Teiz jest małą wysepką połączoną długim mostem z Yinzin. W przeciwieństwie do innych prowincji ta nie jest zamieszkała przez żaden ród, ani lud. Teiz jest poddane Yinzin i współpracują razem otrzymując ochronę samurajów. Ludność tutaj głównie zajmuje się połowami ryb, polowaniami na wieloryby, humbaki i rekiny oraz hodowlą różnego rodzaju zwierzyny znoszącej chłodny klimat.
Satoshi
Posty: 583 Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz. Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku, Kamizelka Shinobi (biała), Kabura na broń (na prawym udzie), Gurda, Torba na prawym biodrze
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
GG/Discord: Satoshi#3881
Post
autor: Satoshi » 12 paź 2021, o 20:28
11/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Ilu po świecie chodziło ludzi, tyle zapewne było opinii o tym, co powodowało łysinę. Jedni uważali, że oko łaskawej Amaterasu winne jest słabym i zanikającym włosom z czubka głowy. Inni sądzili, że to przez brak noszenia nakrycia głowy podczas mrozów, skóra staje się zbyt zimna i czupryna niknie w oczach, z kolei w opozycji byli ludzie, twierdzący, że to właśnie noszenie czapek podrażnia skórę, która jest już tak zmęczona ciągłym tarciem, że pozbywa się owłosienia, stając się gładką i odbijającą promienie księżyca łysą glacą. Były to oczywiście najbardziej popularne opinie, mające o tyle wspólnego ze starym Wa, co Kayo z gorącymi piaskami pustyni. Otóż stary mnich za młodu zawsze powtarzał, że na mądrej głowie włosy nie rosną. Wraz z upływem wieku nabrał jeszcze więcej przekonania w stosunku do swojej hipotezy, korelując pogłębiające się zakola ze wzrostem tej niewymiernej tajemnej siły, jaką była mądrość. Prawda była zaś taka, że podczas jednego z połowów, lata temu, znalazł na brzegu dziwnie twardy i stanowczo zbyt ciężki jak na swoje rozmiary kamień, który nie składał się z ołowiu ani złota, a z czegoś innego, o czym biedny Wa nie mógł mieć pojęcia. Nosił go zatem latami w kieszeni jako mały amulet szczęścia, a ów skałka powoli i cierpliwie pozbawiała go włosów, przesycając jego ciało tajemniczą energią. Rzecz jasna do momentu, w którym jej nie zgubił, gdy już jako mnich uciekał co sił w nogach przez las, chyżo umykając przed rozwścieczonym dzikiem. W ten sposób wyłysiał przedwcześnie, ale teraz był łysy po prostu ze starości i nie wyróżniał się pod tym względem na tle swoich rówieśników. No, ale dosyć już o obłym zakończeniu poczciwego mnicha.
Kayo była na tyle zafascynowana całym procederem, że zupełnie zapomniała o upływającym czasie, który jak każdy wie, nie czekał na nikogo i na nic. Kolejni ludzie otrzymywali swoje listy, dyktowali własne wiadomości, dziękowali, kłaniali się, część z nich nawet składało bardzo drobne datki do wnętrza słomkowego kapelusza. Wreszcie się przerzedziło na tyle, że różanowłosa mogła podejść bliżej i zadać dręczące ją pytania. Stary Wa odwrócił swoje oblicze w kierunku zielonookiej, a jego oczy nawiązały kontakt wzrokowy. Dziewczyna poczuła, że ma jego pełne skupienie. Mężczyzna wysłuchał jej w spokoju, uśmiechając się coraz szerzej, a gdy Kayo wreszcie skończyła, odpowiedział cichym i słabym głosem:
-Nie wierz we wszystko, co usłyszysz drogie dziecko. Wiem, że co bardziej kąśliwi mówią o mnie różne rzeczy. Ale to prawda, jak inaczej nazwać nagłą chęć zmiany swojego nędznego, niewiele wartego życia, w taki sposób, by zacząć czynić dobro, pomagać innym? Tak, z pewnej perspektywy można powiedzieć, że otrzymałem od bogów wiadomość. Pokazali mi drogę, którą mogłem iść. - Wymemłał staruszek, a w jego słowach zabrzmiała wiara w prawdziwość własnych słów. Szerszy uśmiech ukazał pojedyncze zęby w jego ustach, co po części wyjaśniało, dlaczego mówił tak cicho. Wiek to jedno, ale próba nieoplucia swoich słuchaczy to zupełnie inna para onucy. Ciekawe, czemu zawdzięcza stan swojego uzębienia? Litry alkoholu wypite w młodości? Karczemna bójka? Starość? Wypadek z dzikami podczas podróży wzdłuż wybrzeża? Zabójczy amulet z rudy noszony w kieszeni? -Jestem mnichem, gdzieżbym miał się ich nauczyć, jeśli nie w klasztorze? - kontynuował odpowiadanie na grad zadanych mu pytań, wstrzymując się jednak z tym ostatnim, najważniejszym dla naszej młodej bohaterki, spostrzegł bowiem wesoło dyndające tanto przy pasie Kayo. -Umiesz się tym posługiwać? - w jego oczach pojawił się drobny błysk nadziei.
Słowniczek:
-Kupiec -
-Stary Wa -
0 x
Where the post at?
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 14 paź 2021, o 01:11
- Rok 391 - Jesień -
Nie wiedziałam o starym Wa zbyt wiele ponadto, o czym opowiedzieli mi tutejsi oraz to, co już usłyszałam. Na pewno nie znałam jego powiedzonek z młodości — pewnie było to baaardzo dawno i on też ledwie je pamiętał.
Z początku byłam nieco zawiedziona jego słowami. Czyżby wszystko, co o nim mówili, nie było prawdą, albo nawet nie było nią w części? Raziło mnie to, że ludzie tworzyli plotki, które potem miały niewiele wspólnego z rzeczywistym stanem rzeczy. Zupełnie tak jakby starali się ukryć prawdę pod solidną ścianą kłamstwa, tylko dlaczego? – Dlaczego mielibyśmy tę chęć nazywać? Ona po prostu jest — Nie miałam pojęcia, dlaczego nazywano decyzje, jaką podjął w urągający jej sposób. Na pewno nie mogłam się zgodzić z jego słowami odnośnie do nędznego i niewiele wartego życia rybaka. W pewien sposób smucił mnie nimi, poniekąd sprawił, że przestałam się uśmiechać. – Dlaczego uważasz, że życie rybaka jest nic niewarte? Dzięki jego poświęceniu inni mają co jeść. Nie jeden rybak uratował kogoś na morzu... — Mogłam kontynuować tak długo o niemal każdym zajęciu, jakim parali się ludzie. Trudno mi było nazwać którekolwiek z nich nędznym. Może nie były wdzięczne ani przez każdego doceniane, ale to właśnie dzięki temu często byli bohaterami, o których się nie mówiło. – Wa-sama, mówisz o tym tak, jakbyś teraz był od nich lepszy, bo robisz dla nich coś dobrego? — Straszliwie mnie to raziło w jego wypowiedzi. Mówił o tej "dobroci" tak jakby była czymś więcej i nie byłam przekonana czy rozumiemy to tak samo. Z jednej strony robił to za niewiele, pomagał ludziom, bo chciał, a z drugiej czułam tutaj pewnego rodzaju zawiedzenie wszystkim.
No tak, nie było zbyt wiele miejsc, w których mógł się wszystkiego nauczyć, ale z drugiej strony, czy naprawdę były to dobrze przekazywane opowieści? Rozumiałam, że każdy wędrowny mnich musi mieć coś, co przyciąga do niego ludzi, jakąś specjalność. Byłoby znacznie łatwiej, gdybym wiedziała nieco więcej o tych opowieściach a tak, kupiec zasiał tylko we mnie ziarno niepewności, choć z drugiej strony, jeśli się nad tym zastanowić, to komu powinnam w tej kwestii bardziej uwierzyć? Kupcowi, który próbuje oszukać ludzi na swoim wątpliwej jakości towarze, czy może mnicha, który rzeczywiście zna to wszystko? Prawdopodobnie zaczęłam niepotrzebnie zastanawiać się nad dziurą w tym wszystkim, szukać jej tam, gdzie jej nie ma, eh to wszystko pewnie przez to zdenerwowanie, bo nie wiem tak naprawdę, co powinnam zrobić na dłuższą metę. Nawet jeśli mówię sobie, że wiem, oraz że jakoś się ułoży.
W pierwszej chwili zmarszczyłam brwi, gdy pojawiło się pytanie o broń. Nie sądziłam, że zostanie zadane. Może powinnam była ją nieco lepiej ukrywać, by nie kusiła za bardzo wzroku. Może wybrałam sobie też niefortunny moment, mając ze sobą to wszystko. Torbę i jeszcze pamiątkę po bracie. – Wystarczająco — Nie chciałam chełpić się swoimi zdolnościami machania mieczem. Są, byli i będą lepsi ode mnie. Na całe szczęście potrafiłam czasem wyglądać, jakbym potrafiła więcej niż w rzeczywistości. To wszystko przez niego, odpowiednie pozycje i kroki. Chociaż nigdy nie potrafiłam zrobić z nich takiego użytku jak on. Mimo wszystko nie jeden raz wystarczałyby zmienić czyiś punkt widzenia. Nie nadawałam się jednak do walki, ale nie dlatego, że mój miecz był tępy. Tylko dlatego, że nie chciałam go używać. Westchnęłam, starając się nieco bardziej zakryć dyndający miecz swoim płaszczykiem. Trochę mnie tym zawstydził, aż wstyd przyznać – Przede wszystkim, nie powinnam się nim posługiwać — A przynajmniej nie zbyt często, bo wiele sytuacji dało się rozwiązać inaczej. To nie tak, że nie rozumiałam tego, jak bardzo potrafi być ono nieuniknione. To gdzie jestem teraz, jest też tego efektem, ale gdy jest wybór...
Mowa
0 x
Satoshi
Posty: 583 Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz. Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku, Kamizelka Shinobi (biała), Kabura na broń (na prawym udzie), Gurda, Torba na prawym biodrze
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
GG/Discord: Satoshi#3881
Post
autor: Satoshi » 14 paź 2021, o 21:25
13/15
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Stary Wa zachichotał w odpowiedzi na oburzenie dziewczyny, święty gniew, nakazujący bronić nie tylko tych słabszych, ale i uboższych. Wiele o tym leciwym już mnichu można było powiedzieć, zapewne więcej, niż Kayo zdążyła usłyszeć od jednego handlarza, którego słowa po chwili zastanowienia sama zielonooka poddawała w zastanowienie. Poczciwy, łysy jak kolano mężczyzna spojrzał ponownie prosto w oczy dziewczyny, tym razem z łagodnym politowaniem odbijającym się w tych jego szarych niczym zimna stal tęczówkach. -Musisz nauczyć się słuchać i dopiero później wyciągać wnioski, drogie dziecię. Masz całkowitą rację, broniąc rybaków, rolników i innych ubogich. Ja mówiłem jedynie o swoim życiu, w którym to co zarobiłem, to przepiłem, nie pomagałem rodzinie, przyjaciołom, dopóki ich jeszcze rzecz jasna miałem. Ciężko nazwać takie prowadzenie się czymś lepszym od nędznego, nie sądzisz? Wyciągasz pochopne wnioski, jesteś zbyt skora do pośpiesznego osądzania ludzi, na podstawie zaledwie poszlak. Zastanów się, czy świat potrzebuje takich obrońców sprawiedliwości jak Ty. - wypowiedź starca z początku brzmiała miło, neutralnie, by na sam koniec smagnąć jak bicz. Co by ludzie na jego temat nie mówili, był przecież mnichem, a Ci przecież szkolili się w filozofii i psychologii. Jak inaczej mogliby prowadzić wiernych, dawać rady, odgadnąć to, czego oni sami o sobie nie wiedzą, a co psuje ich życie? -No nieważne już. Nie ty pierwsza i ostatnia musisz się tego nauczyć. - Na chwilowo srogie oblicze na powrót zagościł uprzejmy uśmiech, który jeszcze bardziej rozświetlił oblicze starca, gdy Kayo zaczęła się tłumaczyć z posiadania broni, jednocześnie chowając ją pod płaszczem. -Wystarczy mi "wystarczająco". I nawet nie musisz go dobywać. Ci, co dzierżą miecz, zazwyczaj ruszają się lepiej od tych, co całe życie przerzucają skrzynie w porcie, a właśnie pomoc kogoś zwinnego by mi się przydała. - mężczyzna podniósł swój kapelusz, do tego momentu leżący u jego stóp, po czym przesypując garść monet znajdujących się w środku do wysupłanego z zawojów szaty mieszka, dodał -Rano jeden z mieszkańców powiedział mi, że stara kapliczka Hoteia, znajdująca się na szlaku na zachód, stała się legowiskiem lochy z młodymi warchlakami. Pomożesz mi dopomóc bogowi szczęścia? Sam nie dam rady przegonić zwierząt i uprzątnąć legowiska, a przelewanie krwi w świątyni, nieważne jak małej, to się po prostu nie godzi. Oczywiście za twój czas zapłacę. - z tymi słowami mnich włożył na lśniącą glacę opróżniony już kapelusz i podpierając się na sękatej lasce, utkwił ślepia w Kayo, czekając na jej decyzję. -Po drodze mogę odpowiedzieć na kilka dodatkowych pytań, wydawałaś się bowiem mieć ich całkiem sporo - dorzucił w ramach dodatkowej zachęty.
Słowniczek:
-Kupiec -
-Stary Wa -
0 x
Where the post at?
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 16 paź 2021, o 02:32
- Rok 391 - Jesień -
W pierwszej chwili przyznawał mi rację. W tym wszystkim jednak nie o to chodziło, nie o to, kto miał racje i prawił dobre słowa a o to, kto rzeczywiście wedle nich postępował. Szybko wszystko wyjaśnił, tłumacząc, że nie chodziło o innych a o to, jakie błędy popełniał w przeszłości, za co wydawałoby się — zapłacił i przejrzał na oczy, obierając inną, bardziej wymagającą drogę.
Zaskoczył mnie tym, co powiedział później. Obrońcy sprawiedliwości? Dlaczego o tym wspominał? Dlaczego o tym mówił? W tej chwili nie dawało mi to spokoju. Dlaczego? Dlaczego z rozmowy na temat rybaków doszedł do takiej konkluzji? Nie sądziłam, że można rzucić tak daleko idące założenia. – Ja? — Zapytałam wpatrzona w niego ze zdziwieniem, które nie opuszczało mojej twarzy. Zachwiał w tej chwili moim przekonaniem, bo nigdy nie twierdziłam, że kimś takim jestem, dlaczego on tak stwierdził? – Nie wiesz, kim jestem. — Zabrzmiało to, jakbym się broniła, nie wiedzieć czemu przybrałam taką jej ścieżkę. Powiedziałam z nieco większym wyrzutem, by zaraz nieco bardziej przygaszonym tonem dodać do tego inną informację. – To samurajowie strzegą sprawiedliwego prawa. To, co tutaj mam to zwykły sztylet, każdy może je nosić — Wskazałam na swoje tanto, które przedtem dostrzegł. Je mógł nosić każdy, nie były objęte żadnymi prawami wyspy ani ustalonymi przez samurajów. Te odnosiły się do prawdziwych mieczy, które mogły nosić samurajskiego ducha, takich jak wakizashi mojego brata, które wciąż skrywałam. Nie było moje, ale nie mogłabym go przecież zostawić.
Wydawało mi się... Nie, byłam tego pewna, że nie zawsze są sprawiedliwi, tak jak wszyscy, ale sprawiedliwość nie miała nic do rzeczy, z tym, jak powinno się rozwiązywać sprawy, tak by dawać nadzieję, której innym mogło zabraknąć. Nie byłam jedną z nich, nie mogłam nią zostać, ale mogłam kontynuować, robić to, co robił i on. Taki miałam cel. Nie chodziło tutaj o żadną sprawiedliwość, czy też jej brak.
Potrzebowałam chwili, by się wyciszyć, krótkiej chwili, by zebrać na nowo myśli i odrzucić od siebie złe wrażenia. – Przykro mi, że od samego początku zawodzę Wa-sama — zaczęłam, gdy już wyjaśnił mi całą sytuację związaną z kapliczką i tym, co się tam zalęgło. Zdarzyło mi się kilka razy polować, ale nigdy nie byłam w tym dobra. Nie wiedzieć czemu akurat świątynia Hoteia stała się ich legowiskiem, ale to chyba nie miało znaczenia? Chyba... – Nie dzierżę miecza. Jak sam wspomniałeś, Wa-sama, niewielki byłby z niego pożytek, nawet jeśli takowy bym posiadała. Nie chciałabym obrazić boga szczęścia. Spróbuję jednak pomóc w taki sposób, w jaki będę umiała. — Skłoniłam się delikatnie, zgadzając się na jego ofertę. Nie zapowiadało się, bym była w stanie znaleźć inne zajęcie na dzisiaj a jemu chyba nikt inny nie pomoże.
Mowa
0 x
Satoshi
Posty: 583 Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz. Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku, Kamizelka Shinobi (biała), Kabura na broń (na prawym udzie), Gurda, Torba na prawym biodrze
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
GG/Discord: Satoshi#3881
Post
autor: Satoshi » 17 paź 2021, o 00:30
15/?
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Stary Wa wzruszył tylko ramionami, przywołując na swoje oblicze dobrotliwy uśmiech, właściwy starszym ludziom. Taki pobłażliwy, przywodzący na myśl mentora, który dostrzegł, że udzielona lekcja została odebrana. To, jak zasiane ziarno przyjmie się na żyznym gruncie młodego umysłu, okaże się dopiero w przyszłości, nic jednak nie cieszy bardziej, niż młodzież, która próbę przekazania mądrości wiedzionej doświadczeniem w ogóle zauważa. -A i owszem, nie wiem, kim jesteś, nie przedstawiłaś się przecież - starzec zachichotał, widząc oburzenie dziewczyny, wywołane wcześniejszym prztyczkiem w kiełkujące ego.
-Nie tylko samurajowie pilnują prawa i porządku. Każdy mieszkaniec Teiz dokłada swoją cegiełkę do panującego na wyspie ładu. Nie zawsze potrzebna jest do tego katana czy choćby i sztylet, czasem wystarczy zareagować zwróceniem uwagi, odpowiednio wcześnie. - mnich odniósł wrażenie, że jego słowa zostały zrozumiane odrobinę zbyt dosłownie, jednak nie miał zamiaru podawać wszystkiego na tacy. Jeśli zielonooka dojdzie do tego samodzielnie, zastanawiając się nad jego słowami, prawdopodobnie wyniesie z tego więcej, niż jakby odpowiedź pojawiła się znikąd.
Dał dziewczynie chwilę do namysłu, widać było ewidentnie, że bije się z własnymi myślami. Oczywiście natury przemyśleń mógł się tylko domyślać, jednak wypowiedź różanowłosej rozbawiła go na tyle, by wypuścił powietrze nosem w krótkim, charakterystycznym prychnięciu, któremu towarzyszyła kolejna uniwersalna mądrość. -Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi. Nie przejmuj się tym już. - był to koniec lekcji, na którą biedna Kayo się nie zapisywała. -Cieszę się zatem z towarzystwa, ruszajmy. To niedaleko, jeśli się pośpieszymy, zdążysz jeszcze wrócić przed zmrokiem. - z tymi słowami starzec ruszył przed siebie, z początku dość wolno, stopniowo jednak nabierał dość przyzwoitego tempa, jak na swój wiek. Ot, stare kości, zastałe przez godziny pełnienia obowiązków mnisiego listonosza, w miarę przemierzania kolejnych dziesiątek metrów, rozgrzewały się stopniowo.
Opuściliście zatem osadę portową, by ruszając zachodnim szlakiem, wyswobodzić z rąk matki natury kaplicę boga szczęścia. Podróż umilały wam ptasie nawoływania, odgłosy szykowania się do podróży na południe, ku cieplejszym terenom. Zbliżała się powoli zima, a wraz z nią, zmniejszała się dostępność pożywienia. Co mogło, uciekało z Lazurowego Wybrzeża, a co nie potrafiło pływać bądź latać, szukało legowiska na przezimowanie. Zapewne właśnie z tego powodu samica dzika wraz z młodymi umościła się w miejscu kultu. Starzec, o ile zapytany, starał się udzielić możliwie najdokładniejszej odpowiedzi na zadane pytania, jego ruchy nabrały też sprężystości i lekkości, wszak nogi przyzwyczajone były do wędrówki, którą przemierzał od wielu lat. Cała podróż nie trwała długo, po mniej więcej godzinie marszu Kayo mogła spostrzec, że od traktu odchodzi cienka dróżka, wyłożona różnej wielkości kamieniami. Przecinała ona otaczający wszystko las i morze suchych, wysokich traw, których czubki w zasadzie dorównywały dziewczynie wzrostem, a nawet odrobinę ją przewyższały. Wa pewnym krokiem skierował się właśnie w tą ścieżkę, mówiąc przyciszonym głosem -Tu znajduje się kaplica Hoteia. Staraj się, proszę, zachować ciszę, nie chciałbym, by spłoszony dzik zaszarżował prosto na nas. Jeden z wiernych ledwo mu umknął zaledwie kilka dni temu, wspinając się na drzewo, czekał dobre kilka godzin, siedząc na gałęzi, aż locha wreszcie sobie pójdzie - starzec zachichotał przytłumionym głosem, choć po chwili spoważniał wyraźnie -biedak prawie stracił palce, odrętwiały mu od kurczowego przytrzymywania się szorstkiej i zimnej kory aż do nocy. -
Po kilku kolejnych minutach marszu po coraz bardziej stromej ścieżce, Wa zatrzymał się. -No, reszta w Twoich rękach. Zaczekam tutaj na Ciebie. Powodzenia - wskazał laską na ułożoną z kamieni "mini" grotę, w której znajdował się kamienny posąg siedzącego, grubego i wesołego mnicha. -Za posągiem śmiejącego się buddy powinienem być bezpieczny od szabel dzika -. Kayo pozostało tylko iść dalej, w górę. Kamienista ścieżka zamieniła się w solidne i szerokie schody, zrobione z dużych, ociosanych kamiennych bloków, które po może stu metrach, kończyły się pod niewielkim, drewnianym budynkiem. Ciężko było z tej odległości ocenić dokładnie wymiary budowli. Wnętrze jednak nie mogło mieć więcej niż 20 mat tatami. W sam raz na ołtarzyk z tradycyjnym posążkiem, drobne dekoracje i miejsce do modlitwy dla kilku osób. No i w sam raz dla rodzinki dzików.
Słowniczek:
-Kupiec -
-Stary Wa -
0 x
Where the post at?
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 20 paź 2021, o 01:03
- Rok 391 - Jesień -
Wtedy do mnie dotarło, że to ja byłam nieuprzejma. Musiałam to szybko naprawić. W trakcie całego zamieszania rozmową i pytaniami umknęło mi coś tak ważnego. Jak to możliwe? Pewnie uznałam, że nie będzie chciał wiedzieć, a jednak... Czy byłam oburzona? Tylko w pierwszej chwili, ale teraz raczej zawiedziona, nie nim a tym, że umknęło mi coś tak ważnego, a nie powinno było, bo powinnam zrobić to od razu. – Przepraszam, na imię mam Kayo. — Mówiłam z wyraźną chęcią zaczęcia od właściwego punktu rozmowy, od przedstawienia się, nawet jeśli wystąpiło ono tak późno.
Co do samych samurajów również miał racje. Nie tylko oni pilnowali prawa i porządku. W założeniu idealnym, w jakie chciałabym wierzyć, każdy to robił. Spoglądając prawdzie w oczy, każdy robił to wedle własnych możliwości i przekonań, a nie każde z nich można nazwać porządkiem. To chyba zbyt duża dygresja na ten temat. Miał jednak racje, że czasem wystarczy coś w odpowiedniej chwili powiedzieć. Ja jednak miałam wrażenie, że same słowa nie zawsze potrafiły wszystko zmienić... Choć, bardzo chciałabym wierzyć, że właśnie tak jest i mają taką moc.
Nie musiałam się zbytnio namyślać, bo zdecydowałam już wcześniej. Gdy w końcu zdecydował się wyruszyć, nie pośpieszałam go, nie byłoby to w porządku, no i przecież to on miał mnie zaprowadzić na miejsce. W pewien sposób czułam, że te ziemie w trakcie zimy potrzebują znacznie więcej uwagi. Każdy kolejny dzień był coraz zimniejszy i jednocześnie stawał się coraz to większym wyzwaniem. Na początku nie wiedziałam, o co chciałam zapytać, wydawało mi się, że czekałam też na odpowiednią chwilę, lecz z każdą mijającą minutą drogi wydawało mi się, że ją przegapiłam. Musiałam jednak coś powiedzieć. – Od dawna roznosisz listy? — Wolałam zapytać, nie dając mu za bardzo szansy, by on pytał, bo ja nie miałam w tym zbyt wielkiego znaczenia, w tej chwili liczyło się to, jak długo i dlaczego akurat zdecydował się na to. – Dlaczego akurat tak? — Wydawało mi się, że dało się zrobić znacznie więcej, a z jakiegoś powodu skończył tam, gdzie zaczął, na roznoszeniu i pisaniu listów, a jednak chciał coś zrobić dla innych...
Miałam więcej pytań jak choćby to, traktujące o jego faktycznym rejonie pracy. Nie odpowiedział mi na nie wcześniej, pewnie dlatego, że był zaabsorbowany innymi. – Muszę przyznać, że nie widziałam wcześniej mnichów, którzy robią to, co ty, Wa-sama. Może to dlatego, że zbyt często nie odwiedzam większych miejscowości, albo po prostu nie zwróciłam uwagi. Doceniłabym, gdybyś powiedział mi, jak rzeczywiście jest —
To nie tak, że rozmowa zupełnie oderwała mnie od tego, co ważne, byliśmy w końcu poza osadą i powinnam mieć się na baczności, pewnie za nas oboje. Cienka dróżka, którą nie miałam przedtem okazji iść, okazywała się prowadzić do wcześniej wspomnianej świątyni. Widziałam już świątynie Hoteia, w tej nie miałam okazji być. Znacznie bardziej zaskakiwała mnie wysokość tutejszej trawy, tak późną jesienią... A może po prostu nie zwróciłam przedtem uwagi? – Tak... — Odpowiedziałam słowem i gestem na jego prośbę, by utrzymywać względną ciszę i spokój. Musieliśmy być już bardzo blisko, nic dziwnego, że nie chciał spłoszyć dzikich lokatorów. – To straszne, że go to spotkało. Na szczęście Hotei spoglądał na niego w tamtej chwili — Nie mogłam niestety nic więcej odpowiedzieć ani poradzić. Udało mu się przetrwać dzikie spotkanie z tym dzikim dzikiem, który wyraźnie go zaskoczył. Może nawet któryś z innych bogów ofiarował mu szczyptę cierpliwości? Widząc nasz przystanek, byłam częściowo zawiedziona, o czym nie chciałam dawać wyraźnie znać – No dobrze. Postaram się niedługo wrócić. Poczekaj tutaj na mnie. — Zwróciłam się dość luźnym tonem. Nie przeszkodziłam mu w wyborze naj odpowiedniego miejsca, wiedział gdzie się schować. Mnie zostało iść dalej w górę. Powoli wspinałam się po schodach. Nie miałam zamiaru robić zamieszania. W końcu chodziło tylko o przepędzenie dzików. Może jeśli uznają, że to miejsce jest zbyt często odwiedzane, to wybiorą sobie inne? Nie miałam na to wszystko za bardzo pomysłu, zostało zaryzykować. Gdy byłam u szczytu, na krańcu ścieżki — rozejrzałam się uważnie — szukałam wzrokiem śladów bytności dzikich lokatorów. Śladów, jakie mogli po sobie zostawić. Nie byłam myśliwym i nie był to mój konik, ale dość oczywiste ślady chyba bym wypatrzyła. Ale czy na pewno? Dopiero później, zdecydowałam się zajrzeć do środka, wciąż trzymając się rogu drzwi, bądź jakiegoś okienka. Nie chciałam wkraczać, jeśli rzeczywiście w środku znajdowały się te stworzenia.
Mowa
0 x
Satoshi
Posty: 583 Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz. Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku, Kamizelka Shinobi (biała), Kabura na broń (na prawym udzie), Gurda, Torba na prawym biodrze
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
GG/Discord: Satoshi#3881
Post
autor: Satoshi » 21 paź 2021, o 08:41
17/?
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Mnich, choć stary, maszerował raźno, ciesząc się opływającymi go promieniami słońca. Ostatnimi, zbliżała się bowiem jesień. Wprawiło go to jednak w na tyle dobry humor, że z chęcią odpowiadał na pytania, które zadawała Kayo. -Na mnie natomiast mówią Stary Wa. - staruszek uśmiechnął się ciepło w odpowiedzi na zmieszaną dziewczynę, starającą się naprawić swój błąd, wynikający bardziej z zaaferowania niż faktycznej nieuprzejmości. -Oczywiście, to tylko przydomek, nadany mi przez ludzi. Tak naprawdę nazywam się Kimio Wa. - Teraz, gdy pełni formalności stało się zadość, Kayo w spokoju ducha mogła zasypywać starca swoimi pytaniami już bez przeszkód, chcąc rozwikłać wszystkie swoje wątpliwości co do jego osoby. Wa słuchał z uwagą, czasami chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią, chcąc najwyraźniej podać ją zielonookiej w taki sposób, by jak najlepiej zaspokoić jej ciekawość.
-Listy? Hmmm... - mężczyzna sięgnął pamięcią do swoich początków -Prawie piętnaście lat. Zaraz po tym, jak odebrałem podstawowe nauki, ruszyłem do domu, chcąc zobaczyć się z rodziną, z bratem. Po drodze przechodziłem przez wiele wiosek, uderzyło mnie to, jak ubodzy mieszkańcy łakną informacji ze świata. Dla większości z nich ten kończy się na terenach dookoła swojego domostwa. Rzadko kiedy decydują się na podróż trwającą dłużej niż dwa, trzy dni. - w tym momencie stary Wa zawiesił na chwilę głos -Pytali mnicha o wieści ze świata, czy przechodziłem przez wioskę taką a taką, czy nie kojarzę siostry tam mieszkającej, bo miała urodzić, ale nie mają z nią kontaktu. Tego typu historie. Poczułem, że chcą tego samego co ja, też przecież zmierzałem do swoich bliskich. No... i tak jakoś narodził się pomysł przemierzania Teiz wzdłuż wybrzeży, starając się pomóc ludziom utrzymać jakiś kontakt z bliskimi. - Mężczyzna wydawał się szczęśliwy z tego, co robi. Może i nie było to maksimum tego, co mógłby osiągnąć, ale starał się jak najlepiej, przynajmniej w jego odczuciu. -Niestety, jestem w mniejszości. Mnisi mają za zadanie służyć bogom. Nauczać innych. Większość z nich jednak tak kurczowo trzyma się tego, co nauczyli się w klasztorach, że osiągają efekt przeciwny do zamierzonego. Pytałaś mnie wcześniej o moje opowieści. - mężczyzna spoważniał na moment -Są to prawdziwe historie, opowiadające nam o bogach. Oryginalna treść jest jednak doniosła w słowach, przez co ludzie prostsi nie potrafią wyciągnąć z niej należytej mądrości, nie utożsamiają się z nimi, nieraz nie rozumieją, a przez to nie wyciągają tyle, ile by mogli. To, co opowiadam ja, jest przeredagowane na potrzeby moich słuchaczy. -
Rozmowa pomiędzy tą dwójką musiała jednak ustać, gdy Kayo ruszyła w kierunku małej świątyni, aby pokonać bestię, która powróci do swojego prawdziwego królestwa... znaczy się do lasu, ma się rozumieć. Z oddali wszystko wyglądało w porządku, jednak w miarę pokonywania każdego kolejnego stopnia, dziewczyna odkrywała nowe poszlaki świadczące o bytności dzikich stworzeń. Wspomniana wysoka trawa, gęsto porastająca zbocze, wydrążone miała w sobie swego rodzaju tunele, wychodzące na ścieżkę to tu, to tam. Pocieszeniem mógłby być fakt, że nie były szczególnie wielkie, a odnalezione wzrokiem ślady racic również nie prezentowały się okazale. Mógłby być, natomiast biedna Kayo nie znała się na polowaniach, nie mogła więc właściwie oszacować rozmiarów panoszących się tu zwierząt. Po nerwowej wędrówce w górę schodów dziewczyna mogła wreszcie dobrze przyjrzeć się kaplicy Hotei'a, w całej jej okazałości. Nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, ot zwykłe miejsce kultu, gdyby nie wszechobecne ślady bytności wielkich włochatych świń. Pionowe belki, wspierające całą konstrukcję, były całe powleczone błotem od ocierających się o nie brudnych zwierząt. Podobnie zresztą jak ściany, pod którymi zażywały słonecznych kąpieli i odpoczywały. Drzwi kaplicy były natomiast uchylone, mniej więcej w połowie, a ze środka słychać było delikatne posapywanie, od czasu do czasu jakieś chrumknięcie. Okien budynek nie posiadał, jeśli nie liczyć jednego małego witrażu na przeciwko wejścia wejścia, niemal pod sufitem, wpuszczającego do środka kolorowe światło. Nie było jednak możliwości wspiąć się do niego na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi lokatorów, chcąc nie chcąc, Kayo, ostrożnie stawiając kroki, zbliżyła się do wejścia, delikatnie zapuszczając żurawia, aby rozeznać się w sytuacji. Przy dużym, brązowym posągu roześmianego buddy spały słodko trzy warchlaki. No... nie były to niewielkie, słodkie świnki z białymi paskami na futrze, jednak wciąż nie można było powiedzieć, że są to dorosłe osobniki. Czwarty dzik natomiast spał na zdewastowanych matach, które za pomocą ryjka i racic zostały przetransportowane z różnych kątów pomieszczenia na jego środek. Kiedyś służyły wiernym do modlitwy, teraz jednak, przesiąknięte smrodem zwierzyny, połamane i całe pokryte błotem, nadawały się co najwyżej do spalenia.
Słowniczek:
-Kupiec -
-Stary Wa -
0 x
Where the post at?
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 23 paź 2021, o 21:15
- Rok 391 - Jesień -
Nie mogłam przyznać inaczej — długo się tym wszystkim zajmował, powody, dla których to robił, również były dobre. Nie zdziwiło mnie to, co powiedział. Sama czasem odczuwałam trudności komunikacyjne tego rodzaju. Miał też racje, że świat wielu ludzi kończył się w pobliżu ich domostwa. Nie każdy chciał i musiał podróżować, zwłaszcza jeśli miał gdzie wracać. Miałam wrażenie, że pałam do tego tematu jakimś uczuciem i nie mogę tego ukryć, choć, na pewno nie byłam zadowolona.
To by wyjaśniało, dlaczego te opowieści zdawały się tak bliskie, a jednocześnie tak dalekie. Nie było chyba nic złego w tym, że zostały przedstawione w sposób prosty dla każdego słuchacza. Starał się dotrzeć do tych ludzi w najprostszy sposób, w jaki potrafił. Nie zdziwiłabym się, gdyby jednak ktoś zdawał się widzieć w jego przedstawieniach złą wolę, której tam nie było.
Drzwi kaplicy były uchylone, więc mogłam bez problemu zajrzeć do środka. W tej chwili zaczęłam się nad sobą poważnie zastanawiać? – Co ja właściwie robię? — Westchnęłam lekko, po powiedzeniu tego do siebie. Musiałam zupełnie przeoczyć istotę problemu, z jakim się miałam zmierzyć. Dziki? W świątyni? Przecież w żaden sposób nie nadawałam się do pozbycia się ich z tego miejsca, nie bez użycia siły. Nie byli ludźmi, których mogłam przestraszyć spojrzeniem i odgłosem wyciąganego tanto. Tutaj potrzeba było osób, które się na tym znały, albo mogły wygonić stworzenia ilością. Nie miałam ani jednego, ani drugiego. Nawet jeśli wygonie je teraz, to i tak jutro mogą tutaj wrócić, bo zostawiły tutaj wystarczająco dużo swojego zapachu. W dodatku jest tutaj znacznie cieplej i mogą nie chcieć szukać innej nory. Może porwałam się po prostu z motyką na słońce?
Zwierzęta zdawały się na tę chwilę spać. To był dobry i jednocześnie zły znak dla tego co mogłam zrobić. Skoro spały, to musiały się tutaj czuć wystarczająco bezpiecznie i przynajmniej żaden nie zaatakuje mnie przestraszony znienacka. Gorzej, że daje mi to znacznie dużo czasu do myślenia... Wydawałoby się, że to znacznie bardziej komfortowa dla mnie sytuacja, ale tak naprawdę było zupełnie przeciwnie, bo nie czułam się w mocy, by robić im krzywdę. W końcu nie było nic złego w tym, że szukały schronienia. Pewnie powinnam podejść do tego wszystkiego zupełnie inaczej, ale z tym, co mam zbyt wiele nie ugram. Pewna byłam jednego, że jeśli pozbędę się największej, to mniejsze za nią podążą.
Stałam przy drzwiach, na szczęście mogłam w każdej chwili się schować, albo odskoczyć na bok — miałam to zamiar wykorzystać. – Hej, wstawajcie prosiaki! To nie miejsce dla was! — Wezwałam je głośno. Musiało to głupio zabrzmieć, ale nie miałam lepszego pomysłu, jak je wszystkie obudzić oddanie im resztek moich racji nie wchodziło w grę, a i tak mogłyby to zjeść i pójść spać, albo trwałoby to całe wieki. Złożyłam w tym czasie pieczęcie, było ich sześć. Zdawałam sobie sprawę, że kontynuując z tą sprawą, na pewno je rozwścieczę, ale nie miałam innego wyjścia, jeśli faktycznie nie chciałam im zrobić większej krzywdy. Miejmy nadzieję, że przestraszą się tego niegroźnego pożaru, który zaoferuje największej z nich. Miejmy nadzieję, że kula ognia skierowana w największego świniaka nie zgubi swojego celu. Na pewno będzie zła, ale inne powinny za nią podążyć a co ze mną? Odsunę się przy ścianie, tak by w trakcie potencjalnej paniki zwierz na mnie nie wpadł.
Jeśli rozwścieczyłam je na tyle, że zdecydowały się za mną podążyć, to nie czułam się straszliwie zagrożona. Zależało mi na tym, by zaciągnąć je gdzieś na bok. Nie rozejrzałam się za bardzo w tej chwili, ale chwilę wcześniej przecież już dostrzegłam wszystko, co mogłabym tu ujrzeć. Zejście ze ścieżki w zarośla to był mój kolejny plan, jeśli rzeczywiście rozwścieczone świniaki by za mną pogoniły. Nie chciałam za długo się z nimi ganiać ani zupełnie stracić ich z oczu, na pewno tutaj wrócą... Mogłam jedynie przegonić je na kilka godzin i taki właśnie miałam plan, jeśli już zaczęłyby mnie gonić. Wiedziałam, co zamierzam zrobić dalej, teraz tylko musiałam doprowadzić do tej chwili byśmy nie stali przy samym wejściu do miejsca kultu.
Mowa
Ukryty tekst
0 x
Satoshi
Posty: 583 Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz. Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku, Kamizelka Shinobi (biała), Kabura na broń (na prawym udzie), Gurda, Torba na prawym biodrze
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
GG/Discord: Satoshi#3881
Post
autor: Satoshi » 25 paź 2021, o 17:09
19/?
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Kayo rozpoczęła wdrażanie swojego planu, polegającego na rozbudzenie włochatych i piekielnie niebezpiecznych świń głośnym nawoływaniem. Dziki, przyzwyczajone do życia w lesie, gdzie niebezpieczeństwo mogło czyhać za niemal każdym drzewem, poderwały się na równe nogi, kwicząc głośno ze zdenerwowania. Dość szybko odnalazły swoim wzrokiem twórcę całego tego zamieszania, rzecz jasna w postaci drobnej dziewczyny, stojącej u wejścia ich nowego, przytulnego legowiska. Zwierzęta nie próżnując, rzuciły się w kierunku drzwi, by przegonić niechcianego gościa. Niemal w tym samym momencie największy i najstarszy z dzików, uderzony ogromną kulą ognia, zaczął miotać się w panice po całym pomieszczeniu, wpadając na pozostałe osobniki, które zatrzymały się w przerażeniu tym, co wyrabia ich matka. Dziki są bardzo niebezpieczne. Gdy nieświadomy niczego człowiek zapuści się w pobliże lochy z warchlakami, zazwyczaj ma czas tylko na to, by wymówić imię bóstwa, prosząc o opiekę w zaświatach. Piekielnie inteligentne, nieustępliwe i uparte. Zaopatrzone w wystające z pyska kły, zdolne porozrywać mięśnie potencjalnego zagrożenia, rozszarpać żyły, powodując wykrwawianie się. Mężczyzna, który zgłosił problem staremu Wa miał zapewne więcej szczęścia, niż rozumu. A także bardzo szybkie nogi. Starszy osobnik, oślepiony bólem, zapachem spalonego futra, gorącem bijącym od płomieni i rykiem sunącej w jego kierunku kuli ognia odnalazł wreszcie wyjście z pomieszczenia i pognał przed siebie, prosto w las. Słychać było trzask łamanych gałęzi, gdy ogromne i masywne cielsko przebijało się przez zarośla. Oczywiście, nie znaczyło to, że wszystko poszło z płatka. Uchylone dotąd drzwi mocno ucierpiały w kontakcie z tuszą lochy. Delikatna struktura kaplicy nie miała szans na wytrzymanie takiego uderzenia, toteż krótko mówiąc, trzask łamanych deszczułek jasno wskazywał na to, że wspaniałe, przesuwne drzwi zostały po prostu połamane. Całe szczęście jednak, że tylko tyle.
Dziki, w swoim naturalnym środowisku bały się zaledwie kilku rzeczy. Drapieżników, w postaci wilków, niedźwiedzi i człowieka. Rzadko kiedy jednak uciekały przed konfrontacją, miały wszak opinię najbardziej wytrzymałych i zawziętych skurczyzwierzów w lesie. Hałasu, stroniły więc od bezpośredniego sąsiedztwa tych głośnych osad ludzkich. Ostatnim i najsilniejszym czynnikiem stracho-gennym był oczywiście ogień, co też zielonooka mogła właśnie sprawdzić. Przerażony dzik pobiegł daleko przed siebie, znikając w zaroślach otaczających polanę, na której wzniesiono kaplicę. Trójka młodych dzików natomiast, ogarnięta paniką, jaką zaobserwowały u matki, kręciły się przez chwilę zdezorientowane po pomieszczeniu, jednak po chwili wybiegły w ślad za matką. Dzień, w którym wyruszą, szukać pożywienia na własną raciczkę powoli nadchodził, jednak wciąż nie było to dzisiaj. Jeden nawet zatrzymał się zaraz za wyjściem, chcąc zaobserwować źródło hałasu, które wyrwało ich z drzemki, jednak po chwili potruchtał za swoją rodzinką.
Rozległa się cisza, kwik przerażonej lochy dobiegał coraz cichszy i bardziej wytłumiony, aż wreszcie umilkł zupełnie. Pozostało tylko wyczyścić świątynie, upewnić się, że dziki nie wrócą i naprawić zniszczone drzwi. Pytanie tylko, czy była to robota dla Kayo, czy może należało skrzyknąć kilku chłopa z osady, którą niedawno opuścili?
Słowniczek:
-Kupiec -
-Stary Wa -
0 x
Where the post at?
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 27 paź 2021, o 21:29
- Rok 391 - Jesień -
Hałas był ogromny, ale niczego innego nie mogłam się spodziewać. Przestraszony dzik to wcale nie jest byle co. Mogłam się cieszyć, że w amoku nie zdecydował się wpaść na mnie, a zrobił to, czego dokładnie oczekiwałam. Obserwując je, byłam odrobinę zawiedziona. Liczyłam, że wszystkie ruszą w nieco bardziej zbitej grupie. Trudno — widocznie musiałam jeszcze za nimi pójść. Odgłosy, jakie wydawały, na pewno zwracały wystarczająco dużo uwagi. W tej chwili tak myślałam, że te dzikie "wrzaski" pozwolą mi jeszcze do nich dotrzeć. Musiałam się upewnić, że nie wrócą tutaj jeszcze przez przynajmniej kilka godzin. Tak więc musiałam za nimi pójść.
Nie chciałam wpędzać ich w jeszcze większą panikę, dlatego starałam się być cicho jeśli udało mi się namierzyć źródło hałasu i zostawianych w panice śladów. Matka na pewno poczekałaby, albo szukałaby swoich młodych po tym jak udało się jej uspokoić, albo one znalazłyby ją. Nie ważne, w jakiej kolejności to się wydarzyło, ale musiałam za nimi ruszyć. Dopiero gdy mogłam je wypatrzeć razem, zdecydowałabym się na postawienie kropki nad tak zwanym "i". Dzięki temu nie powinny wrócić na miejsce zbyt szybko. Ponownie zdecydowałam się na trzy pieczęcie, które miały rozwiązać problem powrotu dzików, przynajmniej na dzisiaj. Po złożeniu pieczęci i wysłaniu chakry zamierzałam się spokojnie wycofać do świątyni. Trzy po trzy, rozeznać się w zniszczeniach. To było nieuniknione i wątpiłam by komukolwiek udało się to zrobić bez wprowadzania większego chaosu. Chciałam na to poświęcić kilka chwil, bo później musiałam wrócić do starego Wa, powiedzieć mu, że Hotei już wysłucha jego spokojnej modlitwy.
Może miejsce nie wyglądało najlepiej, ale jest to coś, czym powinni się zająć mnisi z tutejszej świątyni. Nie potrafiłam naprawiać drzwi i lepiej by zrobił to ktoś, kto się na tym zna. Ktoś powinien jednak zanieść wieści do miasta i ściągnąć kogoś, komu zależy na tej świątyni. O tym jednak dopiero pomyślę gdy rozmówię się ze starym Wa.
– Wa-sama, świątynia powinna być dzisiaj bezpieczna. Hotei z pewnością wysłucha twoich modlitw. — Podkreśliłam wyraźnie słowo dzisiaj, nie mogłam mieć pewności, że dziki tutaj nie wrócą nazajutrz. Pozostawało mi liczyć, że jeszcze dzisiaj uda się przekazać wieści dalej. Posprzątanie tutaj wymagałoby też przygotowania, a ja nie miałam ze sobą nic, co mogłoby mi się w tym przydać. To też będzie musiało poczekać.
Mowa
Ukryty tekst
0 x
Satoshi
Posty: 583 Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz. Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie.
Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku, Kamizelka Shinobi (biała), Kabura na broń (na prawym udzie), Gurda, Torba na prawym biodrze
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
GG/Discord: Satoshi#3881
Post
autor: Satoshi » 28 paź 2021, o 04:14
21/21
Szczęściu trzeba dopomóc
[D] - Katagiri Kayo
Kayo powędrowała za swoją zwierzyną. Szło całkiem łatwo i, mimo że dziewczyna nie miała żadnego doświadczenia w tropieniu, dość szybko dogoniła "zebrane" już stado. Tak po prawdzie, wystarczało podążać wzdłuż trasy wyznaczonej stratowaną, położoną wysoką trawą oraz wyraźnie uszkodzonymi gałęziami krzaków, ewentualnie można było kierować się słuchem, oczywiście pod warunkiem, że było się wystarczająco szybkim, by nadążyć za przerażoną zwierzyną. Głośno posapujące, wciąż spanikowane całym zajściem chrząkały i kwiczały zbyt donośnie, by usłyszeć zbliżającą się dziewczynę, która postanowiła zagospodarować czwórce czarnych stworków najbliższe kilka godzin. Po aktywowaniu techniki bezpiecznie wycofała się do świątyni, by w spokoju ocenić straty i poinformować starego Wa, że jest bezpiecznie, przynajmniej chwilowo. Jeśli biedaczyna będzie siedział w tej grocie choć trochę dłużej, to niechybnie nabawi się wilka i dopiero będzie problem.
Stan kaplicy na całe szczęście nie prezentował się jakoś szczególnie źle, jeśli pominąć oczywiste ślady bytności dzikiej zwierzyny wewnątrz. Kilka mat tatami, które zazwyczaj służyły mnichom i pielgrzymom za wygodne miejsce do modlitwy, były teraz umoszczone w centralnej części pomieszczenia, brudne i śmierdzące, nie nadawały się do niczego lepszego jak tylko podpałka na ognisko. Posąg stał tam, gdzie projektant miejsca kultu sobie upatrzył, pomijając ślady błota na wypolerowanym kamieniu, nie wyglądało, jakby ucierpiał jakoś szczególnie. Rozmaite miski na wonne olejki leżały porozrzucane, a to, co było kiedyś ich zawartością, teraz zdobiło deski stanowiące podłogę ciemnymi plamami, aromatyzowany tłuszcz dość dobrze wsiąkł już w drewno. Podobna sytuacja miała się ze stojaczkami na wtykane kadzidełka, obowiązkowy element wystroju w każdej chyba większej kaplicy poświęconej jakiemukolwiek bóstwu. Leżały teraz poprzewracane, kilka z tych delikatniejszych było połamanych, gdy ciężka racica rozentuzjazmowanego młodego dzika nastąpi na tak delikatny element, trudno się spodziewać innego wyniku starcia. Same kadzidełka leżały porozrzucane, część było nawet ponadgryzanych, gdy ciekawskie stworzenia postanowiły sprawdzić, czy smakuje to tak dobrze, jak pachnie. Wnioskując po częściowym tylko ich spożyciu, Kayo mogła wywnioskować, że chyba jednak nie. Pozostałe elementy kaplicy, jeśli nie liczyć uszkodzonych drzwi, nie były zdewastowane, jedynie brudne od ocierających się o nie zwierząt. Nic, czego odrobina wody oraz mieszaniny popiołu i świńskiego tłuszczu by nie doczyściła.
Czas było przekazać wieści o tym, co różanowłosa zastała w środku. Ruszyła więc w dół ścieżką, prosto do groty, w której wnętrzu, oparty o posążek Hotei'a, drzemał sobie Wa. Na głos dziewczyny ocknął się niemal natychmiast. Błogosławieni Ci, którzy potrafią spać w każdych warunkach, a jeszcze bardziej chwalmy tych, którzy potrafili wybudzić się niemal natychmiast. Lata samotnych podróży wzdłuż wybrzeży Teiz nauczyły jednak mnicha tej trudnej sztuki. A może był to efekt rygoru panującego w klasztorze, w którym się szkolił i odmienił swoje życie? Któż wie...
-Świetnie, moja droga, wnioskując po tym, że łaskawa Amaterasu wciąż obdarza nas resztkami swojego blasku, dość szybko się uwinęłaś! - w istocie, całe zajście nie mogło trwać dłużej, niż 20-30 minut. -Chodźmy więc, niech zobaczę, jak bardzo te nicponie napsociły. - Mężczyzna westchnął ciężko, po czym ruszył w górę schodkami, prosto do kapliczki. Na miejscu posmutniał zauważalnie, pokłonił się nisko przed posążkiem bóstwa, po czym podnosząc jeden ze stojaczków, wetknął weń kadzidełka i podpalił. W powietrzu zaczął unosić się charakterystyczny zapach. -Zostanę tutaj, zacznę już sprzątać. Zwierzęta raczej nie wrócą, jeśli będą słyszeli w środku harmider. Zapach też powinien je odstraszyć. Mam przy sobie kilka kadzideł o nieco innej woni, jeśli przyzwyczaiły się do tej. - Wa poklepał się po szacie, w miejscu, gdzie znajdowała się jedna z licznych wewnętrznych kieszeni przeznaczona na różne mnisie cudeńka. -Poproszę Cię o jeszcze jedną rzecz. W mieście muszą się dowiedzieć o tym, że jest tu już bezpiecznie. Znajdzie się paru chętnych do pomocy. - mnich odrobinę poweselał -Napiszę list, dostarcz go, proszę, do strażnika przy bramie, którą wychodziliśmy. Tak się składa, że to jego brat miał bliskie spotkanie z poprzednimi lokatorami. To poczciwa rodzina, myślę, że się wszystkim zajmą. Jeśli się pośpieszysz, powinnaś zdązyć przed nocną zmianą warty. -
Mężczyzna, nie czekając na odpowiedź Kayo, wyciągnął zwitek papieru i kawałek poczerniałego patyczka. Chwilę później rzeczone pismo było już gotowe. Wa opisał stan budynku oraz to, że potrzebni są chętni do odbudowy wraz z materiałami, po czym wręczył ci zwitek oraz mieszek z pobrzękującymi wesoło monetami. -Dziękuję Ci bardzo za pomoc i przepraszam, że proszę jeszcze o to. W sakiewce znajduje się wynagrodzenie, tak jak obiecywałem. Niech Hotei ma Cię w swojej opiece. -
Misja zakończona powodzeniem!
Dziękuję za wspólną zabawę, Kayo może teraz zadecydować, czy wypełni prośbę mnicha, czy jednak pójdzie w swoją stronę.
Słowniczek:
-Kupiec -
-Stary Wa -
Dodatkowe wyjaśnienia:
Ukryty tekst
0 x
Where the post at?
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 29 paź 2021, o 01:38
- Rok 391 - Jesień -
Było dokładnie tak, jak się tego spodziewałam. Niewiele z tego co było w środku, dalej nadawało się do użytku. Nie mogłam oczekiwać wiele więcej. W końcu dziki uczyniły sobie z tego miejsca kryjówkę. Kogoś czeka spore sprzątanie, jeśli będzie chciał doprowadzić tę świątynię do porządku. Mogłam sobie tylko wyobrażać jak niezadowoleni będą kapłani z takiego obrotu zdarzeń. No przynajmniej będą mogli się cieszyć z tego, że nikomu nie stało się nic złego i żaden pielgrzym nie zostanie zaskoczony i przegoniony przez zaatencjonowane dziki. Nie byłam pewna czy takie słowo właściwie istnieje, ale niezależnie od tego, chyba najbardziej pasowało do określenia dzikiej sytuacji.
Eh, byłam trochę zawiedziona tym, że zasnął tak szybko, ale z drugiej strony było w tym coś imponującego, zasnąć w takich warunkach, przy okazji na kogoś czekając? – Tak. Nie powinny wrócić zbyt szybko, ale mogą wrócić. Darowałam sobie ponowne oglądanie zniszczeń, już to zrobiłam wcześniej i wyrobiłam sobie zdanie. Mogłam jedynie spróbować powiedzieć mu, że nie jest tak źle, ale wydawało mi się, że będzie lepiej jeśli nie powiem nic. – Kadzidła mogą być dobrym pomysłem. — Był dość dobrze przygotowany na różne okazje, na pewno dużo bardziej niż ja.
Miał mi do przekazania coś jeszcze, ale nie musiał mówić. Wiedziałam doskonale, że nie można tego tak zostawić i ktoś powinien zostać poinformowany o rozwiązaniu problemu w świątyni Hoteia. Chociaż tak naprawdę nie zrobiłam tutaj niczego wielkiego, tylko pogoniłam kilka dzików, to mógł zrobić każdy i pewnie też każdy miał na to swój własny sposób. – Oczywiście, osada nie jest daleko, a ludzie muszą wiedzieć, że świątynia przestała być siedliskiem dzikiej bestii. Zaniosę ten list — I tak musiałam wrócić, nie zapowiadało się, bym ruszała w dalszą drogę, ani on na tę chwilę. Jak już otrzymałam list, to nie zdecydowałam się nawet do niego zajrzeć. I tak nic bym się z tego nie dowiedziała, ale chyba staruszek Wa napisał o tym, o czym powiedział... Ciekawe gdzie strażnik się tego nauczył. Pewnie dowiem się na miejscu. – Co jest w liście? — Spytałam się. Nie chciałam się zaskoczyć przy jego dostarczeniu. – Jak go rozpoznam jeśli do zmiany warty dojdzie? Wiesz może, gdzie mieszkają, Wa-sama? — Musiałam nieco po drążyć temat.
W moich rękach miał wylądować mieszek pełen monet, ale nie przyjęłam go, pokręciłam przecząco głową – Nie. Zachowaj je. Nie zrobiłam w końcu niczego wielkiego. Ludzie na pewno będą chcieli zapłaty za drzwi i inne prace i na pewno też wypada zostawić coś w ofierze Hoteiowi. — Mówiłam, odrzucając zapłatę, jaką mi zaoferował. Na pewno mogły zostać przeznaczone na coś innego, znacznie bardziej zasługującego na zapłatę niż to, co zrobiłam.
Mowa
Ukryty tekst
0 x
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 27 cze 2022, o 19:41
KIEŁ
Misja C
Katagiri Kayo
1/14
-Gdyby było więcej takich, jak Ty, Hotei byłby z Nas wszystkich zadowolony! Starzec uśmiechnął się do dziewczyny poklepując ją po ramieniu. -W liście poprosiłem o pomoc z tym bałaganem tutaj. Ludzie w osadzie na pewno pomogą, jak tylko wiadomość będzie w obiegu. Jeżeli będziesz chciała to zapraszam, rąk do pracy nigdy za wiele a na pewno znajdziemy dla Ciebie strawę i nocleg. Uśmiechnął się się jeszcze szerzej i powoli zaczął wracać do uporządkowania w miarę miejsca po dzikach.
Skoro dziewczyna zdecydowała się pomóc w jeszcze jednej sprawie Staremu Wa to musiała ruszyć. Wspomniana nocna warta była coraz bliżej a im szybciej wszyscy osadnicy dostaną informację o odbitej świątyni spod racic dzików, to tym szybciej wszystko zorganizują i uporają się z problem przed końcem jesieni.
Na dworze zaczęło lekko kropić i zimny wiatr wzmagał tylko uczucie tej wilgoci. Do osady było trochę drogi, więc warto by było się pospieszyć.
Kiedy dziewczyna schodziła po schodkach mogła poczuć się obserwowana, ale im niżej była, im dalej od świątyni, tym mniej czuła się nieswojo. Może to przewrażliwienie? A może religijne otoczenie wysyłało jej jakieś znaki?
A może to zwykłe zmęczenie? Któż to wie. Trzeba odnaleźć strażnika a nie przejmować się figlami zmęczonego umysłu.
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Kayo
Posty: 92 Rejestracja: 10 wrz 2021, o 02:18
Wiek postaci: 15
Widoczny ekwipunek: Tanto przy pasie. Stroj codzienny Haori (Płaszcz/kaftan) Manierka Skryte pod materiałem Wakizashi
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10154
Multikonta: Kabuki | Sayaka
Post
autor: Kayo » 27 cze 2022, o 21:26
- Rok 391 - Jesień -
Trudno było mi sobie wyobrazić, by Hotei rzeczywiście był zadowolony z takich warunków. Byli inni, znaczenie lepsi w tym, co robili. Nie był to czas rozważań, dlatego szybko odrzuciłam te myśli, a on wszystko mi wyjaśnił, od razu odpowiadając na moje pytania. Dobrze, że wyjawił mi zawartość listu, otwieranie go na pewno nie było czymś, co chciałam zrobić, poza tym... I tak niewiele by mi to dało, a tak przynajmniej wiem, że nie znalazło się tam więcej, niż myślałam.
Zupełnie niespodziewanie natomiast uświadczyłam kolejnej oferty z ramienia starca. Na pewno będzie tutaj co robić, ale czy rzeczywiście powinnam zajmować się czymś takim? Doskonale wiedziałam, że nie zdam się na zbyt dużo w takim miejscu, zwłaszcza że są ludzie i więksi i silniejsi, którzy dużo lepiej nadadzą się do tej pracy. Zatrudnienie tutaj mnie byłoby stratą dla kogoś innego. Przez chwilę myślałam, jak powinnam na to zareagować, lecz nie miałam pewności, co rzeczywiście będzie dobrą odpowiedzią a też nie chciałam go zawieść tu i teraz, stąd zdecydowałam się na proste, potwierdzające – Hai... — Nie mogłam mu obiecać, że pomogę, ale też nie chciałam robić mu dalszych nadziei, o ile miał jakieś. Twierdził, że ludzie z miasta przyjdą i pomogą, więc po cóż byłabym tutaj potrzebna?
Miałam i tak istotną rolę doniesienia listu z powrotem do miasta. Bez tego, nie będą wiedzieli, że w sprawie świątyni cokolwiek się zmieniło. Gdy tylko on zajął się swoimi sprawami, zdecydowałam się ponownie ruszyć ścieżką, tym razem nie musiałam dotrzymywać mu kroku. Niestety, warunki wcale się nie poprawiały, a z każdą chwilą zdawały się tylko gorsze. Mimo wszystko, przesadne forsowanie się na pewno nie pomoże nikomu, ani mnie, ani innym. Późna pora, jak i zapowiadający się deszcz sugerowały, że wszelka wizytacja w świątyni zacznie się najwcześniej jutro, tak przeczuwałam, to jednak będzie musiał ocenić sam strażnik.
Coś nie dawało mi jednak spokoju, dzikie zwierzęta pałętające się w okolicy nie były niczym szczególnym, zwłaszcza że przegoniłam dzika z jego leża, możliwe, że kręci się tutaj coś jeszcze, ale dopóki nie wchodzi ani mi, ani nikomu innemu w drogę nie ma powodu do niepokojów, każdy kolejny krok sprawiał, że czułam się lżej, ale czy to dobrze? Czy to dobrze? W końcu się zatrzymałam. Chwilę pozostałam w bezruchu i wsłuchałam się w otoczenie. Krople deszczu na pewno rozbrzmiewały w okolicy, ale dzięki temu miałam raczej pewność, że jeśli to jakieś zwierze, to raczej obrałoby inną porę. Nigdy nie byłam zbyt dobra w tropieniu. W końcu opatuliłam się nieco bardziej swoim płaszczem i powoli, stosunkowo cicho zaczęłam wracać na górę. Nie chciałam wracać pod same drzwi, mogłam przyjrzeć się z oddali. Zastanawiałam się, czy to dziwne uczucie, towarzyszące mi podczas tego zejścia do mnie wróci. Pozostało mi jedynie doskonale wsłuchać się w otoczenie, starałam się, oddzielić deszcz od tego, co nim nie było. Czy coś mnie zaskoczy przy samej świątyni, czy może po prostu marnuje czas? Jedno było pewne, instynktowi powinnam ufać.
Mowa
Ukryty tekst
0 x
Arii
Posty: 1071 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: *czarne, lekko pofalowane włosy *jasna cera *zazwyczaj czarny ubiór(kimono/sweter plus spodnie( + sandałki i skiety
Widoczny ekwipunek: *Duża Torba *Plecak *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yachiru
Post
autor: Arii » 28 cze 2022, o 12:12
KIEŁ
Misja C
Katagiri Kayo
2/14
Widać, że dziewczyna miała świadomość niebezpieczeństw dzikiej natury i praw w niej panujących. Podjęcie decyzji o nie sprawdzaniu tego, co czyhać może na nią w gąszczu krzaków i drzew mogło okazać się dobrą decyzją.
Mimo wszystko nie zamierzała również być bez ochrony, jako doświadczona dziewczyna dbająca o swoją przestrzeń osobistą zaczęła uważnie skupiać się na otoczeniu. Słyszała każdy szelest liści, opadających kropli deszczu na nie i z nich. Idąc wiedziała wszystko, co działo się wokół niej dookoła. Niezwykle przerażająca, jak na swój wiek. Widać, że przeżyła już swoje.
Nagle coś przykuło jej uwagę. Dźwięk nie pasujący do tego, co słyszała przez kilkadziesiąt metrów drogi ze świątyni. Delikatne tupnięcia o mokre podłoże, ledwie zauważalne w kakofonii natury. Ciche warknięcie, głośne wciągnięcie powietrza. Kiedy zwolniła kroku wszystkie dźwięki zniknęły. I już się nie pojawiły.
Czyżby jakieś dzikie zwierzę chciało zapolować, ale obawiało się upatrzonej ofiary? Nic dziwnego. Dziewczyna swoją obojętnością i postawą braku zainteresowania, jak na swój wiek, przeraża. W dodatku największy drapieżnik może obawiać się kogoś tak stoickiego.
Dalsza droga okazała się już bez żadnych dziwnych dźwięków w otoczeniu i już widać było bramę osady, wraz z dwoma strażnikami rozmawiającymi ze sobą. Im bliżej była mężczyzn, tym mogła stwierdzić, że żaden z nich, nie wygląda jak mijany wcześniej mężczyzna, którego mogła widzieć kątem oka idąc ze Starym Wa.
Szybko została przez nich zauważona i rozstąpili się na dwie strony bramy. Jeden z nich, łysy, z brodą przypominającą igły powbijane w jego twarzy splunął pod nogi dziewczyny.
-Gdzieś się wybierasz, Ślicznotko? Zbliża się zmierzch, wejście zamknięte dla podróżników, chyba że coś ważnego. Jego wzrok przeleciał po niej zygzakiem, płaszcz zakrywał jej sylwetkę, ale mogła poczuć, że jest rozbierana wzrokiem.
Drugi strażnik tylko prychnął robiąc dokładnie to samo, co jego kolega.
Niezbyt przyjemne towarzystwo, lepiej szybko załatwić swoje sprawy i stąd zniknąć.
Dialogi:
Stary Wa
Strażnik I
0 x
Prowadzone misje:
1. Kamiyo Ori - Cesarscy Brutale II - Zlecenie Specjalne Rewolucjonistów B (25/17+)
2. Kyoushi -Wyspy Samurajów - Kult Wiecznego Płomienia - Finał - Misja S (20/21)
3. Rezerwacja Ren&Mayu - Bogactwo Pustyni - Misja ?
4. Shiori - Chłopiec, który się skrapla... - Misja D (5/7+)
PH
Bank
WT
KP
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości