Dom Seinaru

Teiz jest małą wysepką połączoną długim mostem z Yinzin. W przeciwieństwie do innych prowincji ta nie jest zamieszkała przez żaden ród, ani lud. Teiz jest poddane Yinzin i współpracują razem otrzymując ochronę samurajów. Ludność tutaj głównie zajmuje się połowami ryb, polowaniami na wieloryby, humbaki i rekiny oraz hodowlą różnego rodzaju zwierzyny znoszącej chłodny klimat.
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

  Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Podróż minęła spokojnie i bez większych ekscesów. Ciemna toń wód dokończyła zabiegów Matki Natury i ukołysała Shijime, przynosząc spokój do jego wnętrza - zdecydowanie ostatnio zbyt często ten spokój gubił, ale nie żeby był to jakiś większy wskaźnik kradzieży przez Los niż ten sprzed paru lat, dlatego można było to wybaczyć. Tak mi się wydaje. Wszystko kręciło się jak w kotle, zdarzenia samonapędzały, jedna groteska goniła za drugą - nawet by się zaśmiał, gdyby miał tylko nieco lepsze poczucie humoru. Gdyby Wiecie, co myślę o takim humorze? Ach, zgoda, przyznam bez bicia - wszystko co najlepsze! Shijima raczej myślał o tym to co najgorsze. Brak dogadania się nie koronowany był niezgodą - spychany przez chłód Tezi leżał w rowie po prawej i stamtąd nie ważył się ruszyć, tak jak i nie zaglądał w tamtą stronę Shijima, którego wzrok chłonął piękno zieleni i... i zapominał o bożym świecie. Ogrom otwartej przestrzeni wprawiała jego serce w wyraźniejsze bicie - czuł każde uderzenie, niby zawsze je odczuwał, ale teraz biło tak intensywnie, w zupełnej sprzeczności z duchem, który zapadł w kompletnej ciszy z szacunku do sztuki Natury - tej dobrej matuli, która wcale nie była czarna, srebrna ani nawet czerwona. Była po prostu zielona.
Żywa i zielona jak Jego oczy.
Gdzieniegdzie pojawiał się brąz ziemi, ludzie pracowali na polach, pojedyncze osoby przechodziły dziedzińcem, ale ty ich nawet nie dostrzegałeś - widziałeś tylko te łąki, błękit nieba i wolność, która owinęła sobie twój umysł wokół paluszka, unosząc myśli ponad codzienność. Oglądanie się za siebie? Zapomnij. W tej danej chwili nie miał prawa pojawić się jakikolwiek znak stopu, wszystkie materialne dobra zmieniały się w nieważkie. Przecież teraz zaprzedał duszę Diabłu. Przecież jego usta szeptały niemal: chwilo trwaj.
I pozwól mi trwać jeszcze chwilę dłużej .
Shijima nie mógł sobie pomóc jak zatrzymać się na jednej z tych łąk, usiąść na miękkiej trawie, złapać oddech. Marzyć. Pod jego zamkniętymi powiekami nie pojawiały się obrazy tego, czego by pożądał, dokąd dążył ani co już przeżył - nie było tam znajomych osób, które odeszły i tych, które wciąż żyły - pod tymi powiekami była tyko przyjemna, ciepła czerń i ten wiatr, który muskał jego policzki, rozwiewał długie włosy, i ten promyk słońca ślizgający się po skórze, i ta miękka pod palcami trawa - rzeczy tak trywialne, tak banalnie proste - lecz rzeczy, które były ukoronowaniem całej rzeczywistości, w której Shijima chciał się obracać. Naprawdę kochał śnieg Hyuo, lecz to, co pokazała mu ta wyspa, chyba wygrało jego serce.
Zawrócił jednak do miasta, tak prosto, główną droga, którą przyszło mu podróżować - w sumie to przybył na tą wyspę, ale nie miał najmniejszego pomysłu jak znaleźć Seinaru i w sumie jakoś... nawet mu to nie przeszkadzało. Każdy krok postawiony na tej drodze był jak swoiste katharsis, zbawienny pocałunek Amaterasu na czole, które odpuszczała wszystkie grzechy. Tak szły owieczki za swoim pasterzem, czyste i nieskalane. Nawet szarość tutejszych budynków, smród ryb w porcie, błoto po bokach od pomyj wylewanych przez kobity z okien albo przez inne świństwa - cholera wie - nie zniechęcały bruneta i nie burzyły jego dobrego nastroju. Popytał to tu, to tam, powędrował trochę - ach, tak łagodnie, tak po prostu, pozwalając widmu, które nawiedziło go w Ryuzaku no Taki, odejść w niepamięć. Usłyszał w końcu bajeczkę w karczmie. Bajeczkę o zbiorowym samobójstwie i o tym gościu z kijem, który domek chyba odziedziczył. Odziedziczył? Historyjka jak historyjka - gdyby Shijima nie był Shijimą to napisałabym nawet, że nic go nie interesowała, że spłynęła po nim - ale stety czy niestety: Shijima Shijimą był. Ultra plot-twist. Wystarczyło teraz namierzyć tą starą farmę i jakoś tam dotrzeć - jakoś to znaczy: na piechotę. Mokuren powoli zaczynał tracić w tym wszystkich wyczucie, gdzie jest on sam i czy ten prawdziwy on to tamten z Hyuo jeszcze sprzed wiosny czy może już ten, gdy wiosna przeradzała się w lato? Coś bardzo mocno pomieszało się w tym życiu i kiedy przestawałeś w nim uciekać i stawałeś przed lutrem, by stanąć z samym sobą twarzą w twarz to nagle okazywało się, że nie poznajesz samego siebie.
Chyba właśnie dlatego najbardziej pasowałaby tutaj jesień, ale Shijima jakoś... nie przepadał za tą deszczową porą roku, gdy cała natura obumierała i szykowała się do zimowego snu. Ujmując to w słowa prostsze: Shijima chyba po prostu miał okres i hormony mu buzowały czy coś w tym stylu.
Nie był w sumie pewien, czy trafił do odpowiedniego domku. Zerk na lewo, zerk na prawo... no... zadupie jak się patrzy. Ubzdurało mu się coś, że Seinaru to na Teiz mieszka od zawsze, a tu proszę bardzo... dopiero się urządzał na to wychodzi. Tylko jeszcze brakowało do odzwierciedlenia obrazka paru kóz (owiec?), Seinaru Juniora i żony czekającej z ciepłym obiadem. Albo goniącej do tego obiadu zrobienia - jak kto woli.
Puk, puk.
H-halo? Czy ma pan czas porozmawiać o Chrystusie?
Chyba pan nie miał czasu bo nikt nie odpowiadał. Albo panu nie powiedzieli, że w sumie świadkowie Jehowi to chodzą parami, a nie sami! I to w kimonach. I w czarnym płaszczu na ramionach.
Shijima rozejrzał się jeszcze raz. Dom wydawał się pusty i głuchy, a spoglądając na tutejszy stan wszystkiego wokół to nawet można było odebrać wrażenie, że nikt tutaj od jakiegoś czasu nie mieszka. Wycofał się i zrobił parę kroków w kierunku drogi, kiedy dostrzegł wyłaniającą się dwójkę podróżnych.
Ha!
Jednak będzie rozmowa o Chrystusie.
Wyproszenia za drzwi nie będą przyjmowane.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

Droga z klifów do jego nowego domu nie była zbyt długa, lecz za to bardzo intensywna. Intensywna jeśli chodzi o cudowny, sielski krajobraz, którym Teiz nasycało wzrok prawie na każdym kroku. Seinaru z dumą prowadził Hayamiego do siebie. Dumny z tego, że teraz jest u siebie, w takim pięknym miejscu. Miał tylko nadzieję, że nowo poznany chłopak nie spodziewał się luksusów, bo takimi Kei nie dysponował i szczerze mówiąc nie pożądał ich. Chociaż wygodne łózko miał, a do tego piec w którym można było napalić, gdy tutejszy klimat wbijał się chłodnymi szponami w skórę.
Musiał przyznać, że nieco go rozdrażniła ta postawa podróżnika, zdobywania doświadczenia w drodze. Pomimo, że młody samuraj był taki sam, to jednak powody nimi kierujące były zgoła inne, przynajmniej tak Seinaru wnioskował jak na razie. Wyglądało na to, że Hayami nie stroni od użycia swojej broni, a pomysł bezmyślnego szastania włócznią na lewo i prawo zupełnie nie podobał się chłopakowi. Niemniej jednak nie zamierzał tego na razie komentować, lecz w połowie drogi do domu znów zaczął.
- Nie powiedziałem, że udzielę Ci noclegu. Powiedziałem, że się zobaczy... - Przypomniał swoje słowa. Fajnie było trochę poigrać, pochwalić się, że to jego dom i tylko on decyduje kto będzie w nim spał. Zupełnie nowe uczucie.
- I myślisz, że jesteś gotowy żeby wyruszyć w świat? Jakie jest Twoje największe osiągnięcie do tej pory? - Zapytał go wprost. Jakoś nie wydawało mu się, aby taka prostolinijność i samurajski kodeks miał szansę na przetrwanie na kontynencie.
- Pewnie uwolnienie się spod skrzydełek tatusia... - Dokończył już sam, w myślach. Dopóki Hayami nie dowiedzie jakoś swojej wartości, Seinaru raczej nie przekonają słowa i ambicje. Nie był tym typem człowieka.
Wyszli na trakt prowadzący do domu. Już z oddali w krajobrazie odznaczał się czarny płaszcz stojący przed domem.
- Huh... kolejny zbłąkany bez łóżka? Mój dom to nie hotel... - Mruknął średnio zadowolony z wizyty kolejnego gościa. Przynajmniej do momentu, gdy z bliższej odległości rozpoznał twarz Shijimy. Ucieszył się na ten widok, a z serca spadł mu kamień poznania nowego człowieka. To był znajomy, dobry znajomy, przyjaciel.
- Shijima! Nie sądziłem, że przypłyniesz za mną aż do Teiz. - Powiedział uradowany.
- Witaj. To Hayami Akodo, poznałem go dzisiaj. - Zapoznał ze sobą dwóch młodzieńców.
- Wejdźcie, zaraz coś przygotujemy. - Zaprosił obu do siebie.
Gdy weszli Seinaru zdjął płaszcz i zaprosił ich do stołu, odłożył kij, zdjął płaszcz oraz torbę, później zaczął rozpalać w piecu, a następnie brać się za przygotowanie czegoś do jedzenia. Jakaś gęsta, rozgrzewająca zupa będzie chyba w sam raz.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-Odbyłem misję, byłem w bitwie jako yojimbou, giermek mojego ojca-odpowiedział po chwili Hayami, marszcząc brwi. -I wbrew pozorom widziałem więcej, niż sądzisz. Czy trzymanie jego odciętej głowy w rękach liczy się jako osiągnięcie, Seinaru-san?
W jego głosie zabrzmiała gorzka niczym czekolada ironia zmieszana ze smutkiem. Nie lubił wracać myślami do Atsui, do tamtych wydarzeń, a już na pewno nie chciał wspominać tego, co wydarzyło się potem. Tamte dni już minęły i od ich czasu zdążył się wzmocnić na tyle, by próbować iść przed siebie drogą, którą sam sobie wybrał, w pełnej zgodności z nindo, które odsłonili przed nim kami. Zamrugał powiekami, słysząc uwagę o hotelu, i już miał z tego zażartować, ale po chwili zobaczył jakiś czarny płaszcz rysujący się wyraźnie na chłodnym, pastelowym niemal tle. Do kogo mógł on należeć...?
Przyspieszył kroku, nie chcąc pozostawać w tyle, i po chwili razem z Seinaru stali przed nieznajomym mężczyzną, którego gospodarz powitał nader energicznie, jak na swoją zmęczoną i nieco chłodną, marudną osobę. Okazało się, że ów nieznajomy jest jakimś bliskim kolegą Keia, a w każdym razie znają się na tyle dobrze, by być ze sobą na Ty.
Wysoki, długie włosy o kolorze nocnego nieba bez gwiazd, ciemne oczy przeszywające człowieka na wylot, lekki uśmiech przemykający przez blade usta niczym kometa przez mroczny nieboskłon...
A kruk rzecze Nevermore.
-Bardzo mi miło, Shijima-san.-poinformował z uśmiechem. A kiedy Shijima wszedł przed nim, wszedł jako ostatni i zamknął za sobą drzwi, po czym począł szukać jakiegoś miejsca, by usiąść.
-Gdzie spotkaliście się wcześniej?
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Naprawdę już miał iść - obrócić się w swoją stronę i błąkać dalej po tych polnych drogach, szukając jakiegoś innego domu, który mógłby chociaż minimalnie odpowiadać opisom, których się nasłuchał z pojedynczych opowieści. Chyba niewiele się działo tutaj, na Teiz - największymi baśniami, o jakich szemrali tutejsi, były te o tym, że jedna owca wczoraj nie chciała jeść trawy, ale na szczęście pod wieczór jej się polepszyło. I to wcale nie było złe, serio! Wręcz przeciwnie - tchnęło taką sielskością, że gdyby nie posłyszana opowiastka o zamordowanej rodzince nawet dałby się tej sielskości porwać. Chyba całe otoczenie wokół chciało równoważyć wszelakie zło, jakie mogło wpełznąć do tego miejsca. Cóż, teraz Teiz mogło z pewnością powiedzieć, że miało swojego obrońcę, który ustrzeże ją przed tymi cieniami, które zdołają się, jakimś cudem, dostać do tego miejsca. Miał więc iść - miał, ale stał w miejscu po zrobieniu tych paru kroków. Zapatrzony w dwie sylwetki, jedną odzianą w ciemne barwy, drugą w te jaśniejsze - i kiedy się zbliżyli to brunet już dobrze wiedział, że trafił pod dobre drzwi i nigdzie dalej nie będzie się wybierał - przynajmniej nie na razie.
- Kei! - Ciepły uśmiech przyozdobił wąskie wargi Ranmaru, całkowicie niewymuszony - wreszcie! - całkowicie szczery - cóż, tutaj też nie było dla niego ratunku, samo pojawienie się osoby Seinaru sprawiało, że jakoś lżej mu się na sercu robiło, jakoś... cieplej? Tak to zdecydowanie było ciepło. Wszystkie pozostałości przygód i Hyuo natychmiast wokół topniały, pozostawiając go całkowicie nieuzbrojonego - i chyba powinien się tego obawiać, tej bezbronności, ale jakoś przy tym człowieku nawet minimalnie go to nie niepokoiło, wręcz przeciwnie, moi drodzy, wręcz przeciwnie. - Jestem całkiem uparty, chociaż co się namachałem to moje. - Uniósł jeden kącik bardziej warg ku górze i dopiero wtedy skierował oczęta na nieznanego mu towarzysza Seinaru, kłaniając się połowicznie w ramach pozdrowienia, ale nie uciekł przy tym spojrzeniem w dół. Paranoik. Jakoś ostatnie spotkanie nowego osobnika nie nastawiało go pozytywnie na kolejne nowe, nawet jeśli samuraj przed nim nie wyglądał na... na groźnego? Wyglądał na bardzo groźnego. Nie był chucherkiem i z całą pewnością potrafił zrobić użytek ze swojej włóczni. Był pewny siebie, wyprostowany, dumny? Spełniał wszystkie cechy, które były potrzebne, żeby brać go aż nader poważnie.
Czyli czas porozmawiać o Jezusie.
- Kei jest mistrzem szybkiego zawierania znajomości! - Zażartował, zerkając z ukosa na przyjaciela i uśmiechając się... khe, złośliwie? Nie, raczej zaczepnie. - Pozazdrościć mieszkania na tej wyspie. Porwała mnie swoimi widokami. - Wkroczył za Seinaru do domku, rozglądając się po wnętrzu. Zdecydowanie zmartwiło go to, jak Kei się trzyma po usłyszeniu tutejszych ploteczek. Dlatego jego oczy szybko na powrót odnalazły sylwetkę pana domu. Ściągnął z siebie płaszcz i zawiesił go na wieszaku. - Dziękuję za zaproszenie... mogę w czymś pomóc? - Dopytał, bo jakoś trochę mu głupio było tak się wpraszać na krzywy ryj. - Jakoś tak wyszło, że Kei'a przywiało na Hyuo. Chyba ujął go widok samotnie pijącego mieszkańca bez płaszcza. - Odezwał się z rozbawieniem.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

- No a potem wszystko potoczyło się jakoś samo... Zrealizowaliśmy razem dosyć dziwne zlecenie dla władz Hyuo. Drobna robota C... no i potem się rozstaliśmy. Ja udałem się tutaj, do Teiz... - Dokończył krótką opowiastkę ich znajomości dla Hayamiego. Kei stał już do nich tyłem, pochylony nad blatem kroił kolejne warzywa i wrzucał je do gara obok. Zastanawiał się nad nowo poznanym samurajem. Dziwnie było ocenić go od samego początku od razu negatywnie. Trochę było mu za to wstyd, zwłaszcza gdy usłyszał o tej głowie ojca... Postanowił być dla niego nieco bardziej uprzejmy, a przynajmniej traktować go normalnie. Może mu zazdrościł? Sam nie wiedział czego, ale była w nim pewnego rodzaju prostota, która rzucała się w oczy i to na początku bardzo Seinaru poirytowało. Potrzebował chwili aby wszystko przetrawić. Z drugiej strony cieszył się z wizyty Shijimy i mimo że nie spodziewał się gości na obiedzie to cieszył się, że dom nieco się ożywił. Na pytanie o pomoc wskazał tylko stojący na blacie inny gar.
- Yup, przynieś wody. Studnia jest na zewnątrz. - I obierał sobie dalej w najlepsze.
- Z resztą problemów już chyba zdążyłem się uporać. - Powiedział do Shi nie odwracając się.
- To jaki masz plan dalej? - Zagadał ponownie do Hayamiego. - Mam na myśli... skoro jesteś w podróży, to chyba masz określony jakiś następny przystanek? Też kiedyś tak chciałem, ale Teiz mnie ujęło, złapało moje serce i już chyba go nie odda... - Zamyślił się, przestając na chwilę obierać.
- Nooo... - Westchnął ciężko zastanawiając się wciąż czy to naprawdę dobra decyzja.
- Shi to naprawdę porządny facet. Przekonałem się, że można na nim polegać. - Usiadł przy stole i poczekał, aż porzadny facet przyniesie wodę.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-To musi być naprawdę przyzwoity kolega-odpowiedział z uśmiechem Hayami. Ich opowieść bardzo go zaciekawiła, sam Shijima wyglądał na nader interesującego człowieka. Można by stwierdzić, że Akodo przyciągał ostatnio samych smutnych facetów w czerni, chociaż Kei wyglądał raczej na zmęczonego, a ten drugi...cóż, na razie Hayami postanowił się wstrzymać w ocenie. Jego płaszcz powędrował na wieszaczek, tak jak należało, yari zdjął z ramienia i oparł o ścianę, po czym usiadł na swoim miejscu, tak jak należy. Przez dłuższą chwilę przetrawiał wszystkie informacje, które właśnie otrzymał. Zawsze mogły się one przydać, choćby do późniejszej analizy sytuacji.
Seinaru oczekiwał na odpowiedź co do jego konkretnych planów i wypadałoby udzielić mu pewnych wyjaśnień. Tamten przygotowywał jedzenie, co sprowokowało brzuch kasztanowowłosego samuraja do cichutkiego burczenia. Był tak diabelnie głodny! Podróż z Yinzin do Teiz, odbyta oczywiście łodzią, i refleksje na klifach zdecydowanie dobrze wpłynęła na jego apetyt, co oczywiście nie oznaczało, że jak dzikus zza Muru rzuci się od razu na jedzenie, pochłonie wszystko i niczego nie zostawi współtowarzyszom.
-Teiz jest przepiękne, to fakt-powiedział, kiwając głową z uznaniem. Podobały mu się widoki: spokojne, ale i niebezpieczne morze, groźne, ale i urocze klify, no i zapamiętany z podróży błękitny nieboskłon stapiający się w jedno z cicho szumiącymi falami. Shijima, podobny do mrocznego kruka, szepczącego podstępne słowa o zapomnianych tajemnicach, który wyfrunął z otchłani, pogrążony w pozornym uśpieniu jak fala Seinaru, tak zgodny z kanji swojego imienia...
-Generalnie chcę tu zostać z dzień lub dwa. Potem planowałem wyruszyć na Wietrzne Równiny, na pewno do Sogen, ale jeżeli los wezwie mnie gdzie indziej, nie będę narzekał - wyjaśnił. -Chyba, że coś mnie tutaj zatrzyma. Wszędzie można zdobyć doświadczenie...Och, no i właśnie. Ja też mogę w czymś pomóc? Mogę na przykład przynieść drzewo albo ponakrywać do stołu...Mówiłem, że jestem ekonomicznym lokatorem.
Coś szepcze ci "nevermore", głuchym, szaleńczym szeptem z tyłu głowy proponuje, byś się nie rozluźniał, nie przywiązywał się za bardzo, podświadomie czekasz, by pojawił się ktoś jeszcze, by Shijima wrócił, a słowa twoich towarzyszy oderwały cię od myśli o dziewczęciu słodkim, które zwie Aki anioł stróż - tu bez nazwy ona już!
Potrząsasz lekko głową. Uśmiechasz się, Hayami, i czekasz na odpowiedź. Ostatecznie jesteś tylko gościem jakimś, co zapukał do drzwi i poprosił o nocleg.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Drobna robota, huh... Bardzo ładnie, dyplomatycznie wręcz ujęte - chyba lepiej się tego ująć nie dało, w końcu... nie był to chyba nawet zalążek tego, co świat w swoim okrucieństwie miał do pokazania. Plus naprawdę można to było nazwać małą misją C - nie było to jakieś wielkie śledzenie kogoś trwające całe tygodnie czy lata, chociaż to by chyba już podchodziło pod jakąś większą misję? Nawet teraz wspomnienia z tamtej nocy nie bawiły - i chyba musiałoby mu porządnie siąść na głowę, gdyby kiedykolwiek się z tego zaśmiał inaczej niż nerwowo, tylko że, hej! - przecież mógł powiedzieć, że z tamtej nocy wyniósł też garść wspomnień całkiem dobrych.
- Spróbuję przy tym nie dostać przepukliny. - Zadanie wydawało się aż nader poważne, nic tylko podwijać rękawy i zabierać się do roboty. Nawet jeśli podwianie rękawów kimona było akurat anty produktywne. Złapał za garnek i wyszedł na zewnątrz, z wielką przyjemnością pozwalając zimnym podmuchom wiatru owinąć swoją sylwetkę - tym bardziej chłodny, że teraz nie chronił go płaszcz, jedynie czarne kimono, które nigdy nie zasłaniało go dostatecznie mocno i nigdy nie było założone porządnie, odsłaniając czarną koszulkę, którą pod nim nosił. Tak było wygodniej. Klimat tutaj i tak był cieplejszy od Hyuo - nawykł do zimna - i zdecydowanie wolał ten chłód od ciepła Ryuzaku. Nie musiał nawet rozglądać się za studnią. Napełnił garnek, zostawiając na ten moment panów chwilowo samych. Hmm, gdzieś tutaj obok chyba musiała leżeć kwintesencja szczęścia. Przecięta, wymagająca zszycia, żeby znów była użyteczna, ale leżąca tuż przed nosem - wystarczyły już tylko łagodne dłonie i trochę chęci, żeby ją naprawić i pozwolić się jej ukoić. I cóż, wyrywać teraz Seinaru z tego wszystkiego? Z miejsca, które było jak raj na ziemi? To chyba... wydawało się nie w porządku. Shijima pokręcił nieco głową, odganiając od siebie te myśli i wrócił do przelewania wody z wiadra. Nie żeby trwało to całą wieczność - trwało parę sekund dłużej, kiedy jego wzrok zbłądził znów na malownicze tereny.
- Lokatorem? Mieszkacie razem? - Zainteresował się, bo to było ostatnie, co usłyszał, wchodząc do pomieszczenia. - Gdzie postawić? - I odłożył gar w miejscu wskazanym. Czyli na piecyku. Huehue lepsza niż Sherlock Holmes. Miał naprawdę ochotę zadać proste pytanie. Pytanie "co słychać". Tylko jakoś wcale nie czuł się pewnie w obecności Akodo.
Spojrzenie czarnych ocząt przesunęło się z Seinaru znów na nowo poznanego, po czym oderwał je od mężczyzn i powiódł nim po całym pokoju.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

Hmm? Kei otworzył na chwilę szerzej oczy. Hayami aż prosił się o wykorzystanie? To miłe...
- W takim razie... - Seinaru podrapał się po głowie, szukając przez dłuższą chwilę wzrokiem czegoś do roboty dla chłopaka.
- Okej, może być. Przynieś drewno. - Chociaż póki co go nie brakowało koło pieca. Im większy zapas tym później Kei będzie musiał swoje własne cztery litery, prawda? Poza tym... spodobało mu się to rozkazywanie. Nie żeby był jakimś ważniakiem, ale jeśli już ktoś podaje Ci rękę, to należało ją wykorzystać.
W tym momencie jego uwagę z powrotem zwrócił Shi.
- Świetnie, postaw na piecyku... (Sherlock Holmes indeed) - Samuraj wstał od stołu i wrzucił do gara wszystko co wcześniej obrał. Gotował prosty warzywny wywar, bo jakoś nie zdążył pomyśleć o żadnym mięsku. Ale i tak będzie dobre, wierzcie mi!
- Zwariowałeś? Oczywiście że nie mieszkamy razem. Przecież mówiłem Ci, że poznaliśmy się przed chwilą. Cały czas się zastanawiam czy mam łóżka dla nas wszystkich. Przede mną mieszkała tu mała rodzinka. Są dwie sypialnie, ale trzech facetów chyba powinno spać osobno, co? - Zakrył garnek pokrywką czekając aż wszystko zacznie bulgotać. Zasadniczo to naprawdę nie wiedział co Hayami miał na myśli, skoro i tak zamierzał tu zostać dzień lub dwa, lecz przez ten czas Seinaru może go przenocować, czemu nie...
- Okej, mamy teraz chwilę dla siebie zanim wszystko się ugotuje. Chodźmy na zewnątrz, musisz zobaczyć te widoki! - Drapnął swój płaszcz i zarzucił go na plecy, a potem nie czekając wyszedł na ławeczkę przed dom.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-Kumam, już lecę-zawiadomił Hayami, po czym wyszedł dość szybkim krokiem na zewnątrz. Trochę mu zajęło, zanim znalazł odpowiednią ilość drewna (musiał i tak narąbać go trochę za pomocą siekiery, żeby hajs się zgadzał dało się potem rozpalić), jednak po jakimś czasie wrócił z wiadrem szczelnie wypełnionym drwam. Postawił je ze spokojem w kuchni, tak jak należało, po czym, zauważywszy w międzyczasie, że Seinaru i Shijima wyszli na zewnątrz, chcąc zobaczyć widoki, postanowił do nich dołączyć - ostatecznie jedzenie nie powinno się spalić, przynajmniej w teorii, a widoki Teiz niewątpliwie godne były zobaczenia. Nikt lepiej ich nie pokaże gościom niż gospodarz, który ma to wszystko w sercu i urzeczony tutejszymi krajobrazami, tak jak mówił, przedstawi mu je tak, jak przedstawia się kochankę. W przeciwieństwie do Seinaru nie wziął swojego płaszcza; ostatecznie może i było chłodno, ale Hayami zdążył się już rozgrzać, zresztą nie było tu zimniej niż w jego rodzinnym Yinzin. Ba, gdyby miał oceniać po swoich dotychczasowych wrażeniach, powiedziałby, że Yinzin i Teiz były dla siebie jak siostry-oni: piękne, niebezpieczne i chłodne, ale jednak przyciągające do siebie serca zbłąkanych wędrowców swoim niezaprzeczalnym, magnetyzującym urokiem.
Stanąwszy na progu domu, przez chwilę się zastanawiał, jakby się wahał, nie wiadomo w sumie, dlaczego - Seinaru i Shijima byli miłymi facetami, nie byli nie wiadomo jak skomplikowani, dobrze mu się z nimi rozmawiało...A jednak w przyjacielu Keia było coś niebezpiecznego, mrocznego, rozmawiając z nim, Hayami czuł się, jakby zaglądał w niezmierzony suchego przestwór oceanu, z nadzieją, że nie wyskoczy stamtąd żaden krwiożerczy oni i nie pochłonie jego duszy, zanosząc się złowróżbnym krakaniem.
-Skąd jesteś, Shijima-san?-zagadnął, stając obok mężczyzn siedzących na ławeczce.-Ja pochodzę z Watarimono, z Yinzin. I nie, nie mieszkamy razem, ja tu tylko nocuję przed dalszą podróżą. Jeżeli są dwie sypialnie, to mogę jedną dzielić z tobą, a drugą zajmie gospodarz...ale mówię tylko o dzieleniu pokoju, łoża jeszcze nie, żeby nie było insynuacji.
Prychnął cicho, po czym utkwił wzrok w czystym, pięknym, lazurowym niebie. Widnokrąg był fascynujący i naprawdę nie żałował, że postanowił się tutaj zatrzymać.
-Piękne niebo...-szepnął bardziej do siebie, niż do swoich towarzyszy.
Gdyby jakiś malarz chciał uwiecznić tą scenę, miałby naprawdę niezłe widoki: czyste niebo, urocza, mała chatka, spokojne morze o kolorze czystego lazuru i trzech mężczyzn - jeden stonowany, czarny i spokojny, drugi podobny w kolorach, ale bardziej...demoniczny, zdający się z dala ostrzegać charyzmatycznym nic więcej już, a trzeci utrzymany raczej w jasnej kolorystyce, wpatrzony w niebo z dziwną melancholią rozmarzenia w złocistych niczym bursztyn oczach.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

- Tylko się nie przyzwyczaj do tego rządzenia. - Ha! Jeszcze mu się w dupie poprzewraca od dobrobytu i co wtedy? Nie pozostanie mu nic innego jak tylko szukać jakiegoś zamku i sprowadzać hordy służących, żeby osiadać na laurach! Jakoś widział w tym wszystkim Seinaru. Siedzącego na zimnym tronie, leniwie podpartego, wpatrzonego pustym, ospałym wzrokiem w chłód marmuru pustej komnaty, do której nie dochodziłyby nawet dźwięki życia pałacowego. Co by to było? Chyba więzienie - te najgorszego sortu dla kogoś, kto był zbyt oddany wolności, żeby przywiązywać się ciężkimi kajdanami do... do ludzi? Do przepychu? Czy może polityki..? Z wielką władzą idzie wielka odpowiedzialność, jak to mówią - i chociaż akurat tej nie brakowało na ramionach Seinaru to osadzanie go w cisz marmurowych obłoków jakoś nie sprawiało wrażenia, jakby to było właśnie to, czego Seinaru by chciał.
W takich miejscach było zbyt wiele wygasłych płomieni.
- Słyszałem o tym. - Nie zabrzmiał wcale tragicznie. W jego głosie nie zabrzmiało współczucie, żal, ból z powodu tego, co musiało się tutaj wydarzyć. Raczej zabrzmiał całkiem miękko, wędrując oczami za wychodzącym Akodo, zanim przeniósł znów spojrzenie na Seinaru. - Już rozeznałem się w tutejszej osadzie, nie planowałem zwalać ci się na głowę noclegiem. - Tak po prost zaprosił kogoś, kogo dopiero poznał pod swój dach? Odważnie. Z drugiej strony Shijima widział już, co Seinaru potrafi i jakoś nie wątpił, że ten potrafił się obronić. - Zaczynam naprawdę uważać, że jesteś magnesem na ludzi. - Uśmiechnął się ciepło. I to był takim zupełnym przeciwieństwem twojego magnesu. Od momentu waszego rozstania przyciągałeś tylko ludzi, z którymi naprawdę wolałbyś nie mieć do czynienia. No... nie licząc tamtego starca. - Gdyby nie te widoki dotarłbym tu dużo wcześniej. - Zapewniłeś, wychodząc za Seinaru na zewnątrz. Ach, to powietrze... Gdybyś tylko mógł złapałbyś je w garści, zapakował do koperty i wysłał pocztą - list zapieczętowany pocałunkiem. Nie miałby żadnego konkretnego adresata, ktokolwiek by go nie odczytałby zacząłby od rozszyfrowania słów: wiem, nie znasz mnie, lecz spójrz okiem na ten list... Tylko parę słów, jedno uniesienie i nieskończoność ujęta w dwóch ścianach koperty. Zatrzymujesz się przy ławce i zamiast te widoki podziwiać - zamykasz oczy. Chociaż na moment. Chociaż żeby nabrać ten jeden wdech. - Skąd? - Stamtąd. - szepnął głos w głowie pokazując niebo. Brunet uchylił powieki i skierował czerń oczu na Hayami. - Mieszkam na Hyuo. - Jest jakaś różnica między tym, skąd pochodzisz, a gdzie mieszkasz? Chyba tak.
No bo, skąd tak właściwie pochodzisz?
Znikąd.
Och, Hayami przypominał włócznie, którą nosił. Promieniował energią, sprężystością, ostrością - chociaż nie był to negatywny rodzaj ostrości, ale pierwsze bodźce potrafiły mylić, już mu to ostatni pan spotkany na drodze udowodnił. I coś w nim sprawiało, że Shijima jakoś nie potrafił złapać fal na których nadawał. A może nie starał się wystarczająco mocno, ukojony obecnością Seinaru i tutejszą aurą natury? Może. W końcu Hayami był naprawdę sympatyczny.
- Jak już wspominałem Keiowi - nie ma żadnego problemu. Planowałem i tak przenocować w karczmie. - Uspokoiłeś wojownika. - Czuję się aż rozpieszczony tym przekonywaniem, że wystarczy tu dla mnie miejsca. - Uśmiechnąłeś się z rozbawieniem. - Ale za brak sake chyba się obrażę. - Wzruszyłeś lekko ramionami, wciąż uśmiechnięty, zasiadając obok Seinaru. - Z Kei'em można co najwyżej herbatki się napić.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

- Oh... - Tylko tyle odpowiedział na plany Shijimy na pomysł nocowania w karczmie, zapewne w cuchnącej rybami osadzie portowej. Wiedział przecież, że w jego domu jest mile widziany. Gdyby tylko zechciał, spokojnie mógłby spędzić tutaj noc. Widocznie tak bardzo tęsknił za sake, że nie mógł już zdzierżyć tego braku. Seinaru rozśmieszyły te myśli.
- Jakoś nie czuję, żebyśmy siedzieli teraz "u mnie"... - Okres aklimatyzacji w nowym miejscu chyba jeszcze nie minął, choć Seinaru bardzo chciał osiąść w jednym miejscu. Póki co jednak czuł się jak dziecko, którego rodzice wyjechali na urlop, a on sam został w domu, żeby go przypilnować. Wspomnienie Asuki i reszty ferajny było jeszcze zbyt świeże, aby traktował tą chatkę jako swoją własność. Wiedział jednak, że to tylko kwestia czasu i dlatego ten problem nie ciążył mu na sercu. Po prostu czekał, aż ten czas minie.
- Dzięki za drewno... - Zwrócił się do Hayamiego. Dziwiło go to, że chłopak uporczywie twierdził, że dzisiejszej nocy już tu nocuje, choć Kei dwa razy powiedział, że jeszcze nie zdecydował. Wyglądało jednak na to, że teraz nie ma już wyjścia.
- Tak więc sprawa noclegu została rozwiązana. Gdyby się ktoś pytał, to ja będę spał tutaj. - Uśmiechnął się. Czuł humorystyczną presję, aby on również oznajmił, gdzie będzie spał najbliższej nocy. Co do wzmianki o alkoholu...
- Alkohol... - Co alkohol? Tępi zmysły wojownika? Budzi w mężczyznach plugawe zwierzęta? Odbiera trzeźwość myślenia samuraja? CO ALKOHOL?
- ...alkohol mi nie smakuje... - Huh...
- Po obiedzie możemy się wybrać do osady portowej. Poszukamy jakiegoś noclegu dla Shi. Domyślam się, że widoki szybko się Wam znudzą... - Odpowiedział nieco zasępiony.
- Myślisz, że przyciągam ludzi? - Wrócił do tematu, który zapoczątkował wcześniej Shijima.
- Większość marnie przy mnie kończy. Ale na szczęście pech się Ciebie nie ima... - Uśmiechnął się... wspomniał mimowolnie te wszystkie duszyczki, które pożegnał przez ostatnie kilka tygodni i zamilkł.
Wciąż nie znosił tego ciężaru, który spadał na niego znienacka i przygniatał go jak ogromny głaz. Może dlatego chciał tu zostać? Miał płonną nadzieję, że martwi nie potrafią pływać i nie przypłyną za nim na Teiz. Teraz wiedział, że były to tylko pobożne życzenia.
- No! Czas zajrzeć do zupy... - Ocknął się, wstał z ławeczki i wszedł do domku, aby sprawdzić czy wszystko dobrze się pichci, zostawiając młodzieńców na chwilę samych.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1279
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-Ach, więc jesteś z Hyuo. Musi tam być pięknie...Chciałbym kiedyś tam się udać-uśmiechnął się delikatnie, przyjaźnie. Siadł obok przystojniaka, bo Seinaru zdążył wstać i pójść do swojej pysznej zupy. W głębi ducha myślał o tym samym, o czym powiedział Shijima: o przyciąganiu, grawitacji międzyludzkiej, działającej na dusze bardzo skutecznie i z precyzją. Gdyby czas im pozwolił, gdyby świątobliwi byli im przychylni, a sytuacja była troszkę inna, być może byłby to początek wielkiej, wieloletniej przyjaźni, o jakiej Hayami marzył przez całe życie, Tak, nie zaprzeczaj, pragniesz tego tak samo, jak stabilizacji, twój gmach życia - solidny, z wierzchu niezbyt dekoracyjny samurajski dom o prostej, wręcz surowej chwilami fasadzie - nie może być zamkiem na piasku, który runie za pierwszym podmuchem zimnego wiatru Yinzin. Przyzwyczaiłeś się witać ludzi na swojej drodze z rozważną ostrożnością, ale i z ciepłym uśmiechem, nie potrafiłbyś zacząć inaczej rozmowy niż "cześć" albo "witaj".
Nie wiedział, o czym myślał tamten - granit wykuty w chłodnej otchłani, stalowy, niewzruszony marmur okraszony lekkimi przebłyskami, stabilny i niezawodny jak broń, której zapewne używał, jak najlepsza miejscowa stal - i nie chciał o to pytać. No bo co to za głupie pytanie? Poznał go dopiero dosłownie przed chwilą, gospodarza znał jeszcze mniej. Gdyby wyjechał z tak kretyńską kwestią, tamten zapewne popatrzyłby na niego ze zdziwieniem, wątpiąc w jego poczytalność, albo uznałby, że ani chybi już się upił; nie potrzebował przecież sake sensu stricte, wystarczyłaby wódka powietrzówka. Och, właśnie, sake...Seinaru jest abstynentem, za to Shijima za kołnierz nie wylewa - takie wnioski przynajmniej wysnułeś z dotychczasowej rozmowy. Zaśmiałeś się cicho, dźwięcznie, twój śmiech faktycznie był przeszywający, jak grot twojej yari wbijający się w miękki brzuch ofiary. Pamiętasz takie widoki...
-Bardzo chętnie ci pomogę gdzieś znaleźć lokum-zapewnił wesoło.-Chociaż tutejszymi widokami nie da się znudzić. Całe życie można by na nie patrzeć i jeszcze nie byłoby za mało.
Pech się ciebie nie ima. Rozważasz to, łącząc w myślach fakty, i dochodzisz do konkluzji, że chodzi tu o tamte wydarzenia, które wcześniej wspomniano: o bolesną, nagłą śmierć dwóch nieznajomych, których na oczy nie widziałeś, a o których pewnie szepczą miejscowi plotkarze na ucho przy solidnym kielonku sake, wyczyszczonym starannie przez barmankę. Może to oni byli właścicielami lokum, pod którego dach zapewne zaraz się udasz? Trochę nie rozumiesz tego pragnienia spokoju, dla ciebie Seinaru i jego chłodna jak wiatry Yinzin, wyciszona natura wydają się być tym samym, co nieodgadnieni tennyo z miejscowej świątyni, w których nigdy do końca nie wierzyłeś, ale których rozkazy słyszałeś czasami w sercu, kiedy odwiedzałeś ten przybytek z ojcem.
Tennyo. Demony... Jeżeli spokój i otchłań mogą być demoniczne, ale w sensie raczej pozytywnym niż negatywnym (w sensie, że nie chcą cię na razie pożreć w całości, odebrać cię światu, to masz je przed sobą.
Twój brzuch zaczyna burczeć. Znowu.
Cholera.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Coś tu było bardzo nie tak. Shijima starał się trzymać fason i nie poddawać dziwnemu uczuciu "nieswojości", które tłumaczył sobie faktem, że znajduje się przy osobie, której w sumie nie znał, a która wydawała się być tutaj bardziej gospodarzem niż Seinaru. Nie wiedział, co łączyło tą dwójkę. Hayami chyba powoli zaczynał go spychać na margines swoją silną osobowością - nigdy tego nie lubił - i tym bardziej rozstrajał wrażeniem, że... że to od tego, co on sam powie zależy, kto tutaj będzie spał? Żelazo włóczni wykrawało sobie drogę, drewno nie stanowiło dlań żadnej przeszkody. Teraz jednak nie był wcale taki przekonany o tym, że to wina Hayamiego. Spoglądając na Keia, którego spojrzenie zdawało się zakrawać o melancholię, o to zmęczenie, które nie miało wiele wspólnego z tym zmęczeniem dlań typowym - to zmęczenie sięgało zbyt głęboko, żeby nazwać je tylko sprawia takie pozory.
Zupełnie jakby ten płomień był poza zasięgiem rąk. Brzmi znajomo? I tak byli tu dwaj osobnicy, którzy znajdowali się poza zasięgiem, ha! Nie, to go nie przytłaczało tym razem - tym razem zaczynało go irytować, że jego umysł nie był w stanie sprostać prostym wymogom, jakie mu narzucał - wymogom poznania i zrozumienia, nawet jeśli można było powiedzieć, że chyba za dużo od siebie wymaga, bo przecież nie był wróżką - nie czytał w myślach, żeby od raz wszystko pojąć i być w stanie odpowiednio zareagować i dobrać odpowiednie słowa. Kwestia była taka, że przecież i Hayami i Seinaru byli dużymi dziećmi i raczej nie potrzebowali dobrego słowa na zamówienie.
Nic nie odpowiedział na słowa Seinaru. Było tu coś do dopowiedzenia? Na jego miejscu zostawiłby ten dom, sprzedał i ewentualnie próbował kupić nowy - ale on miał raczej słabszą psychikę od Seinaru. Nie potrafiłby mieszkać w miejscu przepełnionym duchami przeszłości. Cieszył się na te odwiedziny, chociaż ta podróż, która miała być zwykłym zwiedzaniem, nadszarpnęła jego nerwy bardziej niżby tego chciał i teraz zastanawiał się, czy na pewno dobrze zrobił wpadając tak bez zapowiedzi? Z buta wjeżdżam, jednym strzałem wyłamuję klamki.
- A już myślałem, że zastąpisz mnie w karczmie i użyczysz własnego łoża. - Tak, czuł się utaj mile widziany. Czuł się mile widziany przez Seinaru. I była to pierwsza osoba, przy której się tak czuł. Bez dziwnych gier, bez masek, bez całej tej otoczki, która chodziła za nim krok w krok - ha! - przecież zawsze sam ją uskuteczniał. Jego głos nie brzmiał sarkastycznie ani kpiąco, ba! - nawet nie miał grymasu na twarzy, który mógłby to sugerować. - Oczywiście. - Pacnął Seinaru w ramię swoim ramieniem tak jak ten zazwyczaj pacał go swoim kijem. - Nie obarczaj się wydarzeniami, na które nie miałeś wpływu. - Przymknąłeś czy w ciepłym uśmiechu - skradziony z nieba promień słońca, specjalnie dla niego - wciąż pamiętałeś o swoich własnych słowach - że się jeszcze odwdzięczysz. I cały czas nabierałeś wrażenia, że za ten podarek ciężko odwdzięczyć się czymś materialnym. Zresztą przecież nie o to tutaj chodziło.
Shijima przeniósł uważne oczy na Akodo, który usiadł obok niego. Wystarczająco blisko, żeby przeszywał go spojrzeniem.
- Biało. Śnieg otula tam wszystko i zawsze. Dla jednych to taka sama monotonia jak tutejsze, zielone pola, dla mnie to czyste piękno. - Och tak, kochał Hyuo. Traktował je jak dom... nawet jeśli niepewny. Ranmaru chowali się pod skrzydłami Yukich i całkowicie w ich miękkich piórach zatonęli. Shijima nie znał się na polityce, ale mógłby się modlić, gdyby tylko bardziej wierzył w bogów, żeby ten spokój nienaruszalnie trwał. - Kto by się spodziewał, że będę miał cały orszak w poszukiwaniu noclegu. - I znów: sarkazm? Chyba nie. Chyba. - Trafił pan idealnie do klubu miłośników natury. - No ba! Tylko że łatwo było mówić. Człowiek w końcu się przyzwyczajał. I kiedy się przyzwyczajał - przestawał pewne rzeczy doceniać. Miło było słuchać o zieleni i życiu, zamiast o śmierci. - Trawa zawsze lubiła być bardziej zielona po drugiej stronie płotu.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2530
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

Yay! Ale pachniało! To znaczy... jak zwykła jarzynowa, ale tutaj jakoś wszystko było lepsze. Górskie powietrze wzmagało u niego apetyt, a świeże warzywka ostatnio bardziej mu zasmakowało. Na piecyku cicho podskakiwała pokrywka, a gdy Seinaru odkrył garnek, w nozdrza uderzyła go para o aromacie gotowanych warzyw. Teraz tylko doprawić... trochę pieprzu... trochę soli... siup siup...
- COOOO?! - Nie wierzył we własnego pecha. Gdy ostatni raz potrząsał solniczką wieczko odczepiło się od solniczki i wpadło do zupy razem z całą jej zawartością. Młody samuraj spanikował. Nie chciał aby nowo poznani goście jedli przesoloną zupę! Szybko złapał za drewnianą łyżkę i rozmieszał wszystko w myśl zasady, że jak czegoś nie widać, to tego tak naprawdę nie ma. Zimny pot spłynął po jego plecach.
- Kurde, kurde. kurde... - W pocie czoła zastanawiał się nad rozwiązaniem tej sytuacji, jednak w tak krótkim czasie nie mógł niczego wymyślić. Nie było wyjścia. Złapał trzy miski, do każdej wlał porcję z zawartością połowy Wieliczki i wyszedł na zewnątrz jak gdyby nigdy nic. Podał miski chłopakom.
- Smacznego! - Zatopił łyżkę w zupie i pierwszy biorąc dziaba. Język zawiązał mu się na supeł, a przełyk skurczył się do wielkości ucha od igły. Ze szklistymi oczami przełknął.
- Pyszne! Taką lubię! - Teraz czekał już na nich. Miał jednak dziwne przeczucie, że do osady portowej wybiorą się jednak jeszcze przed obiadem.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teiz”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość