Dom Seinaru
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Dom Seinaru
-Spal tą trawę, będzie szybciej...hehe, no żartuję. Poważnie mówiąc, ja mogę zrobić obiad, choć też niespecjalnie umiem w gotowanie, a Kei-kun zaopiekuje się trawą-poinformował Hayami, uśmiechając się lekko. Płynący szybko, z gracją godną ogoniastej bestii lub innego demona, niczym yukionna ze starych legend, ośnieżona rozpaczą demoniczna wdowa, ogień mknął przez przestrzeń, a młody samuraj nie mógł nawet przez chwilę oderwać od tego swojego zachwyconego spojrzenia. Shijima był naprawdę utalentowany, nie można mu tego było odmówić, choć miał dziwne upodobanie do utrudniania - a może ułatwiania? - sobie gry w ten sposób, a że kontrolował jeden z groźniejszych żywiołów, który mógł jednocześnie ratować i niszczyć czyjeś życie, to tym bardziej należał mu się szacunek ludzi ulicy i jaszczurełów forumu...dobra, dobra, już przestaję, słowo! W każdym razie zmierzył go uważnym, pełnym uznania spojrzeniem, uśmiechnął się do Keia, po czym wrócił do kuchni. Tam okazało się, że nie ma już zbyt wielu zasobów, które można byłoby wykorzystać...albo to Hayami nie umiał szukać, w każdym razie uznał, że lepiej będzie zrobić zakupy. Udzieliwszy towarzyszom krótkiego wyjaśnienia w charakterze "idę do miasta po zakupy na obiad", udał się do osady. Dotarłszy tam, kupił ryż i warzywa, trochę wołowiny, po czym, ogarnąwszy sytuację i wydawszy trochę pieniędzy, powrócił ze spokojem i zdobyczą do chatki Seinaru. Wszedł pospiesznie do domu, odnalazł kuchnię, a następnie zajął się poszukiwaniami - gdzie jest nóż? Tutaj. Deska do krojenia? Chyyyba tutaj...Jakiś czysty garnek? O, tutaj, w szafce. Skoro wszystko było gotowe, to zajął się gotowaniem - w jego planach był ryż z wołowiną i warzywami plus jakaś zupa z tego, co zostanie, a przynajmniej taką miał nadzieję. Umył mięso i pokroił je tak, jak trzeba, pokroił też warzywa, a następnie zabrał się za resztę czynności, które były niezbędne, aby przygotować jedzenie; oczywiście rozpalić też trzeba było, więc na wszelki wypadek znowu przyniósł drewna.
Po krótkim czasie wyszedłeś na zewnątrz i podszedłeś do trenującego shinobi oraz jego towarzysza.
-Panowie, obiad podano...znaczy będzie podany za chwilę, bo ryż się gotuje-zawiadomiłeś z uzasadnionym zadowoleniem, może i w kuchni bywałeś tylko jako pelikan od łykania, ale nie znaczyło to, że nie masz pojęcia, jak przygotować pewne potrawy, w końcu coś jeść musiałeś, prawda?
Po krótkim czasie wyszedłeś na zewnątrz i podszedłeś do trenującego shinobi oraz jego towarzysza.
-Panowie, obiad podano...znaczy będzie podany za chwilę, bo ryż się gotuje-zawiadomiłeś z uzasadnionym zadowoleniem, może i w kuchni bywałeś tylko jako pelikan od łykania, ale nie znaczyło to, że nie masz pojęcia, jak przygotować pewne potrawy, w końcu coś jeść musiałeś, prawda?
0 x
Re: Dom Seinaru
- Uważaj, czego sobie życzysz. - Leżąc na trawie uśmiechnął się enigmatycznie, przesuwając głowie na miękkiej zieleni, żeby spojrzeć na obu towarzyszy. - Jeszcze Kei zdzieli cię po głowie za brak poszanowania dla zieleni.
Bardzo nie lubił poddawać się emocjom. Gdyby tak cofnąć się wstecz to wręcz mogłabym napisać: bardzo nie lubił czuć. Tymczasem jak dziecko poddawał się każdej po kolei, nawet jeśli żadna z nich nie wybuchała, nawet jeśli każdą tłamsił w sobie i pozwalał zagęszczać czerń oczu - jak ogień, którego języki sięgają wyżej, kiedy dorzuci się kawałek drewna, ale który bardzo szybko zamienia się w żar. Wystarczy pozostawić go samemu sobie i osłonić przed wiatrem i dopływem powietrza, który by go podsycał. Ciężko powiedzieć, żeby Kei czy Hayami byli bardzo wybuchowi, chociaż, heh, raczej Seinaru nie miał większych kłopotów z porządnym (i szybkim) machnięciem kijem w czyjeś plecy, tak w ramach... zdrowego oddawania emocji! W pewnym sensie ta dwójka była do siebie podobna, chociaż stojąc obok siebie pozornie stanowili całkowite przeciwieństwa - pozornie... właśnie, mimo wszystko brunet nie bardzo wiedział jeszcze, którą z nici oplatających ich złapać, żeby doprowadziła go do odpowiednich słów, za pomocą których nazwanie tego podobieństwa byłoby możliwe. Może wszystko ograniczało się do: byli samurajami..?
- Brzmi jak dobra propozycja, o ile solniczka nie wypsnie ci się z rąk. - Tak, będzie to teraz wypominał Keiowi do końca życia. I jeszcze dłużej, niech sobie nie myśli, że jak zawinie kopyta to będzie miał spokój.
Brunet odwrócił się na bok i spojrzał za oddalającym się dzieckiem AMaterasu. Poważnie! Był tak naładowany pozytywną energią, że aż dziw, że potrafił usiedzieć w miejscu - to chyba jakaś harmonia osiągana przez wojowników... może tylko przez samurjów? Aż prosiło się, żeby przyciągnąć piosenkę "Zrobię mężczyzn z was" i sprawdzić, czy Hayami sprawdza wszystkie jej aspekty, co do jednego. Wspominał coś o zabawach, dzieciach, lepieniu bałwanów... Chyba rzeczywiście widział go takim. Widział, jak idzie ze swoją włócznią, broń sama w sobie, jego dłonie przecież przystosowane były do... i prowadzą go dzieci - prosto w pola, prosto w makowe królestwo - z dala od Króla Olch i jego cór, bliżej życia i zupełnej beztroski. Potrafił bardzo gładko usłyszeć jego głos w tym wyobrażeniu, jak śmieje się z tymi dziećmi i zamiast prawić im kazania o życiu po prostu się z nimi bawi. Przecież z nim były bezpieczne.
Przecież jego dłonie stworzone były do chronienia, nie zabijania.
Tylko chłodny stal włóczni przypominał, że to jedynie mrzonka.
- Ciekawy z niego przypadek. - Pół mruknięcie nie było kłopotliwe do usłyszenia, nie było przecież tak ciche, kiedy Hayami się oddalił. Kiedy wzrok z Hayamiego przeniosłeś na Seinaru. Tak w razie czego, lepiej mieć na niego oko, bo jeszcze znowu przywali ci z kija. Tak, tak, tylko dlatego...
Seinaru Kei. Posiadacz oczu o wiele bardziej zielonych od najbardziej zielonych łąk, przy którym nie istniała żadna druga strona płotu. Nawet kiedy bił kijem po plecach, przekręcał imiona i rzucał całą solniczkę soli do zupy. Święty. Jego głowie prędzej było do bycia ugłaskaną przez przekleństwa, które chodziło krok w krok za nim i chowało się w jego cieniu niż do świętości - nie wiem, jak wielu ludzi uznało go za przeklętego, przynoszącego pecha i jak wielu jeszcze uzna, ale nawet jeśli to zrobią to będą jak ci wszyscy, którzy rzucają kamieniem. Ślepa tusza, zbyt głupia. Och, ten gość był naprawdę beznadziejny, mówię wam. Jakby to leciało..? Naprawdę nie przynosisz pecha.
Przyjemny spokój znów ogarniał wnętrze, bezwładnie ciągnął w dół. Przyjemne opadanie. Ten moment, w którym słychać tylko szum traw. Cichło bicie serca, zamierał oddech. Mama kiedyś opowiadała te bajki, nuciła do ucha na dobranoc - tam był sobie król i była królewna... Żyli wśród róż, nie znali burz i zapomnieli już, że to wszystko to krew i kurz. Naiwnie jak dziecko zamykaliśmy powieki i największym naszym zmartwieniem było to, czy jutro też uda się zobaczyć tą sarenkę, która, ranna, co dzień rano podchodziła pod sam dom szukając pożywienia. Odtrącona od stada.
Ha! Shijima bardzo nie lubił swojego nazwiska. I w zasadzie z nikim się nim nie dzielił. Zresztą pan Mokuren to miał do siebie, że dzielił się dość niewielką ilością rzeczy.
Głos Hayamiego obudził go z dziwnego półsnu. Zerwał się z trawy do pozycji siedzącej jakby ktoś właśnie uderzył w gong, nie bardzo wiedząc przez chwilę co się dzieje i gdzie się znajduje. Zamarł. Zaniemówił.
Na końcu tej bajki król, królewna i paź byli przecież pożerani.
- Nie wiem, czy to ty jesteś taki szybki, czy to ja się gubię w czasie. - Uniósł spojrzenie na Hayamiego z lekkim uśmiechem. Sięgnął po sakwę i kimono, podnosząc się z ziemi. Och, chyba mu się jakaś trawa zaplątała we włosy... Te plecione pajęczą siecią, ten twór Mojry...
Może kiedyś tą bajkę też słyszałeś..?
Bardzo nie lubił poddawać się emocjom. Gdyby tak cofnąć się wstecz to wręcz mogłabym napisać: bardzo nie lubił czuć. Tymczasem jak dziecko poddawał się każdej po kolei, nawet jeśli żadna z nich nie wybuchała, nawet jeśli każdą tłamsił w sobie i pozwalał zagęszczać czerń oczu - jak ogień, którego języki sięgają wyżej, kiedy dorzuci się kawałek drewna, ale który bardzo szybko zamienia się w żar. Wystarczy pozostawić go samemu sobie i osłonić przed wiatrem i dopływem powietrza, który by go podsycał. Ciężko powiedzieć, żeby Kei czy Hayami byli bardzo wybuchowi, chociaż, heh, raczej Seinaru nie miał większych kłopotów z porządnym (i szybkim) machnięciem kijem w czyjeś plecy, tak w ramach... zdrowego oddawania emocji! W pewnym sensie ta dwójka była do siebie podobna, chociaż stojąc obok siebie pozornie stanowili całkowite przeciwieństwa - pozornie... właśnie, mimo wszystko brunet nie bardzo wiedział jeszcze, którą z nici oplatających ich złapać, żeby doprowadziła go do odpowiednich słów, za pomocą których nazwanie tego podobieństwa byłoby możliwe. Może wszystko ograniczało się do: byli samurajami..?
- Brzmi jak dobra propozycja, o ile solniczka nie wypsnie ci się z rąk. - Tak, będzie to teraz wypominał Keiowi do końca życia. I jeszcze dłużej, niech sobie nie myśli, że jak zawinie kopyta to będzie miał spokój.
Brunet odwrócił się na bok i spojrzał za oddalającym się dzieckiem AMaterasu. Poważnie! Był tak naładowany pozytywną energią, że aż dziw, że potrafił usiedzieć w miejscu - to chyba jakaś harmonia osiągana przez wojowników... może tylko przez samurjów? Aż prosiło się, żeby przyciągnąć piosenkę "Zrobię mężczyzn z was" i sprawdzić, czy Hayami sprawdza wszystkie jej aspekty, co do jednego. Wspominał coś o zabawach, dzieciach, lepieniu bałwanów... Chyba rzeczywiście widział go takim. Widział, jak idzie ze swoją włócznią, broń sama w sobie, jego dłonie przecież przystosowane były do... i prowadzą go dzieci - prosto w pola, prosto w makowe królestwo - z dala od Króla Olch i jego cór, bliżej życia i zupełnej beztroski. Potrafił bardzo gładko usłyszeć jego głos w tym wyobrażeniu, jak śmieje się z tymi dziećmi i zamiast prawić im kazania o życiu po prostu się z nimi bawi. Przecież z nim były bezpieczne.
Przecież jego dłonie stworzone były do chronienia, nie zabijania.
Tylko chłodny stal włóczni przypominał, że to jedynie mrzonka.
- Ciekawy z niego przypadek. - Pół mruknięcie nie było kłopotliwe do usłyszenia, nie było przecież tak ciche, kiedy Hayami się oddalił. Kiedy wzrok z Hayamiego przeniosłeś na Seinaru. Tak w razie czego, lepiej mieć na niego oko, bo jeszcze znowu przywali ci z kija. Tak, tak, tylko dlatego...
Seinaru Kei. Posiadacz oczu o wiele bardziej zielonych od najbardziej zielonych łąk, przy którym nie istniała żadna druga strona płotu. Nawet kiedy bił kijem po plecach, przekręcał imiona i rzucał całą solniczkę soli do zupy. Święty. Jego głowie prędzej było do bycia ugłaskaną przez przekleństwa, które chodziło krok w krok za nim i chowało się w jego cieniu niż do świętości - nie wiem, jak wielu ludzi uznało go za przeklętego, przynoszącego pecha i jak wielu jeszcze uzna, ale nawet jeśli to zrobią to będą jak ci wszyscy, którzy rzucają kamieniem. Ślepa tusza, zbyt głupia. Och, ten gość był naprawdę beznadziejny, mówię wam. Jakby to leciało..? Naprawdę nie przynosisz pecha.
Przyjemny spokój znów ogarniał wnętrze, bezwładnie ciągnął w dół. Przyjemne opadanie. Ten moment, w którym słychać tylko szum traw. Cichło bicie serca, zamierał oddech. Mama kiedyś opowiadała te bajki, nuciła do ucha na dobranoc - tam był sobie król i była królewna... Żyli wśród róż, nie znali burz i zapomnieli już, że to wszystko to krew i kurz. Naiwnie jak dziecko zamykaliśmy powieki i największym naszym zmartwieniem było to, czy jutro też uda się zobaczyć tą sarenkę, która, ranna, co dzień rano podchodziła pod sam dom szukając pożywienia. Odtrącona od stada.
Ha! Shijima bardzo nie lubił swojego nazwiska. I w zasadzie z nikim się nim nie dzielił. Zresztą pan Mokuren to miał do siebie, że dzielił się dość niewielką ilością rzeczy.
Głos Hayamiego obudził go z dziwnego półsnu. Zerwał się z trawy do pozycji siedzącej jakby ktoś właśnie uderzył w gong, nie bardzo wiedząc przez chwilę co się dzieje i gdzie się znajduje. Zamarł. Zaniemówił.
Na końcu tej bajki król, królewna i paź byli przecież pożerani.
- Nie wiem, czy to ty jesteś taki szybki, czy to ja się gubię w czasie. - Uniósł spojrzenie na Hayamiego z lekkim uśmiechem. Sięgnął po sakwę i kimono, podnosząc się z ziemi. Och, chyba mu się jakaś trawa zaplątała we włosy... Te plecione pajęczą siecią, ten twór Mojry...
Może kiedyś tą bajkę też słyszałeś..?
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Dom Seinaru
Zasadniczo, to naprawdę nie miał nic lepszego do roboty. Seinaru nie trenował ot tak sobie, dla towarzystwa. Starał się aby wszystko co robi miało jakiś konkretny cel, a marnowanie energii na ruch sam w sobie było dla niego nieco dziwaczne. Szanował jednak samozaparcie Shijimy i choć słowami narzekał, to jednak niezmiernie ciekawiło go jakie techniki ma i będzie miał jeszcze w zanadrzu jego przyjaciel.
- Nah..., nie chce mi się już kosić... - Włożył ręce do kieszeni i stojąc w miejscu obserwował poczynania bruneta. Po kolejnej wykonanej technice, chyba nieco gorętszej niż poprzednie postanowił sobie zrobić odpoczynek, a Kei wciąż mu towarzyszył. Hayami odszedł od nich zająć się gotowaniem, więc na chwilę zostali sami.
- Czy ja wiem czy ciekawy... Większość chłopców z Yinzin takich jak on i my marzy o życiu pielgrzyma. Ciekawe jest tylko to, kiedy jego wędrówki obedrą go z tej słodkiej naiwności. - Powiedział leżąc już na plecach obok Shi i gapiąc się bezmyślnie w niebo. Bardzo nie chciał powiedzieć tego, że on sam zaczyna żałować tego, że nie został w rodzinnym domu, zamiast wyruszyć w świat. Był jednak wtedy tak samo żądny przygód i świata, lecz przy tym może bardziej introwertyczny niż Hayami.
- Zastanawiam się jaki potencjał w nim drzemie. - Dokończył krótko i już więcej się nie odzywał. Wydawało mu się, że cisza i odpoczynek, zielone powietrze tych równin mają w sobie taką błogą ciszę, że mącenie jej wyjdzie wszystkim jedynie na gorsze.
Westchnął ciężko lecz czuł się w pewien sposób szczęśliwy. Oprócz domu na pastwiskach, stada owiec i psa chciał jeszcze jednej rzeczy. Nie być samotnym. Wiedział, że brak kogokolwiek z kim możesz przynajmniej od czasu do czasu dzielić się swoją radością jest brakiem, który może przyćmić wszystkie inne spełnione marzenia i ambicje. Człowiek miał w sobie taką dziwną potrzebę chwalenia się swoimi osiągnięciami, choć Seinaru bardziej chodziło o to, aby mieć kogoś, kto będzie szczerze dobrze mu życzył. Musisz mieć towarzysza - brata, żonę, przyjaciela, kogokolwiek, bo inaczej zwariujesz wodząc wzrokiem po tych pagórkach, choćby nie wiem jak piękne były. Zanim zdążył powiedzieć Shi że cieszy się z jego odwiedzin, i że jest z tego powodu szczęśliwy, Hayami wrócił z zaproszeniem na obiad. Kei podniósł się równo z Shijimą z ziemi. Wydawało mu się, że przeleżeli całe popołudnie.
- Ryż? - Czyli to będzie jakieś prawdziwe danie! - Super, chodź Shi, zróbmy sobie przerwę w tym leżeniu, bo nas plecy rozbolą... - Zażartował niezbyt udanie chyba, jednak koniec końców ruszyli z powrotem do domku. Na miejscu Seinaru pomógł, lub też sam nakrył do stołu, aby wszyscy mogli zjeść razem i dalej rozmawiać. Wyglądało na to, że zaczęli się między sobą coraz lepiej dogadywać. Przynajmniej takie wrażenie odnosił Kei.
- Nah..., nie chce mi się już kosić... - Włożył ręce do kieszeni i stojąc w miejscu obserwował poczynania bruneta. Po kolejnej wykonanej technice, chyba nieco gorętszej niż poprzednie postanowił sobie zrobić odpoczynek, a Kei wciąż mu towarzyszył. Hayami odszedł od nich zająć się gotowaniem, więc na chwilę zostali sami.
- Czy ja wiem czy ciekawy... Większość chłopców z Yinzin takich jak on i my marzy o życiu pielgrzyma. Ciekawe jest tylko to, kiedy jego wędrówki obedrą go z tej słodkiej naiwności. - Powiedział leżąc już na plecach obok Shi i gapiąc się bezmyślnie w niebo. Bardzo nie chciał powiedzieć tego, że on sam zaczyna żałować tego, że nie został w rodzinnym domu, zamiast wyruszyć w świat. Był jednak wtedy tak samo żądny przygód i świata, lecz przy tym może bardziej introwertyczny niż Hayami.
- Zastanawiam się jaki potencjał w nim drzemie. - Dokończył krótko i już więcej się nie odzywał. Wydawało mu się, że cisza i odpoczynek, zielone powietrze tych równin mają w sobie taką błogą ciszę, że mącenie jej wyjdzie wszystkim jedynie na gorsze.
Westchnął ciężko lecz czuł się w pewien sposób szczęśliwy. Oprócz domu na pastwiskach, stada owiec i psa chciał jeszcze jednej rzeczy. Nie być samotnym. Wiedział, że brak kogokolwiek z kim możesz przynajmniej od czasu do czasu dzielić się swoją radością jest brakiem, który może przyćmić wszystkie inne spełnione marzenia i ambicje. Człowiek miał w sobie taką dziwną potrzebę chwalenia się swoimi osiągnięciami, choć Seinaru bardziej chodziło o to, aby mieć kogoś, kto będzie szczerze dobrze mu życzył. Musisz mieć towarzysza - brata, żonę, przyjaciela, kogokolwiek, bo inaczej zwariujesz wodząc wzrokiem po tych pagórkach, choćby nie wiem jak piękne były. Zanim zdążył powiedzieć Shi że cieszy się z jego odwiedzin, i że jest z tego powodu szczęśliwy, Hayami wrócił z zaproszeniem na obiad. Kei podniósł się równo z Shijimą z ziemi. Wydawało mu się, że przeleżeli całe popołudnie.
- Ryż? - Czyli to będzie jakieś prawdziwe danie! - Super, chodź Shi, zróbmy sobie przerwę w tym leżeniu, bo nas plecy rozbolą... - Zażartował niezbyt udanie chyba, jednak koniec końców ruszyli z powrotem do domku. Na miejscu Seinaru pomógł, lub też sam nakrył do stołu, aby wszyscy mogli zjeść razem i dalej rozmawiać. Wyglądało na to, że zaczęli się między sobą coraz lepiej dogadywać. Przynajmniej takie wrażenie odnosił Kei.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Dom Seinaru
-Nic mi się nie wypsnęło, słowo!-zapewnił uspokajająco Hayami, był tego całkowicie pewien - w końcu dwa razy sprawdzał potrawę, którą przygotował, przed podaniem; żadna złowieszcza solniczka zagłady nie pękła, pieprz też się nie spieprzył, została zachowana równowaga. Och, tak, równowaga, właśnie to widać było w chłodnym, wyciszonym spokoju ziemi Teiz i w ludziach, którzy ją zamieszkiwali - nie byli ani zbyt energiczni, ani zbyt spokojni, zostawali zawsze pośrodku, jako idealne centrum. Inna sprawa, że gdyby im to odjąć, zaburzyć ich ład, nie pozostałoby nic. Zero.
-Itadakimasu-uśmiechnął się, siadając z nimi do częściowo nakrytego stołu; resztę pozostawił gospodarzowi, zwłaszcza że pewne zakamarki kuchni wciąż były dla młodego samuraja prawdziwie niezbadaną tajemnicą wszechświata.
-Jeśli spalimy tylko chwasty, a trawę się skosi, to to nie będzie brak poszanowania dla zieleni, tylko hm...bardzo żywiołowe ogrodnictwo-wyszczerzył się pogodnie. Po krótkiej chwili zabrał się za zjadanie tego, co sam przyrządził, przynajmniej niczyj przełyk nie zwinie się w cienki kłębek pod wpływem nadmiaru soli.
-I jak chcę, to jestem szybki. Nie wiem, czy mi się udało ugotować coś tak dobrze, jak ty, Kei-kun, z reguły w kuchni byłem tylko w charakterze straży tylnej przy akcji podjadanie, ale przynajmniej spróbowałem...-zaśmiał się między jednym a drugim łykiem zupy. Kiedy po jakimś czasie, niezbyt długim, jak mu się zdawało, przeszli już do ryżu z warzywami, rzucił w eter dość istotne pytanie:
-Mamy jakieś plany na najbliższy czas czy tylko łapiemy widoki i trenujemy?
Z taką samą łatwością, z jaką żgałbyś wroga w odsłonięty punkt witalny swoją włócznią, chłopcze, zarzuciłeś tym tematem, ot tak po prostu, tak samo łatwo przyszło ci też pociąć warzywa na paski, jak trzeba - w końcu cięcie nie zawsze sprowadza się do tego samego. Ciekawe, czy kiedy byłoby trzeba, odciąłbyś się od rodziny, krewnych i znajo...oh wait, już to w końcu zrobiłeś, biorąc mieszek, włócznię, sarashi na zmianę i ruszając w cholerę, przed siebie, tam gdzie cię wezwał los. Czujesz się tutaj tak zajebiście dobrze, kiedy siedzisz z nimi przy jednym stole, zjadasz spokojnie swoją porcję wołowiny z ryżem, słuchasz jakiegoś ptaka, który drze się wniebogłosy na zewnątrz jak kastrowany facet (chwała bogom nie znasz jeszcze tego uczucia), i po prostu czujesz się z każdą chwilą tak, jakbyś coraz bardziej się do nich zbliżał - tak, jakbyście stawali się drużyną.
Albo to ty przesadzasz, źle to wszystko interpretujesz, za bardzo się przywiązujesz do ludzi, których znasz trochę więcej niż dzień. Może kiedyś, Hayami, przywiązanie okaże się twoją zgubą, doprowadzi cię na rozstaje, na których nie będziesz umiał podjąć decyzji, staniesz się więźniem...jedni bogowie to wiedzą, na razie pewne jest jedno.
W tym domu, w tym miejscu, zwyczajnie czujesz się dobrze. Spokojne głosy Shijimy i Keia, wyważone niczym ostrza, ścierają się z twoim głosem, a ty chyba zyskałeś nowych, ciekawych znajomych, chociaż za wcześnie jest, by zwać ich czymś więcej.
Może będzie to początek nowej, zgodnej z porządkiem świata drogi.
A może nie.
Tego nie oceniasz, bo właśnie w tej chwili sięgnąłeś po kolejny kęs jedzenia.
-Itadakimasu-uśmiechnął się, siadając z nimi do częściowo nakrytego stołu; resztę pozostawił gospodarzowi, zwłaszcza że pewne zakamarki kuchni wciąż były dla młodego samuraja prawdziwie niezbadaną tajemnicą wszechświata.
-Jeśli spalimy tylko chwasty, a trawę się skosi, to to nie będzie brak poszanowania dla zieleni, tylko hm...bardzo żywiołowe ogrodnictwo-wyszczerzył się pogodnie. Po krótkiej chwili zabrał się za zjadanie tego, co sam przyrządził, przynajmniej niczyj przełyk nie zwinie się w cienki kłębek pod wpływem nadmiaru soli.
-I jak chcę, to jestem szybki. Nie wiem, czy mi się udało ugotować coś tak dobrze, jak ty, Kei-kun, z reguły w kuchni byłem tylko w charakterze straży tylnej przy akcji podjadanie, ale przynajmniej spróbowałem...-zaśmiał się między jednym a drugim łykiem zupy. Kiedy po jakimś czasie, niezbyt długim, jak mu się zdawało, przeszli już do ryżu z warzywami, rzucił w eter dość istotne pytanie:
-Mamy jakieś plany na najbliższy czas czy tylko łapiemy widoki i trenujemy?
Z taką samą łatwością, z jaką żgałbyś wroga w odsłonięty punkt witalny swoją włócznią, chłopcze, zarzuciłeś tym tematem, ot tak po prostu, tak samo łatwo przyszło ci też pociąć warzywa na paski, jak trzeba - w końcu cięcie nie zawsze sprowadza się do tego samego. Ciekawe, czy kiedy byłoby trzeba, odciąłbyś się od rodziny, krewnych i znajo...oh wait, już to w końcu zrobiłeś, biorąc mieszek, włócznię, sarashi na zmianę i ruszając w cholerę, przed siebie, tam gdzie cię wezwał los. Czujesz się tutaj tak zajebiście dobrze, kiedy siedzisz z nimi przy jednym stole, zjadasz spokojnie swoją porcję wołowiny z ryżem, słuchasz jakiegoś ptaka, który drze się wniebogłosy na zewnątrz jak kastrowany facet (chwała bogom nie znasz jeszcze tego uczucia), i po prostu czujesz się z każdą chwilą tak, jakbyś coraz bardziej się do nich zbliżał - tak, jakbyście stawali się drużyną.
Albo to ty przesadzasz, źle to wszystko interpretujesz, za bardzo się przywiązujesz do ludzi, których znasz trochę więcej niż dzień. Może kiedyś, Hayami, przywiązanie okaże się twoją zgubą, doprowadzi cię na rozstaje, na których nie będziesz umiał podjąć decyzji, staniesz się więźniem...jedni bogowie to wiedzą, na razie pewne jest jedno.
W tym domu, w tym miejscu, zwyczajnie czujesz się dobrze. Spokojne głosy Shijimy i Keia, wyważone niczym ostrza, ścierają się z twoim głosem, a ty chyba zyskałeś nowych, ciekawych znajomych, chociaż za wcześnie jest, by zwać ich czymś więcej.
Może będzie to początek nowej, zgodnej z porządkiem świata drogi.
A może nie.
Tego nie oceniasz, bo właśnie w tej chwili sięgnąłeś po kolejny kęs jedzenia.
0 x
Re: Dom Seinaru
On i my. On i my. Marzenia o byciu nomadem były bardzo odległe - końcu Shijima miał już ochotę wrócić do domu, kiedy tylko ten dom opuścił. Mógłby chyba powiedzieć, że zazdrości tym dwóm, że Teiz wydaje się zupełnie niewzruszalne, jakby wszystko je omijało, że mają stabilny kawałek ziemi - tylko wiedział o samurajach właściwie tyle co nic. Znał tą dwójkę, z czego oboje chcieli podróżować - przynajmniej Hayami chciał, bo Seinaru już wystarczająco obdarty ze swojej niewinności został, żeby bardziej mu się uśmiechało zostanie tutaj. W miejscu, które jeszcze nie czuł, żeby było jego.
- Starość nie radość. - Uśmiechnął się pod nosem i powędrował za całą ferajną do chałupki. - Pięknie pachnie. - Chociaż zupa Seinaru też pachniała bardzo zacnie. Całe szczęście, że sobie zrobili tą przerwę od nic nie robienia, bo Shijima bardzo wyraźnie czuł, że jest głodny pomimo zjedzonego śniadania. Niezbyt pożywnego, ale hej, jak się nie ma co się lubi... to się lubi tych co mają? - Smacznego. - Brunet był całkiem niezły w ustawianiu się w życiu - wszyscy wszystko robili, obiady, noszenie drewna, a on w swoim największym szaleństwie, uwaga, przyniósł wodę! Tum tum tuum! Ubrał na siebie kimono i wsunął wakizashi za pas - nie żeby tutaj akurat uważał, że broń jest mu potrzebna. Shinobi i samurajowie chyba to do siebie mieli, że nie zwykli rozstawać się z tym, czym zarabiali na życie. Czyli z kijem pasterskim, którym paśli owce.
- W takim razie nauczę cię paru technik i będę podziwiał, jak sobie radzisz. - Oho, już to widział! Palenie tylko chwastów, zupełnie jakby ogień był precyzyjnymi nożycami, którymi dało się sterować! Spojrzał rozbawiony na Hayamiego. - Przy okazji bierzesz całą odpowiedzialność za dom Kei'a, jeśli coś pójdzie nie tak. - Zaczynał się oswajać. Powoli. Powolutku. Już nie skomentował tak dobrego gotowania gospodarza, opuścił spojrzenie, uśmiechnięty od ucha do ucha, powstrzymując się przed śmiechem. Z grzeczności, oczywiście! - Jest jeszcze jedna technika, którą muszę przećwiczyć. - Która otwierała chyba najwięcej możliwości do zabawy, jeśli o ogień chodzi. - Mógłbyś mi pomóc, Kei? - Jego żywioł byłby przydatny. - Będzie tylko jedna kulka ognia, obiecuję. - Żeby nie było żadnych wątpliwości! Już wszystkie kulkowe techniki zostały opanowane. - Może zostanę jeszcze parę dni, żeby zużyć całą towarzyskość Seinaru, a potem wracam na Hyuo. Po drodze może jeszcze się gdzieś zatrzymam... sam nie wiem.
- Starość nie radość. - Uśmiechnął się pod nosem i powędrował za całą ferajną do chałupki. - Pięknie pachnie. - Chociaż zupa Seinaru też pachniała bardzo zacnie. Całe szczęście, że sobie zrobili tą przerwę od nic nie robienia, bo Shijima bardzo wyraźnie czuł, że jest głodny pomimo zjedzonego śniadania. Niezbyt pożywnego, ale hej, jak się nie ma co się lubi... to się lubi tych co mają? - Smacznego. - Brunet był całkiem niezły w ustawianiu się w życiu - wszyscy wszystko robili, obiady, noszenie drewna, a on w swoim największym szaleństwie, uwaga, przyniósł wodę! Tum tum tuum! Ubrał na siebie kimono i wsunął wakizashi za pas - nie żeby tutaj akurat uważał, że broń jest mu potrzebna. Shinobi i samurajowie chyba to do siebie mieli, że nie zwykli rozstawać się z tym, czym zarabiali na życie. Czyli z kijem pasterskim, którym paśli owce.
- W takim razie nauczę cię paru technik i będę podziwiał, jak sobie radzisz. - Oho, już to widział! Palenie tylko chwastów, zupełnie jakby ogień był precyzyjnymi nożycami, którymi dało się sterować! Spojrzał rozbawiony na Hayamiego. - Przy okazji bierzesz całą odpowiedzialność za dom Kei'a, jeśli coś pójdzie nie tak. - Zaczynał się oswajać. Powoli. Powolutku. Już nie skomentował tak dobrego gotowania gospodarza, opuścił spojrzenie, uśmiechnięty od ucha do ucha, powstrzymując się przed śmiechem. Z grzeczności, oczywiście! - Jest jeszcze jedna technika, którą muszę przećwiczyć. - Która otwierała chyba najwięcej możliwości do zabawy, jeśli o ogień chodzi. - Mógłbyś mi pomóc, Kei? - Jego żywioł byłby przydatny. - Będzie tylko jedna kulka ognia, obiecuję. - Żeby nie było żadnych wątpliwości! Już wszystkie kulkowe techniki zostały opanowane. - Może zostanę jeszcze parę dni, żeby zużyć całą towarzyskość Seinaru, a potem wracam na Hyuo. Po drodze może jeszcze się gdzieś zatrzymam... sam nie wiem.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Dom Seinaru
Obiad na pewno był lepszy niż jego wczorajsza zupa. Kei ze smakiem pałaszował to co ugotował Hayami z wyraźnym zadowoleniem. Plany? Zasadniczo to Seinaru miał jakieś plany.
- Gdy Shi skończy już te swoje wygibasy, myślałem o udaniu się do Ryuzaku po kilka rzeczy. Właściwie to marzy mi się nieco trwalszy kij niż ten... Mogę Cię odprowadzić kawałek do Hyuo jak chcesz... - Pokazał wzrokiem stojący w kącie kijaszek mówiąc o przebyciu kilku prowincji jak o chlebie powszednim.
- I kto wie, może kupię coś jeszcze, w każdym razie niedługo miałem zamiar się tam dostać, więc idealnie się składa. - Opowiedział im w międzyczasie łykając kolejne kęsy. Co do wspólnego treningu...
- Pewnie że Ci pomogę... ale co konkretnie mam robić? Mam być ruchomym celem? - Uśmiechnął się mając nadzieję, że nie usłyszy potwierdzenia. Wydało się już wcześniej, że ich natury chakry świetnie się uzupełniały, co w przyszłości może być przydatne. I choć Kei i chakra nie mieli ze sobą wiele wspólnego, to jednak kilka najprostszych ruchów samuraj znał.
- A Ty Akami? Chcesz iść z nami dla towarzystwa? Mówię o Ryuzaku... to byłby dobry start dla twoich podróży... - Bo co do wspólnego treningu to było raczej oczywiste, że może iść popatrzyć, pogadać, pomóc...
- Bardzo mi się podoba ta idea... wiesz, wizyty i rewizyty... Skoro już wiemy gdzie mieszkamy nie musimy wcale tracić ze sobą kontaktu... - Ciągnął dalej do Shi, przeskakując z tematu na temat, mówiąc chyba nieco chaotycznie, a do tego zagryzając co drugie słowo kawałkami warzyw i wołowiny. Miał nadzieję, że Shijima również ucieszy się na myśl o kontynuowaniu znajomości.
- Gdy Shi skończy już te swoje wygibasy, myślałem o udaniu się do Ryuzaku po kilka rzeczy. Właściwie to marzy mi się nieco trwalszy kij niż ten... Mogę Cię odprowadzić kawałek do Hyuo jak chcesz... - Pokazał wzrokiem stojący w kącie kijaszek mówiąc o przebyciu kilku prowincji jak o chlebie powszednim.
- I kto wie, może kupię coś jeszcze, w każdym razie niedługo miałem zamiar się tam dostać, więc idealnie się składa. - Opowiedział im w międzyczasie łykając kolejne kęsy. Co do wspólnego treningu...
- Pewnie że Ci pomogę... ale co konkretnie mam robić? Mam być ruchomym celem? - Uśmiechnął się mając nadzieję, że nie usłyszy potwierdzenia. Wydało się już wcześniej, że ich natury chakry świetnie się uzupełniały, co w przyszłości może być przydatne. I choć Kei i chakra nie mieli ze sobą wiele wspólnego, to jednak kilka najprostszych ruchów samuraj znał.
- A Ty Akami? Chcesz iść z nami dla towarzystwa? Mówię o Ryuzaku... to byłby dobry start dla twoich podróży... - Bo co do wspólnego treningu to było raczej oczywiste, że może iść popatrzyć, pogadać, pomóc...
- Bardzo mi się podoba ta idea... wiesz, wizyty i rewizyty... Skoro już wiemy gdzie mieszkamy nie musimy wcale tracić ze sobą kontaktu... - Ciągnął dalej do Shi, przeskakując z tematu na temat, mówiąc chyba nieco chaotycznie, a do tego zagryzając co drugie słowo kawałkami warzyw i wołowiny. Miał nadzieję, że Shijima również ucieszy się na myśl o kontynuowaniu znajomości.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Dom Seinaru
Wygibasy? Hm, czyżby Shijima przez swoje treningi miał zamiar czcić jakichś pradawnych a nieznanych w Yinzin bogów - rozumiecie, tak jak król Julian wygłaszający swoje "dzięki wam, pradawni bogowie"? Cóż, nie wyglądał na kogoś takiego, więc Hayami co prędzej przegnał podstępne myśli rodem z jego oszalałej podświadomości. Nie no, bądźmy poważni; wiedział, o co chodziło, tylko chwilę mu zajęło zrozumienie tego, co zostało mu przekazane.
Shijima, śmiejąc się, złożył na niego całą odpowiedzialność za dom Keia! Oho, robiło się poważnie. Ba, zaoferował, że może go uczyć kontroli płomieni! Wprawdzie młody Akodo nie miał zielonego pojęcia, jak miałby, że tak powiem, obsłużyć ogień - był wszak samurajem i umiejętności, które shinobi posiadali od małego bąbla, dla niego wydawały się co najmniej tajemnicą godną prawdziwych mistrzów, ale hej, przecież nie wymięknie przed takim wyzwaniem! Roześmiał się głośno, szczerze.
-W porządku, czuję się zaproszony na prywatne lekcje, Shijima-senpai-spojrzał z całą, śmiertelną powagą na kruczowłosego, co utrudniał mu fakt, że formalnie trząsł się ze śmiechu.
Docierali się do siebie, powoli wprawdzie, ale już rozmawiało im się świetnie, a kto wie, może w przyszłości wyniknie z tego jakaś naprawdę dobra przyjaźń? Taka, jaka łączyła ich daimyo i zarządcę Teiz, przynajmniej z tego, co słyszał z opowieści ojca?
Podsunął uprzejmie Seinaru dzbanek z wodą, uprzednio napełniwszy sobie szklankę tym przyjemnym napojem (soczki są dla słabych, no nie, Akami?; kurczaki, udzieliło ci się to nieszczęsne przezwisko, które nadał ci Kei, ale w sumie w porządku, nie będzie to dla ciebie problemem - gorsze rzeczy słyszałeś pod Atsui). Zastanowił się nad tym, co oferowali mu jego towarzysze. Jeżeli dobrze zrozumiał, to Seinaru chciał wyruszyć do Ryuzaku, gdzie planował zrobić zakupy, za to Shijima wolał wrócić do Hyuo. Cóż, Hayami był zaciekawiony tymi miejscami, nie był nigdy ani w jednym, ani w drugim, więc bardzo chętnie by je zobaczył.
-Pewnie, bardzo chętnie z wami pójdę! Nigdy nie byłem ani w Ryuzaku, ani w Hyuo, więc mogę zobaczyć, co tam jest ciekawego...bo coś jest, prawda?
Może i przypominałeś teraz podekscytowane dziecko, ale w końcu byłeś chyba z nich wszystkich najmłodszy (bo byłeś, prawda?), miałeś prawo tak odbierać ich propozycje i wizje, które ci się wyłaniały zza horyzontu. Liczyłeś na to, że w dobrym towarzystwie szybko minie ci czas, nabierzesz nowych wrażeń, myśli, zyskasz nowe informacje, no i poznasz może jakąś dziewczynę w typie Sagisy - a nie oszukujmy się, znałeś tylko ten typ. Oczywiście nie zaniedbałeś w tym wszystkim jedzenia, twój umysł wciąż był sługą żołądka. Byłeś jak ptak wypuszczony z gniazda, tylko czy nie wpadniesz w sidła źle zrozumianej wolności?
I wish that I could fly, way up in the sky,
Like a bird so high,
Oh...I might just try.
Shijima, śmiejąc się, złożył na niego całą odpowiedzialność za dom Keia! Oho, robiło się poważnie. Ba, zaoferował, że może go uczyć kontroli płomieni! Wprawdzie młody Akodo nie miał zielonego pojęcia, jak miałby, że tak powiem, obsłużyć ogień - był wszak samurajem i umiejętności, które shinobi posiadali od małego bąbla, dla niego wydawały się co najmniej tajemnicą godną prawdziwych mistrzów, ale hej, przecież nie wymięknie przed takim wyzwaniem! Roześmiał się głośno, szczerze.
-W porządku, czuję się zaproszony na prywatne lekcje, Shijima-senpai-spojrzał z całą, śmiertelną powagą na kruczowłosego, co utrudniał mu fakt, że formalnie trząsł się ze śmiechu.
Docierali się do siebie, powoli wprawdzie, ale już rozmawiało im się świetnie, a kto wie, może w przyszłości wyniknie z tego jakaś naprawdę dobra przyjaźń? Taka, jaka łączyła ich daimyo i zarządcę Teiz, przynajmniej z tego, co słyszał z opowieści ojca?
Podsunął uprzejmie Seinaru dzbanek z wodą, uprzednio napełniwszy sobie szklankę tym przyjemnym napojem (soczki są dla słabych, no nie, Akami?; kurczaki, udzieliło ci się to nieszczęsne przezwisko, które nadał ci Kei, ale w sumie w porządku, nie będzie to dla ciebie problemem - gorsze rzeczy słyszałeś pod Atsui). Zastanowił się nad tym, co oferowali mu jego towarzysze. Jeżeli dobrze zrozumiał, to Seinaru chciał wyruszyć do Ryuzaku, gdzie planował zrobić zakupy, za to Shijima wolał wrócić do Hyuo. Cóż, Hayami był zaciekawiony tymi miejscami, nie był nigdy ani w jednym, ani w drugim, więc bardzo chętnie by je zobaczył.
-Pewnie, bardzo chętnie z wami pójdę! Nigdy nie byłem ani w Ryuzaku, ani w Hyuo, więc mogę zobaczyć, co tam jest ciekawego...bo coś jest, prawda?
Może i przypominałeś teraz podekscytowane dziecko, ale w końcu byłeś chyba z nich wszystkich najmłodszy (bo byłeś, prawda?), miałeś prawo tak odbierać ich propozycje i wizje, które ci się wyłaniały zza horyzontu. Liczyłeś na to, że w dobrym towarzystwie szybko minie ci czas, nabierzesz nowych wrażeń, myśli, zyskasz nowe informacje, no i poznasz może jakąś dziewczynę w typie Sagisy - a nie oszukujmy się, znałeś tylko ten typ. Oczywiście nie zaniedbałeś w tym wszystkim jedzenia, twój umysł wciąż był sługą żołądka. Byłeś jak ptak wypuszczony z gniazda, tylko czy nie wpadniesz w sidła źle zrozumianej wolności?
I wish that I could fly, way up in the sky,
Like a bird so high,
Oh...I might just try.
0 x
Re: Dom Seinaru
Ach, parę mil w tą czy spowrotem - co to za różnica? Tak, naprawdę - Seinaru brzmiał tak, jakby odprowadzenie Ciebie do Ryuzaku było podobne do odprowadzenia na drzwi, albo nawet na przystań - bo już do samej przystani kawałek! Nie ma to jak odprowadzić kogoś niemal pod własne drzwi na drugim końcu świata. W końcu na zakupy samuraj nie musiał tarabanić się takiego kawału drogi, po drodze miał Yinzin, które ciężko było z tą wyspą rolników porównywać. Heh, pretekst dobry jak każdy inny. Nie żeby uważał, że Seinaru potrzebuje pretekstu do, em... krótkiej? - krótkiej podróży u jego boku.
- U twego boku to i na koniec świata. - Zapewnił z rozbawieniem, chociaż wcale nie traktował tego powiedzenia jako żartu. Jeśli było coś na tym świecie, co mogło go wyciągnąć z chłodnego Teiz i przytrzymać w jakimś miejscu to było to nie coś, a ktoś - i ten ktoś siedział właśnie przy tym stole. Na całe szczęście akurat nie wołał komendy, by na ten kraniec świata płynąć - wystarczyło tylko obrać kierunek - dom. - Hayami, jeśli chcesz, mogę ci pokazać Hyuo. - Zaproponował młodzikowi, bo w sumie czemu nie? Skoro wydawało mu się takie piękne to mógł zobaczyć je na własne oczy i ocenić, czy faktycznie takie jest. Zresztą wspominał, że chciał podróżować... Heh, jeszcze nic się nie stało, a na pewien sposób Shi już widział, jak krew przecina jego świat i ostudza całą radość do życia i energię, jaką w sobie nosił. Nie to, żeby był pesymistą.
Raczej realistą.
Ciekawe jest tylko to, kiedy jego wędrówki obedrą go z tej słodkiej naiwności.
- Zawsze wiedziałem, że rozumiemy się bez słów, Kei. - Wyciągnął nieznacznie kąciki ust ku górze. - Głazy to mało godni przeciwnicy, precyzja jest w końcu bardzo istotna. - Tak jak przed chwilą Seinaru łatwo mówił o odprowadzeniu cię do Ryuzaku, tak i teraz ty mówiłeś o robieniu z Seinaru żywej tarczy jakbyś zapraszał go na herbatkę. Ach, typowe. Jak miło ze strony Seinaru, że sam wyszedł z taką propozycją! - Czuj, czuj, na uczniów biorę tylko tych, którzy przeżyją pierwszą nawałnicę płomieni. - To było niesamowite. Niby takie całkowicie zwyczajne, takie proste. Zwyczajny obiad przy stole. Zwyczajne rozmowy. Rozbrajały. Czemu tak łatwo rozbrajały, skoro były takie zwykłe? - Katon pozwala wytworzyć łatwopalny dym. Byłoby miło sprawdzić, czy synergia z Futonem pozwoli zamienić tą prostą technikę w sunącą w wybranym kierunku ścianę ognia. - Wielka pożoga, która pożarłaby wszystko na swojej drodze. - Trzeba zejść na plażę. Nie będę ryzykował testowaniem tego na polach. - No... ta technika nie rozbije się na kamyczku. Dym to pal licho. Kwestia tego raczej, co można było z tym dymem zrobić. - Proszę... - Przymknął oczy i podparł głowę na dłoni z uśmiechem. - Czy ty wiesz, ile nerwów kosztowało mnie wypełznięcie z Hyuo? - Pół żartem, pół serio. Tym bardziej chyba żartem, że mówił, że miał takie wielkie plany podróżowania po świecie..? Ano plan taki był. I na planie się skończyło. - Następne dwa spotkania przynajmniej u mnie, nie zrobicie ze mnie przedwcześnie osiwiałego staruszka. - Zaśmiał się - cicho, krótko, na słowa Hayamiego i jego pytania, czy coś tam jest. Jego śmiech był tak samo subtelny, jak większość mimicznych zmian w jego wykonaniu. - Prócz jednej osady nie ma zupełnie niczego, połacie niezamieszkałych lasów pełnych dzikich zwierząt. - Huh? Wcale nie wyglądał i nie brzmiał, jakby żartował.
- U twego boku to i na koniec świata. - Zapewnił z rozbawieniem, chociaż wcale nie traktował tego powiedzenia jako żartu. Jeśli było coś na tym świecie, co mogło go wyciągnąć z chłodnego Teiz i przytrzymać w jakimś miejscu to było to nie coś, a ktoś - i ten ktoś siedział właśnie przy tym stole. Na całe szczęście akurat nie wołał komendy, by na ten kraniec świata płynąć - wystarczyło tylko obrać kierunek - dom. - Hayami, jeśli chcesz, mogę ci pokazać Hyuo. - Zaproponował młodzikowi, bo w sumie czemu nie? Skoro wydawało mu się takie piękne to mógł zobaczyć je na własne oczy i ocenić, czy faktycznie takie jest. Zresztą wspominał, że chciał podróżować... Heh, jeszcze nic się nie stało, a na pewien sposób Shi już widział, jak krew przecina jego świat i ostudza całą radość do życia i energię, jaką w sobie nosił. Nie to, żeby był pesymistą.
Raczej realistą.
Ciekawe jest tylko to, kiedy jego wędrówki obedrą go z tej słodkiej naiwności.
- Zawsze wiedziałem, że rozumiemy się bez słów, Kei. - Wyciągnął nieznacznie kąciki ust ku górze. - Głazy to mało godni przeciwnicy, precyzja jest w końcu bardzo istotna. - Tak jak przed chwilą Seinaru łatwo mówił o odprowadzeniu cię do Ryuzaku, tak i teraz ty mówiłeś o robieniu z Seinaru żywej tarczy jakbyś zapraszał go na herbatkę. Ach, typowe. Jak miło ze strony Seinaru, że sam wyszedł z taką propozycją! - Czuj, czuj, na uczniów biorę tylko tych, którzy przeżyją pierwszą nawałnicę płomieni. - To było niesamowite. Niby takie całkowicie zwyczajne, takie proste. Zwyczajny obiad przy stole. Zwyczajne rozmowy. Rozbrajały. Czemu tak łatwo rozbrajały, skoro były takie zwykłe? - Katon pozwala wytworzyć łatwopalny dym. Byłoby miło sprawdzić, czy synergia z Futonem pozwoli zamienić tą prostą technikę w sunącą w wybranym kierunku ścianę ognia. - Wielka pożoga, która pożarłaby wszystko na swojej drodze. - Trzeba zejść na plażę. Nie będę ryzykował testowaniem tego na polach. - No... ta technika nie rozbije się na kamyczku. Dym to pal licho. Kwestia tego raczej, co można było z tym dymem zrobić. - Proszę... - Przymknął oczy i podparł głowę na dłoni z uśmiechem. - Czy ty wiesz, ile nerwów kosztowało mnie wypełznięcie z Hyuo? - Pół żartem, pół serio. Tym bardziej chyba żartem, że mówił, że miał takie wielkie plany podróżowania po świecie..? Ano plan taki był. I na planie się skończyło. - Następne dwa spotkania przynajmniej u mnie, nie zrobicie ze mnie przedwcześnie osiwiałego staruszka. - Zaśmiał się - cicho, krótko, na słowa Hayamiego i jego pytania, czy coś tam jest. Jego śmiech był tak samo subtelny, jak większość mimicznych zmian w jego wykonaniu. - Prócz jednej osady nie ma zupełnie niczego, połacie niezamieszkałych lasów pełnych dzikich zwierząt. - Huh? Wcale nie wyglądał i nie brzmiał, jakby żartował.
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Dom Seinaru
-Syne...co?-zgłupiałeś dokumentnie, bo takie dziwne, inteligenckie słowa zdecydowanie były poza twoim zasięgiem wiedzy. Gdybyś miał zdurnieć bardziej, zmieniłbyś się w słup soli. Zdecydowanie twój sensei nie miał łatwego języka, będziesz musiał się dokształcić...Zaśmiałeś się jednak i ukłoniłeś, może potem ci wyjaśnią albo sam do tego dojdziesz. Jest tak luźno, przyjaźnie, wesoło, czujesz się z każdą chwilą tak, jakbyś naprawdę coraz bardziej włączał się, wtapiał w tą spokojną grupkę. Padło hasło "plaża". Hm, dlaczego by się nie zgodzić? W końcu skoro nowo mianowany sensei miał zamiar potrenować sobie swoją kontrolę nad krwiożerczym ogniem, to przecież Hayami nie będzie sobie odpuszczał takich widoków, och, nie! Dlatego pokiwał głową z energią, zachwycony propozycją. Ukłonił się z uśmiechem, mówiąc:
-Z chęcią zobaczę twoją ojczyznę, sensei. I nie, nie mam zamiaru zrobić z ciebie osiwiałego staruszka.
Grzecznemu zachowaniu kasztanowowłosego przeczyły jednak psotne błyski zaciekawienia i radości w oczach, które tak przypominały bryłki bursztynu wyrzucane przez chłodne, słone fale na brzeg. Ciekawe, gdzie ciebiewyrzuci życie, Hayami? Do Hyuo? Do Ryuzaku? A może jeszcze gdzie indziej...?
Słowa o nerwach zwróciły uwagę samuraja, zafrapowały go. Więc Shijima był wyznawcą zasady, że wszędzie żółwiowi dobrze, ale w skorupce najlepiej? Tak, przypominał takiego mądrego, słodkiego kame, obarczonego wiedzą i swego rodzaju goryczą; bo kto zazna wiedzy, zazna smutku, prawda, Hayami? Ty już jej zaznałeś te pieprzone parę lat temu, kiedy poznałeś ciężar ludzkiej głowy i zrozumiałeś, że Hamlet nie był dla ciebie. Subtelny, lekki, eteryczny jak nimfa, gdyby była wśród nich kobieta, to obawiał się, że on sam, wojownik, i spokojny Kei poszliby daleko w odstawkę na rzecz przystojnego senseia. Choć może akurat by doceniła naturę kogoś takiego, jak oferujący stabilizację Seinaru - wbrew pozorom spokojniejszy niż fala?
-Naprawdę tworzycie zgraną drużynę-zauważył. Tym razem miał spokojny, łagodny głos, a jego twarz była spokojna i nie rozjaśniona żadną kometą uśmiechu. Była jak ciche, czyste niebo, z którego można było wyczytać uczciwość.-To kiedy wyruszamy w drogę? Ja mogę w każdej chwili!
To rzekłszy, zajął się kończeniem tego nieszczęsnego obiadu. Skończy go już niedługo, pozmywa, potem...potem będzie, co zadecydują tamci. Pozwoli ponieść się chwili. W końcu niczego nie da się zaplanować na pewno, prawda? Niezbyt wierzył w to, co Shijima powiedział - że nie ma tam zupełnie nic, coś być było na pewno.
Ostatni, który tak myślał, skończył jak tamten shinobi z wyrwaną ręką, albo gorzej.
Musiał być ostrożny. Bo przecież nic w umieraniu nie niesie szczęścia.
-Z chęcią zobaczę twoją ojczyznę, sensei. I nie, nie mam zamiaru zrobić z ciebie osiwiałego staruszka.
Grzecznemu zachowaniu kasztanowowłosego przeczyły jednak psotne błyski zaciekawienia i radości w oczach, które tak przypominały bryłki bursztynu wyrzucane przez chłodne, słone fale na brzeg. Ciekawe, gdzie ciebiewyrzuci życie, Hayami? Do Hyuo? Do Ryuzaku? A może jeszcze gdzie indziej...?
Słowa o nerwach zwróciły uwagę samuraja, zafrapowały go. Więc Shijima był wyznawcą zasady, że wszędzie żółwiowi dobrze, ale w skorupce najlepiej? Tak, przypominał takiego mądrego, słodkiego kame, obarczonego wiedzą i swego rodzaju goryczą; bo kto zazna wiedzy, zazna smutku, prawda, Hayami? Ty już jej zaznałeś te pieprzone parę lat temu, kiedy poznałeś ciężar ludzkiej głowy i zrozumiałeś, że Hamlet nie był dla ciebie. Subtelny, lekki, eteryczny jak nimfa, gdyby była wśród nich kobieta, to obawiał się, że on sam, wojownik, i spokojny Kei poszliby daleko w odstawkę na rzecz przystojnego senseia. Choć może akurat by doceniła naturę kogoś takiego, jak oferujący stabilizację Seinaru - wbrew pozorom spokojniejszy niż fala?
-Naprawdę tworzycie zgraną drużynę-zauważył. Tym razem miał spokojny, łagodny głos, a jego twarz była spokojna i nie rozjaśniona żadną kometą uśmiechu. Była jak ciche, czyste niebo, z którego można było wyczytać uczciwość.-To kiedy wyruszamy w drogę? Ja mogę w każdej chwili!
To rzekłszy, zajął się kończeniem tego nieszczęsnego obiadu. Skończy go już niedługo, pozmywa, potem...potem będzie, co zadecydują tamci. Pozwoli ponieść się chwili. W końcu niczego nie da się zaplanować na pewno, prawda? Niezbyt wierzył w to, co Shijima powiedział - że nie ma tam zupełnie nic, coś być było na pewno.
Ostatni, który tak myślał, skończył jak tamten shinobi z wyrwaną ręką, albo gorzej.
Musiał być ostrożny. Bo przecież nic w umieraniu nie niesie szczęścia.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Dom Seinaru
- Hmpf...! - Seinaru zakrztusił się jedzeniem, gdy po raz pierwszy usłyszał słowo "sensei" skierowane do Shijimy. Wyglądało na to, że ta dwójka stopniowo przypadała sobie do gustu, co pozwoliło Seinaru z rozbawieniem przyglądać im się z boku, jak ich na początku groteskowy kontakt ewoluował we wspólny trening. Co teraz? Zastanowiło go to, dlaczego brunet chciał udać się na plaże, nie sprzeciwiał się jednak, lecz skinął głową z paszczą pełną jedzenia, które już nareszcie kończył. Wysłuchał jego pomysłu i stwierdził, że tak naprawdę idea jest bardzo sprytna.
- Taką chmurę można by wybuchnąć dopiero potem jak się ją rozproszy w terenie... - Zastanowił się i nagle zrozumiał o co chodziło z tą plażą. Ciekawe tylko czy wszyscy będą bezpieczni?
- Można spróbować, chodźcie. - Zakomenderował, po czym pierwszy złapał swojego kijaszka i udał się w kierunku drzwi. Poczekał na resztę, aż się ogarną i zbiorą do kolejnego krótkiego spaceru. Spacer brzegiem plaży również jest jedną z tutejszych atrakcji. Jeśli jednak wszyscy planowali niedługo odejść, to czy to znaczyło, że to będzie ich pożegnanie z morzem?
Droga nie była trudna, Seinaru zaprowadził ich w pobliże klifu, gdzie wcześniej był z Kotaru, znaleziono zwłoki Ryu i spotkała Hayamiego. Teraz przyszła pora nieco ożywić tą okolicę.
- Okej, spróbujmy najpierw z wiatrem, żeby nic nam się nie stało jak mocniej dmuchnie. Tylko... czym detonujemy? - Wypadałoby mieć coś, co pozwoli szybko po wykonaniu techniki zapalić łatwopalny obłok. Seinaru miał nadzieję, że Shi o tym pomyślał i nie zmarnuje ich cennego czasu. Jeśli jakiś plan się wyklaruje, wówczas Kei podąża za wizją i instrukcjami Shijimy, starając się być jak najbardziej pomocny i przydatny w jego treningu.
z.t. x3 na klify zapraszam
- Taką chmurę można by wybuchnąć dopiero potem jak się ją rozproszy w terenie... - Zastanowił się i nagle zrozumiał o co chodziło z tą plażą. Ciekawe tylko czy wszyscy będą bezpieczni?
- Można spróbować, chodźcie. - Zakomenderował, po czym pierwszy złapał swojego kijaszka i udał się w kierunku drzwi. Poczekał na resztę, aż się ogarną i zbiorą do kolejnego krótkiego spaceru. Spacer brzegiem plaży również jest jedną z tutejszych atrakcji. Jeśli jednak wszyscy planowali niedługo odejść, to czy to znaczyło, że to będzie ich pożegnanie z morzem?

Droga nie była trudna, Seinaru zaprowadził ich w pobliże klifu, gdzie wcześniej był z Kotaru, znaleziono zwłoki Ryu i spotkała Hayamiego. Teraz przyszła pora nieco ożywić tą okolicę.
- Okej, spróbujmy najpierw z wiatrem, żeby nic nam się nie stało jak mocniej dmuchnie. Tylko... czym detonujemy? - Wypadałoby mieć coś, co pozwoli szybko po wykonaniu techniki zapalić łatwopalny obłok. Seinaru miał nadzieję, że Shi o tym pomyślał i nie zmarnuje ich cennego czasu. Jeśli jakiś plan się wyklaruje, wówczas Kei podąża za wizją i instrukcjami Shijimy, starając się być jak najbardziej pomocny i przydatny w jego treningu.
z.t. x3 na klify zapraszam
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Dom Seinaru
Wyglądało na to, że w swoich ostatnich chwilach staruszek się zresocjalizował? Bał się, że bez tego nie będzie miał szans na swoim sądzie w zaświatach? Seinaru szczerze uważał, że jego ostatnie wyrzuty sumienia były bardziej żałosne, niż wzruszające, dlatego nijak na nie nie odpowiedział, lecz po prostu wysłuchał i zignorował. Gdy mężczyzna stracił w końcu przytomność, Kei mógł w końcu spokojnie zająć się tym, co było teraz najważniejsze, czyli zdrowiem Cany.
- Przepraszam za to, naprawdę nie wiedziałem... - Zaczął mówić do Yuri, lecz na razie tylko tyle.
- Weź szczeniaczka, dobrze? Pójdziemy do mojego domu, tam będzie teraz najbezpieczniej. - Podszedł do Cany i uniósł ją na rękach po wcześniejszym przewieszeniu sobie kija przez plecy. Gdy byli już gotowi do drogi, jak najszybciej opuścili dom Staruszka zostawiając go na podłodze.
Gdy w końcu dotarli do siedziby samuraja, ten zaniósł nieprzytomną dziewczynę do sypialni i położył w swoim łóżku.
- Poczuwaj chwilę przy niej. Pójdę po wodę, żeby zrobić jej zimny okład. - Poprosił Yuri, natomiast sam udał się zgodnie ze swoimi słowami w kierunku studni.
Gdy po pewnym czasie wszystkie najpotrzebniejsze czynności przy rannej zostały wykonane i pozostało tylko czekać na jej przebudzenie, Seinaru mógł w końcu zabrać się za przygotowywanie czegoś na ząb dla całej trójki.
- Przepraszam za to, naprawdę nie wiedziałem... - Zaczął mówić do Yuri, lecz na razie tylko tyle.
- Weź szczeniaczka, dobrze? Pójdziemy do mojego domu, tam będzie teraz najbezpieczniej. - Podszedł do Cany i uniósł ją na rękach po wcześniejszym przewieszeniu sobie kija przez plecy. Gdy byli już gotowi do drogi, jak najszybciej opuścili dom Staruszka zostawiając go na podłodze.
Gdy w końcu dotarli do siedziby samuraja, ten zaniósł nieprzytomną dziewczynę do sypialni i położył w swoim łóżku.
- Poczuwaj chwilę przy niej. Pójdę po wodę, żeby zrobić jej zimny okład. - Poprosił Yuri, natomiast sam udał się zgodnie ze swoimi słowami w kierunku studni.
Gdy po pewnym czasie wszystkie najpotrzebniejsze czynności przy rannej zostały wykonane i pozostało tylko czekać na jej przebudzenie, Seinaru mógł w końcu zabrać się za przygotowywanie czegoś na ząb dla całej trójki.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Dom Seinaru
Wszystko zakończyło się względnie dobrze i ewakuacja do kwatery samuraja przebiegła bez większych problemów. Wyglądało na to, że przebudzenie Cany to jedynie kwestia czasu, jednak cała trójka... uhm... czwórka, jeśli liczyć szczeniaka potrzebowała odpoczynku. Chociaż ten ostatni może nie? Po wyjściu z domu ochoty do zabawy w ogóle mu nie ubywało i choć Seinaru nie mógł się z nim bawić, to jednak czuł ulgę, że malec tak szybko pozbył się stresy związanego z walką w domu Staruszka.
Ułożył nieprzytomną dziewczynę na łóżku i postanowił zająć się najpotrzebniejszymi w tej chwili rzeczami. Gdy nabrał wody ze studni i zamierzał wnieść ją do pokoju, aby zrobić dziewczynie okład, stanął w progu niepewnie. Co teraz?
Momentalnie się zaczerwienił, bardzo widocznie, i prawie upuścił całą miskę z łoskotem na ziemię. Opanował jednak ręce, choć tafla wody zdradzała to, jak bardzo mu drżą. Odchrząknął głośno, aby zasygnalizować swoją obecność. Teraz nie był jeszcze na to czas ani miejsce. Wszedł do pokoju, jeśli się go nie wystraszyła i postawił wodę obok Yuri, jednak cały czas stojąc za jej plecami.
Może to lepiej? Wtedy nie zobaczy, jakiego samuraj strzelił buraka na widok półnagiej kobiety w jego sypialni.
- Zrób jej okład na czoło, to powinno pomóc. Możesz się tutaj odświeżyć, nie będę Ci przeszkadzał. - Nietypowo tak w sypialni, ale przynajmniej miała tutaj spokój i Canę blisko siebie. Samuraj po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi i zaczął rozpalać ogień w palenisku, aby po pierwsze ogrzać dom, a po drugie przygotować sobie ruszt pod obiad.
Gdy drewno już trzaskało, a w izbie zaczęło robić się przytulniej, zaczął przygotowywać wspomniany obiad i po prostu czekać, aż Yuri sama wyjdzie z pokoju i do niego dołączy.
Ułożył nieprzytomną dziewczynę na łóżku i postanowił zająć się najpotrzebniejszymi w tej chwili rzeczami. Gdy nabrał wody ze studni i zamierzał wnieść ją do pokoju, aby zrobić dziewczynie okład, stanął w progu niepewnie. Co teraz?
Momentalnie się zaczerwienił, bardzo widocznie, i prawie upuścił całą miskę z łoskotem na ziemię. Opanował jednak ręce, choć tafla wody zdradzała to, jak bardzo mu drżą. Odchrząknął głośno, aby zasygnalizować swoją obecność. Teraz nie był jeszcze na to czas ani miejsce. Wszedł do pokoju, jeśli się go nie wystraszyła i postawił wodę obok Yuri, jednak cały czas stojąc za jej plecami.
Może to lepiej? Wtedy nie zobaczy, jakiego samuraj strzelił buraka na widok półnagiej kobiety w jego sypialni.
- Zrób jej okład na czoło, to powinno pomóc. Możesz się tutaj odświeżyć, nie będę Ci przeszkadzał. - Nietypowo tak w sypialni, ale przynajmniej miała tutaj spokój i Canę blisko siebie. Samuraj po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi i zaczął rozpalać ogień w palenisku, aby po pierwsze ogrzać dom, a po drugie przygotować sobie ruszt pod obiad.
Gdy drewno już trzaskało, a w izbie zaczęło robić się przytulniej, zaczął przygotowywać wspomniany obiad i po prostu czekać, aż Yuri sama wyjdzie z pokoju i do niego dołączy.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Dom Seinaru
- Oh, jeszcze Ty mały... - Kei dostrzegł biegającego pod jego nogami szczeniaka. Wyglądało na to, że zwierzątka w jego wieku mają niespożytą energię. To była dopiero gwiazda. Seinaru przykucnął koło niego i podroczył się z nim przez chwilę i pogłaskał z największą czułością, na jaką stać było jego serce.
- Chyba nie jesteś już głodny, co? Teraz my musimy coś przekąsnąć. - Wstał i podszedł do kuchennego blatu. Jako że hodował owieczki nie na mięso, to w jego kuchni trudno było ot tak znaleźć jagnięcinę czy inne mięso, zwłaszcza pod tak długiej nieobecności samuraja. Wyglądało na to, że znowu na ruszt trafi po prostu gar z wodą, z którego powstanie ostra, rozgrzewająca zupa. Przyniósł sobie jeszcze kilka litrów świeżej wody i umył jarzynki, a następnie zaczął je obierać i drobno kroić. Nie pozostał jednak na długo w spokoju. Skrzypnięcie drzwi za jego plecami dało znać o tym, że Yuri stąpa już po kuchni. Na początku po prostu bał się odwrócić. Jego wyobraźnia podsuwała mu jakieś milion obrazów na sekundę, a ręce ponownie zaczęły drżeć. W końcu stało się nieuniknione.
- Ah! - Z nerwów zaciął się w palec i dopiero teraz odszedł od deski do krojenia. Spojrzał na nią i zaniemówił.
- To nic, to tylko... - Zmierzył ją wzrokiem z lekko otwartymi ustami. - ...to tylko palec... - Dokończył ciszej. Nie miał pojęcia co miał robić - kompletna czarna dziura.
- Yyyy... możesz... mogłabyś... ja muszę... warzywa... - Właśnie, co on musiał? Szybko, szybko myśl chłopaku.
- Teraz ja muszę się umyć! - Ha! Uratował się! Wbił wzrok w ziemię i przeszedł koło niej po następne wiadro wody. Właśnie, jego ramię wciąż jeszcze było zakrwawione, a on sam musiał sobie znaleźć wymówkę, żeby nie być teraz z nią w jednym pomieszczeniu.
- Co ty, głupi jesteś? To jest Twój gość, długo masz zamiar tak się z nią ganiać po domu? - Wmawiał sobie zły, gdy stał na zewnątrz domu przy studni już trzeci raz w przeciągu kilkudziesięciu minut. W końcu nabrał tyle ile chciał i wrócił do domu. Szybko przeszedł przez kuchnię do toalety, aby tam zdjąć górne części garderoby i odświeżyć się zimną wodą.
- Odwagi, Seinar, odwagi! - Poklepał się po twarzy, dodając sobie tym hardości, założył na umyte ciało czyste ubranie i wyszedł do niej z powrotem do kuchni.
- Chyba nie jesteś już głodny, co? Teraz my musimy coś przekąsnąć. - Wstał i podszedł do kuchennego blatu. Jako że hodował owieczki nie na mięso, to w jego kuchni trudno było ot tak znaleźć jagnięcinę czy inne mięso, zwłaszcza pod tak długiej nieobecności samuraja. Wyglądało na to, że znowu na ruszt trafi po prostu gar z wodą, z którego powstanie ostra, rozgrzewająca zupa. Przyniósł sobie jeszcze kilka litrów świeżej wody i umył jarzynki, a następnie zaczął je obierać i drobno kroić. Nie pozostał jednak na długo w spokoju. Skrzypnięcie drzwi za jego plecami dało znać o tym, że Yuri stąpa już po kuchni. Na początku po prostu bał się odwrócić. Jego wyobraźnia podsuwała mu jakieś milion obrazów na sekundę, a ręce ponownie zaczęły drżeć. W końcu stało się nieuniknione.
- Ah! - Z nerwów zaciął się w palec i dopiero teraz odszedł od deski do krojenia. Spojrzał na nią i zaniemówił.
- To nic, to tylko... - Zmierzył ją wzrokiem z lekko otwartymi ustami. - ...to tylko palec... - Dokończył ciszej. Nie miał pojęcia co miał robić - kompletna czarna dziura.
- Yyyy... możesz... mogłabyś... ja muszę... warzywa... - Właśnie, co on musiał? Szybko, szybko myśl chłopaku.
- Teraz ja muszę się umyć! - Ha! Uratował się! Wbił wzrok w ziemię i przeszedł koło niej po następne wiadro wody. Właśnie, jego ramię wciąż jeszcze było zakrwawione, a on sam musiał sobie znaleźć wymówkę, żeby nie być teraz z nią w jednym pomieszczeniu.
- Co ty, głupi jesteś? To jest Twój gość, długo masz zamiar tak się z nią ganiać po domu? - Wmawiał sobie zły, gdy stał na zewnątrz domu przy studni już trzeci raz w przeciągu kilkudziesięciu minut. W końcu nabrał tyle ile chciał i wrócił do domu. Szybko przeszedł przez kuchnię do toalety, aby tam zdjąć górne części garderoby i odświeżyć się zimną wodą.
- Odwagi, Seinar, odwagi! - Poklepał się po twarzy, dodając sobie tym hardości, założył na umyte ciało czyste ubranie i wyszedł do niej z powrotem do kuchni.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości