Teiz jest małą wysepką połączoną długim mostem z Yinzin. W przeciwieństwie do innych prowincji ta nie jest zamieszkała przez żaden ród, ani lud. Teiz jest poddane Yinzin i współpracują razem otrzymując ochronę samurajów. Ludność tutaj głównie zajmuje się połowami ryb, polowaniami na wieloryby, humbaki i rekiny oraz hodowlą różnego rodzaju zwierzyny znoszącej chłodny klimat.
Seiya
Postać porzucona
Posty: 18 Rejestracja: 17 lis 2021, o 19:59
Wiek postaci: 17
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Pospolity.
Widoczny ekwipunek: Brak.
Link do KP: viewtopic.php?p=189211#p189211
GG/Discord: corpus#3610
Multikonta: Mūnraito
Post
autor: Seiya » 6 gru 2021, o 02:56
Ryokan Hatsuyuki (jap. 初雪, czyli Gospoda " Pierwszy Śnieg ")
Nieopodal osady portowej na Teiz, gdzieś na wzgórzu oddalonym o kilkaset metrów od linii brzegowej, nie więcej jednak niż kilometr, znajduje się jedyny zajazd w tych okolicach, o ile nie jedyny czynny na całej wyspie. Z pewnością, jednakowoż, jest to miejsce, które w przeciwieństwie do karczmy "Wesoły Tuńczyk", pełni rolę noclegowni dla nowo przybyłych z kontynentu oraz Yinzin.
Okolica, w której znajduje się gospoda otoczona jest drzewami iglastymi, a także niską, niezbyt bujną trawą. Do wejścia, nad którym znajduje się spory szyld z narysowanym płatkiem śniegu, co stanowi nawiązanie do nazwy tegoż miejsca, prowadzi ścieżka z portu wytyczona drewnianym płotem po obu jej stronach. Na lewo od wejścia znajduje się zadaszona powierzchnia w kształcie prostokąta, na terenie której zostawić można konie oraz inne zwierzęta.
Budynek nie należy do największych, choć trudno powiedzieć, by czuł wstyd z powodu swoich rozmiarów. Parter stanowi ogromna izba, w której mieści się część jadalniana wypełniona ławami, krzesłami, stołami, dużym kominkiem ulokowanym naprzeciw głównych drzwi, a także barem ciągnącym się wzdłuż prawej strony patrząc od wejścia. Spokojnie schronienie znajdzie tu z kilkadziesiąt rosłych osób. Po boku, z lewej strony, znajdują się toalety oraz zejście do piwnicy, gdzie przechowywane są zapasy dla kuchni oraz ulokowana jest pralnia dla pokojów gościnnych.
Na górę prowadzą duże, drewniane schody. Pierwsze piętro stanowi część sypialniana dla przyjezdnych z kilkoma pokojami wyposażonymi w łoże, biurko z krzesłem oraz banię ze świeżą wodą do kąpieli. Każdy z pokojów ma okno na podwórze. Ponadto, na korytarzu wiszą lampiony mieniące się ciepłymi barwami, tj. czerwienią i pomarańczą. Na ścianach zaś wiszą obraz przedstawiające Teiz i jej okolice, takie jak port, północy las, zdjęcia samurajów, rolników, łowców ryb i wielorybów oraz pasterzy. Jest to miejsce szanujące historię tej mniej popularnej z dwóch wysp Lazurowego Wybrzeża.
Drugie piętro stanowi zaś część, w której mieszka para właścicieli zajazdu: starszy jegomość, nieco wychudzony i niewysoki, oraz jego małżonka, energiczna kobieta o słusznej wadze i wzroście. Zdaje się, że to ona rządzi tym miejscem, choć nie można jej odmówić szczerego uczucia, jakim darzy wybranka swego serca. Do pomocy w prowadzeniu biznesu zatrudniają oni kilka osób, z których część również na tym piętrze, reszta zaś w osadzie portowej.
Można rzecz, że to miejsce, w którym nigdy nie brakuje ludzi skorych do noclegu czy po prostu skosztowania porządnego posiłku tutejszej kuchni, gdzie przewodniczy córka właścicieli, młoda, ciemnowłosa kobieta o charakterystycznej urodzie odziedziczonej po rodzicach. Ma wielu adoratorów chwalących jej potrawy, jak i wygląd samej (nie)zainteresowanej. Na wyspach o niezwykle surowym klimacie, niedrogie schronienie znajdzie tutaj każdy. W całym budynku pełno roślinności, zwłaszcza w formie bonsai, dzięki czemu miejsce to dosłownie żyje i zapewnia idealnie położony przystanek do zrelaksowania się przed wyruszeniem w głąb wyspy, w stronę portu, czy w drodze na Yinzin przez most na wschodzie. Śnieg zalega tutaj przed długi czas, a samo miejsce mieniące się na zewnątrz wspomnianymi ciepłymi barwami za sprawą wielu dużych okien potęguje wrażenie majestatycznej, wręcz nieco bajecznej odskoczni od surowego otoczenia wyspy. Nic dziwnego, że każdy, prędzej czy później, tutaj trafia, choćby na filiżankę herbaty z miodem i cytryną.
1 x
No beast so fierce, but knows some touch of pity.
I know none and, therefore, am no beast.
Seiya
Postać porzucona
Posty: 18 Rejestracja: 17 lis 2021, o 19:59
Wiek postaci: 17
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Pospolity.
Widoczny ekwipunek: Brak.
Link do KP: viewtopic.php?p=189211#p189211
GG/Discord: corpus#3610
Multikonta: Mūnraito
Post
autor: Seiya » 7 gru 2021, o 09:52
N ie minęło więcej niż trzydzieści minut, a Seiya wraz z kobieta dotarli na miejsce. Oczom im jawił się całkiem wysoki, zadbany, choć nie bez śladów swojego wieku, budynek posadowiony pomiędzy drzewami iglastymi i fałdami głębokiego śniegu. Wokół niego rozpościerała się ciepła, przyciągająca z daleka aura spokoju. W oknach widać było światło i jakieś pojedyncze sylwetki osób, a gdzieś po wietrze panoszył się ledwie słyszalny odgłos muzyki. Było późne popołudnie, choć o tej porze roku powoli robiło się już tutaj ciemno. Teiz i jej klimat dla gości z kontynentu były często niemiłą niespodzianką, choć krocząca za samurajem dziewczyna dzielnie walczyła, stawiając krok za krokiem w gęsto ścielonym białym płaszczu przyrody. Gdy do celu zostało zaledwie kilkadziesiąt metrów, nieznajoma odwrócił się przez ramię spoglądając na osadę portową. Rozciągał się stąd naprawdę cudowny widok na wybrzeże, mimo że pagórek nie należał do najwyższych. Pełno łódek, ludzi kręcących się między domostwami, gdzieniegdzie przebiegająca dzika zwierzyna. Okolica potrafiła okiełznać nawet najbardziej skamieniałe serce:
- Bardzo tutaj ładnie. - Krzyknęła dziewczyna do młodego Oyakaty, który mężnie i prężnie dobijał się do końca ścieżki, stając tuż przed samym wejściem do zajazdu. Powiew wiatru i odgłos muzyki sprawiały, że ledwie usłyszał zawołanie niewiasty. Odwrócił się, wyprostował i strzepnął z płaszcza śnieg, który nakrył niemalże cały jego płaszcza prósząc delikatnie od momentu wyjścia z karczmy na dole. Następnie, przemówił z uprzejmości:
- Nie jest Pani pierwszą osobą z daleka, której tereny Teiz przypadają do gustu. - Gdyby kobieta nie miała mocnego charakteru, pewnie poczułaby się urażona. A tak, jedynie rzuciła wymuszonym uśmiechem, dołączając w końcu do chłopaka i czekając na jego ruch, odpowiedziała:
- No to co, chyba jesteśmy na miejscu? Bardzo dziękuję za... - W tej samej chwili, nim zdążyła dokończyć zdanie, Seiya ruszył przed siebie, otwarł potężne drzwi wejściowe do budynku, a gdy stał u progu, machnął ręką w geście zaproszenia do swojej towarzyszki. Ta, nieco zaskoczona, podeszła i weszła przodem, po czym chłopak zamknął za nimi drzwi. Zaiste, muzyka tutaj rozbrzmiewała w najlepsze, a kilka stołów zajętych było przez gości. Zapach przypieczonej i mocno przyprawionej dziczyzny towarzyszył spokojnym dźwięku wydobywającym się z instrumentów grajków, a ogień w dużym kominku łagodnie pieścił nawet tutaj, po drugiej strony ogromnej izby. Seiya widząc to, jak kobieta rozgląda się oceniając nową lokację, poszedł w kierunku recepcji, która znajdowała się przy barze po prawej stronie. Właściwie, po prostu jedna z osób przy ladzie odpowiadała za pokoje gościnne, a reszta osób zajmowała się serwowaniem jedzenia czy napojów. Starszy mężczyzna, chyba właściciel, dzisiaj zajmował się przyjezdnymi szukającymi noclegu. Spojrzał na samuraja z tobołkiem na plecach i od razu wiedział, jaki jest cel wizyty. Zresztą, tak się składało, że i sam Seiya zajmował jeden z pokojów na piętrze i robił to tutaj dość regularnie. Jegomość od razu poznał chłopaka:
- Witam Pana samuraja. Jak minął dzionek? Widzę, że jest jakaś Panna za Tobą. Pokój? Z Tobą czy osobno? - Skwitował to wymownym spojrzeniem, choć tak naprawdę domyślał się, że ten cichy, a raczej... małomówny chłopak z Teiz, którego już kilka razy tutaj gościł taki nie jest. Seiya skwitował to jedynie wysoko uniesionym brwiami i krótkim:
- Nie. - A następnie, zdejmując torbę z ramienia i kładąc ją na ziemi, poczekał aż podejdzie do niego nieznajoma. Gdy stała już obok, ewidentnie zaaferowana miejscem i cudnymi zapachami przyprawionymi urzekającą melodią, dodał: - Pani potrzebuje pokoju dla siebie. To jej bagaż. - Po czym, spojrzał na kobietę, skinął głową i dał znać, że wykonał swoje zadanie. Już zbierał się do krok w głąb sali, zapewne do jednego ze stołów, by tam zasiąść i czegoś się napić, a może nawet zjeść, gdy nieznajoma przemówiła, zatrzymując go pewnym ruchem ręki, która złapała go za przedramię:
- Samuraj, co? To tłumaczyłoby zachowanie. Dzięki za pomoc. Mogę się zrewanżować jakimś drinkiem, ewentualnie jedzeniem? Zresztą, cokolwiek. Nie lubię pozostawać dłużna. - Trzeba przyznać, że miała tupet i odwagę postępować w ten sposób wobec tutejszych jako przyjezdna. Właściciel karczmy był wyraźnie zaskoczony całym zajściem, ale nie śmiał się wtrącić między dwójkę młodych ludzi rozmawiających ze sobą w ten sposób. Dopóki nie było tu burdy, dopóty pozwalał na wszystko. I czekał, aż Ci wyjaśnią sobie wszystko. Seiya, natomiast, był kompletnie zbity z tropu ruchem tejże "damy". Stanął w momencie, gdy poczuł zaciskającą się dłoń na ręce, podniósł wzrok i swoimi ślepiami skanował dziewczynę - od góry do dołu. W końcu, bez wahania, odrzekł w swoim stylu:
- Jasne. Dzisiaj już piłem. Wystarczy ciepła herbata z miodem i cytryną. - Odwrócił się w stronę właściciela i dodał: - I do tego może z siedem skrzydełek z kurczaka w sosie chilli z płatkami czosnku. - Nie zamierzał odmawiać, skoro ktoś coś mu stawiał. A należało się.
Następnie, dziewczyna z właścicielem dogadali się co do pokoju. Bagaż na górę zaniósł jeden z pracowników, po czym klucz do pokoju wręczono nieznajomej. Seiya i dziewczyna mogli więc udać się do jednego ze stołu, niedaleko kominka, gdzieś w lewym kącie u tyłu izby. Przyniesiono im zamówione rzeczy. Herbata, skrzydełka dla niego, a dla niej? W tym momencie nie było już zaskoczenia, bo była to twarda sztuka. Butelka czerwonego wina, dwa kieliszki, z myślą o Seiyi, gdyby ten się jednak przekonał do towarzyszenia jej w upajaniu się procentami, a także kilka dodatkowych kawałków kurczaka. Wyraźnie zaufała gustowi swojego towarzysza. W końcu, jak się okazało, nie był tutaj pierwszy raz. Gdy rozsiedli się wygodnie na krzesłach, a jedzenie i napoje gotowe były do spożycia, dziewczyna odezwała się:
- Mam na imię Niko. Pochodzę z Samotnych Wydm. - A następnie wyciągnęła dłoń w kierunku Seiyi na przywitanie. Ten nie zwlekał, spojrzał jedynie na dziewczynę, której twarz mógł w końcu na spokojnie ocenić. Rzeczywiście, nieco ciemniejsza karnacja o kolorze oliwkowym, brązowe oczy z makijażem złocisto-rudawym, zgrabny nosek i pojedyncze piegi w jego okolicach oraz na policzkach. Była ładna, nawet bardzo, choć chłopak nie zamierzał się przesadnie na tym skupiać. Nieco zmarszczone brwi mówiły, że teraz jego kolej, a ona nie zamierza drugi raz prosić się o wyciągnięcie dłoni. Odpowiedział więc na zaproszenie i uścisnął jej dłoń, za którą - na ramieniu - objawiły mu się delikatne, niezbyt rzucające się w oczy tatuaże zasłonięte do tej pory rękawami luźnego swetra:
- Seiya z Teiz. - Po czym wziął pierwsze lepsze skrzydełko z talerza i począł je dokładnie obgryzać, nie zostawiając nawet grama mięsa do zmarnowania. Cóż, chłopak nie przejmował się zbytnio innymi oraz tym, co pomyślą, choć i tak należałoby nadmienić, że przy nieznajomej zachowywał się w miarę jak cywilizowany człowiek. Nadal jednak jest to cień dawnego Oyakaty. O dziwo, kobieta sprawiała, że z cienia począł wyłaniać się ktoś inny, ktoś znajomy, ktoś, kto przypominał ten niedawny ocean energii.
Mowa: Seiya , Nieznajoma , Właściciel karczmy
1 x
No beast so fierce, but knows some touch of pity.
I know none and, therefore, am no beast.
Seiya
Postać porzucona
Posty: 18 Rejestracja: 17 lis 2021, o 19:59
Wiek postaci: 17
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Pospolity.
Widoczny ekwipunek: Brak.
Link do KP: viewtopic.php?p=189211#p189211
GG/Discord: corpus#3610
Multikonta: Mūnraito
Post
autor: Seiya » 14 gru 2021, o 04:52
M ijały kolejne minuty, a nawet i godziny? Seiya i nieznajoma siedzieli na parterze karczmy, gdzie ten wcinał przepyszne mięso z kurczaka, a ona? Piła alkohol. Za dwójkę, bo młody samuraj starał się, zwłaszcza przy obcych, mimo wszystko zachowywać trzeźwość umysłu. Jego partnerka w rozmowie, najwyraźniej nie miała z tym problemu. Niko, bo tak się nazywała, opróżniała jedną butelkę wina, następnie kupiła kolejną, ale nadała udawała jej się w miarę zgrabnie prowadzić rozmowę z małomównym facetem, jakim był Oyakata.
- Dlaczegoś taki cichy, c-co? Wyglądasz na zdolnego, w dodatku jesteś samurajem... O, właśnie... c-czy to s-samuraje tacy są... po prostu? C-czy o co chodzi? - Choć język jej się nieco plątał, nadal mówiła z sensem. W miarę, a na pewno tyle zrozumiale, że Seiya rozumiał, co słyszy. Niemniej, samo pytanie wydało mi się nieco inwazyjne i wkraczające w prywatne rejony, przez co jego odpowiedź nie mogła zbyt wiele zdradzić:
- Taki już jestem. A samuraje? Bywają różni. Jestem Żurawiem, choć i tak zbyt wiele Ci to zapewne nie mówi. - To jeden z nielicznych razy, gdy chłopa się uśmiechnął. Dlaczego? Bo rozbawiło go to, że w ogóle wspomina o rodzie nieznajomej, gdy ta, jak podejrzewa, nie ma bladego pojęcia o czym mówi. Po jedzeniu nie było już śladów, a pusty talerz w międzyczasie zgarnął jeden z kelnerów. Czy miał ochotę na coś więcej? Chyba nie. Powoli chciał uciekać od towarzystwa tej Panny. Nie to, że była nieznośna, wkurzająca czy nawet brzydka. Nie. Seiya nadal był tym samym, gburowatym, zatraconym w swoim mroku samurajem bez ukochanej. Im dłużej siedział z nieznajomą dziewczyną, tym bardziej przypominał sobie o swojej utraconej już na zawsze miłości.
Właściwie, to chciał się stąd zbierać czym prędzej. Za dużo i tak spędzał czasu z tą dziewczyną. Alkohol zaczął nieco przez nią przemawiać, choć nadal zdawała się utrzymywać pion. Gdy poprosiła o kolejną butelkę wina, Seiya czuł, że musi zareagować. Zwinnie przemieścił się wraz ze swoim krzesłem, dosłownie w następnej sekundzie siedząc niemalże przy Niko. Ta nim zdążyła na to odpowiednio zareagować, - czyżby alkohol? - usłyszała, jak samuraj mówi właścicielowi, że "już chyba wystarczy". W momencie, gdy tamci skończyli rozmawiać, awanturniczym tonem przemówiła, trzymając swoje wąskie, kremowe usta tuż przy jego twarzy, jednocześnie mocno chwytając go za ramiona:
- Za kogo T-ty się uważasz, c-co?! Myślisz, że możesz... możesz... decydować, co mi wolno... a c-czego nie?! - Całe szczęście, w rejonie ich siedziska nie było nikogo, jedynie strzelające drewienka tuż za ich plecami zdawały się "umilać" tę "rozmowę". Oyakata pozostał niewzruszony, choć bliskość tej kobiety wprawiła go w niemałe osłupienie. Spojrzałem na nią uważnie, jak ta zaburza jego strefę komfortu, własną oazę bezpieczeństwa, do której od wielu miesięcy nikt nie miał wstępu. Oswobodził się nieco z tej bliskości, odpychając ją delikatnie, aczkolwiek pewnie dłoniami opartymi o jej boki z powrotem na jej krzesło. Wydał z siebie chłodny, opanowany odgłos:
- Wiem, co mówię. Zaufaj mi. Na dzisiaj wystarczy. Rozejrzyj się. Myślisz, że każdy tutaj będzie tak samo... kulturalny... wobec upitej, nowo przybyłej, samotnej kobiety? - I gdy skończył wypowiadać te słowa, jego rozmówczyni jakby natychmiastowo otrzeźwiała. Jej duże, ciemne oczy analizowały jego twarz, a uszy każdą sylabę, którą przed chwilą odebrały. Poprawiła się, przejechała dłoniami po swoim ubiorze, a zakrywał on dosłownie całe jej ciało. Odłożyła swoją szklankę na bok. Była pusta, tak jak i butelka stojąca obok niej. Koniec? Niech i tak będzie. W końcu, po kilku dłuższych sekundach, odezwała się nieco już spokojniejsza:
- Trochę o W-was, s-samurajach, słyszałam. Jesteś pierwszym, jakiego w-w-widzę... - Głos nieco jej się łamał. Zdecydowanie trucizna, jaką wątpliwie były te procenty, dawały się odczuć coraz bardziej. Nieco oparła się o swoje siedzenie, spoglądając nadal z podejrzliwością na Seiyę. Kontynuowała: - Niech C-ci będzie. Zap-prowadź mnie do pokoju. - Powoli podnosiła się z krzesła, opierając mocno o jego ramiona. Stała. Jej tatuaże na ramionach schowały się pod grubym odzieniem w momencie, gdy rękawy opadły na dół. Młody samuraj spoglądał bacznie na kobietę, po czym sam również uniósł się z krzesła. Wciąż był dobrze wychowany. Nie zamierzałem protestować i odmawiać pomocy, zwłaszcza na sam koniec. Podszedł do nieznajomej, a ta ruszyła przed siebie, wypatrując schodów. Był, niedaleko wejścia do karczmy. Chłopak szedł za nią, starając się być w razie czego. Nadal nie mógł zrozumieć jednego: o co jej chodzi? Przyjezdna, ewidentnie pierwszy raz na Teiz, szukająca pomocy, ale z drugiej strony, o mocnym, nieco konfliktowym charakterze. W dodatku, lubiąca wypić. Nie mógł jej rozgryźć, ale też nie chciał. Nie odstępował jej na krok. Minęli kilka schodków, byli gdzieś w połowie drogi. Dobrze, że po bokach były drewniane poręcze. Opierała się o nie, dzięki czemu szło to dość sprawnie. Jeszcze troszkę, jeszcze chwilka i... już. Byli na piętrze. Lampiony zdecydowanie dodawały temu miejsca uroku, gdy na zewnątrz szalała sroga zima. Było tu ciepło i przytulnie, a odgłosy przyjemnej, teraz już troszkę bardziej melodyjnej, tulącej do snu muzyki wprawiały w stan spokoju i relaksu. Sam Seiya poczuł się senny. Ziewnął nieco zbyt głośno, a nieznajoma zareagowała:
- Ooo, słyszę, że n-nie tylko ja idę do wyrka, hm? - Zaśmiała się pod nosem, ale dalej szła do pokoju. Jej znajdował się na końcu korytarza, przed wejściem na drugie piętro zarezerwowane dla właścicieli i obsługi tego miejsca. Wyprzedziłem ją, a że korytarz był wystarczająco szeroki na takie manewry, zdążyłem jej otworzyć drzwi. Weszła, a na progu podziękowała: - Mało takich ludzi... Samuraj. Zapamiętam s-sobie. S-seiya. - Jej uśmiech potrafił oczarować, zwłaszcza, że był tak rzadkim widokiem. Jej jasne, śnieżno-białe zęby były wręcz idealne. Samuraj spojrzał na kobietę, z którą wygrywał wzrostem, choć różnica nie była aż tak ogromna. Wyprostował się dodatkowo, kobiet zaś czekała jakby na... pożegnanie? Czy może co innego? Nie była chyba jedną z takich, choć kto wie - alkohol różne rzeczy potrafi zrobić z człowiekiem. Niejeden zabłądził i nie wrócił przez te cholerne procenty. Seiya wiedział, co powiedzieć w takiej chwili:
- Tak. Ty zaś Niko. Rzadkie imię. Życzę zasłużonego wypoczynku. W razie czego, śpię w pokoju przy schodach, gdybyś potrzebowała jutro jeszcze pomocy. Dobrej nocy. - Ukłonił się delikatnie, odwrócił na pięcie i nie spoglądając za siebie, ruszył do swojego pokoju. Usłyszał za sobą ciche pożegnanie - Do j-jutra! - oraz odgłos zamykających się drzwi i blokady zakładanej na zamek. Czyżby wzięła sobie do serca uwagi na temat bezpieczeństwa i innych ludzi czyhających na takie ofiary? Może, choć Seiya chciał ją jedynie wystraszyć: w takim miejscu nie było szansy na przestępstwo. Społeczeństwo na Teiz oraz na Lazurowym Wybrzeżu w ogóle było ze sobą bardzo zżyte. Ataki na innych, zwłaszcza w takich publicznych miejscach cieszących się dobrą renomą były niezwykle rzadki. Najważniejsze, że ostrzeżenie spełniło swoją rolę. Seiya wszedł w końcu do swojego pokoju, również zamknął za sobą drzwi i przesunął suwak w zamku. Biurko, a na nim flet. Lubił sobie grać. Tak przynajmniej robił za czasów... Namidy. Nie chciał o Niej teraz myśleć. Rozebrał się, ubranie z kolei złożył ładnie na krześle, przepłukał twarz oraz umył zęby, po czym wsunął się do łoża. Mroźny, nieprzyjazny wiatr delikatnie obijał grube szyby okna. W pokojach było tutaj bardzo ciepło. Grube ściany i okna, a także puchata kołdra. Można było się wygrzać i spokojnie zasnąć. Zmęczony chłopak nie potrzebował zbyt wiele. Położył się na prawym boku, opierając głowę o swoje ramię-poduszkę i po chwili zasnął.
Na jak długo?
0 x
No beast so fierce, but knows some touch of pity.
I know none and, therefore, am no beast.
Seiya
Postać porzucona
Posty: 18 Rejestracja: 17 lis 2021, o 19:59
Wiek postaci: 17
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Pospolity.
Widoczny ekwipunek: Brak.
Link do KP: viewtopic.php?p=189211#p189211
GG/Discord: corpus#3610
Multikonta: Mūnraito
Post
autor: Seiya » 23 gru 2021, o 01:12
W ybiła godzina trzecia w nocy. Na dworze była niezła hulanka - przeraźliwy wiatr swym krzykiem targał iglastymi drzwiami to lewo, to na prawo, zrzucają z nich tony śniegu, które następnie lawirowały w przestworzach snujący się bezkreśnie i tworząc zaporę nie do przebicia wzrokiem zwykłego śmiertelnika. Zresztą, nikt o zdrowych zmysłach nie podróżowałby w taką pogodę o tej porze po Teiz w środku zimy. Oj, nie. Takimi durniami najczęściej okazywali się tutaj przybysze, chociaż i Ci chyba przyszli po rozum, smacznie śpiąc w swoich wynajętych tutaj w gospodzie wyrkach. Parter był już wyludniony, choć muzyka pogrywała swobodnie, jakby do snu, tuląc wszystkim w duecie z zawieruchą na dworze. Mroczne, ale majestatyczne okolice tegoż budyneczku sprawiały, iż był on niczym magiczna, ukryta przed ludzkim okiem oaza pośród nieprzyjaznych piasków pustyni. Pustyni pełnej śniegu, mrozu, ciemności. Azyl.
W pewnym momencie, gdzieś tam na pierwszym piętrze dało słyszeć się kroki. Cichutkie, ale nadal słyszalne, jakby mały ptaszek zabłądził pośród leśnych gałązek w poszukiwaniu pożywienia. Odgłos kroczył swym stuk-pukiem w stronę drzwi młodego samuraja. Ten, niczym małe dziecko, spał pod natłokiem kolorowych snów. Uderzenia w drzwi były coraz głośniejsze, jakby bardziej zdecydowane, a ich celem było wybudzenie śpiącego ze snu. Mijały kolejne sekundy, aż w końcu Seiya przebudził się, sennym okiem spoglądając w kierunku drzwi. Wiatr dudnił i obijał okno pokoju, gdy ten wysunął się spode pościeli i nieco nieprzytomnym krokiem, pozostając jedynie w bieliźnie, ruszył w kierunku wejścia do pokoju. Odgłosy zza drzwi ucichły. Czyżby ktoś słyszał, jak chłopak zbliża się do drzwi? Oyakata przetarł twarz dłonią, pozbywając się zaschniętych łez z kącików oczu, a następnie chwycił za zamek, przesunął go, po czym delikatnie uchylił drzwi, by jego zapytanie nie umknęło osobie po drugiej stronie:
- Późno jest. Co się dzieje? - I czekał tak na odpowiedź, drapiąc się wolną ręką po karku. Na szczęście, w pokoju, jak i całym hoteliku było przyjemnie i ciepło. Kominek i jego żar, a także grube ściany dobrze opiekowały się tutejszymi gośćmi. Jeden głośny ziew w momencie, gdy znajomy głos zza drzwi dał o sobie znać:
- To ja. Niko. Przepraszam, że Ciebie budzę... Mogę wejść? - Seiya, słysząc jej pytanie, szybko ogarnął się, wyprostował i w mgnieniu oka oprzytomniał. Okej, czego może chcieć o tej nieludzkiej godzinie? Młody mężczyzna chwycił za ubranie odłożone na krzesło, nałożył na siebie chociaż kimono, zakrywając nagi tors, po czym odpowiedział, otwierając drzwi nieco szerzej:
- W porządku. Wejdź. - Nie krył zdumienia, wprowadzając ją do swojego pokoju. Ta ruszyła, stając w końcu przy biurku. Seiya zamknął za nią drzwi, a następnie zwrócił się w jej kierunku, otwierając usta: - Stało się coś? - Oparł jedną rękę o biodro, drugą drapał się po głowie. Nadal był niewyspany. Spał może z dwie godziny. Ona zresztą też. Miała na sobie coś pokroju grubego szlafroka. Czarny, gruby. No tak, to oczywiste dla każdego przyjezdnego. Teiz to koniec świata, kraina lodu, mrozu i ciemności. Właściwie, patrząc przez okno na zewnątrz dokładnie to można było teraz dostrzec. Niech Ci będzie, kobieto. Ale, czego chcesz od Seiyi? W końcu i ona odezwała się z wyjaśnieniem, składając skrzyżowane na piersiach ramiona:
- A więc... Nie wiem. To moja pierwsza podróż tak daleko. W dodatku, samotna. Nie wiem, po prostu... - Dało się wyczuć wyraźnie zakłopotanie i zauważyć narastające, coraz bardziej nasycone kolorami rumieńce na twarzy, ale kontynuowała dzielnie: - ... te wszystkie odgłos, te huki, zamieć, to miejsce... Nie mogę zasnąć. Co chwilę się budzę, choć nie jest mi zimno. To bardzo porządne miejsce, żebyś mnie źle nie zrozumiał. - Nie musiała mówić więcej. Seiya doskonale rozumiał. Po śmierci Namidy, osamotniony, porzucony przez świat i los, nie potrafił zaznać chwili spokoju. Pomimo upływu czasu, nadal miewał problemy ze snem. Nie dzisiaj, ale zdarzało się. Po kilkunastu miesiącach. Taka podróż, jeśli rzeczywiście było tak jak mówiła, musiała być dla niej nie lada wyzwaniem. Czyżby stąd ten alkohol, to upicie się przed kilkoma godzinami? Po procentach niewiele pozostało, dziewczyna zdawała się być w miarę trzeźwa. Samuraj wpatrywał się na nią, w końcu podszedł do kufra w rogu pokoju, schylił się i wyciągnął drugi komplet posłania. Niko patrzyła uważnie, nieco zaskoczona obrotem spraw. Oczekiwała czegoś innego? Spodziewała się odmowy, wygnania, krzyków, bluzgów? Nic z tych rzeczy, to nie Seiya. Chciała ruszyć, pomóc mu, ale był bardzo szybki. Jak to samuraj. Gdy już zamienił posłanie na nowe, stare położył obok łóżka, na ziemi. Dziewczyna natychmiast rzuciła:
- Nie, nie, nie... Ja położę się n... - W tym momencie, samuraj odwrócił się do niej, będąc już jednym kolanem na ziemi, pośród swojej pościeli, i odrzekł zdecydowanym tonem:
- Jeśli chcesz tu ze mną spać, ty leżysz w łóżku. Nie mogę pozwolić Ci spać na ziemi. Bez dyskusji. - I gdy już miał skończyć wypowiedź, widząc jej zszokowaną twarz, dodał: - Proszę, nie dyskutuj. Połóż się. - No i tyle. Nie było wyjścia. Choć niechętnie, ruszyła w kierunku łóżka, długim susem przenosząc się nad leżącym na podłodze chłopakiem. Wtuliła się w łóżko, odwracając się na bok, w jego kierunku, a jakby najdalej od okna. Ewidentnie czuła się tutaj wyobcowana. Tak naprawdę, był jej jedyną "wiadomą", chociaż nadal wiedziała o nim niewiele. Grunt, że jej nie odrzucał, jak inni wcześniej w osadzie portowej. On postanowił jej pomóc. On, twardy, zamknięty w sobie samuraj. Tak go odbierała. Czy się myliła? Trudno powiedzieć, ale znamy już nieco historię Seiyi. W pewnym momencie, odezwała się cicho, tak jakby nie chciała go zbudzić, ale jednocześnie miała nadzieję, że jeszcze nie śpi i odpowie:
- Dziękuję Ci. Za wszystko. - Zamknęła oczy, choć niewiele to zmieniło, bo w pokoju panował mrok. Nie musiała długo czekać na odpowiedź:
- Nie ma sprawy. - Seiya, z kolei, leżał na plecach, jakby czuwając nad tym, co się tutaj dzieje. Kobieta nadał była dla niego nieznajomą, pomimo swojego przyjaznego zachowania. Czyżby miał czuwać całą noc? To by było w jego stylu. Wpatrywał się w sufit, niewiele jednak widząc. Czuł spokojny oddech swojego gościa. Zerknął oczyma w jej kierunku. Leżała na poduszce, głęboko w nią wtulona. Miała zamknięte oczy. Niemalże na krawędzi łóżka, z dala od okna. Rzeczywiście, nie kłamała. Nie mogła zasnąć. Seiya w końcu, widząc jej drżenie, nie mógł się powstrzymać i zapytał:
- Nie jesteś przyzwyczajona do takiej pogody? U Was, na pustyni, musi być zdecydowanie mniej... śniegu, hm? - Tak, dobrze słyszeliście. To ten humor, który mu pozostał. Na tyle było go stać, choć najwyraźniej zadziałało na dziewczynę. O dziwo, albowiem ta roześmiała się na głos, wnet zakrywając usta poduszką. Seiya spoglądał na nią, wsadzając dłonie za głowę, pod poduszkę. Był z siebie dumny, choć nigdy by tego nie przyznał. Wpadł na pewien pomysł. Głupi, od razu Wam powiem.
- Chcesz, żebym zagrał Ci kołysankę? Nauczyli mnie jej rodzice. Gdy byłem mały, zawsze na mnie działała. - Kobieta przestała się śmiać, oparła o poduszkę, który jeszcze niedawno zakrywała usta, chcąc wytłumić swój śmiech, po czym odparła nieśmiało:
- Nie jestem dzieckiem. - Nikt w to nie wątpi, chociaż cała ta sytuacja zdawała się być nieco absurdalna. Chłopak niedawno skończył siedemnaście lat, był dorosłym, samodzielnym samurajem od momentu ukończenia szkoły Taka w Kaigan. Ona zaś, była gdzieś w jego wieku, może nieco starsza, zważywszy na wyraźniejsze rysy twarzy, choć nie można było powiedzieć, że wygląda na więcej aniżeli dwadzieścia lat. Po chwili namysłu, najwyraźniej, zreflektowała się i dodała bardziej uległym tonem: - Okej, chętnie. Nie znoszę wycia tego pieprzonego wiatru. - Cóż za język. Złość, nienawiść. Tak, ewidentnie nie przepadała za tą pogodą. Seiya zaśmiał się. Cichutko. W końcu jednak podniósł się, podszedł do biurka, z którego zabrał jakiś przedmiot, i wrócił do posłania na ziemi. Oparł się plecami o ścianę, przykrywając resztę ciała kołdrą. Miał w dłoniach flet. Dziewczyna jednak nie mogła tego wyraźnie dostrzec. Leżała cierpliwie czekając na melodię, gdy ta w końcu się rozległa i ogarnęła cały pokój.
VIDEO
Seiya odgrywał muzykę bezbłędnie. Jego palce zwinnie wędrowały po kolejnych otworach, wypuszczając raz po raz towarzyszące sobie nutki tej jakże pięknej, kojącej, ciepłej fali drgań, która wpadała do uszu jego gościa. Niko czuła, jak opada z sił. Było jej przyjemnie. Zapomniała o odgłosach za oknem. Była tu i teraz, a jednocześnie tu i tam, u progu krainy snów. Czuła się zrelaksowana, odprężona i tuż przed odpłynięcie łódką wzdłuż wód tej kołysanki zdążyła jeszcze szepnąć w stronę chłopaka:
- Kim Ty jesteś? - Po tych słowach, zasnęła. Leżała wtulona w poduszkę, miękką i puchatą. Seiya skończył grać, odłożył flet na bok, a następnie podniósł się, kleknął przed łóżkiem niewiasty i... przykrył ją pod szyję tak, by nawet najmniejszy chłód jej nie zbudził. Powrócił do swojego posłania, również przykrył się i przewrócił na bok, zwrócony w jej kierunku. Czuwał. Była mu obca, ale postanowił się nią zająć, skoro nikt nie chciał jej pomóc. Wciąz nie rozumiał, dlaczego każdy jej odmawiał. Była młoda, piękna, charakterna. Może... dlatego? Z drugiej strony, odpowiedź szybko sama nadeszła: to Teiz, to kraina samurajów z Yinzin. Tutaj życie wyglądało inaczej niż na kontynencie. Ludzie byli bardziej konserwatywni, zdystansowani, wyalienowani od reszty świat przez swoje położenie na mapie świata. Lubi swoją samotnię oderwaną od problemów shinobi. Tak, tutaj wszyscy zdawali się krzywo patrzeć na przybysza zza morza. Nieważne, czy był to wojownik szukający wyzwania, czy może niepozorna kobieta o egzotycznej urodzie przybyła z krajów pogrążonych pustynią. Seiya był samurajem. Jednak los sprawił, że się zmienił. Podobno na gorsze. Czas pokaże.
0 x
No beast so fierce, but knows some touch of pity.
I know none and, therefore, am no beast.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości