Ludzkie ślady, a w zasadzie wydeptana ścieżka, jedynie zachęcały by ten spacer kontynuować, nawet jeśli sceneria do spacerów nie nastrajała. Może normalny człowiek zdecydowałby się zawrócić, ale samuraj właśnie w takich sytuacjach powinien nie ustępować i iść dalej. Jakby nie było, Asagi stale był w trakcie doskonalenia swoich umiejętności, a jedną z nich musiała być zdolność panowania nad strachem. Kłamstwem byłoby stwierdzić, że niebieskooki nie odczuwał w tej chwili lęku. Oczywiście, że czuł niepokój, daleko od ludzkich siedzib, po środku niczego - to zdecydowanie wzbudzało lęk i właśnie dlatego nie wolno było stąd uciekać. Lęk trzeba pokonywać.
Coraz mocniej padający śnieg sprawił, że niebieskooki jeszcze mocniej opatulił się swoim kimonem, ukrywając dłonie w rękawach haori. Zdecydowanie pogoda nie była po jego stronie, ograniczała widzenie no i słuch również przytępiała. "Wilk." - stwierdził w duchu młody samuraj, starając się określić odległość drapieżnika. Na szczęście, był dosyć daleko, chociaż był to pierwszy powód, by skutecznie podnieść poziom uwagi i ostrożności. Pojedynczy wilk nie był dużym problemem, w przeciwieństwie do tego, co zwiastował. Z tego, co pamiętał nasz bohater, wilk to drapieżnik standy, a wyje po to, by nawoływać swoich współbraci. Kakita jeszcze na chwilę wytężył słuch, by wychwycić jakąś odpowiedź na wołanie drapieżcy, ale miast wycia, dobiegło do niego pohukiwanie sowy. Czy Asagi był przesądny? Cóż, znał kilka tradycyjnych wierzeń, oddawał cześć duchom swoim przodków i przed każdą świątynią z szacunkiem oddawał ukłon, ale do wiązania sowy z zagrożeniem było mu daleko. Do tej pory nic nie potwierdzało tego przesądu. Do tej pory...
Dźwięk kroków, a po nim błyskawiczne dobycie ostrza i przyłożenie go do pleców. Kakita dał się podejść, ale nie wpadał w panikę, jeszcze nie. Na razie znieruchomiał niczym głaz, plecy nie były jeszcze takie złe. Co prawda, nie wiedział jaką bronią grozi mu nieznana osoba, ale sytuacja nie była jeszcze tragiczna - gdyby ktoś chciał go zabić, już by to zrobił. Na razie należało delikatnie zwolnić nogi w kolanach, tak by móc wykonać szybko krok do przodu i zwrot, ale to za moment.
- Kakita Asagi, samuraj w trakcie musha shugyō. - odpowiedział zgodnie z prawdą niebieskooki, co prawda, z ów wyprawy wracał, ale coś podpowiadało mu, że jeszcze nie przyszła na to pora. Doskonalenie się na drodze miecza nie miało końca, ta podróż musiała jeszcze trwać, a ta sytuacja była jedną z nich.
- Cofnij proszę swoje ostrze. - rzekł do nieznajomego niebieskooki, zbierając się w sobie i przygotowując myśli do walki. Fakt, że jeszcze żyje sprawiał, że był groźny, ale i też dostał szansę od nieznajomego na poznanie jego motywów. Nie zmieniało to jednak faktu, że stanie komuś bezpośrednio na mieczu nie było tym, na co Asagi miał ochotę. "Miecze służą do wycinania z serc głupoty, nie ich przebijania" - to ważna prawda, jednakże drugą, równie ważną jest to, że "miecze służą do przebijania serc". Jeśli nieznajomy nie zdradzi ochoty cofnięcia swojej broni, albo Asagi poczuje wzrost na nacisku, to wykona szybkie dwa kroki przed siebie z jednoczesnym zejście z linii potencjalnego miecza i obrotem połączonym z dobyciem z saya własnego miecza, którego celem będzie albo ręka przeciwnika z jego bronią, albo jego prawe biodro - przy cięciu, niebieskooki skorzysta z obniżenia pozycji, tak by przygotowany do pchnięcia miecz przeciwnika trafił w pustkę...