Osada portowa i okolice
Re: Osada portowa i okolice
Jakoś dało się, hehe, przewidzieć, że Oda do najsilniejszych nie należy. Tworzył takie wrażenie osoby bardziej inteligentnej i skupiającej się na rozumie, niż na sile mięśni. Chociaż jedno nie musiało wykluczać drugiego, aczkolwiek rzadko zdarzało się, by oba te elementy szły równo w parze. Szczególnie w przypadku osób, które nie zajmują się fachem ninja. Kupiec i negocjator... cen czy warunków? Niby można było założyć, że jeżeli negocjował coś, to cenę, ale czy to nie było po prostu częścią zawodu kupca? Zatem po co miałby wspominać osobno o tym? No i ustalanie wartości towarów zwało się targowaniem, a nie negocjacją. Mogło to odnosić się do umów handlowych, ale też mogło mieć głębsze znaczenie. W końcu Oda mógł być osobą od sytuacji wyjątkowo ciężkich, wręcz żałosnych, w których potrzebny był ktoś o wielkiej sile perswazji, spokoju i rozsądku. Ugodowe, pokojowe rozwiązanie problemu, który mógłby prowadzić do tragedii. Taka myśl nadawała młodemu mężczyźnie nieco charakterku i barwy do bycia po prostu kupcem. Czy tak było? Nie wiadomo, a białowłosa nie miała zamiaru dopytywać. Domniemania jej wystarczały.
Szkolenie na zabijakę. Czy tak ją pojmował? Zaśmiała się w myślach, ale twarz pozostała niezmienna. Było to zabawne określenie szczególnie w kontraście z osobowością Michirin. "Zabijaka" kojarzyło jej się z kimś szukającym kłopotów, z kimś głośnym, żywiołowym, brutalnym i skorym do walki, w której zabija się swego oponenta. Niewidoma zaś była przeciwieństwem - starała się unikać kłopotów, była cicha, opanowana i wciąż nikogo nie skrzywdziła nawet poważniej, a co dopiero zabiła. Największe cierpienie jakie zadała komukolwiek, to ten zidiociały niedoszły gwałciciel i złodziej z Yinzin, który oberwał potężnym kopnięciem w krocze, aż zemdlał. Ciężko było nazwać ją zabijaką, chociaż była szkolona na kunoichi, a więc osobę skupioną na walce i wyeliminowaniu zagrożenia.
Chwilę odpoczęła od jedzenia, ale teraz już zaczynała wracać do tego przyjemnego zajęcia. Kolejna potrawa była jeszcze smaczniejsza od poprzedniej. Makaron był po prostu dobry, ale te chrupiące krewetki i pędy bambusa... tak, to z pewnością przypadło jej do gustu. Nieśpiesznie jadła i słuchała co Oda ma do powiedzenia. Ponownie rozbawił ją, chociaż jedynie wewnętrznie. Tłumaczenie świtu było ciekawe, ale śmiać jej się chciało z jego uwagi na jej ślepotę. Oczywiście było to miłe, ale zakładał nieco tak, jakby nie miała wzroku od wczoraj i nie potrafiła sobie poradzić z określeniem godziny oraz znalezieniem budynku. Jednak doceniała jego starania, bo i tak jej ułatwił zadanie.
- Rozumiem, będę punktualnie. - odparła tak dla potwierdzenia, aby nie milczeć cały czas. Chciała tylko kiwnąć głową, bo słowa były zbędne, ale jednocześnie nie chciała wyjść na niemiłą czy na mruka. Lubiła rozmawiać, chociaż raczej w spokojniejszych warunkach i dogodniejszej sytuacji. Aktualnie chciała zjeść i odpocząć, bo mimo wszystko powoli odczuwała zmęczenie skoro wstała wyjątkowo wcześnie. Napiła się wody i nieśpiesznie dokończyła posiłek.
- Do jutra, dobranoc. - odezwała się do Ody i wynajęła pokój, do którego niezwłocznie się udała. Chwilę potrzebowała na obmycie się w misce chłodnej wody, która stała w kącie niewielkiego pokoiku, a później już zamknęła drzwi na klucz, schowała jeden kunai pod poduszkę i położyła się spać. Sen przyszedł niemalże natychmiast.
Jeżeli nie posiadało się wzroku, to należało mieć doskonałą percepcję czasu. I Michirin takową posiadała. Obudziła się naprawdę wcześnie rano. Na tyle, aby spokojnie, nieśpiesznie przygotować się do wyruszenia w drogę. Śniła się jej Hairi. Wyglądała naprawdę dziwnie - była wysoka, szczupła, czarnowłosa i miała fryzurę spiętą w kok. W dodatku miała jaskrawe szaty na sobie i wiecznie naburmuszoną minę. Mijało się to z tym, jak wyglądała rzeczywiście, bo z całą pewnością nie była wysoka - to dało się określić po jej kroku. Wyglądała też bardzo poważnie, a białowłosa niemalże pewna była, iż egoistyczna panienka była naprawdę młoda i nieco dziecinna. Ta fryzura też jakoś nie pasowała, chociaż kolor włosów mógł się zgadzać - tego nie dało się potwierdzić. W każdym razie - Hairi stała na jednej ze ścian wąwozu, przed samą nią była przepaść, zaś naprzeciwko stał odwrócony plecami mężczyzna z kataną przy boku - zapewne sen w ten sposób oznaczył jej ukochanego. Symbolika zdawała się być raczej oczywista, więc Michirin nie zastanawiała się dłużej nad tą senną historyjką, a postanowiła się odświeżyć i ubrać. Przed samym wyjściem poprawiła opaskę na oczach, sprawdziła czy ma dobrze ułożony ekwipunek i dopiero wyszła z pokoju. Oddała kluczyk, podziękowała uprzejmie i od razu zapytała o budynek punktu handlowego. Kierunek został jej wytłumaczony, zatem skierowała się tam. Jak tylko dotarła na miejsce, to akurat usłyszała pianie kogutów. A zatem mieli jeszcze piętnaście minut zanim wyruszą. W spokoju czekała na Odę, który może był tutaj wcześniej, a ona go nie wyczuła? Istniała taka szansa. Tak czy inaczej - nie szukała go, a dała mu czas na odnalezienie jej. To było łatwiejsze, niż gdyby niewidoma ruszyła na poszukiwania.
Szkolenie na zabijakę. Czy tak ją pojmował? Zaśmiała się w myślach, ale twarz pozostała niezmienna. Było to zabawne określenie szczególnie w kontraście z osobowością Michirin. "Zabijaka" kojarzyło jej się z kimś szukającym kłopotów, z kimś głośnym, żywiołowym, brutalnym i skorym do walki, w której zabija się swego oponenta. Niewidoma zaś była przeciwieństwem - starała się unikać kłopotów, była cicha, opanowana i wciąż nikogo nie skrzywdziła nawet poważniej, a co dopiero zabiła. Największe cierpienie jakie zadała komukolwiek, to ten zidiociały niedoszły gwałciciel i złodziej z Yinzin, który oberwał potężnym kopnięciem w krocze, aż zemdlał. Ciężko było nazwać ją zabijaką, chociaż była szkolona na kunoichi, a więc osobę skupioną na walce i wyeliminowaniu zagrożenia.
Chwilę odpoczęła od jedzenia, ale teraz już zaczynała wracać do tego przyjemnego zajęcia. Kolejna potrawa była jeszcze smaczniejsza od poprzedniej. Makaron był po prostu dobry, ale te chrupiące krewetki i pędy bambusa... tak, to z pewnością przypadło jej do gustu. Nieśpiesznie jadła i słuchała co Oda ma do powiedzenia. Ponownie rozbawił ją, chociaż jedynie wewnętrznie. Tłumaczenie świtu było ciekawe, ale śmiać jej się chciało z jego uwagi na jej ślepotę. Oczywiście było to miłe, ale zakładał nieco tak, jakby nie miała wzroku od wczoraj i nie potrafiła sobie poradzić z określeniem godziny oraz znalezieniem budynku. Jednak doceniała jego starania, bo i tak jej ułatwił zadanie.
- Rozumiem, będę punktualnie. - odparła tak dla potwierdzenia, aby nie milczeć cały czas. Chciała tylko kiwnąć głową, bo słowa były zbędne, ale jednocześnie nie chciała wyjść na niemiłą czy na mruka. Lubiła rozmawiać, chociaż raczej w spokojniejszych warunkach i dogodniejszej sytuacji. Aktualnie chciała zjeść i odpocząć, bo mimo wszystko powoli odczuwała zmęczenie skoro wstała wyjątkowo wcześnie. Napiła się wody i nieśpiesznie dokończyła posiłek.
- Do jutra, dobranoc. - odezwała się do Ody i wynajęła pokój, do którego niezwłocznie się udała. Chwilę potrzebowała na obmycie się w misce chłodnej wody, która stała w kącie niewielkiego pokoiku, a później już zamknęła drzwi na klucz, schowała jeden kunai pod poduszkę i położyła się spać. Sen przyszedł niemalże natychmiast.
Jeżeli nie posiadało się wzroku, to należało mieć doskonałą percepcję czasu. I Michirin takową posiadała. Obudziła się naprawdę wcześnie rano. Na tyle, aby spokojnie, nieśpiesznie przygotować się do wyruszenia w drogę. Śniła się jej Hairi. Wyglądała naprawdę dziwnie - była wysoka, szczupła, czarnowłosa i miała fryzurę spiętą w kok. W dodatku miała jaskrawe szaty na sobie i wiecznie naburmuszoną minę. Mijało się to z tym, jak wyglądała rzeczywiście, bo z całą pewnością nie była wysoka - to dało się określić po jej kroku. Wyglądała też bardzo poważnie, a białowłosa niemalże pewna była, iż egoistyczna panienka była naprawdę młoda i nieco dziecinna. Ta fryzura też jakoś nie pasowała, chociaż kolor włosów mógł się zgadzać - tego nie dało się potwierdzić. W każdym razie - Hairi stała na jednej ze ścian wąwozu, przed samą nią była przepaść, zaś naprzeciwko stał odwrócony plecami mężczyzna z kataną przy boku - zapewne sen w ten sposób oznaczył jej ukochanego. Symbolika zdawała się być raczej oczywista, więc Michirin nie zastanawiała się dłużej nad tą senną historyjką, a postanowiła się odświeżyć i ubrać. Przed samym wyjściem poprawiła opaskę na oczach, sprawdziła czy ma dobrze ułożony ekwipunek i dopiero wyszła z pokoju. Oddała kluczyk, podziękowała uprzejmie i od razu zapytała o budynek punktu handlowego. Kierunek został jej wytłumaczony, zatem skierowała się tam. Jak tylko dotarła na miejsce, to akurat usłyszała pianie kogutów. A zatem mieli jeszcze piętnaście minut zanim wyruszą. W spokoju czekała na Odę, który może był tutaj wcześniej, a ona go nie wyczuła? Istniała taka szansa. Tak czy inaczej - nie szukała go, a dała mu czas na odnalezienie jej. To było łatwiejsze, niż gdyby niewidoma ruszyła na poszukiwania.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Osada portowa i okolice
Jybane scupoki w sieci nie właziły, a Michirin wlazła pod kołderkę i szybko zasnęła. Pobudka już została opisana wcześniej, więc nie było najmniejszego sensu przytaczać ją ponownie. Wyszła na zewnątrz i od razu poczuła ten poranny chłód. Nie do końca była przyzwyczajona do takich temperatur, a szczególnie, gdy miało się na sobie prawie wyłącznie kimono. Nie tak cieniutkie, bo materiał był porządny, całkiem gruby i oferował jako-takie rozwiązanie problemu zimna. Trzeci dzień na terenach Lazurowych Wybrzeży pozwolił także przyzwyczaić się białowłosej do tego, że zwyczajnie jest chłodno. Ignorowała już to uczucie, chociaż w tym przypadku było przyjemnie orzeźwiające po leniwym, całkiem długim śnie w cieplutkim łóżeczku. Należało się rozbudzić, bo kto wie czy nie wydarzy się coś zaraz za rogiem? Spodziewaj się niespodziewanego. I z taką myślą szła dalej. Ludzi na ulicach było mało i nikt jej nie zaczepiał co nie było wielkim zaskoczeniem. Raczej zazwyczaj mało osób zwracało na nią jakąkolwiek uwagę. Ot pewnie krzywe spojrzenie, bo niecodziennym widokiem jest dziewczyna z opaską na oczach, która porusza się tak, jakby mimo wszystko widziała. Za to pewnym były szepty, które nie zdarzały się tak często i zazwyczaj były po prostu prostym "patrz" skierowanym do znajomej osoby, by mogła zobaczyć niesamowity dziw - niewidomą o sprawności widzącego. Niektórzy niekiedy byli mniej delikatni - machali ręką przed oczyma Michirin albo pytali wyjątkowo bystrze "naprawdę nie widzisz?" Nie, na żarty. I wtedy panna Shiroikanzen poczuła ciepłe promienie słońca na swojej skórze. Tworzyły taki kontrast temperatury, że aż ciarki ją przechodziły. Poprawiła swoje długie rękawy kimona, splotła w nich ręce i ruszyła dalej. Ciemny materiał nagrzewał się szybciej, więc powoli chłód ustępował.
Dotarła na miejsce. Początkowo była cisza, ale później usłyszała parsknięcie konia, niezadowolonego Odę i jego głośnego znajomego, który nie dawał za wygraną, tylko ciągle wałkował ten sam temat. Michirin nie miała zamiaru się wtrącać w tę rozmowę, bo nie była to jej sprawa. Podziwiała nieco swego tymczasowego pracodawcę, który oczywiście coś tam marudził, ale mimo wszystko zachowywał spokój. Białowłosa zapewne byłaby zirytowana, gdyby to jej ktoś tak ciągle zawracał głowę w kółko, chociaż naturalnie nie pokazałaby tego po sobie. Oda zdawał się nie ukrywać emocji, nie blokować swej ekspresywności, a więc zwyczajnie był opanowanym człowiekiem. Nie tak, jak Michirin, która jedynie udawała, a wewnątrz aż buzowało od uczuć.
No i została zauważona. Nie chciała wtrącać się w rozmowę, więc wcześniej stała, przysłuchując się. Kiwnęła głową i na zgodę, i na przywitanie, a następnie ruszyła w stronę powozu, aby zająć miejsce obok Ody. Nawet nie drgnęła, gdy ten cały Ken ją najzwyczajniej w świecie wyśmiał, chociaż w środku niej zagotowało się. Nie chciała się odzywać, nie pozwoliła emocjom wziąć górę. Z niezmienną miną usiadła i poprawiła rękawy, aby zasłoniły jej dłonie, które zostały złożone ze sobą w jedną pieczęć, a następnie kolejną. Celem oczywiście był ten głośny osobnik. Nie miała zamiaru robić mu krzywdy, ale nie chciała też ot tak tego puścić mimo uszu - w końcu próbowała udowodnić światu, że nawet jako ślepa jest w stanie przewyższyć niejednego. Kiedyś sama uważała siebie za bezużyteczną, a nawet jako balast, problem, który najlepiej jakby nie istniał. Szczególnie po stracie bliskich, ale Shizuya ją wyszkolił na siłę, a ona była jakby duchem nieobecna podczas tego wszystkiego. I nagle, pewnego dnia podczas treningu okazało się, że jest w stanie bez problemu zablokować własnym kijem uderzenia kijem swego trenera i opiekuna, a nawet zaatakować go i trafić. Że jest w stanie z powodzeniem wykonać na nim technikę. Dopiero wtedy została uświadomiona, że brak wzroku, to nie koniec świata, żadne ograniczenie, którego nie dałoby się przeskoczyć. Wystarczyło trenować, poświęcić temu wiele uwagi, a można było praktycznie zapomnieć o swej ślepocie. Czasami nawet była ułatwieniem - wszak za cenę jednego zmysłu rozwinięte zostały inne do tego stopnia, który jest nieosiągalny dla innych, w pełni sprawnych ludzi. Zatem, aby nie dać się poniżać, nie pozwolić innym, aby wpojony przez Shizuyę tok myślenia został opluty, Michirin zadziałała jutsu. Pieczęć tygrysa, a później barana i nieco chakry.
- Możemy ruszać, jestem gotowa. - powiedziała tak dla upewnienia Ody, a jej ręce splotły się na piersi wewnątrz szerokich, luźnych rękawów kimona. A Ken... cóż, jeżeli ruszą natychmiast, to zapewne po chwili przestanie być pod wpływem sztuczki tej ślepej dziewczyny, której zatrudnienie wiązało się z byciem jebanym idiotą. Jeżeli nie ruszą natychmiast, a Ken będzie dawał niepokojące znaki, to po prostu przestanie się nad nim znęcać. Nie było sensu męczyć go, chciała tylko pokazać mu, że nie stanowi dla niej nawet najdrobniejszego zagrożenia.
Dotarła na miejsce. Początkowo była cisza, ale później usłyszała parsknięcie konia, niezadowolonego Odę i jego głośnego znajomego, który nie dawał za wygraną, tylko ciągle wałkował ten sam temat. Michirin nie miała zamiaru się wtrącać w tę rozmowę, bo nie była to jej sprawa. Podziwiała nieco swego tymczasowego pracodawcę, który oczywiście coś tam marudził, ale mimo wszystko zachowywał spokój. Białowłosa zapewne byłaby zirytowana, gdyby to jej ktoś tak ciągle zawracał głowę w kółko, chociaż naturalnie nie pokazałaby tego po sobie. Oda zdawał się nie ukrywać emocji, nie blokować swej ekspresywności, a więc zwyczajnie był opanowanym człowiekiem. Nie tak, jak Michirin, która jedynie udawała, a wewnątrz aż buzowało od uczuć.
No i została zauważona. Nie chciała wtrącać się w rozmowę, więc wcześniej stała, przysłuchując się. Kiwnęła głową i na zgodę, i na przywitanie, a następnie ruszyła w stronę powozu, aby zająć miejsce obok Ody. Nawet nie drgnęła, gdy ten cały Ken ją najzwyczajniej w świecie wyśmiał, chociaż w środku niej zagotowało się. Nie chciała się odzywać, nie pozwoliła emocjom wziąć górę. Z niezmienną miną usiadła i poprawiła rękawy, aby zasłoniły jej dłonie, które zostały złożone ze sobą w jedną pieczęć, a następnie kolejną. Celem oczywiście był ten głośny osobnik. Nie miała zamiaru robić mu krzywdy, ale nie chciała też ot tak tego puścić mimo uszu - w końcu próbowała udowodnić światu, że nawet jako ślepa jest w stanie przewyższyć niejednego. Kiedyś sama uważała siebie za bezużyteczną, a nawet jako balast, problem, który najlepiej jakby nie istniał. Szczególnie po stracie bliskich, ale Shizuya ją wyszkolił na siłę, a ona była jakby duchem nieobecna podczas tego wszystkiego. I nagle, pewnego dnia podczas treningu okazało się, że jest w stanie bez problemu zablokować własnym kijem uderzenia kijem swego trenera i opiekuna, a nawet zaatakować go i trafić. Że jest w stanie z powodzeniem wykonać na nim technikę. Dopiero wtedy została uświadomiona, że brak wzroku, to nie koniec świata, żadne ograniczenie, którego nie dałoby się przeskoczyć. Wystarczyło trenować, poświęcić temu wiele uwagi, a można było praktycznie zapomnieć o swej ślepocie. Czasami nawet była ułatwieniem - wszak za cenę jednego zmysłu rozwinięte zostały inne do tego stopnia, który jest nieosiągalny dla innych, w pełni sprawnych ludzi. Zatem, aby nie dać się poniżać, nie pozwolić innym, aby wpojony przez Shizuyę tok myślenia został opluty, Michirin zadziałała jutsu. Pieczęć tygrysa, a później barana i nieco chakry.
- Możemy ruszać, jestem gotowa. - powiedziała tak dla upewnienia Ody, a jej ręce splotły się na piersi wewnątrz szerokich, luźnych rękawów kimona. A Ken... cóż, jeżeli ruszą natychmiast, to zapewne po chwili przestanie być pod wpływem sztuczki tej ślepej dziewczyny, której zatrudnienie wiązało się z byciem jebanym idiotą. Jeżeli nie ruszą natychmiast, a Ken będzie dawał niepokojące znaki, to po prostu przestanie się nad nim znęcać. Nie było sensu męczyć go, chciała tylko pokazać mu, że nie stanowi dla niej nawet najdrobniejszego zagrożenia.
Technika wykorzystana to Kyakubu Satsu - genjutsu. Jeżeli Oda ruszy powozem, to wyjedziemy poza zasięg działania i Ken zostanie uwolniony, a jeżeli zacząłby krzyczeć, miotać się i ogólnie szaleć, to Michirin sama by go uwolniła spod wpływu iluzji.
- Nazwa
- Kyakubu Satsu
- Pieczęci
- Tygrys -> Baran
- Zasięg
- 25 metrów
- Koszt
- E: 24% | D: 18% | C: 15% | B: 12% | A: 9% | S: 6% | S+: 3%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jutsu pochodzące w Genjutsu z szuflady "krępującej przeciwnika". Złożenie dwóch pieczęci, a następnie wysłanie odpowiedniej ilości niebieskiej energii do oponenta skutkować będzie iluzją, która wciąga naszą ofiarę pod ziemię. Dokładniej to zapadają się jej nogi w piach! Coś na kształt ruchomych piasków, lecz nie jesteśmy w stanie z tego wyjść za pomocą zwykłej siły fizycznej i innych naturalnych sztuczek. Technika wydająca się ciężka do pokonania ale stopień zaawansowanie nie jest wymagający, więc niestety wyjście z niej jest równie proste jak złapanie.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Osada portowa i okolice
z/t, następny post tutaj: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=81&t=40
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Osada portowa i okolice
Spacerek do tutejszej portowej wioseczki tylko wzmógł jego apetyt. Morskie powietrze naprawdę dobrze robiło dla zdrowotności, a i wiosenna aura sprzyjała wszystkim tym, którzy chcieli spędzić czas na pracy lub relaksie na świeżym powietrzu. Seinarowi brakowało takiego spaceru z kimś, komu chyba mógł zaufać, a przynajmniej nie patrzeć ciągle na ręce. Co do tych ładnych pań, o których mówiła Inari, to gdy ostatnio przechadzał się z taką jedną po Shigashi, to obudził się związany w jakimś locho-labirynto-pułapce. Ale one wszystkie takie są - przeklęte. Kobiety, nie pułapki. Inari natomiast, mimo że była dumna, wyszczekana i leniwa, to wciąż niewinna i w tej niewinności wyjątkowa. Wyjątkowa spośród tych ludzi, którzy na wysokich szczeblach tylko knują intrygi, planują zamachy i wywołują wojny. Miła odmiana, taki ładny kamień znaleziony na brzegu rzeki. Nie musiał być diamentem, nie musiał pięknie świecić ani być kolorowy, ale wystarczyło że był gładki i jednolity, a chciałeś po prostu wziąć go do domu i schować do szuflady ze skarbami.
Gdy przechadzali się już uliczkami między tutejszymi skromnymi domkami, Seinaru spotykał się od czasu do czasu ze skinieniem głową od nieznajomych ludzi. To znaczy, oni znali jego, natomiast on ich już niekoniecznie. Niemniej jednak starał się tym ludziom odpowiadać, chociażby przez grzeczność bo tutaj, w swojej małej ojczyźnie, chciał być lubiany. Bo jak nie tutaj, to gdzie? Lodziarza również nie znał, nigdy nie zatrzymywał się przy jego kramie, choć oczywiście znał go z widzenia, bo też znał tutejszą osadę dość dobrze. Mimo to nie wiedział nawet, że nazywa się Yamada. Nie wiedział, dopóki nie wykrzyczała tego Inari. Na jej drogie zamówienie Kei tylko przewrócił oczami w stronę mężczyzny, trochę z zażenowania jej łakomstwem, a trochę z zawstydzenia hałasem, który wywołała wokół siebie. Gdy jednak okazało się, że porcja deseru jest na koszt firmy, Seinaru skinął główką w podziękowaniu jeszcze raz, zanim oddalili się od kramiku.
- I to ja mam uważać na swoją wagę? Po takiej porcji to na pewno ci w biodra pójdzie. - Przeszli jeszcze kilkanaście metrów w stronę gospody, którą Seinaru upatrzył sobie wcześniej na obiadek, zanim Kei coraz częściej zaczął zerkać na lody i wafelek, który trzymała samurajka.
- Hmpf. Dobre to chociaż? Daj dziaba. - I wyciągnął swoją chciwą łapę, żeby ułamać sobie trochę wafelka ubrudzonego lodami. Dziecko chyba nigdy nie umiera w nas na dobre. ***Timeskip. 30 minut później siedzieli już przy stoliku w karczmie, a Kei dokonywał trudnego wyboru między płastugą a jej gorszą pod każdym względem kuzynką - flądrą i cały czas nie wiedział, co powinien wybrać.
- Dobra. Flądrę. Po taniości. - Oznajmił w końcu, ocierając pot z czoła.
- Flądrę na takiej wielkiej kupie ryżu proszę! I jakąś jarzynkę! - Krzyknął w kierunku baru.
- No więc wracając do Twojej babci... - Zaczął znowu temat, gdy również ona (Inari, nie babcia) uporała się już z zamówieniem, jeśli miała na coś ochotę.
- Osobiście to nie uważam, żeby zmuszanie Cię do pracy na roli kiedykolwiek dało jakiś skutek i zakończyło waszą udrękę. Zamiast tego, mogłabyś zarabiać na życie inaczej. Poza wyspą jest o wiele więcej opcji dla takich jak my. Słyszałaś kiedyś o Krwawym Pokoleniu? Nawet do naszego cichego zakątka dochodzą opowieści o nich, o najpotężniejszych ludziach naszych czasów. W przyszłym tygodniu wyruszam na kontynent, aby poznać jednego z nich. To otwiera zupełnie nowe drzwi i zabija nudę w życiu każdego. - Wziął łyczek wody z kubka, który zdążono mu już przynieść. Już od dawna nie powiedział tyle jednym ciągiem, więc naturalne że zaschło mu w gardle.
- Gdybyś chciała, mogłabyś ze mną pojechać. Jako moja... - Hmmmm...? No, Seinaru?
- W sumie to nie wiem kto, ale mogłabyś.
Gdy przechadzali się już uliczkami między tutejszymi skromnymi domkami, Seinaru spotykał się od czasu do czasu ze skinieniem głową od nieznajomych ludzi. To znaczy, oni znali jego, natomiast on ich już niekoniecznie. Niemniej jednak starał się tym ludziom odpowiadać, chociażby przez grzeczność bo tutaj, w swojej małej ojczyźnie, chciał być lubiany. Bo jak nie tutaj, to gdzie? Lodziarza również nie znał, nigdy nie zatrzymywał się przy jego kramie, choć oczywiście znał go z widzenia, bo też znał tutejszą osadę dość dobrze. Mimo to nie wiedział nawet, że nazywa się Yamada. Nie wiedział, dopóki nie wykrzyczała tego Inari. Na jej drogie zamówienie Kei tylko przewrócił oczami w stronę mężczyzny, trochę z zażenowania jej łakomstwem, a trochę z zawstydzenia hałasem, który wywołała wokół siebie. Gdy jednak okazało się, że porcja deseru jest na koszt firmy, Seinaru skinął główką w podziękowaniu jeszcze raz, zanim oddalili się od kramiku.
- I to ja mam uważać na swoją wagę? Po takiej porcji to na pewno ci w biodra pójdzie. - Przeszli jeszcze kilkanaście metrów w stronę gospody, którą Seinaru upatrzył sobie wcześniej na obiadek, zanim Kei coraz częściej zaczął zerkać na lody i wafelek, który trzymała samurajka.
- Hmpf. Dobre to chociaż? Daj dziaba. - I wyciągnął swoją chciwą łapę, żeby ułamać sobie trochę wafelka ubrudzonego lodami. Dziecko chyba nigdy nie umiera w nas na dobre. ***Timeskip. 30 minut później siedzieli już przy stoliku w karczmie, a Kei dokonywał trudnego wyboru między płastugą a jej gorszą pod każdym względem kuzynką - flądrą i cały czas nie wiedział, co powinien wybrać.
- Dobra. Flądrę. Po taniości. - Oznajmił w końcu, ocierając pot z czoła.
- Flądrę na takiej wielkiej kupie ryżu proszę! I jakąś jarzynkę! - Krzyknął w kierunku baru.
- No więc wracając do Twojej babci... - Zaczął znowu temat, gdy również ona (Inari, nie babcia) uporała się już z zamówieniem, jeśli miała na coś ochotę.
- Osobiście to nie uważam, żeby zmuszanie Cię do pracy na roli kiedykolwiek dało jakiś skutek i zakończyło waszą udrękę. Zamiast tego, mogłabyś zarabiać na życie inaczej. Poza wyspą jest o wiele więcej opcji dla takich jak my. Słyszałaś kiedyś o Krwawym Pokoleniu? Nawet do naszego cichego zakątka dochodzą opowieści o nich, o najpotężniejszych ludziach naszych czasów. W przyszłym tygodniu wyruszam na kontynent, aby poznać jednego z nich. To otwiera zupełnie nowe drzwi i zabija nudę w życiu każdego. - Wziął łyczek wody z kubka, który zdążono mu już przynieść. Już od dawna nie powiedział tyle jednym ciągiem, więc naturalne że zaschło mu w gardle.
- Gdybyś chciała, mogłabyś ze mną pojechać. Jako moja... - Hmmmm...? No, Seinaru?
- W sumie to nie wiem kto, ale mogłabyś.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Osada portowa i okolice
- Stfasznie? - Powtórzył za nią Seinaru, gdy mielił w paszczy dwie łychy ryżu z rybą naraz.
- Może i stfasznie, ale na kontynensie nie jes tak spokojnie jak tu. - Wycedził jeszcze przez prawie zaciśnięte zęby gdy przełykał, aż w końcu udało mu się poradzić z przeżuwaniem.
- Zasadniczo to większość moich zadań, na których zarabiam na te wszystkie pyszności... - Tutaj omiótł widelcem oba talerze, aby pokazać o jakie pyszności mu chodzi.
- ...to walka z kimś. Im jesteś lepsza, tym trudniejszych przeciwników napotykasz i tym więcej płacą Ci za ich pokonanie. Tak to mniej więcej działa. - Gdyby nie wdawać się w szczegóły, to mogłoby wydawać się to całkiem nieskomplikowane.
- Ale dochodzą jeszcze takie sprawy jak sumienie, etyka, honor, poczucie obowiązku, dumazazdrośćprzyjaźńmiłość i tak dalej i tak dalej... A niektórzy samuraje dokładają do tego nawet jeszcze to swoje bushido. Więc ostatecznie robi się z tego niezły miszmasz, o. - Wskazał wzrokiem na kawałki ryby wymieszane z ryżem i warzywami na jego talerzu. Po kilku ruchach łyżką w niczym nie przypominało to tradycyjnego podania jakie otrzymał od kelnerki, a raczej taki właśnie miszmasz, jaki można spotkać na misjach na kontynencie.
- Ale koniec końców nie jest tak strasznie, a czasem nawet całkiem przyjemnie. Mówię Ci, kawał świata jeszcze masz do zobaczenia, a co do Krwawego Pokolenia... - Wsadził sobie kolejną porcję do ust i przegryzł kilka razy, aby już nie seplenić podczas mówienia.
- To sam jak dotąd poznałem tylko dwóch i to pobieżnie, więc znam ich prawie tak dobrze ze słyszenia jak wszyscy. Jeden z nich ma swoje własne Cesarstwo na wyspach na południu (własne Cesarstwo, czaisz?), a drugi urzęduje gdzieś na pustyni, ten Ichirou właśnie, do którego chcę iść. Obasanem się nie martw. Jak chcesz się zabrać to wystarczy tylko, że powiesz jej że będziesz pod moją opieką i jestem pewien że nie będzie miała nic przeciwko. - Skończył nareszcie swój talerz, zostawiając na nim surową rzepę. Skąd surowa rzepa na jego talerzu? Nie wiadomo, dlatego ją zostawił.
- To jak będzie? Pomożecie?
- Może i stfasznie, ale na kontynensie nie jes tak spokojnie jak tu. - Wycedził jeszcze przez prawie zaciśnięte zęby gdy przełykał, aż w końcu udało mu się poradzić z przeżuwaniem.
- Zasadniczo to większość moich zadań, na których zarabiam na te wszystkie pyszności... - Tutaj omiótł widelcem oba talerze, aby pokazać o jakie pyszności mu chodzi.
- ...to walka z kimś. Im jesteś lepsza, tym trudniejszych przeciwników napotykasz i tym więcej płacą Ci za ich pokonanie. Tak to mniej więcej działa. - Gdyby nie wdawać się w szczegóły, to mogłoby wydawać się to całkiem nieskomplikowane.
- Ale dochodzą jeszcze takie sprawy jak sumienie, etyka, honor, poczucie obowiązku, dumazazdrośćprzyjaźńmiłość i tak dalej i tak dalej... A niektórzy samuraje dokładają do tego nawet jeszcze to swoje bushido. Więc ostatecznie robi się z tego niezły miszmasz, o. - Wskazał wzrokiem na kawałki ryby wymieszane z ryżem i warzywami na jego talerzu. Po kilku ruchach łyżką w niczym nie przypominało to tradycyjnego podania jakie otrzymał od kelnerki, a raczej taki właśnie miszmasz, jaki można spotkać na misjach na kontynencie.
- Ale koniec końców nie jest tak strasznie, a czasem nawet całkiem przyjemnie. Mówię Ci, kawał świata jeszcze masz do zobaczenia, a co do Krwawego Pokolenia... - Wsadził sobie kolejną porcję do ust i przegryzł kilka razy, aby już nie seplenić podczas mówienia.
- To sam jak dotąd poznałem tylko dwóch i to pobieżnie, więc znam ich prawie tak dobrze ze słyszenia jak wszyscy. Jeden z nich ma swoje własne Cesarstwo na wyspach na południu (własne Cesarstwo, czaisz?), a drugi urzęduje gdzieś na pustyni, ten Ichirou właśnie, do którego chcę iść. Obasanem się nie martw. Jak chcesz się zabrać to wystarczy tylko, że powiesz jej że będziesz pod moją opieką i jestem pewien że nie będzie miała nic przeciwko. - Skończył nareszcie swój talerz, zostawiając na nim surową rzepę. Skąd surowa rzepa na jego talerzu? Nie wiadomo, dlatego ją zostawił.
- To jak będzie? Pomożecie?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Osada portowa i okolice
W tym cały był ambaras, żeby dwoje chciało naraz.
O, a tutaj chciało. Inari wydawała się bardzo zaciekawiona opowieściami Seinaru o Cesarstwach, bogactwie oraz wielkich czynach. Nie mogło dziwić, że akurat te najbardziej wymierne aspekty pobudziły jej wyobraźnię najbardziej, bo jednak najlepszą motywacją zawsze jest to, co namacalne i niekoniecznie są to zawsze pieniążki.
- No czyli postanowione. - Oznajmił stanowczo i uroczyście, odsuwając od siebie pusty talerz. Koniec obiadu był też końcem tej rozmowy, bo Kei po zapłaceniu szykował się już do opuszczenia karczmy. Kontynuowali jednak konwersację.
- Zasadniczo to mając własne Cesarstwo ma się też na głowie problemy poddanych, ale w sumie dopóki nie ma buntu to rzeczywiście niczego nie trzeba robić, jeśli Ci nie zależy. - Wzruszył na to ramionami, bo spekulowanie na temat władania swoim Cesarstwem było dla niego tak absurdalne, że nie zamierzał nawet na tym przykładzie próbować jakkolwiek wychowywać. Poza tym, czy naprawdę jego rolą było dawać nauki życiowe? Na pewno nie na tym etapie, na którym się obecnie znajdowali.
Co do sławy, udzielił odpowiedzi gdy już wyszli ze smażalni z powrotem na ulicę.
- No tak, jestem na Teiz dość dobrze znany. I na kontynencie chyba w sumie też, bo zdarzyło mi się wygrać taki jeden turniej kiedyś w tamtym Cesarstwie właśnie, o... - Wyciągnął zza pazuchy wisiorek przedstawiający magatamę z akwamarynu, którą otrzymał jako swoisty medal za wygranie walki finałowej i zaprezentował go Inari.
- Od tamtego czasu jestem całkiem rozpoznawalny, bo to było wydarzenie z okazji koronacji Cesarza, więc sporo ludzi tam zjechało wtedy. Oprócz tego co tam jeszcze... walczyłem kiedyś w takiej wielkiej bitwie w Sogen, znanej chyba teraz jako "bitwa pod Murem", to jeszcze przed turniejem było... no..., a ostatnio to wplątałem się na prośbę Tadatoshiego w wojnę Hyuuga z Yamanakami na kontynencie. To takie dwa tamtejsze rody, kiedyś Ci opowiem. - Starał się sobie jeszcze coś przypomnieć, ale nic znaczącego nie przychodziło mu do głowy. Tylko trzy większe wydarzenia w sumie, a tu proszę - już dostaje lody za darmo.
- No więc gdyby zebrać to wszystko do kupy i dodać do tego kilka mniejszych robótek tu na miejscu, no to taki obraz mój. Dlatego twoja babcia mnie lubi. - Doszedł w końcu do najważniejszego wniosku. Obasan na pewno nie będzie stawiał oporu.
- No, to teraz leć i pogadaj z nią i widzimy się jutro rano w porcie, stamtąd przeprawimy się do Yusetsu. Ja muszę się drzemnąć po obiedzie, więc wracam do siebie. Miło było poznać! - Machnął jej na koniec na pożegnanie, gdy skierował się na farmy do swojego domku, mając w głowie już umówione spotkanie następnego dnia.
zt. x2
O, a tutaj chciało. Inari wydawała się bardzo zaciekawiona opowieściami Seinaru o Cesarstwach, bogactwie oraz wielkich czynach. Nie mogło dziwić, że akurat te najbardziej wymierne aspekty pobudziły jej wyobraźnię najbardziej, bo jednak najlepszą motywacją zawsze jest to, co namacalne i niekoniecznie są to zawsze pieniążki.
- No czyli postanowione. - Oznajmił stanowczo i uroczyście, odsuwając od siebie pusty talerz. Koniec obiadu był też końcem tej rozmowy, bo Kei po zapłaceniu szykował się już do opuszczenia karczmy. Kontynuowali jednak konwersację.
- Zasadniczo to mając własne Cesarstwo ma się też na głowie problemy poddanych, ale w sumie dopóki nie ma buntu to rzeczywiście niczego nie trzeba robić, jeśli Ci nie zależy. - Wzruszył na to ramionami, bo spekulowanie na temat władania swoim Cesarstwem było dla niego tak absurdalne, że nie zamierzał nawet na tym przykładzie próbować jakkolwiek wychowywać. Poza tym, czy naprawdę jego rolą było dawać nauki życiowe? Na pewno nie na tym etapie, na którym się obecnie znajdowali.
Co do sławy, udzielił odpowiedzi gdy już wyszli ze smażalni z powrotem na ulicę.
- No tak, jestem na Teiz dość dobrze znany. I na kontynencie chyba w sumie też, bo zdarzyło mi się wygrać taki jeden turniej kiedyś w tamtym Cesarstwie właśnie, o... - Wyciągnął zza pazuchy wisiorek przedstawiający magatamę z akwamarynu, którą otrzymał jako swoisty medal za wygranie walki finałowej i zaprezentował go Inari.
- Od tamtego czasu jestem całkiem rozpoznawalny, bo to było wydarzenie z okazji koronacji Cesarza, więc sporo ludzi tam zjechało wtedy. Oprócz tego co tam jeszcze... walczyłem kiedyś w takiej wielkiej bitwie w Sogen, znanej chyba teraz jako "bitwa pod Murem", to jeszcze przed turniejem było... no..., a ostatnio to wplątałem się na prośbę Tadatoshiego w wojnę Hyuuga z Yamanakami na kontynencie. To takie dwa tamtejsze rody, kiedyś Ci opowiem. - Starał się sobie jeszcze coś przypomnieć, ale nic znaczącego nie przychodziło mu do głowy. Tylko trzy większe wydarzenia w sumie, a tu proszę - już dostaje lody za darmo.
- No więc gdyby zebrać to wszystko do kupy i dodać do tego kilka mniejszych robótek tu na miejscu, no to taki obraz mój. Dlatego twoja babcia mnie lubi. - Doszedł w końcu do najważniejszego wniosku. Obasan na pewno nie będzie stawiał oporu.
- No, to teraz leć i pogadaj z nią i widzimy się jutro rano w porcie, stamtąd przeprawimy się do Yusetsu. Ja muszę się drzemnąć po obiedzie, więc wracam do siebie. Miło było poznać! - Machnął jej na koniec na pożegnanie, gdy skierował się na farmy do swojego domku, mając w głowie już umówione spotkanie następnego dnia.
zt. x2
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Tamaki Hyūga
- Martwa postać
- Posty: 1829
- Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=5229
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Toshiki Oden
- Lokalizacja: To tu, to tam
Re: Osada portowa i okolice
Wzięłam od Nadeko wiosło i wysłuchałam jej instrukcji. Skinęłam bez słowa głową i zaniosłam wiosła pod pokład gdzie znalazłam haki o których wspomniała kobieta. Zawiesiłam na nich wiosła po czym rozejrzałam się za jakimś względnie wygodnym miejscem żeby sobie przycupnąć na czas podróży. Wybrałam hamak rozwieszony pomiędzy belkami podtrzymującymi konstrukcję łódki, wgramoliłam się na niego i wygodnie się ułożyłam żeby odpocząć kiedy moją głowę zaprzątały myśli o turnieju.
Nie byłam w stanie określić ile minęło czasu odkąd zeszłam pod pokład jednak usłyszałam głos Nadeko, która zawołała aby mnie poinformować iż cel naszej podróży jest już w zasięgu wzroku. Słysząc te dobre wieści zeszłam z hamaka i szybko wyszłam na pokład.
Rzeczywiście, w oddali można już było zobaczyć zarys wyspy, gdzie mieliśmy zrobić krótki przystanek. Wysłuchałam Nadeko i przytaknęłam jej.
- Poszło szybciej niż się tego spodziewałam. Jasne, załaduję wszystko jak najszybciej i jak tylko wrócisz to możemy znowu wypływać. - odpowiedziałam kobiecie rozentuzjazmowanym głosem. Kiedy dopłynęliśmy do portu i przybiłyśmy do molo to zaczekałam aż Nadeko wskaże mi co mam przenieść na pokład i zgodnie z ustaleniami od razu wzięłam się za załadunek.
Nie byłam w stanie określić ile minęło czasu odkąd zeszłam pod pokład jednak usłyszałam głos Nadeko, która zawołała aby mnie poinformować iż cel naszej podróży jest już w zasięgu wzroku. Słysząc te dobre wieści zeszłam z hamaka i szybko wyszłam na pokład.
Rzeczywiście, w oddali można już było zobaczyć zarys wyspy, gdzie mieliśmy zrobić krótki przystanek. Wysłuchałam Nadeko i przytaknęłam jej.
- Poszło szybciej niż się tego spodziewałam. Jasne, załaduję wszystko jak najszybciej i jak tylko wrócisz to możemy znowu wypływać. - odpowiedziałam kobiecie rozentuzjazmowanym głosem. Kiedy dopłynęliśmy do portu i przybiłyśmy do molo to zaczekałam aż Nadeko wskaże mi co mam przenieść na pokład i zgodnie z ustaleniami od razu wzięłam się za załadunek.
0 x
- Harisham
- Martwa postać
- Posty: 797
- Rejestracja: 17 sty 2020, o 01:23
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=130785#p130785
- Multikonta: Harikido, Prosiaczek
Re: Osada portowa i okolice
0 x
5 linijek i do przodu. To moje nindo. Dobre, nie?
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
- Shinoko
- Postać porzucona
- Posty: 98
- Rejestracja: 2 maja 2020, o 22:03
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: KP
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 55#p141155
- Naoki
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 5 sty 2019, o 21:44
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Zielonowłosy młodzieniec, przeciętnego wzrostu.
- Link do KP: viewtopic.php?p=108086#p108086
- GG/Discord: Abur#4841
Re: Osada portowa i okolice
0 x
Wszystko co powiem, może być głupie i nikt nie ma prawa, użyć tego przeciwko mnie.


- Shinoko
- Postać porzucona
- Posty: 98
- Rejestracja: 2 maja 2020, o 22:03
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: KP
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 55#p141155
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości