Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Dotarł do szpitala, a wieści jakie tam usłyszał nie napawały optymizmem. - Rozerwane ponad pół ciała? O, to nawet nie będę czekał... - No niestety, ale takiej amputacji to chyba jeszcze nikt nie przeżył. No więc co dalej? Rozejrzał się dookoła został potrącony przez jakiegoś nieznajomego. Znowu...
Seinaru podczas tego zlecenia znowu nie miał kontroli nad swoim życiem... przynajmniej takie odnosił wrażenie. Niemniej jednak nie gonił posłańca, który pewnie okazałoby się, że i tak nic nie wie. Zamiast tego sięgnął do swojej kieszeni i przeczytał znaleziony tam liścik. - W opuszczonym domu...?- Na kilometr śmierdziało to pułapką, ale cóż... nie było co czekać na rannego strażnika.
No dobrze... teraz nie zależało mu na własnym bezpieczeństwie, bardziej chciał po prostu popychać historię do przodu, aby jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie znajduje się Cana. A jeśli naprawdę okaże się, że nie będzie w stanie wybrnąć z zastanej tam sytuacji? Seinaru nie wiedział jeszcze co czeka go na miejscu, jednak zaufał swoim umiejętnościom i ruszył ze szpitala w poszukiwaniu opuszczonego domu.
z.t.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Aka nienawidził szpitali. Zawsze kojarzyły mu się z umieralnią, nawet jeżeli musiał tutaj przyjść z jakiegoś o wiele bardziej błahego powodu, na przykład dwóch kunai wbitych w plecach. Walka z Yuu była męcząca i niestety dla Uchihy - bardzo wymęczająca psychicznie. Rany na ciele nie stanowiły dla niego większego problemu - przecież to tylko kilka zadrapań i dwie nieco większe rany. Piękne panie zajmujące się leczeniem z pewnością poradzą sobie z taką pierdołą, a Chakra prędzej czy później się zregeneruje. Gorzej było z samym wnętrzem chłopaka - był na siebie zły. Oczekiwał od siebie czegoś więcej, czegoś... lepszego. Problemem w tej walce był brak jakichś sensownych technik. Ale teraz przynajmniej zrozumiał, że gdy już opadnie piach, gdy wszyscy zejdą z areny on będzie musiał dalej ćwiczyć. Trzeba być lepszym. Silniejszym.
z.t
0 x
I'd rather watch my kingdom fall
I want it all or not at all
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.
Cała osada żyła turniejem już od tygodni i wreszcie nadszedł ten dzień.
Cały szpital został postawiony w stan podwyższonej gotowości, w końcu na arenie miały się odbywać walki a to oznaczało mniej lub bardziej rannych. W powietrzu czuć było pełną napięcia atmosferę oczekiwania na rozwój wypadków. Musiało być poważnie. Na co dzień nie działo się tu zbyt wiele. Sama populacja Yinzin nie była zbyt duża, a ludzie też potrafili o siebie zadbać. Samurajowie byli biegli we władaniu bronią więc wypadki na treningach choć oczywiście były nieuniknioną konsekwencją używania ostrych narzędzi to zdarzały się rzadko. A co do reszty grup społecznych zwykle nie były na tyle poważne by wymagać interwencji medyków, których i tak było jak na lekarstwo.
Tym razem jednak ściągnęli nawet ją choć na co dzień nie pracowała w szpitalu. Naprawdę musieli się spodziewać ogromu pracy albo chcieli się pokazać od najlepszej strony. Choć osobiście stawiała na to drugie bo coś się jej obiło o uszy że samych zawodników miało być nie więcej niż dwudziestu. Może chodziło o publiczność, która spożywszy alkohol po turnieju będzie powodowała zagrożenie dla swojego najbliższego otoczenia i swego zdrowia. Raczej dla siebie bo nitkt tu nie pozwoli naruszać swego mienia.
Ayame zauważyła pacjenta wkraczającego na tereny korytarza i od razu podeszła do niego i zapytała się starając się mówić płynnie i wolno tak jak jej kazano na odprawie. -Witamy w szpitalu w Watarimono. Nazywam się Natsumori Ayame. W czym mogę pomóc? - przyglądała się czujnie przybyszowi. Ni chciała być nachalna, ale była ciekawa przybyszy zza morza. Sama najdalej w swoim życiu była na Teiz a i to było dla niej nie lada wyprawą.
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.
Ayame uśmiechnęła się w kierunku nieznajomego, który już nieznajomym nie był gdyż się przedstawił. Niepokoił ja jednak sposób w jaki się przedstawił. Może tak robili na kontynencie, jednak poczuła się nieco nieswojo. Zwłaszcza jak zobaczyła jego zęby. Były dziwne, nie widziała nikogo z takimi. przywodziły jej na myśl drapieżne ryby. Ale tak poza tym wygadał normalnie, niebieskie oczy nie były tu normalne ale słyszała, że ludzie takie miewają więc tu jeszcze mogła to jakoś zrozumieć.
Dzięki latom treningów w ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć i myśli nie dała po sobie poznać, że jest osobą o małej znajomości świata. Byłoby niegrzeczne wpatrywać się w przybysza jak sroka w kość. A skoro jest jakby gospodarzem, to do czegoś zobowiązuje przynajmniej do starań by nie urazić zawodnika turnieju. -Cieszę się, że jakość usług panu odpowiada - odpowiedziała dyplomatycznie. - Przykro słyszeć, że przegrał pan pierwszą walkę. Przeciwnik musiał być bardzo silny - dodała. - A kim był i z jakiego kraju przybyliście? zapytała nie mogac się powstrzymać. Choć była świadoma, że zupełnie nic jej to nie powie, ale chciała wiedzieć. W końcu to mogła być jedyna okazja by usłyszeć cokolwiek o świecie.
Wpadł do budynku niczym mały huragan, przy okazji zwracając na siebie uwagę chyba większości personelu. Co prawda nie wykrzykiwał niczego, ale szybkie i mocno stawiane kroki oraz ciągnięcie za sobą nieco niższej od siebie dziewczyny z całą pewnością zwracało uwagę. Tym bardziej tutaj, w krainie samurajów, gdzie każdy raczej prezentował powściągliwość w wyrażaniu swoich emocji. Po chwili pytań kilku osób z obsługi otrzymał informację, gdzie został skierowany pierwszy ranny z turnieju. Panie z recepcji poleciły mu udać się na górę, a tam znaleźć odpowiedni pokój. Ruszył więc w wyznaczonym mu kierunku, niemalże wbiegając po schodach.
-Hari...- Powiedział, wpadając do pomieszczenia, gdzie powinien znajdować się Hozuki. Nie był jednak sam, w środku oprócz kapłana była też pewna nieznajoma. Kolejna dzisiaj piękna nieznajoma, którą Hoshigaki miał okazję dostrzec. Chyba miał niesamowite szczęście, ale niestety młodzieniec obecnie był bardziej skupiony na dowiedzeniu się, jak czuje się Harisham.
-Przeszkadzamy?- Zapytał, wchodząc już całkiem do pokoju, przy okazji wprowadzając za sobą Tamaki. Puścił również jej dłoń, zorientował się bowiem, że nadal ją trzymał, co mogło dziwnie wyglądać. Nieco się zmieszał, chrząknął więc i spoglądał to na swojego kolegę, to na jego nową znajomą. Może to lekarka?
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
Ledwo nadążając za Yosuke udałam się do szpitala. Kiedy weszliśmy już do budynku rozglądałam się pełna ciekawości, była to moja pierwsza wizyta w szpitalu. W moim rodzinnym Kyuzo to Kuyuna zawsze zajmowała się jakimikolwiek moimi kontuzjami, więc nigdy nie było potrzeby abym była w takim miejscu. Jak się okazało, nim zdążyliśmy przyjść, Harisham został już kompleksowo opatrzony i wydawał się wracać powoli do siebie i... I miał już towarzystwo. Zaskoczona ujrzałam ciemnowłosą kobietę jak rozmawiała z Hozukim. - Witaj Harisham-san, jak się czujesz? Dzień dobry pani, zajmuje się pani rannymi z turnieju? - zapytałam się wchodząc do pokoju za Yosuke. Harisham jak się okazało również był zaskoczony kiedy nas zobaczył ale myślę że się ucieszył że go odwiedziliśmy, mimo tego co powiedział.
Krótki wygląd: Niezbyt wysoka ciemnowłosa kobieta o ciemnych oczach o gęstych rzęsach i bladych ustach. Ubiera się w tradycyjne kimono. Posiadająca urodę charakterystyczną na Lazurowego Wybrzeża.
Ciemnowłosa słuchała wypowiedzi poszkodowanego w milczeniu , pewnie zapomni połowę z tych dziwnych nazw. Ale na ten moment każda brzmiał interesująco i egzotycznie. Nie powinna być taka ciekawska. A ten dzień miał przynieść jeszcze sporo niespodzianek.
Bo zaraz do Sali miał wkroczyć kolejny nietypowy osobnik. I o ile pacjent miał tylko, albo aż niecodzienne ząbki. To następna osoba już zasłużyła na określenie Rekinek. To dopiero było dziwne. To jakby przekraczało jej pojmowanie świata. Odpowiedziałaby coś na jego przybycie gdyby nie była w szoku. Po pierwsze to było dziecko. Na oko jedenaście lat, no może trzynaście, po drugie miało bardzo niezdrowy kolor skóry i po trzecie jakieś dziury pod oczami. Kojarzyły się jej z rybami, które czasem widywała w koszach rybackich. Może też został ranny? Odkaszlnęła, ale tylko mentalnie i siląc się na bycie merytoryczną zapytała ostrożnie. Czy jest potrzebna Pa… Ci pomoc medyczna ? jakoś nie mogła przez „pan” się zwracać do Yosuke. Właściwie to nawet nie wiedziała jak mogłaby zaradzić takim ranom. I czy mroźne powietrze jak się tam dostaje to nie zamarza? W końcu temperatury na zewnątrz nie przekraczały pięciu stopni w ostatnich dniach.
A na sam koniec zauważyła już niemal normalną dziewczynę o ciemnych włosach, czyżby była obstawą dla tego dzieciaka? I byłoby nawet wszystko w porządku gdyby Ayame nie zauważyła zupełnie białych oczu bez źrenic . Czyżby przybyła, była niewidoma? Jeśli tak to naprawdę sobie nieźle radziła. -Dzień dobry- odpowiedziała na powitanie przybyłej niemal z automatu. -Tak, zajmuję się rannymi z turnieju, jako jedna z tutejszego personelu medycznego -
Yosuke przez chwilę zawiesił oko na kobiecie. Nie była zbyt wysoka, jednak jej ubiór oraz uroda jasno wskazywały, że była niemalże dwukrotnie starsza od Hoshigakiego. Całkowicie mu nie przeszkadzał ten fakt, jej ciemne włosy świetne pasowały do oczu, a kimono dodatkowo podkreślało jej piękno.
-Martwiłem się o Ciebie, a na swoją walkę na spokojnie zdążę- Powiedział do swojego kolegi, przenosząc na niego wzrok. Hozuki nie wyglądał na konającego, co trochę uspokoiło młodzieńca. Na dokładkę, zamiast przejmować się swoim stanem, to pilnował, aby Rekinek nie zapomniał o swojej walce. Jak zwykle, nie uważał siebie za najważniejszego, a wszystkich pozostałych.
-Nie, nie, ja nie potrzebuję. Jestem Yosuke, a to jest Tamaki. Dziękuję, że zajmujesz się moim przyjacielem- Przedstawił siebie oraz swoją koleżankę, wykonując drobny ukłon w stronę kobiety z personelu medycznego. Może taka była jej praca, ale chłopiec uznał, że za tak dobre wykonywanie swoich obowiązków należało jej się dobre słowo. Obecnie nie mógł sobie na więcej pozwolić, nie pomyślał, aby przynieść jakiś prezent, aby wkupić się w jej łaski.
-Jak się czujesz?- Zapytał, chcąc się dowiedzieć, jak wspomina swój ostatni pojedynek. Yosuke nieco się denerwował przed swoim pojedynkiem. Trochę liczył, że ta rozmowa go uspokoi. Tak jednak nie było. Powoli denerwował się coraz bardziej, ale próbował to ukryć. Odniesienie podobnych ran przez Hoshigakiego było niemal pewne, wolał wiedzieć, w jakim stanie może wylądować tutaj za jakiś czas. Mimo wszystko nawet tak dobry stan Harishama nie wystarczył, aby podnieść go na duchu.
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie