Teiz jest małą wysepką połączoną długim mostem z Yinzin. W przeciwieństwie do innych prowincji ta nie jest zamieszkała przez żaden ród, ani lud. Teiz jest poddane Yinzin i współpracują razem otrzymując ochronę samurajów. Ludność tutaj głównie zajmuje się połowami ryb, polowaniami na wieloryby, humbaki i rekiny oraz hodowlą różnego rodzaju zwierzyny znoszącej chłodny klimat.
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Ostrza gwiazd wirowały w powietrzu omijając konary drzew bez większego problemu. Ostatecznie trafiły w zwierzę, jednak rzut nie był na tyle celny by oszczędzić mu cierpienia. Ten zrobił jeszcze kilka kroków i padł. Dopiero wtedy osiemnastolatek wyprostował posturę i robiąc kilka kroków, zbliżył się do martwego już celu.
- Nishishi... To nic trudnego. - zaśmiał się cicho po komplemencie i krótko stwierdził fakt, choć ten rzeczywiście mógł być zależny od punktu postrzegania. Młody Uzuru doskonale pamiętał jak za dziecka podziwiał wyczyny swojego mistrza, będąc jedynie nieopierzonym żółtodziobem. Kucnął na chwilę przy dziku, by wyjąć z niego swoją należność i spojrzał się na Futoshiego.
- Zapłacisz później, a teraz zwiąż mu czymś kończyny. Jeśli chcesz żebym go z Tobą dźwigał, to wiedz, że nie zamierzam pobrudzić się jego krwią. Już i tak mam wyrzuty, że to ja pozbawiłem go życia. - oznajmił dając tym samym upust swojemu sumieniu. Zaczekał przy zdobyczy, aż myśliwy wykona swoją robotę, by następnie dźwignąć z nim zwierzynę do jego chaty.
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Po niedługim spacerze mężczyźni dotarli w okolice chaty myśliwego. Już z daleka można było dostrzec kobietę z dzieckiem wyczekujących powrotu Futoshi'ego, co dało młodemu ninja do myślenia. O ile wcześniej przejmował się faktem zabicia zwierzyny, tak widok szczęśliwej rodziny odgonił te myśli na bok pozostawiając jedynie zadowolenie. Po dotarciu na miejsce, chłopak odłożył zdobycz i przywitał się prostym skinięciem głowy.
- Nishishi... - zaśmiał się cicho po komplemencie, czesząc jedną z rąk swą czuprynę.
- Arigato. - podziękował wpierw podając mu dłoń w celu uściśnięcia ręki. Po tym geście oznaczającym koniec ich współpracy, przyjął przekazywany mu mieszek z pieniędzmi i schował go w torbie uwieszonej na lędźwiach. Jeszcze raz skinął głowa do całej trójki w celu pożegnania i obracając się na pięcie, ruszył w kierunku portu. Teraz zostało mu zaliczyć jakąś tawernę, całe te zlecenie przyprawiło go o burczenie w brzuchu...
Osiemnstolek krocząc z ukrytymi przed mrozem rękoma w kieszeniach od spodni rozmyślał już nad tym, co spożyje po dotarciu do najbliższej jadłodajni. Doskonale znał menu tutejszej kuchni i aź mu ślinka pociekła na myśl o pysznościach, które miał w zwyczaju jadać za dziecka. Z jego zamyślenia wyrwał go wyraźny dźwięk zbliżającego się powozu.
- Oho... - pomyślał kierując swoje spojrzenie w kierunku, z ktorego docierał odgłos. Chwilę później jego oczom ukazał się niegroźnie wyglądający jegomość, który jak po chwili się okazało szukał towarzystwa lub pomocy. Życie nauczyło chłopaka, że w tych czasach rzadko kiedy ludzie są bezinteresowni. Nie widział jednak powodu, by nie skorzystać z oferty podwózki, w końcu przyszła już zima i wędrówka pieszo nie należała do najprzyjemniejszych, zwłaszcza przy tak skąpym odzieniu, w jakim nosi się młodzik.
- Na pewno się nie obrazi? Hahaha. - Zapytał żartobliwie, po czym roześmiał się przyjaźnie. Podszedł do klaczy i ostrożnie pogłaskał ją jedną ręką po karku, a drugą po pysku. Nie byłby w końcu sobą, gdyby nie poświęcił choć chwili uwagi tak wspaniałemu zwierzęciu. Zaraz po tym wdrapał się na wóz i zasiadł na przygotowanym dla niego miejscu, wcześniej ściskając dłoń nowo poznanego mężczyzny.
- A ja Uzuru, miło was poznać. - odparł rozsiadając się nieco wygodniej.
- Spadłeś mi z nieba, całkiem niedawno targałem tędy dzika z tutejszym myśliwym. Chyba szczęście mi dzisiaj sprzyja. Skąd wracasz? A może w jakim celu przybyleś do Teiz? - rozwinął po chwili chcąc jakoś zagaić rozmowę, gdyż zdecydowanie nie należał do tych, którzy lubią siedzieć cicho.
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Białowłosy kontynuował swoją przygodę na Teiz. To jeszcze nie był moment, w którym miał wrócić do Kotei by stawić czoła przybyszom. On i kot potrzebowali więcej czasu na asymilację i zgłebienie siebie. Wielogodzinne dysputy i dopuszczanie do siebie wszystkiego co było lub mogłoby się wydarzyć, włącznie z jego śmiercią, wiązało się z tym, że i Matatabi na chwilę by przepadła. Nie zamierzali do tego dopuścić, we dwoje dumnie krocząc przed siebie. Historia i wydarzenia spowodowane powstaniem tego pierońskiego zakonu go zainteresowały, więc poświęcił parę dni na pozostanie tutaj i splądrowanie, a dokładnie zinwigilowanie tego problemu. Szukał kolejnych wyzwań, wiedząc, że niektóre będą mu narzucane z góry z istoty przynależności do takiego, a nie innego klanu.
Według niego miał jeszcze czas i tego się trzymał, a sama Nibi nie informowała go o nadejściu jej brata. Dzięki temu mniej więcej wiedział na ile może sobie pozwolić. Jeszcze te osoby i ekscelencja, które go zaintrygowały stały się dla niego celami do wyeliminowania. Ten dzień w końcu musiał kiedyś nastać, a idąc mrocznym lasem, nawet nie wiedział co może go spotkać i w jaki sposób na niego wpłynie. Czy będzie to miało odzwierciedlenie w jego podróży i dalszym poszukiwaniu płomyka czy innego cholerstwa? Kto wie. Przez bardzo długi czas nawet nikogo w tym lesie nie wyczuł, co mogło wydać się podejrzane, jednak nie wyglądał on zbyt przyjaźnie, więc może to dlatego brakowało tu jakichkolwiek istot. Plądrował ziemi Teiz jakby były jego własnymi, szukając możliwych poszlak w terenie i bliskich mu wioskach czy też miejscowościach. W kolejnych momentach nawarstwiała się mgła, która utrudniała widoczność, więc nie mógł z czasem polegać tylko na wzroku, skupiając się w o wiele większym stopniu na słuchu, jeżeli tylko mleczna zasłona była aż tak dotkliwa.
Dzięki skupieniu usłyszał coś, co mogłoby go zaskoczyć, gdyby był młokolem z mlekiem pod nosem. Jednak nie w tej chwili. Nie liczył ile tego było, ale nadlatywały w jego stronę shurikeny. Nie zamierzał długo nad tym dywagować, mogły być pułapką, więc zbijanie ich z toru mogło narobić mu szkód. Skoro je słyszał, to nie mogły umknąć jego nieludzkiej percepcji. Uniknął ich schodząc z trasy w jedną ze stron, mocnym wybiciem w tamtę stronę, dosłuchując czy przypadkiem ów shurikeny nie wracają, będąc zaplecione o stalowe linki, a może kolejne pociski nie zostały w niego wysłane. Jedną rękę skierował na rękojeść katany, która wiernie przypasana była u jego lędźwi. Był gotowy na kolejne uniki, idąc pewnie w kierunku, z którego prawdopodobnie zostały wyrzucone bronie miotane. Ktoś się chyba diabła w czystej postaci nie boi...
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Jak z bicza strzelił jak to mówią Teizcy mnisi z okolic Tajemniczego Lasu. Nigdy nie wiadomo czy starość to już radość, a czy młodość to będzie wieczność. Podsumowując - taką pułapką czy też walką na pewno nie da się ni zaskoczyć, ni skrzywdzić jeźdźca bez teoretycznej głowy. Gdy tylko ominął pierwszą serię i skroił się, że zbyt wiele mu w tym wypadku nie zagraża, kontynuował swoje ciekawskie podejście bliżej. Było ich w sumie całkiem niemało, przez co wiedział, że ktoś kto z nim miał rywalizować chyba specjalizował się w takiej walce. W końcu on sam nie wyrzucił z dłoni więcej niż dwóch shurikenów, umówmy się - kto tak w ogóle śmie walczyć.
Jego oczom ukazała się sylwetka mężczyzny, który nie wymiękał i rzucił kolejną partią szurkienów, nie mając za grosz wyczucia i gracji. Zeskoczywszy z drzewa postanowił uciekać, myśląc że w ten sposób cokolwiek osiągnie lub w jakikolwiek bliżej podobny sposób wypłoszy lub spłoszy czy też przegoni Shiroyasha. Nie tym razem przyjacielu. Kjudini przyspieszył, będąc już naprawdę blisko. Z rękami w kieszeni ukazując to jak bardzo jest mu obojętny i niegroźny wysłuchał co ma do powiedzenia, a kącik ust uniósł mu się samoistnie ukazując mały, aczkolwiek wiele dający do myślenia shinobi w łachmanach.
- Jaka nagroda? Za co i gdzie? Człowieku, tu nikogo nie ma. - ostatnim zdaniem nawiązując nieświadomie do słynnego poety i wieszcza Naymena-chuan. Nic tylko chylić czoła ku zbawcy i świadomemu użytkownikowi kunai oraz shurikenów. No i co teraz miał do powiedzenia? Białowłosy był cały czas gotowy na reakcję, by odwzajemnić ewentualny, jakikolwiek by to atak nie był. Unikiem czy też kopnięciem, na tyle, by powstrzymać wojownika bez wyjmowania dłoni z kieszeni.
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Chyba obydwaj byli bardzo skonsternowani jednocześnie stojąc i patrząc się na siebie, gdy żaden z nich drugiego zupełnie nie rozumiał. Wtedy też się rozwikłało jak nazywało się miejsce do którego trafił w sumie całkowicie przypadkowo. Więc północny las, co jednak niczego mu nie mówiło i w niczym nie mogło go przestraszyć. W tym czasie jednak przyglądał się swojemu wariatowi i nie zdawał sobie sprawy co tu się dzieje. Jednak musiał słuchać, bo informacja pierwszą siłą tego świata.
Nie znał powodu dlaczego tamten się rozluźnił. Czy Shiroyasha nie był dla niego konkurencja czy zdał sobie sprawę, ze jest na niego za słaby, nie wiedział i chyba nie chciał wiedzieć, bo co go to interesowało.
- Magiczne? Wierzysz w magię? Wiedziałem, ze władcy są bezmózdzy, ale żeby jeziorko co spełnia życzenia… eh.. dlaczego wszyscy są tacy naiwni.. - zadawał sobie to pytanie, bardziej samemu sobie. Nie zdawał sobie za bardzo sprawy co motywowało tych ludzi tak bardzo, ze tracili głowę dla takich dyrdymałów. Tak - myślał o możnowładcach.
Wtem coś jeszcze dodał o jakiejś pięknej kobiecie, co jeszcze bardziej wzbudziło jego ciekawość, jednocześnie wciąż wiedział, że to jakieś dziwne twory, których sam do końca nie rozumiał. Wyglądało na to, że widział w swoim życiu tak dużo, ze ciężko go będzie w jakiś sposób przekonać do tych nowości. Był skonfundowany.
- Po co komuś to złoto skoro samemu odnajdując jezioro maja dostęp do życzenia o nieskończonej jego ilości i jeszcze wybrance serca? Tylko głupi oddałby tę możliwość władcy, mogąc zająć jego miejsce… - naprawdę zastanawiał się gdzie kończy się głupota ludzka, a gdzie geniusz samego władcy, który mógł tak manipulować ludźmi, którzy wola oddać taki skarb, jeżeli w ogóle istnieje. Co oczywiście poddawał mocno w wątpliwość..
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
Nie miał większych zamiarów wpieprzać się komuś w interes, szukając miejsca, w którym mogli zatopić swoje wybujałe ego możnowładcy tych krajów. Jednak był ukrywał nieco zainteresowanie tego miejsca, ze względu chociażby o wspomnianą kobietę - nie dlatego, że był zbokiem entuzjastą kobiet jak jego wielki przyjaciel Ichirou, a raczej ze względu na samo utarcie nosa wszystkim innym i zlikwidowanie tej otoczki legendy i wszechobecnego mitu, którego nikt nigdy nie widział i nigdy nie dostrzegł. Był świadom, że może to i mrzonki, ale jego siwa głowa podpowiadała mu, że to idealna możliwość na rozerwanie się przed powrotem do wioski.
- Skoro jesteś od niego bogatszy to przekupisz wszystkich i skażesz jego na śmierć, na to nie wpadłeś? - zaśmiał się delikatnie, wyjmując bezpardonowo szlugensa, którego odpalił palcem jak zapalniczką, biorąc solidnego bucha, by po chwili pokryć teren tymże dymem, który w iście epicki sposób zakrywał sylwetkę samego Shiroyasha. Oczywiście tylko po części, w końcu wciąż dym był co nieco transparentny.
- Zapomnij, przywykłem. - rzekłszy, chwycił dłonią za szluga i machnął reką w geście pożegnania. Ten gość ruszył przed siebie, jednak sam przecież nie wiedział gdzie jest ów jeziorko, więc śledzenie go wcale nie dawało o wiele więcej. Musiał zdać się na to, że im większa mgła tym większa możliwość, że właśnie tam będzie jakiś zbiornik wody. Obrał więc prostą metodę - dążył do miejsca w tym lesie, gdzie gęstość samej mgły będzie największa, skrupulatnie kierując się w takowe miejsce, jednocześnie nie zapominając co random powiedział - wszędzie czyhają zabójcy, shinobi i pułapki, na które zamierzał uważać, opierając się na swojej niezawodnej percepcji. Musiał spotkać tę kobietę.