już im się znudzi siedzenie tutaj. Wolała mieć lawendowookiego na oku, ale nie dało się tak wszędzie. Weszła więc do części dostępnej dla kobiet, przebrała się, wyszorowała – tak jak się należało przed wejściem do wody. To miał być relaks, a nie brudzenie sobą wspólnego basenu. Upięła włosy w wysoki kok, spinając go spinką i dopiero wtedy weszła na łączoną część ośrodka. Shikiego nigdzie nie widziała, pewnie potrzebował na chwilę zostać sam – więc wybrała miejsce w odosobnieniu i wślizgnęła się do przyjemnie ciepłej wody, siadając na jednej z kamiennych ławek. Czekała na Shikiego, aż przyjdzie.
Przymknęła oczy. Było tak przyjemnie. W końcu chwila relaksu. Mieli być na turnieju, oglądać walki, ale wszystko tak się pokiełbasiło, ze dzisiejszego dnia nie miała na to najmniejszej ochoty. Może jutro, może wybiorą się na drugi etap walk, zobaczyć kto przeszedł dalej i jak to będzie wyglądać? Nie planowała jednak nic wielkiego. Ważniejsze dla niej było zdrowie męża, a ten zdecydowanie potrzebował teraz chwili w basenie. W końcu się pojawił. Asaka na moment otworzyła jedno oko, zobaczyła, że to on, a nie że ktoś się do niej dostawia, zobaczyła chwilowy błysk czerwieni w jego oczach – i na powrót przymknęła swoje powieki, poddając się błogości. Jej mięśnie też były napięte, aż za bardzo, aż kark ją od tych dzisiejszych nerwów bolał.
- Hmmm? – zamruczała, gdy Shikarui zaczął dość enigmatycznie i na moment umilkł. Zaraz jednak otworzyła dwoje oczu, gdy tak mocno zaakcentował „on” i wspomniał o Sennince. Nie przerywała mu. I tak jak czarnowłosy wpatrywał się tępo w taflę wody, tak ona uważnie przyglądała się jemu. Nie wiedziała co powiedzieć na te rewelacje. Na to, jak okropne było wyobrażać sobie proces przekazywania Senninki, czy jak to inaczej w ogóle można było nazwać. Na to co tamten człowiek wyprawiał. Człowiek, który od dawna powinien być martwy – tak przecież mówili. Że zginął. A jednak nie. Jak to było możliwe? - Wiesz… Niektórzy nie chcą kochać, uważają to za słabość. Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę. Pewne rzeczy trzeba zrozumieć samemu. Można to komuś pokazywać, ale jeśli nie będzie chciał, to te starania będą na nic – a to trochę brzmiało tak, jakby Shiki chciał to zrobić na siłę. Jakby był mu coś winny. Nie był. - On nie jest sam, ma przecież tych swoich… O tych dziwnych imionach. Świat musiał skrzywdzić go tak bardzo, że on już nie chce widzieć w nim tego, co zobaczyłeś ty. Może sam doprowadził do tego, że świat tak mu się za to odpłaca, nie wiem. Wiem natomiast, że zmuszanie kogoś, tak jak zmusił ciebie, w żadnym wypadku nie może być usprawiedliwione – przysunęła się do niego bliżej i wyciągnęła spod wody lewą dłoń, którą położyła na policzku męża. Uśmiechnęła się do niego, tak lekko. - Cieszę się za to, że ty to wszystko dostrzegłeś. Że to, co tobie się przytrafiło nie sprawiło, że się na wszystkie dobre uczucia zamknąłeś. Że mnie nie odrzuciłeś.
Każdy zasługiwał na miłość, na to, by być przez kogoś kochanym. Na to, by kogoś obdarzać tym samym uczuciem. Tak długo, jak nie było to chore i było wzajemne – tak długo było to dobre. Jednak zasługiwać na coś, a tego chcieć, to dwie różne rzeczy. Shikarui jednak nie wzbraniał się przed miłością złotookiej. I żył. Tak jak ona mogła powiedzieć, że prawdziwie zaczęła żyć dopiero, gdy go poznała.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Jej cierpliwość nie była wszystkim, co miał, bo miał wiele więcej. Jej głos, jej serce, jej myśli, jej duszę. Wykradł jej wszystko po kolei i jednocześnie nie był złodziejem! Przecież nie jest kradzieżą coś, co oddają ci dobrowolnie. Natomiast na pewno jej cierpliwość była wszystkim, czego potrzebował. Był tak wolny, tak strasznie ślamazarny, aniołowie nie znieśli by tego, ile czasu potrzebował na zebranie się na niektóre rzeczy. Asaka nie dość, że wzniosła swoją cierpliwość wyżej od anielskiej to dodatkowo nie naciskała nawet wtedy, kiedy Shikarui uparcie coś ignorował. Nacisnęła tylko dwa razy - raz po tym, gdy naopowiadał dziwactw po napiciu się i drugi raz po tym, gdy zdecydowanie zbyt wiele rzeczy pozostawało przemilczanych, które zaczynały piętrzyć się przed nią jak góra lodowa i przysłaniały widok. A przecież, no właśnie mieli jeszcze tak wiele do odkrycia, zbadania, poczucia... ten świat kładł przed nimi możliwości i wystarczyło tylko dobrze dobierać ścieżki. Fikcyjny i iluzoryczny wybór, bo mogłeś zaplanować koniec, jaki tylko chcesz - najbardziej utopijny, gdzie wznoszono zamki z piasku, a z otrzymanej wyspy sztorm nie porywał wszystkich kwiatów. Potem robisz jeden krok. Malowany zamek stawał się spleśniały, obchodził go mech i grzyby, wypadały z niego kamienne bloki, z których został postawiony. Robisz drugi krok. Sztorm uderzał mocno, tam nie dało się nic sadzić! Trzeci. Twój przyjaciel był zazdrosny - nawet o tę ruinę. Postanowił ją więc wysadzić. Wola bogów była czymś, z czym nie dało się walczyć, dlatego należało przyjmować ją w pełni na pierś i po upadku podnieść głowę. Iść dalej. W stronę tego wszystkiego, co jeszcze było dobre i opromienione ciepłem. Mieli siebie wzajem, więc kiedy któreś upadło, wystarczyło podać mu dłoń i pomóc wstać. Widział teraz bardzo wyraźnie, że traktował to wszystko jak inwestycję, z pewnością, że przecież za to nie umrze, a tymczasem zobaczył, jak naprawdę wyglądała jego wyspa z zamkiem i kwiatami, do której dążył. Nie była inwestycją. Nie była rzeczą. Była uczuciem, za który warto było oddać wszystko. Słony pot wypłukał piach spod jego powiek.
Czasem potrzebował ciszy, ale ta cisza musiała być wtedy miła. Musiała pieścić jego zmysły, jego ciało, zgrywać się z naturą, którą prawie, prawie..! Prawie czuł. Nie czuł wcale. Upośledzony Juugo, który nie potrafi komunikować się ze zwierzętami, nie docenia ślicznych kwiatków, drzewek i nie pochyla się nad rannymi istotami. To chyba błąd. Człowiek powinien dążyć do samodoskonalenia, a on przez cały ten czas, w tym samodoskonaleniu się, wciskał kolejne drobinki piachu pod oczy, które całkowicie przyćmiewały mu obraz. Asaka przecież pokazywała mu tyle fantastycznych rzeczy i teraz zaczynał doceniać je na nowo. Jak każdy człowiek, któremu znów życie uciekło przed oczami. Była piękna - najpiękniejszy Kwiat, jaki kiedykolwiek przyszło mu oglądać, ale ich ogród, ogród jej matki, wszystko to było rzeczami żywymi. Czy ich zniszczenie nie byłoby za dużą stratą? Nie bolałoby? Tak więc potrzebował czasem ciszy, ale nie w takich chwilach. Już od jakiegoś czasu chodziła po jego głowie myśl, że Asaka zna go o wiele lepiej od niego samego. Spoglądała uważniej, miała bystrzejsze oczy i bystrzejszy umysł. Podziwiała jego oczy, tymczasem to on podziwiał jej. Pozornie naiwnie, w rzeczywistości ta naiwność pozwalała jej wejść pod czyjąś skórę, jeśli tylko tego zachciała. A może to tylko magia znalezienia swojej doskonałej połówki? Białowłosa teraz nadawała a on chociaż ją słuchał, to nawet nie był pewien, na ile potrafił się skupić na tych informacjach. Kupowała mu słodki czas, którego potrzebował tak samo jak jej obecności.
- Jesteś dla mnie za dobra. - Shikaruiego nie cechowała skromność, ponieważ był bezwstydny. Dzisiaj mówił do niej całkowicie szczerze. Zobaczyła go w najciemniejszej z godzin po tym wszystkim, co sama przeszła i nawet przez moment nie pomyślała o sobie, nie zrobiła awantury o Akiego, o Toshiro, a on... dzisiaj zepsuł wszystko po kolei. Swoimi niedomówieniami, złymi decyzjami, tym, że większość rzeczy musiała być przez niego przemyślana. Bardziej - zaakceptowana. - Nie czuję, żeby zmusił. Stał z wyciągniętą dłonią. Zastanawiam się - gdybym nie był tak pazerny, gdybym odmówił - coby się stało? Nie zastanawiałem się nad tym. - Jego wzrok przesunął się z wody na bladą piękność przy jego boku, za którą oglądało się tylu panów. Och, gdyby wiedział! A pozostawał na to ślepy, niemy i głuchy. Tak samo jak nie komentował wielbicieli, jacy ganiali za Asaką po Daishi.
Żaden z nich nie miał wiedzieć, że Han kochał kiedyś śliczna panienkę Sanadę.
- Seinaru i Ichirou też pytali o Hana. Popełniłem o dwa błędy za dużo przez emocje... - Uderzył się parę razy dłonią w bo głowy, ale bardzo wolno i powoli, nie gwałtownie. Bardziej "popukał się" w nią otwartą ręką, ale jego mimika się nie zmieniła. - Gdzie ja miałem głowę... - Asaka nigdy też nie narzekała na to, jak kalkującą osobą i oszczędną w okazywaniu emocji był Shikarui. Czasem dziwiło go to na tyle, że zatrzymywał się, by wetknąć nad tematem chorągiewkę i przyjrzeć się Asace na dłużej, jakby ją o coś podejrzewał - na szczęście za bardzo jej ufał, by faktycznie "coś" podejrzewać. Obserwacje nic nie zmieniały - naturalność płynęła dalej, skomplementowana w jedno z jej DNA. Natomiast nie uważał miłości za słabość. Dała mu tyle siły, co żaden inny napęd tego świata. Na moment zamilknął, zamykając oczy i opierając głowę na dłoni, którą się przed chwilą sam upominał. W słodkim kontraście jeszcze słodszego dotyku od jego anioła. Wylewała miód na kraniec jego języka, pieszcząc wszystkie ze zmysłów swoją obecnością. Na tyle, że przechylił szybko głowę i przysunął się tak, że jego głowa wylądowała na ramieniu Asaki. - Nie rozumiem tego, co stało się w tej strażnicy. Ichirou naprawdę użył na mnie tej techniki. Czemu nie pytali dalej. Wydali się zainteresowani. Albo już wszystko mi się pomieszało... - Chciał pojąć jak jasna cholera. Zrozumieć, dlaczego w ogóle za nim popędzili... czy Toshiro był tylko wymówką? Mogli czekać na okazję, już pod Iglicą, żeby zapytać o to i owo. Tylko kto mógł mieć jeszcze takie ciernie? Senninki były dość oryginalne, rzadko się powtarzały. Spotkał jakiegoś Juugo innego? Nie, bez sensu. Chociaż oni chyba nic o Juugo nie wiedzieli.
Podniósł głowę i spojrzał na białowłosą.
- Przepraszam. Zostałaś sama z Akim. Miałem powiedzieć, ale po rozmowie z Toshiro nie było już kiedy i jak. Tak bardzo się denerwowałaś, a ja nie mogłem ci pomóc. - Jego wzrok znów był utkwiony w niej. Tak, miewał te pojedyncze dni, w których jakby wszystkie bariery nagle znikały i stawał się prawdziwą kopalnią słów. I nawet nazwanych emocji. Tylko dla Asaki, rzecz jasna. Inni mieli zakaz wjazdu. Wyciągnął dłoń, żeby nakryć czule rękę Asaki swoją.
- Gdzie jest Aka? - Teraz do niego dotarło. Niebieskookiego chłopca z blizną nie było przy Królowej Śniegu o gorących jak najcieplejsza z gwiazd oczach. Powinien być. Powinien ją pilnować - zadbać zwyczajnie o białowłosą, bo przecież nie potrzebowała ochrony jako takiej. Zazwyczaj. Wtedy był w takim stanie, że zagrożenie widział wszędzie, a Aka chociaż mógł ją uchronić przed genjutsu.
Wyglądało, jakby chciał coś powiedzieć, ale już brakowało mu energii, a gorąca woda rozluźniała do tego stopnia, że niemal zlepiała powieki. Na pewno całkiem nieźle lepiła myśli przemęczonego skrajnie umysłu.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Nie widziała, by było coś złego w tym, żeby oddawać ukochanej osobie wszystko, co tylko posiadała. Swój uśmiech, spojrzenie, uwagę, emocje, uczucia, cierpliwość, troskę… Czasami nawet zdrowie. Zdecydowanie czas. Serce. Duszę. Wszystko. Ten związek to nie była tylko transakcja pomiędzy dwoma rodzinami, które chciały ugrać tutaj jak najwięcej – wpływy, nazwisko, pieniądze czy cokolwiek innego. Tutaj w grę wchodziły w zasadzie od początku uczucia i chęć zatrzymania tej drugiej osoby przy sobie jak najdłużej. To drugie z biegiem czasu przerodziło się w coś znacznie trwalszego, niż Lwica z początku podejrzewała, że w ogóle jej się przytrafi. A teraz? Teraz cieszyła się, że w ogóle kiedykolwiek trafiła do Sogen i że spędziła tam tyle czasu, mogąc ostatecznie trafić na Shikaruiego. Naprawdę odmienił jej życie, co nie objawiło się wielkim tsunami i składaniem na szybko podwalin swojego własnego świata – nie. Zmiany były delikatne, tak jak delikatnie motyl uderza swoimi barwnymi skrzydełkami w powietrzu, by w ogóle lecieć. Nie była to też miłość od dosłownie pierwszego wejrzenia, że Asaka raz zawiesiła oko na Shikim i już wiedziała, że to ten. Nie wiedziała. I pierwszego dnia ich znajomości w ogóle o takich rzeczach nie myślała. Wszystko przyszło z czasem, choć sama nie wiedziała, w którym dokładnie momencie zaczęła się łapać na tym, że jej myśli krążą wokół niego, w którym dokładnie poczuła, że chciałaby go mieć tylko dla siebie.
Potrafiła mieć tak niesamowicie dominujący charakter, który przytłaczał nieznajomych, a wystarczyło dać jej moment, by poznać ją od zupełnie innej strony. Tej żartującej, uśmiechniętej, łagodnej. Białowłosa naprawdę była ciepłą osobą. Gdy kogoś polubiła, starała się go otoczyć taką barierą, broniąc przed złem tego świata. Służąc dobrym słowem. Na pierwszy rzut oka delikatna, iluzja pękała, gdy poznało się jej ognisty temperament, tylko po to, by przekonać się, że iluzja jednocześnie była ułudą i prawdą. Bo pod tym ognistym charakterem ukrywała się osoba będąca uroczym misiem w skorupce. Jednak w tym wszystkim była inwestycja. Asaka inwestowała w ten związek, robiąc z niego lokatę swoich uczuć. Ale właśnie – uczuć! Uczuć, które były bezcenne i należały tylko i wyłącznie do Shikiego. Nie robiła tego na siłę, nie zmuszała się do miłości, do trwania przy nim. Nie robiła niczego wbrew sobie. To nie było tak, że „och, to mój mąż, więc muszę go kochać, choć nie ma w nim nic, co by mi się podobało”. Podobało jej się wiele, a kochała go nie za, a pomimo. I to już od dawna. Przecież nikt jej akurat do tego ślubu nie zmusił. Tyle, że nad każdym uczuciem trzeba pracować, nad każdą relacją. To była właśnie ta lokata.
Czy znała go lepiej niż on sam znał siebie? Nie. Chociaż może tak – ale nie do końca. Asaka po prostu potrafiła nazwać uczucia kłębiące się pod głową męża. Tam, gdzie jemu brakowało słów i zrozumienia, ona rozumiała wiele, bo składało jej się to w całość. Po prostu obserwowała go i akceptowała to, jaki jest, dając mu przestrzeń, której potrzebował. Bo wiedziała, że nie jest osobą, która łatwo otwiera się przed kimś drugim. Jedyne, czego nie tolerowała, to kłamstwa. I niedopowiedzeń. Sprawa z Antykreatorem takim niedopowiedzeniem nie była, bo Shikarui odkrył przed nią te karty już dawno temu. Teraz, dzisiaj, uzupełniał po prostu szczegóły.
- Nie, nie jestem dla ciebie za dobra – była dokładnie taka, jaka powinna być. Ona była dla niego taka, a on przecież nie był jedynie biernym uczestnikiem tego związku. Dawał jej tyle samo, tylko po prostu w inny sposób. Bo i ona potrzebowała czego innego, niż potrzebował on. nikt nie potrzebował ogarniać i ona sama nie czuła, by w ogóle była taka konieczność. On… to zupełnie inna sprawa. - Nie myśl o tym co by było, gdybyś zrobił wtedy coś inaczej, bo tylko rozboli cię od tego głowa. Nic to nie zmieni, czasu nie cofniesz – a przysporzy mu tylko niepotrzebnej frustracji. Asaka nie znosiła gdybać. To było całkowicie pozbawione produktywności i tylko wbijało w gorszy nastrój, bo sprawiało, czasami, że zaczynało się żałować czegoś zupełnie niepotrzebnie. I marnowało się czas na bzdury. - A, to pewnie były te „ciekawe odpowiedzi”, o których powiedział mi Ichirou zanim sobie poszli. Bo rozmawiałam z nim przez chwilę dosłownie, powiedział mi co się stało, tak bardzo skrótowo. Cóż, on się przynajmniej przejął, Kei miał to zupełnie w nosie i nawet na mnie nie spojrzał – wzruszyła ramionami, bo coś czuła, że kapitan straży jeszcze ich do siebie wezwie. W sensie ich czyli dwójkę mężczyzn, którzy opuścili posterunek, gdy przyszła tam ona. - Jakie błędy? Może nie pytali dlatego, że zemdlałeś? Nie wiem. A może nie mieli przygotowanych pytań i nie wiedzieli o co pytać, zostawiając wszystko w niedomówieniach i wyciągając błędne wnioski. Bo tak to wyglądało po tym, co mówił Otoshi. Seinaru musiał coś nagadać strażnikowi. Gadał z którymś jak tam przyszłam. Ichirou po prostu wyglądał na niezadowolonego, ale się w to nie mieszał – a wmieszał się pewnie dlatego, że Seinaru go o to poprosił, przecież sama to słyszała. Zaproszenie na wspólne wyjście do kibelka. Co za absurd.
Nie przeszkadzało jej to, jak ostrożny, paranoiczny wręcz bywał Shikarui z prostego powodu – taki po prostu był. Czasami się irytowała, że wszystko zajmuje mu tyyyyleee czasu, że jakby się nie zbierał do czegoś pół dnia, to dawno byłoby zrobione, ale faceci chyba po prostu tak mieli. Jej ojciec był taki sam. To, że nie był wylewny i rzadko okazywał emocje? Czasami jednak to robił. Zwłaszcza wtedy, gdy byli sami. Asaka może i była bardziej otwartą osobą na tym polu, ale też nie szczególnie, bo bywało, że ją to po prostu zawstydzało. Zaakceptowała więc to, że Sanada taki po prostu jest i tyle. Sama go o nic nie podejrzewała. A spędzając z nim w sumie prawie cały czas nie sądziła też, by i o nią można było o „coś” podejrzewać. Zresztą – o co takiego?
- Gdyby mi się nie przedstawił, to do teraz nie wiedziałabym, że to on – wytknęła mu cicho, ale nie tak, by poczuł, że jest zła. Trochę była wcześniej, teraz już nie. O Toshiro natomiast nie chciała rozmawiać, co zresztą było łatwe do zaobserwowania, gdy jej mięśnie spięły się mimowolnie, a ona nie podjęła tematu. Nawet tego nie skomentowała. - Chyba został na trybunie. Powiedziałam jemu i Yamiemu, że nie czuję się najlepiej i za chwilę wrócę – i cieszyła się ogromnie, że Aka jednak za nią nie poszedł. Nawet nie chciała wiedzieć jaki syf zrobiłby się, gdyby lazł za nią do miejsca, gdzie znalazła wakizashi, a potem jeszcze na posterunek. Sprawa go w ogóle nie dotyczyła, a Asaka kompletnie nie czuła się przy nim swobodne. I chyba nic dziwnego.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Shikarui był bardzo skrajny, zupełnie jak Asaka i jednocześnie całkowicie inaczej. Łagodna maska, ostoja spokoju, jezioro o barwie ametystu, które chociaż odbijało refleksy słońca, pozostawało całkowicie zimne - tak mówili ci, którzy zajrzeli odrobinkę głębiej. Zobaczyli przebłysk czerni w przejrzystym, krystalicznym jeziorze. A to wcale nie była maska. Shikarui był spokojnym człowiekiem. Z drugiej jednak strony był też bardzo agresywny. Lubił, kiedy Asaka wyciągała ręce i tworzyła barierę z shotonu tak cieniutką, że nawet nie było jej widać. Rozciągała ją nad swoimi bliski z uwagą i pieczołowitością, o którą nie podejrzewałby ją nikt, kto znał ją w dzieciństwie. Skoro ledwo się dostrzegało otoczkę nie było problemu, żeby się zbliżyć i ją zniszczyć, nawet nieumyślnie. Wtedy okazywało się, że nie była taka delikatna. Ułuda jej wartości, pozornie fraktalny len, w istocie był wciąż shotonem - pryskał i ranił skórę, ranił ciało a przy tym okazywał się kosmicznie gorący. Jej wojowniczość również lubił, choć zazwyczaj była jego niezrozumiałą pomimo, gdy gubił się zupełnie w przyczynach i skutkach jak i stawianych przed nim wymaganiach. Chyba była to zupełnie kwestia tego, że nauczył się rozwiązywać swoje sprawy samemu, więc czemu inni chcieliby się mieszać? A jednak Asaka chciała, by się mieszał. W takich trudnych dla niej sytuacjach, kiedy jej magiczna bańka przestawała chronić przed złem, nie tylko czuła zagrożenie dla drugiej osoby ale i dla siebie. Nie fizyczne - z tym sobie świetnie radziła. Psychiczne. Jej psychika była delikatna... tam, gdzie jej potrzebne było podparcie w delikatnych emocjach, tam jemu była potrzebna ta fizyczna bariera. Jego umysł uspakajał się, gdy świat materialny pozostawał w przewidzianej przez niego składnej i nie zmieniał się. Asaka zaś na zmiany była całkowicie otwarta. Nie to, żeby nie potrafił się adaptować do sytuacji - raczej kwestia tego, jak bardzo za tym nie przepadał. Lubił więc jej jej łagodność i uległość, ale lubił też jej dominującą stronę. Wygodnie mu było się wycofać, pozostawianie decyzji białowłosej zdejmowało z jego ramion stres i ciągłe napięcie. Mógł w spokoju oddać się swojemu procesowi akceptacji, kiedy ona błyszczała i układała ich wspólny świat. Wszystko przychodził tak naturalnie, niepoganiane, nienaciskane, że aż trudno był uwierzyć, jakim cudem tak płynnie przechodzili pomiędzy oddawaniem sobie tej pałeczki.
- Muszę przewartościować pewne rzeczy. Zostawię to na czas powrotu do domu. - Czarnowłosy przyłożył dłoń na klatce piersiowej, czując w niej nieprzyjemny uścisk i skrzywił się lekko od skurczu żołądka, który podniósł mu się do gardła na ponowną myśl o tym, co ich tutaj spotkało. O powodach tego i jak do tego doszło. O tym, że musiał porozmawiać z Toshiro i jak miałby nie porozmawiać z Ichirou? Nie był osobą, która żądałaby wyjaśnień, bo czuł się pokrzywdzony - oj nie. Znał wartość swoich grzechów i wiedział, dlaczego ludzie chcieliby go zabić. Gdyby nie to... pewnie spałby spokojnie. Choć teraz i tak jego sen był błogosławiony dzięki lekowi białowłosej. - Wyjedziemy stąd? - Zadał w końcu to sakramentalne pytanie, które doprowadzało go do istnego szaleństwa. - Może powinniśmy uciekać już. Zanim dotrą do prawdy. Co jak Klepsydra nas znajdzie? - Przycisnął dłoń mocniej do skóry, czując, że ta znowu zaczyna mu drżeć. Swoimi paranojami nie dzielił się niemal nigdy. Niemal - bo były sytuacje takie jak tamta zaraza, w której gonili za Aburame. Albo taka, jak tutaj. Zdrowie nie należało tylko dla niego - jego najważniejszym zadaniem było teraz chronienie Asaki. Galopujące wnioski wzburzały tuman kurzu i zakrywały sylwetkę damy jego serca pracującej nad lokatą - jedyną wersją tej lokaty, która działała w ich przypadku. Żadna ze stron jej nie zaniedbywała. Kiedy jedna pobierała więcej, druga dbała, by niczego nie zabrakło, rozumiejąc potrzebę. Shikarui był rozerwany. Potrzebował teraz tego wszystkiego. Wiedział z drugiej strony, że Asaka też tego potrzebuje. Zacisnął zęby i wziął głębszy wdech.
- Powinienem wykazać się większą cierpliwością. Na pewno byłaby druga okazja do zlikwidowania Shigi. Albo nie pozwolić, by zostali świadkowie tego wydarzenia. - Brak świadków. To była wręcz zasada życiowa Sanady. Kiedy nie ma świadków, nie ma problemu. Kiedy nie ma problemu - nie ma zbrodni. - Czemu oni wszyscy tak przeżywają śmierć kilku bezwartościowych osób. Frustrujące. Nie są zdolni do podejmowania istotnych poświęceń w ramach większej korzyści i nazywają się ninja. - Nie był sfrustrowany tak naprawdę, za to słowo to, wydawało mu się, że tu pasuje. Podkreśla niezrozumienie, dla którego teraz działo się to, co działo. Jego oczy znów błysnęły czerwienią. Musiał mieć pewność, że nikt nie słucha. - Klepsydra zbiera się dzisiaj w domu Seinaru. Powinienem ich obserwować. Może trzeba ich zlikwidować. Już nie wiem, ile wiedzą. Trzeba skontaktować się z Krukami i podjąć wszystkie kroki ostrożności... gdyby coś się stało musisz na mnie poczekać i się nie wychylać, nawet jeśli nagle zniknę. - Tak, tak, jego wszystkie paranoje, teraz wystrzelone do samego nieba. Nie mógł nad nimi przeskoczyć. Nawet jeśli pod ochroną Asaki czuł się bezpiecznie i był zdolny nawet do tego, żeby usiąść w onsenie i pozwolić swoim mięśniom odsapnąć.
Zanim nawet to powiedział wiedział, że nie będzie chciała o tym rozmawiać. To było coś, co ona sama musiała zrozumieć, przeredagować... i czego pewnie nigdy nie zaakceptuje. I tutaj była jego rola nie naciskania. Asaka nie była osobą, która powinna chować w swoim sercu żale i nerwy, ale teraz sprawa była za świeża. Problemy, niby rozwiane i pozamiatane, ciągle ich otaczały. Przynajmniej Shikarui tak to widział - że wcale nie zniknęły, zostały ledwo przesunięte. Pogładził głowę Asaki, jakby chciał tym samym wygładzić całe zło, w którym została uwita przez doświadczenia, jakim poddał ją Toshiro. Nadal nie wiedział, co się stało. Nadal nie miał pojęcia, jak przebiegła ta rozmowa, że tak się zakończyła. Był ciekawski ze swojej natury, ale teraz... nie musiał wiedzieć. Niestety to też nie tak, że czuł się z tym komfortowo. Zapytał kiedyś Asaki powinienem go zabić? - wystarczyłoby jedno słowo. Wydawało się, że byłoby to naprawdę proste. Tymczasem gdyby nie cała ta sytuacja to pewnie teraz szukałby Toshiro, żeby to nim potrząsnąć i zapytać, co tam się do cholery wydarzyło. I przeprosić za swoją przesadzoną (chyba?) reakcję, choć, naturalnie, winny się nie czuł. Za to wiedział, że źle zrobił.
- Nie spodziewałem się go. Nawet nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. - No bo... co myśleć? I co miała myśleć Asaka? Co oboje mieli sądzić o nagłym pojawieniu się tej postaci i to w natłoku tylu emocji?
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Nie chciała o tym wszystkim rozmawiać, a jednocześnie wiedziała doskonale, że muszą to wyjaśnić teraz, na gorąco, by nie było znowu tak jak z tym, że go uderzyła i nie rozmawiali o tym… hoho i więcej. W niej to się wtedy nabudowywało, a wystarczyło tylko porozmawiać. Tylko ciągle było coś. Ciągle nie było okazji. Ciągle ktoś przeszkadzał, ciągle…
- Coś cię boli? – nie zrozumiała tego gestu przeniesienia dłoni na klatkę piersiową i skrzywienia. Asaka autentycznie wystraszyła się, że coś się dzieje, że jest chory, że to dlatego zemdlał, że… Była już gotowa złożyć pieczęć i przyłożyć ręce do jego ciała, by sprawdzić czy faktycznie coś jest nie tak. A jeśli rzeczywiście – to spróbować zrozumieć co. - Obiecaliśmy zostać, żeby wyjaśnić sprawę. Jeśli się pogorszy to zażądam widzenia z Kazuo-dono. Jest przecież na turnieju – i nie sądziła, by pozwolił, żeby któreś z nich sczezło za nic w więzieniu w Watarimono. - Klepsydra nie jest tym zainteresowana. Ichirou rzeczywiście mógł cię rozsmarować wtedy i tego nie zrobił. Powiedział mi, że nie pamięta kiedy ostatnio ktoś uszedł z życiem po tym, jak go zaatakował. Gdyby chciał, już byś nie żył. A Seinaru chyba sam wiedział, że nic na tym nie ugrają, skoro sobie poszli w zasadzie od razu, gdy zemdlałeś – nie chciała, by w jego głowie zaczęły się tworzyć jakieś dziwaczne scenariusze. Że ktoś na niego poluje, czy coś takiego. - Kochanie, na pewno nic ci nie jest? Mam iść po lekarstwo? Albo zabrać cię do szpitala? – jej brwi uniosły się w górę w wyrazie zatroskania. Schyliła się nawet odrobinę, przyglądając się, jak Sanada przyciska dłoń do klatki piersiowej i z tej pozycji spojrzała w górę na jego twarz. Sama była zanurzona w wodzie po szyję.
- Nie wszyscy, Shikarui. Rida zrozumiała od razu powagę tamtej sytuacji i dlaczego to zrobiliśmy. Zresztą… Jestem pewna, że powodem ich niezrozumienia jest brak informacji. Gdyby wiedzieli, że był za nim wystawiony list gończy, za co w ogóle był wystawiony, co Shiga robił i kim był, to myślę, że zrozumieliby, dlaczego to był jedyny dobry moment na to, by się go pozbyć. Nie każdy wie o Jashinistach tyle co my. Nie każdy w ogóle o nich wie – Asaka wiedziała jednak za to, że prawda była po ich stronie. - Wtedy działo się tak wiele… Nie każdy jest tak dobrym obserwatorem jak ty. Może nie wiedzą, że demon stracił przytomność tylko dlatego, że oberwał tymi głazami po głowie. A nie oberwałby nimi gdyby nie ty. Tak, zginęło wtedy kilka osób, w tym jeden świr, ale uchroniłeś tym całą resztę. Mogą tego nie wiedzieć – ba, była pewna, że nie wiedzieli! I była pewna też, że gdyby wytłumaczyć im wszystkim całą sytuację, to przestaliby tak spoglądać na Shikiego i na nią samą. - Niech się zbierają. Shikarui, po co ich likwidować i robić sobie dodatkowych wrogów? Ichirou cię rozbroił, myślisz, że nie byłby w stanie zrobić tego drugi raz? Wydaje mi się, że w pełni zasłużył na swoją sławę. Zresztą… Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Mogę z nimi porozmawiać. Wyjaśnić im całą sytuację i po prostu zapytać czego chcą. O ile czegoś w ogóle, bo na to nie wygląda. Inaczej nie zostawiliby cię w pokoju przesłuchań samego i nie olaliby całej sprawy. Zresztą… Nie zapominaj, że Ichirou nas osłaniał. Uratował nam tak naprawdę życie – przed psami. Gdyby chcieli ich zlikwidować za to, co zrobili, za zajęcie się Shigą, to zrobiliby to już wtedy. Poza tym Asaka nie zamierzała siedzieć bezczynnie, kiedy jej mąż znowu coś kombinował. Coś, co naraziłoby jego życie. Asaka nie zniosłaby drugiego takiego stresu jak dzisiaj i absolutnie nie chciała tego słuchać.
Przymknęła na nowo oczy, zdziwiona, że Shikarui uniósł dłoń i lekko pogłaskał ją po włosach, chcąc ściągnąć z jej głowy ciężar dzisiejszego dnia. Gdyby tylko wiedział… Ale Asaka nie wiedziała, że nie wiedział. Nie miała pojęcia, że ten jeden raz nie korzystał ze swojego pięknego doujutsu, że nie spoglądał na wszystko, że nie słuchał tego, co mówił do niej Toshiro. Ani jak mówił. Przyzwyczajona była do tego, że zawsze wszystko widział i słyszał. Skąd miała więc wiedzieć, że ten jeden raz zrobił wyjątek? I dlaczego? Bo Aka. Aka.
- On też się nie spodziewał. Za to doskonale wiedział kim jestem. Nie powiedział tego wprost, ale z naszej rozmowy wynikło, że w sumie to widział twoje listy. Na pewno widział też zaproszenie na nasz ślub. Po prostu nie odpisał ani nie dał znaku życia. Ale mówił, że wolałby o tym porozmawiać przy tobie, więc nie naciskałam – nie chcieć przyjść na ślub swojego byłego to jedno i to potrafiła zrozumieć. Ale nie odpisywać na listy pisane z troską o jego życie to drugie. Zresztą nie podobało jej się, że ten człowiek był taki… Zblazowany. Że nic go nie interesowało. Że w sumie walczył, żeby zabić nudę i nie chodziło mu po głowie samodoskonalenie się. Że mówił jedno, a myślał drugie. I ktoś taki zawrócił w głowie Shikiego? Czym? Zastanawiała się teraz nad tym i nie potrafiła tego pojąć.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Nawet gdy znali się tak dobrze, niepowodzenia budowały niezgodę, ponieważ zostawiały fragment pustki. Pustka zaś była idealnym przeciwieństwem miłości. Budowała wokół siebie pytania, wątpliwości i chęć, żeby ją zapełnić. Asaka nigdy nie wątpiła w swojego męża, a Shikarui w swoją żonę, co nie chroniło ich jednak przed tym, że ta pustka była negatywna tak dla niej jak i dla niego. Żelazo dobrze się kuło tylko wtedy, gdy było gorące. Można było rozgrzać jej jeszcze raz, przejść przez cały proces, ale wtedy było to o wiele bardziej bolesne. A tak? Zaboli raz. Na oparzone i obite miejsca nałoży się chłodny okład i plastry, a w końcu wszystko rozejdzie się po kościach i pozostanie tylko wspomnienie o tym, że było, nie o tym, co dokładnie się odczuwało. Pogłosie emocji.
- Nie... nie... - Uspokoił ją. Nie musiał być empatyczny, żeby widzieć, że się martwi i nie musiałby nawet jej znać tak dobrze, żeby wiedzieć, że jej niepokój nie minie ot tak. W końcu jeśli znało się Asakę choć trochę to od razu wiedziało się, że dbała o bliskich, martwiła się o nich i troszczyła się o ich bezpieczeństwo nie tylko kiedy byli blisko, ale i wtedy, gdy byli daleko. Oczywiście bolało go. Serce, brzuch, mięśnie z powodu nadużycia diabelskiej chakry natury. Czy to w ogóle można było jeszcze nazywać chakrą natury? Ten ból nie był jednak natury fizycznej w zrozumieniu, w którym teraz odebrał to pytanie. - To minie. Musze tylko odpocząć. Poukładać myśli. - Przestać snuć kolejne teorie i kolejne podejrzenia, które najbardziej go wyniszczały i miały bezpośredni wpływ na białowłosą. Wszystko, co robił, wpływało też na nią. W końcu dlatego tak wielu rzeczy właśnie nie robił. Podejmował inne decyzje, niż te, które podjąłby, będąc samemu, nawet kiedy nie dotyczyły one jej bezpośredniego. Na tym polegało między innymi bycie ze sobą - myślenie o drugiej osobie i branie jej pod uwagę zawsze.
- Tak. Masz rację. - Chciał od niej własnie to usłyszeć. Potwierdzenie drugiej strony medalu, który kręcił się przez parę ostatnich godzin. Wirował tak mocno, że Shiakrui już nie wiedział, na którą stronę patrzy i która początkowo była najbardziej sensowna i logiczna. Umysł potrafił być ogromną bronią, ale jednocześnie był obosiecznym ostrzem. Potrafił zazwyczaj złapać dystans, tym bardziej po usłyszeniu paru słów od białowłosej, ale dzisiaj był zdecydowani zły dzień na odnajdywanie sensu w bezsensie. Wszystko stawało się bezsensem i zjeżdżało do rangi całkowicie spłaszczonej. Każdy wzniesiony budynek, każdy piękny krzak, każdy pionek z planszy. Wolał spojrzeć przez płot, gdzie swoje stanowisko budowała Asaka. Tam wszystko było klarowne. Oparte na faktach, które mieli, a nie na paranojach. Tam było zdrowiej, bo i jej umysł był zdrowy. Nawet po wydarzeniach w Iglicy jej największą chorobą było to, że go uderzyła. I to w słusznym celu. Przedstawiała mu to słowo po słowie, każdy element osobno, żeby potrafił to sam odtworzyć i złapać nie wierzchołek samej wieży, a przede wszystkim jej fundament. Nawet najlepsza konstrukcja jest podatna na burzę bez solidnej podstawy.
Likwidować... Shikarui był z natury tchórzem, ale z jakiegoś powodu nie bał się ani Ichirou, ani Seinaru. Nie bał się ich oczywiście tak długo, jak nie stał z nimi twarzą w twarz. Znał swoje słabe i mocne strony, a walka bezpośrednia nie była jedną z nich. Inna sprawa była taka, że miał ogromny szacunek do umiejętności Kochanka jak i samuraja, którzy swoje umiejętności pokazali podczas wyprawy na Iglicę. Był pewien, że nie miał teraz takiego asa w rękawie, którym mógłby pokonać Pana Pustyni. Więc to byłoby samobójstwo, nie żadna likwidacja. Jak bardzo musiałby się napracować, a potem na jak wiele zniknąć pod skrzydłami Kruków?
- Regularne zapominam, jak niewiele dostrzegają ludzkie oczy. - Powiedział mruknięciem, zsuwając rękę z klatki piersiowej, chociaż serce ciągle łomotało mu się niespokojnie. Tak, nie ma się co denerwować. Niczego nie chcą. Pan Pustyni był łaskawy. Już drugi raz. W gruncie rzeczy Klepsydra nie była przecież wroga - gdyby była... oj na pewno by to odczuł. A jednak nie dawało mu to spokoju. I w chwilach kryzysu tylko napędzała błędy i złe decyzje, jak na tej arenie. Mądrze byłoby więc wyrzec się wszystkich uczuć? Tych, których tak długo szukał? Nie da się wyrzec ich tylko w jednej części - masz wszystko albo nic. Heh... jasne, że to nie wchodziło w grę. Chciał odczuwać Asakę taką, jaką była. Widzieć jej wszystkie kolory, a nie znów szarość, szarość, nicość. - Powinienem sam z nim porozmawiać? Nie chcę przed nim stawać. - Och poprawka. Shikarui się go nie bał - wcześniej. Teraz myśl spotkania twarzą w twarz z zimnym spojrzeniem złotych oczu napawało go lękiem. - Nie, nie ma potrzeby. Pewnie już zapomnieli o wszystkim... - Jego czerwone oczy zgasły. Poparł słowa Asaki o tym, że przecież nie olaliby sprawy, że w kolejnym swoim twierdzeniu miała rację. - Mogę zwariować. Ten strach mnie przytłacza. - Był już dużym chłopcem i wiedział, że z pewnymi swoimi instynktami należało walczyć. Przede wszystkim wiedział już o wiele lepiej, czym jest ta godność i gdzie się objawiała. Zajmowała ona wtedy jego myśli... tak jak teraz. Zarówno przy zimnym kamieniu jak i w gorącej wodzie.
- Jeśli będziesz chciała porozmawiać o tym, co się stało na trybunie, to powiedz. Jestem zawsze przy tobie i moje uszy są dla ciebie. - Nie tylko uszy. Jego głos, ciało, dusza, myśli. Miała tak samo wiele, jak wiele miał on. To, co ich połączyło, nigdy nie było jednostronne. Czy głaskanie rzeczywiście wygładzało myśli? Jego tak. Było takie przyjemne, takie kojące. Rozpływało po ciele dreszcze i działało na niego usypiająco, kiedy czasem białowłosa gładziła jego kark czy przedramiona. Lecz może to był czar tylko jej dłoni, jeden z wielu darów ninja, którego nie dało się zrozumieć.
- Bardzo długo czekałem na tę chwilę. Byłem bardzo szczęśliwy myślą, że będę mógł was sobie przedstawić i że dobrze się dogadacie. Aka zawsze tak samo kochał i szanował swoją rodzinę, gotów był dla niej walczyć przede wszystkim. Zawsze miał stanowcze poglądy. Uważałem, że się dogadacie. Albo chciałem, żebyście się dogadali. Nigdy nie miało to tak wyglądać, jak wyglądało dzisiaj. Nie wiem, co powinienem myśleć. Próbuję zrozumieć, co czułby człowiek w tej chwili. Czy jest ci niezręcznie? Też nie wiesz, co myśleć? - Zapytał ją wprost, żeby wiedzieć, żeby zrozumieć, żeby... nie zostawić tego w tej nicości. Sądził, że Asaka nie chciałaby z kimś takim rozmawiać. Może wysłuchałaby wyjaśnień, ale... poza tym? Przecież nie można mówić o przyjaźni w takiej sytuacji. Z drugiej strony może coś naprawdę się wydarzyło? Coś, co sprawiło, że Aka nie mógł odpisać. Nie mógł też szybko odczytać listów - jeszcze po tym, jak ruszyli w drogę poślubną, leżały one wszystkie nieprzeczytane w jego domu. Co więc się stało? Shikarui był człowiekiem, który nie potrzebował wyjaśnień. Tutaj jednak... naprawdę chciał poznać odpowiedź.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Niedopowiedzenia były straszną rzeczą, zdolna poróżnić najlepszych przyjaciół i najtrwalsze związki. Asaka… Już coś na ten temat wiedziała. Ona i Toshiro… Według niej było to trudne do naprawienia już po ostatniej kłótni, a po dzisiaj…? Po dzisiaj to łooo… Po dzisiaj było to dla niej niemożliwe. Sporo Toshiro był w stanie posunąć się do genjutsu, byle tylko dopiąć swego i być wysłuchanym bez świadków, to co zrobiły następnym razem? Jak ufać komuś takiemu? Nie potrafiła. A na pewno nie w tym momencie.
- …Na pewno? – upewniała się trzeci raz nie bez powodu. Wydawał się taki zagubiony, taki zmęczony, obolały. I przede wszystkim Asaka nadal nie wiedziała dlaczego w ogóle zemdlał. Może to nie było nic wielkiego, zemdleć, ale Shikarui nie był zwykłym słabym człowiekiem. Był naprawdę silnym shinobim i radził sobie w gorszych warunkach. Nie potrafiła więc zrozumieć co takiego się wydarzyło, że zemdlał. Akurat dzisiaj. Gdy ani nie przeciążył się długotrwałym używaniem Senninki, ani w sumie nic. A skoro to faktycznie była tamta technika, to też nie miało sensu jego omdlenie. - Boję się o ciebie. Jak zobaczyłam, że leżysz na tej podłodze bez przytomności, to myślałam, że byłabym w stanie oddać wszystko, bylebyś tylko się obudził. Głupie, co? – wszystko. Tak, w gruncie rzeczy tak, wszystko. Na szczęście na posterunku nikt wszystkiego od niej nie chciał, a Shiki obudził się sam niedługo później.
- Czasami za dużo myślisz. Analizujesz tak wiele rzeczy i dochodzisz do tak strasznych wniosków, że łatwiej byłoby się chyba poddać i olać to całe życie, bo kosztuje za dużo nerwów – zaśmiała się krótko, bo nie mówiła tego na poważnie, a jednak Shiki czasami tak się zachowywał właśnie. Jakby bał się życia i wszystkich wokół i jednocześnie trzymał się tego życia kurczowo, jakby czegoś cennego. Miał rację: było cenne. Ale nie za cenę tych chorych paranoi. - Nie wszyscy są wrogami i nie każdy pragnie twojej śmierci dlatego, że doszło do jednego nieporozumienia. A jestem pewna, że tym to właśnie było – Shiga to była osobna sprawa. Na tyle osobna, że sama rozważała jak zwyrola dorwać i się pozbyć tak, by Shikarui mógł w końcu spać spokojnie, nie bojąc się o krzyżowanie z nim swojej drogi. Na szczęście była tutaj ona: potrafiąca oddzielić dobre od złego. Potrafiąca tak delikatnie obrócić głowę Sanady, by spojrzał we właściwym kierunku, a nie tylko w tę szeroką, udeptaną drogę, która wyglądała na łatwą i przyjemną, a za zakrętem wchodziła w gęsty, ciemny las i z szerokiej robiła się jednoosobową ścieżką, której trasa w końcu ginęła w mroku. Zarośnięta, bo nikt nią nie chodził.
- Jeśli nie chcesz to nie. Ale możesz porozmawiać z nim ze mną. Albo być obok, gdy po prostu ja będę z nim rozmawiać. Żeby rozwiać wszystkie twoje wątpliwości. Denerwujesz się zdecydowanie za dużo i niepotrzebnie – wyciągnęła spod wody dłoń, by pogładzić nią czoło lawendowookiego. To ona była ta niecierpliwa i nerwowa, a tutaj Shikarui-nerwusek nie wiedział co ma ze sobą zrobić. - Od tych nerwów jeszcze posiwiejesz przedwcześnie, a tego bym nie chciała – bardzo jej się podobał taki, jaki był. Ze swoimi pięknymi, jasnymi, spokojnymi oczyma, kruczoczarnymi włosami, które jej się tak podobały… Z całą resztą też, bo był naprawdę przystojnym mężczyzną, obok którego część kobiet nie przechodziła obojętnie, chociaż tak bardzo nie lubił, gdy ktoś się na niego gapił. Asaka się gapiła, a jakże, bo miała na co, ale Shiki sam jej powiedział, że ona akurat może. Więc korzystała z tego, że może! A pozwolił jej przecież jeszcze zanim ktokolwiek w jej domu powiedział słowo „ślub”.
- Wiem. Sama po prostu nie ułożyłam sobie tego jeszcze w głowie – odpowiedziała dość niechętnie, bo nie lubiła się przyznawać do takich słabości, nawet przed nim. Wolała to odstawić na później, odsunąć, bo uważała, że są ważniejsze rzeczy do przegadania. A tak naprawdę… uciekała od tematu, bo tak było jej wygodniej. Bo bolało. Za bardzo. - Nie wiem ile Akiego, którego znałeś, jest w nim teraz – zaczęła ostrożnie, powoli dobierając słowa. Zastanawiała się nad każdym kolejnym, nie chcąc Shikiego urazić, zresztą zbierała to w słowa właśnie teraz. Ubierała myśli na głos. - Mówił, że przyszedł na turniej, bo mu się nudziło. Nie dlatego, żeby się sprawdzić, czy żeby podnieść swoje umiejętności. Nie. Nudziło mu się Asaka nie lubiła sparingów, o czym Shikarui wiedział, bo były tylko walką na niby, ale nawet głupia walka na niby mogła coś dać drugiej osobie. Pokazać luki, które trzeba poprawić. - Jego nie interesuje stawanie się lepszym w tym co robi. Nie chce być silniejszy, by chronić rodzinę, którą tak kocha. Powiedział, że go to nie interesuje. Zapytałam go więc co go interesuje i wiesz co powiedział? – zamilkła na moment, patrząc w taflę wody. Siedziała teraz ramię w ramię z mężem, na wprost siebie mając cały basen wypełniony po brzegi wodą. - Nic. Powiedział, że nic go nie interesuje. Chyba… Chyba spodziewałam się po nim trochę więcej, gdy o nim opowiadałeś – przyznała po chwili. - Czy jest mi niezręcznie? To jest niedopowiedzenie roku. Wspomniałam mu, że opowiadałeś o nim same dobre rzeczy, to się speszył i zarumienił jak młoda dziewczyna słuchająca o tym, że chłopak, w którym się skrycie podkochuje, zwrócił na nią uwagę – no nie, to nie było ani trochę komfortowe. Ani dla niej, ani dla Akiego, dla Shikiego pewnie też nie, chociaż istniała duża szansa, że w ogóle się tym nie przejmie. Tyle, że ona się przejmowała i próbowała nie złościć, no bo o co? Nie byli razem, to nie tak, że Asaka weszła pomiędzy nich i zepsuła ich związek. Nie było tak wcale, bo poznała lawendowookiego w momencie, gdy już był sam. Zresztą minęło tyle czasu… Jak Asaka to liczyła to wychodziło jej, że Aka i Shiki znali się tak naprawdę ledwie kilka miesięcy. To nie był czas, w którym kilka lat rozłąki sprawia, że nie można o sobie zapomnieć. Albo Aka był jakiś naiwny, albo miał problem z uczuciami. Trudno było jej powiedzieć, ale wydawało jej się to wyjątkowo niedojrzałe. - I pojawił się jak gdyby nigdy nic. Tak… nie wiem co mam o tym myśleć. Nie mieści mi się to w głowie, ale po dzisiejszym dniu już chyba nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Ostatnie, czego pragnął, to dziury między nimi, ściany i przeszkody. Po to tak długo nad tym pracował, po to się starał, po to ciągle dbał, żeby jednak tego nie było, ciesząc się każdym momentem, kiedy miał na to czas. Asaka nigdy nie naciskała, więc i czas był. Czasem trzeba było coś zrobić, czasem prosili o coś siebie wzajem. Praca, praca, praca! Ich małżeństwo, och, jak błogosławione było! Naprawdę sprzyjali im bogowie szczęścia. Byli parą wybraną przez niebiosa. Teraz więc należało po to szczęście sięgnąć. Bogowie, nie bądźcie tacy... ściągnijcie choć odrobinę stresu! Chociaż trochę bólu. Chociaż... och. Shikarui zatrzymał spojrzenie na Asace i odkrył, że przynajmniej jego modlitwy były wysłuchane. Jej dotyk, obecność, kiedy się przebudził jedna jedyna spinka. Zapatrzył się teraz na nią jak na obrazek - potrafił mieć takie chwile. Zawieszenia, kiedy wyolbrzymiał ją i układał na swoich półeczkach. Przekładał z jednego jedwabiu na drugi, nie wiedząc, który wybrać, który cenniejszy, który zasłużył, by ją tam ułożyć!
- Nie. - Otrząsnął się w końcu i powiedział to tak cicho, że szum wody, kiedy Asaka przesuwała dłoń, był głośniejszy. A jednak nie pozwolił, żeby go nie dosłyszała. To nie było głupie - jej zmartwienia. Jej pragnienia. - Ja też bym oddał wszystko, żeby wyciągnąć cię z takiego miejsca. Żebyś się obudziła. - To nie było fair, Asaka tak mówiła, by jedno żyło a drugie nie. Po raz pierwszy ją rozumiał. W końcu pojął, co miała na myśli. Może cały ten dzień wcale nie przyniesie samego złego..? Może czas na zmiany - znów na lepsze? Na zacieśnienie więzów jeszcze bardziej! Nie, to nie było możliwe. To między nimi... jak niby mieliby być bliżej. Już przecież stanowili jedność, nawet jeśli posiadali osobne ciała. - To ze stresu. To tylko stres... naprawdę... źle reaguje na takie sytuacje. - Przez to wszystko, co było kiedyś. Przez te wszystkie wspomnienia, które atakowały jedno po drugiej.
- O-oszalałaś? - Zaytał z zająknięciem, spoglądając na nią ze zdziwieniem, ale w żadnym wypadku oburzeniem. Takie samo zdziwienie było słyszalne w jego głosie. Usłyszał jej śmiech, zobaczył te jej iskierki w oczach, stąd zająknięcie. Gdzie tam chwyciło go, że to chyba żart, więc na pewno nie oszalała i miała się dobrze... a i on nie zapytał na poważnie, bo wiedział, że z Asaką wszystko w porządku. Nie groziła jej raczej paranoja. Oby. Jeśli tak, to musiał naprawdę bardzo, ale to bardzo mocno się postarać, żeby ją odwrócić. Niech spogląda na światło - w mroku ciężko się żyje. Była jego siłą, która musiała patrzeć w światło. Inaczej on sam przestałby to światło dostrzegać. Tym oknem, które pozwala dostrzec piękno życia. Jego rzeczywistością, wokół której niebo się kręciło. - Ja chcę żyć.. - Burknął, sam trochę sobą tutaj zawiedziony, że od razu żartu nie wyłapał. - Nie rozumiem, jak możesz nie traktować każdego jak wroga. - No nie rozumiał. Dlatego zawsze miał ją za łatwowierną i jeszcze bardziej poczuwał się do obowiązku, żeby ją pilnować pod tym względem. Wiedział też, że Asaka nie da sobie w kaszę dmuchać i nie jest głupiutka w swojej naiwności. Dlatego nie zamartwiał się o nią, zresztą - ooj, potrafiłaby sobie poradzić! Kopas w dupas i do widzenia!
- Więc porozmawiajmy, inaczej nie zasnę. - I to nie było, niestety, wyolbrzymienie. Miewał takie chwile, w których potrafił sobie coś ubzdurać, kiedy się z kimś starli, że potem nie było mowy o spaniu! Siedział i pilnował, jakby wrogowie mieli zaatakować właśni teraz, nocą! On by tak zrobił. Więc czemu nie ktoś inny? Na szczęście bywało tak bardzo, bardzo rzadko,a le tutaj... tutaj to nie był byle kto. Mówili o Ichirou. Krwawym Pokoleniu, który zrzeszał wokół siebie nie byle jakich wojowników! Nie, nie mógłby spokojnie spać. Jego wewnętrzne demony pożarłby go żywcem. - Przepraszam, że musisz to znosić, boję się, że coś się nam stanie, nie chcę trafić do celi, nie chcę żebyśmy umierali. - Wymamrotał szybciej, napinając się i znów błyskając niespokojnie oczami na boki. Ale dotyk Asaki sprawił, że znów skupił na niej wzrok. I rozluźnił mięśnie, kiwając głową na znak zgody. Nie, w takim stanie zdecydowanie nigdy nie był. Miewał niepokoje i niepokojące myśli, ale nigdy nie świrował do tego stopnia. Nigdy też nie przekładało się to bardziej na jego zachowanie. Teraz... wyglądało na to, że mógł wylać z siebie dziesiątki słów z tego strachu.
Lubił wręcz, kiedy Asaka na niego patrzyła, tak jak on lubił patrzeć na nią. Czuł się wtedy lepszy. Czuł, że ma jakąś wartość, wysoką wartość! Czuł, że może więcej i że powinien więcej - co go motywowało. W jej oczach dostrzegał tylko akceptację, miłość i zrozumienie, nawet jeśli były rzeczy okrutne, paskudne i brzydkie za jego fasadą.
- Ułóż. Poczekam. - Chciał wiedzieć, co się tam wydarzyło, no jasne, ale ta ciekawość nie była taką, której nie mógł przełknąć. Nie chciał też grzebać w jej ranach... tego dnia. Kiedy sam nie miał. Kiedy ona ich nie miała.
Następnych jej słów słuchał... wydawało się, jakby nawet nie oddychał. Jakby ona mówiła, ale on nie rozumiał. Nie docierało do niego. Tak? To ten Aka? Nie, niemożliwe. Na pewno mówisz o innym Akim! Lecz nie. To ten jeden, to ten sam - nic się prawie nie zmienił. Nie z wyglądu. Tymczasem chyba jednak mówili o innym Akim. Na twarzy Shikaruiego nie malowało się rozczarowanie, ból, złość. A jednak coś... hm, coś, co było odbiciem sytuacji, w której tyle czasu za kimś tęsknisz i czekasz, a potem ten ktoś pojawia się jakby nigdy nic. I mówi, że w sumie ma wszystko w dupie. Minęło już tyle lat, że nie było miejsca na wielkie emocje. Tak wiele... natomiast byłoby to o wiele łatwiej znieść, gdyby chociaż wiedział, że żyje. A nie, że po prostu naprawdę miał wszystko gdzieś.
- Nie rozumiem. - Przyznał. Żadnego słowa nie rozumiał. Z tym, że Asaka też tego nie rozumiała. Więc... jak to wyklaryzować? Chyba tylko łapiąc tego, którego właśnie obgadywali. - Nie czuj się niezręcznie. Jego uczucia są jego sprawą. My mamy siebie. Ja chcę tylko ciebie. - Przynajmniej - w kochaniu! Bo przecież o tym właśnie mówili. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, tak bardzo go Asaka zaskoczyła.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Z małżeństwem to nie było tak, że jak już się w nim było, to można było odwiesić je na wieszak, bo należało tylko do nich. O wszystko trzeba dbać, nawet o płaszcz, który chowa się do szafy na czas ciepłych miesięcy, by znowu go wyciągnąć za jakiś czas. Z małżeństwem to było dokładnie tak samo. Jeśli się nie starasz, jeśli ci wszystko jedno, bo myślisz sobie, że masz co chciałeś i będzie na wieki twoje – to się psuło. A gdy się psuło, to trzeba było albo naprawić, albo… no cóż, wyrzucić, jeśli nie było już czego naprawiać. Zdecydowanie łatwiej i przyjemniej jednak było po prostu dbać od początku. Nie odpuszczać sobie. Starać się każdego dnia. Tak, wymagało to siły i chęci, ale to, co dawałeś, otrzymywałeś z powrotem ze zdwojoną siłą. O ile obie strony tego rzecz jasna chciały. A tutaj, pomiędzy Sanadami, tak właśnie było. Zaskakujące, prawda? Nikt nie podejrzewał, że asocjalny Shikarui, człowiek z tak wieloma dysfunkcjami na podłożu relacji z drugim człowiekiem, wyrażania myśli i ogólnego zdrowia psychicznego, może z kimś stworzyć tak udany związek. Bo on naprawdę był udany. Żadna ze stron nie czuła się poszkodowana czy gorsza, żadna nie czuła, że czegoś brakuje, czy że to nie to. Jak na to, jakim kiepskim Shikarui był człowiekiem, to był naprawdę wspaniałym mężem.
- Hm – uśmiechnęła się szerzej, gdy powiedział, że też oddałby wszystko. Brzmiał na zagubionego, ale to, co mówił, brzmiało tak, jakby był tego pewien. O skali pewności Shikaruiego. - Kocham cię, wiesz? – wiedział, pewnie, że wiedział. Asaka może i nie mówiła tego często, bo uważała, że to bardzo ważne słowa, które nie mają prawa spowszednieć, ale za każdym razem gdy to mówiła – mówiła naprawdę szczerze. Teraz po prostu zrobiło jej się cieplej na sercu i po prostu poczuła potrzebę, by mu to powiedzieć. Tak po prostu. - Ja też chcę, byś żył. I chcę żyć przy tobie – bardzo tego chciała. Niczego innego nie pragnęła bardziej. - Dlatego, że naprawdę niewielu ludzi od razu traktuje innych jak wroga. Zwykli ludzie chcą żyć. I chcą mieć spokój. Dlatego jesteśmy my, shinobi, by ten spokój prostym ludziom dostarczać. Tyle, że my wszyscy też tego spokoju potrzebujemy i my też chcemy żyć. Gdybym miała każdego traktować jak wroga, to rzucałabym się z pięściami na wszystkich. Na tych, którym źle z oczu patrzy i na tych miłych też. Byłabym pusta w środku, żyłabym samotnie, albo już dawno by mnie złapali i ścięli, bo zagrażam wszystkim innym. Poza tym szkoda zdrowia na zamartwianie się, że każdy to wróg. Kiedyś wszystkich tak traktowałam i co mi to dało? Nic. Łatkę niespokojnego dziecka, którym ktoś musi się zająć. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że można inaczej i że tych, którzy chcą dla ciebie źle jest naprawdę tylko garstka – oto był cały sekret. Zmiana perspektywy. Punkt widzenia zależał przecież od punktu siedzenia.
- Nie denerwuj się, nie ma czym. Później dam ci jeszcze trochę tego lekarstwa i pójdziemy coś zjeść, co? A później… poszukamy Ichirou. Wyjaśnimy z nim tę sprawę. Jestem pewna, że można się z nim dogadać. Nie jest przecież głupi. Ten drugi… Nie byłabym taka pewna – mruknęła pod nosem i zmarszczyła nos, niezadowolona. - To znaczy nie, że nie jestem pewna, czy nie da się z nim dogadać. Nie jestem pewna czy nie jest jakiś głupi – sprecyzowała, żeby Shikarui zaraz tutaj nie padł z nerwów, albo żeby nie zaczął robić nerwowych kółek w miejscu. - Nie trafisz do celi, bo niby za co? A bo to pierwszy raz ktoś się na kogoś rzucił? Wy się nawet dobrze nie pobiliście, żaden z was nawet siniaka nie ma – prychnęła, bo ta sytuacja naprawdę była głupia jak but. - A za to drugie też nie trafisz do celi. Jeszcze czego, by zamykali kogoś, kto chce powstrzymać tego złego. Gdyby mieli podejrzenia, to by cię z posterunku nie wypuścili – palcem robiła teraz mały wirek na wodzie, powoli, oglądając jak woda wzburza się na maleńkim obszarze. - Też nie chcę, byśmy umierali. Więc żyjmy, dobrze? Zobaczysz, że wszystko się ułoży – zauważyła, że Shikarui z tych nerwów stał się bardziej gadatliwy. Nie powinna się z tego cieszyć, ale… no cieszyła się. Bo uwielbiała z nim rozmawiać. I miło było patrzeć na niego, takiego rozgadanego, choć nie było to warte swojej ceny w jego mocno nadszarpniętych nerwach.
- Niby pytał o Inoshi, gdy o niej wspomniałam, ale gdy mu opowiedziałam co było u niej słychać dwa lata temu, to też nawet tego nie skomentował. Zawsze taki był? Taki obojętny? – jakoś jej się nie wydawało, by Shikarui lubił tego typu osoby. Więc albo Aka kiedyś udawał, albo zmienił się tak bardzo, że naprawdę dobrze wyszło, że się rozeszli wtedy, kiedy się rozeszli. Było to mniej bolesne po tak krótkim czasie, niż po długim, gdy nagle ktoś się zmienia tak bardzo, ze pozostaje ci w głowie tylko rozczarowanie. - Tak, wiem, że jego sprawą. Ale mimo wszystko było to wszystko dziwne. Po prostu – spojrzała na niego kątem oka. - To dobrze. Nie zniosłabym, jeśli musiałabym się tobą dzielić. Więc bym się nie dzieliła.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Asaka za to była wspaniałą żoną i kobietą. Wspaniałym człowiekiem. W oczach innych może i trochę jej brakowało, bo nie zachowywała się jak prawdziwy bohater ludu, potrafiła się postawić, potrafiła się unieść i uderzyć w twarz, kiedy było trzeba. Ludzie tego nie lubili, zwłaszcza tak konserwatywni jak ci z Karmazynowych Szczytów. Jednak nawet mimo tego posiadała dumę swojego ludu, gotowa była dla niego służyć i nawet oddać za ochronę tych ziem życie. To w końcu właśnie te ziemie żywiły ją i dawały schronienie jej rodzinie. Tylko tam był spokojny dom, w którym też zostawiło się kawałek serca. W końcu to nie były tylko cztery ściany i dach nad głową. Dla niego Asaka była doskonała nawet w swoich niedoskonałościach.
Shikarui nie uważał słów za potrzebne. Takie jak kocham cię, przepraszam, dziękuję - nie potrzebował ich. Wystarczył uśmiech, gest, słodki cukierek na poprawę humoru i były dla niego większymi odpowiednikami tego, co ktoś może sobie powiedzieć ot tak, nie mając żadnego pokrycia z tym, co myślał. Dla niego ważne były czyny. Było to ściśle związane z tym, jaki sam był - potrafił mówić najsłodsze rzeczy i kłaniać się najniżej, przepraszać bardzo szczerze, a wszystko to było tylko jednym wielkim kłamstwem. Za to czyny nie kłamały. To, że Asaka nie mogła usiedzieć na trybunach, martwiąc się o niego nie kłamało. To, że poszedł za Asaką na wojnę nie kłamało. To, że tutaj teraz głaskała go tak czule, choć sama była wycieńczona emocjonalnie, nie było fałszem. Uważał również, że słowa były cenne, dlatego nie rzucał ich na wiatr i starał się je dobierać starannie. Nie zawsze dobrze to wychodziło, ale i on nie był szkolonym oratorem, raczej samoukiem. Dlatego to jedno "kocham cię" było naprawdę bardzo, bardzo ważne. I nie chciał słyszeć go codziennie. Tak rzadko, jak sobie to mówili, szeptali niemal na uszka, jakby było się czego wstydzić, coby ludzi nie gorszyć, albo jakby to był jakiś wielki sekret, ale ani on nie potrzebował większej częstotliwości ani ona. Tak było dobrze. Asaka zawsze potrafiła znaleźć dla nich rozwiązanie doskonałe. Skinął twierdząco głową i na jego odpowiedź nie musiała długo czekać. Słowa, które rozgrzewały serce lepiej niż ta gorąca woda.
- Kocham cię.
To prawda, ludzie nie byli tak nieufni już od samego faktu, że widzieli drugiego człowieka, jak nieufny był on. Byli tacy, którzy kupowali sobie jego sympatię szybko. Wbrew pozorom nie trzeba było do tego wiele - kiedyś zwłaszcza. Wystarczyło kilka słodkich dango na patyku albo ciepły uśmiech. Naprawdę. Kiedy był zagłodzony, zaszczuty i wielkość świata go przerażała, nie potrzebował wiele, żeby zostać kupionym. Teraz trochę poszły stawki w górę, bo i on już nie był tak głupiutki i nie cierpiał z głodu ani niedoboru miłości. Cofając się w przeszłość otrzymywało się całkiem inny obraz walczącej ze światem Asaki i uciekającego przed nim Shikiego. Całość zbierała się w jedno podsumowanie tamtego rozdziału - oboje walczyli o przetrwanie i adaptację, tylko na innych piedestałach.
- Inni ludzie chcą żyć? - Nie, nie to, że nie wiedział, nie był przecież idiotą! Teraz zastanowiło go to w zupełnie innym aspekcie. - Mi nie grozi samotność, więc nie muszę się tym przejmować. - Oto, jaki wniosek z tego wyciągnął. Wyciągnął oczywiście odrobinę więcej, ale postanowił przełożyć dumanie nad tym na czas, kiedy będzie miał na to siłę i głowę do tego. Teraz nie miał. Teraz ważniejsze było to, że Klepsydra też chciała żyć i się realizować. I on chciał żyć i nie wchodzić im w drogę. Choć miał takie przeczucie, że poza zbliżającą się rozmową, spotkają się jeszcze nie raz. Zakładając, że Ichirou w ogóle będzie łaskaw zamienić z nimi dwa słowa.
Znów się powoli uspakajał. Ot, pogawędka, zapewnienia Asaki o tym, że wszystko będzie dobrze, a on naprawdę za dużo o tym wszystkim myślał. Były takie dwa przysłowia, które świetnie oddawały chyba naturę tego, co się tutaj działo. Naturę Shikaruiego. To, że nic nie mówił nie oznaczało, że nie ma nic do powiedzenia i cicha woda brzegi rwie. trafnie. Tak i to ostatnie opisywało doskonale Asakę. Taka spokojniutka, ułożona, milusia, misio do przytulania. A potem się denerwowała - jak na arenie czy w strażnicy. I bogowie, kryjcie się, bo was też dorwie i za zbyt długie brody wytarga. On sam się nigdy nie bał jej gniewu, jak ona się nigdy nie bała jego. A Shikarui wkurwiony był tylko raz. I było to podczas ich podróży do Cesarstwa, kiedy białowłosa została ugryziona przez komara. Nawet jeśli denerwowała się na niego, to wiedział, że wystarczy wszystko sobie wyjaśnić. Jeśli na kogoś innego - nic go to nie obchodziło przez pryzmat drugiej strony, przez jej pryzmat obchodziło go to, czy powinien za nią przypierdolić drugiej stronie, a jeśli tak to kiedy? Nigdy nie wiedział, kiedy wkraczać w takich momentach. Nie potrafił wyczuć sytuacji. I potem trzeba było ją uspokoić, bo gdy była w nerwach traciła swój rezon. Jeśli złościła się na sytuację, wystarczyło ją rozwiązać. Nie było takich sytuacji, z której żadnego wyjścia nie było. Zawsze dało się coś zrobić - cokolwiek!
- Mm... dobrze. - Tak, wszystko po kolei, w swoim czasie. Bez pośpiechu, bez paniki. Nie działo się nic złego, więc nie trzeba było kraść cesarskich koni i dopuszczać się zbrodni, byleby tylko uciec od problemów. Nie było tutaj od czego uciekać - skupił teraz na tym swoje myśli. Na bezpieczeństwie. Na tym, że wszystko się załatwi i będzie jak dawniej. Ale czy faktycznie chciał powstrzymywać Hana? Kiedy Asaka to wypowiedziała, to poczuł, że to nie jest prawdziwe zdanie. Nie jest też kłamstwem. Więc czym? Chyba... chyba po prostu nie dopuszczał do siebie myśli, że miałby stać po przeciwnej stronie do Antykreatora. Nie wyobrażał sobie też, że miałby walczyć po jego stronie. Asaka jednak nie miała wątpliwości, gdzie by się znajdowała. Nie musiała tego mówić. Ten człowiek był zepsuty i chyba coś w tym było. W końcu, o zgrozo, to on zmanipulował liderem Uchiha, którzy potem zamienili Juugo w broń i... nawet nie kiwnął palcem. Jego poplecznicy nie kiwnęli palcem, żeby coś z tym robić. Han umywał ręce, bo w końcu on go do tego nie namówił, nie podpowiedział niczego takiego. Shikarui nie potrafił nadal spojrzeć na niego jak na zbrodniarza. Widział go w świetle, widział go jako silnego, mądrego ninja, który miał wiele historii do opowiedzenia, a on chciał ich słuchać. Przynajmniej wiedział, że to niepoprawne. Tak jak wiedział, że niepoprawne w oczach innych było to, że nie był w sumie zły na Akiego za jego zachowanie, a nawet lekko ucieszył się, że ten po prostu żył i miał sie dobrze.
- Nie wydaje mi się. Głupi ludzie nie żyją długo. - A przynajmniej nie dożywali do tego poziomu, jaki prezentował sobą samuraj. Nie miał siły na uśmiech, a mimo to po obrócieniu twarzy ku Asace spróbował się uśmiechnąć, bo było do czego. Do kogo. Tak, żyjmy, walczmy o to życie i bawmy się nim. Żadne szanse nie wygasały, dopóki choć jedno z nas stoi na nogach. - Po raz pierwszy pomyślałem dzisiaj, że ta pieczęć zasługuje na swoją nazwę. Klątwy Diabła. Pieczęci Diabła. - Powiedział po dłuższym momencie.
- Nigdy nie był obojętny. Opowiadałem ci, ja... nie wiem, co się zmieniło. Może pieprzył trzy po trzy. - Nie miał siły się frustrować, zresztą - czym? Osobą, której... już chyba nie znał? Mimo to naprawdę nie czuł się dobrze z tym wydarzeniem, z jego pojawieniem się. - Za to jestem pewien, że wiedział, że go zabiję, jeśli cię zostawi. - Pomasował nasadę nosa, przymykając oczy. Za dużo. To było naprawdę za dużo jak na jego głowę. Za dużo wrażeń na jeden dzień. - Dobrze, skoro chciał porozmawiać... to znajdziemy go potem. Jeśli nie masz nic przeciwko. Jeśli nie będzie ci niezręcznie. - Tak, musiał wiedzieć, dlaczego. Chciał znać odpowiedzi, inaczej byłoby to tematem, który naprawdę nie dawałby mu spokoju. Wyciągnął się w kierunku Asaki i objął ją ramionami, przytulając swoją skroń do jej skroni.
- Saki opowiadała mi kiedyś, że łabędzie łączą się w pary na całe życie. Jeśli to prawda, to moja natura nie jest tygrysia a łabędzia.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Oto chyba właśnie chodziło, prawda? Nie było przecież ludzi idealnych, każdy miał swoje wady. Czasami wad było więcej niż zalet. Perfekcja była tam, gdzie zachowany był odpowiedni balans, proporcje, które nie zaburzały całości odbioru. Wiecie co było wadą ideału? To, że nie miał wad. Na szczęście Shikarui ideałem nie był – i to się Asace podobało. Jego zestaw wad i zalet, dobrych i mocnych stron. To, że trzeba było go ogarnąć i trzymać w ryzach to jedno, bo takich osób na pewno było więcej. Jak Toshiro na przykład. Ale jego nieogarnięcie mocno różniło się od nieogarnięcia Shikiego. Taki Toshiro nie wiedział czego chce i potrzebował kogoś, kto ciągle będzie mu wskazywać drogę, mówić co ma robić, jak robić. Bogowie, tylko nie to. Shikarui? Znał cel, tylko nie wiedział, którą drogę obrać i czego czasami nie robić po drodze. Jeszcze innym razem bez wahania tę drogę wybierał i kroczył nią z ogromną pewnością i lekkością. Jak drapieżnik, którym przecież był. Nie było stania w miejscu i zastanawiania się co teraz? Ona sama zaś potrzebowała stabilności – w uczuciach zwłaszcza. Potrzebowała móc wyrażać swoje myśli, gadać bez przeszkód tak, by nikt nie kazał jej siedzieć cicho. Chciała podejmować decyzje, a nie być całkowicie uzależniona od woli drugiej osoby – i Shikarui jej to wszystko dawał, bo zazwyczaj wolał, gdy ktoś inny te decyzje podejmuje. Rzecz jasna decyzje, które prowadziły do celu, który widział z daleka. I tak to działało. On studził jej rozgrzane, rozbiegane emocje, a ona mówiła mu jak zbudowany jest ten świat i o co chodzi w tym, że raz się uśmiecha, a raz nie. Oczywiście było to ogromne uproszczenie ich splątanej relacji, a przynajmniej splątanej dla postronnych. Bo jak dla nich to chyba wszystko było dokładnie poukładane we właściwych miejscach.
Ciepło rozlało się po jej sercu, gdy odpowiedział jej tym samym, rzadkim wyznaniem. Uśmiechnęła się, bardzo ciepło, z ulgą, pozwalając, by woda uniosła część ciężaru dzisiejszego dnia i go ze sobą zabrała. Asaka odszukała pod wodą dłoń czarnowłosego i splotła z nim swoje palce, nie mówiąc w tej chwili nic więcej, bo w tej sekundzie kolejne słowa nie były już zupełnie konieczne. Ona kochała jego, a on ją – i oboje zdawali sobie z tego sprawę.
- Oczywiście, tak jak ty czy ja. Chcą mieć do kogo wracać, nad czym pracować, gdzie osiąść. Rozumiesz – to, że na misjach zazwyczaj nie było innego wyjścia jak się kogoś pozbyć, to zupełnie inna kwestia. Ale podczas zwykłej rozmowy głupio było zakładać, że zaraz ktoś cię zaatakuje. Bo w końcu nie byłoby nawet możliwości do kogo gębę otworzyć. - I oby tak zostało, że ci nie grozi – tak, mieli siebie, ale co przyniesie jutro? Asaka nie wyobrażała sobie już teraz życia bez niego. Byłoby puste, pozbawione sensu, wiedziała też, że serce pękłoby jej na dwoje i w końcu umarłaby z żalu, jeśli by ze sobą wcześniej nie skończyła sama, więc nie, nie groziła jej samotność. Ale uczucie samotności, choć chwilowe – na pewno tak. Nie chciała tego czuć, nigdy. To, co czuła dzisiaj, ten strach, który wyciskał jej z płuc powietrze, to było dla niej wręcz za dużo do zniesienia.
Tak, wiedziała dokładnie gdzie by się znalazła, gdyby przyszło jej stanąć przed Antykreatorem. Stanęłaby naprzeciwko niego i starałaby się go powstrzymać. A Shikarui? Shikarui patrzyłby z boku, bo nie chciał być ani tu, ani tu. Więc jego żona stanęłaby w szranki z osobą, którą tak podziwiał. A on stałby i patrzył jak się zabijają. Chyba do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, jak by to wyglądało, ale Asaka nie miała o tym najmniejszego pojęcia. Choć dla niej w tej chwili ważne było po prostu to, że go nie popierał. Że nie zamierzał mu pomagać w pozbyciu się z tego świata chakry.
- Czyżby? A nie słyszałeś, że głupi ma zawsze szczęście? – to powiedzenie nie wzięło się przecież znikąd. Nie to, by uważała Keia za debila, ale sama nie wiedziała gdzie go dokładnie umiejscowić. Koleś, który kopał demona w dupę nie mógł być do końca normalny i stuprocentowo poczytalny. - Pamiętam jak mówiłeś, że Han powiedział ci, że go jeszcze za to przeklniesz – powiedziała w końcu, również po dłuższej chwili ciszy, przypominając sobie to, co powiedział jej, gdy z bliska pokazał jej znak na swoim barku i opowiedział w czym rzecz.
- Może. Jeśli tak, to niestety nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Bez urazy – wolała być z nim szczera. Asaka wiele razy słyszała, jak Shiki mówił, że Aka jest do niej dość podobny pod pewnymi względami z charakteru, ale szczerze? W ogóle tego dzisiaj nie zauważyła. Jak dla niej podobieństwo było zupełnie zerowe. - Och tak, powiedział coś podobnego. W każdym razie cieszę się, że za mną nigdzie nie poszedł. Dla mnie to zupełnie obca osoba, nie czułabym się komfortowo, gdyby szedł za mną aż na posterunek. Zresztą… I czego on by tam szukał? To on jest twoją żoną czy ja? Rozmowa też się tak średnio kleiła, jak był Yami, to przynajmniej on jakiś temat ciągnął – dla niej to też było za dużo. - Zresztą co, jakby szedł ze mną to teraz pewnie byłby tutaj razem z nami. To dopiero byłoby niezręczne. Przynajmniej dla mnie – bo może dla Shikiego było wszystko jedno. - Nie no… Chyba warto z nim porozmawiać i… ech… Rozwiać kolejne wątpliwości. Będzie niezręcznie ale wytrzymam.
Przysunęła się do niego, gdy objął ją ramieniem i przechyliła do niego głowę, by i przytulenie było łatwiejsze. Było tak miło…
- Z wilkami jest tak samo. Ale jak chcesz, to mogę cię nazywać łabądkiem. Chcesz?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Śmiali się z niego, ci krewni Asaki, kiedy mówił, że jest mądra. Żartowali sobie, że muszą mówić o innej białowłosej, jak teraz Asaka musiała mówić o zupełnie innym Akim. Lecz, hola, hola, skoro w przeszłości wszystko mogło wyglądać inaczej, to czemu nie wziąć pod uwagę zmiennych? Asaka kiedyś nie myślała tak ciepło o świecie. Wtrącona pomiędzy dwie różne rzeczywistości, uciśniona między tym, co znała, a do czego została przymuszona, nie miała łatwo z dostosowaniem się. Jej dopasowanie było długim i ciężkim procesem, po którym została jej strzałka na boku. Strzała, która pokazywała jej, w którą stronę spoglądać i żeby nie oglądać się wstecz. Shikarui również nie patrzył za siebie. Przeszłość była pogrzebana, można było o niej rozmawiać, czasem pomyśleć, czy nie odwiedzić starych znajomych albo zastanowić się nad tym, co z ludźmi, których końca nie znaliśmy, ale to nie było przekraczanie spalanych mostów, zgubnych i niebezpiecznych. Zawracanie z drogi, którą szli, nie miało sensu. Czasu i tak nie cofniesz, nie przestawisz paneli zdarzeń, nie odmienisz decyzji osób wokół ciebie. Przeszłość należało akceptować i przyjmować ją z pokorą. Oh, ale z drugiej strony, nigdy nie wybaczać tym, którzy cię skrzywdzili i nie zapominać tych, którzy zrobili dla ciebie coś dobrego. Asace wybaczanie przychodziło łatwiej. Potrafiła odseparować się od ludzi, którzy mieli złe intencje, jak oddzieliła się od Toshiro. Niech idzie, niech robi, co chce! Godne podziwu. Nie potrafiłby tak pomyśleć. Tylko że dla niego ta znajomość trwała... ile, rok? Dwa lata? Dla niej ciągnęła się przez kawał życia i dostrzegała w tym chłopaku więcej niż ktokolwiek inny. Szkoda, że on sam tego nie potrafił docenić i zagubił się już w swoich sądach i wnioskach.
Przejmowanie się ludźmi nie leżało w jego naturze, tak samo jak Asaki. troszczyli się o bliskich, to im poświęcali swój czas, swoje myśli, lecz nie zwykłym ludziom. Takim przypadkowym, którzy stanowili tło takie same jak drzewa, trawa czy chmury. Po co przejmować się tłem? Drzewa zawsze odrosną, trawa zawsze będzie zieleńsza następnej wiosny. Dopóki miało co rosnąć, utrata niewielkiej powierzchni powinna rozpłynąć się po kościach! A jednak byli tacy, którzy się przejmowali. Ciężko mu było to zrozumieć, bo nie potrafił stawać w butach drugiej osoby, kiedy w grę wchodziły emocje. Dlatego nigdy nie zrozumie, dlaczego Asaka tak się unosiła w niektórych sytuacjach, gdy w grę wchodziła jej duma. Nie zrozumie też, dlaczego płakać za kimś, który umarł. Niby potrafił to ułożyć na chłodno, ale ułożenie w chłodzie nigdy nie pozwalało zobaczyć prawdziwych odcieni tego tła, planu trzeciego, drugiego i w końcu głównej sceny, na której się to wszystko rozgrywało. To była zawsze czyjaś scena główna - nie jego. Czasem starał się pojąć bardziej, czasem mniej. W przypadku Asaki starał się ze wszystkich sił.
Zaplótł palce z jej palcami, przyglądając się jej spokojniejszej już twarzy. Jeśli po burzy przychodził spokój, to teraz można było się cieszyć zapachem ozonu w powietrzu. Shikarui jeszcze nie miał sił, by cieszyć się z czegokolwiek. Pasmo porażek zatrzymało się, co nie oznaczało, że nie będzie miało jeszcze swojego rozwinięcia. Ten dzień się jeszcze nie kończył. Wciąż pozostało wiele godzin do zmroku, a potem - cały wieczór, w którym miasta zawsze ożywały, bo większość ludzi schodziło z pól i chciało również zakosztować odrobiny słodyczy życia.
- Słyszałem. Jest dziwne, bo nie wierzę w szczęście w walkach. - Było przeznaczenie wytyczone przez bogów, nad którym chyba jednak odrobinkę kontroli się miało i były okoliczności oraz umiejętności. Wszystko się składało na to, że głupcy... ach, może jednak coś w tym było! Shikarui po prostu nie wierzył w szczęście i pecha, dlatego nie wiedział, jak się do tego w tym wypadku odnieść. A tego, co wydarzyło się w tamtej strażnicy, zwyczajnie nie rozumiał. Nie chciał też zamykać powiek i rozrywać swojego umysłu wspomnieniami z tego wydarzenia. Wielu rzeczy nie widział, wielu rzeczy nie wiedział, wielu nie słyszał. Gdyby miał cały obraz sytuacji - przytaknąłby. Zamiast tego widział niebezpiecznego osobnika o wielkim potencjalne fizycznym, do którego należało podchodzić z ogromnym dystansem. Fizycznym, rzecz jasna. Jakimkolwiek innym zapewne też, bo tak jak Asaka sądziła - ciężko uważać za poczytalnego kogoś, kto kopie demona w dupę.
- Jeszcze go nie przekląłem. - Uniósł drugą dłoń, by na nią spojrzeć, by zaraz przesunąć nią parę razy po ciepłej tafli. Nie, jeszcze nie. W goryczy i strachu mózg przynosił różne dziwne rzeczy ze sobą, często niespodziewane. To niespodziewane nie było. Za to było jego dumą, bo pozwoliło mu odnaleźć swoją tożsamość. Zmyć jedyną hańbę, którą odczuwał i jedyny wstyd, jaki posiadał. Oj tak, bo Shikarui naprawdę, naprawdę wstydził się tego, że był tak... niedoskonały. To było kiedyś, dziś próg spojrzenia na to był zupełnie inny. Choć nie był pewien, czy pod tym względem zmieniło się na lepsze. Teraz stał się tak pazerny na siłę, że chyba by się nie wahał tak jak kiedyś. Za to wydawało mu się, że nie wiedziałby, co robić, gdyby doszło do bezpośredniego starcia. Na szczęście nauczył się już, że w tak krytycznych sytuacjach zaskakiwał samego siebie - negatywnie. Tak jak zaskoczył siebie samego wybierając wędrówkę z Asaką przez tereny wojenne. Tak jak gotów był oddać swoje cenne życie za Akiego - tym też był całkowicie negatywnie zaskoczony. Kiedy już przyszło do myśli, że musi bronić Asakę, był już przygotowany na to, co się stanie i... chyba tak było lepiej? Umrzeć, niż żyć bez... oj nie, nienienie! Shikarui chciał żyć.
- Dobrze się stało. - Oj tak, akurat bardzo dobrze, że Aka jeszcze się w to nie wplątał. Nie sądził, żeby jego obecność cokolwiek zmieniła, na lepsze czy gorsze - posiedziałby, poczekał... a potem pewnie czekałby jeszcze dłużej, bo Shikarui nie miałby ochoty na żadne pogawędki. Chciał spokoju. Jedyną jego pogawędką mogła być Asaka. I było mu wszystko jedno, kiedy chodziło o jego odczucia - nie byłoby nic niezręcznego we wspólnej rozmowie w onsenie. Wręcz relaksująco, przyjemnie, sympatycznie - w końcu onsen służył relaksowi. Tym nie mniej nie było mu obojętne, kiedy obie strony miały się dziwnie zachowywać. Bo wtedy pewnie byłby zirytowany, że nie jest w stanie zrozumieć tej niezręczności.
- Nie chcę. Nie jestem łabędziem. - Imiona, nazwy, tytuły. Wydawałaby się, że Sanada ma to gdzieś, a jednak nie miał. Słowa, jakimi określało się człowieka, były bardzo ważne. Tak jak imiona miały swoją moc. A on akurat tego był pewien, że do łabędzia było mu daleko. Łabędź przecież nie był drapieżnikiem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Wychodząc z areny spacerował po ulicach osady bez wyraźnego celu ani powodu. Zdenerwowany na tego jednego bezmózga, który zdecydował się na rzucenie iluzji na całe trybuny, efektem czego stracił kilka swoich pieczołowicie przygotowanych wizytówek. Teraz część jego ciężkiej pracy i przepustka do pozyskania kolejnej części klientów leżała gdzieś na ziemi. Brudna, może rozdeptana. Całkowicie niwecząc jego trud w stworzeniu sterylnej reprezentacji swojego biznesu i jego samego. Kto by chciał znaleźć wizytówkę kogokolwiek na ziemi, leżącą niczym jakiś bezużyteczny kawałek serwetki albo inny śmieć? Gotował się na samą myśl i gdyby nie jego maska to cała okolica byłaby zalana strumieniem przekleństw najgorszego sortu, a chłodna maniera którą budował wokoło siebie byłaby całkowicie stracona na rzecz dzikiej, prymitywnej wręcz, furii.
Był otoczony ludźmi, nie mógł ot tak dać upustu swojemu rozeźleniu. On sam wiedział, z doświadczenia zarówno prywatnego jak i zawodowego, że tłumienie emocji jest bardzo szkodliwe. Stres negatywnie wpływał na zdrowie, organizm musi czasem się wyładować. Niektórzy korzystali ze sztuk walki żeby się wyładować, inni okładali kogo popadnie. Co robił on? Głównie krzyczał. Niszczył. Zamykał się w piwnicy z dala od wszelkich delikatnych przyrządów które mógłby uszkodzić. Albo przyjmował dawkę uspokajaczy, których jak na złość przy sobie nie miał. Musiał poszukać innego rozwiązania, wolałby nie dać o sobie znać okolicznym. Co to za medyk, który wybucha? Traci kontrolę nad swoimi emocjami? A co, jeśli podczas zabiegu omsknie mu się ręka, co? Czy takiemu można ufać? Odpowiedź: Nie, nie można. Oczywiście że nie można.
Mrucząc i gadając pod nosem rózne nieakceptowane publicznie wyrażenia, trafił w końcu przed budynek onsenu. Onsen? Słynne "gorące źródła"? Owszem, planował tutaj zawitać przynajmniej raz, ale to na spokojnie. Żeby pobrać ukradkiem próbki wody, sprawdzić potem jej skład w domu. Żeby przekonać się czy może w wodzie jest coś niezwykłego, czy może to po prostu wrzątek z garnka posolony i wlany do wielkiego akwenu. W ramach badań i odprężenia jednocześnie. Ale teraz, napędzany emocją która niwelowała wszelką obiektywność, musiał dać sobie z badaniami i odpocząć, po prostu dać sobie nieco wolnego. Wszedł zatem do środka. Szybko, oczywiście zachowując wszelkie doktryny kultury i dobrego wychowania, odebrał ręcznik. Bez żadnych olejków i dupereli, wolał czystą gorącą wodę z garnka. Potem ewentualnie poprosi o dodatki. Wybrał część mieszaną, rozbierając się i zawijając cały dobytek w zgrabny tobołek. Oznaczając przy okazji pieczęcią, której drugą część umieścił na swojej lewej dłoni. Na wszelki wypadek, należące do niego rzeczy są na tyle cenne, że nie chce zostawiać ich samym sobie.
Odważnie wyszedł z szatni, przepasany ręcznikiem.

Czemu mieszana, mógłby ktoś spytać Mujina? Cóż, nie robiło mu problemu kto na niego patrzy. A on sam był przecież medykiem. Gdyby to był pierwszy raz, kiedy widział ciało... Ale nie był. Dlatego też gdy zobaczył, że w środku są i kobiety i mężczyźnie, nie ruszyło go to. No, może czuł się niekomfortowo przez fakt bycia całkowicie narażonym na otoczenie. Ale wszystko wydawało się takie czyste. W powietrzu unosiła się para, wszystko było takie... dziwnie relaksujące, a nawet nie wszedł do wody. Małe dziurki na jego ciele będące dziedzictwem Aburame? Meh. Go to nie obchodziło. Zajął miejsce w którejkolwiek w zasadzie bali, natychmiast zatapiając się aż po szyję. Zamknął oczy. Przyjemny dreszcz szybko rozszedł się po jego ciele, brutalnie wręcz wymuszając jego stłumione niesnaski do opuszczenia ciała.
-Hmmmmm... - wymsknęło się mu mimowolnie, najwidoczniej musiały wyjść jego ustami. Nadal nie wiedział czy to tylko podstawa pod herbatę czy może woda wypełniona minerałami... Zbada to później. Na razie po prostu odpocznie. Nie martwiąc się o nic i o nikogo. Nawet myśl o wizytówkach w brudzie gdzieś zniknęła...
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość