Szpital

Awatar użytkownika
Yuu
Postać porzucona
Posty: 148
Rejestracja: 23 cze 2019, o 19:06
Wiek postaci: 16
Ranga: Szpon

Re: Szpital

Post autor: Yuu »

Czas leczenia: 14h
Link do zdarzenia: http://shinobiwar.pl/viewtopic.p ... 29#p139829
z/t
0 x
Awatar użytkownika
Shenzhen
Martwa postać
Posty: 234
Rejestracja: 30 gru 2019, o 17:14
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō

Re: Szpital

Post autor: Shenzhen »

Czas leczenia:2h
Link do zdarzenia:http://shinobiwar.pl/viewtopic.p ... 23#p140323

Shenzhen został przeniesiony do oddziału szpitalnego, w zasadzie z uwagi na jego ponadnormatywne wycieńczenie. Potrzebował by chwilę odsapnąć i dać ciału kilka chwil wytchnienia. Nie protestował kiedy jeden z medyków, sprawujących pieczę nad salą, w której się znalazł zalecił mu kroplówkę, mająca postawić go szybciej na nogi.
Leżąc tak na szpitalnym oddziale, do Shenzhena, zaczęło dochodzić to, jakie konsekwencje za sobą będzie pociągała jego porażka. Jego gurdy już nie było. Większość jego wyposażenia, zostało spożytkowana na starcia a o aktualnym miejscu przebywania Kamiyo nie wiedział nic. Przecież jeśli odejdzie z trybun to go już nie znajdzie w tym tłumie. Ilość ludzi jaka się przewijała, była ogromna. Musiał stąd wyjść jak najszybciej. Niech tylko odzyska tyle sił, by móc się poruszać, bo póki co jego ciało nadal odmawiało mu posłuszeństwa....
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Tamaki Hyūga
Martwa postać
Posty: 1830
Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
Wiek postaci: 19
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Toshiki Oden
Lokalizacja: To tu, to tam

Re: Szpital

Post autor: Tamaki Hyūga »

Otworzyłam oczy i ujrzałam rozmazane, białe pomieszczenie. Czułam wszechogarniający mnie spokój. Moje plecy wciąż bolały, jednak czułam oplatające mnie bandaże, wiedziałam że moimi ranami dobrze się zajęto i muszę teraz odpoczywać. Poczułam ukłucie chłodu na myśl o przegranej walce, jednak z drugiej strony w życiu nie spodziewałam się że dotrę tak daleko. Drugie miejsce. Odetchnęłam głęboko po czym zamknęłam oczy. Przede mną jeszcze długie treningi zanim będę silna, wiedziałam to bardzo dobrze, jednak dzięki temu turniejowi dowiedziałam się że jestem silna. Jednak nie mogę spocząć na laurach, będę trenować więcej, ciężej. Ale najpierw muszę wrócić do zdrowia.

Czas leczenia: 16h (od 02:40)
Link do zdarzenia: [Finał] Youmu Nanatsuki vs Tamaki Hyūga
0 x
Obrazek Kuźnia | Ryo | KP | PH | WT
Awatar użytkownika
Tamaki Hyūga
Martwa postać
Posty: 1830
Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
Wiek postaci: 19
Ranga: Wyrzutek C
Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Toshiki Oden
Lokalizacja: To tu, to tam

Re: Szpital

Post autor: Tamaki Hyūga »

Leżałam i odpoczywałam, chciałam jak najszybciej wyjść z tego miejsca, nie ma czasu żeby bezczynnie leżeć. Chciałam wstać, zjeść porządny posiłek aby odzyskać siły i zafundować sobie porządny trening dzięki któremu oczyszczę ciało i umysł. Potrzebowałam jakiegoś zajęcia dzięki któremu nie będę miała poczucia porażki. Chciałam móc przekuć porażkę w turnieju w siłę i determinację aby stać się silniejszą. Widząc jedną z pielęgniarek podniosłam się z wysiłkiem z łóżka i podeszłam do niej.
- Dzień dobry, chciałam się zapytać czy mogłabym już opuścić szpital? - zapytałam się miłym tonem.
- Hmmm, pozwoli panienka że obejrzę jak to wszystko wygląda, zgoda? - odpowiedziała kobieta, na co skinęłam głową i przeszłyśmy do mojego łóżka gdzie obejrzała ona moje rany. - Wydaje mi się że wszystko zostało dokładnie opatrzone i raczej nie musi panienka zostawać pod obserwacją. Tylko żadnego wysiłku! Ciało musi odpocząć. - powiedziała pielęgniarka.
- Rozumiem, dziękuję. - odpowiedziałam zadowolona po czym pożegnałam się, zabrałam swoje rzeczy i opuściłam placówkę medyczną, kierując się z powrotem na arenę.
0 x
Obrazek Kuźnia | Ryo | KP | PH | WT
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Szpital

Post autor: Kakita Asagi »

Unosił się. Nie, raczej był niesiony... Niebieskooki nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Miał nadzieje, że zdoła dojść do krawędzi areny, ale realny umysł resztkami świadomości mówił mu, że nie jest dobrze i nie da rady. Poprzedni gniew, zastrzyk adrenaliny oraz niedawna duma odpłynęły, a wraz z nimi siły i hart ducha, które kazały iść dalej. Kakita wiedział, że bez nagłej pomocy medycznej nie da sobie rady, niewielkim pocieszeniem było to, że najpewniej na trwający w stoli turniej wezwani zostali najlepsi medycy prowincji, wszak w czasie takiej imprezy wypadki się zdarzają i nie byłoby to dobrze widziane, gdyby okazało się, że organizatorzy nie przygotowali się na taką ewentualność. Ewentualność, która właśnie nastąpiła. W zasadzie, to chyba była najpoważniejsza rana, jaka została zadana w czasie tego turnieju, generalnie... żałował tego, że Ayame musiał to widzieć. Nie wiedział, czy się nim martwiła, ale nie chciał by się martwiła. Może lepiej było jej nie dawać tego parasola, może by jej to oszczędziło jego marnego widoku. No trudno, nie można mieć wszystkiego. Będzie ją musiał przeprosić po wszystkim, bo przecież nie powinien jest wystawiać na taki widok, znaczy się, dać się aż tak załatwić.
Co się działo między drogą z areny do szpitala i w nim samym, niebieskooki nie wiedział. Do jego świadomości przebijał się potężny ból i jakieś głosy sanitariuszy, wzajemnie się poganiających. Fakt, że czuł ból był dobry, jeśli boli, to znaczy, że żyjesz. On jednak nieco... odpływał. Czuł chłód w dłoniach i stopach, w głowie mu się kręciło, ale nie było mu źle. W zasadzie, było mu idealnie wszystko jedno, nawet rozbity, nie, zdruzgotany obojczyk nie był takim złym przeżyciem, gdyby tylko oni byli ciszej...

Niebieskooki nie rejestrował ani otoczenia, ani tego, co się wokół niego działo. Gdzieś go nieśli, potem znów w dół, a może w górę? Potem go gdzieś położyli, w jakimś dużym pomieszczeniu, z ciekawymi wzorami na podłodze, a może na suficie? Było w nim parę osób, a może dwie pary, a może trzy? Samuraj, najpewniej wprowadzony w stan lekkiego otumanienia za pomocą środków medycznych nie zdawał sobie sprawy ani z upływu czasu, ani jak trudnej operacji musieli się podjąć medycy, by go ocalić. Na jego szczęście, wezwani sanitariusze byli bardzo zdolni i wiedzieli w jaki sposób usunąć zdruzgotane fragmenty kości z rany, a następnie w niemalże magiczny sposób zmusić za pomocą chakry jego ciało do regeneracji. Oczywiście, nie obyło się też bez podania odpowiednich specyfików uzupełniających krew, której samuraj stracił sporo. Jego kimono będzie się nadawało jedynie do wyrzucenia, ale cóż, lepsze, że ono niż jego właściciel. Jak jednak zauważono, sam zainteresowany nie zdawał sobie sprawy z tego wszystkiego, co się wokół niego działo...

Kiedy niebieskooki otworzył oczy, w pierwszym momencie nie do końca rozumiał co się dzieje, ani gdzie jest. Obraz, jaki widziały jego oczy nie pasował do ostatnich wspomnień, jakie zarejestrowała jego świadomość. Przecież szedł areną, dlatego więc teraz jest w tym małym pomieszczeniu, na łóżku przykryty jakimś materiałem, sam natomiast ubrany był w jakieś białe nemaki - jakby szykowali go do pogrzebu. ARENA! Świadomość zaczęła powoli rejestrować rzeczywistość i łączyć fakty, samuraj momentalnie rozejrzał się i... ciało powiedziało mu, że ma się nie wiercić. Ból bijący z obecnie zabandażowanej klatki piersiowej podpowiadał, że lepiej się nie szarpać. Ostatnią taką naukę otrzymał jakiś czas temu w czasie misji w Kaigan wymierzonej przeciwko gangowi porywającemu ludzi dla okupu. Wtedy anonimowy iryonin zganił go za niweczenie jego ciężkiej pracy. Niebieskooki głęboko wziął sobie do serca tamto wydarzenie i nie zamierzał się szarpać, miast tego, wolał poczekać a... świat przestanie mu wirować przed oczami. Upływ krwi, zmęczenie i otrzymany cios szybko o sobie przypomniały. Kakita już wiedział, dlaczego znalazł się w tym miejscu. Ostatnia wymiana ciosów, jego finta okazał się być skuteczna, Seinaru uskoczył dokładnie pod jego tachi i wtedy... spotkanie niczym z taranem. Asagi przypomniał sobie szok po uderzeniu zadanym przez włócznię Kei'a - to było coś, co wymykało się ludzkiemu pojęciu. Jego przeciwnik władał potęgą równie wielką, jak jego prędkość. Kakita od razu zapracował obydwoma dłońmi, by sprawdzić, czy ma władzę w palcach, następnie ostrożnie podniósł pierw lewą rękę - działała. Teraz przyszła pora na drugą rękę, Kakita ostrożnie zmusił kończynę do ruchu, a ta... pierw zaprotestowała bólem, ale... pozwoliła sobą poruszać. Ciemnowłosy poczuł ulgę. Co prawda, jeszcze pozostawał pewien cień wątpliwości, czy na pewno ma pełen zakres ruchów, jednakże... znak był dobry. Gdyby nie mógł nią władać, to by mu ją najpewniej skutecznie unieruchomili tak, by sobie sam narobił krzywdy z resztą, prawdziwa rana była gdzie indziej, a on swoją prawicę jeszcze rozrusza, przyjdzie na to czas, ale nie dziś, ani nie jutro.
Druga sprawa - gdzie są jego rzeczy? Niebieskooki rozejrzał się po pokoju i obok łóżka zobaczył ułożone na stojaku oba miecza, a przy nich sprzęt treningowy, wykuty przez mistrza Tsuneyo. Dla Asagi'ego pewne było jedno - gdyby nie te ciężarki, walka mogła się skończyć inaczej, penie szybciej, a może jeszcze inaczej? Może gdyby nie trafił Seinaru pierwszy, ten nie odpłaciłby mu się z taką mocą? Z drugiej strony, gdyby sięgnął po technikę Natsume w pełnej krasie, to najpewniej wynik byłby jeszcze inny. Była cała masa możliwych rzeczywistości, możliwych, ale nie realnych i nie godnych by poświęcać im uwage. W tym momencie najważniejsza była teraźniejszość - żyje i raczej nie będzie kaleką.
Z tą świadomością niebieskooki ostrożnie opadł ponownie na łóżko i spojrzał w sufit. Przez jego umysł biegły różne myśli, pozycja słońca sugerowała, że minęło przynajmniej parę godzin od porannego pojedynku, więc sprawy areny były już dawno za nim, ale czy, na pewno? Ostatnia wymiana ciosów była w nim wiecznie żywa - niewiarygodnie potężne pchnięcie, to stale stało mu przez oczami. Jak... jak Kei osiągnął tak wielką moc? Nadludzka szybkość i nadludzka siła - Seinaru reprezentował najpewniej ideał wyszkolenia każdego samuraja, coś do czego każdy powinien dążyć. To właśnie taka sprawność powinna być w pamięci każdego, kto wchodzi na ścieżkę miecza - po cóż komu władanie chakrą, kiedy może przebić ścianę własną pięścią? Będzie musiał nad tym popracować. Teraz jednak... przyszedł moment przemyśleń. Asagi zastanawiał się, jaki w zasadzie był cel pokazowej walki? Analityczny umysł doszukiwał się logicznej odpowiedzi, ale logiczna, wcale nie musiała być dobra. Rozstawili go do walki z przeciwnikiem, którego możliwości przerastały go. Czy to było celowe? Może przecenili jego możliwości, albo nie docenili Kei'a? Z drugiej strony, dlaczego kazali im walczyć ostrą bronią? Czy... chcieli by oni się pozabijali, a może tylko chcieli jego śmierci? Ta myśl na chwilę go zmroziła... a potem uderzyła go absurdalność tego myślenia. Przecież gdyby lider chciał jego śmierci, to wystarczyło... poprosić. Krotki rozkaz i Kakita otworzyłby sobie brzuch. Tak więc, może to jego wrogowie wpłynęli na Seinaru? Spoglądając logicznie, Kakita nie wierzył w to, że jego oponent nie wiedział co robi, doskonal wiedział w co celuje i z jaką mocą - zbyt dobrze władał bronią by to był wypadek. Tylko, czy stało za tym coś więcej, czy po prostu... Kei się nie "certolił"? Asagi zmarszczył brwi. Nie znał odpowiedzi, nie znał też Kei'a dobrze, ale wątpił, by ten przystąpił do Kogutów, z którymi to rzekomo walczył. Mimo wszystko, ta wersja jakaś do niego nie przemawiała, chyba. Co jeszcze pozostawało? Cóż, może po prostu Kei zamierzał wygrać i tyle. To było wszystko, co za tym stało, nie przejmował się, tym jak to zrobi, lecz po prostu to zrobił. To... było zgodne ze sztuką wojny, Kakita tak właśnie walczył, gdy przychodziła walka, ale... nie "zabawa" jak to ją nazwał Kei. Dla niebieskookiego samuraja w tym momencie pewne było jedno, Kei po prostu zamierzał odnieść zwycięstwo nieważne za jaką cenę. Mógł wymierzyć cios drugą stroną włóczni, albo przebić mu ramię, ale nie. Celował klatkę piersiową. Tak, to będzie cenna nauka... Swoją droga, ciekawe, jak długo będzie tu leżał. Może zaraz ktoś do niego zajrzy? Jakoś samemu nie chce mu się nikogo wołać...

Czas leczenia: 48h
Link do zdarzenia:KLIK
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Szpital

Post autor: Kakita Ayame »

Znała drogę do szpitala w końcu dość często ją pokonywała. Może nie do końca z tej strony, ale i tak nie sprawiło jej to trudności. Ulice były bardziej zatłoczone niż zwykle, pełne gwaru i wspomnianych kramów i straganów. Nadal miała ze sobą zakupioną rano parasolkę. Nie zatrzymywała się jednak sama droga zajęła jej nieco dłużej niż zwykle.
Weszła do szpitala, to miejsce też znała nie dalej jak przy pierwszej rundzie miała dyżur. Nikt jej nie zatrzymywał. W końcu ją tu znali. Tym razem jednak nie bardzo wiedział co ma robić. Zwykle była po tej drugiej stronie. Nabrała powietrza rozglądając się po korytarzu szukając wzrokiem kogoś z personelu medycznego. W końcu się jej udało znaleźć i dowiedzieć czegoś a to coś nie napawało optymizmem. Ciemnowłosy samuraj po walce na arenie był leczony przez czterech medyków.
A więc było źle. Już od początku nie wyglądało to dobrze, teraz już była pewna. Teraz przynajmniej wiedziała, że jest w dobrych rękach. Organizatorzy zadbali by w takich wypadkach poszkodowani mogli otrzymać właściwą pomoc, bo jakby to świadczyło o stolicy kraju samurajów, którzy nawet nie potrafią zaleczyć ran? Nie trzeba było jej tłumaczyć, ze operacja jest delikatna i trochę potrwa, gdzie trochę mogło być eufemizmem od kila godzin.
-Poczekam - powiedziała spokojnie, i tak nie miała alternatywy. Teraz była po tej drugiej stronie. Niepewnego czekania. Wiedziała, że niczego nie przyspieszy dlatego po prostu usiadła na korytarzu trzymając swoją niebieską parasolkę. Wydawała się dość spokojna. Siedziała i wpatrywała się w przeciwległą ścianę czekając aż ktoś ją poinformuje jak to wszystko się potoczyło. Została sama ze swoimi myślami a czasu na nie miała dużo…
Zaglądnęła do sali i zauważyła że się obudził a nawet delikatnie sprawdzał możliwości swoich rąk. Operacja się udała, to już wiedziała teraz trzeba było czekać, aż ciało leczone tamtą jakby tu nie patrzeć mistrzowską techniką odpocznie i zacznie wracać do sprawności a na to trzeba czasu. Skłoniła się wchodząc. - Kakita-sama… cieszę się, że się pa… że - powiedziała podchodząc. Nadal nie wiedziała, jak powinna się do niego zwracać. – Cieszę się że żyjesz - dokończyła na wydechu siadając obok łóżka. Miała spuszczoną głowę a głowę, ale nienagannie wyprostowaną postawę. Odczuwała ogromną ulgę. A teraz nie wiedziała co dalej. – Ja … wpatrywała się w materiał kimona zakrywający jakby nagle odkryła wielce ciekawy wzór którego nigdy wcześniej nie widziała. Ale bez większego wysiłku można było stwierdzić ,że spojrzenie jest puste. - Ja… Martwiłam się.- dokończyła po chwili ciszy. A potem po tej chwili słabości nabrała powietrza i uniosła głowę by na niego spojrzeć. Nie zamierza tu się rozklejać, nie może być miękka. Ale faktem jest, że się bała o jego życie i zdrowie. Kiedy się doprowadziła do porządku popatrzyła na niego już spokojnie. Nie mogła przecież pokazać mu zafrasowanej miny.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szpital

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume, trzymając odpowiedni i zachowujący respekt dystans, podążał za zmierzającą w kierunku szpitala Ayame. W sumie nawet to i dobrze, że miał nieopodal siebie kogoś, kto wiedział którędy iść by tam dotrzeć - będąc zamaskowanym i zakapturzonym, raczej nie wzbudzałby na tyle zaufania żeby ktokolwiek mu wskazał prawidłową drogę. A tak, mając przewodnika, mógł w spokoju za nią podążać, przy okazji intensywnie bijąc się z myślami. Krótka przechadzka i tak bardzo mu pomogła w tym, żeby się jako tako uspokoić i uporządkować sobie całą tę sytuację w głowie, ale i tak nie potrafił się pogodzić z tym, że będzie świadkiem tak parszywego zignorowania zasad bezpieczeństwa podczas standardowego, honorowego pojedynku. Najwidoczniej organizatorzy walki nie wzięli pod uwagę jednego, dość znaczącego szczegółu: to, że jeden z bojowników może po prostu nie mieć w sobie ani krzty honoru. Pomimo zaleceń, aby powstrzymywać rękę przed zadaniem niebezpiecznych obrażeń, to ten nie dość że wyprowadził cios z całą, monstrualną siłą, to jeszcze w punkt witalny, i w taki sposób że bez odpowiedniej opieki medycznej Kakita może stracić czucie nad ręką.
Pokręcił głową.
Stopniowo zaczął się uspokajać. Głównie dzięki jednej, prostej logice, którą wpajano mu podczas szkolenia u Yukich. "Jeśli ktoś nie potrafi przestrzegać zasad i słuchać poleceń, nie różni się niczym od wściekłego zwierzęcia".
Najwidoczniej po prostu Kakita walczył ze zwierzęciem. A czy jest sens się na takowe wściekać?
Wkroczył za Ayame do szpitala, i poczekał aż ta dowie się na temat zdrowia swojego męża. Tak jak przypuszczał - sytuacja była bardzo poważna, i samuraj od razu trafił na stół operacyjny. Posklecanie kogoś po tak brutalnej ranie wymagało mnóstwo subtelności i znajomości medycznej; nie przyspieszy się niczego. Yuki skinął głową, po czym usiadł na siedzisku po drugiej stronie korytarza od Ayame. Nie przerywał jej, jako że wyglądała na bardzo skupioną - możliwe, że nad czymś myślała, żeby odwrócić swoją uwagę od rany swojego męża.
Ostatecznie jednak - na szczęście - wyglądało na to, że zabieg zakończył się powodzeniem. Ayame wkroczyła do sali i przysiadła obok łóżka rannego Asagiego. Pozwolił im też na spokojnie porozmawiać prywatnie - w końcu byli małżeństwem, zasługiwali na moment prywatności. Chwilę później zaś, gdy upewnił się że nie będzie przeszkadzać, wkroczył do środka i oparł się plecami o ścianę, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Witaj, Kakita-san - powiedział spokojnie. - Cieszy mnie, że powoli dochodzisz do siebie. To było brutalne uderzenie.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Szpital

Post autor: Seinaru »

*stukupuku*
Gdy Asagi był już po operacji, przytomny i świadomy tego co się z nim stało, w drzwi sali zapukała stojąca w progu pielęgniarka. Starsza kobiecina zobaczyła, że młody samuraj przywieziony ze stadionu ma już wokół siebie liczne towarzystwo, co odrobinę zbiło ją z tropu. Miała jednak coś do przekazania, więc gdy tylko jej pozwolono, to znaczy, nikt jej nie wygonił ani nie przerwał, odezwała się.
- Przepraszam, Kakita-sama. Otrzymaliśmy list do Ciebie z prośbą o przekazanie, gdy odzyskasz przytomność. - Po tych słowach podeszła do stolika stojącego obok łóżka i położyła go na nim. Skinęła głową i wyszła z sali, wracając do swoich obowiązków.
Koperta była zwykła, biała, najtańsza. Została zapieczętowana kilkoma kroplami białego wosku, bez żadnej pieczęci ani znaku. W środku, gdyby Kakita albo ktoś zechciał otworzyć list, znajdowała się kartka z wypisanymi kilkoma zdaniami. Charakter pisma był paskudny, ale dało się go odczytać. Niektóre zdania były pokreślone, wyrzucone z treści już po ich napisaniu. Wyglądało to mniej więcej tak:
W kopercie oprócz listu znajdował się jeszcze wisiorek w kształcie magatamy z akwamarynu. Nagroda, którą Seinaru otrzymał za zwycięstwo w turnieju w Hanamurze cztery lata temu. Od tamtego czasu zmieniło się prawie wszystko oprócz jednego - Pasterzowi naprawdę kiepsko szło wyrażanie emocji i pisanie listów.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Szpital

Post autor: Kakita Asagi »

Asagi odnotowawszy pojawienie się kogoś w pokoju, podniósł się ponownie, a w ów osobie rozpoznał... swoją żonę. Z początku był zdziwiony, minęło wiele czasu od kiedy ostatni raz ktoś czekał na niego i nie do końca wiedział, co w zasadzie powinien zrobić. W tym momencie jego oczy padły na trzymaną przez kobietę parasolkę, tą samą którą kupił jej na porankiem. Czyli przybiegła tutaj prosto z areny, do niego...
Na jej ukłon odpowiedział jedynie skinieniem głowy, jego ciało bardzo wyraźnie zbuntowało się przeciwko niskiemu kłanianiu się, ale... to przynajmniej było coś, co znał. Odpowiedź na powitanie, zachowanie podyktowane szacunkiem, ale i zwykłą etykieta, fragment normalności, jego normalności. Ayame weszła, a on siedział teraz w dosyć żałosnej formie. To nadal było dla niego obce, ale kiedy kobieta się odezwała... niebieskooki poczuł ukłucie w piersi. I nie, nie była to "pamiątka" po otrzymanym pchnięciu, to było coś innego. Ktoś naprawdę się o niego martwił. Teraz było mu głupio i nie wiedział co odpowiedzieć, jak to dobrze, że Ayame opuściła na chwilę oczy. Było mu głupio, nie powinien jej był ze sobą zabierać na arenę, nie chciał by go oglądała w takim stanie, z drugiej strony, skąd mógł wiedzieć, że sprawy przybiorą taki, a nie inny obrót?
Kakita nie mógł się jednak bić z myślami nieskończoność. Jego żona bowiem zebrała się w sobie i podniósł spojrzenie spoglądając na niego i jeśli do tej pory samuraj był zagubiony, to teraz istotnie już nie wiedział, co zrobić. Otwarte mówienie o swoich uczuciach było rzadkością, nawet wśród małżeństwa. Oczywiście, możliwym było, że Ayame mówi tak z grzeczności, ale... wcale nic na to nie wskazywało.
- Ciesze się, że przyszłaś, Oku-san. - odpowiedział nie mając niczego lepszego do powiedzenia i zamykając wiele różnych myśli w kilku słowach. To, że tu przyszła, że czekała, to było miłe, w taki, dziwny sposób. Lata spędzone na polu walki sprawiły, że Kakita przestał o sobie myśleć w kategoriach osoby, którą powinno się chronić, lub martwić. Był wojownikiem, kiedy ruszał do walki, zapominał o sobie. Może zbyt często.
- Przepraszam, że musisz to oglądać. - zwrócił się do niej ponownie, w zasadzie... no w zasadzie nie wiedząc, co powinien innego powiedzieć. Było mu źle, wolał jej oszczędzić widoku swojej słabości, a na pewno dzień po ślubie. Oczywiście, rolą żony było trwać przy mężu na dobre i na złe, ale dlaczego musi być to złe? Widziała jego porażkę oraz to, że dał się tak głupio trafić. Głupio w tym przypadku oznaczało, że o mal nie zginął. I to bez dobrego powodu. To go drażniło, chciał zrozumieć, dlaczego. Podejrzewał, że Ayame również się zastanawiała, o co w tym wszystkim chodzi, ale na szczęście, nie będzie się mógł teraz nad tym zastanawiać sam, bowiem w pomieszczeniu pojawił się Akahoshi-dono. No tak, on też tam przecież był i o ile jego żona na pewno nie była w stanie nadążyć za morderczym tempem obu wojowników, to Akahoshi owszem. Co powie mu na temat walki? Czy go zruga za błędy? Nie, przyszedł sprawdzić jak się czuje i chyba podzielał jego zdanie.
- Dziękuje za twoje miłe słowa, Akahoshi-san. - odpowiedział z lekkim ukłonem, ewidentnie dziwnie mu było z tym, że nie mógł odpowiedzieć z pełnymi honorami, ale chyba zamaskowany shinobi potrafił to w pełni zrozumieć. Dalej wypadało się odnieść do jego słów dotyczących kwestii, nad którą on zastanawiał się od dłuższego czasu.
- Istotnie, ten cios był potężny... To będzie cenna lekcja. Nie zapomnę. - odpowiedział poważnym głosem zaciskając dłonie w pieść na kołdrze. To, co się stało, nieco zachwiało jego światopoglądem. I nie, nie wątpił w ideę honorowych pojedynków, problemem było jednak, jak zareagować w przyszłości. Stanął przed potężnym wrogiem i zastosował się do zasad, przez co omal nie zginął. Może należało wyprowadzić własne uderzenie wcześniej tak, by wygrać? "Wygrać, a zwyciężyć to jednak nie to samo", tak samo jak "nigdy nie przegrać, nie znaczy zawsze wygrywać" - Kakita znał zarówno te słowa, jak ich interpretacje. To była lekcja, z której będzie musiał wyciągnąć naukę. Przede wszystkim, jeśli jeszcze kiedyś przyjdzie mu walczyć w podobnym pojedynku, to stoczy go inaczej. Nie będzie hamował ruchów, nie będzie się uchylał, nie zabije przeciwnika, ale jednocześnie nie pozwoli mu się doprowadzić do takiego stanu. Ponad to, nie dać się wrobić w taką sytuację.
- Czy, ominęło mnie coś ważnego? - zapytał niejako z grzeczności, niejako z ciekawości, wszak nie będą tutaj nad nim siedzieć jak na pogrzebie, przecież (jeszcze) nie umarł. Zanim jednak któreś z nich odpowiedziało na jego pytanie, do pokoju weszła jaka starsza kobieta, która najwidoczniej go szukała. Grzecznie weszła, zostawiła kopertę i wyszła. Niebieskooki posłał Ayame i Akahoshi'emu zdziwione spojrzenie po czym sięgnął lewą rękę po kopertę, obrócił ją w dłoniach szukając pieczęci, ale nie znalazł takowej. Pozostawało więc otworzyć ją i zajrzeć do środka. Był w niej tajemniczy wisiorek oraz list i chociaż początkowo to ozdoba przykuła uwagę samuraja, to każde kolejne słowo zapisane na kartce sprawiało, że oczy Kakita otwierały się coraz szerzej (a czasem zwężały się, by doczytać co autor wiadomości miał na myśli)... Zakończył czytać. Złożył w palcach list i schował go do koperty po czym spojrzał przed siebie, następnie na sufit. Jeśli wydawało mu się, że w tym dniu nic go już nie zdziwi, to wiadomość od Seinaru przewróciła wszystko do góry nogami. Nie wiedział czy to żart, próba przekupstwa, a może szczere wyznanie kogoś, kto nie bardzo umie wyrażać myśli. No po prostu... zgłupiał. Asagi zgłupiał, jego świat się obrócił jak w kalejdoskopie. Poważnie nie wiedział, co powinien w tej chwili zrobić. Znaczy wiedział, odpowiedzieć, ale co?
- Oku-san, muszę napisać list. Będę potrzebował twojej pomocy... - zwrócił się do żony, która na pewno zrozumie, że pod hasłem "pomoc" kryją się "zdobądź przybory do pisania i będziesz pisać", po czym gdy Ayame na chwilę wyszła, podał wiadomość do Akahoshi'ego, który wszak był przecież do niedawna Cesarzem wielkiego kraju więc pewnie nie raz nie dwa oficjalną korespondencją się zajmował i różne dziwne listy dostał.
- Co o tym myślisz, Akahoshi-san? - zapytał z nadzieją, że zamaskowany szermierz pomoże mu jakoś myśli i rzeczywistość pozbierać...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Szpital

Post autor: Kakita Ayame »

Musiała przyznać, że trzymał się całkiem dobrze jak na atrakcje jaki dzisiaj mu los zafundował. Ich relacja budowała się powoli i to w dość niecodzienny sposób. Nie w każdym małżeństwie już drugie dnia zawisa groźba owdowienia. Przyjęła więc podziękowania lekkim skinieniem głowy. Oboje nie do końca wiedzieli co robić, To jak chodzenie w ciemności po omacku. Delikatnie badasz otoczenie a i tak nie jest pewne, ze się nie przewrócisz.
Udało się jej uporządkować myśli siedząc tam na korytarzu i po tej chwilowej słabości, która nie została zganiona uspokoiła się. Siedziała teraz nienagannie wyprostowana kiedy do pomieszczenia wszedł zamaskowany mężczyzna którego poznała na trybunach. Mgliste przeczucie podpowiadało jej, że był również na korytarzu kiedy tam oczekiwała na wynik zabiegu. Właściwie to nie miała pojęcia, czemu wtedy nie zwróciła na niego uwagi. Mogła być za bardzo zaprzątnięta swoimi myślami. Miała tylko nadzieję, ze nie poczuł się tym urażony. Zdawał się być dobrym człowiekiem i chyba z Asagim łączyła ich w trochę większa zażyłość niż „tylko spotkaliśmy się po drodze” przecież nie czeka się tyle czasu by dowiedzieć się co z przypadkowym człowiekiem poznanym w czasie podróży. Wykazywał się też troską. Nie wyobrażała sobie też nie wiadomo czego. Po prostu uznała, że panowie po prostu się znają. Chociaż jego postawa ze skrzyżowanymi rękami na piersi budziła jakby niepokój. Jakby sam przybyły odgradzał się od otoczenia.
Po uprzejmej wymianie zdań padło pytanie na które nie bardzo umiała odpowiedzieć ale było jakiś zagajeniem rozmowy wiec odpowiedzieć wypadało.
– Zdaje się, że wręczenie nagrody zwycięzcy turnieju- odpowiedziała niepewnie. Ale to chyba wszystko… dodała wręcz przepraszającym tonem.
Na tym goście nie skończyli się, tym razem na chwilę pojawiła się pielęgniarka. Ayame znała ją, w końcu wszyscy się tu znali chociaż miała wrażanie że nie została rozpoznana. Jakby się można było spodziewać kobieta przyszła tu z jakimiś lekami albo chociaż sprawdzić jak się miewa pacjent, ale ku jej zdziwieniu nie o to chodziło. Dostarczyła jakiś list a przynajmniej kopertę i położyła ją obok łóżka wprawiając Ayame w konsternację. Nie powinno ją to interesować, ale była ciekawa co może zawierać przesyłka. Uważnie obserwowała jak Asagi czyta list. Ona starała się coś wyczytać z jego postawy i mimiki. Nie znała go za dobrze, wiec trudno było jej orzec co naprawdę myśli. Ale to co przeczytał zrobiło na nim wrażenie. Raz otwierał szeroko oczy a innym razem nie mógł się uwierzyć w to co czyta (ewentualnie nie mógł się doczytać) no i ten wisiorek… nie widziała co przedstawia ale z pewnością był no naszyjnik i wyglądał na drogi. Droga rzecz w tak niepozornej kopercie. Zaintrygowało ja to jeszcze bardziej.
– Tak, oczywiście – skłoniła się wyłapując intencję prośby. Wyszła z Sali na poszukiwanie czegoś do pisania. Bywała tu dość często więc wiedziała, gdzie takie przybory można znaleźć ale i tak zajęło jej to więcej czasu niż zamierzała. Z drugiej strony nie mogła to być pierwsza lepsza kartka jaka jej wpadła w ręce. Musiała być lepsza od tej na której przyszedł list, choć to nie było zbyt trudne do spełnienie. Niejako wyłapała też drugą aluzję by zostawiła ich samych. Panowie zyskali trochę czasu na rozmowę. Dając im jeszcze chwilę na załatwienie spraw zapukała do sali by nie zaskoczyć ich powrotem po czym skierowała pytające spojrzenie na Kakitę w poszukiwaniu dalszych poleceń.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szpital

Post autor: Natsume Yuki »

Yuki poczekał, aż małżeństwo się rozmówi, i będzie mógł bez problemów porozmawiać na temat tego, co się wydarzyło - i tego, co miało nadejść. W końcu już wtedy, kiedy rozmawiali na trybunach, Natsume planował porozmawiać z Kakitą i na spokojnie rozplanować ich następne ruchy, oraz sposoby na komunikację zanim ustalą jakieś jedno, określone miejsce, gdzie będą mogli bez najmniejszego problemu się spotykać i rozmawiać na tematy powstającego właśnie ugrupowania. Cóż, niestety te zamierzenia upadły w momencie, w którym Asagi został wysłany do szpitala przez brutalny atak Seinaru, ale co się odwlecze, to nie uciecze - najważniejsze, żeby Kakita wrócił do pełni zdrowia. Zdrowie jest najważniejsze, sprawy biznesowe mogą przecież poczekać. Zwłaszcza, kiedy są one w aż takich powijakach.
Oczywiście, z szacunku nie podsłuchiwał szczegółów tego, o czym rozmawiali. Po prostu poczekał na odpowiedni moment, by na spokojnie dołączyć do towarzystwa.
Skinął lekko głową, kiedy Kakita powitał go i podziękował za pozdrowienie. Cóż, należało mu się. Zachował się nadzwyczaj honorowo, kiedy samemu oddał pojedynek by nie dać się ściągnąć na dno przez nieprzestrzegającego zasad pojedynku Seinaru. Odczekał moment, po czym sięgnął do maski i zdjął ją, by przypiąć ją następnie do paska. O ile jego dawne imię znała większość ludzi na kontynencie, o tyle jego twarz mogli kojarzyć tylko nieliczni, i to nie spośród samurajów, którzy nie interesowali się przecież oficjalną koronacją. A i to niekoniecznie - kiedy objawiał się jako obiecujący shinobi i na początku swoich rządów, był urodziwym młodzieńcem o delikatnych rysach, ciemnych włosach i gładkiej twarzy. Teraz zaś? Krótkie, białe włosy, nieco wychudzona twarz pokryta zarostem, widoczne oznaki zmęczenia - nawet ci co go znali zapewne mieliby problem z poznaniem go od razu.
Dlatego też mógł w miarę bezpiecznie zdjąć maskę. Przynajmniej na ten moment. Ale, dla spokoju ducha, głęboki kaptur pozostał na swoim miejscu.
-Lekcja dla nas wszystkich, Kakita-san - powiedział spokojnie. - Nie mogliśmy się spodziewać, że ktoś o tak monstrualnej sile zachowa się tak bezmyślnie. Walczyłeś zgodnie z regułami, i oczekiwałeś że przeciwnik, również samuraj, również to zrobi. Tutaj wina stoi po stronie tego, który zachował się jak ronin.
Uśmiechnął się delikatnie.
-Moralnie, to Ty wygrałeś ten pojedynek. I wielu się z tym zgodzi.
Następnie Asagi spytał się, czy coś go ominęło - ale na to pytanie odpowiedziała Ayame, więc Yuki tylko przytaknął w celu potwierdzenia.
Wtedy też usłyszał, że ktoś zbliża się do drzwi, więc odruchowo znów sięgnął po maskę, zanim pielęgniarka jeszcze sięgnęła po klamkę. Kiedy więc weszła, Yuki ponownie miał na sobie pełny strój. Kobieta podała Asagiemu jakiś zwitek papieru, który najwidoczniej był zaadresowanym wobec niego listem. Poczekał, aż pielęgniarka wyjdzie, po czym ponownie zdjął maskę i spojrzał uważnie na samego samuraja, który podczas lektury zdawał się pokazywać całe istniejące spektrum mimiki i przedstawienia emocji. Na zmianę zaskoczenie, niepewność, zszokowanie, niedowierzanie, a po drodze kilka innych i wszystkie pomiędzy. Natsume, zaciekawiony, przyjrzał się też przedmiotowi zawartemu w wiadomości. I teraz to on otworzył szerzej oczy.
-Ten wisiorek...
Kakita poprosił swoją małżonkę, by wyszła i poszukała przyborów do pisania. Kiedy zaś Ayame wyszła z sali, samuraj podał list Natsumemu, który podszedł, wziął wiadomość w dłoń i uważnie przestudiował treść. I z każdym słowem, miał coraz mocniejszą chęć parsknięcia śmiechem.
-Najpierw zachowuje się jak bandyta, a teraz próbuje udawać żal i litość - powiedział spokojnym tonem, lecz z wyczuwalnymi nutkami chłodu.
Spojrzał na Asagiego.
-Kiedy byłem szkolony na ninja, wkuto mi jedną ważną zasadę. Ci, którzy w sytuacjach z narzuconymi odgórnie zasadami nie wahają się ich łamać dla własnego splendoru, i którzy nie potrafią przestrzegać dyscypliny i tradycji, nie różnią się niczym od wściekłych psów. - Westchnął. - Dlatego też teraz nie jestem w stanie wyciągnąć z siebie jakiejkolwiek pozytywnej postawy wobec Seinaru.
Na jego twarzy pojawił się jednak lekki uśmiech.
-Cóż, przynajmniej dobrze, że sam to zauważył. Ten wisiorek - tu wskazał na naszyjnik z listu - należy do zwycięzcy poprzedniego turnieju, i prawdziwego wojownika. W rzeczy samej, zdecydowanie bardziej pasuje do Ciebie, Kakita-san.
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Szpital

Post autor: Kakita Asagi »

Widząc, jak Akahoshi zdjął maskę, niebieskooki samuraj podniósł lekko brew w geście zdziwienia, nie spodziewał się takiego kroku po szermierzu, ale z drugiej strony... Akahoshi wyglądał zupełnie inaczej niż Natsume, które spotkał niewiele ponad 4 lata temu. Wtedy był to stosunkowo młodo wyglądający shinobi o ciemnych włosach, a dzisiaj.... nie by, Akahoshi wyglądał jakoś źle, czas bowiem wydawał się być dla niego łaskawy, jednakże trzeba by się naprawdę postarać, by rozpoznać w nim Cesarza. Brak fotografii, a nawet dobrych obrazów czy nawet rysunków zapewniały całkiem skutecznie anonimowość, poza tym, kto miałby go tutaj znać? Asagi nie miał wątpliwości co do tego, że jego małżonka nie rozpozna w mężczyźnie cesarza kraju położonego na dalekim południu, podobnie jak reszta personelu szpitala...
Ayame wyszła, a oni zostali na chwilę sami. Niebieskooki nie od razu odpowiedział na pierwsze Akahoshi'ego dotyczące siły pchnięcia i zachowania przyszłego (a może już obecnego) shoguna? Ich przemyślenia były generalnie zgodne, a słowa w liście Seinaru jedynie potwierdzały, że wydawał się on istotnie nie bardzo wiedzieć, co zrobił nie tak. Czuł co prawda jakieś wyrzuty sumienia, tak wynikało z listu, jednakże niebieskooki nie bardzo potrafił zrozumieć, jak tak sławny wojownik mógł mieć tak niepewną... rękę?
- Nigdy nie przegrać, nie znaczy zawsze wygrywać. Doceniam twoje słowa i jestem za nie wdzięczny. Moglibyśmy długo dyskutować nad ideą formy i zwycięstwa, ale chyba nie ma o czym. - odpowiedział na pierwsze słowa Kensei'a samemu dalej rozważając to, co się wydarzyło. Seinaru i Kakita pochodzili z dwóch zupełnie różnych światów, jeden miał za sobą kilka pokoleń tradycji i szlacheckie wychowanie, drugi... wydawał się być istotnie człowiekiem falą. W zasadzie, Asagi dostrzegał tylko jeden cel tego wszystkiego, a może po prostu chciał widzieć ów cel i nadać temu co się stało jakiś większy sens.
- Jak obaj wiemy, krzyżując z kimś ostrza, można dostrzec jego dusze. Jednakże, nie oznacza to, że ma się to nam podobać. Sądzę, że celem tej walki było pokazać, co może spotkać wrogów Yinzin, jeśli bowiem samuraj w rzekomo honorowym pojedynku może poważnie zranić przeciwnika, to co zrobi prawdziwemu wrogowi? - rzekł niebieskooki, niejako przedstawiając podsumowanie swoich przemyśleń nadające nieco sens temu, co się wydarzyło, po czym dodał - W każdym razie, ja będę tak o tym myślał. i uśmiechnął się lekko, niejako czyniąc "dobrą minę, do złej gry". Prawda była taka, że wyciągnął z tego wiele nauki, ostra broń służy tylko do zabijania, nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Jeśli jeszcze kiedyś będzie musiał stanąć do podobnej walki, to nie zapyta przeciwnika o zgodę co do zdjęcia ciężarków - miast tego poinformuje go, że w walce zwyczajnie go zabije. Może to samo pozwoli starcie rozwiązać? Ewentualnie, będzie musiał być bardzo pewny osoby, z która ma się zmierzyć, może przed walką udadzą się na herbatę, a skoro o tym mowa, w drzwiach pojawiła się jego żona wraz z przyborami do pisania oraz zestawem do herbaty - zaradna kobieta, pomyślała o wszystkim.
- Zatem zachowam go. Będzie przestrogą. - rzekł niebieskooki ważąc w dłoni przekazany mu kamyk. Był ładny i miał z sobą historię, należał do poprzedniego mistrza turnieju. Może uda się go wkomponować go w głowicę swojego miecza, no cóż, będzie się martwić w odpowiednim momencie, na razie jednak trzeba odpowiedzieć na list, może nawet lepiej przed herbatą? Tylko w zasadzie, co napisać? Niebieskooki podniósł się lekko opierając plecy o oparcie łóżka i skrzyżował dłonie na piersi. Zastanawiał się, jakie słowa będą odpowiednie, co będzie miało sens, wyrazi jego myśli, a jednocześnie zostanie przez Seinaru zrozumiane? Cóż...
- Oku-san, przygotuj tusz proszę, zaraz podyktuję ci wiadomość... - zwrócił się do Ayame, wierząc, że jego małżonka niewątpliwie potrafi władać pędzelkiem i znała znaki, pytanie tylko, czy Kei będzie je również znał. Po jego wiadomości Kei nie miał wątpliwości co do tego, że literatura raczej nie była "przyjaciółką" włócznika, tak więc chyba lepiej ograniczyć się do prostych zwrotów i bez odwoływania się do archaizmów. Heh... wolałby sam pisać, jego styl pisma był podobny do jego sposobu władania mieczem - elegancki i ostry, generalnie, uważał go za ładny, no cóż... niech wiadomość do Seinaru napisze kobieta. Będzie w tym też coś symbolicznego.
- Hatamoto Kakita Asagi, Kakita-ha Taka-ryu Battodo, do Shoguna Seinaru Kei. - zaczął niebieskooki, decydując się na formalne rozpoczęcie listu, tak jak jeden szermierz pisze do drugiego. Nie znał stylu jakim władał Kei, tak więc nie zawarł go w liście, wszak sam zainteresowany go nie przedstawił, więc cóż... to samo w sobie było już informacją - to będzie formalny list.
- Dziękuję za zainteresowanie moim stanem zdrowia. Rokowania są dobre, niebawem powinienem wrócić do pełni sił. - kolejne zdanie, w którym Kakita niejako odniósł się do przekreślonych słów Kei'a dotyczących jego potencjalnego inwalidztwa, po czym kiedy Ayame zapisała odpowiednie znaki, kontynuował, przechodząc do kwestii najpoważniejszej, należało się jakoś odnieść do pytania, czy zamierza Kei'a zabijać, czy też nie. Zemsta była wpisana w bushido, pytanie tylko, jak się to miało w przypadku Asagi'ego. Nie spieszył się z mówieniem, uważnie układał w głowie kolejne słowa, musiały być dobre.
- Cieszy mnie, że nie widzisz we mnie wroga. Ja również go w tobie nie widzę i mam nadzieję, że ten stan się nie zmieni. - czy jego słowa zaskoczyły zgromadzonych w pomieszczeniu? Cóż, Asagi wiedział, że pragnienie zemsty to podszepty fałszywego umysłu, krępują wolę i zaciemniają percepcję. On jako wojownik nie mógł spoglądać przez taki pryzmat na świat, co jednak nie oznacza... że nie zamierza przekazywać swojej opinii na temat tego, co zaszło. Seinaru użył słowa "dziwna" na określenie sytuacji, było to ciekawe, wręcz szlachecki zabieg prowadzenie rozmowy i dyskusji. Ustawiał ich obu po jednej stronie barykady i kazał spoglądać na to, co się stało. Niejako, czyniąc ich obu współwinnymi temu, co zaszło, ale niebieskooki nie był temu winny i nie zamierzał udawać, że jest inaczej. Należało to jednak przekazać elegancko, ale wyraźnie.
- Nawet w najdziwniejszej sytuacji, nic nie dzieje się przypadkiem. Ta walka zaskoczyła mnie pod wieloma względami. Szczególnie zaprezentowana przez ciebie biegłość we władaniu włócznią. Mimo, że twoje ciosy były celne i potężne, nie było w nich tego, czego się spodziewałem. Dziękuję za naszyjnik, chcę ci dać coś w zamian: Miecz, ale i włócznia, są duszą samuraja. Krzyżując je, poznajemy swoje dusze. Skoro więc dusza jest mieczem, to tak jak on wymaga ostrzenia i opieki, tylko tak można wydobyć jej piękno. To jeden z sekretów. Powierzam ci go w zamian za ten klejnot. - tym razem niebieskooki złożył dłuższe zdanie, w którym znajdowało się bardzo, bardzo wiele. Co ciekawe, wszystko to było prawdą i wyrażało to, co myśli. Co z tego wyciągnie dla siebie Kei i czy cokolwiek, cóż, zależy już tylko od niego. Należało jakoś zakończyć list, chyba pozostawało krótko.
- Nasz pojedynek pozostanie w mojej pamięci. Jeśli staniesz przed Kogutami, wiem, że zgotujesz im to, na co zasługują. Nie zapomnij mnie o tym fakcie powiadomić. Jeśli nadejdzie czas, wezwij mnie jako shogun jednego z hatamoto. Bądź zdrów. - tutaj dał Ayame znak by na moment przerwała po czym dodał Podpiszę się osobiście, gdzieś w kimonie powinna być hanko... - i taka była prawda. Niebieskooki miał czym się podpisać, jako hatamoto musiał być gotów sygnować odpowiednie dokumenty, czyż nie?
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kakita Ayame
Gracz nieobecny
Posty: 141
Rejestracja: 9 mar 2020, o 18:27
Wiek postaci: 23
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.

Re: Szpital

Post autor: Kakita Ayame »

Ściągnięcie maski przez Kenseia było dla Ayame lekkim zaskoczeniem. Przez jakiś czas zastanawiała się czemu mężczyzna zakrywa twarz ale niegrzecznym było pytać. Chociaż nie ma co ukrywać, że było to nieco dziwne. Przez chwilę nawet rozważała czy nie jest on aby szkaradny albo ma jakąś paskudną bliznę( czyli jest szkaradny) i chce to ukryć. Kiedy odsłonił twarz mogła to zweryfikować. Nie wyglądał dobrze. To znaczy wyglądał na zmęczonego i pewnie byloby lepiej gdyby się ogolił ale cóż nie jej to oceniać. Ayame lekko się speszyła, przyglądała mu się odrobinkę za długo niż wymagała tego grzeczność, ale przecież to nie jej wina że nadal miał kaptur, który utrudniał lepszą ocenę sytuacji.
Wracając jednak do tematu w drodze powrotnej zgarnęła zestaw do herbaty, która już naciągała w dzbanuszku. Herbata jest zawsze dobra. Teraz była gotowa do dalszych działań. I zgodnie z poleceniem przygotowała sobie miejsce do pisania. Rozłożyła papier i przygotowała tusz do pisania gotowa to robić pod dyktando swojego męża. Czytać umiał, pisać zapewne też… chociaż w tym stanie lepiej było się powstrzymać na jakiś czas. Nie by sama czynność należała do ciężkich ale była dość precyzyjna i wymagała poruszania ręką , która dopiero przeszła dość skap likowany zabieg…
Sięgnęla po pędzelek.” Hatamoto Kakita Asagi, Kakita-ha Taka-ryu Battodo, do Shoguna Seinaru Kei. ”Pierwsze słowa listu sprawiły, że zamarła nad kartką i zbladła. W duszy zaczęła ją ogarniać panika połączona z wstydem. Pierwsze słowa i… były trudne. Kakita-dono wybacz mi proszę moją karygodną niewiedzę i powiedz mi proszę jak zapisać twoje imię i nazwę szkoły. zdecydowała się jednak zapytać a w głosie czuć było wstyd. Nie wiedziała, po prosty nie wiedziała jakich znaków ma użyć czy był płytki żółty a może jasnoniebieski albo no nie wiem coś innego? Nigdy też nie zapisywała nazwy tej szkoły choć wiedziała za słyszenia, że taka istnieje, jako jedna z trzech szkół samurajskich. Sytuacja była dość niezręczna. Miała nadzieję, że nie zostanie bardzo źle odebrana. Umiała pisać tylko… tylko właśnie.
Na szczeście dalsza część lisu już nie sprawiła trudności, a nie mogła się pomylić w stawianiu znaków bo nie było miejsca na poprawki. Raz tylko się zawahała, kiedy musiała użyć męskiej formy w zdaniu. Ale i to nie trwało długo. Nie zastanawiała się nad treścią tylko nad tym jak zapisać kolejne znaki.
Kiedy skończyła pisać podała ostrożnie papier tak by tusz się nie rozmazał autorowi listu, by ten mógł go przeczytać i pospisać się zgodnie ze swoją prośbą.
Kiedy tylko Asagi zatwierdzi list i popatrzy go swoim podpisem Ayame zapakuje go zabezpieczając pieczęcią z wosku podobnie jak list na który była to odpowiedź. Po czym kłaniając się lekko uda na poszukiwanie sanitariuszki, która go dostarczyła.
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Szpital

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume skinął lekko głową, gdy Kakita wspomniał o tym, że cała ta ich walka mogła być tylko pokazem tego, jak silni mogą być mieszkańcy samurajskich wysp - oraz swego rodzaju ostrzeżeniem dla shinobi, aby wiedzieli co może im się stać, jeśli spróbują kiedykolwiek naruszyć status quo pomiędzy nimi a dumnymi wojownikami. Oczywiście, to jak najbardziej miało sens - każdy, kto mógł zauważyć albo nieludzką prędkość walczących, albo monstrualną siłę ataku wyprowadzonego przez Seinaru, na pewno pomyślałby dwa razy, zanim spróbowałby stanąć naprzeciw mieszkańcom Yinzin i Teiz. Mało kto potrafiłby nadążyć za wyszkolonym samurajem - a jeszcze mniej osób potrafiłaby przetrwać takie trafienie. Jednak w całej tej logice jedno mu się nie zgadzało...
Dlaczego wystawiliby do takiej walki tak dobrze wyszkolonego wojownika jak Kakita, mając przy tym świadomość że po trafieniu od Seinaru może on stracić zdrowie, albo nawet życie? Czyżby zupełnie nie mieli szacunku do stanu jednego z ich przedstawicieli, tak że byli gotowi po prostu rzucić go na żer bez najmniejszego śladu współczucia? Nie, to nie brzmiało jak coś co pasowało do samurajów. W jego przeczuciu, ta walka mogła być tylko pokazowa - lecz takie jej zakończenie wyszło tylko i wyłącznie przez to, że Seinaru nie miał w sobie za grosz dyscypliny, i nie rozpoznałby jej nawet gdyby tańczyła przed nim taniec kagura.
-Być może była to walka pokazowa - powiedział w końcu. - Nie zmienia to jednak faktu, że Seinaru posunął się w niej zdecydowanie za daleko, ignorując zasady - i to jest w moim mniemaniu niedopuszczalne.
Ostatecznie jednak pokręcił głową. Nie do niego należało takie ocenianie, co jest prawidłowe a co nie. Nie znał kultury samurajskiej na tyle dobrze, żeby móc wydać zgodny z prawdą werdykt - dlatego też po prostu postanowił się wycofać. Uśmiechnął się jednak, gdy Asagi wspomniał o tym że przyjmie akwamarynowy wisiorek i będzie go przechowywać. Sam przedmiot nie miał żadnych magicznych właściwości - ale mógł mieć spore znaczenie sentymentalne, dlatego też noszenie go ze sobą nie było takim złym pomysłem.
Wtedy też Asagi zaczął dyktować list swojej małżonce, a Natsume spojrzał przez okno. Wyglądało na to, że turniej już się zakończył - będzie mógł więc teraz na spokojnie wyruszyć dalej, i zaobserwować więcej świata. Miał teraz sporo planów na nadchodzące lata: będzie musiał rozbudować Kenseikai, i pozwolić organizacji postawić pierwsze kroki. Do tego będą potrzebowali sposobu na utrzymanie, siedziby, kontaktów... samo to będzie wymagało zwiedzenia świata wzdłuż i wszerz.
I to się zapowiadało fantastycznie.
Odwrócił się w kierunku Asagiego.
-Cóż, wydaje mi się, że nadchodzi pora żebym ruszał dalej. Musimy się upewnić, że Kenseikai stopniowo ruszy z miejsca. - Uśmiechnął się. - Będę się z Tobą kontaktować listami, wyślę je do szkoły w Kaigan, o której wspomniałeś. Będę tam podawać gdzie możesz odpowiedzieć, jeśli będziesz potrzebować. Wiadomości nie będę podpisywać, ale rozpoznasz je...
Tu nachylił się nad wolnym kawałkiem pergaminu, i pożyczył na moment fude od Ayame. Pomyślał, jaki symbol będzie się nadawał dla rozpoznania wiadomości. Cóż, pierwsze co mu się rzuciło na myśl, to znak Hachimana, boga wojny - czyli trzy wirujące magatamy. Cóż, ale ten symbol był używany również przez wiele wojsk świata - czymś się musi wyróżniać...
Zaraz. Eureka.
Narysował na pergaminie niewielki symbol - składający się z trzech magatam, lecz zamiast wirować wokół siebie - były one zahaczone o siebie ogonami, tak że tworzyły razem symbol trzech skrzyżowanych rogów.
-... po tym znaku.
Poczekał na odpowiedź Asagiego, po czym z uśmiechem skinął głową w kierunku jego i Ayame, i sięgnął po maskę.
-Niech bogowie was prowadzą. Miło mi było Cię poznać, Kakita Ayame-san.
Nastepnie założył maskę i ruszył w kierunku wyjścia. Cóż, czas nie będzie czekać...
Świat też nie.

z/t
0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Szpital

Post autor: Kakita Asagi »

Niby prostą sprawą jest napisanie listu... pod warunkiem, że jest się obeznanym z cała ta trudną sztuką stawiania znaków i nie, by pytanie Ayame w jakikolwiek sposób oznaczało, że jest niedouczona - dokładnie przeciwnie, znała ich wiele, stąd jej pytanie. Co więcej, to Asagi powinien się jej już dawno przedstawić w prawidłowy sposób i pokazać, jak zapisuje się jego imię, bo w zależności od odpowiedniego zestawienia, mogło ono oznaczać "jasnoniebieski" czy też wariacje na temat cebuli, albo... jak to miało się w jego przypadku, dosyć nietypowe i troszku naginające zasady ortografii eleganckie zestawienie poranka (朝) ze sprawiedliwością (義). Zapis ten oczywiście nigdzie nie występował i wymagał czytania fonetycznego znaków, które w takim zestawieniu zwyczajnie dawały zupełnie inny dźwięk - ot uroki "dawnej mowy", tak czy inaczej, niebieskooki zreflektowawszy się, odpowiedział swojej żonie, na dłoni rysując odpowiednie znaki.
- Oku-san, moje imię zapisuje się następującymi znakami. Pierwszy to Asa 朝, jak w poranku, a drugie to Gi, 義, takie samo jako w sprawiedliwości. Co się zaś tyczy szkoły, to Taka zapisz znakiem 鷹, Ryu natomiast 流. - wyjaśnił swojej żonie nieco zakłopotany, że nie powiedział jej wcześniej. Bo wszak z dziesiątków znaków któż wie, jak zapisać jastrzębia, albo czy chodziło mu o smoka, czy też może strumyczek? Wszak nazwy takie jak "smoczy strumień" to zdecydowanie poprawna forma, nawiasem mówiąc, ciekawe czy w szkole Ryu właśnie takich problemów nie mają? Tak czy inaczej, jego żona zgrabnie napisała list, który on podpisał i następnie Ayame na chwilę zostawiła ich samych...(nawiasem mówiąc, sam ją musi o imię zapytać, dla pewności w przyszłości)

Słysząc kolejne słowa Akahoshi'ego, niebieskooki oparł się nieco o wezgłowie łóżka i zamyślił. Zgadzał się ze słowami szermierza, to co zrobił Seinaru dopuszczalne nie było i to pod wieloma punktami widzenia - co więcej, jeśli by go teraz zabił, to co zrobiłyby władze? W zasadzie, to też była cenna informacja dla niego - zakładając bowiem, że jego zwierzchnicy zdawali sobie sprawę z siły Seinaru i jego dosyć nieszablonowego charakteru, to zwyczajnie spisali oni Kakita na straty. Oczywiście, życie samuraja nigdy do niego w pełni nie należało, a istotą jego istnienia było służyć. Służyć oznaczało również umrzeć, kiedy trzeba umrzeć i myśl ta wpisana była w kodeks bushido, w zasadzie, nie tak dawno temu sam o tym mówił. Niebieskooki jednak wolał taką śmierć, która coś wniesie. Dla własnej wygody i zgodności z samurajskim etosem wolał myśleć, że jeśli starszyzna zakładała jego śmierć, to powód w tym był naprawdę dobry. Bezsensowne umieranie było sprzeczne z bushido i stanowiło zwyczajne marnotrawstwo. Możliwe również, że to co zrobił Kei zwyczajnie i ich zaskoczyło, a z racji międzynarodowej rangi turnieju nie mogli publicznie nic powiedzieć, wszak to obnażałoby ich niewiedzę i brak panowania nad swoimi ludźmi, a na to żadna instytucja wojskowa, a rządy samurajów zdecydowanie taką były, pozwolić sobie, nie mogła.
- Masz rację. Jak mówiłem, jest to dla mnie cenna nauka. - odpowiedział w końcu, odsuwając od siebie mroczne myśli. Nie było sensu się nad tym głęboko zastanawiać i szukać drugiego, a może i nawet trzeciego dna. Było jak było, sam Kei zaznaczył w liście, że nie widzi w Asagim wroga, więc co pozostawało? Uwierzyć mu, albo nie uwierzyć. Styl pisania jak i styl walki zdradzał jednak, że Kei nie jest wyrachowanym zbrodniarzem. Jest raczej, dosyć prostolinijny, lecz nie prostacki. Tak, szczery w tym co robi, niespecjalnie się nad tym głęboko zastanawiający, a robiący tym, co czuje bez złej woli. To było możliwe. Tak czy inaczej, nie miało to teraz większego znaczenia...

Słysząc, jak Akahoshi zamierza się już zbierać, niebieskooki poczuł lekki zawód. Może, miał takie wewnętrzne pragnienie by jeszcze chwilę pobyć z kimś, kto najpewniej rozumie go od strony drogi miecza, ale tak - wszystko ma swoje miejsce oraz czas. Kenseikai nie mogło czekać, ale z drugiej strony, wcale nie wymagało nadmiernego pośpiechu, trzeba jednak umieć odróżnić zwlekanie, od ostrożności i Kakita to rozumiał.
- Rozumiem, gdy wiatr wieje, trzeba łapać go w żagle. Żałuje, że nie udało mi się zmierzyć z tym białowłosym Uchiha, niejakimi Kyoushim, wyglądał na silnego szermierza. Cóż, szeroka jest sieć niebios, zobaczymy czy nasze ścieżki się kiedyś skrzyżują. - rzekł zamyślając się, a jednocześnie karcąc w duchu, wszak dopiero co przez pojedynek wylądował w szpitalu, a już myślał o kolejnym? Cóż, Żurawie chyba miały to we krwi - potrzeba sprawdzenia się w honorowej walce, chociaż po ostatniej zdecydowanie ostrożniej będzie podchodził do reguł potencjalnych starć, no i przygotuje coś specjalnego, wszak obiecał Akahoshi'emu że rozwinie jego jutsu i poprawi swoją technikę.
- Będę oczekiwał listów od ciebie... - odpowiedział, po czym uniósł lekko brew widząc jaki symbol zapisuje na kartce Kensei - to było istotnie proste, ale i genialne. Znał ten znak i umiał się z nim utożsamiać.
- Niech Amaterasu-sama zawsze oświetla twe drogi. Do zobaczenia, przyjacielu. - odpowiedział mu z szacunkiem i ukłonem i na chwilę znów pozostał sam...
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości